tag:blogger.com,1999:blog-62383644807485304372024-03-05T02:34:40.889-08:00"Upływające życie odmierzam łyżeczkami kawy." TROUBLES MAKER [2min]Pani Luhttp://www.blogger.com/profile/13464960614565162744noreply@blogger.comBlogger28125tag:blogger.com,1999:blog-6238364480748530437.post-71500126738397819302017-07-31T11:48:00.002-07:002017-07-31T11:48:26.668-07:00Nowe opowiadanie. :)<div style="text-align: center;">
Serdecznie zapraszam!</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_R4XRpWtQdy1cIkr10BD2gxDiCIH0tsTW8OL-L4EdiZKDutnQgrdyQm725W5fHlmR8c0gs1baDzuGs_-HH3Ted0tJTbuX9KlWOoMK4Y_shXQqxFtifbrt1NiGEGW156tJhy27ZtlZ1JEZ/s1600/tumblr_ognsvkexZC1s03orko2_540.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="249" data-original-width="540" height="146" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_R4XRpWtQdy1cIkr10BD2gxDiCIH0tsTW8OL-L4EdiZKDutnQgrdyQm725W5fHlmR8c0gs1baDzuGs_-HH3Ted0tJTbuX9KlWOoMK4Y_shXQqxFtifbrt1NiGEGW156tJhy27ZtlZ1JEZ/s320/tumblr_ognsvkexZC1s03orko2_540.gif" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
[ <b>gatunek</b>: obyczaj, kryminał, dramat, akcja, tajemnica, romans</div>
<div style="text-align: center;">
<b>paring</b>: 2min, Minho x Taeyeon, Hyunzy, JongKey</div>
<div style="text-align: center;">
<b>opis</b>: Minho chciał tylko zapomnieć, zerwać wszelkie łączące go z przeszłością więzi i żyć dalej według swoich własnych zasad, z dala od koszmaru, który pozostawił na jego sercu trwałą bliznę w kształcie znaku zapytania. ]</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
link:</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;"><u><a href="https://two-minutes-of-love.blogspot.com/p/ps-i-killed-you_31.html" target="_blank">P.S. I KILLED YOU.</a></u></span></div>
Pani Luhttp://www.blogger.com/profile/13464960614565162744noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6238364480748530437.post-79836614462797450012017-05-29T13:34:00.001-07:002017-05-29T13:34:10.485-07:00Wattpad<div style="text-align: justify;">
Serdecznie zapraszam na Troubles Makera, w nowej (mam nadzieję, że nieco lepszej) odsłonie, z licznymi poprawkami (nie tylko kosmetycznymi!) i innymi niespodziankami. :></div>
<div style="text-align: justify;">
Jestem z siebie dumna, że w końcu to zrobiłam, bo TM czekało na gruntowną korektę od kilku ładnych lat, ale w końcu porządnie się za to wzięłam. Niedługo postaram się również przenieść tę poprawioną wersję tutaj, a na Wattpada wstawię także dodatki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zapraszam serdecznie i pozdrawiam! ♥</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<u><span style="font-size: large;"><b><a href="https://www.wattpad.com/story/110678610-troubles-maker" target="_blank">TROUBLES MAKER - WERSJA 2.0 (poprawiona)</a></b></span></u></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwFrsvjpBRDWWQhdqP62GDQCGmcghCDND01RG5VeMQFGHzbQOJcc0V03aLXZmBe5X8GT71GB7U4sYyLbyNCiKRjzGc_lh0381PS8YjTPlZiBPosGe9GqS5FFn4YxU7eHeu8mRZu7Tkxmz3/s1600/troublesmakerokladka.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="512" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwFrsvjpBRDWWQhdqP62GDQCGmcghCDND01RG5VeMQFGHzbQOJcc0V03aLXZmBe5X8GT71GB7U4sYyLbyNCiKRjzGc_lh0381PS8YjTPlZiBPosGe9GqS5FFn4YxU7eHeu8mRZu7Tkxmz3/s320/troublesmakerokladka.jpg" width="204" /></a></div>
<br />Pani Luhttp://www.blogger.com/profile/13464960614565162744noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6238364480748530437.post-69873414868017757482015-07-20T09:23:00.000-07:002015-11-07T09:58:22.121-08:00Coffee on the rooftop #2<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span lang="EN-US"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span lang="EN-US">“</span><span lang="EN-US" style="background: white; font-family: "palatino linotype" , "serif"; mso-ansi-language: EN-US; mso-bidi-font-family: Arial;">WILL YOU…
DRINK COFFEE WITH ME…?”</span><span lang="EN-US"><o:p></o:p></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiwxib80e7vVYId2qmwQYXmUtLPVv0sg-kxPnAGPgRfh-6jzOV9N5gRcs_NWfy4kFo2Wwxxgqz0RizX4py0hDaXbTO8LSTHw4m1_tUPFFeh4d3hBLrWoSLMGKFZrXevV09X7sDlBlkhM5r/s1600/tumblr_nfj94oLHTd1qhb5w9o5_r1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="128" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiwxib80e7vVYId2qmwQYXmUtLPVv0sg-kxPnAGPgRfh-6jzOV9N5gRcs_NWfy4kFo2Wwxxgqz0RizX4py0hDaXbTO8LSTHw4m1_tUPFFeh4d3hBLrWoSLMGKFZrXevV09X7sDlBlkhM5r/s320/tumblr_nfj94oLHTd1qhb5w9o5_r1_500.gif" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b>typ</b>: oneshot, dodatek do TM (akcja
rozgrywa się jakiś czas po „<u><a href="http://www.troubles-maker.blogspot.com/2014/06/coffee-on-rooftop-1.html" target="_blank">Colorful</a></u>”)<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b>gatunek</b>: angsto-fluff, obyczaj, drama<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b>paringi</b>: 2min, JongTae (?!), pobocznie:
Taemin/Henry, Minho/Yuri<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b>ostrzeżenia</b>: dużo draaamyyy [*], przekleństwa + mały trolling<br />
<b>długość</b>: <u>24 573</u> słów (!!!)</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b>narrator</b>: Taemin<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b>inspiracje</b>: <u><a href="http://data.whicdn.com/images/150859023/large.jpg" target="_blank">1</a></u> <u><a href="http://data.whicdn.com/images/176221915/large.jpg" target="_blank">2</a></u> <u><a href="http://data.whicdn.com/images/176225784/large.jpg" target="_blank">3</a></u> <u><a href="http://data.whicdn.com/images/167506857/large.jpg" target="_blank">4</a></u> <u><a href="http://data.whicdn.com/images/168471872/large.jpg" target="_blank">5</a></u> <u><a href="http://data.whicdn.com/images/157450046/large.jpg" target="_blank">6</a></u> <u><a href="http://data.whicdn.com/images/151591009/large.jpg" target="_blank">7</a></u> <u><a href="http://data.whicdn.com/images/151347038/large.jpg" target="_blank">8</a></u> <u><a href="http://data.whicdn.com/images/180103048/large.jpg" target="_blank">9</a></u> <u><a href="https://pbs.twimg.com/media/B7frwx0IQAAeQmO.jpg" target="_blank">10</a></u>
(należy kliknąć na cyferkę, by wyświetlić obrazek)<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b>uwagi</b>: pod każdym ♥ znajduje się link z muzyką~</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
1.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=xKblUG9GaAg" target="_blank"><span style="font-size: large;">♥</span></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<span lang="EN-US"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Kolory zawsze mnie fascynowały. To była jedna z tych
rzeczy, które od lat niezmiennie kojarzyły mi się z ojcem. Czasem łapałem się
na tym, że instynktownie szukam ich ukrytego znaczenia, starając się dopasować
różne uczucia i emocje do każdego z milionów istniejących na świecie odcieni,
zastanawiając się przy tym mimo woli, jak tata nazwałby ten kolor. Trochę
głupie i sentymentalne z mojej strony, przyznaję. Na szczęście dawno już przestałem
walczyć z tą lekko kompromitującą i niejednokrotnie nieźle irytującą częścią
mojej duszy, która najwidoczniej należała do melancholijnego romantyka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Właśnie dzięki kolorom zacząłem malować, co zresztą było
chyba dosyć oczywiste. Chociaż szare ołówki i szkicowniki były w większości
przypadków zdecydowanie wygodniejsze, to jednak ciężko było wyobrazić sobie, by
szorstkie strony zeszytu zastąpiły gładką delikatność płótna. Uczucie sunięcia
pędzlem po miękkiej strukturze, lekkie ruchy dłoni, które nie zawsze musiały
być precyzyjne, ale przede wszystkim mieszanie mozaiki barw na palecie – to
była kwintesencja tego wszystkiego, w tych kilku z pozoru prostych rzeczach
znajdowała się cała filozofia tworzenia sztuki. Nieważne, co się malowało.
Nieważne, czy były to niezidentyfikowane maziaje, czy przyszłe wielkie dzieło.
Sztuka była uczuciem, nie pracą czy zadaniem domowym do odwalenia. Najlepsze w
niej były właśnie te emocje, które wywoływała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Okej, dobra, koniec tego filozoficznego pieprzenia o
niczym, używania wyszukanych metafor których pewnie i tak nikomu nie będzie się
nigdy chciało rozbierać na czynniki pierwsze, celem dojścia do tego, co autor
miał na myśli. Smutna prawda jest końcowo taka, że nikt i tak nie zrozumie
podniosłego uczucia towarzyszącego tworzeniu sztuki, jeśli sam nie ma w sobie
nic z artysty. Więc idąc tym tropem, moje produkowanie się w tym temacie jest
kompletnie bezsensowne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Jeśli jednak już przy barwach jesteśmy, muszę dodać, że te
same kolory wyglądają zupełnie inaczej na różnych tworzywach i konstrukcjach.
To pewnie nie odkrycie Ameryki, ale taki właśnie był temat mojej pracy
semestralnej – <i>odcień perspektywy</i>.
Dosyć patetyczne, jeśli miałem być szczery, ale tak to już chyba było urządzone
na studiach, że ambitni ludzie mieli obowiązek komplikować sobie życie zamiast
walić prosto z mostu. Cóż, gdybym to ja prowadził zajęcia z malarstwa, temat
pewnie brzmiałby „namalujcie obrazek na czymś, co nie jest papierem, wy mało
kreatywni i zbyt ambitni frajerzy”, ale profesor Cha ograniczyła się do
banalnego „zaskoczcie mnie”. To prawda, parę akapitów wcześniej zapewniałem, że
w sztuce nie chodzi o odwalanie zadań domowych, ale o kreatywność, uczucia oraz
duchowe połączenie ze swoimi wewnętrznymi, artystycznymi czakrami.... I właśnie
dlatego postanowiłem bardzo kreatywnie połączyć wszystkie te uduchowione bzdety
z czymś jednocześnie miłym i przyjemnym, a przy tym wyjątkowo
satysfakcjonującym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Aaaauuu… Aaahhh! Taaaemin… Ahh, PRZESTAŃ! Czy ty musisz
być taki brutal-aaaaahhh…! Czekaj, haha, to akurat było przyjemne - …Zrób to
jeszcze raz. AAAA, TAE… TAEMIN! Nie to! Stop! Alarm czerwony! Parzy, do
cholery…!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Alarm czerwony…? – powtórzyłem powoli, łaskawie na moment
zaprzestając czynności, w jakiej akurat byłem całkowicie zatracony. –
Ustaliliśmy jakiś alarm? Próg bezpieczeństwa, jak w tanim pornolu? <i>Kiedy?</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Daj spokój, nie bądź sadystą – jęknął błagalnie Minho
głosem przytłumionym przez poduszkę, którą wciskał sobie w twarz, wiercąc się
pode mną tak gwałtownie, że musiałem oprzeć dłonie na jego nagich ramionach,
żeby nie spaść z jego bioder.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie rozumiem, o jakim sadyzmie mówisz – powiedziałem ze
stoickim spokojem. Pochyliłem się ostrożnie, żeby nie dotknąć niechcący jego
pleców i zatrzymałem się w odległości kilku centymetrów od jego prawego ucha.
Dopiero wtedy pozwoliłem sobie na pełen mściwej satysfakcji, okrutnego triumfu
i podwójnej dawki złośliwości uśmiech, którego on, będąc w takiej pozycji,
niestety nie mógł zobaczyć, ale byłem pewien, że sobie go idealnie wyobrażał.
Przytykając lekko usta do płatka jego ucha, wydałem z siebie złowieszczy szept:
- Ja tu tylko tworzę sztukę. – Zabrzmiało nieco drapieżnie, co zresztą było w
mojej intencji, ale jego jedyną reakcją był cierpiętniczy skowyt. Wyprostowałem
się więc, przewracając oczami. – No dobra, tworzę sztukę i odwalam zadanie
domowe. Może to się faktycznie jakoś łączy. Nieważne. Daj spokój, jesteś dużym
chłopcem, wytrzymasz. Dla sztuki?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Prychnął, nadal z twarzą zatopioną w poduszce.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Raczej dla ciebie, bo dla sztuki nie poświęcałbym się tak
nigdy w-aaaaahhhhh, TAEMIN! BEZ UPRZEDZENIA?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Wybacz. Aż się zamyśliłem ze wzruszenia. Nikt nigdy
jeszcze dla mnie nie dawał się polewać gorącym woskiem, wiesz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Uhhh… Jak stąd wstanę, to cię zamorduję. Dlaczego nie
możesz do tego używać zwykłych farb, jak zrobiłby to każdy, normalny człowiek?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Ponieważ to byłoby za mało kreatywne i zniszczyłoby mi
wizję. Ale nie martw się, farb też już użyłem. To była ta przyjemna część,
którą chyba przespałeś i obudziłeś się dopiero na samo wykańczanie woskiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Na to już nic mądrego nie odpowiedział, tylko westchnął
ciężko i ukrył twarz z powrotem w materiale poduszki. Uśmiechnąłem się do
siebie zwycięsko, myśląc z pewnym rozczuleniem, że on naprawdę dałby mi ze sobą
zrobić praktycznie wszystko, do tego stopnia był skończony dla świata. Gdybym
kazał mu skoczyć w ogień, prawdopodobnie zrobiłby to, chociaż z drugiej strony
kiedy mówiłem mu, żeby przestał wlewać w siebie hektolitry kofeiny, bo w końcu
kiedyś umrze na nadciśnienie, to mnie nie słuchał. Najwyraźniej jednak istniała
rzecz, która przeważała nad jego dozgonną miłością do mnie. Przegrać z kawą, to
naprawdę kompromitujące.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
W milczeniu kontynuowałem swoją pracę, decydując się w
końcu zmienić kolorowy wosk ze stopionych świeczek na zwykłą farbę, niech ten
przewrażliwiony Żabol zna moją litość. Był spokojny poranek w Seulu, początek
jednego z tych rzadkich dni, kiedy obaj mieliśmy zajęcia w późniejszych
godzinach. Słońce już przebijało się przez zasłony, a w dole za oknem słychać
było świsty kół samochodowych, zawzięte klaksony, w które bezlitośnie walili
spóźnieni kierowcy i cały ten gwar ulicy tworzył dziwnie przyjemną atmosferę.
Zdecydowanie wolałem bezustanny hałas od monotonnego spokoju małego miasteczka.
Przypominał mi, że moje życie zmieniło się całkowicie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Wracając jednak na ziemię i nawiązując do aktualnej
sytuacji: ledwo wybudziłem się tego ranka z ciężkiego snu, splątany w kołdrę i
rozwalony jak pan i władca na całej powierzchni leżącego na ziemi materaca –
pierwszym, co zauważyłem, była obecność Minho, którego niechcący zepchnąłem we
śnie na podłogę i do tego zabrałem mu całe okrycie. W pierwszej chwili zdziwiło
mnie to. Prawie zawsze wychodził wcześniej niż ja. Będąc super ambitnym
studentem prawa i muzyki harował jak wół, czy raczej naćpana kofeiną sarenka
Bambi, jakkolwiek ciężko sobie to zwizualizować. Nie było go od świtu do nocy,
właściwie rzadko kiedy widywaliśmy się w ciągu tygodnia, nawet pomimo wspólnego
mieszkania. Uniwerek, biblioteka, drugi uniwerek, praca w kawiarni – tak mniej
więcej kursował mój tak zwany chłopak, przerywając tę trasę przystankami na
mocne cappuccino. A ja tym czasem, artysta za dwa wony, nawet nie mogłem
dołożyć się do rachunków za nasze mieszkanie. Cóż, głównie dlatego, że
zwyczajnie mi nie pozwalał, ale sam zaczynałem źle się z tym czuć. Byłem
przyzwyczajony do radzenia sobie samemu, oszczędzania i skrupulatnego
przeliczania ile i na co mam wydać, natomiast fakt, że żyłem na czyjeś konto
niczym jakiś pasożyt, nadal był dla mnie głęboko frustrujący. Tego typu
niepotrzebne wyrzuty sumienia dopadały mnie ostatnio denerwująco często, a ja
nie wiedziałem, jak skonfrontować Żabola w tej sprawie, żeby wreszcie wziął
mnie na serio i zrozumiał, że nie chciałem pozostawać w naszej relacji
całkowicie bierny, czując się jak biedna sierota, która żeruje na kasie swojego
bogatego chłopaka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zakląłem pod nosem, kiedy ręka z pędzlem lekko mi drgnęła i
pejzaż na plecach Minho przecięła niewielka, ale zdecydowanie niepożądana,
niebieska krecha. Zdmuchnąłem włosy z czoła i zmieniłem pozycję, schodząc z jego
bioder na materac, żeby spojrzeć na swoje dzieło pod innym kątem. Nie było źle.
Namalowałem dość melancholijny i smutny krajobraz, ale większość moich pseudo
dzieł była utrzymana w takim kimacie, bo pesymistycznej psychiki nie dało się
niestety tak łatwo wymienić. Celem malowania na ciele Minho było pragnienie
zobaczenia, jak obraz <i>żyje</i>.
Połyskujący, kolory wosk miał dodać realizmu i trójwymiarowości. Przez chwilę z
pewnym podziwem obserwowałem, jak obraz porusza się delikatnie na umięśnionej,
miękkiej powierzchni, poprzecinanej dolinami zagłębień i pagórkami łopatek oraz
ramion. Wrażenie było niesamowite, aż przybiłem sobie mentalną piątkę za ten
pomysł. Profesor Cha miała rację. Wszystko zależało od perspektywy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
To nie był pierwszy raz, kiedy Minho zostawał moim modelem,
niekoniecznie z własnej woli. Najwyraźniej jemu to jednak nie przeszkadzało, co
mnie zresztą nigdy nie dziwiło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zmarszczyłem brwi, w myślach odnotowując, że następnym
razem będę musiał spróbować malowania na jego klacie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Skończyłeś? – Rzeczona żywa sztaluga uniosła lekko głowę
znad poduszki, wyczuwając, że od dłuższego czasu nie maluję. Był cały
rozczochrany, z włosami stojącymi we wszystkie strony świata i odbitym od
poduszki wzorkiem na lewym policzku. Zamrugał z dezorientacją, starając się
skupić na mnie zaspany wzrok. – Co to właściwie jest, hmm? Mona Lisa?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Tak, Mona Lisa z wąsami i penisem, moja interpretacja –
odparłem dla świętego spokoju, przewracając oczami, za co zostałem obdarzony
szerokim, wciąż lekko nieprzytomnym uśmiechem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Czyli mogę już wstać i zmyć to z siebie, Leonardo…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- NIE! Zaczekaj. Muszę zrobić temu sesję zdjęciową, żeby
mieć co pokazać na zajęciach. Poza tym, jeszcze nie wyschło. Nie ruszaj się –
poinstruowałem go cierpliwie, macając dookoła naszego niby-łóżka w poszukiwaniu
telefonu. Minho wymamrotał coś niezrozumiałego, z powrotem opadając na
poduszki, ale chyba już się całkiem rozbudził, bo jego wzrok śledził teraz
uważnie każdy mój ruch. Wielkie, sarnie oczy koloru kawy, wlepiające się we mnie
praktycznie bez mrugnięcia, ze szczenięcym oddaniem, czułością i całą resztą
tych krępujących, romantycznych bzdetów, za każdym razem, gdy tylko nadarzała
się ku temu okazja. To była przynajmniej jedna z tych rzecz, do których chcąc
nie chcąc wreszcie przywykłem. Nie ruszało mnie to już do tego stopnia, że nawet
przestałem się przez to dziewiczo rumienić. Pomijając momenty, kiedy porcja sarniej
czułości zostawała przedawkowana. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Miłość to straszna choroba.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Okej, mam. – Wyłowiłem komórkę spod sterty porozrzucanych
na podłodze ubrań. – Teraz naprawdę się nie ruszaj. I nie patrz tak na mnie.
Muszę się skupić – dodałem z wyrzutem. Parsknął cicho, ale posłusznie wykonał
moje polecenie i wbił wzrok w przestrzeń, opierając brodę na dłoniach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zrobiłem parę ujęć, ustawiając się pod różnymi kątami.
Kiedy skończyłem i popatrzyłem na zrelaksowanego, rozleniwionego Minho,
przyszło mi do głowy, że to jest dobry moment na <i>rozmowę</i>. Z tym zwykle nadpobudliwym i w gorącej wodzie kąpanym
wariatem lepiej się konwersowało, zanim kofeina zaczynała lasować mu mózg.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Wiesz, ostatnio tak myślałem… - zacząłem ostrożnie,
siadając na materacu ze skrzyżowanymi nogami. – Właściwie zastanawiałem się, co
nasi sąsiedzi sobie o nas myślą. Nie, żeby obchodziła mnie gówniana opinia
obcych ludzi, ale to jednak zastanawiające. Musi im się wydawać podejrzane, że
mieszkamy tu sobie razem. Jeśli spytają, to co im powiesz? Gdybym był twoim
współlokatorem, to powinienem płacić czynsz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Powoli obrócił ku mnie twarz i uniósł pytająco brwi. Potem
wyciągnął rękę i chciał chyba przewrócić się na bok, żeby mnie do siebie
przyciągnąć, ale w porę podniosłem alarm, przypominając mu, że był teraz
częścią dzieła sztuki i jego mobilność została przez to znacznie ograniczona.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie, bo nie jesteś – powiedział łagodnie, takim tonem
jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. – Jesteś moim chłopakiem,
nie współlokatorem. Tak bym im powiedział, gdyby spytali.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Popatrzyłem na niego jak na idiotę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Taaak, to zrozumiałe, że tak byś powiedział. Bo przecież
żyjemy w Vegas, gdzie ludzie wieszają sobie w oknach tęczowe flagi zamiast
firanek, a płeć zmieniają częściej niż skarpetki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Cóż, nie żyjemy też w średniowieczu. Skoro Korea chce być
taka podobno do Zachodu, to powinno im zwisać, czemu ze mną mieszkasz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Po lekkim drganiu kącików jego ust byłem w stanie
stwierdzić, że zwyczajnie się już ze mną droczył, nieudolnie starając się
zachować powagę. Nie wiedzieć czemu, zirytowało mnie to. Nieustanny problem z
Choi Minho polegał na tym, że jemu wszystko wydawało się tak cholernie <i>proste</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nic nie rozumiesz! – Odsunąłem się gwałtownie, kiedy
znowu próbował mnie przyciągnąć. – To jest takie… takie nie fair. Czuję się
przez ciebie naprawdę beznadziejnie. To miało być <i>nasze</i> mieszkanie, tak się przecież umawialiśmy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- I jest nasze! Mieszkamy tu razem, jest nam tu bardzo
dobrze, ja płacę czynsz, ty gotujesz…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie gotuję. Sandara nam gotuje. Do tego i tak tylko w
weekendy, bo w tygodniu jemy na mieście. Wciąż za twoje pieniądze, chociaż
pewnie nie zauważyłeś, bo to takie mało ważne, jak ci banknoty uciekają z
kieszeni. Wszystko tu jest za twoje pieniądze. – Rozejrzałem się po pokoju, ze
złością obejmując wzrokiem meble i najdroższe sprzęty, które nas otaczały.
Jedynym, czego brakowało, było właśnie konkretne łóżko, a i to ledwo
wynegocjowałem, zapewniając Minho, że zepsułoby klimat. – Twierdzisz, że to
wszystko jest <i>nasze</i>, ale prawda jest
taka, że nie czuję się, jakbym miał do tego wszystkiego prawo. Rozumiesz? Nic
tu nie jest <i>moje</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zdawałem sobie sprawę, że brzmię jak rozkapryszony
dzieciak, ale nie taka była moja intencja. Naprawdę nie podobało mi się, że nie
mogłem mieć swojego wkładu w to mieszkanie. Chciałem też w tym uczestniczyć, a
do tej pory wyglądało to w ten sposób, że byłem tylko biernym obserwatorem,
który jedynie brał, nie dając niczego w zamian.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Minho przyglądał mi się spokojnie, z pewnym subtelnym
pobłażaniem, które zaczynało powoli doprowadzać mnie do szału. W takich
sytuacjach musiałem bardzo się pilnować, żeby trzymać język za zębami i nie
pozwolić Dawnemu Lee Taeminowi wybuchnąć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Pomalowałeś ściany. – Przysięgam, że w tamtej chwili od
zdzielenia go po głowie dzielił mnie już maleńki kroczek. Chyba to zauważył, bo
nagle całkiem spoważniał. – Taemin, ty nie musisz mi płacić za to, że tu
mieszkasz. To jest nasze mieszkanie. Nasz własny kąt. Nie mów mi, że czujesz
się tutaj obco, bo to nieprawda, wiem o tym. Ale nie możesz myśleć, że mnie
wykorzystujesz, czy coś w tym stylu, bo dla mnie teraz dawanie ci tego
wszystkiego, domu, szczęścia - to jest dla mnie najwspanialsza rzecz i jedyne,
co mogę zrobić, by wynagrodzić ci te stracone lata. CHCĘ, żebyś czuł się tutaj
swobodnie i nie musiał się niczym martwić. Proszę. Kocham cię i chcę cię
uszczęśliwiać, i mam szczerze gdzieś, co ktokolwiek sobie pomyśli. Ty masz żyć
teraz jak książę, a ja postaram się o to, żebyś tak się poczuł. Co ty na to? <i>Proszę?</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Milczałem uparcie, przetwarzając powoli jego słowa i
starając się utrzymać w stałym stanie skupienia, a nie ciekłej papki, w którą
mnie zamieniał za każdym razem, kiedy wygłaszał te swoje tandetnie
sentymentalne monologi. Wpatrywałem się w swoje dłonie, wiedząc dobrze, że
jeśli teraz spojrzę mu w oczy, będę skończony i całą moją siłę woli szlag
trafi, a poważna próba wynegocjowania sprawiedliwych warunków jak zwykle spełznie
na niczym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
W końcu Minho przerwał ciszę, najwyraźniej domyślając się,
że odgrywając obrażoną panienkę, będę się starał zachować resztki godności i
nie odezwę się pierwszy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Zresztą naprawdę nie musisz się przejmować czynszem –
powiedział wesoło, tonem sugerującym, że za moment zabije cały patetyczny
nastrój. – Ty mi płacisz w naturze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Tym razem naprawdę zdzieliłem go po głowie pierwszą
poduszką, jaka wpadła mi w ręce.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Acha, czyli to jest cennik za to mieszkanie?! Seks z
właścicielem? Wiedziałem, że jest jakiś haczyk!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Dopóki w papierach nadal widnieje nazwisko mojego ojca
jako prawowitego właściciela, to <i>eww</i>,
nie. Ale łapiesz ogólną zasadę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Nim zdążyłem się choćby oburzyć, błyskawicznie uniósł się
na łokciach i chwycił za materiał mojej umazanej farbami, roboczej koszulki, w
ciągu kilku sekund sprawnie wciągając mnie pod siebie. Wstrzymałem powietrze,
nie bardzo wiedząc, jaką minę przybrać, ale wyręczył mnie w podejmowaniu tej
decyzji, opierając dłonie po obu stronach mojej głowy i całując mnie mocno,
gwałtownie, całkowicie z zaskoczenia. Czułem jego triumfalny uśmiech na swoich
własnych wargach, ale nie miałem siły się już bronić. Stało się to, czego
zawsze najbardziej obawiałem się w relacji z Minho – ten człowiek mnie
zniszczył, dosłownie i kompletnie, odbierając mi całkowicie trzeźwość umysłową
i twardy charakter, którym kiedyś się szczyciłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Wzdychając żałośnie, poddałem się i objąłem go za szyję,
przyciskając mocniej do siebie, aż prawie całkowicie przygniótł mnie do
materaca swoim ciepłym ciężarem, mrucząc z aprobatą, kiedy pogłębiłem
pocałunek, wślizgując język pomiędzy jego rozchylone wargi. Przeszło mi przez
myśl, że nie umył jeszcze zębów, ale podczas gdy jego poranny oddech powinien
odrzucić mnie na kilometr, w jakiś dziwny sposób wywołał we mnie tylko uczucie
kompletnego rozrzewnienia. Poczułem, jak wsunął mi jedną dłoń we włosy, a drugą
przesunął po moim nagim udzie i w górę pod koszulkę, aż zaczęło brakować mi
powietrza i lekko go od siebie odepchnąłem, oddychając ciężko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Minho zawisł nade mną z błyszczącymi gorączkowo oczami i
rumieńcami na policzkach. Zakładałem, że wcale nie wyglądałem lepiej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Ja ci zaraz pokażę prawdziwą sztukę – mruknął mi do ucha,
muskając ustami moją szyję. Bezwiednie wbiłem paznokcie w jego plecy,
zamierając na moment, kiedy poczułem pod palcami wciąż mokrą farbę. Obraz
musiał być już zrujnowany, a większa jego część znajdowała się na moich
dłoniach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Jest za piętnaście dziewiąta – oznajmiłem, zerkając w
kierunku tykającego na szafce budzika, kiedy usta Minho zaczęły znaczyć
wilgotny ślad na mojej szyi i obojczykach, a długie palce zahaczyły o gumkę
bokserek. Doprawdy fakt, że głos mi nie zadrżał, był w tym momencie niesamowitym
cudem, bo wewnątrz wszystko we mnie gorączkowo drgało. – …Za kwadrans musisz
być na zajęciach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zastygł na chwilę, jakby głęboko rozważając wszystkie
możliwe opcje. A potem uniósł się nade mną i ze wzrokiem utkwionym w mojej
twarzy, jak gdyby nigdy nic, delikatnie nacisnął udem na moje podbrzusze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Wydałem z siebie tak żenujący jęk, że do końca życia miałem
zamiar się go wypierać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Cholera.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Minho uśmiechnął się z dziką satysfakcją, całując mnie
przelotnie w rozchylone usta.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<span lang="EN-US">- Zdążę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
2.</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=lAQy-rVKC00" target="_blank"><span style="font-size: large;">♥</span></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Jeśli chodzi o SHINee Cafe, to biznes rozkręcał się bardzo
dobrze. Wiadomo, Seul był wielkim miastem, a konkurencja wręcz nie do przebicia,
ale najwyraźniej wciąż istniało wąskie grono nieskomercjalizowanych, miejskich
hipsterów, którzy woleli przesiadywać w zaciszu małej, przytulnej kawiarenki,
niż w kolejnym Starbucsie na rogu ulicy. Z tego też powodu nasi klienci
stanowili zazwyczaj bardzo interesujące obiekty do obserwacji i dlatego siedząc
tutaj na drugiej zmianie, mogłem sobie do woli pooglądać różnych
ekstrawaganckich dziwolągów. Nie powiem, że nie czułem się wśród nich
niekomfortowo, bo prawda była taka, że doskonale tu pasowali, a ja doskonale
pasowałem do nich. Widocznie taki był już urok niepozornego SHINee Cafe i to odkąd
tylko powstała ta zacna nazwa - przyciągaliśmy świrów jak magnesy, sami nie
będąc całkiem normalni. W zupełności mi to odpowiadało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Żabol próbował parę razy wyperswadować mi pomysł podjęcia
pracy w kawiarni, twierdząc, że nie powinienem się przemęczać, tylko skupiać
wyłącznie na nauce i zostawić wszystko w jego rękach, ale tutaj znowu zaczynała
się rozmowa o pieniądzach, niesprawiedliwym traktowaniu i podziale obowiązków,
aż w końcu dawał za wygraną. Te potyczki zazwyczaj nie miały najmniejszego
sensu, ale były przynajmniej zdrową odskocznią od zbyt sielankowego krajobrazu,
który czasem zaczynał grać mi na nerwach. Chyba takie było już nasze
przeznaczenie, zresztą jak to się mówi? Nie może być długo zbyt kolorowo, bo w
końcu wszystko zaczyna się pieprzyć i to nawet nie w pozytywnym tego słowa
znaczeniu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Gdybym wtedy wiedział, jak bardzo miałem rację, może
zastanowiłbym się dwa razy, czy przesłodzona sielanka naprawdę jest taka trudna
do zniesienia…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- No WRESZCIE jesteś! – Usłyszałem czyjś poirytowany głos,
ledwo przestąpiłem próg kawiarni. Już miałem zrobić ostentacyjny w tył zwrot,
nie patrząc nawet, kto chciał mnie aktualnie zamordować, ale Sandara dorwała
mnie, zanim zdążyłem z powrotem otworzyć drzwi. – Zwariować można z wami!
Przychodzicie jak chcecie i kiedy chcecie, a klienci się sami nie obsłużą.
Wiesz, jak brzmi pierwsza zasada etykiety biznesowej?! – Nie wiedziałem.
Pokręciłem potulnie głową, nie śmiąc się odezwać, bo wściekła Sandara była tak
rzadkim okazem, że wydawała się ciekawszym obiektem do obserwacji niż siedzący
przy oknie facet z fioletowym irokezem i wytatuowanymi na twarzy cytatami z
Szekspira. Dara prychnęła z frustracją i podciągnęła na kolanie wysuwającego
się z jej objęć Soo Ha, który z mściwą radością szarpał ją za włosy. Przy tym ani
na chwilę nie rozluźniła uścisku swojej drugiej ręki na moim ramieniu, zapewne
słusznie podejrzewając, że mam ochotę czmychnąć, czekając tylko na dogodny
moment. – Przede wszystkim nigdy nie powinno się zatrudniać własnych przyjaciół
bo nigdy nie będą traktować cię poważnie i jeszcze będą sobie myśleć, że
wszystko im się należy! Popełniam tutaj prawie jawny nepotyzm, a to wszystko
dla was! To ja tu jestem szefową i ja rozkazuję. Ze mną nie ma żartów, nie to
co z tym rozmiękczonym tofu, Jinkim. Rozumiesz, Taemin-ah?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Taaak, całkowicie. – Przewróciłem oczami z
niecierpliwością, odbierając jej z rąk usmarowanego czekoladą Soo Ha. Stęknąłem
z wysiłku, zastanawiając się, ile ten bachor ważył, a on, wykorzystując chwilę
mojej nieuwagi, poczuł się w obowiązku odcisnąć mi na policzku upapraną
czekoladowym kremem łapę. Odpowiedź była jasna, najwięcej ważyła jego
demoniczna dusza. – Słuchaj, idź na przerwę – zwróciłem się do Sandary, która
odetchnęła z ulgą, odgarniając do tyłu spocone włosy. – Postaram się ogarnąć
ten bajzel. Jonghyun, Amber i Victoria są?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Tak, na ladzie. Dzięki, Tae. – Spojrzała na mnie cieplej,
uśmiechając się kątem ust. – Jak tam studia? Dajesz radę?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie jest trudno, jeśli robisz coś, co kochasz – odparłem
krótko, wymijając ją powoli. Stukilowy gówniarz na moich rękach prawie
przygniatał mnie do ziemi, wsadzając upaćkane łapki w moje włosy, ale z
szacunku dla Sandary nie skomentowałem tego. Faktycznie, stałem się ostatnio
zastraszająco miękki. Wszystko przez Żabola. – Hej Amber, hej Vicks. Hej Dino.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Rzucili mi przelotne spojrzenia, nie racząc odpowiedzieć na
moje rezolutne powitanie. Uwijali się gorączkowo za ladą, przyjmując zamówienia
od ustawiających się w coraz dłuższą kolejkę klientów. Odetchnąłem głęboko i
zabrałem się do roboty, starając się przy tym zignorować ciężar wariującego
dzieciaka na swoim ramieniu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Co słychać u Minho? – zagadnęła Amber, rzucając mi pod
nos kolejny notes z milionem oczekujących zamówień. Ktoś życzył sobie latte na
odtłuszczonym mleku i z podwójną porcją bitej śmietany, bo to przecież takie
logiczne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Wszystko chyba okej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Chyba…? Myślałam, że mieszkacie razem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Taaa, czasami spotykamy się na śniadaniu albo mijamy w
drzwiach od łazienki. A jeśli nie, to sprawdzam rano, czy jego część materaca
jest ciepła. Zazwyczaj jest, więc uznaję, że wciąż żyje.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Amber pokręciła głową z politowaniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Ten człowiek się kiedyś wykończy. Wciąż mu się wydaje, że
nie jest wystarczająco dobry dla tego świata.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Nie mogłem się nie zgodzić z tym stwierdzeniem. To było
zdanie, które opisywało Choi Minho wręcz idealnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Prędzej to my się tutaj wykończymy, niż ten mocarny superman
– prychnął Jonghyun, wynurzając się spod lady z kolejną wieżą papierowych
kubków, chyboczącą się niebezpiecznie nad jego głową. – Nie ma co się nad nim litować.
Wiecie jak mówią, ropuchy mają dziewięć żyć i zawsze spadają na cztery płetwy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Jestem pewna, że chodziło o koty, Jjong. I dla twojej
informacji, ropuchy nie mają płetw.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Przewrócił oczami, rzucając nam pogardliwe spojrzenie, czym
wprawił nas w kompletne osłupienie. Pogardliwe spojrzenia były z reguły
zarezerwowane dla mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- <i>Wiem</i>, geniusze.
Naprawdę czasem nie mogę uwierzyć, że macie mnie za takiego idiotę. To tylko
moje personalne poczucie humoru.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Na tyle dziwne, że nikt go nie łapie – skomentowałem,
czując mimowolne drganie w kącikach ust. Poklepałem go niezdarnie wolną ręką,
co demoniczny Soo Ha natychmiast wykorzystał, zanurzając buzię w mojej
perfekcyjnie białej koszuli, przy okazji uwalając ją czekoladowym kremem. Potem
odsunął się, podziwiając swoje dzieło i śmiejąc się szyderczo. Przeszło mi
przez myśl, że dwuletni potworek wyrośnie na kawał złośliwego drania i byłem z
niego niemal dumny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Piętnaście minut i dwadzieścia zamówień później poczułem,
że głowa zaczyna pulsować mi tępym bólem, jakby ktoś łupał w nią od środka,
spocone włosy przyklejały mi się do czoła, a ramiona dosłownie odpadały. Jedyny
plus był taki, że Soo Ha, widocznie przyzwyczajony do kawiarnianego zgiełku,
znacznie się w tym czasie uspokoił i przestał mnie molestować, coraz częściej
ziewając. Miałem nadzieję, że niedługo zaśnie i będę mógł zanieść go do
kawalerki na górze, którą teraz wynajmował Jonghyun.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Prawie jęknąłem z ulgi, kiedy dzwonek nad drzwiami
zadźwięczał po raz tysięczny, tym razem jednak zamiast przybycia kolejnego
klienta, obwieszczając dumne wejście Kim Kibuma.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Kibum był jedynym z moich starych przyjaciół, z którym od
naszego ponownego spotkania spędzałem niewiele czasu. Mając Amber, Jjonga, Darę
i Jinkiego zwykle na co dzień w pracy, nie mogłem narzekać na brak ich
towarzystwa, które czasami, nie oszukujmy się, bywało większym utrapieniem niż
przyjemnością, ale mimo wszystko nie sądzę, bym chciał zamienić ich na inną
ekipę. Natomiast Kibum był wiecznie zabiegany, zajęty i rozchwytywany przez
całe hordy swoich zapewne ciekawszych od nas znajomych ze studiów. Wstyd się
przyznać, ale nawet nie byłem całkiem pewien, co on studiował, jedynie obiło mi
się o uszy, że to coś związanego z prowadzeniem biznesu. Właściwie pasowało do
niego idealnie - był urodzonym kandydatem na wzorowego biznesmana. Dara czasem
patrzyła na niego krzywo, powtarzając, że kiedyś założy konkurencyjny lokal po
drugiej stronie ulicy i wystawi nas do wiatru, ale póki co nie zapowiadało się
na to. Kibum nie pracował z nami, wpadał kiedy chciał i znikał kiedy miał na to
ochotę, czasem nam pomagając, a czasem zwyczajnie przeszkadzając w pracy. Nie
mogłem dziwić się noonie, że była tym poirytowana. Tym, co niedoszły pan
biznesman od siedmiu boleści zazwyczaj ze sobą przynosił, było totalne
roztrzepanie i jeden wielki chaos, jak gdyby ten i tak już obecny w kawiarni
nie był wystarczający. Z dziwnego powodu mnie to osobiście nie przeszkadzało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Cześć, frajerzy. Wow! – omiótł wzrokiem pękający w szwach
lokal i nas, wyciskających z siebie siódme poty za ladą. – Przydałaby wam się
tu jakaś pomoc.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Co ty nie powiesz – burknęła Amber, popychając go w
stronę zaplecza. – Dara nas wystawiła, więc ty na pewno chętnie zajmiesz się
pilnowaniem ciasteczek, skoro już raczyłeś się tu przywlec.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- On ma rację, powinniście jeszcze kogoś zatrudnić –
rzuciła Victoria. Amber westchnęła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Właściwie też o tym myślałam, mam nawet pewnego kandydata
na oku, ale cóż, najpierw szefowa musi go zaakceptować. A jak wszyscy wiemy,
nie jest ostatnio w najlepszym nastroju.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Kiedy Amber i słabo protestujący Key zniknęli na zapleczu,
dzwonek nad drzwiami znowu się odezwał. Przetarłem spocone czoło wierzchem
dłoni, czując stróżkę śliny, którą przysypiający na moim ramieniu Soo Ha
zostawił mi na szyi, po czym przybrałem najuprzejmiejszy uśmiech, na jaki było
mnie w tak ciężkiej sytuacji stać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Witamy w SHINee Cafe, czego sobie pani życzy…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Pierwszym, co rzuciło mi się w oczy, był fakt, że
dziewczyna, która przede mną stanęła, kompletnie nie pasowała do tego miejsca.
Miała długie, idealnie proste, czarne włosy i modny płaszcz, a połowę jej
twarzy przysłaniały wielkie, ciemne okulary, których najwyraźniej nie miała w
zwyczaju zdejmować nawet w pomieszczeniu, albo po prostu wydałem się jej zbyt
pospolity, by zechciała zaszczycić mnie widokiem swoich oczu. Wyglądała jak
stała klientka Starbucsa i przez chwilę myślałem, że pomyliła sklepy. Ona
jednak chyba nie miała zamiaru odwrócić się na pięcie i odejść, bo stała przez moment
nieruchomo i, jak się mogłem domyślać – taksowała mnie wzrokiem zza ciemnych
szkieł drogich raybanów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Typowa lalunia z wyższych sfer. Wolałbym zajmować się
dziesięcioma gówniarzami pokroju Soo Ha, niż ją obsługiwać, bo byłem świecie
przekonany, że zażyczy sobie jakiegoś kosmicznego specjału, oczekując, że jej
go przyrządzę w trzy sekundy, dodatkowo gnąc się w pokłonach. No ale może byłem
po prostu uprzedzony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Ehm – odchrząknąłem, całą siłą woli podtrzymując
przylutowany do twarzy, szeroki uśmiech. – Co podać?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Och. – Tym razem bez namysłu odwzajemniła gest, unosząc
lekko kąciki czerwonych ust. Zreflektowała się i ściągnęła wreszcie okulary.
Była, musiałem przyznać, bardzo ładna. Nagle zaczęły przeszkadzać mi moje
spocone włosy, ubabrana przez Soo Ha koszula i wreszcie sam Soo Ha. – Właściwie…
szukam kogoś. Choi Minho? Znasz go może? Powiedziano mi, że tu pracuje.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Uniosłem brwi, całkowicie zbity z tropu tym niecodziennym
zamówieniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Minho? Taaak, pracuje tu… czasami. Ale obecnie ma chyba
zajęcia. Studiuje.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Wiem, że studiuje – roześmiała się dosyć nerwowo,
wprawiając mnie automatycznie w jeszcze większe zakłopotanie. – Jestem jego…
znajomą. Ze studiów właśnie. Niedawno wróciłam ze Stanów i chciałam się z nim
zobaczyć, no wiesz… Odnowić starą przyjaźń. Dobrze go znasz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zamrugałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- …Wystarczająco.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- To świetnie, masz może jego numer telefonu? – uciszyła
się, wyciągając z malutkiej torebki drogiego iPhone’a w błyszczącej obudowie. –
Pewnie zmienił numer tak jak ja po powrocie do Korei i dlatego nie mogłam go
złapać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Eeee, nie, właściwie chyba nie mam – wypaliłem, zanim
zdążyłem się nad tym głębiej zastanowić. – Aż tak bardzo się nie przyjaźnimy.
Ale mogę mu przekazać, że o niego pytałaś.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Byłabym bardzo wdzięczna! – Chwyciła serwetkę i szybko
zanotowała na niej ciąg cyferek. Sulli prawdopodobnie dałaby się zabić za taki manicure,
jaki miała ta dziewczyna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Wciąż lekko zdezorientowany, wziąłem od niej serwetkę,
zastanawiając się, dlaczego do cholery nagle cały się spiąłem. Obserwowałem w
milczeniu, jak chowała z powrotem telefon i długopis, prostując się wreszcie z
czarującym uśmiechem. Też chciałem się uśmiechnąć, ale moje mięśnie zastygły
nagle w mało przychylnym, raczej obojętnym grymasie i za nic w świecie nie
chciały się poruszyć. Kątem oka zarejestrowałem, że Jonghyun, jakby wyczuwając
ciężką atmosferę, jaka nagle zapadła, przerwał na moment pracę i zerkał teraz
na mnie pytająco, co jakiś czas przenosząc wzrok na dziewczynę, która nadal nie
wychodziła. Za lekko uchylonymi drzwiami na zaplecze też zapanowało jakieś
poruszenie. Usłyszałem głos Kibuma, który gorączkowo tłumaczył coś Amber, ale
nie byłem w stanie wyłapać poszczególnych słów. Za dziewczyną zaczęła ustawiać
się już kilkuosobowa kolejka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Jednak na coś się pani skusi? – wydusiłem wreszcie,
przeklinając się w duchu za to, że z niewiadomych przyczyn głos mi nieco zadrżał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Ocknęła się wreszcie i szybko pokręciła głową, rzucając mi
przepraszający uśmiech.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie, nie, w porządku. Przepraszam, że tak długo cię
trzymam… Już idę. Proszę, powiedz Minho, że byłam. – Machnęła na serwetkę,
którą bezwiednie miąłem w dłoni. – Kwon Yuri. Zapisałam na wszelki wypadek, ale
myślę, że się domyśli. Ach, i słodkie maleństwo. – Jej wzrok spoczął na sekundę
na Soo Ha w moich ramionach. – Twoje?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- …Nie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Uroczy. – Wyciągnęła swoje wymalowane szpony, by
delikatnie pogłaskać Soo Ha po policzku, a ja nagle poczułem ogromną chęć wykonania
błyskawicznego uniku. Potem zrobiła coś jeszcze bardziej nieoczekiwanego,
mianowicie wrzuciła do słoiczka na napiwki plik banknotów i nie przestając
uśmiechać się tajemniczo, odrzuciła na plecy długie włosy. – To… do zobaczenia.
Pozdrów Minho!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Wyszła wreszcie, a ja odetchnąłem z ulgą, wracając do pracy
i starając się poukładać mętlik w głowie. Nie miałem pojęcia, skąd wzięło się
to dziwne uczucie niepokoju, ale zwaliłem je na zwykłe zaskoczenie faktem, że
Minho znał w ogóle kogoś takiego, jak ta bogata laska. Nie, żeby to do niego
nie pasowało - w końcu sam był bogaty, ale on zazwyczaj nie zaprzyjaźniał się z
takimi osobami. Jego przyjaciółmi byliśmy, cóż, <i>my</i>, w większości wyrzutki z problemami i ciężką przeszłością. Minho
lubił obracać się w kręgach takich ludzi, bo czuł się w obowiązku ich naprawić,
udowodnić im, że świat nie jest okrutny i brutalny, a każde przeznaczenie można
zmienić. Zrobił to ze mną, z Jonghyunem, z Sulli, z Donghae - naprawił nasze
życia. A co mógł zaoferować takiej dziewczynie, która wyglądała, jakby miała
wszystko i świetnie sobie ze sobą radziła?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Prawdopodobnie znowu oceniałem ludzi po wyglądzie, a już
dawno obiecałem sobie, że nie będę tego robił, bo to zwyczajnie chamskie i nie
fair.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Po kolejnych pięciu minutach doszedłem do wniosku, że nie
dam rady skupić się na przyrządzaniu zamówień. Wziąłem głęboki oddech i
skierowałem się w stronę schodów na piętro ze śpiącym dzieciakiem w ramionach,
bezlitośnie ignorując odprowadzające mnie, niezadowolone spojrzenie Victorii.
Amber miała rację - SHINee Cafe przydałby się jakiś pomocny dodatek w
personelu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Ledwo udało mi rozplątać z objęć śliniącego się gówniarza,
dopadł mnie Kim Kibum. Powinienem się już prawdopodobnie przyzwyczaić do jego
widowiskowych wejść smoka i złego nawyku przypierania człowieka do muru bez
słowa wyjaśnienia (nie dosłownie oczywiście, ostatecznie była tylko jedna
osoba, której dawałem się aktualnie przypierać do czegokolwiek, a to i tak
kosztowało mnie trochę ubytków na psychice).<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie dałeś jej chyba jego numeru telefonu, co?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Przycisnąłem palec do ust, posyłając mu ostrzegawcze spojrzenie i wskazałem na
śpiącego Soo Ha. Nie po to niańczyłem diabolicznego bobasa przez ostatnie pół
godziny, żeby zaraz zaczął męczyć mnie od nowa, a wszystko za sprawą
ultradźwięków, które wydawał z siebie ten tleniony bałwan. Key przewrócił
oczami i chwycił mnie za ramię, wyprowadzając z pokoju do mini-kuchni, którą
pamiętałem aż za dobrze z okresu, gdy Minho tutaj mieszkał i to głównie
dlatego, że nadzwyczaj często obściskiwaliśmy się na stole. Bez komentarza,
proszę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Kim była ta laska na dole? – zapytałem szybko, widząc, że
już powoli brał oddech, przygotowując się do jakiejś nudnej i mało zrozumiałej
przemowy. Zamarł z otwartymi ustami, wpatrując się we mnie intensywnie, jakby
nad czymś się głęboko zastanawiał. Jego stalowe spojrzenie zawsze wierciło mi
dziury w mózgu w ten lekko niepokojący i frustrujący sposób, ale tym razem
zdecydowałem się to wytrzymać. Poza tym wciąż nie mogłem wyrzucić z siebie
niepokojonego uczucia niepewności, jaki wzbudziła we mnie nieoczekiwana znajoma
Minho, skądkolwiek się znali.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Kwon Yuri – wyrzucił w końcu Kibum, nagle spuszczając ze
mnie wzrok, jakby w zakłopotaniu. – Nie mam pojęcia, co tu robi, poważnie.
Byłem pewien, że spłonęła na stosie gdzieś w tej całej Ameryce, jak każda
czarownica.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Studiowała z Minho? – zapytałem, siląc się na zdawkową
obojętność. – Zapisała mi swój numer, żebym mu go przekazał. To jakaś jego
koleżanka, albo…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Czekaj. Nie mów mi, że nie wiesz, kim jest <i>Kwon Yuri</i> – przerwał mi Kibum,
otwierając szeroko oczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zacisnąłem zęby, coraz bardziej zniecierpliwiony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Najwidoczniej nie jest nikim na tyle ważnym, by
zasługiwała na moją uwagę, więc nie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Poważnie?! Znaczy… <i>Niemożliwe</i>,
musiał ci o niej chociaż wspomnieć… Ona… To znaczy… - Jąkający się Kim Kibum,
należałoby to uwiecznić dla potomnych. – Uhh, na serio sobie nie przypominasz?
Yuri-tornado? Yuri-przylepa? „Yuri - gdyby nie była Azjatką, urodziłaby się jako
tleniona blondynka, żeby pasowało jej do IQ”…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Rozmawiacie o Yuri? – Sandara wynurzyła się z łazienki,
przyglądając nam się z pełną niedowierzania miną. – Wróciła? Była tutaj?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Ciszej, Soo Ha śpi. – Wyglądało na to, że tylko ja się
tym przejmowałem. – Przestańcie zachowywać się, jakby w kawiarni pojawił się
duch i powiedzcie mi wreszcie, kim jest ta laska, skoro to takie ekscytujące.
Czuję się nieco zbity z tropu, bo tylko ja się nią nie podniecam. Powinienem
zacząć…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Właśnie, ja też chcę wiedzieć, czy powinienem. –
Przyszedł zaintrygowany Jonghyun, który trzasnął za sobą drzwiami do kawalerki
tak głośno, że na moment wstrzymałem oddech, szykując się na rozdzierający ryk
wybudzonego bachora, ale na szczęście młody miał chyba twardszy sen niż przypuszczałem.
Prawdopodobnie po Jinkim.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Co do diabła, Jonghyun, zostawiłeś na dole dziewczyny
same? W godzinach szczytu?! – Dara na moment wróciła do siebie. – Co jak co,
ale tego na pewno nie powinieneś robić, bo to, że tutaj teraz mieszkasz nie
znaczy jeszcze, że możesz panoszyć się bezkarnie po mojej kawiarni, albo
potrącę ci z pensji i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Noona, z całym szacunkiem, ale się zamknij – uciął Kibum,
wyraźnie rozgorączkowany. Na jego blade policzki wystąpiły lekki rumieńce, ale
ciężko było powiedzieć, czy to z ekscytacji czy złości. Spoglądał na mnie
nerwowo, raz po raz otwierając i zamykając usta, jak gdyby chciał coś
powiedzieć, ale nie wiedział, jak zacząć. Przez to jego idiotyczne i
niecodzienne niezdecydowanie ja też zaczynałem coraz bardziej się denerwować,
nie wiedząc, czego mam oczekiwać, ani w ogóle dlaczego cała trójka robiła z
tego taką wielką szopkę. Może moja osobista lista rzeczy, których
nienawidziłem, była już trochę za długa, ale na pewno znalazłby się na niej
jeszcze miejsce dla bezsensownych afer robionych z niczego. To była domena Kim
Kibuma, nie moja. Ja lubiłem konkretne, nie pozostawiające żadnych wątpliwości
i dobitne…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Kwon Yuri to była dziewczyna Minho. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Uniosłem brwi, wpatrując się w Kibuma z niedowierzaniem i
wolno przetwarzając tę informację, podczas gdy on odetchnął z ulgą, bo to
wyznanie najwyraźniej kosztowało go sporo nerwów. Rozejrzałem się po twarzach
pozostałej dwójki. Wszyscy patrzyli na mnie w napięciu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Nie wytrzymałem i parsknąłem śmiechem. Obraz Choi Minho z
dziewczyną wydał mi się tak surrealistyczny i abstrakcyjny, że aż zabawny.
Etykietki etykietkami – wiedziałem, że ich nie lubił – ale sama próba
wyobrażenia sobie Żabola w związku z jakąś laską, w dodatku taką pokroju tej
całej Yuri spełzła na niczym. Nie miałem pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi,
ale jeśli Key sądził, że zacznę być zazdrosny o jakąś bogatą lalunię, studentkę
prawa z cholernego Beverly Hills, to się grubo przeliczył.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Hej, to jest dla ciebie śmieszne? – Dara wyglądała na
wyraźnie zatroskaną. – Nie wspomniał ci o niej ani słowem, a teraz ona pojawia
się ni stąd, ni zowąd w jedynym miejscu, w którym definitywnie nie powinna się
pojawić, a ciebie to bawi? Tae, ty chyba nie rozumiesz wagi sytuacji. Kwon Yuri
to zły omen, miałam nieprzyjemność poznać ją kiedyś i mam dziwne wrażenie, że
jej obecność tutaj oraz fakt, że szukała Minho, nie wróży niczego dobrego.
Jednak dużo bardziej martwi mnie fakt, że on ci o niej nie powiedział.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Mnie to jakoś nie boli – odparłem z uśmieszkiem. – Minho
mógł być z nią co najwyżej w poprzednim życiu, w sumie nie dziwię się, że go
rzuciła. Takie kasiaste panny zazwyczaj wolą nadzianych celebrytów. Poza tym,
nie mam zamiaru rozliczać go z każdej znajomości. Było, minęło, dawno i
nieprawda. – Chciałem uciąć temat i zręcznie wyminąć zastanawiającego drogę
Jonghyuna, by wrócić na dół, gdzie pewnie Amber i Victoria już planowały
seryjne morderstwo, obgadując nasze leniwe tyłki, ale Kibum mnie zatrzymał.
Skrępowanie całkiem zdążyło już z niego ujść, teraz wyglądał bardziej jak Key,
którego znałem – stał z założonymi na piersi rękami i hardą miną, marszcząc
brwi i mierząc mnie świdrującym spojrzeniem. Och, więc jednak nie obejdzie się
bez typowego monologu króla dramatów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- To nie było dawno – wysyczał, nie reagując na
ostrzegawcze chrząknięcia Dary. – Taemin, nie rozumiesz. Minho i Yuri chodzili
ze sobą jeszcze w zeszłym roku. Przepraszam, że ci to mówię, bo wiem, że dotrze
to do ciebie ze sporym opóźnieniem i dopiero wtedy się nad tym zastanowisz, ale
Choi umawiał się z Yuri, kiedy ty jeszcze mieszkałeś w SM Town, pozostawiony
sam sobie i do tego bez jakiegokolwiek znaku życia od Minho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Kibum, <i>przestań</i>.
– Po raz pierwszy od dawna słyszałem tak stanowczy protest Jonghyuna, który w
dodatku zrobił się nagle przerażająco wręcz poważny. – Tae nie był sam. Ja
przecież zostałem. I Amber…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Przepraszam, jeśli to brzmi zbyt brutalnie – kontynuował
Key, całkowicie go ignorując. – Ale nie boli cię to? Ani trochę…? Minho
umawiający się z jakąś laską niedługo po tym, jak cię zostawił i nawet teraz,
kiedy do siebie wróciliście, sprawy zaczęły się robić coraz bardziej poważne,
zamieszkaliście razem i tak dalej, a on nadal nie raczył ci wspomnieć o tym
małym incydencie…? Znam Minho i wiem, że dla niego to nic wtedy nie znaczyło i
to ta mała wiedźma się do niego lepiła, ale wciąż… Powinien ci chociaż
wspomnieć, że miał kogoś. I w dodatku ona nagle wraca, pytając o niego. Co
teraz o tym myślisz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zrobiło mi się dziwnie sucho w ustach, kiedy tak
wyczekująco na mnie patrzył, oczekując odpowiedzi. Przełknąłem ślinę, starając
się poukładać w głowie właśnie zasłyszane informacje. Nie miałem pojęcia, co
właściwie czułem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Key, wyluzuj – wtrącił znowu Jonghyun. – On ma rację, co
było, to było i nie ma co tego roztrząsać. – Poczułem, jak jego umięśnione
ramię oplata mnie w pasie i przyciąga niepewnie. Poklepał mnie niezręcznie po
plecach, co chyba miało być jakiś przejawem jego troski. Potem wydał z siebie
nerwowy chichot. – I to nie tak, że Tae żył przez te dwa lata w całkowitym
celibacie, bez przesady! Przecież chyba nie oczekiwałeś, że będzie czekać
wiernie, aż Minho ogarnie swój żabi odwłok i łaskawie się odezwie. Nikt już nie
robi takich rzeczy, więc wszystko jest rozegrane sprawiedliwie. Prawda, Tae…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zamrugałem, niezdolny zmusić mięśni do jakiegokolwiek
ruchu. Nagle poczułem, jak cała krew odpływa mi z twarzy i zrobiło mi się
bardzo, ale to bardzo nieswojo. Mimo woli oparłem się o Jonghyuna, próbując
zapanować nad nagłą słabością, która mnie ogarnęła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Tae? – Kibum patrzył na mnie w napięciu, w jego stalowych
oczach pojawiła się nagła troska. – Jjong ma rację? Nie… czekałeś, prawda?
Przez te dwa lata, ty… Spotykałeś się… z kimś… Czy może…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zamilkł, kiedy na
niego popatrzyłem. Mój wyraz twarzy powiedział mu wystarczająco.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
3.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=ThtaaWjOByw" target="_blank">♥</a></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
To nie tak, że po wizycie rzeczonej wieźmy Yuri na
kawiarnię został rzucony jakiś mroczny urok, jak usilnie utrzymywał Kibum,
który zresztą jak zawsze dramatyzował. Fakt faktem, to nie on musiał ocierać
krwawy pot z czoła w godzinach szczytu, kiedy wszystkie Starbucsy w całym Seulu
zostawały wypełnione po brzegi burżuazją, a zwykły, spragniony zwykłej kofeiny plebs
lgnął do zatłoczonego SHINee Cafe. W pewnym sensie cieszyłem się, że cały czas
było coś do roboty, bo coraz więcej wolnego czasu między zajęciami mogłem
spędzać w tym miejscu. To dziwne, ale coraz rzadziej miałem ochotę spieszyć do
mieszkania zaraz po lekcjach, bo i tak wiedziałem, że zastanę je puste. Minho
siedział do nocy na uczelniach, wieczornych wykładach, dodatkowych próbach
gitary i w bibliotekach. Gdyby ktoś spytał mnie, kiedy ostatni raz go
widziałem, musiałbym się nieźle zastanowić. Jedynym, co przypominało mi, że nie
mieszkam sam, były te momenty w środku nocy, kiedy próbując przekręcić się na
drugi bok, natrafiałem na przeszkodę w postaci ciężkiego ramienia oplatającego
mnie ciasno w pasie i wyczuwałem na karku ciepły, miarowy oddech albo
łaskotanie rozczochranych włosów. Były też smsy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<i>Co robisz?</i> <span style="font-family: "wingdings"; mso-ascii-font-family: Calibri; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-char-type: symbol; mso-hansi-font-family: Calibri; mso-hansi-theme-font: minor-latin; mso-symbol-font-family: Wingdings;">J</span> – MH.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<i>Wykład… </i>- TM.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<i>A potem? :D</i> – MH.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<i>Kawiarnia. O której
będziesz w domu? </i>– TM.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<i>Aaah, nie wygrzebię
się stąd szybko, przepraszam.</i> <span style="font-family: "wingdings"; mso-ascii-font-family: Calibri; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-char-type: symbol; mso-hansi-font-family: Calibri; mso-hansi-theme-font: minor-latin; mso-symbol-font-family: Wingdings;">L</span>
<span style="font-family: "wingdings"; mso-ascii-font-family: Calibri; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-char-type: symbol; mso-hansi-font-family: Calibri; mso-hansi-theme-font: minor-latin; mso-symbol-font-family: Wingdings;">L</span> <i>Milion dziwnych kazusów! Prawo ssie. Nie wierzę, że nadal to robię. Wiesz,
że niedługo będę musiał nosić sztywne garniturki i wsadzić sobie kij w tyłek??</i>
<span style="font-family: "wingdings"; mso-ascii-font-family: Calibri; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-char-type: symbol; mso-hansi-font-family: Calibri; mso-hansi-theme-font: minor-latin; mso-symbol-font-family: Wingdings;">L</span> - MH.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<i>Ha.</i> – TM.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<i>???? Kocham cię????
<3 Przepraszam!!!</i> <span style="font-family: "wingdings"; mso-ascii-font-family: Calibri; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-char-type: symbol; mso-hansi-font-family: Calibri; mso-hansi-theme-font: minor-latin; mso-symbol-font-family: Wingdings;">L</span>
– MH.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<i>Ok, kolacja bd w
lodówce.</i> – TM.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<i><33333333333333333</i>
– MH.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Tak. Patrząc na to ogólnie, można by uznać, że nasza
relacja zrobiła się dość smutna i raczej zaczęła przypominać związek na
odległość, ale nie mogłem go za to winić. Chociaż prawdopodobnie podświadomie
go winiłem, a on to dostrzegał i było mu z tego powodu przykro. Już dawno
powinienem uodpornić się na to i nie narzekać, czego jak wiadomo nigdy zresztą
nie robiłem, ale dopiero wizyta Yuri zasiała we mnie jakieś niechciane
wątpliwości w sens tego wszystkiego i to mnie niesamowicie denerwowało. Nie
wspominałem o niej Minho, bo jakiś złośliwy, jadowity głos w mojej głowie za
każdym razem mnie powstrzymywał. Możliwe, że to było upierdliwe echo Dawnego
Lee Taemina. Czasem wyłaził ze swojego zamurowanego grobu i był wielkim
dupkiem. Jak za starych, dobrych czasów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Ciekawiło mnie tylko, czy ta wymalowana laska znalazła
sposób, by dostać się do Minho i czy się z nim spotkała. I co Minho o niej w
ogóle myślał. Czy rzeczywiście chodził z nią w czasie mojej nieobecności? Co do
cholery mu się podobało w tej maniurze?! To nie był jego typ. Znałem jego typ –
wszystko, co było biedne, pokrzywdzone, zabarykadowane we własnej świątyni
rozpaczy, niedostępne i najlepiej bardzo niemiłe. To był jego typ. Wizja Żabola
i bogatej laski była zupełnie odrealniona, nieważne, co mówili Kibum i Dara.
Chociaż w jednej kwestii mieli rację i ciężko było mi przy nich udawać, że się
nie zgadzam – ta informacja oraz fakt, że nigdy się ze mną nią nie podzielił,
sprawiły, że w głębi duszy byłem zły, zdezorientowany i czułem się zwyczajnie
oszukany. Nawet, jeśli uznał to za nic nieznaczący detal, to jednak myśl, że
podczas gdy ja kisiłem się w przeklętym SM Town, nie mając pojęcia, czy go
jeszcze kiedykolwiek zobaczę, on bawił się w najlepsze, najwyraźniej wcale nie
przeżywając rozstania tak bardzo, jak mi się wydawało. Chociaż to zupełnie nie
pasowało do jego charakteru.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Uhhh, cholera! Naprawdę aż trząsłem się w środku z
niecierpliwości, czekając na dogodną chwilę, by go o to zapytać i zmusić do
gadania. Musiałem tylko pamiętać o kontrolowaniu swoich głupich reakcji na
szczenięce spojrzenia jego krowich oczu, godnych postrzelonego jelonka Bambi.
Żabol, kiedy chciał, potrafił zamienić się w całe zoo, jeśli doda się do tego
jeszcze jego żabią twarz i mózg zatrzymany w rozwoju na etapie szympansa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Taemin, przestań się głupio gapić w tę filiżankę, mleko
się samo nie spieni. – Dara wyjrzała zza drzwi na zaplecze, trzymając brytfankę
pełną ciepłych ciasteczek. Uśmiechnęła się kpiąco. – Zakochałeś się, czy co?
Aaaa, no tak, wybacz -<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Skończyłaś inspekcję?! Świetnie nam idzie! – Delikatnie
acz stanowczo wepchnąłem ją z powrotem do kuchni. – O, Amber. Jak miło, że nas
zaszczyciłaś swoją obecnością, to nie tak, że umieramy z wyczerpania.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie przesadzaj. – Wyżej wymieniona rzuciła mi na
powitanie radosny uśmiech, który u niej nigdy nie wróżył niczego dobrego. Stanęła
po drugiej stronie lady, najwyraźniej nie mając zamiaru dołączyć się do mnie,
Jonghyuna i Vicky w akcie zbiorowego umierania. Spojrzałem na nią podejrzliwie.
Wyglądała na zdecydowanie zbyt zadowoloną z siebie. – Zawsze przesadza. Taki
już jest, ale przyzwyczaisz się, jak chce, to potrafi stać się uuuuroczy.
Chociaż ja osobiście jeszcze nie doświadczyłam tego cudu. – Uniosłem brwi,
zastanawiając się, kiedy przegapiłem moment, w którym stała się na tyle
psychiczna, by zacząć gadać do siebie, ale zanim zdążyłem to ustalić, stojący
obok niej wysoki chłopak, którego wcześniej uznałem za jednego z tłoczących się
klientów, ukłonił się nisko, wyciągając do mnie rękę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Hej. – Miał kasztanowe włosy i uśmiech modela z okładki
Playboya, nie żebym coś takiego czytywał. Po prostu czasem używaliśmy tego na
uczelni jako materiału pomocniczego w rysowaniu ludzkiej anatomii. Dość
niekulturalnie otarłem ręce o fartuch i uścisnąłem jego dłoń. Amber wyglądała
na zachwyconą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Henry, to jest Taemin, a tamci to Jonghyun i Victoria.
Darę już poznałeś. Ludzie, to jest Henry, mój kuzyn i nasz nowy pracownik!
Liczę na to, że się zakolegujecie, Henry niedawno wynajął własne mieszkania i
potrzebował kasy, a ja pomyślałam, że skoro wy cały czas narzekacie na brak
wsparcia, to się nam tutaj przyda. – Klepnęła Henry’ego w plecy, co chyba miało
być według niej gestem braterskiej solidarności, a skończyło się na tym, że
omal biedaka nie przewróciła. Szybko się jednak wyprostował, najwidoczniej niezrażony
i przesunął wzrokiem po całej naszej trójce, w końcu zatrzymując spojrzenie na
mnie, pewnie dlatego, że stałem najbliżej. Uśmiechnął się z rozbawieniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Miło mi was poznać. Sporo o was słyszałem. Oczywiście
same dobre rzeczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Jasssne. Z całą pewnością.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Amber odchrząknęła nerwowo, potwierdzając
moje obawy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Idę zamienić parę słów z unnie. Wy, dzieciaczki, się
zapoznajcie i postaracie się nie pozabijać, czy coś. Mówię na wszelki wypadek,
z tym tu obecnym Lee Taeminem nigdy nic nie wiadomo!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zniknęła na zapleczu, a ja rzuciłem temu całemu Henry’emu
pełne współczucia spojrzenie, łącząc się z nim bólu z powodu posiadania takiej
kuzynki. W odpowiedzi tylko wywrócił wymownie oczami. Wydawał się całkiem w
porządku, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Oby tylko za dużo nie gadał i nie
oddychał zbyt głośno…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Hej, młody – odezwała się Victoria, przyglądając mu się
podejrzliwie. – A ty w ogóle umiesz parzyć kawę, hm? Bo wiesz, tutaj nie
wystarczy dobrze wyglądać. Wszyscy dobrze wyglądamy i niestety nie płacą nam za
to dodatkowo. Umiesz przyrządzić każdą pozycję z menu, czy któreś z nas musi
pobawić się w niańkę…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Henry zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów i uśmiechnął się
kątem ust.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- O mnie się nie martw, mała. Metoda prób i błędów jeszcze
nigdy mnie nie zawiodła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Oho, arogancki chłoptaś ze sporym ego. Nieco obniżyłem mu
punktację. Vicky też to zauważyła, bo zacisnęła wargi, piorunując go
spojrzeniem. Na ogół była miła, ale tego dnia wszyscy byliśmy zbyt zmęczeni,
żeby jeszcze tracić czas i energię na bycie miłym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie będzie czasu na żadne błędy, kiedy rzuci się na
ciebie znienacka kofeinożercza wataha klientów! Masz się zachowywać i w miarę
możliwości nic nie spieprzyć. I nie podrywaj mnie, cwaniaczku, bo znam takich
jak ty. Rozwalają związki zawodowo. Nie próbuj tego ze mną, skarbie, bo mój
chłopak zna kung fu, chociaż nigdy byś się tego po nim nie domyślił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Henry parsknął śmiechem, zwracając się z powrotem w moim
kierunku. Mrugnął łobuzerko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- A ciebie można podrywać? Czy twój chłopak trenuje ju-jitsu…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Fakt, że od razu uznał, iż mam chłopaka a nie dziewczynę,
dał mi do myślenia, ale zanim wykrzesałem z siebie jakąś sarkastyczną
kontr-wypowiedź, Jonghyun nieoczekiwanie wszedł mi w słowo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Jego chłopak trenuje sztukę walki o dźwięcznej nazwie
„mniej gadania, więcej pracowania”, polecam, jest w tym niezły. Lepszy niż ty,
kolego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Tylko żartowałem. – Henry westchnął, przechodząc na naszą
stronę lady. Nie miał jeszcze uniformu baristy, ale kiedy zakasał rękawy białej
koszuli, wyglądał prawie profesjonalnie. Wyglądał mi trochę na pozera, ale z
czystej uprzejmości postanowiłem tego nie komentować. Wręczyłem mu listę
najnowszych zamówień i przystąpiliśmy do pracy już bez słowa. Jakimś cudem od
razu udało nam się zgrać i nawet Victoria nie mogła narzekać. Rzeczywiście,
wsparcie bardzo wiele nam dało. Pracowaliśmy szybciej i mniej się męczyliśmy, a
Henry był naprawdę niezły w tym, co robił. Potem wyjaśnił, że skończył kurs
baristyczny i pracował wcześniej w Starbucsie. Nie zdziwiło mnie to nawet,
grunt, że na szczęście podczas pracy faktycznie mało gadał. Tylko raz
szturchnął mnie lekko w bok, pochylając się nade mną konspiracyjnie i zniżył
głos do szeptu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Ale chyba nie chodzisz z tym osiłkiem? – zerknął kątem
oka na przyglądającego nam się z dezaprobatą Jjonga. – Jest strasznie
kurduplowaty, nie uważasz? Dobrze, że przynajmniej szeroki w barach. Gdyby miał
małe rączki, przypominałby miniaturowego T-Rexa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Wybuchnąłem śmiechem, w ostatnim momencie zasłaniając usta
obiema rękami, co i tak ściągnęło uwagę kilku blisko siedzących klientów. Cóż,
Henry, witaj w załodze. Myślę, że się jakoś dogadamy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
4.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=mKZewYBuwGc" target="_blank">♥</a></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Dopóki Minho wysyłał regularnie swoje głupkowate, uśmiechnięte
buźki i jeszcze głupsze serduszka, uznawałem, że wszystko jest między nami w
porządku. Chcąc nie chcąc musiałem przyznać, że brakowało mi go i byłem coraz
bardziej zniecierpliwiony, mimo woli wracając myślami do incydentu z Yuri i
tego, co powiedziała Sandara. Potajemnie odliczałem dni do najbliższego
weekendu, kiedy będę mógł wreszcie go dopaść i przesłuchać. Nie chciałem
brzmieć jak zazdrosna nastolatka, ale chyba należały mi się wyjaśnienia. No i
miło by było jednak od czasu do czasu zobaczyć się twarzą w twarz ze swoim <i>tak zwanym</i> chłopakiem, zwłaszcza jeśli
hipotetycznie się z nim mieszka, prawda…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Jednak kiedy obudziłem się w sobotę rano, z ulgą
odnotowując, że ciężki tydzień wreszcie dobiegł końca, w następnej chwili
dotarło do mnie, że coś jest nie tak. Usiadłem półprzytomny na rozrzuconej
pościeli i odruchowo pomacałem lewą część materaca.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Była zimna, a poduszka wygładzona. Pod nią spoczywała
starannie poskładana w kostkę piżama Minho, którą osobiście prasowałem
poprzedniego wieczora.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
W jednej chwili się ocknąłem, czując się tak, jakby ktoś
wylał mi na głowę kubeł lodowatej wody. Zerwałem się i pobiegłem do kuchni, nie
bardzo chcąc przyjąć do wiadomości to, co powoli zaczynało wydawać się
oczywiste. Naczynia leżały poukładane w rządku na suszarce, zlew był pusty, a
na stole walały się tylko moje przybory do malowania i dwa brudne kubki, z
napisami „paint water” i „not paint water”, które Minho kupił mi kiedyś, żeby
mnie zirytować. Wszystko tak, jak wczoraj pozostawiłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Przekaz był jasny i sprawił, że nogi się pode mną ugięły.
Usiadłem ciężko na poręczy fotela, wpatrując się intensywnie w pustą kuchnię z
chorą nadzieją, że zaraz w jakiś magiczny sposób pojawi się w niej Minho w
swoim różowym fartuszku, kapciach z króliczkami i rozczochranymi włosami,
nieudolnie próbujący usmażyć bekon z tak skupioną miną, jak gdyby to była jego
życiowa misja, do której zawsze podchodził rozbrajająco poważnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Nie wrócił na noc do mieszkania. Nigdy wcześniej mu się to
nie zdarzało, nawet wtedy, kiedy był tak pochłonięty nauką, że wychodził zanim
ja się obudziłem – zawsze pozostawały jakieś ślady jego obecności. Brudne po
kawie kubki w zlewie, pozostawione na blacie kuchennym pałeczki po szybkim
śniadaniu, mokry ręcznik na fotelu, włączony telewizor. Czasami tuż przed wyjściem
wpadał jeszcze do pokoju i całował mnie w policzek, co zawsze komentowałem
niezadowolonym prychnięciem, naciągając kołdrę na głowę, a on wybiegał w
pośpiechu, paplając jeszcze jakieś czułe bzdury, których na szczęście nie
przyswajałem, wciąż głęboko uśpiony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Ale teraz panowała cisza i przytłaczający wręcz porządek, a
mieszkanie było puste, jak gdybym mieszkał tutaj sam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Nie miałem pojęcia, co o tym myśleć, ale kiedy już
otrząsnąłem się z szoku, błyskawicznie wezbrała we mnie zwyczajna złość. Gdzie
do cholery podziewał się ten nieodpowiedzialny kretyn?! Dlaczego nie zostawił
żadnej wiadomości, że nie ma zamiaru wrócić na noc…? Sprawdziłem telefon, ale
nie było żadnych nieprzeczytanych smsów. Zadzwoniłem i przywitała mnie
przeklęta automatyczna sekretarka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Czy on sobie kpił, do diabła?! Kompletnie mu się pomieszało
w tym mózgu wielkości orzeszka? Nigdy nie należał do specjalnie inteligentnych,
ale tym razem przeszedł samego siebie. Co niby miałem o tym wszystkim myśleć?
Szukać go? Ale <i>gdzie</i>?! Nagle poczułem
niechciane, niekontrolowane ukłucie strachu. To było dla mnie nowe i kompletnie
zaskakujące. Nigdy wcześniej nie musiałem martwić się o Żabola, bo wiedziałem,
że sobie poradzi. Potrafił wybrnąć z każdej sytuacji. Ale co, jeśli coś mu się
stało?...<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Wziąłem głęboki oddech, próbując uspokoić szalejące myśli.
Na pewno jak zawsze dramatyzowałem. Amber miała rację, moje skłonności do
przesady gotowe były mnie kiedyś wykończyć. Jeszcze raz wybrałem numer Minho i
zostawiłem mu wiadomość na skrzynce, a potem dla pewności wysłałem smsa.
Szkoda, że nie znałem za bardzo jego kolegów z roku, bo przecież możliwe, że
zwyczajnie zasnął u któregoś z nich, ucząc się do późna. Taki już był z niego
nadgorliwy szaleniec, nie posiadający żadnych zahamowań. Pieprzony gnojek z
wygórowaną ambicją. Dlaczego jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłem?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Doprowadziłem się do porządku w błyskawicznym tempie i z
popędziłem do SHINee Cafe, pierwszego miejsca, jakie przyszło mi do głowy. To w
sumie zastanawiające, że kawiarnia zawsze nasuwała mi się na myśl jako
pierwsza, kiedy potrzebowałem jakiejś bezpiecznej przystani i stabilności.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Ruch był zdecydowanie mniejszy niż w tygodniu, co
zauważyłem już od progu. Nie było się co dziwić, sobota rano to pora, kiedy
zmęczonym po całym tygodniu ludziom nie chce się wychodzić nawet po kawę, bo
mogą ją nieśpiesznie wypić we własnym mieszkaniu. Kiedy ruszyłem w stronę lady,
uderzył mnie zapach świeżych wypieków i mój pusty żołądek odpowiedział serią
niezbyt melodyjnych dźwięków.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- No proszę, kogo my tu mamy! – Victoria ucieszyła się na
mój widok. – Nie spodziewaliśmy się tutaj ciebie dzisiaj. Amber mówiła, że
pewnie będziecie z Minho nadrabiać stracony czas. Urocze z nich gołąbeczki,
prawda, Tao?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Była o wiele bardziej zrelaksowana i mniej nerwowa. Na wysokim
stołku przy barku siedział wysoki Chińczyk o podkrążonych oczach, sączący
powoli waniliową latte, która tak bardzo nie pasowała do jego mrocznego
wizerunku. Chłopak Victorii skinął posłusznie głową, patrząc na mnie nieśmiało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Wzmianka o Minho nieco wytrąciła mnie z równowagi.
Przypomniałem sobie, po co tu przyszedłem i już miałem zadać najważniejsze,
dręczące mnie pytanie, ale zastygłem z na wpół otwartymi ustami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zaraz. Skoro Victoria i Amber sądziły, że Minho spędzał ten
dzień ze mną, to znaczy, że go tutaj nie było. Targający mną od środka niepokój
jeszcze się nasilił, a moje serce zaczęło pompować krew dwa razy szybciej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Cześć, Taemin! – Zza ekspresu do kawy wyłonił się
najnowszy nabytek SHINee Cafe, gwiazdorsko uśmiechnięty jak zawsze. Z tego co
zdążyłem zauważyć, Henry zyskał już sobie swój osobisty fanclub, bo grupka
czekających na swoje zamówienia nastolatek nieustannie chichotała, zerkając na
niego niezbyt ukradkowo. Wyprostowałem się, za wszelką cenę próbując skupić się
na tym, co działo się wokół mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Hej. Muszę… Pogadać z Darą nooną. Jest na zapleczu…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie, z tego co wiem, wzięła dzisiaj urlop. Powiedziała,
że damy sobie radę bez niej, więc napakowany karzełek zajmuje dzisiaj jej
stanowisko. Chyba wczuł się w rolę, nawet muszę przyznać, że nieźle się
prezentuje w rękawicach kuchennych na swoich małych łapkach. – Henry mrugnął do
mnie porozumiewawczo, na co udało mi się wykrzesać z siebie krzywy uśmiech. Jak
wiadomo, niektóre żarty są śmieszne tylko raz, a najnowszym hobby Henry’ego oficjalnie
stało się dogryzanie Jonghyunowi. Podejrzewałem, że robił to, bo za pierwszym
razem udało mu się rozbawić mnie w ten sposób, ale im częściej Jonghyun posyłał
mu poirytowane spojrzenia albo odburkiwał półsłówkami na jego zaczepki, tym
mniej mi się to podobało. Zresztą jeśli ktoś tu miał być nadwornym złośliwcem,
to chyba tylko ja i nie zamierzałem nikomu oddawać tej pozycji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Jeszcze raz sprawdziłem telefon, ale Minho nie odpisał ani
nie oddzwonił. To było tak bardzo do niego niepodobne, że z sekundy na sekundę
coraz bardziej się denerwowałem. Napisałem do Dary i Jinkiego i zacząłem
żałować, że nie miałem numeru do Donghae, za którym w dalszym ciągu nie
przepadałem, ale był jedną z najbardziej prawdopodobnych osób, które mogły
wiedzieć, gdzie ten przeklęty Ropuch się podziewał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Wreszcie dla zabicia czasu zacząłem segregować szklanki i
papierowe kubeczki, ustawiając je na półce według rozmiaru. Cholera jasna, że
też wtedy, kiedy najbardziej potrzebowałem jakiegoś zajęcia, to prawie w ogóle
nie było klientów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Hej… - Wzdrygnąłem się, słysząc przyciszony głos
Henry’ego tuż nad swoim uchem. Oparł się plecami o ladę, krzyżując szerokie
ramiona i posyłając mi jedno ze swoich firmowych spojrzeń. – Dobrze się
czujesz, Tae? Wyglądasz na zmęczonego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Skrzywiłem się lekko. Bardzo nie lubiłem, kiedy ktoś
zdrabniał moje imię. No dobra, konkretniej nie lubiłem, kiedy zdrabniał je
ktokolwiek poza Minho, miejcie już tę satysfakcję. W ustach Henry’ego brzmiało
jakoś nienaturalnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Wszystko gra. – Wysiliłem się na spokojny ton. – Ciężki
tydzień.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Wow, rozmowny jesteś dzisiaj. – Henry przechylił głowę,
przyglądając mi się z rozbawieniem. – Hm, każdy byłby zmęczony po takim
tygodniu. Pomyślałem, że może powinniśmy gdzieś wyskoczyć po pracy? Zamykamy
dzisiaj wcześniej, prawda?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Hmm? – Zmarszczyłem brwi, nie bardzo wiedząc, o co mu
chodzi. Prawdę mówiąc jego kpiąca mina zaczynała działać mi na nerwy, a jego
gadanie przeszkadzało mi w zamartwianiu się. – No tak, zamykamy dzisiaj o
piętnastej. Harmonogram pracy kawiarni wisi na zapleczu, jakbyś potrzebował, to
możesz…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Więc zgadasz się?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Na co?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- No… Żebyśmy gdzieś dzisiaj wyskoczyli. Skoro już mamy
razem pracować, to chyba powinniśmy się trochę lepiej poznać, co ty na to?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zamrugałem powoli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Po co…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Pewny siebie uśmieszek Henry’ego trochę zbladł, a on są
zaczął patrzeć na mnie niepewnie, jak gdyby zastanawiał się, czy nie jestem
czasem lekko opóźniony w rozwoju.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nooo… Żeby spędzić razem trochę czasu, poza pracą?
Zrelaksować się? Pogadać… Postawię ci piwo…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Dlaczego? – wyrwało mi się, ale na widok jego miny szybko
się zreflektowałem. – To znaczy, eee, jasne, dobry pomysł. Nie lubię piwa, ale
Jonghyun na pewno będzie zachwycony. Może dzięki temu poprawią się wasze
relacje.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Taemin. – Teraz naprawdę przyglądał mi się z politowaniem
i rozbawieniem jednocześnie, a ja, coraz bardziej tym zdenerwowany, zacząłem
zastanawiać się, jak wyglądałyby jego lalusiowata buźka i śnieżnobiała koszula,
gdybym niechcący wylał na nie wrzątek. – Miałem na myśli tylko ciebie i mnie. Naszą
dwójkę. No wiesz, <i>randka</i>? Mówi ci to
coś…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Szklanka nieomal wypadła mi z rąk z wrażenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
…Aha. Okeeej. To było dziwne. I zdecydowanie niecodzienne.
Szczerze mówiąc nie miałem pojęcia, jak się w takiej sytuacji zachować, co
tylko dodatkowo mnie rozproszyło i lekko spanikowałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Słuchaj, Henry… - zacząłem, wpatrując się w niego szeroko
otwartymi oczami, nie do końca pewien, czy się nie przesłyszałem. – Um. Nie
zrozum mnie źle, ale… To nie tak, że jest z tobą coś nie tak… - To zdanie tak
bardzo nie miało sensu, że aż zaczerwieniłem się na myśl o własnej głupocie, a
on chyba pomyślał, że poczułem się skrępowany jego propozycją, bo jeszcze
bezczelnie przysunął się do mnie, żeby położyć mi dłoń na ramieniu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie daj się prosić dwa razy, Tae. Dobrze ci to zrobi,
obiecuję. Przyda ci się takie rozluźnienie, już ja zadbam, żebyś zapomniał o
problemach! – Wziął chyba moje niezręczne milczenie za oznakę nieśmiałości, bo
rozkręcał się z jeszcze większym entuzjazmem, nie omieszkając przesunąć swojej
łapy z ramienia na moje plecy. – Może
wcześniej pójdziemy do kina? Albo lepiej, do teatru! Amber wspomniała
mi, że jesteś artystą… <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Ale najwyraźniej nie wspomniała już, że mam chłopaka. Który
notabene szlaja się nie wiadomo gdzie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Ta myśl podziałała na mnie na tyle otrzeźwiająco, że
odzyskałem wreszcie język i zręcznie wywinąłem się pod jego ręki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Rozważę to, ale dzisiaj nie mam czasu – powiedziałem już
całkiem obojętnie. Rozważę może w przyszłym życiu. Trochę zrobiło mi się go
żal, kiedy zrobił zszokowaną minę, bo byłem prawdopodobnie pierwszą osobą w
całym jego życiu, która ośmieliła się mu odmówić, ale szybko wyłączyłem
mechanizm odpowiedzialny za empatię i wyminąłem go bez dalszych ceregieli,
kierując się do łazienki. Tam dopiero wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do
Minho po raz kolejny, zgrzytając zębami z frustracji przy każdym kolejnym głuchym
sygnale.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Już miałem się rozłączyć, ale nagle coś po drugiej stronie
kliknęło i przeciągły sygnał się urwał. Zalała mnie fala ulgi i już nabrałem
powietrza w płuca, szykując się do udzielenia mu porządnego ochrzanu, ale
przerwał mi wysoki, melodyjny głos, który z całą pewnością nie przypominał
ciepłego tonu Żabola.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Słucham?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zabrało mi kilka sekund dopasowanie głosu do osoby.
Ścisnąłem mocno telefon i przylgnąłem plecami do zimnej, wykafelkowanej ściany,
bo nagle zrobiło mi się dziwnie słabo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Yuri…? – Zabrzmiałem tak piskliwie i nienaturalnie, że
przynajmniej nie musiałem się martwić, że mnie rozpozna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Taaak, po tej stronie Kwon Yuri. A kto mówi? …Halo?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Jesteś… Min… ho…? – wydusiłem nieskładnie, coraz bardziej
zdezorientowany. Przez chwilę po drugiej stronie słychać było jakieś szuranie i
szelest. Potem rozległ się jej cichy śmiech.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Tak, jestem tu z Minho. On śpi, był tak wyczerpany, że
nie mam serca go jeszcze budzić. A z kim rozmawiam? Czy mam mu coś przekazać?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Patrzyłem na swoje odbicie w prostokątnym lustrze. Byłem
tak blady, że wyglądałem, jakbym miał zaraz zemdleć. Nawet moje usta stały się
prawie sine i drżały lekko. Prawdopodobnie dlatego nie potrafiłem wykrztusić z
siebie logicznego zdania.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Halo? Jest pan tam jeszcze…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie. Proszę… Nic mu nie przekazywać. Nieważne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Rozłączyłem się mechanicznie, bo nie mogłem dłużej znieść
jej spokojnego, cichego głosu i myśli, że szeptała, by go nie obudzić.
Spuściłem głowę, mając dość nawet swojego własnego odbicia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Kurwa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Co to miało znaczyć?! Minho spędził noc poza domem, nie
dawał znaku życia, a jego telefon z samego rana odbierała jego rzeczona była
dziewczyna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Powoli zsunąłem się na podłogę, próbując złapać oddech.
Podwinąłem nogi i oparłem brodę na kolanach, czując ze zgrozą, że moje oczy
zaczynają podejrzanie szczypać, a w gardle formuje się kłująca blokada, która
nie pozwalała mi normalnie przełknąć śliny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Byłem idiotą. Wiedziałem przecież, co to znaczyło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div style="text-align: center;">
5.</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNRMeNWIEcHaIzzGQ1kDSIY9UPnIhiSh5jb-pGJEp7IWS117G49QehDi2i4PwvMs5-RQ-4bnCI-xYZJG04KE2ayybD4eCYrVhHVzynOxwf1Cd0WkXz8qJCTFaMq8YSJjQnzgeblk39FGsZ/s1600/gif+to+tm.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="176" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNRMeNWIEcHaIzzGQ1kDSIY9UPnIhiSh5jb-pGJEp7IWS117G49QehDi2i4PwvMs5-RQ-4bnCI-xYZJG04KE2ayybD4eCYrVhHVzynOxwf1Cd0WkXz8qJCTFaMq8YSJjQnzgeblk39FGsZ/s320/gif+to+tm.gif" width="320" /></a></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<o:p><span style="font-size: large;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=rTPTEibUiNI" target="_blank">♥</a></span></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Była sobota. Kawiarnia zamykała się o szesnastej. Mój
telefon milczał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Spędziłem tam praktycznie cały dzień, przyjmując i
wykonując zamówienia, roznosząc tace, zanosząc brudne naczynia do zmywarki,
uśmiechając się mechanicznie do klientów, czując się jak ostatnie gówno. To
chyba nie powinno być zaskakujące, że właśnie tak się czułem. Przygnębiony,
zdezorientowany, wściekły, o s z u k a n y. Jednocześnie miałem wrażenie, że
jestem w tym wszystkim do tego stopnia zatopiony, że te wszystkie negatywne
emocje wywołały we mnie stan całkowitego zobojętnienia. Było tak, jakby nic
mnie nie obchodziło, a jednocześnie wszystko. Właściwie ciężko było określić,
które z tych skumulowanych uczuć przeważało, ale razem tworzyły najbardziej
depresyjną mieszankę z możliwych i nawet moi współpracownicy musieli zauważyć
unoszącą się wokół mnie aurę kompletnego marazmu, chociaż kto jak kto, oni
powinni być już przyzwyczajeni do tego, że często emanowałem tego typu
ekspresjami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić, więc pracowałem z
zapałem dobrze zaprogramowanego robota. Byleby tylko nie myśleć. Byle tylko nie
roztrząsać, nie wnikać, nie analizować. Nie, nie, nie. Nie teraz. Jeszcze nie.
Nie, dopóki nie będę całkowicie pewien…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Mój telefon nadal milczał, choć wcale go nie wyłączyłem.
Miałem ochotę to zrobić, ale jakaś wewnętrzna siła za każdym razem wstrzymywała
mój palec od naciśnięcia odpowiedniego przycisku. Może to wszystko było tylko
jednym wielkim nieporozumieniem. Może jest jakieś logiczne wyjaśnienie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<i>Jakiekolwiek</i>
cholerne wyjaśnienie. Przecież on nie mógłby… Zwyczajnie nie mógłby.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Taemin. Taemin! – Drgnąłem, czując mocny uścisk na
przegubie. Mała, ale silna dłoń chwyciła stanowczo moją rękę tuż przy
podwiniętym rękawie koszuli. Nie miałem ochoty podnosić wzroku. – Zasnąłeś?
Wołam cię od kilku minut. Zaraz zamykamy, więc pomyślałam… eee… że moglibyśmy
pójść gdzieś dzisiaj wszyscy razem? Dawno nie robiliśmy takich wypadów, a
teraz, skoro Henry jest w załodze… Chce nas wszystkich poznać… Taemin? Dobrze
się czujesz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Nie odpowiedziałem, wzruszając jedynie ramionami. Nie
chodziło o to, że nie chciałem z nią rozmawiać, po prostu wytłumaczenie tego
wszystkiego, tego jak się w tamtej chwili czułem, przerastało moje możliwości.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Uścisk Amber nieco zelżał, aż w końcu, z lekkim wahaniem,
opuściła rękę i odsunęła się o krok. Nie widziałem jej twarzy, ale mogłem się
domyślić, że była zaskoczona moim brakiem odzewu i poirytowana.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Dobra, jak tam sobie chcesz. Wiedz tylko, że z reguły nie
mieszam się w sprawy innych, bo to dziedzina Kibuma, ale lepiej szybko pogódź
się z Minho, cokolwiek znowu zrobiłeś. Nie chcemy kolejnej dramy i uwierz mi,
ty też nie chcesz. Cześć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Odeszła, w nagłym przypływie furii, rzuciłem młynkiem do
kawy o stół, dysząc ciężko z powstrzymywanej złości i patrząc, jak drobne
ziarenka rozpryskują się po blacie i podłodze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Oczywiście. Co JA znowu zrobiłem. To przecież zawsze byłem <i>ja</i>, tylko ja mogłem być źródłem
wszelkiego zła i powodem wszelkich spięć, dram, kłótni i zgrzytów. Nigdy on. On
był przecież taki dobry, miły, czysty jak łza i w ogóle bez skazy. Święty,
kurwa, Choi Minho. Zawsze tak było. Wspaniałomyślny i pełen empatii dla
biednych, zagubionych owieczek, troskliwy anioł z wiecznie wyszczerzonym ryjem,
a ja tylko sprawiałem mu kłopoty, raniłem go i wykorzystywałem. To właśnie
wszyscy myśleli, a ja nigdy nie robiłem nic, żeby to sprostować. Być może
dlatego, że sam w to wierzyłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Cóż, wasz ukochany, cudowny książę Minho okazał się podłym,
zdradliwym sukinsynem, mającym gdzieś wszystko i wszystkich. Jaka szkoda.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Odwróciłem się napięcie, tocząc po sali wściekłym wzrokiem.
Wszystkie potencjalne ofiary, na których mógłbym wyładować swoją kipiącą złość
i frustrację, rozpłynęły się w powietrzu. Byłem tak zajęty staraniem się, by
nie myśleć, że nie zauważyłem nawet, kiedy kawiarnia opustoszała. Światła były
powyłączane, okna zasłonięte. Puste stoliki lśniły w półmroku, świeżo
wypolerowane, w powietrzu unosił się chemiczny zapach płynu do mycia i jakiegoś
lawendowego odświeżacza powietrza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Poczułem, jak wszystko ze mnie w jednej chwili ulatuje. Nie
miałem po co się wściekać. Pod koniec i tak zostałem całkiem sam, roztrzęsiony,
bez żądnych odpowiedzi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Okrążyłem barek i ladę, drżącymi rękami rozwiązując
fartuch. Wspiąłem się na jedno z wysokich, obrotowych krzeseł, to najbliżej
ściany, na którym wcześniej siedział chłopak Victorii. Minho też zawsze je
wybierał. Był z niego najlepszy widok na całą salę i na ścianę ze zdjęciami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Było ich może w sumie z dwadzieścia. Pomysł Dary, Minho i
Kibuma. Czysty sentyment. Wszystkie były starannie oprawione w kolorowe ramki,
a zza szybek patrzyły znajome, roześmiane twarze, które jednocześnie wydawały
się tak odległe. Klienci też często je oglądali. W napadach artystycznej
melancholii zastanawiałem się czasem, co może o nich myśleć postronny
obserwator. Co właściwie widzi, nie znając widniejących na nich osób ani ich
przeszłości. Obserwując te same, może tylko trochę bardziej wydoroślałe twarze,
uśmiechające się też po drugiej stronie ekspresu do kawy. Nie znając historii.
Tylko nic nieznacząca grupa ludzi, całkowicie dla niego bezimienna. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
To byliśmy my, prawie wszystkie fotografie pochodziły z SM
Town, sprzed lat, kiedy jeszcze nie mieliśmy pojęcia, gdzie zaprowadzi nas
życie i gdzie te zdjęcia się potem znajdą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Długowłosy chłopak w wytartej, skórzanej kurtce
przyglądający się z krzywą miną, jak brzydki, łaciaty pies usilnie starał się
wskoczyć mu na kolana.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Brązowowłosa kobieta w sukni ślubnej i mężczyzna o
nieśmiałym uśmiechu, trzymający ją w objęciach przed jakąś starą farmą na wsi,
stojący pod dorodną jabłonką. Bardzo młodzi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Dwie dziewczyny, szeroko uśmiechnięte, pozujące do zdjęcia
z mrożonymi napojami w dłoniach, jedna z nich ostrzyżona na chłopaka, druga
nieco zbyt umalowana jak na swój wiek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Blondyn o stalowym spojrzeniu, w uniformie kelnera,
patrzący w obiektyw z lekkim niezadowoleniem, ale nie robiący nic, by przerwać
sesję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Cała ekipa przed maleńką kawiarenką, o wiele skromniejszą
od tej w Seulu. Wszyscy trzymający papierowe kubki z firmowym logo,
uśmiechnięci, beztroscy, prawie całkiem szczęśliwi. To zdjęcie zostało wykonane
dzień przed spłonięciem SHINee Cafe.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Kolejne przedstawiało dwie osoby i to na nim zatrzymałem
wzrok, czując narastające kłucie w klatce piersiowej. Wziąłem ostrożny oddech,
zaciskając palce na plastikowym krzesełku. Długowłosy chłopak znów miał na
swojej delikatnej twarzy niewyraźny grymas, tym razem przypominający jednak coś
na kształt uśmiechu. Osobą, która miażdżyła go w niedźwiedzim uścisku, był
roześmiany brunet o dużych, brązowych, błyszczących czystym szczęściem oczach.
Przytulał go do siebie zdecydowanie zbyt mocno, jakby obawiał się, że gdy tylko
rozluźni uścisk, tamten natychmiast ucieknie, odejdzie, rozpłynie się w
powietrzu. Mimo wyraźnego dyskomfortu długowłosy się jednak nie bronił. Stał
spokojnie, w dość neutralnej pozie, pozwalając, by gruby, odgradzający go od
ludzkich uczuć mur powoli walił się pod wpływem ciepła drugiej osoby. Tej
osoby, którą podświadomie kochał od samego początku, której ufał najbardziej na
świecie, której był gotowy oddać wszystko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Która go <i>zdradziła</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zeskoczyłem z krzesełka, wycierając spocone dłonie o
materiał spodni. Zrobiło mi się przeraźliwie duszno. Chciałem znaleźć się jak
najdalej od tego miejsca, od tego zdjęcia i wspomnień, które teraz stały się
jeszcze bardziej nie do zniesienia, ale jednocześnie chciałem zostać tam na zawsze.
Wiedziałem, że jeśli teraz odejdę, stanie się coś strasznego. Być może cały ten
kruchy obrazek rozsypie się po podłodze, jak ziarenka kawy z zepsutego młynka.
Nagle poczułem, że się duszę. Potrzebowałem powietrza. Nie mogłem znieść tej
samotności. Potrzebowałem… <i>kogoś</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zamiast do drzwi wyjściowych, rzuciłem się w stronę tych
prowadzących na zaplecze. Wiedziałem, że on jeszcze mnie nie zostawił. Jedyna
osoba, przy której nigdy nie czułem się w żaden sposób gorszy, która nauczyła
mnie więcej, niż mogłoby się wydawać. Nie myliłem się, stał nadal przy
olbrzymim piekarniku, czyszcząc go skrupulatnie od środka, nucił coś pod nosem.
Moje nieoczekiwane nadejście trochę go wystraszyło, bo podskoczył lekko,
upuszczając namoczoną gąbkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Taeminnie? – Jonghyun popatrzył na mnie z zaskoczeniem. –
Mówiłem Amber, żebyście na mnie nie czekali. Chętnie bym z wami gdzieś
wyskoczył, ale nie lubię tego typa, Henry’ego. Typowy cwaniaczek z Seulu.
Wkurza mnie, bo… Ej, coś się stało?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Jjong – wychrypiałem, nie rozpoznając własnego głosu.
Gula w moim gardle stała się tak twarda, że nie potrafiłem przełknąć już śliny.
Ruszyłem w jego stronę, gryząc nerwowo dolną wargę. – Ja… Ja muszę… Przepraszam
jeśli… Po prostu… Nic nie mów okej? Obiecaj, że… Po prostu stój i się nie odzywaj.
Nawet jeśli to, co teraz zrobię, będzie dziwne i nienaturalne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Jego oczy zrobiły się wielkie jak spodki, co w innej
sytuacji wydałoby mi się komiczne. Opuścił ramiona, wpatrując się we mnie z
niepokojem. Zbliżyłem się do niego ostrożnie, wypuszczając z płuc wstrzymywane
powietrze. Jezu, Henry miał rację. Dino naprawdę kurczył się chyba z roku na
rok.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Ale czekaj, co…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Nie pozwoliłem mu dokończyć. Ostatnie, czego chciałem, to
jego głupie gadanie. Potrzebowałem <i>tego</i>,
chociaż myśl o tym, że tego potrzebuję, napawała mnie idiotycznym wstydem. Nie
wahając się już dłużej, jednym susem znalazłem się przy nim i objąłem go
niezdarnie, chowając twarz w pachnącym czekoladą materiale jego bluzy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Moje zachowanie musiało go kompletnie ogłupić, bo przez
kilka sekund stał jak wmurowany, nawet chyba nie oddychając. Jedynym dźwiękiem,
jaki odbijał się echem po pomieszczeniu, było czyjeś żałosne pociąganie nosem.
Kiedy uświadomiłem sobie, że najprawdopodobniej należało ono do mnie, całą moją
ledwo trzymającą się samokontrolę diabli wzięli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Jonghyun ocknął się z transu, czując chyba, jak jego bluza
robi się coraz bardziej wilgotna i zasmarkana. Wydał z siebie jakiś
niezidentyfikowany okrzyk i złapał mnie wpół, z całej siły przyciskając do
siebie. Położył mi brodę na ramieniu, mamrotając pod nosem jakieś uspokajające
słówka, których znaczenia nie rozumiałem. Kiedy zaczął głaskać mnie po włosach,
kompletnie się rozkleiłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Ciii, już dobrze… No już, już w porządku… Możesz to
wszystko z siebie wyrzucić… Wszystko. Nie krępuj się. No, stary… Jesteś
twardzielem, tak jak ja. Twardziele zawsze trzymają się razem. I czasami muszą
sobie ulżyć. Już, spokojnie, mały… Eeej, ciii…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Gadał jakieś totalne bzdury, ale uznałem, że to nawet
lepiej, bo nie miałem nastroju na doświadczanie jego przebłysków geniuszu.
Potrzebowałem tylko, żeby ktoś mnie trzymał i pozwolił mi na chwilę zapomnieć,
że powinienem być silny i nieporuszony jak skała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Przez głowę przeszła mi myśl, jak prosty i nieskomplikowany
byłby związek z Kim Jonghyunem. Nie musiałbym czuć cały czas, że nie jestem
wystarczająco dobry. Nie musiałbym cały czas się starać, żeby brał mnie na
poważnie. Byliśmy do siebie bardzo podobni, mieliśmy za sobą podobną
przeszłość. Obaj byliśmy wyrzutkami społeczeństwa, którym ledwo udało się
podnieść. Cholera, przecież poznaliśmy się właśnie w ten sposób. To on był
pierwszą osobą, która zwróciła na mnie uwagę. Dla której nie byłem tylko
cieniem, przemykającym przez życie cicho i niepostrzeżenie, by nikt nie odkrył
moich problemów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Jonghyun zawsze był na swoim miejscu. Zawsze, kiedy go
potrzebowałem. Był jedyną osobą, z którą nie straciłem kontaktu, kiedy wszyscy
inni wyjechali. Zawsze był podporą, na której mogłem się wesprzeć, nawet, jeśli
o to nie prosiłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Kiedy wreszcie względnie się uspokoiłem, dotarło do mnie,
że jakimś cudem udało mu się posadzić mnie na krześle i otrzeć twarz
ściereczką. Poczułem się jak ostatni palant. Musiałem go zupełnie przerazić tym
niecodziennym wybuchem. Dziwne, że nie zwiał w popłochu, dzwoniąc po drodze po
egzorcystę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Dzięki – wybąkałem cicho, chowając zarumienioną ze wstydu
twarz z szorstkim materiale. Boże, ale byłem żałosny. Płakać z powodu jakiegoś
faceta.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
No dobrze, nie <i>jakiegoś
faceta</i>. Z powodu Minho. Ale wciąż.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie ma problemu. Zawsze i wszędzie, do usług. – Głos
Jonghyuna brzmiał nieco zbyt entuzjastycznie, ale tym razem postanowiłem mu to
wybaczyć. Klepał mnie delikatnie po plecach, jakby się bał, że się rozlecę.
Albo znowu zacznę ryczeć jak jakaś miękka ciotka. Właściwie wcale by mnie to
nie zdziwiło, bo nadal pozostała we mnie całkiem spora porcja frustracji. – Um.
Czy… Albo nie. Sorry. Miałem się nie odzywać. Poza tym nie musisz nic
tłumaczyć, to całkowicie normalne, że czasem czujemy potrzebuję wyrzucenia z
siebie negatywnych emocji. Typowy ludzki odruch. Ty jesteś człowiekiem, Taemin.
Nie zapominaj o tym, co…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Pociągnąłem nosem, czując się jak żałosna sierota.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Myślę, że Minho mnie zdradza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Byłem tak zaskoczony, że to zdanie wyślizgnęło się z moich
ust całkowicie gładko, że aż przeszył mnie nieprzyjemny dreszcz. Samo
wypowiedzenie tego na głos nie było takie trudne, jak wcześniej myślałem. To co
było trudne, to przyjęcie tego do wiadomości, bo mimo usłyszenia tych słów
wciąż w nie nie wierzyłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Poklepująca mnie dłoń Jonghyuna zawisła w powietrzu. Cisza
nigdy jeszcze nie była tak przeszywająca.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Z tą… Tą całą… Tą, co tu była?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Tak, z Yuri. Nie wrócił na noc. W ogóle nie pamiętam,
kiedy go ostatnio widziałem. Nie odpisuje, a dziś rano jego telefon odebrała
ona. Powiedziała, że jeszcze śpi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Taemin… Wiesz, że Minho by nigdy… nigdy… - Brakowało mu
słów. – To jest… Znaczy… To jest po prostu do niego niepodobne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Wiem. – Oparłem się o niego, wbijając wzrok w przestrzeń.
– Ja już nic z tego nie rozumiem. I szczerze nie mam pojęcia, co teraz robić.
Czy to znaczy, że on już mnie w ogóle… W ogóle nie… - <i>W ogóle mnie nie kocha…?</i> To akurat było ciężkie nawet do
wypowiedzenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Jonghyun objął mnie mocniej ramieniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Daj spokój. To jakiś cholerny, totalny absurd! WIESZ, że
to absurd! Jakieś fatalne nieporozumienie. Wszystko się wyjaśni. Zobaczysz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Taaa, chciałem w to wierzyć bardziej niż w cokolwiek
innego. Siedzieliśmy chwilę w ciszy i ciepło bijące od Jonghyuna z wolna mnie
uspokajało. Nawet fakt, że jego bluza była nieco przepocona działał raczej
kojąco, niż odpychająco, bo widziałem, że jest obok mnie i jest znajomy. I że
jest po mojej stronie nieważne co się stanie. Bo dla niego to nie była moja
wina.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Jeśli coś takiego jak ta przereklamowana przyjaźń
faktycznie istniało, to nazywało się Kim Jonghyun, miało ledwo metr siedemdziesiąt
i przepoconą bluzę. Nie najgorzej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Siedzieliśmy w komfortowej ciszy. Tak bardzo nie chciało mi
się jej przerywać, czułem się zupełnie wypruty z chęci do czegokolwiek.
Myślałem o <i>nim</i>, o nim z nią, aż
zrobiło mi się niedobrze i musiałem zgiąć się w pół, żeby powstrzymać mdłości.
To było przecież chore, nienaturalne i niemożliwe. Znałem Minho lepiej, niż on
siebie. A przynajmniej tak mi się zawsze wydawało. Czy to możliwe, że istniała
jakaś jego głęboko ukrywana strona, której nigdy mi nie pokazał? Potarłem
skronie, czując, że mózg za moment eksploduje mi z nadmiaru tych wszystkich
pytań. Od popadnięcia w całkowity obłęd wybawiło mnie na szczęście zdawkowe
chrząknięcie Jonghyuna, który wstał powoli, rozprostowując kończyny z głośnym
chrupnięciem. Wyszczerzył zęby na widok mojej pytającej miny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Hej, wiesz, co jest najlepsze na takie rzeczy? Gorąca
czekolada. Zapamiętaj, bo kiedy zostanę prezydentem, tak właśnie będzie brzmiał
pierwszy punkt konstytucji. Gorąca czekolada to lekarstwo na wszystko. Zrobię
ci zaraz porządną, gorącą czekoladę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Uśmiechnąłem się słabo. Odbicie mojej twarzy w drzwiczkach
piekarnika przypominało mordkę spuchniętego królika.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Ale ja nie lubię słodkich rzeczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<span lang="EN-US">- To ją posolę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
6.</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=dP9XTQVDMHM" target="_blank">♥</a></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Skończyło się na tym, że Jonghyun dosłownie wywlókł mnie z
kawiarni, a niestety to, co tracił wzrostem, zdecydowanie nadrabiał siłą.
Doszedł do wniosku, że skoro mam się teraz pogrążać w czarnej depresji, co
zresztą miałem w planach, to lepiej będzie, jeśli zacznę się w niej pogrążać
między ludźmi, a nie samotnie, co już mniej mi odpowiadało. W pięć minut bo
moim nieoczekiwanym wybuchu słabości zacząłem żałować, że w ogóle pozwoliłem
sobie na podobne zachowanie, bo to sprawiło, że Jonghyun widocznie uznał, iż
jestem nieszkodliwy i może jeszcze, co gorsza, że jestem <i>normalnym</i> człowiekiem z <i>ludzkimi</i>
potrzebami, a do tego nigdy nie powinienem był dopuścić. Zanim obmyśliłem plan,
jakby tu przekonać go, że cały ten cyrk, łącznie z feralnym, zainicjowanym
przeze mnie kontaktem cielesnym był tylko wytworem jego zboczonej wyobraźni,
wywołanym przez nawdychanie się końskiej dawki kofeiny, ten wariat już ciągnął
mnie w stronę wyjścia z kawiarni, nawijając o głupotach jak to tylko on
potrafił (poważnie, w tej dziedzinie mógł konkurować tylko z moją siostrą, a i
tak prawdopodobnie by przegrała).<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Dokąd idziemy?! Masz mi powiedzieć, skurczony
pterodaktylu. Słyszysz mnie? Gadaj w tej chwili – marudziłem, kiedy wciągał
mnie do zatłoczonego, seulskiego metra, gdzie spocone ciała przedstawicieli
ludzkiej rasy o różnym wieku i płci naparły na mnie, prawie całkiem odcinając
mi dopływ tlenu do płuc. Musiałem bardzo się starać, żeby nie zemdleć z
nadmiaru czuciowo-zapachowych bodźców. Ew, ludzie. Może i czarodziej Minho
zmienił mnie w płaczącą z byle powodu, miękką gąbkę, ale nad wzbudzeniem we
mnie zapału do obcowania z ludźmi wciąż jeszcze pracował.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Minho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Wzdrygnąłem się lekko, chcąc jakby otrzepać się z
dotyczących go myśli, które wciąż mnie bombardowały. Nie powinienem w ogóle
zaprzątać sobie głowy tym dupkiem, a zwłaszcza nie wtedy, kiedy byłem wśród
ludzi i nie mogłem pozwolić sobie na to, by całkiem pogrążyć się w rozpaczy. A
jednak jakimś cholernym zrządzeniem losu wszystko naokoło mi go przypominało.
Każdy, najdrobniejszy szczegół wywoływał szereg skojarzeń z nim, a ja wciąż
odruchowo zaczynałem myśleć o tym, co by zrobił, gdyby był obok mnie, co by
powiedział i jak by na mnie patrzył. Widziałem go w podobnie zbudowanych
przechodniach, w witrynach sklepów muzycznych i kawiarni, w zmieniających się
ciągle, kolorowych reklamach na wielkich billboardach, prezentujących jak na
złość jego ulubione produkty. Ze zgrozą zaczynałem uświadamiać sobie, w jak
wielką paranoję powoli wpadałem. Ukradkowo spojrzałem na wyświetlacz telefonu,
ale był czarny. No tak, wyłączyłem go, zanim jeszcze wyszliśmy na miasto. Samo
czekanie aż oddzwoni stało się dla mnie w pewnym momencie wręcz nie do
zniesienia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Nie, nie powinienem o nim myśleć. Nie teraz, nie tutaj, nie
dzisiaj i nawet, chociaż może to zabrzmi melodramatycznie i irracjonalnie –
może nawet <i>nigdy</i>. Nieważne. Miałem
teraz na głowie poważniejsze problemy. Na przykład jak by tu nie dać się
zmiażdżyć przez falę wylewających się z metra, człekopodobnych kreatur i nie
zgubić w tej szarej masie miniaturowego dinozaura, który lubił kakao i
przytulanie. Pomyślcie, jak kretyńsko brzmiałoby zawiadomienie o jego zaginięciu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Jonghyuuun, zaczynam się martwić! – jęknąłem, drepcząc za
nim przez zaludniony dworzec. – Mógłbym teraz siedzieć w łóżku i w spokoju
obmyślać plany opanowania świata, ale muszę się z tobą szlajać nie wiadomo
gdzie. Jak niby chcesz mi poprawić humor, co? Ej… Ale chyba nie idziemy <i>na dziwki</i>…? To znaczy, znam cię dość
długo i na tyle dobrze, by wiedzieć, że miewasz jednak normalniejsze pomysły
niż Kibum, ale twoje nieoczekiwane przebłyski geniuszu czasami lekko mnie
konfundują… Jonghyun?! Nie idziemy na dziwki, prawda?! Błagam, powiedz, że nie
idziemy!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Banda mijających nas staruszek, z których każda dzierżyła
wypchane siatki z supermarketu, popatrzyła na mnie z niemą dezaprobatą.
Jonghyun parsknął i wyszczerzył zęby, co w neonowym świetle budzącego się na
noc miasta upodobniało go do szaleńca.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Sorry, że muszę cię rozczarować, ale nie, nie idziemy.
Właściwie zanim wyszliśmy, Amber napisała mi, żebym cię jednak wyciągnął na ten
przyjacielski wypad, który sobie zorganizowali, bo byłeś dzisiaj nie w sosie –
wyznał, patrząc na mnie z lekką skruchą. – Serio przepraszam, że ci wcześniej
nie powiedziałem, ale wiem, że byś nie poszedł. Ja też normalnie kazałbym się
jej odwalić, ale wiesz, jaka jest Amber. Poza tym, teraz już rozumiem, co cię…
gryzie. I niechętnie muszę przyznać Amber rację. Musisz się rozerwać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Och, no tak, mogłem się domyślić, że na tym się skończy.
– Westchnąłem ciężko, wbijając wzrok w ulicę, po której przejeżdżały ze świstem
setki samochodów. To miasto nigdy nie spało – okna wysokich budynków wciąż były
jasno rozświetlone, a kolorowe szyldy klubów i restauracji zapraszały do środka
głośną muzyką. Urywane kawałki piosenek przeplatały się z klaksonami aut i
gwarem rozmów. Prawdę mówiąc nie pamiętałem już, kiedy ostatnim razem
wychodziłem się <i>rozerwać</i>. Wcześniej
czasem bywaliśmy gdzieś z Jią i Jiyongiem w weekendy, ale zwykle odwiedzaliśmy
tylko hipsterskie, awangardowe knajpki na obrzeżach miasta, a z wiecznie
zapracowanym Minho dość ciężko było imprezować. Zresztą nigdy mi to nie
przeszkadzało. Lubiłem spędzać z nim czas w domu. Kiedy jeszcze raczył wracać
do domu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Oho, znowu masz tę swoją minę. – Jjong przyglądał mi się
krytycznie. – Już prawie zapomniałem, jak wyglądasz, kiedy ją robisz. Ale ups,
wróciła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Jaką minę?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Minę mówiącą „nie przeszkadzać, zamartwiam się życiem”.
Lepiej wyglądasz, kiedy się uśmiechasz. Dobra, koniec filozofowania, bo jeszcze
pomyślisz, że cię podrywam. Albo i nie, bo w tej kwestii jesteś dosyć
ograniczony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- W jakiej kwestii? – burknąłem, podążając za nim
niechętnie, kiedy zapaliło się zielone światło. Nie podobało mi się, kiedy nie
kojarzyłem, o co chodzi, a Jonghyun tego wieczora chyba postanowił bawić się w
zagadki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Uważaj na tego typa, Henry’ego. Wyraźnie na ciebie leci.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Aaa, to. Tak, zauważyłem. Chociaż trochę mnie zaskoczył,
nawet myślałem, że coś mu się może pomyliło i bierze mnie za laskę, albo…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Taemin, błagam cię. – Jonghyun przewrócił wymownie
oczami. – Żyjemy w XXI wieku, bądź co bądź. Facet lubi najwidoczniej
urozmaicenie. Ale uważaj na niego, tak czy inaczej. Nie podoba mi się on i NIE,
to nie ma nic wspólnego z faktem, że jest irytująco wysoki, wyobraź sobie. O,
jesteśmy na miejscu, właź.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Wszedłem za nim do niewielkiego baru, krzywiąc się na
dźwięk głośnego dudnienia jakiejś mało wyrafinowanej muzyki. Nie lubiłem takich
miejsc, chociaż na szczęście nie był to typowy klub. Zostaliśmy prześwietleni groźnym
wzrokiem zwalistego ochroniarza, a potem znaleźliśmy się w średniej wielkości
pomieszczeniu, gdzie jedynym oświetleniem były krążące po ścianach i podłodze,
rzucane przez dyskotekową kulę refleksy i porozmieszczane gdzieniegdzie,
kolorowe lampy wodne. Na parkiecie wywijało już kilkoro wstawionych
delikwentów, przez których mieliśmy nieprzyjemność się przeciskać, bo torowali
przejście. Poza tym śmierdziało papierosami i tanim alkoholem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Wow. Wiedziałem, że Amber lubiła imprezować, ale nigdy nie
sądziłem, że ma tak koszmarny gust do wybierania miejscówek. W tym momencie
cieszyłem się, że Sulli jednak się z nią nie spotykała, a jej obecna
dziewczyna, Soojung, wolała raczej wykwintne restauracje i bankiety dla
sztywniaków z kupą kasy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Resztę ekipy znaleźliśmy przy barze i już na pierwszy rzut
oka można było rozpoznać, kto wychlał za dużo soju. Victoria i jej chłopak
radośnie lizali się w kącie, co z mojego punktu widzenia wyglądało dość
obleśnie, a z kolei Kibum leżał prawie na Henry’m, rozczochrany i zaczerwieniony,
w dodatku z do połowy rozpiętą koszulą, i obaj chichotali z czegoś jak idioci,
chwiejąc się niebezpiecznie na wysokich stołkach. Zerknąłem na Jonghyuna, który
przypatrywał się temu z miną wygłodzonego triceratopsa, który miał ochotę
rozszarpać Henry’ego pazurami, a potem pożreć go na surowo razem z kośćmi i
mózgiem, o ile ten w ogóle coś takiego posiadał. Świetnie. Jeszcze więcej dram,
wręcz cudownie, tego mi właśnie było trzeba.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Na szczęście lub na nieszczęście, zauważyła nas Amber. Podbiegła
i uwiesiła mi się na szyi, a ja pomyślałem, że to zdecydowanie za wiele
skinszipu, jak na jeden dzień.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Taeeeemiiiin. – Trochę bredziła, ale była jeszcze
względnie trzeźwa, dzięki Bogu. – Dobrze, że jesteście! Bardzo się cieszę! Dara
i Jinki w ogóle nie chcieli przyjść! Są tacy nuuudni, od kiedy urodził się Soo
Ha. Nie, żeby wcześniej nie byli. Nie znoszę ludzi w związkach, a ty? A, no tak
– czknęła lekko, dźgając mnie palcem w policzek. – TY też jesteś związku. Dość
żałosnym na dodatek, bo twój super sexy chłopak w ogóle nie ma dla ciebie
czasu! Uważam, że to nie faaaair!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Spiąłem się mimo woli na tę wzmiankę i odepchnąłem ją od
siebie. Nagle doszedłem do wniosku, że w ogóle mi się tu nie podoba i cierpienie
z samotności, bez zrzędzącej za uchem bandy nietaktownych świrów to o wiele
bardziej pociągająca perspektywa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Jonghyun złapał mnie za kołnierz, zanim zdążyłem się
obrócić i ruszyć do wyjścia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Może pobawimy się w „kto szybciej ukradnie Kibumowi
alkohol”?! Z tego co widzę, to miał już tego zdecydowanie za dużo!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Wolę zabawę w „kto szybciej dopadnie drzwi wyjściowych”
albo „zabierajmy się stąd póki jeszcze mamy szare komórki”! – odparowałem, ale
popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem. Zazwyczaj jego psie spojrzenie nie robiło
na mnie większego wrażenia, bo tak naprawdę spojrzenie tylko jednej osoby było
w stanie mnie zmiękczyć, ale tym razem dałem za wygraną, bo Key jednak
przeginał. Zapowiadało się na to, że miał zamiar zacząć publicznie molestować
Henry’ego, a nie byłem nawet pewien, czy choćby znał jego imię. Ten człowiek
naprawdę nie miał oporów, a cholerny Henry wcale nie wyglądał, jakby miał coś
przeciwko. Szlag by ich wszystkich trafił. Dlaczego miałem wrażenie, że
ostatnio tylko ja posiadałem tu jeszcze jakiś rozum?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Jednak kiedy ruszyliśmy z Jonghyunem w ich kierunku, Nowy
Nabytek Kawiarni bez naszej pomocy zdołał wyplątać się z macek pijanego Kibuma
i pomachał do mnie entuzjastycznie, wykrzykując coś z szerokim uśmiechem,
chociaż dudniąca muzyka całkiem zagłuszała jego głos. Chciałem wymienić z Jonghyunem
pełne politowania spojrzenie, ale on już poleciał do Kibuma, który, pozbawiony
podpory w postaci Henry’ego, omal nie spadł ze stołka. No tak, czego niby
mogłem się spodziewać po tym pokurczonym ośle? Koniec przebłysków geniuszu i
przyjacielskiego porozumienia na ten wieczór.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Tae, nie sądziłem, że się jednak pojawisz! – powitał mnie
entuzjastycznie Henry. O dziwo pomimo sporej dawki alkoholu, całkiem nieźle
trzymał się na nogach i wyglądał też nienagannie. Odwzajemniłem uśmiech krzywym
grymasem, z niechęcią odnotowując obecność jego dłoni, która chyba miała
wbudowany jakiś magiczny czip z GPS-em, bo zawsze w niesamowity sposób
znajdowała drogę na moje plecy. Popchnął mnie lekko w kierunku długich sof,
gdzie już obściskiwało się kilka uroczych do porzygania parek tak ciasno ze
sobą splecionych, że ciężko było określić, gdzie ręka, a gdzie noga. Neonowa,
czerwona lampka miała zapewne nadać tej części sali intymnego klimatu, tym
czasem przywodziła na myśl raczej burdelowe oświetlenie. – Siadaj tutaj! Jest
miękko. Stawiam ci drinka!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Nie bardzo wiedząc, jak zaprotestować, dałem się posadzić
na sofie i starałem się nie myśleć o tym, że wcześniej ktoś na nią chyba
zwymiotował. Równie dobrze mógłbym teraz skorzystać z nieuwagi Henry’ego i
całej reszty, i cichcem stąd zwiać, ale kiedy już miałem wziąć rozbieg, coś
mnie nagle zatrzymało. <i>Dlaczego</i> nie
mogłem się wyluzować? Co mnie tak ciągle blokowało, skoro ktoś inny nie miał
takich skrupułów i potrafił świetnie bawić się beze mnie…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Minho. Co się teraz z nim działo? Wrócił już do mieszkania,
czy dalej tam był, z <i>nią</i>,
gdziekolwiek tak właściwie byli? Czy on naprawdę u niej spał? Jeśli tak, to co
do cholery robili?! Pisali super poważną pracę licencjacką z prawa, której i
tak bym nie zrozumiał? Uczyli się? Grali w pieprzone szachy?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Idiotyczne. Nie byłem głupi. Kurwa, przecież gdyby to było
tylko tyle, to przynajmniej by do mnie zadzwonił, powiedział, że nie wróci,
wyjaśnił to jakoś. Napisałby pieprzonego smsa, wysłał list w butelce, nie wiem,
cokolwiek?! Nigdy wcześniej się tak nie zachowywał, więc coś musiało być na
rzeczy, coś musiało się stać. Sprawa wydawała się oczywista i świadomość tego
rozrywała mnie od środka na drobne kawałeczki. Nie chciałem brzmieć
patetycznie, ale nagle zacząłem się zastanawiać, <i>dlaczego</i> mi to zrobił. Znudziłem mu się? Stwierdził, że jednak nie
jestem go warty, bo byłem sierotą, bez kasy, na studiach artystycznych, po
których prawdopodobnie będę bezrobotny, a do tego byłem chłopakiem, więc nie
mogłem mu nigdy dać rodziny, jak ona…? Może po prostu zrozumiał, że staranie
się o mnie przez tak długi czas było największym błędem jego młodości i dotarło
do niego, że woli żyć w normalnym związku, z dziewczyną, z normalnym
człowiekiem, który nie odrzuca go uparcie na każdym kroku od lat, nie mogąc się
wyzbyć resztek pierdolonej dumy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Ze zgrozą uświadomiłem sobie, że tak naprawdę orientacja
Minho była dla mnie zawsze zagadką. On wciąż gadał te bzdury o tym, że nie chce
być szufladkowany, że nic go ta kwestia nie obchodzi, a jednak nigdy wcześniej
nie widziałem go, zainteresowanego kimś innym niż ja. Nie mógł być Taeminoseksualny,
bez przesady. <i>„Facet lubi najwidoczniej
urozmaicenie.”</i> Więc po prostu zatęsknił za możliwością bycia z dziewczyną?
Czy to mogło być tak proste? Czy też problem rzeczywiście znowu, niezmienni
tkwił we mnie…?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Sex on the beach. – Oznajmił wesoło jakiś głos nade mną.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Spojrzałem do góry z rosnącym przerażeniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Że co?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Drink. – Henry parsknął śmiechem, siadając obok mnie i
wciskając mi do ręki jakiś różowopomarańczowy specyfik ze słomką i kolorową
parasoleczką. Przyglądałem się tej miksturze podejrzliwie, co jeszcze bardziej go
rozbawiło. – Nie martw się, nie zatrujesz się. Nie jest mocne. Amber mówiła, że
nie przepadasz za alkoholem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- No proszę, Amber najwyraźniej sprawiła, że mógłbyś
napisać moją biografię – prychnąłem, ostrożnie maczając usta w tym czymś.
Skrzywiłem się. Słodkie cholerstwo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Henry pokiwał głową z uśmieszkiem, wyciągając swoje ramię
na oparciu sofy tuż za moją głową. Poważnie, wyszłoby mu subtelniej, gdyby udał,
że się przeciąga, ale on jak widać nie lubił bawić się w subtelności.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Sporo o tobie mówiła. O was wszystkich, ale o tobie
najwięcej. Głównie to były ostrzeżenia i rady, jak mam się z tobą obchodzić,
żebyś mnie nie zabił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Aaa… No to niezła reklama, nie powiem. Ale miała rację.
Ode mnie lepiej jest się trzymać z daleka, szybko się irytuję – przyznałem, sam
siebie zaskakując tym momentem szczerości przy prawie całkiem obcej osobie.
Czyżbym był już tak żałośnie wykończony samotnością, że zaczynałem otwierać się
na ludzi? Niedopuszczalne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Ja z kolei lubię wyzwania. – Mrugnął do mnie łobuzersko.
– No i myślę, że jednak trochę przesadziła, spodziewałem się spotkać wielkiego,
wytatuowanego potwora w typie metalowca, warczącego na ludzi z kilometra, a tu taka
niespodzianka. Ty jesteś naprawdę milutki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
O jezu. <i>Nie</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- A co jeszcze ci o mnie mówiła? – Wyprostowałem się, żeby
niechcący nie dotknąć plecami jego ramienia. – Wspomniała, że cierpię na
zaawansowaną ludziofobię? Że nie lubię pomarańczowego? Że mam chłopaka…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Coś chyba mówiła. – Przysunął się jeszcze bardziej,
zapędzając mnie praktycznie na sam skraj sofy razem z moim obrzydliwie słodkim
Seksem w kieliszku. – Ale uznałem, że się pomyliła? No wiesz, gdybyś faktycznie
miał chłopaka, to byłby tutaj teraz, prawda? Albo, no nie wiem, odwiedzałby cię
w kawiarni, jak chłopak Victorii… Może czasem by dzwonił, żeby zapytać co
słychać, powtórzyć milion razy, że cię kocha, takie tam duperele, które chyba
powinno się robić, będąc czyimś chłopakiem. Więc jak? Powiedz szczerze, on jest
prawdziwy, czy to tylko taka zasłona, żeby nikt się do ciebie nie zbliżał, hmm?
Patent na zgrywanie niedostępnego, czy toksyczny związek? Jestem zwyczajnie
ciekawy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Naparł na mnie nagle całym ciałem, aż zacząłem zsuwać się
na podłogę. W ostatniej chwili złapałem się oparcia i z wrażenia wylałem na
siebie połowę drinka, ale nawet nie zwróciłem na to uwagi. Patrzyłem na niego
szeroko otwartymi oczami, czując, jak każde jego słowo rani mnie głęboko, bo
prawda była taka, że trafił w dziesiątkę. Jego zmrużone, ciemne oczy śledziły
uważnie moją zmieniającą się minę, a kąciki wąskich warg powędrowały do góry w
triumfalnym uśmieszku. Pochylił się, owiewając mi twarz alkoholowym oddechem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Daj spokój, Tae. Przecież nic się nie stanie, jeśli raz
się trochę wyluzujesz…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Już miał mnie pocałować, ale wtedy wydarzyło się bardzo
szybko kilka kompletnie nieoczekiwanych rzeczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Henry nagle wrzasnął, odrywając się ode mnie gwałtownie i
upadł na podłogę. Ktoś pociągnął go mocno za włosy, a potem chwycił za przód
koszuli i postawił do pionu. Kilka najbliżej znajdujących się osób wydało z
siebie przestraszone piski, które zagłuszyła dudniąca muzyka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
BANG.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Henry zatoczył się do tyłu z jękiem, zasłaniając dłońmi rozkrwawiony
nos.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Gdzieś dalej rozległy się zaskoczone okrzyki Amber i
Victorii.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Skoczyłem na równe nogi, czując, jak moje serce nagle
zaczyna przyspieszać. Ledwo zarejestrowałem dźwięk rozbijającego się na
podłodze kieliszka z niedopitym drinkiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- MINHO?!...<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
BANG.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Henry upadł na kolana, trzymając się kurczowo za żebra.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Cholera. Rzuciłem się pomiędzy nich, w dalszym ciągu
otępiały z niedowierzania, jakie mną zawładnęło. Klubowe oświetlenia nie
pozwalało mi na wiele, ale wiedziałem, że jeśli chodziło o Minho, nigdy bym się
nie pomylił. Wysoka sylwetka wyraźnie rysowała się na tle innych, a w jego
ruchach wszystko było znajome. Chciałem chwycić go za ramię i odciągnąć od
zdezorientowanego Henry’ego, ale ktoś mnie ubiegł.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
PLASK. Minho krzyknął, chwytając się za lewą część twarzy,
w którą został mu wymierzony siarczysty policzek. Usłyszałem przytłumione
przeleństwo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- ZA CO?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- ZA SPRAWIENIE, ŻE MÓJ NAJLEPSZY PRZYJACIEL PRZEZ CIEBIE
CIERPIAŁ, TY DUPKU! – Jonghyun napiął mięśnie, jakby szykował się do kolejnego
ciosu. Minho wpatrywał się w niego szeroko otwartymi oczami, dysząc ciężko, a
Henry usiadł powoli, próbując zatamować krwotok z nosa. Amber podbiegła do
niego, a chłopak Victorii złapał Jjonga w pół, kiedy ten chciał znowu rzucić
się na Minho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Poczułem, że dłużej tego nie wytrzymam. W mojej głowie
kotłowało się tysiąc pytań, emocje zmieniały się jak w kalejdoskopie, a ja nie
potrafiłem zdecydować się, czy mam ochotę zacząć wrzeszczeć, ryczeć, wtulić się
w niego i nigdy nie puścić, czy pobić na kwaśne jabłko za to wszystko. Co on
tutaj robił? Skąd się wziął? Gdzie ta jego długowłosa wywłoka?! Dlaczego mi to
zrobił, do cholery?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Co tu się dzieje?! – Zwalisty ochroniarz przybiegł w
towarzystwie barmana, obrzucając podejrzliwym wzrokiem całą scenę. – Podobno
była jakaś szamotanina. Proszę o natychmiastowe opuszczenie lokalu!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Minho odwrócił się z zaskoczeniem i dopiero wtedy jego
wzrok po raz pierwszy padł na mnie. Napięty wyraz twarzy całkowicie złagodniał.
Jego lewy policzek zaczął robić się krwistoczerwony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Taemin…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie. Koniec. – Mój głos brzmiał nienaturalnie wysoko. W
dwóch susach znalazłem się przy nim i ze wzrokiem wbitym w ziemię pociągnąłem
go za rękę w kierunku wyjścia. – Właśnie wychodziliśmy. Przepraszamy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Poszedł za mną bez słowa protestu, jak zawsze zresztą.
Czasami wydawało mi się to wręcz niebezpieczne, a myśl, że poszedłby za mną
właściwie wszędzie, napawała mnie bardziej strachem niż dumą. Ufanie mi nie
było nigdy jego najlepszym pomysłem. Tak, jak ufanie jemu nie było chyba moim
najlepszym pomysł.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<span style="text-indent: 35.4pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<span style="text-indent: 35.4pt;"><span style="font-size: large;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=XXc1j5FWA14" target="_blank">♥</a></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Nie wiedziałem, jak reszta ekipy wypląta się z awantury z
ochroniarzami, ani w jakim stanie jest Henry i w najmniejszym stopniu mnie to
nie obchodziło. Powoli mętlik w mojej głowie zaczął się przekształcać w czystą
złość. Na nich, na siebie, na Minho. Wręcz czułem tykający zegar, który tylko
odlicza sekundy do wybuchu bomby. Ale wystarczyło, że na niego spojrzałem i w
jednej chwili wszystko to straciło znaczenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie odbierasz telefonu! – Chwycił mnie za ramiona, jak
tylko znaleźliśmy się na ulicy. W jego dużych oczach odbijały się światła
migających neonów, desperacja i kompletne wyczerpanie. Wyglądał na
poirytowanego i już samo to sprawiło, że tykająca bomba w mojej głowie zatrzymała
się nagle, zaalarmowana. – Dzwoniłem do ciebie setki razy. Dopiero Amber
powiedziała mi, gdzie jesteście. Taemin, co ty sobie wyobrażasz?! I co to za
cholerny, wypacykowany zboczeniec cię tam obłapiał?! Rany, na sekundę cię nie
można z oka spuścić! I Amber, czy jej całkowicie odbiło, zabierać cię do
takiego miejsca, bez mojej wiedzy, zostawiając cię na pastwę losu jakiegoś
pieprzonego…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Ej, ej, czekaj… CZEKAJ! – przerwałem mu, odzyskując
wreszcie głos. Pierwszy szok wywołany jego nagłym pojawieniem się w końcu
minął, tak samo jak i ukłucie troski, spowodowane widokiem jego zapadniętych
policzków i sińców pod oczami. Miałem wrażenie, że minęły wieki odkąd ostatni
raz patrzyłem na niego z tak bliska i dlatego nie dostrzegłem tych rażących
symptomów skrajnego zmęczenia w jego twarzy. Tęskniłem za nim cholernie, ale wciąż
posiadałem resztki przyzwoitości, które powstrzymały mnie od natychmiastowego
rzucenia mu się na szyję. Początkowo słuchałem jego słów w otępieniu, ale w
końcu coś zaczęło mi wyraźnie nie grać i wtedy przypomniałem sobie o tym, co
właściwie doprowadziło nas do znalezienia się w obecnym położeniu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Wyrwałem mu się, robiąc krok do tyłu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie odbierałem telefonów… JA nie odbierałem…? Próbowałem
się z tobą skontaktować od wczoraj, Minho! Nie wróciłeś do domu na noc.
Dlaczego?! – Tylko na tyle było mnie póki co stać, bo już przy ostatnim pytaniu
poczułem ze zgrozą, że głos zaczyna mi się niebezpiecznie załamywać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Opuścił ręce, wpatrując się we mnie ze skruchą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Przepraszam. Zasnąłem wczoraj u znajomego. Wiem, że się
martwiłeś i nie wyobrażasz sobie, jak źle się czuję z tą świadomością… Chciałem
zadzwonić jak tylko się obudziłem, ale ty…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie zwalaj tego na mnie. – Mój głos zabrzmiał tak
lodowato, że na jego dźwięk aż przeszył mnie zimny dreszcz. Minho też lekko się
wzdrygnął, po czym spuścił pokornie głowę. Ale ja już nie potrafiłem się
powstrzymać. – Dlaczego to zrobiłeś, Minho…? Czy ty… pamiętasz w ogóle, kiedy
ostatni raz rozmawialiśmy?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Pisaliśmy do siebie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Smsy się nie liczą, dobrze o tym wiesz! – Teraz już
musiałem podnieść głos, czując, że lada chwila eksploduję. Miałem ochotę nim
potrząsnąć, dać mu w twarz jeszcze mocniej, niż zrobił to Jonghyun. Krew
napłynęła mi do głowy. – Wiem, że się uczysz, że jesteś na elitarnej uczelni,
na prestiżowym kierunku, że jesteś wybrańcem i nadzieją narodu, diabli wiedzą
co jeszcze! Nie masz czasu, rozumiem to. Zawsze to rozumiałem! Zawsze
wiedziałem, że należymy do dwóch różnych światów i że nie dorównam ci nawet,
jeśli będę próbował, ALE – przycisnąłem mu dłoń do ust, kiedy zobaczyłem, że
zamierza mi przerwać - …ALE TO CIĘ NIE USPRAWIEDLIWIA! Cholera, czy ty uważasz,
że jestem… byłem, jakimś twoim, nie wiem, wyzwaniem, czy co?! A teraz, kiedy
już się ze mną uporałeś, możesz sobie robić co chcesz? Tym właśnie jestem,
Minho…? Kłopotem? Jeden problem z głowy, bo już jestem odhaczony na twojej
liście owieczek do zbawienia?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Głos mi się trząsł, ale łykałem łzy gniewu i upokorzenia,
które nagle mnie zalało. Dopiero teraz, widząc, jak patrzył na mnie z
przerażeniem i niedowierzaniem, poczułem się naprawdę podle.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Taemin?! Zwariowałeś?! O czym ty…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Mogłeś mi chociaż powiedzieć, że tak to będzie wyglądać,
ja… Wiem, jaki jestem. Wiem, że nie jest ci ze mną łatwo, nigdy nie było. Ale…
Ale… Wydawało mi się, że ty… Że tobie to pasuje. Umiałeś sobie z tym poradzić…
Ze mną. KURWA, MINHO, TY PIEPRZONY IDIOTO! EGOISTO! – Zacisnąłem dłonie w
pięści, czując, jak zaczyna kręcić mi się w głowie, a cały świat zamienia się w
karuzelę chaotycznych barw i kształtów. Zamknąłem oczy, mając wrażenie, że
zaraz zwymiotuję. – Mogłeś mnie chociaż uprzedzić, że tak będzie, zamiast
pozwolić mi się w tobie zakochać!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Jego ciepłe ramiona zamknęły się wokół mnie, a ja nie
miałem siły się poruszyć, czy choćby zmusić się, by na niego spojrzeć. Twarz
paliła mnie ze wstydu i bezsilnej złości.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Tae, tak strasznie przepraszam… - Jego głos też się
załamywał, ale choć brzmiał łagodnie i czule jak zawsze, tym razem nie
potrafiłem zdobyć się na to, żeby mu uwierzyć. – Ja… Nie wiedziałem, że to tak
bardzo cię zmartwi! Przysięgam, że już nigdy cię nie zostawię, nawet… nawet
zrezygnuję z tych studiów i nie obchodzi mnie zdanie mojego ojca, zrobię
wszystko, żebyś…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie gadaj głupot. Dlaczego Kwon Yuri odebrała twój
telefon dzisiaj rano? – Mój głos był przytłumiony przez materiał jego koszuli,
ale wiedziałem, że usłyszał, bo nagle zesztywniał, a jego mięśnie napięły się
lekko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Co? Skąd ty… Jaki…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie udawaj, że nie wiesz. Zasnąłeś u znajomego, tak?
Dlaczego nie znam twoich znajomych? – Wreszcie zebrałem w sobie dość siły, by
wyplątać się z jego objęć, ale wciąż nie potrafiłem spojrzeć mu w oczy,
niepewny, co w nich zobaczę ani co on mógłby zobaczyć w moich. – Wiem o Yuri.
Poznałem ją. Wiem, kim dla ciebie była. Na początku to wszystko wydawało mi się
kompletnie absurdalne, ale potem zacząłem się zastanawiać. Dlaczego nie
powiedziałeś mi, że byłeś z kimś, kiedy się rozstaliśmy…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zmusiłem się, by unieść głowę. Minho wpatrywał się we mnie
szeroko otwartymi oczami, chłonąc każde moje słowo z taką miną, jakby było
ostrzem, które w niego bezlitośnie wbijałem, ale paradoksalnie ja czułem się
podobnie. Pobladł – widziałem to nawet w mdłym, kolorowym blasku klubowych
neonów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie… Nigdy nie uważałem tego za… ważne – powiedział w
końcu, jąkając się nieco. Nigdy wcześniej nie słyszałem, żeby się jąkał. Jego
usta drżały. – Powinienem ci powiedzieć, ale… Taemin, ty… Chyba nie myślisz, że
cię zdradziłem?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zacisnąłem zęby tak mocno, że aż zabolały mnie dziąsła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Spałeś u niej? – Brak odpowiedzi. Wpatrywałem się w niego
w napięciu, a on wyglądał na coraz bardziej zszokowanego. – Dobrze. Przejdę do
konkretów. Spałeś Z NIĄ?...<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- NIE! – No proszę, nagle odzyskał głos. Wyciągnął do mnie
ręce, ale się cofnąłem. Był zdesperowany, a ja zbyt zajęty wznoszeniem wokół
siebie grubego muru zimnej niedostępności. – NIGDY nie zrobiłbym ci czegoś
takiego! Czy ty nie rozumiesz?! Kocham cię, zawsze…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Co z nią robiłeś?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Przepraszam. – Teraz w jego sarnich oczach lśniły
najprawdziwsze łzy i przez chwilę miałem ochotę zburzyć liche fundamenty
obronnej fortecy. – Nie mogę… Chcę, ale nie mogę ci powiedzieć. Jeszcze. To nie
ma nic wspólnego z nią, to… Ona tylko mi pomagała…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Z czym? – Zabrnęliśmy w to już a daleko. – Z czym ci niby
pomagała?! Chociaż nie, wiesz co? Właściwie nie chcę wiedzieć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie rozumiesz! Nigdy nic nie zrobiliśmy! To był bardzo
krótki epizod w moim życiu, coś, czym chciałem udowodnić sobie, że mogę żyć bez
ciebie, ale nie udało mi się. Ona jest tylko moją przyjaciółką… Wczoraj pomogła
mi podjąć ważną dla mnie decyzję, o której nie mogę ci na razie powiedzieć, ale
proszę, błagam, zaufaj mi jeszcze ten jeden raz…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Sądzę, że powinniśmy dać sobie trochę czasu na odzyskanie
tego zaufania – wyrzuciłem z siebie, zanim dotarło do mnie, co właśnie zamierzałem
zrobić. – Dać sobie przerwę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zamilkł wpół zdania, otwierając oczy jeszcze szerzej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Co… Co masz na myśli…? Tae…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie zrywamy. – Mój głos brzmiał nadzwyczaj spokojnie i
zwyczajnie, co było dla mnie sporym zaskoczeniem. Korzystając z tego nagłego
przypływu odwagi, zbliżyłem się, kładąc dłonie na jego policzkach. – Nie wiem,
o co w tym wszystkim chodzi, ale… Chcę wierzyć, że nie jesteś <i>taki</i>. Chociaż kompletnie cię już nie
rozumiem. Chyba obaj potrzebujemy… przestrzeni. Na jakiś czas. Rozumiesz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Wyglądał, jakby miał ochotę naprawdę się rozpłakać. Chwycił
mnie kurczowo za ręce.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Przysięgam, że cię nie zdradziłem. Nigdy, nawet kiedy nie
byliśmy razem, nie zrobiłbym tego, nie umiem… Musisz mi uwierzyć…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie chodzi tylko o to. Chodzi o to, że już od dawna nie
jest między nami tak, jak powinno być. – Czułem się tak, jakbym tłumaczył coś
małemu dziecku. Nie umiałem obchodzić się z dziećmi, a co dopiero z Żabolem. – Musimy
to przemyśleć. Cały ten… związek i tak dalej. Nie szukaj mnie. Nigdzie się stąd
nie ruszam, ale wrócimy do tego wszystkiego dopiero, kiedy uznam, że jestem
gotowy. I kiedy ty będziesz mógł mi powiedzieć o tym, o czym w tej chwili nie
możesz. – Patrzenie na niego mnie bolało. Przez jego przystojną twarz
przemykały całe gamy emocji, od głębokiego smutku, przez desperację, po
całkowite przerażenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Przełknąłem ślinę, wysuwając powoli dłonie z jego uścisku. Stanąłem
na palcach i lekko musnąłem ustami jego gorący, zaczerwieniony po uderzeniu policzek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
A potem odwróciłem się i odszedłem, nie oglądając się za
siebie ani razu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
7.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=H5N19Jr828U" target="_blank">♥</a></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Blefowałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Tak naprawdę nie miałem pojęcia, dokąd pójść i uświadomiłem
sobie to dopiero po przejściu kilku ruchliwych ulic i prawie całego parku.
Zatrzymałem się dopiero tam, kiedy szum samochodów i gwar miasta zostały nieco
zagłuszone przez szelest liści na drzewach, plusk fontanny i krzyki jakichś
pijanych gości, którzy rozbili się kilka metrów dalej, wznosząc toasty puszkami
z piwem i wyjąc jakieś ordynarne piosenki. Obudziłem się jakby z jakiegoś
transu i dopiero po chwili zorientowałem się, gdzie jestem. Ogarnęła mnie nagła
słabość, jak gdyby cała trzymająca mnie na nogach adrenalina nagle uszła ze
mnie niczym powietrze z przebitego balona i poczułem się dziwnie pusty w
środku. Osunąłem się na najbliższą ławkę, bezwiednie masując pulsujące skronie.
Rozbolała mnie głowa. Pewnie z emocji. Zawsze tak się działo, kiedy zbyt długo
tłumiłem coś w sobie, ukrywając prawdziwe uczucia pod maską fałszywego
opanowania. Nienawidziłem tego. Wolałem się wykrzyczeć, pozłościć, ulżyłoby mi
nawet, gdybym to ja uderzył Minho… Ale nie, do końca pozostałem otumaniony
jakimś potwornym spokojem i odszedłem tak po prostu, bez krzyku, trzaskania
drzwiami, całując go tylko na pożegnanie w policzek, jak gdyby nigdy nic. To do
mnie nie pasowało i on też o tym wiedział – dlatego sam był tak przerażony.
Wolałby, gdybym go zwyzywał, zranił ostrymi słowami, do tego był przecież
przyzwyczajony, po tylu latach cierpliwego wytrzymywania ze mną nie mogło go to
zaskoczyć. Natomiast teraz… Teraz był inaczej. Przed oczami stanęła mi jego
przestraszona, zszokowana twarz i szeroko otwarte w niemym proteście oczy,
kiedy mijałem go bez słowa, zachowując zimną powłokę nieczułego drania, co mi
przecież tak cholernie dobrze zawsze wychodziło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zagryzłem wargi aż do krwi, czując budującą mi się w
gardle, niebezpieczną gulę, której nie potrafiłem przełknąć. Zeskoczyłem z
ławki, wsuwając dłonie do kieszeni i zaciskając je w pięści tak mocno, że aż
poczułem ból od wbijających się w skórę paznokci. Ruszyłem szybko przed siebie,
pragnąc znaleźć się jak najdalej, uciec od własnych myśli i poczucia winy,
które już zaczynało mnie wysysać od środka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Wiedziałem, że nie mogę pójść schronić się do Jii ani
Jiyonga, ani tym bardziej do nikogo ze starej ekipy. Byłem pewien, że Minho nie
wytrwa długo w obietnicy pozostawienia mi tymczasowej przestrzeni. Przychodziło
mi do głowy tylko jedno miejsce, w którym mogłem liczyć na względny spokój,
przynajmniej dopóki nikt nie wpadnie na to, by mnie tam szukać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Pół godziny później stałem przed jednym z odnowionych
bloków w centrum miasta, trzy przecznice od salonu fryzjerskiego. Było mi zimno
i bolała mnie głowa, wkurzał mnie już nawet szum samochodów na ulicy. Zrobiło
się już całkiem ciemno, ale Seul dopiero odżywał. Ja nie chciałem być tej nocy
częścią tego denerwująco radosnego życia. Wbiegłem po schodach budynku, zbyt
nabuzowany wciąż kipiącymi emocjami, by czekać na windę. Drzwi do mieszkania
otworzyły się prawie natychmiast, jak tylko nacisnąłem dzwonek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Kobieta, która stanęła w progu, wydała z siebie okrzyk
zaskoczenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Taemin?! Co ty tu… Och. – Lee Chaerin szybko otaksowała
mnie wzrokiem, a potem otworzyła drzwi szerzej. – Wchodź. Masz szczęście, bo
akurat uzupełniłam moją kolekcję kiczowatych telenoweli i chusteczek
higienicznych. Rozgość się w salonie, a ja sprawdzę, czy mam jeszcze lody
czekoladowe. Ostatecznie Nutella też da radę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Powoli wszedłem do środka, lekko zszokowany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Skąd wiedziałaś, że…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Posłała mi zatroskane spojrzenie i uśmiechnęła się słabo,
co w jednym momencie wywołało we mnie dziwne, mgliste wspomnienie innej
kobiety, która pewnie tak samo by teraz na mnie patrzyła, gdyby nadal żyła i
była przy mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Intuicja. Możesz tutaj zostać, jak długo zechcesz. –
Położyła mi dłoń na ramieniu i popchnęła lekko w głąb mieszkania. Musiałem pewnie
wyglądać zupełnie żałośnie, jeśli domyśliła się, w jakim jestem stanie po
jednym, krótkim spojrzeniu. Nawet nie poczułem skrępowania. I tak byłem na
przegranej pozycji. Siedząc na wygodnej sofie Chaerin, z poduszką przyciśniętą
do siebie, poczułem, jak wszystkie duszące się wewnątrz mnie uczucia nie są w
stanie dłużej się powstrzymać. Cała złość na Minho, Yuri, Henry’ego i w końcu
na siebie – wszystko to we mnie eksplodowało, wywołując w moim organizmie taki
szok, że aż zacząłem drżeć na całym ciele. Schowałem twarz w poduszce,
wdychając zapach jakiegoś lakieru do włosów, który trochę mnie uspokoił, bo
skojarzył mi się z kojącym zapachem pracowni malarskiej. Emocje wylewały się ze
mnie bezdźwięcznymi strumieniami. Po chwili poduszka zaczęła coraz bardziej
nimi nasiąkać, ale nie potrafiłem ich już zatrzymać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Chaerin siedziała ze mną, na początku nieśmiało poklepując
mnie po plecach, aż w końcu pochyliła się i objęła mnie, kołysząc uspokajająco.
Świetnie, dzisiejszy dzień był dniem, w którym zebrało mi się na
uzewnętrznianie przed wszystkimi naokoło. Nie ma co, robiłem sobie wśród
znajomych opinię prawdziwego macho. Myślałem, że po wybuchu w kawiarni nie
zostało już we mnie więcej łez, ale najwidoczniej się pomyliłem, bo teraz
hektolitry wody tryskały ze mnie jak z zepsutej fontanny. Ciekawe, czy da się w
ten sposób odwodnić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Kiedy siła strumienia nieco zelżała, odważyłem się otworzyć
oczy. Czułem się pusty w środku, jakby nic już tam nie zostało. Nie wiedziałem,
czy to była oznaka ulgi, czy jeszcze większego przygnębienia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- No już, dobrze. – Chaerin odsunęła się lekko i posłała mi
łagodny uśmiech. Przejechała dłonią po moich czarnych włosach i śmiesznie
zmarszczyła nos. – Pójdę sprawdzić, czy został mi jeszcze rozjaśniacz. Nic tak
nie podnosi na duchu, jak nowa fryzura! Muszą być jasne. W czarnych wyglądasz
jak jakiś zdołowany dzieciak ze złamanym sercem, czy coś w tym stylu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
8.</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=AFBFnUkKzw0" target="_blank">♥</a></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<span lang="EN-US">„- …Hej.
Taemin? </span>To ja… Przepraszam, że dzwonię, wiem, że nie powinienem. Miałem
dać ci przestrzeń na przemyślenie tego wszystkiego i… Ale ja tak nie mogę,
zrozum, po prostu nie potrafię. Nie masz pojęcia, jak bardzo mi przykro, że cię
zraniłem. Przepraszam. Boże, błagam, nie nienawidź mnie. Proszę, umrę, jeśli
mnie znienawidzisz, ja… Porozmawiajmy o tym, błagam. Wszystko ci wyja-”
*WIADOMOŚĆ ZOSTAŁA USUNIĘTA*<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
„Taeminnie?! Jak tam, trzymasz się? Obiecałeś, że będziesz
na siebie uważać, ale i tak wariuję, bo nie mam pojęcia gdzie jesteś i co
robisz. Wszyscy wariujemy, serio. Nie to, że ci nie ufam, bo nie wątpię, że sobie
poradzisz, ale… No wiesz, czułbym się o wiele bardziej komfortowo, jeśli
oddzwoniłbyś do mnie, albo chociaż odpisał na któryś z moich smsów… Nie musisz
się rozwlekać, wiesz… Wystarczy coś krótkiego, jakieś szybkie info, że z tobą
wszystko w porządku. Całkowicie by mnie to usatysfakcjonowało i dałbym ci
spokój. Przysięgam. Uhh… Co do Min… Tego przeklętego, obrzydliwego ropucha, o
którym pewnie w ogóle nie chcesz słuchać… Um. Mam nadzieję, że masz to zupełnie
gdzieś, ale jakby coś, to jemu nic nie jest. Ma siniaka i tyle, żadnej
tragedii. Nie złamałem mu nawet nosa. Cholera, wypadłem z wprawy, chyba będę
musiał znowu zacząć chodzić na siłkę… Nieważne. Wiesz dobrze, że mu się
należało, prawda? Chociaż akurat wątpię, czy dostał wystarczająco mocno, żeby
jego zaginiona w akcji piąta klepka wróciła na swoje miejsce, ale nie martw
się, popracuję nad swoim lewym sierpowym i może wtedy jeszcze trochę poprawię
mu tę uroczą buźkę. Rozumiesz, że możesz zawsze na mnie liczyć, Taeminnie?
Prawda? Napisz, czy wszystko z tobą okej i-” *WYKORZYSTAŁEŚ CZAS PRZEZNACZONY
NA TĘ WIADOMOŚĆ GŁOSOWĄ. NAGRAJ KOLEJNA WIADOMOŚĆ, WYBIERAJĄC…*<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
„Tae… To znowu ja… Wiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać,
ale proszę, wysłuchaj mnie, ja muszę-” *WIADOMOŚĆ ZOSTAŁA USUNIĘTA*<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
„Cześć, braciszku. Jak tam się ma mój ulubiony brat, hmm…?
Dzwoniłam parę razy, ale nie odbierałeś. …I bardzo dobrze, bo chyba nie
zniosłabym dźwięku twojego ohydnego głosu! Wcale nie chciałam z tobą gadać i
wcale się o ciebie nie martwię. Wiesz co?! Właściwie to rób sobie co chcesz,
nic mnie to nie obchodzi! Jestem tylko twoją głupią młodszą siostrą, która i
tak cię nigdy nie zrozumie, bla, bla, bla… O nie, prawie słyszę ten twój ohydny
głos w swojej głowie, jak to powtarzasz, świdrując mnie tym swoim
pseudo-morderczym spojrzeniem, którego już i tak nikt się nie boi! Arghh,
naprawdę mnie wkurzasz, Lee Taemin! Czy mógłbyś wreszcie odebrać ten pieprzony
po stokroć telefon?!”<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
„Gdzie jesteś?! Powiedz mi tylko tyle, chcę tylko wiedzieć,
czy jesteś bezpieczny. Przysięgam na własne życie, że nie będę cię szukał.
Powiedz tylko, gdzie jesteś… Tęsknię za tob-” *WIADOMOŚĆ ZOSTAŁA USUNIĘTA*<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
„Taeminnie! ODPISAŁEŚ! Aaaa, czuję się taki wyróżniony, bo
tylko mnie odpowiedziałeś! Wprawdzie twoja wiadomość nie była zbyt, eee,
kwiecista i bogata w refleksje, ale mnie całkowicie zadowoliła, też zawsze
byłem zwolennikiem konkretnego wyrażania uczuć! Twoje zbawienne „OK” napawało
mnie nadzieją i jakąś błogością. Przez to jedno słowo przemówiła cała twoja
powściągliwa natura! Ledwie odczytałem tę wiadomość i już wiedziałem – to jest
mój Taeminnie, żyje i ma się dobrze, bo jest twardym facetem, a my, twardzi
faceci, zawsze trzymamy się razem, nie?! Naprawdę jestem szczęśliwy, że z tobą
wszystko w porządku, od razu spadł mi kamień z serca, bo już miałem wizje
ciebie, umierającego w jakimś rynsztoku, z dala od cywilizacji, bez jedzenia i
wody… Widzisz, do czego mnie doprowadziłeś?! Od zeszłego tygodnia chodzę cały
rozdygotany, dzisiaj niechcący wylałem odrobinkę americano na spódnicę jakiejś
babki… Prawie nie było widać, ale paniusia podniosła taki ryk, że drzemiący na
górze Soo Ha się obudził i mieliśmy dwie wojny światowe na raz. Dara się
wściekła i powiedziała, że potrąci mi z pensji, tylko nie wiem, czy z powodu
tamtej dzikiej klientki, czy dlatego, że zakłóciłem nienaruszalny spokój jej demonicznego
bachora… Mniejsza z tym, wiedz tylko, że twoje krótkie „OK” zadziałało jak
balsam na moją niespokojną duszę i mam nadzieję, że niedługo znowu do mnie-” *WYKORZYSTAŁEŚ
CZAS PRZEZNACZONY NA TĘ WIADOMOŚĆ GŁOSOWĄ. NAGRAJ KOLEJNA WIADOMOŚĆ,
WYBIERAJĄC…*<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
„-napiszesz. Cholera, powinienem nagrywać krótsze
wiadomości. Naprawdę przydałyby mi się lekcje streszczania swoich myśli.
Myślisz, że mógłbyś mi ich udzielić? Hahaha, oczywiście nie teraz, to nie tak,
że chciałem subtelnie wyciągnąć z ciebie twoje aktualne miejsce zamieszkania…
Uhm. Kończę, trzymaj się i wysypiaj! Nie zapominaj o tym, żeby dużo jeść!
Musisz być silny, żeby wrócić i wtłuc Min… To znaczy ropuchowatemu draniowi
osobiście!”<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
„Wróć… Proszę… Odezwij się… Cokolwiek… Kocham c-”
*WIADOMOŚĆ ZOSTAŁA USUNIĘTA*<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
„Tylko ciebie. Zawsze. Nie potrafię żyć bez ciebie…. Czuję
się podle.” *WIADOMOŚĆ ZOSTAŁA USUNIĘTA*<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
„Kochamciękochamciękoch-” *WIADOMOŚĆ ZOSTAŁA USUNIĘTA*<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
„To znowu ja, ty głupi, nieczuły daniu! ZAWSZE sobie
wszystko mówiliśmy. ZAWSZE. Przez te wszystkie lata mogłeś na mnie polegać.
Dlaczego teraz nie chcesz ze mną porozmawiać?! Obiecuję, że cię wysłucham.
Umiem słuchać. Możemy razem nawrzucać Żabolowi ile wlezie. Kłamałam mówiąc, że
się nie martwię. Prawda jest taka, że martwię się jak cholera, a ty nadal
jesteś idiotą bez serca. Tak, przesłuchałam wszystkich twoich znajomych, żeby
cię znaleźć, dupku. Jia powiedziała mi, że przynajmniej nadal chodzisz na
uczelnię i trochę mnie to uspokoiło. Co nie zmienia faktu, że jak już się
ogarniesz i wrócisz do żywych, to będziesz mieć przechlapane. …Dbaj o siebie,
okej?”<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
„Hej, tu Amber. Jak widać jeszcze tylko ja cię nie
napastowałam… Cóż. Chyba domyślasz się, co chcę powiedzieć. Wracaj i pogódź się
z Minho. Albo chociaż daj znać Sulli, gdzie się zatrzymałeś, bo ona odchodzi od
zmysłów. Wszyscy się martwimy.”<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
„Minnie, błag-”*WIADOMOŚĆ ZOSTAŁA USUNIĘTA*<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
„Cześć, tu Kibum. Załatwię to szybko i dam ci spokój, a ty
i tak zrobisz co zechcesz, niczym uparta, egoistyczna świnia, którą w tym
momencie jesteś. Nie mam zamiaru głaskać cię po główce i z namaszczeniem lizać
ci podeszwy butów jak Jonghyun, zapewniając cię przy tym, że dobrze zrobiłeś,
mszcząc się na Minho w tak okrutny sposób. Prawda jest taka, że właśnie
popełniasz największy błąd w swoim zasranym życiu, ty psychopatyczny idioto!
Mało się wycierpiałeś?! Nagle wszystko ci się układa, a ty zaczynasz panikować,
bo to nie jest życie, do którego byłeś przyzwyczajony i nie potrafisz sobie z
tym poradzić, więc wymyślasz sztuczne problemy, by jeszcze bardziej wszystko
spieprzyć…? Taemin, przestań zachowywać się jak drama queen i skończ z tym
żałosnym cyrkiem, który właśnie odstawiasz. Mówię poważnie. Nigdzie cię to nie
zaprowadzi i ty dobrze zdajesz sobie z tego sprawę. Czy ty nie widzisz, co
właśnie robisz? Zamykasz się. Znowu. Odcinasz się od nas, swoich przyjaciół, którzy
wypruwają sobie dla ciebie żyły, odcinasz się od Minho, który kocha cię jak
szalony i nigdy, powtarzam, NIGDY by cię nie zdradził. Za długo pracował sobie
na twoją miłość, żeby cię teraz tak potraktować, ale ty jak widać nie masz
nadal żadnych skrupułów, jeśli chodzi o bezlitosne torturowanie go. Szczerze mu
współczuję takiego beznadziejnego chłopaka, jak ty. To najlepszy człowiek na
świecie. Nie wiem, co zaszło między nim a Yuri, ale to na pewno nie jest to, co
myślisz. Więc weź się w garść, przestań zachowywać się jak skrzywdzona królewna
i porozmawiaj z nim, do diabła! Dorośnij wreszcie. Może wtedy w końcu
zobaczysz, ile masz do stracenia i jakim jesteś niewdzięcznym szczęściarzem.”<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
„…Wybacz mi tamtą wiadomość. Może brzmiałem zbyt ostro, ale
tobą po prostu trzeba porządnie potrząsnąć, żebyś się opamiętał. Nadskakiwanie
ci i cackanie się z tobą nic nigdy nie dawało. Wiem to, bo pod pewnymi
względami jesteśmy bardziej podobni niż ci się wydaje. W każdym razie przemyśl
to i daj mu szansę. On usycha.”<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
„Przepraszamprzepraszamprzepraszamprzepra…”*WIADOMOŚĆ
ZOSTAŁA USUNIĘTA*<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<o:p>9.</o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<o:p><span style="font-size: large;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=gnVU-kaGPH4" target="_blank">♥</a></span></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Według idei dziewiętnastowiecznych romantyków przyroda
powinna odzwierciedlać nastrój bohatera. Cierpieć z nim i przeżywać razem z nim
jego radości, smutki, gwałtowne emocje i spokojne dni. Cóż, gdyby ta zasada
nadal obowiązywała, w ciągu ostatnich dwóch tygodni powinna była towarzyszyć mi
cmentarna pogoda, z ponurymi chmurami, siekącym bezlitośnie deszczem i
okazjonalnie przeszywającą czarne jak moja dusza niebo błyskawicą czystej furii.
No dobrze, jeśli przesadzałem i to rzeczywiście były za wysokie wymagania,
zasługiwałem przynajmniej na małą, kreskówkową chmurkę, ciskającą mi na głowę
bezustannym gradem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Niestety, wyglądało na to, że nawet pogoda buntowała się
przeciwko mnie, a siły wyższe dawały mi tym samym do zrozumienia, że mają
gdzieś mój pogrzebowy nastrój i przypływy mrocznych uczuć, które miksowały się
we mnie dzień i noc, tworząc śmiercionośną mieszankę smutku, bezsilnej złości i
zalążków żałosnej depresji, która była gotowa eksplodować w każdej chwili.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Bywały też momenty, kiedy coraz bardziej miękłem i dopadały
mnie gryzące wyrzuty sumienia. Wydawało mi się wtedy, że to wszystko wina moja
i mojego beznadziejnego, trudnego charakteru, przeklętej upartości, której
nigdy się do końca nie pozbyłem. Może faktycznie to ja byłem źródłem wszelkich
problemów. Może tworzyłem je sam, bo nie mogłem po prostu wytrzymać z myślą, że
choć raz coś mogło się dla mnie układać w życiu. Musiałem to skutecznie
spieprzyć, żeby… no nie wiem, podnieść poziom adrenaliny, rozdrapać stare rany
i raz jeszcze udowodnić sobie brutalnie, że nie ma czegoś takiego jak happy
endy. Wyimaginowane kłopoty, które kolekcjonowałem, przyciągając je jak magnes
i napawając się nimi, raniąc siebie i najważniejsze dla mnie osoby, bo nie
umiałem docenić tego, co miałem. Minho miał rację, nazywając mnie <i>sprawiaczem kłopotów</i>. Może gdybym
wreszcie przestał grać takie biedne, doświadczone przez życie dziecko, którego
nikt nie kocha i w końcu dojrzał, znormalniał…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Ale im dłużej myślałem w ten sposób, biczując sam siebie za
całą tę chorą sytuację, przychodziło mi do głowy, że – chwila! – przecież to
nie ja tu najbardziej zawiniłem. Miałem całe mnóstwo najgorszych wad, ale tego,
że byłem nieszczerym dupkiem, nie można było mi za nic zarzucić. Nigdy nie
byłbym w stanie zdradzić kogoś bliskiego, nie mówiąc już o bezwstydnym
okłamywaniu go. <i>Czekałem</i> na niego,
żyjąc w celibacie przez prawie dwa lata, bo nie chciałem nikogo innego, niż on.
Więc jak on mógł nawet nie wspomnieć mi o tej głupiej lali?! Okej, mógł
zapomnieć po tym, jak do siebie wróciliśmy, ale jego parszywym obowiązkiem było
poinformowanie mnie, kim ona w ogóle dla niego była, kiedy znowu pojawiła się
na horyzoncie. Albo kiedy zaczęła wyciągać go gdzieś na całe dnie. Pewnie nawet
noce, bo czemu nie, takie zwodnicze jędze przed niczym się nie cofną. A już
zdecydowanie powinien wyjaśnić mi, dlaczego ta pusta kretynka zarządzała jego
telefonem, jak jakaś jego pieprzona sekretarka. Ale nie, dlaczego miałbym
zasługiwać na jakiekolwiek słowa wyjaśnienia…? Przecież byłem tylko jego
chłopakiem. Przecież tylko cały czas powtarzał, jak bardzo mnie kocha i jak
bardzo mu na mnie zależy. Dlaczego więc tylko on mógł być nieszczery w tym
związku?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Tego typu dramatyczne przemyślenia dopadały mnie w najmniej
odpowiednich momentach, kiedy zdecydowanie nie powinienem przeżywać swoich
problemów sercowych jak jakaś dwunastolatka, tylko, chociażby, skupiać się na
wykładzie. Efekt był taki, że przez beznadziejnego Choi Minho i jeszcze
bardziej beznadziejną Yuri-Jakąś-Tam wychodziłem z uczelni z mętlikiem w
głowie, nie mając pojęcia, co właściwie działo się przez ostatnie parę godzin.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Wracając jednak do kwestii pogodowej, która tak bardzo mnie
rozdrażniła, kiedy po skończonych zajęciach razem z Jiyongiem i Jią
przekroczyliśmy próg Akademii. Wszędzie wokół było irytująco jasno i zielono, i
wyglądało na to, że cały świat robił mi na złość, ciesząc się z mojej porażki.
Po kampusie łaziło całe mnóstwo obrzydliwie radosnych ludzi, słychać było gwary
rozmów, śmiechy i gdyby tej ironii było mało, nawet beztroski trel ptaszków,
które ukryły się na gałęziach kwitnących na różowo wiśni, i miały szczęście, że
nie posiadałem kuszy lub jakiejś innej broni masowego rażenia, którą mógłbym je
równie beztrosko wymordować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
To nie tak, że żal i rozczarowanie rozbudziły we mnie
jakieś mordercze zapędy. Po prostu wkurzało mnie to, że kiedy ja czułem się
tak, jakby cały mój świat się rozpadał, wokół tak naprawdę wszystko nadal
spokojnie egzystowało. To było niesprawiedliwe.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Hej, Taemin? Taemin! – Jia szturchnęła mnie łokciem w
bok, przez co o mało nie spadłem ze schodów przed głównym wejściem do Akademii.
Rzuciłem jej wściekłe spojrzenie, na co nawet się nie skrzywiła. Sulli miała
rację, moje mordercze spojrzenia chyba straciły swoją piorunującą moc, bo
zdawały się od pewnego czasu nikogo już nie ruszać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Musisz się tak drzeć? Próbuję mentalnie użalać się nad
sobą i swoim popieprzonym życiem. To mi sprawia ulgę i niezwykłą frajdę, więc
nie przejmujcie się mną, tylko po prostu dajcie mi spokój.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Och, przepraszam, w takim razie czy mógłbyś na chwilę
zaprzestać mentalnego terroryzowania się, drogi masochisto i posłuchać mojego
pomysłu? – Zagrodziła mi drogę, kiedy już chciałem ją wyminąć. Jiyong
zignorował moje błagalne spojrzenie i chyba miał zamiar współpracować z Jią, bo
stanął po drugiej stronie, tym samym odcinając mi drogę ucieczki. Byłem
otoczony. Musiałem wdawać się w interakcje z ludźmi. Boże, nieee. – Wymyśliłam,
że powinniśmy zrobić dzisiaj coś niecodziennego – kontynuowała z zadowoleniem
różowowłosa wiedźma. – Właściwie ty mnie do tego zainspirowałeś. Powinniśmy się
wyluzować, zapomnieć o głupich problemach i zacieśnić więzy prawdziwej
przyjaźni między sobą, czyli słowem, iść się dzisiaj wieczorem porządnie
schlać. No wiecie, uwalić się tak, jak ci frajerzy, którymi zawsze gardziliśmy.
Mamy być tak pijani, żebyśmy nie pamiętali nawet własnych imion. Brzmi jak
zabawa, co?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- To… - zamilkłem na moment, szukając odpowiedniego
określenia na te brednie, ale nic kreatywnego nie przychodziło mi nawet do
głowy. – To najdurniejszy twój pomysł ze wszystkich twoich durnych pomysłów.
Nawet nie wiem, czy jestem w stanie się nie zgodzić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Klasnęła w dłonie, podskakując, jak na mój gust zbyt
entuzjastycznie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Prawidłowo! Już ja ci nie pozwolę się dzisiaj zadręczać.
Wiesz jak mówią, smutki najlepiej topić w alkoholu. Możemy nawet zainwestować w
absynt, jeśli zwykła wódka jest dla was za mało hipsterska…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Okej, dobra, jak sobie chcecie – westchnąłem ciężko,
opierając się o marmurową poręcz. – Ostatecznie wszystko lepsze niż
przesłodzone, lepkie drinki. I kawa. Z jakiegoś powodu mdli mnie na sam jej
widok.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Oo-o, melduję alarm. Kod tęczowy. – Jiyong złapał mnie
kurczowo za ramię, robiąc ostrzegawczą minę. Popatrzyłem na niego jak na
idiotę, nie próbując nawet domyślić się, w jakim języku teraz gadał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- O co ci chodzi?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Twój chłopak na dwunastej. Czy już ex-chłopak…? – Dłuższą
chwilę zajęło mi przyjęcie sensu tych słów do wiadomości. Poczułem, jak w
jednej chwili oblewa mnie nieprzyjemny, zimny pot, a mój puls w ciągu kilku
sekund gwałtownie przyspieszył. Rozejrzałem się w panice, mając nadzieję, że to
tylko głupi żart, mający na celu jeszcze bardziej mnie zirytować. Jiyong
prychnął, chwycił mnie za ramiona i siłą ustawił przodem do dziedzińca. –
Widzisz? Tam. Czeka na ciebie pod schodami niczym grzeczny piesek i jak na moje
wyczulone, artystyczne oko, to wygląda nawet na bardziej zmaltretowanego, niż
ty. O, chyba nas zauważył. Lepiej do niego… Hej, przestań się za mną chować!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Nie tchórzyłem, to była instynktowna reakcja. Nie chodzi o
to, że bałem się konfrontacji z Minho. Ja po prostu nie byłem jeszcze na nią
gotowy. Chciałem wcześniej przygotować sobie scenariusz tej rozmowy, rozważyć
różne kierunki, w które może ona pójść i przede wszystkim zdecydować, co w
ogóle chciałem powiedzieć. Jego niezapowiedziane pojawienie się na uczelni
kompletnie wytrąciło mnie z równowagi, którą nieudolnie starałem się
zachowywać. Uzgodniliśmy przecież, że damy sobie czas, czego więc ten drań
tutaj chciał?! Minęły dopiero dwa tygodnie, a ja, chociaż musiałem niechętnie
przyznać, że cholernie za nim tęskniłem, to nadal nie potrafiłem zdobyć się na
odwagę, by wrócić i dać mu się wytłumaczyć. Zdawałem sobie sprawę, że zachowuję
się dziecinnie, nie odpowiadając na żadne wiadomości i telefony przyjaciół,
izolując się od nich dobrowolnie i sam siebie tym najbardziej krzywdząc. Ale
naprawdę potrzebowałem przerwy, oddechu na to, żeby ogarnąć jakoś swoje życie.
Już nawet nie chodziło tylko o sprawę z Yuri, raczej o samego Minho i moje
wieczne wątpliwości co do tego, czy nasz tak zwany związek miał w ogóle jakiś
sens. Kochałem go, a on kochał mnie, a przynajmniej tak wciąż zapewniał. Ale
wciąż czułem się przy nim kompletnym zerem, kulą u nogi, problematycznym
dzieciakiem, nawet, jeśli teoretycznie już byłem dorosły. Nie umiałem się
zmienić, nie umiałem dać mu szczęścia. Nie w ten sposób, jaki byłby dla niego
najlepszy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Idź do niego – syknęła Jia, popychając mnie w stronę
dziedzińca. – W końcu i tak musiałbyś stanąć z nim twarzą w twarz, więc
przestań być cholernym tchórzem, Taemin. Nie mogę patrzeć, jak się męczysz. Idź
i mu nawrzucaj do woli, a potem pocałujcie się na zgodę. To nie tak, że to
pierwszy raz, kiedy się kłócicie, prawda…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Miała rację, to nie był pierwszy raz, a jednocześnie tym
razem było jakoś inaczej. Czułem gryzące wyrzuty sumienia. Nie byłem pewien,
czy teraz zwykły pocałunek na zgodę załatwi sprawę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zszedłem chwiejnie po schodach, ociągając się jak tylko to
było możliwe, ze wzrokiem wbitym w ziemię. Dłonie wsunąłem do kieszeni
marynarki i zacisnąłem je tam w pięści, mając nadzieję, że jedyna oznaka mojego
zdenerwowania pozostanie niewidoczna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- TAE! – Oczywiście mój plan z miejsca dał plamę, bo nagle
moje ręce zostały gwałtownie wyszarpnięte, a nadgarstki zakleszczone w stalowym
uścisku, który lada moment mógł odciąć mi krążenie. Wytrącony z równowagi, na
którą tak usilnie pracowałem, poderwałem głowę i spojrzałem na niego, wydając
przy tym mimowolne westchnięcie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Jiyong miał rację. Minho wyglądał strasznie, jeszcze
gorzej, niż po nieprzespanych nocach, kiedy uczył się do egzaminów. Teraz
prezentował się tak, jakby przez ostatnie dwa tygodnie w ogóle nie zmrużył oka
i zapominał o jedzeniu. Jego twarz była bardzo blada, wręcz sina, kompletnie
wyczerpana, a kości policzkowe zrobiły się nagle o wiele bardziej uwydatnione,
niż zwykle. Pod oczami widniały wielkie sińce, a jego zazwyczaj lekko kręcone,
brązowe włosy straciły połysk i wyglądały tak, jakby od dawna nie widziały grzebienia.
Do tego dochodziły jeszcze ubrania, założone tak niechlujnie, jak gdyby ich
właściciel narzucił na siebie to, co akurat miał pod ręką nie patrząc, gdzie
tył a gdzie przód. Ale najgorsze były w tym wszystkim jego oczy. Z Minho było
tak, że nie zawsze musiał uśmiechać się otwarcie, choć zazwyczaj wręcz tryskał
energią i entuzjazmem. Jednak nawet jeśli sytuacja wymagała powagi, jego oczy
były jedynym, co zawsze zdradzało jego prawdziwą naturę. Błyszczące, wielkie,
sarnie oczy o barwie kawy z mlekiem, okalane kurtyną rzęs, których łagodne
spojrzenie potrafiło rozmiękczyć nawet MNIE, teraz były matowe jak otchłań,
wyrażały tylko całkowitą rozpacz. To było tak bardzo niepodobne do Żabola,
którego znałem od lat, że przez chwilę nie widziałem, czy to na pewno on przede
mną stoi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Boże, Minho, co ja ci zrobiłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zszokowany, instynktownie chciałem mu się wyrwać, ale tym
razem mi na to nie pozwolił. Ścisnął moje nadgarstki tak mocno, że aż jęknąłem
z bólu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Musisz mnie wysłuchać! – zawołał z desperacją. – Nie
pozwolę ci uciec, dopóki mnie nie wysłuchasz. Tu i teraz. Ja już tak dłużej nie
mogę, Taemin, ta cała przerwa, szanuję to, że chciałeś przestrzeni, ale to musi
się skończyć, w tej chwili…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Dobrze. Dobrze! – wyksztusiłem, ciągnąc go w stronę
najbliższej ławki, z dala od wścibskich spojrzeń, jakie już zaczęto nam rzucać.
Kątem oka zauważyłem, że Jia i Jiyong wciąż stoją na schodach, przyglądając się
nam z fascynacją. Pewnie zdążyli się już założyć, czy wybuchnę, czy nie.
Zacisnąłem usta w wąską linijkę. Bałem się, bałem się jak diabli tego, co zaraz
miałem usłyszeć, a jednocześnie nie miałem zamiaru uciekać, bo chciałem
wiedzieć, co miał do powiedzenia. I on też na to zasługiwał – tyle przynajmniej
mogłem mu dać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Usiadłem na brzegu ławki, pociągając go za sobą, bo wciąż
nie wypuszczał moich nadgarstków z uścisku. Czułem, że później pojawią się tam
siniaki, ale postanowiłem nie zwracać na to uwagi. Kiedyś pewnie zrobiłbym z
takiej pierdoły niezłą aferę, ale to już należało do przeszłości. Kolejna
niepodobna do mnie rzecz. Obaj tak bardzo się zmieniliśmy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Yuri to tylko przyjaciółka – zaczął, przechodząc od razu
do sedna. Drgnąłem lekko, słysząc to imię, co nie umknęło jego uwadze, bo
jeszcze bardziej się do mnie przysunął, sprawiając, że nasze uda stykały się
teraz ze sobą i czułem wręcz niemożliwe ciepło bijące od jego ciała, którego
tak bardzo mi brakowało. Spuściłem głowę, podczas gdy on usilnie starał się zajrzeć
mi w oczy. – Wiem, co mówili ci Kibum i Sandara. Tak, ja… spotykałem się z <i>nią</i>, jakiś czas po tym, jak się
rozstaliśmy. Podczas studiów w Waszyngtonie, gdzie ją poznałem. To było… Nie
jestem z tego dumny. Do tej pory nie wiem, dlaczego w ogóle zgodziłem się na
coś takiego. – Zamilkł na moment, najwyraźniej oczekując, że zaraz zacznę
krzyczeć. Musiał się nieźle zdziwić, kiedy nie wydałem z siebie nawet
najmniejszego dźwięku, wciąż uporczywie wbijając wzrok w przestrzeń.
Odchrząknął nerwowo. – To moja wina. Nie wiem co sobie myślałem, ale sądzę, że…
Chciałem się sprawdzić. Nie wiedziałem, czy cię jeszcze kiedykolwiek zobaczę, a
fakt, że byliśmy tak daleko, że musiałem dla twojego własnego dobra zrezygnować
z jakiegokolwiek kontaktu z tobą, kompletnie mnie dobijał. Rzuciłem się w wir
nauki i obowiązków, ale niewiele to dawało, myślenie o tobie wciąż mnie
rozpraszało. Więc zacząłem się zastanawiać, czy potrafię o tobie zapomnieć.
Przynajmniej na jakiś czas. Byłem tam całkiem sam, nikogo nie znałem. Zacząłem
szukać kogoś, kto mógłby chociaż w jednej dziesiątej mi ciebie zastąpić,
chociaż wiedziałem, że to nie w porządku wobec ciebie, wobec tego kogoś i wobec
mnie samego. Poznałem Yuri na zajęciach. Czułem się winny, kiedy dawałem jej
nadzieję, wiedząc, że wykorzystuję ją tylko do zapełnienia pustki. To jest
prawdopodobnie najgorsza rzecz, jaką w życiu zrobiłem. Dlatego właśnie nie
powiedziałem ci o tym, kiedy znów się zeszliśmy. Był mi cholernie, całkowicie,
okropnie wstyd. Nie chciałem, żebyś widział mnie w takim świetle. To było z
mojej strony złe i egoistyczne. To, co zrobiłem, jak ją potraktowałem i to, że
nie powiedziałem ci o tym. Nie oczekuję, że natychmiast mi wybaczysz, bo ja sam
nadal nie potrafię sobie tego wybaczyć, ale błagam, uwierz w jedną rzecz – ona
nigdy nic dla mnie nie znaczyła. Umawiając się z nią, czułem się jeszcze gorzej
i wszędzie widziałem tylko ciebie. Nie umiem się z ciebie wyleczyć, Taemin-ah.
Nigdy przedtem nikogo nie kochałem w ten sposób i nie sądzę, żebym kiedykolwiek
potrafił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Skąd ona nagle się tutaj wzięła? – Nie chciałem, by to
pytanie zabrzmiał tak agresywnie, ale nie mogłem się powstrzymać. – Przylazła
do kawiarni i zachowywała się, jakby dobrze wiedziała, kim jestem. Wyglądała,
jakby świetnie się bawiła, kiedy już mnie sobie dokładnie obejrzała i zrozumiała,
jakim jestem frajerem. Może wydawała się trochę zdziwiona, że tracisz czas na
coś takiego, podczas, gdy…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Urwałem w pół słowa, kiedy nagle złapał mnie mocno za brodę
i obrócił w swoją stronę. Wzdrygnąłem się. Jego zmęczone oczy płonęły czystą
złością.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nigdy. Nie Mów. Czegoś. Takiego – wypowiedział dobitnie
każde słowo, wpatrując się we mnie ognistym wzrokiem. Nie wiedziałem, czy
cieszyć się, że jego oczy znów zaczęły znajomo błyszczeć, czy zacząć bać się
tego twardego tonu, którego prawie nigdy w stosunku do mnie nie używał. Nie
wiedzieć czemu zaczerwieniłem się mocno pod wpływem jego spojrzenia. – Tamtego
wieczoru, w piątek, spotkałem się z nią pierwszy raz, odkąd wróciła do Seulu i
nigdy nic między nami nie zaszło. Nic z tych rzeczy. NIGDY. Rozumiesz?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Rozumiem… - wyjąkałem, nie poznając własnej uległości.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- To dobrze. Nie okłamałem cię, mówiąc, że spotkaliśmy się
w mieszkaniu znajomego. Kojarzysz Eunhyuka, prawda? On i Donghae są w tym samym
wieku. Zanim przeprowadziłem się do SM Town, przyjaźniłem się z nim, a później
kontakt się urwał. Tamtego wieczoru Eunhyuk robił małą imprezę dla starych
znajomych, Donghae też tam był, więc możesz go zapytać, jeśli wciąż mi nie
wierzysz. Yuri bardzo chciała się ze mną zobaczyć, a ja pomyślałem, że to
idealna okazja, by poprosić ją o pomoc w pewnej… kwestii, która męczyła mnie od
dłuższego czasu. Więc napisałem jej adres Eunhyuka z prośbą, by wpadła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- I nie raczyłeś napisać też do mnie? Bo to nie tak, że
jestem twoim chłopakiem i ty znasz moich znajomych, ale ja twoich nie i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Taemin. Poczekaj. Chciałem też cię zabrać, ale ta…
kwestia, którą musiałem uzgodnić z Yuri, dotyczyła ciebie. NIE, CHWILA, NIE
PRZERYWAJ! Zaraz do tego dojdę, po kolei. Wtedy postanowiłem, że zostanę tylko
chwilę, załatwię to, co powinienem i wrócę do domu. Ale byłem totalnie
padnięty. Nie wiem, jak to się stało, wiesz, że nie lubię alkoholu. Nic wtedy
nie piłem. Po prostu… Rozmawialiśmy, a wtedy zasnąłem. Spałem prawie do
południa następnego dnia. Kiedy się obudziłem, byli już tylko Eunhyuk i
Donghae. Powiedzieli mi, że wszyscy już się zmyli i że mój telefon nie
przestawał dzwonić, więc Yuri w końcu go odebrała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Tak, odebrała – warknąłem, przypominając sobie jej słodki
głosik po drugiej stronie linii, który sprawiał, że miałem ochotę udusić ją na
odległość. – Twoja była dziewczyna jest mistrzynią aluzji, niedopowiedzeń i
nieprecyzyjnego wyrażania się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Minho jęknął z rezygnacją, masując palcami powieki. Drugą
ręką wciąż trzymał mnie za nadgarstek, ale jego uścisk znacznie zelżał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Boże, niedobrze mi się robi, kiedy pomyślę, co musiała ci
nagadać. Chyba chciała się zemścić na mnie za to, jak ją potraktowałem.
Właściwie wcale nie powinienem być na nią o to zły, ale jestem tylko
człowiekiem. Prawie zniszczyła coś, co jest dla mnie najważniejsze na świecie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Wyłączyłem później telefon – wyznałem, zmieniając temat.
Nie mogłem mu pozwolić na popadanie w sentymenty i ckliwe gadki, dopóki
wszystkiego mi nie wyjaśni. – Szczerze mówiąc kompletnie nie wiedziałem, co o
tym wszystkim myśleć. Ryczałem <i>Jonghyunowi</i>
w ramię, dasz wiarę?! To najlepiej pokazuje, jak bardzo mi odbiło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie, kładąc brodę na
mojej głowie. Przez moment czułem się niekomfortowo, że robimy coś takiego
publicznie, ale nie mogłem się zmusić do odepchnięcia go. Jednak dwa tygodnie
to zdecydowanie za długo, a on wciąż posiadał nade mną zbyt dużą władzę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Amber napisała mi w końcu, gdzie jesteście. Pobiegłem tam
natychmiast i zobaczyłem, że ten facet się do ciebie przystawia. O Jezu, miałem
ochotę urwać mu w tamtej chwili głowię, albo coś innego, bo tacy nigdy nie
myślą głową…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Tak, resztę historii znam – westchnąłem ciężko. – Uwierz
mi, nigdy nie pozwoliłbym mu się pocałować, ani nic. Chociaż nie przeczę, byłem
wtedy na ciebie tak wściekły, że najchętniej tobie bym coś wyrwał. Ja… -
przełknąłem nerwowo ślinę, nie wiedząc, co właściwie chcę powiedzieć. – Też
przepraszam. Powinienem pozwolić ci się wtedy wytłumaczyć, ale znowu dała o
sobie znać moja pieprzona duma.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Czyli mi wybaczasz?! – wyprostował się nagle, sprawiając,
że prawie na niego poleciałem. Rzuciłem mu niechętne spojrzenie, odnotowując,
że na jego twarz znów powrócił ten naćpany szczęściem uśmiech, choć na razie
dość ostrożny, prawie nieśmiały.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Przewróciłem oczami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie, musisz jeszcze błagać mnie o wybaczenie na kolanach.
Tak, wybaczam ci. O ile ty mi wybaczysz, bo obaj zachowaliśmy się bezsensownie
i dziecinnie. Prawie jak za starych, dobrych czasów. – Na szczęście zdążyłem
nabrać powietrza, zanim zatopił mnie w niedźwiedzim uścisku, wplatając palce w
moje włosy. Całował mnie w czubek głowy, mamrotając jakieś banalne, kiczowate
nonsensy, jak to tylko Żabol potrafił, a ja nie miałem serca mu przerwać, zbyt
zajęty napawaniem się jego ciepłem, znajomym zapachem i bliskością. Ocknąłem się
dopiero, kiedy zaczął kończyć mi się zapas tlenu. – Hej, jest jeszcze jedna
rzecz, której mi nie wyjaśniłeś – stwierdziłem, z trudem mu się wyślizgując. –
W czym, do licha jasnego, miała pomóc ci ta wredna lala?! Bo szczerze mówiąc
nie mam pojęcia, jakie specjalne usługi może proponować ktoś taki, jak ona,
oprócz tych oczywistych, rzecz jasna…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- A. – Minho nagle spoważniał i wziął głęboki oddech. Z
zaskoczeniem zauważyłem, że jego dłonie zaczęły lekko trząść się w moich. O
cholera, czyżby Choi-Żabol-Minho-Pewna-Siebie-Sarenka-Bambi czymś się
stresowała…? Żaden logiczny powód jego zdenerwowania nie mógł przyjść mi do
głowy, poza zagrożeniem wyczerpującymi się zasobami drzewek kawowca w Etopii. –
Um… Tak. Chodziło o coś… Wręcz żałośnie banalnego. Od pewno czasu, ja… Musiałem
podjąć pewną ważną dla mnie decyzję. Nie mogłem poradzić się nikogo z naszych
wspólnych przyjaciół, bo wiesz, jakie oni wszyscy mają długie języki. To
musiało pozostać w tajemnicy, dopóki… Dopóki sobie tego dokładnie nie…
przygotuję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Okej – powiedziałem z zaskoczeniem. – I co, już sobie
przygotowałeś?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zaczął podejrzanie wiercić się na ławce.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Właściwie to… tak. Ten pomysł… Uh, właściwie nie pomysł,
nie można tego tak trywialnie traktować… Zrobienie <i>tego</i> chodziło mi po głowie już od dłuższego czasu, ale dopiero
nasza ostatnia rozmowa na temat dzielenia pieniędzy i mieszkania mnie do tego
całkowicie przekonała. Taemin… - Oblizał nerwowo usta, po czym zaśmiał się
cicho. – Właściwie miałem poukładaną w głowie całkiem długą przemowę, która powinna
nastąpić w tym momencie, ale wiem, jak bardzo nienawidzisz sentymentalnych
monologów i czułych wywodów, które musisz przeze mnie znosić dość często, więc…
eee… Po prostu przejdę do rzeczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Wow, naprawdę stało się z tobą coś niesamowitego, skoro
nagle dobrowolnie rezygnujesz z przynudzającego gadania o uczuciach – rzuciłem
i już w następnej chwili byłem zmuszony spojrzeć na niego jak na wariata. –
Heeej, daj spokój… Minho… - Rozejrzałem się szybko dookoła, ale o dziwo nikt
nie zwracał na nas uwagi. – Ej, poważnie. Żartowałem z tym klękaniem, nie
musisz błagać mnie o wybaczenie na kolanach. Już ci wybaczyłem. Serio. Nie
musisz…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Spojrzał na mnie takim wzrokiem, że natychmiast się
zamknąłem. Przyglądałem się z dezorientacją, jak wsuwa rękę do kieszeni
marynarki, by wydobyć z niej jakieś małe pudełeczko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Owszem, muszę klęknąć, żeby to zrobić odpowiednio.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Żeby co zrobić odpow… Czekaj, CO TY WYPRAWIASZ?! –
Cholera?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Ręce tak mu się trzęsły, kiedy otwierał pudełko, że omal go
nie upuścił, a na widok tego, co znajdowało się w środku, moje serce zrobiło
obrót o sto osiemdziesiąt stopni i pogalopowało z prędkością światła, tłukąc
się o żebra jak szalone. Nagle zaczęło dzwonić mi w uszach i poczułem, jak
powoli oblewa mnie pot. On chyba nie…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Lee Taemin. – Przysięgam, że jeszcze nigdy nie słyszałem
Żabola mówiącego z taką powagą i gdyby nie docierało do mnie z wolna, co
właśnie miało nastąpić, zapewne parsknąłbym śmiechem na widok jego przesadnie
oficjalnej miny. Jednak w obecnej sytuacji mogłem tylko nerwowo mrugać oczami,
zastanawiając się, czy aby na pewno jestem przytomny. – Taemin-ah, kochanie,
wyjdziesz za mnie?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Daleko od strony schodów dobiegł mnie pisk Jii. Jiyong i
kilku innych chłopaków z naszego roku zaczęło skandować „POWIEDZ TAK, POWIEDZ
TAK!”, tak głośno, że kilka spacerujących po dziedzińcu osób przystanęło,
wyraźnie zaciekawionych. Rozejrzałem się w panice, uświadamiając sobie, że
wokół nas zbierał się powoli coraz większy tłum gapiów, z których większość
podłapała od Jiyonga to magiczne hasło, jak gdyby mojego przerażenia i
oszołomienia było jeszcze mało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Bałem się poruszyć, wciąż słysząc w głowie to pytanie,
które uderzyło we mnie jak rozpędzona ciężarówka, pozostawiając mnie na wpół
przytomnym. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Dlaczego to nie mogło być takie proste i banalne, jak mi
się zawsze wydawało?! Przecież miałem tylko dwie opcje. No dobra, trzy, jeśli
się uprzeć. Tak, nie i może. Nic trudnego, nic, co by wymagało specjalnych
zdolności manualnych. Więc dlaczego nie potrafiłem wykrztusić z siebie jednego,
pieprzonego słowa…? Minho wpatrywał się we mnie w napięciu, blady z emocji.
Zdawało mi się, że utonę w jego oczach, jak w morzu płynnej czekolady. Całe
moje ciało mrowiło jak naelektryzowane.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Ludzie nadal skandowali „powiedz tak!” w zaskakująco równym
tempie, a Jiyong stał na przodzie i dumnie nimi dyrygował. Zdałem sobie sprawę,
że nie krępowało mnie to ani trochę i nagle poczułem nieoczekiwany przypływ
sympatii do tych ludzi. Oni wszyscy byli inni, wszyscy mnie akceptowali i
scena, która rozgrywała się właśnie na ich oczach, była dla nich czymś
naturalnym, nieodbiegającym od normy. W środowisku artystów nawet fakt, że
oświadczał mi się mężczyzna, nie był niczym niezwykłym, odrzucającym,
nienormalnym. Po raz pierwszy w życiu poczułem się tak komfortowo w tłumie
praktycznie obcych mi ludzi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Przeniosłem wzrok z powrotem na pudełeczko z błyszczącym w
słońcu pierścionkiem, a potem na Niego i odetchnąłem płytko. No tak, miałem
przecież jeszcze do udzielenia pewną ważną odpowiedź.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Powoli zsunąłem się z ławki, by uklęknąć na trawie tuż
przed nim. Ostrożnie położyłem mu dłonie na ramionach, starając się, by moja
twarz wyrażała jak najmniej emocji, choć wewnątrz cały drżałem konwulsyjnie.
Minho nie spuszczał ze mnie wzroku pełnego nadziei, niepewności i nieumiejętnie
maskowanego przerażenia. Wyobraziłem sobie, jakie musiał cierpieć właśnie
katusze i stłumiłem triumfalny uśmiech. Musiałem pozwolić sobie na odrobinę
złośliwej satysfakcji, ten ostatni raz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie możesz klęczeć sam – oznajmiłem zaskakująco
stabilnym, jak na mój obecny stan, tonem. – Gdybyś zapomniał, ja też jestem
mężczyzną. Więc nie pozwalaj sobie, Żabolu. Jak już, to klęczmy razem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Wrzaski dookoła nas się nasiliły. Być może przybyło więcej
ciekawskich studentów, albo nasi widzowie zaczynali niecierpliwić się brakiem
mojej reakcji. Wziąłem głęboki oddech i pochyliłem się ku niemu, tak, że moje
usta znalazły się tuż nad jego uchem. Słowo, które nieśmiało wyszeptałem, było
przeznaczone tylko dla niego i dla nikogo więcej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Tak.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
W następnej chwili znalazłem się w powietrzu, z nogami
zwisającymi nad ziemią i cały świat wokół mnie zaczął wirować jak szalony.
Jedynym punktem zaczepienia stały się ramiona Minho, które obejmowałem
kurczowo, czując się tak, jakby siły grawitacji zupełnie przestały na mnie oddziaływać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Zgodził się! ZGODZIŁ SIĘ! – Jego głos był schrypnięty i
podejrzanie drżący, ale byłem pewien, że wszyscy w promieniu kilometra
zrozumieli ogólny przekaz, bo nagle wokół nas wybuchła dzika wrzawa, krzyki,
gwizdy i brawa, od których moja twarz zrobiła się czerwona jak papryczka
chilli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Naprawdę byłem zaręczony? Z Choi Minho?! Gdyby ktoś
powiedział mi coś takiego kilka lat temu, miałbym niezły ubaw, a teraz mogłem
tylko uśmiechać się jak kompletny kretyn i rumienić niczym typowa dziewica z
dramy, na samą myśl o tym, co się właśnie wydarzyło. Byłem zaręczony. Nic
innego nie miało znaczenia. Może faktycznie zamieniłem się w rozmiękły budyń,
dla którego nie było już ratunku, wybaczając mu wszystko i wymazując z pamięci
ostatnie dwa tygodnie, ale każda komórka mojego ciała krzyczała, że podjąłem
właściwą decyzję. Może nawet najlepszą w całym moim życiu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
10.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=emUUKGn6Hpo" target="_blank">♥</a></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<span style="text-indent: 35.4pt;">Następnego dnia rano obudził mnie dzwoniący telefon.
Jęknąłem cierpiętniczo w poduszkę, przeklinając tego, kto w ogóle wymyślił
telefony, bo ostatnio ta dziedzina technologii nieźle grała mi na nerwach,
tylko niepotrzebnie mnie stresując. Przeszło mi przez myśl, że chyba powinienem
wyrzucić komórkę. Może wtedy stałbym się nawet tru hipsterem, bo to podobno
ostatnio na topie, szczególnie wśród zbzikowanych pseudo artystów, do których
prawdopodobnie zaliczało mnie społeczeństwo.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Przekręciłem się leniwie na bok, przy okazji odsuwając się
subtelnie od Minho, którego klatka piersiowa grzała jak kaloryfer, czemu
zresztą nie było co się dziwić, kaloryfer to kaloryfer (haha, moje poczucie
humoru o szóstej rano w sobotę było naprawdę wyszukane - w tym momencie powinniście
się zaśmiać, gdyby ktoś nie załapał). Niestety Żabol miał wbudowany w mózg
jakiś specjalny czujnik wykrywający moją obecność, bo natychmiast przykleił się
z powrotem, tym razem napierając swoim nagim torsem na moje plecy i poczułem
się tak, jakby ktoś przyłożył mi tam rozgrzaną patelnię, co może było przydatne
podczas zimy, ale w gorące poranki jak ten funkcja Minho jako etatowego
grzejnika nie miała racji bytu. Spróbowałem delikatnie go przesunąć, ale
natychmiast wrócił do tej samej pozycji, tym razem jeszcze zarzucając na moją
talię równie rozgrzane ramię i zachrapał głośno, sygnalizując mi, że śpi jak
zabity i potrzebowałbym dźwigu, żeby go ruszyć. Dałem więc za wygraną, z
ociąganiem splatając swoje palce z jego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Mój telefon znowu się odezwał. Ktokolwiek dzwonił, miał już
u mnie przerąbane po całości i nie mógł liczyć na moją łaskawość, chyba, że coś
się paliło, waliło albo umierało. Mrucząc pod nosem najkreatywniejsze
przekleństwa, jakie tylko mogły przyjść mi do głowy podczas gdy jeszcze na wpół
spałem, a moje mięśnie krzyczały z bólu przy każdym gwałtowniejszym ruchu.
Uniosłem się na łokciu, zezując nieprzytomnie na wyświetlacz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
No jasne, mogłem się tego spodziewać. Oczywiście dzwonił
mój samozwańczy BFF od siedmiu boleści, którego nowym celem życiowym stało się
ostatnio gnębienie mnie, czytaj - okazywanie niepotrzebnej troski i
nadopiekuńczości, która wychodziła mi już bokiem, uszami i nie powiem, którędy
jeszcze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Odebrałem wreszcie, czując, że jeśli jeszcze raz usłyszę tę
wkurzająca melodyjkę, uszkodzę coś lub kogoś, a niestety Bambi był najbliższą
rzeczą, jaką miałem pod ręką. Oto dlaczego zawsze jemu się obrywało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Czego chcesz?! – zachrypiałem, wkładając w to tyle jadu,
ile byłem w stanie z siebie wykrzesać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Cześć Taeminnie, też się cieszę, że słyszę twój słodki
głosik o tak pięknej porze! Prawie jakbym miał deja vu…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Właśnie zauważyłem, że twoje telefony o nieludzkich
godzinach zaczynają stawać się naszą tradycją – przerwałem mu burkliwie,
opadając z powrotem na poduszki. – Powinieneś chyba zacząć brać prochy na sen,
a nie ćpać cukier puder, udając, że to kokaina. Serio, gadaj czego chcesz,
Jonghyun, póki jeszcze się do końca nie obudziłem i jestem zbyt nieprzytomny,
by potem pamiętać tę rozmowę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Aish, ale jesteś niemiły… Wolałem, jak moczyłeś mi bluzę
swoimi słonymi łzami, a…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- JONGHYUN. Streszczaj się. Mówię poważnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Dobra, doobraa, już… Przede wszystkim pewne urocze,
różowiutkie ptaszki o dźwięcznych imionach Jia i Jiyong poinformowały mnie o
bardzo ważnej sprawie, o której ty nie raczyłeś mnie poinformować. Dobrze, że
ja mam głowę na karku i wyręczyłem cię w zawiadomieniu o tym całej kawiarni. –
Wydałem z siebie zbolały dźwięk, postanawiając, że oskalpuję Jonghyuna, jak
tylko go zobaczę, a potem zrobię sobie płaszcz z dinozaurzej skóry i sprzedam,
zbijając na nim fortunę. Teraz cała ta zgraja wariatów nie da mi spokoju i nikt
nie będzie żyć niczym innym. Znając ich durne pomysły, możliwe nawet, że
wyprawią dla nas specjalne przyjęcie w ramach gratulacji, a Dara upiecze
tęczowy tort i… Dobry Boże, tylko nie to. – Rozumiem, że powiedziałeś „tak” i
będę drużbą?! – Jonghyun nie wydawał się niestety przerażony faktem, że właśnie
obmyślałem w głowie plan, jakby go tu wolno i boleśnie pozbawić życia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Prychnąłem, krzywiąc się na to pytanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Tego jeszcze nie ustaliliśmy, więc nie napalaj się za
bardzo. Być może będziemy woleli poprosić o to Kibuma albo Jinkiego hyunga…?
Albo Donghae…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Pfff, akurat! Z całym szacunkiem, ale obaj wiemy, że ja
jestem jedyną sensowną opcją! – W jego głosie zabrzmiało autentyczne oburzenie.
– Kibum zajmie się wystrojem, poza tym będzie ryczeć przez całą ceremonię, wiec
proponuję postawić go gdzieś z tyłu, bo brzydko wyjdzie na zdjęciach i będzie
potem robił z tego aferę. Jinki wywali się przed ołtarzem, a Donghae to ty
przecież nadal nie lubisz. Więc kto ci zostaje? JA! No dobra, jest jeszcze twój
dziwny kumpel Jiyong, ale nie oszukujmy się – mnie lubisz bardziej. W końcu
gdyby nie ja, to wiesz, że prawdopodobnie nie wszedłbyś wtedy na ten dach i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Dobra, nie schlebiaj sobie! – przerwałem mu szybko. –
Jeżeli wydaje ci się, że twoja marna egzystencja nadała sens mojemu życiu, to
puknij się w swój pusty łeb.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Ha! Jak miło usłyszeć, że jeszcze nie całkiem
znormalniałeś i wciąż jesteś małą, wredną żmijką. Okay, rozważ sobie spokojnie
moją kandydaturę, a ja tym czasem zacznę pisać przemowę drużby. Porozmawiajmy o
ciekawszych kwestiach. Co się stało po tym, jak się zgodziłeś i oficjalnie się
pogodziliście, hmm? Pewnie byliście potem bardzo, <i>hm, hm</i>, zmęczeni. Po której padliście?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- A, wcześnie. Jakoś po dwudziestej drugiej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Przez moment panowała cisza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- …RUNDZIE?! Jezu, jak ty żyjesz?! Co ten Minho, zwariował?
Czy kofeina ma jakieś właściwości wzmagające potencję, czy…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- GODZINIE, TY ZBOCZEŃCU! – Podniosłem się gwałtownie do
pozycji siedzącej, czym niechcący obudziłem Żabola. Przeciągnął się, ziewnął
szeroko i zamrugał, starając się skupić na mnie zaspany wzrok i ogarnąć, czemu
nagle zacząłem się wściekać i rumienić o szóstej rano. – Ty… Zginiesz,
Jonghyun, przysięgam – oświadczyłem grobowo. – Powinieneś… Nie wiem, napisać
opowiadanie, w którym wyżyjesz się seksualnie. Minho, przywitaj się z nim.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Bambi posłusznie przejął ode mnie telefon. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Cześć Jonghyun. Pa Jonghyun – rzucił, po czym rozłączył
się bezlitośnie. Zalała mnie czysta duma. Dobrze go wychowałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Westchnąłem błogo i rzuciłem się z powrotem na łóżko,
przylegając do jego gorącego jak diabli ciała (wszelkie dwuznaczności
całkowicie zamierzone).<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Czemu on zawsze dzwoni tak wcześnie?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie wiem. Może chce z nami trójkącik.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- …No nie, TY TEŻ?! Dla twojego własnego dobra udam, że
tego nie powiedziałeś.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Uśmiech Minho oślepiał mnie bardziej niż przebijające się
przez zasłony promienie słońca. Pocałował mnie w nos, cmokając przy tym przesadnie
głośno. Chciałem skrzywić się teatralnie, ale moje mięśnie twarzy kompletnie mnie
zdradziły. Wtuliłem się w niego mocniej, niczym zawodowy masochista, czując, że
się zaraz ugotuję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Leżeliśmy w ciszy, trochę przysypiając, trochę
przytomniejąc. Moje usta dotykały jego obojczyka, a ufarbowane na jasny blond włosy
łaskotały go po twarzy, ale nie wydawał się w ogóle tym przejmować, co jakiś
czas przesuwając po nich palcami. Byłem całkowicie odprężony, spokojny. <i>Stabilność</i>. Brakowało mi jej od dawna,
bo wciąż bałem się tego, co przyniesie jutro. Dopiero teraz zrozumiałem, że mój
strach zawsze był nieuzasadniony. To był Minho, to byłem ja. Byliśmy Taeminem i
Minho, którzy przetrwali razem tyle burz i huraganów, że nic nie było w stanie
już nas ruszyć. Stabilnie. Może i się zmieniliśmy, przede wszystkim dorośliśmy,
zaczynając lepiej rozumieć świat i siebie nawzajem. Ludzie przecież dojrzewają.
Zmieniają się, czasem na lepsze, czasem na gorsze. Ale uczucia, te prawdziwe,
nigdy nie poddają się tym zmianom. I to jest właśnie ta stabilność, której
powinniśmy się trzymać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Mieliśmy przed sobą całą przyszłość. Miesiące, lata,
podczas których będziemy uczyć się zaufania i szczerości, bo na miłość składa
się przecież wiele czynników. Ale dopóki będziemy brnąć przez to razem, to
nigdy nie przestanie mieć sensu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Uniosłem nieco głowę, napotykając czułe spojrzenie jego
błyszczących oczu. Nadzieja. To właśnie w nich widziałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Kocham cię. – Rozbawiło mnie wręcz to, jak łagodnie i
spokojnie to powiedziałem. Teraz te słowa przechodziły mi przez gardło bez
najmniejszej trudności. – Nie wiem właściwie za co, bo jesteś czasem całkowitym
idiotą, ale chyba właśnie dlatego do siebie pasujemy. W jakiś chory sposób, ale
pasujemy. Kocham cię. <i>Żabciu</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhN-NyH8LNCV03f-FjqUWptSYAadgJdX__Fopl71CAKxoC1eCN2TqL674mOCQZo1ZOOmGDQKwFjZ0cJ7MatZ395RKS2y5n5J_3ys6lPHyTnFNaQLtD5_oY1Ty9Kt3TZzH_w3sWceE1W-PhG/s1600/tumblr_ncml42z1ZM1rk25iqo2_r1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="156" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhN-NyH8LNCV03f-FjqUWptSYAadgJdX__Fopl71CAKxoC1eCN2TqL674mOCQZo1ZOOmGDQKwFjZ0cJ7MatZ395RKS2y5n5J_3ys6lPHyTnFNaQLtD5_oY1Ty9Kt3TZzH_w3sWceE1W-PhG/s320/tumblr_ncml42z1ZM1rk25iqo2_r1_500.gif" width="320" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
END<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
___________________________________________________</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
* <span style="font-size: x-small;">Gdyby
ktoś się nie domyślił, Yuri pomagała Minho z wyborem pierścionka, bo jako
dziewczyna z wyższych sfer najlepiej zna się na takich rzeczach. Chciałam
gdzieś o tym wspomnieć, ale nie mogłam już znaleźć na to miejsca, więc uznajmy,
że to oczywiste? x'D</span><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<b>NOTKA AUTORSKA</b> jest dosyć obszerna i nie chcę już zaśmiecać nią tego i tak zbyt długiego posta, więc można przeczytać ją <b><span style="font-size: large;"><u><a href="http://enchanted-alice.blogspot.com/2015/07/trouble-troublemaker-thats-your.html" target="_blank">TUTAJ</a></u></span></b>. Zapraszam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
+ Dziękuję
bardzo <b>Julianowi</b> za udzielenie mi
pomocy w moim researchu dotyczącym malowania woskiem po ciele (pierwszy
fragment oneshota – musiałam się upewnić, czy nie zabiję niechcący Minho x.x) i
<b>Uszati </b>za śliczny, nowy szablon,
który możecie podziwiać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
A
cały oneshot dedykowany jest <b>Ayo</b>, za
to, że mnie niesamowicie motywowała, dawała sobie bezlitośnie spoilerować, wysłuchiwała cierpliwie
mojego marudzenia i przeżywała to wszystko razem ze mną. Dziękuję. <3<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
No
to… Do napisania? :D<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-justify: inter-ideograph;">
Aliss~<span style="font-family: "arial" , "sans-serif"; mso-fareast-language: KO;"><o:p></o:p></span><br />
<br />
P.S. Opcja komentowania tym razem na górze, nad postem i pod nagłówkiem, po lewej stronie~ Komentarze jak zawsze mile widziane i tak, hm, hm, idę się schować w czarnej dziurze i sobie cichutko tam płakać. Kocham Was bardzo.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b>EDIT: </b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/cIC3JZI91hE/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/cIC3JZI91hE?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
♥♥♥</div>
<br /></div>
Pani Luhttp://www.blogger.com/profile/13464960614565162744noreply@blogger.com39tag:blogger.com,1999:blog-6238364480748530437.post-29294075094630800222015-06-12T13:09:00.000-07:002015-06-13T07:09:02.569-07:00UWAGA!!! PLAGIAT!Witajcie, kochani. Tutaj kłania się Aliss.<br />
Bardzo dawno mnie tutaj nie było, więc nie wiem, czy ktoś tu jeszcze jest, ale jeśli tak, to proszę, zatrzymajcie się na chwilkę i przeczytajcie te parę zdań. I wybaczcie mi niepoprawność gramatyczną, ale jestem w tym momencie lekko wyprowadzona z równowagi, kiedy emocje opadną, postaram się zrobić edit i poprawić błędy.<br />
<br />
Nie tak miał wyglądać ten post. Kompletnie nie tak. Pierwszym postem, jaki miałam tutaj wstawić po tak długiej przerwie, miał być oneshot, dodatek do TM, nad którym obecnie pracuję. Niestety, wygląda na to, że data publikacji, którą wyznaczyłam sobie na 25 czerwca się przesunie, a nawet nie wiem, czy w ogóle będę w stanie to skończyć, bo na razie jestem w totalnej rozsypce.<br />
<br />
<b><u>Plagiat</u></b>, śmieszna rzecz. Ostatnio ten potwór opanował świat fanficków całkowicie i odebrał niejednej autorce chęci do czegokolwiek. Wiem, bo mimo że miałam sporą przerwę i bardzo odizolowałam się w tym czasie od blogosfery, to jednak śledziłam od czasu to czasu to, co się tutaj działo, z niemałym szokiem, trzeba dodać.<br />
Nie sądziłam nigdy, że ktoś kiedykolwiek będzie chciał splagiatować coś mojego (lub raczej: że komuś w ogóle <i>chciałoby się </i>to plagiatować), ale dzisiaj, zupełnie przypadkowo znalazłam to tłumaczenie na zagranicznej stronie z fanfickami: <span style="font-size: x-large;"><u><a href="http://www.asianfanfics.com/story/view/945480/troubles-maker-2min-angst-comedy-fluff-jongkey-romance-shinee" target="_blank">TUTAJ</a> !!!!!!!!!!</u></span><br />
Chciałabym zaznaczyć, że NIE WYRAZIŁAM NIGDY ZGODY na tłumaczenie Troubles Makera, bo nikt nigdy nie pytał mnie, czy w ogóle mógłby to przetłumaczyć. Być może gdybym została o tym uprzednio poinformowana i gdyby w tłumaczeniu zostało zaznaczone, że to JA jestem autorką oryginału, zgodziłabym się. Ale osoba, która to zrobiła, podpisała tłumaczenie jako swoje własne opowiadanie, dodatkowo użyła też grafiki z mojego bloga - okładki i nagłówka, które wykonali moi przyjaciele, również wkładając w to swoją ciężką pracę. Z tego powodu traktuję to więc jako podwójny plagiat i cieszę się, że znalazłam to tłumaczenie, zanim ta osoba wstawiła więcej moich rozdziałów. Nie znam tej osoby, ale chciałabym zakomunikować jej, że sprawa jest już zgłoszona do administratorów Asianfanfics, ponieważ kiedy to znalazłam, dostałam lekkiego zawału i trzeba było mnie defibrylować, (za to zresztą bardzo dziękuję Hikari oraz cudownym osobom z twittera, którzy od razu zaczęli wypytywać co się stało), i zaczęłam działać praktycznie natychmiast.<br />
<br />
Was z kolei, moi drodzy, jeśli kiedykolwiek czytaliście TM i czytacie teraz tę informację, chciałam przede wszystkim zawiadomić o całym zajściu. Nie wiem, jak sprawa się dalej potoczy, bo dosłownie godzinę temu się o tym wszystkim dowiedziałam, ale zrobię wszystko, by to wyjaśnić i postaram się, by plagiat został usunięty. Na pewno tak tego nie zostawię - TM jest moim dzieckiem, moim kochanym, na pewno nieidealnym opowiadankiem, do którego jednak zawsze będę mieć sentyment bo jest też moim największym osiągnięciem w dziedzinie pisania. Ponieważ informacja o prawach autorskich już od dawna widnieje po prawej stronie bloga, chyba słusznie uważam to za naruszenie owych praw.<br />
Jeszcze raz podaję adres do przetłumaczonego opowiadania: <a href="http://www.asianfanfics.com/story/view/945480/troubles-maker-2min-angst-comedy-fluff-jongkey-romance-shinee">http://www.asianfanfics.com/story/view/945480/troubles-maker-2min-angst-comedy-fluff-jongkey-romance-shinee</a><br />
<br />
Ufffffff. Dobra. Musze ochłonąć. Jezu, ale jestem w gorącej wodzie kąpana. Przepraszam za wszelkie błędy jeszcze raz, ale dosłownie się gotuję i aktualnie nie umiem w gramatykę.<br />
<br />
Mam nadzieję, że kolejny post, jaki tutaj opublikuję, będzie już jakąś lepszą nowiną. Tymczasem dziękuję Wam wszystkim, jeśli to przeczytaliście i proszę o jakieś duchowe wsparcie. Chciałam tylko powiedzieć na koniec, że kocham Was nadal tak samo mocno, nadal rozpływam się nad każdym nowym wejściem na bloga i każdym nowym komentarzem i... mam nadzieję, że niedługo coś się tutaj pojawi, bo wracam do świata żywych. Tęsknię za Wami cholernie i za TM też. ♥<br />
<br />
Całusy i pozdrowienia od totalnie roztrzęsionej Aliss.<br />
<br />
<b><u>EDIT</u></b>: Dobra, wygląda na to, że sytuacja opanowana. Strona z plagiatem została usunięta i mam szczerą nadzieję, że to oduczy tę osobę podobnego zachowania. Pamiętajcie, jeśli dostaniecie informację o plagiacie swojego lub czyjegoś opowiadania, działajcie natychmiast bo to kosztuje autora cholernie dużo nerwów...<br />
Dziękuję jeszcze raz tym, którzy się za mną wstawili. Jesteście cudowni. Mam nadzieję, że niedługo Wam to jakoś wynagrodzę. ;; Trzymajcie się <3<br />
<br />
<b><u>EDIT 2:</u></b> Jedna lepsza wiadomość. NOWY, WAKACYJNY SZABLON ♥ Zrobiła go dla mnie Uszati, podobnie jak poprzedni i już go kocham, dlatego dziękuję bardzo jeszcze raz~. Idealnie pasuje do dodatków. *^*Pani Luhttp://www.blogger.com/profile/13464960614565162744noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-6238364480748530437.post-37424463573607269912014-06-27T09:52:00.001-07:002014-12-24T13:27:37.353-08:00Coffee on the rooftop #1<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span lang="EN-US" style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: EN-US;">„COLORFUL”<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span lang="EN-US" style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: EN-US;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span lang="EN-US" style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: EN-US;"><br /></span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglu81vEuXNNDMfAWpr2XictMwqHW_E6CkOizs1ZsjppV6P1wCSH-LdRCUjPHmX8auhWHxInwnhYOrrbDtLB51yhMLB3vxWJDks03E-cObm6yuyHoRUMhbA0F9i7zVUYYTlN8ALHgShMa0-/s1600/tumblr_n5bqr9uLsL1taybqto5_250.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglu81vEuXNNDMfAWpr2XictMwqHW_E6CkOizs1ZsjppV6P1wCSH-LdRCUjPHmX8auhWHxInwnhYOrrbDtLB51yhMLB3vxWJDks03E-cObm6yuyHoRUMhbA0F9i7zVUYYTlN8ALHgShMa0-/s1600/tumblr_n5bqr9uLsL1taybqto5_250.gif" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b>typ</b>: oneshot, dodatek do TM (akcja rozgrywa się po epilogu)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b>gatunek</b>: fluff, jeden, wielki, słodki, <i>cheesy </i>fluff</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b>ostrzeżenia</b>: dużo... <strike>nagości ??</strike></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b>narrator</b>: Taemin</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b>uwagi</b>: pod każdym "♥" znajduje się link z muzyką; wystarczy kliknąć~</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span lang="EN-US"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=TC2YeGEoN1w" target="_blank"> ♥</a></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span lang="EN-US"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zawsze byłem
rannym ptaszkiem, wiecznie cierpiącym na insomnię szaleńcem, który zrywał się
pięć minut przed nastawionym na czwartą trzydzieści budzikiem. To było jeszcze
jedno z mojej dosyć obszernej kolekcji dziwactw, które z czasem nauczyłem się
akceptować. Kiedy mieszkałem w SM Town, tak właśnie zaczynał się mój naturalny
schemat dnia - pobudka o nieludzkiej godzinie, otrząśnięcie się z koszmaru,
który nieustannie mnie nawiedzał, potem szybkie doprowadzenie się do porządku,
spacer z psem, a dalej to już wiadomo. Szkoła, kawiarnia, po jakimś czasie już
tylko szkoła. I cały czas nauka, rysowanie w wolnych chwilach, usilne
zapychanie myśli <i>czymkolwiek</i>, byleby
tylko jakoś wytrzymać w tym wielkim, rozpadającym się, pustym domu, który stał
się dla mnie obcy wraz z odejściem mamy, taty i wyjazdem Sulli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dobra, nie
czas teraz na użalanie się nad sobą i sentymentalne wspomnienia. Bądź co bądź
nadal jestem Lee Taemin, mam dziewiętnaście lat, krótkie, rudawe włosy (które
stoją każdy w inną stronę, bo za cholerę nie da się ich ułożyć) i bardzo
wybuchowy temperament. Nie, wbrew pozorom mieszkanie w stolicy i uczęszczanie
do najbardziej prestiżowej akademii artystycznej nie sprawiło, że sodówka
uderzyła mi do głowy, tego możecie być pewni. Nadal trzymałem się ściśle swoich
popieprzonych zasad, plułem jadem na ludzi, których nie lubiłem i wciąż
uważałem, że zostałem bardzo pokrzywdzony przez los, będąc skazanym na życie w
tym okrutnym świecie. Ot, po prostu, wieczne narzekanie wkurzającego pesymisty.
A jednak sporo rzeczy uległo zmianie i jedyną z nich zdecydowanie było to, że
nie miewałem już żadnych koszmarów. Spałem jak dziecko, a jak już padłem, to
trudno mnie było dobudzić. Ta zaskakująca odmiana mogła wynikać z nadmiaru
pracy, bo teraz moje życie kręciło się głównie wokół wykładów, zajęć, projektów
i całej reszty innych, studenckich bzdetów, którymi musiałem się przejmować.
Cóż, przynajmniej nie miałem problemu z zapychaniem myśli. Wręcz przeciwnie,
moje myśli były już tak zapchane, że czasami zastanawiałem się, kiedy mózg
zacznie mi parować albo wyprowadzi się, stwierdzając, że jego miejsce w mojej
głowie zajęły ważniejsze sprawy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przekręciłem
się na drugi bok, prychając pod nosem, kiedy przed oczami zaczęły mi skakać
miniaturowe, ludzkie mózgi i każdy z nich krzyczał mi do ucha „<i>Coś ładnie pachnie, coś ładnie pachnie, coś
ładnie paaachnieee!</i>”.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Doszedłem do
wniosku, że za wiele tego dobrego i niechętnie usiadłem na łóżku, mrugając pod
wpływem oślepiającego słońca. Wszystkie dni w Seulu były słoneczne. Serio,
tutaj chyba nikt nie znał deszczu. To w ogóle normalne? Od tego całego przytłaczającego mnie ze
wszystkich stron optymizmu i pastelowej, radosnej scenerii sam robiłem się
wręcz niepokojąco spokojny. Machinalnie zerknąłem na zegarek i aż podskoczyłem
z wrażenia. Było wpół do siódmej. Kto to widział, żeby wstawać o takiej
godzinie?! Mógłbym zrobić w tym czasie tyle przydatnych rzeczy, dlaczego nikt
mnie jeszcze nie obudził…? Zirytowany, wyskoczyłem z łóżka, rozglądając się w
panice za ubraniem, bo to było wbrew wszelkim prawom, żebym pozwolił sobie na
cholerne spanie o <i>tej</i> godzinie, bo
sen jest dla słabych, leniwych mięczaków, bo to rozbój w biały dzień, seulskie
powietrze źle na mnie działa i gdzie do diabła jest moja droga skarpetka…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Coś ładnie pachnie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Racja, to była
moja pierwsza myśl po przebudzeniu i dziękowałem za nią bogom, bo gdyby nie
ona, zapewne wylegiwałbym się jeszcze dłużej. Uspokoiłem się trochę i
wyciągnąłem spod łóżka puchate, różowe kapcie z króliczymi uszami. Były
okropne, ale ciepłe, okej? Chociaż publicznie oczywiście nigdy nie przyznałbym
się do ich posiadania i co gorsza używania, ponieważ to byłby kolejny dowód na
to, że po pierwsze - moją twardą osobowość trafił szlag, a po drugie, że miałem
zamiar zamieszkać z <i>idiotą</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Z ociąganiem
powlokłem się w kierunku kuchni, skąd dochodziły te kuszące i nieco podejrzane
zapachy. Ewidentnie ktoś smażył jajecznicę i nie byłoby w tym nic
niepokojącego, gdyby nie fakt, że mój chłopak nigdy nie dotykał się kuchenki,
patelni czy wszelkich innych narzędzi potrzebnych do smażenia. Nie chodziło o
to, że nie umiał, a przynajmniej tak twierdził. W rzeczywistości po prostu
nigdy nie miał czasu, by zajmować się tak przyziemnymi sprawami, jak gotowanie
sobie jedzenia. Przewracałem oczami, kiedy z dumą odgrzewał gotową pizzę czy
kupował na wynos chińszczyznę, chociaż szczytem zdrowego odżywiania to nie
było, szczególnie gdy popijał te wszystkie sztuczne chemikalia dwoma litrami
mocnej kawy. Cóż, pewne rzeczy naprawdę ciężko było zmienić i po kilku
nieudolnych próbach doszedłem do wniosku, że skoro już chcąc nie chcąc udało mi
się zaakceptować wszystkie inne wariactwa mojego chłopaka, to musiałem też
przyzwyczaić się do jego niezdrowego i ryzykanckiego stylu życia wraz z całym
pakietem w postaci dziwactw, takich jak na przykład…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
…Krzątanie się
po kuchni w samym fartuszku i wesołe nucenie pod nosem jakichś beznadziejnych,
popowych kawałków?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zatrzymałem
się w progu, mrugając intensywnie na widok tego niecodziennego obrazka. Przez
chwilę sądziłem, że nadal śnię, ale potem szybko uświadomiłem sobie, że to
byłby bardzo nieprzyzwoity sen, którego zdecydowanie nie powinienem śnić i z
ulgą zaakceptowałem fakt, że to jednak rzeczywistość.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Odchrząknąłem
nerwowo, szczelniej opatulając się bluzą i zacząłem błądzić wzrokiem wszędzie,
byle tylko przypadkowo nie spojrzeć na jego nagie pośladki, którymi kręcił na
prawo i lewo, wciąż nie przestając wesoło podśpiewywać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Boże. Naprawdę
miałem zamiar zamieszkać z kimś <i>takim</i>?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Aaach,
Taemin! – zauważył mnie i wreszcie odwrócił się do mnie przodem, gdzie na szczęście
wszystkie strategiczne części ciała zasłaniał mu cienki materiał fartuszka,
dzięki czemu mogłem z czystym sumieniem na niego spojrzeć. Założył ręce na
piersi, marszcząc komicznie brwi i oparł się o kuchenkę, patrząc na mnie z
dezaprobatą. – Dlaczego już wstałeś? Miałeś spać! Jak mam ci przynieść
śniadanie do łóżka, skoro nie jesteś w łóżku…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Bardziej
mnie martwi to, że w ogóle przyszedł ci do głowy tak durny pomysł –
odparowałem, podciągając się, by usiąść na blacie stołu. Minho nie miał krzeseł
w swoim niewielkim mieszkanku. Twierdził, że nie były mu potrzebne, bo i tak
jadł wszędzie, tylko nie przy stole. Powiedziałem mu kategorycznie, że jeśli
niedługo mamy zamieszkać razem, życzę sobie porządnych krzeseł i koniec.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Westchnął
ciężko i popatrzył na mnie z żalem, kiedy zacząłem wymachiwać nogami w
powietrzu, próbując zajrzeć mu przez ramię, by sprawdzić postępy na skwierczącej
patelni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wiem, o
której musiałbym wstawać, żeby zdążyć przed tobą. Zawsze, kiedy się budzę,
ciebie już nie ma, a zaczynasz zajęcia później niż ja.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zegar
biologiczny. Wybacz, to silniejsze ode mnie. Ale co cię nagle naszło? Myślałem,
że w dalszym ciągu uskuteczniasz odżywianie się samym powietrzem, bo jesteś
zbyt zapracowany, żeby w ogóle zaszczycać kuchnię swoją obecnością. – Byłem
autentycznie zaciekawiony. O jego skąpy ubiór postanowiłem jednak nawet nie
pytać, bo znając Minho, nie doprowadziłoby to do niczego dobrego. Czasem próbowałem
przestać się dziwić, ale nawet po tych wszystkich latach wciąż zaskakiwał mnie
na najróżniejsze sposoby.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Uśmiechnął się
tajemniczo na widok mojej zdezorientowanej miny i z powrotem skierował się
przodem do kuchenki, zmuszając mnie do ponownego odwrócenia wzroku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
-
Zdecydowałem, że skoro już niedługo przestanę mieszkać sam, powinienem większą
wagę przykładać do domowych obowiązków. Wiesz, nie chciałbym, by mój przyszły <i>współlokator</i> umarł z głodu albo uznał,
że jestem niewychowanym leniem i chciał się wyprowadzić… Nie, żebym miał mu to
z łatwością umożliwić. Przywiązałbym go do kaloryfera, jeśli zaszłaby taka
potrzeba. Nie uwolniłby się już ode mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Poczułem, że
na moje policzki wypłynął powoli blady rumieniec i tym razem byłem wdzięczny,
że on nie mógł tego zauważyć. Nadal miewałem te swoje idiotyczne reakcje, które
uaktywniały się natychmiast pod wpływem jakiegoś jego słowa, dotyku czy
spojrzenia. Co prawda praktyka czyni mistrza i teraz już umiałem nad tym względnie
panować, ale musiałem pogodzić się z faktem, że prawdopodobnie nigdy nie zdołam
się przy nim całkowicie kontrolować. Robił ze mnie przecier uczuciowo-emocjonalny
kiedy tylko miał na to ochotę i lubił to, podstępny drań.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Chyba nadszedł
czas na wyjaśnienia tego zaskakującego zjawiska, jakim była zaistniała
sytuacja, czyli prawie całkiem nagi Minho i ja siedzący jak gdyby nigdy nic na
stole w jego mieszkaniu w Seulu, podczas gdy z zewnątrz dochodziły odgłosy
budzącego się miasta i mknących po ulicach samochodów, a piętro niżej słychać
było dźwięki uderzających o siebie filiżanek oraz nieustannie odzywającego się
dzwonka nad drzwiami kawiarni, który informował o nadejściu nowych klientów. Westchnąłem,
wciągając intensywny zapach kawy pomieszany z robioną przez Żabola jajecznicą.
Czułem się tutaj tak dobrze, że najchętniej nie ruszałbym się stąd przenigdy,
chociaż oczywiście nie przyznałbym tego na głos.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wszystko
zaczęło się trzy miesiące temu, kiedy to po mojej spontanicznej wizycie w
studiu fryzjerskim Chaerin jechałem autobusem wraz z moimi znajomymi na lunch.
Wtedy właśnie stał się cud - pośród mnóstwa małych kawiarenek i budynków
sklepowych wypatrzyłem znajomy szyld SHINee Cafe, i całe życie przeleciało mi
przed oczami. Z początku nie mogłem w to uwierzyć, ale kiedy wszedłem do
środka, zamówiłem swoją ulubioną kawę i spotkałem najprawdziwszego w świecie <i>Żabola</i>, wreszcie dotarło do mnie, że
wcale nie śniłem. Czułem się tak, jakby w głowie eksplodowało mi tysiąc
fajerwerków, a całe moje ciało stanęło w ogniu, nad którym poderwał się rój
motyli. Byłem tak szczęśliwy, że nie docierało do mnie nic oprócz silnych
ramion, które mnie obejmowały i ciepłych, miękkich ust całujących mnie tak,
jakby to był koniec świata. Chciało mi się płakać i śmiać jednocześnie, cały
się trząsłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
A potem
pierwszy szok ustąpił i boleśnie uderzyła mnie rzeczywistość. Wtedy już nie
było tak kolorowo, a wszechogarniające szczęście zaczęło topnieć we mnie
powoli, ustępując miejsca dziesiątkom pytań i buzującej złości.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Dlaczego</i>? Zostawił mnie, bo nie miał
wyboru i zdawałem sobie z tego sprawę, ale dlaczego tak długo się nie odzywał?
Kiedy jeszcze się ze sobą kontaktowaliśmy, wyczekiwałem nawet najmniejszej
aluzji do treści liściku, jaki wsunąłem mu do plecaka na lotnisku, ale nigdy
słowem się o tym nie zająknął. Bałem się, że zgubił go gdzieś po drodze,
zapomniał albo uznał za zwykły śmieć i wyrzucił moje jedyne wyznanie miłości,
coś, do czego zbierałem odwagę miesiącami. Zawsze powtarzał, że mnie kocha, że
się jeszcze zobaczymy, że kiedy wróci, wszystko będzie w porządku. A potem po
prostu przestał do mnie pisać i dzwonić. Ja też byłem zbyt głupi i dumny, by
wciąż upominać się o jego uwagę. Nieważne, musiałem mu to wybaczyć, chociaż nie
było dnia, żebym o nim nie myślał. Nikt z moich dawnych przyjaciół nie
utrzymywał z nim już bliższego kontaktu, albo przynajmniej nie wspominali mi o
tym. Kibum twierdził, że Minho rzucił się w wir nauki i studiów w USA, dlatego
nie miał na nic czasu. To go bynajmniej nie usprawiedliwiało. Jakim prawem
zachowywał się, jak gdyby nigdy nic się nie stało, przyciskał mnie do siebie i
dotykał w taki sposób…? Należały mi się chociaż drobne wyjaśnienia. Z niejakim
trudem zdołałem się więc od niego uwolnić. Wpatrując się z niedowierzaniem i coraz
gwałtowniej kipiącą wściekłością w jego rozpromienioną twarz, po raz pierwszy w
życiu zrobiłem to, o czym już nie raz myślałem, ale zawsze potrafiłem się jakoś
powstrzymać. Z całej siły go uderzyłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Potem nadeszły
typowe ciche dni, które były o tyle dziwne, że tak naprawdę nie różniły się
niczym od tych przed spotkaniem. Na szczęście przywykłem już do tego, że w nas
nic nigdy nie było całkiem normalne. Czułem się tak, jakbym był oderwany od
rzeczywistości, a reinkarnacja SHINee Cafe i pocałunek wydawały mi się jakimś
absurdem i czasem zastanawiałem się, czy w ogóle miały miejsce naprawdę.
Spokojnie czekałem na dalszy rozwój wypadków, który nie wiadomo czy
kiedykolwiek miał zamiar nastąpić i robiłem wszystko, by nigdy nie znaleźć się
w pobliżu dzielnicy Yongsan, chociaż wychodziłem ze skóry, nie mogąc wytrzymać.
W końcu nawet Jiyong i Jia zauważyli, że coś się ze mną dzieje i zaczęli
zadawać niewygodne pytania. Kiedy już traciłem resztki cierpliwości i pragnąłem
tylko jak najszybciej wybrać się do tej przeklętej kawiarni, żeby porozmawiać
sobie z Minho twarzą w twarz i wyjaśnić wszystkie kwestie, on mnie ubiegł.
Wychodziłem właśnie z budynku uczelni, kiedy go zobaczyłem. Stał przed schodami
z zagubioną miną i rozglądał się niepewnie dookoła, nerwowo bębniąc palcami w
futerał z gitarą, który miał przewieszony przez ramię. Cała jego zwykła pewność
siebie gdzieś wyparowała, aż przystanąłem u szczytu schodów, nie mogąc się
zdecydować, czy większą ochotę mam rzucić się na niego i zatłuc na śmierć, czy
wtulić się w jego tors i ponownie wciągnąć znajomy zapach kawy i cynamonu, za
którym tęskniłem jak narkoman na odwyku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Biorąc pod
uwagę fakt, że obecnie siedziałem w <i>jego</i>
bluzie, na <i>jego</i> stole i podziwiałem <i>jego</i> goły tyłek, chyba nie muszę
dokładnie opisywać, którą opcję wówczas wybrałem. Żeby nie było, że zrobiłem
się łatwy - zajęło mu trochę czasu, by mnie całkowicie udobruchać. Tygodnie
moich ostrych komentarzy i zdystansowanych odpowiedzi były ciężkie, ale były
niczym w porównaniu do prawie dwuletniej rozłąki. Poza tym dzięki temu mógł
przypomnieć sobie początki naszej znajomości. Jak przystało na masochistycznego
gnojka, nawet się nie skrzywił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jego przeciągłe,
głośne ziewnięcie wyrwało mnie z zamyślenia i zaoszczędziło mi przyjemności rozdrapywania
ledwo zabliźnionych ran w najmniej odpowiednim momencie, jak to miałem w zwyczaju.
Uśmiechnął się do mnie szeroko, z łobuzerskim błyskiem w oku stawiając obok
mnie talerz z własnoręcznie zrobionym śniadaniem. O dziwo, jajecznica wyglądała
nawet zjadliwie i postanowiłem zaryzykować jej skonsumowanie, mając cichą
nadzieję, że się jednak nie zatruję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wyglądasz na
zmęczonego – zauważyłem, przyglądając mu się badawczo, kiedy zaczęliśmy jeść. –
Aż tak się nie wyspałeś? Co ty w ogóle robiłeś
w nocy…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Spojrzał na
mnie znad swojego szybko pustoszejącego talerza i uniósł wymownie brwi. Zarumieniłem
się wściekle, kiedy dotarło do mnie, jaką głupotę strzeliłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Yyy, no
dobra… <i>Poprzedniej</i> nocy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Poprzednią
noc spędziłem z fascynującym kodeksem karnym – odparł, przewracając oczami.
Dopiero teraz widziałem wyraźnie sińce pod jego oczami i poczułem ukłucie
wyrzutów sumienia, że tyle czasu mu ostatnio zajmowałem. – A na następną mam
już zaplanowaną randkę z akordami i półnutami. Nigdy bym nie pomyślał, że będę
jechał na trzy fronty. Niedługo możesz zacząć czuć się zazdrosny o bezużyteczne
pliki papierów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie uważasz,
że za dużo na siebie bierzesz? – mruknąłem cicho, nie odrywając wzroku od
swojego talerza, żeby nie pomyślał, że za bardzo mnie to obchodzi.
Prawdopodobnie nadal dokładnie nie widział, co do niego czułem przez te
wszystkie lata, skoro nawet nie dostał mojego listu. Irytowało mnie to, ale
nigdy nie zaczynałem tego tematu, chociaż on niejednokrotnie powtarzał mi, że
mnie kocha. W dalszym ciągu nie mogłem uwierzyć, że przestał się do mnie
odzywać z powodu obietnicy danej przeze mnie jego ojcu. Dowiedział się o niej i
przyrzekł sobie, że nie narazi mnie na jej złamanie, dopóki pan Choi nie
wywiąże się ze swojej części umowy i nie pomoże mi dostać się na studia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Mimo wszystko
nadal krew gotowała mi się w żyłach, kiedy o tym myślałem. Gdybym chociaż
wiedział… Nie, dość. Teraz byliśmy tutaj, byliśmy <i>razem</i> i wszystko miało być w porządku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jest ciężko,
ale wiesz, że to dla mnie absolutne minimum – odpowiedział zdawkowo na moje
wcześniejsze pytanie. Zdążył już wszystko zjeść i zapewne przetrawić, podczas
gdy ja ledwo zacząłem. – Prawo to coś, co muszę studiować, bo taki był warunek
mojego drogiego ojca. Udało mi się skończyć drugi rok prawa w Waszyngtonie,
więc mogłem wrócić i wybrać sobie inny kierunek, ale nadal nie pozwolił mi
rzucić tamtego, chociaż miałem na to ogromną ochotę. Muzyka to mój wybór, robię
to dla siebie, bo to moje marzenie. No a praca w kawiarni to już mój obowiązek,
poza tym nie mam zamiaru dłużej polegać na kasie ojca. W ogóle nie chcę już na
nim polegać, w żadnej dziedzinie mojego życia. Jestem wolny i szczęśliwy.
Świetne uczucie, no nie? – Pomimo wyraźnego zmęczenia, wyszczerzył zęby w
porażającym uśmiechu i zmrużył oczy, przyglądając mi się z czułością.
Odchrząknąłem, jeszcze bardziej zażenowany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nic mi do
tego, ale jeśli umrzesz wcześniej z przepracowania, to nie miej do mnie
pretensji, że cię nie ostrzegałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Aw, to
urocze, że się tak bardzo o mnie martwisz… – Oparł dłonie na moich udach i
zanim zdążyłem się odsunąć, pochylił się, by szybko cmoknąć mnie w nos. Omal
nie spadłem z wrażenia ze stołu, ale oplótł mnie ramionami w pasie,
uniemożliwiając mi jakąkolwiek ucieczkę, łącznie z tą nieplanowaną. – W każdym
razie mam teraz ciebie i motywację, by pracować jeszcze ciężej. Nie masz
pojęcia, jak tęskniłem, Taemin-ah…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Prychnąłem w
jego włosy, czując, że robi mi się nienaturalnie gorąco. Przełknąłem głośno
ślinę i wiedziałem, że to usłyszał, bo parsknął cicho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Codziennie
to powtarzasz. Nie zestarzałem się aż tak, nie mam sklerozy. Wiem o tym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przepraszam.
Mam wrażenie, że wciąż nie rozumiesz, ile dla mnie znaczysz. Będąc tak daleko
od ciebie, czasami nie dawałem rady utrzymać silnej woli. Wydawało mi się, że
zwariuję, jeśli nie usłyszę twojego głosu. Przepraszam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie
wiedziałem, za co konkretnie przepraszał, ale nie byłem w stanie znaleźć
odpowiedniej riposty. Z cierpiętniczym westchnięciem położyłem podbródek na
czubku jego głowy, wdychając zapach brzoskwiniowego szamponu do włosów.
Ostatnio mieliśmy sporo takich momentów. On uderzał w podniosły ton, ja się
peszyłem i końcowo brakło mi słów, a potem po prostu rezygnowałem z dalszej
walki. Chciałem być jak najbliżej niego, żeby nadrobić stracony czas.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Słyszałem,
że w kawiarni też dają ci niezły wycisk – odezwałem się po upływie kilku minut,
bo kończyny zaczynały drętwieć mi od ciągłego siedzenia w jednej pozycji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taaak. Tutaj
konkurencja jest dużo większa, ale na brak klientów też nie możemy narzekać… -
Odkleił się ode mnie, ale nadal nie zabrał dłoni z moich ud, opierając swoje
czoło o moje. – Zresztą nie mam wyznaczonych konkretnych godzin. Dzięki
znajomościom z szefową mogę manipulować moim harmonogramem jak tylko chcę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Mrugnął
porozumiewawczo, a ja się skrzywiłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Szefowa
SHINee Cafe. Brr, nadal brzmi przerażająco. Kto by pomyślał, że taka z niej
czasem despotyczna baba?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zawsze była
trochę despotyczna, tylko nikt nie zwracał na to uwagi, bo wszyscy uważali,
żeby tobie nie podpaść. – Zmierzwił delikatnie moje włosy, na co przeszedł mnie
lekki dreszcz. Nigdy nie lubiłem, kiedy ktoś dotykał mojej fryzury, ale o dziwo
kiedy on to robił, nie było tak źle. Wypuściłem ze świstem powietrze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Cóż,
przynajmniej już wiem, dlaczego Soo Ha jest takim rozpuszczonym bachorem. Onew
hyung skacze koło niego jak idiota, a <i>Szefowa</i>
wychowuje go na małego terrorystę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Bambi pokręcił
głową, chichocząc cicho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Uważasz tak,
bo cię nie lubi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Racja,
możliwe. Sporo osób mnie w końcu nie lubi. W sumie to <i>nikt</i> mnie nie lubi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ja cię
lubię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Haha, wow,
dzięki, pocieszyłeś mnie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Moglibyśmy się
tak droczyć jeszcze długo, gdyby nie to, że Żabol zawsze był nieprzewidywalny i
cholernie niecierpliwy. Pisnąłem z zaskoczeniem, kiedy przewrócił mnie na
plecy, tak, że wylądowałem płasko na blacie stołu, a on sam pochylił się nade
mną, by z zadowolonym mruknięciem przycisnąć swoje usta do moich uchylonych w
niemym okrzyku warg. Złapałem go za ramiona, czując zawroty głowy. Smakował
pastą do zębów, jajecznicą i oczywiście mocną kawą. To było najdziwniejsze
połączenie na świecie, ale nawet gdybym miał wybór, nie potrafiłbym się od
niego oderwać. Odgarnął mi z twarzy rozczochrane kosmyki i pogłębił pocałunek,
sprawiając, że przechyliłem głowę do tyłu, chwytając go za włosy. Serce biło mi
teraz tak szybko, że szum krwi w uszach zagłuszył nawet hałas za oknem, a Minho
nie przestawał mnie całować, wolną ręką podnosząc moją za dużą bluzę nieco
wyżej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czekaj. –
Resztkami silnej woli odsunąłem go od siebie na wyciągnięcie ramienia. Spojrzał
na mnie zamglonym wzrokiem, nie do końca przytomny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Chętnie
powiedziałbym mu <i>co</i>, ale obiecałem
sobie, że ograniczę przeklinanie do minimum. Skoro już mam stawać się miękką
gąbeczką, to na całego. Zignorowałem go więc i zacząłem odliczać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dziesięć,
dziewięć, osiem…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin, co
ty wyprawiasz? – Wreszcie ocknął się całkowicie i zmierzył mnie podejrzliwym spojrzeniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ponieważ w
dziewięciu przypadkach na dziesięć zawsze ktoś włazi i nam przeszkadza, to
właśnie doznałem dziwnego przeczucia, że tradycji musi się stać zadość i teraz
– wytłumaczyłem cierpliwie. – Pięć, cztery…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho z
wahaniem zdjął dłonie z moich ud. Jego mina wyrażała tyle co „Mój Boże, umawiam
się z wariatem”. Znałem ją aż za dobrze, bo gościła na mojej twarzy przez
większość czasu i szczerze mówiąc, mnie bardziej pasowała, bo nie wyglądałem z
nią tak idiotycznie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin, jest
siódma rano, nikt oprócz nas nie jest tak nienormalny, żeby być o tej porze na
nogach, a…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Westchnąłem
cierpiętniczo, kiedy na jego czole pojawiła się pionowa bruzda.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- …Jeden.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Widzisz?!
Nic nie wybuchło, nadal jesteśmy sami i właśnie straciliśmy cenne dziesięć sekund
życia, dlatego teraz musisz mi je wynagrodzić, dziękuję bardzo! – Omal nie
spadłem z blatu, kiedy znowu mocno mnie pocałował, praktycznie siłą zmuszając
mnie do całkowitego położenia się na stole. Nasze zęby stukały o siebie w
nierównym rytmie. Na moment straciłem oddech i z mojego gardła wyrwał się tylko
kompromitujący, stłumiony jęk, kiedy nieco brutalniej szarpnął końcówki moich
potarganych włosów. Cholerny, napalony Bambi. Oto, z czym przyszło mi się
borykać!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Może
rzeczywiście za bardzo panikowałem? Moja intuicja najwyraźniej zawiodła, a do
tego tylko rozjuszyłem Ropuchę w okresie godowym, niedobrze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
I w chwili,
gdy już całkiem się poddawałem, a on napierał na mnie całym ciałem coraz
natarczywiej, praktycznie przygniatając mnie pod sobą, aż czułem, jak krew kipi
w moich żyłach i temperatura podskakuje o kilka stopni w górę… Wtedy bomba
postanowiła łaskawie wybuchnąć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
BUM BUM BUM.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Podskoczyliśmy
jak oparzeni, tym razem naprawdę spadając ze stołu. Zanim zdążyliśmy się
pozbierać i doprowadzić do porządku, w panice rozglądając się za czymś, co
sprawiłoby, że nasze położenie wydawałoby się mniej podejrzane, drzwi wejściowe
otwarły się szeroko i do środka wpadła trójka najbardziej przeze mnie
znienawidzonych ludzi na świecie. W duchu przeklinałem nieostrożność Żabola,
który beztrosko twierdził, że nie ma sensu zamykać drzwi mieszkania na klucz,
bo przecież kawiarnia na dole była na noc zamykana, a nie dało się tutaj dostać
żadną inną drogą. Cóż, gdyby miał chociaż trochę oleju w głowie, przypomniałby
sobie, że Jonghyuna, Amber i Kibuma nie obchodziła niczyja prywatność i po
prostu nigdy nie bawili się w subtelności.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co wy tu
robicie?! – jęknął Minho, błyskawicznie poprawiając swój skąpy fartuszek, jakby
nagle zdał sobie sprawę, że pod nim nic nie miał. – Mieliście przyjść później...<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Później nie
mamy czasu – oznajmiła kategorycznie Amber, obrzucając nas niewzruszonym
spojrzeniem. – Zawsze chodzicie na wpół nago po mieszkaniu…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, zwykle
chodzimy całkiem nago – odparowałem, piorunując ją wzrokiem. – Ubraliśmy się
tylko dlatego, że tak nakazuje gościnność.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Prychnęła
pogardliwie. Nadal była tak samo nieznośna, jak zawsze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Powinniście
się cieszyć, że w ogóle mamy zamiar pomóc wam z tą przeprowadzką – powiedział
Key, opierając się o framugę drzwi. Przyglądał nam się z irytująco złośliwym
uśmieszkiem, jakby mentalnie dopisywał do swojej listy osiągnięć kolejny punkt
za przeszkodzenie nam w jednoznacznej sytuacji. Sam nie potrafiłem już zliczyć,
ile razy udało mu się przerwać nam w takim momencie, ale mógł być z siebie
dumny i na takiego też wyglądał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zgrzytnąłem
zębami, z niedowierzaniem obserwując, jak cała trójka zaczyna rządzić się w
malutkim mieszkanku Minho, podczas gdy gospodarz chował się za mną, zażenowany
do granic możliwości. Byłem zły, ale jednocześnie cieszyłem się, widząc ich
znowu wszystkich razem, tak samo zwariowanych i bezpośrednich, jak zawsze.
Banda wariatów, która kiedyś mnie do siebie przygarnęła…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Popadałem w
beznadziejne sentymenty.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ej, Choi, co
ty masz na sobie? – Jonghyun ryknął tubalnym śmiechem, dopiero teraz
dostrzegając skulonego Żabola. – Albo raczej czego <i>nie masz</i>?! To jakiś nowy koncept kawiarni? Ho ho, nie znałem Dary
od tej strony…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przynajmniej
jest mi przewiewnie – burknął Minho, prostując się dumnie. Nie mogłem
powstrzymać złośliwego chichotu, przez co uwaga Dinozaura skierowała się na
mnie. Posłał mi szeroki uśmiech, co w jego wykonaniu nigdy nie zapowiadało
niczego dobrego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nieważne, i
tak nic nie jest gorsze niż kapcie Taemina.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Cholera.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=knYC5lGy1iw" target="_blank">♥</a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie będę
popadać w głupie, mało oryginalne, kiczowate bzdury i nie powiem, że dzień, w
którym Minho zaproponował mi wspólne mieszkanie, był najszczęśliwszym dniem w
moim życiu, bo tak naprawdę niczym specjalnym się nie wyróżniał. Niemniej
jednak propozycja ta była dla mnie niezłym zaskoczeniem i dłuższy czas zajęło
mi rozważanie wszystkich za i przeciw, zgrywanie niedostępnego, zastanawianie
się oraz drażnienie go na wszelkie możliwe sposoby. Dopiero potem łaskawie się
zgodziłem, w środku aż trzęsąc się z ekscytacji, bo wyprowadzka oznaczała
również opuszczenie akademika i zamieszkanie z daleka od kampusu, do tego jeszcze razem z <i>nim</i>. Cóż, nie musiał wiedzieć, jak wiele emocji wzbudził we mnie
tym pomysłem, bo moja wyćwiczona przez lata pokerowa twarz idealnie maskowała
ten niezdrowy entuzjazm. Nie można było powiedzieć tego natomiast o Jiyongu,
który przez tydzień łaził za mną i marudził, jakim to jestem beznadziejnym
przyjacielem, chociaż nie przypominałem sobie, bym kiedykolwiek wyrażał zgodę
na odgrywanie zaszczytnej roli jego BFF. Ale Jiyong był po prostu… Jiyongiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wierzę,
że mi to robisz! – jęczał, wisząc mi na ramieniu nawet wtedy, kiedy usiłowałem
skupić się na wykładzie. – Prooszę cię, przemyśl to jeszcze… Nie możesz tak po
prostu się wyprowadzić! Jesteś bezduszny, Taemin. Co, jeśli przydzielą mi do
pokoju tego świra, Daesunga?! Uduszę się przez jego końskie perfumy, a poza tym
on chrapie tak, że cały budynek się trzęsie!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ty też
chrapiesz – zauważyłem bezlitośnie. – Może w duecie stworzycie symfonię i
wszystkie okna popękają.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Fuknął pod
nosem, mamrotając jakieś mało pochwalne epitety pod moim adresem. Najwyraźniej
wreszcie dotarło do niego, że błagalne jęki mężczyzn o tej porze dnia mnie nie
interesują, bo zmienił taktykę i tym razem uderzył w moje zatwardziałe
sumienie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zostawiasz mnie samego z bandą pokręconych psychopatów,
super. Wiedziałem, że nie wolno ci ufać! Jesteś najgorszym przyjacielem <i>ever</i>. Wydaje ci się, że skoro masz
faceta, to automatycznie dostajesz plus dziesięć punktów do lansu?! Mylisz się,
Lee Taemin! Wcale nie jesteś przez to fajny! Ughh! – Odczepił się w końcu,
zjeżdżając na swoim krześle pod ławkę. – Nienawidzę cię, dupku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zasłoniłem
usta dłonią, udając że ziewam ze znudzenia, ale tak naprawdę ukryłem mimowolny
uśmiech. Współczułem Jiyongowi - w ciągu tych dwóch lat zdążyliśmy się naprawdę
zaprzyjaźnić i można powiedzieć, że był pierwszą osobą, która nie musiała mnie
zmuszać, bym się przed nią otworzył. Nasza relacja może nie była bardzo głęboka
i na pewno nie taka, jaka łączyła mnie kiedyś z Jonghyunem czy Kibumem, bo nie
przeżył ze mną tyle smutnych i wesołych wydarzeń, co oni, ale jako kumpel był
dla mnie niesamowicie ważny. Akceptował mnie całkowicie. Podobnie Jia, która
tylko za bardzo chciała mnie czasem kontrolować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Był jeszcze
jeden pozytywny, dość niezwykły aspekt akademii artystycznej, który zawsze nieco
mnie bawił i dzięki któremu tak szybko zdołałem się tu zaaklimatyzować.
Mianowicie fakt, że tutaj tolerowane i akceptowane było <i>wszystko</i>. To znaczy, bez przesady - jeśli ktoś postanawiał nagle
zostać seryjnym zabójcą chomików i zaczynał odprawiać czarne msze w łazience,
dla jego własnego dobra wysyłano go do pedagoga (wierzcie mi, bywały i takie
przypadki). Niesamowite było to, że w
akademii mogło się być w stu procentach sobą i nikogo to nie obchodziło. Wolno
było manifestować swój charakter ubiorem i wyglądem, albo w jakikolwiek inny,
nie obrażający nikogo sposób. W rezultacie wychodząc podczas przerwy między
zajęciami na dziedziniec uczelni, ciężko było znaleźć w tłumie kogoś, kto
przykładowo miałby jeszcze swój naturalny kolor włosów. Ekscentryczne stroje,
kolczyki w dziwnych miejscach, fryzury i tatuaże były na porządku dziennym.
Podczas, gdy chłopaka idącego za rękę z innym facetem na ulicy zapewne
rozstrzelano by wzrokiem, na terenie akademii wszyscy mieli to gdzieś. Cholernie
mi się to podobało. Mimo woli przypominałem sobie rozmowę, którą prowadziłem z
Minho lata temu, na naszej pierwszej, jeszcze nieoficjalnej randce w Seulu.
„Lubię myśleć, że jestem sobą, bez żadnych specjalnych podpisów.”<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wracając
jednak do sprawy przeprowadzki, bo to ona była głównym tematem ostatnich
tygodni. Z początku sądziłem, że mówiąc „wspólne mieszkanie”, Żabol myślał o
tym, bym to ja wprowadził się do jego malutkiego mieszkanka nad kawiarnią,
które Sandara zgodziła się mu wynająć, chociaż wcześniej miała zamiar
przeznaczyć je na składzik. Było naprawdę tycie - jeden pokój z łóżkiem,
kuchnia i łazienka. Mnie by to wystarczyło, ale on uparł się, że potrzebujemy
mieszkania, w którym będę miał wygodne miejsce do malowania, a on do nauki,
grania na gitarze, parzenia kawy i stu-pięćdziesięciu-innych-rzeczy, które
robił w wolnym czasie. No i oczywiście najważniejszym punktem musiał być
odpowiedni dach, czyli taki, na którym dałoby się godzinami siedzieć i snuć
refleksje filozoficzne, a nie taki, z którego można by zjechać po stromych
dachówkach i skręcić sobie kark.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy wreszcie
jakimś cudem udało nam się znaleźć odpowiedni dom i wynająć mieszkanie, co
poprzedzone było tysiącami formalności i umów, nadszedł dzień właściwej
przeprowadzki. Naszych rzeczy nie było dużo, a z pomocą Jonghyuna, Amber i
Kibuma udało nam się wszystko zawieźć w ekspresowym tempie. Problem pojawił
się, kiedy zdaliśmy sobie sprawę, że w środku nie ma żadnych mebli, a ściany są
odrapane i wymagają natychmiastowego malowania. Na tę ostatnią myśl moja
nieśmiała, optymistyczna strona podskoczyła ze szczęścia aż pod sufit, bo
zawsze chciałem własnoręcznie pomalować mieszkanie. Z kolei Minho o dziwo
trochę oklapł. No tak, w końcu był przyzwyczajonym do luksusów, kąpiącym się w
złocie księciem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie jest tak
źle – oznajmiłem wesoło, zaglądając po kolei do wszystkich obszernych
pomieszczeń. Nie było źle. Był <i>fantastycznie</i>.
Ale gdy Bambi spojrzał na mnie podejrzliwie, szybko się zreflektowałem i na
powrót przybrałem grobową minę. – To znaczy, żyłem w gorszych warunkach. Kiedyś,
w SM Town, z kranu przez tydzień leciała tylko lodowata, brązowa woda. Trzy dni
umieraliśmy z Sull z pragnienia, bo była zima i nie mogliśmy nawet wyjść do
sklepu. Dom był zasypany. Doszło do tego, że jedliśmy śnieg, żeby przetrwać…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho zbladł i
wbił we mnie przerażony wzrok.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Boże,
Taemin… Nie wiedziałem. To straszne. Tak cierpieliście…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taaak i
prawdopodobnie cierpielibyśmy jeszcze bardziej, gdyby to była prawda. –
Myślałem, że popłaczę się ze śmiechu na widok jego miny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Arrgh! –
prychnął z niedowierzaniem, dochodząc do siebie. – Masz beznadziejne poczucie
humoru! Kto cię tego nauczył?! Jiyong?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
I rzucił się w
pogoń za mną, kiedy śmiejąc się diabelsko, wpadłem do kolejnego, pustego
pokoju. Wiedziałem dobrze, że nie mam z nim szans, więc po krótkim czasie
bezowocnego uciekania poddałem się, pozwalając złapać mu się wpół i wrzasnąłem
cicho, kiedy moje stopy oderwały się od podłogi. Minho zakręcił mną kilka razy
w powietrzu, żeby końcowo położyć mnie płasko na ziemi. Zamknąłem oczy, chcąc
przeczekać zawroty głowy i nawet nie miałem siły, by odwdzięczyć mu się za nie
w jakiś równie <i>przyjemny</i> sposób.
Usłyszałem, jak osunął się na kolana i położył obok mnie, wzdychając z
zadowoleniem. Na chwilę zapadła komfortowa cisza, podczas której promienie
zachodzącego słońca, przebijające się między wysokimi budynkami wieżowców,
oblały cały pokój i nas. Błądziłem wzrokiem po szarej ścianie, czując
rozsadzające mnie od środka podniecenie. Miałem „wizję”, jak nazywali to
profesjonalni artyści. Ja profesjonalistą na pewno jeszcze nie byłem, ale w
głowie wirowały mi setki barw i odcieni, wzorów i pędzli różnej grubości.
Obiecałem sobie, że przerobię to mieszkanie na pałac, tak, żeby Minho czuł się
w nim jak w swoim rodzinnym domu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- …A tak
wracając do Jiyonga… - wyrwał mnie z zamyślenia jego poważny głos. Chwilę
zajęło mi przetworzenie tego urwanego zdania i wydałem z siebie przeciągły jęk,
zakrywając uszy dłońmi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nieee! Nawet
nie próbuj! Zabraniam ci o tym gadać, słyszysz?! Dziesiątki razy zapewniałem
cię, że to tylko mój najlepszy przyjaciel, a ty po prostu nie możesz…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Kiedyś to ja
byłem twoim najlepszym przyjacielem – przerwał mi, krzyżując ręce na piersi.
Jego ton był lekko urażony i nie musiałem nawet na niego patrzeć, by wiedzieć,
że marszczy brwi z dezaprobatą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Na początku
nieuzasadniona zazdrość Minho o moje relacje z Jiyongiem była nawet zabawna.
Potem zrobiła się po prostu irytująca. Niestety biedny Jiyong niewiele miał
wspólnego ze słodką do zrzygania, piętnastoletnią IU i wyeliminowanie go za
pomocą sprawdzonych sposobów nie wchodziło w grę, czego nie omieszkałem już
sfrustrowanemu Żabolowi wytknąć. Wiedziałem jednak, że nie odpuści tak łatwo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Skoro
zdecydowałem się zamieszkać z tobą, a nie z Jiyongiem, to chyba znaczy, że
jesteś moim bardziej specjalnym przyjacielem – wyrzuciłem z siebie, odwracając
się do niego plecami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Okej, taki
dobór słów mnie nie satysfakcjonuje. Może inaczej, kogo uratowałbyś przed
stadem krwiożerczych piranii, mnie czy jego…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co to za
głupota, jasne, że <i>jego</i>. Piranie nie
jedzą wyrośniętych kijanek, więc byłbyś bezpieczny i bez mojej pomocy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Chwycił mnie
za ramię i ostrożnie przewrócił na plecy, żeby móc spojrzeć mi w twarz.
Przełknąłem ślinę, kiedy nasze oczy się spotkały i z zaskoczeniem odnotowałem,
że jego tęczówki lśnią na złoto. Dopiero po sekundzie zorientowałem się, że to
był tylko blask odbitego w nich słońca, ale jasna poświata nad jego głową nadal
przypominała aureolę. Zrobiłem coś kompletnie sprzecznego z wszelkimi prawami
natury i podniosłem się na łokciach, żeby pocałować go w usta.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Trwało to może
z trzy sekundy, ale kiedy się odsunąłem, wyglądał na całkowicie zaszokowanego i
gapił się na mnie szeroko otwartymi oczami. Zarumieniłem się wściekle, odpychając
go od siebie i gwałtownie poderwałem się do pozycji siedzącej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Widzisz? Z
Jiyongiem bym czegoś takiego nawet nie próbował, bleh. Masz swoją odpowiedź i
więcej mnie nawet nie denerwuj. Jeszcze mogę się wyprowadzić!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=g4ls8Vy_9lQ" target="_blank">♥</a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Następne kilka
dni spędziłem na malowaniu. Malowałem bez przerwy i sądzę, że gdyby Jia, Sulli
i Amber nie wpadały trzy razy dziennie, każda akurat na inną porę karmienia, to
nawet nie poczułbym głodu. Pochłaniały mnie kolory, spreje, pędzle i szablony.
Wziąłem sobie za punkt honoru stworzyć z naszego nowego mieszkania coś
niezwykłego i dlatego właśnie nudna jednolitość nie wchodziła w rachubę. Na
każdą ścianę z osobna miałem inną wizję i aż rozsadzało mnie od środka, kiedy
nowe pomysły rodziły się niespodziewanie w mojej głowie. Przez to wszystko
postanowiłem zrobić sobie nawet kilkudniową przerwę od uczelni, mówiąc
profesorom, że mam skomplikowany projekt do ukończenia przed weekendem.
Nieważne, że mój arcy-ważny projekt obejmował bieganie po domu w bokserkach i
za dużym podkoszulku (nie byłem stuprocentowo pewien, czy któraś z tych rzeczy
w ogóle do mnie należała), z włosami spiętymi w idiotyczną kitkę na czubku
głowy i rozbieganym spojrzeniem szaleńca zjaranego chemicznymi właściwościami
farb i barwników, które zewsząd mnie otaczały. Byłem jakby w transie i nie
myślałem o niczym innym. Nawet zmęczenia całkowicie nie czułem, dopóki
wieczorem nie padałem wyczerpany na duży, dmuchany materac z górą poduszek,
który Minho przyniósł w roli prymitywnego łóżka. Spałem jak zabity aż do rana,
a zaraz po przebudzeniu leciałem z powrotem do roboty.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho z
początku całkowicie akceptował i popierał moje zaangażowanie, uśmiechał się i
dopingował mnie, ale kiedy spytał, czy może mi pomóc, zacząłem wygrażać mu
największym pędzlem, jaki znalazłem. Jeszcze tego było trzeba, żeby ten
niechlujny wariat spaprał mi całą robotę. Tego zdecydowanie bym nie przeżył.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Radzę ci
dobrze, nie tykaj go teraz – poradziła mu Jia teatralnym szeptem, myśląc chyba,
że jej nie usłyszę. Przyszła w porze obiadowej spełnić swoją dzienną powinność
utrzymania mnie przy życiu za pomocą dostarczania mojemu ciężko pracującemu
organizmowi potrzebnych soli mineralnych. Przyniosła kimchi. – To się nazywa
syndrom artysty – tłumaczyła cierpliwie mojemu chłopakowi, podczas gdy ja
balansowałem na drabinie z kawałkiem ostrej kapusty w zębach. – Straszna
przypadłość. Coś jak okres u dziewczyny, tylko gorsze, bo nie wiesz, kiedy się
zacznie i ile będzie trwać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Brzmi
groźnie – skomentował Minho, wciąż jeszcze rozbawiony całą tą sytuacją. To był
w końcu dopiero początek i pierwsza ściana. Dopiero gdzieś przy dziewiątej
zaczął trafiać go szlag.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To <i>jest</i> groźne. Ale pociesz się tym, że
kiedyś przejdzie. Prawdopodobnie jak całe mieszkanie będzie pomalowane, albo
jak farba się skończy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Prychnąłem pod
nosem, przewracając oczami. Nie rozumieli mnie zupełnie. Po Żabolu mogłem się
tego spodziewać, ale sądziłem, że przynajmniej Jia będzie mnie wspierać. Niemal
stęskniłem się za Jiyongiem i jego ogłuszającym chrapaniem, ale dla własnego
bezpieczeństwa wolałem nie wspominać o tym głośno. Jeszcze Minho w akcie
zazdrości postanowi się zemścić i pomazać moje piękne ściany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Akurat byłem w
trakcie tworzenia miniaturowej galaktyki w naszej przyszłej sypialni, kiedy
wpadła Sulli. Aż pofatygowałem się i zszedłem z drabiny, żeby się z nią
przywitać, bo ostatnich czasy nasze kontakty zdecydowanie się rozluźniły i
widywaliśmy się nawet rzadziej, niż kiedy ona już chodziła do liceum w Seulu, a
ja wciąż byłem przykuty do SM Town. Teraz oboje mieliśmy za wiele zajęć - ja
studia, a ona ostatni rok w prywatnej szkole średniej. Kiedy stanąłem obok
niej, zamurowało mnie. Albo wzrok popsuł mi się od ślęczenia do późna z pędzlem
w dłoni, albo moja mała siostra jakimś cudem stała się wyższa niż ja i nie
miała na nogach szpilek!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jak
wyglądam? – wypaliła, zanim zdążyłem wykrztusić chociaż słowo komentarza.
Potrząsnęła głową, wprawiając w ruch krótkie do ramion, brązowe loki i
uśmiechnęła się szeroko. – Byłam u Chaerin. Jest świetna! Teraz wyglądam o
wiele poważniej, prawda?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wizualnie
może i tak, ale mentalnie cofasz się w rozwoju – odparłem, na co skrzywiła się,
niezadowolona i obciągnęła spódniczkę zdecydowanie za małego już mundurka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jak zwykle
jesteś niezawodny, Taemin-ah. Właściwie to się cieszę, że armia tęczowych
motylków hodowanych przez Minho nie wyżarła ci całkiem resztek twojej
złośliwości, chociaż chyba zdajesz sobie sprawę, że przez niego stałeś się
miękką gąbeczką…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Miękka
gąbeczka zawsze może nasiąknąć jadem, dlatego mnie nie denerwuj – uciąłem,
wspinając się z powrotem na drabinę. Sulli zachichotała cicho i rzuciła się na
miękki materac z westchnieniem ulgi. Zerknąłem na nią kątem oka. Wydawała się
szczęśliwa i w niczym nie przypominała już wychudzonej szesnastolatki z
doklejonymi sztucznymi rzęsami, która zapierała się rękami i nogami, kiedy jej
nowo odnaleziony, biologiczny ojciec wysyłał ją do prywatnej szkoły dla
dziewcząt. Ale z drugiej strony, ja zmieniłem się nawet bardziej. Oboje byliśmy
zupełnie innymi ludźmi, a mimo to nadal traktowaliśmy się po staremu. Nie było
między nami żadnych niezręczności, nawet kiedy nie widzieliśmy się przez
dłuższy czas. Miałem nadzieję, że już zawsze tak zostanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Sulli chyba
myślała o tym samym co ja, bo nagle spojrzała na mnie z dołu i uśmiechnęła się
łagodnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Uwaga, teraz
powiem coś żałośnie sentymentalnego, więc pozwalam ci wylać mi na głowę kubeł
farby! – ostrzegła. – Możesz mi nie wierzyć, ale stęskniłam się za tobą.
Wszyscy ci ludzie, których tutaj poznałam… Są świetni, ale wciąż przypominają
mi się te bezsenne noce w SM Town, kiedy siedzieliśmy w kuchni, słuchając
chrapliwego oddechu taty dochodzącego z jego sypialni. – Westchnęła ciężko, na
moment zamykając oczy, a ja zastygłem z uniesioną ręką. Przed oczami stanęła mi
dokładnie ta scena i była tak wyraźna, jakby miała miejsce wczoraj, a nie kilka
długich lat temu. – Wiesz, mieliśmy szczęście, co? Nawet ty musisz to przyznać.
Gdzie byśmy byli, jeśli to wszystko inaczej by się potoczyło?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie mam
pojęcia, ale na pewno nie rozmawialibyśmy teraz tak swobodnie – mruknąłem
cicho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Właśnie.
Patrząc z perspektywy czasu, to jest nawet trochę zabawne, co? Czasem czuję się
jak Kopciuszek, który wygrał życie na loterii. Ale nie o to mi teraz chodzi.
Chciałam ci tylko powiedzieć, że nadal ciężko mi traktować Minho jako brata,
natomiast ty zawsze nim będziesz. Głupie, co?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Głupie –
zgodziłem się, z trudem przełykając dziwną gulę, która utworzyła mi się w
gardle. Odetchnąłem kilka razy dla rozluźnienia i przywołałem na twarz krzywy
uśmiech. – Brrr, serio za dużo sentymentów. Zaraz wyleję na ciebie tę farbę,
chociaż to moja ostatnia puszka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Śmialiśmy się
przez moment i to przypomniało mi jeszcze bardziej odległe czasy, kiedy żyli
oboje nasi rodzice. Potem nie mieliśmy za wiele okazji, by zwyczajnie śmiać się
razem z takich pierdół. Miło było do tego wrócić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jeśli nie
chcesz sentymentów, to mam genialny pomysł! – Sulli skoczyła nagle na równe
nogi. Jej mina niestety nie wróżyła niczego genialnego. – Chodźmy na podwójną
randkę! Ja, ty, Minho i Soojung! Co ty na to?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jęknąłem
cierpiętniczo i od wymownego uderzenia głową w świeżo pomalowaną ścianę
powstrzymała mnie tylko racjonalna myśl, że nie bardzo chciałbym mieć na czole
odbitą małą mapę nieba.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Rany, ty się
naprawdę cofasz w rozwoju. Nie ma mowy, oto moja odpowiedź! Ja i Minho jesteśmy
zbyt zapracowanymi ludźmi, żeby chodzić na coś tak przyziemnego, jak randki!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, bo
jesteście jak stare małżeństwo, które daje sobie buzi w czółko na dobranoc i z
powodu reumatyzmu nie ma siły się nawet zabawić!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Sulli, a czy
ty w ogóle powiedziałaś Amber o Soojung? – spytałem podstępnie, obserwując z
dziką satysfakcją, jak jej rozentuzjazmowana mina nieco rzednie. Zmiana tematu
przeszła nadzwyczaj sprawnie, bo wiedziałem, w jaki punkt celować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Moja siostra
odchrząknęła z zażenowaniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie. Ale to
nie dlatego, że nie chciałam. Po prostu… Nie widziałam w tym sensu. Jesteśmy z
Soo od niedawna, a moje kontakty z Amber znacznie się poluźniły.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Um, nie
zrozum mnie źle, ale tak naprawdę nigdy do końca nie rozumiałem, co was łączy,
czy tam łączyło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Szczerze
mówiąc, ja też nie! Dlatego właśnie mój i Soo związek kompletnie jej nie
dotyczy. Ja nawet nigdy na sto procent nie wiedziałam, czy ją interesują
dziewczyny!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Rzuciłem Sulli
spojrzenie pełne niedowierzania i potępienia, i przez moment naprawdę miałem
ochotę prysnąć na nią z góry resztką błękitnego barwnika.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chyba rzeczywiście
jesteś bardziej tępa, niż mi się wydawało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wybacz, nie
wszyscy są tak pewni siebie w swoich uczuciach jak ty i Choi! – Zdenerwowała
się. – Ja sama nigdy nie miałam takiego szczęścia. Parę lat temu byłam jeszcze
zwykłą smarkulą i nie rozumiałam do końca mechanizmów tego świata, ale teraz
już wiem, czego chcę. Zapomnij o tej randce. Poradzę sobie sama.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zawsze była
przeraźliwie uparta i nie dawała sobie w żaden sposób pomóc. Dziwnym trafem
kogoś mi bardzo przypominała. Z tego też powodu nie było szans, bym odpuścił.
Minho nigdy nie odpuścił, nawet kiedy odpychałem go od siebie wszelkimi
sposobami, a teraz proszę, jak wiele mu zawdzięczałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Uważam, że
powinnaś powiedzieć Amber i to nie prawda, że to jej już nie dotyczy. Nie będę
się mieszał w twoje prywatne sprawy, bo tak jak sama zaznaczyłaś, jesteś już
dorosła. Ale Amber wciąż jest twoją przyjaciółką i choćby dlatego musisz się z
nią spotkać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Po jakimś
czasie Sulli wyszła, posyłając mi na odchodnym całusa i wymuszony uśmiech.
Wiedziałem, że będzie się tym gryzła, ale byłem też pewien, że skorzysta z
mojej rady. W końcu była cholernie do mnie podobna. Oboje nienawidziliśmy się
przyznawać, że potrzebowaliśmy u boku kogoś innego, kto mógłby popchnąłby nas w
odpowiednim kierunku. Sami po prostu nie zawsze wiedzieliśmy, jak ruszyć z
miejsca. Niemniej jednak byłem z niej dumny i miała rację. Całkiem wyrosła z bycia
irytującą gówniarą i zamieniła się w irytującą kobietę. Cóż, z dwojga złego to
było troszeczkę lepsze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy Minho
wrócił wieczorem - odnotowałem, że był wieczór, ponieważ słońce zaszło za
chmurami i zaczęły świecić uliczne latarnie - nadal byłem pochłonięty
malowaniem. Widocznie nie miał tego dnia za dużo do roboty, bo o dziwo nie
wyciągnął od razu papierów i podręczników, tylko zaczął łazić po pokoju, gadać
o jakichś głupotach i koszmarnie mnie wkurzać. Ze świętą cierpliwością znosiłem
jego idiotyczne żarty i zażalenia, że ponoć pod jego nieobecność ożeniłem się z
biedną, wymaltretowaną ścianą i zaciskając zęby, pracowałem dalej. Czekałem, aż
mu się znudzi i wreszcie się zamknie, ale nic się na to nie zanosiło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W pewnym
momencie ze zgrozą poczułem, że coś mokrego ląduje na moim ramieniu, a potem
sunie zamaszyście wzdłuż ręki. Zachwiałem się w panice i gdyby Minho nie złapał
mnie w pasie, zaliczyłbym kolejne bliskie spotkanie z podłogą. Zdezorientowany,
spojrzałem na swoje prawe ramię. Całe było umazane szafirową farbą, a Żabol
stał nade mną i zanosił się bezczelnym śmiechem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wszystko we
mnie zawrzało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czy ty nie
możesz, choć raz, być POWAŻNY?! – krzyknąłem na niego, ale nic to nie dało. Nadal
był kompletnie nieprzewidywalny i kiedy wydawało mi się, że już na nic
głupszego nie zdoła wpaść, on sięgnął po puszkę ze świeżo napoczętą,
jasnoczerwoną farbą i - wciąż cholernie z siebie zadowolony - przytknął
umoczony w niej pędzel do mojego policzka. Pisnąłem z niedowierzaniem,
odskakując gwałtownie do tyłu. – ZWARIOWAŁEŚ! Po prostu… jesteś kompletnym
świrem, Choi Minho!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wierzę,
że dopiero teraz to zauważyłeś! – Kolejna porcja kolorowego barwnika wylądowała
na mojej szyi, a jej zimne stróżki błyskawicznie spłynęły mi za koszulkę.
Zacząłem się cofać, aż w końcu moje plecy napotkały opór w postaci ściany
(świeżo pomalowanej, oczywiście) i zrozumiałem, że po pierwsze: ten szaleniec
zapędził mnie w pułapkę i po drugie: przy okazji zrujnował całą moją robotę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wtedy
ostatecznie trafił mnie szlag.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- ARGGHH!
ZAPŁACISZ MI ZA TO! – Sięgnąłem po najlepszą w tym wypadku broń i prysnąłem mu
niebieską farbą prosto w twarz. Niestety w porę zareagował i mój pocisk
wylądował na jego wyciągniętych w obronnym geście dłoniach. Powoli opuścił
ręce, spoglądając na mnie z triumfalnym uśmieszkiem i już otwierał usta, ale ja
nie miałem zamiaru tak tego zostawić. – TO JESZCZE NIE KONIEC! CHODŹ TUTAJ,
ZARAZ ZAMALUJĘ CI TEN FAŁSZYWY RYJ, NIECH TYLKO…!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
No i się
zaczęło. Nie wiem, ile farby zmarnowaliśmy w tej durnej i bezsensownej bitwie,
ale kompletnie wtedy o tym nie myślałem. Moim celem było wykończyć tego
niefrasobliwego żartownisia i nie zwracałem uwagi na to, że w ten sposób
sprawiałem mu tylko niewysłowioną radość. Byłem zły, zirytował mnie. Zawsze
denerwowało mnie, że potrafił zdobyć nade mną przewagę w tak prosty i dziecinny
sposób.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dopiero kiedy
przyszpilił mnie do podłogi i zawisł nade mną, cały w farbie i z błyszczącymi
ze szczęścia oczami, zdałem sobie sprawę, że może wcale nie byłem <i>aż tak</i> zły. Nie spierałem się nawet o
to, kto wygrał, po części dlatego, że nie miałem siły, a po części ponieważ
szczerze mnie to nie obchodziło. Patrzyliśmy na siebie praktycznie bez
drgnięcia powiek, dysząc ciężko i co jakiś czas wybuchając niekontrolowanym
śmiechem. Dziwne uczucie formowało się w mojej klatce piersiowej, ale tym razem
nie kwestionowałem go. Nie wiem, co się ze mną działo, że nagle stałem się taki
bezbronny i bezsilny pod wpływem jego czułego spojrzenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Chociaż
właściwie, może i wiedziałem. Może po prostu byłem beznadziejnie zakochany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Kocham cię –
wypaliłem, zanim zdążyłem się dwa razy zastanowić. Wielkie oczy Minho otworzyły
się jeszcze szerzej z zaskoczenia, a ja z przerażeniem ukryłem rozpaloną twarz
w dłoniach. Super. Właśnie tego mi było trzeba. Idiotycznych wyznań miłosnych i
spalenia się ze wstydu, w dodatku w takim momencie. Zacząłem jęczeć jakieś
nieskładne półsłówka i próbowałem się spod niego niezwłocznie wydostać, ale
umięśnione ramiona nie pozwoliły mi się ruszyć. Miałem wrażenie, że się zaraz
najzwyczajniej w świecie rozryczę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ej… <i>Taeminnie</i>. Spokojnie… – Siłą oderwał
moje palce od twarzy i przycisnął je do podłogi po obu stronach mojej głowy.
Pochylił się nade mną jeszcze niżej, aż jego usta musnęły płatek mojego ucha. –
Przecież <i>wiem</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- W… wiesz? –
Czułem się okropnie, nie mogąc ułożyć logicznego zdania, ale cały aż drżałem z
emocji. Pierwszy raz powiedziałem mu to głośno. Prawdopodobnie pierwszy raz w
ogóle mu to powiedziałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wiem.
Wiedziałem już dwa lata temu. Czytałem twój list jeszcze w samolocie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Szarpnąłem się
gwałtownie, ale był silniejszy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czytałeś ten
list?! – wysapałem słabo i w jednej chwili zrobiło mi się przeraźliwie gorąco.
Tak gorąco, że nie byłem w stanie tego wytrzymać, a jego ciepły oddech na moim
policzku i przyjemny ciężar ciała wcale nie pomagały mi się uspokoić.
Denerwowało mnie, że podczas gdy ja przeżywałem katusze kompletnego zażenowania,
jego głos brzmiał tak łagodnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Oczywiście.
Nie wspominałem ci o tym, bo wciąż chciałem, żebyś pewnego dnia powiedział mi
to wprost. Poza tym kiedy się ponowne spotkaliśmy… Bałem się. Nie wiedziałem,
czy twoje uczucia nie zmieniły się po tak długim czasie i nie chciałem na
ciebie naciskać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Teraz
oddychałem dwa razy szybciej, chociaż już nie z wysiłku. Minho znowu podparł
się na ramionach, żeby spojrzeć mi głęboko w oczy. Wytrzymałem dzielnie jego
gorące spojrzenie, chociaż czułem, jak wszystko we mnie topniało pod jego
wpływem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ja też cię
kocham, Taemin-ah. Wiesz o tym, prawda? Postaram się, żebyś nigdy nie
zapomniał. Kocham cię cholernie mocno.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
A potem
pochylił się i przycisnął swoje miękkie usta do moich, sprawiając, że rozpadłem
się na tysiąc kawałków i nic już nie było w stanie posklejać mnie z powrotem w
twardą bryłę lodu. Zdałem sobie sprawę z tego, że płaczę dopiero kiedy jego
ciepła dłoń ujęła mój policzek i zaczęła ścierać skapujące łzy. Byłem totalnie
rozbity. Nie chciało mi się wierzyć, że właśnie on dokonał tego cudu i zdołał
wycisnąć ze mnie najprawdziwsze łzy szczęścia, i postanowiłem sobie w duchu, że
jutro będę temu energicznie zaprzeczać. Jutro.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przegapiłem
moment, w którym nasze ubrania zostały niedbale rozrzucone dookoła.
Spieszyliśmy się bardziej niż zazwyczaj. Pochłaniałem go wszystkimi zmysłami,
nie zwracając uwagi na przeklejające mi się do skóry, wilgotne kosmyki włosów i
mieszające się ze łzami, lepkie kropelki potu na mojej twarzy. Minho jednym
zręcznym ruchem rozplątał kitkę na mojej głowie i wplótł mi palce we włosy,
drugą ręką pieszcząc powoli całe moje rozedrgane ciało. Serce biło mi tak
mocno, że w pewnym momencie musiałem chwycić się za klatkę piersiową, z obawy
aby nie eksplodowało. Pragnąłem go każdą częścią siebie. Nasze ruchy były
szybkie, chaotyczne i gwałtowne, żadnej przesadnej delikatności, po prostu jedna,
wielka, buchająca <i>miłość</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie sądzę
zresztą, żeby miłość kiedykolwiek była delikatna, wbrew wszystkiemu, co się o
niej mówi. Wydaje mi się, że zawsze jest trochę szalona. Tylko wtedy można ją naprawdę
poczuć.<o:p></o:p></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=4M6_P9aUpsE" target="_blank">♥</a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Rano jak
zwykle obudziłem się pierwszy. Usiadłem z trudem, rozmasowując obolałe mięśnie,
bo spanie na twardej powierzchni nie było najlepszym pomysłem, nie wspominając
już o tym, że nasze pseudo łóżko znajdowało się ledwo kilka metrów dalej.
Ziewnąłem przeciągle i przetarłem oczy, zerkając na Minho, który wciąż spał,
rozwalony na środku pokoju i do tego nagi jak go pan Bóg stworzył. Westchnąłem
ciężko, dochodząc do wniosku, że w naszym związku było ostatnio zdecydowanie za
dużo ekshibicjonizmu i sięgnąłem po koc, żeby go nim przykryć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zamarłem,
rozglądając się dookoła w niemym przerażeniu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Minho... <i>Minho</i>. – Spotkałem się niestety z
całkowitym brakiem reakcji. – Żabolu przebrzydły, Choi Minho, wielki, okropny
zboczeńcu, OBUDŹ SIĘ WRESZCIE!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Poruszył się,
unosząc głowę tylko o milimetr.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Huh?!...
Uhh, co jest? Któraaaa godzina…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- …WYSTARCZAJĄCO
PÓŹNA! Ughh… Czy ty… Czy ty widzisz to, co ja?! OTWÓRZ OCZY, DO DIABŁA!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zacząłem
nerwowo szarpać go za ramię, ale poskutkowało to tylko tym, że skrzywił się
nieco.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ufff,
zostaw… Nie mamy zajęć do wieczora… O co ci znowu chodzi, Taemin-aaaah?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- PODŁOGA! –
Skoczyłem na równe nogi, gapiąc się z niedowierzaniem na zdewastowaną
powierzchnię dokoła nas. Nigdy w życiu nie widziałem tylu kolorów w jednym
miejscu. Wyglądało to jak jeden wielki obraz Pablo Picasso, z tą różnicą, że z
całą pewnością nie nadawał się do galerii sztuki. Ze zgrozą uświadomiłem sobie,
że moje ręce, nogi, twarz i włosy również jakimś cudem były całe w farbie. – To
<i>niemożliwe</i>. PIEPRZONA PODŁOGA…! Och,
rusz się wreszcie i spójrz, co tutaj narobiłeś! Kompletna masakra… Wszędzie
jest farba. WSZĘDZIE. Nie ma szans, żeby to wszystko zeszło. Ja cię normalnie
zabiję, Choi Minho!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wreszcie
łaskawie usiadł i pobieżnie ocenił straty. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Uspokój się,
nie jest tak źle… Położymy tutaj dywan, albo…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- DYWAN?! Jak
ja mam niby mieszkać tutaj ze świadomością, że pod dywanem są plamy z farby,
będące wynikiem tylko i wyłącznie twojej nieostrożności?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hm… Cóż. Ujmijmy
to w ten sposób… Gdybyś miał możliwość cofnięcia czasu, wybrałbyś dzisiejszą
noc, czy brak plam na podłodze…? – Był rozbawiony. Aż zatrząsłem się z
oburzenia, nie mogąc uwierzyć, że w tak dramatycznym momencie miał czelność
jeszcze sobie żartować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- PRZEDE
WSZYSTKIM WYBRAŁBYM ZABEZPIECZENIE PODŁOGI FOLIĄ I GAZETAMI!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wybuchnął
śmiechem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=CafDCYV_Cfg" target="_blank">♥</a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dzień na
uczelni minął przyjemnie szybko. Wszyscy wydawali się być zadowoleni z faktu,
że wróciłem, kilka osób zapytało mnie nawet, jak wyszedł <i>projekt</i>. Przywoływałem wówczas na usta sztuczny uśmiech i
odpowiadałem, że fantastycznie, na co Jia i Jiyong zwijali się ze śmiechu. Nie
chciałem wiedzieć, skąd dowiedzieli się o zwieńczeniu całego mojego malowania,
ale przynajmniej żadne z nich nie skomentowało moich kolorowych włosów. Być
może myśleli, że to taki modowy trend i miałem zamiar utrzymać ich w tym
przekonaniu, dopóki przeklęta farba całkiem nie zejdzie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Na zajęciach z
rysunku dostaliśmy całkiem nowe zadanie, które miało wpłynąć na naszą ocenę
końcową i do którego kazano nam się szczególnie przyłożyć. Wchodziliśmy na
wyższy poziom wizualizowania ludzkiej sylwetki, tym razem z naciskiem na
szczegółowe odwzorowywanie skomplikowanej anatomii człowieka. Jako ćwiczenie
mieliśmy stworzyć rysunek kobiety, a za modelkę posłużyła nam dziewczyna o dość
bujnych kształtach, która nie drgnęła ani na sekundę, podczas gdy skrupulatnie
przenosiliśmy jej sylwetkę na papier. Byłem pod wrażeniem, ale Jiyong jak
zwykle musiał wytknąć coś, co mu się nie podobało. Gdzieś w połowie lekcji
pochylił się nad moją sztalugą, krzywiąc z niesmakiem usta.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Poważnie?
Czy chociaż raz nie mogliby się postarać i dać nam jakiejś super modelki z <i>Victoria’s Secret</i>?! Nie mogę się skupić,
kiedy patrzę na tę wielką babę…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jia zdzieliła
go w tył głowy swoją paletą i byłem jej za to dozgonnie wdzięczny, bo sam już
przymierzałem się do tego nie raz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jesteś
obrzydliwy, Kwon Jiyong! – syknęła przez zęby. – Piękno to nie jest jakieś
durne wyobrażenie niewyżytych seksualnie kreatorów tego, co ty nazywasz modą.
Piękno ma o wiele głębszą definicję. Jeśli uważasz, że cycate lale przerobione
w Photoshopie są piękne, to żal mi cię. Ona jest piękna – Jia machnęła ręką w
stronę modelki – bo jest <i>sobą</i>. Jestem
przekonana, że spotka ją w życiu dużo więcej szczęścia, niż ciebie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jiyong
odburknął coś niewyraźnie, ale potem na szczęście się zamknął i przez resztę
zajęć malował w skupieniu. Na koniec podszedł do naszej modelki i poprosił ją o
numer telefonu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jia wyglądała
na zaskoczoną i nie sądziłem, żeby dokładnie to miała na myśli, ale napotykając
mój pytający wzrok tylko wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się lekko. Kiedy
zaczęliśmy zbierać swoje rzeczy, profesor na chwilę zatrzymał nas w sali, żeby
ogłosić temat naszego zadania semestralnego. Spodziewałem się wszystkiego,
tylko nie czegoś <i>takiego</i>. Szczęka
dosłownie mi opadła, ale nie było już czasu na jakiekolwiek protesty.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nagi model. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Uhh, <i>co</i>?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To było
ciekawe doświadczenie, ale chyba nie poproszę jej, żeby mi pozowała –
stwierdził rozbawiony Jiyong, energicznie zeskakując ze schodów, kiedy
wyszliśmy na zewnątrz. – Zostanę przy moich drogich paniach z <i>Victoria’s Secret</i>, sorry. Ty już wiesz,
kogo będziesz malować? – zwrócił się z zaciekawieniem do Jii.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Różowowłosa
zawahała się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Właściwie
myślałam o moim dziadku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Łeee,
dlaczego akurat o nim?! Chcesz malować obwisłe brzuchy i wyłysiałe klaty?
Fuuuj!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W ten sposób
po raz kolejny tego dnia dostał w łeb.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To się
nazywa <i>naturalizm</i>, idioto! Uhh,
jesteś czasem niemożliwy! Nie mam pojęcia, jakim cudem dostałeś się do tej
akademii ze swoim IQ muszki owocówki!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wiedziałem,
dlaczego żadne z nich nie spytało mnie, kogo mam zamiar poprosić o współpracę w
ramach tego projektu, bo obydwoje byli przekonani co do mojego wyboru.
Tymczasem ja nadal nie potrafiłem sobie tego wyobrazić i na samą myśl robiło mi
się dziwnie nieswojo. Nie chodziło o to, że wstydziłem się go poprosić, tylko o
to, że nigdy nie byłem zbyt pewny siebie w tej kwestii, w przeciwieństwie do
niego. Jak niby miałem poprosić go o coś takiego?! Praktycznie widziałem jego
powoli unoszące się w triumfalnym uśmieszku kąciki ust i uniesione brwi, a co
jak co, ale triumfujący Bambi był nie do zniesienia i na pewno nie miałem
zamiaru dawać mu takiej satysfakcji. Prawdopodobnie zacząłbym się żałośnie
rumienić, mamrotać jakieś nietrzymające się kupy głupoty i zachowywać się jak
kompletna ciota, czyli praktycznie jak zawsze w jego obecności.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Z wielkim
mętlikiem w głowie poszedłem prosto do kawiarni, żeby mimo wszystko mieć to za
sobą. Myślałem, że wykombinuję coś po drodze, albo jeśli zrobię to
spontanicznie, wyjdzie chociaż trochę mniej żałośnie. Coś czułem, że przedtem
będę potrzebował porządnej dawki kofeiny, albo najlepiej czegoś mocniejszego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
SHINee Cafe
jak zwykle o tej porze było wypełnione klientami. Ciężko było znaleźć pusty
stolik, a gwar zagłuszał nawet grającą w tle muzykę i cichy dźwięk ekspresu do
kawy. Na ścianach wisiały nasze zdjęcia oprawione w ramki, ponieważ Dara uparła
się, żeby je tam zostawić. Niektóre wyglądały głupio, na większości byłem
jeszcze ponurym nastolatkiem z długimi włosami, ale nie było mowy o tym, żeby
je stamtąd ściągnąć. Sandara Lee w roli szefowej SHINee Cafe naprawdę okazała
się strasznie despotyczną zołzą, do czego ciągle trudno było się przyzwyczaić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jak tylko
przekroczyłem próg, przywitał mnie rozentuzjazmowany pisk Victorii Song.
Lubiłem ją, o dziwo, ale podobnie jak wszyscy tutaj, miała parę swoich
niepokojących dziwactw i zdecydowanie za dużo piszczała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taeminnie! –
Kilku najbliżej stojących klientów wzdrygnęło się na dźwięk jej cieniutkiego
głosiku. – To co zwykle?! Twój chłopak jest na zapleczu, zaraz przyjdzie!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jasne, że
przyjdzie. Pewnie słyszał jej wrzaski doskonale, gdziekolwiek był. Przewróciłem
z rezygnacją oczami i wdrapałem się na wysokie krzesło przy barku, rzucając pod
nogi teczkę ze sztalugami. Victoria w żadnym wypadku nie nadawała się do roli doradcy,
ponieważ na mój i Minho związek od zawsze reagowała niepokojąco
entuzjastycznie. Można powiedzieć, że za każdym razem, kiedy staliśmy w
odległości dwóch metrów od siebie, podskakiwała jak szalona i upuszczała
wszystko, co akurat miała w rękach. Nie powiem, żebym czuł się z tego powodu
komfortowo i nie było mowy o głębszym wtajemniczaniu jej w nasze relacje.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ku mojemu
rozczarowaniu, tego dnia na zmianie nie było ani Kibuma, ani Amber, ani nawet
Jonghyuna, czyli musiałem ze wszystkim radzić sobie sam. Potarłem spocone
dłonie o materiał spodni i odetchnąłem nerwowo. Wreszcie Żabol wyszedł,
rozradowany i promieniejący jak zawsze. Pomagał Eunhyukowi ustawiać jego
wypieki na wystawie, ale jak tylko mnie zobaczył, rzucił wszystkim i z
roziskrzonymi oczami przyskoczył, żeby się ze mną przywitać. Biedny Eunhyuk nie
wyglądał na zachwyconego takim obrotem spraw.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie
wiedziałem, że dzisiaj po mnie przyjdziesz! – Minho uśmiechnął się szeroko i
wyciągnął rękę, żeby zmierzwić mi włosy, a ja poczułem, jak moje serce znowu
gwałtownie przyspiesza. – Ale będziesz musiał poczekać, kończę dopiero za
godzinę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Spuściłem
głowę, gryząc dolną wargę aż do krwi. Jak niby miałem go o <i>to</i> poprosić? <i>Jak jak jak?!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Umm… Wiesz.
Dostaliśmy dziś pewne zadanie. Rysujemy, eee… naturę – wykrztusiłem,
czerwieniąc się jak papryczka chili prosto z ulubionego cappuccino Jonghyuna.
Cholera, co się ze mną działo?! Na tym etapie związku już nie powinienem
zachowywać się przy nim jak jakaś niewydarzona dziewica!<i><o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To chyba
dobrze, prawda? – Choi oparł łokcie na blacie, zniżając się do mojego poziomu.
– Lubisz rysować martwą naturę. Jesteś w tym świetny!<i><o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ehh, tak… -
Odchrząknąłem z zażenowaniem. – Właściwie lepiej, żeby nie była <i>martwa</i>.<i><o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Och… Okej? –
Wyglądał na zdezorientowanego i wcale mu się nie dziwiłem. – Więc co chcesz
narysować?<i><o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Właśnie do
tego potrzebuję… twojej pomocy. To znaczy, niekoniecznie <i>twojej</i>, ale zakładam, że nie byłbyś zachwycony, gdybym poprosił o
to Jiyonga, więc… Nie masz za bardzo wyboru. Uff. Chodzi o to, że musimy wybrać
sobie jakiś obiekt o dobrej aparycji anatomicznej i go zwizualizować.<i><o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho zamrugał
kilkakrotnie, nie spuszczając ze mnie coraz bardziej zaintrygowanego spojrzenia.<i><o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wybacz,
Taemin-ah, ale nie mam pojęcia, o czym mówisz. Wciąż jestem kompletnie zielony,
jeśli chodzi o ten cały artystyczny slang…<i><o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zamknąłem oczy
i odetchnąłem głęboko, stwierdzając, że przechodziłem już gorsze upokorzenia. A
potem wbiłem w niego ponury wzrok i wypaliłem z prędkością światła:<i><o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- <i>Potrzebujęnagiegomodela.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 405.0pt; text-align: justify;">
________________________________________</div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 405.0pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 405.0pt; text-align: justify;">
Unff. Nie wiem co powiedzieć ^^" To, co właśnie przeczytaliście, nie miało jak widać zbyt ambitnej fabuły, ale chyba potrzebowałam napisać jakiś lekki, super słodki, letni fluff na dobry początek wakacji. Zatęskniłam i to cholernie, a przy okazji wyjaśniłam kilka kwestii dotyczących epilogu TM. Smutom nadal stanowczo mówię NIE, przynajmniej jeśli chodzi o to opowiadanie. Jeśli chcecie przeczytać jakieś ostrzejsze kawałki mojego autorstwa, zapraszam <a href="http://www.devil-wears-gucci.blogspot.com/" target="_blank">TUTAJ</a> (gwarantuję, że już od pierwszego rozdziału nie brakuje wrażeń XD).</div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 405.0pt; text-align: justify;">
No i cóż... Wszystko wskazuje na to, że po tych wakacjach nie będę już pisać, albo przynajmniej zrobię dłuższą przerwę. Sama sobie tego nie wyobrażam, bo pisanie jest dla mnie bardzo ważne, ale idzie matura, szykuje się ciężki rok x.x Dlatego przez dwa nadchodzące miesiące mam zamiar dać z siebie wszystko i wykorzystać tę szansę na maksa, realizując swoje najważniejsze pomysły. Nie wiem tylko co z <a href="http://www.bonded-hearts.blogspot.com/" target="_blank">Our Outer Space</a>, bo wena i pomysł odfrunęły i nie mam pojęcia, kiedy wrócą ;-;</div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 405.0pt; text-align: justify;">
Ale dam radę! :D A Wam życzę udanych wakacji, bo wszyscy na nie zasłużyliśmy <3 Wypoczywajcie, nabierajcie energii przed wrześniem i trzymajcie się ciepło! ♥</div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 405.0pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 405.0pt; text-align: justify;">
Aliss~ </div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 405.0pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 405.0pt; text-align: justify;">
<b>P.S.</b> <span style="font-size: x-small;">O czym chcielibyście kolejny dodatek do TM? Pytam wstępnie, bo nie wiem jeszcze, kiedy go napiszę. Myślałam o perspektywie Amber, żeby przy okazji wyjaśnić tę małą dramę Sulber x Jungli (które jest notabene moim yuri OTP, ale teraz mam wyrzuty sumienia z powodu Amber *wzdycha ciężko*). Na JongKey póki co nie mam pomysłu :<</span></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 405.0pt; text-align: justify;">
<br /></div>
Pani Luhttp://www.blogger.com/profile/13464960614565162744noreply@blogger.com31tag:blogger.com,1999:blog-6238364480748530437.post-20934699294680213852014-02-10T07:14:00.000-08:002014-12-24T13:32:37.667-08:00...<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b>NOTKA POŻEGNALNA<o:p></o:p></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjd8f-phYMf5KwVJkLzRmKX9Qrk9HN7ZZGcrXCWrUsdgAMAUg9m1vcRA3V4b6T-WAcQqec0lmgHblFtXykHJcdOwcifv4QAtC4PYer5BHBhC87CoQPuiNLcCricfe64kPSwoaCfRhP0Qg1e/s1600/tm+gif+2.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjd8f-phYMf5KwVJkLzRmKX9Qrk9HN7ZZGcrXCWrUsdgAMAUg9m1vcRA3V4b6T-WAcQqec0lmgHblFtXykHJcdOwcifv4QAtC4PYer5BHBhC87CoQPuiNLcCricfe64kPSwoaCfRhP0Qg1e/s1600/tm+gif+2.gif" height="145" width="320" /></a></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br />
<br />
<u><a href="http://www.youtube.com/watch?v=MwpMEbgC7DA" target="_blank">muzyka</a></u></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Długo się do tego zbierałam,
bardzo długo. Po opublikowaniu epilogu nie byłam w stanie wycisnąć z siebie
żadnych oficjalnych słów pożegnania, sentymentalnych słów czy czegokolwiek, co
świadczyłoby już ostatecznie, że to koniec Troubles Makera. Nadal brzmi
dziwnie, co? Bardzo przywiązałam się do tego opowiadania. Jest to moje pierwsze
dzieło, które doprowadziłam do końca, które zdobyło tak wielką popularność (wciąż
nie mogę w to uwierzyć) i z którego jestem tak dumna. Można powiedzieć, że
dojrzałam, zmieniałam się dzięki TM. Zaczęłam pisać pierwszy rozdział
praktycznie dwa lata temu w wakacje i nawet nie myślałam, że kiedyś to luźne,
spokojne opowiadanko stanie się dla mnie tak cholernie ważne. Że będę je
tworzyć w różnych momentach mojego życia: walić agresywnie w klawiaturę,
targana złością; siedzieć na wysokim tarasie nad domem mojej babci z laptopem
na kolanach i filiżanką rozpuszczalnego cappuccino; leżeć w łóżku z gorączką,
ale nadal, wytrwale pisać… Jak tak teraz wspominam te wszystkie sytuacje, które
spędziłam wraz z Troubles Makerem, naprawdę coś ściska mnie w gardle. Racja,
były też momenty, kiedy już sądziłam, że nie dam rady. Zero weny, zero chęci,
zero pomysłów, <i>nic</i>, pustka. Miałam
ochotę wtedy wszystkim rzucić, zawiesić, w skrajnej desperacji nawet <i>usunąć</i> bloga i po prostu zniknąć. Ale
nie zrobiłam tego. Po każdej, nawet najdłuższej, kilkumiesięcznej przerwie
wracałam, bo nie mogłam wytrzymać. Coś mi mówiło, że to opowiadanie musi być
pierwszym, jakie dokończę, bo jest dla mnie wyjątkowe. Nie poddałam się. A dwa
tygodnie temu opublikowałam epilog i nagle, po raz pierwszy od niepamiętnych
czasów, poczułam się stuprocentowo z siebie zadowolona. Dumna, jak z dziecka,
które wychowałam i pokazałam światu. Może to i durna metafora, okej. Ale tak
właśnie się teraz czuję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Blog powstał <b>11 października 2012 roku</b>, a pierwszy rozdział został opublikowany w
miesiąc później, <b>7 listopada</b>. Całość
ma 20 rozdziałów plus epilog, łącznie około <b>320 stron</b> (słów nie liczyłam, wybaczcie). Liczba komentarzy do tej
pory (bez moich odpowiedzi!) to <b>513</b>,
lub coś koło tego, jestem humanem i nie umiem liczyć ;; Obserwatorów jest póki
co <b>185</b>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ja… Po zrobieniu tego
podsumowania jestem w jeszcze głębszym szoku, kocham Was wszystkich, zarówno
tych, którzy byli ze mną od początku do końca, tych, którzy dołączyli w trakcie
oraz tych, którzy przewinęli się gdzieś w między czasie. Chciałabym Wam
powiedzieć, bo pomimo iż piszę dla siebie, dlatego, że to kocham i nie mogę żyć
bez tego – nie udałoby mi się to wszystko, gdyby nie Wy. Dostałam od Was tyle
motywacji, miłych słów i pochwał, czasem też popędzających kopów w tyłek, które
mi się należały… To jest niesamowite i po raz kolejny Wam za to dziękuję. Jesteście
wspaniali. Mam nadzieję, że nawet teraz, kiedy teoretycznie moja przygoda a z
TM już się skończyła, Wy nadal zostaniecie przy mnie i będziecie mnie wspierać
w moich nowych przedsięwzięciach. Tak, każdy komentarz, każde jedno słowo i
każda szczera rozmowa pomagają mi i będą pomagać, więc nie bójcie się, bo ja
nie gryzę. Wręcz przeciwnie, wydaje mi się, że jestem całkiem miłą osobą~<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dzięki TM poznałam mnóstwo
wspaniałych osób, z niektórymi z nich zaprzyjaźniłam się do tego stopnia, że
nie traktuję ich już jako znajomych z Internetu, ale jako przyjaciół z prawdziwego
życia. Wielu z nich miałam okazuję poznać na żywo, porozmawiać z nimi, spotkać
się i to nie raz, i mam nadzieję, że wciąż będę poznawać nowych, a tych, z
którymi już teraz się przyjaźnię, nigdy przy mnie nie zabraknie. Chciałabym zawrzeć
w tej notce szybkie podziękowania, dla każdego indywidualne, ale wiem, że i tak
nie uda mi się wspomnieć o wszystkich, którzy pomagali mi przez ostatnie dwa
lata, więc wymienię tylko tych, którzy są mi najbliżsi i którzy pozwolili mi
się przed nimi otworzyć, zbliżyć do nich.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Gomili</b>, albo może raczej Aguś – zacznę od Ciebie, bo Ty znałaś mnie
na długo przed tym, jak stałam się Aliss. Dziękuję Ci za to, że wciąż tak samo
mnie wspierasz, wysłuchujesz moich żalów, wybuchów, dziwnych filozofii i
akceptujesz mnie. Jako jedyna czytałaś Troubles Makera, zanim jeszcze był
Troubles Makerem i to jest dla mnie cholernie ważne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Koczi</b> – mam wrażenie, że Tobie powinnam dedykować całe to
opowiadanie, bo właściwie to Ty napędzałaś mnie do pisania najusilniej,
przeżywałaś ze mną każdy kolejny rozdział, motywowałaś mnie i ani na chwilę nie
przestałaś we mnie wierzyć. Dziękuję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Layla</b> – naprawdę się cieszę, że Cię poznałam, bo od razu złapałam z
Tobą wspólny język i może Ty tak tego nie odbierasz, ale dla mnie ta nasza
siostrzana relacja jest niesamowicie ważna. Dziękuję Ci za wszystkie przeróbki
zdjęć, przy których się śmiałam, piękne okładki, grafikę, rozbrajające rozmowy
na twitterze i wspólne hejtowanie naszego najgorszego biasa ;;<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Kei</b> – nie wiem, czy to czytasz, ale gdyby nie Ty, nie jestem pewna czy
w ogóle opublikowałabym jakiekolwiek swoje opowiadanie. Dzięki Tobie pokochałam
2mina jeszcze mocniej i stałaś się moim mentorem w dziedzinie pisania, za co
zawsze Cię podziwiałam i będę podziwiać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Hikari</b> – byłaś ze mną tu od bardzo dawna, ale tak naprawdę udało mi
się Ciebie bliżej poznać dopiero w zeszłe wakacje. Uwielbiam Twoje wyczerpujące
komentarze, Twoją błyskotliwość i inteligencję. Dziękuję, że wciąż jesteś i że
dzielisz moją miłość do 2mina, pisania, wszystkiego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Uszati</b> – strasznie się cieszę, że Cię poznałam, bo jesteś wspaniałą
osobę i autorką. Stałaś się takim moim wzorem do naśladowania (jakkolwiek
głupio to nie brzmi). Chciałabym mieć Twój zapał do pisania, pomysły, wenę,
wytrwałość. Dziękuję, że mnie w ten sposób motywujesz no i udało Ci się
przekonać mnie do HunHana, czego nadal nie potrafię zrozumieć!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Berenika</b> – w ciągu zaledwie tygodnia, jaki z Tobą spędziłam,
zdążyłam się z Tobą bardzo zżyć i zaufać Ci jak mało komu. Umiesz słuchać i
zawsze starasz się mnie zrozumieć, za co jestem Ci bardzo wdzięczna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Minchannie</b> – naprawdę cieszę się, że napisałaś mi wtedy ten
komentarz, a potem odezwałaś się na twitterze. Jesteś niesamowitą osobą i
chociaż znam Cię na razie krótko, to już czuję się tak, jakbyś była obok mnie
od zawsze. Uwielbiam z Tobą fangirlować, dostawać od Ciebie dzikie spamy i
pytać Cię o rady dotyczące fabuły moich opowiadań.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Shana</b> – dziękuję za to, że czytałaś. Uwielbiam z Tobą pisać (czasem
ze zwykłych rozmów wychodzą nam rozbrajające konwersacje xD) i bardzo mocno
trzymam kciuki za Twoje własne opowiadania.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Huncapoo</b> – jejciu, Ty jesteś jednym z tych moich mentorów, przez
których się denerwuję i boję, że publikując kolejny rozdział czy oneshota, nie
sprostam ich oczekiwaniom. Chciałabym brać z Ciebie przykład, bo kocham Twój styl
i Twoje pomysły. Inspirujesz mnie ;;<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Levi</b> – Tobie też muszę podziękować, bo wiem, że jesteś z TM od
bardzo dawna, chociaż tak naprawdę dopiero niedawno Cię „poznałam”. Twoje
komentarze zawsze wywołują uśmiech na mojej twarzy i zawsze na nie niecierpliwie
wyczekuję. Jesteś świetną motywatorką.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Ayo</b> – uwielbiam Cię, wiesz? Nie znam Cię wciąż za dobrze, ale mam
wrażenie, że jesteś moją bratnią duszą. Dziękuję za motywowanie, kopanie w
tyłek, popędzanie… Wszystko to wyszło mi tylko na dobre. Na pewno będę dalej
dla Ciebie pisać 2miny!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Kimiko</b> <b>Lee</b> – za każdym
razem czekam na Twoje komentarze, czytam je po kilka razy, uśmiecham się. Są
takie kochane, aż chce się tworzyć dalej, dzięki nim czuję się doceniona i
wiem, że mam dla kogo pisać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Hoshi</b> – Ty też byłaś tu od bardzo dawna. Praktycznie od samego
początku. Przepraszam, że nie dotrzymałam danej Ci obietnicy i obcięłam
Taeminowi włosy ;; Już ja się postaram, żeby szybko odrosły.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Rosesylla</b> – Tobie też dziękuję za to, że wytrwale czytasz i
komentujesz każdy mój nowy, dziki pomysł. Jesteś i wierzysz we mnie, kocham Cię
za to.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Naprawdę chciałabym podziękować
jeszcze dziesiątkom osób, każdemu z osobna. <b>Juki,
Midori, nawiedzona, Maknae Star, Buminnie, Marti, Redbird, Rae Hoon, Kira Hara,
Park Do-bi, Zero, Neko, magnetostrykcja, Shimi Chanel, ArchAnielicA, Sheenie,
witness, Julka, Styleurbeanie, Naleśnik, Jowita...</b> i wszystkim innym, którzy byli tu
ze mną przez cały ten czas – kocham Was WSZYSTKICH. Każdy komentarz był dla
mnie na wagę złota i żaden nie ginął wśród innych. Jestem teraz tak bardzo
szczęśliwa, że mam ochotę udusić Was w morderczym uścisku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dziękuję za to, co mi daliście i cieszę
się, że mogłam dać Wam z siebie jak najwięcej. Bądźcie ze mną nadal, dobrze? ;;
Bo mam wrażenie, że brzmię, jakbym co najmniej rozstawała się z tym światem,
uhh ;; <i>Przepraszam</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie wiem, co jeszcze powinno się
znaleźć w tej oficjalnej notce „pożegnalnej”. Może przybliżę Wam nieco moje
plany dotyczące opowiadań na najbliższą przyszłość. Tak jak wspominałam już
kiedyś, chcę napisać serię dodatków do TM – „<b>Coffee on the rooftop</b>”, które będą się skupiały zarówno na głównych
bohaterach, jak i na tych pobocznych. Czasami mogą być całkiem wyrwane z
kontekstu, mogą dotyczyć nowego życia postaci w Seulu jak i ich przeszłości,
ale to będę wyraźnie zaznaczać na początku każdego takiego oneshota. Mam parę
pomysłów na nie i śmiało możecie składać swoje propozycje, co byście chcieli,
żeby się w nich znalazło. Nie mówię, kiedy będę je pisać i publikować, bo nie
chcę określać ścisłych dat. Teraz skupię się trochę bardziej na innych
projektach, a te luźne dodatki będę pisać wtedy, kiedy przyjdzie mi na to wena
i ochota.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tradycyjnie zapraszam na <b><u><a href="http://www.deflowered-angel.blogspot.com/" target="_blank">Deflowered Angel</a></u></b>, moje
opowiadanie z EXO, które ma już 6 rozdziałów. Zdaję sobie sprawę, że nie
wszystkim może przypaść do gustu tematyka czy gatunek, a nawet sam zespół, ale
chciałabym, byście dali temu szansę ;;<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po drugie, <b><u><a href="http://www.devil-wears-gucci.blogspot.com/" target="_blank">Devil Wears Gucci</a></u></b>. To jest mój nowy blog, na którym będę
publikować opowiadanie wielopartowe z EXO (przepraszam jeszcze raz, jeśli ktoś
nie lubi…) i wiążę z nim spore nadzieje. To będzie dosyć lekkie ff, trochę
angst, trochę fluff, taki mix gatunków. Myślę, że w pewnym sensie może to Wam
przypominać Troubles Makera, głównie ze względu na styl, w jakim będzie pisane,
ale oczywiście nie chcę powielać schematu. Zapraszam, bo bardzo mi zależy na
tej fabule.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
I wreszcie, dla Shawoli i
2ministów – rzucam się na głęboką wodę i planuję kolejne wielopartowe
opowiadanie. Nie wiem, jak poradzę sobie z trzema, ale żyje się raz, a ja mam
wrażenie, że po TM jestem w stanie zrobić wszystko. Zobaczymy, nie chcę nic zakładać
z góry. <b><u><a href="http://www.her-whisper.blogspot.com/" target="_blank">Her Whisper</a></u></b> na pewno
różni się od TM tematyką. Jest bardziej skomplikowane i chyba dojrzalsze, a pomysł
na nie rozkwitł we mnie w tym samym czasie, co pomysł na Troubles Maker, czyli
mniej więcej dwa lata temu. Nie chciałabym tego zawalić, dlatego proszę,
trzymajcie kciuki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Poza tym wszystkim mam w planach
parę oneshotów, zarówno z EXO jak i z SHINee (między innymi kontynuację „<b>Millennium Winter</b>” oraz „<b>Friends</b>”, a także 2minowego oneshota „<b>River Flows In You</b>”, który będzie
dramatem historycznym – hoho, jak to poważnie brzmi…). Więc jeśli chodzi o
miniatury i kilkuczęściowe, krótkie opowiadania, zapraszam na <b><u><a href="http://www.exorcising.blogspot.com/" target="_blank">Exorcising</a></u></b>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
To chyba wszystko, co chciałam
ująć w tej notce. Nadal mam wrażenie, że o czymś zapomniałam, wciąż nie wierzę,
że naprawdę skończyłam Troubles Makera. Ślę w Waszym kierunku wyrazy miłości i
trzymajcie się ciepło <3<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgB3TOLn5eRZnp0VRfAyYPLsO8EG546xps2_RoDz9BSdO522tWPbTqXOyAIoX3GQSczp5QaSFFVvln6A7tk1dystEFucJROpP-YjI_Jg9uAXv1Zz3ZyHbDfG-x1pVRaNcXpP4KDNZ6DVXTc/s1600/2cyfw5h.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgB3TOLn5eRZnp0VRfAyYPLsO8EG546xps2_RoDz9BSdO522tWPbTqXOyAIoX3GQSczp5QaSFFVvln6A7tk1dystEFucJROpP-YjI_Jg9uAXv1Zz3ZyHbDfG-x1pVRaNcXpP4KDNZ6DVXTc/s1600/2cyfw5h.jpg" height="640" width="160" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;">[grafika autorstwa <u><b>Layli </b></u>♥]</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
Do napisania, co~?<br />
<br /></div>
Pani Luhttp://www.blogger.com/profile/13464960614565162744noreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-6238364480748530437.post-8187350435479852932014-01-25T06:47:00.001-08:002014-12-24T13:29:10.725-08:00THE END<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">EPILOG<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwgPOtr5RDDjw74ENanzZgHmO1DNoW7MUrwnlY79OP7qHzoA3ulh6XtOZo0w_UM22KL0JVeflA5T4vd4snLkJoYahBpxahkCHPmwmSpAHtvZKhXBMtUZsZ9oUt-Scs5czrdm487UbWit7H/s1600/minho+epilog.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwgPOtr5RDDjw74ENanzZgHmO1DNoW7MUrwnlY79OP7qHzoA3ulh6XtOZo0w_UM22KL0JVeflA5T4vd4snLkJoYahBpxahkCHPmwmSpAHtvZKhXBMtUZsZ9oUt-Scs5czrdm487UbWit7H/s1600/minho+epilog.gif" height="165" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<u><a href="http://www.youtube.com/watch?v=30ngjh-N0lo" target="_blank">muzyka</a></u></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Dwa lata później. Seul.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Można
powiedzieć, że ta historia tu właśnie się kończy. Ma nawet swój uroczy i słodki
do zemdlenia happy end, i nawet ja, urodziny pesymista z krwi i kości, nie mogę
temu zaprzeczyć. Być może niewyżyci romantycy kłóciliby się ze mną zażarcie, bo
gdzie niby jest to całe obiecane „i żyli długi i szczęśliwie”, nieśmiertelny
dodatek do wszystkich happy endów tego świata..? Cóż, jeśli zagłębicie się
bardziej w tę historię, bez trudu znajdziecie i ten swój wymarzony koniec,
bo przecież wszyscy żyją, mają się dobrze, są szczęśliwi i, jeśli na ich drodze
nie stanie nagle jakaś wredna góra lodowa, to będą żyć jeszcze długo w tej
błogiej sielance. Co, znowu źle? Nie tak, jakbyście chcieli..? No, w takim
razie niezmiernie mi przykro, że mój uroczy happy end was nie zadowala. Nie,
nie hajtnęliśmy się z Minho, nie wyjechaliśmy na miesiąc miodowy na Karaiby czy
do żadnej innej Nibylandii, nie zamieszkaliśmy też w luksusowym pałacu z
basenem, gdzie zamiast wody pływa się w parującym cappuccino. Nie urodziłem mu
także dwanaściorga rozwrzeszczanych bachorów. Tak, tak, też nawet żałuję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
A tak
schodząc z sarkastycznego tonu – nie jest przecież powiedziane, że Minho nie
dostał swojego happy endu właśnie w takim, bajkowym stylu, jaki tu przed chwilą
przytoczyłem. Hm, jak tak teraz o tym myślę… To całkiem prawdopodobne, biorąc
pod uwagę, że straciłem z nim całkowicie kontakt około półtora roku temu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ha, już
słyszę, jak właśnie pękają wszystkie wasze malutkie serduszka, a ostatnie
nadzieje rozsypują się w proch. Moje okrucieństwo nie zna granic. Dobrze, że
przynajmniej ta część mnie pozostała po dawnym Lee Taeminie i czasami daje o
sobie znać. W jakiś chory sposób jestem z niej dumny, w końcu to ona przez
wiele lat trzymała mnie w pionie. Dzięki temu, kim byłem kiedyś, jestem teraz
tym, kim się stałem. Moje serce też nieraz pękało, tłukło się w drobny mak, by
potem przechodzić powolne procesy odbudowy, ciężkiej pracy przy jego sklejaniu
i naprawianiu. Blizny pozostaną na zawsze, ale to nawet lepiej. Są
wystarczającymi dowodami na to, że cała moja trudna przeszłość wreszcie
zaprowadziła mnie <i>tutaj</i>. Do miejsca,
gdzie zawsze należałem, spełniając tym wszystkim moje największe marzenia. Co z
tego, że musiałem osiągnąć ten cel samotnie? Przecież takie właśnie jest życie.
Polegaj tylko na sobie, a nie zostaniesz zraniony. Bo ludzie, których kochasz i
na których ci zależy, a którzy z jakiegoś powodu nie mogą być przy tobie, ranią
najbardziej, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
No dobra,
nieważne jak chłodno i bezwzględnie chciałbym brzmieć w tym swoim małym
podsumowaniu ostatnich kilku lat, nie mogę powiedzieć, że przez <i>cały czas</i> byłem sam. Od osób takich jak
Amber czy Jonghyun naprawdę trudno się uwolnić, nawet jeśli by się bardzo tego
pragnęło, a Sulli również na szczęście lub <i>niestety</i>
nie zapomniała, że wciąż posiadała brata. Czasami było to wręcz niezdrowe, bo
wybierała sobie najdziwniejsze pory na tkliwe rozmowy telefoniczne, na przykład
kiedy akurat spałem, zakopany w podręczniki do historii sztuki, lub gdy byłem
cały w farbie i musiałem trzymać telefon w zębach, jednocześnie malując, mieszając
kolory i starając się nie poruszać ustami, żeby komórka nie wpadła mi w sam
środek pracy zaliczeniowej. Dzięki Bogu te konwersacje polegały zazwyczaj na
tym, że Sulli gadała jak nakręcona o najmniej interesujących mnie rzeczach,
zwalniając mnie z obowiązku odpowiadania.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Tęskniła</i>, to było pewne i na swój sposób urocze.
Nie mogłem jej winić. Widywaliśmy się co prawda w weekendy, kiedy oboje mieliśmy
wolne od lekcji, a jej szkoła nie znajdowała się daleko od mojego akademika.
Mieszkanie w jednym mieście zdecydowanie ułatwiało komunikację.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Seul. Tak,
właśnie tutaj mieszkałem przez ostatni rok. Można powiedzieć, że udało mi się
osiągnąć to, o czym zawsze marzyłem. Porzuciłem koszmarne miasteczko daleko za
sobą i ani razu za nim nie zatęskniłem, naprawdę. Nie było tam nic, żadnych
wspomnień, do których chciałbym wrócić. Wszystkie już dawno obróciły się w
proch. I tylko czasami, kiedy czekając na wieczorny autobus unosiłem głowę,
żeby spojrzeć na różowo-błękitne niebo, a mój wzrok niechcący zahaczał o przetykane
tysiącami anten krawędzie dachów najwyższych wieżowców… Wtedy zaczynałem
rozumieć Sulli i jej tęsknotę, to, jak rozpaczliwie starała się ją ukrywać. Robiłem
dokładnie to samo, tylko że ja nie mogłem zwyczajnie wyciągnąć telefonu, wybrać
odpowiedni kontakt i nawijać pół nocy, słysząc oddech drugiej osoby tuż przy
swoim uchu, chociaż dzieliły nas kilometry. Osoba, za którą ja najmocniej
tęskniłem prawdopodobnie już nie pamiętała mojego imienia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hej, masz
zamiar wreszcie ruszyć ten swój zgrabny tyłeczek i wejść do środka?! –
Wzdrygnąłem się, wyrwany z zamyślenia i wróciłem na ziemię, flegmatycznie
odwracając się w kierunku głosu. Wysoka blondynka z pół tonową tapetą na twarzy
i kilometrowymi sztucznymi rzęsami, równie długimi tipsami oraz w szpilkach –
właściwie wszystko w niej było w jakiś nienaturalny sposób wydłużone – patrzyła
na mnie z dezaprobatą, stojąc w progu niewielkiego salonu fryzjerskiego.
Skrzywiłem się na widok jej zirytowanego spojrzenia. Pod tym względem trochę
przypominała mi Kibuma, mieli mniej więcej taką samą siłę rażenia lasera,
którym ciskali z oczu w tych, którzy im podpadli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czekam na
znajomych – wyjaśniłem, nie siląc się na przesadną grzeczność. Uniosła
sceptycznie wymalowane brwi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
-
Potrzebujesz potrzymać kogoś za rączkę, kiedy będę robić porządek z tym mopem,
który aktualnie masz na głowie…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, ale
Jia przeżyłaby szok, gdyby ta <i>ceremonia</i>
odbyła się bez jej udziału, a potem wpadłaby w szał i to ty najbardziej byś na
tym ucierpiała, bo prawdopodobnie uznałaby cię za kryminalistkę i morderczynię.
– Uśmiechnąłem się słodko. – Zna sztuki walki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kobieta
sztyletowała mnie przeszywającym wzrokiem swoich kocich oczu jeszcze przez
dłuższą chwilę, aż miałem ochotę zapytać ją, czy nie jest jakoś spokrewniona z
moim starym przyjacielem, ale zanim zdobyłem się na odwagę, prychnęła i zniknęła
za szklanymi drzwiami salonu, wściekle wywijając rozgrzaną prosownicą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Westchnąłem
cicho, ponownie wbijając wzrok w niebo. Słońce było nisko i raziło moje oczy,
wyglądając zza wysokich budynków. <i>Seul</i>.
Pan Choi dotrzymał swojej obietnicy. Kiedy rok temu skończyłem liceum i miałem
zamiar starać się o stypendium, przyszedł do mnie list z seulskiej Akademii
Artystycznej specjalizującej się w malarstwie, rysunku i projektowaniu. Wraz z
nim dostałem pełen spis podręczników oraz listę materiałów, a także informację,
że część z nich została już zakupiona i leży w moim pokoju w akademiku, więc
nie muszę się o nic martwić. Nie wiem, czy byłem wtedy bardziej zaskoczony, czy
wściekły taką jałmużną. Przez chwilę nawet rozważałem olanie tego i
kontynuowanie starania się o stypendium na własną rękę, ale Amber przekonała
mnie, że w tej sytuacji nie ma co popisywać się swoją dumą i tak znalazłem się
tutaj, studiując, ucząc się nowych rzeczy i robiąc to, co od zawsze kochałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ta
rzeczywistość wciąż wydawała mi się raczej nierealnym snem, z którego w każdej
chwili mogłem się wybudzić. Nie trudno było sobie jednak uświadomić, że tak
naprawdę wcale nie śnię, bo gdyby w zwykłym śnie ktoś rzucił mi się znienacka
na plecy, wydając przy tym niezrozumiałe okrzyki wojenne i zaczął szarpać mnie
za włosy, wołając „<i>wio, koniku!</i>”, na
pewno obudziłbym się w trzy sekundy, spadając z łóżka i nabijając sobie guza
wielkości drugiej głowy. Nie, takie rzeczy nie działy się nawet w moich
najgorszych koszmarach. To z całą pewnością była przykra, ale za to bardzo
pokręcona rzeczywistość.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Strząsnąłem
z siebie tego nadpobudliwego kretyna, klnąc pod nosem i zastanawiając się
dlaczego zawsze musiałem przyciągać do siebie takich świrów i żaden, ale to <i>żaden</i> z moich znajomych nie mógł być
całkiem normalny. Jakbym był jakimś cholernym magnesem, którego oni wszyscy
wzięli sobie za cel do maltretowania!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jiyong,
pogięło cię?! Mogłeś mu zrobić krzywdę! – Drobna, różowowłosa dziewczyna
pośpieszyła mi na pomoc z przerażoną miną. Ostrożnie ujęła moją twarz w dłonie,
sprawdzając z każdej strony, czy aby na pewno ma do czynienia z wciąż żywą
osobą. Potem odwróciła się do chłopaka, którego włosy również były wściekle amarantowe
i zaczęła wygrażać mu, podskakując ze złości, co natychmiast zwróciło uwagę
ciekawskich przechodniów. – Baran! Czy ty nie masz za grosz kultury?! Jak ty
się witasz z przyjacielem, pacanie?! Biedny Taeminnie, nie dość, że musimy
codziennie znosić twoje dziwactwa, to jeszcze zachowujesz się jak skaczący
małpiszon i straszysz ludzi! Wstyd mi za ciebie! – Po czym zdzieliła go małą, fiołkową torebką, fukając jak rozwścieczona, różowa pantera.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W
międzyczasie odsunąłem się kilka kroków od tej ekscentrycznej pary, udając, że
wcale ich nie znam. Tak naprawdę będąc uczniem Akademii Artystycznej, zdążyłem
się już przyzwyczaić, że na każdym kroku spotykałem zwariowanych ludzi. Każdy z
nich był święcie przekonany, że jego przeznaczeniem jest zostać drugim Leonardo
da Vinci. Cóż, czasami to bywało nawet zabawne. Ta dwójka akurat przyczepiła
się do mnie jak rzep już na początku roku, po czym zostali moimi samozwańczymi przyjaciółmi,
nie odstępując mnie od tego czasu na krok. Zawsze zastanawiałem się, czy
rzeczywiście wyglądałem tak <i>sympatycznie</i>,
czy oni byli po prostu nieskrępowanymi masochistami. Chyba raczej to drugie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Drzwi do
salonu fryzjerskiego otworzyły się z hukiem po raz kolejny i pojawiła się w
nich czerwona ze złości twarz blondynki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czy twoi
przyjaciele mogliby zabijać się gdzieś indziej?! – warknęła, widząc, że tylko
ja ją zauważyłem. – Odstraszają klientów! Poza tym ja nie mam całego dnia, słodziutki, więc jeśli chcesz wreszcie wyglądać jak człowiek, to siadaj na
fotel w tej chwili i najlepiej zapłać z góry!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przygryzłem
dolną wargę, wahając się jeszcze przez moment i bezwiednie zacząłem skubać
długie końcówki, które wysunęły mi się z kucyka, opadając luźno na ramiona.
Zbierałem się do tego już od tak dawna… Właściwie od lat. Nie wiem, dlaczego
obcięcie włosów było dla mnie tak ważnym przeżyciem, bo przecież <i>odrosną</i>, jak bez ustanku powtarzała mi
Amber. Ale dla mnie to było coś więcej, coś jak symbol wiążący mnie z
pozostawioną daleko za sobą przeszłością. Włosy zawsze były łącznikiem
pomiędzy mną a moją mamą, bo były tak samo miękkie i tak samo długie, jak jej
kiedyś. Cienki kucyk z zebranych po bokach kosmyków, reszta opadająca na plecy.
Tak właśnie zawsze się czesała i tak ja się czesałem na pamiątkę po niej. Poza
tym wszyscy zawsze je podziwiali, nawet Sulli zazdrościła mi ich jedwabistej
gładkości.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>On</i> też je lubił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nieco
mocniej szarpnąłem zwisające pasmo, zaciskając zęby, żeby nie syknąć z bólu.
Nowa fryzura jest jak nowe życie, a ja chciałem zacząć żyć na nowo i już nigdy
więcej niepotrzebnie nie cofać się wstecz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taeminnie,
a może jednak się rozmyśliłeś…? – Jia przerwała na moment obrażanie skruszonego
Jiyonga i potruchtała do mnie, uwieszając mi się na ramieniu. Zajrzała mi w
oczy z błagalną nadzieją. – Nie musisz tego robić. Nawet nie powinieneś!
Wszyscy wielcy artyści mieli długie włosy! Botticelli, Michał Anioł, Leonardo…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Prychnąłem
z rozbawianiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Oni wszyscy
żyli kilkaset lat temu, Jia. Czy ja ci przypominam taką skamielinę? Zresztą już
o tym rozmawialiśmy, to nic wielkiego. Poza tym jak będę chciał, to znowu je
zapuszczę…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ale
stary, dzięki temu jesteś unikatowy! – włączył się żywo Jiyong, zarzucając mi
rękę na drugie ramię, aż z braku przestrzeni osobistej poczułem się nieco
osaczony. – Wyróżniasz się z tłumu! Nie jesteś częścią szarej masy, tylko <i>elity</i>…!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Właśnie
miałem zapytać, czy chodzi mu o jakąś elitę wariatów, której jest
przewodniczącym, ale wściekła fryzjerka znowu dała o sobie znać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Długo
jeszcze będziecie tam rozważać wszystkie za i przeciw?! Boże, nigdy nie
miałam tak niezdecydowanych klientów! Może mam wam wysłać specjalne zaproszenie
w papirusowej kopercie ze złotym znaczkiem?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie miałem
zamiaru bardziej się jej narażać, bo jej szponowate paznokcie wyglądały na
dosyć niebezpieczny rodzaj broni. Wyplątałem się z uścisku dwójki szalonych artystów
i przeskoczyłem kilka schodków, wchodząc za kobietą do salonu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Natychmiast
uderzył mnie specyficzny zapach lakierów i innych chemikaliów. Może to dziwne,
ale wciągając go do płuc, nieco się zrelaksowałem. Farby i terpentyna pachniały
bardzo podobnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Asystentka
fryzjerki miała uśmiechniętą od ucha do ucha, okrągłą twarz i krótkie, czarne
włosy. Wyglądała na jedyną przyjaźnie nastawioną osobę w tym przybytku, więc
wypuściłem z ulgą powietrze i całkiem szczerze odwzajemniłem uśmiech. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chaerin
jest w złym humorze, musisz jej wybaczyć – szepnęła, pochylając się do mnie,
żeby rozjuszona blondyna jej nie usłyszała. – Miałyśmy właśnie bardzo…
energicznego klienta. Za nic nie pozwalał się dotknąć i płakał na dźwięk
maszynki, a był już tak zarośnięty, że nic nie widział na oczy! – Westchnęła z
rozmarzeniem. – Słodki maluch.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie
cierpię dzieci! – warknęła Chaerin, której słuch okazał się jednak lepszy, niż
by się można było spodziewać. Chwyciła szczotkę i zaczęła zmiatać z podłogi
krótkie, czarne kosmyczki, rzucając wściekłe spojrzenia Jii i Jiyongowi, którzy
weszli jej w drogę, próbując dostać się do skórzanych foteli w poczekalni. –
Uhh, zrobiłam to tylko dlatego, że to syn mojej przyjaciółki! Nieznośny
smarkacz, straciłam przy nim całe nerwy! Po kim on to ma?! Jego rodzice nie są
tak nadpobudliwi!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Może po
ojcu chrzestnym – zachichotała asystentka. – On też nie mógł wysiedzieć w
miejscu dłużej niż pięć minut.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Uhh, ten
to kiedyś umrze na nadciśnienie, przysięgam! – mruknęła ponuro fryzjerka. –
Chyba jest uzależniony od kofeiny. Szczęście, że zrobił sobie przerwę, bo dwa
kierunki studiów to naprawdę… Dobra, nieważne, nie płacą mi za gadanie! To co
robimy, laleczko? Golimy wszystko na zero…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- NIE! –
wykrzyknęła Jia, zanim zdążyłem się odezwać. Wyglądała na przerażoną. – Proszę mu
tylko podciąć końcówki!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Niech
pani po prostu je zetnie – zwróciłem się do Chaerin, ignorując jęczącą Jię. –
…I może przefarbuje. Myśli pani, że dobrze byłoby mi w rudym?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Sądzę, że
rudy idealnie pasowałby do twojego słodko-gorzkiego usposobienia – odparła,
przyglądając mi się z miną profesjonalistki. – Okej, myślę, że mam wizję. Czy
przynajmniej ty nie będziesz chciał odgryźć mi ręki, jeśli sięgnę po nożyczki…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie.
Niech pani robi co chce – oświadczyłem pewnym siebie tonem, mając nadzieję, że
nie pobladłem za bardzo. Chaerin obeszła mnie dookoła, zebrała wszystkie moje
włosy w kucyk i związała je gumką, po czym jednym zdecydowanym ruchem ścięła
tuż przy szyi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jia wydała
z siebie taki pisk, jakby ktoś właśnie mnie zamordował i schowała twarz w
koszuli Jiyonga, który z kolei podskoczył na fotelu, wyraźnie podekscytowany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wow, to
lepsze niż „Piła”! Mogliśmy wziąć popcorn.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Chaerin z
pokerową twarzą wcisnęła mi w ręce kucyk, a ja wbiłem w niego wzrok i
zamrugałem intensywnie parę razy, nie mogąc uwierzyć, że oto trzymam w dłoni
coś, co towarzyszyło mi przez pół mojego życia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie
wyglądasz na przerażonego taką wielką zmianą – stwierdziła z zaskoczeniem
asystentka, której imię, sądząc po identyfikatorze, brzmiało Minji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Powoli
otworzyłem zaciśniętą pięść i pozwoliłem obciętym włosom spaść delikatnie na
podłogę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jestem
artystą. – Mój głos brzmiał zaskakująco spokojnie. – Wszystkie emocje przeżywam
wewnętrznie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Świetnie,
panie artysto, to zapraszam na fotel. – Skłoniła się przede mną teatralnie,
wyjmując szampony, odżywki, lakiery, farby i tysiąc innych podejrzanie
wyglądających buteleczek, których zawartości nawet nie chciałem znać. Opadłem
słabo na wskazane miejsce, czując się trochę oszołomiony tym, co się właśnie
stało. Moje odbicie w lustrze spoglądało na mnie z opanowaniem, ale też jakby
nieco kpiąco. No i co teraz, Taemin? Czujesz się lżej? <i>Inaczej?</i> Tak, czułem się inaczej. Jakbym zrzucił z pleców wielki
ciężar, bo metaforycznie czy nie, tak właśnie było.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Siedząc na
wygodnym fotelu w pachnącym chemikaliami salonie fryzjerskim Lee Chaerin, nagle
odniosłem wrażenie, że wszystko dopiero się dla mnie zaczęło. Tyle jeszcze
przede mną, tyle mnie jeszcze czekało… Zmieniłem się. Może nie całkowicie, bo
wciąż siedział we mnie ten psotliwy, ironiczny i zdystansowany gówniarz, ale
jednak nie dawał już o sobie znać tak często, jak kiedyś. Zrobiłem się bardziej
otwarty na nowości, ludzi i siebie samego. Przestałem patrzeć na świat tak,
jakby był źródłem zła. Zaakceptowałem go po prostu takim, jakim był.
Nieidealny. Czasami ciężki do zniesienia. Trudny. Ale prawdziwy.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-font-family: Calibri; mso-hansi-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-ascii-font-family: Calibri; mso-hansi-font-family: Calibri;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br />
<u><a href="http://www.youtube.com/watch?v=5rgHYP0dD_4" target="_blank">muzyka</a></u><br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy
wyszliśmy z salonu fryzjerskiego, moje nogi były jak z waty, ale nie mogłem
powstrzymać się od ukradkowego zerkania w witryny mijanych sklepów, żeby
jeszcze raz rzucić okiem na swój nowy wygląd. Moje włosy były ognisto rude,
niemal czerwone, mocno potraktowane prostownicą, z asymetrycznie ściętą
grzywką.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Podobało mi
się. Jii mniej, bo przez całą drogę do przystanku autobusowego łypała na mnie z
taką miną, jakbym zabił jej kota, psa i świnkę morską, ale na szczęście
przynajmniej się zamknęła. W foliowej torebce niosła mój świętej pamięci kucyk,
bo uparła się, że musi zachować go na pamiątkę, co było z jednej strony urocze,
a z drugiej totalnie przerażające. Nie komentowałem jednak, bo nawet nie miałem
ochoty wdawać się z nią w kłótnie. Byłem zbyt szczęśliwy i rozpierała mnie
nienaturalna wręcz energia. Dawno nie czułem się taki wolny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jestem
głodny – stwierdził Jiyong, niszcząc mój pełen euforii nastrój. Jego brzuch zaburczał
głośno, jakby na potwierdzenie tych słów. – Błagam, wpadnijmy gdzieś po coś do
jedzenia, bo nie jestem pewien, czy dam radę wysiedzieć na wieczornym wykładzie
z pustym żołądkiem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Znam tani
bar z szybką obsługą w dzielnicy Yongsan – zaproponowała Jia, chyba zapominając
o tym, że powinna być obrażona. – To niedaleko, parę przystanków autobusem.
Jeśli się pospieszymy, to zdążymy jeszcze przed zajęciami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie byłem
jeszcze chyba w tamtych stronach – powiedziałem, zaciekawiony. Seul był
ogromnym miastem. Mnóstwo różnych dzielnic, budynków, sklepów, restauracji, zarówno
tych drogich oraz tych tanich, przy czym ciągle powstawały nowe. Tutaj
konkurencja była naprawdę duża, ale jednocześnie prawie każdy bar czy kawiarnia
mogły liczyć na rzesze klientów, bo mieszkańców Seulu, studentów oraz turystów
było zawsze na pęczki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wsiedliśmy
w odpowiedni autobus i Jiyong natychmiast wepchnął się na trzy najlepsze
miejsca tuż przy oknie, radośnie ignorując mordujące go wzrokiem staruszki w
moherowych beretach, które dumnie nosiły pomimo początku maja. Ustąpiłem miejsca
jednej z nich, zastanawiając się, jakim cudem przeoczyłem moment swojej przemiany
w kulturalnego, grzecznego chłopca. Hm, może po prostu miałem ochotę postać.
Musiałem przemyśleć jeszcze kilka rzeczy, a słysząc tuż nad uchem trajkotanie
Jii i Jiyonga raczej nie dałbym rady się skupić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wbiłem
wzrok w przesuwające się za oknem budynki i ogromne szyldy zapraszające
klientów, które tylko czekały na zapadnięcie zmroku, by mogły zacząć świecić w
ciemności kolorowymi neonami. Mozaika kolorów, których znaczenia nie musiałem
już znać, bo nie było mi to więcej potrzebne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nagle coś
przykuło moją uwagę. To był ułamek sekundy, jedno mignięcie, rozmazane litery
lśniącego szyldu na jednej z mijanych, awangardowych kawiarenek, których w tych
stronach nie brakowało. Niby nic wielkiego, ale nagle poczułem, jak spokojnie
krążąca w moich żyłach krew na moment zamarza, by po chwili ruszyć w zabójczym
tempie. Znacie to uczucie, prawda? Jest zupełnie tak, jakby czas się zatrzymał
i brakuje tylko odpowiednio nastrojowej ścieżki dźwiękowej, która w pełni
oddałaby wszystkie kłębiące się w głowie emocje, bo nagle zupełnie brakuje
słów, żeby je opisać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin?!
– Skrzywiłem się, czując, jak kościsty łokieć Jii wbija mi się między żebra.
Tym szturchnięciem rozwiała też mój nostalgiczny nastrój, pozostawiając tylko
irytację i złość, bo szyld zniknął już daleko w tyle za pędzącym autobusem. –
No już nie patrz na mnie takim morderczym wzrokiem. Teraz, kiedy wreszcie widać
ci oczy, to wygląda jeszcze bardziej przerażająco, wiesz? Seryjny zabójca Lee
Taemin. Właśnie zastanawiamy się, co będziemy chcieli zamówić. Jeśli zrobimy to
teraz, zaoszczędzimy czasu na miejscu. Naprawdę będziemy musieli się pospieszyć,
bo inaczej znowu spóźnimy się na wieczorny wykład i profesor Kang chyba nas
rozszarpie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- A to
byłby już trzeci raz, kiedy olewamy jego wykłady – dodał Jiyong, niezbyt skruszony
z tego powodu. – W sumie to moglibyśmy sobie olać ten trzeci raz równie dobrze,
facet tak zanudza, że od samego siedzenia w tej auli boli mnie tyłek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jia
prychnęła, rzucając mu ciężkie spojrzenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Skoro
brak ci cierpliwości, to nie myśl sobie, że kiedyś zostaniesz drugim Picasso,
jak ci się marzy – burknęła, wciąż nie zauważając zmiany, jaka zaszła w mojej
twarzy. Zrobiło mi się duszno, jakby wypchany po brzegi autobus odciął mi
dopływ tlenu, a spocona dłoń zaczęła ślizgać się nagle po metalowej rurce,
której się przytrzymywałem. Moje serce waliło teraz dwa razy szybciej, jakby w ten
sposób próbowało mnie zaalarmować o czymś bardzo ważnym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Skąd niby wiesz, co mi się marzy? – burknął Jiyong
niewyraźnie. Jego głos dochodził do mnie jak zza grubej ściany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przecież
gadasz przez sen!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak, ale
ty nie musisz ogłaszać tego całemu światu, tak samo jak i poufnego faktu, że ze
sobą sypiamy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- <i>Wcale</i> ze sobą nie sypiamy. To było raz,
bardzo dawno i nieprawda, a poza tym…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Sorry, że
wam przerywam. – Wreszcie udało mi się wyrównać niespokojny oddech i zebrałem
całą swoją silną wolę, by wydobyć z siebie głos. Oboje natychmiast zamilkli i
wbili we mnie zaniepokojone spojrzenia, jakby dopiero teraz dostrzegając, w
jakim znajdowałem się stanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tae,
wszystko dobrze? Wyglądasz, jakby nagle zabrakło ci powietrza. Jesteś pewien,
że…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak, nie
przejmujcie się mną. Jeździe dalej beze mnie, muszę… coś tutaj sprawdzić…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ale co…?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zanim
któreś z nich zdążyło mnie powstrzymać, zacząłem przepychać się między stłoczonymi
pasażerami w stronę drzwi. Jak w amoku szarpnąłem za hamulec bezpieczeństwa.
Rozległ się przeraźliwy świst i kierowca natychmiast zahamował, wykrzykując kilka
siarczystych przekleństw. Ludzie wrzasnęli, wpadając na siebie, a samochody
dookoła zaczęły trąbić. Powstał kompletny chaos. Jia i Jiyong gapili się na
mnie szeroko otwartymi oczami przez okno zatrzymanego pojazdu, kiedy
wyskoczyłem na środku ulicy i rzuciłem się w kierunku chodnika, gdzie niemal
stratowałem kilku zszokowanych przechodniów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie miałem
pojęcia, co we mnie wtedy wstąpiło, nie pamiętałem nawet tego, o czym myślałem,
biegnąc. Podobno tak właśnie działa adrenalina. Pozwala człowiekowi zrobić
rzeczy, na które normalnie nigdy by się nie zdobył.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Teraz nie
miałem czasu, żeby się nad tym zastanawiać. Byłem zdezorientowany i kompletnie wytrącony z równowagi, kiedy biegłem ile sił w nogach do miejsca, które mignęło mi przed
oczami raptem minutę temu. Moje serce szalało, jakby chciało się wyrwać z
klatki piersiowej, było mi gorąco i to bynajmniej nie z wysiłku. Przeklinałem
się za tą zbyt gwałtowną reakcją, tym bardziej, że kiedy wreszcie się
zatrzymałem, dysząc i zginając się w pół, otaczała mnie błoga cisza. Zupełnie
tak, jakby wszyscy ludzie i pędzące jeszcze niedawno samochody nagle
wyparowały, zostawiając mnie samego z dudniącą w uszach, wrzącą krwią.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Niemal
miałem nadzieję, że to, co zobaczyłem, to tylko nic nieznacząca fatamorgana,
ale z drugiej strony nie chciałem, by moje serce roztłukło się po raz kolejny,
co z pewnością by się stało, gdyby rzeczywiście była to tylko jakaś
halucynacja. <i>Wariowałem?</i> Może, w sumie
było mi już wszystko jedno.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Powoli
rozejrzałem się dookoła i znów natrafiłem wzorkiem na lśniący w słońcu szyld
nad jednym ze sklepowych budynków. Był tam. Całkiem materialny i tak znajomy…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>SHINee Cafe.</i> A pod nim szklane drzwi z napisem „Otwarte”.
Malutkie stoliczki poustawiane na zewnątrz i wewnątrz, przy żadnym z nich nikt
jednak nie siedział. A może siedzieli, tylko ja ich nie widziałem? Jakby w
zwolnionym tempie skierowałem swoje kroki ku kawiarni, unosząc głowę do góry,
gdzie na odkrytym tarasie rosły zielone pnącza, okalające całą ścianę budynku w
niesamowity, lekko abstrakcyjny sposób. Zarośla wypuszczające powoli kolorowe
pączki kwiatów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Są takie dni, że po prostu nic się nie dzieje.
Idziesz sobie dziarsko do szkoły, radośnie pogwizdując i myśląc o tym, jakie to
życie jest piękne i jaki zaszczyt cię spotkał, że masz przyjemność egzystować
na tym świecie, myślisz sobie: mogłoby się coś wydarzyć, coś ciekawego, coś, co
odmieni całą moją przyszłość. Dlaczego właśnie nie dzisiaj, nie w taki piękny
dzień, kiedy wydaje się, że wszystko jest możliwe? Kto wie, może tuż za rogiem
czeka na mnie niespodzianka i niedługo będę najszczęśliwszą osobą na Ziemi…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Uśmiechnąłem
się szeroko do swojego odbicia w błyszczącej szybie. Całkiem nieźle wyglądałem
z tym uśmiechem, może nieco bardziej jak mięczak i ciota, ale teraz miałem to
głęboko gdzieś. Krótkie, ognistorude włosy bardziej do mnie pasowały niż ta lwia
grzywa, której na szczęście już się pozbyłem. Jia miała rację, wreszcie widać
było moje oczy w całej okazałości. Duże, brązowe, błyszczące w podekscytowaniu i
niecierpliwości. A może to tylko promienie słoneczne nadawały im takiego
rozgorączkowanego wyrazu?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pchnąłem drzwi
z nową, zdecydowaną siłą, sprawiając, że zawieszony nad nimi dzwoneczek
obwieścił pojawienie się nowego klienta. Siedząca za barkiem, znudzona
dziewczyna poderwała głowę i spojrzała na mnie z sympatią, wyciągając w moją
stronę kartę z menu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dzień
dobry, co podać?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Odniosłem
wrażenie, że gdzieś ją już wcześniej widziałem, ale niczego nie mogłem być w
tej chwili pewien. Nie ufałem swojej wyobraźni, dalej wydawało mi się, że śnię.
Na przypiętej do uniformu plakietce widniało imię „<i>Victoria</i>”.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Odchrząknąłem,
zakłopotany, że tak się w nią nachalnie wpatruję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Klasyczne
cappuccino z czekoladą i cynamonem – palnąłem bez zastanowienia, nawet nie
zaglądając do menu. – Na wynos.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Skinęła
głową, zapisując to w notesiku. Przez cały czas zerkała na mnie ciekawie, jakby
tak jak ja zastanawiała się, skąd może mnie znać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dla kogo
ma być?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Na początku
nie zrozumiałem, o co jej chodziło i dopiero potem dotarło do mnie, że chciała
podpisać mi mój papierowy kubeczek. Omal nie wywróciłem oczami z
niedowierzaniem. Huhu, imiona na kubeczkach. Niczym w jakimś wylansowanym <i>Starbucksie</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Lee
Taemin – powiedziałem, patrząc, jak szybko jej ręka notuje to na kartce z
zamówieniem. Po chwili wyprostowała się z szerokim uśmiechem i ruszyła w
kierunku drzwi prowadzących zapewne na zaplecze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Proszę
chwileczkę zaczekać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Rzuciłem
ciężką od materiałów torbę na ladę i przysiadłem na skraju jednego z wysokich
krzesełek przylegających do barku, nie mogąc powstrzymać się, by nie zerknąć w
głąb wnętrza. Coś ukłuło mnie w klatce piersiowej. Uczucie <i>deja vu</i> uderzyło we mnie tak bardzo, że to wręcz fizycznie zabolało. Nawet
układ tej kawiarni był identyczny. Tak samo porozstawiane stoliki, taki sam
kolor ścian. W powietrzu unosił się ten sam, delikatny zapach świeżo mielonej
kawy i czegoś słodkiego, jakby domowych wypieków. Spojrzałem tęsknie w stronę
lekko uchylonych drzwi na zaplecze, ledwo powstrzymując ochotę, by chociaż tam
zajrzeć. Miałem wrażenie, że w środku zastanę roześmianą Darę, wyjmującą z
piekarnika kolejną porcję czekoladowych muffinek. Ze schodów prowadzących na
piętro za chwilę zbiegnie Kibum i swoim zrzędliwym głosem zagoni wszystkich do
roboty. Spod lady wyskoczy ten tępy dinozaur, który tak naprawdę tylko udawał
idiotę, Jonghyun, a ze składziku wytoczy się Onew hyung, taszczący w ramionach
wielki worek mąki, po czym potknie się o własne nogi i cała zawartość worka
wyląduje na podłodze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Widziałem
to oczami wyobraźni tak realnie, jakbym faktycznie przeniósł się w czasie i
miejscu. Czymkolwiek była ta kawiarnia… Jakąś filią? A może w ogóle nie miała
nic wspólnego z naszym lśniącym SHINee, oprócz samej nazwy i klimatu, który tak
bardzo przypominał mi tą szczęśliwszą część mojej trudnej przeszłości.
Nieoczekiwanie zachciało mi się jednocześnie kretyńsko śmiać i równie kretyńsko
ryczeć, więc dobrze, że w samą porę wróciła Victoria z moim zamówieniem, bo
jeszcze chwila i stałbym się rozklekotaną ze wzruszenia papką emocji. A tego
stanu nienawidziłem najbardziej na świecie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Lee
Taemin. – Victoria mrugnęła do mnie figlarnie, cokolwiek miała zamiar przez to
przekazać i postawiła na ladzie papierowy kubeczek z wciąż parująca
zawartością. Od jej zapachu zakręciło mi się w głowie. – To będzie 4219 won.
Zapraszamy ponownie!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Mechanicznie
wygrzebałem z portfela jakąś sumę i nie czekając nawet, aż wyda mi resztę,
ruszyłem w kierunku drzwi. Musiałem stąd wyjść jak najszybciej, a z drugiej
strony czułem, że jeśli teraz to zrobię, już nie będę miał szansy wrócić. Tylko
czy na pewno chciałem wracać? I do czego właściwie…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Otwierając
drzwi, pochyliłem twarz nad kubkiem, wdychając zapach cynamonu, który uderzył
mnie w nozdrza z zadziwiającą siłą. Chyba mi go nie pożałowała. Pociągnąłem
spory łyk, nie zwracając uwagi na to, że prawdopodobnie poparzę sobie język i
przesunąłem wzrokiem nieco w dół, gdzie czarnym flamastrem powinno być napisane
moje imię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<b>Troubles Maker.<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zakrztusiłem
się kawą, automatycznie przyciskając rękę do ust. W niemym szoku wpatrywałem
się w te dwa słowa, lekko koślawe i nierówne, jakby komuś, kto to pisał, bardzo
mocno trzęsły się ręce. Rozległ się huk upuszczonej na chodnik torby, a ja nie
miałem pojęcia, jakim cudem nagle wysunęła mi się z rąk.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i><span lang="EN-US">Troubles Maker.</span></i><span lang="EN-US"> Sprawiacz kłopotów. Trouble Maker.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jaki idiota
pisze “troubles” z “s” na końcu, skoro to nawet nie jest poprawne gramatycznie,
do cholery jasnej?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
No tak.
Przychodziła mi do głowy tylko jedna osoba, którą bardziej niż angielska
gramatyka interesowało balansowanie na krawędzi dachu, brzdąkanie na gitarze i
komponowanie wzorów na kawowej piance. Osoba o wielkich, lśniących niczym cała
galaktyka oczach koloru mlecznej czekolady, które upodabniały ją do
wiecznie zdziwionej, zamkniętej we własnym świecie sarenki Bambi, irytującego
Żabola ze zbyt optymistycznym nastawieniem do świata.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Osoba, której
tak bardzo brakowało mi przez ostatnie dwa lata, choćbym nie wiem jak usilnie starał
się ukryć przed sobą ten zaskakujący fakt.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Zrobiłem się beznadziejnie sentymentalny.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Powiał
wiatr, unosząc ze sobą intensywny zapach cynamonu i jakichś nierozkwitłych
jeszcze kwiatów, które dopiero miały się w pełni rozwinąć. Coś kazało mi unieść
głowę i spojrzeć na skąpany w promieniach słońca, płaski dach obrośnięty
pnączem, gdzie wysoka, smukła sylwetka o rozwianych włosach opierała się lekko
na poręczy. Nasze spojrzenia się skrzyżowały.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho
uśmiechnął się z czule i z radością, przechylając lekko głowę, zupełnie tak
samo, jak miał w zwyczaju dwa lata temu. Nic się nie zmienił. Nic, poza tym, że
zdecydowanie <i>wydoroślał</i>. Jak i ja,
zresztą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hej,
Żabolu. Dotrzymałeś obietnicy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
A potem upuściłem
na ziemię wszystko, co w jednej chwili straciło cały sens i wpadłem z powrotem
do wnętrza kawiarni, by spotkać się z nim w połowie drogi i zatonąć w pełnym słonych
łez, szaleńczego śmiechu i dzikiej tęsknoty pocałunku, który smakował
cynamonowym cappuccino.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<b>THE END.<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
_____________________________</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przygotowałam sobie całą podniosłą przemowę na ten moment, ale teraz, kiedy przyszło co do czego, mam kompletną pustkę w głowie. Miałam opublikować epilog później, na początku lutego, jednak robię to dzisiaj, bo czuję, że tak powinno być. W porównaniu do rozdziałów nie jest długi, ale możecie wierzyć lub nie, pisząc ostatnie słowa całkiem opadłam z sił. Zawarłam w nim wszystko, co chciałam i zakończyłam to tak, jak od początku planowałam. Wy oceńcie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dziękuję jeszcze raz za Wasze cudowne komentarze pod 20 rozdziałem, które autentycznie doprowadziły mnie do płaczu. Nie macie pojęcia, jaka jestem szczęśliwa. Czuję się teraz trochę tak jak Taemin, lekko, jakby ten koniec był dla mnie dopiero początkiem. Byłam bardzo przywiązana do tego opowiadania, chyba jeszcze nigdy wcześniej żadnego swojego tworu nie kochałam w ten sposób. Wiem, że nie jest to idealne, ale jest <i>moje </i>i będę do tego nie raz powracać. Planuję serię luźnych dodatków, w których zawrę wszystko to, na co nie wystarczyło już miejsca w głównej fabule. JongKey, Amber, Sulli, Onew i Dara... Chciałabym wyjaśnić, co się u nich działo w ciągu tych dwóch lat, które minęły od akcji z 20 rozdziału, a także skupić się na przyszłości Minho i Taemina. Proszę mnie jednak nie pytać, <i>kiedy </i>pojawią owe dodatki, bo nie wyznaczam konkretnych terminów. Napiszę je, kiedy będę miała pomysł i wenę na to, a tym czasem chciałabym skupić się bardziej na swoich innych opowiadaniach, także tych całkiem nowych, które dopiero niedługo ruszą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tak jak wcześniej wspominałam, mam zamiar niebawem wstawić notkę pożegnalną wraz z indywidualnymi podziękowaniami dla tych, bez których TM by nie powstało. Znajdą się tam również opisy i plany tego, co chcę napisać w najbliższej przyszłości i parę innych ważnych rzeczy, dlatego zachęcam co jakiś czas sprawdzać bloga~</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zanim dotrę do nieuchronnego końca tej notki autorskiej i zaszyję się cichutko w kąciku, przeżywając to, co właśnie zrobiłam, wyjaśnię jeszcze kilka spraw związanych z fabułą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Po pierwsze: </b>List Taemina do Minho, który zawierał dwa tajemnicze słowa. Sądziłam, że wszyscy domyślą się, co to były za słowa, ale na wszelki wypadek upewnię Was, że tak, to było właśnie to niewypowiedziane "<i>Kocham Cię</i>".</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Po drugie:</b> Powodu, dla którego Victoria wydała się Taeminowi znajoma, można szukać w <i>rozdziale 11</i>, kiedy główni bohaterowie po raz pierwszy wybrali się do Seulu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Po trzecie:</b> "trouble" jest rzeczownikiem niepoliczalnym, więc zastosowanie "s" w liczbie mnogiej jest niegramatyczne (Aliss z pokerową twarzą udaje, że zabieg ten był od początku zastosowany całkiem celowo).</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Po czwarte: </b>Nowi bohaterowie. Polecam zajrzeć do zakładki z bohaterami, ponieważ prawdopodobnie będą się oni przewijać również w serii dodatków.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Końcowo:</b> Dziękuję <i>Hikari </i>za pomoc w wyborze nowej fryzury dla Taemina ><b><u><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3_XRcoiV3cng6ULzTN1gc3_c4SZchk7rm893KLs6dNOkSIvNyacFZEYCXkO7hX70Ohv-cSLBmTopXA57zEh93rT5uoDS3ZNIyIm82l3_nG6HZ6-nO6CRwOTbNEv8iLKwgNyyRvTRcKsQo/s1600/tumblr_lm0l1tXuEQ1qaseuko1_500.png" target="_blank">obrazek</a></u></b>< oraz <i>Layli </i>za pomoc w szukaniu gifa ♥</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ktoś mi powiedział, że z tego mogłaby wyjść niezła kontynuacja. Nie mówię nie. Mówię tylko - nie teraz. Może kiedyś, kiedy będę bardzo tęsknić, pomyślę o tym na poważnie. Póki co chcę się pożegnać, przynajmniej na dłuższy okres czasu, z tym opowiadaniem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Dziękuję.</i><br />
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhd_sCLr5DDC8Azb9RxGZ5yzXncg0R8uI5q1VhC2hn6vv1o23sgqg4zeDN0tc4egNXBFGBr_9O3dZFd5SZ0qVIP69hmvw2oKY8NVmKuwQ6F8-2BSC_oZKZT0mxxoZJyQYjwMgX6KZmQmeCi/s1600/tumblr_mb5fnl36N31rrqm7k.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhd_sCLr5DDC8Azb9RxGZ5yzXncg0R8uI5q1VhC2hn6vv1o23sgqg4zeDN0tc4egNXBFGBr_9O3dZFd5SZ0qVIP69hmvw2oKY8NVmKuwQ6F8-2BSC_oZKZT0mxxoZJyQYjwMgX6KZmQmeCi/s1600/tumblr_mb5fnl36N31rrqm7k.gif" height="95" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
Pani Luhttp://www.blogger.com/profile/13464960614565162744noreply@blogger.com58tag:blogger.com,1999:blog-6238364480748530437.post-9745481456947456182014-01-18T12:12:00.000-08:002014-12-24T13:29:51.592-08:0020.<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">ROZDZIAŁ
DWUDZIESTY<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgg9IZWxtwRSkVgKKsNbwogvAHB2FYpaRBDSFgqvkNeMyymfpWqmtlQPlcD749z5XLlGMWZnYN6nk9tSBSpL7o-lHuBZzL1MnD0VaYh3QWkHJjobBUXmteSIcSXoIvM4X4wrFA00HmgLe5T/s1600/troublesmaker6.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgg9IZWxtwRSkVgKKsNbwogvAHB2FYpaRBDSFgqvkNeMyymfpWqmtlQPlcD749z5XLlGMWZnYN6nk9tSBSpL7o-lHuBZzL1MnD0VaYh3QWkHJjobBUXmteSIcSXoIvM4X4wrFA00HmgLe5T/s1600/troublesmaker6.gif" height="155" width="320" /></a></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie miałem
łatwego dzieciństwa. W ciągu tych krótkich, siedemnastu lat zdążyłem przejść
więcej, niż niejeden przeciętny człowiek przez całe swoje życie. Większość z
tego była prawdziwym koszmarem, a szczęśliwe chwile mogłem policzyć na palcach
jednej ręki. Kiedy byłem dwunastoletnim dzieciakiem i moja matka padła ofiarą
strasznego morderstwa z rąk niebezpiecznego kryminalisty, po raz pierwszy mój
świat się zawalił. Nie sądziłem, że coś, co już raz zostało doszczętnie
zdruzgotane, można zrujnować jeszcze niejednokrotnie, ale niedługo po tym
wydarzeniu uświadomiłem sobie, jak bardzo się myliłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Byłem
wewnętrznie zniszczony, a los szykował mi jeszcze więcej niespodzianek, z
których prawie każda, zamiast pomóc zabliźniać się głębokim ranom, rozdrapywała
świeże strupy na moim sercu. Choroba taty w jakiś sposób sprawiła, że się
uodporniłem, a przynajmniej nauczyłem się przyjmować wszystkie ciosy na klatę i
użalać się nad sobą tylko we własnej głowie. Sprawiła też, że przestałem ufać
ludziom i zacząłem polegać wyłącznie na sobie. Stałem się gruboskórnym, zimnym
draniem o niewinnej, delikatnej twarzy, którą zacząłem traktować raczej jak
przekleństwo niż powód do dumy. Gdybym posiadał wygląd typowego twardziela,
ludzie baliby się ze mną zadzierać. Sami usuwaliby mi się z drogi, a ja nie
musiałbym się martwić o to, że jakiemuś niereformowalnemu masochiście zachce
się nagle wgłębiać w moje problemy. Niestety, bezlitosne przeznaczenie chciało
inaczej. Ludzie na mój widok całkiem tracili rozum. Wszyscy na wyścigi rzucali
się, żeby mi pomagać, chociaż ja gardziłem pomocą i ich fałszywym współczuciem.
Tak właśnie wtedy myślałem. Wszyscy są fałszywymi gnojkami, których tak
naprawdę obchodził tylko własny interes.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nienawidziłem
swojego podejścia do życia, ale wydawało mi się ona jedyną bezpieczną drogą.
Sądziłem, że w ten sposób da się funkcjonować. Moim największym błędem było
jednak to, że mimo bycia twardo stąpającym po ziemi realistą wciąż wierzyłem w
to, że nic nie dzieje się z przypadku. <i>Przeznaczenie</i>.
Wydawało mi się, że skoro moje cierpienie było od dawna zapisane w gwiazdach,
to muszą tam być również z góry ustalone mechanizmy kierujące moim losem. Więc
prędzej czy później liczyłem na to, że uruchomią się dla mnie trybiki
odpowiedzialne za szczęście. Czułem to podświadomie, chociaż nie byłem w stanie
przyznać nawet sam przed sobą, że liczę na cokolwiek dobrego. Chciałem, żeby to
mnie dopadło z zaskoczenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
I tak się
stało. Moment spotkania Minho był dla mnie przełomowym zdarzeniem. Potem
wszystko zaczęło się poprawiać, los zaczął mi sprzyjać. Nowa praca, napływ
gotówki, ludzie, przy których po raz pierwszy poczułem się swobodnie, a przede
wszystkim <i>miejsce</i>, do którego biegłem
zaraz po skończeniu lekcji, wiedząc, że ktoś tam na mnie czekał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Słodki zapach świeżo wyjętych z piekarnika,
czekoladowych muffinek Dary, jej irytujące, ale zarazem uspokajające nucenie i
uwalany mąką fartuch. Odgłos przesypywanych ziarenek i dźwięk wprawionej w ruch
maszynki do mielenia kawy, przebrzmiewający wyraźnie w gwarze rozmów klientów. Śmieszne,
kelnerskie uniformy, częściowo składające się z białej koszuli, która zawsze
pod koniec dnia miała przynajmniej jedną plamkę od nieostrożnego przenoszenia wypełnionej
po brzegi filiżanki cappuccino. Codzienne sprzeczki z Amber. Beznadziejne żarty
Jonghyuna. Ciepłe spojrzenie błyszczących, jasnobrązowych oczu, które czułem na
sobie za każdym razem, kiedy sam odwracałem wzrok. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wydawało mi
się, że coś takie po prostu <i>nie może</i>
nagle przestać istnieć. Po raz pierwszy w życiu nie myślałem o przyszłości,
popisując się cholerną naiwnością, która doprowadziła mnie do tego, że zacząłem
żyć w bajce pełnej wróżek, latających dinozaurów i mrocznych kucyków pony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
I wszystko
wydawało się utopijnie idealne, dopóki cała ta tęczowa rzeczywistość nie poszła
z dymem, dosłownie i w przenośni, zabierając ze sobą całą moją nowo nabytą i
jeszcze kruchą wiarę, że może, <i>może</i>
tym razem przeznaczenie mnie nie oszukało. Może dla odmiany to ja oszukałem
przeznaczenie. <i>Może teraz już będzie
lepiej.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Tym czasem
skończyliśmy wszyscy w wielkim salonie rezydencji należącej do obrzydliwie
bogatego księstwa Choi, a ja nie potrafiłem wykrzesać z siebie nawet żadnego
złośliwego komentarza na temat lśniących, skórzanych obić foteli, złotych ram
na zdjęcia czy kryształowego żyrandolu. Cała ta jasność mnie przytłaczała i tak
bardzo kontrastowała z moim nastrojem, że po prostu postanowiłem ją
przemilczeć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Czy
kiedykolwiek czuliście się po prostu puści w środku, jakbyście nagle zamienili
się w halloweenową dynię z której ktoś wydrążył cały miąższ? Być może to nie
jest moja najkreatywniejsza metafora w życiu, ale stan, w jakim się obecnie
znajdowałem najbardziej przypominał właśnie to. Miałem wrażenie, że ktoś wyciął
tępym nożem kuchennym bolesne dziury w moim wnętrzu, wytargał ze mnie całą
duszę i serce, a także mózg i kilka innych znaczących narządów wewnętrznych.
Chciało mi się wrzeszczeć, wyć, kopać i gryźć ściany, ale nie umiałem wydać z
siebie głosu, a moje mięśnie były jak zamrożone.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie mogąc
dłużej tego znieść, oparłem brodę na podwiniętych kolanach i pozwoliłem, żeby
okryła mnie bezpieczna zasłona z włosów. Nie chciałem, by widzieli mnie <i>takiego</i>. Ale oni też nie wyglądali
najlepiej. Kibum, w przeciwieństwie do mnie, nie potrafił wysiedzieć. Co jakiś
czas podrywał się ze swojego fotela, robił po pomieszczeniu kilka nerwowych
rundek, po czym siadał z powrotem w zupełnie innym miejscu, by po chwili
powtórzyć wszystko od nowa. Błądził przy tym rozbieganym wzrokiem dookoła, jak
schwytane w klatkę zwierzę. Jonghyun z kolei siedział obok mnie ze splecionymi
palcami i gapił się w chińskie wzorki zdobiące zapewne super drogi, miękki
dywan. Dara i Onew przytulili się do siebie na sofie, a Amber przycupnęła na
obszernych schodach prowadzących na piętro, gdzie co jakiś czas ciężko wzdychała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nasza sytuacja
przedstawiała się, nie owijając w bawełnę, gównianie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zapchlone
szczury – warknął w końcu Kibum, przerywając ciszę. Jego głos zabrzmiał tak
złowieszczo w porównaniu z pobladłą twarzą i sztyletującymi najbliższe
otoczenie, zaczerwienionymi oczami, że aż poczułem dreszcz na karku. –
Pieprzone skurwysyny. Nie ma sensu się oszukiwać, że to był jakiś cholerny przypadek!
– <i>Bo przypadków nie ma.</i> Tu musiałem
się z nim zgodzić. – Dość tego, bo za moment szlag mnie trafi! Dzwonię do ojca,
wnoszę pozew do sądu i cała ekipa spedalonych drani ląduje w pierdlu jeszcze
dzisiaj.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Poczekaj! –
Jonghyun zerwał się z kanapy, wyszarpując mu telefon. Po raz pierwszy od
dłuższego czasu widziałem go takiego poważnego. W innej sytuacji wydałoby mi
się to nawet zabawne, ale teraz nie miałem nastroju do śmiechu. – Nie mamy na
nich żadnych dowodów, Key. Bez dowodów możemy co najwyżej pocałować klamkę
sądu, a oni będą mieli z nas niezłą zwałę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jakby już
nie mieli! – odparował blondyn, ciskając w niego swoim firmowym spojrzeniem
bazyliszka, pod którego wpływem nawet Jonghyunowi zabrakło pewności siebie i
skurczył się jeszcze bardziej, o ile to możliwe. Key przeniósł swój
przeszywający wzrok na nas, zaciskając usta w wąską linijkę. Nawet z daleka
widziałem, jak trzęsie się ze złości. – Jinki, tobie też kot odgryzł język?!
Przysięgam, że po tym wszystkim znienawidzę koty. A może ty też uważasz, że te
pizdeczki z Exotic Flowers są niewinne i czyste jak łza, a kawiarnia
eksplodowała, bo Dara zostawiła włączony piekarnik?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Po pierwsze
Jonghyun nie powiedział, że uważa, że to nie ich wina – zaczął Onew trzęsącym
się głosem, na do Dino przytaknął energicznie. Jinki odchrząknął, próbując
wcielić się w rolę respektowanego autorytetu, ale tym razem wyszło mu to jeszcze
gorzej, niż zwykle. – On ma rację, Kibum. Nie mamy na nich żadnego jawnego
dowodu, więc nie możemy ich pozwać. To co zrobili… Jeśli to rzeczywiście <i>oni</i> to zrobili… Jest poważnym
wykroczeniem prawnym, ale dopóki nie mamy stuprocentowej pewności…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Może
powinniśmy w takim razie zawołać tu Minho?! – przerwał mu Key, coraz bardziej
rozdrażniony. – To on ma studiować to cholerne prawo, nie ty, hyung. Niech
znajdzie jakieś pieprzone dowody i jazda do pana Choi. Niech wreszcie ten stary
piernik na coś się przyda i pozamyka wszystkie fałszywe koteczki w jakichś
kanałach bez wyjścia, tam gdzie ich miejsce!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zanim się
napalisz, pozwól, że cię zgaszę – odezwałem się schrypniętym głosem. Wszyscy na
mnie spojrzeli, bo to było pierwsze zdanie, jakie wypowiedziałem odkąd znaleźliśmy
się w willi. Zaskoczyłem tym nawet samego siebie, bo już na początku
postanowiłem sobie, że nie będę się mieszał głębiej w to bagno, mimo że i tak
siedziałem w nim po uszy. Ale teraz słowa same ze mnie wylatywały, dając upust
całemu nawałowi emocji, który przeze mnie przepływał w ciągu ostatnich paru
godzin. Chyba trzymanie wszystkiego w sobie rzeczywiście mi nie służyło. – Nie
możemy zwrócić się o pomoc do Choi seniora i bardzo dobrze wiem, że Bambi też
by wzgardził tym pomysłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- A co wy
nagle, bliźniaki syjamskie połączone mózgami…? - żachnął się Kibum, ale
zgromiłem go wzrokiem, żeby się przymknął.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie
rozumiecie, że to w zasadzie tylko ułatwiło mu całą robotę? Już od dawna
chciał, żeby Minho stąd wyjechał. W zasadzie zaczął szantażować go, odkąd
odmówił sponsorowania kawiarni, a my z dnia na dzień byliśmy coraz bliżej
bankructwa. To była kwestia czasu, Jinki hyung wie o tym lepiej niż ja. –
Menadżer zwiesił smętnie głowę, nie chcąc nawiązywać z kimkolwiek kontaktu
wzrokowego. Nabrałem powietrza, czując, że głos zaczyna mi się łamać, chociaż
miałem przecież brzmieć stanowczo. – Wiecie, co mam na myśli. On chciał, żeby
kawiarnia przestała istnieć. Teraz już przecież nic nie trzyma Minho w SM Town.
Może sobie jechać do tych całych Stanów bez żalu, że zostawia za sobą coś, co
kochał. I jego stary jest zadowolony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- I tak będzie
miał świadomość, że zostawia coś, co kochał. To nieprawda, że nic go tutaj nie
trzyma – mruknęła Dara, podnosząc na mnie wzrok. Wytrzymałem spojrzenie,
czując, jak na moje policzki występuje blady rumieniec.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dobra, czyli
sugerujesz, że to stary Choi przysmażył SHINee Cafe – podsumowała Amber ponuro,
zerkając na nas zza marmurowej poręczy schodów, gdzie wciąż siedziała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Popatrzyłem z
niedowierzaniem na tę idiotkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, zwariowałaś?!
Niby po co miałby niszczyć coś, co sam stworzył? Nie jest chyba aż tak
nienormalny… Tym bardziej, że jako właściciel teraz będzie musiał pokryć
przynajmniej część kosztów, więc sam na tym sporo straci.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ale przecież
zrzekł się własności kiedy przestał nam spłacać…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, on
tylko przestał nas sponsorować. To dalej była jego inwestycja, dlatego teraz to
on za nią odpowiada. I mogę się założyć, że będzie wściekły jak diabli, kiedy
dowie się o tym, co się stało, ale jak tylko dotrze do niego, że to również
niepowtarzalna szansa by wywlec Minho z kraju, nawet przez myśl mu nie
przejdzie, żeby odbudować SHINee Cafe. Bądź co bądź to nadal twardy egoista, z
tego co zdążyłem się o nim dowiedzieć…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przerwałem
swój inteligentny wywód, bo na chwilę stanęła mi przed oczami zacięta, pełna
wzgardy i wyższości twarz ojca Minho, a potem tak bardzo niepasujący do tego
obrazu opis jego osoby w liście mojej matki. Przecież on też musiał mieć gdzieś
głęboko serce. Może i był zgorzkniałym starym prykiem, którego życie naznaczyło
niezmazywalnym piętnem, ale czy tak bardzo różnił się ode mnie…? Zrobiło mi się
głupio, że znowu zacząłem na niego najeżdżać i zapragnąłem cofnąć wszystko, co
powiedziałem, ale było już za późno.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
-
Podsumowując, jesteśmy udupieni! – Kibum agresywnie kopnął Bogu ducha winny
stolik do kawy, który podskoczył z głośnym stukotem, tym samym budząc
drzemiącego pod nim Satana. Pies zawył boleśnie i w mgnieniu oka wskoczył na
kanapę, gnieżdżąc się między oparciem a moim biodrem, skąd łypał z wyrzutem na
wściekłego Kibuma.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie wiedziałem
już, co mu odpowiedzieć na to jakże trafne stwierdzenie. Znowu zapadła
dzwoniąca w uszach cisza, podczas której siedzieliśmy jak banda wyfrajerzonych
bałwanów, jakimi się zresztą czuliśmy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Prawda jest
taka, że nie ma co tego roztrząsać. Stało się i nic na to nie poradzimy. Musimy
się z tym pogodzić i ty też, Key – odezwała się cicho Sandara, po czym jakby
zebrała się w sobie i wstała gwałtownie, krzywiąc się przy tym lekko. Mój wzrok
mimowolnie zahaczył o jej sporych rozmiarów brzuch. Który to już miesiąc? Przez
to wszystko co się ostatnio działo, zupełnie zapomniałem o tym, że spodziewała
się dziecka. – Może ktoś powinien zajrzeć do Minho? – dodała już mniej pewnie,
zerkając w kierunku schodów. – Nie chciałam nic mówić, bo wszyscy jesteśmy
przybici, ale… martwię się o niego. Siedzi zamknięty w pokoju odkąd
przyszliśmy, a to do niego zupełnie niepodobne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Och, zostaw
go – mruknął lekceważąco nadal rozdrażniony Key. – Jak się nad sobą poużala, to
przyjdzie. Wbrew pozorom Minho to nie jest zaprogramowany na wieczne szczęście
i optymizm robot, on też musi od czasu do czasu się wyciszyć. I wcale mu się
nie dziwię. Chociaż na jego miejscu wolałbym dać jakiś upust tym emocjom,
porozwalać coś, zamordować jakiegoś fałszywego kociaczka albo wyżyć się w
jakikolwiek inny sposób…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To chyba
znak, że powinniśmy już iść – przerwała mu Amber, zrywając się nagle ze swojego
depresyjnego kącika na schodach. Rzuciła Jonghyunowi ciężkie spojrzenie i bez
wahania zaczęła ciągnąć Kibuma za kołnierz w kierunku drzwi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- <i>Och</i>. Och, tak, dokładnie, nie ma co
płakać nad rozlanym piwem, czy jak to tam mówią… - Dino odchrząknął, patrząc za
nią szeroko otwartymi oczami. Uniosłem brwi, przenosząc podejrzliwy wzrok z
jednego na drugie. Cokolwiek chodziło im po głowie, nie mogło być to nic
dobrego, a fakt, że nawet Key nie brał w tym udziału był już co najmniej
przerażający. Kolaboracja Jonghyun – Amber nie zapowiadała niczego dobrego,
tego byłem pewien. Ale z drugiej strony czy po tym, co się wydarzyło, mogło się
wydarzyć coś jeszcze gorszego…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Naprawdę
zostawimy Minho samego? – jęknęła Dara, patrząc na Jjonga z niedowierzaniem. –
Jego matka wróci dopiero jutro. Wiem, że on… że umie o siebie zadbać, ale tej
nocy nie powinniśmy się rozdzielać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dino wyglądał
na lekko spanikowanego. Dzikie wrzaski Kibuma na szczęście ucichły już na
zewnątrz, ale ja nie miałem zamiaru się stąd ruszyć. Nie było sensu udawać, że
nic mnie nie obchodzi. Dara miała rację, wszystko było jeszcze zbyt świeże i
mimo że ja już zdążyłem otrząsnąć się z pierwszego szoku, wiedziałem, że Minho
nie pójdzie z tym tak łatwo. Ten nadwrażliwy Żabol potrzebował teraz wsparcia
przyjaciół, więc gdzie oni się niby wybierali?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie macie
dokąd iść – powiedziałem twardo i na tę myśl aż ścisnęło mnie w gardle. – To
znaczy… Kawiarnia była waszym <i>domem</i>.
Chcecie o tej porze wracać do Seulu? To bez sensu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Właściwie
zrobiłem rezerwację w motelu – odparł szybko Jonghyun. – Dla nas wszystkich,
potem jakoś podzielimy się… kasą. Pomyślałem… No wiesz… To wszystko dlatego,
że… - Odetchnął głęboko i niemal widziałem, jak się poci, wysilając swoje szare
komórki. Założyłem ręce na piersi, kiedy jego zagubiony wzrok spoczął na mnie.
Ta sytuacja zaczynała przybierać charakter tragi-komiczny. – Dobra, po prostu
doszliśmy z Amber do wniosku, że Minho trzeba dać przestrzeń. Ale nie za dużą!
Taką… średnią. Średniej wielkości…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jjong, nie
przyjmujesz teraz zamówienia, wiesz o tym? – odezwał się łagodnie Jinki. Dino
popatrzył na niego z miną kopniętego szczeniaka. – Uh, no dobra, chyba
rozumiem. Rzeczywiście nie ma sensu, żebyśmy tutaj wszyscy na kupie siedzieli
całą noc i smęcili. Jutro pomyślimy trzeźwiej. Teraz musimy się chyba z tym
przespać…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jonghyun
odetchnął z ulgą, jakby ktoś zdjął mu z karku jakiś ciężar i uśmiechnął się szeroko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dzięki,
hyung, lepiej bym tego nie ujął, poważnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chwila,
Dubu! – zdenerwowała się Sandara. – Mówisz serio? Nie ma mowy, nie zostawię
Minho samego!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ja też nie!
– wtrąciłem, ciesząc się, że ktoś wreszcie mówił do rzeczy. – To znaczy… Eee… W
innych okolicznościach nie wahałbym się zostawić tego frajera na pewną śmierć,
nie myślcie sobie, że nagle nabawiłem się jakichś… ludzkich odruchów czy innych
świństw, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- W takim
razie Minho nie zostanie sam. Ma teraz kogoś, kogo obecności potrzebuje o wiele
bardziej, niż naszej. – Jinki uśmiechnął się do mnie krzywo. Chwycił swoją żonę
za rękę i mimo jej niewielkiego oporu zaczął kierować się do drzwi, za którymi
dopiero co zniknęli Kibum i Amber. W progu zatrzymał się jeszcze na chwilę i
spojrzał na mnie przez ramię. – Zostań z nim, dobrze?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ja?!
Dlaczego ja?! – Teraz już kompletnie nic nie rozumiałem i cholernie mnie to
drażniło. Perspektywa pozostania w tym wielkim domu z przybitym do granic
możliwości Minho, który najwyraźniej nie chciał widzieć nikogo na oczy, budziła
we mnie jakiś potworny, niewytłumaczalny lęk. – Hyung, czekaj! Ja nie umiem
pocieszać ludzi, jestem w tym beznadziejny, a on i tak nie chce teraz mojego…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jeśli z kimś
teraz będzie chciał porozmawiać, to chyba tylko z tobą, Taemin. Nie rozumiesz?
To z naszego powodu zamknął się na górze. Nie chce, żebyśmy zobaczyli jego
słabości. Minho… On zawsze uważał się za Supermana, który może uratować cały
świat. A teraz ten jego idealny świat zwalił mu się na głowę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chyba cię
pogięło, jeśli myślisz, że ja mu teraz jakoś pomogę. – Moja złość
nieoczekiwanie przerodziła się w bezradność. Przecież to nie miało
najmniejszego sensu. Być może jakaś część mnie rzeczywiście się zmieniła, ale
umiejętność doszczętnego spierdolenia każdej rzeczy, jakiej się tknąłem mnie
nie opuściła. Zacząłem nerwowo przestępować z nogi na nogę, czując się jak
jakaś kompletna sierota. Nie było mowy, że pójdę do niego i nie dobiję go
jeszcze bardziej. Bałem się, że palnę jakąś głupotę w najgorszym momencie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Lee Taemin i
pocieszanie po prostu nie szło ze sobą w parze. Trzeba by mi najpierw zaszyć
usta, a najlepiej wymienić całą osobowość. Nie, po prostu… <i>nie</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie zrobię
tego, nie umiem. Tylko wszystko pogorszę, więc nie ma mowy, żebym…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Trzymaj –
burknął Jonghyun, wciskając mi siłą papierową torbę z logo SHINee Cafe, jedną z
tych, w których klienci zazwyczaj zabierali wypieki Dary na wynos. Patrzyłem na
pakunek z dezorientacją, a ręce tak mi się trzęsły, że nie mogłem się zdobyć na
jego odpakowanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co to za
gówno?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Prezent
ślubny, o którym ci mówiłem. – Dino miał zbolałą minę, jakby czuł się jeszcze
bardziej niekomfortowo. – Prawdę mówiąc to było pierwsze, co ratowałem z
płonącej kawiarni, więc postaraj się nie zepsuć…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Onew i Dara
wyszli, Jonghyun przeszywał mnie niepokojąco poważnym jak na niego spojrzeniem,
a ja wpatrywałem się tępo w papierową torebkę, która okazała się zadziwiająco
lekka. O co tutaj chodziło? Czy nawet po tym wszystkim głupie żarty trzymały
się tego niedorozwiniętego dinozaura?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Kochasz go,
prawda? – spytał cicho, ale jego stłumiony głos i tak rozbrzmiał echem po
obszernym wnętrzu willi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Teraz to ja
poczułem się niekomfortowo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dlaczego
pytasz mnie o takie rzeczy?! – wybuchłem. – Nie chcę twoich prezentów i nie
interesuj się nie swoimi sprawami!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Odsunął się
gwałtownie, kiedy próbowałem z powrotem wepchnąć mu zmiętą torbę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- <i>Wiem</i>, że go kochasz, wszyscy to wiedzą.
Ty też to wiesz, tylko nie chcesz się przyznać. Ale gdybym nie miał pewności w
tej kwestii, nie dawałbym ci tego. – Machnął ręką w kierunku pakunku. – Nie
myślałem, że to wszystko tak się potoczy… Chciałem, żeby było śmiesznie, ale…
Wynikły komplikacje i wyszło mniej śmiesznie, niż zakładałem. Mimo wszystko
daję ci <i>to</i>, bo chyba tak samo jak ja
masz wrażenie, że niedługo wszystko się skończy. – Głos Jonghyuna załamał się
na chwilę, a on sam spuścił wzrok. – To tylko taka sugestia. Nie musisz tego
wykorzystać, ale z doświadczenia wiem, że ciebie czasem zwyczajnie trzeba
popchnąć we właściwym kierunku, bo nie obraź się, ale jesteś niesamowicie tępy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Prychnąłem,
rozdrażniony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- I kto to
mówi! Największy osioł w całej Korei, poważnie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Też będę się
już zbierał, czekają na mnie! – Wyminął mnie szybko, jakby bał się, że zaraz
zacznę go gonić. Na odchodnym wyszczerzył jeszcze raz zęby w tym swoim lekko durnowatym
uśmieszku, ale tym razem wydał mi się on lekko wymuszony. – To tego… Zajmij się
nim. On też cię kocha, kochacie się tak cholernie, że to aż boli i… i… i sam
też się trzymaj.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wciąż stałem
jak wbity w ziemię kołek, kiedy za ostatnim gościem wieczora zatrzasnęły się
drzwi. Miałem mętlik w głowie. Mechanicznym krokiem poszedłem przekręcić klucz
w zamku, po czym wróciłem z powrotem do salonu, gdzie Satan siedział na kanapie
sztywno wyprostowany i wpatrywał się we mnie z napięciem, jakby on też na coś czekał.
Nagle cała ta wyfroterowana podłoga, błyszczący marmur i śnieżnobiałe ściany
sprawiły, że poczułem się bardzo nieswojo. Równomierne tykanie zegara
przypominało odliczanie do wybuchu bomby.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Czułem, że
dłużej nie zniosę tego kołatania myśli we własnej głowie. Zacisnąłem zęby i
rozerwałem agresywnie brązowy papier, zaglądając do torebki z narastającą
frustracją.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W następnej
chwili osunąłem się na fotel, bo nogi odmówiły mi posłuszeństwa.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Chyba pierwszy
raz w życiu nie marnowałem czasu na filozoficzne rozmyślanie, zastanawianie
się, rozważanie wszystkich za i przeciw. Nie przeprowadziłem też żadnych
głębokich dyskusji z Nowym Lee Taeminem, który siedział zadziwiająco cicho
nawet w momencie, kiedy podejmowałem decyzję. Nie wiedziałem, co mi się stało, że
po trwającym może z dziesięć sekund nawale myśli i emocji, które uderzyły we
mnie niczym spadający meteoryt, nagle poczułem się całkowicie spokojny. Jakby
zrobiło mi się lżej, bo wiedziałem już, co muszę zrobić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie, to nie
tak, że nie byłem przerażony, spanikowany, wściekły na Jonghyuna i całą jego
bandę konspirujących za moimi plecami spiskowców, bo tak naprawdę miałem ochotę
rwać sobie włosy z głowy i zacząć modlić się do szatanów, żeby ziemia mnie
pochłonęła i wyrzuciła mi z głowy tak <i>durny</i>
pomysł.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ale potem cała
ta dzika fala paniki spłynęła po mnie, przywracając trzeźwe myślenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Przecież ja go kocham.</i> Jonghyun miał
rację we wszystkim co powiedział i nawet mój przekorny temperament nie był w
stanie zaprzeczyć jego słowom. Mogłem mieć wiele wad i nieznośnych cech, ale
największym moim grzechem było to, że zakochałem się w tym wielkookim,
dziecinnym, nadpobudliwym dziwaku. Pozwoliłem mu na zniszczenie muru, który
otaczał mnie ciasno ze wszystkich stron, dzięki niemu znalazłem siłę, żeby się
otrząsnąć i zacząć <i>czuć</i>. A teraz on
mnie potrzebował. <i>Mnie</i>, tylko mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
I właśnie
dlatego stojąc przed zamkniętymi drzwiami do jego pokoju zupełnie się poddałem,
zahipnotyzowany przez wydobywające się zza nich ciche, nieukładające się w
żadną konkretną melodię brzękanie gitarowych strun. Nie pamiętałem nawet, jak
się tam znalazłem, ale czując narastającą panikę i niepewność, które powoli
zaczynały wkradać się z powrotem do mojej odrętwiałej świadomości, ostatni raz
przełknąłem ślinę i zapukałem, może nawet nieco zbyt gwałtownie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dźwięk gitary
ucichł natychmiast i przez jakiś czas panowała martwa cisza. Czekałem
cierpliwie, próbując zignorować gęsią skórkę i to, jak bardzo się trząsłem.
Jeśli miał zamiar udawać, że go tam nie było, to teraz już chyba trochę za
późno…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie mam
ochoty na nic do jedzenia. – Rozległ się w końcu stłumiony głos po drugiej
stronie, a ja zagryzłem dolną wargę tak mocno, że musiałem wstrzymać oddech, by
nie zawyć z bólu. – I nie mam ochoty z nikim gadać, Key. Może… może jutro.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To nie Kibum
– powiedziałem schrypniętym głosem, obejmując się ramionami. – To ja. Mogę
wejść?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jak do tej
pory szło mi całkiem nieźle, Jonghyun mógł być ze mnie dumny. Papierowa torebka
szeleściła w mojej spoconej dłoni, mnąc się jeszcze bardziej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Drzwi
otworzyły się tak gwałtownie, że odskoczyłem w popłochu, wpadając na
przeciwległą ścianę. Minho patrzył na mnie z zaskoczeniem i dezorientacją, ale
też jakimś rodzajem ulgi. Miał zaczerwienione oczy. <i>Płakał?</i> On? Nie potrafiłem sobie tego wyobrazić, ale na widok jego
zbolałej miny całe zdenerwowanie ze mnie wyparowało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin? Co
ty tu jeszcze robisz? Myślałem, że wszyscy już poszli…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Oni tak, ale
ja zostaję, chyba, że mnie wyrzucisz. – Zrobiłem zdecydowany krok do przodu,
prześlizgując się pod jego ramieniem do wnętrza pokoju. Byłem tu kilkakrotnie i
za każdym razem nie chciałem już stąd wychodzić. Czułem się w tym pomieszczeniu
tak przytulnie, swojsko. Wszystko przypominało mi Minho, nawet powietrze
pachniało nim.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Uh… - Nie
wiedział, co powiedzieć. Ostrożnie przymknął drzwi, opierając się o framugę. –
Sulli nie będzie się o ciebie martwić?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przewróciłem
oczami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jest moją
smarkatą siostrą, nie ma nic do gadania. – <i>Twoją
też</i>, przeszło mi przez myśl, ale przemilczałem to. – Mogę tu usiąść?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie czekając
na odpowiedź rzuciłem się na miękkie łóżko, wcześniej ostrożnie stawiając
paczkę od Jonghyuna na stoliku nocnym. Bambi obrzucił ją obojętnym wzrokiem,
myśląc zapewne, że w środku jest coś do jedzenia. Nagle poczułem ogromną chęć
wybuchnięcia śmiechem. Wszystkie negatywne emocje uszły ze mnie jak z
przebitego balonu. Nie powinienem był tak bardzo komplikować sobie życia.
Okazało się, że wszystko jest o wiele łatwiejsze, kiedy podchodzi się do tego z
perspektywy Minho. Teraz odniosłem wrażenie, jakbyśmy zamienili się rolami. On
był przybity i ponury, mnie rozsadzała ekscytacja. Żyłem chwilą, nie myśląc o
tym, co przyniesie jutro. Musiałem działać szybko i zdecydowanie, bez żadnych głupich
pytań, niedopowiedzeń czy zbędnego wahania.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dlatego kiedy
przysiadł na skraju łóżka, gotowy pogrążyć się znów w przygnębieniu, nie
zastanawiając się nad konsekwencjami chwyciłem go za przód swetra i zmusiłem do
tego, by się położył, w następnej chwili siadając mu okrakiem na biodrach i
unieruchamiając ręce nad głową.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wpatrywał się
we mnie z szokiem wypisanym na twarzy wielkimi literami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin-ah,
co…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przymknij
się i słuchaj mnie teraz – warknąłem mu wprost do ucha, co sądząc po jego minie
wyszło bardziej groźnie niż seksownie, bo zamiast się rozluźnić, spiął się
jeszcze wyraźniej, ale mimo to mnie nie zrzucił. – <i>Wiem</i>, że jesteś zły. Wściekły. Sfrustrowany. Nie wiesz co teraz
będzie i boisz się przyszłości. Akurat ja rozumiem to bardzo dobrze, bo
przeżywam to samo permanentnie od kilku lat. Dlatego właśnie zostałem, kiedy
inni poszli. Nie możesz teraz być sam, nie możesz popełnić tego samego błędu co
ja. Musisz przełknąć to, co się stało jak najszybciej i przestać popadać w
coraz głębszy dół. Pomogę ci w tym. Odwrócę twoją uwagę tak, że zapomnisz o
wszystkim, co cię dręczy i niszczy od środka. Pozwól mi wreszcie coś ci z
siebie <i>dać</i>…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chwila – przerwał mi stanowczo,
wyplątując jedną rękę z mojego uścisku i przyciskając ją do moich ust.
Zmarszczyłem brwi, wkurzony, że zepsuł mi tak dobrą przemowę. – Nie bardzo
rozumiem, co masz na myśli, ale cieszę się, że tu jesteś. Samo to, że zostałeś
jest dla mnie bardzo ważne bo nie wiem, czy potrafiłbym znosić to samotnie.
Ale… Ale Taemin, trochę dziwnie się teraz zachowujesz… Co to znaczy „dać coś z
siebie”?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To znaczy,
że mogę dać ci siebie – odparłem prosto z mostu, patrząc mu w oczy. – Nic
innego i tak nie mam. To cholernie frustrujące, kiedy nie potrafię nawet
odwdzięczyć ci się za wszystko, co dla mnie zrobiłeś… - Zamilkłem na moment,
nie bardzo wiedząc, co dalej. Nadal przyglądał mi się kompletnie zbity z tropu,
a ja nie byłem przyzwyczajony do tego typu rozmów. Niemożliwość rozładowania
atmosfery jakimś ciętym komentarzem znacznie ograniczała mi pole manewru. –
Chodzi o to, że tyle razy mówiłeś mi, co do mnie czujesz, a mnie wciąż nie może
to przejść przez gardło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taeminnie… -
Przeniósł dłoń na mój policzek, dotykając go lekko opuszkami palców. –
Powiedziałem ci przecież, że nie zmuszę cię do powiedzenia tego. Wiem, jakie
trudne są dla ciebie słowa, ale tak się składa, że ja mam oczy. I to całkiem duże.
– Uśmiechnął się łagodnie. – <i>Widzę</i>,
że już dawno dałeś mi siebie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zacząłem się
nerwowo wiercić, otwierając i zamykając usta, bo nie miałem pojęcia, jak
uświadomić temu naiwnemu Żabolowi, o co mi tak naprawdę w tym momencie
chodziło. W końcu zacisnąłem palce na materiale jego swetra i wziąłem głęboki
wdech.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mówiąc, że
chcę dać ci siebie, miałem na myśli, <i>całkowicie</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- W sensie
duchowym? – Wyglądał na rozbawionego. – Czyli oświadczasz mi się…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Um, nie, w
sensie <i>fizycznym</i>. – Już nie byłem w
stanie pohamować sarkazmu. – Czyli mówiąc dobitnie, proponuję ci seks.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Spodziewałem
się wszystkiego, tylko nie tego, że usiądzie gwałtownie jak rażony prądem,
zrzucając mnie z siebie jakbym nic nie ważył. Jęknąłem cicho, lądując na
porozrzucanych poduszkach. Minho zerwał się z łóżka i nagle jakimś cudem
znalazł się po drugiej stronie pokoju, patrząc na mnie z takim przerażeniem,
jakbym nagle oświadczył, że to ja podpaliłem SHINee Cafe. A potem zaczął
nerwowo przemierzać pokój wzdłuż i wszerz, nie wydając przy tym z siebie
żadnego dźwięku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Hm, to było
dziwne. Usiadłem prosto, śledząc wzrokiem każdy jego ruch.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Myślałem, że
wykażesz więcej entuzjazmu…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co ci w
ogóle strzeliło do głowy?! – Nie patrzył na mnie, ale jego twarz dosłownie
płonęła. – Czemu… <i>czemu</i> <i>tak nagle?!</i> To najgorszy moment na to,
żeby… myśleć o… Taemin, za kogo ty mnie masz?! Nie jestem niewyżytym seksualnie
wariatem…!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Uniosłem brwi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie myślałeś
o tym nigdy wcześniej?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, to nie…
To nie <i>tak</i>, że nie myślałem, ale…
Tae, w takim stanie nie jestem zdolny trzeźwo myśleć, kilka godzin temu miało
miejsce coś, co nie śniło mi się w najgorszych koszmarach, a ty nagle…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Twój taniec
godowy mnie nie podnieca – syknąłem z narastającą irytacją i bezradnością.
Byłem zły, że obudził we mnie te paskudne uczucia, bo jeszcze minutę temu
myślałem, że zdołałem się ich pozbyć na rzecz zdecydowania. – Choi Minho,
zechciałbyś usiąść?! Robisz z siebie ofiarę losu. Oczywiście, że wszyscy
jesteśmy wściekli i przygnębieni z powodu kawiarni, ale właśnie dlatego to jest
najlepszy moment! Może nawet innej szansy nie będzie! – Zacząłem niemal
agresywnie rozpinać guziki swojej koszuli mocno trzęsącymi się rękami. Dlaczego
on musiał wszystko tak komplikować?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W dwóch susach
znalazł się z powrotem przy mnie i zamknął moje dłonie z stalowym uścisku,
zanim zdążyłem dotrzeć choćby do połowy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin… -
Odetchnął, próbując się uspokoić. Rumieńce nie schodziły z jego policzków i
choćby nie wiem jak próbował, jego oczy błyszczały w nieco zbytnim ożywieniu,
ale usta zacisnął w wąską linijkę. – Rozumiem twoją chęć… <i>pocieszenia mnie</i>, czy czymkolwiek to dla ciebie jest, ale ja
naprawdę nic od ciebie w tej chwili nie chcę! Po prostu bądź przy mnie i to
wystarczy. Może… może kiedyś, kiedy będziemy gotowi... Przygotowani, będziemy
mieć to wszystko chociaż zaplanowane…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co, może przeprowadzimy
jeszcze ankietę wśród przypadkowych przechodniów? – wymamrotałem histerycznie,
próbując wyrwać ręce w jego dłoni. – Minho, to nie jest szkolny projekt! I nie
robię tego po to, żeby poprawić ci humor, Jezu! Skoro zdajesz sobie sprawę co…
co <i>czuję</i> do ciebie, to dlaczego mnie
teraz odrzucasz?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie odrzucam
cię! – Podniósł głos, sprawiając, że się wzdrygnąłem. Puścił mnie i wyprostował
się, pocierając pulsujące skronie, jak zawsze, kiedy koszmarnie się denerwował.
– My… Jesteśmy razem od niedawna. Cały rok zajęło mi docieranie do ciebie. W
dodatku wszystko, co zdarzyło się w ostatnim czasie to dla nas całkiem nowa,
świeża sytuacja! Nie uważasz, że to trzeba najpierw przemyśleć, zanim
zdecydujesz się na coś takiego…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zmarszczyłem
brwi, nie spuszczając z niego wzroku. Zaskakujące, jak pewnie się czułem,
podczas gdy on zupełnie tracił głowę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie jesteś
gotowy? Przecież mnie kochasz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Kocham cię i
to wszystko, czego potrzebuję!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Więc pewnie
się mną brzydzisz. – Uderzyłem w najgorszy punkt z możliwych, aż sam się
skuliłem na myśl o tej ewentualności. – Może masz rację. Może gdybym był
ładniejszy, albo…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Proszę cię,
nie mów już nic więcej – wydusił z siebie słabym głosem, opadając obok mnie na
zmiętą pościel. – Ugh, jak możesz w ogóle wysnuwać takie przypuszczenia?!
Jesteś prześliczny. Po prostu…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zagryzłem
dolną wargę, wsłuchując się w dzikie tempo mojego walącego serca, w dalszym
ciągu na niego nie patrząc.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Po prostu <i>co</i>? Jaką jeszcze znajdziesz super
ambitną wymówkę, żeby tego nie zrobić? A może ty zwyczajnie się boisz…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie! Ja… My…
- Czyżby skończyły mu się argumenty? Uniosłem niepewnie głowę, kiedy chwycił
poduszkę i przycisnął ją sobie mocno do twarzy, wydając z siebie przytłumiony
materiałem dźwięk frustracji, coś pomiędzy jękiem a skowytem. Delikatnie
wysunąłem mu ją z rąk i pochyliłem się nad nim, spoglądając w jego zarumienioną
twarz i błyszczące oczy. Wyglądał, jakby miał gorączkę, ale tym razem nie
odrywał ode mnie wzroku. - …Nie mam nic – wydusił słabo. – Żadnych… Potrzebnych
rzeczy. Nie chcę cię skrzywdzić. – Głos zupełnie mu się załamał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przez chwilę
walczyłem z chęcią wybuchnięcia płaczem. Moje skoki nastrojów zaczynały mnie
lekko przerażać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jonghyun –
wyszeptałem. Machnąłem ręką w kierunku spoczywającej niewinnie na stoliku,
papierowej torebki. – Jonghyun ma bardzo oryginalne poczucie humoru, ale nawet
on czasem wykazuje przebłyski geniuszu.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie było
idealnie, ale nawet przez chwilę nie liczyłem na to, że będzie. Wszystko działo
się krępująco wolno i tak cholernie niezręcznie, że w pewnym momencie miałem
ochotę zwiać jak najszybciej i udawać, że nic w ogóle nie miało miejsca,
włączając w to naszą wcześniejszą rozmowę. Zdusiłem tą chęć głęboko w sobie,
zmniejszając myślenie do minimum i skoncentrowałem się na <i>czuciu</i>. Było cicho, jak dla mnie zbyt cicho, a jedynym dźwiękiem
stał się przyprawiający o dreszcze szelest ubrań i odgłos delikatnych
pocałunków, które Minho składał na mojej szyi, ledwo dotykając ustami skóry.
Mimo to oddychałem szybko i nierównomiernie, chociaż tak naprawdę jeszcze nic
poważnego się nie zaczęło. Odchyliłem głowę nieco do tyłu, dając mu większe
pole manewru i zacisnąłem mocno powieki, wplątując palce w jego miękkie loki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Właściwie nie
wiedziałem, czego się spodziewać. Nie byłem żadnym ekspertem w tej dziedzinie i
gdy tylko sobie to uświadomiłem, naszły mnie poważne wątpliwości, ale było już
trochę za późno, żeby się wycofać. Nie chciałem już nigdy więcej tchórzyć, tym
bardziej nie przy nim. Dlatego też dałem mu całkiem wolną rękę, zgadzając się
absolutnie na wszystko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zważając na
to, jak bardzo trzęsły się jego ramiona, na których opierał całą wagę ciała,
był nawet bardziej zestresowany niż ja. To dodało mi otuchy i pociągnąłem go
lekko za zwijające się za uszami kosmyki włosów, chcąc przygarnąć go do siebie jeszcze
bliżej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zawisł nisko
nade mną, sprawiając, że niemal stykaliśmy się nosami. Na jego twarzy malował
się strach, pragnienie i konsternacja. Dosyć dziwna mieszanka, ale chyba czułem
się tak samo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jak chcesz…?
- zająknął się, nie wiedząc, w jaki sposób to ująć. Położyłem dłoń na jego
karku i zmusiłem do tego, by pochylił się jeszcze niżej. Pocałowałem go szybko,
przelotnie, ale mocno i pewnie. Chciałem w ten sposób utwierdzić go w
przekonaniu, że całkowicie mu ufałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wiem.
Improwizuj.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W milczeniu
patrzyłem, jak rozpinał kilka ostatnich guzików mojej koszuli, tych, z którymi
ja sam nie zdążyłem się uporać. Zsunął materiał z moich ramion, zahaczając przy
tym dłońmi o wrażliwą skórę w okolicy obojczyków, przez co oblał mnie zimny
pot. Było mi na przemian chłodno i gorąco, jakby temperatura mojego ciała nie
mogła się zdecydować, w którą stronę poszybować. Pomogłem ściągnąć mu przez
głowę niebieski sweter i podkoszulek, by w następnej chwili bezwiednie
skierować wzrok na jego umięśnioną klatkę piersiową.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nigdy
wcześniej nie widziałem go tak obnażonego i mimo że zdawałem sobie sprawę, jak
dobrze jest zbudowany, teraz i tak zaschło mi w ustach. Nie mogłem się z nim
równać. Ta myśl znacznie obniżyła poziom mojej pewności siebie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Bez słowa
opadłem z powrotem na poduszki, sunąc dłonią po jego ramionach, umięśnionym
brzuchu i klatce piersiowej, skrzętnie omijając przy tym jego wzrok.
Wiedziałem, że obserwował mnie z niepokojem, nadal był spięty i wciąż się
wahał. Naszła mnie ochota, by coś wypróbować. Mocniej nacisnąłem na jedną z
jego twardych brodawek, szczypiąc ją dwoma palcami. Zdesperowany, gardłowy
dźwięk, jaki wydał z siebie Minho uświadomił mi, że idę w bardzo dobrym
kierunku. Podparłem się na łokciach, przechylając głowę by móc pocałować
wrażliwe miejsce, w tym samym czasie wsuwając dłoń za pasek jego spodni w
poszukiwaniu zamka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zanim zdążyłem
na dobre przejąć inicjatywę i z satysfakcją odnotować swoją przewagę, zaszła w
nim nagła zmiana. Przyszpilił mnie z powrotem do twardego materaca, wpijając
się łapczywie w moje usta, a jego język zaczął błądzić po moich dziąsłach,
zębach i podniebieniu, sprawiając, że zawirowało mi w głowie. Jęknąłem, ledwo
zdając sobie z tego sprawę. Ja, Lee Taemin, najzwyczajniej w świecie zacząłem
wydawać z siebie nieprzyzwoite, kompromitujące dźwięki, poddając się jego
dłoniom badającym każdy odkryty fragment mojego ciała i wyginając plecy w łuk,
kiedy nieoczekiwanie otarł się kroczem o przód moich zdecydowanie zbyt ciasnych
już spodni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nikt jeszcze
nigdy nie dotykał mnie w taki sposób. Miałem wrażenie, że zaraz oszaleję i
prawie topiłem się w nawale chaotycznych myśli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Na szczęście
moje ciało zaczęło myśleć za mnie. Położyłem dłonie na jego biodrach, wkładając
całą siłę mięśni w to, by przytrzymać go w bezruchu. Uniósł się, ani na chwilę
nie przestając mnie całować. Trochę czasu zajęło mi odszukanie zapięcia paska,
bo nie potrafiłem powstrzymać dłoni od niekontrolowanego drżenia. Westchnął w
moje usta, wolną ręką pomagając mi zsunąć z siebie dżinsowy materiał. Nie
miałem pojęcia co robię, ale moje palce gładko wślizgnęły się za gumkę jego
bokserek, sunąc niżej już bardziej zdecydowanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W końcu musiał
oderwać się ode mnie i schował twarz w zagłębieniu między moją szyją a
obojczykiem, dysząc ciężko. Pierwszy raz miałem szansę usłyszeć jak cudownie
schrypnięty stawał się jego głos, kiedy jęczał, nie mogąc się dłużej
powstrzymać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tae…
Taemin…!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Coś nie w
porządku? – zapytałem niewinnie, przyspieszając swoje ruchy. To było takie <i>niesamowite</i>. Jego reakcje były
niesamowite, a fakt, że to ja byłem ich sprawcą wywołał u mnie dziki dreszcz
podniecenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, <i>uhhh</i>, nie, cz-czekaj chwilę…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zatrzymałem
swoją dłoń, kierując na niego pytający wzrok. Był rozpalony, patrzył na mnie
szeroko otwartymi oczami, nie mogąc uspokoić oddechu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zwol… nijmy
– zdecydowałem wspaniałomyślnie, lekko zadyszany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Skinął głową,
podnosząc się do pozycji siedzącej, a jego delikatne ręce powędrowały do mojego
rozporka, z którym zaczął się mocować. Patrzyłem na to z zadziwiającym
spokojem, unosząc lekko biodra, żeby mógł zsunąć ze mnie wąskie spodnie wraz z
bielizną i tym samym nie pozostawiając już żadnych dzielących mnie od niego
barier.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zarumieniłem
się wściekle, klnąc w duchu swoje niespożyte hormony i ich błyskawiczne
działanie. Skrzyżowałem nogi, z sekundy na sekundę coraz bardziej zażenowany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie gap się…
<i>tak</i>!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Uhh.
Taeminnie… – westchnął, uśmiechając się delikatnie i ostrożnie acz stanowczo
rozchylił z powrotem moje uda. – Jak bardzo perfekcyjny potrafisz jeszcze być?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Miałem
wrażenie, że moje serce za moment eksploduje przez nadmiar pompowanej krwi. Czy
dało się umrzeć z nawału emocji?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie jestem
perfekcyjny – mruknąłem, odwracając wzrok. – Ale staram się, chociaż tobie
pewnie i tak nigdy nie dorównam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
To była
najbardziej tandetna i kiczowata rzecz jaką mogłem powiedzieć, ale mój umysł
przypominał konstrukcją wyciśniętą gąbkę i nie panowałem nad głupotami, które
wypływały mi z ust. Minho wypuścił ze świstem powietrze, pochylając się , by
złożyć pocałunek na wewnętrznej stronie mojego uda. Wbiłem paznokcie w
poduszkę, trzęsąc się jak galareta, co on opacznie zrozumiał, szybko się
prostując.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zimno ci?
Powinienem pójść po koce…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przestań
gadać, błagam! – wysyczałem przez zaciśnięte zęby. Mój wzrok powędrował w
stronę szafki nocnej. – Torba…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Och. Och.
Tak, torba, już, jasne – wymamrotał, sięgając po wciąż leżący tam pakunek.
Starałem się chociaż połowicznie nie wyglądać na tak zdenerwowanego, jak się
czułem, ale krew dudniła mi w uszach, kiedy wyciągnął stamtąd paczkę
prezerwatyw i butelkę z żelem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nawet sobie
nie wyobrażałem, że to będzie takie żenujące. Z drugiej strony właśnie dzięki
temu wszystko wydawało się takie <i>realne</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zaczerpnąłem
głęboko powietrza, układając głowę na poduszkach i wczepiając paznokcie w
materiał prześcieradła. Wyobraźnia podsuwała mi wcześniej najróżniejsze wizje
tego, co miało mnie czekać, spodziewałem się między innymi potwornego bólu,
męki i cierpienia, ale i tym razem moje skłonności do przesady mnie zawiodły.
Było to… <i>dziwne</i> uczucie. Nie
nieprzyjemne, ale też nie jakieś specjalnie komfortowe. Minho przygotowywał
mnie w morderczo powolnym tempie, za co w pewnym sensie byłem mu wdzięczny.
Kiedy już zaczynałem się przyzwyczajać, dodał drugi palec, rozchylając je lekko
wewnątrz mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wtedy dopiero
zrobiło się niekomfortowo, ale zacisnąłem zęby jeszcze mocniej i wbiłem wzrok w
sufit nad nami, próbując policzyć poprzyklejane do niego dziecinne, plastikowe
gwiazdki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przy jakiejś
szóstej krzyknąłem przeszywająco, odchylając głowę do tyłu i wyginając plecy,
zszokowany nagłą sensacją.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- O Boże. –
Minho się przeraził, natychmiast ode mnie odskakując. – Bolało? Wszystko w
porządku? Nie chciałem, przepraszam, to… Jeśli chcesz, możemy…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- <i>Zrób to</i> – wszedłem mu w słowo. Niekontrolowanie
szarpnąłem biodrami, rozczarowany brakiem dotyku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Już jestem
gotowy. Zrób to.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Milczenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Kocham cię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Ja ciebie też, nie masz pojęcia, jak bardzo.
I któregoś dnia ci to powiem, ale dzisiaj ci to udowodnię.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przegapiłem
moment, w którym się przygotowywał, ogłuszony przez szaleńcze kołatanie swojego
własnego serca. Potem ostrożnie pochylił się nade mną, po raz ostatni
spoglądając z wahaniem w moje wilgotne, lekko zamglone oczy, a kiedy znalazł w
nich to, czego szukał, wsunął się we mnie płynnie, sprawiając, że zobaczyłem
nad sobą tysiące gwiazd i tym razem nie próbowałem ich nawet liczyć.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Mój zegar
biologiczny od zawsze był nastawiony na czwartą rano, co dla większości
normalnych osób jest jeszcze środkiem nocy. Jaka szkoda, że normalność nigdy
nie była moją mocną stroną. Znajdowałem się właśnie w połowie jakiegoś
przyjemnego, lekkiego snu o pastelowych barwach i niczym konkretniejszym, kiedy
moja zwariowana psychika wydała z siebie przeszywający dźwięk, spełniając
funkcję budzika lepiej niż niejeden szpanerski zegarek. Natychmiast otworzyłem
szeroko oczy, czując się tak, jakby ktoś oblał mnie kubłem lodowatej wody i
przez chwilę tylko wpatrywałem się w sufit, próbując przyzwyczaić oczy do
panującej w pokoju ciemności.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie miałem
ochoty wstawać. Nie często zdarzał mi się tak spokojny sen, bez żadnych
koszmarów i niepokojących wizji. Poza tym było mi ciepło, wygodnie i jedyne,
czego pragnąłem, to zakopać się z powrotem w miękkiej pościeli pachnącej
świeżością i jakimś lawendowym, pewnie drogim jak diabli proszkiem do prania,
którego nazwy prawdopodobnie nigdy w życiu nie słyszałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Właśnie ten
nieznajomy zapach, w niczym nieprzypominający zapachu wykrochmalonej, nieco
szorstkiej pościeli w moim własnym łóżku, obudził moją uśpioną podejrzliwość.
Sekundę zajęło mi uświadomienie sobie, że na mojej talii znajduje się coś
ciężkiego, gorącego, przypominającego kształtem ludzką <i>rękę</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dwie sekundy
później poderwałem się jak oparzony do pozycji siedzącej, wydając z siebie
mrożący krew w żyłach wrzask przerażenia. Po mojej głowie natychmiast zaczęły
krążyć makabryczne obrazy morderców, gwałcicieli, psychopatów z nożami i
potworów spod łóżka. Rozejrzałem się w panice, na oślep starając się wymacać
dłonią coś ciężkiego, czym mógłbym przywalić intruzowi w łeb i unieszkodliwić go,
w ten sposób zyskując trochę czasu na szaleńczą ucieczkę. Zanim jednak zdążyłem
przypomnieć sobie numer na policję, do egzorcysty lub gdziekolwiek indziej,
ciało leżące bezwładnie obok mnie poruszyło się i zaczęło mruczeć coś
niewyraźnie, odkleiło ode mnie wreszcie swoją łapę i przekręciło się na drugi
bok.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy dotarło
do mnie, gdzie jestem i <i>z</i> <i>kim</i> jestem, a fala wspomnień z zeszłej
nocy zalała mnie niczym tsunami, wydałem z siebie jeszcze jeden zszokowany
okrzyk, po czym spadłem z łóżka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Cholera jasna!
Podłoga okazała się o wiele twardsza, niż zawsze zakładałem, że jest. Uderzyłem
w nią z całej siły swoją zacną tylną częścią ciała i przed oczami przeleciało
mi całe moje siedemnaście lat wraz z drogą mleczną i życiem pośmiertnym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Kur… aaaa…!
- Było jedynym, co zdołało wydostać się z mojego gardła poza stekiem
wymyślonych na poczekaniu przekleństw, przepełnionych cierpieniem jęków i
wyzwisk nie skierowanych do nikogo konkretnego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Chwilę leżałem
jak sparaliżowany, próbując dojść do siebie i nie wykonywać żadnych gwałtownych
ruchów. Byłem tak obolały, jak jeszcze nigdy w życiu. Mordercze lekcje wf-u w
szkole to była przy tym przyjemna rozgrzewka. Teraz nie byłem w stanie poruszyć
<i>żadną</i> częścią ciała, a szczególnie
dolną, żeby nie zawyć w agonii. Choi Minho i jego pieprzone, niespożytkowane
pokłady energii oraz buzujących hormonów zrobiły ze mnie czołgającą się po
ziemi, na wpół rozdeptaną dżdżownicę i to dosłownie, bo w dodatku byłem tak
zaplątany w kołdrę, która spadła razem ze mną, że przypominałem zwinięty kokon.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Właściwie
równie dobrze mógłbym nigdy nie wychodzić z tego kokonu i umrzeć tu teraz jak
stoję. Albo raczej jak leżę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Spłoń w
piekle, niewyżyty Żabolu – syknąłem jadowicie pod nosem, nasłuchując, czy jakoś
na to zareaguje. Gdzie tam! Ciche posapywanie dochodzące z ciepłego łóżka
utwierdziło mnie w przekonaniu, że odpowiedzialny za moją poranną agonię idiota
nadal spał jak zabity. Nie obudziły go nawet moje dzikie wrzaski ani huk, jaki
spowodowałem, uderzając w twardą powierzchnię. To mnie ostatecznie dobiło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zagryzłem
zęby, podnosząc się na łokciach najdelikatniej jak potrafiłem. Jakimś cudem
udało mi się stanąć chwiejnie na drżących nogach, ale już zrobienie kroku
sprawiło, że moje pole widzenia zalała krwista czerwień i omal z powrotem nie
padłem jak długi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Choi Minho,
zapłacisz mi za to.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Spojrzałem na
niego z góry, zastanawiając się, czy szybkie i bezbolesne zamordowanie go we
śnie nie byłoby najlepszą zemstą. Ale nie. Skoro mnie bolało, jego też powinno.
Już miałem zacząć nim brutalnie potrząsać, żeby się ocknął i błagał mnie o
wybaczenie, ale nagle całą moją złość i irytację zastąpiło coś zupełnie innego,
coś tak nieoczekiwanego, że aż cofnąłem się do tyłu, mrugając z dezorientacją.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jasne
promienie słońca wdarły się przez szpary w zasuniętych roletach, rzucając blade
światło na jego spokojną twarz, lekko uchylone, pełne usta i długie rzęsy
rzucające cienie na wydatne kości policzkowe. Splątane, brązowe loki były
rozsypane na poduszce, gładkie i miękkie, aż zapragnąłem wsunąć w nie palce,
sprawdzając, czy rzeczywiście są takie puszyste, jak zeszłej nocy. Jego klatka
piersiowa unosiła się równomiernie z każdym oddechem, a na ramionach i rękach
zaczęła tworzyć się widoczna gęsia skórka, spowodowana nagłym uderzeniem
chłodu. We śnie wydawał się taki delikatny i bezbronny, jakby był kimś zupełnie
innym niż ten żywiołowy, w gorącej wodzie kąpany Minho, którego znałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zaczerwieniłem
się po korzonki włosów i zarzuciłem na niego kołdrę, przykrywając go nią po
szyję, po czym wyleciałem z pokoju jakby mnie ktoś gonił, po drodze chwytając
pierwszą rzecz jaka wpadła mi w ręce, bo paradowanie nago po czyimś domu nie
zaliczało się do moich największych marzeń.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dopiero
znalazłszy się bezpiecznie na ciemnym korytarzu pozwoliłem sobie na jęk bólu,
który wzmógł się z powodu gwałtowniejszych ruchów. Dlaczego po tym wszystkim co
się stało, nadal zachowywałem się jak zażenowana dziewica?! Biorąc pod uwagę
okoliczności, to nie było już zbyt aktualne porównanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jezu –
mruknąłem słabo, podpierając się ściany. Zakręciło mi się w głowie. – Cholera,
właśnie przespałem się z Minho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie, właściwie
nie. <i>Kochałem się</i> z Minho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pod wpływem
tej konkluzji moja twarz zaczęła palić żywym ogniem i doszedłem do wniosku, że
chyba naprawdę zacznę mieć awersję do ognia pod każdą postacią. Pozwoliłem
sobie na kilka głębszych wdechów i wydechów, po czym wciągnąłem przez głowę za
duży i za długi, niebieski sweter z golfem, ten sam, który zeszłego wieczora
zdejmowałem z chłopaka. O wiele wygodniej i pewniej czułbym się w swoim własnym
ubraniu, albo jakiejkolwiek koszulce mojego rozmiaru, spodniach albo chociaż
bokserkach, ale luźny materiał był miękki, ciepły i pachniał wszystkim, co
kochałem. Pal licho zwisające rękawy i fakt, że powyciągana wełna sięgała mi do
połowy ud. Przynajmniej zasłaniała to, co miała zasłonić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Krzywiąc się
pod wpływem każdego kroku, dałem radę zejść po schodach na dół. Satan przywitał
mnie głośnym szczekaniem i chyba próbował stanąć na dwóch łapach z radości, ale
był tak spasiony, że coś mu nie wyszło. Doprawdy, mama Minho rzeczywiście
wzięła sobie za punkt honory zrobienie z niego rozpieszczonego kanapowca z
nadwagą. Po wychudzonym chucherku, które przygarnęliśmy z Sulli rok temu nie
pozostało nic.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Kto by
pomyślał, że taki brzydki kundel jak ty, bez nadziei i bez szans tak szybko
wyjdzie na prostą – skomentowałem kwaśno, kierując się do kuchni. Nawet gdybym
łaskawie postanowił go pogłaskać, schylenie się do jego poziomu byłoby dla mnie
fizyczną męką. Jak dobrze, że miałem wymówkę. - …Ale skoro ty tak dobrze
skończyłeś, to może dla mnie też jest jakaś nadzieja. Nie, zignoruj mnie, bo
znowu wyjdę na wariata, który gada do psa. I zamknij się, bo obudzisz śpiącą
księżniczkę – dodałem ostro, ale za chwilę przypomniałem sobie, że przecież
kamiennego snu Minho nie poruszyłoby nawet trzęsienie ziemi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wymieniłem
filtr w ekspresie i naszykowałem filiżanki do espresso. Czułem, że jeśli zaraz
nie dostarczę sobie porządnej dawki kofeiny, to chyba zwariuję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Byłem w
trakcie walki z przeklętym młynkiem do kawy, który mimo praktyki nadal się
buntował ilekroć trafiał w moje ręce, kiedy gdzieś w głębi domu rozległ się
donośny dzwonek telefonu. Omal nie wyskoczyłem z własnej skóry, odliczając
nerwowo ilość sygnałów. Przecież nie było mowy, żebym odebrał telefon państwa
Choi! Kto w ogóle dzwonił o tak nienormlanej porze?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy
nieznośny dźwięk ucichł, prawie natychmiast zabrzęczała poczta głosowa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Minho, kochanie! Dopiero teraz się
dowiedziałam! – spanikowany głos pani Choi wypełnił całe mieszkanie</i>. – <i>Dlaczego mnie nie zawiadomiłeś?! Tak mi
przykro, że nie ma mnie teraz przy tobie… Gdybym wiedziała mogłabym odwołać
dzisiejszą konferencję! Kiedy Jinki zadzwonił, nie mogłam uwierzyć, że…
kawiarnia…! Mój Boże, wyobrażam sobie jak bardzo musisz to przeżywać…</i> -
przerwała na moment, biorąc głębszy wdech, a ja poczułem się jak intruz,
słuchając tej prywatnej wiadomości. Martwiła się o niego. No tak, to przecież
normalne, była jego matką. Matka jest po to, by martwić się o swoje dziecko.
Spuściłem głowę, wbijając wzrok w spienione mleko, które pokryło powierzchnię
filiżanki białą pianką. Czy moja mama też gdzieś… gdziekolwiek teraz jest, czy
martwi się o mnie…? – <i>Uhh, w każdym razie
trzymaj się do moje powrotu. Wiem, że sobie poradzisz. Postaram się przyjechać
jak najwcześniej, chociaż pewnie nie jesteś teraz sam… Jak dobrze, że masz takich
cudownych przyjaciół! Cóż, nie martw się o nic, zostawiłam już wiadomość
twojemu ojcu, on się wszystkim zajmie. Idź do szkoły, dobrze? I zjedz porządne
śniadanie. W lodówce są świeże jajka i… Zresztą znajdziesz. Odzwoń proszę,
kiedy się obudzisz i nie denerwuj się. Wiesz, że cię kocham, prawda…? Uhh, no
dobrze. To wszystko. Czekaj na mnie. Pozdrów Taeyeon!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Energiczne
kliknięcie zawiadomiło mnie, że odłożyła słuchawkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przez moment
nie bardzo wiedziałem, co zrobić. <i>Taeyeon?</i>
Więc jego matka nadal była święcie przekonana, że jestem jego <i>dziewczyną</i>. Hm. Może to i lepiej. Do
mnie samego nadal nie docierały zmiany w naszej relacji, chociaż prawdopodobnie
po ostatnich zdarzeniach powinienem wreszcie przyjąć je do wiadomości. Ale to
nie było teraz najważniejsze. Bardziej niepokoiła mnie ta część, w której mama
Minho wspomniała o jego ojcu. Jeśli moje najgorsze przypuszczenia co do niego miały
okazać się prawdą, to nie było co liczyć na jakiekolwiek wsparcie z jego
strony. Tylko co w takim razie zamierzał zrobić…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Prychnąłem z
frustracji, związując irytujące kosmyki rozczochranych włosów w kucyk, a potem
otworzyłem lodówkę, wzrokiem poszukując jajek. W skali tandetności od jeden do
sztucznych rzęs Sulli – jaki poziom osiągnęłoby z mojej strony zaniesienie mu
śniadania do łóżka?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Odrzuciłem ten
durny pomysł zanim zdążył nabrać sensu i zatrzasnąłem lodówkę, napotykając w
jej przeszklonych drzwiach swoje własne odbicie, na którego widok odskoczyłem
jak oparzony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wyglądam jak
ruina – wymamrotałem pod nosem, przyglądając się z przerażeniem swoim
odstającym we wszystkie strony włosom, podkrążonym oczom i pogryzionym do krwi
wargom. - …Wyglądam tragicznie, a czuję się jeszcze gorzej. Co seks robi z
ludźmi?! Cholera, przypominam teraz rozdziewiczoną zombie surykatkę którą
trzasnął piorun podczas aktu kopulacji. Uhh, dlaczego zawsze mnie to spotyka…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nigdy nie
rozumiałem twoich metafor, ale brzmiało kreatywnie. – Wydałem z siebie żałosny,
wysoki pisk zaskoczenia, odwracając się napięcie w kierunku schodów. Minho
patrzył na mnie nieprzytomnie, przecierając oczy i ziewając tak szeroko, że z
tej odległości byłem w stanie zobaczyć jego migdałki. Zszedł w samych dżinsach,
w dodatku chyba założonych na lewą stronę i mimo że też był rozczochrany, to
jakimś cudem nadal wyglądał… <i>dobrze</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Gapiłem się na
niego przez kilka sekund z lekko uchylonymi ustami, mając nadzieję, że nie
zacznę ślinić się jak Satan.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
A potem
realizm sytuacji uderzył mnie z całej siły i oblałem się przeklętym rumieńcem,
natychmiast przenosząc całą uwagę z powrotem na nieszczęsne drzwi lodówki i
udając, że wcale nie zauważyłem czerwonych pręg na jego biodrach i bokach,
które były niczym innym, tylko śladami paznokci. Mieszanina zażenowania i
fascynacji wyglądała jeszcze bardziej idiotycznie na mojej praktycznie
parującej twarzy. Naprawdę <i>ja</i> je tam
zostawiłem…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Okropne –
burknąłem, bojąc się nawiązać z nim kontakt wzrokowy. – Ale mam jeszcze lepsze
metafory, gdybyś chciał posłuchać. Na przykład czuję się przez ciebie tak,
jakby staranowało mnie stado wściekłych antylop. Antylopy to takie trochę
jelenie. Albo sarenki. Nadal nie jestem pewien, jakiej płci jest Bambi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Myślałem, że
po tej nocy masz już dowód – zaśmiał się z czystym okrucieństwem. Kiedy chwilę
potem prawie spadł ze schodów, uniosłem kąciki ust w mściwej satysfakcji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Aaa,
wszystkie mięśnie mnie bolą… - wyjęczał, chwiejąc się lekko. – Chyba mam
zakwasy. Nigdy nie sądziłem, że to tak… Że… <i>To</i>
za każdym razem tak boli?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przełknąłem
nerwowo ślinę, czując, że pocą mi się dłonie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Haha. Kto by
pomyślał, co? Mam genialny pomysł – nie róbmy tego więcej!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No wiesz! –
obruszył się, jawnie urażony. Potrząsnął głową, wprawiając w ruch niesforne
loki. Kątem oka widziałem, jak się do mnie zbliża i zaczynało robić mi się już
podejrzanie duszno w tym jego diabelskim swetrze. – Odrobina bólu jeszcze
nikomu nie zaszkodziła, Tae, nie rób z siebie takiego męczennika…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hipokryta! –
Chciałem szybko odskoczyć na drugi koniec kuchni, ale złapał mnie w pasie,
splatając ramiona na mojej talii. Ułożył podbródek na moim ramieniu,
sprawiając, że nasze oczy spotkały się w lustrzanych drzwiach lodówki. Patrzył
na mnie z czułością i cieniem czystej zaborczości. Tak, jakbym należał tylko do
niego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nagle poczułem
się bardzo niekomfortowo w tej pozycji i zacząłem nerwowo obciągać rąbek
przydługiego swetra, który okazał się trochę mniej przydługi, niż zakładałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie idźmy
dzisiaj do szkoły – wymruczał z ustami tuż przy mojej szyi, wysyłając dreszcz
wzdłuż mojego kręgosłupa. – Ten, kto wymyślił szkołę, musiał bardzo nienawidzić
tego, kto wymyślił spanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Um… Twoja
mama dzwoniła. Kazała ci iść do szkoły – wypaliłem szybko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie ruszyło go
to.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie chce mi
się. Mam depresję. Wciąż nie mogę otrząsnąć się z szoku. Musisz mnie pocieszyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Już cię
pocieszyłem!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To nadal za
mało. Wiesz ile <i>pocieszania</i>
potrzebuję w tym stanie? Całe mnóstwo! Poza tym ja… Nie chcę jeszcze myśleć o
tym wszystkim. Możemy jeszcze przez jakiś czas udawać, że świat nie istnieje,
jesteśmy tyko ja i ty na jakiejś odległej planecie? Proszę, Taemin-ah…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Z zaciętą miną
wyswobodziłem się z jego uścisku, pilnując, by nie skrzyżować z nim niechcący
wzroku, bo miało to na mnie iście bazyliszkowy wpływ. Widząc te szczenięce, pełne
ufności i miłości oczy nie byłem w stanie już się oprzeć, a przecież powinienem
być jak zawsze stanowczy. Prawda była taka, że nadal było mi go żal i
rozumiałem go całkowicie, ale związek z Minho przypominał trochę opiekę nad
rozpieszczonym dzieckiem. Słowo „nie” należało powtórzyć mu dobitnie kilka
razy, żeby do niego dotarło. Poza tym nie sądziłem, żebym w obecnym stanie
fizycznym mógł zdobyć się na jakiekolwiek <i>pocieszanie</i>
w przeciągu co najmniej tygodnia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Teraz nie –
odezwałem się głośno i wyraźnie, wyobrażając sobie, że rzeczywiście przemawiam
do rozpuszczonego smarkacza. – Teraz zadzwonimy do Jonghyuna, porozmawiasz z
nim i powiesz mu, jak świetnie się czujesz, bo gdyby nie przebłysk jego
niespotykanego geniuszu, prawdopodobnie cała wczorajsza noc nie miałaby
miejsca.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ale czemu
ja…? – marudził, chwytając mnie za długi rękaw swetra. – Nie spożyłem jeszcze
mojej porannej porcji kofeiny, a bez tego nie jestem w stanie sklecić
sensownego zdania złożonego, poza tym jest piąta rano…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zrobimy mu
cudowną pobudkę – zadecydowałem, uśmiechając się szatańsko. – No już nie rób z
siebie takiego męczennika, Żabciu. Odrobina bólu jeszcze nikomu nie
zaszkodziła, tak chyba brzmiało twoje motto, prawda…?<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kilka
następnych dni upłynęło w miarę spokojnie i sielankowo, ale kiedy nadszedł
moment konfrontacji z rzeczywistością, nie byłem na to przygotowany nawet w
najmniejszym stopniu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie sądziłem,
że po tym wszystkim, po ciągłym maglowaniu tego, co się stało i rozbieraniem
tego na czynniki pierwsze, widok gruzu, zawalających się, sczerniałych
fragmentów ściany i głęboka, wypalona w ziemi dziura mogły zrobić na mnie
jeszcze jakiekolwiek wrażenie. Kiedy jednak moim oczom ukazało się koszmarne
pobojowisko otoczone ze wszystkich stron żółto czarną taśmą policyjną, przez
sekundę nie potrafiłem złapać tchu. Tylko tyle zostało z całej kawiarni. W
miejscu, gdzie jeszcze kilka dni temu znajdował się niewielki, ale przytulny i
jasno rozświetlony budynek, teraz ziała całkowita pustka, nie licząc tych paru
kruszących się powoli kawałków czegoś, co kiedyś było otynkowaną ścianą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przyglądałem
się temu z mieszaniną niedowierzania, bólu i narastającej złości, nie mogąc
wykrztusić słowa, dopóki Minho nie wziął mnie za rękę i nie odwrócił przodem do
siebie, zmuszając mnie do oderwania wzroku od tej żywcem wyciągniętej z horroru
ruiny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mój ojciec
tutaj jest – powiedział poważnie, chcąc sprawiać wrażenie, że widok jaki
zastaliśmy wcale go nie poruszył, ale był naprawdę kiepskim aktorem. Głos drżał
mu tak bardzo, że przywodził na myśl zacinającą się taśmę, w ogóle nie
przypominając jego zwykłego, pogodnego tonu. Bruzda na czole i lekko uniesione
brwi też świadczyły o jego zdenerwowaniu i kompletnym rozstrojeniu
emocjonalnym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wiem,
mówiłeś, że miał przyjechać i ocenić straty – rzuciłem, przełykając ślinę. Jego
stres zaczynał mi się udzielać. Czasami żałowałem, że znam go tak dobrze. – Mam
nadzieję, że powsadzał już nasze egzotyczne kotki do klatek?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Tak jak
przypuszczałem, żart mi się nie udał. Bambi spiął się jeszcze bardziej,
zaciskając palce na moich ramionach i byłem pewien, że pozostawi mi tam
fioletowe siniaki. Być może moje zapędy masochistyczne zaczęły przy nim
wchodzić na całkiem nowy poziom, bo zignorowałem ból bez drgnięcia powieki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jego ekipa
potwierdziła, że to podpalenie. Znaleziono ślady świadczące o obecności benzyny
albo jakiejś innej łatwopalnej substancji rozlanej zarówno na zewnątrz, jak i w
środku kk-kaawiarni… - przerwał, żeby wziąć głębszy wdech, bo głos zaczynał mu coraz
bardziej drżeć. – Prawdopodobnie zrobili to podczas pikniku, kiedy zgromadził
się taki tłum, że nie było szans, by ktokolwiek coś zauważył. – Zamilkł na
moment, jakby nad czymś się intensywnie zastanawiał. – K… kurwa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Uniosłem brwi,
odnotowując, że oto byłem świadkiem wypowiedzenia przez mojego super
kulturalnego, cnotliwego chłopaka najprawdziwszego przekleństwa. Wiedziałem
jednak, że to nie moment i miejsce, żeby zacząć się z niego bezkarnie nabijać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Skoro już
wiedzą, jaka była przyczyna pożaru, to po co chcą nas przesłuchiwać? Powiemy im
to samo co cała reszta. Exotic Flowers są temu winni i tyle. Już od dawna
chcieli nas zniszczyć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ale nadal
nie zostały znalezione żadne dowody! – jęknął Minho, garbiąc się jeszcze
bardziej. Bez przesady, aż taki niski nie byłem. Z zaciętą miną podniosłem ręce
i ująłem jego twarz w dłonie, zmuszając jego rozbiegany wzrok do skupienia się
na mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie panikuj,
okej?! Teraz już nie ma co popadać w paranoję. Wiem, że to wciąż świeża sprawa
i możesz mi nie wierzyć, ale mnie też dusi żal, wściekłość i chęć zemsty, ale
przecież nie polecę z kanistrem benzyny, żeby podpalić tą ich żałosną, kocią
stodołę. I ty też nie, bo nie będziemy się zniżać do ich poziomu. Teraz trzeba
po prostu przyjąć do wiadomości to, co się wydarzyło i znaleźć jakieś
racjonalne wyjście z sytuacji. Na spokojnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Patrzył na
mnie nieco sceptycznie, ale przynajmniej przestał już nerwowo hiperwentylować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Od kiedy
zrobiłeś się racjonalny, Taemin…? Myślałem, że kto jak kto, ale ty nie będziesz
tracił czasu na rozważanie moralnych za i przeciw. Kibum już szykuje plan
zemsty.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wątpię –
prychnąłem ponuro, zdejmując dłonie z jego policzków. Zacząłem się odsuwać,
zniechęcony jego wojowniczym tonem, ale złapał mnie za nadgarstki ze skruszoną
miną. Westchnąłem cierpiętniczo. – Słuchaj, cokolwiek byśmy nie zrobili,
wyjdziemy tylko na totalne ofiary losu, za jakie zresztą już nas mają. Jasne,
możemy obrać moją starą, sprawdzoną metodę użalania się nad życiem i wyrażania
całej naszej frustracji i nienawiści do całego świata, możemy nawet
zorganizować strajk albo doprowadzić do wybuchu trzeciej wojny światowej. Nie
krępuj się, działaj. Ale to i tak nic ci nie da. Też boli mnie uświadomienie
sobie tego faktu, ale SHINee Cafe nie powstanie jak feniks z popiołów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Założymy
się?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho puścił
moje dłonie, patrząc mi buntowniczo w oczy i ściągnął brwi. Założyłem ręce na
piersi, nie przerywając kontaktu wzrokowego i starałem się nie mrugnąć nawet
kiedy poczułem pieczenie pod powiekami. Wyglądało na to, że nie miał zamiaru
ustąpić, uparty osioł. W końcu poddałem się, przewracając pogardliwie oczami.
Nieważne, na jakiej stopie zażyłości akurat się znajdowaliśmy, wkurzał mnie
nadal tak samo jak zawsze, a może nawet i ciut bardziej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zgoda, niech
ci będzie. Powodzenia we wskrzeszaniu feniksa, o czcigodny Merlinho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jeszcze
zobaczysz – syknął przez zęby, aż wzdrygnąłem się mimo woli, bo syczący Żabol
nie był zjawiskiem powszechnie mi znanym. Niedobrze, naprawdę wyglądał, jakby
wypowiadał mi wojnę i aż zacząłem się zastanawiać, czy prowokowanie go było
dobrym pomysłem. Obaj byliśmy źli i rozżaleni, a z naszymi charakterami stąd
było już niedaleko do poważnej kłótni. – <i>Zobaczysz</i>,
że SHINee Cafe przetrwa wszystko. Osobiście się tym zajmę i kiedyś będziesz
musiał ze skruchą przyznać mi rację, Taemin.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Chciałem coś
powiedzieć, załagodzić jakoś sytuację, albo znając mnie, jeszcze bardziej ją
skomplikować, ale zanim zdążyłem otworzyć usta, ktoś nam przerwał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Minho! –
Drgnęliśmy obaj na dźwięk znajomego, szorstkiego głosu i odwróciliśmy się w
stronę, z której dochodził. Pan Choi szedł ku nam szybkim, wyważonym krokiem,
zręcznie wymijając kupki gruzu i poczerniałe dachówki. Nie rozglądał się nawet
na boki, jakby zupełnie nie obchodził go stan jego własnej inwestycji.
Marszczył poorane zmarszczkami czoło i zaciskał usta w wąską linijkę, czyli
wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętałem z naszego ostatniego spotkania na
pogrzebie taty. Zacisnąłem ręce w pięści, wbijając paznokcie w skórę wewnątrz
dłoni. Przed oczami stanął mi tak nieznajomy portret człowieka, którego
opisywała w liście moja matka jako dobrego, troskliwego mężczyzny, w którym się
zakochała. Naburmuszony facet zmierzający w moim kierunku w niczym go nie
przypominał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>To też ojciec Sulli</i>, przeszło mi przez
myśl i spuściłem wzrok na nadpaloną trawę, nagle czując się jeszcze bardziej
zażenowany. Bądź co bądź chciał dla niej dobrze. Miał zamiar wysłać ją do
elitarnej szkoły i zadbać o jej wykształcenie, bo była jego córką, tak samo jak
chciał zapewnić dobrą przyszłość Minho. A ja i moje uprzedzenia nie mieliśmy
tutaj nic do gadania.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Witaj, ojcze
– zwrócił się do niego Żabol tak formalnym i wypranym z emocji tonem, jakim nie
zwraca się nawet pracownik do swojego rygorystycznego szefa. – Chciałeś nas
widzieć, więc jesteśmy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pan Choi
skinął sztywno głową, poprawiając pedantycznie zawiązany krawat, przez który
jego kark wyglądał jak ściśnięta szyja wielkiego żółwia. On jest dobry. Jest w
porządku. Po prostu ma problemy z socjalizacją, podobnie zresztą jak ja. Sporo
przeszedł, ale teraz chce się poprawić. No i w końcu moja matka go kochała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Właściwie,
chciałem porozmawiać z Taeminem. – Poderwałem głowę, wbijając w niego
zaskoczone spojrzenie. Ze mną? O czym on chciał rozmawiać <i>ze mną</i>? Już sam fakt, że zapamiętał moje imię był nad wyraz
szokujący. Minho też wyglądał na zdezorientowanego, bo zamrugał kilkakrotnie,
przetwarzając tę informację. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Z Taeminem –
powtórzył powoli mój chłopak, patrząc na swojego ojca, jakby ten postradał
zmysły. – A o czym niby eee… Chcesz z nim rozmawiać, tato? To znaczy <i>ojcze</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Och, mam do
przedyskutowania parę ważnych spraw dotyczących papierów Jinri, z których część
pozwoliłem sobie już złożyć w jej nowej szkole – odparł spokojnie. – Nadal mam
pewne braki w informacjach, a Taemin był za nią odpowiedzialny przez ostatnie
kilka lat, więc tylko on może mi pomóc w zapełnieniu tych luk.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Taemin</i>. Nie żeby coś, ale ja nadal tam
stałem i to centralnie przed nim. Nie cierpiałem, kiedy ktoś mówił o mnie w mojej
obecności tak, jakby mnie nie było.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Okeeej. – Minho odchrząknął,
bezwiednie kładąc mi dłoń na ramieniu, co jednak nie uszło uwadze jego ojca.
Bruzda na jego czole pogłębiła się, a ja powstrzymałem nieprzemożoną chęć
strącenia ręki Żabola jak najszybciej się dało. – Um, to znaczy, tak, rozumiem,
ojcze. Możesz zaczynać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wzrok
mężczyzny ponownie spoczął na spiętej twarzy syna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Miałem na
myśli, na osobności. Więc jeśli to nie byłby dla ciebie problem, prosiłbym cię,
żebyś poszedł teraz do moich ludzi, którzy wciąż przeszukują zdewastowany teren
w celu znalezienia śladów działalności podpalacza i odpowiedział na kilka ich
pytań. To nie potrwa długo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho wahał
się. Widziałem, jak przenosi zagubiony wzrok ze swojego stoicko spokojnego ojca
na mnie i z powrotem, jakby zastanawiał się, czy zostawienie mnie samego w
towarzystwie tego tyrana to dobry pomysł. Szczerze mówiąc na myśl o tym ja też
poczułem gęsią skórkę i przez chwilę miałem nadzieję, że Żabol kategorycznie
odmówi. Perspektywa bycia sam na sam z człowiekiem, który z jednej strony był
mi tak bliski, a z drugiej tak obcy wydawała mi się trochę przerażająca. Jednak
mimo wszystko byłem ciekawy, co miał do powiedzenia. Bo przecież <i>błagam</i>, tylko Minho mógł być na tyle
naiwny, by nabrać się na jego gadkę-szmatkę o dokumentach Sulli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- W porządku,
idź – wydusiłem w końcu, popychając wciąż nieprzekonanego chłopaka w stronę
samochodu policyjnego. – Może na coś się im przydasz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Posłał mi
ostrzegawcze spojrzenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dobra… Jak
coś to będę tam. Niedaleko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jasne, jeśli
twój stary nagle zechce zamordować mnie tępą siekierą, będę wiedział, w którą
stronę uciekać, żebyśmy mogli zginąć razem. Przewróciłem oczami, czekając, aż
odejdzie i przestanie się oglądać, po czym zwróciłem się z powrotem w stronę
pana Choi. Przyglądał mi się z zagadkową miną, niby niczym nie różniącą się od
tej czysto urzędniczej ekspresji, którą zawsze prezentował, a jednak zauważyłem
w jego spojrzeniu cień zainteresowania i czegoś na kształt żalu. Odetchnął,
kiedy Minho już nie mógł go usłyszeć i nagle jakby zapadł się w sobie, robiąc
krok w tył. Już nie wyglądał na tak pewnego siebie jak sekundę wcześniej. Ta
niespodziewana zmiana nieco zbiła mnie z tropu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jesteś
bardzo podobny do matki – stwierdził niemal łagodnie. – Masz jej oczy. I rysy.
Ona też się tak czesała. Tylko usta…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak, usta
mam po ojcu – przerwałem mu, zirytowany tą sentymentalną bzdurą, której się nie
spodziewałem i która wywołała we mnie ukłucie bólu. – Może przejdźmy do rzeczy.
Czego pan ode mnie tak naprawdę chce? Tylko bez owijania w bawełnę i niech mi
pan nie wyjedzie teraz z tekstem, że „ona też była realistką”, bo przysięgam,
że zacznę wrzeszczeć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zamknął na
moment oczy, pocierając czoło, jakby się gorączkowo nad czymś zastanawiał. Nie
przypominał już w niczym surowego biznesmana, a bardziej zmęczonego życiem
staruszka. Czy on naprawdę był z rocznika mojego ojca? Wydawał się dwa razy
starszy od niego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jak zapewne
już wiesz, Minho wyjeżdża do Stanów, by studiować prawo – powiedział poważnie,
w dalszym ciągu na mnie nie patrząc. – To od zawsze było zaplanowane i on zdaje
sobie z tego sprawę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mhmm… -
Ponagliłem go, myśląc, że gdyby było mnie stać na zegarek, w tym momencie
zacząłbym sugestywnie zerkać na nadgarstek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Teoretycznie
miał wyjechać dopiero po uroczystym zakończeniu liceum, ale tamtejsza prywatna
uczelnia, dzięki moim… wpływom i pewnym znajomościom wyraziła zgodę na
przyjęcie go zaraz po egzaminach, by mógł się zaaklimatyzować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Szczęka
bezwiednie mi opadła i potrzebowałem chwili, żeby dojść do siebie. Jak to
„zaraz po egzaminach”?! Przecież egzaminy końcowe zaczynały się za niecały
miesiąc, do cholery! Poza tym co niby miały znaczyć te jego specjalne wpływy i
znajomości? Podarował im kupę hajsu, żeby się podlizać? Przespał się z
dyrektorką tej całej uczelni…? A może z dyrektorem?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Fu, ta
ostatnia wizja zniszczyła mi psychikę. W każdym razie, to znaczyło, że Minho
wyjedzie szybciej, niż się spodziewałem. Do Stanów. Za niecały miesiąc.
Boleśnie uderzyło mnie nagle, jak mało czasu nam pozostało. Oczywiście,
wcześniej wiedziałem, że to prędzej czy
później nastąpi, między innymi dlatego tak się spieszyłem, by nadrobić
stracony czas z nim, ale sądziłem, że przynajmniej do zakończenia roku…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Cóż, teraz
wszystko uległo zmianie. Odwróciłem wzrok, by jeszcze raz spojrzeć na
bezkształtne szczątki kawiarni. Już nigdy nie będzie tak, jak kiedyś. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dlaczego mi
pan to mówi? – Zdecydowałem się przerwać ciszę, jaka nagle między nami zapadła.
– Myślałem, że nie obchodzi pana moje zdanie, czy w ogóle moja osoba. Więc po
co?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Odchrząknął,
wbijając we mnie uważne spojrzenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- <i>Stany</i>, Taemin. USA. To bardzo daleko. To
nie Seul, do którego możesz dostać się stąd w ciągu niecałej godziny. USA to
całkiem inny kontynent, kilka godzin samolotem, a do tego dochodzi jeszcze…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wiem, gdzie
leży USA – warknąłem agresywnie, w jednej chwili tracąc nad sobą kontrolę. –
Nie jestem wieśniakiem, za którego mnie pan najwidoczniej ma. Moja znajomość
mapy świata jest na całkiem zaawansowanym poziomie. Niewiarygodne, co?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie unoś
się. – Jego spokój działał mi na nerwy. Byłem pewien, że w środku szydzi ze
mnie i kpi. Byłem <i>niczym</i> w jego
oczach. – …Ale widzę, że jesteś całkiem spostrzegawczy. Chyba już domyślasz
się, do czego dążę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Oj chyba
jednak nie. Niech mnie pan lepiej oświeci, moje IQ składa się przecież z
dwucyfrowej liczby…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chcę, żebyś
zerwał z nim wszelkie stosunki i nie kontaktował się z nim, kiedy będzie w
Stanach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Okej, to
zszokowało mnie nawet bardziej niż informacja o wcześniejszym wyjeździe Minho.
Prawdę mówiąc aż zamarłem na dłuższą chwilę, mając kompletną pustkę w głowie.
Spodziewałem się, że właśnie dla czegoś takiego zrobił cały ten cyrk, ale i tak
wryło mnie w ziemię. Miałem tylko jedno pytanie. <i>Dlaczego?</i> Co niby miał do mnie, że tak bardzo chciał się mnie
pozbyć?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To proste –
dodał od niechcenia, jakby czytał mi w myślach. – Chcę, żeby mój syn skupił się
wyłącznie na nauce. Studia prawnicze to nie jest coś, co można zbagatelizować
tak, jak on to robi. A ty niestety nie pomożesz mu w koncentracji na ważnych
rzeczach, jeśli nadal będziesz się koło niego kręcił, Lee Taemin.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- A niby
dlaczego miałbym zgodzić się na twoje chore warunki? – wycedziłem, czując
bulgoczącą w głowie, zbierającą się powoli dziką furię. Spojrzał na mnie z
wyższością, widocznie urażony moim nagłym odrzuceniem formy grzecznościowej w
stosunku do jego nadętej osoby. Dobrze mu tak. Okazało się, że jednak nie
myliłem się co do niego. Nieważne, co moja mama w nim widziała i że był biologicznym
ojcem Sulli. To nie on ją wychował i dzięki temu ustrzegła się od stania się
takim samym fałszywym krętaczem jak on.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co, jeśli
zaproponuję ci uczciwy układ? Pamiętam, z jakim entuzjazmem twoja matka zawsze
opowiadała mi o twoich niesamowitych zdolnościach artystycznych, mimo że miałeś
wtedy tylko dwanaście lat.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Już nie
rysuję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Talentu nie
traci się przez krótką przerwę, o ile mi wiadomo. Przykro byłoby zmarnować taki
potencjał, tym bardziej, że jesteś bardzo ambitny, należysz do czołówki najlepszych
uczniów w swoim liceum i jesteś o krok od tego, by szkoła przyznała ci w
przyszłym roku stypendium.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zrobiłem się
naprawdę podejrzliwy. Skąd on to wszystko wiedział? Był jakimś wariatem-prześladowcą?
Nie podobało mi się, że ktoś bez mojej wiedzy grzebał w moich prywatnych
sprawach i tym bardziej obawiałem się tego, co chciał mi zaproponować w zamian
za zerwanie z Minho. To wszystko było już i tak popieprzone do granic
możliwości.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wiesz, że
nawet z wzorowymi wynikami w nauce bardzo ciężko jest się dostać na Akademię Artystyczną
w Seulu, prawda? – Kontynuował, jakby w ogóle nie zauważał mojej kipiącej
nienawiścią i wściekłością miny. Zaczął przechadzać się z rękami założonymi za
plecami, a ja zerknąłem w stronę wozu policyjnego, gdzie Minho ustawił się w
taki sposób, żeby nie spuszczać nas z oczu. Teraz też przyglądał się
podejrzliwie swojemu ojcu i chyba zupełnie nie słuchał tego, co mówił do niego
jeden z glin.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie mam
pojęcia, dlaczego pana w ogóle obchodzi moja przyszłość – zwróciłem się do pana
Choi, odwracając się od skupionego, w każdej chwili gotowego do ataku Żabola.
Nie mogłem teraz na niego patrzeć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- A co, jeśli
właśnie to ci zaproponuję? Kiedy za rok skończysz szkołę, będzie na ciebie
czekało świeżutkie miejsce w najbardziej elitarnej placówce z wydziałem rysunku
w całej Korei Południowej. – Jego małe, wąskie oczka były chytre i wodniste, w
niczym nie przypominały dużych, jasnobrązowych oczu sarenki Bambi. Wzdrygnąłem
się mimo woli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- I niby mam
ci wierzyć…? Przez całe życie kłamałeś i oszukiwałeś. Nawet swojej własnej
rodzinie nie powiedziałeś o Sulli i romansie z moją mamą!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czy mam ci
przypomnieć, że twoja mama też nie był święta? Ona postąpiła nawet gorzej, niż
ja. Nie powiedziała nawet swojej własnej córce, kto jest jej prawdziwym ojcem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie potrafię
opisać, jak wielką ochotę miałem go w tamtym momencie uderzyć. Powstrzymałem
się resztkami silnej woli, dając mu w ten sposób przewagę. Na jego twarzy
pojawił się źle maskowany wyraz triumfu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Więc jak będzie?
Dogadamy się? Wiem, że ci na tym zależy. Chcesz się stąd wyrwać bardziej, niż
cokolwiek innego. A ja ci to zapewnię. Zatroszczę się o ciebie tak, jak o moje
własne dzieci. Teraz nie masz już nikogo, Taemin, kto mógłby się zainteresować
twoją przyszłością. Ja robię to za darmo, chociaż właściwie wcale cię nie znam.
No, prawie za darmo. Proszę cię tylko o jedną, małą przysługę – zostaw Minho w
spokoju. To nie takie duże wyrzeczenie, biorąc pod uwagę, że związek na
odległość i tak nie przetrwałby długo, zwłaszcza z waszymi wybuchowymi
charakterami. Chcesz poświęcić sukces i marzenia dla czegoś <i>takiego</i>…? W dzisiejszych czasach nawet
łatwiej żyje się bez zobowiązań i sądzę, że zawsze zdawałeś sobie z tego
sprawę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Czułem się
tak, jakby ktoś wyrwał mi serce i kopnął je w sam środek wypalonej w ziemi
dziury, by zostało pogrzebane wraz ze szczątkami kawiarni. Targało mną
jednocześnie tyle emocji, że z natłoku myśli aż rozbolała mnie głowa. Miałem
tego dość, dlaczego mówił mi te wszystkie rzeczy?! Według niego jeszcze nie
dosyć paskudnych sytuacji przeszedłem w swoim życiu? Co niby miałem mu
odpowiedzieć? Podać mu rękę, przyznać, że spoko, zgadzam się, zostawię kogoś,
kogo kocham i rzucę się w pogoń za karierą jak jakiś pokręcony wariat jego
pokroju? Czy też lepiej było odmówić i poczekać, aż wszystko samo się posypie,
a ja utknę na zawsze w tej znienawidzonej przeze mnie dziurze, bez nadziei i zupełnie
samotny?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Niech mi pan
da czas do zastanowienia. – Mój głos brzmiał jak głos zaprogramowanego
specjalnie robota, był kompletnie wyprany z emocji. Kąciki ust mężczyzny
uniosły się ku górze ledwo zauważalnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wiedziałem,
że nie będziesz mógł tak po prostu odrzucić tej propozycji. Masz czas do jutra.
Och i jeszcze jedno – dodał na odchodnym, wpatrując się we mnie intensywnie. –
Wolałbym, żebyś nie wspominał o tej rozmowie Minho. Chyba obaj wiemy, jaki on
jest porywczy, a ja i tak mam już wystarczająco dużo na głowie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
I odszedł, nie
oglądając się za siebie, pozostawiając mnie w stanie całkowitej rozsypki. Bambi
znalazł się obok mnie w ciągu dwóch sekund i objął mnie ostrożnie ramieniem,
jakby sprawdzał, czy aby na pewno jestem cały.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co on ci
nagadał? Cokolwiek ci powiedział, nie wierz w nic, ani na nic się zgadzaj!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To <i>nic</i> – wykrztusiłem z trudem, nie mogąc
spojrzeć mu w oczy. – Tylko jakieś pierdoły o nowej szkole Sulli. Już nawet nie
pamiętam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Stanowczy głos
mężczyzny nadal brzęczał mi w głowie jak stado natrętnych much niedających się
w żaden sposób odgonić.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Następne dni
przeleciały tak szybko, że miałem wrażenie jakby ktoś złośliwie przyśpieszył
czas. Zanim się obejrzałem, zamieniły się w tygodnie, a tygodnie w miesiąc. Z
każdą kolejną upływającą godziną robiłem się coraz bardziej roztrzęsiony i
zdenerwowany. Mimo że praktycznie każdą chwilę spędzałem z Minho, mój czas
składał się głównie z obsesyjnego odliczania minut, jakie pozostały do jego
wyjazdu. Przerwy między lekcjami, wspólne popołudnia i noce – mało, mało, wciąż
za mało w obliczu tego, że po tym pożegnaniu mieliśmy się już przecież nigdy
nie spotkać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Nigdy</i>. Nigdy to cholernie wkurwiające
słowo. W swoim życiu nienawidziłem naprawdę wielu rzeczy, ale słowo „nigdy”
stało się nieoczekiwanie moją największą zmorą. Ponieważ <i>nigdy</i> to strasznie długo. A ja nie potrafiłem się na niczym skupić,
wciąż powtarzając sobie w myślach ten wyraz, katując się nim praktycznie bez
przerwy. Czyżby moje masochistyczne zapędy się powiększały? Bałem się tego.
Bałem się, co ze mnie zostanie, kiedy wszyscy wyjadą i kiedy Minho mnie opuści.
Nie chciałem znowu zamknąć się w tej ciasnej skorupie, z której dopiero co
udało mi się wydostać, ale do tego to się właśnie nieubłaganie sprowadzało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Myśl, że to
wszystko będzie mi na powrót brutalnie odebrane, mroziła mi krew w żyłach. Ale
przecież <i>obiecał</i>. Obiecał, że nigdy
mnie nie zostawi, wciąż to powtarzał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Tyle, że teraz
nie miał na to wpływu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Być może
zaczynałem brzmieć jak jakiś patetyczny palant, ale to mnie pogrążało, mimo że
starałem się nie dawać niczego po sobie poznać. Szkoda, że znał mnie tak
dobrze, bo byłem pewien, że się domyśla, chociaż sam ani słowem nie wspomniał o
tym, że wyjeżdżał wcześniej. To Dara mi o tym powiedziała, nie wiedząc, że już
od dawna zdawałem sobie sprawę z tego, co miało nadejść. Zdawałem sobie sprawę
z tego, że kiedy Bambi wyjedzie do USA, oni też tu nie zostaną. Dlaczego
mieliby? Przecież to nie był ich prawdziwy dom, to nie był ich świat. Mieli
swoje życie w Seulu, Kibum musiał wracać do szkoły po rocznej przerwie, a
według woli pana Choi Sulli miała zostać odesłana do swojego nowego liceum tego
samego dnia, co Minho na inny kontynent.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wszyscy
musieli odejść. Ta świadomość bolała mnie chyba najbardziej. Gdybym tylko był
rok starszy, mógłbym pojechać razem z nimi i tak jak Jonghyun poszukać jakiejś
pracy w wielkim mieście. Ale musiałem zostać. Wszyscy odchodzili, tylko ja cały
czas stałem w miejscu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hej, dobrze
się czujesz? – Amber podeszła do mnie na lekcji wf-u, jednej z tych uciążliwie
ciągnących się w nieskończoność godzin, których nie mogłem spędzić z Minho.
Spojrzałem na nią ponuro, zastanawiając się, jakim cudem udało jej się odkryć
mój tajny schron w schowku na materace. – Posuń się, to nie tylko twoja
świątynia rozpaczy – burknęła, wskakując na miejsce obok mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dłuższą chwilę
spędziliśmy w całkowitym milczeniu, słuchając dochodzących z sali gimnastycznej
odgłosów odbijanych piłek do siatkówki i bojowych okrzyków ludzi z klasy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Choi żalił
mi się, że łazisz ostatnio przybity jak gwóźdź do ściany. On myśli, że to przez
niego i kto wie, może ma rację. Jest aż tak beznadziejny w łóżku?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nieopodal mnie
leżała poobijana piłka lekarska. Nagle zacząłem zastanawiać się co by było,
gdybym trafił nią Amber w łeb.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ej, nie
spinaj się tak, tylko żartowałam… Twoje poczucie humoru zawsze było
beznadziejne, ale przynajmniej jakieś było, a teraz całkiem wyparowało –
mruknęła, nadymając policzki. Kiedy zrozumiała, że przyjąłem taktykę
ignorowania, wydała z siebie rozdrażnione prychnięcie, a potem westchnęła. –
Widzisz, nawet nie umiem już się z tobą kłócić, to straszne. Zamiast tego mam
ochotę cię przytulić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To jest
dopiero straszne – odparowałem, niszcząc tym samym swoją strategię. – Ehh, więc
przylazłaś tu tylko po to, żeby mi podokuczać? Mogłem się tego w sumie
domyślić, niektóre rzeczy się po prostu nie zmieniają.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przecież
właśnie ci powiedziałam, że to wcale nie jest mój cel! Przyszłam z tobą pogadać
bo… martwię się o ciebie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Aaa to
akurat coś nowego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Posłała mi
mordercze spojrzenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie,
nieprawda. Zawsze się o ciebie martwiłam, tylko byłam zbyt uparta, żeby to
przyznać, a ty z kolei byłeś tak nieznośny, że gdybym ci to powiedziała, tylko
byś mnie wyśmiał! A teraz… teraz już bez sensu owijać w bawełnę. Ja… - zawahała
się na moment, nerwowo szarpiąc rąbek swojej sportowej koszulki. – …Proszę cię
Taemin, nie rób tego znowu. Nie zamykaj się. <i>Proszę</i>. I tak już wszystko stoi na głowie, a skoro zaufałeś Minho,
to możesz zaufać i mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ja po prostu
tak bardzo, kurwa, nie chcę znowu zostać sam – wyrzuciłem z siebie, nie myśląc
o tym, co mówię. Jakby coś siedziało mi w środku i wypychało te słowa wbrew
mojej woli. – To jest, kurwa, najgorsze. Oni wszyscy… Nie umiem się pogodzić z
tym, że wszyscy mnie zostawiają, bo, kurwa, uwierzyłem w te pierdoły o
szczęśliwym zakończeniu. Byłem tak naiwny… tak…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zanim się
zorientowałem, woda wylewała się ze mnie hektolitrami, a ja stałem się żywą
fontanną w silnym objęciu drobnych ramion Amber.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Totalny
absurd. Ale z drugiej strony co w moim siedemnastoletnim życiu nie było
absurdem…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie
zostaniesz sam. – Jej głos drżał, kiedy ściskała mnie kurczowo, jak gdyby to
była najbardziej naturalna rzecz na świecie. – Nie zostaniesz sam, Taeminnie.
Masz jeszcze mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mam już
tylko ciebie.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nigdy
wcześniej nie widziałem seulskiego lotniska i w ogóle żadnego lotniska na żywo,
więc mimo iż miałem jako takie pojęcie, jak to wygląda, nie spodziewałem się,
że będzie aż tak ogromne. Czułem się klaustrofobicznie, ze wszystkich stron
otaczany przez tłumy ludzi z bagażami, mówiących w najróżniejszych językach i
różnie wyglądających. Gdyby Minho nie trzymał mnie za rękę, chyba nie miałbym
wyboru jak tylko stanąć w miejscu i spokojnie poczekać, aż któreś z tych
tłoczących się goryli zadepcze mnie na śmierć. W dodatku panowała straszna
duchota a jednocześnie wszędzie czułem przeciągi i coś okropnie śmierdziało
zgniłym serem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Być może
zwyczajnie wszystko mnie wkurzało. Nie miałem nawet zamiaru pocieszać się
ulubioną optymistyczną sentencją Żabola „zawsze może być gorzej”, bo po czymś
takim zwykle właśnie robiło się gorzej. Lada chwila mogła pojawić mi się nad
głową gradowa chmurka z kreskówki i zacząć ciskać błyskawicami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Mniej więcej
tak przedstawiało się moje samopoczucie tego uroczego, majowego poranka. Po
prostu cudownie, wracamy do punktu wyjścia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Do
bezpośredniego lotu Seul – Waszyngton w klasie A pozostało trzydzieści pięć
minut. Prosimy pasażerów o przygotowanie się do oddania bagaży przy stanowisku
dwunastym. – Mechaniczny głos w głośnikach sprawił, że omal nie wyskoczyłem ze
skóry, a nogi zaczęły trząść mi się jakby były z galarety. Trzydzieści. Pięć.
Minut. Półtora miesiąca bolesnego odliczania doprowadziło w końcu do tego, że
oto stałem na lotnisku w Seulu, sztyletując wzrokiem wielki zegar, którego
wskazówki przesuwały się do przodu, pozostawiając mi coraz mnie sekund.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Miałem
wrażenie, że za moment umrę na zawał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Um,
Taemin-ah, chyba odciąłeś mi krążenie krwi w lewej dłoni – jęknął Żabol, a ja
dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że praktycznie miażdżyłem jego palce w swoim
uścisku. Odskoczyłem jak oparzony, wpadając przy okazji na jakiegoś tłustego
gościa z naręczem walizek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przepraszam!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, w
porządku, wracaj. – Przyciągnął mnie z powrotem, ustawiając przodem do siebie i
pochylił się, by spojrzeć mi w oczy. Przełknąłem ślinę, spuszczając wzrok i
pozwoliłem, by włosy opadły mi na twarz, ale odgarnął je gwałtownie do tyłu,
unosząc palcem moją brodę. Jego wzrok wyrażał niepokój. – Jesteś strasznie blady.
Jadłeś coś, zanim wyszliśmy?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak, ale
chyba zaraz to wszystko zwrócę. – Nigdy nie sądziłem, że mój głos może osiągnąć
ultradźwiękową piskliwość, ale to właśnie się chyba stało. – Niedobrze mi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dotknął mojego
spoconego czoła swoją ciepłą dłonią, ani na chwilę nie odrywając ode mnie
wzroku. Chwilę tak staliśmy, a potem nie wytrzymał i przytulił mnie mocno,
chowając twarz w moich włosach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie denerwuj
się – szepnął mi do ucha łagodnym tonem, a ja mimo woli przypomniałem sobie jak
jeszcze niedawno sam skierowałem do niego te słowa, tylko że wtedy
znajdowaliśmy się w zupełnie innych okolicznościach. Okazało się, że te trzy
uspokajające słowa miały zupełnie odwrotny efekt. – Przecież USA nie jest tak
daleko od Korei…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie mam
pojęcia, jakim cudem zdałeś te cholerne egzaminy, bo twoja znajomość geografii
zasługuje na pałę – mruknąłem niewyraźnie w jego koszulę. Zamknąłem oczy,
wciągając głęboko do płuc kojącą woń cappuccino i drażniący lekko zapach
cynamonu. Ta mieszanka już zawsze będzie przywoływać we mnie wspomnienia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przecież
zobaczymy się niedługo – obiecywał tym czasem Minho, nieświadomy tego, że tymi
słowami wbijał mi gwoździe do trumny. – Przyjadę jak tylko się rozpakuję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No to w
ogóle nie wyjeżdżaj, idioto.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wyrwał mu się
zduszony śmiech.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- W najbliższy
weekend… Jak tylko zorientuję się w uczelni i w mieście. A na święta to ty
przyjedziesz do mnie. Kupię ci bilet w klasie dla vipów. Będziemy ubierać
waszyngtońską choinkę i lepić waszyngtońskie bałwany z waszyngtońskiego śniegu,
a potem całować się pod waszyngtońską jemiołą i kochać się w wielkim, waszyngtońskim…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jeszcze
nawet czerwiec się nie zaczął.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czy ty
zawsze musisz mnie zgasić…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zachciało mi
się ryczeć, ale przecież obiecałem sobie, że od tego żenującego incydentu z
Amber już nikt publicznie nie zobaczy moich łez, a tym bardziej on.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tae… Nie
będzie tak źle, nawet nie zdążysz za mną zatęsknić. Mój ojciec obiecał, że do
czasu ukończenia liceum nikt nie zabierze ci domu, on osobiście się o to
postara. Nie musisz też martwić się czynszem i pieniędzmi, poza tym na pewno
masz jeszcze sporo oszczędności z pracy w kawiarni, a jeśli tylko będziesz miał
jakieś problemy, wiesz gdzie mnie szukać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak. Na
drugim końcu świata – podsumowałem niechętnie. – Nie musisz się o mnie tak
martwić, nie jestem taką ciotą, poradzę sobie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wiem. –
Odchrząknął, pociągając nosem. O nie, jeśli jeszcze on nagle zacznie się mazać,
to wydrapię mu te przeklęte, sarnie oczy i nikt oprócz mnie nie będzie mógł na
nie patrzeć. – Taemin… Kocham cię, pamiętaj o tym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mhm… -
zagryzłem dolną wargę aż do krwi, nienawidząc siebie za to, że nawet teraz,
wiedząc, że widzę go po raz ostatni w życiu, te dwa słowa nie chciały przejść
mi przez gardło. Przez tłum zaczęła przedzierać się gorączkowo reszta ekipy.
Jonghyun i Kibum torowali sobie drogę, taranując biednych ludzi wózkami do przewozu
bagaży. W jednym z nich siedziała wściekła Sulli w mundurku prosto z kiczowatej
dramy, które nałogowo oglądała i chyba po raz pierwszy w życiu związała swoje
wiecznie rozczochrane włosy w dwa kucyki z kokardkami. Stłumiłem parsknięcie w
kołnierzu koszuli Minho, bo ten zabawny widok podziałał na mnie rozluźniająco.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chciałeś
wyjechać bez pożegnania! – Key wycelował w niego oskarżycielsko palcem. –
Obściskiwać się z Taeminem zawsze masz czas, ale swoich najlepszych przyjaciół
zwyczajnie olewasz! <i>Uhh</i> właśnie
dlatego nie cierpię ludzi w związkach! Są potwornie irytującymi, egoistycznymi
dupkami!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mała
przekąska na drogę. – Dara przepchnęła się między Kibumem a Jonghyunem,
wręczając Minho plecak wielkości jego własnej walizki. Jeśli to miała byś ta
„mała” przekąska, to chyba nie powinienem się martwić, że Żabol umrze z głodu w
tej Ameryce, bo miał zapas przynajmniej na następne pół roku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wyswobodziłem
się ostrożnie z jego uścisku i stanąłem z boku, przyglądając się, jak żegnał
się z każdym po kolei. Im też będzie go brakowało. Mnie będzie brakowało ich
wszystkich.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co,
braciszku? – Sulli wychyliła się niebezpiecznie z pozostawionego na pastwę losu
metalowego wózka i spojrzała na mnie z uśmieszkiem. – Faceci podobno nie beczą,
chyba, że faktycznie jesteś babą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Och spadaj –
odparowałem. – Masz się zacząć dobrze uczyć w tej swojej nowej elitarnej
akademii, rozumiesz?! Bo inaczej każą ci klęczeć na grochu przez pięć godzin.
Albo gorzej. Odłączą ci tam Internet!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zachichotała,
po czym pokazała mi język. Cieszyłem się, że wreszcie jest wolna. Mimo wszystko
będę za nią tęsknił, ale może mieszkanie z dala od domu sprawi, że stanie się
dojrzalsza. I tak była bardzo samodzielna jak na swój wiek, więc o nią najmniej
się martwiłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zaschło mi w
ustach, kiedy automatyczny głos oznajmił, że pozostał już tylko kwadrans do
odlotu, a potem zacznie się moje wieczne <i>nigdy</i>.
Pasażerowie w ślimaczym tempie zaczęli ustawiać się w kolejce do oddania
bagaży. Minho spojrzał na mnie błyszczącymi oczami ponad ramieniem Jonghyuna, a
mnie znowu coś przewróciło się w żołądku. Bezwiednie wymacałem w kieszeni
spodni pomiętą kopertę. Była w opłakanym stanie od ciągłego sprawdzania, czy
aby na pewno nie wypadła, gdzieniegdzie miała małe, brązowe plamki od
obrzydliwej kawy z lotniskowego automatu. Miałem nadzieję, że atrament się nie
zatarł i to, co miałem do przekazania mojemu Żabolowi, zachowało się w całości.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zbliżyłem się
do niego i zarzuciłem mu ręce na szyję, stając na palcach, by móc pocałować go
długo i powoli, czując jak łagodne ciepło rozchodzi się po całym moim
rozedrganym ciele, przez wszystkie nerwy, do wszystkich kończyn. Przestałem
słyszeć to, co się działo dookoła nas, istniał tylko on.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wolną ręką
zdołałem rozsunąć do połowy kieszeń jego plecaka i włożyć tam kopertę. Kiedy
się ode niego oderwałem, kręciło mi się w głowie i przez chwilę nie mogłem
złapać powietrza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chyba musimy
częściej się żegnać – uśmiechnął się szeroko, ale jego oczy zrobiły się nieco
wilgotne. Oblizałem usta, jeszcze raz przełykając kawowy posmak.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Uważaj na
siebie, dobrze?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To chyba
moja kwestia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Minho,
musisz już iść, bo odleci bez ciebie! – Spanikował Key, popychając go w
kierunku odprawy. Pobiegłem za nim, bo wciąż nie puszczał mojej dłoni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jesteś
najlepszym, co mnie w życiu spotkało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Idź już!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Moment, w
którym w końcu wypuścił moją rękę jakoś mi umknął. Pamiętam tylko, że stawałem
na palcach, starając się dostrzec jego kasztanowe loki wśród tysiąca innych
głów, ale udało mi się to dopiero kiedy Jonghyun kucnął przede mną, proponując,
bym wskoczył mu na plecy. Nawet przez chwilę nie zastanawiałem się nad idiotycznym
brzmieniem tej propozycji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Był tam.
Machał jak wariat i śmiał się, podczas gdy dwóch ochroniarzy próbowało
przemówić mu do rozumu, bo tarasował drogę innym pasażerom. Wysiliłem się na najszczęśliwszy
uśmiech, na jaki było mnie stać i miałem gdzieś, jak idiotycznie musiałem
wyglądać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co było w
liście, który mu podrzuciłeś? – zapytał Jjong, nie mogąc się powstrzymać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zacząłem
mrugać intensywnie oczami i nie przestawałem machać, chociaż już dawno
straciłem Minho z oczu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nic takiego.
Tylko takie tam dwa słowa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7q_C5-Jl2rYQCJLwT0KN_0hIngIZfCNs0GOyySf4fKsvAgNSi82b3-eJXCYSZveBTv34Cor_MycRhiPxTmiC-g2WOGCIw3WX6DHvo5gMt5zB1LeZaLlvCHcLiukgTFoCj7FT1cwDsQkZr/s1600/tumblr_mgwtnqqWOs1qm0lreo1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7q_C5-Jl2rYQCJLwT0KN_0hIngIZfCNs0GOyySf4fKsvAgNSi82b3-eJXCYSZveBTv34Cor_MycRhiPxTmiC-g2WOGCIw3WX6DHvo5gMt5zB1LeZaLlvCHcLiukgTFoCj7FT1cwDsQkZr/s1600/tumblr_mgwtnqqWOs1qm0lreo1_500.gif" height="200" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
______________________________________<br />
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p>A więc stało się. Oto przeczytaliście definitywny koniec Troubles Makera i szacun, jeśli wytrwaliście do końca, bo chyba trochę się przeliczyłam z tymi 31 stronami... ^^" Nie mam pojęcia, co powiedzieć, nie przygotowałam sobie jeszcze mowy pożegnalnej, bo przecież wciąż pozostał epilog, który musi zwieńczyć całość opowiadania! Tak, do tych, którzy już planują dla mnie godną śmierć w męczarniach apeluję, że będzie EPILOG, a więc właściwie wszystko jest jeszcze możliwe.</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Sama nie wiem, czy jestem zadowolona z tego ostatniego rozdziału, ale musicie mi uwierzyć, że starałam się bardzo, bardzo mocno. Każde słowo musiałam dokładnie przemyśleć, pootwierałam tysiąc możliwych słowników i bardzo przepraszam za błędy interpunkcyjne, których pewnie jest tu w cholerę i więcej. To moja pięta achillesowa.</div>
<div class="MsoNormal">
Po epilogu mam zamiar napisać porządną notkę pożegnalną wraz z indywidualnymi podziękowaniami dla tych, bez których to opowiadanie by nie powstało. Tym czasem dziękuję tutaj wszystkim Wam za to, że byliście, jesteście i - mam nadzieję - będziecie wspierać głupiutką Alice dalej w jej przygodzie z pisaniem.</div>
<div class="MsoNormal">
Chciałabym też (uh, zaczyna się żebranie, nie lubię tego ^^") żeby każdy, kto przeczyta ten rozdział, nawet jeśli nie robił tego wcześniej, by ten jeden raz zrobił wyjątek i <i>skomentował</i>. Dlaczego mi na tym zależy? Chcę sprawdzić, ile tak naprawdę osób związało się z tym opowiadaniem tak bardzo, jak ja. Liczba 174 obserwatorów to prawdziwy zaszczyt, dlatego chciałabym wiedzieć, dlaczego właściwie spodobał Wam się ten mój <i>twór</i>. Nie musi to być bardzo długa epopeja narodowa. Zwyczajny komentarz, kilka zdań na wagę złota. Mogę na Was liczyć...? <3</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
A to dla was. Przepraszam, za fatalną jakość, co jak co, ale na reżysera to ja się nie nadaję x'D</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
>>><u><b><a href="http://www.youtube.com/watch?v=mcHCKXE9IA8" target="_blank">VIDEO</a></b></u><<<</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
No. Więc to chyba tyle ode mnie. Jeśli jeszcze o czymś sobie przypomnę, będziecie wiedzieć pierwsi. Dziękuję! ♥</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Alice.<br />
<br />
P.S. Z racji tego, że ostatnio blogger mnie hejtuje, przepraszam bardzo, jeśli ktoś nie dostanie informacji o pojawieniu się rozdziału ;_; To nie ode mnie zależy i jestem bardzo zła :<<br />
<br /></div>
Pani Luhttp://www.blogger.com/profile/13464960614565162744noreply@blogger.com54tag:blogger.com,1999:blog-6238364480748530437.post-37653214513481608892013-12-12T10:25:00.000-08:002013-12-12T12:18:13.508-08:0019.<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">ROZDZIAŁ
DZIEWIĘTNASTY<o:p></o:p></span></b></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQ9RQ_nUoDFmqOBPfQaVpWpTg6QoEjJ0kDWlDqSd-juo6DnmwWo1JD2GP_Of5xVlsCcyw0PAgqV37dD43Q4yJhmZ648kyE6sbOjGRh0XQoXadMr2Lg83o-yEMgaXftnFZuhGATued8_KXk/s1600/tumblr_mo53iiOjAK1s9metto1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="141" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQ9RQ_nUoDFmqOBPfQaVpWpTg6QoEjJ0kDWlDqSd-juo6DnmwWo1JD2GP_Of5xVlsCcyw0PAgqV37dD43Q4yJhmZ648kyE6sbOjGRh0XQoXadMr2Lg83o-yEMgaXftnFZuhGATued8_KXk/s320/tumblr_mo53iiOjAK1s9metto1_500.gif" width="320" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
"Do <i>Choi Jinri</i>:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jeśli czytasz
ten list, to zapewne stało się coś strasznego. W innym przypadku nigdy nie
chciałabym, by ta kartka papieru dostała się w Twoje – <i>w Wasze</i> – ręce. Słowa, które złożyłam w zadania, jakich nigdy nie
chciałam wypowiedzieć na głos, coś, co najchętniej podarłabym na milion
kawałeczków i wrzuciła do płonącego w kominku ognia, a potem z ulgą patrzyła na
zwęglający się powoli papier. Ta wizja jest taka kusząca, szczególnie, że
jeszcze nie jest za późno.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Niestety,
upartość mamy chyba w genach, prawda? Taeminnie, przepraszam za to, że ten list
zostanie zaadresowany do Twojej siostry, a nie do Ciebie. To tylko formalność,
coś, dzięki czemu będę pewna, że kiedy nadejdzie odpowiedni czas (a będę się
modlić, by nigdy nie nadszedł) oboje poznacie prawdę i nic nie zostanie przed
Wami zatajone. Piszę do Waszej dwójki, bo wiem, że zawsze będziecie razem,
wspierając się, kochając i pomagając sobie w najtrudniejszych chwilach, tak,
jak Was tego nauczyłam. Jesteście moimi dziećmi. Zawsze będę z Was dumna i
chcę, byście Wy też byli dumni z siebie samych i z siebie nawzajem, nawet,
jeśli nie będziecie potrafili okazywać tego na zewnątrz. To ta irytująca,
utrudniająca wszystko cecha mojego charakteru, którą oboje odziedziczyliście i
którą tak ciężko zaakceptować będzie w przyszłości tym, których napotkacie na
swojej drodze. Przepraszam za to. Powściągliwość, upartość i zbyt ogromna wrażliwość
to wady, które musicie w sobie zaakceptować, tak jak ja to zrobiłam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wybaczcie, że
zamiast pisać wprost, niepotrzebnie owijam wszystko w bawełnę. Nie planowałam
tego. Nie sądziłam, że będę musiała doprowadzić do ostateczności, jaką jest
napisanie tego listu i przekazanie go komuś zaufanemu, by w razie sytuacji
krytycznej dotarł do Was cały i bezpieczny, zawierający informacje, które mogą
na zawsze odmienić Wasze życie. Nawet nie wiecie, w jakim teraz jestem stanie
ducha, podczas gdy na twarz staram się przywołać uśmiech. Słyszę, jak kłócicie
się o coś w pokoju obok i ręce trzęsą mi się tak bardzo, że prawie każda litera
wychodzi koślawa. Co chwila zerkam nerwowo na zegar, mając wrażenie, że wskazówki
wcale się nie poruszają. Zżera mnie niepewność i strach, nie wiem nawet, czego
mogę się spodziewać. <i>Naprawdę chcą tylko
porozmawiać?</i> Nie znam osobiście tego mężczyzny, ale czuję, że mnie
nienawidzi. Yun twierdzi, że nie mam się czego obawiać, bo utrzymuje całkowitą
kontrolę nad sytuacją, opiekuje się naszą rodziną i nie pozwoli skrzywdzić nikomu
ani mnie, ani Was, ani Jungkwona. Czy naprawdę mogę mu wierzyć? Po tym, co
zrobił i po tym, co ja sama zrobiłam, nie jestem pewna, czy potrafię jeszcze
ufać komukolwiek, włączając w to siebie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Może zacznę od
samego początku, mimo że nie jest to łatwe. Staram się odwlec prawdziwą
intencję tego listu jak najbardziej się da, ale czuję, że jeśli nie zrobię tego
<i>teraz</i>, nie zaadresuję i nie zostawię
koperty w bezpiecznym miejscu, już nigdy nie będę miała szansy, by wszystko Wam
wytłumaczyć tak, jak na to zasługujecie. Nie chcę brzmieć zbyt dramatycznie,
ale tak bardzo boję się o Was i o Jungkwona, że mam wrażenie, jakbym wariowała.
W co ja Was najlepszego wpakowałam? Co ja Wam zrobiłam… Jestem okrutną matką i
okrutną żoną, zasługuję na karę, która nieuchronnie mnie czeka. Błagam tylko Boga,
żebyście Wy byli bezpieczni i nie musieli odpowiadać za moje własne błędy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wszystko
zaczęło się piętnaście lat temu, kiedy będąc na swoim ostatnim roku studiów w
Seulu po raz pierwszy poznałam dwóch mężczyzn, o których nie miałam pojęcia, że
tak bardzo zmienią moje życie. Lee Jungkwon, Wasz ojciec i Choi Yun Kyum, jego
najlepszy przyjaciel. Od tego czasu między ich dwójką utworzyła się dziwna
relacja, coś na kształt niezdrowej rywalizacji o moje względy, mimo, że już na
samym początku starałam się ich za wszelką cenę do siebie zrazić. Nigdy nie
czułam się komfortowo w towarzystwie ludzi, wolałam zbywać ich swoim
niesympatycznym charakterem i niemiłym usposobieniem, nie chcąc ukazać swoich emocji
i uczuć, by nie zostać zranioną. Brzmi znajomo, Taeminnie? Wiem, że jesteście
oboje jeszcze dziećmi, ale już teraz widzę jak wiele nie tyle negatywnych, co
kłopotliwych cech właśnie Ty po mnie odziedziczyłeś. Jesteś realistą, a jednocześnie
masz wielkie marzenia, jak Twój ojciec. Sulli, Ty z kolei jesteś lekkoduchem,
najpierw robisz, a dopiero potem zastanawiasz się nad konsekwencjami swoich
czynów. Bardzo mi <i>go</i> przypominasz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wracam jednak
do mojej trochę zwykłej, a z drugiej strony całkiem zawikłanej historii, która
jest zupełnie niewinnym początkiem serii nieprzewidzianych zdarzeń, jakie miały
miejsce później. Dzień uroczystości zakończenia studiów, moment, w którym
odebrałam swój dyplom i chwila, gdy znalazłam się w ramionach Jungkwona była
jedną z najszczęśliwszych w moim burzliwym życiu. Wtedy zrozumiałam, że
istnieje ktoś, kto akceptuje mnie taką, jaka jestem i nie wymaga ode mnie, bym
się zmieniała. Ktoś, przy kim będę mogła poczuć się bezpieczna i nareszcie bez
strachu ukazać swoją głęboko skrywaną, wrażliwą naturę. On był – <i>jest</i> – niezwykłym człowiekiem. W ciągu
dwóch kolejnych lat wzięliśmy ślub, znaleźliśmy pracę, taką, by była w stanie
nas utrzymać i kupiliśmy dom w cichym, oddalonym od miejskiego zgiełku SM Town.
Później urodziłeś się Ty, Taeminnie. Byłeś takim uroczym dzieckiem… Już w wieku
kilku lat mazałeś po ścianach i meblach kredkami glinianymi, a ja wiedziałam,
że kiedyś zostaniesz wielkim artystą. To chyba taki matczyny instynkt. Teraz
wierzę w to tak samo mocno, jak wtedy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wszystko
układało się po naszej myśli, sielankowo, idealnie do tego stopnia, że aż <i>nierealnie</i>. Żyłam jak w śnie, całkowicie
szczęśliwa. To wspaniałe poczucie bezpieczeństwa trwało aż do chwili, gdy
musiałam wyjechać do pracy w Seulu, zostawiając Taemina pod opieką Jungkwona.
Miało mnie nie być tylko przez parę tygodni, nie planowałam osiedlać się tam na
stałe. Nigdy nie lubiłam wielkiego miasta.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wtedy znowu w
moje życie wkroczył <i>on</i>. Choi Yun,
przyjaciel mój i waszego ojca, wiecznie uśmiechnięty optymista z bardzo bogatej
rodziny. Spotkaliśmy się przypadkowo, w barze późnym popołudniem. Rozmowa z nim
przychodziła mi znacznie łatwiej niż kiedyś, bo teraz moja blokada na ludzi
prawie zupełnie ze mnie opadła. Nie miałam oporów, by śmiać się z nim, opowiadać
mu zabawne historyjki o moim synku, podczas, gdy on opowiadał mi o swoich
dzieciach. Dowiedziałam się, że jeszcze się nie ożenił, ale ma zamiar zrobić to
w najbliższym czasie. Jego synowie są od was starsi, młodszy ma czternaście lat.
Podobno ma jego oczy. Zawsze były takie duże, brązowe i pełne niesamowicie
jasnego światła…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie wiem,
doprawdy nie wiem, jak to się stało. Mówią, że stara miłość nie rdzewieje, ale
przecież ja nigdy nie odwzajemniałam jego uczuć. Co więc mną kierowało, co mnie
popchnęło do tego, by się tak do niego zbliżyć…? On był inny niż Jungkwon, byli
swoimi zupełnymi przeciwieństwami. Jungkwon był marzycielem, bujającym w
obłokach, kimś, kim musiałam się stale opiekować, podczas gdy Yun chciał tylko zaopiekować
się mną. Ale przecież to nie jego kochałam. <i>Wiec
dlaczego…?</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Po powrocie do
domu odetchnęłam z ulgą. Wstydziłam się zdrady i nie potrafiłam spojrzeć w oczy
Wam oraz Waszemu ojcu. Przez wiele miesięcy mnie to gryzło, nie pozwalając mi
spać ani jeść. Zrobiłam się nerwowa. Nawet teraz, opisując Wam to, czuję
przepływającą przez moje ciało falę bezbrzeżnego wstydu, ale wiem, że jeśli to
przeczytacie, będziecie już dorośli, dojrzali i gotowi na taką konfrontację z
przeszłością. Proszę, nie nienawidźcie mnie. Zdaję sobie sprawę, że postąpiłam
haniebnie, a skutki tego, co zrobiłam były zupełnie nieprzewidziane i szokujące
przede wszystkim dla mnie samej. Ale gdyby nie ta chwila zapomnienia, nie
zyskałabym kogoś bardzo ważnego, a tego nigdy, <i>przenigdy</i> nie żałowałam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Sulli. Zawsze
będziesz moją Sulli, mimo, że w prawdziwym akcie Twojego urodzenia widnieje
imię <i>Choi Jinri</i>. Tę część listu
adresuję do Ciebie w szczególności. Boli mnie serce, kiedy to piszę, ale nie
mam wyboru, nie chcę, byś całe życie trwała w obrzydliwym kłamstwie, które twoja
wyrodna matka na Ciebie nałożyła. Wiem, jak bardzo kochasz Jungkwona. Wasza
dwójka dogaduje się o wiele lepiej niż Ty i ja, czego zawsze żałowałam, nie
mogąc znaleźć z Tobą wspólnego języka tak, jak chciałam. Wiedz, że Cię kocham,
bo jesteś moją jedyną córką, kocham Cię tak samo mocno jak Junkwon, mimo że,
jak już się zapewne domyśliłaś, to <i>nie on</i>
jest Twoim biologicznym ojcem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pozostaje mi
tylko mieć nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz i że poznasz Choi Yuna pewnego
dnia, by przekonać się na własnej skórze, jakim dobrym jest człowiekiem i jakim
wspaniałym mógłby być – <i>jest</i> – ojcem.
Nie osądzaj go, błagam. Całą winę biorę w tym momencie na siebie, ukrywanie
tego wszystkiego przed moją własną rodziną było tylko i wyłącznie moim wyborem.
Ludzie się zmieniają. Czasem jedna niefortunna decyzja losu może całkowicie
zniszczyć ich osobowość, odebrać wiarę w siebie, popchnąć ich do czynów,
których nigdy wcześniej nie odważyliby się popełnić. To okropny proces, przez
który człowiek wymaga później bardzo długiego czasu, by odrodzić się na nowo.
Nigdy nie zapominajcie, że wszystko co zepsute można naprawić przy odrobinie
zaufania i miłości.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
To nie koniec
opowieści, która wcale nie będzie miała dobrego zakończenia. Mam takie dziwne
przeczucie, którego nie potrafię nazwać, ale po prostu wiem, że mimo zapewnień
Yuna nic nie jest „w porządku”. Moja intuicja rzadko mnie zawodzi, a teraz boję
się jeszcze bardziej, niż kilka tygodni temu, gdy zrozumiałam, że ktoś
dowiedział się o tym co zrobiłam oraz o wciąż niegasnących uczuciach Yuna.
Znowu czuję się cholernie winna i wiem, że jestem. To takie frustrujące! W
związku Yuna nie układa się najlepiej. Jego żona domyśla się czegoś, a on jest
dla niej okropny i oziębły. Tak bardzo współczuję jej i ich synom, chociaż nie
znam ich nawet osobiście. Nie sądziłam, że po tych wszystkich latach, kiedy już
ustaliliśmy, że Sulli zostanie ze mną, on nadal będzie ustawał przy tym, by jego
prawa rodzicielskie zostały zatwierdzone prawnie. Junkwon w dalszym ciągu o
niczym nie wie, ale sądzę, że powoli się domyśla. Nie chce złamać mi serca,
dlatego woli udawać, że wszystko jest dobrze. Jest takim dobrym, kochanym,
troskliwym człowiekiem. A ja jestem po prostu <i>rozdarta</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nigdy już nie
powiem „mogło być gorzej”. Teraz sytuacja stała się naprawdę poważna, wręcz
niebezpieczna. Od pewnego czasu zaczęłam otrzymywać niepokojące listy, w
których mężczyzna podpisujący się imieniem „Ren” grozi, że pożałuję tego, co
zrobiłam rodzinie Choi, jeśli nie oddam Sulli jej ojcu i nie zostawię ich
wszystkich w spokoju. To był pierwszy raz, kiedy naprawdę poczułam, co to
strach. Wahałam się, czy powiedzieć o tym Yunowi, ale on wyciągnął to ze mnie,
gdy następnym razem byłam zmuszona odwiedzić Seul. Nigdy nie widziałam go tak
wściekłego. Bałam się, że może zrobić coś głupiego, tracąc nad sobą panowanie,
dlatego nie pozwoliłam mu wrócić do domu tamtego wieczora. Był roztrzęsiony i
na granicy szału, ale opowiedział mi o Lee Renie, przywódcy najbardziej
niebezpiecznego gangu motocyklowego w Seulu. Niewiele zrozumiałam wtedy z jego
kipiącego furią i bezradnością bełkotu, ale wyciągnęłam odpowiednie wnioski.
Ten człowiek - <i>Ren</i> - był potworem i
kimś, kogo zdecydowanie powinnam się bać. Były narzeczony żony Yuna,
niezrównoważony psychicznie, był bliski zamordowania jej, kiedy dowiedział się,
że nie mogą być razem. Uważał, że jeśli nie może być jego, nie powinna być
niczyja. Szaleństwo z miłości doprowadziło go do tego, że porwał
dwunastoletniego wówczas Minho, by wychować go na własnego syna i skłonić ją
tym samym, by do niego wróciła. Byłam przerażona tym, co usłyszałam i nie
mieściło mi się w głowie, że coś takiego mogło dziać się naprawdę, nie tylko na
ekranie telewizora. Moje współczucie dla rodziny Choi, nienawiść do Lee Rena i
do samej siebie rozsadzały mnie od środka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Miłość. Miłość
mogła doprowadzić do czegoś takiego. Wszystkie moje beztroskie marzenia i to, w
co zawsze wierzyłam, legło w gruzach. Miłość okazała się być najgorszym
wrogiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Yun obiecał
zapewnić ochronę naszej rodzinie. Jako członek służb specjalnych od wielu lat bez
żadnych rezultatów ścigał Lee Rena, który jednak wymykał mu się z rąk niczym zawodowy
przestępca. Będąc na wolności mógł być zdolny do wszystkiego, a ja wciąż
dostawałam listy. Nie podobało mu się, że nadal spotykam się z Yunem, zamiast
pozwolić mu zająć się rodziną. Z jednej strony rozumiałam go i to bolało mnie
najbardziej – on chciał teraz już tylko szczęścia i spokoju kobiety, którą
kochał. Czy to nie jest coś, czego chce każdy, nawet, jeśli sam miałby z tego
powodu cierpieć? On chciał, by Yun, jego żona, synowie i odebrana mu córka byli
razem, a ja byłam przeszkodą ku temu, ponieważ przeze mnie pani Choi cierpiała.
Przeszkody najlepiej usunąć, przecież to było takie logiczne. Czy to nie
dziwne, że rozumiałam tok myślenia chorego, oszalałego z zemsty,
niebezpiecznego kryminalisty…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Teraz już nie
wiem, co ze mną będzie. Właściwie jestem gotowa na to, cokolwiek się stanie, po
prostu mam dosyć bezczynnego czekania. Waszego ojca nie ma w domu, tym razem to
on pojechał do Seulu. Jestem jeszcze bardziej bezbronna, kiedy nie czuję jego
obecności obok. Zabawne, kiedy to przeczytacie, zapewne trudno będzie Wam
uwierzyć, że wszystko skomplikowało się do tego stopnia przez coś tak
niepozornego jak <i>miłość</i>. Mimo to chcę,
żebyście byli w stanie kochać w swoim życiu i żebyście też byli kochani. Ale
nie chcę, żebyście oszaleli z miłości. Choćby nie wiem, co się stało, proszę,
nigdy nie przestawajcie być SOBĄ.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zegar wybija
jedenastą wieczorem. Powinnam skończyć ten list i ukryć go w miejscu, gdzie
tylko Choi Yun go znajdzie i przechowa dla Was, jeśli mnie z jakichś przyczyn
zabraknie, by osobiście Wam to wszystko przekazać. Powinnam teraz pójść
pocałować Was na dobranoc i życzyć Wam kolorowych snów. Albo nie, nie kolorowych.
<i>Białych</i>, ponieważ biel to kolor definiujący
spokój. A więc białych snów, dzieci. Mam nadzieję, że kiedy się obudzicie,
wszystko już będzie na swoim miejscu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kocham Was.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Lee Yejin,
Wasza mama."<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wow.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przechyliłem
głowę nieco w lewo, żeby spojrzeć pod trochę innym kątem i podparłem brodę na
dłoniach, prawie kładąc się na kawiarnianym blacie. Światło było naprawdę
beznadziejne, a lampy u sufitu desperacko domagały się naprawy, ale nikt
najwyraźniej nie miał zamiaru wymienić żarówek i zaoszczędzić moim
zmaltretowanym oczom oślepnięcia, co im nieuchronnie groziło przez ciągłe
wpatrywanie się w Minho… Nie, wróć! To nie tak, że od trzydziestu minut siedzę
jak idiota i gapię się na tego obrzydliwego ropucha niczym cielę na malowane
wrota, definiując tym samym zachowanie popieprzonej, zakochanej gówniary z podstawówki.
Nie, <i>nie</i>, to zła wizja. Okropna.
Brrr. Nie robiłbym tego nawet jeśli ktoś przywiązałby mnie do kaloryfera i
podparł mi powieki na zapałkach, zmuszając mnie do wgapiania się w tego matoła.
Nie byłem jeszcze do tego stopnia zdesperowany i czegoś takiego nie potrafiłem
sobie nawet wyobrazić, chociaż Żabol pewnie byłby w siódmym niebie. Niestety,
ku jego <i>nieszczęściu</i>, powód moich
dokładnych oględzin był całkiem inny. Tak naprawdę od trzydziestu minut
przenosiłem wzrok z uwijającego się za barkiem Minho na siedzącą obok mnie i
ponuro sączącą truskawkowe frappuccino Sulli, nie mogąc nadziwić się, że nigdy
nie przykładałem żadnej wagi do ich uderzającego podobieństwa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Wow</i>. Naprawdę byłem idiotą, bo oni
wyglądali niczym zaginione rodzeństwo i zapewne każdy, kto by ich razem
zobaczył, powiedziałby to samo. Cóż, nie ma się w sumie co dziwić, oni <i>byli</i> zaginionym rodzeństwem.
Niesamowite, po prostu… wow. Na żaden bardziej elokwentny komentarz nie było
mnie w dalszym ciągu stać. Mieli takie same, kręcące się lekko na końcach
brązowe włosy i ciemnoczekoladowe oczy, które były „pełne światła”, z tą
różnicą, że te Sulli były, dzięki Bogu, mniejsze i mniej wyłupiaste. Ale nawet
kształt twarzy mieli niemal taki sam, a teraz, kiedy Sulli nagle stała się taka
wysoka (sądziłem, że mogły mieć z tym coś wspólnego dziesięciocentymetrowe
szczudła od najprawdziwszej Prady, które przywdziała na nogi i które nie
chciałem wiedzieć, skąd wytrzasnęła lub komu ukradła) byli praktycznie tego
samego wzrostu. Jedynie usta naprawdę ich różniły, bo podczas gdy Sulli miała
wąskie i aktualnie zaciśnięte w wąską linijkę, te Minho były zawsze duże i
pulchne, a do tego niesamowicie miękkie, o czym miałem szansę przekonać się
kilka razy. Nawet teraz gościł na nich krzywy uśmiech pełen zażenowania, a ich
właściciel co jakiś czas otwierał je i zamykał, jakby chciał coś powiedzieć,
ale nie miał pojęcia, jak zacząć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W efekcie
wyglądał niczym zdychająca ryba wyrzucona z morza. Jakiś bardzo skrępowany i
bezradny pstrąg, na przykład. Z nieokreślonych przyczyn strasznie mnie to
bawiło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Uhh, możesz
wreszcie przestać wytrzeszczać gały? – syknęła Sulli głosem pełnym jadu i ledwo
tłumionej złości, powodując, że Minho omal nie wypuścił z rąk wysokiej
filiżanki do latte, którą właśnie wyjmował ze zmywarki. – Czuję się jak jakiś
cholerny, rzadko spotykany okaz w zoo, kiedy to robisz. Wiem, że jestem
cudowna, prześliczna i super seksowna, ale to totalnie irytujące.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Prychnąłem, starając
się przywołać na twarz głęboką urazę, ale jakoś zupełnie nie włożyłem w to
serca.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie
schlebiaj sobie, małpie w zoo poświęciłbym chyba więcej uwagi – rzuciłem od
niechcenia, przez co posłała mi pełne pogardy spojrzenie i pociągnęła spory łyk
lodowatego napoju, by zaraz potem zacząć się niekontrolowanie krztusić. Mimo
woli parsknąłem śmiechem, chowając twarz w rękawie koszuli. Miałem wrażenie, że
zaszła we mnie jakaś przerażająca zmiana, bo odkąd poznałem prawdę i nagle
wszystkie brudne sekrety z przeszłości zostały brutalnie ujawnione, czułem się
po prostu… <i>lekki</i>. Żadnego wielkiego
doła, depresji, kanionu czarnej rozpaczy, żadnego warczenia na wszystkich
dookoła, zamykania się w sobie ani wznoszenia kolejnego grubego muru wokół
siebie, cegiełka po cegiełce, jak to zwykłem robić już wiele razy. Teraz byłem
całkiem odsłonięty. Wszystkie moje obawy, lęki, wszystko diabli wzięli i byłem
tym faktem zachwycony, chociaż jednocześnie trochę zdezorientowany. Nie
wiedziałem, jak mam się teraz zachowywać. Było tak, jakbym musiał poznawać
siebie od początku, jak jakąś obcą osobę, chociaż niezupełnie <i>obcą</i>, bo ta osoba siedziała we mnie od
zawsze, była po prostu bardzo głęboko ukryta. Mogłem się założyć, że nie będzie
łatwo, bo podczas gdy dawniej wszystko przychodziło mi z taką naturalną
łatwością, teraz musiałem dwa razy zastanawiać się, zanim coś powiem lub
zrobię. W każdym razie pocieszałem się myślą, że ten „Nowy Lee Taemin” nie
stracił całej swojej błyskotliwości i olśniewającego polotu w wirze obrzydliwie
<i>pozytywnych</i> emocji i nadal nie dawał
sobie wejść na głowę. Wątpiłem, żeby ten szczegół się kiedykolwiek zmienił i
całe szczęście.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nadal to
wszystko do mnie nie dotarło – odezwała się znowu Sulli, z hukiem odstawiając
szklankę na blat. Spojrzała na Minho spode łba, na co ten odchrząknął nerwowo i
posłał jej nieśmiały uśmiech. Przewróciła oczami z irytacją. – Czy cały świat
oszalał?! Obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni…? Nie mogę się zdecydować, czy
powinnam teraz zacząć śmiać się jak nawiedzona wariatka i czuć ulgę, czy usiąść
w kącie i utopić się we własnych łzach, bo to wszystko mnie całkowicie
przytłoczyło. A fakt, że ty, Taemin – wycelowała we mnie oskarżycielsko palcem,
prezentując swój pomalowany wściekle czerwonym lakierem paznokieć – TY wydajesz
się tym poruszony w NAJMNIEJSZYM STOPNIU szokuje mnie najbardziej! TO jest całkowicie
niezgodne z prawami natury!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co w takim
razie, mam zacząć rwać sobie włosy z głowy? – spytałem ze znudzeniem. – Mam już
tego dość, Sull. To piekło, przez które przechodziliśmy do tej pory, to był
jakiś niekończący się koszmar. A teraz wszystko wskazuje na to, że mama miała
rację. Wszystko zaczyna być nareszcie na swoim miejscu. Nie ma sensu tego
roztrząsać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie mam
pojęcia kim jesteś i co zrobiłeś z moim bratem, ale wkurzasz mnie jeszcze
bardziej niż on! – Sulli nie dawała za wygraną. Odwróciła się ode mnie
ostentacyjnie i ponownie zaatakowała biednego Żabola. – Co ty o tym myślisz?!
Chyba musisz mieć coś do powiedzenia?! Pieprzyć świeżo nabytą wspaniałomyślność
Taemina, przynajmniej <i>ty</i> musisz mnie
zrozumieć! No dalej, powiedz, jak cię to wszystko dobija! Daj upust swojej
dzikiej furii! Zacznijmy wyć i wrzeszczeć, niszcząc wszystko dookoła, żeby
świat zobaczył, jacy jesteśmy sfrustrowani, no dalej!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho patrzył
na nią szeroko otwartymi oczami, wyglądając przy tym jak zagubiona w ciemnym
lesie sarenka Babi zastanawiająca się, w którą stronę ma uciekać, żeby nie
walnąć w drzewo. Przezabawne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Um… -
wyjąkał niepewnie, rzucając mi błagalne spojrzenie ponad jej ramieniem.
Puściłem mu oczko, mając nadzieję, że nie wyglądałem przy tym tak, jakbym
dostał paraliżu mięśni twarzy. Oto, co drastyczne przeżycia robią z ludźmi.
Potem i tak będę się gorączkowo tłumaczył, że wpadł mi do oka zmielony
kardamon. – Um, nie sądzę, żebyśmy mieli powód, by być sfrustrowani, Sulli…
Szczególnie teraz, kiedy zaczyna się naprawdę układać… Taemin ma rację,
zachowajmy spokój i zobaczymy, czy…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Uhh, po co
ja cię w ogóle pytam! – przerwała mu raptownie, jeszcze bardziej niezadowolona.
– Masz fioła na punkcie Taemina! Zgadzasz się ze wszystkimi bzdurami, które on plecie!
WSZYSCY macie fioła! Nie pojmuję, jak możecie siedzieć tu z założonymi rękami
jak gdyby nigdy nic. TO WKURZAJĄCE!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Słuchaj,
rozumiem, że jesteś zdezorientowana i zagubiona. – Minho odetchnął głęboko,
uderzając w łagodny ton dobrego wujaszka, jakby tłumaczył coś małemu dziecku.
Przyglądałem mu się z fascynacją. Raczej wątpiłem w skuteczność tego zabiegu w
stosunku do mojej hiper wentylującej przez nos niczym rozwścieczony byk
siostrzyczki, ale i tak byłem pod wrażeniem, że postanowił spróbować. – Ta
sytuacja wciąż jest dla ciebie nowa,
zresztą jak dla nas wszystkich. Nie spodziewałem się, że możesz być moją… <i>siostrą</i>…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Naprawdę
jesteście do siebie cholernie podobni – wtrąciłem, nie mogąc się powstrzymać,
ale zostałem chamsko zignorowany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nigdy w
życiu nie myślałem, że prawda może być taka skomplikowana, ale chyba jedyną
frustrującą rzeczą jest tutaj fakt, że nawet nie mam się na kogo złościć. Wiem,
jaki jest mój ojciec, ale teraz, kiedy znam jego motywy, wydaje się o wiele
mniej… okropny. – Minho wzruszył ramionami, wzdychając cicho. – Nasze stosunku
raczej się po tym nie poprawią, ale jestem mu naprawdę wdzięczny za to, co dla
was teraz robi i ty też powinnaś.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Sulli
skrzywiła się z niesmakiem, na powrót zaciskając usta w linijkę i marszcząc
brwi. Ha, a więc jednak wszystko sprowadzało się do <i>tego</i>, tak jak myślałem. „Choi Jinri” była naprawdę nieskomplikowaną
osobą i łatwo było ją przejrzeć. Nie miałem najmniejszego zamiaru się nad nią
użalać, bo prawda była taka, że lepiej trafić nie mogła. Ojciec Minho, tknięty
najwyraźniej wyrzutami sumienia i nagłym przejawem instynktu rodzicielskiego,
chciał ją wysłać do jakiejś elitarnej szkoły żeńskiej w Seulu i zapewnić jej pełną
edukację, dopóki nie będzie pełnoletnia. To oznaczało, że ta idiotka właśnie
dostała niepowtarzalną szansę na wyrwanie się z SM Town, co było moim marzeniem
od zawsze. Nie jestem w stanie opisać, jak cholernie jej zazdrościłem. Fakt, w
innym przypadku w życiu bym się na to nie zgodził, bo przyjmowanie jałmużny od typa
pokroju ojca Minho – nawet, jeśli już wiedziałem, że nie mógł być kompletnym
dupkiem, skoro moja matka coś tam kiedyś do niego czuła – wydawało mi się
ostatnią hańbą i pogwałceniem wszelkich zasad. No ale on był też biologicznym
ojcem Sulli i chciał dać jej coś, czego ja nigdy nie mógłbym jej zapewnić. Tym
razem musiałem schować dumę głęboko do kieszeni. Poza tym Nowy Lee Taemin,
który całkiem nieźle się już zadomowił w mojej głowie był jak najbardziej „za”,
mimo, że jego też gryzła przeklęta zazdrość, ale postanowił się do tego
taktownie nie przyznawać. Nowy Lee Taemin był taktownym draniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czuję się,
jakbym nagle została główną bohaterką w kiczowatej dramie, w której wcześniej
grałam tylko mało znaczącą, drugoplanową rólkę – wyjęczała Sulli z rezygnacją,
krzyżując ręce na blacie i układając na nich głowę. – Okazuje się, że bycie
główną bohaterką SSIE. Nie chcę jechać do Seulu. Nikogo tam nie znam!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Boże, to był
jej jedyny powód? Naprawdę była tępa. Na szczęście teraz już przynajmniej
wiedziałem, że to prawdopodobnie problem genów pana Choi, ja byłem pod tym
względem bezpieczny i <i>inteligentny</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Cóż, chyba
jednak nie jesteś aż tak bardzo pogrążona w depresji, skoro już zdążyłaś wydać
połowę hajsu, który dał ci twój nowy tatuś w ramach kieszonkowego. – Machnąłem
ręką na jej nogi w firmowych butach, które błyskawicznie skrzyżowała pod
krzesłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To nie jest
mój nowy tatuś – wysyczała przez zęby. – Moim jedynym tatusiem był i będzie Lee
Junkwon. Mam gdzieś DNA.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ale to ci
nie przeszkadza kupować Prady…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Powinnam się
o ciebie martwić, Taemin, skoro nagle zacząłeś rozpoznawać marki butów…? MIŁOŚĆ
uderzyła ci do głowy, ot co! Z twardziela zamieniłeś się w zakochaną żabią
królewnę, rzygać mi się chce, jak na was patrzę! – Wstała gwałtownie, odsuwając
krzesło z szurnięciem, aż kilku klientów na sali podskoczyło nerwowo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- I z
wzajemnością! – Rzuciłem za nią z braku lepszej riposty, ale nawet się na mnie
nie obejrzała. Pognała na górę przeskakując po kilka schodków, zapewne po to,
by teraz podręczyć swoim marudzeniem biedną Sandarę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Chyba po raz
kolejny odezwała się moja nowo nabyta, miłosierna strona, bo nie mogłem za
bardzo winić Sulli. Nigdy się pewnie nie spodziewała, że znajdzie się w samym
centrum wielkiej intrygi z przeszłości i teraz nie miała pojęcia, co z tym
zrobić. Cóż, pojedzie do tego głupiego Seulu, czy będzie tego chciała, czy nie.
Jak będzie trzeba, to zwiążę ją i wywiozę tam siłą, przysięgam. A jak już tam
będzie, to niech Choi senior się z nią użera, chętnie przekażę mu ten zaszczyt
i będę mógł tylko mieć nadzieję, że czegoś się tam nauczy i nie będzie to tylko
francuski manicure. Tak, wiem, dla mnie też to wszystko jest zaskakujące, nowe
i jakby wyrwane z zupełnie innej rzeczywistości. Możliwe, że właśnie ten szok
blokował kulminującą się we mnie niezauważalnie złość i bezradność, nie
pozwalając jej osiągnąć punktu krytycznego. Albo to, albo coś zaczynało
sterować moim mózgiem. Może Nowy Lee Taemin…? A może Minho? Kto wie jakie
diabelskie umiejętności jeszcze posiada ten wampir energetyczny. Rzuciłem mu
podejrzliwie spojrzenie tylko po to, by przyłapać go na uważnym skanowaniu mnie
zza lady i nawet wtedy nie miał w sobie choć odrobiny moralności, by ze skruchą
odwrócić wzrok. Za grosz taktu!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- A z tobą… -
zaczął ostrożnie i przysięgam, że ani na chwilę nie zamrugał, wciąż
wytrzeszczając te swoje wielkie gały, jakby spodziewał się, że za moment głowa
mi eksploduje i wyfruną z niej tęczowe gołębie srające brokatem. – Z tobą na
pewno wszystko w porządku?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jęknąłem
cierpiętniczo, uderzając nieco zbyt mocno czołem w blat. Utrzymywanie nerwów na
wodzy naprawdę <i>bolało</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Pytałeś mnie
o to już z milion razy, wiesz? Ostatnio jakiś kwadrans temu i o ile pamiętam,
od tamtej pory nie odczułem żadnego sygnału, że coś jest <i>nie</i> w porządku. Poważnie, wyluzuj, bo przeginasz, jak zwykle
zresztą. Nie musisz mnie ciągle monitorować. Nie mogę nawet w spokoju skoczyć
do toalety, bo od razu dostaję esmesa o treści „Żyjesz?!” albo „Wszystko ok?!”
lub „Nie utopiłeś się w muszli?! Przyjść ci pomóc?!” i to bez ŻADNEJ
uśmiechniętej buźki na końcu. Zacząłem się aż martwić, że to <i>z tobą</i> coś jest dziwnie nie w porządku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wybacz za
to. – Jeszcze raz dokładnie sprawdził, czy aby na pewno nie mam zamiaru
zamienić się nagle w ufoludka z czułkami, po czym kąciki jego ust powoli
powędrowały w górę. – Chodzi o to, że zwykle się tak nie zachowujesz. Zwykle
ciskasz w ludzi ciężkimi przedmiotami i laserami z oczu, więc to taka
niecodzienna odmiana, że teraz… No wiesz, że teraz tego nie robisz. Chyba
rzeczywiście wszyscy potrzebujemy więcej czasu, żeby przyzwyczaić się do zmian.
Poza tym, nie możesz mnie winić. – Jego podejrzany uśmiech poszerzył się
niebezpiecznie, aż wyprostowałem plecy, wyczuwając nadchodzące uderzenie i
byłem gotowy przyjąć je na klatę jak mężczyzna. – Teraz mam pełne prawo się o
ciebie martwić. Nie ma nic dziwnego w tym, że martwię się o swojego <i>chłopaka</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Och, no tak.
Zjechałem na krześle kurcząc się w sobie i porzucając całą swoją ideę
przyjmowania ciosów Minho na klatę po męsku. Równie dobrze mógłbym właściwie
całkiem zsunąć się pod ladę i stworzyć sobie tam kącik dzikiego zażenowania. Czemu
nie, podłoga w tamtym miejscu wydawała się bardzo kusząca. Jednak chcąc
zachować ledwo czołgające się resztki dumy mogłem tylko siedzieć jak kołek,
przełykać nerwowo ślinę i udawać, że wcale nie mam twarzy koloru wozu
strażackiego jadącego na sygnale, aby ugasić lawę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ekhm…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Problem
polegał na tym, że czasami Nowy Lee Taemin za bardzo sobie pozwalał i wchodził
mi na głowę, biorąc we władanie wszystkie moje reakcje, spowalniając pracę
mózgu o ogólnie zachowując się jak idiota, czyli całkowicie nie tak, jak ja się
zwykle zachowywałem. Poza tym Nowy Lee Taemin kompletnie, ale to zupełnie nie
potrafił radzić sobie z osobą okrutnego potwora Choi Minho, wobec którego, ku
mojej rozpaczy, stawał się miękką fryteczką. A kiedy okrutny potwór Choi Minho
postanawiał przy okazji dowalić deklaracją TEGO pokroju i Nowy Lee Taemin
wybierał sobie akurat taki moment na zawładnięcie moją psychiką, to robiło się
naprawdę niezręcznie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Teraz też
szczerzył się jak kretyn, którym zresztą wciąż był i żaden stan rzeczy nie
zmieni tego faktu. Rzucił spieniacz do mleka oraz zamówienie, na które czekała
jakaś zniecierpliwiona klientka i podparł się łokciami na blacie kilka
centymetrów od mojej twarzy. Moja mina zrzedła jeszcze bardziej, a jego wręcz
przeciwnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hej,
Taemin-ah, rumienisz się naprawdę uroczo. Chyba będę w stanie przywyknąć do
tego szybciej, niż mi się wydawało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- C…co?! –
Jakim cudem udało mi się odskoczyć do tyłu razem z krzesłem i nie wywalić się
na podłogę niczym ostatnia ofiara losu. Czułem strużkę potu spływającą mi za
kołnierz, kiedy gwałtownie odwróciłem wzrok od radosnych ogników w jego
czekoladowych oczach. Cholerny manipulant. – O czym ty w ogóle gadasz?! To
wszystko… to wina światła! Nie wiem czy zauważyłeś, ale światło tu tragiczne!
Żarówka w jednej z lamp po lewej stronie całkiem się spaliła, może powinieneś
ruszyć swój leniwy tyłek i ją wymienić zanim będziemy zmuszeni pracować przy
świeczkach, jak w jakimś niecywilizowanym średniowieczu!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mmm przy
świecach, mówisz? Przy świecach byłoby całkiem romantycznie, nie sądzisz…? –
Najwyraźniej świetnie się bawił. Nie byłem pewien, czy bardziej mam ochotę dać
w ryj sobie czy jemu. Prawdopodobnie sobie, żeby się ocknąć i wypędzić Nowego
Lee Taemina gdzie pieprz rośnie. Jezu, Taemin, ogarnij się. Przecież to wciąż
ten sam niezrównoważony i nadpobudliwy Żabol, do licha! Nie dawaj robić sobie
lurowatej latte z mózgu popapranemu kochasiowi z durnymi pomysłami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mniejsza o
świece! Niedługo i tak nie będzie potrzeby wymieniać żarówek, bo wcześniej
wykończy nas nasza kocia konkurencja i wtedy nawet koncept średniowiecza nie
pomoże! – wypaliłem na wdechu, całkowicie zmieniając temat. Minho zamrugał,
zbity z tropu i odetchnąłem z ulgą, kiedy jego łobuzerski uśmieszek nieco
przybladł. Jeden zero dla mnie, konfrontacja dotycząca statusu naszego świeżo
upieczonego związku, co do którego wciąż czułem się diabelnie niekomfortowo,
póki co została odparta pomyślnie. Coś mi mówiło, że niedługo i tak wróci do
dokuczania mi i pewnie nie obejdzie się wtedy już bez konfrontacji usta-usta i
NIE, żebym tego nie chciał – bądź co bądź to ja zacząłem, co musiałem ze
skruchą przed sobą przyznać – ale jako że nadal nie wiedziałem, jak odnosić się
do Minho jako do kogoś więcej niż irytującego przyjaciela, starałem się to odwlekać.
– Wiec, co ze sprawą Exotic Flowers i Kim Jongina, albo może raczej Kim
Jonginy? – kontynuowałem już normalnie, stwierdzając, że zagrożenie minęło. –
Nie wykręcili ostatnio żadnego numeru? Zaskakujące. Ciekawe, czy Kibum nadal
przebiera się za palmę tropikalną i chodzi ich szpiegować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wiem, co
z nimi. – Minho przybrał minę pokerzysty, co mnie nieco zszokowało i mimo woli
zacząłem się gorączkowo zastanawiać, co takiego powiedziałem. Chyba, że nagle
poczuł się wielce urażony faktem, że nie miałem ochoty flirtować z nim na
oczach całej kawiarni. Tak, to niestety w jego stylu. – Szczerze mówiąc,
myślałem, że ty mi powiesz – dodał, wracając do porzuconego zamówienia.
Klientka na nie czekająca o dziwo nie piorunowała nas wzrokiem, ale za to z
zaciekawieniem przysłuchiwała się naszej rozmowie. Nie byłem pewien, co gorsze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dlaczego
miałbym wiedzieć coś na ten temat? Nie, żeby mnie to jakoś bardzo nagle zaczęło
obchodzić, ale po ich ostatniej akcji spodziewałem się jakiegoś ataku, czy coś
– powiedziałem ostrożnie. Minho prychnął. <i>Prychnął</i>.
Niemożliwe, Choi Minho nie prychał z irytacją, a już na pewno nigdy nie prychał
z irytacją <i>na mnie</i>. Obrażalska
bestia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No wiesz,
sądziłem, że bardziej orientujesz się w sytuacji, skoro Kim Jongin był twoim
MĘŻEM.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy
przetworzyłem sobie na spokojnie sens jego pełnej wyrzutu wypowiedzi, szczęka
dosłownie mi opadła. <i>To</i> miał być
powód jego zbolałej miny i śmiertelnej urazy?! Już miałem zacząć obwiniać
biednego, niewinnego Nowego Lee Taemina!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Skąd on o tym
w ogóle wiedział? Uh, przysięgam, że kiedyś zamorduję tego parszywego
pterodaktyla, Kim Jonghyuna. Paskudny plotkarz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To było w
PRZEDSZKOLU. Miałem wtedy PIĘĆ LAT… - Sam nie wiedziałem, dlaczego się w ogóle
tłumaczyłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Oooch, więc
teoretycznie nie wzięliście jeszcze rozwodu?! – Żabol wbił we mnie
przeszywające spojrzenie. Dziewczyna niemogąca doczekać się na swoje cappuccino
usadowiła się wygodnie na jednym z wysokich stołów i chłonęła każde słowo z
jawnym zaciekawieniem. <i>Prześladowczyni</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przecież…
przecież mówię, że… - Czułem, że znowu się beznadziejnie rumienię i zacząłem
się martwić, czy aby na pewno wszystko w porządku z pracą moich naczyń
krwionośnych. Minho kompletnie zignorował moją marną próbę zabrania głosu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Pewnie dał
ci bransoletkę z cukierków, prawda? Pewnie była SMACZNA. – Wyglądał jak
zraniony szczeniak wyrzucony na deszcz i chyba myślał, że wywoła tym u mnie
wyrzuty sumienia. – I pewnie zaręczyliście się za pomocą lizaków truskawkowych
w kształcie pierścieni. Albo <i>co gorsza</i>
takich z gwizdkiem! Wiesz, że to podchodzi pod zdradę, Taemin…? Teraz jesteś <i>mój</i> i tylko <i>mój</i>, nie wolno ci brać od Kim Jongina lizaków z gwizdkiem, ani…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- SĄDZĘ, ŻE TA
ROZMOWA POWINNA SIĘ NA TYM ZAKOŃCZYĆ! – Przerwałem mu stanowczo, mając
wrażenie, że z uszu bucha mi para jak z lokomotywy. Ostentacyjnie zeskoczyłem z
krzesła i wyminąłem zdezorientowaną klientkę, kierując się śladem Sulli na
górne piętro kawiarni. Minho mamrotał pod nosem coś jeszcze o „zdradzie” i
mojej rzekomej przynależności do niego, a także o tym, że kupi mi smycz i
obrożę, aby mógł mieć mnie cały czas na oku (przy tej obietnicy ostatecznie
zwątpiłem w jego zdrowie psychiczne – nie, żebym w nie kiedykolwiek wierzył).
Boże, w co ja się najlepszego wpakowałem? Czy człowiek, z którym jakimś dziwnym
trafem nagle wylądowałem <i>w związku</i>
mógł być jeszcze bardziej nienormalny, niż mi się zawsze wydawało?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nowy Lee
Taeminie, witaj na pokładzie. Niniejszym oświadczam, że nie dożyjesz jutra.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dla nikogo nie
było już tajemnicą, że kawiarnia miała poważne problemy. Mogliśmy do woli się
oszukiwać, udawać, że nie widzimy, jak klientów z dnia na dzień ubywa w
zastraszającym tempie, podobnie jak cyferek na koncie bankowym, podczas gdy
rachunek za czynsz, składniki i całą resztę wydłuża się w jakiś
niewytłumaczalny sposób. Kiedy Jinki hyung zrobił się nerwowy i zaczął
wydzierać się na każdego, kto mu się akurat nawinął, uznaliśmy to za ostateczny
sygnał, że sytuacja jest <i>krytyczna</i>.
Widok wkurzonego Onew jest z jednej strony niesamowicie zabawny, ale nawet ja
musiałem darować sobie komentarze w tym temacie, bo wątpiłem, by komuś było
teraz do śmiechu. Nie, żeby kiedykolwiek ktokolwiek doceniał moje błyskotliwe
poczucie humoru, dlatego tym bardziej postanowiłem siedzieć cicho. Nie mogłem
przecież otwarcie przyznać się do tego, jak bardzo zależy mi na kawiarni, bo
jakąś tam resztkę reputacji twardziela jeszcze posiadałem, chociaż
niebezpiecznie osypywała się ona ze mnie za każdym razem, kiedy Choi Minho
wjeżdżał na scenę cały w skowronkach, ze swoimi debilnymi uśmiechami i krowimi
oczami, i zaczynał prawić litanie na niewygodne dla mnie tematy, przy okazji
nie tracąc szansy by pomacać mnie publicznie gdzie popadnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Irytujące jak
cholera.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W każdym razie
kawiarnia znalazła się w poważnych kłopotach. Długi, coraz bardziej gasnące
zainteresowanie i ostra konkurencja ze strony Exotic Flowers, którzy oficjalnie
wzięli sobie za punkt honoru zniszczenie nas i zrównanie z ziemią, a dodatkowo
wyrodny ojciec Minho, który być może i zrobił się czułym i kochającym tatusiem
dla swojej niewdzięcznej, nowo odnalezionej córeczki, ale nic nie wskazywała na
to, by miał ochotę wspomóc finansowo swoją własną inwestycję. Sam słyszałem,
jak Żabol wrzeszczał na niego przez telefon, przy okazji jakże wspaniałomyślnie
płosząc jakąś zagubioną w akcji resztkę klientów, ale nawet to nic nie dało.
Nie mogę powiedzieć, że sam nie byłem wkurzony jak diabli. Rzadko kiedy
interesowały mnie nie moje sprawy, ale tym razem byłem przekonany, że sprawa
kawiarni w dużym stopniu dotyczy także i mnie. Ale co ktoś taki jak <i>ja</i> mógł zrobić…? Próbowałem podpuścić
Sulli, by sama porozmawiała z Choi seniorem i zmusiła go do spłacenia chociaż
części długów, ale ta niewdzięcznica nie chciała nawet o tym słyszeć. Wciąż
była śmiertelnie obrażona o to, że jej przyszłość wydawała się teraz mienić
wszystkimi kolorami tęczy. Doprawdy dziwne dziecko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Moja przerwa w
pracy niemożliwie mi się tego dnia dłużyła. Z braku pomysłów na jej spędzenie
poszedłem do kuchni, gdzie z piekarnika wydobywał się słodki zapach czekoladowych
muffinek Dary. Samej pani Lee nie było w pobliżu, co uznałem za bożą łaskawość,
bo chociaż jej obecność najmniej by mi przeszkadzała, to miałem nadzieję
spędzić te wlekące się w nieskończoność piętnaście minut jedynie w swoim
towarzystwie. Wyrzuciłem nawet Nowego Lee Taemina, zakazując mu włażenia do
mojej głowy przynajmniej do czasu, aż moje rutynowe, samotne smęcenie nad
bezsensownością świata dobiegnie końca. Wskoczyłem więc na zasypany mąką stół,
nie zawracając sobie głowy tym, że później prawdopodobnie będę musiał paradować
z białym tyłkiem i skrzyżowałem nogi, wyciągając mp3. Przejrzałem całą <i>playlistę</i>. Większość piosenek już mi się
dawno znudziła, będę musiał jakoś subtelnie zaalarmować Minho, żeby mi ją z
łaski swojej zaktualizował, ale jeszcze nie miałem planu w jaki sposób to
zrobić, żeby nie wyglądało to tak, jakby mi zależało. Uhh, bycie mną w dalszym
ciągu było strasznie trudne. Nie polecam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zanim zdążyłem
wybrać utwór na chybił trafił i odpłynąć w stan kompletnego <i>niemyślenia</i>, rozległo się ciche skrzypnięcie
kuchennych drzwi i mój spokój ducha został brutalnie zakłócony. Nie musiałem
nawet podnosić wzroku, kiedy ciepłe ramiona oplotły mnie od tyłu. Słowa
„prywatność” i „przestrzeń osobista” nie mieściły się najwyraźniej w jego mózgu
wielkości ziarenka grochu. Zacisnąłem szczękę, stwierdzając z niesmakiem, że
zamiast błogiego, upragnionego spokoju znowu mam w głowie niezły piedolnik.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Spytasz czy
wszystko w porządku, a wykastruję cię własnoręcznie – zagroziłem ostro zanim
zdążył się odezwać. Byłem dumny, że póki co ta zakochana ciota, Nowy Lee Taemin
postanowił siedzieć cicho głęboko we mnie. To chyba przez to, że nie mogłem
zobaczyć oczu Minho i zamienić się w kupkę nieszczęścia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Interesujące
składasz mi obietnice – wymruczał mi do ucha, kładąc brodę na moim ramieniu.
Wstrzymałem oddech. Momenty w których Bambi zamieniał się w obłapiającą mnie ze
wszystkich stron amebę kosztowały mnie sporo nerwów i kilka mini zawałów,
podczas gdy moje serce próbowało wyskoczyć mi przez gardło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czego
chcesz? – spytałem łamiącym się niebezpiecznie głosem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dlaczego
muszę czegoś chcieć? Nie ma nic nienaturalnego w tym, że przytulam się do
swojego <i>chłopaka</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Tego się
właśnie obawiałem – proces zamieniania się w miękką gąbkę wyciskaną bezlitośnie
przez Minho uważam za rozpoczęty.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mógłbyś…
zachować to na kiedy… indziej? – wykrztusiłem, na próżno starając się od niego
nieco odsunąć. Było mi tak cholernie gorąco. Miałem wrażenie, że zaraz
zwariuję, a jego ręce wręcz parzyły moją skórę przez materiał koszuli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie – padła
stanowcza odpowiedź. – Wybacz, ale teraz mam wrażenie, że każda chwila kiedy cię
nie widzę, nie dotykam i nie czuję twojego zapachu jest chwilą straconą. Kiedy
na ciebie patrzę z większej odległości, zastanawiam się, dlaczego jesteś <i>tam</i>, a nie w moich ramionach. Dawniej
mogłem tylko pomarzyć, żebyś mi na coś takiego pozwolił. – Przyciągnął mnie
jeszcze bliżej, wyczuwając, że się subtelnie zsuwam z krawędzi stołu. Zacząłem
hiperwentylować. Jego klatka piersiowa była teraz gładko przyciśnięta do moich
pleców. Mogłem wyczuć bicie jego serca na swoim ciele. Wrażenie było takie,
jakbym miał dwa serca i obydwa waliły nierównomiernie, chaotycznie, każde w
swoim tempie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nigdy w życiu
nie czułem się tak kruchy i mały jak teraz. <i>Nigdy</i>.
Ostatecznie straciłem całą swoją silną wolę, wywieszając mentalnie białą flagę
zaniechania walki. Mógł zrobić ze mną co chciał, nie sądziłem, bym potrafił jeszcze
kiedykolwiek stanąć na nogi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Kocham cię –
kontynuował tym czasem jak gdyby nigdy nic. Jakby kompletnie nie zdawał sobie
sprawy, że praktycznie trzyma teraz moje zwłoki, podczas gdy mój duch unosi się
gdzieś nad jego głową. – Każdy moment, w którym ci tego nie udowadniam jest
bezsensowny i zmarnowany. Nie wymagam póki co, żebyś mi na to odpowiedział.
Wiem, że to wszystko nadal jest trudne i skomplikowane i nawet gdybyś chciał,
nie jesteś na to jeszcze gotowy. Ale mimo to coś mi podpowiada… wiem, że
czujesz do mnie to samo. I że kiedyś mi to powiesz, uśmiechając się w ten swój
rzadki, nieśmiały sposób o którym nie masz pojęcia, co ze mną robi i patrząc mi
w oczy powiesz to głośno i wyraźnie. <i>Kiedyś</i>,
nie teraz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przekręcił
mnie jakimś cudem przodem do siebie, skamieniałego i niezdolnego do myślenia,
tak, że mimo woli musiałem spojrzeć mu w twarz, chociaż miałem ochotę zacisnąć
powieki bardzo mocno i zaoszczędzić sobie kolejnego bolesnego ucisku w klatce
piersiowej. Oparł dłonie po obu stronach zabrudzonego mąką blatu, wpatrując się
we mnie intensywnie z takim wyrazem twarzy, że poczułem się kompletnie nagi i
bezbronny. Jednocześnie chciałem uciec i zostać. Już nie wiedziałem, która
strona podświadomości przeze mnie przemawia, czułem tylko, że głowa pulsuje mi
boleśnie a w uszach szumi krew. Dlaczego on robił mi to za każdym razem,
sprawiając, że stawałem się idiotycznie słaby?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Mama miała
rację. Miłość okazała się być największym wrogiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Kocham cię.
– Zamrugał nagle, nie przestając się uśmiechać, chociaż jego oczy jakby zaszły
mgiełką. – Nie umiem powiedzieć jak bardzo. Jesteś najważniejszą osobą w moim
życiu, wiem to od dawna i nie mam na to wpływu. Kochamciękochamciękochamcię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pochylił się
niżej, dotykając białą od mąki dłonią mojego gorącego policzka i zaczął zbliżać
swoją twarz do mojej, oddychając ciężko. Albo może to ja tak oddychałem, w
zasadzie trudno było odróżnić. Zamknąłem oczy, przechylając głowę nieco w bok,
a moje ręce mechanicznie powędrowały do jego bioder, gdzie nieśmiało spoczęły. Też
chciałem powiedzieć „<i>kocham cię</i>”, ale
nawet nie próbowałem, bo ani to, ani nic innego nie przeszłoby mi w tej chwili
przez ściśnięte gardło. Poza tym, on miał rację. Na to nie byłem jeszcze
gotowy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zatrzymał się
kilka milimetrów ode mnie, nasze wargi stykały się ledwo wyczuwalnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To będzie szósty
raz – wyszeptał, prawie w ogóle nie poruszając ustami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Szósty… -
powtórzyłem głupio, nieswoim głosem. Szare komórki zaczynały mi się przegrzewać
i kręciło mi się w głowie od zapachu świeżo zmielonej kawy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Szósty raz,
kiedy cię pocałuję. A właściwie mój trzeci. Ty pocałowałeś mnie już trzy razy.
Teraz będzie po równo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
On to <i>liczył</i>, na miłość boską?! Chciałem coś
powiedzieć, nie za bardzo wiedziałem nawet, co, ale zanim wymyśliłem
jakąkolwiek logiczną odpowiedź, zrobił to. Jego usta były miękkie i słodkie jak
latte z dużą ilością mleka i cukru, i mimo że zwykle preferowałem gorzką,
czarną kawę, nie zamieniłbym tego teraz na nic. Ten pocałunek był inny niż
większość naszych pocałunków. Zawsze było gwałtownie, za szybko i zbyt
chaotycznie, ale teraz wszystko działo się powoli, w idealnej harmonii, nie
istniało coś takiego jak czas. Miałem wrażenie, że umieram, spadam w dół i
końca nie widać, i nie bałem się, bo wiedziałem, że nie uderzę o nic twardego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie docierały
do mnie żadne odgłosy z zewnątrz, więc nic dziwnego, że nie usłyszałem
zamaszystych kroków eleganckich butów na podłodze i w pierwszej chwili
sądziłem, że poirytowany, zdegustowany okrzyk pochodził z mojej własnej głowy.
Dopiero, kiedy Minho podskoczył, oderwał się ode mnie i zrobił taką minę, jakby
planował wyjątkowo bolesne morderstwo, całkiem otrzeźwiałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W drzwiach
stał Kibum i przyglądał nam się z niedowierzaniem i złością wypisanymi na
twarzy wielkimi literami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czy
moglibyście… – wysyczał przez zęby ten różowy potwór, pomiot szatana, gnojek z
beznadziejnym wyczuciem czasu nie zasługujący na to, by egzystować. -
...PRZESTAĆ wymieniać się śliną, mikrobakteriami i kodonami DNA w godzinach
pracy…? Rozpustnicy! Naprawdę, STARAM SIĘ zrozumieć, mnie też by chyba szlag
trafił po roku utrzymywania hormonów na wodzy, kibicuję wam i zakładam fanclub,
ale proszę, liżcie się gdziekolwiek byle nie na moich oczach i NIE tutaj. <i>Proszę</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wy to
wszyscy robicie specjalnie! – Minho wycelował w niego palcem, czerwieniąc się
po cebulki włosów – ze złości czy z jakiegokolwiek innego powodu. – Za każdym
razem, kiedy jesteśmy w takiej… uh… <i>sytuacji</i>,
któreś z was musi wleźć i nam przerwać! To już twój drugi raz, Kibum, trafiasz
na moją czarną listę!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- O mój Boże,
drżę ze strachu – skwitował Key ironicznie, wywracając oczami. Mrugnął do mnie
porozumiewawczo, ale tym razem zamiast nawiązać nić porozumienia, której się
chyba spodziewał, strzeliłem w niego przeszywającym laserem nienawiści.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Poważnie, to
podejrzane! Założyliście jakiś Związek Dręczenia Minho i Taemina, czy co?! –
Żabol uderzył pięścią w stół, aż podskoczyłem na blacie. – Ty, Amber,
wciągnęliście w to nawet <i>psa</i>…!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zamknij się
już, bo popadasz w paranoję – prychnął Kibum, wyraźnie znudzony. Podszedł i
chwycił mnie za kołnierz, bezceremonialnie ściągając mnie ze stołu i ciągnąć w
kierunku drzwi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- HEJ! Dokąd
zabierasz mojego chłopaka?! – Wydarł się za nami Minho. – Powinieneś najpierw
zapytać MNIE o pozwolenie!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dokładnie,
dokładnie to powinieneś zrobić, Kibum. Chyba straciłem w tym momencie swój
honor, niezależność, resztki przyzwoitości oraz własne zdanie, ale nieważne,
oddaj mnie z powrotem Żabolowi, bo ci powyrywam wszystkie te tlenione kudły
gołymi rękami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jak dobrze, że
nadal miałem gardło związane na supełek i nie zacząłem wygadywać takich bzdur,
bo moja reputacja byłaby oficjalnie skończona na oczach całej kawiarni. Tym
czasem Kibum wyminął rechotającego Jonghyuna, rozbawioną Amber i zdegustowaną
Sulli, po czym otworzył kopniakiem drzwi do schowka pod schodami, gdzie
trzymaliśmy mopy, szczotki i inne narzędzia do sprzątania. Wepchnął mnie tam
bez słowa wyjaśnienia, a kiedy już miałem zamiar zacząć protestować i walczyć
jak na faceta przystało, o mało co nie przewróciłem się przez Minho, który
został wrzucony zaraz za mną z równie zdezorientowaną ekspresją.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tutaj
możecie robić co wam się żywnie podoba – powiedział Kibum grobowym głosem,
patrząc na nas z góry z triumfalnym uśmieszkiem pełnym jego wrodzonej
złośliwości i pozbawionego skrupułów wyrachowania. Szatan. – Macie szczęście,
że nie ma już żadnych klientów. Wszystkich zdążyliście wypłoszyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zatrzasnął za
sobą skrzypiące drzwi do schowka, pogrążając nas w kompletnej ciemności. Za
ścianą rozległ się zbiorowy wybuch śmiechu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
-
Zabezpieczcie się! – wrzasnął Jonghyun, rżąc jak zdychający ze śmiechu koń.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Niewiarygodne,
jak bardzo wciąż nienawidzę tych ludzi.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jeśli
myślicie, że opowiem wam ze wszystkimi pikantnymi szczególikami i detalikami co
się działo w tym przeklętym schowku na mopy, to ze szczerym żalem oświadczam,
iż tego nie zrobię. Życie jest w dalszym ciągu brutalne, nie ma nic za darmo, a
ja nie mam zamiaru być nagle miły dla wszystkich bez wyjątku. Już samo bycie
miłym dla tego płaza, żaby, <i>meduzy</i>,
która jak się do człowieka przyssie to już się nie odessie (uwierzcie mi, coś o
tym wiem) wystarczająco zlasowało mi mózg. Nie miałem zamiaru staczać się
jeszcze niżej, chociaż prawdopodobnie już leżałem gdzieś na poziomie rowu
Mariańskiego. Nieważne. W każdym razie kiedy po jakichś trzydziestu minutach –
lub nawet więcej, sam nie wiem, zapomniałem włączyć stoper – wyszliśmy wreszcie
na światło dzienne niczym para oślepionych nietoperzy z mroku, wyglądaliśmy…
Sądząc po wiele mówiących minach Jonghyuna i Amber, delikatnie rzecz ujmując <i>niewyjściowo</i>. Albo, jak dobitnie skomentował
całkowicie zniesmaczony Kibum, omijając nas szerokim łukiem, aby nie brukać
swoich niewinnych oczu tą rozpustą w biały dzień – „Jesteście tak wymemłani
jakbyście się przeżuli w całości i potem wypluli!” „Ohyda!”, „Ja nie chcę
wiedzieć!” oraz „Lee Taemin, nie spodziewałem się tego po TOBIE!”.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Aha.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Szczerze
mówiąc też się tego po sobie nie spodziewałem, ale to przecież nie moja wina,
że <i>Nowy</i> Lee Taemin okazał się być
nieznośnym smarkaczem z buzującymi hormonami, mającym jakieś niewiarygodne
przekonanie, że Choi Minho jest całkiem uroczy. Z zasady nie zgadzałem się
z tą dziwną, nowo odkrytą częścią mojej
świadomości, byłem na to za bardzo <i>wymemłany</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Może nie
wygląda, ale ja tam się cieszę – stwierdziła z miernym entuzjazmem Amber, kiedy
rzuciliśmy się z powrotem do pracy, próbując zająć czymś ręce i nie wyglądać
zbyt podejrzanie, chociaż już i tak nieliczni klienci mierzyli nas krytycznym
wzrokiem. Hm, jak im się coś nie podobało, to zawsze mogli pójść lizać buty
tego strasznego gościa, Wu Yifana do jego pałacu z kawową fontanną, który to
lokal nie był w żadnym, nawet najmniejszym stopniu <i>gejowski</i>. Pomijając biegających w falbaniastych fartuszkach, dorosłych
facetów z doczepianymi kocimi uszami, ale przecież w tym zdecydowanie nie było
nic podejrzanego!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak w sumie
to ja też! – Jonghyun siedział przy barku z idiotycznym uśmieszkiem na ustach i
machał w powietrzu nogami, co nie pomagało mu ukryć faktu, że jako skurczony
karzeł nie był w stanie nawet dotknąć podłogi stopą. – Znaczy, spodziewałem
się, że prędzej czy później do tego dojdzie i od zawsze was shippowałem, ale
wolałem się nie wtrącać, bo zawsze wszystko jest potem na mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Na kogoś
musi być – zauważyłem bezlitośnie. Dino wyszczerzył zęby, niezrażony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak na
marginesie, Tae, mam dla ciebie prezent ślubny. Zobaczysz go sobie później, bo
wsadziłem ci go do twojej szafki na górze. Tylko koniecznie poczekaj z tym na
mnie, chcę nagrać twoją minę, kiedy zobaczysz, co…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie biorę <i>ślubu</i>! – przerwałem mu, krztusząc się własną
śliną, podczas gdy Minho znów robił minę zatytułowaną „Powinieneś najpierw
zapytać MNIE o to, czy w ogóle pozwolę ci odezwać się do mojego <i>chłopaka</i>”. Jonghyun machnął lekceważąco
ręką.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To nic
wielkiego, nie spodziewaj się lśniących biletów na podróż poślubną do Honolulu!
Może kiedyś, jak już stanę się milionerem zbijającym fortunę na mojej plantacji
zioła, która będzie najbardziej wpływową inwestycją…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- O, dobrze,
że wszyscy tu jesteście! – Jinki hyung zleciał ze schodów z plikiem papierów i
bardzo poważną miną, która nadawała mu niecodziennie formalny, niemal groźny
wygląd. To znaczy gdyby nie fakt, że dosłownie <i>zleciał</i>, potykając się o rozwiązaną sznurówkę, jego ekspresja
mogłaby ostatecznie zostać uznana za „groźną”. – Co robicie? Czemu znowu się
obijacie?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie obijamy
się. – Ziewnęła Amber, nie zadając sobie trudu by zasłonić usta. – Plotkujemy o
życiu miłosnym naszych kolegów z pracy, bo to jedyna ciekawa rzecz w promieniu
tych paru metrów kwadratowych.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- I tak nie ma
nic do roboty - westchnął Minho z rezygnacją. – Dzisiaj mieliśmy ośmiu
klientów. <i>Ośmiu</i>. Jeden wyjątkowo
agresywny, chciał wylać na mnie swoje cappuccino, bo było zbyt słodkie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jesteś
pewien, że to nie był Wu Yifan w stroju atomówki? – zażartowałem dosyć ponuro.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mniejsza o
to. Jonghyun, idź po Kibuma, Darę i Sulli. Myślę, że wpadłem na genialny
pomysł!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Sądząc po
radosnej nutce dumy przebrzmiewającej w jego głosie, mogłem spodziewać się
wszystkiego co najgorsze, ale w sytuacji, w jakiej obecnie znajdowała się
kawiarnia, chyba już nic nie mogło pogorszyć sprawy, dlatego powstrzymałem się
od komentarza. Chwilę później cała nasza ekipa zebrała się przy ladzie,
wpatrzona z nadzieję w rozgorączkowanego menadżera. Zauważyłem, że Dara krzywi
się nieznacznie, siadając na jednym z wysokich krzeseł i mój wzrok mimo woli powędrował
do jej zaokrąglonego brzucha. Ciekawe, czy już znali płeć dziecka. Nie, żeby to
była moja sprawa!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Plan jest
prosty. Urządzimy PIKNIK. Wiecie dobrze, jak ludzie uwielbiają takie imprezy,
zlecą się jak pszczoły do miodu! Pamiętam ten tłum na przyjęciu powitalnym z
okazji otwarcia SHINee Cafe…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ale na otwarciu
SHINee Cafe wszystko było za darmo – zauważył sceptycznie Kibum. – Ludzie
„uwielbiają” tylko takie imprezy, na których nie muszą nic płacić za żarcie, a
nam przecież nie chodzi o to, żeby jeszcze bardziej pogrążyć się w długach,
tylko żeby się z nich jakoś podnieść.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wiem i
właśnie dlatego to będzie impreza charytatywna! – Ekscytował się Jinki,
rzucając Kibumowi przed nos stertę papierów. – Wszystko już rozpisałem i
rozrysowałem! Każdy ma przydzielone jakieś zadanie, więc musimy postarać się,
żeby wypaść jak najlepiej, a wtedy na pewno nie będziemy narzekać na brak
zainteresowania.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To ma być
coś w stylu datku na kawiarnię, taka <i>jałmużna</i>?!
Trochę żałosne z naszej strony. – Skrzywiłem się z niesmakiem. Średnio mi się
ten „genialny plan” podobał, poza tym miałem niejasne przeczucie, że coś w którymś
momencie i tak się spieprzy. Minho rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie, więc
przewróciłem oczami, myśląc że chce mnie zbesztać za podważanie zdania hyunga,
ale on tylko dawał mi znak żebym postawił kołnierz i ukrył czerwone ślady,
które pozostały na mojej szyi po schowkowym incydencie. Zamknąłem się i oblałem
rumieńcem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Skoro nikt
nie ma żadnych przeciwwskazań, uważam, że wszystko zostało ustalone. W planie
macie instrukcje, nie przyjmuję żadnych pytań ani zażaleń! – Po tym rezolutnym
komunikacie Onew uśmiechnął się radośnie i skierował do kuchni, mamrocząc coś o
porządnej dawce cukru, która miała rzekomo właściwości minimalizujące permanentne
nadciśnienie. Prychnąłem, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę znowu muszę popierać
coś tak głupiego. Wątpliwe było, żebyśmy dali radę zebrać wystarczająco dużą
sumę pieniędzy oraz to, by ktokolwiek w ogóle miał ochotę wspomóc nas <i>charytatywnie</i>. Ludzie to w dalszym ciągu
sknery i świnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hej, nie
martw się. – Drgnąłem, słysząc nad uchem spokojny głos Żabola, który położył
dłonie na moich ramionach tuż przy karku i zaczął delikatnie masować tamte
miejsca. – Wszyscy jesteśmy teraz zestresowani i przemęczeni, więc nic lepszego
nie wymyślimy. A kto wie, może tym razem pomysł Jinkiego wypali? W każdym razie
<i>my</i> możemy znaleźć sposób, żeby urwać
się z większej części tego pikniku – dodał konspiracyjnym szeptem, dmuchając
gorącym powietrzem w moje ucho, aż poczułem ciarki na plecach. – Co ty na to? <i>Umówisz się ze mną oficjalnie…?</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Uh… - Mój
mózg działał teraz na spowolnionych obrotach i aż czułem jak powoli przyjmuje
konsystencję znajomego, gumowego żelka. – Umm, a nie powinniśmy pomóc w… uhh,
obowiązki i tego…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nawet nie
próbujcie się wymigać i zostawić nas tu z tym bajzlem! – Amber wynurzyła się
nie wiadomo skąd i zburzyła nastrój, zgrzytając zębami z irytacją. – Poważnie,
w sojuszu jesteście jeszcze bardziej nieznośni niż kiedy denerwowaliście mnie
osobno! Cofam to, co powiedziałam. Wolałam czasy waszych… waszych…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Końskich zalotów - podsunął jej usłużnie Key.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jonghyun parsknął.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- <i>Żabich</i> lepiej brzmi.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Skończyło się
na tym, że rzeczywiście zerwaliśmy się z „imprezy” zanim cała ta „impreza” się
w ogóle zaczęła. Słowem, zwialiśmy tak szybko, jak się dało, co nie było wcale
łatwym osiągnięciem, bo Jinki, najwidoczniej zaalarmowany przez Amber o naszej
planowanej ucieczce, postawił na straży Jonghyuna i Kibuma, którzy łazili za
nami krok w krok. Na początku bawiło mnie, jak bardzo Minho był przez to zirytowany,
ale później zaczęło to grać na nerwach nawet mi. Przez sekundę poważnie rozważałem
zanurkowanie do schowka na mopy, żeby się od nich uwolnić, ale jakimś dziwnym
zbiegiem okoliczności małe drzwiczki były zamknięte na cztery spusty, a dziurka
od klucza zaklejona kilkakrotnie taśmą. Ktoś tu bardzo nas nie kochał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
To nie tak, że
zamieniłem się w psychopatycznego maniaka pokroju Minho i każdą wolną chwilę
chciałem wykorzystać na całowaniu się z nim po kątach! Teraz, kiedy o tym
myślałem, wydawało mi się to jeszcze bardziej niedorzeczne i żenujące. Ostatnio
i tak przebywaliśmy ze sobą praktycznie cały czas i nie wiedziałem już, czy mam
go dość, czy jeszcze mi go mało. Może rzeczywiście miałem rozdwojenie jaźni.
Trudno, <i>on</i> będzie płacił za moją
terapię u psychiatry. Ta myśl sprawiła, że smutny uśmiech taty stanął mi przed oczami
i zostałem przygnieciony całym ciężarem tego obrazu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Nie!</i> Minęło już zbyt wiele czasu. Nie
chciałem zmarnować w ten sposób kolejnych kilku lat, powtarzając w pamięci
wciąż te same momenty i za każdym razem wbijając sobie w serce kolejne ostre
gwoździe. Póki co ten organ leczył się powoli, ale spokojnie. Niewidzialne plastry
nalepione przez Minho, Jonghyuna, Kibuma i resztę chroniły gojące się rany
przed ich ponownym rozdrapaniem. <i>Wszystko
będzie dobrze.</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Na trzy do
drzwi i szybko do vana – rzucił Bambi cicho, przechodząc obok mnie z tacą pełną
plastikowych kubeczków i talerzyków. Spojrzałem na niego pytająco, ale tylko
wzruszył ramionami i wskazał brodą Kibuma, który patrzył na nas przeszywająco z
drugiego końca kawiarni, rozdając napływającym gościom czekoladowe muffinki,
podczas gdy Jonghyun jakieś kilka kroków dalej podskakiwał z naszą charytatywną
puszką na datki. Chyba nie trudno się domyślić, który z nich cieszył się
większym powodzeniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To nie
wypali – mruknąłem, udając, że krojenie tortu pochłania mnie bez reszty. –
Czuję się jak terrorysta z tą obstawą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie mów, że
masz wyrzuty sumienia, kochanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zamknij się.
Nie mam. - <i>Miałem</i>. Mimo wszystko
głupio mi było zostawić ich tutaj, poświęcających się w ten sposób dla dobra
kawiarni i polecieć ślepo za Minho. Nigdy nie byłem bardzo łaskawy i
nienawidziłem brać udziału w czymś, o czym z góry wiedziałem, że nie wypali,
ale z drugiej strony siedzenie tutaj i patrzenie jak ci frajerzy się pogrążają
aż mnie bolało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zrobimy to
szybko i z zaskoczenia. Kiedy się zorientują, już będziemy odjeżdżać. Wchodzisz
w to? – Patrzył na mnie błagalnym wzrokiem niczym wielkooki szczeniak rasy
cocker spaniel i nie miałem już nic do powiedzenia. – <i>Raz, dwa…</i> TRZY!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dosłownie
wszystko rzuciliśmy – tacki, kubeczki, torty, po czym tratując zdezorientowanych
gości przemknęliśmy obok Kibuma, który otworzył szeroko oczy i usta, a kiedy
wreszcie do niego dotarło, co się stało, zaczął wykrzykiwać obelgi pod naszym
adresem, ale na szczęście nikt nie miał już szans nas zatrzymać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Czułem się jak
prawdziwy <i>badass</i> i nawet siedząc już
w vanie ojca Minho nie mogłem przestać histerycznie chichotać. To dopiero była
akcja! Nieważne, że mroczna zemsta Kibuma dotknie nas później bardzo boleśnie.
Nie martwiłem się teraz o to. Nie myślałem o niczym, kiedy jechaliśmy ulicami
znienawidzonego przeze mnie miasteczka i dopiero kilka przecznic dalej
zorientowałem się, gdzie wylądowaliśmy. W SM Town wszędzie było blisko. Nawet
nie starałem się wyglądać na zaskoczonego, kiedy van zaparkował pod znajomym
blokiem, a uradowany Żabol wyskoczył z samochodu, żeby otworzyć mi drzwi po
drugiej stronie i praktycznie mnie stamtąd własnoręcznie wyciągnął.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- W innym
przypadku powiedziałbym, że niczego się nie nauczyłeś, ale nawet ja muszę
przyznać, że tęskniłem za tym miejscem. – Powiedziałem niechętnie, unosząc
głowę do góry. Zaczynało się ściemniać, ale na krawędzi dachu jasno świeciły
kiczowate, choinkowe lampki, które <i>ktoś</i>
tam magicznie przymocował. Oto znajdowałem się w punkcie wyjścia, z cieszącym
się jak dziecko, nadpobudliwym wariatem u boku i było mi w dodatku cholernie
dobrze. Po raz kolejny zacząłem kwestionować swoje zdrowie psychiczne, gdy
uświadomiłem sobie ze zgrozą, że sam nie mogę się doczekać zobaczenia jeszcze
raz świata z tamtej wysokości. Żabol otworzył bagażnik i wyciągnął pokrowiec na
gitarę oraz wypakowany po brzegi plecak, bo w końcu nie byłby sobą, gdyby nie
miał tego wszystkiego wcześniej zaplanowanego co do joty.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Uderzyła mnie
znienacka przerażająca myśl, że oto czekała nas prawdziwa, oficjalna <i>randka</i>, na tym samym dachu wieżowca, na
którym rok temu spotkaliśmy się w bardzo dziwnych, niezwykłych wręcz okolicznościach.
Historia zataczała krąg. Ten sam portier pochrapywał za biurkiem w hallu, nie zwracając
najmniejszej uwagi na to, że właśnie dwójka kryminalistów miała zamiar wkraść
się na dach. Pewnie i tak uznałby to za kompletny absurd. Poczekaliśmy w
milczeniu na windę i wsłuchując się w zgrzytanie mechanizmu wjechaliśmy na samą
górę, gdzie okno przy drabince pożarowej było lekko uchylone.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Buchnęła mi w twarz
fala chłodnego powietrza, a włosy natychmiast całkiem zasłoniły mi widok.
Czułem się jak nie z tej ziemi. Tak wygląda wolność? Cholernie przyjemna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mam koc. –
Rozległ się nagle dziwnie rozedrgany głos Minho. Unikał mojego wzroku i nie
wiedzieć czemu wyglądał na zdenerwowanego. Zabawne, bo ja już dawno nie byłem
tak wyluzowany i wyciszony. – I mam gorącą czekoladę, jak kiedyś. Dara dodała
do niej trochę rumu, ale podobno niedużo. Na rozgrzanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Uniosłem brwi.
Szczególnie rozgadany nie był, a małomówny Choi to pierwszy znak, żeby zacząć
się niepokoić. Jednak tylko skinąłem głową, bojąc się, że palnę coś głupiego, że
z moich ust wyleci jakiś niestosowny, chamski komentarz i zabije ten bajkowy
nastrój. Generalnie nigdy nie lubiłem tak tandetnych rzeczy, lampek choinkowych
i całego tego romantycznego badziewia, ale jakby się tak głębiej zastanowić,
wcześniej nie lubiłem wielu rzeczy, do których teraz powoli, krok po kroku
starałem się przywyknąć. Nie lubiłem na przykład słodkiej kawy, a teraz
codziennie dosypywałem pół łyżeczki do filiżanki, kiedy nikt nie patrzył. Nie lubiłem się śmiać ani okazywać
jakichkolwiek emocji poza pogardliwą ignorancją, a teraz proszę, potrafiłem
śmiać się jak normalny człowiek bez uczucia okropnego ścisku w klatce
piersiowej. <i>Kiedyś nie lubiłem Minho.</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hej, co
robisz? – Żabol gapił się na mnie z góry, zastygły w trakcie wyciągania z
plecaka kolejnych bajerów, kiedy po prostu położyłem się na miękkim kocu z ramionami
pod głową i nogami zgiętymi w kolanach. Nie mogłem powstrzymać błogiego westchnięcia,
które wyrwało mi się piersi zupełnie wbrew mojej woli. Ogromne oczy Minho
rozszerzyły się jeszcze bardziej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Myślę –
odparłem lakonicznie, przymykając swoje własne powieki. – Ktoś mi kiedyś
powiedział, że bliżej nieba lepiej się myśli. Nie pamiętam, kto to był, ale
jedno mu trzeba przyznać. Miał cholerną rację.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Roześmiał się
tym swoim kipiącym szczęściem śmiechem, którego wcześniej <i>nie lubiłem</i>. A może po prostu mu zazdrościłem, że potrafił śmiać
się w taki cudowny sposób.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mam dla
ciebie pewną niespodziankę, Taemin-ah. Może ci się to wydać… Wiem, że nie
przepadasz za takimi rzeczami, ale… - Zająknął się na moment. – Ja właściwie
nie śpiewam – stwierdził po chwili, jak gdyby to miało coś wspólnego z tematem.
Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, co mu znowu odbiło, a kiedy uświadomiłem
to sobie, gwałtownie usiadłem, patrząc na niego z niedowierzaniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zaśpiewasz
dla mnie?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To głupi
pomysł – wymamrotał po nosem, bawiąc się nerwowo suwakiem pokrowca na gitarę. –
Ja <i>nie</i> śpiewam. Nie lubię śpiewać.
Nie wiem, dlaczego. Kocham muzykę, kocham grać, pisać piosenki, ale nigdy
jeszcze nic…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Złapałem go za
nadgarstek, trochę dlatego, że czułem taką potrzebę, a trochę dlatego, że
dźwięk suwaka zaczynał mnie irytować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To dobry
pomysł. <i>Najlepszy</i>. Błagam, zaśpiewaj
mi coś. Już za późno, żeby się wycofać, bądź mężczyzną! Pokaż, że masz jaja!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przewrócił
oczami, odgarniając mi z twarzy zdmuchiwane przez wiatr włosy i uniósł kąciki
ust z zażenowaną miną.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jesteś
najlepszą rzeczą, jaka mi się kiedykolwiek przydarzyła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
I zaśpiewał.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie chciałem
wracać. Naprawdę nie chciałem, a fakt, że byłem lekko podpity i zacząłem
odczuwać skutki cudownego trunku Żabola, w którym jak się okazało jednak był
alkohol, nie pozwalał mi nawet trzeźwo myśleć, dlatego kiedy Minho włożył
gitarę z powrotem do pokrowca i zarzucił ją sobie na ramię z rezolutnym
okrzykiem „Wracajmy!” tylko popatrzyłem na niego z dołu z głupim uśmieszkiem,
po czym dostałem czkawki. Źle ze mną. Nigdy nie miałem słabej głowy, więc albo
niewinna czekolada z rumem zawierała trochę więcej rumu niż sądziłem, albo po prostu
spędzanie czasu z Choi dało mi się w końcu we znaki i końcowo zwariowałem. Ta
myśl wywołała u mnie napad dzikiego chichotu, co już zdecydowanie nie było
normalnym objawem w moim przypadku i nawet Minho się przestraszył, kucając obok
mnie i próbując mnie ocucić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Czułem się tak
dziwnie i lekko, i nie byłem pewien, czy to na pewno alkohol jest tego
przyczyną. Ale w takim razie co innego? Nawet nie byłem w stanie zebrać myśli
do kupy. Kręciło mi się w głowie, mój mózg zamienił się w wielką gąbkę. Było mi
ciepło, było mi <i>dobrze</i>. Chciałem
siedzieć na dachu i wpatrywać się w skaczące mi przed oczami punkciki gwiazd,
pić czekoladę z rumem, śmiać się wariacko i patrzeć w szeroko otwarte oczy
zdezorientowanego Minho, który wciąż nie miał pojęcia, co ze mną zrobić.
Chciałem go pocałować, ale z drugiej strony mój tyłek był jakby przyklejony do
miękkiego kocyka i nie miałem ochoty ruszać żadną kończyną. Przekrzywiłem
głowę, wpatrując się w niego z głupim wyrazem twarzy. Może się domyśli i sam
mnie pocałuje, żebym nie musiał się specjalnie wysilać?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Niestety,
Żabol zawsze był bardzo <i>niedomyślną</i>
osobą, więc ciężko było od niego nagle wymagać nieoczekiwanych przebłysków
inteligencji. Westchnął ciężko, stając na nogi i pociągając mnie gwałtownie za
sobą. Wydałem z siebie zdławiony jęk protestu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie udawaj,
że jesteś pijany, już to przerabialiśmy – wytknął mi bezlitośnie. Zmierzwił mi
i tak już rozczochrane przez wiatr włosy, uśmiechając się z czułością. – Też
nie mam ochoty tam wracać, ale Jinki hyung dzwonił już chyba z dziesięć razy.
Pewnie brakuje im taniej siły roboczej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Związek Dręczenia
Minho i Taemina – burknąłem pod nosem, na co wybuchnął śmiechem, odrzucając
głowę do tyłu. Moją uwagę przykuły dwie podskakujące kulki na jego szyi i
zamrugałem, zbity z tropu, zagryzając dolną wargę. Przez głowę przetoczyła mi
się fala różnych idiotycznych myśli, dlatego postanowiłem skupić się na tej,
która była z nich najmniej idiotyczna: Choi Minho to naprawdę jakiś genetyczny
wybryk natury, skoro ma dwa jabłka Adama.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wrócimy tu
jeszcze. – Położył mi dłonie na ramionach, zniżając twarz do mojego poziomu. –
A jeśli nie <i>tu</i>, to znajdziemy sobie
jakiś inny dach. Zawsze chciałem zamieszkać w domu, który miałby dach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Parsknąłem
pogardliwie, nie mogąc się powstrzymać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wow. Twoje
marzenia są zbyt skomplikowane. Dom z dachem to poważna sprawa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Żebyś
wiedział. – Skinął głową z powagą. – Dom z dachem i z tobą w środku, nic więcej
mi do szczęścia nie potrzeba.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Na to już nie
miałem pod ręką żadnej ironicznej odpowiedzi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zeszliśmy ostrożnie
po skrzypiącej drabince pożarowej i nie zawracając sobie głowy czekaniem na
windę, rzuciliśmy się w dół po schodach, ściągając się kto pierwszy wypadnie na
zewnątrz. Narobiliśmy przy tym tyle hałasu, że jakaś zakokonowana w różowy
szlafrok wiedźma z miniaturowym yorkiem w ramionach wybiegła na klatkę
schodową, wygrażając nam wałkiem kuchennym. Kiedy wreszcie znaleźliśmy się
bezpiecznie przed blokiem, nie byliśmy w stanie złapać oddechu. Minho pochylił
się, opierając dłonie na kolanach i zamknął oczy, a jego brązowe kosmyki
przykleiły się do czoła. Ja sam mimo zmęczenia czułem rozsadzającą mnie
energię. Mógłbym biec tak jeszcze bardzo, bardzo długo, bo wreszcie miałem
pewność, że żyję. Każdy mięsień we mnie krzyczał, a krew dudniła w uszach i
cholernie mi się to podobało. Jakbym wyrwał się z jakiejś potwornie ciasnej
klatki. <i>Wolny</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Spojrzałem w
górę, przypominając sobie pierwszy raz, kiedy przechodziłem tędy, zmierzając do
szkoły. To było prawie rok temu, a ja wciąż miałem wrażenie, że zdarzyło się to
ledwie wczoraj. Wtedy jeszcze byłem szarym, ponurym Lee Taeminem w ciężkich
glanach, spranej kurtce motocyklowej i bez żadnej nadziei na przyszłość. Przytłaczały
mnie problemy, których teraz nie miałem. To tutaj, na tym śmietniku spotkałem
Jonghyuna, pierwszą osobę, która się mną zainteresowała, zamiast zignorować mnie
bez słowa jak wszyscy. Wciąż mnie to gryzło i chciałem go o to kiedyś zapytać,
ale chyba wiedziałem, jaka byłaby jego odpowiedź. Po prostu wzruszyłby
ramionami i rzucił „Byłeś taki jak ja. Nie mieliśmy nic do stracenia”.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jedna
spontaniczna decyzja, zwykły impuls zmusił nas do wejścia na ten dach, po
którym chodził <i>człowiek</i>. Zwyczajna
ciekawość. A może nie? Przecież nigdy nie wierzyłem w przypadki. To, że
stąpałem twardo po ziemi nie znaczyło, że wszystko było dla mnie czarno-białe.
Tata tak wiele mnie nauczył, chociaż nie zdawał sobie z tego nawet sprawy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To była
najdziwniejsza rzecz w moim życiu – powiedziałem sam do siebie. – A to coś
znaczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mówisz o
naszym pierwszym spotkaniu? – Minho jakby czytał mi w myślach. Również spojrzał
w górę, na jeden z wielu budynków o płaskim dachu tuż pod gwiazdami. – Masz
rację, to było <i>dziwne</i>. Czasami to
wspominam. Z początku byłem zły na rodziców, na ojca, że kazał nam się
przenieść z Seulu do takiej dziury… Ale fakt, że Kibum, Jinki i Dara zostali ze
mną sprawił, że zacząłem myśleć o tym bardziej jak o nowej przygodzie niż niezasłużonej
karze. Kawiarnia, to wszystko… potraktowałem to jako wyzwanie. A tamtego rana
na dachu, kiedy przyszliście… - Zamilkł na moment, wciąż nie odrywając wzroku
od majaczących nad naszymi głowami gwiazd. – Kiedy pierwszy raz zobaczyłem
Jonghyuna, pomyślałem, że wygląda na zagubionego, szukającego celu w życiu
człowieka. Pomyślałem, że będzie świetnym przyjacielem. Z kolei kiedy pierwszy
raz zobaczyłem ciebie… - Przeniósł wzrok na mnie, nie przestając się lekko
uśmiechać. – Cóż, dobra, może nie była to za bardzo głęboka refleksja z mojej
strony, przepraszam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co
pomyślałeś? – Zmrużyłem oczy, przyglądając mu się podejrzliwie. Po tym to można
się było spodziewać już wszystkiego. Niby nigdy nie interesowało mnie, co
ludzie myślą o moim wyglądzie i miałem ten aspekt swojej osoby głęboko gdzieś,
ale mimo wszystko ta historia mnie zaciekawiła. – Coś zboczonego?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Uniósł ręce w
poddańczym geście, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Pomyślałem
tylko, że jesteś najpiękniejszą osobą, jaką widzę na oczy. Przez moment nie
byłem pewien, czy w ogóle jesteś <i>prawdziwy</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Och. To chyba
nie był w takim razie najlepszy moment, aby powiedzieć mu o <i>moim</i> pierwszym wrażeniu, które o ile
pamiętałem głównie opierało się na tym, że Minho jest psycholem i seryjnym
mordercą, którego szaleńczy uśmiech mógł zdradzać tylko chęć zabicia mnie i
Jonghyuna za pomocą swojej gitary i zrzucenia naszych ciał z dachu. Nie znałem
go jeszcze wtedy, dobra?! Nigdy nie byłem ufny w stosunku do ludzi, nie
osądzajcie mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Droga powrotna
do kawiarni znowu zleciała nam w komfortowym milczeniu. Już nic nie
wspominaliśmy i w zasadzie byłem mu wdzięczny, że nie zaczynał żadnych
niewygodnych konwersacji, bo teraz, kiedy moje zmysły wróciły na swoje miejsce,
czułem się nieco skrępowany. Samo to, że właśnie wracałem z <i>randki</i>, pierwszej oficjalnej <i>randki</i> w moim życiu, w dodatku z <i>randki</i>, na którą zabrał mnie <i>Żabol</i> i na którą nawet nie musiał mnie siłą
uprowadzać, było wciąż surrealistyczne. Zerknąłem na niego kątem oka, kiedy
szliśmy powoli przez park. Zmierzyłem wzrokiem jego skupiony profil i poczułem,
jak na moje policzki występują irytujące rumieńce, których na szczęście nie
dało się zobaczyć w ciemności. Ciekawe, czy kiedykolwiek będę potrafił
zachowywać się przy Minho zupełnie swobodnie? Bez uderzania w sarkastyczny ton
w najmniej odpowiednim momencie? Bez spinania wszystkich mięśni za każdym
razem, kiedy się do mnie zbliżał? Czy taki związek w ogóle miał prawo bytu?
Byliśmy swoimi całkowitymi przeciwieństwami. Fakt, że zaakceptowałem go jako kogoś
tak ważnego był dla mnie całkowicie niepojęty, bo to oznaczało, że nie mogłem
pozostać dłużej całkiem bierny. Też musiałem dać mu coś z siebie, tak jak on
zawsze dawał mi wszystko, nawet kiedy jeszcze wmawiałem uparcie jemu i sobie,
że go nienawidzę i że nie jest mi do niczego potrzebny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Uh, brzydziłem
się tymi kłamstwami i podziwiałem go za to, że mimo wszystko ze mną wytrzymał.
Że był przy mnie, kiedy odpychałem go rękami i nogami, raniłem go i zamykałem
mu jakąkolwiek drogę dostępu do siebie. Nie miałem tylko pomysłu jak mu to
wynagrodzić, ani nie byłem do tego stopnia odważny, by po prostu go o to
zapytać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Uhh, to takie
wkurzające!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Już miałem
wsadzić ręce do kieszeni i wbić zacięty wzrok w ziemię, kiedy nagle ciepła, duża
dłoń chwyciła moją i splotła nasze palce jakby to było coś zupełnie zwyczajnego.
Minho pogwizdywał pod nosem, patrząc przed siebie i nie zwracając na mnie
najmniejszej uwagi. Spojrzałem na niego szeroko otwartymi oczami, zastanawiając
się, czy gdybym zaczął się wyrywać, to by mnie puścił. Szczerze w to wątpiłem,
poza tym i tak nie miałem na to ochoty.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dziwnie przyjemnie
było iść przez park z Minho za rękę, chociaż jeszcze parę miesięcy temu coś
takiego nie mieściłoby mi się w głowie. Jakoś nagle przestałem martwić się o
przyszłość i przeszłość, zostało tylko tu i teraz. Zresztą po co mi myśleć o
przyszłości, skoro wszystko zmierzało ku dobremu zakończeniu? Właściwie, ta
historia mogłaby skończyć się dla mnie właśnie w tym miejscu. Oczyma wyobraźni
widziałem siebie i Minho podążających w stronę zachodzącego słońca jak w
jakiejś taniej, łzawej dramie, którymi zawsze pogardzałem. Nawet żałowałem
trochę, że słońce już zaszło i zrobiło się całkiem ciemno, ale ostatecznie
gwiazdy też robił niezłą scenerię do tandetnego romansu. Tak, chyba mogłyby już
wypłynąć napisy końcowe. Wciągnąłem do płuc trochę tlenu, załamując się nad
swoją własną głupotą, która niebezpiecznie zaczynała przypominać tok myślenia
Sulli. Powietrze pachniało dymem i spalenizną, co niestety niezbyt pasowało do
mojego super romantycznego wyobrażenia. Może to jakaś metafora do <i>pożaru namiętności</i> czy coś w tym stylu?
Nie wiedziałem nawet, że Nowy Lee Taemin postanowił zasłynąć jako poeta.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nagle Minho
zatrzymał się w miejscu, a ja omal na niego nie wpadłem, natychmiast wracając
do siebie. Jego dłoń zaczęła wyślizgiwać się z mojej i w odruchu spowodowanym
przez jakieś niknące resztki odurzenia ścisnąłem ją mocniej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co się
stało? Jednak nie wracamy? – zagadnąłem, przeklinając się za nutkę nadziei w
moim głosie. – Widać już światła kawiarni, chyba faktycznie urządzili tam
jakieś party hard, bo cholernie miga…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To… To nie
są światła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Spojrzałem mu
w twarz i poczułem, jak coś ciężkiego ląduje na dnie mojego żołądka. Był blady,
widać to było nawet w mroku, jaki panował dookoła nas. Jego oczy były szeroko
otwarte, przerażone, jakby zobaczył ducha lub coś o wiele gorszego. Przejął
mnie nagle niesamowity chłód. Minho puścił się biegiem w stronę jasno
oświetlonej kawiarni, ciągnąc mnie za sobą w szaleńczym tempie. Omal nie
potknąłem się o krawężnik, kiedy przecinaliśmy opustoszałą ulicę, ale nie
wydałem z siebie żadnego dźwięku, bo głos po prostu zamarł mi w gardle. Swąd
spalenizny i duszącego dymu był nie do wytrzymania.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>O Boże.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Widok jaki się
przed nami otwierał, był więcej, niż makabryczny. Kawiarnia stała w ogniu.
Czerwone płomienie pożerały ściany i pięły się po dachu, ogień buchał z okien,
potłuczone szyby spadały na chodnik, gdzie zebrał się spory tłum przerażonych
ludzi. Nasza grupka stała w bezpiecznej odległości, wszyscy wpatrywali się z
niedowierzaniem w osypujące się zgliszcza, jakie powoli powstawały z ich
ukochanego miejsca, pracy, z ich <i>domu</i>.
Jinki obejmował szlochającą Darę, która zgięta w pół, dostała ataku kaszlu i
trzymała się kurczowo za brzuch. Jonghyun gładził nieporadnie po plecach
trzęsącego się spazmatycznie Kibuma, który ukrył twarz w dłoniach. Amber i
Sulli po prostu patrzyły. Żadna z nich nie płakała, ale widać było, że są
kompletnie zagubione i zszokowane.<i><o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Mimo gorąca,
jakie emanowało od buchającego ognia, dłoń która wciąż kurczowo ściskała moją,
była lodowato zimna i drżąca. Nie sądzę, bym kiedykolwiek był w stanie wyrzucić
z pamięci obraz jego twarzy w tamtym momencie.<i><o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Płonący
budynek stawał się ruiną na naszych oczach, zabierając wraz z dymem moje
najlepsze wspomnienia. Wszystko się skończyło i NIC nie było w porządku.<i><o:p></o:p></i></div>
_____________________________________<br />
<div>
<br /></div>
<div>
<div class="MsoNormal">
<o:p> Uh. Jest rozdział, yaaay~ Znowu po sporej przerwie. Znowu ma kilometrową długość. Alice znowu ucieka schować się do kąta i będzie cierpliwie czekać na opinie, płonąc (przepraszam! ;_;) z nerwów. Wygląda na to, że... że został oficjalnie jeden rozdział do końca. Nie wierzę w to, nie mogę w to uwierzyć. Czas jaki spędziłam z tym opowiadaniem oficjalnie przekroczył okres roku. Nie, jeszcze nie płaczę, ale czuję, że kiedy dojdzie do Epilogu, nie będę mogła się powstrzymać. Za bardzo przywiązuję się do pewnych rzeczy.</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p>Dziękuję za kochane komentarze. Czasami mam ochotę uściskać Was wszystkich i nigdy nie wypuścić ;_; Nie wiem, dlaczego Troubles Maker cieszy się takim powodzeniem, w dalszym ciągu jestem zszokowana. Ale jednocześnie jestem cholernie szczęśliwa, bo to oznacza, że coś robię dobrze. Dziękuję wszystkich, którzy wypytywali kiedy rozdział, gonili do pracy, motywowali na różne sposoby, czasem mniej, czasem bardziej drastyczne <3</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p>Co do ankiety, w której mieliście okazję głosować... ^^" Wypadło na kontynuację, hmm? Nie powiem, że nie myślałam o tym. A właściwie wciąż jeszcze myślę. Na pewno Epilog nie będzie definitywnym końcem TM, co to, to nie! Czeka mnie jeszcze seria oneshotów, bonusów, czyli wszystko to, co nie zmieściło się już w fabule. Sama kontynuacja... Nie wiem, jestem rozdarta, tym bardziej, że planuję nowe opowiadanie już od dłuższego czasu. Wrócę do tego jeszcze przy okazji Epilogu, okej~?</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Rozdział dziewiętnasty z dedykacją dla <b>Minchannie</b>. Czuję taką potrzebę prosto z serca. Za te wszystkie rozmowy, za pomysły, za wsparcie. Jesteś wspaniała! ♥</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
+ Tradycyjnie przepraszam za błędy. Poprawię ;; No i do napisania, hm...?</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
</div>
Pani Luhttp://www.blogger.com/profile/13464960614565162744noreply@blogger.com30tag:blogger.com,1999:blog-6238364480748530437.post-26228154493403398892013-10-14T07:11:00.001-07:002013-10-14T12:56:44.949-07:0018.<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">ROZDZIAŁ
OSIEMNASTY<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoyd9I8aT7452MWQXj4AKKAWDbM4CK_HT8TRgdizpaNo97W_C8JpZgle2PsE2nfuyBtkvsw_9212GX9T_DXH4dCdEiflXW1CMKtkyASDx0XHLnPcr9OyPbBGkpXP45Cb_0ND7WabUTtUjo/s1600/large+(2).gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="140" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoyd9I8aT7452MWQXj4AKKAWDbM4CK_HT8TRgdizpaNo97W_C8JpZgle2PsE2nfuyBtkvsw_9212GX9T_DXH4dCdEiflXW1CMKtkyASDx0XHLnPcr9OyPbBGkpXP45Cb_0ND7WabUTtUjo/s320/large+(2).gif" width="320" /></a></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Gdyby ktoś jeszcze około rok
temu zapytał mnie, jak wyobrażam sobie swoją przyszłość, nie musiałbym się
długo nad tym zastanawiać. Moja wizja przyszłości przedstawiała się, jak na
moje możliwości, bardzo różowo i lukrowo, zupełnie jakby ktoś wcisnął do mojego
mrocznego, szarego życia przypominającego raczej horror albo jakiś kiepski
thriller, niepasujący do niczego kadr z bajki dla naiwnych dzieciaków. Święcie
wierzyłem w to, że coś kiedyś osiągnę i tym samym okłamywałem się właśnie tak,
jak jedno z tych głupich bachorów wychowywanych w animowanym, nierealnym
świecie, gdzie wszystko ma swój <i>happy end</i>.
Teraz, po tych siedemnastu latach wreszcie dotarło do mnie, że mój <i>happy end</i> nigdy nie nadejdzie. Zostałem
skazany na to, żeby życie skopało mi tyłek, wyrwało mi szczątki mojego
zmaltretowanego serca, po czym przeżuło je i pogryzło, wypluło i zrzuciło z
dachu wieżowca, żeby nie odbiegać od ogólnego schematu totalnej abstrakcji. Ale
właśnie tak się teraz czułem i naprawdę miałem wrażenie, że jestem jakąś
cholerną, naćpaną grzybami halucynogennymi Alicją w Krainie Czarów, albo może
raczej w Krainie Beznadziei, gdzie nic nie ma sensu. Nie miałem pojęcia, co ze
sobą w takim wypadku zrobić i ta myśl przerażała mnie najbardziej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiedyś miałem dużo ambicji.
Przerost formy nad treścią, można by rzec. Ułożyłem sobie w głowie calutki,
dokładny plan działania i byłem z niego niezmiernie zadowolony, nie
dopuszczałem do siebie jakże nieprawdopodobnej myśli, że coś może się spieprzyć
w trakcie i w rezultacie wszystkie moje ambicje diabli wezmą. Niee, skąd.
Przecież byłem tylko naiwnym, wierzącym we wróżki i cuda Lee Taeminem, upartym
i dążącym do celu za wszelką cenę idiotą, który myślał, że może oszukać
przeznaczenie. Chciałem wiele – utrzymać cały dom sam, zaopiekować się ojcem i
siostrą, może jeszcze psem, czemu nie, przecież byłem <i>niepokonany</i>, do cholery. Dodatkowo przydałoby się jeszcze to
wszystko utrzymać w tajemnicy do końca świata, trzymać ludzi na dystans i nie
dać się przejrzeć żadnemu napalonemu kretynowi, ze wszystkim radzić sobie sam,
nosić ciągle pokerową maskę, strzelać morderczymi spojrzeniami i ciętymi
ripostami na prawo i lewo… Uff, to całkiem sporo roboty, jak na
siedemnastoletniego gówniarza. Jeśli jeszcze zaliczymy w tym planie strategicznym
osiąganie najwyższych stopni w szkole i usilne pragnienie dostania się na
najlepsze studia, wyjechania do Seulu, zapewnienia ojcu nareszcie odpowiedniej
opieki klinicznej, po której mógłby cudownie wyzdrowieć, otwiera się przed nami
sielankowy obrazek prosto z raju. Świetnie, wspaniale. Kiedy teraz tak na niego
patrzę, nie mogę uwierzyć, że mogłem być aż tak beznadziejnie naiwny i tracę
ostatecznie wiarę w ludzkość, z uwzględnieniem swojej osoby na czele. Przecież
życie to nie bajka, a ja nie jestem żadnym cholernym Kopciuszkiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Cóż, niektórzy najwyraźniej nie
zasługują na szczęście. Jaka szkoda.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ale pomijając moje zwyczajne marudzenie
i użalanie się nad sobą… Wiecie, co jest w tym wszystkim najgorsze? Świat kręci
się dalej, jak gdyby nigdy nic się nie stało, ludzie nadal są parszywymi
dupkami bez grama uczuć, którzy śmieją się i rozmawiają ze sobą, nie mając
pojęcia, że wśród nich jest ktoś, komu bardzo nie jest do śmiechu. Nadal mijają
dni, dzień i noc, dzień i noc, i tak w kółko, panuje spokój i cisza, mimo, że w
środku chciałoby się krzyczeć, wrzeszczeć i wyć przez te rozsadzające człowieka
emocje, pragnące desperacko wyrwać się na wolność. W powietrzu nadal unosi się
zapach kruchego ciasta z wiśniami, słychać brzęki obijających się od ścianki
filiżanek łyżeczek, kawa nadal smakuje tak samo… No, może jest tylko trochę
bardziej gorzka i metaliczna niż zwykle, ale to chyba przez to, że moje wargi
zaczęły już krwawić od zbyt mocnego zagryzania.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Niesmaczna. Dlaczego ja to w
ogóle piję? Ach, no tak, żeby nie zasnąć i nie mieć znowu tysiąca
przerażających koszmarów. Jestem tchórzem, ale to akurat nic nowego, kolejna
rzecz, która się NIE zmieniła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dlaczego ty to w ogóle pijesz?
– Wzdrygnąłem się, kiedy Amber zamaszyście przejechała ścierką po blacie
stolika, przy którym przysiadłem. Patrzyła na mnie z dezaprobatą i
zmarszczonymi brwiami, ale było to tak sztuczne, że niemal widziałem
współczucie wylewające się jej przez uszy i dziurki w nosie. Wspominałem już
kiedyś, że nienawidzę współczucia…? – Serio jesteś masochistą. Krzywisz się
przy tym gorzkim ohydztwie tak, że aż odstraszasz klientów. Niedługo zupełnie
ich stracimy, robisz za świetną antyreklamę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To tylko moja twarz –
burknąłem, przenosząc wzrok z powrotem na brązową ciecz w swojej filiżance. Mój
głos był dziwnie schrypnięty, prawdopodobnie dlatego, że od rana niewiele się
odzywałem, jeśli w ogóle. Wolałem zadręczać się wewnętrznie, co nie było do
mnie podobne, bo zazwyczaj wyładowywałem całą swoją frustrację na innych. Ha,
więc jednak <i>coś</i> się zmieniło. –
Powinnaś się już przyzwyczaić, to nie tak, że zwykle skaczę z radości, plując
różowymi obłoczkami i srając tęczą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przez chwilę trwała cisza, jakby
Amber gorączkowo zastanawiała się, co na to odpowiedzieć, żebym się czasem nie
załamał, nie pokruszył jak chińska porcelana i nie umarł z żalu. Od pewno czasu
obchodzili się ze mną jak z jajkiem i nie wiedziałem, czy bardziej mnie to
irytuje, czy bawi. Po chwili prychnęła tak sztucznie, jakby grała główną rolę w
przedstawieniu i oczekiwała za to bisu oraz gromkich braw.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Rób co chcesz, tylko żebyś
potem nie narzekał na ból żołądka, czy coś w tym stylu. Nadmierna ilość kawy
nie służy zdrowiu, zarówno fizycznemu jak i psychicznemu. Choi to najlepszy
przykład…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wyprostowałem się, patrząc na
nią ciekawie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Poobgadujemy razem Żabola? To
może poprawić mi humor. Zrób mi jeszcze jedno podwójne espresso i możemy
zaczynać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Amber westchnęła z rezygnacją,
opierając ręce na stoliku. Chyba już dała sobie spokój z udawaniem, że ma
zamiar traktować mnie tak, jak zwykle.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie mam nawet serca powiedzieć
ci, żebyś przestał się obijać i zabrał się do roboty.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zacznijmy od tego, że ty w
ogóle nie masz serca. Stałaś w kolejce po czyste chamstwo i złośliwość, kiedy
rozdawali serca i mózgi. I cycki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chyba wracasz do formy –
zdecydowała, uśmiechając się blado. – Nieważne, pogadamy później. Kiedy
skończysz kawę, zrób coś… Albo chociaż <i>udawaj</i>,
że coś robisz, nie wiem… Możesz powycierać stoliki przy oknie, chociaż przed
chwilą to zrobiłam. Chciałabym tylko, żebyś wiedział… - zająknęła się na
moment, nerwowo stukając paznokciami o blat. Zerknąłem od niechcenia w kierunku
lady i barku, gdzie Minho, Kibum, Jinki i Jonghyun przyglądali się nam
nachalnie ze skupionymi minami, jakby oczekiwali ode mnie jakiejkolwiek gwałtowniejszej
reakcji. Niestety, musiałem ich zawieść, nie miałem ochoty nawet spiąć
zasłaniających mi cały świat włosów, a co dopiero kiwnąć palcem. Zupełnie
opadłem z sił, mógłbym być jedną z przybitych bohaterek nudnych komedii
romantycznych, które tylko siedzą na kanapie i jedzą lody czekoladowe prosto z
kubeczka, tylko, że zamiast lodów ja miałem moją obrzydliwą kawę bez cukru.
Tymczasem Amber nadal wysilała swoje szare komórki, próbując coś z siebie
wycisnąć. Wreszcie zebrała się w sobie i wyrzuciła na jednym wdechu: - …żebyświedziałżezawszemożesznanasliczyć.
Tyle. Uff. Trzymaj się, czy coś.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wow, rzeczywiście się postarała.
Zalewam się łzami wzruszenia, że aż tak mnie wszyscy kochają. Nie miałem nawet
siły pogardliwie przewrócić oczami, więc tylko odprowadziłem ją beznamiętnym
wzrokiem, kiedy zniknęła w drzwiach kuchni, żeby pewnie zdać relacje zajętej
pieczeniem Darze. Pełna konspiracja, kurczę. Mogliby być tajnymi agentami
zbawiającymi świat i moją zbrukaną duszę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Już myślałem, że będę mógł w
spokoju wrócić do zadręczania się czarnymi myślami i flegmatycznego siorbania
tej gorzkiej lury, ale jak zwykle nawet na to nie mogłem liczyć. Chyba
postanowili, że będą wysyłać co pięć minut specjalne delegacje, żeby sprawdzać
na bieżąco, czy ze mną wszystko w porządku (jakby i bez tego nie było to dosyć
oczywiste), bo nie zdążyłem nawet przełknąć jednego łyka gorącego napoju, kiedy
Jonghyun zmaterializował się na krześle przede mną z tak szerokim uśmiechem, że
zacząłem się zastanawiać, czy nie dostał szczękościsku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hej – zaświergotał radośnie,
aż musiałem odstawić filiżankę, bo zrobiło mi się niedobrze od nadmiaru
szczęścia i optymizmu. – Wpadłem spytać, jak się czujesz, bo wyglądasz na
spiętego. Gdybyś był zainteresowany, to służę masażem stóp, Kibum twierdzi, że
jestem w tym całkiem dobry…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Daruj sobie – warknąłem z
irytacją. – Nie chcę znać szczegółów. Jeśli waszym celem jest subtelne
pogonienie mnie do roboty, to powiedz im, że jeszcze nie skończyła się moja
przerwa. Mam jeszcze… - Zerknąłem teatralnie na swój nadgarstek, zupełnie jakby
było mnie stać na zegarek, <i>haha</i> -
…trzy minuty. Przepraszam, że nie jestem maszyną, chociaż w sumie to zaczynam
się czuć jak maszyna… zepsuta, w dodatku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jonghyun pochylił się w moim
kierunku, spoglądając niepewnie na wpatrujących się w nas nachalnie idiotów
przy barku. Nie byłem pewien, ale chyba używali w ten sposób jakiegoś tajemnego
szyfru, bo jak na zawołanie wszyscy zaczęli uwijać się z zamówieniami i
rozmawiać o tym, jaka piękna dziś pogoda, mimo, że za oknem znowu lało jak z
cebra. Prychnąłem pogardliwie i podciągnąłem nogi na krześle, opierając brodę
na kolanach, żeby już wyglądać całkowicie jak żałosna sierota, którą zresztą
dosłownie się stałem. Jonghyun zniżył głos do szeptu, porzucając swój szeroki
uśmiech na rzecz zmartwionego grymasu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Słuchaj… Wszyscy martwią się o
ciebie, widzisz przecież. Wiem, że… to wszystko… To nie jest łatwe, a ty chyba
wiesz, że w moich ustach „rozumiem” to nie jest tylko puste słowo. Uwierz mi,
przeszedłem przez to wszystko i byłem w takim dołku, że w życiu byś mnie wtedy
nie poznał. Ale patrz teraz, zmieniłem się. Staram się we wszystkim dostrzec
lepszą stronę i mimo, że czasami robię z siebie idiotę… Dobra, częściej niż
„czasami”… Ale dzięki temu czuję, że potrafię jeszcze żyć. I ty też powinieneś…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nawet nie próbuj mi dawać
żadnych rad, możesz je sobie od razu wsadzić sam wiesz gdzie – syknąłem,
patrząc na niego spode łba. Nienawidziłem, kiedy ktoś raczył mnie taką gadką
szmatką, a już po Jonghyunie na pewno bym się tego nie spodziewał. Byłem też
zły, bo ta jego pseudo inteligentna przemowa wywarła na mnie piorunujące
wrażenie. Nie, przecież miałem grać niedostępnego i obojętnego na wszystko,
zimnego drania, czyli jak zawsze, tylko teraz dwa razy bardziej, bo dodatkowo
naprawdę tak się czułem. A ten mi tu bezceremonialnie wyjeżdża z czymś takim,
budując we mnie maleńki zalążek poczucia winy i aż mam ochotę wstać z krzesła,
po czym mu nim przywalić w ten wiecznie zadowolony, dinozaurzy ryj.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nas wszystkich naprawdę boli
to, że się tak izolujesz, szczególnie teraz, kiedy najbardziej potrzebne jest
ci właśnie nasze wsparcie. – Patrzył na mnie z ojcowską miną, całkiem opanowany
mimo moich wyraźnych prób wyprowadzenia go z równowagi. Idioci, wszędzie
idioci. Za jakie grzechy…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czy to Bambi cię tu przysłał?
– spojrzałem na niego z pretensją, na co tylko przewrócił wymownie oczami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, tym razem to była
Calineczka, ale podobne klimaty. Skoro my się tak martwimy, to wyobraź sobie,
jak <i>on</i> musi teraz wariować, widząc
cię w takim stanie. To go przerasta, nie wie już, jak ci pomóc, żebyś znowu nie
odepchnął go dziesięć razy brutalniej niż zwykle to robiłeś.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Spojrzałem na Minho, który
mielił świeże ziarenka kawy wiedeńskiej, trajkocząc przy tym jak gdyby nigdy
nic z długonogą klientką, która wypinała tyłek w wyjątkowo skąpej miniówce,
opierając się o blat barku. Zacisnąłem usta w wąską linijkę. Na specjalnie
przybitego to on mi nie wyglądał, wariować też raczej nie wariował,
przynajmniej na pewno nie bardziej, niż zazwyczaj. To prawda, w jego ruchach i
śmiechu było coś zbyt gwałtownego i jakby wyćwiczonego, ale wolałem zwalić to
na efekt późnej pory, beznadziejnej pogody i może nadmiaru spożytej od rana
kofeiny, żeby nie czuć się jeszcze bardziej winnym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Odwróciłem się z powrotem do
Jonghyuna z najsłodszym uśmieszkiem, na jaki było mnie w tej chwili stać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Powiedz mu… - zacząłem,
wyraźnie akcentując każde słowo. – Że może się… iść… <i>pieprzyć</i>. Najlepiej z tamtą długonogą sarenką, stworzą parę idealną.
I och, pozdrów go ode mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin… - Dino jęknął
cierpiętniczo, przecierając oczy wierzchem dłoni. Wyglądał na zmęczonego. – Ja
mówię poważnie. Minęły już trzy tygodnie, odkąd… <i>um</i>. Amber twierdzi, że twoje stopnie strasznie się pogorszyły w
szkole. Sulli płakała, że prawie nic nie jesz, nie śpisz… Jak myślisz, co my
możemy sobie w takiej sytuacji myśleć…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Że próbuję się wykończyć? –
Przerwałem mu, uśmiechając się kpiąco. – Nie, sorry, jeśli was zawiodę, ale nie
próbuję. Gdybym tego chciał, znalazłbym tysiąc lepszych sposobów na popełnienie
porządnego samobójstwa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Gadasz takie bzdury, że aż
mnie uszy bolą. Nie wymagamy od ciebie, żebyś nagle zaczął nam się zwierzać,
ale coraz bardziej się oddalasz. Czy w liście, który ojciec Minho dał Sulli
było coś… coś strasznego? Co z wami teraz będzie, wiadomo już coś? Nie wiemy,
na czym stoimy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zacisnąłem mocniej palce na
filiżance, nie odczuwając prawie w ogóle tego, jak oparzyła mi dłonie. Hm.
Jonghyunowi łatwo było mówić, ale ja też nie wiedziałem, na czym tak naprawdę
stoję. Ostatnie parę tygodni minęło tak szybko, że nawet nie wiedziałem, jaki
dzień był dzisiaj. Wstawałem po paru godzinach niespokojnego snu, szedłem z
psem na spacer, potem do szkoły, potem do kawiarni i z powrotem do domu, i tak
w kółko. Niby żadna różnica od tego, jak było zawsze, ale tym razem naprawdę
czułem się cholernie samotny, mimo, że na każdym kroku spotykałem ludzi. Byłem
sam w wielkim tłumie i przytłaczało mnie to. Niepokojący był też fakt, że od
pogrzebu taty żadna policja ani opieka społeczna nie zainteresowała się jeszcze
mną i Sulli chociaż byliśmy przekonani, że każdego dnia mogą zabrać nas z domu
i wsadzić do sierocińca. Czasami nawet miałem nadzieję, że stanie się to jak
najszybciej, bo to czekanie jeszcze bardziej mnie wykańczało. Co do listu… Nie
przeczytaliśmy go jeszcze i o dziwo, żadne z nas nie czuło ciekawości na myśl o
tym, co mógł zawierać. Wręcz przeciwnie, mieliśmy to gdzieś. Sulli oddała mi
pomiętą kopertę zaraz po pogrzebie, mówiąc, że mogę zrobić z listem co będę
chciał. Chyba za bardzo się bała znać prawdę, której i tak już wszyscy się domyślali.
Póki co, nie rozmawialiśmy o tym. W ogóle, o mało czym teraz rozmawialiśmy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie czuję się na siłach urządzania
sobie z tobą pogawędki przy kawce, może kiedy indziej – uciąłem, biorąc solidny
łyk tego okropnego, gorzkiego napoju. Miałem chyba nadzieję, że wrzątek wypali
mi struny głosowe i będę miał pretekst, żeby już nie musieć odpowiadać na żadne
z jego durnych pytań. Jonghyun natomiast wyglądał, jakby dopiero co się
rozkręcał, natrętny głupek. Już otwierał usta, by uraczyć mnie kolejną porcją swoich
przebłysków inteligencji, ale przerwał mu brzęczący nad drzwiami dzwoneczek,
który poinformował o przybyciu kolejnego klienta, oraz dłoń Kibuma, która
pociągnęła go za kołnierz do góry, a jej właściciel skarcił go groźnym
wzrokiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Rusz tyłek, Jonghyun i idź do
kuchni po tackę z muffinkami, bo w gablotce już ich zabrakło. Taemin… -
Popatrzył na mnie i jego surowa mina nieco złagodniała. - …Dopij sobie
spokojnie, masz jeszcze kilka minut przerwy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jak widać, ta cała głęboka
depresja, otchłań rozpaczy i ogólna beznadzieja miała jednak swoje dobre
strony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Odprężyłem się więc na tyle, na
ile pozwalały mi moje zszargane już i tak do granic możliwości nerwy i
odchyliłem się na krześle, biorąc do ust kolejny spory łyk, który oczywiście
poparzył mi język. Amber miała rację, byłem niezłym masochistą, ale taki ból
odrywał na chwilę moje myśli od tego gorszego, wewnętrznego, którego nie
potrafiłem się pozbyć i wątpiłem, czy kiedykolwiek będę potrafił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W następnej chwili omal nie
przewróciłem się na tym szatańskim stołku i nie wylałem na siebie gorącego
espresso, bo mój wzrok padł na klientkę, która właśnie podeszła do lady,
chybocząc się na boki w swoich wysokich szpilkach i pochyliła się nad gablotką,
w skupieniu oglądając porozkładane na wystawie ciastka. Dosłownie mnie zatkało,
Kibuma, Jjonga, Minho i Jinkiego chyba też, bo wszyscy zaniemówiliśmy, gapiąc
się z niedowierzaniem na tą, um… <i>kobietę</i>,
która właśnie zaszczyciła nasz lokal swoją obecnością.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Kobieta</i> przemierzała właśnie odległość
dzielącą ją od lady do barku, stąpając bardzo ostrożnie na swoich połyskujących
szczudłach, bo nawet wysokimi szpilkami nie dało się tego nazwać. Rozglądała
się przy tym ukradkiem na wszystkie strony, ze śmiertelnie zażenowaną miną i
rozbieganym wzrokiem. Na twarzy miała chyba z toną makijażu, ale nawet to nie
mogło ukryć pokaźnych rumieńców wstydu, które przebijały się przez grubą
warstwę pudru. Poza tym była całkiem <i>niezła</i>,
jeśli zignoruje się jej mocno zarysowane bicepsy, które praktycznie rozrywały
rękawy zwiewnej sukienki, nie całkiem ogolone nogi i przekrzywioną perukę. Och
i jeszcze ten niewiele znaczący detal, że kobieta była niezaprzeczalnie <i>facetem</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przekrzywiłem głowę w bok i
zlustrowałem ją, albo raczej jego, pod innym kątem, nie wiedząc już, czy śmiać
się czy płakać. Tak beznadziejnym kamuflażem nawet ja nie mogłem się poszczycić
w swojej kwitnącej karierze udawania laski. Zarówno klienci jak i pracownicy
gapili się na niego ze współczuciem pomieszanym z niedowierzaniem. Kibum zaczął
powoli osuwać się pod ladę, ale Jonghyun jak zwykle zareagował wystarczająco
szybko, by potrzymać go i zacząć wachlować kartą menu. Chłopak napotkał mój
pełen pożałowania dla ludzkości wzrok, wytrzeszczył oczy i przystanął, nie do
końca wiedząc, co zrobić. W końcu uśmiechnął się nieśmiało, przez co wyglądał
jeszcze bardziej idiotycznie niż sekundę temu, o ile to możliwe.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Znałem ten uśmiech i nagle
zrobiło mi się jeszcze bardziej żal. Poza tym poczułem niepohamowaną ochotę
przywalenia głową w blat stołu. Naprawdę, Kim Jongin? <i>Serio…?</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kim Jongin przebrany za
dziewczynę na szczęście stracił już zainteresowanie moją osobą i czym prędzej
powrócił do odgrywania swojej roli życia. Wykonał w kierunku wciąż osłupiałego
Minho dziwny grymas, który chyba miał zostać uznany za zalotne mrugnięcie, po
czym pochylił się nad gablotką z ciastkami, w skupieniu lustrując wzrokiem
każde z nich. Kibum robił się na przemian czerwony, zielony i całkiem biały,
wciąż nie mogąc wyjść z szoku, więc Bambi w porę się zreflektował i
odchrząknął, przybierając pozę profesjonalnego baristy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czym mogę służyć?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Uh… A co… co polecacie? – Głos
Jongina brzmiał tak piskliwie, że chyba tylko wrażliwe na ultradźwięki delfiny
mogłyby się z nim porozumieć. Minho zerknął na mnie ponad ramieniem nietypowego
gościa, próbując przywołać mnie błagalnym spojrzeniem. Uśmiechnąłem się do
niego cierpko. O nie, ja tu sobie posiedzę, porozkoszuję się moją obrzydliwą
kawą i pośmieję się z tego absurdu, który właśnie rozgrywał się na moich
oczach. Zdążyłem się już od tego odzwyczaić, powinienem był pamiętać, że
nieważne, jak głęboką depresję mogę mieć, świat zawsze wyskoczy z jakąś
tragiczną parodią, żeby mnie jeszcze bardziej dobić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Może… może latte waniliowe z
bitą śmietaną… odtłuszczone… albo… mrożona truskawkowa…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mogę zobaczyć kartę menu?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho podał mu tekturkę nieco
zbyt gwałtownie, nadal z tak dziwną miną, jakby dostał skurczu mięśni twarzy.
Podczas, gdy Kai studiował z zapałem spis różnych rodzajów napojów, Kibum
wyrwał się Jonghyunowi i pociągnął go za sobą, histerycznie machając rękami w
kierunku zaplecza. Jinki rzucił się za nimi i nawet ja, wiedziony tylko i
wyłącznie siłą ciekawości zdołałem podnieść się ze swojego niewygodnego krzesła
i podreptać za nimi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zapowiadał się niezły kabaret.
Takie rzeczy tylko w SHINee Cafe.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ledwo zamknęły się za nami
drzwi, już pożałowałem, że jednak nie zostałem w moim kąciku rozpaczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- CO TE ZAPCHLONE DRANIE SOBIE
WYOBRAŻAJĄ?! – ryknął Kibum, chwytając za pierwszą rzecz, jaka wpadła mu w ręce
i którą okazał się wyjątkowo wielki wałek do ciasta. Przerażona Sandara omal
nie upuściła na podłogę gorącej brytfanki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co się…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- GNOJKI! MAŁE GNIDY BEZ
WYOBRAŹNI…! Zniżają się już do takiego poziomu… Upadają tak nisko, topią się
wręcz we własnej żałosności, toną w Rowie Marjańskim, przysięgam wam, że ich
wszystkich powyciągam stamtąd i pozabijam!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Oparłem się leniwie o blat
kuchenny, słuchając jego dzikich okrzyków z największą obojętnością. Trzasnęły
drzwi i do środka wpadła Amber, wodząc po naszych twarzach skonfundowanym
wzrokiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dlaczego Kim Jongin z tej
wieśniackiej kawiarni dla kotów radośnie ucina sobie teraz pogaduszki z Minho?
– spytała niepewnie, odsuwając się mimo woli na widok wściekłego Kibuma, wciąż
dzierżącego w dłoni śmiercionośny wałek do ciasta. – Albo może inaczej.
Dlaczego Kim Jongin w sukience, koleś z tej konkurencyjnej kawiarni dla kotów,
której rzekomo nienawidzimy, konwersuje sobie jak gdyby nigdy nic z Minho?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Teraz to brzmi nawet jeszcze
bardziej absurdalnie – stwierdził Jinki z niedowierzaniem. – Rany, czuję się
jak w jakiejś parodii… To na pewno nie sen?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Na chwilę zapadła cisza,
przerywana tylko postukiwaniem mojego ubłoconego glana o czyściutką,
wypolerowaną wykładzinę. A potem…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- PRZEKLĘCI IDIOCI I TCHÓRZE!
WSZYSTKICH ICH PONABIJAM NA PAL! – Key rzucił się z dzikim wyrazem twarzy w
kierunku drzwi, trzymając swoje narzędzie zbrodni niczym miecz, ale Jonghyun
chwycił go wpół i unieszkodliwił, ignorując jego piski oraz wszelkie próby
wyswobodzenia się. – SZPIEDZY! SZPIEDZY… NASYŁAJĄ SZPIEGÓW… ROBIĄ Z NAS DEBILI
PRZED KLIENTAMI… PRÓBUJĄ WYKRAŚĆ OD NAS NASZE PRZEPISY…!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- A już myślałam, że Kim Jongin
w sukience to tylko moja halucynacja z przemęczenia – jęknęła Amber
cierpiętniczo. – Albo to, albo ktoś miał bardzo czarne poczucie humoru.
Wychodzi na to, że jednak druga opcja jest trafna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co robimy? –Jinki aż się
spocił. – Jeśli Key ma rację i tamci naprawdę nasłali na nas szpiegów, a ten
chłopak jest tu po to, żeby… no nie wiem… odwrócić naszą uwagę, albo… Podejrzeć
nasz sposób pracy żeby zdobyć więcej klientów…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Oni coś planują. – Odezwałem
się wypranym z emocji tonem, na co wszyscy podskoczyli, ze zdumieniem
przypominając sobie o mojej obecności wśród żywych. – Nie wiem co, ale jestem
pewien, że ten cały kabaret ma jakieś głębsze dno. Kim Jongin nie jest totalnym
kretynem, chociaż fakt faktem, sprawia takie wrażenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Znasz go bliżej? – Amber
zmierzyła mnie podejrzliwym wzrokiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Prychnąłem pogardliwie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Był moim mężem w przedszkolu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Boże, tylko nie mów tego przy
Minho, bo będziemy mieć kolejną dramę – westchnął błagalnie rozbawiony Jonghyun.
– Poważnie, to może tragicznie śmieszne, co teraz powiem, ale nasze życie
zaczyna przypominać jedną wielką, brazylijską telenowelę. Za chwilę okaże się,
że dziecko Dary nie jest dzieckiem Jinkiego, tylko stryjecznego kuzyna jego
przyszywanego wuja, który w dodatku jest jego pradziadkiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zamknij się i nic już nie mów.
To jest naprawdę poważniejsze, niż wam się wydaje. – Nachmurzył się Onew hyung,
pocierając czoło. – Taemin ma rację. Ta nieudolna próba wyprowadzenia nas z
równowagi to jakiś podstęp Wu Yifana i całej reszty z Exotic Flowers. Pytanie,
co zrobić z tym tam. – Machnął bezradnie ręką w kierunku wyjścia na salę, gdzie
Kai pewnie nadal węszył i starannie notował w głowie przepisy na poszczególne
rodzaje kaw, które ten naiwny idiota Minho mu prawdopodobnie chętnie dyktował.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ja wiem, co zrobić z tym
kiciusiem. – Spojrzałem sceptycznie na Kibuma, który wreszcie przestał wyrywać
się Jonghyunowi i to był pierwszy znak, że za moment będzie jeszcze gorzej.
Jego diaboliczny uśmieszek nie wróżył zresztą niczego dobrego, ale przynajmniej
pozbył się już ciężkiego wałka do ciasta. – Damy tej wyjątkowo brzydkiej
panience to, czego chce. Zaserwujemy jej taką kawusię, że do końca życia ją
zapamięta. O ile to przeżyje.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co zamierzasz zrobić? –
zainteresował się Dino. – Naplujesz mu do filiżanki? Nie rób tego, to takie
dziecinne. Mam dużo lepsze pomysły. Niektóre z nich są dosyć obrzydliwe…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie trzeba. – Niepokojący
uśmiech Kibuma poszerzył się i nagle w pomieszczeniu zrobiło się jakby nieco
chłodniej. – Myślę, że sobie poradzę z moją wrodzoną kreatywnością i talentem
do tworzenia szatańskich planów.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pięć minut później cała mafia
wyszła z kuchni w żałobnym korowodzie, co już powinno wzbudzić pierwsze
podejrzenia w naszej przyszłej ofierze, ale ta (lub <i>ten</i>) była w dalszym ciągu zbyt zaaprobowana podglądaniem Minho w
akcji mieszania kawowej pianki. Ukradkiem robiła też zdjęcia, jak na
prawdziwego szpiega incognito przystało, zachowując oczywiście pełną
konspirację, czyli bynajmniej się z tym nie kryła. Kibum zazgrzytał zębami, ale
na szczęście tym razem na tym się skończyło. Odchrząknął i uśmiechnął się
przesadnie słodko, wypinając dumnie pierś. Na tacy niósł kilka filiżanek
parującej kawy w naszej najlepszej zastawie, którą wyjmowaliśmy tylko na
specjalne uroczystości. Jinki i Jonghyun wymienili między sobą niepewnie
spojrzenia i podreptali za nim, kiedy ruszył w stronę intruza, a ja, Amber i
Dara zostaliśmy nieco z tyłu, żeby mieć dobry widok na wszystko, co się miało
za chwilę rozegrać. Zerknąłem w przelocie na zegarek i złapałem się na tym, że
po raz pierwszy od wielu beznadziejnych, szarych dni, nie zauważyłem, kiedy
minęło tyle czasu. To mnie trochę przeraziło, więc szybko znów popadłem w
ponury nastrój. Moja żałoba była zbyt wielka, żeby jakieś bzdury mogły ją
zakłócić. Nie miałem zamiaru dawać Kibumowi i reszcie takiej satysfakcji.
Jeszcze nie czas.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Ale w takim razie
kiedy będzie czas…? I tak już wystarczająco dużo go zmarnowałem…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Amber trąciła mnie w żebra,
ściągając moją uwagę z powrotem na Kibuma i jego właśnie wchodzący w życie,
przesiąknięty czystym złem plan od siedmiu boleści.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przepraszam, specjalna oferta!
– Key stanął centralnie przed Kim Jonginem, szczerząc zęby w lekko
psychodelicznym uśmiechu. Wystraszony tym nagłym atakiem Kai omal się nie
przewrócił i aż zrobiło mi się go żal. – Próbujemy właśnie czegoś nowego. Wie
pani, zupełna nowość, testujemy różne smaki, techniki… To tajna receptura,
specjalność naszego mistrza baristy – trajkotał z przesadnym entuzjazmem. Żabol
zerknął na niego znad lady, zastanawiając się pewnie, czy określenie „mistrz
barista” odnosiło się do niego, czy nie. Na twarzy Jongina odmalowało się
zaciekawienie, kiedy padły słowa „tajna receptura” i zmierzył uważnym wzrokiem
niewinnie wyglądające filiżanki. Wszyscy w napięciu czekali na jego reakcję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jaka to kawa?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie możemy powiedzieć! –
zaświergotał Kibum. – To część tajemnicy, proszę pani. Proszę się poczęstować,
oczywiście na koszt firmy! Jeśli przypadnie pani do gustu, zdradzimy to i owo…
Co prawda mistrz barista kategorycznie zakazał przekazywania tego przepisu
komukolwiek, ale takiej pięknej damie jak pani…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Tu już zdecydowanie przegiął,
ale Kim Jongin chyba rzeczywiście był takim idiotą, na jakiego wyglądał, bo
nadal nie zwęszył podstępu. Jinki hyung, który do tej pory tylko skwapliwie
potakiwał, chwycił jedną z filiżanek i upił łyk z błogą miną, co miało być
chyba jakimś chwytem marketingowym, ale w jego wykonaniu wypadło raczej
żałośnie. Jednak Jonginowi – albo <i>Jonginie</i>,
zależy z której strony patrzeć – wystarczyło. Ten kretyn jak gdyby nigdy nic
złapał rozgrzany uchwyt i wypił wszystko duszkiem, nawet się przy tym nie
krzywiąc. Wow, był lepszy niż Minho, chyba tak jak on dostawał takie specyfiki
razem z mlekiem matki, czy coś.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wyciągnąłem szyję, napawając się
tą straszną chwilą, ale ku naszemu rozczarowaniu nic się nie stało. Kim Jongin
odstawił pustą filiżankę, oblizał się i wzruszył lekceważąco ramionami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jak dla mnie to nic
specjalnego. Musicie jeszcze popracować, jeśli chcecie pobić tą nowo otwartą
kawiarnię pełną przystojniaków, bo jak na razie wypadacie przy nich dość blado.
– Mrugnął figlarnie, po czym skierował się ku drzwiom, w progu omal nie
skręcając sobie nogi. Przez moment trwała cisza. A potem Kibum ryknął.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- CO DO CHOLERY POSZŁO NIE TAK…!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Uspokój się, może to działa z
opóźnieniem?! Jeszcze nie zdążył przetrawić i dopiero za kilka minut się
zacznie – łagodził spanikowany Jonghyun, bojąc się, że wałek do ciasta znowu
może wkroczyć do akcji. Westchnąłem ze znudzeniem, tracąc nadzieję na dobre
show. Ci to zawsze potrafią coś spieprzyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dlaczego chcieliście zatruć tą
miłą dziewczynę…? – Bambi zamrugał, całkowicie zbity z tropu. Miałem ochotę
przywalić głową w najbliższą ścianę z żalu nad jego zacofaniem, ale gdybym miał
robić to za każdym razem, gdy Minho popisywał się swoją inteligencją, w końcu
dostałbym wstrząsu mózgu. – Co dosypaliście do tej kawy?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- ARSZENIK – powiedział Key
grobowym tonem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, tylko błyskawicznie
działający środek przeczyszczający – prychnęła Amber. – Najwyraźniej ten środek
był do dupy i w przenośni, i dosłownie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No cóż, nie pozostało nam nic
innego jak tylko mieć oko na tych małych krętaczy. Chcą nas wygryźć, co do tego
nie ma wątpliwości. Powinniśmy się mieć na baczności, bo nie wiadomo co im może
strzelić… co może strzelić im do… do… - Onew zmarszczył brwi, wpatrując się z
dziwnym wyrazem twarzy w jakiś bliżej nieokreślony punkt na ścianie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dubu? – Dara zmierzyła go
wzrokiem. – Wszystko w porządku?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wtedy nasz menadżer kawiarni
zrobił się zielonoczerwony na twarzy, co stworzyło bardzo ciekawy efekt w
połączeniu z jego zdezorientowaną miną. Na jego czole pojawiły się kropelki
potu, a następnie bez słowa rzucił się w kierunku toalety, tratując po drodze
stoliki, krzesła, klientów i nie pytajcie jakim cudem, siebie samego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak – stwierdził Jonghyun po
chwili wymownej ciszy. – Zdecydowanie <i>arszenik</i>.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie miałem pojęcia, jakim cudem
wiecznie nieruchoma wskazówka zegara zaczęła wskazywać godzinę dwudziestą
drugą, a za oknami kawiarni nareszcie zrobiło się ciemno. Czas płynął dla mnie
tak cholernie wolno, wlókł się jak stado żółwi i czasami nawet miałem wrażenie,
że wręcz się cofał, żeby tylko zrobić mi na złość. Na szczęście wszyscy klienci
już dawno się ewakuowali i na drzwiach zawisła tabliczka z napisem „zamknięte”,
dzięki czemu mogłem wreszcie pozwolić sobie na głębszy oddech, który
wstrzymywałem praktycznie przez cały dzień.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Po raz kolejny spryskałem blat
stolika płynem odkażającym, mimo, że jego powierzchnia błyszczała już wręcz
oślepiająco i śmierdziała duszącymi chemikaliami. Przynajmniej nikt teraz nie
może powiedzieć, że wykonałem swoją pracę na odwal się. Mój nowo nabyty,
absurdalny pedantyzm miał oczywiście podłoże w mojej całkowicie zdruzgotanej
psychice, bowiem wychodziłem z założenia, że im później wrócę do domu, tym
lepiej dla mnie. I tak nikt tam na mnie już nie czekał, nie miałem po co się
spieszyć. Sulli pewnie znowu nocowała u Amber albo jakiejś innej
przyjaciółeczki, pozostawało więc lekkie zmartwienie w postaci Satana, który
pewnie w panice wyczekiwał wieczornego spaceru, ale jego też nie miałem ochoty
widzieć na oczy, nawet, jeśli to podchodziło pod znęcanie się nad zwierzętami.
I tak nie potrwa to długo. Wiedziałem, że w najbliższym czasie będę musiał
oddać go do azylu, bo przecież nigdy nie pozwolą zabrać nam do sierocińca
jeszcze jakiegoś obrzydliwego, zapchlonego kundla, nawet o tak niewinnych i
pełnych smutku, przekrwionych oczach, jak Satan.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ludzie są okrutni i nic tego nie
zmieni. Już się do tego przyzwyczaiłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pochyliłem się nad blatem,
przelewając całą wściekłość i bezsilność na Bogu ducha winną ścierkę,
gwałtownie trąc nią skrzypiącą już błagalnie powierzchnię stolika. Aż sam byłem
zaskoczony, skąd we mnie nagle tyle siły, skoro cały dzień snułem się tylko
bezczynnie jak cień człowieka, nie mając ochoty na nic. Wizja kolejnej
bezsennej nocy nie była zbyt zachwycająca, dlatego wolałem zostać tu dopóki
Dara, Onew czy ktokolwiek inny nie zejdzie z góry, żeby sprawdzić, czemu
światło w kawiarni jest niezgaszone. Wtedy zapewne zostanę wyrzucony na zbity pysk
i odprowadzony pseudo troskliwymi tekstami w stylu „idź się wyspać!”, „musisz
się przespać!”, „sen to zdrowie!”, od których robiło mi się prawie tak samo
niedobrze, jak od chemicznego zapachu płynu do czyszczenia. Czy oni naprawdę
byli tak tępi, że nie docierało do nich słowo BEZZSENNOŚĆ? Wbrew pozorom nie
tak trudno było domyślić się jego znaczenia. Nie potrafiłem spać i tyle.
Spojrzałem niechętnie na swoją zdeformowaną twarz odbijającą się w
wypolerowanym na błysk blacie. Pff, wcale nie wyglądałem aż tak <i>koszmarnie</i>…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wyglądasz koszmarnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Opanowując pisk przerażenia czy
jakikolwiek odruch mogący w jakiś sposób zmienić moją wypraną z emocji,
pokerową minę, spojrzałem przez ramię na zmartwionego Żabola, który opierał się
o barek z założonymi na piersi rękami. Nie miałem pojęcia, jak długo już tam
stał, ale pewnie wystarczająco długo, żeby się napatrzeć na mój atak dzikiej
furii skierowany przeciwko biednej ścierce i stolikowi. Zmierzyłem go
krytycznym spojrzeniem i prychnąłem z pogardą. Jeśli ktoś tu wyglądał
„koszmarnie” to chyba on. Jego uniform wyglądał jak wyciągnięty psu z gardła,
brązowe włosy sterczały na wszystkie strony, a sińce pod oczami świadczyły o
tym, że chyba też raczej nie śnił w nocy o tęczowych kucykach Pony. Mógłbym
powiedzieć, że jechaliśmy na tym samym wózku, gdyby nie to, że nie miałem
najmniejszej ochoty się z nim w żaden sposób solidaryzować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co ty tu jeszcze robisz? –
burknąłem, wracając do przerwanej czynności. Nie było sensu nawet się na niego
wściekać za jawne prześladowanie, przecież zawsze był upartym osłem, który
robił to, na co miał ochotę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- O to samo powinienem zapytać
ciebie. Myjesz jeden stolik dwadzieścia razy, mam przeczucie, że starłeś już z
niego cały lakier.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie odpowiedziałem, mając
mikroskopijną nadzieję, że to go zniechęci i pójdzie sobie. Niestety, mieliśmy
przecież do czynienia z Choi Minho, z nim nie było tak łatwo jak z Amber czy z Jonghyunem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Za moimi plecami rozległo się
ciężkie wetchnięcie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- A jak ty się czujesz…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Świetnie. Wspaniale.
Niesamowicie – wyrecytowałem ponuro swoją stałą kwestię. – Przecież to widać,
no nie? Tryskam energią i optymizmem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chyba dobrze się stało, że Kai
przyszedł do nas dzisiaj na przeszpiegi – zauważył Bambi, jak zwykle ignorując
mój ociekający sarkazmem ton. – Patrzyłem na ciebie. Przez moment wydawało mi
się, że się rozluźniłeś. Nadal byłeś… <i>sobą</i>,
ale to było tak, jakbyś przez sekundę… zapomniał, że…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To dość przerażające, że
gapisz się na mnie kiedy powinieneś skupić się na czym innym, ale nawet już
mnie to nie niepokoi. Zawsze byłeś dziwny – przerwałem mu w porę, nie chcąc
dłużej słuchać tych bzdur. – Poza tym, to ty tu jesteś wszystkiemu winny. Powinieneś
wywalić tego żałosnego gnojka jak tylko tutaj wlazł, a nie pozwalać mu
bezkarnie podglądać nasze przepisy. Założę się, że zaraz poleciał do swojego
szefunia, tego wielkiego chinola o wyglądzie terrorysty i jutro wszystkie nasze
ciastka będą leżały u nich na wystawie, wyglądając dwa razy atrakcyjniej, żeby
ostatecznie nikt już nawet nie spojrzał na naszą dziadowską kanciapkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie mów tak o kawiarni. – Oho,
sądząc po intonacji trafiłem w jego czuły punkt, czyli dokładnie tam, gdzie
zamierzałem. – Oni nigdy nas nie pobiją, tego akurat możesz być pewien.
Czegokolwiek by nie wymyślili, SHINee Cafe zawsze będzie jedyne w swoim
rodzaju. To tutaj będą wracać klienci i nie obchodzi mnie, czy tamci mają
diamentową fontannę czekolady, czy nie. Są tylko naszą marną podróbką i wiesz o
tym tak samo dobrze, jak ja. Gdyby było inaczej, nie uciekaliby się do czegoś
takiego. Oni się zwyczajnie obawiają, ale my nie mamy takiej potrzeby.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ty naprawdę nie rozumiesz?! –
warknąłem, coraz bardziej zirytowany. Czułem, że nagle zawładnęła mną
nieodparta chęć wyrzucenia z siebie wszystkiego, co się we mnie kumulowało
przez parę ostatnich dni. Znajome uczucie nadchodzącego wybuchu wywołało ból i
nagłe napięcie w mojej klatce piersiowej. Oparłem ręce na blacie stolika, chowając
głowę w ramionach. – Ty i ten twój wieczny OPTYMIZM. To się robi powoli chore!
Wszystko się wali, nie widzisz tego?! WSZYSTKO! Jedna katastrofa pociąga za
sobą następne, jak w jakimś pieprzonym dramacie Szekspira. A wiesz, jaki będzie
końcowy efekt…? SAMI SIEBEI WYKOŃCZYMY. Nie ma po co być szczęśliwym na tym
beznadziejnym świecie i dlatego tak cholernie wkurzasz mnie z tym swoim
bezsensownym podejściem w stylu: „Och, wow, świat jest piękny! Nieważne, że sytuacja
jest bez wyjścia, wszyscy nas nienawidzą, że i tak wszyscy umrzemy, przecież
mamy kawiarnię! ” Nie mogę tego znieść! – Zaczerpnąłem łapczywie powietrza,
czując zbierające mi się w kącikach oczu łzy złości. Żabol posiadał ten
przeklęty dar doprowadzania mnie do szału swoją naiwnością i idiotyzmem za
każdym razem, kiedy się odzywał i najgorsze, że postanowił to robić nawet
teraz, kiedy ja zupełnie nie miałem siły na wybijanie mu z tego pustego łba kolejnych
pokładów szaleńczego optymizmu. Może trochę mu zazdrościłem, bo ja tak nigdy
nie potrafiłem. Albo po prostu jego podejście do świata wywoływało we mnie
jednocześnie współczucie, politowanie i wściekłość. – Nie potrafię… nie umiem
zrozumieć, jak można być tak durnym, tak…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zamarłem, gubiąc nagle wątek,
mimo, że mógłbym tak jeszcze długo wylewać z siebie wstrzymywane żale. Silne
ramiona owinęły się wokół mojego pasa i twardy tors przylgnął do moich pleców,
przerywając mój nagły atak szału. Mocniejszy niż zazwyczaj zapach kawy stłumił
smród chemikaliów i Minho oparł czoło o czubek mojej głowy, mamrocząc pod nosem
uspokajające „ciii”, które docierało do mnie słabo przez jakiś dziwny dźwięk
zachłystywania oraz szybko wciąganego powietrza. Dopiero po kilku sekundach
zorientowałem się, że ten dźwięk wydostaje się ze mnie i wtedy zakręciło mi się
w głowie z niedowierzania. Zacząłem mrugać w panice, próbując rozwiać mętną
mgiełkę, która przysłoniła mi widok, ale to tylko pogorszyło sprawę, mgiełka
stała się gęstsza, a dźwięki coraz donośniejsze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Trząsłem się od płaczu. Moje łzy
skapywały na lśniący stolik, tworząc na nim wypukłe kropelki. To było takie
dziwne, nieznajome uczucie, jakby wreszcie coś we mnie pękło i zdjęło z moich
ramion jakiś ogromny ciężar. Z każdą kolejną kroplą robiło mi się lżej, ale
jednocześnie miałem wrażenie, że nie dam rady już przestać. Nigdy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie wiem, ile czasu upłynęło,
czy w ogóle minął jakiś czas, czy też całkiem już się zatrzymał, ale Minho w
końcu odwrócił mnie delikatnie przodem do siebie i podsunął krzesło, zmuszając
mnie do bezsilnego opadnięcia na nie. Moje nogi były jak z waty, w uszach mi
szumiało i wciąż nie mogłem złapać powietrza przez spazmatyczny szloch, który mną
zawładnął i nie chciał mnie puścić. Boże, tak nienawidziłem ryczeć. Płacz był
zarezerwowany dla kompletnych mięczaków i nieradzących sobie z własnymi emocjami
łajz, a teraz wychodziło na to, że sam siebie musiałem zaliczyć do tej
haniebnej kategorii. I to jeszcze na jego oczach stoczyłem się tak nisko. Nie
mogłem sobie tego wybaczyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No już, spokojnie, oddychaj
przez nos… głęboko, powoli… - Minho kucnął naprzeciwko mnie, wciąż ściskając
moje zimne dłonie w swoich. Obserwował mnie wielkimi, wystraszonymi oczami, w
których malował się niewysłowiony smutek, ale też i jakaś ulga. Jedną ręką
dotknął lekko mojej twarzy, kiedy starałem się pójść za jego instrukcjami i
chociaż trochę się opanować. Krew zaczęła szumieć mi w uszach. – Chcesz się
czegoś napić? Przynieść ci coś?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pokręciłem głową, wzmagając tym
samym mdłości, które mnie ogarnęły. Miałem ochotę zwymiotować albo zwinąć się w
kłębek i umrzeć. Obie opcje były kuszące. Żabol wypuścił ze świstem
wstrzymywane powietrze, mocniej splatając nasze dłonie na moich kolanach. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Oj Taeminnie… Już dawno
powinieneś to zrobić. To lepsze niż duszenie wszystkiego w sobie… Teraz będzie
lepiej, zobaczysz. Może być już tylko lepiej. Oddychaj. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Boli… - wychrypiałem nieswoim
głosem i aby mojej kompromitacji stało się zadość, dostałem przy okazji
niekontrolowanej czkawki. – To tak koszmarnie… <i>boli</i>. Nie wiem… Nie mam pojęcia co ze sobą zrobić, to potworne,
najpotworniejsze… najpotworniejsze co kiedykolwiek czułem. Nie umiem nawet tego
opisać…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To normalna, ludzka reakcja. –
Wciąż gładził delikatnie moją mokrą i napuchniętą od płaczu twarz. Teraz
dopiero musiałem wyglądać <i>koszmarnie</i>
ale jakimś cudem nie przeszkadzało mu to. Pierwszy raz cieszyłem się z tego, że
jego wrodzona upartość nie pozwoli mu zostawić mnie w spokoju. Nie chciałem
spokoju. Chciałem poczuć się <i>ludzko</i>.
– Przepraszam, że cię sprowokowałem. Mówienie o błahostkach jest łatwiejsze,
ale ty chyba tego nie potrzebujesz, nigdy tego nie potrzebowałeś. Jesteś silny,
nie znam chyba silniejszej osoby, niż ty i podziwiam cię za to. To wszystko, co
się teraz dzieje… Problemy z kawiarnią, twój ojciec, Sulli, wasz dom… Wiem, że
cię to boli, ale mnie boli prawie tak samo bardzo, kiedy widzę, jak bronisz się
przed naszą pomocą. Nie, nie będę ci tutaj robił kolejnej pogadanki o tym, jaka
ważna jest przyjaźń, bla bla bla… - dodał szybko, widząc, że już otwieram usta.
– Może powtórzę stu tysięczny raz tą samą, patetyczną gadkę, ale jesteśmy tu
dla ciebie i nie pozwolimy cię nigdzie, nikomu zabrać. Ja nie pozwolę. Kocham
cię, zostajesz ze mną na zawsze, czy tego chcesz, czy nie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie mogłem powstrzymać
prychnięcia, chociaż wyszedł mi z tego raczej jakiś żałosny jęk.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co jeśli nie chcę? Co z
prawami człowieka?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie obowiązują w tym przypadku
– powiedział śmiertelnie poważnie. Jego zacięta mina sprawiła, że nagle do tych
wszystkich targających mną, nowych emocji doszło jeszcze zażenowanie i zupełnie
straciłem ochotę na kłócenie się z nim. – Jesteśmy sobie przeznaczeni. Jak dwie
połówki pomarańczy, jabłka, ziarenka kawy czy czego tam chcesz, mnie to
obojętne. I jeśli już koniecznie ma to być „dramat Szekspira”, to w porządku,
ale umrzemy razem i to dopiero za jakieś milion szczęśliwych lat, jak Romeo i
Julia tylko w bardziej optymistycznej odsłonie, co ty na to?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie jestem żadną pieprzoną
Julią, nie jestem laską – wymamrotałem, czując, że twarz pali mnie od płaczu i
skrępowania. W innym przypadku chyba bym go pobił za wygadywania takich herezji,
ale teraz nie miałem na to wystarczająco dużo siły.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho uśmiechnął się z
czułością, opierając ramiona na moich kolanach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Masz rację. Nie jesteś. Jesteś
bardzo odważnym, dobrym, dojrzałym, wytrwałym chłopakiem o silnym charakterze,
który przeszedł w swoim siedemnastoletnim życiu dużo więcej, niż niejeden
dorosły człowiek. Jesteś piękny, idealny ze wszystkimi swoimi wadami. – Nabrał
więcej powietrza, nie spuszczając ze mnie uważnego wzroku. – A teraz proszę
bardzo, możesz mnie pobić albo zgasić jedną ze swoich ciętych ripost na każdą
okazję. Spodziewam się tego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Po raz kolejny postanowiłem
zrobić mu na złość i udowodnić mu, że wcale tak dobrze mnie nie zna, jak mu się
wydaje. Przełknąłem ślinę, zaciskając wciąż piekące powieki i pochyliłem się,
ujmując w dłonie jego twarz. Dość marnowania czasu. Skoro i tak to wszystko
mogło skończyć się w każdej chwili, nie miałem już nawet po co z tym walczyć.
Wszystko się posypało, runęły mury i moja silna wola. Co do jednego Żabol nie
miał racji. Nic nie trwa wiecznie. Co jak co, ale w bajeczki nigdy nie miałem
zamiaru uwierzyć, dlatego musiałem się spieszyć, żeby nie zaprzepaścić
ostatniej, nikłej szansy na odbudowanie tego wszystkiego, co straciłem.
Przycisnąłem swoje usta do jego miękkich warg, lekko uchylonych i jakby tylko
na to czekających. Znowu się zapowietrzyłem, mając ochotę rozryczeć się jak
ostatni mięczak, na nowo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
To było przerażające i
nieprawdopodobne. Cholernie go kochałem. Zawsze, zawsze, zawsze, od początku
tego całego wariackiego kalejdoskopu wydarzeń i dram, bo jako jedyny uparcie
dążył do tego, żeby wyciągnąć mnie z tego okropnego <i>czegoś</i>, w czym się znajdowałem od ładnych paru lat, żeby poznać
prawdziwego Lee Taemina i w końcu mu się to udało, mimo, że starałem się przez
cały ten czas zrujnować mu życie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jeśli to, co teraz czułem, to
nie była ta cała kiczowata, przereklamowana i pozbawiona jakiegokolwiek
logicznego sensu <i>miłość</i>, to ja już
nie wiem, co nią było i czy w ogóle istniała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Tego zdecydowanie się nie
spodziewał. Albo może, wnioskując po tym, jak jego wargi ułożyły się na moich w
delikatny uśmiech, jednak właśnie tego najbardziej się spodziewał.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jesteś najobrzydliwszym psem,
jakiego w życiu widziałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Satan patrzył na mnie swoimi
przekrwionymi ślepiami, dysząc ciężko z wywieszonym jęzorem i zamiatał podłogę
swoim szczurzym ogonem, bynajmniej nie zrażony takim komplementem. Postronna
osoba mogłaby uznać za dziwny fakt, że całkowicie normalny człowiek siedzi na
podłodze i gada do psa z tak poważną miną, a pies leżący naprzeciwko niego z uwagą
tego wysłuchuje. Satan chyba nie uważał tego za dziwne, był w końcu
przyzwyczajony. Tata często ucinał sobie z nim takie pogawędki, zazwyczaj nie
do końca logiczne i sensowne, ale dla ich dwójki najwyraźniej bardzo ważne.
Westchnąłem z irytacją, zmieniając pozycję, bo moje skrzyżowane nogi zaczęły
już cierpnąć od tego siedzenia. Co ja właściwie robiłem? Próbowałem udawać
tatę…? Sprawić, żeby ten głupi kundel jeszcze raz poczuł się tak, jakby jego
prawdziwy i jedyny właściciel <i>żył</i>?
Pożegnać się z nim?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przez przebywanie z Minho
zdecydowanie mi odbiło i zrobiłem się żałośnie sentymentalny. Może też
zwariowałem? W końcu nikt o zdrowych zmysłach nie myślał przecież, że jakiś
zwykły pies o wyglądzie brzydkiego bydlaka może go zrozumieć, albo, co już
kompletnie niedorzeczne – odpowiedzieć. A jednak uparcie nie poddawałem się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Domyślasz się, gdzie niedługo wylądujesz,
prawda? – kontynuowałem więc swój monolog, mierząc go groźnym spojrzeniem. – W
schronisku dla bezpańskich psów. Trafiają tam psy, których właściciel już nie
chce, albo takie, których właściciel odszedł. W obu przypadkach zostają
bezpańskie i nie ma już dla nich miejsca, nigdzie. Smutne, prawda? No cóż,
życie jest brutalne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Satan poniósł łeb, przypatrując
mi się z dzikim uwielbieniem, przy czym dziwnie skojarzył mi się z Żabolem.
Różnica polegała na tym, że ten drugi się tak nie ślinił, chociaż czasem miałem
wrażenie, że zaraz zacznie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zastanawiasz się pewnie, czy
nie jest mi przykro, że muszę cię oddać. Wiesz, na pewno czuję jakiś tam żal,
ale pamiętaj, że robię to też dla twojego dobra. I tak musielibyśmy się
niedługo rozstać. Pewnie wyrzuciliby cię na ulicę i nigdy już nikt by się tobą
nie zainteresował. Zdechłbyś w jakimś rowie, potrącony przez ciężarówkę, albo
umarłbyś z głodu… Nie ma mowy, by ktokolwiek cię przygarnął, bo, nie obraź się,
ale nie wyglądasz zachęcająco. Kolejny brzydki, niezbyt bystry, zagubiony psiak
na ulicy, w którym nie ma nic ciekawego i który tylko marzy o tym, by znaleźć
dom. Gorsza jakoś. Dlaczego trzymać takiego bydlaka, skoro można mieć pięknego
pudla, jakiegoś championa, albo porządnego psa obronnego, zamiast takiej pipki…
Pfff… - przerwałem na moment, zerkając na telefon, bo właśnie dostałem esemesa
od Minho. „ Cappuccino na wynos? Będę za 5 minut <span style="font-family: Wingdings; mso-ascii-font-family: Calibri; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-bidi-font-family: "Times New Roman"; mso-char-type: symbol; mso-hansi-font-family: Calibri; mso-hansi-theme-font: minor-latin; mso-symbol-font-family: Wingdings;">J</span> ” Nie wiedzieć czemu poczułem
nieprzyjemny dreszcz na plecach i odrzuciłem komórkę, pochylając się nad
Satanem, żeby lepiej słyszał wszystko, co miałem mu do powiedzenia na sam
koniec.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czasami przypominasz mi mnie i
chyba dlatego właśnie nigdy za tobą nie przepadałem. Zagubiony, smutny,
domagający się uwagi, rozpaczliwie szukający <i>czegoś</i>, w sumie nawet nie wiadomo czego… A z drugiej strony jesteś
moim totalnym przeciwieństwem. Myślę, że tata bardziej ci ufał niż mi.
Chciałbym widzieć, o czym ci opowiadał… - Ostrożnie wyciągnąłem rękę, by
podrapać go za uchem. Nie robiłem tego często, więc wyszło mi raczej
niezręcznie, ale Satan i tak ożywił się i zaczął wyciągać szyję, by polizać
mnie po twarzy. – On nie żyje, nie wiem, czy zauważyłeś. Wcale nie wyjechał, on
już nie wróci. Już nigdy z tobą nie „porozmawia”. Przykro mi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W tym momencie zabrzmiał dzwonek
i poderwałem się gwałtownie, omal nie potykając się o wielkie cielsko psa,
kiedy w panice pognałem przez korytarz, żeby otworzyć drzwi. Niby wiedziałem,
że to tylko Minho, ale wciąż jeszcze serce waliło mi za każdym razem, kiedy
ktoś przychodził. Natychmiast w mojej głowie pojawiała się wizja bandy
umundurowanych kolesi, którzy ze sztywniackimi minami przyszli zabrać nas do
„lepszego miejsca” bo ten dom nie był przecież naszą własnością. Cieszyłem się
w sumie, że Sulli nie ma, byłem pewien, że wpadłaby w histerię i za nic w
świecie nie pozwoliłaby mi oddać psa do azylu, mimo, że wiedziała przecież, że
to nieuniknione. Nie miałbym siły znosić i jej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hej! – Minho szczerzył zęby w
tak szerokim uśmiechu, że zacząłem się zastanawiać, jakim cudem nie pękła mu
jeszcze szczęka. Trzymał w obu dłoniach plastikowe kubeczki z parującą
zawartością i właściwie nie wyglądał wcale inaczej niż zwykle, a mimo to
speszyłem się i cofnąłem o krok, nie bardzo wiedząc, co zrobić. Jak powinno
wyglądać teraz nasze powitanie? Nie, nawet nie odpowiadajcie. Nie miałem
zamiaru popadać w schemat szczęśliwej zakochanej pary, to zupełnie nie w moim
stylu. Może wystarczy, jeśli nie będę warczeć ani syczeć w odpowiedzi? To
zawsze jakiś początek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wow, nagle temat do rozmowy
wyczerpał się, zanim jakikolwiek się zaczął. To naprawdę było najdurniejsze, co
kiedykolwiek czułem, bo nawet patrzenie na niego było jakieś niezręczne, a
wszystko przez to, co się stało zeszłego wieczora w kawiarni. Na szczęście
wybawił mnie Satan, który przecisnął się obok mnie i zaczął obwąchiwać Minho z
zaciekawieniem. Bambi podał mi kubki i wziął go na ręce, krzywiąc się przy tym
z wysiłku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Albo przypakował odkąd go
ostatnio widziałem, albo ty i Sulli oddajecie mu swoje porcje. Osobiście
stawiam na to drugie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przynajmniej będzie miał na zapas,
bo tam dokąd jedzie, nie ma luksusów – mruknąłem, mijając go w drzwiach. – To
chyba jedziemy, nie?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przez chwilę patrzył na mnie z
troską.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Na pewno chcesz go oddać?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- A mam jakieś inne wyjście?
Poradzi sobie. Jedźmy już. – Mój wzrok padł na sporego vana, coś w stylu
samochodu campingowego, który zaparkował przy wjeździe i aż gwizdnąłem. – Skąd wytrzasnąłeś
takie limo…? Ukradłeś?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie. Pożyczyłem bez zgody
właściciela.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Oooch, to mnie uspokoiło, już
cię wziąłem za kryminalistę…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ale zwrócę. – Mrugnął do mnie
porozumiewawczo, otwierając tylne drzwi, gdzie po chwili wpakował
zdezorientowanego Satana. – Kiedyś… Ja, mama, tata i Minseok jeździliśmy nim na
wakacje. Teraz już tylko stoi i kurzy się w garażu, więc nikt się nawet nie
zorientuje, że go nie ma.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zająłem miejsce na przednim
siedzeniu obok kierowcy i podkuliłem nogi, od razu wbijając wzrok w widok za
oknem, mimo, że nawet jeszcze nie ruszyliśmy. Satan, wystraszony i
nieprzyzwyczajony do jazdy samochodem, zaczął piszczeć, skacząc po fotelach z
tyłu, dopóki nie zmęczył się i nie położył, zawodząc cicho. Nie chciałem go
słyszeć. Kiedy jechaliśmy, Minho chwycił moją rękę i splótł nasze palce jakby
to nie było nic nadzwyczajnego, ani na moment nie odrywając wzroku od ulicy. Co
naprawdę dziwne, nawet mi to jakoś szczególnie nie przeszkadzało. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Potem wszystko poszło bardzo
szybko. Wysiedliśmy przed ponurym budynkiem schroniska, gdzie musiałem podpisać
jakiś nic niewarty papier i Satana zabrał nieprzyjemnie wyglądający facet,
wcześniej zakładając mu łańcuch. Ten głupi kundel oczywiście posłusznie
podreptał za nim, jak zwykle naiwny i ufny do bólu, zapewne myśląc, że to tylko
jakiś nowy rodzaj spaceru. Patrzyłem za nimi, dopóki Minho nie pociągnął mnie w
stronę wyjścia, z powrotem do samochodu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Po paru minutach jazdy w
całkowitym milczeniu zaczął morzyć mnie sen. <i>Dziwne</i>. Ostatnio prawie całkiem zapomniałem, jak to jest spać i
szczerze mówiąc nie byłem pewien, czy jeszcze bym to umiał. Może to brzmi
niedorzecznie, ale bałem się spać. Bałem się koszmarów i tego, co może
przynieść ranek. Ale ciche nucenie przez Minho jakiejś nieznanej mi melodii
sprawiło, że po prostu się uspokoiłem. Przycisnąłem czoło do zimnej szyby i
zamknąłem oczy, próbując tym razem nie myśleć o niczym.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dni mijały tak wolno, że czasami
zastanawiałem się, czy nie zaczynam wariować przez to wszystko. Z jednej strony
moja głęboka depresja przestała się pogłębiać jeszcze bardziej, głównie dzięki
Minho, który chyba wziął sobie za punkt honoru zapewnianie mi rozrywki i wciąż
wyczyniał jakieś durne rzeczy, żeby oderwać mnie od ponurego smęcenia na temat
bezsensowności życia w mojej własnej głowie. Teraz, kiedy byliśmy… sobie bliscy
(słowo <i>razem</i> nie mogło mi nadal
przejść przez świadomość a co dopiero przez gardło) właściwie zmieniło się
tyle, że trochę mniej mnie irytował, albo przynajmniej starałem się
minimalizować jakoś swoją irytację. Wciąż targał mną niepokój i strach za
każdym razem, kiedy ktoś pukał do drzwi, więc nie wydało mi się to specjalnie
słodkie czy romantyczne, kiedy wypadłem na zewnątrz, tratując przy tym ogromny
kosz róż stojący na podeście i zacząłem rozglądać się w panice za członkami
opieki społecznej czy komornikami. Ale cóż, to nie jego wina, ostatecznie
przecież chciał dobrze, więc mogłem tylko odetchnąć z ulgą, pozbierać
nieszczęsne kwiatki i poprzeklinać sobie na niego w duchu. No proszę, nawet
potrafiłem go usprawiedliwić za doprowadzenie mnie do stanu przedzawałowego, to
musiało coś znaczyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pomijając jednak Minho i jego
żałosne próby uszczęśliwienia mnie, podczas gdy czułem się wewnątrz tak, jak
gdyby nigdy już nikt i nic nie było w stanie mnie uszczęśliwić – problemy
mnożyły się jak grzyby po deszczu, nie pomagał nawet szaleńczy optymizm Żabola
i całej reszty jego świty. Kawiarnia traciła klientów z przerażającą
prędkością, dupki z Exotic Flowers triumfowały, Jinki hyung był na granicy
załamania nerwowego. To wszystko mnie jeszcze dobijało, chociaż przecież nie raz
wmawiałem sobie, że losy kawiarni nic a nic mnie nie obchodzą. Chyba jednak nie
była to do końca prawda. Za nic nie przyznałbym się do tego głośno, ale nie
chciałem stracić następnej rzeczy, na której mi zależało, miejsca, które,
chociaż to brzmi nieco patetycznie – w chwilach słabości ośmielałem się nazywać
<i>domem</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nieważne, nie miałem ochoty
teraz o tym myśleć. Właściwie straciłem ostatnio ochotę na myślenie o
czymkolwiek, ale jak na złość tych złośliwych myśli przybywało. Kolejny dzień
pracy mijał spokojnie. Minho złapał mnie za nadgarstek, kiedy podawałem mu
kartkę z nowym zamówieniem i zatrzymał, kiedy już chciałem oddalić się z
powrotem w głąb sali.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wpadnij do mnie wieczorem,
dobrze? Muszę ci coś pokazać. – Uśmiechnął się tajemniczo, na co przewróciłem
oczami ze znudzeniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Cokolwiek to jest, nie wiem,
czy chcę to widzieć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zaufaj mi. To niespodzianka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zgodziłem się do niego przyjść
tylko dlatego, że nie chciałem kolejnego wieczora spędzić na snuciu się
bezczynnie po pustym domu, a mogłem się założyć, że Sulli, nawet jeśli wróci na
noc, w co wątpiłem, od razu zaszyje się w swoim pokoju, nie zawracając sobie
nawet głowy moim tragicznym stanem ducha. Za to akurat nie mogłem się na nią
złościć, bo sama była w jeszcze gorszym. Od pogrzebu nie rozmawiała praktycznie
z nikim poza Amber, a tej jakoś nie miałem ochoty o nic pytać. Więc z dwojga
złego wolałem przejść się do tej opływającej w luksusy willi, która aż raziła z
daleka po oczach hajsem i ogólnym bogactwem. Byłem tu wcześniej tylko raz i nie
należało to do moich najpiękniejszych wspomnień, więc kiedy ostrożnie i
niechętnie zadzwoniłem do drzwi, nie spodziewałem się, że wypadnie z nich Żabol
i rzuci się na mnie w dzikiej radości, chociaż przecież nie powinno mnie to aż
tak zdziwić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przyszedłeś! – Popatrzył na
mnie błyszczącymi oczami i bez żadnego ostrzeżenia pocałował mnie w policzek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Naprawdę? Nie zauważyłem… -
Wyswobodziłem się z jego uścisku, wciąż idiotycznie skrępowany tego typu
wyrazami czułości. – To co to za niespodzianka? Niech to lepiej będzie coś
dobrego, bo zaczynam mieć wrażenie, że zaprosiłeś mnie podstępnie tylko po to,
żeby mnie pomolestować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pokręcił głową, mierzwiąc mi
włosy. Ledwo powstrzymałem się od brutalnego odepchnięcia go. A potem wyciągnął
jakąś chustkę i zaczął zakładać mi ją na głowę, więc mój instynkt zareagował
samoistnie i otrąciłem jego ręce, mierząc go podejrzliwym spojrzeniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Niby co masz zamiar z tym
zrobić? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To niespodzianka. Muszę
zawiązać ci oczy – wyjaśnił cierpliwie. – Tak, taak, wiem, co teraz powiesz.
Kicz, banał, scena wyciągnięta prosto z tandetnej komedii romantycznej ale
proszę cię, zaufaj mi. Może tym razem uda mi się ciebie zaskoczyć?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Szczerze w to wątpiłem, ale
chcąc nie chcąc dałem sobie zasłonić oczy tą durną chustką. Miałem nadzieję, że
nie zabiję się gdzieś po drodze, bo dokądkolwiek zmierzaliśmy, mając Minho za
przewodnika nie czułem się zbyt pewnie. Jakimś cudem udało nam się w ten sposób
powoli pokonać schody na górę i długi korytarz, aż Żabol otworzył jakieś drzwi
na lewo i lekko wepchnął mnie do środka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- I już? – spytałem z
rezygnacją. – Mogę już zdjąć to cholerstwo?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jeszcze chwilka. Usiądź tu i
nie podglądaj… - Najwidoczniej bawił się sto razy lepiej niż ja. Usiadłem na
miękkim materacu, wyczuwając pod palcami puszysty kocyk i stwierdziłem, że to
chyba łóżko. Ha, jeśli zaciągnął mnie tu w nieczystym celu i teraz zamierzał
mnie zgwałcić, to trzeba mu przyznać, że nieźle to obmyślił. Nawet pewnie bym
się specjalnie nie bronił…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
A potem moje przemyślenia
przerwało donośne, schrypnięte szczeknięcie i coś ciężkiego, śliniącego się
wylądowało na moich kolanach, przewracając mnie na plecy. Zdarłem z głowy
przepaskę, wbijając zdezorientowane i niedowierzające spojrzenie w znajomą
mordę Satana, który zawisł nade mną z wywalonym językiem, próbując zalizać mnie
na śmierć. Z góry dobiegł mnie śmiech zadowolonego z siebie Żabola.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jesteś zaskoczony, prawda?
Cieszysz się?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zaadoptowałeś go?! Ty chyba…
ty… - Przekręciłem się na bok, uciekając od napastującego mnie psa - wariata. –
Ty jesteś <i>nienormalny</i>!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ale przyznaj, że nie
spodziewałeś się tego! – Minho wskoczył na łóżko, ściągając ze mnie tego
oślinionego bydlaka. Usiadłem z powrotem, gapiąc się na tą dziwaczną dwójkę
wielkimi oczami, wciąż nie będąc w stanie wykrztusić słowa. To prawda, zatkało mnie.
Nie sądziłem, że kiedykolwiek jeszcze zobaczę tą tępą mordę Satana, do której
tak się przywiązałem. Tym czasem Żabol śmiał się w najlepsze z mojej
skonfundowanej miny, trzymając mocno wyrywającego się, zachwyconego moją
obecnością psa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To naprawdę… to naprawdę
najobrzydliwszy pies na świecie – wykrztusiłem słabo. – Naprawdę go chcesz…?
Poważnie… Mógłbyś mieć rasowego pudla, który reaguje na każdą komendę, potrafi
żonglować, wyszczekuje alfabet i robi na złoto…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ale ja nie chcę pudla. –
Przyglądał mi się łagodnym wzrokiem. – Nie zamieniłbym go na żadnego genialnego
pudla, bo uważam, że jeśli kogoś kochasz, to nie patrzysz na jego wady, widzisz
same zalety. Nie możesz wymienić go na lepszy model, to po prostu niemożliwe.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Prychnąłem z niedowierzaniem, dochodząc
już do siebie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Aha, więc teraz już kochasz
mojego psa?! Wow, to dopiero jest romans wszechczasów. Muszę przyznać, że twój
gust jest jednak dużo gorszy, niż myślałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jesteś o niego zazdrosny,
Taemin…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- O <i>psa</i>?! Myśl czasem zanim coś powiesz…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ale cieszysz się, że go
stamtąd zabrałem, prawda? To niby nic wielkiego, ale nie zaprzeczysz, że jesteś
chociaż troszeczkę, odrobinkę, dosłownie troszkę szczęśliwy…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak… - wymamrotałem zupełnie
bezsilnie. W tym starciu już dawno przegrałem, nie było po co walczyć. - Jestem
troszeczkę, odrobinkę, troszkę szczęśliwy. – A potem to, co we mnie siedziało,
wybuchło jak z armaty. – A TY JESTEŚ NAJWIĘKSZYM DEBILEM NA ŚWIECIE I CIĘ
NIENAWIDZĘ!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Po tym wyznaniu rzuciłem się na
niego w celu zamordowania go tam na miejscu, przy okazji strącając biednego,
wystraszonego Satana na podłogę. Minho wytrzeszczył oczy, zastanawiając się
prawdopodobnie, w którą stronę powinien uciekać, ale zanim się zdecydował,
pocałowałem go gwałtownie i mocno, sprawiając, że stracił równowagę i runął na
poduszki, a ja razem z nim. Miałem wrażenie, że eksploduję, umrę, jeśli nie
znajdę się tak blisko niego, jak tylko się da. To było gorsze niż głód, niż
pragnienie, niż potrzeba snu, który nigdy nie nadchodził. Jego usta smakowały
gorzką kawą i przez chwilę przeszła mi przez głowę myśl, kiedy Minho przestał
słodzić swój ulubiony napój, ale uleciała tak szybko, jak się pojawiła. Nie
było czasu na rozwiązywanie zagadek, chciałem skupić się tylko na tych miękkich
ustach, gorących dłoniach błądzących po moim karku i wsuwających mi się we
włosy, twardej klatce piersiowej, która unosiła się i opadała. Westchnąłem,
kiedy jego język badał powoli moje podniebienie, błądził wewnątrz moich ust i
sprawiał, że w głowie zaczęło mi wirować. Nie wiadomo czemu przypomniał mi się
nasz pierwszy pocałunek. To było tak dawno, a jednak potrafiłem odtworzyć każdy
jego szczegół. Ciekawe, czy już wtedy go kochałem? Ehh, Taemin, jesteś naprawdę
skomplikowaną osobą, sam siebie nie rozumiesz. O ile łatwiej by ci było, gdybyś
już na początku mu na to pozwolił, na otworzenie tej nudnej, ponurej skorupy i
wyciągnięcie cię stamtąd? Tyle czasu byś zaoszczędził…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nasza pozycja się zmieniła.
Minho znalazł się nade mną, przyciskając mnie mocniej do materaca, ani na
chwilę nie przestając mnie całować. To było zupełnie coś innego niż wtedy, w
kawiarni. Gdyby tak policzyć wszystkie nasze interakcje tego typu, to o dziwo
jak na razie ja wygrywałem. Pocałowałem go już trzy razy – w lesie, w kawiarni
i teraz tutaj. No nie do wiary...<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Odchyliłem głowę do tyłu,
zaciskając powieki, kiedy jego usta powędrowały wzdłuż mojej szyi, znacząc na
niej wilgotną ścieżkę. Zagryzłem wargi z całej siły, żeby nie wydać z siebie
żadnego kompromitującego dźwięku i uchyliłem lekko jedną powiekę, tylko po to,
żeby spotkać się oko w oko z dyszącym mi w twarz Satanem i tym samym rujnującym
cały nastrój.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Pies… - wyjąkałem dziwnie
zmienionym głosem, próbując odepchnąć Minho, który w ogóle nie zwracał na mnie
uwagi, przygryzając wrażliwą skórę na moim karku. – Uhh… Pies… się gapi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Chwyciłem go za włosy i
pociągnąłem do góry. Popatrzył na mnie nieprzytomnym wzrokiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zignoruj go.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Powariowałeś?! – Podparłem się
na łokciach, wciąż nie mogąc zebrać się do kupy. <i>Cholerny Satan, kundel przybłęda, mały drań, szlag by to, niech go
pchły zeżrą w ciemnym kanale. </i>– Nie mogę tego robić, kiedy pies się gapi!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Żabol jęknął cierpiętniczo,
zwalając się na poduszki, z zamiarem chyba uduszenia się nimi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zaczynam żałować, że go
zabrałem z tego schroniska. Myślisz, że można jeszcze zwrócić?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wiem, ale nie rób tego. –
Pochyliłem się, żeby złapać zachwyconego Satana za jego sterczące, małe uszka.
Uśmiechnąłem się lekko, nagle w ogóle nie odczuwając napięcia w klatce
piersiowej, które utrzymywało się tam przez kilka ostatnich tygodni. Byłem
zmęczony tym wszystkim i myślałem, że jeśli teraz się położę, to sen zawładnie
mną natychmiast i może nawet zaoszczędzi mi koszmarów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hej, co to? – Dłoń Minho
znalazła się nagle na moim tyłku. Spojrzałem przez ramię z zamiarem rzucenia mu
najbardziej zdegustowanego spojrzenia, na jakie było mnie jeszcze stać, ale
zamarłem, widząc, że wyciągnął z tylnej kieszeni moich dżinsów zabrudzoną,
wymiętą i lekko naddartą z jednej strony kopertę. Rozleniwiony wyraz jego
twarzy się zmienił, a ja znowu poczułem ukłucie tego pieprzonego bólu, nie
mogąc uwierzyć, że wrócił tak szybko. – To… To ten <i>list</i>? – spytał niepewnie Bambi, siadając obok mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taaak… - Z trudem przełknąłem
ślinę. W moim gardle powstała nagle wielka gula. Minho popatrzył na mnie
uważnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Naprawdę nie chcesz go
otworzyć? Myślę, że możesz poczuć ulgę, jeśli w końcu to zrobisz. To znaczy, do
niczego cię nie namawiam, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chcę go otworzyć –
stwierdziłem stanowczo, zadziwiając tym samego siebie. Sztywna sierść Satana
pod moim palcami napinała się lekko z każdym kolejnym ruchem moim palców. –
Chcę go przeczytać, ale… - Wziąłem głęboki oddech, wbijając spojrzenie w brązowe
oczy Minho. – Zrobisz to dla mnie? Otworzysz go?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie chcesz zrobić tego sam?
Mogę wyjść, albo…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie! – Złapałem go za ramię,
czując wzbierającą panikę. – Zostań. Otwórz kopertę. Nie musisz czytać, po
prostu siedź tutaj, okej?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pokiwał głową nieco zbyt
energicznie, ani na chwilę nie spuszczając ze mnie wzorku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Okej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Moje serce waliło jak oszalałe,
kiedy powoli rozrywał biały papier, starając się nie uszkodzić tego, co
znajdowało się w środku. Panowała cisza przerywana tylko tym jednym szelestem,
nawet dyszenie Satana prawie zupełnie przestało do mnie docierać. Nie
wiedziałem, czego mam się spodziewać, ani czego tak bardzo się boję. To tylko
list… Tylko jeden, głupi list, który może zmienić wszystko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W końcu Minho wydobył z koperty
pomiętą, zapisaną rozmazanym gdzieniegdzie, czarnym atramentem kartkę papieru i
zmarszczył brwi, przyglądając się jej ze zdumieniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To nie jest pismo mojego ojca.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zajrzałem mu przez ramię,
starając się nie trząść zbyt zauważalnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To prawda. To pismo mojej
mamy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
_____________________________________________</div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ehm. Jestem, a to, co możecie przeczytać powyżej, to osiemnasty rozdział Troubles Makera. Wreszcie. Ja... Właściwie nie bardzo wiem, od czego zacząć przepraszanie Was za tak długą przerwę, która przerodziła się w końcu w oficjalne ZAWIESZENIE. Możecie tylko uwierzyć mi na słowo, że jest mi bardzo przykro i wstyd z tego powodu, bo obiecywałam sobie i Wam, że teraz, przy samym końcu, wezmę się za to porządnie, nie zawalę, dociągnę do epilogu... Ale zawaliłam i okropnie się z tym czuję. Wiem, że czekaliście. Wiem, że mnie poganialiście - niektórzy bardziej subtelnie, niektórzy mniej i mimo, że czasami irytowało mnie czytanie kolejnego komentarza o treści "kiedy nowy rozdział?!", to chciałam Wam za to podziękować, bo dzięki temu wzięłam się do roboty. Już trochę mnie znacie i myślę, że macie jakiś zarys mojej osoby, więc chyba wiecie, że ja nigdy nie porzuciłabym TM, gdybym nie miała jakiegoś ważnego powodu, bo mimo wszystko jestem związana z tym opowiadaniem. Powodem był głównie brak tej cholernej, małej, wrednej istotki o wiele mówiącej nazwie Wena. Sama nie wiem dlaczego, ale ostatnio przerzuciłam się z moim pisaniem na nieco mroczniejsze, poważniejsze tematy i zupełnie nie mogłam przez to z powrotem wbić się w specyficzny klimat Troubles Makera. <u><a href="http://www.deflowered-angel.blogspot.com/" target="_blank">TU </a></u>i <u><a href="http://www.exorcising.blogspot.com/" target="_blank">TU </a></u>możecie podziwiać to, co stworzyłam podczas swojej nieobecności tutaj (tak, to opowiadania o EXO. Tak, zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy lubią. Przepraszam...?).</div>
<div style="text-align: justify;">
Cóż, pozostaje mi jeszcze raz Wam podziękować za tak wytrwałe czekanie. Niejeden autor marzy o takich czytelnikach i jest w stanie zrobić dla nich wszystko, dlatego cieszę się, że jesteście i kocham was za to ♥ Nie będę pisać, komu za co dziękuję indywidualnie, bo postanowiłam, że przy okazji epilogu napiszę taką właśnie notkę z podziękowaniami i tam każdy otrzyma kilka ciepłych słów dla siebie~ Jesteście najlepsi, przepraszam, że ciągle Was zawodzę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A rozdział z dedykacją dla <b>Layli</b>. Nie jestem w stanie napisać, jak wiele Ci zawdzięczam podczas tworzenia tego opowiadania i jak bardzo zawsze zależy mi na Twojej opinii, więc powiem tylko jedno - wszystkiego najlepszego! Masz dzisiaj urodziny, spędź je jak najlepiej. Wszystkiego, co tylko sobie zamarzysz <3 Jeśli się kiedyś spotkamy, może postaram się o lepszy prezent dla Ciebie niż ten rozdział, póki co jeszcze raz najlepsze życzenia, Layluś ;__; ♥</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<b>EDIT</b>: Została zaktualizowana playlista oraz możecie podziwiać nowy, piękny szablon, wykonany przez Uszati ♥<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLmj5IMO-3exHDUT0j9imQxRGJksPqfby0s8JLptf5EkGv-llpyGBzBW2mcrVaIC47pLc7z7JOku8ABh2KRL4X3YbD9_noRWARVcI1ZzfJ4t9zWw3QCst_MNC5ybgSZF6wg-4bT1MU2SLR/s1600/troubles+maker.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLmj5IMO-3exHDUT0j9imQxRGJksPqfby0s8JLptf5EkGv-llpyGBzBW2mcrVaIC47pLc7z7JOku8ABh2KRL4X3YbD9_noRWARVcI1ZzfJ4t9zWw3QCst_MNC5ybgSZF6wg-4bT1MU2SLR/s400/troubles+maker.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">[wizyta w SHINee Cafe~ dziękuję Ola i Paulina ;__; ♥]</span></div>
<br /></div>
Pani Luhttp://www.blogger.com/profile/13464960614565162744noreply@blogger.com32tag:blogger.com,1999:blog-6238364480748530437.post-7071033528420035382013-08-09T11:36:00.002-07:002013-08-11T11:00:13.225-07:0017.<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">ROZDZIAŁ
SIEDEMNASTY<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXi4PZcFJkL2jJ9yrQV5S0PDEYGs2tT97eXFyne4FChrAmuZeA0nmwxTEqSaYxuUKpM4-PdJEfFmkSqIp2wT6eVZLvOMI9NzLzliC3cq8B0HWYMh-UQoFGrF3nh9ETYEV_OrG9sUUF0Qsv/s1600/tumblr_lzia4qlufu1rp1mhwo1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="144" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXi4PZcFJkL2jJ9yrQV5S0PDEYGs2tT97eXFyne4FChrAmuZeA0nmwxTEqSaYxuUKpM4-PdJEfFmkSqIp2wT6eVZLvOMI9NzLzliC3cq8B0HWYMh-UQoFGrF3nh9ETYEV_OrG9sUUF0Qsv/s320/tumblr_lzia4qlufu1rp1mhwo1_500.gif" width="320" /></a></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<b>Sulli<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<b><br /></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<<u><a href="http://www.youtube.com/watch?v=hZjRMa7Pmj4" target="_blank">muzyka</a></u>><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Już jako
dziecko zdawałam sobie sprawę, że życie mnie nie rozpieszcza, ale nigdy na to
nie narzekałam. No dobrze, czasami marudziłam, złościłam się i wylewałam swoje
żale, zwykle zbyt przesadzone i zbyt gwałtownie, ale najczęściej tylko i
wyłącznie po to, by zirytować Taemina. Ktoś, kto przyglądałby się naszej
relacji z dystansu nie mógłby wyjść ze zdziwienia, jakim cudem jeszcze się nie
pozabijaliśmy, skoro nasze interakcje ograniczały się tylko do ciętych komentarzy,
chamskich odzywek i wyzywania. Prawda była taka, że nie wyobrażałam sobie tego
cholernego świata bez jego denerwujących, sarkastycznych uwag i każdego dnia
dziękowałam Bogu, w którego notabene nawet nie wierzyłam, że mam przynajmniej
jego. Wychował mnie. Dzięki niemu nie skończyłam w jakimś zatęchłym domu
dziecka, samotna i niechciana. Ojca zabraliby do psychiatryka. Nawet by mnie
pewnie nie pamiętał…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Naprawdę
nienawidziłam ryczeć. Czułam się przez to słaba i całkiem przegrana. Wbrew
pozorom mnie i Taemina wiele łączyło, tylko, że ja jeszcze wciąż siliłam się na
udawanie, a jego już dawno przestało wszystko obchodzić. Był irytujący. Wkurzał
mnie na okrągło, a ja walczyłam z nim jego własną bronią, <i>sarkazmem</i>. Dlatego był przekonany, że jestem tak samo silna jak on
i mogę sobie bez niego poradzić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Mylił się.
Gdybym była naprawdę silna, nie siedziałabym teraz w tym brudnym, szpitalnym
kiblu na podłodze, wcześniej szczelnie zamykając drzwi kabiny na zasuwkę.
Dobrze, że miałam zatkany nos, bo nie wiem, jak wytrzymałabym ten smród, ale od
płaczu i zimna chyba nabawiłam się kataru. Ścisnęłam mocniej telefon, który
dzwonił praktycznie cały czas, aż miałam ochotę go wyłączyć, albo lepiej, rzucić
nim o ścianę i szczątki spuścić w sedesie. Ale nie zrobiłam tego, bo jakimś
cudem ukazujące się w kółko imię Amber na wyświetlaczu trzymało mnie na granicy
między przerażeniem a zwyczajną histerią. Tylko dlatego jeszcze jakoś panowałam
nad sobą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Szlag by to
wszystko, kurwa mać! – Pozwoliłam sobie zakląć siarczyście, czując, jak powoli
uchodzą ze mnie wszystkie emocje. Gdyby ktoś mnie teraz usłyszał, chyba by się
za głowę złapał. Szesnastolatka, grzeczna dziewczynka, słodka czasem do porzygu
i na pierwszy rzut oka zwyczajna pusta lala, a klnie jak szewc. Miałam ochotę
wybuchnąć szaleńczym śmiechem na tę myśl ale powstrzymałam się, bo zamiast
ojca, to mnie by jeszcze postanowili wsadzić w kaftan bezpieczeństwa. I tak już
swoim rykiem wypłoszyłam z łazienki wszystkie stare baby, no może oprócz tych
szczególnie wytrwałych i z pewnością przygłuchych, które plotkowały w najlepsze
przy umywalce.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>„A wiesz, złotko, że ten kulawy złośliwiec z
dwunastki musi mieć założonego na noc pampersa, bo nie panuje nad swoim
pęcherzem?” „Niebywałe, skarbeńko, naprawdę? Ha, teraz to dopiero mu w pięty
pójdzie… Albo raczej w majty, hahaha…”<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Fascynujące.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przez dłuższą
chwilę rozważałam otworzenie drzwi i wykopanie ich stamtąd siłą, żeby pozwoliły
mi w spokoju umierać na tej ohydnej podłodze, ale za bardzo było mi niedobrze.
Byłam tak otępiała i roztrzęsiona, że nawet nie chciało mi się już płakać. Moje
oczy zrobiły się taki suche, jakby zupełnie zabrakło w nich łez. Może zdążyłam
już wypłakać całą wodę z organizmu i dlatego teraz nie miałam nawet siły się
poruszyć? Dało się w ogóle <i>odwodnić</i>
od płaczu? Ile już tu w ogóle siedziałam..? Pięć godzin, dziesięć… Wiedziałam,
że przesadzam, ale nie myślałam już racjonalnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Chciałabym,
żeby Taemin tu był. Albo mama. Tak, ona wiedziałaby, jak mnie pocieszyć,
przytulić, co powiedzieć, żebym się uspokoiła. Ale ona nie żyła. Została
zamordowana. A teraz istniało prawdopodobieństwo, że stracę również i ojca.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Podwinęłam
kolana pod brodę, opierając na nich głowę i utkwiłam wzrok w jakimś punkcie na
ścianie kabiny. Czułam się tu klaustrofobicznie, ale to było lepsze niż snucie
się po tych odrapanych korytarzach, patrzenie na chorych ludzi i jeszcze ten
okropny, szpitalny zapach, którego wprost nienawidziłam. W ogóle nie cierpiałam
szpitala. Kojarzył mi się z czymś smutnym i przerażającym. Nie chciałam tu być,
ale bałam się teraz wyjść. Poza tym, Taemin obiecał, że przyjedzie najszybciej
jak się da, tyle przynajmniej wywnioskowałam z przekleństw, które posypały się
z jego ust, kiedy powiedziałam mu, co się stało. A były wśród nich takie,
których nawet JA nie znałam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przepraszam!
– Drgnęłam lekko, gdy jedna z tych szpitalnych gwiazduń podniosła lekko swój
piskliwy jazgot, na czym moje bębenki słuchowe z pewnością nieco ucierpiały. –
Przepraszam, nie może pan tu wejść! To jest <i>damska</i>
ubikacja…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No to co
pani tu robi?! – Kompletnie zamarłam na dźwięk tego znajomego głosu, który
teraz przebrzmiewał rozdrażnieniem. Odetchnęłam cicho z ulgą, nie ruszając się
ani o milimetr ze swojej zwiniętej pozycji. – <i>Damą</i> pani na pewno nie nazwę. Proszę zejść mi z drogi, mam pilną
potrzebę…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Proszę ją
załatwić w męskiej łazience!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Cholera,
znowu to samo. Mam pani <i>zaprezentować</i>,
że jestem dziewczyną?! Jezu, jakby wyznacznikiem kobiecości było noszenie
dziwkarskich mini i kilogramowej tapety na ryju. Co się pani tak gapi jak cielę
na tasak, wynocha!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nadęta
gwiazdunia wyszła, zatrzaskując za sobą drzwi i mamrocząc coś pod nosem, a
zaraz za nią potruchtały jej wystraszone przyjaciółeczki. Nagle zrobiło mi się
głupio, że tak je wyśmiewałam. Co, jeśli rzeczywiście były na coś poważnie chore..?
Przecież mój ojciec też był chory, a nigdy, przenigdy nawet nie przeszło mi
przez myśl, żeby z niego kpić. A teraz… Teraz mógł nawet umrzeć. Może już nie
żył..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Sulli?! W
której kabinie jesteś?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pociągnęłam
nosem, zagryzając zęby na rękawie mojego starego swetra. Wybiegłam z domu tak
szybko, że nie zdążyłam się nawet wymalować. Ale czy to było ważne, kiedy banda
biegających facetów w białych kitlach wsadziła tatę na nosze i wnosiła do
zaparkowanej przed domem karetki pogotowia, której migające światła jarzyły się
złowieszczo w ciemności nocy? Nie, wtedy modliłam się tylko o to, żeby on
przeżył, podczas gdy trzęsącymi rękami wybierałam numer telefonu Taemina i
próbowałam powstrzymać spazmatyczny szloch.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
To był
najgorszy moment w moim życiu, może nawet gorszy niż ten, kiedy patrzyłam jak
mama upada na podłogę w kałuży własnej krwi i już się nie podnosi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Życie
zdecydowanie mnie nie rozpieszczało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- SULLI,
OTWÓRZ MI! – Podskoczyłam, kiedy Amber kopnęła z całej siły drzwi którejś z
kabin, gdy ta okazała się pusta. Sądząc po huku, jaki wydały, prawdopodobnie
wykopała je z zawiasów. – Sulli, odezwij się, do cholery jasnej! JESTEŚ TU?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie! –
wychrypiałam nieswoim głosem, natychmiast czując kolejną salwę łez
napływających mi do oczu. Myślałam, że już wszystko wypłakałam…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Szybkie kroki
dały mi do zrozumienia, że Amber w końcu zlokalizowała kabinę, z której
dochodziło moje stłumione łkanie i westchnęła z rezygnacją, opierając się o
drzwi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jeśli nie
chciałaś, żebym cię znalazła, mogłaś się w ogóle nie odzywać – powiedziała
cicho. Wytarłam spuchniętą twarz rękawem, stwierdzając, że rzeczywiście, jak
zwykle miała rację, a ja po raz kolejny wyszłam na tępą idiotkę. To mnie
jeszcze bardziej rozżaliło i zaczęłam ryczeć od nowa. Naprawdę nie cierpiałam
siebie w takim stanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Idź stąd!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nigdzie nie
pójdę, chyba, że mnie wyrzucisz siłą. Czego nie zrobisz, jeśli nie otworzysz
tych drzwi. – Znowu popisywała się swoim sprytem, ale tym razem w ogóle nie
zareagowałam. Byłam naprawdę dziwnym człowiekiem. Potrzebowałam pocieszenia,
ale go nie chciałam. Hej, czy to nie zaczynało za bardzo przypominać zwykłego
zachowania Taemina..? Ale ze mnie hipokrytka. – Sulli, posłuchaj… - Łagodny
głos Amber zawsze działał na mnie uspokajająco. Postanowiłam chociaż na chwilę
wstrzymać płacz i pozwolić jej mówić. I tak nie mogło być już gorzej. – Wszyscy
tu już jesteśmy. Taemin, Minho, Jonghyun, Key… Nawet Onew i Dara przyjechali,
chociaż dzisiaj powinni być przecież całkiem szczęśliwi i spokojni. Ale
nalegali, a wiesz dlaczego? Bo wszyscy jesteśmy twoimi przyjaciółmi i nigdy nie
zostawilibyśmy cię samej w takiej sytuacji. Ani ciebie, ani Taemina. Bo zależy
nam na was i kiedy wam jest ciężko, nam automatycznie też. Tak działa przyjaźń.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie pieprz
mi tu o przyjaźni! – warknęłam, zanim zdążyłam się ugryźć w język. Cały mój
spokój szlag trafił, miałam ochotę krzyczeć i wszystko rozbijać, ale z drugiej
strony czułam się na to zbyt wyczerpana. – Nie masz pojęcia, jak nam było
ciężko przez ostatnie parę lat! A teraz może być jeszcze ciężej, jeśli on
umrze, albo…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ludzie nie
zawsze umierają przez zawał, Sull. Lekarz operator powiedział, że jego stan
jest stabilny. Nadal jest nieprzytomny, ale stabilny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Nieprzytomny, ale stabilny.</i> Moje serce
zaczęło powoli uspokajać swój dziki galop. Czyli, że chyba nie jest najgorzej.
Niepotrzebnie panikowałam. Wszystko będzie dobrze. Obudzi się i… I co, jeśli
lekarze zainteresują się jego zdrowiem psychicznym..? Teraz nasze położenie
było wręcz beznadziejne. Robiliśmy wszystko, żeby trzymać ojca z dala od lekarzy,
szpitali i wszystkiego, co mogłoby przyczynić się do odkrycia naszego sekretu.
Nie mogliśmy ryzykować, ale teraz nie było wyboru. Kiedy weszłam do pokoju,
ojciec już leżał na ziemi, jego ciałem wstrząsały dreszcze, a twarz była
wykrzywiona jak w jakimś horrorze. Satang wył, biegając dookoła niego, a on
dyszał ciężko, wpatrując się we mnie błagalnym wzrokiem. Byłam tak zszokowana,
że przez kilka sekund po prostu stałam jak wrośnięta w ziemię i tylko na to
patrzyłam. Potem dopiero coś we mnie pękło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Sulli?
Otwórz, proszę. Jechałam taki kawał, żeby cię zobaczyć…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Nic ładnego nie zobaczysz</i> – przeszło mi
przez myśl i zacisnęłam mocno powieki. <i>Jestem
jakąś kompletną pomyłką genetyczną, jestem beznadziejna, bezużyteczna, nie
umiem nawet wziąć odpowiedzialności za mojego chorego psychicznie ojca. Jeszcze
oślepniesz na widok takiego wraku człowieka, jakim jestem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tusz mi cały
spłynął – burknęłam zamiast tego. To w zasadzie też była prawda. Niemal
usłyszałam, jak po drugiej stronie drzwi Amber wzdycha z ulgą i osuwa się po
drzwiach, by za chwilę uderzyć kolanami o podłogę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zabawne, że
wszystkie dramatyczne sceny zawsze rozgrywają się w łazience, prawda? Wyjątkowo
romantyczne miejsce. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wiem, że to
nie najlepszy moment, ale myślę, że chciałabyś wiedzieć, jak się sprawy mają
między twoim bratem a naszym jelonkiem Bambi. – Siliła się na rezolutny ton,
ale i tak wiedziałam, że wciąż jest smutna i zła. – Znalazłam ich
obściskujących się na dywanie w sypialni, więc chyba całkiem nieźle.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To zawsze
jakiś postęp – mruknęłam pod nosem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dlaczego tak
bardzo zależy ci na tym, żeby Taemin był szczęśliwy? – spytała cicho. – Zawsze
tak się o niego troszczysz, a potem nawet nie chcesz się do tego przyznać.
Robisz to, bo jest twoim bratem?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, robię
to, bo jestem mu coś winna. Poza tym, on zasługuje na szczęście.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Bardziej niż
ty?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zamilkłam na
moment, zastanawiając się nad odpowiedzią. Z Amber właściwie było ciężko
rozmawiać. Zawsze w końcu zaginała człowieka takim pytaniem, że dłuższą chwilę
trzeba było poświecić na przemyślenie tego jeszcze raz. Przez to właśnie była
wyjątkowa – zmuszała do myślenia, dzięki niej wiele się zdążyłam nauczyć.
Wcześniej nigdy nie spotkałam kogoś, kogo interesowałoby moje zdanie chociaż w
połowie tak, jak ją. Ona umiała słuchać i czasami naprawdę pragnęłam powiedzieć
jej o ojcu i o całej historii z matką. Ufałam jej, ale zawsze w takich
momentach gryzłam się w język. To byłoby z mojej strony zwyczajne świństwo w
stosunku do Taemina. Przecież obiecaliśmy sobie, że zachowamy to w <i>tajemnicy</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Bardziej niż
ja.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przez chwilę
po drugiej stronie drzwi panowała podejrzana cisza, a potem rozległ się taki
huk, że podskoczyłam i omal nie wpadłam do muszli klozetowej, wydając z siebie
żenujący pisk. Drzwi kliknęły w zawiasach, po czym opadły lekko, przechylając
się w moją stronę i Amber w ostatniej chwili złapała je mocno, by zaraz
odstawić je na bok jak gdyby nigdy nic.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Gapiłam się
oniemiała na jej zaciętą minę i nawet zapomniałam, że wyglądam jak gnijąca
panna młoda ze swoim rozpłyniętym makijażem. Brakowało mi tylko welonu. Ale
Amber najwidoczniej nie dosyć przeraził ten obraz nędzy i rozpaczy, bo zanim
zdążyłam zaprotestować, chwyciła mnie w pasie i pociągnęła do góry, tak, że
wylądowałam w jej mocnym uścisku. Już nie panując nad sobą objęłam ją tak
mocno, że zaczęłam się martwić, czy jej nie zgniotę, po czym nastąpił ciąg
dalszy mojego okropnego ryku, a ona gładziła mnie uspokajająco po plecach i
włosach, mamrocząc coś pod nosem. Właśnie tego mi było trzeba.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jesteś
cholernie dzielna, zrobiłaś wszystko, co mogłaś zrobić w tej sytuacji, nikt nie
wymaga od ciebie, żebyś teraz zgrywała twardzielkę – szepnęła mi do ucha,
kołysząc mnie lekko w ramionach. – Twój brat powinien brać z ciebie przykład.
On jest nadal zbyt uparty, chociaż powoli się kruszy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Powoli. –
Pociągnęłam nosem, co musiało zabrzmieć dość obrzydliwie. – W żółwim tempie. On
jest <i>najgorszy</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Uwierz mi,
wiem. Ale też się o ciebie troszczy. A Minho poradzi sobie z utemperowaniem go,
prędzej czy później. Teraz powinnaś bardziej skupić się na sobie i uwierzyć w
siebie. Nie jesteś beznadziejna i bezużyteczna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mówiłam to
na głos? – Nawet nie chciało mi się tracić energii na zażenowanie. Amber
odsunęła mnie od siebie i zmierzyła wzrokiem, uśmiechając się słabo. Wciąż
byłam od niej nieco wyższa, więc musiałam zniżyć głowę, by spojrzeć jej w oczy.
Rozumiała mnie, była moją przyjaciółką, może nawet kimś o wiele ważniejszym.
Powinnam docenić, że w ogóle chciała się ze mną zadawać, zamiast się nad sobą
użalać jak jakaś gówniara.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wszystko
będzie dobrze. Może nawet kiedyś wyjawię jej całą historię. Tylko najpierw
spytam o zdanie Taemina.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Tym czasem
Amber wspięła się na palce i pocałowała mnie delikatnie w policzek, odgarniając
mi z czoła spocone włosy. Pociągnęłam nosem, siląc się na uśmiech, podczas, gdy
ona lustrowała mnie uważnym wzrokiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chodź,
musisz się umyć, wyglądasz, jakbyś była świnką albo ofiarą porażenia
popromiennego – rzuciła prosto z mostu, tym samym burząc mój sentymentalny
nastrój. Wydęłam policzki, próbując wzbudzić w niej poczucie winy, ale tylko
pokręciła głową i zaprowadziła mnie do umywalki. Nawet nie ryzykowałam
spojrzeniem w lustro. – Zobaczysz, Sull, wszystko dobrze się skończy. Pamiętaj,
że ja zawsze będę tuż obok.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie wiem, co
mnie wtedy podkusiło, żeby jej uwierzyć.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<b><br /></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpngNAFLt4thGK83fxmX0ZaXI9Ynk9aDFkmaN1-9L22BVw3Mda84LLmb9wHiUchTzSCvHLL27qMJ8X5y82Lm84SodQdn5E5MnKUrsCHSX0FKAzZTOK9vlVwT9mSVRKkPP9xuKUDAzglR1A/s1600/tumblr_mhbgdy89cA1qaaovco1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="211" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpngNAFLt4thGK83fxmX0ZaXI9Ynk9aDFkmaN1-9L22BVw3Mda84LLmb9wHiUchTzSCvHLL27qMJ8X5y82Lm84SodQdn5E5MnKUrsCHSX0FKAzZTOK9vlVwT9mSVRKkPP9xuKUDAzglR1A/s320/tumblr_mhbgdy89cA1qaaovco1_500.gif" width="320" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<b><br /></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<b><br /></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wiecie, jakie
to uczucie, <i>tonąć</i>? Powoli tracić
powietrze, nie móc dosięgnąć brzegu, rozpadać się na miliony kawałeczków, dusić
się, mając za towarzysza jedynie swoje własne, szalejące myśli. Właśnie tak się
czułem, jadąc na przednim siedzeniu samochodu Jinkiego, który jakby na złość
cały czas zwalniał, nie przekraczał dozwolonej prędkości i zatrzymywał się na
wszystkich czerwonych światłach. Pieprzone przepisy drogowe. Kątem oka
widziałem, jak siedzący z tyłu Minho wierci się i wzdycha z irytacją, zapewne żałując,
że stracił swój motocykl. Na nim jechałoby się zdecydowanie szybciej, jednak
nie miałem nawet siły, żeby popędzić Onew hyunga. Na szczęście Dara i Kibum
robili to za mnie, ta pierwsza posyłając mu w lusterku wymowne spojrzenia, ten
drugi w nieco brutalniejszy sposób, kopiąc niecierpliwie swoim eleganckim butem
siedzenie kierowcy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Coś do siebie
mówili, co jakiś czas przerywając nieznośną ciszę, ale nie zwracałem na nich
uwagi. Nie potrafiłem skupić się na niczym innym, co wykraczało poza moje
własne, czarne jak smoła myśli. Nawet nie zauważyłem, że Żabol bawi się moimi
włosami, przeczesując je palcami i głaszcząc ledwo wyczuwalnie, co chyba miało
uspokoić moje zszargane nerwy. W innym przypadku odskoczyłbym, przerażony i
zirytowany tak intymnym gestem i to jeszcze na oczach reszty, ale teraz miałem
to, prawdę mówiąc, gdzieś.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nic się nie
liczyło. <i>Nic</i>, oprócz taty.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Moja intuicja
urodzonego pesymisty jak zwykle wyprzedziła fakty. Wiedziałem, że zostawienie
Sulli z ojcem nie było najlepszym pomysłem, nie miałem pojęcia, jaki diabeł
mnie podkusił, by zgodzić się na coś takiego. Wymyślałem najczarniejsze
scenariusze. Że nie upilnuje go i zostawi otwarte drzwi, a wtedy ojciec
ucieknie i zrobi sobie krzywdę. Że oszaleje jeszcze bardziej, znajdzie zapałki
i podpali dom. Że dostanie ataku paniki, a Sulli nie będzie umiała sobie z nim
poradzić. Był jak nieprzewidywalne dziecko, którym trzeba bezustannie się
opiekować. Rozważałem każdą opcję, ale nie TO.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie to, że
dostanie zawału. W najmniej odpowiednim momencie, z niewiadomych przyczyn, już
po raz drugi w swoim życiu. Ojciec zawsze był jedną wielką niewiadomą, ale
dobrze pamiętałem jego pierwszy zawał. To było wtedy, kiedy dowiedział się, że
mama nie żyje. Oboje z Sulli byliśmy zbyt wstrząśnięci, nasz świat walił się w
zastraszającym tempie, nie wiedzieliśmy, co to oznacza. Lekarze powiedzieli, że
wyjdzie z tego. I wyszedł, wrócił do domu. A potem dostał świra.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
To
prawdopodobnie najbardziej absurdalna historia, jaką kiedykolwiek przeżyłem.
Reszty chyba nie trzeba nawet opowiadać. A teraz, jadąc w samym środku nocy do
tego cholernego szpitala, w samochodzie wypełnionym ludźmi, o których istnieniu
nie wiedziałem jeszcze rok temu, nagle poczułem przeszywający strach, uczucie,
które nie nawiedzało mnie często. Chociaż ostatnio zadziwiająco, coraz
częściej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Spokojnie. –
Głos Minho był tak cichy, że ledwo dosłyszałem go przez warkot silnika i dźwięk
sunących po asfalcie kół. – Uspokój się, wszystko będzie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie mów mi,
że WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE, DO CHOLERY! – Wszyscy podskoczyli, kiedy
niespodziewanie wybuchłem, zaskakując tym nawet sam siebie. Onew zahamował
ostro przed kolejnymi czerwonymi światłami, zerkając na mnie z przestrachem. –
NIC nie będzie dobrze. Wy NIC nie wiecie! Nie macie pojęcia, jak to jest…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ja mam – burknął
Jonghyun gdzieś z tyłu, sprawiając, że mimo woli zamilkłem. Zupełnie
zapomniałem o jego obecności. Byłem pewien, że jest tak pijany w sztok, że
wcale z nami nie pojedzie. Ale najwyraźniej już wytrzeźwiał. Albo, tak jak
Bambi, był bardzo dobrym aktorem, zasługującym na Oscara. – Możesz sobie gadać
i użalać się nad sobą, bo ty myślisz, że nikt nie ma gorzej od ciebie. Ale ty
nie musiałeś połowę życia spędzić śpiąc na brudnych ławkach w parku i wykradają
żarcie ze śmietników. Pozdrawiam z mojej uroczej rzeczywistości.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jonghyun… -
Kibum próbował przerwać mu stanowczo, ale tym razem Dino nie miał zamiaru go
słuchać. Zniewolonemu pantoflarzowi nagle zachciało się uzewnętrzniać swoje
żale. Po prostu idealny moment sobie wybrał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, serio.
Ty, Taemin-ah, zawsze jesteś taki oschły i wściekły na cały świat, bo uważasz,
że spotkało cię wszystko co najgorsze. Do dupy z takim podejściem! Patrz,
wszyscy jesteśmy w kijowej sytuacji, wszyscy mamy swoje problemy, a ty nigdy
nawet nie zapytałeś się, jak możesz nam pomóc. Wiesz jak to się fachowo nazywa?
EGO-IZM. Czy jakoś tak, zawsze myliłem trudne słowa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie
wytrzymałem na ten zarzut. I tak byłem już na skraju załamania nerwowego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- MÓJ OJCIEC
UMIERA, KRETYNIE! Matka już nie żyje, za chwilę wsadzą nas do sierocińca, bo
tak się składa, że nie jesteśmy z Sulli pełnoletni, a to…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Twój ojciec
nie <i>umiera</i> – syk Jonghyuna był tak
niepasujący do jego zwykłego wizerunku naćpanego endorfinami optymisty, że aż
musiałem się odwrócić, żeby na niego spojrzeć. – Chociaż może umrze, nie wiem,
może ty masz jakiś dar przewidywania przyszłości, sorry. Ale wiesz, co ci
powiem?! Powinieneś wreszcie nam zaufać, bo ci ludzie, którzy siedzą teraz w
tym samochodzie, zmienili całe moje życie na lepsze. Gdyby nie oni, pewnie
żebrałbym teraz pod jakimś mostem w dziurawych skarpetkach i bez żadnej
nadziei. Jestem im tak cholernie wdzięczny, że mógłbym im nawet oddać te
dziurawe skarpetki, bo to chyba jedyna wartościowa rzecz, jaką posiadałem,
zanim mnie nie przygarnęli. A ty? Ty też wiele zyskałeś, tylko tego nie
widzisz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Możesz
przestać karmić mnie takimi moralizującymi gadkami, kiedy jadę do mojego
umierającego ojca i mam wielką ochotę coś rozwalić?! – Kipiałem ze złości,
mierząc się z nim spojrzeniem. Dzielnie wytrzymywał mój wzrok, nie reagując na
szeptającego mu coś do ucha Kibuma, który wyraźnie nie był zadowolony, że ktoś
go ignoruje. – Jeśli się nie przytkasz, to twój pusty, dinozaurzy łeb będzie
tym <i>czymś</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jeśli mogę
się wtrącić… - zaczął Minho, unosząc ręce w pojednawczym geście.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- NIE MOŻESZ!
– wrzasnąłem, przenosząc całą swoją złość z Jonghyuna na niego. – Ty się do
mnie nawet nie odzywaj. Gdyby twój drogi tatuś nie zbankrutował kawiarni, nie
musielibyśmy nigdzie wyjeżdżać, a ja miałbym czas, żeby zająć się moim, który wbrew
pozorom jest mniej <i>psychiczny</i> niż
twój!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zaległa cisza.
Zraniona i zszokowana mina Minho wystarczyła, żebym zdał sobie sprawę, jak
bardzo przegiąłem. Zabawne, że zaledwie niecałe pół godziny temu pozwoliłem mu
się całować i dotykać w taki sposób, w jaki nie dałbym się nikomu innemu, a
teraz od nowa doprowadzał mnie do szału. Całe <i>porozumienie</i> diabli wzięli. Wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi
oczami, w zupełnym bezruchu, podobnie jak cała reszta z wyjątkiem Jinkiego,
który zaciskał palce na kierownicy tak mocno, jakby chciał ją rozmiażdżyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Twój ojciec <i>co</i>? – jęknęła cicho Amber, prostując się
na siedzeniu. – Jak to psychiczny?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dopiero wtedy
dotarło do mnie, co tak naprawdę powiedziałem w przypływie dzikiej furii. Jinki
gwałtownie zahamował, powodując, że gdybym nie zapiął pasów, prawdopodobnie
wyleciałbym przez przednią szybę samochodu. Z dwojga złego to byłoby mniej
szokującym przeżyciem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jesteśmy na
miejscu – powiedział tonem wypranym z emocji, zaciągając hamulec. Przed nami
jarzył się jasno oświetlony budynek szpitala w SM Town.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dzięki ci,
Boże, Allahu, Buddo i Szatanie – westchnąłem, wyskakując z auta jak oparzony.
Minho natychmiast rzucił się za mną, próbując chwycić mnie za ramię, ale nie
mogłem teraz na niego patrzeć. Dopadłem ciężkich, plastikowych drzwi, omal nie
ślizgając się na własnych nogach i prawie zatrzasnąłbym mu je przed nosem,
gdyby nie był wystarczająco szybki, by je przytrzymać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin,
POCZEKAJ!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Daj mi
święty spokój!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- CZEKAJ! –
Biegłem już po schodach w górę, potrącając pielęgniarki i kręcących się po
korytarzach, zdezorientowanych pacjentów. Byli jak ćmy, poszarzali na twarzach
i zagubieni w ciemności, szukali światła, nawet nie wiedząc, jak szybko mogą je
znaleźć. Słyszałem kroki Minho tuż za mną i wreszcie udało mu się mnie dogonić.
Złapał mnie za ramię i przytrzymał tak mocno, że krzyknąłem z bólu. W następnej
chwili przygwoździł mnie do ściany, wbijając wściekłe spojrzenie w moje oczy,
prawie całkowicie przysłonięte włosami, które w następnej chwili odgarnął mi z
czoła nieco zbyt agresywnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czy ty nie
możesz, <i>kurwa</i>, chociaż RAZ trochę
zwolnić?! Nienawidzę tego, kiedy się kłócimy, ale zauważ kto te kłótnie
wywołuje!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wow, umiesz
przeklinać. Myślałem, że „motyla noga” i „jasny gwint” to dla ciebie
wystarczająco brzydkie słowa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie pluj
jadem, nie odstraszysz mnie tym, znowu popełniasz ten sam błąd! Ja po prostu
nie chcę, żebyś szedł tam sam. Wiem, że mi nie wierzysz, ale cię rozumiem. Albo
staram się zrozumieć, Taemin-ah. – Pochylił się nade mną i oparł czoło o moje
ramię. Spiąłem się lekko, ponad jego głową widząc zdyszanych Jonghyuna, Kibuma,
Darę oraz Jinkiego. Też musieli za nami biec. Amber gdzieś zniknęła, ale nie
miałem teraz czasu ani ochoty, żeby się and tym zastanawiać. W mojej głowie się
kotłowało. Chciałem zobaczyć tatę i Sulli jak najszybciej, ale ten idiota skutecznie
mi to uniemożliwiał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To czego
chcesz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- <i>Ciebie</i>. Bo za każdym razem, kiedy już mi
się wydaje, że cię zdobyłem, ty prześlizgujesz mi się przez palce. – Odsunął
się, wciąż nie robiąc jednak większej przerwy między nami i popatrzył na mnie
bezradnie błyszczącymi, lekko wilgotnymi oczami. Zamrugałem, czując, jak moje
własne oczy zaczynają podejrzanie szczypać. – Dlatego teraz pójdziemy tam
RAZEM, czy ci się to podoba, czy nie. Nie jesteś z tym sam, przyzwyczajaj się
do tej myśli. Idziesz tam ze mną, albo w ogóle. O tak. – Złapał mnie za rękę i
splótł nasze palce, unosząc je na wysokość naszych twarzy. – Nie próbuj się
stawiać, bo inaczej wyrwę ci ramię, a tego bym wolał uniknąć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie będę
ryczeć. Nie zacznę ryczeć, nie ma mowy. Nie jestem z typu tych ryczących
mięczaków, już dawno temu to sobie przysięgałem. Więc <i>nie</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zagryzłem zęby
i ścisnąłem jego dłoń tak mocno, że prawdopodobnie zatrzymało mu się krążenie
krwi. Chciał, to ma, nie puszczę go, nie spadnę w tą przepaść bez dna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin?
Minho? – Dara podeszła do nas z pewnym wahaniem. Dopiero teraz zorientowałem
się, że wciąż miała na sobie wymiętą i brudną suknię ślubną. Zrobiło mi się
niedobrze, jakby to przeze mnie najszczęśliwszy dzień w jej życiu zamienił się
w ten koszmar. – Sulli napisała do Amber, że wasz ojciec jest na oddziale
zamkniętym, to trzecie piętro, po lewej stronie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ona też tam
teraz jest?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Sulli? Nie
sądzę. Źle się czuła, jest w toalecie. Amber do niej poszła, nie martw się o
to. Podobno lekarz operator chce się z tobą zobaczyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Chciałem jak
najszybciej rzucić się schodami w górę, ale dłoń Minho, wciąż spleciona z moją,
była bezlitosna. Żabol spojrzał na mnie ostrzegawczo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- RAZEM,
pamiętasz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wziąłem kilka
głębszych wdechów, żeby znowu nie zacząć się dusić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- O… okej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Odział
zamknięty był utrzymany w nieco sterylniejszych warunkach, niż reszta szpitala.
Było tu czysto, biało i dosyć psychodelicznie. Ciekawe, jak wyglądają szpitale
psychiatryczne. Wizja takiego miejsca przerażała mnie jeszcze bardziej niż
wizja sierocińca. Ale idąc z Minho za rękę stopniowo zaczynałem się uspokajać.
Wciąż gnębiło mnie to okropne przeczucie, że to jeszcze nie jest najgorsze, co
mnie czeka, ale jego ciepła dłoń trochę niwelowała ten niepokój. Albo tak sobie
po prostu wmawiałem, czując lekkie wyrzuty sumienia na wspomnienie tego, co
powiedziałem o jego własnym ojcu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Z jednej z sal
wyszedł mężczyzna w średnim wieku, ubrany w biały kitel i dzierżący w dłoniach
jakąś tabliczkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ty jesteś
Lee Taemin? Syn pana Jungkwona?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak. To on.
– Jedyny raz byłem wdzięczny Kibumowi, że nie potrafił utrzymać języka za
zębami, bo swojemu własnemu głosowi nie do końca ufałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin! –
Zgiąłem się w pół, kiedy Sulli rzuciła mi się na szyję, wybiegając nie wiadomo
skąd, cała czerwona i spuchnięta od płaczu. Wyglądała jak siedem nieszczęść, a
idąca za nią Amber tylko posłała mi słaby uśmiech.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- O, jesteście
oboje w komplecie – stwierdził lekarz, mierząc nas wyniosłym wzrokiem. W jego
spojrzeniu czaiło się coś niepokojącego, ale za bardzo nie chciałem tego
zauważyć, by zdecydować, co to było. – To dobrze. Wasz ojciec właśnie się obudził.
Jest bardzo wyczerpany, ale chyba chce się z wami zobaczyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zamarliśmy,
gapiąc się na niego w osłupieniu. Wszystko działo się zdecydowanie za szybko.
Za szybko…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Rozpryskujące się na podłodze krople krwi,
upadająca kobieta. Krzyk, płacz, szyderczy śmiech.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wzdrygnąłem
się. Minho ostrożnie wyplątał swoją dłoń z mojego kurczowego uścisku, a Sulli
zastąpiła ją swoją, mniejszą i zdecydowanie chłodniejszą, nieco spoconą. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>„Ojciec chce się z wami zobaczyć.”<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przepraszam
bardzo, że <i>co</i>? Fakt, że obudził się i
pamiętał o naszym istnieniu, zamiast wpaść w panikę z powodu całkowicie nowego
miejsca i tym samym nie pozostawić już lekarzom wątpliwości co do swojego stanu
psychicznego, był dziwny i… niepokojący. Wymieniliśmy z Sulli niepewne
spojrzenia. Co zastanie nas za tymi białymi drzwiami..? Co, jeśli ojciec
dostanie teraz jakiegoś ataku lękowego, jak to często mu się zdarzało? Wtedy
już nie będzie dla nas nadziei. Ale czy w ogóle była jeszcze jakaś nadzieja?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Poczułem, jak
ktoś zaciska dłoń na moim ramieniu i odwróciłem lekko głowę, żeby spojrzeć w
łagodne oczy Minho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Idźcie.
Poczekamy tu na was.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Z jakiegoś
powodu dodało mi to otuchy. Popchnąłem Sulli lekko w kierunku pomieszczenia i
po chwili znaleźliśmy się w środku, niemal oślepieni przez wszechogarniającą
biel. Miałem ochotę kichnąć, bo silny zapach leków sprawił, że zakręciło mi się
w nosie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ojciec leżał
na wysokim, mechanicznym łóżku, które automatycznie mogło się podwyższać i
obniżać. Spodziewałem się, jaką frajdę miałby, mogąc jeździć nim w górę i w
dół, ale najwyraźniej jeszcze nie odkrył tej możliwości. Albo to, albo… sam nie
wiedziałem. Jego zwykle zarośnięta twarz teraz była całkowicie ogolona, a bujne
włosy spięte w śmieszną kitkę, zapewne przez pielęgniarki. Leżał na wznak, z
głową odwróconą w naszym kierunku, spojrzenie ciepłych, niewinnych oczu wbijał
w nasze zamarłe twarze. Oddychał charcząco przez uchylone usta, krzywiąc się
nieznacznie, bo plastikowa rurka przypięta pod nosem łaskotała go w policzki. Aparatura,
do której był podłączony, wydawała z siebie długie, przeciągłe piknięcia.
Nierówne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tato? –
Sulli pierwsza odważyła się odezwać. Zrobiła kilka kroków do przodu, powoli,
jakby zbliżała się do dzikiego zwierzęcia. Widziałem, że z trudem umie zachować
spokój, bo jej dłonie trzęsły się w panice a głos był nienaturalnie piskliwy. –
Tato, jak się czujesz? Wszystko w porządku? Jesteś teraz w nowym miejscu, wiem,
że to może być dla ciebie niewygodne, ale to nic, niedługo wrócisz do domu.
Satang na ciebie czeka. Pytał się, czy już ci lepiej…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przełknąłem
ślinę. Ona zawsze lepiej umiała się z nim dogadywać i w pewnym sensie
zazdrościłem jej tego. Ja mogłem tylko stać jak słup soli i gapić się wielkimi
oczami w jego zadziwiająco spokojną twarz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
A potem się
uśmiechnął. Nie był to jeden z tych szalonych uśmiechów, szerokich na całą
twarz i lekko przerażających. Ten był łagodny, znajomy, ale już dawno
zapomniany. Poczułem, jak coś przewraca mi się w żołądku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Moja siostra
wciągnęła powietrze, teraz drżąc na całym ciele. Chyba też to zauważyła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tatusiu…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Sulli. –
Jego głos brzmiał inaczej. Był słaby i ledwo dosłyszalny, ale, jeśli to w ogóle
możliwe, całkowicie… przytomny. Należący do człowieka o zdrowych zmysłach. –
Taemin.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Niemożliwe.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chodźcie
tutaj. – Wyciągnął w naszą stronę swoją bladą, kościstą dłoń, która zaraz
opadła bezwładnie na prześcieradło, zmęczona z tego niezauważalnego wysiłku. Na
jego twarzy wciąż pozostawał blady uśmiech. – Tak za wami tęskniłem…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Niewiarygodne</i>.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wszystko
potoczyło się nagle zbyt szybko, jakby czas na moment zamarł, a potem ruszył z
kopyta, nie zastanawiając się, czy przekroczy dozwoloną prędkość, czy nie. Sulli
już nie powstrzymywała się, przypadła do krawędzi szpitalnego łóżka, chwyciła
go za rękę i zaczęła mamrotać coś niewyraźnie przez łzy, co jakiś czas przerywając
sobie głośniejszym szlochem. Ja stałem w miejscu, tam, gdzie mnie zostawiła i w
oszołomieniu wpatrywałem się w jego spokojną twarz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nigdy nie
wierzyłem w cuda, to nie było możliwe, żeby mój ojciec nagle odzyskał
przytomność. I to nie tylko tą fizyczną. Przytomność umysłu. Pofalowane linie
na aparaturze zaczęły pikać nieco szybciej. Ojciec spojrzał na mnie zamglonym
wzrokiem i uśmiechnął się, tym samym zmuszając mięśnie twarzy do dłuższego
wysiłku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zawsze
chciałem, żeby wasze buzie były tym, co zobaczę na samym końcu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Sulli dostała
czkawki, na moment opanowując płacz. Zamrugałem, wciąż zbyt zszokowany, by
wydać z siebie jakiś dźwięk. Zaraz, co on mówił..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To przykre,
że akurat… akurat teraz, kiedy mam wam najwięcej do powiedzenia… Widzicie mnie
w takim stanie... – Przerwał na chwilę, oddychając płytko. Zrobiłem kilka
kroków do przodu, chwiejąc się lekko, bo moje nogi były jak z waty. Stanąłem za
Sulli, nie odrywając wzroku od jego twarzy nawet na sekundę. – Chociaż pewnie
widzieliście mnie już w gorszym. Przepraszam. Ja… Przepraszam, że przeze mnie
tyle musieliście wycierpieć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie mów tak!
– Moja siostra złapała go kurczowo za nadgarstek, ale słysząc moje mimowolne
syknięcie, szybko rozluźniła uścisk. Jego ręce były tak kościste i słabe, że
miałem wrażenie, jakby przy każdym mocniejszym chwycie mogły się pokruszyć. –
Jesteś najlepszym tatą na świecie, zawsze byłeś i będziesz, nieważne, czy
jesteś do końca zdrowy, czy nie! To ja przepraszam, że czasami nie chciałam się
tobą opiekować, byłam okropna, dziecinna, nie wiedziałam, jak się z tobą
obchodzić i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie –
przerwał jej ledwo dosłyszalnym szeptem, ale natychmiast zamilkła. – Nie pa…
nie pamiętam tego. Jedynie jakieś przebłyski. – Na jego czole utworzyła się
podłużna zmarszczka. – Jakby ta część mojego życia nie była do końca… <i>moja</i>. Tak mi przykro, że nie miałem
szansy spędzić z wami więcej czasu. Jestem słabym człowiekiem. Coraz słabszym.
A teraz czuję, że to… to się zbliża coraz bardziej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co się zbliża?
– Nie wytrzymałem. Mój głos był schrypnięty i dziwnie łagodny, zupełnie do mnie
niepasujący. Ojciec ponownie na mnie popatrzył. Jego oczy były lekko
zapadnięte, ale tak samo jasnobrązowe jak moje. Sulli miała ciemniejsze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin…
Chodź tutaj.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Poruszając się
jak napędzana na baterię maszyna okrążyłem powoli łóżko, by przykucnąć po jego
drugiej stronie. Robiło mi się na przemian zimno i gorąco. Dłonie miałem mokre
od zimnego potu, ale zacisnąłem je lekko na jego drugiej ręce, przyjemnie
chłodnej i suchej w dotyku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin,
chciałbym, żebyś zawsze był sobą i robił to, co kochasz. Bez względu na
wszystko. – Nie rozumiałem. – Zawsze tak pięknie rysowałeś. Jesteś artystą, tak
jak ja kiedyś byłem. Masz talent i nie możesz go zmarnować. Obiecaj mi, że
nigdy tego nie zrobisz. Że narysujesz mi kiedyś coś… ładnego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Otworzyłem
usta, nie mogąc wydobyć z nich żadnego słowa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ale o czym
ty mówisz? – jęknęła Sulli płaczliwie, kładąc głowę na miękkim materacu. –
Przecież nigdzie nie odchodzisz. Zobaczysz, teraz będziemy żyć sobie we trójkę
i wszystko będzie lepiej, i Taemin narysuje ci dużo ładnych rzeczy, a ja…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Sulli. –
Jego głowa przekręciła się z pewnym trudem w jej stronę. Skrzywił się
nieznacznie, a mnie coś ścisnęło w klatce piersiowej. – Sull, pamiętaj, że
zawsze będziesz moją małą córeczką. Zawsze nią byłaś i zawsze nią będziesz,
choćby nie wiem, co kazało ci przestać tak myśleć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nigdy bym
tak nie pomyślała, tatusiu co…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zawsze
będziesz Lee Sulli, silna jak twoja mama. Nie poddawajcie się, dążcie do tego,
co jest dla was ważne i ufajcie tylko tym, którzy naprawdę są godni zaufania.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tato…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przekręcił się
z powrotem na wznak, wbijając wzrok w sufit. Ciężko oddychał. Po jego skroni
spływał pot. Poczułem, jak jego uścisk na mojej ręce drga lekko, a potem
zupełnie słabnie. Zerwałem się gwałtownie, naciskając jak szalony przycisk
wzywający pielęgniarkę. Sulli znowu wpadła w histerię. Pikanie na aparaturze
zaczęło się niebezpiecznie rozciągać, coraz rzadziej wydając z siebie szybsze
piknięcia. Usta taty nienaturalnie poszarzały, jakby z trudem łapał powietrze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
-
Przeprr…przeprasz…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zamilkł.
Maszyna wydała jeden, przeciągły pisk. Kilka pielęgniarek i lekarzy rzuciło się
w kierunku łóżka, parę z nich siłą odciągnęło przerażoną Sulli, która zapierała
się rękami i nogami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Mnie nikt nie
musiał ciągnąć. Wypadłem na korytarz, czując się tak, jakbym nagle wyszedł z
własnego ciała i nie panował już nad nim. Czyjeś silne, twarde ramiona objęły mnie
w pasie i zamknęły w szczelnym uścisku, skąd mogłem tylko wdychać intensywny
zapach kawy, wypalający mi dziury w sercu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie wiem, kto
zaczął krzyczeć, ale bardzo możliwe, że to byłem <i>ja</i>.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b>
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b><br />
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jeszcze nigdy
cisza nie była dla mnie tak nieznośna, jak teraz. Dzwoniła w uszach,
przyprawiała o migrenę, wyostrzała zmysły do tego stopnia, że każdy, nawet
najmniejszy szelest był dla mnie jak wybuch bomby jądrowej, na który
wzdrygałem się jak porażony, zastygając z szeroko otwartymi oczami, wzrokiem
wbitym w przestrzeń. Noc była szczególnie trudna, pełna dziwnych snów, które
nie przypominały nawet moich zwyczajnych koszmarów, nierealistycznie i
bezkształtne, a zaraz po przebudzeniu wyparowywały gdzieś, zostawiając mnie z
walącym sercem i przyspieszonym oddechem oraz uczuciem zupełnej pustki w
środku. Sulli chyba też nie spała zbyt dobrze, bo gdzieś koło czwartej nad
ranem przyszła do mnie, zawinięta w koc i z rozczochranymi włosami, po czym
wsunęła się na miejsce obok mnie, nawet nie skarżąc się, że jest jej ciasno,
chociaż starałem się jak najbardziej przytulić do ściany. Wiedziałem, że też
nie spała, co jakiś czas pociągając nosem, jakby miała katar, ale żadne z nas
się nie odzywało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Tuż przed
świtem jakimś cudem udało mi się przysnąć na dłużej. Obudziło mnie dopiero
groźne szczekanie Satana i donośne pukanie do drzwi. Spiąłem się cały, błagając
w duchu Sulli, żeby otworzyła, bo nie do końca ufałem swojemu schrypniętemu głosowi.
Ale oprócz psa nie odpowiedział mi nikt, a pukanie stało się jeszcze
głośniejsze. Dobrze, że przynajmniej nie mieliśmy dzwonka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wstałem
powoli, domyślając się, że Sulli pewnie zerwała się z samego rana i poszła na
zakupy, stwierdzając, że i tak już nie uśnie. Jakby w zwolnionym tempie
skierowałem się w stronę drzwi frontowych. Kto mógł chcieć od nas czegoś o tej
porze? Czyżby policja..? W tak krótkim tempie zdecydowali się, co z nami
zrobić? Myślałem, że poczekają z tym chociaż do <i>pogrzebu</i>. Najwyraźniej niewiele ich to obchodziło. Zacisnąłem zęby
i odblokowałem zasuwkę, nawet nie zadając sobie trudu, żeby spojrzeć przez
wizjer.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W progu stał
Choi Minho z trzema plastikowymi kubkami z logo SHINee Cafe, których zawartość
jeszcze parowała. Spojrzałem na niego ponuro i już kulturalnie chciałem zamknąć
mu drzwi przed nosem, ale w ostatniej chwili włożył między je nogę i
praktycznie siłą wpakował się do środka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- W tym
momencie nie mam na to ochoty, trochę mi niedobrze – rzuciłem w ramach
powitania. Nie miałem zamiaru nawet pytać, skąd wiedział, gdzie mieszkamy. To
był Choi Minho, miał te swoje dziwactwa i magiczne sztuczki, może był kosmitą,
nie wiem, prawdopodobnie nawet nie chcę wiedzieć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- W porządku,
chciałem się tylko z tobą zobaczyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Od patrzenia
na ciebie jest mi jeszcze gorzej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przewrócił
oczami, zupełnie ignorując moją skwaszoną minę. Zerknąłem kątem oka w porysowane
lustro na ścianie, które przedstawiało raczej tragiczny obraz. Wyglądałem jak
dziecko wojny, z tymi podkrążonymi oczami, bladą twarzą i w podartym szlafroku
zarzuconym na ramiona. Ślicznie. Nie, żebym chciał zaimponować Minho, miałem
gdzieś, co sobie myślał, szczególnie w tym momencie. Ale przez to czułem się
jeszcze mniej pewnie, niż pięć sekund temu. Jakby wszystkie moje wewnętrzne
uczucia nagle wypłynęły i odbiły się na moim wyglądzie. A więc Żabol dobrze
wiedział, w jakim jestem stanie, nawet jeśli miałem zamiar zgrywać przed nim
twardziela.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wkurzyło mnie
to.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czego tu
chcesz?! Naprawdę nie rozumiecie, że my też potrzebujemy trochę czasu, żeby to
wszystko przemyśleć, oswoić się z tym i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- I z
pewnością odizolowanie wam w tym pomoże – przerwał mi z ironią, układając
ostrożnie kubki z kawą na stole. – Tylko pogrążycie się w tym jeszcze bardziej,
a później zrobi się wam jeszcze ciężej. Odrzucanie pomocy w tej sytuacji to
zwyczajna głupota.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Sam jesteś
głupi – warknąłem, krzyżując ręce na piersi. Użeranie się z jego irytującą
osobą było ostatnim, czego sobie teraz życzyłem. – Tak jakby właśnie wszystko
nam się zawaliło. Straciliśmy jedynego rodzica, jakiego mieliśmy, co w wolnym
tłumaczeniu robi z nas <i>sieroty</i>. A
wiesz, gdzie trafiają sieroty i gdzie my trafimy szybciej, niż ty zdążysz wlać
w siebie swoją codzienną dawkę kofeiny. Do <i>sierocińca</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przestań.
Twoje pesymistyczne nastawienie przestaje być już śmieszne i robi się po prostu
smutne. – Minho popatrzył na mnie z zaciętym wyrazem twarzy. Przyleciał Satan i
zaczął obwąchiwać go ze wszystkich stron ciekawie, by w następnej chwili stanąć
na dwóch nogach z otwartym pyskiem, zaśliniając mu przy tym całe spodnie. Żabol
przykucnął i jak gdyby nigdy nic zaczął drapać go za uchem, niezrażony nawet
jego odrażającą brzydotą, pryskającą wszędzie śliną czy przekrwionymi oczami.
No tak, jego zawsze do takich ciągnęło. Zagubionych wyrzutków, którymi za
wszelką cenę chciał się zaopiekować, mimo, że oni wzbraniali się na wszelkie
sposoby.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Byłem jak
Satan, opuszczony i samotny, bezgłośnie wołający o pomoc. Tylko, że ja w
przeciwieństwie do niego, nie domagałem się jawnie uwagi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- A jak ty
niby możesz nam pomóc? Wskrzesisz tatę? Raczej wątpię, chyba, że faktycznie
jesteś drugim wcieleniem Harrego Pottera, czy coś.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nawet nie
bolało mnie już mówienie o tym. Jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie,
jakby tata wciąż żył i wszystko było w porządku. Jakby za sekundę miał wyjść ze
swojego pokoju w swoim ulubionym szlafroku w kaczuszki i ukradzioną z kuchni
łyżką, którą potem zacząłby wygrywać sobie tylko znaną melodię, uderzając nią o
kubeczki. Normalna nienormalność.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho
westchnął cicho, przyglądając mi się z troską.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Coś
wymyślimy. Przecież zawsze coś wymyślamy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak i zwykle
wasze pomysły kończą się jedna wielką klapą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie
wszystkie. Spójrz na Jonghyuna, nie wydaje ci się szczęśliwy? Odkąd mu
pomogliśmy, jest z nim o wiele lepiej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Inteligencji
mu nie przybyło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jesteś
zmęczony, powinieneś iść się położyć. Poczekam na Sulli, jeśli chcesz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie chcę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Mierzyliśmy
się przez chwilę wzrokiem, jak za starych, dobrych czasów, kiedy wszystko nie
było jeszcze tak bardzo skomplikowane. A może było, nawet jeszcze bardziej niż
teraz, tylko, że wtedy tak tego nie dostrzegałem, radziłem sobie ze wszystkim
sam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho mnie
zmiękczył, wkurzający idiota.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Skrzypnęły
drzwi wejściowe i pojawiła się Sulli, obładowana siatkami, jakby zrobiła zapasy
na cały miesiąc. Prawdopodobnie zrobiła. Nie miałem nawet ochoty sprawdzać, czy
cokolwiek jeszcze zostało w moim portfelu, a tym bardziej się na nią o to
złościć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- O, hej,
Minho. – Uśmiechnęła się krzywo. – Widzę, że poznałeś Satanga.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Satana –
poprawiłem mechanicznie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin, idź
się położyć, nie spałeś dzisiaj dobrze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Świetnie,
teraz wszyscy wysyłają mnie do spania, jak jakieś niedorozwinięte dziecko,
które tylko przeszkadza. Bez słowa odwróciłem się od nich i poszedłem z
powrotem do swojego pokoju, zatrzaskując za sobą z hukiem drzwi. Rzuciłem się
na łóżko wbijając wzrok w sufit i myśląc o tym, jak bardzo nienawidzę
współczucia, oraz o tym, jak bardzo go potrzebuję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Naprawdę nie
cierpiałem w sobie tych sprzeczności.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie wiedziałem
nawet, na ile przysnąłem, ale wydawało mi się, że tylko na moment zamknąłem
oczy. Tym razem nie śniło mi się nic konkretnego, na szczęście. Żadnego
spadania, krwi, morderstw, krzyków, ani łez. Miałem tylko wrażenie, że robię
się coraz bardziej zmęczony, chociaż przecież powinno być zupełnie na odwrót.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Uchyliłem
powieki, mając tuż przed nosem wyszczerzony pysk Satana, który wbijał we mnie
zaintrygowane spojrzenie. Wypuściłem go na ogród, mając nadzieję, że nigdzie
nie ucieknie. Swoją drogą, ciekawe, czy w domu dziecka pozwolą nam zatrzymać
psa. Pewnie nie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Z pokoju ojca
dochodziły przytłumione głosy i jakieś szelesty starych papierów. Wsunąłem tam
głowę, tylko po to, żeby zobaczyć siedzących na podłodze Minho i Sulli, oraz
panujący wszechobecnie syf, z którego wybierali poszczególne rzeczy i wkładali
do dużego, kartonowego pudła, co jakiś czas pokazując sobie znaleziska i
wymieniając się uwagami na ich temat. To były przedmioty należące do ojca. Jego
książki, które już dawno przestał czytać, jakieś koślawe rysunki,
nieprzedstawiające nic konkretnego, zdjęcia, a także łyżki, naczynia i nawet
śrubokręt, który notabene wcale nie chciałem wiedzieć, gdzie znalazł. Dobrze,
że już nigdy nie zrobi sobie nim niechcący krzywdy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co robicie?
– zapytałem, chociaż dobrze wiedziałem. Unieśli głowy w tym samym momencie, tak
samo zaskoczeni, z minami, jakbym złapał ich na gorącym uczynku. Wtedy uderzyło
mnie, jak bardzo są do siebie podobni. Bardziej nawet niż ja byłem podobny do
Sulli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Sprzątamy
rzeczy ojca – odparła moja siostra niepewnie. – No wiesz, te… cenne. Żeby nic
tutaj nie zostało, kiedy… To znaczy jeśli… <i>um</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Spojrzała na
Minho błagalnie, a ten od razu przejął pałeczkę, jak zwykle pewnie wewnętrznie
zachwycony, że może popisać się swoją elokwencją. Nawet nie próbowałem tego
złośliwie skomentować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Lepiej
wszystko trzymać w jednym miejscu, bo potem może się pogubić. Przy okazji
odgruzujemy trochę ten pokój. Twój ojciec nie był czyściochem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Też byś nie
był, gdybyś był zdziecinniałym i niezrównoważonym psychopatą – mruknąłem pod
nosem, nie mogąc się powstrzymać. Sulli odchrząknęła, a on przekrzywił głowę,
zaskoczony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Proszę?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, nic.
Znaleźliście coś interesującego?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Parę płyt
Mozarta. – Sulli wskazała na ułożoną w kącie kupkę. – Nie wiedziałem, że tego kiedyś
słuchał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Mój wzrok
zamiast na płyty padł na kartonowe pudło, już prawie wypełnione po brzegi. Na
samym wierzchu leżała niebieska spinka w kształcie kwiatka, zabezpieczona ze
wszystkich stron paroma warstwami materiału, jak jakiś ważny skarb. Uniosłem
brwi, wpatrując się w nią ponuro.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie chcesz
tego jednak?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Sulli podążyła
za moim wzrokiem i lekko zauważalnie się wzdrygnęła. Popatrzyła na mnie ze
skruchą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Pomyślałam,
że… eee… Dobrze by było, gdybyśmy to włożyli do… um. Żeby tata miał to przy
sobie, kiedy…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Okej, możemy
to zrobić. – Uciąłem jej jąkanie, dobrze wiedząc, do czego się sprowadza.
Przysiadłem na krawędzi pościelonego łóżka, zataczając wzrok po całym
pomieszczeniu. Nie przebywałem tu często, nie czułem się tu komfortowo. Moją
uwagę przykuły rzucone w kąt sztalugi z całkiem czystymi płótnami i komplet
pędzli. Szybko odwróciłem wzrok, nie zwracając uwagi na to, że Minho intensywnie
mi się przygląda.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wiem, że to
nie jest najlepszy moment, ale mam pewne… pytanie – odezwał się, przerywając
ciszę, jaka zapadła po mojej gwałtownej odpowiedzi. – Właściwie bardziej
prośbę. Mój ojciec… Spytał, czy może przyjść na pogrzeb.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Gapiliśmy się
na niego z niedowierzaniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Po co?! Nie,
nie chcę – pierwszy odzyskałem głos, prostując się natychmiast. Że też on ma
czelność prosić o coś takiego. – Może znowu zacznie się o coś rzucać, albo cię
pobije? Dzięki, nie, wolę ten dzień przeżyć w spokoju i uczcić go tak jak
należy, a nie szykować się od razu na jakiś kolejny pogrzeb.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin! –
skarciła mnie Sulli, ale ją zignorowałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Poza tym, co
on niby ma do naszego ojca?! Nie znał go, nie ma prawa ładować się tymi swoimi
odpicowanymi buciorami do naszego życia. Sorry, ale przekaż tatusiowi, że
specjalnych wejściówek nie sprzedajemy, więc nas nie przekupi, gdyby był bardzo uparty.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho zamknął
na chwilę oczy, oddychając głęboko, jakby siłą powstrzymywał się od wybuchu.
Wiedziałem, że wykonuję cios poniżej pasa, najeżdżając tak na jego własną
rodzinę, ale nie potrafiłem inaczej. Odezwała się ta gorsza część mnie i chyba
wzięła górę nad całą moją osobą. Bądź co bądź jego rodzina żyła, moja nie. Już
nie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ten fakt był
nie do wytrzymania. Bolało, tak cholernie bolało…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dobrze,
przekażę mu, żeby nie przychodził. Masz rację, nie ma żadnych podstaw, by to
robić. Nie wiem nawet, skąd się dowiedział. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ja zaczynałem
się domyślać, ale nie chciałem na razie rzucać fałszywych oskarżeń. Wszystko
było jeszcze dla mnie zbyt świeże i abstrakcyjne, by zagłębiać się w całą
historię i powiązania mojego ojca z innymi ludźmi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zastanawia
mnie jedna rzecz – mruknęła Sulli, wstając z podłogi, by delikatnie zamknąć
wieko pudła. – Już wcześniej miałam z tobą o tym porozmawiać, ale… Nie
wiedziałam, jak.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Popatrzyła na
mnie bezradnie. Minho wstał, jakby miał zamiar zostawić nas samych, ale machnęła
ręką, by został. Przyglądałem się jej ze zdawkowym zainteresowaniem. Nie często
tak naprawdę <i>rozmawialiśmy</i>, zacznijmy
od tego. Ograniczaliśmy się raczej do porannych sprzeczek o łazienkę czy
rzucania w siebie złośliwymi komentarzami. Nie umieliśmy inaczej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- O co chodzi?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- O to, co
powiedział tata, kiedy byliśmy… w szpitalu. O tym, żebym zawsze pamiętała, że
jestem i będę jego córką, choćby nie wiadomo, co się stało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- I… co w tym
dziwnego? – Nie rozumiałem problemu. Znowu poczułem nieznośny ucisk w klatce
piersiowej, na wspomnienie wyczerpanej twarzy ojca, jego kruchej figury na
białym łóżku i odgłosu pikającej niespokojnie aparatury. Sulli zawahała się na
widok mojej miny, ale dałem jej znak, by kontynuowała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To
zabrzmiało tak dziwnie, jakbym kiedykolwiek miała kwestionować, że jestem jego
córką. Tobie przecież nic takiego nie powiedział.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Może
dlatego, że ja nie jestem jego <i>córką</i>
– prychnąłem, coraz bardziej zniechęcony. Minho wertował jakąś książkę ze
spuszczoną głową i chyba udawał, że wcale nas nie słyszy. Wtapiał się w
otoczenie, kameleon od siedmiu boleści. Z kolei moja siostra westchnęła ciężko,
skupiając całą swoją uwagę na jakimś porysowanym notatniku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nieważne.
Pewnie znowu czepiam się nic nieznaczących szczegółów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie byłem
pewien, czy są one akurat takie nieznaczące, ale nie odpowiedziałem, bo od
unoszącego się w powietrzu kurzu i zapachu ulubionych płatków owsianych taty
zakręciło mi się w głowie.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<<u><a href="http://www.youtube.com/watch?v=wJlv5zI5p2g" target="_blank">muzyka</a></u>><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Paskudna
pogoda. Jakby to był jakiś warunek, że na pogrzebach musi zawsze lać. Ciężkie
krople deszczu rozpryskiwały się na głębokich już kałużach, rozchlapując wodę
na moje buty, kiedy brnąłem przez to błoto ze zdesperowaną miną. Tylko tego
teraz brakowało, żebym zniszczył ten wymuskany i pewnie koszmarnie drogi
garnitur, który Kibum mi pożyczył. Już zresztą kątem oka widziałem, z jakim
żalem patrzył na moje eleganckie buty, też zresztą należące do niego, które
całe były uwalane błotem z co gorszych kałuż. Ciekawe, swoją drogą, dlaczego
martwiłem się o coś tak mało ważnego, jak ubranie, podczas gdy czwórka ponurych
gości niosła trumnę mojego ojca tuż przede mną, by zaraz zakopać jego
pozbawione życia ciało głęboko pod ziemią. Byłem aż taki nieczuły..? Zrobiło mi
się za siebie wstyd, ale nie mogłem się zmusić, by podnieść wzrok. Prawda była
taka, że próbowałem się skupić na czymkolwiek innym, byle nie na tym, co się
wokół mnie działo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Tata nie lubił
deszczu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Niebo płacze
– rzucił Minho melancholijnym tonem, okrywając nas obu czarnym parasolem.
Rzuciłem mu ponure spojrzenie, na co uśmiechnął się nieco zbyt szeroko i dosyć
sztucznie, jak na mój gust.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie denerwuj
mnie nawet. To jest najgorszy dzień w moim życiu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Objął mnie opiekuńczo
ramieniem i przyciągnął bliżej siebie, korzystając z mojej aktualnej
rezygnacji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie mam
serca ci nawet mówić, że to nieprawda.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dzięki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Szliśmy w
milczeniu, wsłuchując się tylko w szum deszczu nad nami i chlupot naszych butów
na rozmokłej ziemi. Dobrze, że deszcz całkowicie rozmywał zapach cmentarza.
Rozejrzałem się ukradkiem. Znicze już dawno się wypaliły. Sztuczne kwiaty na
wiekach marmurowych grobowców nigdy nie miały zwiędnąć, co najwyżej się
zabrudzić. Kiedyś, będąc prowadzony za rękę przez jakąś nieznajomą kobietę na
pogrzebie mamy, zastanawiałem się, dlaczego daje się zmarłym jakieś plastikowe
badyle, zamiast tych żywych. Potem zrozumiałem. Bo oni przecież też są martwi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dara i Onew
szli za nami, uśmiechnęli się słabo, kiedy udało im się uchwycić moje
spojrzenie. Co za ironia losu, jeszcze niedawno był ślub, teraz jest pogrzeb.
Jak w jakimś złośliwym kalejdoskopie, jakby ktoś tam z góry patrzył na nas i
miał wielką radochę, robiąc sobie z nas jaja. Może jemu też się czasem nudziło?
To by się trochę gryzło z moim przekonaniem, że nie istnieje coś takiego, jak
zwykły przypadek. Wszystko ma swój powód. O ile jeszcze zostały we mnie jakieś
przekonania, bo czułem zadziwiającą pustkę, kiedy próbowałem po nie sięgnąć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tutaj. –
Jeden z tych naburmuszonych facetów wskazał na puste miejsce między alejkami,
tuż obok kremowego grobowca, który tak dobrze znałem. Tutaj leżała moja matka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Poczułem, jak
Sulli, która dotąd szła na samym końcu pochodu, popłakując cicho, wtulona w
sweter Amber, teraz wysunęła się nieco do przodu i stanęła za mną, zerkając na
wykopaną w ziemi dziurę. Miałem wrażenie, że moje serce pęknie na ten widok i
niczym nie będzie dało się go już skleić, więc na wszelki wypadek utkwiłem
wzrok w błotnistej ziemi, kiedy ci goście pakowali trumnę do środka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przecież to
jeszcze nie koniec świata, prawda? Ha, chyba nie nadałbym się jednak na
optymistę. Choćbym nie wiem, jak się starał, wciąż czułem się tak, jakby mój
świat się skończył.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Musisz się z
nim pożegnać – szepnął Minho, popychając mnie lekko do przodu. Sulli podążyła
za mną, uczepiona kurczowo mojej marynarki. Stanąłem nad przepaścią i doznałem
nieprzyjemnego <i>deja vu</i>. Jakbym już od
dawna tak stał i patrzył w tą otchłań. Może kiedyś śniło mi się coś podobnego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zgarnąłem
grudkę ziemi i chwilę ważąc ją w dłoni, sypnąłem na wieko trumny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Dziękuję za wszystko tato. Będzie mi ciebie
brakować. Nie zawiodę cię, już nigdy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie
powiedziałem nic na głos, wolałem wierzyć, że słyszał moje myśli. Odsunąłem się
pośpiesznie, pozwalając Sulli na jej własne pożegnanie. Zamachnęła się i
rzuciła ziemią oraz garścią białych płatków lilii, które zostały z jej
bukieciku. Cała drogę oskubywała go nerwowo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
I już. Koniec.
Żadnych podniosłych słów, trzęsącej się ziemi, jasności z nieba, piorunów,
grzmotów, nic. Cisza, przerywana tylko rytmicznym bębnieniem deszczu. Czułem,
jak słone krople spływają mi po twarzy, aż do ust. Odwróciłem się i łapiąc
Sulli za rękę, skierowałem się z powrotem w stronę czekającej na nas w napięciu
grupki. Cieszyłem się, że byli tu ze mną w tej chwili, chociaż nigdy bym się do
tego głośno nie przyznał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho
wyciągnął do mnie ramiona, ale po chwili opuścił je wzdłuż ciała, wpatrując się
w coś ponad moją głową. Zmarszczył brwi, nagle całkowicie zmieniając się na
twarzy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co <i>on</i> tutaj robi?! Przecież powiedziałem
mu, że…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin –
szepnęła z niepokojem Sulli, ciągnąc mnie za rękaw w tym samym momencie. – Ten
straszny facet, o tam… Cały czas się na nas gapi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przełknąłem
ślinę, gotując się ze złości. Już po minie Żabola wywnioskowałem, kto był
nieproszonym gościem na pogrzebie mojego ojca. Tak jak przypuszczałem, w
miejscu oddalonym od nas o parę metrów stał wysoki mężczyzna w drogim, czarnym
płaszczu, nienagannym krawacie i lśniącym kapeluszu. Jego twarz była blada,
zacięta, nadęta, jak twarze tych zmanierowanych biznesmanów, którzy mają za
dużo w dupach. Chował się między drzewami, myśląc chyba, że tam dociera mniej
deszczu, a drugi mężczyzna, zapewne jego kierowca, z cierpiętniczą miną trzymał
nad nim wytworny parasol. Mogłem się spodziewać, że kiedy ten drań, Choi senior
na coś się uprze, to nie daruje. A jednak wstąpiła we mnie wściekłość, bo
przecież nawet nie znałem go osobiście. Nie wiedziałem, po co tutaj przylazł i
dlaczego zakłóca ten spokój.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho
wyprzedził nas i poszedł w jego stronę zdecydowanym krokiem, prawdopodobnie tak
samo zły, jak ja w tamtej chwili. Podążyliśmy za nim, zachowując bezpieczną
odległość. Gdzieś za sobą usłyszałem, jak Dara wciąga nerwowo powietrze. Hm,
więc aż taki respekt budził ten naburmuszony, stary zgred bez moralności? No
proszę. Tacy to zawsze mają najlepiej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czego tutaj
chcesz?! – Rzadko słyszało się Minho tak wściekłego, a już zdecydowanie nigdy
nie kierował tej frustracji do kogoś innego, niż mnie. Jego ojciec uniósł ręce
w pojednawczym geście, chociaż jego mina wciąż pozostawała surowa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Już dobrze,
nie unoś się. Nie z tobą przyszedłem się tu zobaczyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie ze mną?!
A z kim, w takim razie? Wiesz, że to jest dość szczególny dzień, a ty zakłócasz
go swoją obecnością, nie mam pojęcia, dlaczego…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chciałem to
komuś dać – przerwał mu, wyciągając z kieszeni płaszcza jakąś podłużną, białą
kopertę. Jego wzrok przemknął po naszych zastygłych w oczekiwaniu twarzach,
jakby kogoś szukał. Potem jego wzrok spoczął na mnie i zmarszczka na jego czole
wygładziła się ledwo zauważalnie. – To dla ciebie. Tutaj jest chyba wszystko,
co powinniście wiedzieć… o tym, jak zginęła wasza matka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zamarłem,
czując, jak lodowata kula nagle tworzy mi się w gardle i nie pozwala nawet
przełknąć śliny. Myślałem, że już nic nie będzie w stanie mnie poruszyć,
przynajmniej przez jakiś dłuższy czas. Teraz stałem jak wrośnięty w ziemię, z
wodą skapującą mi z włosów i wbijałem wzrok w pomiętą kopertę w ręce tego
mężczyzny, nie wiedząc, co myśleć i robić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wezmę
tego – wydusiłem z siebie w końcu. Choi prychnął pogardliwie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To nie jest
do <i>ciebie</i>, chociaż myślałem, że
ciebie też zainteresuje. To dla twojej siostry, niech ona to weźmie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Teraz dopiero
zdałem sobie sprawę, że Sulli przez cały czas stała tuż za mną i to jej
przyglądał się wcześniej ten bufon, nie mnie. W pewnym sensie poczułem ulgę, z
drugiej strony jeszcze bardziej się spiąłem. Sulli zrobiła niepewnie krok do
przodu i wyciągnęła dłoń po list. Moje serce biło teraz trzy razy szybciej niż
wcześniej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie bierz
tego, Sull – warknąłem ostrzegawczo, na co jej ręka lekko drgnęła. Spojrzała na
mnie szeroko otwartymi oczami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ale… Skoro
to do mnie… Do nas… I tam są jakieś informacje o mamie, to…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie bierz
tego, nie pozwalam ci. – Teraz mój głos brzmiał już lekką paniką, za co nie
mogłem sobie wybaczyć. – Jeśli to weźmiesz, to już nigdy się do ciebie nie
odezwę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zawahała się
na ta groźbę, blednąc jeszcze bardziej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ale… To
tylko list…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wiesz,
co jest w środku – wtrącił się Jonghyun, nieoczekiwanie stając po mojej
stronie. – To może być dobrze opancerzona bomba atomowa albo sformalizowana,
jadowita anakonda.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie
wydurniaj się, to nie jest dobry moment – syknął Kibum z napięciem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Czułem, że
coraz szybciej wali mi serce. Rzuciłem błagalne spojrzenie na Minho, który stał
zbyt daleko ode mnie i zbyt blisko swojego ojca, by mógł złapać mnie za rękę,
jak zazwyczaj. Odpowiedział pełnym bólu i bezradności, przepraszającym
wzrokiem. Byłem na niego zły, jak zawsze, kiedy mnie rozczarowywał, choć
wiedziałem, że nie był w stanie nic zrobić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Weź go,
proszę. – Pan Choi wciąż wpatrywał się w Sulli z nadzieją. Nawet nie wyglądał
już tak przerażająco, jak wcześniej. Cokolwiek miał nam do przekazania, to
musiało być niezwykle ważne i dla niego, skoro na ten moment porzucił nawet
swoją zaciętą minę tyrana. Sulli podjęła decyzję. Chwyciła kopertę ostrożnie w
dwa palce i pociągnęła, wysuwając ją z dłoni ojca Minho. Zacisnąłem ręce w
pięści, spuszczając wzrok na swoje ubłocone buty. Choi senior jakby odetchnął z
ulgą. Potarł wierzchem dłoni spocone czoło i bez słowa pożegnania odwrócił się
na pięcie, idąc w stronę zaparkowanej tuż pod bramą cmentarza, czarnej
limuzyny. Minho nie wiedział, czy powinien iść za nim, czy zostać z nami.
Rozpaczliwie patrzył za ojcem, jak znika we wnętrzu samochodu, nawet nie
zwracając uwagi na syna. Kiedy rozległ się warkot silnika, już bez skrupułów
podbiegł do mnie i złapał mnie za ramiona.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wszystko w
porządku?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak. – <i>Nie</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Podniosłem
głowę i popatrzyłem na Sulli, która stała ze zmarszczonymi brwiami i pomiętą,
morką od deszczu kopertą w dłoni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ale… -
Zamrugała, zbita z tropu. Amber zajrzała jej przez ramię, na jej twarzy też
odmalowało się zaskoczenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co? O co
chodzi? – Zniecierpliwiłem się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To… Nie jest
chyba do mnie. To jest adresowane do jakiejś Choi Jinri. Nie znam żadnej <i>Choi</i> <i>Jinri</i>.
Ktoś wie może, kto to niby jest?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho zamarł z
nieodgadnioną miną, a potem powoli odwrócił się w jej stronę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Słyszałem to
imię. Kiedy byłem mały, tata mówił, że tak nazywałaby się moja siostra… gdybym
ją miał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
__________________________________________</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Udało się~! Dzięki Wam, udało mi się wreszcie napisać i opublikować ten rozdział. Właściwie wszystko było przeciwko mnie. Moja wena, moje chęci, mój psujący się internet... Ale już chyba wystarczająco marudziłam na Twitterze, tutaj nie będę :D</div>
<div style="text-align: justify;">
Ten rozdział jest... inny, jak widać. Chyba najdłuższy jak dotychczas i najbardziej angstowy. Wielkimi krokami zbliżamy się do końca... Jeszcze 3 rozdziały i epilog. Dam z siebie wszystko! Dziękuję za ogromną liczbę komentarzy, pochwał, krytyk, dzięki nim zmotywowałam się i tym razem było szybciej, niż ostatnio. Nie będę mówić, którego dokładnie pojawi się 18, bo wolę potem nie mieć wyrzutów sumienia. Ale postaram się jak najszybciej~</div>
<div style="text-align: justify;">
Miałam nikomu tego rozdziału nie dedykować, ale końcowo zdecydowałam, że to jednak zrobię. Dedykacja należy się <b>Ayo Lee</b>, bo ten ostatni komentarz, jaki zostawiła pod 16 partem ostatecznie mnie zmotywował. Z desperacją wzięłam się do pisania. Nie mogłam uwierzyć, że ktoś <i>tak </i>na to czeka. Dziękuję <3</div>
<div style="text-align: justify;">
I oczywiście tradycyjne podziękowania dla Koczi i Layli, za kopanie mnie w tyłek i hwaitingowanie~</div>
<div style="text-align: justify;">
Layla zrobiła dla mnie <u><b><a href="https://pbs.twimg.com/media/BQ7CrerCEAA6Wb4.jpg:large" target="_blank">TO</a></b></u>, dalej płaczę, bo cudo ;;</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dziękuję za wszystko jeszcze raz.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
P.S. A <b><u><a href="http://www.love-is-still-love.blogspot.com/2013/08/karuzela.html" target="_blank">TUTAJ </a></u></b>możecie podziwiać moje i Gomili wspólne dzieło - oneshota TaeKai. Pisałam jako Tae~<br />
<br /></div>
Pani Luhttp://www.blogger.com/profile/13464960614565162744noreply@blogger.com51tag:blogger.com,1999:blog-6238364480748530437.post-60844526659407639742013-07-19T07:45:00.002-07:002013-07-19T08:52:38.839-07:0016.<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">ROZDZIAŁ
SZESNASTY<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZVRiyAMENpIqNfpsiCVJzyb42BWALzS298ZenMdMdBhwG5A2i2eoD-m1RNQtiobKeD09coSHy7wZKOxgMXCJTrtVlzODvL6SRnYLrX7uLkaQRk_BET0jrs3yAoRPBFNMM-5tfsjyH6QOJ/s1600/troublesmaker11.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="155" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZVRiyAMENpIqNfpsiCVJzyb42BWALzS298ZenMdMdBhwG5A2i2eoD-m1RNQtiobKeD09coSHy7wZKOxgMXCJTrtVlzODvL6SRnYLrX7uLkaQRk_BET0jrs3yAoRPBFNMM-5tfsjyH6QOJ/s320/troublesmaker11.gif" width="320" /></a></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b>
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">*</span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Śniło mi się,
że chodziłem po dachu, balansując na jego krawędzi i starając się za wszelką
cenę nie stracić równowagi. W dole ziała pustka, otchłań bez granic, nie widać
było nic, żadnych ulic, samochodów, ani ludzi pomniejszonych o kilka skali. Nie
wiedziałem, gdzie bym się znalazł, gdybym spadł, ale z jakiegoś powodu nie
bałem się ani trochę, wciąż pewnie podążając do przodu, jakbym wcale nie
znajdował się o jedno potknięcie od śmierci. Byłem na to obojętny, jakby już
nie zależało mi na tym, w którą stronę upadnę, jeśli poślizgnie mi się noga. I
ta obojętność była chyba najgorsza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nagle ktoś
złapał mnie za rękę. Nie widziałem jego twarzy, właściwie nie podnosiłem nawet
głowy, żeby na niego spojrzeć. Kroczyłem przed siebie, ze wzrokiem wbitym w
zdradziecką krawędź dachu, skupiałem się tylko na tym, żeby nie upaść i nie
puścić tej ręki. Była duża, miękka, o znajomej strukturze. Czułem się tak,
jakbym już kiedyś jej dotykał i byłem pewien, że jeśli tylko jej nie puszczę,
nic mi się nie stanie. Nie wpadnę w otchłań. Dojdę do końca dachu i zeskoczę
lekko na jego powierzchnię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wszystko było
takie spokojne, dopóki nie zerwał się wiatr, skóra zaczęła mnie palić, oczy
zaszły łzami, jakby gdzieś niedaleko ktoś rozpalił ognisko i dym zupełnie
przysłonił mi widok. Nie wiedziałem już, dokąd idę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Powoli, dasz
radę, przejdziesz przez to wszystko. – Dotarł do mnie cichy szept, którego
źródło znajdowało się gdzieś niedaleko, ale równie dobrze mógł to być głos w
mojej własnej głowie. – Jeszcze kilka kroków. Jesteś silny, wierzę, że ci się
uda, jestem przy tobie. Potem będzie już tylko lepiej. Nie poddawaj się, nigdy
cię nie zostawię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zacisnąłem
mocniej palce na asekurującej mnie dłoni i wykonałem jeden, zdecydowany krok do
przodu, by w następnej chwili znaleźć
się w czyichś opiekuńczych ramionach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Udało mi się.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Obudziło mnie
światło słoneczne, przebijające się przez cienki materiał namiotu i chamsko
zaglądające mi prosto w twarz. Skrzywiłem się , nie otwierając oczu i
podciągnąłem koc pod brodę, wtulając się w ciepłą poduszkę, która unosiła się
lekko i opadała, zupełnie tak, jakby była żywa. Chyba jeszcze nie byłem do
końca świadomy, bo tylko westchnąłem w nią i zignorowałem pierwszy niepokojący
znak, nie zastanawiając się dłużej nad tym, dlaczego moja poduszka <i>oddycha</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Już miałem od
nowa zatonąć w śnie, przerzucając wszystkie problemy i niepewności do innego
świata i skorzystać jeszcze trochę z tego, że tym razem nie dręczył mnie żaden
koszmar. Już właściwie nie pamiętałem, co mi się śniło, ale to mogło być cokolwiek,
byleby tylko zyskać te pięć minut dłużej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Gdzieś na
granicy między snem a jawą dotarł do mnie jakiś szelest, potem zgrzyt
rozsuwanego zamka i czyjś triumfalny chichot, który od razu mi się nie
spodobał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co to ma
być? Jakieś <i>morning after</i>..? No
proszę, wychodzi na to, że cała ta szopka z wczoraj była jedną wielką ściemą,
no nie wierzę, jakie słodkie gołąbeczki…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zamknij się,
Jonghyun, ludzi obudzisz… Tobie nikt w interes nie zagląda, zresztą i tak
wątpię, żeby ktoś był nim zainteresowany, może pomijając Key, bo on ma różne
oryginalne pomysły zapisane w tym swoim różowym notatniczku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Amber,
jesteś okrutna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No to zostaw
ich w świętym spokoju, bo obudzę Kibuma! Wiesz, jaki on jest, kiedy za wcześnie
wstaje. <i>Niemożliwy</i>. Więc jeśli nie
chcesz zostać jego workiem treningowym podczas porannej gimnastyki, to radzę ci
mnie posłuchać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Oj tam, ale
świrujesz. Wszyscy chcą ich swatać, a wygląda na to, że sami nieźle sobie
radzą. Masz aparat? Cyknąłbym fotkę, żeby mieć ich potem czym dręczyć…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- I kto tu teraz
jest okrutny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hej, już nie
śpicie..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Drgnąłem,
mocniej wtulając się w swoją poduszkę, żeby nie słyszeć tego irytującego
paplania w swojej podświadomości. W dodatku do dwóch wkurzających rozmówców
dołączył trzeci, ale na szczęście chociaż ten wiedział, co to znaczy mówić
szeptem. Znałem ten głos. Był delikatny i melodyjny, dzięki temu spokojnemu
tonowi znów zacząłem odpływać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przyniosłam
im kawę. Wasza czeka w kuchni, jeśli macie ochotę. Jak czuje się Taemin..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wiemy,
nie wstali jeszcze. Ale wygląda na to, że lepiej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Heh, wygląda
a to, że o niebo <i>lepiej</i>. Noona,
chodź, zobaczysz jak sobie tutaj słodko chrapią.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ciii, nie
budźcie ich. Zostawię im kubki przed namiotem, może wstaną, zanim wystygnie.
Zostawmy ich teraz w spokoju…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zapadła
wreszcie upragniona cisza. Wewnątrz wręcz odetchnąłem z ulgą, mając zamiar
dobrze wykorzystać te cenne minuty. Zawsze wstawałem przed świtem, by
wyprowadzić psa, zrobić zakupy, naszykować Sulli śniadanie do szkoły, zajrzeć
do ojca… Teraz, o dziwo, nie czułem takiej potrzeby. Chyba nic się nie stanie,
jeśli ten jeden raz pośpię dłużej, tym bardziej, że było mi tak miękko i
ciepło, tak dobrze już od dawna się nie czułem. Zupełnie mnie to rozleniwiło.
Wciągnąłem powietrze, mając zamiar odetchnąć świeżym, porannym wiaterkiem, bo
byłem pewien, że poprzedniego wieczoru zostawiłem otwarte okno, a potem…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Ewww.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Co tak
okropnie cuchnęło..? Satan znowu wlazł mi do łóżka i dyszał mi w twarz,
zaśliniając przy tym cały materac? Obrzydliwe. Zacząłem się wiercić, wciąż zbyt
zaspany, by otworzyć sklejone od snu oczy. Próbowałem ułożyć się pod innym
kątem, żeby chociaż trochę zminimalizować tą nieprzyjemną… <i>woń</i>. Jezu, nie wiedziałem, że mojemu psu tak cuchnie z pyska.
Zupełnie jakby ktoś nie umył zębów rano. Czy psom myje się zęby..? Powinienem
chyba zlecić to zadanie Sulli z obawy, że mnie Satan odgryzłby rękę, jeśli
próbowałbym włożyć mu szczoteczkę do pyska.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ciężko to było
wytrzymać, dlatego zmusiłem się do uchylenia powiek, by przejść do
brutalniejszych czynów, jak na przykład zrzucenie tego wielkiego cielska ze
swojego mięciutkiego łóżka. Zamiast tego omal nie wrzasnąłem, podrywając się
natychmiast do pozycji siedzącej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Miejsce Satana
zajmował nie kto inny, jak Choi Minho, z brązowymi włosami rozrzuconymi na
poduszce i śpiworem naciągniętym pod samą brodę. Jego koc natomiast leżał na
moim i w rezultacie byłem okryty trzema warstwami materiału. To dlatego było mi
tak cholernie gorąco. I może jeszcze dlatego, że cały czas leżałem z twarzą
ukrytą w jego szyi, przyciskając się do niego całym ciałem, jakby nadal było mi
mało tego niemożliwego ciepła. W dodatku wcale nie znajdowałem się w swoim
domu, tylko w dwuosobowym namiocie na farmie państwa Park.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Jezus Maria.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho
westchnął z dezaprobatą, jego długie rzęsy rzucały cienie na jego blade
policzki, kiedy przeciągnął się i na wpół przytomnie zaczął błądzić ręką w
miejscu, gdzie jeszcze chwilę temu znajdowała się moja głowa. Nie namyślając
się ani chwili, wyskoczyłem z namiotu jakby ktoś mnie gonił, z niedowierzaniem
wypisanym na twarzy wielkimi literami i budującym się w środku cholernym
zażenowaniem. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym prawie nie przewrócił się o
kubki z kawą, które jakiś lekkomyślny pajac zostawił tuż przed wejściem. Na
szczęście ich zawartość nie ucierpiała, a ja, nie czekając, zanim Bambi
zupełnie się rozbudzi i zacznie bombardować mnie niezręcznymi pytaniami,
popędziłem w stronę domu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Potrzebowałem
długiego, gorącego prysznica. Zdecydowanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W kuchni byli
już prawie wszyscy, oprócz Kibuma, którego cera bardzo by się zniszczyła, gdyby
nie spał przepisowo dziesięć godzin na dobę. Oczywiście wszystkie spojrzenia
natychmiast spoczęły na mnie, a Jonghyun zagwizdał przeciągle, dopóki Amber nie
wsadziła mu do ust dużego kawałka sushi. Musiałem jej za to potem podziękować. Rzuciłem
niewyraźne „dźń dbry”, na co odpowiedział mi idealnie zsynchronizowany chórek
kościelny, jakby wszyscy ćwiczyli to powitanie przed moim wejściem. Miałem
ochotę w coś uderzyć, nienawidziłem, kiedy ludzie mi współczuli. W dodatku sami
nie wiedzieli nawet, <i>czego</i> tak mi
współczują.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Na ułamek
sekundy napotkałem wzrok Donghae, ale zanim ktoś zdążył zadać jakieś pytanie,
zniknąłem w łazience, zamykając za sobą z hukiem drzwi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Czułem się
brudny, nie tylko na zewnątrz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Szybko
zrzuciłem z siebie wczorajsze ubranie i wszedłem pod prysznic, od razu
puszczając strumień gorącej wody. Moje włosy były w strasznym stanie,
potrzebowały sporej dawki szamponu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Tatuaż w kształcie węża. Krzyk i krew.
Ciemny las, huki grzmotów, pioruny przecinające czarne niebo. Deszcz. „Może ja
szukałem cię szczególnie wytrwale”. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jęknąłem z
bólu, kiedy szampon dostał mi się do oczu i zaczął okropnie palić. Naprawdę chciałem
umyć nim <i>twarz</i>..? Jak bardzo
rozkojarzony byłem?! Z irytacją spłukałem z siebie pianę i czym prędzej
wyszedłem spod prysznica, klnąc na czym świat stoi. Nie powinienem o tym
wszystkim teraz myśleć. O niczym nie powinienem myśleć. Jestem idiotą. Oczy
wciąż mnie szczypały.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- O cholera –
skwitowałem już nieco spokojniej, kiedy dotarło do mnie, że oczywiście
zapomniałem świeżych ciuchów z namiotu. No trudno, będą musieli jakoś przeżyć
mały striptiz ze mną w roli głównej, w sumie to miałem gdzieś, co sobie pomyślą.
Zawiązałem ręcznik na biodrach i ruszyłem z powrotem do kuchni, czując się
wreszcie o niebo lepiej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
O czymkolwiek
gadali, zamilkli zgodnie kiedy tylko wszedłem, co mnie dodatkowo rozbawiło, a
Jonghyun znowu gwizdnął. Naprawdę ktoś powinien zaszyć mu usta.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tae, niezłą
masz figurę – stwierdziła Amber, autentycznie zaskoczona. – Przynajmniej nie
same kości, tak jak zawsze myślałam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Możemy
proszę nie rozmawiać o <i>figurach</i>? –
spytała błagalnie Dara, która stała na środku kuchni z jakąś białą, falbaniastą
szmatą w dłoni i gładziła ją z rozanielonym wyrazem twarzy. – Moja figura
będzie jedną wielką katastrofą, kiedy urodzę to dziecko. Nie bierzcie mnie za
pustą wariatkę, ale chciałabym wyglądać szczupło na własnym ślubie. – Zerknęła
z ukosa na Jinkiego, który zaśmiał się, biorąc spory łyk parującej kawy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zlustrowałem
wzrokiem kuchnię i rozluźniłem się zupełnie, kiedy nie dostrzegłem wśród ekipy osoby
Donghae. Wciąż nie wiedziałem, jak powinienem zachowywać się w jego
towarzystwie, po moim wczorajszym ataku paniki i ze względu na swoje
przypuszczenia. Na razie sam musiałem ułożyć to sobie w głowie, uspokoić się.
Potem dopiero podjąć jakieś kroki…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To suknia
ślubna mojej ciotki. – Sandara przyłożyła do siebie materiał, przeglądając się
w szklanych drzwiczkach piekarnika. Przygryzła dolną wargę, nagle poważniejąc.
Jej wzrok spoczął na Jinkim. – Co, jeśli chciałabym wziąć ślub jeszcze <i>dzisiaj</i>..? To można załatwić. Moja
ciotka zna tutejszego pastora, nie widzę powodu, by jeszcze zwlekać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie ponosi
cię za bardzo? – W progu pojawił się całkiem już wybudzony Key. Spojrzał na nią
z powątpiewaniem. – Trzeba wszystko zaplanować. To nie takie proste…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ty byś nic,
tylko wszystko planował! – żachnęła się, wprawiając wszystkich w zaskoczenie.
Dara rzadko się denerwowała. – A może lepiej działać spontanicznie, pod wpływem
impulsu..? Co mamy do stracenia? Jeśli tylko Dubu…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przerwało
jej skrzypnięcie drzwi frontowych i zaspane „hej”. Założyłem ręce na piersi i
zmarszczyłem brwi, próbując chociaż trochę odwrócić uwagę nowo przybyłego od
swojej <i>nagości</i>, nagle czując się z
nią bardzo niekomfortowo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
O, Minho, dobrze, że się obudziłeś.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Bambi
ziewnął szeroko, zastygając z otwartymi ustami, kiedy jego wzrok spoczął na
mnie. Zamrugał nieprzytomnie, lustrując mnie spojrzeniem, a ja natychmiast
pożałowałem, że jedynym moim okryciem był ręcznik.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
Obudziłem się..? – W jego głosie słychać było wątpliwość. Amber pstryknęła mu palcami
tuż przed nosem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
Tak i dobrze się składa, bo zaraz bierzemy się do roboty. Twoje ambitne plany
na dzisiaj – malowanie płotu. Tak jest napisane w grafiku, który ciocia Dary
nam przygotowała. A Taemin ci pomoże, bo on dobrze rysuje.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
A co to ma do rzeczy? – mruknąłem, ale nikt mi nie odpowiedział, bo wszyscy
byli już zaabsorbowani czymś innym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mówiłam
poważnie, z tym ślubem. – Dara patrzyła na Jinkiego wielkimi oczami, a jej
dolna warga zaczęła lekko drżeć. Opuściła bezradnie biały materiał, skubiąc jego
koronkę. Onew hyung chyba nie wiedział, co powinien na to odpowiedzieć, ale przestał
się głupio uśmiechać i przez chwilę tylko gapili się na siebie. Zrobiło się
cicho. Najśmieszniej wyglądał Żabol, który nie miał pojęcia, co się wokół niego
dzieje i ze sterczącymi na wszystkie strony włosami przenosił wzrok z jednego
na drugie, próbując zrozumieć, dlaczego atmosfera zrobiła się nagle tak
napięta.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ale… - Jinki
ostrożnie wstał i zbliżył się do swojej narzeczonej. – Teraz? <i>Tutaj</i>? Co z gośćmi, z obrączkami, z
imprezą, z…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie chcę
żądnej imprezy i żadnych gości – oświadczyła kategorycznie, chwytając go za
ramię. – Oświadczyłeś mi się już dawno. Będziemy mieć dziecko. Teraz już nie ma
odwrotu… Chcę już tylko <i>ciebie</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Naprawdę
myślałem, że zrzygam się w tamtym momencie, ale jakaś wewnętrzna część mnie
kazała mi się uśmiechnąć. Lekko, dosyć krzywo, nikt nie zauważył.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
A jednak.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Stało się to,
czego obawiałem się najbardziej. Ledwo zostaliśmy wypchnięci z domu, uzbrojeni w
farby i pędzle, i jedynymi naszymi świadkami zostały przechadzające się po
podwórku kury, Minho nie wytrzymał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dlaczego
mnie pocałowałeś? Nie wykręcisz się już. – Gdybym nie znał go tak dobrze, nie
spodziewałbym się, że od razu uderzy z grubej rury. Niestety, miałem już
nieprzyjemność przejrzeć go na wylot, dlatego wymyśliłem sobie wcześniej
wiarygodną wymówkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Próbowałem
zatrzymać ciepło, żeby się nie przeziębić, bo mój organizm był przechłodzony od
długotrwałego braku odpowiedniej ilości nasłonecznienia. Podobno ludzki mózg
potrafi się zamrozić, jeśli nie jest odpowiednio ogrzewany, a ja już czułem
szron na zębach, dlatego wolałem od razu zapobiec najgorszemu i użyć do tego
techniki Eskimosów. Nie będę tłumaczył ci jej mechanizmów, bo i tak byś nie zrozumiał
– wyrecytowałem z prędkością światła, stawiając kubeł z błękitną farbą na
ziemi. Nabrałem na pędzel większy zapas, przy okazji rozchlapując trochę na
buty Żabola. On sam prychnął pod nosem i oparł się o niepomalowany płot,
przyglądając mi się z politowaniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Niezłe
wytłumaczenie. Naukowe, mimo, że to najdurniejsza rzecz, jaką w życiu
słyszałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Posłałem mu
ironiczne spojrzenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- A <i>to</i> najdurniejsza twarz, jaką w życiu
widziałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- …I tak muszę
przyznać ci jeden punkt, bo spodziewałem się innej odpowiedzi. – Pokręcił głową
z rozczarowaniem, ignorując moją zaczepkę. – Myślałem raczej, że uderzysz w ton
„nawdychałem się zapachu halucynogennych muchomorów” albo „to była reakcja
traumatyczna spowodowana szokiem pourazowym”, ale widocznie tak dobrze cię
jednak nie znam…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zagryzłem
zęby, skupiając się na precyzyjnym sunięciu pędzla po starym drewnie. Skubany
znał mnie na wylot.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho obok
mnie westchnął i sam sięgnął po kubeł z farbą, nareszcie z zamiarem wzięcia się
do roboty. Jeśli miałem nadzieję, że następne parę godzin posiedzimy sobie w
błogiej ciszy, to się przeliczyłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie pytam
cię o to, dlaczego w ogóle poszedłeś do tego lasu – mruknął cicho. – Czuję, że
na razie nie chcesz poruszać tego tematu. Nie wiem, co stało się między tobą, a
Donghae wczorajszego wieczoru, ale domyślam się, że to jedna z tych twoich
milczących tajemnic, które chowasz przed całym światem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Drgnąłem.
Miałem jakieś <i>milczące tajemnice</i>..?
No tak, miałem. Ale skąd <i>on</i> o tym
wiedział?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie patrz
tak na mnie, rozumiem więcej, niż ci się wydaje. Ale chowanie tego… Cokolwiek
to jest, niszczy cię od środka, wiem o tym. Więc po prostu… Wierzę, że kiedy
będziesz na to gotowy, powiesz mi, o co w tym wszystkim chodzi. A jeżeli nie
ufasz mi do tego stopnia, to zaufaj komukolwiek innemu. Nie chcę, żebyś dusił
coś, co jest dla ciebie ciężarem, do końca życia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Hm,
melodramatycznie. Ale miał rację i to mnie zabolało. Wcześniej zawsze skupiałem
się na tym, żeby moje, jak on to nazywał „milczące tajemnice” nie wyszły na jaw
i robiłem wszystko, by do tego nie dopuścić. Nie zastanawiałem się nad tym, że
to mnie ogranicza i poddusza od środka, zabierając mi tlen. Nie tylko mnie, bo
także Sulli. Nie myślałem o tym. Teraz było mi… wstyd. Nie tylko ze względu na
siebie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Masz jeszcze
jakieś złote rady? – rzuciłem, kiedy zapadła cisza. Nie wiem, dlaczego ją
przerwałem, nagle ględzenie Minho wydało mi się całkiem sensowne. Ale on nie
byłby sobą, gdyby szybko nie zniszczył mojej kiełkującej wiary w ludzkość.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ten
pocałunek. To chyba nie ma nic wspólnego z Donghae, ani z tym, co ukrywasz.
Myślę, że tu przynajmniej jesteś mi winien natychmiastowe wytłumaczenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jęknąłem z
rezygnacją, omal nie upuszczając pędzla, który nagle zaczął wysuwać mi się ze
śliskiej dłoni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ale z ciebie
egoista.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 216.75pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
-
Dlaczego? – Zrobił urażoną minę. – Bo chcę wiedzieć, co do mnie czujesz? Bo
chcę wreszcie pomóc ci otworzyć się i zobaczyć, że świat wcale nie jest taki
okropny, i przy okazji wycisnąć z ciebie trochę emocji, które chowasz pod tą
swoją lodową maską? Wracamy do punktu wyjścia. To cię <i>dusi</i> od środka, Taemin.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 216.75pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Milczałem,
z buntowniczą miną rozsmarowując więcej farby na drewnianych belkach, zawzięcie
omijając go wzrokiem. Moja ręka zawisła w powietrzu, kiedy Minho chwycił mnie
za nadgarstek, tym samym zmuszając do upuszczenia pędzla. Obrócił mnie w swoją
stronę, unosząc moją brodę drugą dłonią, bym na niego spojrzał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 216.75pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
-
Proszę, Taemin-ah. – Jego głos brzmiał spokojnie, niemal błagalnie. Wpatrywał
się we mnie intensywnie tymi swoimi krowimi oczami i trzepotał rzęsami, jakby
chciał mnie nimi powachlować. – Ja <i>muszę</i>
wiedzieć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 216.75pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wyrwałem
mu się, czując rosnące zakłopotanie, odznaczające się na mojej twarzy
znienawidzonym rumieńcem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 216.75pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
-
CO musisz wiedzieć?! – warknąłem agresywnie, cofając się o krok. – Dobra, niech
ci będzie, słuchaj mnie uważnie. Nie wiem, czemu cię wtedy pocałowałem. Bałem
się, czułem się źle, było mi smutno, samotnie i tłumacząc na koreański, było <i>do dupy</i>! Może potrzebowałem tego. Ludzie
robią różne rzeczy w szaleństwie, Minho. Tutaj nie ma czego roztrząsać, chociaż
wiem, że chciałbyś, żeby moja odpowiedź brzmiała inaczej. – Wbiłem wzrok w
błotnistą ziemię, która równie dobrze mogłaby nagle utworzyć wir, który
pochłonąłby mnie w całości. – Ale ja nie umiem inaczej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 216.75pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
-
Okej – powiedział Bambi zdawkowym tonem, w którym jednak przebrzmiewała
irytacja. – To pozwól, że JA ci powiem, czemu to zrobiłeś, skoro ty nie umiesz.
Zrobiłeś to, bo mnie lubisz, chociaż sam się do tego nie przyznasz, bo jesteś
tak cholernie uparty i zamknięty w sobie. Ja wiem swoje, bo widzę, jak się zachowujesz,
nawet wtedy, kiedy udajesz, że nic cię nie obchodzi. Nie jestem ci obojętny, a
ty wiesz, co ja do ciebie czuję i szczerze mówiąc, Taemin, jestem już zmęczony
czekaniem na ciebie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 216.75pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zbił
mnie z tropu. Poderwałem wzrok, żeby na niego spojrzeć i zaraz tego
pożałowałem, czując, jak serce wywraca mi się do góry nogami. Minho miał
zawziętą minę, a rzadko widywałem go z taką ekspresją. Chwycił mnie za ramiona
i praktycznie rzucił na płot – jego świeżo pomalowaną część, żegnaj, czysta
koszulko – i oparł ręce po obu stronach mojej głowy, wpatrując się we mnie
intensywnie. Próbowałem odepchnąć go wystawionymi przed siebie rękami, ale nie
udało mi się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 216.75pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nagle
przeszył mnie dreszcz strachu i jakiejś głupiej ekscytacji zarazem. Nie to, że
bałem się Minho, jezu, nie. Bałem się tego, co jeszcze może powiedzieć, albo
zrobić, tym samym rozbijając mnie na kawałki, jak upuszczony niechcący kubek,
którego zawartość wylewa się w locie niczym ludzkie uczucia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Posłuchaj
mnie teraz uważnie, powiem ci dokładnie, jak to z tobą jest. – Patrzył na mnie
ze z trudem wstrzymywaną złością. Nie wytrzymywałem tego spojrzenia i spuściłem
głowę, ale szybko znowu skierował mój wzrok na siebie, chwytając mnie za
podbródek. – Pocałowałeś mnie, bo mnie lubisz. Tak bardzo boli cię usłyszenie
tego? Nie jestem sadystą, w przeciwieństwie do ciebie, ale uświadomienie ci tej
tragicznej prawdy jest czymś, co już dawno miałem ochotę zrobić. <i>Lubisz mnie,</i> <i>lubisz, lubisz</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie zachowuj
się jak dzieciak w przedszkolu! – warknąłem, próbując prześlizgnąć się pod jego
ramieniem. Policzki paliły mnie żywym ogniem, a w uszach dudniło. Przyparł mnie
do muru, drań, i to dosłownie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie jesteśmy
w przedszkolu? No popatrz, nie wiedziałem! Lubisz mnie, powtórzę to tyle razy,
że w końcu do ciebie dotrze. Lubisz mnie, może nawet mnie kochasz…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dobra, tego
było za wiele. Jestem Lee Taemin, nie dam się tak biernie poniżać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wow, wow,
wow! STOP. Spokojnie, za bardzo się rozpędziłeś. – Wbiłem w niego nienawistne
spojrzenie, pozwalając złości, żeby powoli mnie zalała. Nie lubiłem tego
uczucia, ale było przynajmniej bezpieczne i znajome. – Myślisz, że skoro cię
pocałowałem, to już możesz sobie ze mną robić co zechcesz, bo jestem caaały
twój i ci się grzecznie podporządkuję? Nie, to tak nie działa. Ja w
przeciwieństwie do Sandary nie mam zamiaru z nikim brać ślubu, a ty mnie do
niczego nie zmusisz. Teraz to TY posłuchaj, Choi Minho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zebrałem
wszystkie siły i naparłem na niego ramionami, sprawiając, że poślizgnął się na
błocie, zatoczył się do tyłu i wpadł do wiadra z niebieską farbą, robiąc przy
tym tak głupią minę, że gdybym nie był wściekły do granic możliwości, zacząłbym
śmiać się złośliwie. Niestety, żarty o niebieskim tyłku Minho musiałem odłożyć
sobie na później, bo teraz istniało parę ważniejszych rzeczy, które miałem
zamiar kulturalnie uświadomić temu debilowi i mieć nadzieję, że coś z tego do
niego dotrze. Korzystając z faktu, że mogę spoglądać na niego z góry, podczas
gdy on wciąż próbował podnieść się z ziemi i doprowadzić do porządku swoje
zdewastowane spodnie, oparłem dłonie na biodrach i wyrzuciłem z siebie wszystko
na jednym oddechu, próbując zachowywać przy tym pokerową twarz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Są dwie
opcje. Pierwsza, ta bardziej prawdopodobna i z pewnością bardziej optymistyczna
jest taka, że opętał mnie szatan, coś steruje moim umysłem, byłem poza własną
świadomością, kiedy cię tak lekkomyślnie pocałowałem. Druga, ta irracjonalna,
zupełnie abstrakcyjna i najgorsza z możliwych… Cóż, załóżmy, że coś
poprzestawiało mi się w mózgu i zaistniała mała, mikroskopijna, tycia, maleńka
możliwość, że masz rację i cię <i>lubię</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho spojrzał
na mnie z niedowierzaniem i ulgą, ale wciąż był zły.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To jest ta <i>gorsza</i> opcja..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ta mniej
prawdopodobna. A poza tym, całowanie się z tobą to najokropniejsza rzecz, jaką
w życiu robiłem, nie polecam nikomu. Nigdy w życiu nie dopuszczę, żeby to się
powtórzyło, masz moje słowo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ale
powiedziałeś, że mnie lubisz. Powiedziałeś tak.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Westchnąłem
ciężko. Bardziej upierdliwej osoby nigdy jeszcze nie spotkałem. Naprawdę
zaczynałem mieć wrażenie, że gadam do dziecka w przedszkolu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
-
Powiedziałem, że to najmniejsza prawdopodobność. Nie rzucę ci się w ramiona,
nawet o tym nie myśl. Prędzej… Prędzej… Nie wiem, latające dinozaury ożyją, niż
twoje cukierkowe marzenia się spełnią! – Wymyśliłem najgłupszą rzecz, jaka
przyszła mi do głowy. Proszę bardzo, chciał grać w tą dziecinną grę, to miał, o
co prosił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Uniósł brwi i
otworzył usta, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć – zapewne nic mądrego, ale
wtedy przyszło wybawienie. Przynajmniej tak mi się wydawało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Heeeej! Tu
jestem! Hahahaha widzicie mnie?! Haaalooo! – Podskoczyliśmy obydwoje,
podrywając wzrok w górę, gdzie zza wysokiego płotu raz po raz wyłaniał się i
znikał uradowany Jonghyuna z rozwianymi włosami. Zamrugałem, kompletnie
zdezorientowany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co… Co ty
wyprawiasz?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- LATAM! –
zawył Jjong, po raz kolejny znajdując się w powietrzu. Śmiał się przy tym jak
wariat i machał rękami na wszystkie strony, co wyglądało tak idiotycznie i
niedorzecznie, że nic, tylko usiąść i płakać z żalu nad jego życiem. – Heeej,
zróbcie sobie przerwę i chodźcie tutaj, szybko! Jinki znalazł trampolinę w
piwnicy! Ale to świetne, zawsze chciałem tego spróbować… Ale FAZA, mówię wam!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wygląda na
to, że dinozaury ożyły i nauczyły się latać – zauważył Żabol z zagadkową miną,
wrzucając pędzle do kubła z wodą i udając się w kierunku furtki dzielącej płot
z sadem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Westchnąłem
ciężko, zastanawiając się po raz kolejny, co takiego strasznego zrobiłem w
przeszłym życiu, że Bóg postanowił w kółko tak okropnie mnie karać i
przeniosłem wzrok na płot, gdzie dość wyraźnie odbiła się moja sylwetka, oraz
dłonie Minho. Wyglądało to jak dowód rzeczowy jakiejś strasznej zbrodni,
powinienem to chyba zamalować.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nigdy
wcześniej nie byłem na żadnym weselu, ale miałem niejakie pojęcie, jak to
wygląda. Tańczy się, a raczej wywija wszystkimi kończynami, każdy w inną
stronę, jest żarcie, jakieś procenty, koniec, wszyscy idą do domu. Tak powinna
brzmieć słownikowa definicja wesela, ale niestety ci ludzie widocznie jej nie
znali.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dara chciała
kameralnie, więc byliśmy tylko my i jej najbliższa rodzina, a „ślubu” tak
naprawdę nie można było nazwać prawdziwym ślubem, bo udzielił go miejscowy
pastor, używając stołu kuchennego w charakterze ołtarza. Nie komentowałem.
Ważne było chyba to, że Sandara promieniała, ubrana w długą, białą suknię
swojej ciotki i welon, w dłoniach ściskając wiązankę róż, które Minho ściął dla
niej z ogrodu. Normalnie nigdy nie czułbym żadnej radości z czyjegoś szczęścia,
wręcz przeciwnie, ograniczyłbym się do wymownego przewrócenia oczami i
burknięcia pod nosem bardzo <i>miłego</i> „i
tak się rozwiedziecie”, ale jakoś nie mogłem. Nie, jeśli chodziło o Darę. Chyba
nigdy nie byłem z nią specjalnie blisko, ale wczorajsza rozmowa przy jeziorze
sprawiła, że inaczej zacząłem na nią patrzeć. Powinna być szczęśliwa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Co do Onew
hyunga, to pocił się tak, jakby zaraz miał nadejść koniec świata, a nie jego
pseudo ślub na rozlatującej się farmie. Są ludzie i parapety. Oczywiście Minho
i Jenny zostali świadkami, przez co ta mała smarkula zaczęła skakać wokół
Żabola jak pchła, rozgłaszając herezje o tym, jak seksownie wygląda w
pożyczonej od pana Park, eleganckiej marynarce. Marynarka miała dziurę na
ramieniu, czego nie omieszkałem złośliwie im wytknąć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ślub przebiegł
nadzwyczaj szybko, nie było nawet obrączek. Chyba nikogo to nie obchodziło.
Słodki, cukierkowy nastrój fruwającej w powietrzu <i>miłości</i> na szczęście mi się nie udzielił. Cały czas stałem z boku,
a kiedy Jinki powiedział, że po załatwionych formalnościach można przejść do
świętowania, bez żalu oddaliłem się jak najgłębiej w sad.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zaczynało
robić się ciemno, na drzewach migotały choinkowe lampki, zawieszone tam przez
Jonghyuna i Kibuma, rozbrzmiała jakaś wieśniacka muzyka i ktoś nie wiadomo skąd
wyciągnął szlaucha ogrodowego, po czym zaczął oblewać nią wszystkich naokoło.
Sądząc po tubalnym śmiechu, był to Donghae. Nie chciałem teraz o nim myśleć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Rzuciłem się
na trawę, mając nadzieję, że nie było na niej żadnego krowiego placka ani
mrowiska, po czym włożyłem słuchawki od mp3 do uszu i przygłośniłem dźwięk,
wbijając wzrok we wschodzący księżyc. Pełnia. Nie lubię pełni. Kojarzyła mi się
z bladą twarzą mojego ojca, kiedy godzinami w nocy przesiadywał na parapecie
okna i wpatrywał się w srebrną kulę bez mrugnięcia powieką. Chyba był nią
zafascynowany, a może mu się z czymś kojarzyła? Tęskniłem za nim, aż wstyd było
mi to przyznawać. Za nim i za Sulli, chociaż ta mała kretynka czasem działała
mi na nerwy gorzej niż Choi Minho. Mimo woli moje myśli znowu zaczęły błądzić
ku naszej niepewnej przyszłości. Na razie było w miarę stabilnie, ale miałem
niejasne przeczucie, że ta stabilność z każdą sekundą kruszy się razem ze mną.
Dopóki nic mnie nie obchodziło, wszystko było w porządku. Teraz, kiedy coś
zaczynało mnie obchodzić, miałem wrażenie, że sytuacja wymyka mi się spod
kontroli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wyciągnąłem
rękę, zakrywając dłonią kulę księżyca, jakbym chciał ją chwycić. Zamiast tego
ktoś inny chwycił moją dłoń. Wyrwałem z uszu słuchawki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czego
chcesz?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho pokręcił
głową w ciemności i położył się obok mnie, łapiąc za jeden kabelek. Gdyby nie
światło księżyca i migoczące lampki, nie zauważyłbym lekkiego grymasu na jego
twarzy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czemu
słuchasz jakichś depresyjnych wyjców..? Puść coś wesołego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, żeby
coś, ale to ty nagrałeś mi te wyjce, jakbyś nie pamiętał. – Uświadomiłem mu z
irytacją, przerzucając playlistę. Człowiek nie mógł mieć pięciu sekund spokoju.
W dodatku od incydentu przy płocie nie rozmawialiśmy ze sobą i jakoś
niespecjalnie marzyłem, żeby zostawać z nim znowu sam na sam, ale musiał się
napatoczyć, jak na upierdliwego gnojka przystało. – Znudziło ci się kręcenie
tyłkiem z Jenny? Zawsze wiedziałem, że masz pociąg do młodszych. Oto ukazuje
się twoja pedofilska strona.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zapadło
milczenie. Już miałem nadzieję, że się obraził i sobie pójdzie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chcesz teraz
pogadać o tym, co stało cię wczoraj z Donghae? Nie naciskam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zacisnąłem
usta.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To nie
naciskaj.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przepraszam.
– Znowu milczenie. Słuchaliśmy w skupieniu jakiegoś głupiego, angielskiego
kawałka, który irytująco wpadał w ucho. Dobrze, że Bambi przynajmniej nie kazał
mi włączyć jakiegoś Girls Generation, bo takie kwiatki też znalazłem na tej
jego <i>ulubionej</i> playliście. – …I
przepraszam za to dzisiaj rano, podczas malowania… Nie chciałem, żeby to tak
zabrzmiało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Okej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Myślałem nad
tym tatuażem Donghae. Ma go odkąd pamiętam. Jego ojciec… Wspominałem ci o jego
ojcu. Był trochę psychiczny, chociaż według niego robił to wszystko dla naszego
dobra, to znaczy mojego, Donghae i mojej matki. Ciężko to opowiedzieć, bo to
długa historia i niewiele z niej pamiętam, ale chyba miał jakiś wielki żal do
mojego ojca, no i kochał moją matkę, nie mógł znieść, jak on nas krzywdzi. Mój
ojciec… Miał wtedy romans z jakąś kobietą. A ojciec Donghae postanowił zrobić
najgorszą rzecz z możliwych, by nie patrzeć na cierpienie mojej mamy. Zabił tą
kobietę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Poruszyłem się
niespokojnie, czując, jak mój puls gwałtownie przyspiesza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wow, jakbym
słuchał zapowiedzi miliardowego odcinka <i>Mody
na Sukces</i> – powiedziałem niby od niechcenia, siląc się na obojętny ton.
Głos i tak lekko mi zadrżał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Czułem się
tak, jakbym spadał w otchłań niczego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Teraz ojciec
Donghae musi się ukrywać, ale sądzę, że prędzej czy później go złapią. Mój tata
wpadł w szał, dostał jakiejś chorej obsesji, kiedyś nie był taki. Teraz… sam
nie wiem, co jest gorsze. Fakt, że próbuje zapełnić pustkę po tej kobiecie
jakimiś jednorazowymi dziwkami, czy to, że okłamuje moją mamę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zacząłem się
już gubić, kto jest czyim ojcem – skłamałem słabym głosem, czując, jak
wszystkie moje szare komórki zaczynają pracować w zdwojonym tempie. Rozbolała
mnie głowa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
-
Niepotrzebnie ci o tym mówię. – Minho westchnął cicho. – Masz swoje problemy. I
swoje sekrety. Ale jeśli będziesz chciał pogadać o czymś wyjątkowo ważnym,
wiesz, że jestem tutaj dla ciebie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W moim gardle
urosła nagle wielka gula. Powoli odwróciłem się na bok, tak, by móc spojrzeć mu
w twarz. Ciężko sobie wyobrazić, jak bardzo się w tamtej chwili trząsłem, w
środku i na zewnątrz. Brakowało mi powietrza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Boję się, że
ojciec Donghae był tym, który zamordował…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- MINHO!
TAEMIN!? GDZIE WY SIĘ ZNOWU ZASZYLIŚCIE?! – Oboje poderwaliśmy się z ziemi,
omal nie zderzając się czołami, kiedy mroczna sylwetka Kibuma zamajaczyła tuż
nad nami. Przypomniało mi się, że gdy poznałem go na początku, nazywałem go mrocznym
księciem. Nic bardziej mylnego, teraz miał na sobie połyskującą, cekinową
kamizelkę i kapelusz… z piórami..? Stał z rękami na biodrach, niecierpliwie
przytupując nogą. – Też sobie wybraliście moment na romantyczne zwierzenia.
Poczekajcie może do własnego ślubu! Dara i Onew chcą, żeby wszyscy dobrze się
bawili, wiec ruszać mi stąd tyłki, bo poszczuję was psami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chyba swoim
dinozaurem – rzucił rozbawiony Żabol, zręcznie uchylając się przed pięścią
przyjaciela. Na jego twarzy nie było już śladu po wcześniejszej powadze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
To chyba nadal
nie był dobry moment.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy
wyłączałem mp3, po raz ostatni spoglądając w rozgwieżdżone niebo nad farmą,
czułem tylko pustkę, żal i zimno.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie wiem,
jakim cudem z nastroju ogólnej beznadziei, pustki, żalu i zimna można było w
tak szybkim tempie przejść do sytuacji, w jakiej się obecnie znalazłem,
obejmującej zupełnie inne nastroje i emocje. Właściwie, to, co się właśnie ze
mną działo, było tak absurdalne, że nawet nie chciałem zastanawiać się, jak do
cholery wylądowałem w tym miejscu, robiąc to, co właśnie robiłem, zamiast spędzać
czas bardziej produktywnie, na przykład na bardzo pesymistycznym snuciu
refleksji nad sensem życia, albo raczej nad jego brakiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
To by do mnie
pasowało i nikogo by chyba nie zaskoczyło. Natomiast TO zdecydowanie nie było
zgodne z moim planem wiecznego użalania się nad sobą i trzymania ludzi na
dystans do końca moich dni. W sumie <i>to</i>
miało niewiele wspólnego z trzymaniem ludzi na dystans, dosłownie. Jeśli jednak
stado pluskiew, które znalazłem rano w namiocie, nie wyżarło mi jeszcze całego
mózgu, to prawdopodobnie powinienem natychmiast wziąć się w garść i uciec jak
najdalej stąd. Albo zacząć walić głową w ścianę. Albo pozwolić ziemi, by raz na
zawsze pochłonęła moją żałosną egzystencję. Albo jedno i drugie, i trzecie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Cóż, póki co
moje mięśnie i kawałek mózgu, który mi pozostał i okazał się kompletnie
bezużyteczny, odmówiły mi posłuszeństwa. Poddałem się więc i postanowiłem
popełnić samobójstwo nieco później, bo... Teraz nie było mi to za bardzo dane.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ale może od
początku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wesele
Dary i Jinkiego, które bardziej przypominało dyskotekę popaprańców w szpitalu
psychiatrycznym, przebiegało nadzwyczaj spokojnie, jeśli można uznać za
spokojne dzikie densy Jonghyuna do najgorszej muzyki, jaką w życiu słyszałem,
wznoszenie tysięcznego toastu przez Donghae, który już chyba sam nie wiedział,
co bredzi pod nosem oraz bardzo dojrzałą zabawę polegającą na oblewaniu się wodą
za pomocą diabelskiego szlaucha. Przed tym ostatnim uciekałem jak mogłem, ale i
tak skończyło się na tym, że uradowany kretyn Żabol złapał mnie wpół i wrzucił
do lodowatego jeziora, jakby zamrożenie mnie na sopel lodu było nowym celem
jego życia. Finałowo tak czy siak byłem więc cały mokry i wyglądałem jak strach
na wróble z rudym mopem na głowie, jak to zauważyła jak zwykle miła i kochana
Amber Liu. W dodatku jakiś natarczywy pstrąg z jeziorka omal nie wlazł mi do
spodni i w rezultacie wyskoczyłem stamtąd, drąc się w niebogłosy, ku uciesze
Żabola i całej reszty.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Obrażony i
zżalony życiem ulokowałem się więc jak najbliżej ogniska i ignorowałem ich
wszystkich, umilając sobie czas planowaniem dla nich długiej i bolesnej śmierci
w męczarniach. Podsumowując, naprawdę, nie było tak źle, jak się spodziewałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nagle ktoś
złapał mnie od tyłu za ramiona i omal nie podskoczyłem na dziesięć metrów w
powietrze, całkowicie przekonany, że tym razem to na pewno szatan przyszedł po
moją nieczystą duszę. Niestety, była to tylko Dara.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Będę rzucać
bukietem! – Uśmiechnęła się do mnie szeroko, mrugając okiem. Jej długa, biała
suknia cały dół miała uwalany błotem, a w welon zaplątało się kilka listków,
ale najwidoczniej nie zwracała na to najmniejszej uwagi. Była zbyt szczęśliwa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Posłałem jej
tylko ponure spojrzenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- I co w
związku z tym..? Mam ci pomóc nim
celować? Możemy naładować go dynamitem i porzucać nim w Minho – zapaliłem się,
ale pokręciła przecząco głową.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wymyśliłam,
że wszyscy, bez względu na płeć, muszą spróbować go złapać! To stary zwyczaj,
na pewno wiesz, jak działa. Ten, kto złapie bukiet panny młodej, jest następny
do ślubnego ołtarza!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie chcę się
wtrącać, ale ty nie byłaś przy ślubnym ołtarzu – wytknąłem jej, porzucając
mikroskopijny entuzjazm, jaki we mnie zakiełkował i zamieniając go na zwykłe
znudzenie. – Sorry, ale ten bezzębny pastor udzielił wam ślubu przy
kompostowniku, kiedy praktycznie klęczeliście w krowich plackach. A tak poza
tym, ten zwyczaj jest idiotyczny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dara
przewróciła oczami z lekką irytacją, nie przestając ciągnąć mnie za ramię.
Niedobrze, w ciągu tego krótkiego pobytu poza kawiarnią zdążyła chyba zostać
moją samozwańczą starszą siostrą i tym samym skazała się na dołączenie do mojej
kilometrowej listy osób, które mnie denerwowały.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Daj spokój,
to tylko zabawa. No chodź. Nie będziesz tu przecież siedział sam na moim
weselu. Zobacz, wszyscy świetnie się bawią, tylko ty tutaj tak wegetujesz, pod
tym kocem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Spojrzałem we
wskazywanym przez nią kierunku i ze znudzeniem przesunąłem wzrokiem po sadzie,
który o tej porze był oświetlony tylko przez zawieszone na drzewach, migoczące
lampki i buchające od ogniska światło. Każdy robił co chciał, więc trudno to
było nazwać „dobrą zabawą”. Jinki i Jonghyun rozmawiali przy stole, przy czym
oboje wyglądali już na lekko pijanych, raz po raz dolewając sobie szampana.
Kibum rozmawiał z babcią Park, żywo przy tym gestykulując - wyglądało na to, że
znalazł swoją bratnią duszę… Amber natomiast siedziała na pniu i zawzięcie
pisała na telefonie, robiąc jedyną racjonalną rzecz, jaką było olewanie tego,
co się wokół niej działo. Na Minho i Jenny, którzy tańczyli do jakiejś wolnej
piosenki, wolałem nawet nie patrzeć, bo tylko zepsułbym sobie humor jeszcze
bardziej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Chcąc nie chcąc
pozwoliłem zaciągnąć się do zgrai tych podrygujących ułomów, którzy byli już zdecydowanie
mocno wstawieni. Jonghyun uwiesił mi się na szyi, ledwo pojawiłem się w zasięgu
jego wzroku, nie zwracając uwagi na moje pełne zdegustowania spojrzenie, jakie
posłałem w jego stronę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taeeeemiiin.
Jestez taaki słotki… Wyglądaz jak dziewcynka, mówił ci to ktoooz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ty wyglądasz
jak genetyczna pomyłka z tyłkiem przeszczepionym w miejsce twarzy – syknąłem,
zrzucając go z siebie. Jonghyun uśmiechnął się szeroko i radośnie, pokazując
przy tym wszystkie zęby, łącznie z ósemkami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zjadbym cię,
ale mam pełny zełonek…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Prychnąłem w
odpowiedzi. Naprawdę nie miałem zamiaru się teraz zastanawiać, kto znowu
sprzedał mu obsikane chwasty zamiast porządnej marihuany. Tuż przede mną
pojawiła się Amber, o dziwo, całkiem trzeźwa. W jednej ręce trzymała kieliszek
z szampanem, w drugiej swój telefon i zaraz też wcisnęła mi to pierwsze, na co
obrzuciłem ją podejrzliwym spojrzeniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie piję
alkoholu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To udawaj,
że pijesz! – burknęła, zirytowana. Popatrzyła z irytacją na klejącego się do
mnie Jjonga. – Co to jest, była już zmiana partnerów? Lepiej idź poszukaj
Kibuma, bo znowu zrobi z siebie drama queen, jak wczoraj. Sulli nie odbiera
moich telefonów – zwróciła się z powrotem do mnie, jakby to była moja wina. –
Powiedziałeś jej, żeby nie odbierała?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co? O czym
ty gadasz? – Robiłem się coraz bardziej zirytowany. Już nie wiedziałem, kto z
tej bandy jest najgorszy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie odpisuje
– oświadczyła Amber, zabierając mi z powrotem swojego szampana. – Mam złe
przeczucia. Ona zawsze natychmiast mi odpisuje.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Cóż, może
miała cię dość i właściwie nie dziwię się jej. – Wyrwałem jej kieliszek i
wypiłem duszkiem jego zawartość, wbijając wzrok we wtulonych w siebie Minho i
Jenny, ponad jej ramieniem. Czy na tej płycie naprawdę nie było żadnych
szybkich piosenek, do których każdy tańczyłby po swojemu, tylko jakieś smętne
wyjce, przy których trzeba kołysać się w przód i w tył bez żadnego celu?!
Gorzki napój zaczął okropnie palić mnie w przełyku. Złapałem się za gardło,
dostając nagłego ataku kaszlu, po czym omal się nie przewróciłem, bo Amber,
wyraźnie zniesmaczona, uderzyła mnie w plecy zdecydowanie zbyt brutalnie z
stosunku do okoliczności.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jesteś
nieznośny. Myślałam, że po tym cyrku, jaki wczoraj urządziłeś, zdążyliście
dojść do porozumienia, ale widzę, że teraz jesteś jeszcze bardziej
sfrustrowany. I nic z tym nie zrobisz. <i>Żałosne</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie mam
pojęcia, o czym ty mówisz – warknąłem ostrzegawczo, nie mogąc uwierzyć, że ta
idiotka właśnie nazwała mnie <i>żałosnym</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Cholera by
cię, Lee Taemin. Będziesz tego żałować,
nie mów, że nie ostrzegałam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Miałem ochotę
prychnąć, ale zamiast tego zakrztusiłem się kolejną dawką alkoholu, którą ktoś
uczynny wcisnął mi do ręki. Niee, wiedziałem, że się nie upiję i nawet
niespecjalnie mi na tym zależało. Kiedyś, mając dwanaście lat, testowałem na
sobie działanie czystej wódki, zastanawiając się, czy mi po tym odbije. To było
zaraz po śmierci mamy, byłem zwykłym smarkaczem, wtedy wydawało mi się, że cały
mój świat legł w gruzach. Chciałem zapomnieć? No, może. W każdym razie nie
podziałało, miałem zdecydowanie zbyt mocną głowę. Jak na nowicjusza to było
wręcz niespotykane – pierwszy sygnał, że nie jestem do końca normalny. Potem
nie zastanawiałem się już nad tym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- He, chodźcie
tutaj, Dara powiedziała, że będzie rzucać bukietem! – Nie wiadomo skąd na
horyzoncie pojawiła się sylwetka podekscytowanej Jenny. Przynajmniej odessała
już swoje oślizgłe macki od Żabola. Muzyka ucichła, wszyscy zebrali się w
jednym miejscu, łącznie z Jonghyunem, który ledwo kontaktował. Ktoś położył mi
dłoń na ramieniu i podskoczyłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Odwróciłem się
i stanąłem twarzą w twarz z Minho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- W porządku?
– mruknął, pocierając czoło. Nie patrzył na mnie, ale zdołałem dostrzec, że
jego źrenice są ciemne i nienaturalnie rozszerzone. Hm.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Kiedykolwiek
jest ze mną w porządku? A co z tobą, wyglądasz, jakbyś miał za moment zwrócić
przedwczorajsze śniadanie. Upiłeś się? – spytałem, nagle bardziej
zainteresowany. Pijany Minho, hohoho. I to bynajmniej nie samą kawką. To trzeba
będzie nagrać, wreszcie zaczynała się jakaś <i>zabawa</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie… Nie
wiem. – Skrzywił się, masując skronie. – Kręci mi się w głowie. I mam ochotę
zrobić coś <i>szalonego</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Uniosłem brwi,
zastanawiając się, czemu wypowiedział to takim dziwnym tonem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Cóż, dobra
wiadomość jest taka, że nie zdążyłeś się jeszcze schlać do nieprzytomności, jak
Dino. Ty zawsze chcesz robić szalone rzeczy. Chcesz mi powiedzieć, że zawsze
jesteś podpity..? Nie zdziwiłbym się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W końcu skupił
na mnie wzrok, zamierając na chwilę. Jego oczy były szkliste i bardziej błyszczące
niż zwykle. Przełknąłem ślinę, cofając się o krok. Nagle zalała mnie fala
zakłopotania, chociaż nie do końca wiedziałem, z jakiej racji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No dobra,
może jednak jesteś troszkę…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przestańcie
trajkotać, Dara rzuca! – Jenny wepchnęła się pomiędzy nas, chwytając
zdezorientowanego Minho pod ramię. Posłała mi przy tym ten swój irytująco
słodki uśmieszek. Nienawidzę gówniary. Sulli to przy niej kochane niewiniątko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Kogo zuca..?
Inkiego..? – Nikt nie czuł się w obowiązku odpowiadać Jonghyunowi. Kibum westchnął
cierpiętniczo, stając obok mnie i tym samym odrywając moją uwagę od
podskakującej Jenny i dziwnie zdyszanego Bambiego. No, może nie od tego
ostatniego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hej, Kibum,
co się dzieje z Minho? – szepnąłem pod nosem, kiedy Sandara odwróciła się i ze
śmiechem zaczęła udawać, że wyrzuca bukiet wysoko w powietrze, podczas gdy
wciąż trzymała go mocno w dłoni. Key zmarszczył brwi, spoglądając na Żabola
kątem oka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Szczerze
mówiąc, nie mam pojęcia, ale miejmy nadzieję, że się nie upił, bo wtedy robi
się trochę…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Trochę jaki?
– drążyłem, coraz bardziej zaintrygowany. Miałem szanse odkryć kolejny powód,
by potem drażnić go tym przy każdej możliwej okazji. Kibum pochylił się w moją
stronę, jakby zaraz miał mi zdradzić jakiś wyjątkowo pikantny sekret, ale zanim
zdążył otworzyć usta, wiązanka niewielkich, czerwonych różyczek spadła prosto
na jego głowę, przy okazji strącając z niej stylowy kapelusz. W ostatniej
chwili zdążył ją złapać, zanim upadła na trawę. Wpatrywaliśmy się z głupią miną
w jego zdobycz, a potem wszyscy zaczęli naraz gwizdać i bić brawo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No proszę,
mamy nową pannę młodą! – chichrał się Donghae, zarzucając Kibumowi rękę na
ramiona. – To znaczy, pana młodego. Chociaż ja tam nie wiem. Gratulacje,
dzieciaku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Key
zaczerwienił się, ale nic nie powiedział, z dumną miną trzymając bukiet przed
sobą, niczym jakieś trofeum. Wzrokiem chyba szukał w tłumie Jonghyuna, dlatego
uznałem, że to nienajlepszy moment, żeby próbować wyciągać z niego brudne
sekreciki pijanych przyjaciół, którzy notabene wciąż byli wśród nas. Kiedy
indziej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jak na
zawołanie obok mnie pojawił się Minho i zachwiał się niebezpiecznie.
Instynktownie go podtrzymałem, zaraz omal nie uginając się pod ciężarem jego
ciała. Och, super. Zupełnie tak, jakbym miał do czynienia ze spróchniałym
drewnem, w dodatku spróchniałym drewnem ze złym charakterem. Już wolałbym
wymachiwać żenującym bukiecikiem Dary, jak Kibum.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taeee… -
chuchnął mi do ucha, przez co omal go nie puściłem. Nie wiem, czym on się tak
załatwił, ale przynajmniej nie cuchnął żadnym mocnym trunkiem. Tyle wygrać. –
Jesteeeś taaaki śliczny… Taki pięęękny…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Och, no dobra,
zbyt szybko oceniłem sytuację.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co ty
wyprawiasz? Zwariowałeś?! – Starałem się go posadzić na pobliskim pniu, ale
postawił opór. Kurwa mać, co to jest za człowiek…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Odchylił się
lekko i spojrzał na mnie z błąkającym się na ustach, niepewnym uśmiechem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Um. Chyba
zaraz… zwymiotuję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jeszcze
lepiej. Z ciężkim westchnięciem chwyciłem go ramieniem w pasie, ostrożnie
kierując go w stronę domu. Wyglądało na to, że będzie musiał zająć pokój Dary i
Onew, uniemożliwiając im tym samym odpowiednie spędzenie nocy poślubnej, tym
bardziej, że namioty zniknęły z pola widzenia na czas imprezy. Wizja wchodzącej
do sypialni pary młodej i zastającej tam radośnie chrapiącego sobie Żabola,
nawet mnie bawiła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nigdy więcej
wódki dla ciebie. Ważysz chyba z tonę – stęknąłem, nie przechodząc nawet paru
kroków. – Zastanawia mnie, co jeszcze wyprawiasz po pijaku…<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Takim
właśnie sposobem ze stanu stałego przeszedłem płynnie w stan ciekły,
zamieniając się w żałosną papkę rozjechaną na podłodze i porzuconą tam bez
życia. Nie miałem nawet siły się nad sobą użalać, a co dopiero panikować. Już
dawno uszło ze mnie całe powietrze, zabierając ze sobą logikę i zdrowy
rozsądek. Najgorsze, że nawet za nimi nie tęskniłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pytanie,
dlaczego PODŁOGA. Jakby nie można było, jak normalni ludzie, obściskiwać się na
łóżku, bo tam przynajmniej jest miękko. Niee, nieważne, że łóżko znajduje się
gdzieś dwa metry od nas, bo Choi Minho to hipster i on musi całować się na
podłodze, bo tak jest chyba według niego romantyczniej. Jezu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W każdym razie
próbowałem nie zwracać uwagi na ból kręgosłupa, kiedy Bambi całował mnie
gwałtownie i chaotycznie, tak, jakby zależało od tego jego życie. Pewnie
wyobrażał sobie, że zależało. Na początku czułem niepokój i nienawiść do siebie
za to, że się tak poddaję, ale chyba gdzieś między momentem, w którym przesunął
powoli szorstkim językiem po moich zaciśniętych wargach, a tym, w którym
zagryzł mocno wrażliwą skórę na mojej szyi, zaczęło mi być wszystko jedno.
Stałem się bezpowrotnie jednym kłębkiem szalejących emocji i tylko moja klatka
piersiowa unosiła się i opadała przy akompaniamencie świszczącego oddechu
wypuszczanego przez nos.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie, nie będę
jęczeć, nie będę jęczeć, nie jestem jakąś łatwą dziwką, nie będę jęczeć, nie
myśl sobie, że od razu zacznę ci tu jęczeć, nie jesteś aż <i>taki</i> dobry, Choi Minho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho zebrał
wszystkie swoje wewnętrzne siły woli i oderwał się ode mnie, opierając łokcie
po obu stronach mojej głowy i przez chwilę tylko leżeliśmy tak, stykając się
nosami i próbując uspokoić przyśpieszone oddechy. Wpatrywałem się w niego
szeroko otwartymi oczami, mogąc dostrzec każdą żyłkę i każdy złoty refleks w
jego ciemnobrązowych tęczówkach, które teraz zaszły lekką mgłą, jak zaparowana
szyba. Sekundę później już wyszczerzył zęby w szczęśliwym, przepełnionym
czułością uśmiechu, w którym niestety dopatrzyłem się nutki złośliwej
satysfakcji. Wkurzyło mnie to. Wypuściłem salwę gorącego powietrza prosto w
jego twarz, mając ochotę zabić się za swoje płonące policzki i spływające mi po
szyi kropelki potu, który zapewne Minho już zdążył sobie pooglądać i spróbować,
jakkolwiek obrzydliwie i żenująco to nie brzmiało. Obróciłem głowę w bok,
zaciskając spuchnięte wargi w wąską linijkę, mając nadzieję, że to wystarczy
jako dowód mojej pogardy dla niego. Normalnie już dawno bym go odepchnął, ale
całą moją względną normalność szlag trafił i bezpowrotnie zamordował.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Stało się
najgorsze. To, czego się od początku najbardziej obawiałem. Proszę państwa, Lee
Taemin stał się nagle rozpaćkaną kupką niechcianych uczuć, które przekroczyły
granicę żałosności jakieś trzy malinki temu. Serce waliło mi z żalu nad
utraconą powłoką zimnego pesymisty i tylko dlatego dyszałem jak po
przebiegnięciu stukilometrowego maratonu. <i>Tylko</i>
dlatego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Muszę ci się
do czegoś przyznać – westchnął Żabol, zniżając się, żeby schować twarz w
zagłębieniu między moim ramieniem a obojczykiem. Poczułem nacisk jego miękkich
warg w tamtym miejscu i wstrząsnął mną nieoczekiwany dreszcz. Zagryzłem wargę
tak mocno, że chyba przebiłem ją zębami, żeby powstrzymać jakikolwiek dźwięk,
zszokowany i przerażony idiotyczną reakcją swojego ciała. Nie byłem do tego
przyzwyczajony, dlatego tak reagowałem, wyczuwając niebezpieczeństwo. Czysty
instynkt. Albo to, albo te pierdoły o czułych punktach na skórze nie były wcale
pierdołami. – Ja… - kontynuował jak gdyby nigdy nic Minho, na szczęściu zbyt
nieogarnięty, by zwracać uwagę na moje skoki ciśnienia. - …Tak naprawdę, wcale
nie jestem pijany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Drgnąłem
lekko, nagle przytłoczony całą tą bliskością. Mimo to prychnąłem z politowaniem
na to wyznanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Serio? Byłem
pewien, że schlałeś się czekoladowym Piccolo. Co jeszcze mi powiesz? Że wcale
nie leżysz na mnie dlatego, że złapał cię skurcz mięśni spowodowany brakiem
magnezu, wypłukanego przez kawę..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ha, wracałem
do formy. Byłem z siebie dumny, nawet ignorując fakt, że wciąż leżałem
bezradnie na podłodze, przygwożdżony do niej przez ciało Minho, równie zresztą
spocone, jak i moje, co było widać gołym okiem przez klejącą się do skóry,
białą koszulę. Puls znowu mi przyspieszył i nagle zapragnąłem zerwać z niego tą
koszulę jak najszybciej się dało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie, wróć,
tamtego nie było.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przełknąłem
ślinę nieco zbyt głośno, wbijając buntowniczy wzrok w jakiś punkt nad jego
ramieniem, kiedy Minho uniósł się lekko, żeby przyjrzeć mi się z
niedowierzaniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- A ty..?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, piłem
tylko brudną wodę z jeziora, do którego wrzucił mnie jakiś debil – żachnąłem
się, nie wytrzymując nerwowo tego napięcia. Potem doszedłem do wniosku, że
równie dobrze mogę się już zupełnie stoczyć, nikt po mnie nie zapłacze.
Chwyciłem go za przód wymiętej i do połowy rozpiętej koszuli (moment jej
rozpinania umknął mi z pamięci) i zdecydowanie pociągnąłem w dół, omal nie
zderzając się z nim czołem. – Wyświadcz mi przysługę, jeden raz w życiu. Zatkaj
się i mnie pocałuj.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zrobił
to, oszczędzając mi przynajmniej swoich triumfalnych uśmieszków, od razu
wsuwając język między moje uchylone wargi, przez co zapowietrzyłem się lekko,
chwytając go gwałtownie za włosy, żeby przysunąć go jeszcze bliżej siebie.
Badał delikatnie wnętrze moich ust, błądząc gorącym językiem po moim
podniebieniu i wewnętrznej stronie policzków, a ja łapczywie oddawałem
pocałunki, wiercąc się pod nim i wzdychając. Chyba nie chciałem delikatności,
za długo już się broniłem przed tymi uczuciami. Możecie nazwać mnie ciotą i
słabym człowiekiem, ale byłem zmęczony ciągłą walką. Rozpiąłem mu koszulę do
końca, a właściwie rozerwałem ją ze zniecierpliwienia, ale żaden z nas nie
zwrócił na to uwagi. Zawsze pragnąłem Minho tak, jak pragnąłem pomocy i
zrozumienia – potrzebowałem tego, ale nigdy o to nie prosiłem i wręcz
odrzucałem od siebie wszystkie jego próby, kiedy starał się dać mi to, czego
najbardziej zawsze chciałem, w tym siebie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Może ten
gnojek miał rację, może go lubiłem, może nawet kochałem, na swój pokręcony i
niedorzeczny sposób, albo może po prostu chciałem desperacko zapełnić tą
bolesną pustkę w sobie, która była tam już za długo. Chciałem się też przekonać
na własnej skórze, czy to, przed czym tak uciekałem, naprawdę było takie złe i
straszne. Nie było, może pomijając niepokojące uczucie powolnego spadania w
nieznaną otchłań i przerażającą bezbronność.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Czułem się
tak, jakby całe moje ciało stało w ogniu, chociaż pewnie nie powinienem,
ponieważ właśnie cała moja filozofia życiowa, nad którą tak długo pracowałem
poszła się kochać i już raczej nie miała zamiaru wrócić. Przynajmniej na ten
moment, kiedy długie palce Minho sunęły po mojej twarzy, włosach i ramionach, a
nasze oddechy mieszały się ze sobą. Było mi duszno, praktycznie nie mogłem
oddychać, serce waliło mi jak oszalałe, a głowa pękała z niewiadomego powodu.
Do diabła, nie chciałem tego przerywać do końca świata.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Niestety
koniec świata nadszedł wcześniej, niż się spodziewałem. Towarzyszyło mu
gwałtowne otwarcie drzwi do pokoju, które zaskrzypiały przeraźliwie w zawiasach
i huknęły o ścianę, po czym do ciemnego wnętrza wlało się oślepiające światło z
korytarza. Minho jęknął w moje usta z dezaprobatą, najwyraźniej nie poruszony
tą eksplozją. Wyglądało na to, że nie ma zamiaru się ruszać, choćby go mieli
siłą ze mnie ściągać i ja też tego nie chciałem, wbijając paznokcie w materiał
jego koszuli na plecach. Zerknąłem niechętnie w stronę drzwi, szykując się na
niezły ubaw z min naszych gości, którzy pewnie stali tam ze szczękami
dzwoniącymi o podłogę i ekspresją godną oglądających horror gówniarzy z
podstawówki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Była tam tylko
Amber. Stała w progu z telefonem w ręku i patrzyła na nas szeroko otwartymi
oczami, ale ku mojemu zdziwieniu, nie wyglądała na zaskoczoną, zdegustowaną,
albo złośliwie usatysfakcjonowaną. Jej mina sprawiła, że położyłem dłoń na
klatce piersiowej Żabola i odessałem go od siebie mimo wszelkich oporów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Amber
wyglądała tak, jakby właśnie stało się coś strasznego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Amber..?
Wszystko… w porządku? – wychrypiałem przez ściśnięte gardło, czując, że zamiast
przyjemnego ciepła moje ciało nagle przechodzi intensywny, zimny dreszcz.
Podniosłem się na łokciach, żeby uchwycić jej rozbiegany wzrok, a Minho szybko
dźwignął się na nogi, ignorując swoją wytarmoszoną koszulę, rozwiane włosy i
zaczerwienioną twarz. Podszedł do niej i położył jej dłoń na ramieniu, przez co
drgnęła i zerknęła na niego, szybko jednak przenosząc błagalny wzrok na mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wyciągnęła w
moją stronę swoją komórkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin… To
do ciebie. Proszę, musisz to odebrać, to jest bardzo…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Niemal
wyrwałem jej telefon z dłoni, z walącym sercem przyciskając słuchawkę do ucha.
Nie musiałem patrzeć na wyświetlacz, by domyślić się, kto dzwonił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Sulli?! Co
się dzieje?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin-ah… -
Poczułem się tak, jakby ktoś oblał mnie kubłem zimnej wody, kiedy dotarł do mnie
jej schrypnięty od płaczu, nienaturalnie cienki głos. – Taemin-ah… Musisz tutaj
natychmiast… Musisz tu wrócić. Jak najszybciej… Proszę.<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p> _____________________________________</o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p>* przy okazji pierwszej sceny polecam posłuchać "All About Your Heart", jest w playliście. Tak jakoś... :D</o:p><br />
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p>Chyba jestem winna wyjaśnienia, czemu to tak długo trwało. Z drugiej strony nie jestem pewna, czy chcecie ich słuchać, bo nie jestem tutaj po to, żeby marudzić i użalać się nad sobą :< Ale chyba potrzebowałam tej przerwy. Były momenty, kiedy zaczynałam wątpić, czy kiedyś to skończę i czy jeszcze cokolwiek napiszę. Myślę, że zna to uczucie każdy, kto kiedykolwiek pisał. Okropne. W każdym razie, obiecałam już dawno, że skończę to opowiadanie i choćby wszystkie moje inne obietnice poszły się pierdolić, to TĄ na pewno dotrzymam.</o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p>Ciekawa jestem, czy ktoś tutaj jeszcze czekał ;___; Jeśli tak, zostawcie po sobie znak. Proszę. Chyba teraz tego potrzebuję, jakiegoś śladu, że naprawdę nie jestem taka beznadziejna w tym, co robię, jak mi się zaczyna wydawać.</o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p>Rozdział nie jest najwyższych lotów, wiem. Może oprócz końcówki, taaak, końcówka jest w porządku, przynajmniej według mnie o,o</o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p>Z dedykacją dla <b>Layli</b>, oraz z podziękowaniami dla <b>Koczi </b>i <b>Oli</b>. Nie wiem czy wiecie, ale połowa tego rozdziału to wasze pomysły~ *^* Kocham bardzo, BARDZO <3</o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEB9OuBedwo_AJWjkJBZOuZX_ceBPxwJWp4nCFjBX3weNhSijH5JvYtMJk_EzRSH5K-3jXokFpB1FqdXb-nqOKlJWYI-G4b0kkNISJh2rCtp5dsn0VyUy1YN6MP0kpXCYBuB7qZm7fbVwk/s1600/troublesmaker%C5%9Blub.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEB9OuBedwo_AJWjkJBZOuZX_ceBPxwJWp4nCFjBX3weNhSijH5JvYtMJk_EzRSH5K-3jXokFpB1FqdXb-nqOKlJWYI-G4b0kkNISJh2rCtp5dsn0VyUy1YN6MP0kpXCYBuB7qZm7fbVwk/s1600/troublesmaker%C5%9Blub.gif" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
Pani Luhttp://www.blogger.com/profile/13464960614565162744noreply@blogger.com36tag:blogger.com,1999:blog-6238364480748530437.post-80534442755182516282013-05-22T12:51:00.001-07:002013-05-24T14:08:46.462-07:0015.<br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">ROZDZIAŁ
PIĘTNASTY<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjm0Zucs2pSBNLSXlUuj_KmuGh-mcDDj8pOE_rROYPOLr0j72gTs61bmCGdkHX8nSmG8482oXSGrnNc47qIoaOUz2F5Z14gRZTocfvjYwQDJ4cniRaappG-Dc0O44mgBEXI4ImWHfkxVGs/s1600/tumblr_mdcdw8vrkL1r0cmh2o4_250.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjm0Zucs2pSBNLSXlUuj_KmuGh-mcDDj8pOE_rROYPOLr0j72gTs61bmCGdkHX8nSmG8482oXSGrnNc47qIoaOUz2F5Z14gRZTocfvjYwQDJ4cniRaappG-Dc0O44mgBEXI4ImWHfkxVGs/s1600/tumblr_mdcdw8vrkL1r0cmh2o4_250.gif" /></a></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Wieś</i>. Każdemu słowo wieś kojarzy się
prawdopodobnie tak samo – zabita dechami dziura, oddalona o jakieś tysiące lat
świetlnych od cywilizacji, zatęchłe, błotniste bagno, gdzie jedynym środkiem
transportu są taczki (ewentualnie kombajny, ale to już tylko luksus dla
największych biznesmanów wśród poczciwych wieśniaków), a głównym hobby ponad
połowy populacji jest wyciskanie mleka z biednych krów oraz oranie pola. Cóż,
niewiele jest w tym mitu, jeśli mówimy o takiej skrajnej wsi, gorszej nawet od
SM Town, bo tam przynajmniej istnieje jakaś przedpotopowa technologia. Z kolei <i>wieś</i>, na którą ochoczo zabrał nas Jinki,
bardziej przypominała właśnie taką słownikową definicję <i>wsi</i>. Byłem na to przygotowany, więc nawet się za bardzo nie
zdziwiłem, kiedy w pewnym momencie GPS w samochodzie Jinkiego zaczął wariować,
obwieszczając wszem i wobec, że jakimś cudem wyjechaliśmy poza granice kuli
ziemskiej, a koła pojazdu zaryły w gęstym błocie i odmówiły posłuszeństwa,
mimo, że zrozpaczony Onew hyung zaczął nawet przemawiać do nich cienkim głosem
i błagać niewzruszoną deskę rozdzielczą, żeby zechciała zmusić je do
współpracy. O ile mnie zupełnie nie poruszył taki obrót spraw, reszta wręcz
oszalała. Mogłem tylko patrzeć z politowaniem, jak przekrzykują się i kłócą na
zewnątrz, próbując wypchnąć auto z rowu, będąc ściśniętym razem z Sandarą i
Amber na tylnym siedzeniu. Ta pierwsza ze stoickim spokojem dmuchała na swoje
świeżo wymalowane paznokcie, zmuszając nas do wdychania dziwnej mieszanki
chemikaliów z typowymi, wiejskimi zapachami. Z kolei ta druga wyglądała na
zirytowaną, dlatego wspaniałomyślnie postanowiłem wybaczyć jej to, że
rozpychała się jak jakaś księżniczka, tym samym przyciskając mnie do okna.
Wpatrywała się z nienawiścią w swój telefon, który nie pokazywał ani jednej
kreski zasięgu. Miałem wielką ochotę wybuchnąć jej szyderczym śmiechem prosto w
twarz, ale po chwili uświadomiłem sobie, że skoro ona nie ma kontaktu z Sulli,
to ja tym bardziej. Ten fakt trochę mnie otrzeźwił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zanim
zgodziłem się na ten idiotyczny wyjazd, miało miejsce tysiące skomplikowanych
formalności. Nie obyło się oczywiście bez płaczu i zgrzytania zębami, a
najbardziej histerycznie płakała Sulli, kiedy dowiedziała się o tym, że SHINee
Cafe może grozić rychły upadek. Poczuwając się do obowiązku utrzymywania swojej
reputacji kompletnego dupka, cierpliwie poczekałem, aż wypłacze z siebie
wszystkie żale i dopiero potem powiedziałem jej, że jest nadzieja na ratunek.
Teraz, kiedy tak o tym myślałem, to nie była zbyt dobra decyzja. Sulli niemal
siłą wypchnęła mnie z domu, twierdząc, że ratowanie kawiarni jest moją
powinnością i jeżeli nie zgodzę się na ten wyjazd, to ona z pewnością umrze z
rozpaczy oraz, więc całe jej życie leżało w moich rękach. Jak na mój gust,
zdrowo przesadzała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Prawda
była taka, że bałem się zostawić ją samą z ojcem na całe dwa tygodnie. Znałem
moją siostrę i wiedziałem, że nigdy nie słynęła z rozsądku i odpowiedzialności.
W wolnym tłumaczeniu – była na to za głupia. Tak więc ostatnie dni spędziliśmy
na zażartej kłótni o to, czy miałem zostać, czy pojechać, aż wreszcie tata
rozsądził sprawę, wchodząc pewnego uroczego poranka w swoim nieśmiertelnym
szlafroczku w kaczuszki, z bardzo uroczystą i zdecydowaną miną. Zamarliśmy w
połowie sprzeczki, wpatrując się z przerażeniem w przedmiot, który dzierżył w
dłoni, niczym rycerz swój miecz. Żyletka do golenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jeśli
Taeminnie pojedzie doić krowy i orać pole, to… - Zawiesił dramatycznie głos,
badając naszą reakcję. Na widok naszych skonsternowanych min uśmiechnął się
szeroko. - …to appa pozwoli Sulli zgolić sobie brodę. Ale tylko po jednej
stronie!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Tak, to
zdecydowanie był postęp warty mojego poświęcenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
W taki
oto sposób znalazłem się tutaj, gdzie obecnie byłem, zawalony torbami,
walizkami i innymi bambetlami, bez których Kibum absolutnie nie mógł się
obejść, z słuchawkami w uszach i muzyką nastawioną prawie na fulla, żeby nie
słyszeć, jak ci kretyni kłócą się o to, czy dalej pchać samochód, pieszo szukać
drogi, czy też lepiej po prostu rozbić namioty tutaj, na środku bajora i cierpliwie
czekać na pomoc, która i tak nie nadejdzie. Jasne, może jeszcze zrobić wielki
napis „SOS” z szyszek i wegetować tutaj do następnej zimy z nadzieją, że jakiś
miły ufoludek zauważy nas z kosmosu? W promieniu paru ładnych kilometrów nie
było najpewniej żywej duszy. Nie mogło być już gorzej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- AAAA!
TO SIĘ RUSZA! BŁOTO SIĘ RUSZA! TU COŚ JEST, POTWÓR, RATUNKU, AAA JONGHYUN
ZABIERZ TO!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Och,
nie, jednak mogło. Z cierpiętniczym westchnięciem wyłączyłem muzykę i
otworzyłem drzwi samochodu, żeby zapobiec kolejnej tragedii. W tym samym
momencie Amber naparła na mnie mocniej, a wszystkie bagaże zwaliły mi się na
głowę i wypadłem z auta, cudem tylko unikając bliskiego spotkania z brudną,
wilgotną ziemią. Wyprostowałem się szybko, próbując zachować twarz, ale na
szczęście nikt na mnie nie patrzył. Wszyscy skupili się na Kibumie, który
podskakiwał jak opętany, trzymając zdezorientowanego Jonghyuna kurczowo za
ramiona i używając go chyba w charakterze tarczy obronnej. W panice machał ręką
w stronę drgającej lekko, brązowej grudki ziemi, którą Jinki dźgał ostrożnie
końcówką jakiegoś badyla.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Nagle
grudka poruszyła się gwałtownie i wyskoczyło z niej rechoczące paskudztwo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- O
BOŻE, NIEEE, JONGHYUN ZABIJ TO, ZABIJ TO!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Key,
uspokój się, przecież to tylko żaba…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- TO AŻ
ŻABA!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Wreszcie zrozumiałeś, co czuję za każdym razem, kiedy widzę Minho w pobliżu –
skwitowałem z rozbawieniem, przyglądając się, jak Jonghyun ostrożnie zbliża się
do zastygłego w gotowości zwierzątka, wraz z Kibumem, wciąż uczepionym jego
pleców. Dino wyglądał na zafascynowanego odkryciem, z kolei Key wciąż trząsł
się z obrzydzenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Przeciągnąłem
się, czując, że z niewiadomego powodu humor nagle mi się poprawił. Rozejrzałem
się dookoła, uważnie skanując wzrokiem otoczenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie,
żeby mnie to interesowało, ale tak właściwie, gdzie jest Żabol..? Rozumiem, że
znalazł się wreszcie w swoim naturalnym środowisku i nie mógł sobie odmówić
błotnej kąpieli, ale to niezbyt kulturalnie z jego strony, że zostawił nas
tutaj z całym tym przybytkiem. – Machnąłem ręką w stronę samochodu, skąd
dotarło do mnie zirytowane fuknięcie Amber.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Hej,
chodźcie tutaj! – Minho wyłonił się nagle z pobliskich krzaków, cały w
skowronkach i z liśćmi we włosach. – Chyba znalazłem drogę!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Wreszcie! – westchnęła z ulgą Sandara, wyskakując zgrabnie z samochodu,
podczas, gdy Amber wyczołgała się po drugiej stronie, klnąc pod nosem na czym
świat stoi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Mamy
zostawić tu samochód? – jęknął Jinki z niedowierzaniem. – Ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Spokojnie, hyung, wątpię, żeby ktoś próbował go ukraść, a nawet jeśli, to i tak
nie ruszy. Wrócimy po niego później.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zaufanie
w przywódcze zdolności Choi Minho było równoznaczne z wydaniem na siebie wyroku
samobójstwa, bo po paru godzinach bezsensownej tułaczki wśród pól falującego na
wietrze zboża miałem wrażenie, że za moment spalę się w słońcu, które jak na
złość zaczęło niemożliwe przypiekać. W dodatku Żabol radośnie udawał, że
kompletnie nie słyszy naszych jęków i marudzenia, i żwawo szedł przed siebie z
gitarą przewieszoną przez ramię. Miałem złe przeczucia co do tej gitary.
Wyglądało mi to na plan obejmujący brzdąkanie wiejskich przyśpiewek do ogniska,
przy akompaniamencie irytującego bzyczenia komarów za uszami. Raj, po prostu
raj. Dla komarów, nie dla nas, trzeba dodać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ekhm,
Minho? – zagadnął w końcu Jinki, siląc się na spokój. – Jesteś pewien, że ta
umm… <i>droga</i> gdziekolwiek nas
zaprowadzi?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Za
tym zakrętem już będzie widać farmę – odparł Minho tonem znawcy, powtarzając tą
samą mądrość, co dziesięć zakrętów temu. W nagrodę niechcący przydepnąłem mu jego
odpicowane adidaski twardą podeszwą glana, na co nawet się nie skrzywił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To
nie jest <i>droga</i>, to autostrada –
powiedział Jonghyun z uśmieszkiem. Jako jedyny czuł się całkiem swobodnie,
podskakując sobie wesoło z długim kłosem jakiegoś zielska w ustach. Wyglądał
jak urodzony wieśniak, nie, żeby kiedykolwiek wcześniej prezentował się lepiej.
– Wyprzedzamy ślimaki, hyung. Szalejemy. Nie łapię, na co wy tak marudzicie,
świeże powietrze, słoneczko świeci… Nabierzecie trochę kolorków…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- NIE CHCĘ nabierać kolorków! –
fuknął Kibum, gotując się ze złości. – Wycisnąłem na siebie całą zawartość
tubki kremu z filtrem a i tak czuję, że zaraz spłynę! Moja skóra źle znosi
słońce, robi się potem czerwona i boli! I kto mnie będzie później masował?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ewentualnie
mogę ja, bo mam dobre serce – stwierdził łaskawie Dino, za co został zgromiony
stalowym spojrzeniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To
niech twoje dobre serce poniesie mnie do tej cholernej farmy! Minho! Daleko
jeszcze?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Za
następnym zakr…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- TAK,
daleko! – przerwałem mu, bardziej wkurzony ich bezsensowną paplaniną niż tym,
że włosy lepiły mi się do czoła i wchodziły do oczu, przez co szedłem
praktycznie na oślep. Spartańskie warunki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Przytkajcie się! – zawołała nagle Amber, zatrzymując się gwałtownie na początku
pochodu, tak, że Żabol i ja omal na nią nie wpadliśmy. – Tam ktoś jedzie!
Jesteśmy uratowani!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Rzuciła
plecak na ziemię i zaczęła podskakiwać, machając obiega rękami jak wariatka.
Rzeczywiście, w naszym kierunku zmierzał ciągnięty przez konie wóz pełen siana.
Zarośnięty facet z trawą między zębami i słomkowym kapeluszem na głowie
wyszczerzył się na nasz widok, podjeżdżając bliżej. Dara, która do tej pory
wlokła się z tyłu, co jakiś czas grobowo obwieszczając, że jeszcze trochę
słońca i dziecko urodzi się czarne, wreszcie odetchnęła z ulgą i dopadła wozu,
przedstawiają nam włochatego Yeti jako swojego wuja. No co za fantastyczny
zbieg okoliczności. Zrzygam się ze wzruszenia. Czy jej wuj nie mógł zjawić się
znikąd jakieś trzy godziny wcześniej..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Minho
uciął moje ponure refleksje, brutalnie wrzucając mnie na wóz. Zapowietrzyłem
się, lądując z twarzą w stogu siana, który stłumił serię przekleństw, jaką z
siebie wyrzuciłem. Gdzieś nade mną rozległ się serdeczny śmiech Żabola.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Cóż,
jak to kiedyś powiedział pewien mądry filozof, „głupota jest nieuleczalna i
prawdopodobnie zakaźna, bo przybiera rozmiary epidemiczne”. Skubany miał
cholerną rację.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Farma państwa Park nie była
wielka, niemniej jednak wyglądała jak typowy, wiejski domek bez śladów
cywilizacji, z wychodkiem na zewnątrz, pozbawiony kablówki, anteny satelitarnej
czy choćby ciepłej wody. Mnie tam to zwisało i powiewało, w domu nieraz bywało
gorzej, szczególnie zanim znalazłem pracę w kawiarni, ale Kibum omal nie umarł
na zwał, kiedy Jonghyun cierpliwie tłumaczył mu, że „spanie pod namiotem” tak
naprawdę nie jest żadną metaforą określającą luksusowy pałac z darmowym spa,
ale faktycznie oznacza spanie pod cienką płachtą w towarzystwie mrówek i innych
robali. Namioty to była inna sprawa. Kiedy już zapoznaliśmy się z rodziną Dary,
w której skład wchodziła bardzo miła pani Park zasypująca nad od wejścia
wypiekami domowej roboty, wujek Yeti z niemal taką samą awersją do golenia jak
mój ojciec, lekko nawiedzona, przygłucha, stuletnia babcia oraz Jenny,
piętnastolatka z przerośniętym ego na miarę Sulli – przyszedł czas na
rozdzielenie miejsc do spania. Problem polegał na tym, że nas była siódemka, a
namioty były trzy plus jeden dziadowski, mieniący się wszystkimi kolorami tęczy
namiot Minho, prawdopodobnie zakupiony w Ikei lub stworzony przy pomocy
poradnika „Zrób to sam”. Wolałem nie wnikać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Od początku miałem złe przeczucia
co do tej kwestii i jak widać po raz kolejny mój zmysł pesymisty mnie nie
zawiódł, co uświadomiłem sobie, lądując pod jednym „dachem” z Żabolem. A
wszystko z winy Amber, która stwierdziła, że jej największym marzeniem jest
spędzenie następnych dwóch tygodni pod lichą, tęczową płachtą i zaczęła mrugać
do mnie porozumiewawczo, co dla dobra własnego uznałem za zwykły tik nerwowy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Masz nie chrapać, nie sapać,
nie wiercić się i nie zabierać mi przestrzeni osobistej – wyliczyłem, wrzucając
swój plecak do środka namiotu. Minho uniósł brwi z powątpiewaniem, ledwie
maskując rozbawienie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Ten namiot ma dwa metry
kwadratowe, nie sądzę, żebyś mógł tutaj liczyć na wielkie pole przestrzeni
osobistej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- …A poza tym nie molestuj mnie
ani przez sen, ani w stanie świadomości, nie zabieraj mi koca i nie próbuj
używać mnie jako swojej poduszki - przytulanki, bo będziesz spać z innymi
kijankami w jeziorku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Chcąc nie chcąc, przystał na moje
warunki i uznałem, że dopóki miał zamiar ich przestrzegać, mogłem ewentualnie
przetrwać te dwa tygodnie dla dobra ludzkości. Miałem nadzieję, że kiedy już
odpracujemy wszystkie straty kawiarni, Onew nie pożałuje mi odszkodowania za
uszczerbek na psychice.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Nawet ja musiałem przyznać, że
nie zaczęło się źle. Pan Park pozwolił nam odpocząć po podróży, a sam pojechał
wyciągnąć z błota samochód Jinkiego, proponując nam chwilę relaksu nad
jeziorem. Jego zbyt entuzjastyczny uśmiech wzbudził we mnie podejrzenie, że po
owym „relaksie” nie będzie miał skrupułów wycisnąć z nas siódmych potów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Jezioro wyglądało jak… <i>jezioro</i>. Nie miałem zamiaru bawić się w
żadne kreatywne opisy sporego zbiornika z wodą, przyglądając się sceptycznie,
jak Jonghyun wskakuje do niego na główkę i po chwili wynurza się z wielkim
guzem, mamrocząc coś o tym, że dno jest nieco wyżej, niż mu się wydawało. Kibum
prychnął z pogardą i padł na leżak, wylewając na siebie kolejną porcję kremu, a
z kolei Jinki postanowił spróbować wędkowania, bo nikt mu nie powiedział, że w
tej sadzawce chyba nie było żadnych ryb.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Kiedy Minho i Amber siłą
próbowali wciągnąć mnie do lodowatej wody, omal ich nie pogryzłem, więc końcowo
zostawili mnie w spokoju i poszli „surfować”, dając mi wreszcie czas na
ochłonięcie. Usiadłem na kamieniu i wbiłem wzrok w ekran komórki, wciąż
pokazujący zero kresek zasięgu. Znowu naszły mnie czarne myśli. Zwykle moja
wyczulona intuicja alarmowała mnie za każdym razem, kiedy miało stać się coś
nieprzewidzianego. Teraz znów dopadło mnie to uczucie. Co, jeśli Sulli nie
poradzi sobie sama z ojcem? Jeśli stanie się coś złego? Lubiłem mieć nad
wszystkim kontrolę, a oddalony kilkadziesiąt kilometrów od miasteczka czułem
się zupełnie bezużyteczny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Hej – podskoczyłem z
przerażenia, zwracając szeroko otwarte oczy na Darę, która nagle przysiadła na
kamieniu tuż obok mnie. Była uśmiechnięta i odprężona, gładziła swój lekko
wypukły już brzuch i przyglądała mi się uważnie, jakby mnie oceniała. Poczułem
się nieswojo. Nigdy nie byłem z nią zbyt blisko, ale dla Żabola była prawie jak
starsza siostra. Budziła we mnie coś w stylu respektu, jakkolwiek durnie to nie
brzmiało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Hej? – mruknąłem niepewnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Chyba niezbyt dobrze się
bawisz. Od tej zaciętej miny zrobią ci się zmarszczki – oznajmiła, mierzwiąc mi
włosy. Przemilczałem to, bo i tak były już wystarczająco rozczochrane przez
wiatr.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- To chyba nie są moje klimaty.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- A jakie są <i>twoje</i> klimaty? – Przekrzywiła głowę z zainteresowaniem. – Daj temu
miejscu szansę. Pomyśl o tym w ten sposób – w końcu oderwałeś się od SM Town.
Sulli wspomniała kiedyś, że tylko o tym marzysz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Sulli jest głupia i papla co
jej ślina na język przyniesie – burknąłem z irytacją.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Nieprawda. Chcesz być wolny,
żyć po swojemu. Nie ma w tym nic złego. A teraz proszę, masz szansę spróbować w
innym środowisku. Wiem, że nie do końca o takim miejscu marzysz, ale potraktuj
to jako element przejściowy. Wszystko może się zmienić przez te dwa tygodnie.
Rozchmurz się trochę!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Patrzyłem na nią jak na wariatkę,
zastanawiając się, czy sobie ze mnie kpi, czy też naprawdę tak słabo mnie znała.
Gdyby „rozchmurzanie się” było czymś tak łatwym… Ale nie było, nie dla mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- To co według ciebie mam zrobić?
Może TO..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Machnąłem ręką w kierunku
jeziora, gdzie Jonghyun wydzierał się w niebogłosy, twierdząc, że wciąga go pod
powierzchnię jakiś wir wodny, podczas gdy Onew zerwał się z leżaka na drugim
brzegu i zaczął energicznie naciągać żyłkę wędki, przekonany, że złowił rekina
albo nawet wieloryba. Minho i Amber pokładali się ze śmiechu, patrząc, jak
zdezorientowany Jinki wyciąga z wody kąpielówki Jonghyuna, a sam Dino stoi w
wodzie z głupią miną, nagi jak go pan Bóg stworzył. Kibum wydał z siebie pełen
zgorszenia okrzyk i zakrył oczy dłońmi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<i>Kretyni</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Tak, na przykład TO możesz
zrobić – powiedziała Dara łagodnie, tłumiąc chichot. – <i>Carpe diem.</i> Żyj chwilą, nie myśl o tym, co będzie lub nie będzie
jutro. Czasami życie daje nam niespodziewanego kopa w tyłek i nic nie idzie
zgodnie z planem. – Wskazała wymownie na swój brzuch. Zaczerwieniłem się lekko,
bo odniosłem wrażenie, że nagle zrobiło się dla mnie zbyt intymnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Nie martw się, nie zajdę w
ciążę, jeśli to masz na myśli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Chcę ci tylko dać dobrą radę.
Doceń to, co masz, nawet, jeśli wydaje ci się, że to żadne cuda. Mówiąc twoim
pesymistycznym językiem - nie znasz dnia ani godziny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Po tych słowach wstała i ruszyła
w stronę Jinkiego, który nieudolnie starał się odczepić gacie Jonghyuna od
haczyka, ku uciesze Amber i Żabola i zdecydowanie mniejszemu entuzjazmowi Dino.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<i>Hm</i>. Dobra, to była dziwna konwersacja, ale w sumie nie
nieprzyjemna. Spojrzałem jeszcze raz w stronę jeziorka. Może ta woda
rzeczywiście nie była aż taka lodowata, jak wydawało się na pierwszy rzut oka?
Czy zmoczenie w niej czubka buta można było uznać za „chwytanie dnia”? Cóż, od
czegoś trzeba zacząć. Dźwignąłem się na nogi, podejmując decyzję. Niech stracę,
moja reputacja <i>badboya</i> i tak
prawdopodobnie leży na dnie, może przy okazji znajdę ją w tym bajorku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Minho spojrzał na mnie i
wytrzeszczył oczy. Na jego twarzy odmalowało się zaskoczenie i radość, wręcz
przerażająca kombinacja. Już miałem zrobić spektakularny w tył zwrot, kiedy
dotarło do mnie, że Bambi wcale nie gapił się na mnie, tylko na coś ponad moim
ramieniem. Trochę to trafiło w moje ego, ale i tak się odwróciłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Mój powstały z prochów entuzjazm
poszedł się topić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- HEJ, LUDZIE! – zawył donośnie
Lee Donghae, bo to jego umięśniona sylwetka zbliżała się nieubłagalnie w naszym
kierunku. – Powiedzieli mi, że tu was znajdę! Nooo, chodźcie uściskać swojego
ulubionego wujaszka!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<i>Nie</i>. Nie, to się nie dzieje naprawdę, nie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Donghae hyung?! – Minho prawie
mnie stratował, rzucając się na swojego niedźwiedziowatego przyjaciela z taką
miną, jakby schlał się litrem kawy i został właścicielem największego dachu na
świecie. Niedźwiedź klepnął go w plecy po bratersku, tym razem przynajmniej
oszczędzając sobie całusów na powitanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Heh, kiedy mówiłeś o tym, jaki
numer wykręcił ci twój stary, stwierdziłem, że przyda się wam dodatkowa para
rąk. Poza tym, ja też potrzebuję wakacji. Ktoś tu musi rozkręcić imprezę! O,
cześć, księżniczko Taeminnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
…Nigdy nie mów
„może być gorzej”.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Donghae był
naprawdę najgorszym, co mogło nam się przytrafić. Albo raczej mnie, bo cała
reszta albo miała to głęboko gdzieś, albo promieniała radością i skakała
dookoła tego idioty, piejąc peany oraz wiwatując na jego cześć. No dobrze,
jeszcze nikt nie zniżył się do tego poziomu, ale Bambi widocznie był temu
bliski. Przyjaciele od siedmiu boleści. Dobrali się, nie ma co, trudno było
nawet stwierdzić, który z nich był gorszy od drugiego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Z jakiegoś
powodu fakt, że Donghae przyczepił się do Minho jak rzep do psiego ogona
doprowadzał mnie do szału. To nie tak, że byłem zazdrosny, a już tym bardziej
nie o Żabola, nawet tak nie żartujmy. Po prostu jeden szaleniec to i tak za
dużo, dwóch to już przegięcie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Popołudnie mieliśmy
spędzić w sadzie na fascynującym zajęciu, jakim było zbieranie jabłek, które
potem rodzina Park wywoziła do miasta. Wątpiłem, czy dało się na tym zbić
fortunę, ale nie miałem nawet komu na ten temat pomarudzić, bo Żabol uroczo
kontemplował z Donghae parę metrów przed nami. Chwyciłem więc za grabie i
zacząłem zgarniać nimi leżące na ziemi owoce w małe kupki, które potem ktoś –
na pewno nie ja – będzie miał zaszczyt zbierać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chyba zbiera
się na deszcz – stwierdziłem niczym prawdziwy sadysto-masochista, zerkając ponuro
w stronę przejrzystego nieba.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie ma ani
jednej chmurki. Chyba, że potrafisz wywołać deszcz samym myśleniem. - Amber
popatrzyła na mnie z powątpiewaniem, na co tylko wzruszyłem ramionami. Nigdy
nie wiadomo, znałem swojego pecha.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jak się można
było domyślić, praca nie mogła przebiegać w świętym spokoju, bo gdyby tak było,
to byłby pierwszy poważny znak, że nadchodzi koniec świata.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- <i>Obrzydliwe</i> – oświadczył Kibum,
przystając na chwilę przy otoczonym misternym płotkiem kompoście. – Ktoś tu
zrobił wysypisko i jeszcze je ogrodził, zamiast jak normalny człowiek, wyrzucić
to wszystko do śmietnika.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Spojrzałem na
niego z politowaniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To ma być
nawóz, mądralo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Och,
przepraszam, że nie jestem urodzonym wieśniakiem i nie znam podstawowych zasad
funkcjonowania wiejskich śmietników – powiedział sarkastycznie, obchodząc
kompostownik szerokim łukiem. Jak na świeżo upieczonego farmera ubrał się
raczej tak, jakby miał zaraz zacząć kroczyć po wybiegu. Ciekawe, komu chciał
się przypodobać, tutejszemu <i>bydłu</i>?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Patrzcie,
mam TACZKI! – wrzasnął Jonghyun, mknąc w naszą stronę z prędkością światła.
Pchał przed sobą zardzewiałe narzędzie i pewnie wyobrażał sobie, że jedzie
najnowszym modelem harleya. Temu to niewiele potrzeba było do szczęścia. Kibum
wyprostował się i poprawił elegancką marynarkę, przybierając wyniosły wyraz
twarzy. Tak, zdecydowanie chciał zaimponować swoim stylem <i>bydłu</i>, o ile skurczone w praniu dinozaury można było zaliczyć do
bydła. Potem mina nieco mu zrzedła, bo Jonghyun wjechał swoją nową limuzyną
prosto w niego i obaj wpadli do kompostownika z głośnym chlupotem, któremu
towarzyszyły dzikie wrzaski Kibuma. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- NOWA
marynarka, Jonghyun, NOWA MARYNARKA!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przepraszam,
kupię ci nową! Naprawdę przepraszam, to były te emocje i… Poza tym nie ma tego
złego, przecież kompost jest chyba dobry na cerę, prawda?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nawet mnie
nie dotykaj, ona była NOWA!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho i
Donghae zaczęli wyć ze śmiechu, a ja, Amber i Jenny oddaliliśmy się stamtąd,
zanim diabelskie taczki nas też postanowiły wrzucić w ten syf.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No to co,
bierzemy się do roboty?! Te jabłka same się nie zbiorą. – Donghae zakasał
rękawy kraciastej koszuli, zacierając ręce z wyraźnym entuzjazmem. Jego
podejrzanie zadowolona mina nie wróżyła bynajmniej żadnych dobrych zamiarów, bo
po chwili trącił łokciem pochylonego nad koszykiem Minho. Kiedy Żabol spojrzał
na niego pytająco, Donghae wskazał brodą na wylegującego się w słońcu Jinkiego,
który przykrył twarz słomkowym kapeluszem i pochrapywał pod nim głośno. – Hej,
co wy na to, żeby zagrać w taką grę w ramach rozrywki – jeśli trafisz
najbardziej zgniłym jabłkiem Dubusia w nogę, to masz dziesięć punktów. Głowa
będzie za jakieś dwadzieścia, a tyłek z pięćdziesiąt plus bonus, bo leży do
góry brzuchem. Ten, kto przegra, pierze jutro ciuchy w jeziorku. To lepsze niż <i>Monopoly</i>!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho parsknął
śmiechem, a stojąca na drabinie Jenny rzuciła im z góry pogardliwe spojrzenie.
To był prawdopodobnie pierwszy i ostatni raz kiedy musiałem zgodzić się ze
smarkulą jej pokroju, chociaż przypuszczałem, że wiele miała z tym wspólnego
moja niechęć do tego nadpobudliwego niedźwiedzia, który nie dość, że chyba imponował
Minho swoim idiotyzmem, to jeszcze nie miał za grosz szacunku dla starszych.
Hm, nie twierdzę, że ja go miałem, ale jeśli chodziło o Onew, robiłem wyjątek.
Dlatego też z irytacją obserwowałem, jak Donghae wprowadza w życie swój plan,
skradając się ku niczemu nieświadomemu Jinkiemu z garścią przegniłych owoców,
ku uciesze kretyna Żabola, który patrzył na niego jak na ósmy, dziewiąty i dziesiąty
cud świata w jednym. Widać niewiele mu było potrzebne do szczęścia, a taki się
sobie wydawał <i>dojrzały</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dziecinada i
żenada w jednym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wiem czy
wiesz, ale zrobiłeś się nagle seledynowy – stwierdziła Amber, która stała
oparta o drzewo i przyglądała mi się ze złośliwym uśmieszkiem, leniwie
pogryzając jabłko. – Masz niestrawności po zjedzeniu ruszających się jeszcze
pstrągów, czy po prostu zieleniejesz z zazdrości..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, po
prostu zamieniam się w UFO – odparowałem, piorunując ją spojrzeniem. Miałem
szczerą nadzieję, że udławi się tym jabłkiem i zamilknie na wieki. Nagle zabawa
w celowanie owocami wydała mi się całkiem znośna. Sto punktów za trafienie
Amber w jej pusty łeb?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jak sobie
chcesz, ale ja wiem swoje. Ogarnąłbyś się w końcu z tymi swoimi uczuciami, bo
jesteś gorszy niż Dara, ale jej można wybaczyć, ciąża zobowiązuje. A ty i on? –
Rzuciła znaczące spojrzenie na Minho, który zajął się wybieraniem najbardziej
miękkich jabłek, podczas gdy Donghae wisiał nad Jinkim i udawał pszczołę, próbując
sprowokować hyunga do tego, by obrócił się na brzuch. Miałem nadzieję, że
zarobi w gębę, kiedy Onew zacznie się odganiać od nieistniejących owadów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie próbuj
mną manipulować – syknąłem, ze złością potrząsając swoim koszykiem. – Jak
zwykle wydaje ci się, że wiesz nie wiadomo co, a tak naprawdę…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, to ty
nie próbuj zaprzeczać! – przerwała mi ostro. – Spójrz prawdzie w oczy, bo mam
dosyć bawienia się z tobą w wieczne podchody. Lubisz go, zależy ci na nim,
pewnie nawet coś więcej, chociaż wciąż jesteś tak cholernie uparty, że tego nie
przyznajesz. Nie, zamknij się! – dodała, kiedy już otwierałem usta. – Sam nam
powiedziałeś, nie wykręcisz się od tego. Jonghyun może potwierdzić, prawda,
Jonghyun?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dino był od
nas oddalony o jakieś dziesięć metrów i nadal ze skruchą otrzepywał zrzędzącego
Kibuma z resztek kompostu, więc nie mógł nas słyszeć, ale mimo to na dźwięk
swojego imienia uśmiechnął się szeroko w naszym kierunku i uniósł kciuk.
Prychnąłem, trąc zaczerwienione policzki wierzchem szorstkiej rękawicy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wszyscy
jesteście popieprzeni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak, a ty
najbardziej. Nie mam zamiaru swatać cię na siłę, tak robią tylko w tanich
serialach. To twoje życie, ale czasami wydaje mi się, że jesteś strasznie nie
fair w stosunku do siebie i do Minho. Nie uciekniesz przed tym, Taemin. A nawet
jeśli, to potem będziesz żałować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zagryzłem
zęby, nie mogąc patrzeć na jej współczującą minę. Proszę, zachciało jej się
odgrywać rolę dobrej wróżki Kopciuszka. Miałem jej dość. Wkurzało mnie to, że
na siłę starała się mi coś udowodnić, wpychała się w nie swoje sprawy i
wszystko jeszcze bardziej komplikowała. Z furią wbiłem w ziemię grabie, omal
ich przy tym nie łamiąc. Miałem już na końcu języka stos najgorszych obelg i
przekleństw, które mogły jej raz na zawsze pokazać, że miałem w głębokim
poważaniu jej beznadziejne porady i całą jej egzystencję, ale to, co nagle
wydobyło się w z moich ust, wstrząsnęło mną do granic możliwości. Zupełnie tak,
jakby coś na ułamek sekundy zawładnęło moim mózgiem i mimowolnie wydobyło ze
mnie najgorszą deklarację z możliwych.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ja już nie
potrafię kochać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przez twarz
Amber przemknął cień zaskoczenia, ale szybko wróciła do siebie. Przyglądała mi
się bezradnie, jakby zastanawiając się, czy przytulenie mnie będzie w tym
momencie dobrym pomysłem. Spojrzałem na nią ostrzegawczo spod za długiej
grzywki, mając nadzieję, że nie zauważy moich wypieków i szeroko otwartych
oczu. Nie co dzień składałem takie deklaracje, nawet mnie to zaniepokoiło. Albo
raczej zaniepokoiło mnie to, że wreszcie powiedziałem prawdę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Amber
wypuściła wstrzymywane powietrze, po czym jak gdyby nigdy nic przykucnęła i
zaczęła wrzucać strząśnięte przez Jenny jabłka do mojego koszyka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Potrafisz –
rzuciła cicho, kiedy już zaczynałem mieć nadzieję, że nie wróci do tego tematu.
– Każdy potrafi, tylko nie każdy chce.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Złote myśli
tego typu niezbyt pasowały do scenerii w jakiej się znajdowaliśmy, z uwalonymi
rękawicami i kaloszami, po kolana w błocie, błądząc wśród aromatycznych oparów
w postaci krowich odchodów i siana, które jakimś cudem zaplatało się w moje
włosy. Przez dłuższą chwilę przetwarzałem sens zdania, które wypowiedziała
Amber, ale na szczęście Jenny wybawiła mnie z tej konwersacji, zanim zdołałem
odpowiedzieć czymś równie sentymentalnym, głupim i niezręcznym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Znowu się
obijacie! – wrzasnęła z góry, trzęsąc drzewem tak energicznie, że kilka jabłek
spadło mi na głowę. – Ruchy, bo do jutra tego nie skończymy! Jeśli naprawdę
chcecie uratować swoją kawiarnię, palarnię, czy gdzie wy tam w końcu
pracujecie, to weźcie się do roboty!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Spokojnie,
wyluzuj, młoda! – odkrzyknął Donghae, budząc tym samym Jinkiego, który z
wrażenia spadł ze swojego leżaka i w nagrodę dostał jabłkiem prosto w zacną
tylną część ciała. – Bez zabawy nie ma życia! To twoje motto, Min, dobrze pamiętam?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Bez ryzyka
nie ma zabawy – poprawił Minho, biorąc koszyk i idąc w naszą stronę z szerokim
uśmiechem. Wbiłem wzrok w kępkę trawy, udając, że mnie niezmiernie
zainteresowała. Z chaotyczną zawziętością zacząłem wrzucać owoce do koszyka,
przy okazji trafiając nimi w stopy Amber, która syknęła coś o niewyżytych
gówniarzach i buzujących hormonach, ale ją zignorowałem. Kiedy padł na mnie
cień, nawet nie musiałem podnosić głowy, żeby sprawdzić, kim jest intruz.
Zamiast tego podniosłem duże, dorodne jabłko, doszedłem do wniosku, że jest
wystarczająco twarde, po czym cisnąłem nim na oślep do góry, modląc się, żeby
trafiło tam, gdzie trzeba. Niestety, skubany zręcznie uchylił się przed
pociskiem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Widzę, że
nieźle wam idzie – zauważył z irytującym rozbawieniem. – Widać ten entuzjazm.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To akurat
tylko sfrustrowany Taemin, nic nowego – odparła Amber bez emocji. – Ale swoją
drogą, to Jenny ma rację. Zamiast bawić się z drugim Kubusiem Puchatkiem w
dwóch zboczeńców napastujących biednego Jinkiego, raczej zrobilibyście coś
pożytecznego, na przykład trochę nam pomogli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Już niewiele
zostało – stwierdził ten przeklęty optymista, lustrując wzrokiem kilogramy
jabłek walających się po wilgotnej trawie. Na mój gust mogliśmy to zbierać całą
wieczność a i tak jakimś cudem by się mnożyły.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho
przykucnął obok mnie i z werwą zabrał się do pracy, podczas gdy Donghae
pokładał się ze śmiechu, bo Onew, bynajmniej niewzruszony bombardowaniem,
zasnął z powrotem, tym razem na ziemi. Gdzie podziali się Jonghyun i Kibum,
tego nie wiedziałem i nawet niezbyt chciałem wiedzieć. Grunt, że już nie
próbowali wepchnąć się nawzajem do kompostu, przy okazji rozchlapując jego
zawartość na każdego, kto się zbliżył.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wszystko w
porządku? – mruknął cicho Żabol, wyrywając mnie z zamyślenia. – Jesteś
strasznie milczący.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zmarszczyłem
brwi, nie zaszczycając go spojrzeniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Bo zwykle
jestem niby taki wygadany?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, ale
dziwnie się czuję, kiedy nie rzucasz złośliwymi komentarzami na prawo i lewo,
nie mordujesz mnie wzrokiem za to, że oddycham i właściwie zachowujesz się <i>prawie</i> sympatycznie. Z naciskiem na <i>prawie</i>, biorąc pod uwagę, że chwilę temu
chciałeś wykastrować mnie z pomocą jabłka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie
przyzwyczajaj się – warknąłem agresywnie. W panice uświadomiłem sobie, że
faktycznie, zamiast obrażać się jak rozpuszczona nastolatka o to, że jakiś
niedźwiedzio-podobny gnojek od rana zabiera mi cel moich najlepszych słownych
ataków, powinienem raczej zemścić się na nich obu w jakiś bardziej kreatywny
sposób. Na przykład, za pomocą jabłkowej ofensywy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To przez
Donghae, prawda? Denerwuje cię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zaskoczony,
gwałtownie uniosłem głowę, zastanawiając się, skąd ten wariat nagle posiadł
sztukę czytania mi w myślach, po czym zamarłem w szoku, zdając sobie sprawę,
jak bardzo blisko nasze twarze nagle się znalazły. Niewiele brakowało i
zderzylibyśmy się czołami, co może byłoby nawet mniejszym złem, bo zamiast tego
miałem całkiem dobry widok na jego wielkie, wyłupiaste, błyszczące, obrzydliwe
oczy, przepełnione jakąś chorą łagodnością i niepewny uśmiech na pełnych ustach.
Poczułem, jak krew przestaje spokojnie krążyć mi w żyłach i uderza do głowy, a
ja nagle oblewam się potem. Minho uniósł brwi, wpatrując się intensywnie w moją
twarz, a gdzieś z tyłu doszło do mnie stłumione chrząknięcie Amber.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie
wiedziałem, ile sekund upłynęło, ale przez dłuższą chwilę nie potrafiłem się
ruszyć ani o milimetr mimo tego, że prawdopodobnie powinienem, bo przesycone
wiejskimi zapachami powietrze nagle zgęstniało i zrobiło się tak napięte, że aż
nie do wytrzymania. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- HEJ,
KSIĘŻNICZKO TAEMINNIE! – Wydałem z siebie jakiś kompromitujący, podobno do
kwiku dźwięk i wylądowałem na plecach w trawie, wyrwany z tego dziwnego transu.
Nad nami stał jak gdyby nigdy nic Donghae i uśmiechał się wrednie, machając
wielkim jabłkiem tuż nad naszymi głowami. – Przepraszam, że przerywam słodką
kulminację, ale tu są dzieci, które czują się zgorszone waszym gruchaniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mam piętnaście
lat, staruchu! – krzyknęła z drabiny Jenny, wciąż maltretując jabłoń. – Na
razie czuję się zgorszona tylko twoim nieróbstwem!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Aż mi się
przypomniał świąteczny incydent z jemiołą, szkoda, że tutaj macie do dyspozycji
tylko przegniłe owoce – kontynuował ze złośliwym uśmieszkiem, nie zawracając na
nią uwagi. Minho poderwał się do góry, otrzepując ogrodniczki z zażenowaną miną
i wyciągnął do mnie rękę. Odepchnąłem go i wstałem o własnych siłach, wciąż
lekko oszołomiony i zdezorientowany swoją idiotyczną reakcją. Przecież <i>nic</i> się nie stało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- W każdym
razie, przyszedłem tutaj, żeby zaproponować wam jeszcze trochę rozrywki, bo
zamulacie dzisiaj niemożliwie. Wujek Dongi zaraz rozkręci imprezę. Księżniczko?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Popatrzyłem na
niego z niechęcią. Podwinął rękawy kraciastej koszuli do łokci i wyciągnął w
moją stronę dłoń, w której trzymał lekko poobijane już, nieco przegniłe jabłko.
Skrzywiłem się, zniesmaczony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No, nie daj
się prosić, rzucisz w Dubusia tylko raz, zobaczysz, jak to rozładowuje emocje,
a hyung nawet się nie poruszy. Trzęsienie ziemi by go nie obudziło. No dajesz,
ciekawy jestem, gdzie trafisz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zacisnąłem
zęby, myśląc intensywnie. Równie dobrze mógłbym wziąć do cholerne jabłko i
wycelować nim w niego, wtedy by się przekonał, jak dobrego miałem cela. Hej, to
nie był taki zły pomysł. Jednocześnie poczułby moją słodką zemstę i może
wreszcie dałby mi spokój, a ja wtedy śmiałbym się szyderczo z poczuciem dobrze
wypełnionego obowiązku. Uniosłem lekko kąciki ust, próbując wyglądać
najbardziej niewinnie, na ile mnie było stać i wyciągnąłem rękę, chcąc wziąć od
niego owoc. A potem niechcący zawędrowałem wzrokiem trochę wyżej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nieoczekiwany
chód przeszył całe moje ciało, a szok zmroził mi krew w żyłach. Nagle zrobiło
mi się słabo, zupełnie tak, jakby uszło ze mnie całe powietrze. Czas stanął w
miejscu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hmm?
Księżniczko, żyjesz jeszcze? Wiem, że kręcą cię moje mięśnie, ale możesz
popodziwiać je później, teraz lepiej…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co. To.
Jest. – Wykrztusiłem z siebie ochryple i trochę niewyraźnie, bo moje posiniałe
wargi odmówiły mi posłuszeństwa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To..? Um, to
jest jabłko, a przynajmniej było jabłkiem, kiedy ostatni raz sprawdzałem. –
Uśmiech Donghae nieco przybladł. Teraz przenosił zdezorientowane spojrzenie ze
swojej wciąż wyciągniętej dłoni na moją zastygłą twarz i z powrotem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie… Nie to…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Och, <i>to</i>. – Potarł drugą dłonią nadgarstek,
wciąż przyglądając mi się z zaskoczeniem. – To tylko tatuaż. Mój stary ma świra
na punkcie tatuaży. Kiedyś miał własne studio, zanim zupełnie się stoczył… To…
Zrobił mi to na pamiątkę, sam ma identyczny. Wąż podobno symbolizuje spryt,
przebiegłość, coś tam jeszcze… Co jest, księżniczko, nie lubisz węży?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho dotknął
mojego ramienia, zaglądając mi w oczy, zaniepokojony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin? Hej,
Taemin… - Chwycił mnie delikatnie za brodę i starał się obrócić moją twarz w
swoją stronę, ale jakimś cudem udało mi się odzyskać panowanie nad swoim ciałem
i cofnąć się o kilka kroków. Nie spuszczałem wzroku z wciąż wyciągniętej w moją
stronę dłoni Donghae, czując obracający się szybko w mojej głowie kalejdoskop
emocji. Nie wiedziałem już, co się dookoła mnie dzieje, istniała tylko ta ręka,
opuszczana w zwolnionym tempie wzdłuż jego ciała. Jabłko spadło z cichym
plaskiem na ziemię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin?!
Tae, co…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ktoś chwycił
mnie za ramiona, prawdopodobnie Amber, ale nie byłem tego pewien. „Co się
dzieje tam na dole?!” – zawołała z góry Jenny, ale jej cienki głos całkowicie
zatonął w szumie krwi, jaki nagle uderzył w moje uszy. Czułem się jak odurzony,
jak w jakimś amoku, nie mogłem się zdecydować, czy jestem przerażony, wściekły
czy zamrożony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Donghae
również się cofnął, rzucając Minho rozpaczliwe spojrzenia. Musiałem naprawdę
wyglądać tak, jakbym w każdej chwili chciał się na niego rzucić. <i>Chyba chciałem</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin-ah,
uspokój się, jesteś zmęczony, powinieneś odpocząć…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Łagodny głos
Minho był ostatnim, co do mnie dotarło, zanim odwróciłem się napięcie i rzuciłem
się przed siebie, tracąc kontrolę nad tym, co robię i myślę. Chciałem
zapomnieć, wymazać to z pamięci, a tym czasem widok przysłoniły mi całkowicie
widma przeszłości, rozpryskujące się na podłodze krople krwi, wirujące w
powietrzu, czarne włosy i olbrzymia dłoń dzierżąca nóż, zamiast zwykłego jabłka.
Dłoń, której nadgarstek okalał tatuaż w kształcie węża. <i>Znienawidzona</i> dłoń. Chciałem rzucić się na jej właściciela, pobić
go do nieprzytomności, mimo, że brzydziłem się przemocą. Chciałem uciec.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Potem moje
uszy wypełniły już tylko rozpaczliwe krzyki, błagalne jęki i dziecięcy płacz.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Niemal biegłem
przed siebie ze wzrokiem wbitym w ziemię i w swoje szybko poruszające się na
niej glany. Jakimś cudem udawało mi się nie wpadać na co drugie drzewo, chociaż
w całym tym amoku pewnie nawet nie poczułbym zderzenia z żadnym z nich. Byłem
tak wściekły, że nic mnie już nie obchodziło, zupełnie nic. Kurczowo zaciskałem
pięści w kieszeniach, wbijając paznokcie w wewnętrze strony dłoni tak mocno, że
po jakimś czasie zupełnie przestałem odczuwać ból. W ogóle go nie czułem, nie
skupiałem się na nim. Fizyczny ból dla mnie nie istniał, nigdy się go nie
bałem. To ten inny, wewnętrzny, przerażał mnie najbardziej. A teraz, kiedy
wszystko, co kumulowało się we mnie od tak długiego czasu, wreszcie
eksplodowało, zalewając mnie od stóp do głów falą goryczy i bezradności, czułem
się tak, jakbym mógł w każdej chwili zwariować. <i>Bolało</i>, tak cholernie bolało. Myślałem, że tak silna fala bólu i
wspomnień już nigdy nie wróci, ale myliłem się, bo teraz było mi jeszcze
gorzej, niż na samym początku. Myślałem, że przyzwyczaiłem się do bólu. Byłem
przekonany, że podobnie jak z wbijaniem paznokci w skórę, po pewnym czasie
pozostaje tylko lekkie mrowienie, pamiątka po czymś, co już dawno przeminęło.
Żyłem w kłamstwie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie
wiedziałem, co robić. Nagle wszystko zaczęło do siebie przeraźliwie pasować i
chociaż dowody, które miałem, nie musiały znaczyć zupełnie nic, to jednak
podświadomie wiedziałem, że coś znaczą. To prawda, wielu ludzi mogło mieć
tatuaż w kształcie wężowej bransolety na nadgarstku. To nie musiało nic
znaczyć. Jednak nie chodziło nawet o to, czy to coś znaczyło, czy nie. Sam
widok tego tatuażu obudził we mnie tysiące wspomnień, strach i to najgorsze,
ból.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zabił ją.
Kimkolwiek był mężczyzna z tatuażem, zabił mój matkę, wbił jej nóż w pierś,
pozwolił krwi skapywać na moich i Sulli oczach. Byliśmy wtedy tylko niewinnymi
dzieciakami, niedoświadczonymi jeszcze przez życie, słodkimi i beztroskimi.
Kimkolwiek on był, odebrał nam to na zawsze. Odebrał nam nie tylko matkę, ale i
ojca, zniszczył nas. Oto, czym się staliśmy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ojciec Donghae
równie dobrze mógł nie mieć z tym nic wspólnego, to mógł być tylko jeden,
wielki, przerażający zbieg okoliczności. Przed oczami stanęła mi roześmiana
twarz mamy, kiedy energicznie popychała karuzelę, na której siedzieliśmy ja i
Sulli. Jej czuła twarz i delikatny dotyk gładkich dłoni, kiedy odgarniała mi z
czoła moje wiecznie rozczochrane włosy. Jej drewniana spinka w kształcie
kwiatu, taka sama, jaką znalazłem w mieszkaniu ojca Minho w Seulu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ojciec Minho.
Jaką rolę on tu odgrywał? Czy to wszystko w ogóle miało sens, czy znowu
próbowałem pisać nieistniejące historie, oskarżając ludzi bez żadnych podstaw?
Zdjęcie w jego sypialni przedstawiające jego nienaturalnie szczęśliwą twarz
oraz odwróconą tyłem kobietę o długich czarnych włosach i charakterystycznej
fryzurze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zacząłem się
trząść, kiedy kolejne przebłyski pojawiały się w mojej głowie, jakbym oglądał
jakiś stary film ze zdeformowanym dźwiękiem, klatka po klatce. Dopiero teraz
zorientowałem się, że zaczęło padać, a huki w mojej głowie nie były tylko
efektami specjalnymi wytwarzanymi przez moje zszargane nerwy. Grzmiało. Deszcz
zacinał tak mocno, że cała moja koszulka przykleiła się do ciała, chociaż do
tej pory byłem przekonany, że to przez pot. Tymczasem gęste strumienie deszczu
spływały mi po rozpalonej twarzy i dostawały się do oczu oraz ust. Dziwne, że
miały taki słony posmak.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Staremu Lee było was żal, dlatego wyświadczył
wam przysługę, a teraz za to odpokutowuje. I na co mu to było? Okazał ci trochę
łaski, ale ty wolałeś swojego uroczego tatuśka i jego pękające w szwach konto
bankowe </i>– mówił zjadliwie Heechul w mojej wyobraźni. Słyszałem go tak
wyraźnie, jakby stał tuż za mną i szeptał mi do ucha. Dreszcz rozszedł się po
całym moim ciele. Zrobiło się nagle tak ciemno, a ja nie wiedziałem nawet, jak
daleko od sadu się znajdowałem. Rozejrzałem się w panice. Wszędzie były tylko…
drzewa. Mnóstwo drzew, ciemność i coraz mocniej zacinający deszcz.<i><o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Mówiłem ci, tu chodzi o jakąś grubszą
sprawę z przeszłości, ale nie znam szczegółów. Mój tata i rodzina Donghae
nienawidzą się, dlatego od początku był przeciwny naszej przyjaźni.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Nie dostrzegasz wagi sytuacji, Minho.
Człowiek, którego ścigamy, jest mordercą, a ty uważasz potencjalnego szpiega za
swojego przyjaciela!</i>- Zmora wykrzywionej ze złości twarzy Choi seniora na
chwilę odebrała mi oddech. <i><o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Nie możecie trzymać Donghae tylko dlatego,
że jest synem faceta, którego ty nienawidzisz! NIC go z nim już nie łączy, a
to, że ty od trzech lat nie potrafisz złapać jednego przestępcy, świadczy tylko
o tym, jak beznadziejną gliną jesteś!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Od trzech lat.
Trzy lata temu zginęła moja matka. Grubsza sprawa z przeszłości… To brzmiało
tak znajomo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Czy to ojciec
Donghae zabił moją matkę? Czy tak naprawdę we wszystkim się pomyliłem? Ojciec
Minho był… dobry? Coś go łączyło z moją matką? Czy to możliwe, że aż tak bardzo
zmienił się przez jedno wydarzenie..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Możliwe</i>. Przecież dokładnie to samo
spotkało mnie. Kurwa, byłem przez cały czas takim hipokrytą, mieszając go z
błotem i będąc pewnym, że jest złem wcielonym. Minho nie wiedział, nie mógł
wiedzieć. Ja wciąż tego nie rozumiałem. Świadomość, że znalazłem się o krok od
poznania prawdy uderzyła mnie nagle z siłą bomby atomowej i odrzucił do tyłu,
odbierając mi wszelką zdolność do racjonalnego myślenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Było mi na
przemian zimno i gorąco, kiedy opadłem na mokre liście i zwinąłem się w kłębek,
chowając twarz w dłoniach. Wciąż drżałem, trochę z przeszywającego chłodu,
który nagle mnie ogarnął, a trochę ze strachu. Byłem sam w środku lasu, gdzieś
bardzo daleko od farmy państwa Park. Byłem sam. Bałem się być sam podczas burzy
– to była jedna z tych bezsensownych fobii z dzieciństwa, tak samo idiotyczna
jak przekonanie, że pod łóżkiem czai się głodny potwór, gotowy wyjść w nocy i
zjeść cię za to, że byłeś niegrzeczny. A jednak istniała, głęboko ukryta we
mnie i teraz postanowiła się ujawnić. Trząsłem się, mokre włosy przekleiły mi
się do twarzy i szyi. Miałem wrażenie, że w każdej chwili może uderzyć we mnie
piorun i wtedy nastąpi <i>koniec</i>. W
prawdziwym życiu nie ma happy endów. Dopiero teraz to zrozumiałem na własnej
skórze przekonując się, co miała na myśli Amber, mówiąc, że będę żałować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Żałowałem.
Żałowałem, że nie dałem Minho szansy, że nie dałem sobie nadziei na coś
dobrego. „Każdy potrafi kochać, nie każdy tego chce”. Chciałem chcieć, chciałem
kochać, chciałem podziękować temu oślizgłemu Żabolowi za to, że dzięki niemu
ostatnie miesiące mojego życia nie były kompletną porażką. Za to, że był przy
mnie, że znosił mnie, że mnie kochał… Za wszystko, co dla mnie zrobił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
I tak miałem
niedługo umrzeć. Pioruny z każdą sekundą coraz jaśniej odcinały się na tle
zachmurzonego nieba. Grzmoty przypominały wystrzały z karabinów. Nie martw się,
Sulli, poradzisz sobie beze mnie. Przepraszam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zacisnąłem
mocno powieki i najzwyczajniej w świecie się rozpłakałem, czując tępy ból po
lewej stronie klatki piersiowej.<br />
<b style="text-indent: 35.4pt;"><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b style="text-indent: 35.4pt;"><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~</span></b></div>
<b style="text-indent: 35.4pt;"><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- TAEMIN!
TAAEEEMIIN! TAEMIN, ODEZWIJ SIĘ! TAEMIN-AH!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Poruszyłem się
gwałtownie, wyrwany ze snu. Nie byłem nawet pewien, czy spałem, ale kiedy powiodłem
wzrokiem dookoła, była noc. Z wciąż zachmurzonego nieba skapywały jeszcze
pojedyncze krople deszczu, ale burza już się skończyła. Zmarszczyłem brwi i
spróbowałem się odezwać, ale usta miałem tak wysuszone, że zacząłem tylko
kaszleć. Moja twarz musiała być zapuchnięta i obrzydliwa, a głowa pulsowała od
migreny. Nie miałem nawet siły unieść się na łokciach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- TAEMIN,
JESTEŚ TUTAJ?! ODEZWIJ SIĘ! TAEMIN-AH!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Znałem ten
głos, tak cholernie dobrze go znałem. Wszędzie bym go poznał, w końcu tyle razy
przewracałam z irytacją oczami, słysząc jego rozentuzjazmowany, pogodny ton.
Należał do Minho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- TAEMIN-AH!!!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Tym razem nie
brzmiał radośnie. Raczej był przepełniony zmartwieniem i błagalną prośbą, lekko
histeryczny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tae, jeśli
się nie odezwiesz, to znaczy, że cię tutaj nie ma!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jasne, idioto,
odkryłeś Amerykę. Gdybym mógł, przewróciłbym oczami i tym razem, ale wolałem
tego nie robić, bo już i tak cały świat skakał mi przed oczami, kiedy tylko
próbowałem się poruszyć. Słysząc szybkie kroki na chrzęszczących liściach,
lekko spanikowałem. Nie mógł teraz odejść, co ten kretyn sobie myślał?! Nie
będę tu przecież zdychać w nieskończoność. Skoro żadna łaskawa błyskawica nie
postanowiła mnie porazić, to miałem zamiar poświecić swoje darowane życie na dalsze
dręczeniu tego glonojada.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Otworzyłem
usta, ale po raz kolejny wydostał się z nich tylko przytłumiony kaszel. Moje
gardło było wyschnięte na wióry.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Szuranie
gałęzi zamarło w jednej sekundzie. Spróbowałem więc kaszleć głośniej, mając
nadzieję, że to przyniesie jakieś efekty.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- TAEMIN-AH?!
TO TY?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zebrałem całą
silną wolę i wychrypiałem żałosne „tak”, a potem przewróciłem się na bok w
stronę, z której dochodził głos. Po chwili gęste krzaki rozchyliły się i
pobrudzone błotem, całkowicie zdewastowane adidasy Minho, które kiedyś chyba
były białe, znalazły się na poziomie mojego wzroku. Chciałem odetchnąć z ulgą,
ale skończyło się to tylko marnym chrząknięciem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Bambi opadł na
kolana, rzucając na ziemię rozłożoną parasolkę i złapał mnie pod ramionami, by
w następnej chwili unieść mnie do pionu. Przez sekundę rzeczywistość wokół mnie
zawirowała i miałem straszne przeczucie, że zwymiotuję dzisiejszym pstrągiem
prosto na jego absurdalne ogrodniczki, ale udało mi się powstrzymać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jesteś
wreszcie – westchnął Minho, odgarniając mi z twarzy wilgotne włosy. Musiałem
wyglądać jak dziecko wojny z całym lewym policzkiem umorusanym ziemią i
zapuchniętymi oczami. Żabol wpatrywał
się we mnie z niedowierzaniem, a ja nie mogłem się zdecydować, czy jest tak
wkurzony, czy tak zachwyca go mój mało wyjściowy wygląd, a dodatkowo czy chce
mnie przytulić, czy też dać mi z całej siły w ryj. Naprawdę, nigdy nie
widziałem go tak niezdecydowanego, ale szczerze mówiąc zwisało mi już, co ze
mną zrobi. Niewiarygodne, jak pesymistyczne myśli o śmierci i sensie życia
potrafią zmęczyć człowieka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co ty sobie
wyobrażałeś, do diabła?! – Potrząsnął mną nieco brutalnie, na co skrzywiłem się
lekko, bo jak po długim znieczuleniu, teraz wszystkie bodźce zacząłem odczuwać
podwójnie. – Wiesz, jak się wszyscy cholernie martwiliśmy?! Zniknąłeś nie
wiadomo gdzie i dlaczego, Donghae miał straszne wyrzuty sumienia, jest pewien,
że to przez niego! Co w ciebie wstąpiło?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zrobiło mi się
głupio. Chciałem się od niego odsunąć, ale mi nie wyszło, bo widząc, że się
odpycham, wzmocnił uścisk i praktycznie wciągnął mnie na swoje kolana. Zaryłem
nosem w jego wilgotne włosy i z braku pomysłu, co ze sobą zrobić, oparłem
policzek w zagłębieniu między jego szyją a ramieniem, gdzie zapach kawy okazał
się najintensywniejszy i tylko zrobiło mi się przez to jeszcze bardziej
niedobrze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Czułem się
taki bezsilny, że aż było mi się siebie żal. Taemin, ty idioto. Nie jesteś
jakąś lalą, którą wszyscy mogą sobie pomiatać. Nigdy nią nie byłeś. Co ty teraz
wyprawiasz? Poddajesz się? Wywieszasz białą flagę? Trochę strachu wystarczyło,
żebyś całkowicie wymięknął, ty śmierdzący tchórzu..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho zamarł,
równie zaskoczony moim dziwnym zachowaniem, ale nie skomentował tego, wciąż
chyba z bardzo zdenerwowany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- W dodatku
świetny moment sobie wybrałeś na skoki nastrojów, wiesz! Nie zanosiło się na
burzę, wywołałeś ją samą swoją wolą, czy co?! Kibum prawie ześwirował, spisując
cię już na straty, bo on zawsze przesadza! Ja sam zaczynałem już przez niego
wariować, a Dara twierdziła, że wody jej odchodzą i Jinki zaczął płakać, rozumiesz?!
<i>Płakać</i>. Dom wariatów, a to wszystko
przez ciebie!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wdychałem i
wydychałem uspokajającą woń kawy pomieszanej z cynamonem, wciąż niezdolny się
odezwać, albo chociaż poruszyć. Minho to chyba zresztą nie przeszkadzało, był
zbyt zajęty prawieniem mi monologu moralnego, jakby był jakąś moją cholerną
ciotką, czy co innego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jesteś
rozpuszczonym smarkaczem bez litości – zakończył dramatycznie swoją tyradę, a
ja czułem, jak jego długie palce zaciskają się na mojej przemokniętej koszulce.
Pociągnąłem nosem niczym kompletna sierota. Bambi westchnął cierpiętniczo. –
Chodź, powoli, trzymam cię. Dasz radę wstać? Jeśli masz siłę trzymać parasol,
wezmę cię na plecy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jak w tych
durnych dramach, których tak nienawidzę – wychrypiałem nieswoim głosem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przykro mi,
jakoś to przeżyjesz. No chodź, wszyscy cię szukają.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Oparłem się na
nim i powoli stanąłem na zdrętwiałych nogach, trzęsąc się z zimna. Mogłem się
założyć, że w najlepszym wypadku nabawię się kataru, a w najgorszym zapalenia
płuc i umrę. Jak dobrze, że deszcz nie zmysł ze mnie mojego ulubionego
pesymizmu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wszyscy? –
powtórzyłem bez przekonania, gapiąc się na niego jak idiota. – To dlaczego
tylko <i>ty</i> mnie znalazłeś?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Tym razem to
on przewrócił oczami, obejmując mnie mocniej w pasie i schylając się po porzucony
na ziemi parasol.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wiem,
może szukałem cię szczególnie wytrwale. Zamknij się już, przeziębisz się
jeszcze. Trzymasz się, czy mam… Taemin..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pochyliłem się
do przodu i naparłem na niego całym ciałem, patrząc mu przy tym w oczy niczym
żałosny szczeniak wykopany na deszcz. Kij z tym, że potem będę się tłumaczył
utratą równowagi spowodowaną odurzeniem grzybami halucynogennymi lub
oszołomieniem pozawałowym, lub znajdę jakąkolwiek inną, beznadziejną wymówkę.
Coś wymyślę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zbliżyłem się
do niego jeszcze bardziej, o ile to było możliwe i zamknąłem oczy, wciągając
jeszcze więcej cynamonowego zapachu do płuc. Potem na dobre pokonałem dzielącą
nas, paromilimetrową odległość i przycisnąłem usta do jego lekko rozchylonych z
zaskoczenia warg, całując go tak mocno, jak tylko mogłem. Cała moja desperacja
przełożyła się na ten intymny gest. Zachwialiśmy się lekko w tył i w przód, od
intensywności pocałunku albo przez falę emocji, która zalała mnie od stóp do
głów. Wplotłem dłoń w jego włosy, złośliwie odnotowując, że moje ręce wciąż
były całe w ziemi. Drugą błądziłem po jego twarzy, brodzie, policzkach i karku,
badając wszystko to, co od dawna miałem ochotę dotknąć, ale zawsze odrzucało
mnie z powrotem na mur z kolczastego drutu, którym tak szczelnie byłem
owinięty. Teraz miałem to gdzieś, kolczasty mur poszedł się walić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho wreszcie
ocknął się z szoku, w jakim stał przez ostatnie parę sekund, skupiając się
tylko na tym, żeby mnie nie upuścić i w sumie byłem mu za to wdzięczny, bo moje
nogi na pewno odmówiłyby mi posłuszeństwa. Zakręciło mi się w głowie, kiedy
objął mnie mocniej, praktycznie zabierając mi cały tlen i przestrzeń osobistą,
gorącym językiem rozchylając mi do tej pory mocno zaciskane usta. Jęknąłem,
pozwalając mu pogłębić pocałunek. Rozjechana papka, w którą się zamieniłem,
poddała się całkowicie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Brawo, Taemin,
jesteś oficjalnie skończony dla tego świata.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W
drodze powrotnej milczeliśmy. To była naprawdę niezręczna cisza, przerywana
tylko bębnieniem pojedynczych kropli o liście i zdecydowanymi krokami Minho na
szeleszczącej trawie. Trzymałem go za szyję, z czołem przyciśniętym do jego
ramienia i pozwoliłem się nieść na plecach. Scena wyjęta żywcem z pseudo
inteligentnych seriali. Myśl, że przypominam teraz rozmiażdżoną uczuciowo
bohaterkę taniej dramy trochę ostudziła cały mój zapał, a poczucie lekkości i
ulgi, że udało mi się zrzucić z siebie wielki ciężar zastąpił jeden wielki
WSTYD.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Co teraz
będzie? Wyrośnie mi aureola i pierzaste skrzydełka, po czym wzlecę na różowej
chmurce w kształcie serduszka prosto do kiczowatego paradajsu? Zacznę
zachowywać się jak zadurzona nastolatka, albo, co gorsza, jak KIBUM?! Moja
relacja z Minho już raczej nie będzie wyglądać tak samo jak zwykle, choćbym go
zahipnotyzował i starał się mu wmówić, że wszystko to mu się tylko przyśniło.
Właściwie, <i>czym</i> teraz byliśmy?
Przeskoczyliśmy na jakiś wyższy level pseudo przyjaźni, czy byliśmy parą, czy…
Łe, nie. To ostatnie wydało mi się za bardzo <i>normalne</i>. Przecież się umówiliśmy, że normalność jest do bani. Co
właściwie robią normalne pary? Liżą się po kątach jak Onew i Dara, a potem
wpadają w panikę po odkryciu niezaplanowanej ciąży? Uf, dobrze, że przynajmniej
to nam nie groziło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Światła farmy
państwa Park oślepiały już z odległości kilkudziesięciu metrów. Policzki paliły
mnie żywym ogniem, kiedy Minho przystanął i ostrożnie rozplątał moje ręce,
pozwalając mi zsunąć się z jego pleców. Stanąłem już o własnych siłach,
koszmarnie zażenowany i skonfundowany. Oblizałem usta, uświadamiając sobie ze
zgrozą, że smakują kawą. Nie chciałem nawet na niego patrzeć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tu jest nasz
namiot. – Żabol odchrząknął, również omijając mnie wzrokiem, co zrejestrowałem
katem oka z pewną ulgą. – W środku są już śpiwory i koce, więc… Połóż się,
pójdę powiedzieć reszcie, że alarm odwołany. Przyniosę ci coś ciepłego do picia…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie musisz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- …i może
jeszcze jakiś dodatkowe przykrycie, w nocy jest zimno. Gdyby śledzie puściły,
to... to krzycz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wpatrywałem
się tępo w jego plecy, kiedy oddalał się szybko w stronę farmy. Ta cała
niezręczność mnie rozwalała. Nie sądziłem, czy uda mi się wytrzymać długo bez
obrażania go na wszelkie możliwe sposoby, ale teraz czułem tylko zmęczenie i
pewną nieśmiałą wdzięczność. Mój atak paniki przeszedł mi już całkowicie i
poczułem się zmęczony, słaby, wyzuty z emocji. Wczołgałem się do naszego
namiotu, rzucając przelotne spojrzenie na pozostałe, które wydawały się wciąż puste.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Czekałem kilka
minut, przykryty kocem po uszy i wbijałem wzrok w jeden punkt na powiewającym
lekko materiale namiotu. Nie mogłem się zmusić do myślenia. Było mi zbyt
przyjemnie, zbyt ciepło i wygodnie, poza tym nadal byłem zbyt zamroczony tym
wszystkim, co spotkało mnie w przeciągu ostatnich paru godzin. Postanowiłem, że
pomyślę kiedy indziej. Jutro, na przykład. Tak, jutro będzie dobre.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Suwak w
namiocie został energicznie rozpięty i Minho wślizgnął się do środka, dmuchając
na zawartość kubka, który podał mi z wahaniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zajrzałem do
niego, parząc sobie palce o gorące ścianki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Herbata?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Kawa nie
jest dobra na sen.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wziąłem kilka
łyków, krzywiąc się z powodu nierozpuszczonych kostek cukru, których ktoś
zdecydowanie nadużył. Czyżby ten kretyn naprawdę myślał, że tak nisko przez
niego upadłem..? Przykro mi, nie zamieniłem się jeszcze w gustującą w
przesłodzonych lurach ciotę. Dla świętego spokoju wypiłem trochę, mając
nadzieję, że wreszcie się odczepi i pozwoli mi spać. Fakt, że wciąż wpatrywał
się we mnie z dziwnym wyrazem twarzy, trochę mnie rozpraszał i w pewnym
momencie omal się nie zakrztusiłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak,
porozmawiamy – wyrzuciłem z siebie, opadając na poduszkę. W śpiworze było
ciepło i bezpiecznie. – Jutro. Albo kiedyś. Dobranoc. I dziękuję. Czy coś.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zasnąłem,
wyczerpany, czując delikatne dłonie odgarniające mi splątane włosy z twarzy i
ciepły oddech na policzku, kiedy przykrywał mnie dodatkowo swoim kocem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Tej nocy, o
dziwo, nie miałem koszmarów.<o:p></o:p></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 47.20000076293945px;">
___________________________</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Z dedykacją
dla <b>Koczi</b>. Ten rozdział mnie wykończył x.x<o:p></o:p></div>
Pani Luhttp://www.blogger.com/profile/13464960614565162744noreply@blogger.com30tag:blogger.com,1999:blog-6238364480748530437.post-19627246452841048832013-05-05T06:18:00.001-07:002013-05-23T08:23:05.473-07:0014.<br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">ROZDZIAŁ
CZTERNASTY<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaVK6mkGP-S1_tbay2ZIHaGsfrnKaQRj52Cxfzu40MXy-1GzLbmB07NLAZsh688Je6Dms9pkkg3u0_jqwnA88LtE16mPSqDyb8jGys4aFplCZ1_eQDBqAU5LJx_wqpS8U-KdxjmMTMCxcK/s1600/tumblr_mghb0upIGD1ravdcxo2_250.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaVK6mkGP-S1_tbay2ZIHaGsfrnKaQRj52Cxfzu40MXy-1GzLbmB07NLAZsh688Je6Dms9pkkg3u0_jqwnA88LtE16mPSqDyb8jGys4aFplCZ1_eQDBqAU5LJx_wqpS8U-KdxjmMTMCxcK/s1600/tumblr_mghb0upIGD1ravdcxo2_250.gif" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Satan patrzył
na mnie intensywnie swoimi przekrwionymi oczami, zupełnie tak, jakby mnie o coś
oskarżał. Przez sekundę uporczywie odwzajemniałem jego spojrzenie, żeby sobie
nie myślał, że taki ze mnie mięczak, ale potem dotarło do mnie, że to przecież <i>pies</i>, a pies z zasady <i>nie myśli w ogóle</i>, dlatego dałem sobie
spokój i ostentacyjnie się od niego odwróciłem. Czyżby moja aspołeczność
przeskoczyła na tak wysoki szczebel, że zaczynałem przejmować się tym, co o
mnie sądził mój własny pies, nawet, jeśli był głupim kundlem – materialistą,
który najchętniej tylko by żarł, spał i wydalał to, co zżarł..? Nie, żeby
kiedykolwiek robił cokolwiek innego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Swoją drogą,
taki pies to miał dobrze. Nie musiał
harować jak wariat z dilerami halucynogennej kofeiny, ani ukrywać w
rozlatującym się domu nie do końca normalnego tatusia, którego ulubionym
zajęciem było prowadzenie konwersacji ze spłowiałym zdjęciem w plastikowej
ramce, bądź układanie niezidentyfikowanych wzorów z ziarenek ryżu. Na pewno nie
musiał także znosić marudzenia swojej młodszej siostry oraz złośliwych
komentarzy jej dziewczyny, ani topić się w nawale własnych emocji, uczuć i
myśli, krążących wokół osoby noszącej honorowy tytuł Wielkookiego Króla
Durniów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Tak,
zdecydowanie Satan miał o wiele lepsze życie, niż, na przykład, przeciętny
nastolatek posiadający za ciasne glany, spraną kurtkę motocyklową – ale nie
posiadający motocykla, bo niby z czego – i z za długimi włosami, które opadały
mu na zbyt dziewczęcą i zbyt delikatną twarz, okazjonalnie ozdabianą bardzo
wiele mówiącym grymasem dezaprobaty. Załóżmy jeszcze, że owy nastolatek całe
swoje życie mieszkał w zabitej deskami dziurze zwanej SM Town, której nie było
nawet na mapie Korei i gdyby tych wszystkich atrakcji było mało, to jeszcze w
każdej chwili cała jego nudna, ponura i beznadziejna egzystencja mogła legnąć w
gruzach. O ile już nie legła, razem z silną wolą, wrodzoną złośliwością i
pesymizmem, w zgliszczach jednej wielkiej nienawiści do całego świata.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Nieważne</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- I czego się
gapisz, głupi kundlu?! – warknąłem do Satana, który wciąż dyszał nade mną, a
strużka jego śliny kapała mi na kołdrę. Obrzydliwe. – SULLI! Zabierz tą bestię
na spacer, zanim zrobi mi prezent na prześcieradle!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Z łazienki
dotarło do mnie bardzo niecenzuralne słowo i przez chwilę zaciskałem zęby,
zastanawiając się, jak ktoś tak wizualnie słodki może być wewnątrz taką
niewychowaną smarkulą. Przy najbliższej okazji powinienem chyba poprosić Amber,
żeby nauczyła ją kultury, bo ja najwyraźniej już dawno zawaliłem w kwestii
wychowywania Sulli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Satan, idź
proszę załatwić się w jej pokoju – rzuciłem do psa, naciągając kołdrę na głowę.
– Przy czym upewnij się, że zrobisz to na jej nowych ciuchach. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Cholera
jasna, Taemin, właśnie wsadziłam sobie do oka mascarę! – wrzasnęła Sulli,
wypadając z łazienki jak burza i wlatując do mojego pokoju z mordem w oczach.
Na policzku miała długą smugę czarnego atramentu. Uniosłem brwi z
powątpiewaniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Już i tak
wyglądasz jak chodząca masakra, nie ma sensu używać jej jeszcze więcej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mascara,
ignorancie! I wyobraź sobie, że wyprowadziłam psa wczoraj wieczorem, kiedy ty w
najlepsze balowałeś sobie ze swoim <i>chłopakiem</i>
w waszym słodkim SHINee - gniazdku. Tak więc dzisiaj twoja kolei.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Spiąłem się na
te słowa i nagle przestał mnie bawić nawet jej nieudany makijaż. Na powrót
stałem się ponurym pesymistą bez uczuć i cały mój względnie dobry nastrój
wyparował w ciągu jednej sekundy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zamknij się.
Nie mam <i>chłopaka</i>. Czy ja ci wyglądam
na geja? Nieważne, nic nie mów. Idź nakładać tapetę, może w końcu coś ci to da,
a ja tym czasem zajmę się bydlakiem, którego na pewno nie JA przywlokłem do
domu i który na pewno nie jest MOIM psem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Skończyło się
na tym, że chcąc nie chcąc musiałem zwlec się z łóżka i wyprowadzić Satana,
podczas gdy Sulli, bardzo z siebie zadowolona, wróciła do nakładania atramentu
na twarz. Bezlitosna żmija. Wiedziała, że nie spałem zbyt dobrze tej nocy,
podobnie jak każdej innej ostatnich czasy. Znowu męczyły mnie koszmary i
czasami całą noc mogłem przewracać się z boku na bok, nie zmrużając oka z obawy
przed nimi. Tym razem nie był to nawet mój zwykły sen o śmierci mamy,
odtwarzany klatka po klatce z najdrobniejszymi szczegółami. Teraz to były tylko
jakieś niewyraźne cienie, postacie, które pojawiały się i znikały, z jakiegoś
powodu mnie przerażając, jakby zwiastowały coś strasznego, co miało się
niebawem wydarzyć. Nie, nie uważałem się za wariata wierzącego w prorocze sny.
Wolałem myśleć, że to wszystko przez stres i towarzyszący mu kłąb uczuć, które
nawet nie wiedziałem, co miały oznaczać. Takie myślenie było łatwiejsze, ale na
pewno nie bardziej uspokajające. Z deszczu pod rynnę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy
wróciłem, żeby zostawić psa i spakować się do szkoły, ostrożnie uchyliłem drzwi
do pokoju taty, sprawdzając, czy z nim wszystko w porządku. Ku mojemu
zdziwieniu nie spał już, tylko siedział na brzegu swojego łóżka, kiwając się w
tył i w przód ze wzrokiem skupionym w jednym punkcie na odrapanej ścianie.
Przełknąłem ślinę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tato?
Wszystko… w porządku?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Obrzucił mnie
pustym spojrzeniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Powinieneś
już iść do szkoły, Taemin-ah, bo znowu się spóźnisz. To, że masz najlepsze
oceny w klasie, wcale nie znaczy, że możesz wagarować. Minho ma na ciebie zły
wpływ, ale jeśli czujesz się z nim szczęśliwy, to dobrze, w takim razie możesz
uciekać z lekcji ile tylko chcesz. – Uśmiechnął się do mnie nieco
zbyt entuzjastycznie. Szczęka mi opadła i przez chwilę tylko stałem bezradnie,
mrugając oczami i próbując zrozumieć, dlaczego mój ojciec nagle wypowiedział
tak <i>normalną</i> i <i>logicznie składną</i> kwestię, albo co, gorsza, skąd wiedział, że się
spóźniam, że mam dobre stopnie i skąd, do cholery, znał imię Minho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Uh… -
Wydałem z siebie nieartykułowany dźwięk. – Dzięki za radę, ale… Mniejsza z tym,
jeśli ta kretynka Sulli znowu nagadała ci jakichś głupot nietrzymających się
kupy, to chyba ją…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Twoja matka
i ja uważamy, że powinieneś być szczęśliwy – przerwał mi poważnie. No tak,
„twoja matka” w czasie teraźniejszym zdecydowanie burzyła całą jego świeżo
nabytą wspaniałomyślność. – Twoja matka powiedziała mi wczoraj, że dawno nie
widziała, żebyś się uśmiechał albo rysował. Ona uważa, że się boisz i dlatego
nie potrafisz kochać. Martwi się, że odpychasz ludzi, którym na tobie zależy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zapadła cisza,
z korytarza dochodziło już tylko równomierne tykanie zegara. Wpatrywaliśmy się
w siebie intensywnie, on bez emocji, ja natomiast wciąż zbyt zdezorientowany i zaniepokojony, żeby się odezwać. To była
niecodzienna sytuacja. Ojciec nie wspominał zbyt często o mamie. Wpatrywał się
tylko w jej zdjęcie, obracał w dłoniach ukradzioną spinkę, która przypominała
tą należącą do niej, okazjonalnie tylko powtarzał jej imię. Żałowałem, że Sulli
już poszła, ona zawsze lepiej wiedziała, jak się z nim obchodzić i jak
rozmawiać. Ja tego nie potrafiłem, czułem się zbyt niezręcznie w jego
towarzystwie. Miałem wrażenie, że potrafił przejrzeć mnie na wylot.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mama mówiła
ci coś jeszcze? – Ośmieliłem się w końcu zapytać, niepewny, czy chcę usłyszeć
odpowiedź.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Tata
zmarszczył brwi i zaczął kiwać się jeszcze szybciej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Powiedziała,
że zrobi dzisiaj na obiad miso i bimbap, ale nie mówiła, kiedy wróci. Kiedy ona
wróci, Taemin-ah? Dlaczego jeszcze jej nie ma, kiedy…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wiem,
tato. Naprawdę nie wiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Niewiele
brakowało i rzeczywiście wziąłbym sobie nielegalny dzień wolnego od budy.
Miałem sporo rzeczy do przemyślenia, a dodatkowo dziwna rozmowa z ojcem jeszcze
wyprowadziła mnie z równowago i szczerze wątpiłem, czy w takim nastroju uda mi
się skupić na matmie, fizyce albo jakiejś innej biologii. Gdyby to ode mnie
zależało, w o ogóle nie fatygowałbym się z chodzeniem do szkoły, ale chciałem
jak najszybciej ją skończyć i stąd wyjechać, po czym zapomnieć, że coś takiego
jak SM Town w ogóle istniało. Poza tym niezbyt uśmiechało mi się spotkać znowu
z pewnymi osobami, które grały mi na nerwach i notorycznie robiły mi wodę z
mózgu, sprawiając, że czasami nie wiedziałem już nawet, jak się nazywam.
Właściwie, była jedna taka osoba, ale jej gang wcale nie polepszał sytuacji,
ucząc się od swojego mistrza trudnej sztuki wpędzania ludzi do grobu samą swoją
egzystencją.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Końcowo jednak
byłem zmuszony pójść do szkoły. Powód? Zbyt długo się wahałem z podjęciem
decyzji, a kiedy zawędrowałem już pod jej budynek i doszedłem do wniosku, że po
prostu zrobię w tył zwrot i pójdę sobie posiedzieć na dachu – ktoś mi kiedyś
powiedział, że bliżej nieba lepiej się myśli, a ja miałem zamiar sprawdzić wiarygodność
tej teorii – coś mnie brutalnie zatrzymało. Mówiąc <i>brutalnie</i>, wcale nie przesadzam, bo czyjaś zadziwiająco silna dłoń
chwyciła mnie za ramię i zaczęła ciągnąć za sobą tak mocno, że mogłem się
spodziewać tysiąca siniaków w tamtym miejscu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wreszcie
jesteś! Już myśleliśmy, że znowu się spóźnisz, a tak się składa, że musimy
porozmawiać z tobą na bardzo poważny temat!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zawleczony na
tyły budynku, tuż obok śmietnika, stanąłem w miejscu i zacząłem rozmasowywać
bolące ramię, patrząc na Amber i Jonghyuna spode łba. No tak, dlaczego nie
przyszło mi do głowy, że komitet powitalny będzie już na mnie czekać, gotowy
zniweczyć moje szatańskie plany ucieczki..? Przecież to było do przewidzenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czego
chcecie? – burknąłem, jeszcze bardziej rozdrażniony, niż sekundę temu. – Trochę
mi się spieszy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Spieszy ci
się gdzie? – Jonghyun uniósł brwi z dezaprobatą. – Wyglądałeś, jakbyś miał
ochotę wyrwać się na gigant, zamiast jak grzeczny chłopczyk udać się na lekcje.
Nieładnie. Kibumowi by się to nie spodobało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ani Kibum
nie jest moją matką, ani żadne z was. A to, gdzie się miałem zamiar wybrać, to
też nie wasza sprawa. Co to za „poważny temat”, o którym chcecie ze mną gadać?
Bo rozmowę o ptaszkach i pszczółkach mam już za sobą, sorry, że psuję wam
zabawę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przymknij
się na moment i słuchaj. – Amber zgromiła mnie wyniosłym spojrzeniem. Zerknąłem
na deskorolkę, którą niedbale trzymała pod pachą. Więc to takim modelem <i>limuzyny</i> się wozi. – Chodzi o… Proszę,
nie panikuj teraz. Chodzi o <i>Minho</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zagryzłem
zęby, patrząc na nich z niedowierzaniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jasne.
Mogłem się domyślić, że jego wysokość żabol wysłał was, żebyście mnie szpiegowali.
Czego tym razem ode mnie chce? Nieważne, cokolwiek to jest, na pewno obejmuje w
programie noszenie kiecki i szpilek, więc moja odpowiedź brzmi NIE.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Właściwie,
wcale nas nie wysyłał. Prawdę mówiąc, jest tak przybity, że w ogóle niewiele z
nami ostatnio rozmawiał. A zgadnij, przez kogo to wszystko. – Amber rzuciła mi
oskarżycielskie spojrzenie. – Przez ciebie, oczywiście. Nic, tylko sprawiasz
kłopoty.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Stłumiłem
gorzki śmiech w kołnierzu kurtki, zakładając ręce na piersi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Bo jestem
Sprawiaczem Kłopotów, nie wiedziałaś?! A humory Minho jakoś mnie nie poruszają.
Może ma okres, zostawcie go. Za bardzo się z nim cackacie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chyba z tobą
– prychnęła najwredniejsza kobieta świata. – Latamy dookoła ciebie, żebyś czasem
się nie roztrzaskał, a tym czasem to nie ty teraz cierpisz. Poważnie, o co
znowu się pokłóciliście?! Kiedy wczoraj wychodziłam z kawiarni, jeszcze
wszystko było w najlepszym porządku, a dzisiaj rano Minho przyszedł zupełnie
nieswój. Wnioskuję więc, że to twoja wina.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Muszę się z
tym zgodzić. – Jonghyun wzruszył ramionami, przybierając przepraszającą minę. –
Zrobiłem mu nawet uśmiechniętą buźkę z mleka na jego cappuccino. Okay, dobra,
Key miał rację, wyglądała trochę jak poskręcany banan z oczami, ale on nawet na
nią nie spojrzał, nie mówiąc już o tym, że chyba się nie uczesał i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dlaczego zawsze,
kiedy jaśnie książę ma depresję, to musi być moja wina?! – żachnąłem się,
poirytowany. Amber i Jonghyun wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia,
co jeszcze bardziej mnie rozsierdziło. – Nie mam pojęcia, o co wam wszystkim
chodzi! Nic mnie z nim nie łączy, kompletnie nic oprócz zawodowej relacji…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie
rozśmieszaj nas!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Naprawdę
jesteś strasznie głupi, albo strasznie naiwny. To dlatego go odpychasz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Twojego
zlodowaciałego serca nie jest w stanie rozmrozić nawet najbardziej wrząca kawa!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wow, to było
dobre, Jonghyun.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wiem,
wczoraj siedzieliśmy z Kibumem do późna, wymyślając hasła antyreklamowe dla <i>Exotic Flowers</i>…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Poddałem się
zupełnie. Spuściłem głowę, chowając się w swojej sprawdzonej kryjówce z włosów
i usiadłem na murku, z wściekłością kopiąc Bogu ducha winny kamyk, który leżał
na ziemi. Jonghyun i Amber przestali się przekomarzać i zapadła cisza, w której
dało się słyszeć donośny dzwonek na lekcje, oraz okrzyki ostatnich
spóźnialskich. Tak naprawdę, nie wiedziałem, czego chcę. Nigdy nie wiedziałem,
nigdy też nie myślałem o swoich potrzebach. Moje życie kręciło się wokół ojca,
Sulli, domu i zarabianiu pieniędzy na utrzymanie domu, Sulli i ojca. I tak w kółko.
Czasami dobijało mnie to błędne koło, ale byłem przekonany, że tak musi być. W
moim zlodowaciałym sercu nie było miejsca na żadne głębsze uczucia. Czasami
czułem się jak robot i niemal słyszałem, jak w mojej głowie poruszają się
zardzewiałe trybiki, napędzające moje funkcje życiowe. Potem spotkałem Minho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie ma czegoś
takiego, jak książkowy przypadek, zawsze święcie w to wierzyłem. Musiałem
spotkać Minho, bo takie było moje przeznaczenie. Tylko o co chodziło temu
złośliwemu losowi? Co chciał mi udowodnić? Że on był wszystkim, czym ja nigdy
nie potrafiłem się stać, miał wszystko to, czego ja nie mogłem mieć i w
zasadzie nie miał wad, pomijając tą jedną, jedyną słabość. Mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Naprawdę
nienawidziłem go za to, że nie umiał zrezygnować ze mnie tak samo, jak ja z
siebie już dawno zrezygnowałem i wciąż wierzył, że może mnie zmienić. Nie mógł.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie zrozum
nas źle – westchnęła Amber, ostrożnie przysiadając na murku obok mnie.
Myślałem, że za chwilę położy mi dłoń na ramieniu, niczym w tych przerysowanych
serialach, ale w ostatniej chwili zrezygnowała z tego matczynego gestu i udała,
że odgania od siebie niewidzialnego owada. – Martwimy się o was obu. Pomijam
już fakt, że jesteś cholernie tępy, wkurzający i beznadziejny, ale chcesz czy
nie, jesteśmy twoimi przyjaciółmi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Um, w
scenariuszu Kibuma to brzmiało jakoś mniej kiczowato…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Siedź cicho,
Jjong. Znając gorzką rzeczywistość, Taemin zaraz wstanie, spojrzy na nas
morderczo, po czym zacznie krzyczeć, ciskać ripostami i w końcu ucieknie,
niewiele mądrzejszy niż wcześniej. Ale spróbować zawsze można.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wstałem i
owszem, popatrzyłem na nich morderczo, ale po zobaczeniu triumfalnej, nieco
zawiedzionej miny Amber, zrezygnowałem ze swojego zwykłego rytuału. Zamiast
tego westchnąłem ciężko, jeszcze raz analizując wszystko, co mi powiedziała,
nie zapominając o fakcie, że właśnie obraziła mnie w niewybaczalny sposób
trzema negatywnymi przymiotnikami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wiecie co? –
zapytałem retorycznie, ostrożnie dobierając słowa. Unieśli brwi niemal
jednocześnie, co może by mnie rozśmieszyło, gdyby nie waga zdania, które
właśnie miałem zamiar wypowiedzieć. – Lubię was. Na swój chory sposób, ale was
lubię. Wiem, że jestem <i>tępy, wkurzający i
beznadziejny</i>, mam lodowe serce i zamrożone frappuccino zamiast krwi, a wy z
kolei jesteście bandą popieprzonych, narzucających mi się wariatów, ale mimo
wszystko, jesteście w porządku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wow. – Amber
gapiła się na mnie szeroko otwartymi oczami.
– Tego się nie spodziewałam. Boże, tego nawet nie było w genialnym scenariuszu
Kibuma. <i>Hm</i>. Szczerze mówiąc, nie wiem
nawet, co na to odpowiedzieć. Dino?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ja mam tylko
jedno pytanie – stwierdził Jonghyun, uśmiechając się szeroko, kiedy już doszedł
do siebie. Zacząłem nerwowo grzebać butem w ziemi, nagle czując się
niekomfortowo odsłonięty i bezbronny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co ty
czujesz do Minho? I nie mów, że zawodową nienawiść, czy co tam masz na końcu
języka, bo teraz jest minuta szczerości. Lepiej dobrze ją wykorzystaj.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nabrałem w
płuca haust powietrza, starając się zignorować raptownie przyspieszone bicie
serca. Moje zaciśnięte w kieszeniach dłonie nagle zaczęły się pocić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wiem. –
Zdawałem sobie sprawę, że powtarzam to zdanie po raz drugi tego dnia, ale
zarówno za pierwszym razem jak i teraz byłem przekonany, że mówię prawdę.
Jeszcze nigdy nie byłem tak pewien swojej odpowiedzi, która tak naprawdę
niewiele miała wspólnego z odpowiedzią. – Nie wiem. Ja… naprawdę, <i>nie wiem</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Amber
westchnęła, po czym już bez skrępowania wyciągnęła rękę i zmierzwiła mi włosy,
zarabiając za to moje cierpkie spojrzenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No dobra,
niech ci będzie. Grunt, że znowu nie uderzasz w swój nudny ton o rzekomej
nienawiści.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Więc mi
płacisz! – zawołał z satysfakcją Jonghyun, sprawiając, że oboje podskoczyliśmy,
wyrwani z nostalgii, jaka zapadła po moim „wyznaniu”.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Serio? –
jęknąłem, pocierając skronie, bo głowa znowu zaczynała boleć mnie z
niewyspania. – Założyliście się o coś tak durnego..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- O ile dobrze
pamiętam, to założyliśmy się o konkretne incydenty! – Amber spiorunowała
wzrokiem uśmiechającego się głupkowato Jonghyuna. – To się nie liczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie,
dokładnie pamiętam, że za wyznanie Taesia miało być pięć won. Nie oczekuję od
razu stu, bo coś mi mówi, że na sto będę musiał jeszcze trochę poczekać, jeśli
wiecie co mam na myśli…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nagle Amber
zerwała się z murka, przyskoczyła do niego i przytknęła mu obie dłonie do ust.
Zdezorientowany Jonghyun popatrzył na nią okrągłymi oczami, podczas gdy ja
uniosłem głowę i rozejrzałem się dookoła, nasłuchując. Mimo, że lekcje trwały
już od dłuższego czasu i teren wokół szkoły był całkowicie opustoszały, na
parkingu z piskiem opon zaparkował samochód. Wychyliłem się ostrożnie z naszej
kryjówki za murem, żeby sprawdzić, czy jest w ogóle czym się przejmować. Jeśli
to jakiś kolejny nie posiadający budzika delikwent, to nie ma po co panikować,
gorzej, jeśli owym spóźnialskim był dyrektor liceum, wtedy lepiej będzie dla
nas, jeśli się stąd szybko…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy drzwi czarnego
BMW otworzyły się gwałtownie, a potem z hukiem trzasnęły, omal nie padłem w
wrażenia, przy okazji przydeptując zerkających mi przez ramię Amber i Jjonga.
Choi Minho szedł szybkim krokiem przez parking, wyciągając długie nogi tak
bardzo, że prawie biegł, a jego niecodzienna, zacięta mina nie wróżyła niczego
dobrego. Poczułem, jak moje wnętrzności wykonują obrót o sto osiemdziesiąt
stopni, a temperatura podskoczyła mi pewnie o kilka kresek, podobnie jak
ciśnienie, puls i zapotrzebowanie na tlen. Przygryzłem dolną wargę, starając
się zignorować ten znienawidzony stan, do którego doprowadzało mnie samo
patrzenie na tego idiotę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Bambi się
spóźnił? – szepnąłem, roztrzęsiony. Po wczorajszym incydencie w kawiarni nie
miałem ochoty się z nim widzieć. Jeszcze nie ochłonąłem po tym, jak praktycznie
na jego oczach zacząłem się mazać i to zupełnie bez powodu. Upokorzenie wciąż
zżerało mnie od środka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Na to
wygląda. Mówiłam, że jest jakiś nieswój – mruknęła Amber, po czym prawie wbiła
mi łokieć między żebra, na sekundę odbierając mi oddech. - Hej, a ON co tutaj
robi?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Tuż za Minho z
samochodu wyszły jeszcze dwie inne osoby. Jedną z nich była jego matka –
wyglądała na jeszcze bardziej zmęczoną i zaniedbaną, niż kiedy widziałem ją
ostatnim razem. Była dużo niższa od syna, więc ledwo za nim nadążała, ale
natychmiast rzuciła się przez parking, najwyraźniej bardzo pragnąc go
zatrzymać. Drugą osobą był jego ojciec. Co do tego nie miałem wątpliwości.
Zacisnąłem palce na chropowatej powierzchni murku, z odrazą obserwując jego
niezmienną, zimną twarz, wąskie wargi i zmarszczone brwi. Miał na sobie swój
nieśmiertelny, sztywniacki garnitur i krawat zawiązany pod szyją tak ciasno, że
cudem jeszcze oddychał. Przed oczami stanęła mi scena sprzed kilku miesięcy,
kiedy bez wahania uderzył Minho w twarz, przy czym nie zadrżał mu ani jeden
mięsień. Mogłem sobie wyobrazić, jak bardzo chłopak go nie cierpiał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ale to nie
wyjaśniało faktu, dlaczego ten przerażający facet był teraz tutaj, a nie w
Seulu, polując na gangi mafii, zamiast uprzykrzać życie żabolowi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Minho, stój
w tej chwili!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Daj mi
święty spokój! – Jeszcze nigdy nie słyszałem u niego tak niegrzecznego tonu.
Nawet, kiedy krzyczał na mnie w Seulu, wydawał się po prostu wytrącony z
równowagi, a teraz umyślnie pyskował. Nie powiem, żeby to nie było w pewnym
sensie… <i>pociągające</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Co..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dlaczego
wziąłeś samochód bez mojego pozwolenia?! Dlaczego w ogóle pojechałeś tam,
nikomu nic nie mówiąc?! – Ojciec dopadł go w końcu, chwycił za nadgarstek i
wykręcił mu rękę tak mocno, że Minho syknął z bólu. Przy czymś takim uścisk
Amber mógł uchodzić za wręcz delikatny. - Wiesz, na jakie niebezpieczeństwo się
naraziłeś..? Co ty sobie wyobrażałeś… Co ci strzeliło do głowy, żeby…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To były moje
urodziny! – Krzyknął Minho, próbując wyrwać się z jego silnego chwytu. –
Osiemnaste. Ty nawet o nich nie pamiętałeś. Zostaw mnie!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jego matka w
końcu do nich dotarła, dysząc ciężko i spoglądając rozbieganym wzrokiem to na
syna, to na męża. Jonghyun obok mnie prychnął ze złością.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Na miejscu
Minho wkopałbym draniowi tak, żeby się nie pozbierał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To jest jego
ojciec – przypomniała cicho Amber. – Nie może mu nic zrobić. Prawdę mówiąc, to
beznadziejny układ.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Bądźcie
cicho. – Wpatrywałem się w napięciu w stężałą minę bruneta, rejestrując jego
mocno zaciśniętą szczękę i drgające nozdrza. Nawet z tej odległości czułem jego
wściekłość. Przez chwilę miałem nadzieję, że podniesie wzrok i napotka mój, a
ja będę mógł wysłać mu telepatyczne <i>Hwaiting</i>.
Ale nie podniósł. Oboje z ojcem toczyli zaciętą walkę w milczeniu, ignorując
wszystko, co ich otaczało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie masz już
pięciu lat, powinieneś wiedzieć, że czasami trzeba rezygnować ze swoich
dziecinnych zachcianek – powiedział lodowato Choi senior. – Byłeś tam z tym
chłopakiem, prawda?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Drgnąłem,
kiedy dotarło do mnie, że „tym chłopakiem” byłem prawdopodobnie ja. Minho
warknął, szarpiąc się z całej siły. W końcu udało mu się wyrwać z żelaznego
uścisku ojca i odskoczyć kilka kroków do tyłu, podczas, gdy jego matka czym
prędzej stanęła pomiędzy nimi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie twoja
sprawa, z kim byłem!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie pozwalam
ci umawiać się z chłopakiem, słyszysz?! Nie tak cię wychowałem, a jeśli chcesz
przez to pokazać mi, jaki to jesteś zbuntowany, to mam na to tylko jedną radę.
WYJEŻDŻASZ STĄD NIEZZWŁOCZNIE!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho zamarł w
bezruchu i tylko jego klatka piersiowa unosiła się szybko, jakby właśnie
pokonał jakiś ciężki bieg. Ja, Amber i Jonghyun również zamarliśmy w naszej
kryjówce za murkiem, niezdolni wykrztusić słowa. <i>Wyjeżdża</i>? Ojciec nie miał prawa rozkazywać mu w ten sposób i
rządzić nim jak marionetką, rzucając go według upodobania między Seulem a SM
Town i jeszcze mieć pretensje, kiedy on sam zapragnął na chwilę wyrwać się z
jego oślizgłych macek. To było irracjonalne. W tym momencie podzielałem zdanie
Jonghyuna. Ten drań po prostu potrzebował, żeby ktoś raz na zawsze pokazał mu,
że nie jest pępkiem świata.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zaczekaj,
nie bądź niemądry – wtrąciła błagalnie pani Choi. Wyglądała tak, jakby nie
śmiała spojrzeć mu w oczy. – Minho świetnie się tutaj odnalazł, ma przyjaciół
i… Poza tym z tym Seulem to był mój…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wtrącaj
się, mamo – przerwał jej Minho, robiąc zdecydowany krok do przodu. Odsunął ją
jednym lekkim ruchem dłoni, z powrotem stając oko w oko z ojcem. – Nie wyjadę
stąd, nie zmusisz mnie do tego. Już dosyć namieszałeś w moim życiu. Nie
interesuje mnie, w jaki sposób będziesz próbował mnie zaszantażować, nie mam
zamiaru wykonywać twoich cholernych rozkazów nigdy więcej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- A co, jeśli…
– Mężczyzna uśmiechnął się złośliwie, a między jego wąskimi wargami błysnęło
coś, co mogło być tylko złotym zębem, albo laserem, którym przeszywał
wszystkich, którzy mu się sprzeciwiali, ilekroć otwierał usta. – Co, jeśli
przestanę sponsorować waszą małą kawiarenkę? Jest dla ciebie ważna, prawda?
Wolisz tu zostać i patrzeć, jak twoi przyjaciele ledwo wiążą koniec z końcem,
niż jak grzeczny chłopczyk poddać się i pojechać do USA?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie zrobisz
tego. Onew i Dara…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Onew i Dara
chyba mają teraz nieco inne problemy, niż zajmowanie się interesami. Wiesz
dobrze, że bez mojego wsparcia cały ich maleńki biznes legnie w gruzach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ty…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Minho!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jego matka w
ostatniej chwili powstrzymała go przed wycelowaniem pięści w sam środek
niewzruszonej twarzy ojca. Poczułem, że Amber drży lekko – a może to ja
zadrżałem? – i przysunąłem się do niej bliżej, żeby nie stracić równowagi. Nie
chciałem już na to patrzeć, ani tego słuchać. Byłem wystarczająco zszokowany
tym, czego do tej pory byłem świadkiem. Zanim jednak zebrałem całą silną wolę i
odwróciłem wzrok z zamiarem odejścia jak najdalej od całej tej sytuacji, Minho
mnie wyprzedził. Wydał z siebie jakiś nieartykułowany dźwięk, przesycony
bezradnością i nienawiścią, po czym nie reagując na nawoływania matki, ruszył w
kierunku wejścia do szkoły. Jego ojciec wciąż stał jak wrośnięty w ziemię, uśmiechając
się z mściwą satysfakcją.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Musisz z nim
porozmawiać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dlaczego
ja?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Bo to TY
jesteś tym, który <i>nie wie</i>, co do
niego czuje. I nie próbuj się tego wypierać, Jonghyun nagrał to na dyktafon!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Teraz
blefujemy, prawda? Bo tak naprawdę, to my nawet nie mamy dyktafonu…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- O czym niby
mam z nim gadać..? Znam siebie i mogę się założyć, że tylko pogorszę sprawę, bo
ja zawsze wszystko pieprzę. Może lepiej to wy idźcie z nim porozmawiać, a ja…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin oppa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Okręciłem się
dookoła, żeby spojrzeć na nowo przybyłego dręczyciela. Właśnie trwała długa przerwa i cały taras był oblężony przez uczniów, którzy głośno rozmawiali, i
spożywali swoje drugie śniadania. Ani śladu wysokiego, brązowowłosego chłopaka
o wyłupiastych oczach. Korzystając z tego faktu, Jonghyun i Amber postanowili
znowu mnie napastować, tym razem po to, żeby wspólnie przeanalizować to, co
miało miejsce rano. Nie do końca miałem na to ochotę. Sam nie wiedziałem, co o
tym myśleć i czy brać groźbę Choi seniora na poważnie. Poza tym cały czas
miałem przed oczami obraz wstrząśniętej twarzy Minho. Z dziwnego powodu
wiedziałem, że on też nie miał zamiaru z nami tego roztrząsać. Świadczył o tym
chociażby fakt, że wyraźnie unikał nas przez cały dzień. To nie było do niego
podobne. Zazwyczaj można się było spodziewać, że w każdym momencie wyskoczy z
pobliskich krzaków, uśmiechnięty od ucha do ucha niczym psychopata i uwiesi się
człowiekowi na szyi, bo akurat dopadł go nastrój na przytulanie wszystkiego, co
się rusza i dziwnym trafem wybór padał na mnie. Nie, żeby mi tego brakowało,
nic z tych rzeczy. Z drugiej strony Amber miała rację. To JA byłem tym, który
nie wiedział, co do niego czuje. Na samą myśl o tym robiło mi się niedobrze.
Fakt, że posiadałem jakąś słabość, a co gorsza, że tą słabością był właśnie ON,
tragicznie mnie przerażał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Już miałem się
złamać, zwalić to na kark mętliku, który wciąż miałem w głowie i wyruszyć na
poszukiwanie żabola, żeby go jakoś pocieszyć. Nie zrozumcie mnie źle. To nie
tak, że nagle ruszyło mnie sumienie. Po prostu… Tak jak wcześniej wyznałem, <i>nie wiedziałem</i>, dlaczego tak mi zależy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Na szczęście w
porę ktoś mnie powstrzymał. Przez chwilę mrugałem intensywnie, próbując
ustalić, czy drobna postać o długich, ciemnych włosach i niewinnych oczach
okalanych kilometrowymi rzęsami to naprawdę IU, czy kolejny wybryk mojej
wyobraźni, powstały na skutek rozchwiania emocjonalnego. Gdzieś za mną Amber
prychnęła pogardliwie, uświadamiając mi tym samym, że miałem przed sobą
prawdziwą, uśmiechającą się nieśmiało IU. Prawdę mówiąc, była ostatnią osobą,
którą spodziewałem się spotkać. Minęło tak dużo czasu, odkąd ostatnim razem się
widzieliśmy – o ile dobrze pamiętałem, było to na balu i rozstaliśmy się wtedy
w dosyć napiętej atmosferze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zarumieniłem
się lekko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hej, IU. Co
u ciebie? – spytałem nerwowo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Szukałam cię
– powiedziała niepewnie. – Chciałam… Porozmawiać. Um… Dawno nie rozmawialiśmy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Na twoim
miejscu nie oczekiwałbym uroczych pogaduszek przy kawce – wtrącił Jonghyun
poważnie. – Pracujesz u konkurencji. Nie, żebyśmy byli rasistami, szowinistami,
czy jak to tam się nazywa, ale ja tu nie widzę współpracy, tym bardziej, że ty
i twoja banda kotopodobnych chłoptasiów chcecie nas wygryźć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Okay,
zostawimy was teraz samych – zdecydowała wspaniałomyślnie Amber i popchnęła
Dino w kierunku pustych stolików na końcu stołówki. Jasne, pewnie. Wtedy, kiedy
nie trzeba, zawsze się wcisną, ale gdy naprawdę nie pogardziłbym ich wsparciem,
od razu się ulatniają. Prawdziwi przyjaciele. Za co ja ich tak w zasadzie
lubiłem..? Spojrzałem z góry na drobną postać IU, czując, że pomiędzy nas
zaczyna powoli wkradać się niezręczność. Tego się można było spodziewać. Po
naszym niefortunnym pocałunku na balu zimowym nie zamieniliśmy ze sobą ani
słowa, a teraz ona, bądź co bądź pracowała u konkurencji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Więc… Co tam
u ciebie? – palnąłem z braku lepszych pomysłów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Och, w
porządku. – Zaczęła nawijać na palec ciemny lok, nie patrząc na mnie.
Marszczyła brwi, jakby nad czymś intensywnie myślała. Potem nieoczekiwanie
podniosła wzrok. Ku mojemu zdziwieniu był zawzięty i zdecydowany. – Oppa,
uznałam, że najwyższa pora, by cię przeprosić. Źle się czułam z tym, co się
między nami wydarzyło… Chciałam to naprawić. Rozumiem, że nie czujesz do mnie
tego… <i>Tego</i>, co ja do ciebie. Ale
pomyślałam, że moglibyśmy zacząć od początku. Jako przyjaciele… To chyba dobre
wyjście, prawda?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wpatrywałem
się w nią z powątpiewaniem. <i>Przyjaciele</i>,
to tak wiele znaczyło. Nie byłem pewien, czy potrafię się z nią przyjaźnić. Przecież
nigdy nie byłem w tym dobry. To, że przez Minho z dnia na dzień stawałem się
coraz większym mięczakiem, wcale nie znaczyło, że zaczynałem tak łatwo nabywać
wszystkie ludzkie cechy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Myślę… Myślę,
że moglibyśmy spróbować – powiedziałem z ociąganiem. Jej twarz się rozjaśniła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To świetnie!
Może moglibyśmy zacząć od czegoś prostego? Spotkać się gdzieś po szkole, trochę
lepiej się poznać…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W wolnym
tłumaczeniu – <i>randka</i>. Sprytna była,
nie powiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Niech
będzie, czemu nie. Ale mam jeden warunek. Spotkamy się w naszej kawiarni. To
znaczy, w <i>SHINee Cafe</i>. Pod koniec
tygodnia, może być?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Tak jak
podejrzewałem, natychmiast zrzedła jej mina. Amber i Jonghyun obserwowali nas
uważnie z odległości paru metrów i wymieniali znaczące spojrzenia, zapewne
niezbyt zachwyceni moim pomysłem, ale wiedziałem, co robię. Umawiając się z nią
u nas nastawiałem się na to, że przy okazji wyciągnę z niej coś dotyczącego <i>Exotic Flowers</i>. Kibum byłby ze mnie
dumny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Minho oppa
chyba mnie nie lubi – mruknęła IU, nadmuchując policzki niczym urażony chomik.
– Nie chcę przeszkadzać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie
będziesz. A nim się nie przejmuj, ma różne dziwactwa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ledwo to
powiedziałem, ktoś złapał mnie za nadgarstek i odciągnął od zdezorientowanej
IU, która zastygła z lekko uchylonymi ustami. Bez większego oporu pozwoliłem
zaciągnąć się do środka budynku, skupiając wzrok na swoich butach i próbując
zignorować nagłe gorąco, które mnie ogarnęło. Minho. Fakt, że potrafiłem go już
rozpoznać po samej strukturze dłoni, dodatkowo mnie dobijał. Nie spodziewałem
się, że po całym dniu unikania mnie, nagle wyskoczy nie wiadomo skąd i bez
słowa wyjaśnienia zawlecze mnie w sobie tylko znane miejsce. Nie robiłem cyrków, bo po prostu nie widziałem w tym
sensu, teraz, kiedy dosłownie parę godzin temu przyznałem się głośno, że nie
wiem, co do niego czuję. Dobra, to jeszcze nic nie znaczyło. Nie oświadczyłem
mu się przecież. Mogłem go podświadomie dalej nienawidzić i nim pogardzać, ale
to cholernie „nie wiem” huczało mi w głowie za każdym razem, kiedy zbierałem
się w sobie, żeby zatrzymać się i porządnie na niego nakrzyczeć za to, że
przerwał mi pasjonującą rozmowę z moją nową „przyjaciółką”.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zazdrosny
dupek, ot co.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ta myśl nieco
mnie uspokoiła i sprowadziła ironiczną satysfakcję. Dobrze mu tak.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy w końcu
łaskawie zdecydował się mnie puścić, uniosłem głowę, przybierając na twarz
wyraz stoickiego spokoju i lekkiego znudzenia, po czym rozejrzałem się dookoła,
skrzętnie omijając jego wzrok.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Męski kibel
– stwierdziłem bez emocji. – Mało romantycznie, nawet, jak na ciebie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co ty z nią
tam robiłeś?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
No tak, to był
Choi Minho, zero subtelności.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
-
Kontemplowaliśmy o filozofii życia – rzuciłem w przestrzeń, opierając się o
wilgotną umywalkę. Nagle doznałem nieprzyjemnego <i>deja vu</i> – już kiedyś odbywaliśmy podobną rozmowę w tym niezbyt
czystym miejscu. Milczenie przeciągało się. Wreszcie, zniecierpliwiony,
zerknąłem na niego kątem oka i to był mój błąd, bo Minho jeszcze nigdy nie
wyglądał tak… tak inaczej. Odetchnąłem głęboko, klnąc w duchu ile wlezie i
próbując wziąć się w garść. To niemożliwe, żeby facet, który zawsze doprowadzał
mnie do szału, nagle potrafił mnie rozmiękczyć samym spojrzeniem zbitego
szczeniaka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Umówiłem się
z IU u nas w kawiarni, w ten piątek. Ona chce się ze mną przyjaźnić, a ja chcę
wykorzystać ją jako element misji szpiegowskiej Kibuma. Wiem, mało moralne, ale
taki już jestem. Nie masz o co się denerwować, nie przerwałeś żadnej ceremonii
ślubnej, czy co tam sobie ubzdurałeś.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wyrzuciłem to
wszystko z siebie na jednym wdechu, gapiąc się zawzięcie w jeden punkt na
zachlapanej wodą podłodze. Według scenariusza, teraz powinien się na mnie
rzucić i udusić mnie w swoim niedźwiedzim uścisku. Wcale by mnie to nie
zdziwiło, tak właśnie wyglądała nasza relacja. Kłóciliśmy się, godziliśmy, ja
pyskowałem, on mnie przytulał i od początku. Błędne koło, rutyna. Za każdym
razem miałem wrażenie, że coś bardzo kruchego we mnie coraz bardziej pęka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho
westchnął ciężko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przepraszam.
Znowu zadziałałem pod wpływem impulsu. Byłem…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zazdrosny,
taa, wiem. Chociaż wciąż uważam, że to bez sensu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie zrozum
mnie źle, IU mi się po prostu nie podoba. Osoby jej pokroju… Sam nie wiem, może
jestem uprzedzony, ale ona przypomina mi Hyunę, dziewczynę mojego ojca. Laska,
która kradnie cudzych facetów, ukrywając się pod maską słodkiej niewinności.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Okaaay. –
Uniosłem brwi, siłą powstrzymując się od triumfalnego uśmiechu. – Ale ja nie
jestem <i>twoim facetem</i>, gdybyś nie zauważył.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
To go chyba
trochę otrzeźwiło. Odchrząknął, zażenowany i uniósł lekko kąciki ust,
zakładając ręce na piersi. Zbliżył się do mnie o krok, a ja mocniej zacisnąłem
dłonie na brzegu umywalki, czując, że znowu zasycha mi w gardle. Przeklęte
rozchwianie hormonalne. Przeklęte „nie wiem”. Przeklęty Choi Minho i jego durna
egzystencja.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chyba masz
rację. Jeśli chodzi o ciebie jestem chyba zbyt opiekuńczy. Twoja wina.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jasne –
burknąłem, niezadowolony. Z każdym jego krokiem czułem się coraz bardziej nie
na miejscu i w panice zacząłem rozglądać się za najkrótszą drogą ucieczki. –
Ty… Dlaczego właściwie tak bardzo nie chcesz wyjeżdżać z SM Town? Przecież to
totalna wiocha. Ojciec chce cię wysłać do Ameryki, na twoim miejscu nawet
największy idiota by się nie wahał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Skrzywił się
lekko, ale jego oczy nadal błyszczały jak w gorączce.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Plotki
szybko się rozchodzą. Nie, nie chcę jechać do Ameryki. Niezbyt lubię te
klimaty, poza tym będąc w Ameryce, chyba trochę za bardzo brakowałoby mi
pewnego upartego gówniarza z wrodzonym
pesymizmem, notorycznie sprawiającym kłopoty niewinnym ludziom, którzy z
jakichś chorych powodów zdecydowali się go lubić. Więc przypuszczam, że to robi
ze mnie „największego idiotę”. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Aha –
wykrztusiłem, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w jego zdecydowanie za
bardzo rozszerzone źrenice na tle brązowych tęczówek. Owiał mnie intensywny
zapach cynamonu. Okay, to już nie było bezpieczne. Wolałbym, gdyby bez zbędnych
ceregieli wykonał swój rytuał przytulania i dał mi spokój, bo w pozycji, w
jakiej się nieoczekiwanie znaleźliśmy, czułem się mało komfortowo, nie wspominając
już o tym, że ten przebrzydły Bambi zaczynał zabierać mi przestrzeń osobistą
oraz tlen. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin-ah… -
westchnął, owiewając mi twarz swoim oddechem, a ja udałem, że się krzywię,
chociaż pachniał tylko kawą i miętową pastą do zębów. – Dlaczego nie możemy być
<i>normalni</i>?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Normalność
jest do dupy. Jak masz szansę coś pokomplikować, to nigdy się nie krępuj, po co
ułatwiać sobie życie? – mruknąłem ironicznie, czując strużkę potu spływającą mi
za kołnierz. Minho powoli położył dłonie po obu stronach umywalki, napierając
na mnie swoim torsem i pochylił się jeszcze niżej, nie spuszczając ze mnie
uważnego wzroku. Rzadko kiedy bywał tak poważny, co trochę mnie przerażało.
Wiele rzeczy przerażało mnie w tamtej chwili, bardzo wiele.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Badał moją
reakcję. Może i bym jakoś zareagował, gdybym nie miał wszystkich zmysłów
posklejanych papką z emocji, w jeden wielki pytajnik.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Kurwa mać, pieprzyć to.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Odrzucając w
jednej sekundzie całe swoje samozaparcie i wątłe bariery, które mnie chroniły,
chwyciłem go za kołnierz koszuli i pociągnąłem w dół, ku sobie, zamykając oczy
tak mocno, że aż zaczęły mi przed nimi skakać kolorowe płatki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Czułem się
tak, jakby przez mój mur obronny przejechał czołg.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- HEJ!
Skończyliście?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Czołg poderwał
się nagle w powietrze, wykonał obrót o sto osiemdziesiąt stopni i zamienił się
w wielkiego dinozaura, który zaczął wściekle zasypywać rozburzony mur
kamieniami, rycząc przy tym dziko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Odepchnąłem
Minho z taką siłą, że niemal poślizgnął się na wilgotnej podłodze i upadł. W
ostatniej chwili chwycił klamki do jednej z kabin, oddychając szybko i błądząc
lekko zamroczonym wzrokiem po mojej twarzy, która prawdopodobnie parowała,
dymiła i buchała żywym ogniem. Zachciało mi się krzyczeć z bezsilności, ale
zamiast tego po prostu spuściłem głowę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho zaklął
pod nosem tak brzydko, że aż zacząłem się zastanawiać, czy nie mam na niego
złego wpływu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czego
chcesz, Jonghyun, do jasnej cholery?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Um… Amber
wysłała mnie na przeszpiegi żebym sprawdził, czy nie sprowadzasz Taemina na złą
drogę, o ile istnieje jeszcze gorsza… - W drzwiach pojawiła się głowa Jonghyuna,
który ostrożnie omiótł wzrokiem całą łazienkę, łącznie z nami i uniósł brwi. – Wygląda
na to, że przyszedłem w porę. – <i>Nie.</i> –
Znowu się tu zabijaliście? Przepraszam, jeśli przeszkodziłem, ale to był pomysł
Amber, poza tym naprawdę muszę siku, więc…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Gdyby Amber
weszła tu na „przeszpiegi” i tak nikt by się nie zorientował, że coś jest nie
tak, bo to w końcu męski kibel – powiedziałem powoli, mając nadzieję, że mój
głos nie drży tak bardzo, jak mi się wydawało. Dobrze przynajmniej, że nie
straciłem przez to wszystko zdolności rzucania złośliwymi komentarzami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Słyszałam! –
Dobiegł nas poirytowany głos Amber zza drzwi. – Minho, wszystko w porządku?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jasne.
Wszystko świetnie. Chodźmy już, zaraz skończy się przerwa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przetarłem
spocone czoło wierzchem dłoni, skrzętnie omijając spojrzeniem jego zagadkowy wzrok.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Piątek
nadszedł szybciej, niżbym sobie tego życzył. Tydzień zleciał mi na bieganiem
między szkołą, pracą a domem. Nie miałem nawet okazji porozmawiać z Minho o
tym, co się stało. Co się <i>prawie</i>
stało, Boże, dzięki ci za Jonghyuna i jego wspaniałe wyczucie czasu. Gdyby
stało się to, co mogło się stać, jeśli w porę by nam nie przeszkodził, nie
wiem, czy dałbym radę teraz zachowywać się jak gdyby nigdy nic. Tym czasem po
prostu nie wracałem do tego, żabol zresztą też ani razu nie wspomniał o
incydencie w szkolnej łazience, chociaż po jego pytających spojrzeniach i
niekończonych sentencjach mogłem się spodziewać, że prędzej czy później
zapragnie dowiedzieć się, co to, do diabła, miało znaczyć. Obawiałem się tylko,
że nie będę w stanie mu odpowiedzieć, bo sam nie miałem pojęcia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Im bliżej było
do mojej tak zwanej „randki” z IU w <i>SHINee
Cafe</i>, tym bardziej miałem ochotę się z tego wycofać. Teraz, kiedy wszystko
jeszcze bardziej się skomplikowało, nie wydawało mi się prawdopodobne, żebyśmy
kiedykolwiek mogli zostać przyjaciółmi. Niestety, sam byłem sobie winien.
Mogłem nie dawać jej głupiej nadziei i trzymać język za zębami, kiedy Kibum zapytał
mnie podejrzliwie, co kombinuję. Myślałem, że się wykręcę, mówiąc mu o planie
wyciągnięcia z IU jakichś informacji o strategii konkurencji, chociaż niewiele
mnie to tak naprawdę obchodziło. Na moje nieszczęście, Kibuma bardzo.
Natychmiast zapalił się na ten plan i wyraził chęć zostania naszym osobistym
kelnerem, kiedy ona przyjdzie, żeby także mógł usłyszeć trochę tych
fascynujących niusów. Wciąż uważał, że <i>Exotic
Flowers</i> zagraża naszej kawiarni i trzeba ich jak najszybciej wyeliminować.
W jaki sposób – tym na razie się ze mną nie podzielił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Amber z kolei
była bardziej negatywnie nastawiona na wizytę IU.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Napluję jej
do latte.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Rzuciłem jej
ciężkie spojrzenie, na co odpowiedziała jeszcze bardziej wściekłym mieszaniem
kawy, głośno obijając łyżeczkę od ścianek filiżanki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Serio..? Ile
ty masz lat, pięć?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Po prostu nie
lubię wypacykowanych Barbie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ale moją
siostrę lubisz – zauważyłem złośliwie. – Aż dziwne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Twoja
siostra jest dużo mądrzejsza od ciebie, szkoda, że tego nie widzisz –
oświadczyła z kamienną twarzą. – Z resztą rób jak uważasz. Między tobą a Minho
wszystko okay?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jasne,
wszystko świetnie – zacytowałem mechanicznie jego własne słowa, nie wiedząc, co
innego na to odpowiedzieć. Amber zmarszczyła brwi z powątpiewaniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie
dokuczaliście sobie ostatnio. Mam się zacząć martwić?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie –
uciąłem, odwracając się od niej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W samą porę,
bo kiczowaty dzwonek, który Dara powiesiła nad drzwiami wejściowymi, właśnie
zadźwięczał donośnie i weszła IU, rozglądając się niepewnie dookoła. Ignorując
pogardliwe pomruki Amber, ruszyłem w jej kierunku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hej – wycisnąłem
z siebie coś na kształt uśmiechu. – Stolik przy oknie, może być?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Skinęła głową,
rozpromieniona i podreptała za mną, siadając z gracją na wskazanym miejscu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Więc, co u ciebie
słychać? Pracujesz teraz w <i>Exotic Flowers</i>,
prawda?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak, ale nie
dlatego, żeby zrobić wam na złość. Nie jestem taka – powiedziała pospiesznie,
uważnie obserwując moją minę. – Potrzebowałam trochę pieniędzy, a oni szukali
kelnerki. Tak jakoś wyszło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Skinąłem
głową, dając jej do zrozumienia, że nie mam jej tego za złe, w przeciwieństwie
do Keya, na przykład. Ale o tym nie musiała wiedzieć. Rozmowa jakoś się nie
kleiła. Nie potrafiłem zbyć jej jakimś złośliwym komentarzem, chociaż nie
wiedziałem, z czego wynikał ten opór.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co podać? –
zapytał ponuro Minho, pojawiając się nad naszym stolikiem z notesem w dłoni i
grobową miną. Spojrzałem na niego, zdezorientowany. Gdzie wywiało Kibuma?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Małą latte. Dwie
łyżeczki cukru – sprecyzowała IU, zapewne przypominając sobie sytuację sprzed
paru miesięcy, kiedy była zmuszona wypić gorzką cappuccino i prawie ją to <i>zabiło</i> (dobrze, że przynajmniej w duchu
trzymałem fason ironicznego sceptyka). Minho zanotował i oddalił się, rzucając
mi dezaprobujące spojrzenie przez ramię, co odczytałem jako „rani mnie twoja
nieczułość” i wspaniałomyślnie zignorowałem. Zaczęliśmy rozmawiać o zwykłych
rzeczach. Szkoła, muzyka, bezpieczne tematy, które ona sprytnie dopierała,
prawdopodobnie domyślając się, jakie są prawdziwe intencje tego spotkania.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Um,
przepraszam, że przeszkadzam. – Key zmaterializował się nie wiadomo skąd pięć
minut później i obdarzył zdumioną IU słodkim uśmiechem. Potem chwycił mnie za
kołnierz i niemal siłą postawił do pionu. – Spotkanie biznesowe, sytuacja
awaryjna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co ty
wyprawiasz?! – syknąłem, kiedy ciągnął mnie w kierunku zaplecza, zostawiając IU
samą przy stoliku. Odprowadziła nas smutnym spojrzeniem. Nie czułem się
komfortowo z myślą, że zostawiam ją tam na pastwę losu, dlatego jak tylko drzwi
na zaplecze zamknęły się za nami, odsunęłam się od Kibuma i zmierzyłem go
wściekłym wzrokiem. – Możecie przynajmniej sprawiać pozory miłych i
sympatycznych, kiedy ona tutaj jest..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nagle
zaczęło ci zależeć na tym, co sobie ktoś o tobie pomyśli? - parsknęła Amber. W
kuchni znajdowała się już cała ekipa. Minho w milczeniu bawił się spieniaczem
do mleka, Dara pospiesznie zamiatała mąkę z podłogi, a Jonghyun i Jinki siedzieli
na stole, ten drugi z zadziwiająco poważną miną, jak na niego. Założyłem ręce
na piersi, zastanawiając się, o co znowu chodzi. Drażniło mnie to, że oni
zawsze musieli wciągać mnie w swoje wymyślone problemy, podczas gdy ja miałem
wystarczająco dużo własnych. Ale nic nie mogłem na to poradzić. Oparłem się o
framugę drzwi, czekając, aż ktoś zacznie przemawiać i miałem nadzieję, że IU w
tym czasie nigdzie nie ucieknie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mam dobrą i
złą wiadomość –powiedział cicho Onew. – Którą chcecie usłyszeć najpierw?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- ZŁĄ, oczywiście,
że złą! – odparł szybko Key. – Zawsze najpierw mówi się złą, żeby potem ta
dobra mogła być pocieszeniem. To logiczne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dobrze.
Kawiarnia zbankrutowała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Na sekundę zaległa
całkowita cisza, a potem nagle wszyscy zaczęli mówić jednocześnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- CO?! To
niemożliwe, mamy tylu klientów! – przekrzyczał ich w końcu Jonghyun, który nagle
nienaturalnie pobladł. Onew pokręcił głową, rozkładając ręce.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Pieniądze ze
sprzedaży ledwo pokrywają koszty wynagrodzenia, a przecież są jeszcze
składniki, dostawy, czynsz…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie rozumiem
– jęknął Kibum, kiedy udało mu się względnie się uspokoić. – Przecież ojciec
Minho nam za to wszystko płacił…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No właśnie.
Ojciec Minho przysłał mi wiadomość, że nie jest w stanie już sponsorować <i>SHINee Cafe</i>. Musimy radzić sobie sami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Cholera! –
Wszyscy umilkli, kiedy Minho cisnął spieniacz do mleka na ziemię i uderzył
pięścią w ścianę, aż zatrzęsły się wszystkie naczynia w zmywarce. Zagryzłem
wargę, wbijając paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Nie jest w stanie?</i> Jasne, nigdy w to nie
uwierzę. Byłem pewien, że Jonghyun i Amber również wrócili myślami do tamtego
poranka przed szkołą, kiedy pan Choi zaczął w tak okrutny sposób szantażować
swojego syna. Wtedy wydawało mi się, że to tylko puste pogróżki, ale
najwyraźniej jeszcze nie znałem jego możliwości. Nie sądziłem, że tak szybko
zrobi to, co zapowiadał. Kawiarnia nie mogła tak po prostu zbankrutować, to
było takie nierealne. Po tych wszystkich miesiącach znałem to miejsce jak własną
kieszeń i traktowałem jak coś oczywistego. Nie chciałem popadać w sentymenty,
ale czułem się w jakiś sposób związany z tym miejscem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zaraz, to co
my teraz zrobimy? – odezwała się Amber. – I to w takim okresie, kiedy
konkurencja rośnie w siłę..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tu właśnie
przychodzi czas na dobrą wiadomość. Możemy to odpracować. Dara wymyśliła sposób
na zdobycie pieniędzy dla kawiarni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Błagam, żeby
tylko ten „pomysł” nie obejmował znowu wciśnięcia mnie w kieckę i szpilki –
wysiliłem się na odrobinę czarnego humoru, zerkając kątem oka na Minho, ale
nawet się nie uśmiechnął.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, to był
plan B, ale myślę, że plan A wypali. – Onew popatrzył na nas łagodnie, ale z
lekkim wahaniem. – Jedziemy… do kuzynów Dary, na wieś. Będziemy pomagać w pracy
w sadzie, dzięki temu nadrobimy przynajmniej część strat. Co wy na to..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chcesz nas
zmienić w <i>wieśniaków</i>? – Kibum wyglądał
na przerażonego tą wizją. Posłał Jonghyunowi błagalne spojrzenie, na co Dino odchrząknął,
zwracając się do Jinkiego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hyung…
Będziemy zbierać robaczywe jabłka, wdeptywać w krowie placki i wsadzać łapy w
gniazda pszczół?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Będziemy
głodować? Pozjadamy się żywcem – wyraziła swoje obawy Amber.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Będziemy
sami sobie polować na jedzenie..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- I komary –
jęknął Key, zniesmaczony. – Wszystko, tylko nie komary…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie mamy
wyboru.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ja uważam,
że lepiej byłoby przebrać Taesia za dziewicę i wysłać go do starego potwora w
charakterze ofiary, może wtedy cofnie swoją decyzję – zaproponował Dino.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wiecie co,
jeśli będziemy umierać z głodu, Jonghyuna zjemy pierwszego – podsunąłem usłużnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dobra,
spokój! – odezwała się po raz pierwszy Sandara, piorunując nas wzrokiem.
Przegapiłem moment, w którym stała się tak groźna, ale jakimś cudem wystarczyło
jedno spojrzenie na jej minę, żeby wszyscy się zamknęli. – Jeśli ktoś nie chce
jechać, nie musi. Ale wtedy nie przetrwamy długo. Amber ma rację, konkurencja
rośnie w siłę, a my stoimy na przegranej pozycji. Jeśli teraz czegoś nie
zrobimy, to potem może być za późno.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czyli
ustalone – podsumował Jinki markotnie. – Jedziemy tam. Koniec zebrania.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Możesz już
wracać do swojej <i>randki</i>, dzieciaku – rzucił
Key, mijając mnie z zaciętym wyrazem twarzy. Spojrzałem przez ramię na żabola,
ale wyglądało na to, że nigdzie się stamtąd nie ruszał. Obracał w dłoniach
zepsute urządzenie, wpatrując się w nie uporczywie, jakby to ono było
wszystkiemu winne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Po co sobie ułatwiać życie, skoro można je
jeszcze skomplikować?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wyszedłem z
powrotem na salę, czując się jak w transie. Stolik przy oknie stał pusty, a
niedopita latte wciąż lekko parowała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
IU nie było.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<o:p>_________________</o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<o:p></o:p></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggVJcqqHGjbXLJx3vdVR_4iul0TQNApgF0fWyjN-nqUPXr84UdNIR5KDl7N7CPyHu7LVfpFe6qo3kqpzUyMKr5fX1bT2AuNgJldbSg8PJEhNPDc9lapDe2ipvlrYkVix0O8JW33v1ehmYj/s1600/troublesmaker13.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="176" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggVJcqqHGjbXLJx3vdVR_4iul0TQNApgF0fWyjN-nqUPXr84UdNIR5KDl7N7CPyHu7LVfpFe6qo3kqpzUyMKr5fX1bT2AuNgJldbSg8PJEhNPDc9lapDe2ipvlrYkVix0O8JW33v1ehmYj/s320/troublesmaker13.gif" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">(czasami dobija mnie, jak bardzo niektóre gify pasują do pewnych sytuacji.)</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Comeback, comeback~</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Zacznę tradycyjnie, od przeprosin. Zdaję sobie sprawę, że ciężko ze mną wytrzymać, a fakt, że ostatnio publikuję rozdziały średnio raz w miesiącu, wcale nie świadczy o mnie dobrze, jako o autorce. Jednak tak jak obiecałam, jest maj, jest więcej czasu, jest więcej chęci i pomysłów, tak więc rozdziały będą się pojawiały w miarę regularnie - co dwa tygodnie. Nawiasem mówiąc, zostało ich 6 do końca, plus Epilog. Chciałabym skończyć Troubles Makera przed końcem roku (szkolnego, nie kalendarzowego, mam nadzieję x.x).</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Co do konwentu. TAK, JEST ON W DNIACH <b>18-19</b>, mój błąd :< Wybaczcie. Już wiem prawie na pewno, że się na nim pojawię. Jeśli ktoś też by na niego przybywał i chciał się spotkać, to pisać do mnie na gg, ustalimy jak i gdzie, żeby się potem nie szukać w tłumie innych mangoświrów :3</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Co jeszcze? Żyję, piszę, jest dobrze ^^ Wzięłam się także za nadrabianie zaległości w czytaniu, a za chwilę biorę się za pisanie <a href="http://www.deflowered-angel.blogspot.com/" target="_blank">Deflowered Angela</a>. Dziękuję za komentarze, były kochane *.* Tyle miłości do Was~ <3</div>
Pani Luhttp://www.blogger.com/profile/13464960614565162744noreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-6238364480748530437.post-1037751705558321262013-04-02T03:33:00.001-07:002013-04-02T03:35:06.977-07:0013.<br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">ROZDZIAŁ
TRZYNASTY<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizh3VBPMUZgFVV2YxOcfOs6IfMaZVbdqdGxbeQA8WMS5VVsaz14X11u14bEBFfj-5n2s6CnYppT7LyLnqvUlMl_vsC-1-hwbilP4SgeoTBrBbRPMUzuSc7h_KXM7WK9RKcIe5d-JlHe6Hp/s1600/tumblr_mka48qT8Ri1qevx7qo4_250.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizh3VBPMUZgFVV2YxOcfOs6IfMaZVbdqdGxbeQA8WMS5VVsaz14X11u14bEBFfj-5n2s6CnYppT7LyLnqvUlMl_vsC-1-hwbilP4SgeoTBrBbRPMUzuSc7h_KXM7WK9RKcIe5d-JlHe6Hp/s1600/tumblr_mka48qT8Ri1qevx7qo4_250.gif" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zapowiadał się
kolejny pracowity dzień w <i>SHINee Cafe</i>.
Zresztą, tutaj każdy dzień był pracowity. Klientów wciąż przybywało, zaczęli
się o nas dowiadywać także ludzie spoza miasta, więc korzystając z ładnej
pogody i rześkiego, wiosennego powietrza, wystawiliśmy z Jonghyunem kilka
dodatkowych stolików na tarasie. Ogródek miał zostać otwarty dopiero w
kwietniu, ponieważ wciąż sporo roślin było owiniętych folią ochronną, na
wypadek przymrozka. Dara bardzo chciała mieć dookoła kawiarni klomby pachnących
tulipanów i fiołków, a ponieważ Jinki hyung spełniał teraz każdą jej
zachciankę, nie pozwalał jej się przemęczać oraz wyręczał ją dokładnie we
wszystkim, ona niecnie to wykorzystywała. Daję słowo, że niedawno lider
kawiarni mignął mi gdzieś przed oczami, świecąc różowym fartuszkiem i
profesjonalną czapką kucharską, więc najwidoczniej zabrał się także za
pichcenie. Nie ukrywam, że go rozumiałem. W końcu wiadomość o tym, że ma się
niedługo zostać ojcem, każdego dwudziestolatka by lekko poruszyła. Mimo
wszystko trochę się o niego martwiłem. O nich oboje. Może to zabrzmi kompletnie
sentymentalnie, ale Dara i Jinki byli dla mnie bardziej jak rodzice, niż
przyjaciele. Można powiedzieć, że mnie wychowali, chociaż wcale nie było tak
wielkiej różnicy wieku między nami. Moja matka zawsze była zbyt zapracowana i
zajęta, żeby znaleźć chwilę dla mnie, a z ojcem, hm, mówiąc delikatnie, nigdy
nie nadawaliśmy na tych samych falach. Mówiąc mniej delikatnie, naprawdę go <i>nienawidziłem</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wiem, co
myślicie. Jak można nienawidzić własnego ojca..? <i>W dodatku za co?</i> Za to, że zawsze chciał dla mnie jak najlepiej,
zaplanował całe moje życie i wytyczył idealnie równiutką ścieżkę, po której nic,
tylko spacerować? Rzeczywiście, to raczej ja tutaj wychodziłem na wyrodnego
syna, deklarując takie uczucia do niego. Ale kto wie, może byłem wyrodnym synem.
Nigdy nie będzie ze mnie dumny, nawet nie chciałem, żeby kiedykolwiek był.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Naszą relację
można chyba określić oklepanym, ale jakże prawdziwym „to skomplikowane”.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nieważne, nie
miałem zamiaru psuć sobie tak pięknego dnia rozważaniem na temat ojca i naszych
stosunków. Nieśpiesznie zawiązałem fartuch, rozpiąłem kilka pierwszych guzików
koszuli, ponieważ w lokalu zrobiło się trochę duszno, podwinąłem rękawy i nucąc
wesoło pod nosem zszedłem na dół, żeby zająć się przygotowywaniem zamówień.
Sala pękała w szwach. W większości stoliki okupowane były przez noony ze
starszych klas naszej szkoły, które jak na komendę odwróciły się wszystkie w
moją stronę i zbiorowo westchnęły. Uśmiechnąłem się z zażenowaniem i
spróbowałem w miarę dyskretnie zapiąć koszulę aż pod szyję. Nieważne, że się tu
prawdopodobnie ugotuję, ale chyba nie mógłbym się skupić ze wzrokiem tych wszystkich
wygłodniałych hien wbitym w swoją klatkę piersiową. Wciąż czułem się z tym
niekomfortowo, chociaż udawałem, że kompletnie mnie to nie rusza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
No, dalej
Minho, musisz zachować twarz pokerzysty. Jesteś profesjonalistą, tak? Skupiony
wyraz twarzy, żadnego głupiego suszenia zębów i jedziemy z tym koksem. To
znaczy, z tą <i>kawą</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wyglądasz,
jakbyś kij połknął – wytknął mi Kibum, nie odrywając oczu od srebrnej łyżeczki,
w której się przeglądał. – Zluzuj trochę, nie musisz być <i>aż taki</i> profesjonalny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Uniosłem brwi,
po raz kolejny dogłębnie zaskoczony tym, jak on zawsze potrafił przejrzeć mnie
na wylot. Chyba powinienem się już do tego przyzwyczaić, co? To w końcu Kibum,
on mógł posiadać różne paranormalne zdolności.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Gdzie
Jonghun? – zapytałem, zabierając mu to prymitywne lusterko i nie zważając na
jego okrzyk protestu, wsadziłem je z powrotem do cukierniczki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Key zrobił
naburmuszoną minę i prychnął z pogardą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- A co ja
jestem, jego niańka? Nie wiem, gdzie znowu polazł. Może wije sobie gdzieś
gniazdo i znosi wielkie, tyranozaurze jajka, z których potem zrobimy
gigantyczny omlet dla całej kawiarni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mniejsza z
tym. – Jeszcze raz uważnie przeskanowałem wzrokiem salę, skrzętnie omijając
wpatrzone we mnie kilkanaście par oczu. Ich właścicielki zaczęły otwarcie
ślinić się na blaty, kiedy chcąc nie chcąc, poluzowałem kołnierz, bo zaczynał
mnie dusić. Skrzywiłem się z niesmakiem i zerknąłem na Amber, która z ekspresją
cierpiętnicy lawirowała między gośćmi i wycierała stoliki płynem
dezynfekującym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dwie
wiedeńskie do dwójki – burknęła, przechodząc obok barku i niemal ciskając we
mnie notatnikiem. Popatrzyłem na nią z zainteresowaniem. Czyżbym tylko ja miał
dzisiaj dobry dzień? Hm, czasami naprawdę nie byłem pewien, czy mój nadmierny
optymizm nie przerodził się czasem w jakąś schizofrenię, bo naprawdę byłem
chyba jedynym, który czerpał tutaj jakąkolwiek radość z życia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zadźwięczał
dzwonek nad drzwiami i podskoczyłem lekko, odwracając się w tamtą stronę z nową
salwą euforii i ekscytacji, nie mogąc powstrzymać wypływającego mi na twarz,
czułego uśmiechu, który Kibum niesłusznie brał za „minę naćpanego psychopaty”.
Mój entuzjazm nieco opadł wraz z widokiem Jjonga, który dysząc i sapiąc jak po
biegu maratońskim, zwalił mi się na ladę. Nie, żebym miał coś do Jonghyuna, ale
niekoniecznie jego się spodziewałem, chociaż jeszcze chwilę temu zastanawiałem
się, dokąd poszedł.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wody… -
wyjęczał tymczasem wyżej wymieniony, gapiąc się na mnie błagalnie wzrokiem
zbitego psa. – Wody, ludzie, potrzebuję wody… Albo może być coś mocniejszego,
wszystko jedno… Mamy coś mocniejszego?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zaraz
dostaniesz w łeb czymś mocniejszym – wycedził Kibum, porzucając podziwianie
swojego wyglądu w obudowie czajniczka. – Gdzie ty byłeś? Wysłałem cię tylko
rozmienić 500 won do papierniczego, który znajduje się naprzeciwko, a ty
zniknąłeś na pół godziny! <i>Robiłeś</i> to
500 won, czy jak?! Cóż, jeśli tak ci się nie spieszy, to mam nadzieję, że
napatrzyłeś się na ten banknot do woli, bo długo nie zobaczysz takiej kasy. Nie
tolerujemy tu leni i nierobów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ledwo
powstrzymałem się od wymownego przewrócenia oczami. Oni byli naprawdę
niemożliwi. Czasami aż uszy człowieka bolały od słuchania ich kłótni godnych
starego małżeństwa i złośliwych docinek. W pewnym sensie kogoś mi przypominali,
z tą różnicą, że obaj robili to raczej dla żartów i prędzej czy później się
godzili, padając sobie w objęcia, a następnie zaszywając się w jakimś ciemnym
kącie, gdzie cholera wie, co wyprawiali i daję słowo, cholera woli nie
wiedzieć. Z dziwnych powodów patrzenie na nich wywoływało we mnie uczucie
żałosnej zazdrości, bo mimo tych wszystkich dziecinnych przekomarzanek widać
było, jak bardzo im na sobie zależało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- W życiu nie
uwierzycie, co się stało! – Jonghyun puścił zaczepkę Kibuma mimo uszu, co nie
było dobrym posunięciem, bo Key nienawidził, kiedy się go ignorowało. A jeśli
jeszcze ignorował go sam Jonghyun, robił się potem niemożliwy. Pocieszyłem się
myślą, że nie mnie przypadnie zaszczyt ugłaskiwania go. – W mieście ma powstać
nowa kawiarnia! Wszędzie wiszą plakaty i ci zabawni faceci z doczepionymi na
głowach kocimi uszami rozdają wszystkim ulotki!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zakrztusiłem
się gorącym łykiem kawy, którą właśnie sobie zrobiłem i oczy zaczęły mi lekko
łzawić od nadmiaru chili. Kibum uderzył mnie parę razy w plecy, nie spuszczając
wzroku z Jonghyuna. Był tak samo zaskoczony, jak ja.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nowa
kawiarnia? To niedobrze, nie przewidzieliśmy konkurencji na rynku, sądziliśmy,
że skoro to takie małe miasteczko… Kto jest jej właścicielem?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie mam
pojęcia, ale podobno to jakiś dziany koleś, który przyjechał tutaj z Kanady. –
Jonghyun zniżył głos do szeptu, niczym szpieg przekazujący tajne informacje z
misji wywiadowczej. Nie zdziwiłbym się, gdyby za chwilę zaczął używać pseudonimu
agent <i>00Dino</i> i nosić okulary
przeciwsłoneczne nawet w pomieszczeniu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dlaczego
kocie uszy? – zapytałem, bo trochę mnie to zaintrygowało. – Bawią się w jakiś
Host Club, czy co?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Pewnie to
jakieś pomylone mangoświry – warknął Kibum, a w jego oczach pojawiły się
płonące iskry nienawiści. Jonghyun chyba odetchnął z ulgą, że tym razem gniew
Keya nie jest wycelowany w jego osobę, bo rozluźnił się nieco, przysunął sobie
moją kawę i wypił ją duszkiem, nie zważając na sporą ilość ostrej przyprawy. –
No jasne. Od razu wiadomo, dla kogo będzie ta ich żałosna stodoła. Myślą
przewodnią są słodkie kociaki, tak? A kto lubi słodkie kociaki..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zwariowane
staruszki z Alzheimerem! – zawołał odkrywczo Jonghyun i wypiął dumnie pierś.
Kibum zdzielił go szmatką do wycierania naczyń w głowę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie!
Gustujące w słodkich, mangowych ludzio – kotach nastolatki, które uwielbiają
wszystko, co jest słodkie, śliczne i <i>kawaii</i>!
Boże! Dlaczego Onew na to nigdy nie wpadł?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dzięki Bogu,
że nie wpadł – mruknąłem pod nosem, wyobrażając sobie naszą ekipę skaczącą
między stolikami w przebraniach kotów i królików, co na pewno byłoby super <i>kawaii</i>, w przypadku Taemina albo
Sandary, ale na przykład moja reputacja chyba ciężko by na tym ucierpiała. Bądź
co bądź, <i>SHINee Cafe</i> już i tak
przypominała czasami zoo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Kto znowu
wpadł? – Dołączyła do nas znudzona na śmierć Amber, rzucając mi na ladę
notatnik z kolejną porcją zamówień. – Ludzie, opanujcie hormony, bo niedługo
będziemy musieli otworzyć SHINee Przedszkole. Już wystarczy, że Jinki i Dara
zwariowali na punkcie tego swojego jeszcze nienarodzonego dzieciaka…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jonghyun
dowiedział się, że w SM Town ma zostać otwarta nowa kawiarnia – wytłumaczyłem
jej, jednocześnie spoglądając w stronę drzwi, przez które właśnie weszła
kolejna grupka rozchichotanych dziewczyn. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na
zegarek, czując lekki niepokój. Taemin spóźniał się już pół godziny, co nigdy
wcześniej mu się nie zdarzało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Powinniśmy
powiedzieć o tym Onew – zdecydował Key. – Jeśli te kociaki zabiorą nam połowę
klientów, to jesteśmy, za przeproszeniem, w dupie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Biorąc pod
uwagę obecne rozkojarzenie Onew hyunga, to za bardzo się tym nie przejmie –
zauważyłem z rezygnacją. – Amber ma rację, on teraz ma nieco inne sprawy na
głowie. Chce udowodnić, że nadaje się na ojca i cały czas siedzi w tych swoich
poradnikach, albo uczy się przewijać lalki. Podobno zapisał się nawet na jakiś
kurs dla młodych ojców, czy coś…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chciałbym to
zobaczyć – parsknął Jonghyun. – Ciekawe, czy wie chociaż, która strona pampersa
jest która i czy wziął pod uwagę efekty zapachowe, bo w praktyce przyda mu się
spinacz do nosa, żeby nie zemdlał przy tym przewijaniu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Skup się,
znawco zmieniania pieluch. Będziesz miał okazję wykazać się za parę miesięcy,
kiedy ten smarkacz się urodzi. Ale teraz musimy poradzić sobie sami. Dobrze by
było dowiedzieć się, co to za ludzie z tej nowej kawiarni i jakie jeszcze mają
kreatywne pomysły, których my nie mamy. – Kibum zakasał rękawy i zaczął kreślić
kolejny genialny plan w notatniku na zamówienia, przy okazji zamazując mi parę
linijek tekstu i teraz nie byłem pewien, czy Jung Jessica zamówiła odtłuszczoną
latte, czy rozpuszczoną śmietanę. Zamrugałem, wpatrując się w tekst i znowu
rzuciłem szybkie spojrzenie na zegarek, wyłączając się na chwilę z rozmowy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie mogłem się
skoncentrować. Brakowało mi obecności małej, wrednej, rudowłosej osóbki i jakoś
dziwnie mieszało się piankę, kiedy nikt nie ciskał mi za uchem złośliwymi
komentarzami, ani nie posyłał groźnych spojrzeń spod długiej grzywki, które
chyba miały za zadanie mnie wystraszyć, ale zamiast tego niesamowicie mnie
bawiły i rozczulały. To chyba nie najlepszy syndrom, że odczuwałem potrzebę
bycia poniżanym i irytowanym. Właściwie, to podchodziło pod czysty masochizm,
ale… Ale miałem wrażenie, że wszystko jest na swoim miejscu, kiedy Taemin był
blisko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Minho?
Słuchasz mnie w ogóle? – Z zamyślenia wyrwał mnie zniecierpliwiony głos Keya i
jego urażona mina. – Próbuję tutaj coś wymyślić, a ty zamiast mnie wesprzeć, od
pięciu minut maltretujesz to biedne espresso, które zresztą już dawno wystygło.
To poważna sprawa! Jeśli szybko nie wprowadzimy jakichś innowacyjnych zmian, to
tamci uszaci dranie nas zrujnują!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Niestety,
Minho teraz jest myślami daleko od twoich szatańskich planów – oznajmiła Amber
z błyskiem w oku, przyglądając mi się ironicznie. – Pewnie ma zupełnie inne
plany. Dotyczące zupełnie innego kociaka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jonghyun
zarechotał z aprobatą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, ja… -
Chciałem się szybko wytłumaczyć, ale nie było mi to dane, bo ku mojemu i Kibuma
przerażeniu, pozostała dwójka już zaczęła się rozkręcać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Więc masz
jakieś plany dotyczące Taemina..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- W końcu?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie! –
Poczułem, że wstępuje mi na twarz lekki rumieniec i nagle powietrze zrobiło się
jeszcze bardziej gorące, niż parę sekund temu. Czując strużkę potu spływającą
za kołnierz koszuli, zapragnąłem zedrzeć z siebie rzeczoną górną część
garderoby, ale wolałem nie ryzykować, zwłaszcza, że taki striptiz byłby
szczególnie mile widziany przez większość klientek. Cóż, jeśli podciągnąć to
pod potrzebę innowacji kawiarni, to chyba mógłbym się poświęcić. – Nie, nie,
nie. Przepraszam, na chwilę odleciałem. Mówcie, słucham was. Kibum, to jak mamy
zamiar ulepszyć <i>SHINee</i> i zdobyć
więcej klientów?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kibum w ramach
zemsty ostentacyjnie mnie zignorował, pozostawiając mnie na pastwę dwójki
złośliwców, którym wyraźnie się nudziło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wierzę.
Amber, gdzie popełniliśmy błąd..? – Jęczał Jonghyun, nieudolnie parodiując stan
głębokiego żalu. – Nasza słodka żabcia perfidnie nas okłamuje!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Można się
było tego spodziewać, tatuśku – prychnęła Amber. – Ale my wiemy swoje. Na pewno
ma dokładnie opracowane plany A, B, C i Z w swojej czarującej główce.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, ludzie,
poważnie, nie mam żadnych…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- <i>Zboczone</i> plany. Plany nieprzeznaczone
dla naszych dziewiczych uszu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Biedny Taeś…
Nie wie, co go czeka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jego drogi
Bambi ma zamiar uwieść go podstępem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ukryłem palącą
twarz w dłoniach, próbując nie zwracać uwagi na przysłuchujących się ich
bezsensownej historii mojego rzekomego życia, zaintrygowanych klientów. Czasami
naprawdę rozumiałem, dlaczego Taemin wolał trzymać się od nich z daleka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Najpierw
pójdą na romantyczną kolację przy świecach – kontynuowała Amber ze stoickim
spokojem. Jonghyun machnął ręką lekceważąco.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Po co komu
subtelne gry wstępne? Nie ma co się cackać, Minho na pewno ma lepszą wizję. Od
razu, jak tylko on tu przyjdzie, żabcia zaciągnie go na zaplecze i zamknie nic
nie podejrzewającego Taesia w schowku na składniki, po czym połknie klucz, żeby
nie było możliwości ucieczki. A potem to już jakoś pójdzie. Mogę się założyć,
że będą tak głośno, że będziemy zmuszeni ewakuować całą kawiarnię w ciągu
dwunastu sekund i, że…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dlaczego
będziemy ewakuować całą kawiarnię? – zapytał bez emocji Taemin, który nagle
pojawił się obok nas nie wiadomo skąd. Miał już na sobie uniform, a jego
zniechęcona mina sugerowała wszelką pogardę, którą aktualnie wcelowywał w
pokładającego się ze śmiechu Jonghyuna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Podskoczyłem
na jego widok jak oparzony i przybrałem minę kiepskiego pokerzysty, w
przerażeniu analizując wszystko, co Jjong przed chwilą nawymyślał, po czym mało
subtelnie odnalazłem pod ladą jego stopę i zmiażdżyłem ją obcasem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Rozległ się bolesny
wrzask.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Cholera
jasna, Minho! Chyba właśnie złamałeś mi duży palec u nogi! – zawył Dino,
podskakują w miejscu. Kibum natychmiast porzucił swoje notatki i podbiegł, żeby
opatrzeć mu rany, a Amber odchrząknęła, spojrzała na mnie przepraszająco, po
czym zadowolona z siebie wróciła do obsługiwania gości. Taemin z kolei tylko
wzniósł oczy ku sufitowi, niezbyt poruszony całym zajściem. Chyba już się
przyzwyczaił. Odwrócił się w moją stronę, a ja zacząłem wściekle mieszać piankę
do cappuccino, próbując pozbyć się zakłopotania i przy okazji rozchlapując
trochę dookoła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Sorry za
spóźnienie, czy coś tam – rzucił od niechcenia. – Musiałem skoczyć na chwilę do
domu. Sprawy rodzinne. Nieważne. Widzę, że niewiele mnie ominęło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- W sumie
całkiem sporo. – Udało mi się szybko wziąć w garść i przywołać na twarz „minę
naćpanego psychopaty”, co Taemin skomentował cierpiętniczym westchnięciem. –
Słyszałeś o nowej kawiarni w mieście? Kibum twierdzi, że to może mieć negatywny
wpływ na nasz biznes i musimy szybko coś wykombinować, żebyśmy nie zostali
spłukani. Jakieś pomysły?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ekstra
premia dla pracowników byłaby niezła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Haha, jak
dla kogo. Naprawdę musimy się tym zająć, bo na Onew hyunga póki co nie można
liczyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jak tam
sobie chcecie, ja się w to nie mieszam. Jeśli się dowiem, że tam u nich więcej
płacą, to możecie zacząć sobie szukać nowego kelnera.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Tak właśnie
wyglądała każda rozmowa z Taeminem. Choćby nie wiem, jak miło i przyjemnie się
zapowiadało, puenta zawsze musiała być gorzka i raniąca.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Westchnąłem
cicho, pochylając się niżej nad ladą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dzisiaj mijał
dokładnie tydzień od naszej randki w Seulu. No dobrze, niekoniecznie <i>randki</i>, chociaż jej pierwsza część
bardzo przypominała normalną randkę normalnych ludzi, do których niestety było
nam daleko. Przejażdżka motocyklem, którego prawdopodobnie i tak więcej nie
zobaczę na oczy, potem bubble tea, spacer po moim ukochanym mieście i wygłupy
na dachu, który kiedyś był moim własnym azylem, przystanią i schronieniem.
Nigdy wcześniej nie zaprowadziłem tam nikogo, nawet Donghae, czy Kibuma. Nikt
nie wiedział o tym miejscu, aż do momentu, kiedy zdecydowałem się pokazać je
właśnie Taeminowi. Oczywiście mogłem się domyślić, że wszystko natychmiast zbagatelizuje,
prychnie pogardliwie na kolejne moje dziwactwo, może nawet wyśmieje. Właśnie
taki był – podły i egoistyczny, traktujący wszystkich, otaczających go,
przychylnie nastawionych ludzi jak błoto, które niechcący przykleiło mu się do
glanów. A przynajmniej taki <i>starał</i>
się być. Taki <i>chciał</i> być i na siłę
chciał pokazać wszystkim, że taki właśnie <i>jest</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wiedziałem, że
to tylko przykrywka. Czasami już mi się wydawało, że ta przykrywka spadnie,
roztrzaska się na maleńkie kawałeczki i obróci w proch, pozwalając w końcu
poznać mi prawdziwego Lee Taemina, ale zawsze, kiedy już miałem nadzieję na
jakiś przełom, wszystko wracało na swoje miejsce, raniąc jeszcze boleśniej.
Dlatego tak wybuchnąłem tamtego wieczora w Seulu, sam siebie szokując swoim
zachowaniem. Byłem zły, zdenerwowany spotkaniem z bandą Heechula i kompletnie
wytrącony z równowagi. Nie byłem sobą. Zwykle, kiedy czułem się w ten sposób,
szedłem na dach, myślałem, grałem na gitarze. Ale wtedy musiałem na czymś
rozładować te niszczące mnie od środka emocje i tak się tragicznie złożyło, że Taemin
był pierwszą osobą, na którą padł mój wybór.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Brzydziłem się
sobą za to. Było mi tak strasznie głupio, kiedy zorientowałem się, co właśnie
mu powiedziałem, co mu właściwie <i>wyznałem</i>,
a czego nie miałem zamiaru mówić, aż do odpowiedniego momentu. Nie tak
wyobrażałem sobie to wyznanie. Nie tak, nie z Taeminem mającym na twarzy wypisany
szok, zdezorientowanie i taką niewinną bezradność, jakby nagle cała jego
postawa silnego realisty legła w gruzach. Przestraszyłem się tak bardzo, że
zupełnie straciłem zmysły.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jak mogłem mu
to zrobić? Jak? Jak? <i>Jak?</i> Mimo, że od
tamtego incydentu minął tydzień, ja wciąż w kółko zadawałem sobie to pytanie, gryzło
mnie ono i odbierało chęci do czegokolwiek. Taemin nie był silny. Chciał być,
próbował być, ale w głębi duszy wiedziałem, jaki był kruchy i delikatny pod tą
wyimaginowaną powłoką. A ja zawsze dawałem się ponieść emocjom i w rezultacie
wszystko potrafiłem spieprzyć, jak wówczas, kiedy tak lekkomyślnie go
pocałowałem. Wtedy nasza przyjaźń, lub jakkolwiek inaczej można było nazwać
naszą relację, omal nie przepadła bezpowrotnie. A teraz..? Teraz mogło być
jeszcze gorzej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie sposób sobie więc wyobrazić, jakie było
moje zdziwienie następnego dnia, przed lekcjami, kiedy przyszedłem do kawiarni,
żeby pomóc posprzątać Jinkiemu po imprezie urodzinowej, którą mi wyprawili. Na
ladzie leżała prostokątna paczka owinięta w kolorowy papier, przewiązana
wielką, czerwoną kokardą z wiele mówiącym napisem <i>„Dla żabola”.</i> Dłuższą chwilę wpatrywałem się w nią, niepewny, czy
czasami nie dostałem halucynacji na skutek intensywnych wydarzeń tamtej nocy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin to
dla ciebie zostawił. – Rozwiał moje wątpliwości Jinki hyung, obdarzając mnie
szerokim uśmiechem zza lady. – Wpadł tu o wpół do piątej rano razem ze swoim
psem. Dobrze, że Dara była już na nogach, bo nie usłyszelibyśmy dzwonka. Nie
wiem, czy ten dzieciak w ogóle kiedykolwiek sypia, ale wypił trzy filiżanki
kawy i powiedział, żebym ci to przekazał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pamiętałem
świetnie swoją reakcję, kiedy ostrożnie odwinąłem papier, nie będąc pewnym,
czego oczekiwałem. Cóż, na pewno nie <i>rysunku</i>.
W dodatku prawdziwie mistrzowskiego rysunku, mojego własnego, ołówkowego
portretu, idealnie dopracowanego i wykończonego zarysu mojej własnej twarzy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jinki hyung
nie krył zdziwienia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- <i>On</i> to narysował? Naprawdę on..? Nie
wiedziałem, że ma taki talent. Hm, wielu rzeczy jeszcze o nim nie wiemy, co?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Miał rację,
bardzo wielu. Obrazek został oprawiony w ramkę i powieszony w honorowym miejscu
na ścianie mojego pokoju. Mamie też się podobał. Od początku wiedziałem, że
pomysł z wysłaniem mnie do Seulu był jej pomysłem, a nie Jinkiego, Amber, ani
nawet Keya. Nie mogła wiedzieć, jak to się skończy i nie wiedziała. Owszem,
była dosyć zaskoczona, kiedy wróciłem z miasta samochodem ojca, ale nie
skomentowała tego, a ja nie spieszyłem się z wyjaśnieniami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W każdym razie
od tamtego czasu relacje między mną a Taeminem wyraźnie się zmieniły. Ciężko mi
było powiedzieć, czy na lepsze, czy na gorsze, ale było… <i>inaczej</i>. Na początku okropnie się bałem, że moja bezmyślność i
głupota raz na zawsze wszystko zepsuły, więc kiedy później w szkole złapałem
Taemina, nastawiony na to, że będę musiał płaszczyć się na ziemi, błagając go o
wybaczenie, zupełnie zbiło mnie z tropu jego zdawkowe „Nie ma sprawy”.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Bo naprawdę,
sprawa <i>była</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Później
wielokrotnie chciałem do tego wrócić, ale za każdym razem mnie zbywał. Co
naprawdę dziwne, nie usłyszałem od niego już ani razu przezwiska „Bambi”, czy
„żabol”. Teraz byłem po prostu „Minho”. Na „hyunga” chyba wciąż było za
wcześnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Trzymał mnie
na dystans, potrafiłem to wyczuć. Dla reszty wciąż był złośliwym, wyszczekanym potworkiem,
jego nienawiść do całego świata nie uległa zamianie, ale do mnie chyba tak,
przynajmniej chwilowo. O ile można było to wywnioskować po bladych rumieńcach,
które wypływały mu na policzki w mojej obecności, mimo, że przybierał zaciętą minę
i odpowiadał mi bez emocji, dokładnie omijając mnie wzrokiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Kochałem go</i>, co do tego nie było
wątpliwości.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kochałem tego egoistę,
uparciucha, sceptyka, pesymistę i ponuraka z całą jego niechęcią, i niezadowoleniem
z życia. Może to było z mojej strony wielce masochistyczne i bezmyślne, ale
naprawdę go kochałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- CHOI MINHO!
– Podskoczyłem, wyrwany z transu i wlepiłem przerażony wzrok z Kibuma, który
patrzył na mnie jak na idiotę, podczas gdy Jonghyun cieszył się z czegoś ponad
jego ramieniem. – Powiem Jinkiemu, że lenisz się w godzinach pracy! I nie
obchodzi mnie, jaki kurs młodego ojca właśnie studiuje! Tutaj mógłby zdobyć
całkiem niezłą praktykę, bo wszyscy jesteście leniwymi smarkaczami, pozbawionymi
moralności. Jonghyun, przestań dyszeć mi w kark, usiłuję myśleć!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przecież to
nigdy nie wychodzi ci na dobre, skarbie. Myślenie szkodzi na cerę… - Zamknął
się, kiedy Kibum spojrzał na niego krzywo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Szybko
przywołałem się do porządku i odgoniłem z twarzy rozanielony uśmieszek, przez
który owszem, musiałem wyglądać jak idiota.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zbieraj się,
idziemy na przeszpiegi – rzucił Key, odwiązując fartuch, pod którym miał
niewiarygodnie obcisłe i prawdopodobnie tamujące krążenie krwi, różowe dżinsy
rurki. Nie skomentowałem tego, zwłaszcza, kiedy Jonghyun zajął się dokładnym
oględzinom jego tylnej części ciała w tych spodniach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Do tej nowej
kawiarni? Wybacz, wolę się w to nie mieszać. Poza tym jeszcze sekundę temu
narzekałeś, że nic nie robię, a teraz sam mnie odciągasz od pracy…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Marudzisz
jak stara baba. Amber i Taemin zajmą się kawiarnią, kiedy my będziemy
negocjować z tamtymi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Po czym
wrócimy i okaże się, że po kawiarni zostały tylko popioły, bo Amber i Taemin
się pozabijali – podsumowałem cierpko. – Czy Jonghyun nie może sam tam iść?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie jestem
waszą służącą! – obruszył się Dino, przerywając na chwilę pasjonujące zajęcie,
jakim było podziwianie sylwetki Kibuma. – Zresztą i tak boję się sam do nich
iść. Ten Kanadyjczyk mnie przeraża. Chodzą plotki, że tak naprawdę jest
Chińczykiem i ma dwa metry, a jak na ciebie spojrzy, to zamieniasz się w kamień
i mózg wypływa ci uszami, a potem…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Możecie już
się stąd wynieść, skoro musicie?! – przerwał mu Taemin, patrząc na nas z
wściekłością. Długie włosy związał w kucyk i tak jak ja, rozpiął parę pierwszych
guzików koszuli, bo wraz z napływającymi klientami, w pomieszczeniu robiło się
coraz bardziej gorąco. Na dłuższą chwilę zatrzymałem wzrok na strużce potu
spływającej powoli po jego gładkiej, mlecznobiałej szyi i ze zgrozą doszedłem
do wniosku, że moja miłość do niego nie była chyba tak idealnie platoniczna,
jak utrzymywałem. Na szczęście zanim zdążyłem się nad tym głębiej zastanowić,
Kibum chwycił mnie za kołnierz i niemal siłą wywlókł z kawiarni, ku głośnym,
rozczarowanym jękom zapatrzonych w nas klientek. Po raz kolejny dziękowałem
Bogu, że zesłał mi Kibuma, bo nieważne, jak bardzo irytujący i nieznośny
czasami bywał, gdyby nie jego zamiłowanie do knucia mrocznych planów, musiałbym
sobie teraz radzić z ewidentnym dowodem mojej <i>platonicznej</i> miłości do Taemina… w spodniach.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Um,
jesteście pewni, że to tutaj? Bo nie przypominam sobie, żeby w SM Town rosły… <i>palmy</i>?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wierzę,
no po prostu nie wierzę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kilka minut
później cała nasza trójka stała przed budynkiem, który jeszcze niedawno był
zwykłą ruderą wymagającą porządnego remontu, a teraz zaczynał już powoli nabierać
kształtów małego pałacyku. Kilku umięśnionych mężczyzn nosiło wielkie donice z
najprawdziwszymi palmami, paru innych wciągało na dach ogromny szyld z napisem
„<i>Exotic Flowers</i>”. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Na szczęście
nie ściągaliśmy na siebie zbyt dużej uwagi, bo wokół pracujących przy
ulepszaniu placówki robotników w kombinezonach zgromadził się już spory tłumek
gapiów. Kibum miał rację co do jednego – w większości były to piszczące
nastolatki, które wpatrywały się z uwielbieniem w krzątających się
gdzieniegdzie facetów w fartuchach, z ogonami i z kocimi uszami, którzy z
zapałem rozdawali ulotki reklamujące kawiarnię. Albo mi się wydawało, albo tych
słodkich dziewczyn wyjątkowo się ostatnio nagromadziło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Aigoo~
Widziałaś tamtego <i>kotka</i>? Jest taki
słodki, że chciałoby się go utulić i zacałować na śmierć!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wieeem! A
tamten, ten z wielkimi oczami… Omo, chyba cukier mi podskoczył!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kibum odwrócił
się do nas z głębokim szokiem wypisanym na twarzy. Ja i Jonghyun chyba nie
wyglądaliśmy lepiej w tamtej chwili, z konsternacją przysłuchując się
szczebioczącym z zachwytu, cienkim głosikom.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To jakaś
abstrakcja – powiedział cicho. – Jakim cudem udało im się w tak krótkim czasie
stworzyć to wszystko? I dlaczego <i>my</i>
nic o tym nie wiedzieliśmy?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chyba
byliśmy trochę za bardzo zabiegani – westchnąłem w odpowiedzi. – Naprawdę nie
jest dobrze. Do tej pory byliśmy jedyną kawiarnią w mieście, co zrobimy, jeśli
oni odbiorą nam wszystkich klientów?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hej! –
Podskoczyliśmy, jakbyśmy właśnie zostali złapani na gorącym uczynku i
jednocześnie obróciliśmy głowy w stronę wysokiego, jasnowłosego chłopaka, który
trzymał plik ulotek i pocierał kark z bardzo niezręczną miną. Jego dopinane,
kocie uszy sterczały na czubku głowy, co w każdym innym wypadku mogłoby wydawać
się śmieszne i lekko kiczowate, ale jakimś dziwnym trafem dodawało mu uroku.
Jonghyun szturchnął mnie w bok, wyglądając, jakby z całych sił starał się nie
wybuchnąć śmiechem, bo sam najwyraźniej nie uważał tego chłopaka za całkiem
słodkiego. Kibum założył ręce na biodrach i spiorunował blondyna spojrzeniem,
na co tamten wzdrygnął się nieco, ale i tak posłał mu niepewny uśmiech. –
Dzisiaj wieczorem otwieramy. Jeśli chcecie, możecie wpaść na imprezę powitalną.
Darmowa degustacja kawy i wiele innych… <i>um</i>,
atrakcji. – Zmieszany, podsunął mi pod nos kolorową ulotkę. Chciałem zachować
się kulturalnie i wyciągnąć po nią rękę, ale Key chwycił mnie za nadgarstek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, raczej
podziękujemy – wysyczał przez zęby. – Nie będziemy bratać się z wrogiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Kibum! –
rzuciłem ostrzegawczo, ale mnie zignorował. Blondynek wytrzeszczył oczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wy…
Jesteście z <i>SHINee Cafe</i>?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- O, proszę
bardzo, świetnie zdają sobie sprawę z tego, kim jesteśmy! Więc tak trudno było
nas jakoś zawiadomić, o tym, co wy tutaj kombinujecie?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wymieniliśmy z
Jonghyunem zaniepokojone spojrzenia. Teraz dopiero zaczęliśmy ściągać uwagę
zgromadzonych, a im Kibum bardziej się rozkręcał, tym bardziej ten jasnowłosy
dzieciak z uszami spuszczał głowę i kulił się w sobie, wyglądając, jakby w
każdej chwili mógł wybuchnąć płaczem. Zaczynałem żałować, że nie wzięliśmy ze
sobą Jinkiego albo Dary, oni zawsze potrafili zapanować nad sytuacjami, w
których Key za bardzo się unosił. Poza tym im dłużej patrzyłem na blondynka,
tym bardziej przywodził mi na myśl Taemina i tym większą miałem ochotę go
przytulić. Okay, może byłem uzależniony od przytulania, ale miałem tak od
dzieciństwa. Prawdopodobnie dlatego, że zawsze mi tego brakowało. Już robiłem
krok do przodu, żeby odepchnąć wściekłego Kibuma i pocieszyć jakoś dzieciaka,
kiedy mój cel został dosyć brutalnie odsunięty na bok, przy czym omal się nie
przewrócił. Jego miejsce zajął wielki, przewyższający nawet mnie facet z
ostrzyżonymi na krótko, ciemnymi włosami i mnóstwem kolczyków w uszach. Zmierzył
nas uważnym spojrzeniem, marszcząc przy tym brwi. Kibum natychmiast się
zamknął, a ja nagle straciłem ochotę na przytulanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Coście za
jedni i czego tu chcecie? – odezwał się głębokim głosem. Mimo woli cofnąłem się
o krok, przeżywając nieprzyjemne <i>deja vu</i>.
Mężczyzna nie był podobny do Heechula, ani do nikogo z jego bandy, ale na pewno
miał zadatki na gangstera. W swoim życiu miałem sporo do czynienia z takimi
ludźmi i niestety, większość z tych wspomnień była naprawdę okropna, dlatego
teraz byłem wyczulony na tym punkcie. Patrząc na tego chłopaka, mimo woli
pomyślałem o ciemnej uliczce Seulu, podniesionej ręce Heechula i bolesnym
policzku, jaki wymierzył Taeminowi. A potem moje myśli zawędrowały jeszcze
dalej – aż do uśmiechającego się smutno ojca Donghae, który troskliwie głaskał
mnie po głowie silną, wytatuowaną dłonią, kiedy jako trzynastolatek leżałem na
zimnej podłodze w nieznanym sobie miejscu i płakałem, powtarzając, że chcę do
mamy, do domu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Nie zrobię ci krzywdy. Chcę ci pomóc. Możesz
mieć normalny dom, możesz być kimkolwiek, jeśli tylko zechcesz. Ty i twoja mama
żylibyście lepiej. Nikt by cię do niczego nie zmuszał, Minho, mógłbyś być
muzykiem, nie musiałbyś nikomu niczego udowadniać. Kocham cię jak własnego
syna, zawsze traktowałem cię jak Donghae. Naprawdę chcesz tam wracać..?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
A potem ktoś
wpadł do pomieszczenia, ktoś krzyczał, ktoś się z kimś szamotał, a ja
siedziałem w kącie, łzy spływały mi po policzkach i nie wiedziałem, czego tak
naprawdę chcę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Otrząsnąłem
się z szoku, jaki wywołała we mnie ta niespodziewana fala wspomnień, dopiero
kiedy gburowaty wielkolud z <i>Exotic
Flowers</i> <i>Cafe</i> zwrócił się
bezpośrednio do mnie, najwyraźniej dochodząc do wniosku, że z całej naszej
trójki ja byłem jedynym wartym jego uwagi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nazywam się
Wufan – powiedział spokojnie. – Niedawno kupiłem tą miejscówkę, żeby założyć
tutaj kawiarnię. Macie z tym jakiś problem..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, my
tylko…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak! –
Kibumowi wróciła już mowa i postanowił nie zwracać uwagi na błagalne
spojrzenia, jakie rzucaliśmy mu wraz z Jjongiem. – Jesteśmy z SHINee,
przyszliśmy odwiedzić konkurencję. Zawsze miło jest poznać nowych sąsiadów, jeśli
oni nie zamierzają przedstawić się pierwsi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wufan uniósł
brwi, przyglądając się mu z nieodgadnionym wyrazem twarzy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- W takim
razie przepraszamy, jeśli was uraziliśmy – powiedział powoli. – Chętnie
oprowadzimy <i>sąsiadów</i> po naszym
skromnym dobytku. Lu Han, idź pomóc Jonginowi zainstalować fontanny z czekoladą
na tarasie, ja tutaj sobie poradzę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jonginowi? –
Jonghyun wytrzeszczył oczy ze zdziwienia. – Masz na myśli Kim Jongina z mojej
drużyny footballowej?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wufan nie
zadał sobie trudu, żeby odpowiedzieć. Mrugnąłem do osłupiałego Jonghyuna
porozumiewawczo, starając się jakoś rozładować sytuację.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Pomyśl, jak
idiotycznie Jongin musi wyglądać z kocimi uszami i ogonem, od razu zrobi ci się
lepiej, kiedy następnym razem strzeli gola twojej drużynie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dino popatrzył
na mnie mieszaniną niedowierzania i jawnej pogardy, po czym obszedł mnie
szerokim łukiem, i przyłączył się do Kibuma, który już kroczył za Wufanem do
wnętrza budynku. Pomyślałem, że chyba rzeczywiście za dużo czasu spędzali w
swoim towarzystwie.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wróciliśmy z
stanie duchowego załamania. Nawet ja nie mogłem znaleźć nic, co w jakiś sposób
poprawiłoby atmosferę i podniosło na duchu dziwnie milczącego Keya oraz
deptającego mu po piętach Jonghyuna. Oboje wyglądali jak weterani powracający z
wojny, chociaż triumfalny uśmieszek Wufana, jaki posłał nam na pożegnanie
utwierdził mnie w przekonaniu, że wojna tak naprawdę dopiero miała się zacząć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Exotic Flowers</i> było oryginalne.
Egotyczne. Inne. Niewiele miało wspólnego z tradycyjnym, niewielkim sklepem z
kawą, jakim była nasza kawiarenka, która chociaż nie powalała wielkością, to
posiadała swój niepowtarzalny klimat i była przytulna. U naszej nowej
konkurencji wszystko było nowoczesne, błyszczące i powiększone o parę skali.
Wufan nie omieszkał pokazać nam drogich ekspresów do kawy najnowszej
technologii, przestrzennej kuchni z całym potrzebnym sprzętem i paru innych
dodatków specjalnych, jakimi były na przykład czekoladowe fontanny. Kibum o
mało się nie rozpłakał, kiedy je zobaczył. Podczas tej bolesnej wycieczki mignęło
mi przed oczami kilka znajomych twarzy – Kim Jongin na nasz widok upuścił stos
kart menu i schował się za palmą, bezskutecznie próbując ściągnąć z głowy
królicze uszy, w których naprawdę wyglądał <i>idiotycznie</i>,
a z kolei Park Chanyeol, chłopak z mojej klasy, z którym zawsze całkiem nieźle
mi się dogadywało, zapewne dlatego, że on też był niepoprawnym optymistą – nie
krępował się z zaserwowaniem nam darmowej porcji waniliowego kakao, smakującego
przerażająco dobrze. Lu Hana już nie widzieliśmy, chociaż naprawdę miałem
zamiar przeprosić go za zachowanie Kibuma.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Widok
krzątającej się po kuchni IU w fartuszku i czepku kompletnie zbił mnie z tropu
i omal nie zakrztusiłem się kakao. Dziewczyna spojrzała na mnie wielkimi
oczami, zarumieniła się i wybiegła z pomieszczenia, zanim zdążyłem się odezwać.
Tak naprawdę, nie wiedziałem nawet, co powinienem do niej powiedzieć, bo nasze
stosunki od zawsze były dosyć chłodne, a po balu zimowym jeszcze się
pogorszyły. Świetnie pamiętałem moment, w którym Taemin powiedział mi, że IU
jest teraz jego dziewczyną i jak okropnie się wówczas poczułem, nawet, jeśli
okazało się to później tylko jednym z wielu chwytów poniżej pasa, do których
uciekał się ten mały egoista. Co do IU, denerwowała mnie. Była jedną z tych
dziewczyn, które sprawiają wrażenie słodkich niczym miód, a kiedy przychodziło
co do czego, pokazywały swoją prawdziwą osobowość. Może zbyt szybko ją
oceniłem, bo do tej pory w żaden sposób mi się nie naraziła, ale byłem tylko
człowiekiem i jak każdy znałem uczucie palącej zazdrości, nawet, jeśli to było
dziecinne i nieprofesjonalne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W każdym razie
nasz powrót do kawiarni odbył się w ponurym milczeniu. W drzwiach powitał nas
rozgorączkowany Jinki, pytając, co my sobie wyobrażamy, urywając się z pracy w
godzinach szczytu. Może wyglądałby nawet surowo, gdyby jedną ręką nie trzymał
za nogę owiniętej w pampersa lalki, a w drugiej ociekającego wodą mopa. Chyba
brał na siebie zbyt wiele obowiązków. Przeprosiłem go w imieniu naszej trójki,
bo Key i Jonghyun od razu zniknęli w drzwiach prowadzących na zaplecze.
Odetchnąłem parę razy, mierzwiąc sobie włosy i szybko przywołałem na usta
najbardziej olśniewający uśmiech, na jaki było mnie stać. Przecież to nie tak,
że teraz <i>SHINee Cafe</i> nagle przestanie
istnieć. Nie, nigdy nie pozwoliłbym zaniedbać tego niepozornego sklepu, który
stał się moim prawdziwym domem.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Podczas
wieczornej zmiany zrobiło się niespotykanie cicho. Kilka staruszek siedziało w
kącie, plotkując i popijając wystygłą już dawno, bezkofeinową kawę zbożową, a
ja oparłem się o ladę i z dezorientacją spojrzałem do notatnika na zmówienia, w
którym nie figurowała już ani jedna pozycja do zrealizowania. Po chwili z góry
zbiegła Amber, przebrana w swój codzienny strój, chociaż do zamknięcia zostały
jeszcze dwie godziny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jinki powiedział,
że mogę już spadać – zawołała, zanim dopadła drzwi wyjściowych. – Dzisiaj jest
to całe przyjęcie powitalne w nowej kawiarni i Kibum powiedział, że musimy pójść
wybadać grunt, czy coś w tym stylu. – Przewróciła wymownie oczami. – Jonghyun
też już chyba poszedł, Onew musiał się na chwilę położyć, był padnięty. Dara
powinna być na górze, ale chyba nie zejdzie, bo ma jeden z tych swoich napadów
w stylu „nienawidzę życia” i zachowuje się jak… No cóż, jak kobieta w ciąży. Uh,
poradzisz sobie tutaj sam?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przeciągnąłem
się z krzywym uśmiechem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Raczej się
nie przepracuję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zerknęła na
jedyny zajęty stolik i pokiwała głową ze zrozumieniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dobra, to
lecę. Zadzwonię później, żeby powiedzieć ci, czy faktycznie było tak świetnie.
Sulli wspomniała coś, że też tam wpadnie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Sulli? –
powtórzyłem z roztargnieniem. – Więc Taemin też już sobie poszedł?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wiedziałem, że
Taemin miał z siostrą pewnego rodzaju dziwny układ, polegający na tym, że kiedy
jedno z nich przebywało poza domem, drugie musiało być w domu. Sulli i tak nie
przestrzegała tego warunku, na co Taemin natychmiast zaczynał się złościć i
zazwyczaj kończyło się to zażartą kłótnią między nimi. Nie bardzo rozumiałem,
jaki jest w tym systemie sens, ale skoro Sulli wychodziła dzisiaj z Amber, to
Taemin musiał wcześniej zwolnić się do domu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ku mojemu
zaskoczeniu Amber tylko wzruszyła bezradnie ramionami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Właściwie
nie wiem, nie widziałam, żeby już wychodził, ale skoro tutaj go nie ma… -
Jednocześnie spojrzeliśmy podejrzliwie na stolik staruszek, jakby oczekując, że
Taemin za moment wyskoczy im spod obrusu. Parsknąłem śmiechem pod wpływem tej
wizji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Poszukam go,
baw się dobrze!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Amber
wyszczerzyła zęby i zgięła rękę w łokciu, mrucząc ciche „<i>Hwaiting</i>”, po czym zniknęła. Ziewnąłem szeroko, mając nadzieję, że
dzisiejsza pustka w kawiarni jest spowodowana tylko i wyłącznie imprezą
powitalną w <i>Exotic Flowers</i>, a jutro
znowu będzie urwanie głowy. Z jakichś masochistycznych powodów lubiłem, kiedy
było dużo do roboty. Lubiłem być zajęty, dzięki temu nie musiałem za dużo
myśleć. Fakt, trochę zaniedbałem ostatnio moją świętą gitarę, więc szybko
odnotowałem w myślach, że muszę jej to w najbliższym czasie wynagrodzić,
zabierając ją na romantyczną randkę pod gwiazdami, kiedy następnym razem
wybiorę się na dach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Parę minut
później pomachałem wychodzącym babciom i sprzątnąłem puste filiżanki z ich
stolika, żeby zanieść je do kuchni. Otworzyłem drzwi na zaplecze i omal nie
krzyknąłem ze strachu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No tak,
wiedziałem, że to <i>ciebie</i> zostawili –
jęknął Taemin, który siedział po turecku na blacie stołu, między książkami
kucharskimi i workami z mąką, i w najlepsze robił zadanie z matematyki, gryząc
w ustach ołówek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zamrugałem
kilka razy, sprawdzając, czy na pewno nie mam halucynacji, po czym odetchnąłem
z ulgą i oparłem się o framugę drzwi, posyłając mu zmęczony uśmiech.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ciekawe
miejsce sobie wybrałeś do studiowania.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wybrałbym
inne, gdybym wiedział, że mnie tu znajdziesz. – Odrzucił zeszyt i zeskoczył ze
stołu, przeciągając się leniwie. Odwróciłem wzrok, kiedy jego koszula
podjechała lekko do góry. – Co, <i>Coffee
Prince</i> boi się o swoją koronę..? Słyszałem, że tamci z tej nowej kawiarni
to jakieś mocne typy. Kibum już zdążył się wypłakać w moje ramię. Ubrudził mi
koszulę tym swoim atramentem, czy czym on tam maluje oczy. Straszne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak, musimy
mieć się na baczności. – Zamilkłem na moment, zastanawiając się gorączkowo, jak
mu to powiedzieć. Od tamtej sprawy z Seulu praktycznie w ogóle nie zostawaliśmy
ze sobą sam na sam. Fakt, że jeszcze nie uciekał, zaczynał być lekko
podejrzany. – Hm, Tae?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tylko nie
Tae – fuknął z irytacją. – Jeśli ty też masz zamiar się poryczeć, to zmyj
najpierw makijaż.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie noszę
makijażu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To wszystko
wyjaśnia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co wyjaśnia?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Twoją twarz?
Jezu! – Westchnął cierpiętniczo. – Czasami naprawdę mam wrażenie, że rozmawiam
z niedorozwiniętym kretynem, bez urazy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zacisnąłem
usta w linijkę, niemal gryząc się w język, kiedy pierwszym moim odruchem było
posłanie mu ciepłego uśmiechu. Zamiast tego postanowiłem wypróbować coś innego.
Bez słowa odwróciłem się na pięcie i wyszedłem z kuchni, umyślnie trzaskając drzwiami
tak mocno, że echo odbiło się po pustej kawiarni. Odczekałem chwilę i tak, jak
przeczuwałem, po chwili Taemin nacisnął klamkę, spoglądając na mnie uważnie
przez szparę w drzwiach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- <i>Sorry..?</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Tym razem
musiałem naprawdę zebrać w sobie całą silną wolę, żeby nie parsknąć triumfalnym
śmiechem. Chyba właśnie znalazłem klucz do zimnej jak lód duszy Taemina. Jakież
to było proste. Należało zwyczajnie walczyć z nim jego własną bronią, nawet,
jeśli było to bardzo niedojrzałe.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ja też
chciałem cię przeprosić. – Spoważniałem, robiąc ostrożny krok w jego stronę.
Czasami Taemin przypominał mi dzikie zwierzątko, które można spłoszyć
najmniejszym szelestem. – Za tamto… W Seulu. Za Heechula i za ten mój… wybuch…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Na jego blade
policzki wystąpiły słabe rumieńce, ale zmarszczył brwi, psując tą uroczą
ekspresję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ty znowu o
tym? Mówiłem ci, że to nieważne. Było śmiesznie, przeżyliśmy, teraz o tym
zapomnimy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przełknąłem
ślinę, czując nagłą suchość w gardle.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zapomnisz o
tym, co ci wtedy powiedziałem?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Drgnął,
wbijając zacięty wzrok w przestrzeń nad moim ramieniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak. Tak
właśnie zrobię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zacisnąłem
ręce w pięści, wpatrując się w niego z niedowierzaniem. Naprawdę to powiedział,
czy tylko się przesłyszałem? Teraz, kiedy byłem już pewien, że zaraz jego mur
rozkruszy się na proch..? <i>Teraz</i>?
Jedno krótkie zdanie zawisło nad nami w ciężkiej ciszy, po czym powoli oparłem
się o ladę, czując, że tępy ból za moment rozsadzi mi klatkę piersiową. Popatrzył
na mnie bez emocji, wcisnął ręce w kieszenie i skierował się do wyjścia, pochylając
się tak, żebym nie mógł zobaczyć wyrazu jego twarzy. Nie miałem pojęcia, ile
czasu minęło, zanim otworzył drzwi wyjściowe i powoli odwrócił się w moją
stronę, wciąż nie podnosząc wzroku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Rysunek. Ten
rysunek, który ci dałem. Podobał ci się?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nagle zaczęło
mi się niesamowicie kręcić w głowie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co? Jaki
rysunek?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Portret.
Twój. Ten, który dla ciebie narysowałem. Był… dobry?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dłuższą chwilę
zajęło mi zrozumienie sensu tego pytania, a kiedy w końcu do mnie dotarło, o co
pytał, stałem się jeszcze bardziej skonfundowany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak, był
wspaniały. Wisi w moim pokoju, jest… <i>prześliczny</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Taemin uniósł
głowę i wyraz jego twarzy sprawił, że zamarłem, niezdolny wykrztusić już ani
jednego słowa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To dobrze –
powiedział zadziwiająco spokojnie, głos nie zadrżał mu ani razu. – I niech tak
zostanie. Jeszcze… trochę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Miałem zamiar
zapytać, czy wciąż ma na myśli rysunek, ale zanim zdobyłem się odwagę, już go
nie było. Po paru kolejnych, długich sekundach osunąłem się na podłogę, nie do
końca rozumiejąc, dlaczego to, co właśnie się stało, miało tak wielkie
znaczenie, jak mi się wydawało, że miało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Może dlatego,
że Taemin <i>nigdy</i> nie płakał.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Następnego
dnia była sobota. Wszedłem rano do kawiarni pogrążony w myślach, zapewne
wyglądając jak chodzący trup po nieprzespanej nocy. Zanim zdążyłem się ocknąć,
coś wściekle różowego przygwoździło mnie do ściany i wcisnęło mi w ręce jakiś
worek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Masz, twój
nowy uniform. Przebierzesz się w niego i nie będziesz wybrzydzał, że ci się
fason nie podoba, bo każę ci chodzić nago, tak jak Jonghyunowi!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Owo „coś”
okazało się wkurzonym Kibumem. Huh, niezbyt oryginalny początek dnia. Zajrzałem
ciekawie do worka, odkładając swoje zmartwienia na jakiś czas.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Po chwili
wyciągnąłem jakieś biało-różowe szmaty i przyjrzałem się im z głupią miną.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co to niby…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ulepszamy
kawiarnię, tak? – warknął Key, popychając mnie w stronę schodów. – Innowacyjne
pomysły. Kreatywne. Świeże. Od dzisiaj wszyscy chodzimy na różowo, bo jesteśmy
słodcy jak te farbowane pudle na pokazach mody. Nie, Minho, nie chcę słyszeć
żadnych protestów! Jeśli przyjdzie ci do głowy ogłosić strajk, tak jak Jinki
hyung i Amber, proszę bardzo! Ale ja nie pozwolę zrujnować tej kawiarni
jakiemuś przerośniętemu dupkowi z chińskiej fabryki ołówków! Na górę, w tej
chwili.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy jakiś
czas temu cały nasz personel stawił się na baczność w różowo-białych uniformach
i z bardzo zażenowanymi minami, parę pierwszych klientek prawie zemdlało z
zachwytu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Może czasami
na niektóre zmiany warto było długo czekać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
_______________________________</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhs0WCS_J9EvspOr345UQ0nGnq3wThr9I30oxbhQATYcAYYwcyH7miNXPE_61fXCld6KeTHHiRlHNIKZrJkVK5AT858tIrFRcQ-t17fCqaVtBKohTaD4XwmF2eJT2k8-W9Xh2uwdZaxLTEj/s1600/tumblr_mjqsnp6ngY1r9ky7ro2_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhs0WCS_J9EvspOr345UQ0nGnq3wThr9I30oxbhQATYcAYYwcyH7miNXPE_61fXCld6KeTHHiRlHNIKZrJkVK5AT858tIrFRcQ-t17fCqaVtBKohTaD4XwmF2eJT2k8-W9Xh2uwdZaxLTEj/s1600/tumblr_mjqsnp6ngY1r9ky7ro2_500.gif" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;">tak, no właśnie .__.</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wiem, że znowu z opóźnieniem, ale tym razem z dużo mniejszym. No i wreszcie mamy trochę więcej Minho. Zadziwiająco spokojnie pisało mi się ten rozdział, przypuszczalnie właśnie przez zmianę bohatera, ale to chyba pierwszy i ostatni taki rozdział. Sama chciałam trochę bardziej zrozumieć jego charakter, ale bądź co bądź lepiej pisze mi się z perspektywy Taemina. Ten rozdział to nie "dodatek", tak, jak na początku zakładałam, to po prostu zwykły, kolejny part opowiadania, w którym akcja posuwa się do przodu. Tyle tylko, że planowałam jeszcze jeden fragment, ale zrezygnowałam z niego i chyba będzie dopiero w czternastce (która, notabene, nie wiem kiedy się napisze, bo ten i przyszły tydzień mam kompletnie zawalony ;__; ale dam radę~).</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dodałam nowych bohaterów. Choi senior mnie przeraża o.o A z kolei Lee senior tak mnie rozczula, że nic tylko go przytulić. Aw.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Teraz jeszcze jedna sprawa, niezwiązana z opowiadaniem. Chodzi o <b>Magnificon</b>, który odbędzie się w Krakowie w dniach <b>19-20 maja</b>. A więc mam pytanie, czy ktoś się wybiera na ten konwent? Bo z tego co słyszałam parę genialnych autorek będzie (<a href="http://www.kolejnakreska.blogspot.com/" target="_blank">Kei </a>wspomniała, że jedzie i <a href="http://www.klejnot-jeziora.blogspot.com/" target="_blank">Uszati </a>chyba też? *.*), no a ja wciąż się zastanawiam, ale pomyślałam, że świetnie by było zebrać ekipę i się wybrać. Co wy na to? Fangirling forever - all day all night. No i wreszcie byśmy się poznali~! ^^ Pisać, kto ma zamiar się pojawić!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ode mnie to tyle. Płaczę, że już po świętach ;__;</div>
Pani Luhttp://www.blogger.com/profile/13464960614565162744noreply@blogger.com29tag:blogger.com,1999:blog-6238364480748530437.post-44222005441958372412013-03-24T05:34:00.002-07:002013-03-24T06:00:07.243-07:0012.<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br />
<div align="center" class="MsoNormal">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">ROZDZIAŁ
DWUNASTY<o:p></o:p></span></b></div>
</div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitsVntBDwlJQ8gJLjaFEed_Q5Gd3zQsgAAPLqpa3LBW4-3lF9cnXFzwc7TV_JkQK3HP59ASQiyRNdmk85Kcb-9wmolfyfCNeqqCkpcQ9hcnyFnl1-s3C681o9vcbDUipxwdeRbkBdKqt4f/s1600/tumblr_mjlv6nfZOa1rbcyo0o1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="176" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitsVntBDwlJQ8gJLjaFEed_Q5Gd3zQsgAAPLqpa3LBW4-3lF9cnXFzwc7TV_JkQK3HP59ASQiyRNdmk85Kcb-9wmolfyfCNeqqCkpcQ9hcnyFnl1-s3C681o9vcbDUipxwdeRbkBdKqt4f/s320/tumblr_mjlv6nfZOa1rbcyo0o1_500.gif" width="320" /></a></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif";"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif";"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dochodziła
dziewiąta wieczorem, kiedy Minho uznał, że najwyższa pora się zbierać. Nawet
nie zauważyłem, kiedy zrobiło się ciemno, bo pobliskie latarnie oraz jasność
bijąca od tętniącego życiem centrum Seulu oświetlały całą okolicę, tym samym
stwarzając przytulną atmosferkę na dachu. Ocknąłem się z tej dziwnej i w żadnym
wypadku niepożądanej nostalgii, na powrót przybierając najbardziej ponury wyraz
twarzy, na jaki było mnie stać. Co ja sobie myślałem? Nie wolno mi ni z tego ni
z owego wyskakiwać z jakimikolwiek pozytywnymi emocjami przy Minho, że już o
śmianiu się radośnie nie wspomnę. Jeszcze sobie głupek pomyśli, że czuję się
komfortowo w jego towarzystwie. Nie mogłem do tego dopuścić, już za sam ten
niefortunny incydent z graffiti cały czas przeklinałem w duchu swoją
nieostrożność. Zawsze miałem bardzo silną wolę. Musiałem mieć, tylko tak udało
mi się przetrwać te wszystkie lata, zdanym tylko na siebie i nauczonym, żeby
nie ufać nikomu. Byłem silny, tak? Zawsze byłem. Po czym nagle wyskakuje sobie
takie Choi Minho ze swoim głupawym uśmieszkiem i niepoprawnym optymizmem, i
wydaje mu się, że potrafi mnie złamać, ale niestety coś mu nie wychodzi. <i>Jaka szkoda.</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jest
strasznie późno – burknąłem oskarżycielsko, bez emocji obserwując, jak zbierał
porozrzucane dookoła puszki z farbami w spreju i opakowania po kanapkach Dary,
które zdążyliśmy już dawno opróżnić. Kątem oka zerknąłem na murek z rysunkami.
Obok tłustej żaby znalazło się jeszcze kilka nowych bazgrołów, w tym filiżanka
parującej kawy (a jakże), podobizna Satana, który wyszedł mi zdecydowanie
ładniej, niż wyglądał w rzeczywistości, parę nutek i koślawych serduszek oraz
coś, co wyglądało jak siedzący na sedesie niedźwiedź z pięcioma łapami, ale
Minho utrzymywał, że była to jego gitara. W jedynym pustym miejscu żabol
narysował jeszcze dwa trzymające się za ręce patyczaki, z których ten niższy
wyglądał, jakby został porażony piorunem, bo jego pomarańczowe włosy odstawały
na wszystkie strony niczym lwia grzywa, a prowizoryczne usta były wygięte w
podkuwkę wyrażającą nienawiść do całego świata, jak to uroczo ujął kreatywny
artysta malarz, Choi Minho. Odparłem mu na to zgryźliwie, że na pewno zostanie
drugim Picasso i postanowiłem nie pytać, kogo ten żałosny malunek miał
przedstawiać, żeby nie psuć sobie nerwów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak bardzo
spieszy ci się na dobranockę? – odparował na moje stwierdzenie, zapewne myśląc,
że kompletnie powali mnie swoją ciętą ripostą. Prychnąłem w odpowiedzi, jeszcze
raz sprawdzając godzinę w telefonie. Aż dziwne, że Sulli jeszcze do mnie nie
wydzwaniała, bo zazwyczaj niecierpliwiła się i irytowała, kiedy zostawiałem ją
na dłużej samą z ojcem. Cóż, miałem nadzieję, że w ogóle była teraz w domu i
nie wpadł jej znowu do głowy jakiś durny pomysł, chociaż właściwie, czego można
się było spodziewać po tej rozpuszczonej smarkuli? Wciąż zastanawiało mnie,
jaki miała cel w tym, że kazała Minho mnie porwać na cały dzień, bo nie ulegało
wątpliwości, że właśnie o tym szeptali, wisząc nad ladą w godzinach pracy.
Szczerze wątpiłem, że zapragnęła zrobić mi takie małe „wakacje” zupełnie
bezinteresownie. Nastawiałem się psychicznie na to, że jak tylko wrócimy do SM
Town, będzie żądała zapłaty w postaci nowej kiecki albo innych pierdół, które
nie wiadomo do czego jej były potrzebne...<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Halo?!
Ziemia do Taemina! – Ocknąłem się gwałtownie z zamyślenia, kiedy uświadomiłem
sobie, że Minho coś do mnie mówi. – Naprawdę musimy już iść, bo nie lubię
jeździć po nocy, poza tym reszta na pewno się o nas martwi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Akurat.
Pewnie odetchnęli z ulgą, że udało im się ciebie pozbyć. – Rozwiałem jego
złudzenia i ruszyłem w kierunku okienka. Szybko spojrzałem jeszcze raz w stronę
rozświetlonego miasta, obiecując sobie, że kiedyś będę miał ten widok na co
dzień - jak tylko naprawdę uda mi się wyrwać z mojej twierdzy więziennej zwanej
SM Town. O ile kiedykolwiek mi się to uda. Westchnąłem z rozżaleniem, mają
nadzieję, że Minho tego nie zauważył. – No już żabciu, rusz tyłek, bo jestem
głodny, a niekoniecznie gustuję w kolacji złożonej z much, jak to wy, ropuchy,
lubicie najbardziej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zachichotałem
triumfalnie, kiedy rzucił mi ciężkie spojrzenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To było tak
suche, że aż się pokruszyło. Pustynia Sahara wydaje się przy tym lasem
równikowym. Poza tym, żarty o żabach zaczęły robić się już nudnawe, zmień
płytę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- W porządku,
skoro wolisz żarty o objoniakowatych jeleniach z Dinseya… - Zamyśliłem się,
próbując wymyślić coś kreatywnego, ale nic nie przychodziło mi akurat do głowy.
– Neh, jednak żarty o żabach są wciąż najzabawniejsze. Hej, hyung, uważaj na
bociany, w końcu zaczęła się wiosna, a zdaje się, że Onew i Dara czekają na
jednego!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ugryzłem się w
język, uświadamiając sobie, że przez nieuwagę nazwałem go <i>hyungiem</i> i rzuciłem mu zaniepokojone spojrzenie, ale chyba tego nie
zauważył. Przeciągnął się i ziewnął, obdarzając mnie tym samym co zawsze,
irytującym uśmieszkiem. Wracaliśmy spacerkiem do centrum, przekomarzając się
przy tym jak jakaś żałosna para niewyżytych nastolatków <i>in love</i>, czy coś w tym stylu i aż mi się niedobrze zrobiło od tej
cukierkowatej atmosfery, ale nawet nie miałem ochoty jej psuć. Ten fakt
powinien mnie przerazić i skłonić do gorączkowego zaprzeczania przed samym
sobą, że wcale nie podoba mi się taki obrót spraw, ale na to też nie miałem
siły. Co tam, niech chociaż raz będzie tak, jakbym był normalnym, cieszącym się
z życia chłopakiem bez żadnych problemów, zamiast zgorzkniałym i znudzonym
chamem bez uczuć. Mogłem się założyć, że Minho będzie mi później wytykał tą
chwilową odmianę do końca świata, poza tym za dużo cukru to też niezdrowo. Znając
figlarną naturę losu, za chwilę i tak ta marna iluzja pryśnie niczym bańka
mydlana, jakkolwiek banalnie nie brzmi ta metafora. Świat jest stworzony z
przeciwności, wszystko musi się równoważyć. Dopiero niedawno doszedłem do tej
konkluzji, ale rzeczywiście, coś w tym było, niczym w chińskiej filozofii,
gdzie smutek i ciemność miały swój odpowiednik w bieli. Biel oznaczała spokój i
radość, prawda? Tata miał rację, dzięki kolorom można było naprawdę wiele
wyrazić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ledwie dopadł
mnie nastrój na filozofowanie, los rzeczywiście postanowił się wtrącić i
zburzyć moją i Minho chwilową normalność. W bardzo brutalny i nieprzewidziany
sposób, trzeba dodać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No proszę,
proszę… A kogóż to moje piękne oczy widzą..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho stanął
jak wryty i chwycił mnie mocno za nadgarstek, gdy już odwracałem się, żeby
spojrzeć na intruza. Doszliśmy do miejsca, gdzie żabol zaparkował swój motocykl
i który owszem, stał tak, jak go zostawiliśmy, ale był również ze wszystkich
stron obstawiony przez cztery postacie w skórzanych kurtkach, które w dodatku
wyglądały tak, jakby zaliczyły kilka kolejek w jakimś tutejszym barze.
Skrzywiłem się, kiedy uderzył mnie w nozdrza smród potu i papierosów. Minho
stał jak wrośnięty w ziemię, patrząc zmrużonymi oczami po twarzach tych
dziwnych gości, a po jego minie można było się łatwo domyślić, że to raczej nie
byli jego starzy kumple. Więc kto to był? Miejscowi podpici chuligani? Sądząc
po ich umięśnionych sylwetkach, we dwójkę z Minho za nic w świecie nie
dalibyśmy im rady. Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu wsparcia, ale okolica
była całkowicie pusta.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Heeej, czy
to nie nasz książę Choi?! – zawołał jeden z facetów, który opierał się niedbale
o nasz motocykl i fajczył jakiegoś śmierdzącego skręta. Mimo woli przypomniał
mi się Jonghyun i okoliczności, w jakich go poznałem, ale szybko skarciłem się
za to w duchu, przepraszając telepatycznie poczciwego Dinozaura, że w ogóle
śmiałem porównywać go do takiego obleśnego typa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Grubas po jego
lewej zachichotał donośnie, jakby właśnie usłyszał jakiś świetny dowcip.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ja pierdole,
chłopaki… Choi wrócił do domciu!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Kurde, a już
miałem nadzieję, że zdechł w jakimś rowie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co, tatuś
przyjął z powrotem w ramiona swojego syna marnotrawnego? Stary musiał się
nieźle za tobą stęsknić, skoro sprawił ci w ramach zadośćuczynienia taką piękną
bryczkę…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wysoki brunet
poklepał z uznaniem siodełko harleya, szczerząc przy tym zęby, które zalśniły w
ciemność i tak, jakby posiadał sztuczną szczękę ze złota. Dobra, przestało mi
się to podobać, tym bardziej, że dłoń Minho na moim nadgarstku zacisnęła się
tak mocno, że byłem pewien, iż odcięła mi krążenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czego chcecie?!
– warknął Bambi nad wyraz spokojnie, chociaż z bliska mogłem zauważyć, ze
nozdrza drgają mu niebezpiecznie, jak zawsze, kiedy coś go okazjonalnie
wytrącało z równowagi. A niewielu się to jak do tej pory udało. Właściwie
widziałem go takiego tylko raz, po rozmowie z ojcem i ten fakt leciutko mnie
przeraził. Kim do cholery byli ci ludzie? Mógłbym posłać im później kwiaty z
wyrazami uznania za wkurzenie Choiego Minho, albo pozwać do sądu za odbieranie
mi tlenu przez swoje cuchnące papierosy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Och, bez
nerwów, wasza wysokość. Przyszliśmy się tylko przywitać. - Głos, który przedtem
usłyszałem za sobą, teraz odezwał się po raz kolejny i dochodził z dużo
bliższej odległości. Podskoczyłem, czując czyjś oddech na swojej szyi i
odwróciłem się, stając oko w oko z szefem bandy. Co do tego, jaka była jego
pozycja w tym gangu, nie miałem wątpliwości. Już sama jego pogardliwa mina
mówiła sama za siebie, poza tym miałem wielką ochotę zwrócić mu uwagę, że
przecież jest noc, więc nie ma potrzeby nosić okularów przeciwsłonecznych, ale
zapewne jemu wydawało się, że z takim rekwizytem wyglądał bardziej <i>cool</i>, jak na miejscowego mafiosa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Prawdziwy szok
przeżyłem, kiedy wyciągnął rękę i pogłaskał mnie po twarzy. Cofnąłem się z
obrzydzeniem, wpadając przy tym na Minho, który w jednej chwili zmienił naszą
pozycję i stanął przede mną. Po prostu zawodowy James Bond w akcji, zauważyłem
kwaśno, ale nie było czasu, żeby teraz mu docinać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Gangster
uniósł brwi, podsuwając okulary na czoło. Uśmiechnął się ironicznie, nie
spuszczając ze mnie wzroku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Proszę,
proszę. Wasza wysokość znalazła sobie królewnę. W dodatku królewna jest
królewiczem. Zawsze lubiłeś różnorodność, co, Choi?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Serio?!
Cholera, byłem pewien, że to panienka! – zawołał z niedowierzaniem jeden z
matołów, ten od papierosa. Rzucił niedopałek na ziemię i zmiażdżył go pod obcasem,
po czym podszedł bliżej, przyglądając mi się z zainteresowaniem. Minho
natychmiast odwrócił się w jego stronę, skutecznie uniemożliwiając mu
podziwianie widoków.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Też mi
nowina, w życiu bym się nie domyślił, że Choi to pedał! – prychnął blondyn,
który wciąż opierał się leniwie o motocykl. Minho wzdrygnął się lekko na to
ostatnie słowo, zresztą podobnie jak ja. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zostawcie
nas w spokoju – powiedział cicho, ale stanowczo, cofając się powoli do tyłu i
przy okazji zmuszając mnie do tego samego. Nie widziałem jego twarzy, ale już
sam jego ton dał mi do zrozumienia, że to, co się tutaj działo, niewiele miało
wspólnego z przyjacielskimi przekomarzaniami. - Heechul, wydaje mi się, że już
wyrównaliśmy rachunki. Powiedziałem, że nie będę wchodzić ci w drogę i trzymam
się tego, więc nie ma powodu, żeby rozdrapywać stare rany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Grubas
zachichotał po raz kolejny, aż miałem ochotę cisnąć w niego czymś ciężkim, bo
jego piskliwe rechotanie doprowadzało mnie już do szału. Na szczęście tym razem
szef bandy machnął w jego kierunku, żeby się przymknął, na co natychmiast
pokornie zamilkł. Heechul z kolei wciąż nie przestawał się uśmiechać niczym
psychopata z bajki dla dorosłych. Wyglądał dokładnie jak ktoś, przed kim
rodzice ostrzegali mnie i Sulli, kiedy jeszcze byliśmy mali.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Och, może
robię to z sentymentu. Byłem ciekawy, jak ci się wiedzie… Jak widać, całkiem
nieźle. – Omiótł mnie wzrokiem, spoglądając Minho przez ramię. – Chłopak czy
nie, lubię takie bezbronne stworzonka ze słodkimi buźkami… Jak to szło? <i>Żeby życie miało smaczek…</i> Czy jakoś tak.
Jest chociaż dobry w łóżku?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zachwiałem się
niebezpiecznie, czując, że zaczynam gotować się od środka z wzbierającej
wściekłości. Bezbronne stworzonko, tak?! To było bardzo złe posunięcie, panie
gangsterze. Zanim Minho zdążył coś odpowiedzieć, wyrwałem mu się i stanąłem tuż
przed tym gburem w pełnej gotowości do zasadzenia mu porządnego kopa tam, gdzie
boli najbardziej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Słuchaj,
albo zabierzesz stąd teraz tyłek i swoich przydupasów – machnąłem lekceważąco w
kierunku reszty bandy – albo pożegnamy się w trochę mniej kulturalny sposób.
Wierz mi albo nie, moja słodka buźka będzie ostatnim, co zobaczysz w tym życiu.
<i>Wybieraj</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin! –
krzyknął Minho ostrzegawczo, a Heechul parsknął pogardliwym śmiechem, podobnie
jak pozostała czwórka. Nim zdążyłem wziąć zamach, poczułem, jak ktoś chwyta
mnie za włosy i ciągnie brutalnie do tyłu, aż krzyknąłem z bólu, a oczy zaszły
mi łzami. Upadłem na ziemię, czując się tak, jakby ktoś mi wyrwał połowę mózgu
razem z kucykiem i jak przez grubą ścianę usłyszałem przerażony okrzyk Minho.
Spróbowałem podnieść się do pozycji siedzącej, ignorując pulsujący ból głowy,
ale w tym momencie ktoś wymierzył mi siarczysty policzek. Upadłem z powrotem,
jęcząc żałośnie, pokonany i wściekły jak nigdy dotąd.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zamrugałem
kilka razy, próbując odgonić palące łzy furii i wstydu, zebrać się w sobie, stanąć
na nogi, po czym wreszcie pokazać tym gnojkom, że nie zadziera się z Lee
Taeminem, ale nie było mi to dane. Nagły świst powietrza spowodował kolejny
szok, moje ciało zostało oderwane od zimnego bruku i przyciśnięte do czyjejś
spoconej koszuli, pod którą znajdowała się twarda, rozgrzana klatka piersiowa i
serce, które waliło prawie tak szybko jak moje.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- ZABIJĘ CIĘ,
HEECHUL! – ryknął Minho, niczym wściekły lew gotowy do skoku na ofiarę i miałem
nadzieję, że przynajmniej mnie puści, zanim rzuci się na Heechula, bo nie
miałem ochoty zostać jego tarczą obronną. – KURWA, PATRZ, CO ZROBIŁEŚ! O CO CI
W OGÓLE CHODZI?! POCZEKAJ, NIECH TYLKO…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- …twój ojciec
się o tym dowie? Leć do tatusia, no już! Boimy się jak cholera! Co mu niby powiesz?
Oboje wiemy, że on cię nienawidzi, zresztą z wzajemnością.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- ZAMKNIJ SIĘ!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co,
uderzyłem w czuły punkt..? – Rozległ się triumfalny śmiech. – Gdybyś cokolwiek
obchodził ojczulka, to nie pozbyłby się ciebie i twojej głupiej matki, na rzecz
jakieś dziwki, która i tak mu się później znudziła! Mam ci może przypomnieć
całą historię? Staremu Lee było was żal, dlatego wyświadczył wam przysługę, a
teraz za to odpokutowuje. I na co mu to było? Okazał ci trochę łaski, ale ty
wolałeś swojego uroczego tatuśka i jego pękające w szwach konto bankowe. Bardzo
oryginalnie, Choi. Wyobrażam sobie, jak bardzo Donghae musi cię teraz
nienawidzić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho dyszał
ciężko, słuchając kpiącego tonu Heechula, a ja kurczowo zaciskałem palce na
jego koszuli, obawiając się, że w każdej chwili może mnie niechcący upuścić.
Był roztrzęsiony. Nigdy w życiu nie podejrzewałem, że coś może doprowadzić go
do takiego stanu, a fakt, że wyrwało mu się nawet przekleństwo, totalnie zbił
mnie z tropu. Przeklinający Choi Minho? To się nie łączyło ze sobą w naturze.
Nie wiedziałem, kim był ten cały Heechul, ani o czym bredził, ale im dłużej
mówił, tym Minho bardziej opadał z sił. Uścisk jego ramion zelżał, a on sam
zaczął dziwnie drżeć, chłonąc każde jego słowo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wzdrygnąłem
się na dźwięk imienia Donghae i wbiłem w Heechula uważne spojrzenie. Mogłem się
domyślić, że niedźwiedziowaty kumpel Minho miał z tym coś wspólnego, ale
jakkolwiek był on dziwakiem i wzbudzał we mnie irytację, stwierdzenie, że
nienawidził żabola wydawało mi się wręcz absurdalne. Kiedy ostatni raz go
widziałem, wyrażał w stosunku do Minho wszystko, ale na pewno nie nienawiść.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Heechul,
zmywajmy się stąd. – Jęknął błagalnie brunet z bandy, który wyraźnie się już znudził.
Reszta uciszyła go szturchnięciami, w skupieniu śledząc całe przedstawienie,
jakby oglądali jakiś film akcji. Grubas wyciągnął nawet żelki, albo coś, co
wyglądało na żelki, ale równie dobrze mogły być to jakieś halucynogenne prochy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie masz
pojęcia o czym mówisz – wycedził
tymczasem Minho. Chyba z trudem przeszło mu to przez gardło. Objąłem go mocniej
za szyję, prawie wbijając mu paznokcie w skórę na karku. – Nigdy nie
wiedziałeś, jak było <i>naprawdę</i>. Po
prostu… po prostu zostaw mnie i mojego ojca w spokoju. Nie mieszaj się sprawy,
których nie rozumiesz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Heechul już
otwierał usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. W tym momencie
poczułem, jak powoli wyślizguję się Bambiemu z ramion i gdyby szybko nie
postawił mnie do pionu, zaliczyłbym kolejne bliskie spotkanie z ziemią.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Biegniemy w
stronę centrum – syknął mi do ucha, po czym chwycił mnie za rękę i pociągnął za
sobą. Omal nie pogubiłem nóg, nie mogąc za nim nadążyć. Usłyszałem stek
przekleństw i podniesiony głos Heechula.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co jest z
wami?! Gońcie ich, debile! Shindong, przestań się obżerać, robota nam ucieka!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
A więc byliśmy
w pewnym sensie ich „robotą”. No tak, widziałem to już w jakiejś dramie.
Pościgi, dobra i zła strona mocy, banda drani dobierających się do skóry
głównym bohaterom… Troszkę oklepane. Zaczynałem tracić czucie w nogach, kiedy
razem z Minho minęliśmy kolejny zakręt i wypadliśmy na ulicę pełną pędzących
samochodów. Jeden z nich o mało nas nie rozjechał. Rozległ się dziki dźwięk
klaksonu. Nie potrafiłem biegać tak szybko, jak Minho. Miałem wrażenie, że za
moment wypluję puca, w dodatku głowa pulsowała mi tępym bólem w miejscu, gdzie
Heechul chwycił mnie za włosy. Dotarliśmy do centrum i teraz biegliśmy główną
ulicą Seulu, potrącając przy tym przechodniów i ściągając na siebie ogólną
uwagę. Kiedy już myślałem, że za moment padnę w miejscu i dalej Minho będzie
musiał wlec mnie po ziemi, Choi gwałtownie przystanął, chwycił mnie za ramiona
i przygwoździł do ściany za rogiem jakiejś zamkniętej restauracji, gdzie nie
docierało światło latarni. Opałem na kolana, z trudem łapiąc powietrze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Cooo… Co… -
Nie stać mnie było nawet na porządne sklecenie zdania. Mogłem tylko rzucić mu
wściekłe spojrzenie i mieć nadzieję, że odpowiednio je zinterpretuje. Tak
bardzo kręciło mi się w głowie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Już w
porządku. Spokojnie. – Uklęknął obok mnie i delikatnie chwycił moją twarz w dłonie,
dotykając zaczerwienionego po uderzeniu miejsca. Potem zaczął badać tył mojej
głowy, mając przy tym minę, która wyrażała jednocześnie strach, złość, troskę i
niesamowite zmęczenie. W każdej innej sytuacji najprawdopodobniej zabiłbym go
gołymi rękami za cały ten cyrk, ale nadal nie mogłem otrząsnąć się z szoku po
tym, co właśnie miało miejsce. – Dobrze się czujesz? Wyglądasz… - Cokolwiek
chciał powiedzieć, chyba stwierdził, że woli tego nie mówić. Westchnął ciężko i
usiadł, opierając czoło o moje ramię. – Przepraszam. Tak strasznie cię
przepraszam… To było… Tego nie było w planach. Ja… Tak się cieszyłem na myśl o
tej rand… tej <i>wycieczce</i>, że
kompletnie zapomniałem o ostrożności. Przepraszam. To wszystko moja, cholerna
wina.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zignorowałem
jego chaotyczne mamrotanie i dźwignąłem się na nogi, w jednej chwili
zapominając o bólu i zmęczeniu. W kieszeni moich spodni coś już od dawna
irytująco wibrowało, ale dopiero teraz dotarło do mnie, co to takiego.
Wyszarpałem telefon i nie patrząc na wyświetlacz, szybko odebrałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Gdzie wy do
licha jesteście?! – pisk Sulli był zarówno niemożliwe głośny, jak i
uspokajająco znajomy. Przez chwilę nie mogłem się zdecydować, czy lepiej
odsunąć komórkę od ucha, czy przycisnąć ją jeszcze mocniej. – Sorry, jeśli
przerywam jakąś super gorącą akcję albo nie wiem co i szczerze nie obchodzi
mnie, co wy tam robicie, ale chyba wyraziłam się jasno, że macie wrócić <i>przed dwunastą w nocy</i>! Cały plan zaraz
szlag trafi przez wasze buzujące hormony. Daj mi porozmawiać z Minho oppą w tej chwili, słyszysz?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przymknij
się! – uciszyłem ją ze złością. – Co za plan?! Wiedziałem, że to przez ciebie.
Masz szlaban na wszystko do końca świata! Tak się składa, że owszem, właśnie
przeżyliśmy <i>bardzo</i> gorącą akcję i
nawet nie masz pojęcia, jak cholernie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Oszczędź mi
szczegółów! – przerwała mi z rozdrażnieniem. – Nieważne, macie w tej chwili
wracać. Jest prawie jedenasta, jeśli przed dwunastą was nie będzie, to Kibum
powiedział, że potnie was swoim pilniczkiem!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co..? Sulli,
nie mów mi, że ty teraz jesteś w kawiarni…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- W tej
chwili! Rozłączam się!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Sulli, co ty
robisz w kawiarni, masz zaraz wracać do domu, co z ta…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Odpowiedział
mi głuchy dźwięk przerwanego połączenia. Wydałem z siebie sfrustrowany jęk i
opadłem z powrotem na kolana, czując się jeszcze bardziej bezsilnie, niż pięć
minut temu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Musimy
wracać – mruknąłem do swoich glanów, nie zadając sobie nawet trudu, żeby
podnieść wzrok. – Musimy pójść tam po motor i natychmiast wrócić do domu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chyba
żartujesz. Nie wracamy tam – powiedział kategorycznie Minho, który wciąż
siedział pod ścianą i starał się uspokoić oddech. – Zresztą i tak wątpię, czy
ten motor jeszcze tam jest. Kyuhyun wyglądał, jakby od dawna o takim marzył.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zadzwońmy na
policję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mój ojciec
jest policją. Nie może się dowiedzieć, że tutaj jestem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No to co
zrobimy?! – Teraz, kiedy strach zaczynał ze mnie wyparowywać, zastąpiła go
czysta wściekłość. – Nie możemy czekać do rana. Kim w ogóle była ta banda i
czego od ciebie chciała?! I skąd wiedzieli, że tutaj dzisiaj będziesz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To mnie
właśnie najbardziej zastanawia. – Dźwignął się na nogi i zaczął nerwowo chodzić
w kółko, próbując coś wymyślić. Obserwowałem go w milczeniu, nie wiedząc, jak
to skomentować. Miałem ochotę krzyczeć, bić i kopać, ale wiedziałem, że i tak
nic by mi to nie dało. Najbardziej uderzył mnie fakt, że to nie na Heechula i
jego gang byłem najbardziej wściekły, nawet nie na Sulli i jej głupi plan,
tylko na samego Minho. Coś mi w tym wszystkim mocno nie pasowało i byłem
pewien, że on mi nie mówi czegoś bardzo ważnego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- O co chodzi
z twoim ojcem i tą całą mafią? – wyrzuciłem z siebie, nie mogąc się
powstrzymać. Wstałem, żeby lepiej widzieć jego reakcję, ale nawet na mnie nie
spojrzał. Wbijał wzrok w ziemię i marszczył brwi. Zniecierpliwiony, założyłem
ręce na piersi. – Coś przede mną ukrywasz. Wcale nie jest tak, że nie masz o
niczym pojęcia. Te wszystkie rzeczy, które Heechul ci powiedział… Co to miało
znaczy, że Donghae cię nienawidzi? Wydawało mi się, że się przyjaźnicie.
Mówiłeś, że to wasi ojcowie się nie znoszą i dlatego on jest oskarżony o
współpracę z tym swoim, który jest rzekomo szefem bandy… Ale Heechul mówił coś
innego. To brzmiało tak, jakby ten „stary Lee” i ty… No nie wiem,
spiskowaliście przeciwko twojemu ojcu?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Uważnie
śledziłem drgnięcie każdego mięśnia na jego twarzy, ale nic nie umiałem z tego
wyczytać. Nie cierpiałem nie wiedzieć, na czym stoję i on świetnie zdawał sobie
sprawę, jak bardzo mnie to denerwowało. Był mi winien wyjaśnienia. W końcu to
przez niego agresywny koleś wyrwał mi pukiel moich świętych włosów i tkwiliśmy
teraz jak idioci daleko od domu, bez kompletnie żadnego planu, jak dostać się z
powrotem do SM Town.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Odpowiesz
mi?! – ponagliłem go, tracąc cierpliwość. – Ty <i>nigdy</i> nic mi nie mówisz. Myślisz, że sam się domyślę, czy jak..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ku mojemu
zdumieniu Minho zaśmiał się nagle gorzko, a potem popatrzył na mnie ze…
złością? No dobrze, na to nie byłem przygotowany. On nigdy się na mnie nie
złościł. Mimo woli cofnąłem się nieco do tyłu, opuszczając ręce.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- <i>Ja</i> ci nic nie mówię?! To TY nigdy nic mi
nie mówisz! Wydaje ci się, że kim jesteś, Taemin? Wiem, że ciężko ci się przed
kimkolwiek otworzyć i dlatego chciałem być twoim przyjacielem, pomóc ci się
jakoś wydostać z tej skorupy, którą sobie zbudowałeś… Ale to chyba nie na tym polega,
bo ty zwyczajnie wykorzystujesz fakt, że mam do ciebie słabość i myślisz, że
możesz się ze mną drażnić ile tylko ci się podoba! Ale tak nie jest i czas,
żebyś sobie to uświadomił. Nie będziesz mną manipulować i bawić się moimi
uczuciami, a ja nie będę się z tobą tak delikatnie obchodzić, bo w jednym się z
tobą zgodzę - nie jesteś słaby, tylko bardzo uparty! Krzywdzisz wszystkich
naokoło, a najbardziej siebie, udajesz, że nie widzisz, jak wszyscy się o
ciebie martwią i są w stanie żyły sobie dla ciebie powypruwać! Nie patrz tak na
mnie, wiem, że znowu to robisz. Nie bierzesz mnie na poważnie. Wcale nie jesteś
taki naiwny, Taemin. Wszyscy skaczą dookoła ciebie i cackają się z tobą jak z
lalką z porcelany – Sulli, Jonghyun, Amber, a najbardziej JA, bo jestem idiotą
i cię kocham, więc może niech to w końcu do ciebie dotrze, a jeśli chcesz,
żebym ci <i>cokolwiek</i> mówił, najpierw
naucz się mi ufać!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Odetchnął
głęboko, kończąc swój monolog i rzucił mi jeszcze jedno niechętne spojrzenie,
po czym przeszedł tuż obok mnie i zniknął za rogiem budynku, wyciągając z
kieszeni telefon. Zostawił mnie oniemiałego, z mętlikiem w głowie i kompletnie
pozbawionego zdolności racjonalnego myślenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Niewiarygodne.<o:p></o:p></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie miałem bladego
pojęcia, co on wymyślił, ale cokolwiek to było, raczej nie poprawiło mu humoru,
a wręcz przeciwnie, teraz wydawał się jeszcze bardziej rozdrażniony, niż kiedy
bezceremonialnie wydzierał się na mnie na środku ulicy. Gdyby tego było mało,
atmosfera między nami zrobiła się tak gęsta, że można byłoby ją ciąć nożem.
Albo pilniczkiem Kibuma, obie wersje dozwolone.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Prawda była
taka, że zupełnie nie wiedziałem, jak zareagować na to wszystko, co mi powiedział.
To było do mnie takie niepodobne, że aż niepokojące. Zwykle na wszystko miałem
złośliwą, rozładowującą sytuację odpowiedź, podczas gdy w tym momencie nie
potrafiłem wykrztusić z siebie słowa. Wlokłem się za nim ze wzrokiem wbitym w
ziemię, włosami opadającymi mi na rozpaloną twarz i czułem się tak, jakbym
naprawdę dostał gorączki. Poza tym, coś po lewej stronie klatki piersiowej
nieznośnie mnie bolało. Nie wiedziałem, co to takiego, ale cokolwiek to było,
sprawiało, że nie potrafiłem spojrzeć Minho w twarz bez poczucia winy, wstydu i
niedowierzania.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Wcale nie jestem taki naiwny.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Krzywdzę wszystkich naokoło.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Cackają się ze mną jak z lalką z porcelany.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Nauczę się mu ufać.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Kocha mnie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Opuściłem
głowę jeszcze niżej, zaciskając spocone dłonie na materiale swojej kurtki, bo
zaczęły mi się dziwnie trząść. Jakim cudem uroczy i nieszkodliwy dzień w Seulu
zamienił się w coś… takiego? I gdzie podział się Minho – niepoprawny optymista
z wiecznie zajaranym uśmiechem i błyszczącymi oczami sarenki Bambi..? Przeklęty
los i jego wybryki. Kiedy mówiłem, że wszystko musi się równoważyć, naprawdę
nie miałem na myśli <i>takiego</i> obrotu
spraw.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy nagle
stanął w miejscu, omal na niego nie wpadłem. Natychmiast odskoczyłem,
zachowując bezpieczną odległość i popatrzyłem na niego niepewnie, bezskutecznie
starając się odgonić ten niemożliwy rumieniec, który w jednej sekundzie
wypłynął mi na policzki. Ale Minho na mnie nie patrzył.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Pożyczymy
samochód od mojego ojca i wrócimy nim do domu – powiedział bezbarwnym tonem,
ruszając w kierunku luksusowego apartamentowca, którego mieszkańcy najwidoczniej
jeszcze nie spali, bo prawie wszystkie okna były jasno rozświetlone.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
-
Powiedziałeś, że twój ojciec nie może wiedzieć, że tu jesteś – przypomniałem mu
cicho. Wzruszył ramionami, naciskając guzik domofonu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mojego ojca
i tak nie ma w mieszkaniu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Chciałem
zapytać, jaki jest w takim razie sens dzwonienia domofonem, skoro i tak nikt
nam nie otworzy, ale ku mojemu zaskoczeniu już po chwili rozległ się piskliwy
głos po drugiej stronie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Kochanie, to
tyyy?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, to jaaa
– warknął Minho, na co nieoczekiwanie zachciało mi się śmiać, mimo, że byłem w
tak beznadziejnym nastroju i daleko mi było do wesołości. Damski głos w
domofonie na chwilę zamilkł, a potem odezwał się po raz kolejny, tym razem
mniej entuzjastycznie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jeśli jesteś
włamywaczem, to ostrzegam, że mam przy sobie rozgrzaną do czerwoności
prostownicę i nie zawaham się jej użyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho
westchnął z rezygnacją.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hyuna, to
tylko ja. Otwórz. Ojciec mnie przysłał po kluczki do samochodu, które niechcący
zostawiłem u niego ostatnim razem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Cóż, dzisiaj
był chyba jakiś dzień niespodzianek, bo oto dowiedziałem się, że Choi Minho
potrafił kłamać jak z nut. Kobieta natychmiast zrobiła się słodka jak miód,
kiedy go rozpoznała i bez zbędnych ceregieli wpuściła nas do środka, trajkocząc
o tym, jak bardzo się za nim stęskniła. Byłem bardzo ciekawy kim z kolei ona
była dla Minho i jego ojca, ale nie zapytałem o to, bo jak tylko znaleźliśmy
się razem w windzie, zrobiło się na powrót cholernie niezręcznie. Ciężko jest
unikać czyjegoś wzroku w pomieszczeniu mającym metr szerokości, choćby nie
wiem, jak bardzo się chciało. Zerknąłem na niego kątem oka, zastanawiając się,
o czym myślał. Żałował tego, co mi powiedział? Oczekiwał, że jakoś na to
zareaguję? Nic nie przychodziło mi do głowy. Zacisnął usta w wąską linijkę i wbił
wzrok w szklane drzwi windy, jakby zupełnie mnie tam nie było. Czułem się
dziwnie. Chciałem, żeby stary Minho wrócił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kobieta, która
nam otworzyła, mogła być niewiele od nas starsza. Nie miałem pojęcia dlaczego,
ale z miejsca skojarzyła mi się z Sulli, chociaż moja siostra na szczęście nie
miała zwyczaju paradować po domu w kusej koszuli nocnej i z tipsami długości
dziesięciu centymetrów. W każdym razie Hyuna, kimkolwiek była, zaczęła piszczeć
na nasz widok i natychmiast porwała nas w ramiona. Zanim się zorientowałem,
całą twarz miałem umazaną jej szminką, podobnie zresztą jak Minho, który posłał
jej krzywy uśmiech na to powitanie i bez słowa wszedł do mieszkania. Hyunie
widocznie nie przeszkadzało, że kompletnie mnie nie znała, bo niemal siłą
zaciągnęła mnie do kuchni i uparła się, że zaparzy mi herbaty. Przekonany, że
nic gorszego nie może mnie już tego wieczora spotkać, nawet się z nią nie
kłóciłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Mój telefon
znowu się odezwał. Tym razem dzwonił Kibum, poza tym miałem kilka nieodebranych
połączeń od Jonghyuna, Amber, a nawet od Onew hyunga. Wyłączyłem komórkę i
powiedziałem Hyunie, że muszę skorzystać z łazienki. Kiedy już się tam
znalazłem, oparłem się o umywalkę i spojrzałem w lustro, bojąc się tego, co tam
zobaczę. Istotnie, wyglądałem strasznie. Rozczochrane włosy, blada skóra i
zaczerwieniony policzek, w który uderzył mnie Heechul upodobniały mnie trochę
do postaci żywcem wyciągniętej z horroru, aż sam się siebie przestraszyłem.
Przemyłem twarz zimną wodą i jeszcze raz na spokojnie postanowiłem wszystko
sobie przemyśleć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
No dobra, Minho mnie <i>kochał</i>. Właśnie tak powiedział. Poza tym wszystkim, co jeszcze mi
nagadał i co niestety chyba mi się należało, dosyć dobitnie powiedział mi, że
mnie <i>kocha</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Hm.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>No i co z tego..?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zdusiłem w
sobie ochotę na przywalenie głową w lustro z tej bezradności, ponieważ moja
czaszka już i tak wystarczająco dzisiaj ucierpiała. Byłem w kropce. Jeszcze
nigdy nie czułem się tak nie na miejscu, jak teraz. W dodatku z daleka od SM
Town, w zupełnie obcym miejscu było mi jeszcze bardziej nieswojo. Marzyłem już
tylko o tym, żeby zakopać się w swoim własnym, ciepłym łóżku i nie wychodzić z
niego, dopóki nie wymyślę dobrej riposty na wszystkie głupoty, jakie Minho
sobie powymyślał. To prawda, nie brałem go na poważne. Ale jak mógł oczekiwać,
że będę brał jego słowa na poważnie, skoro cały czas <i>tak</i> się zachowywał..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Aish,
naprawdę, ten człowiek doprowadzi mnie kiedyś do grobu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wyszedłem z
łazienki, przecierając gorączkowo piekące oczy i rozejrzałem się dookoła,
próbując zorientować się w terenie, bo apartament pana Choi był naprawdę
sporych rozmiarów. Nie wiedzieć czemu zamiast w kuchni znalazłem się w
obszernym pokoju, który musiał być sypialnią, biorąc pod uwagę olbrzymie łóżko
z baldachimem, w którym spokojnie mogłaby się zmieścić dziesięcioosobowa armia
z Korei Północnej plus czołg, jeśli by się ścieśnili. Prychnąłem pogardliwie i
już miałem wynieść się stamtąd, zanim faktycznie wyskoczy na mnie uzbrojony po
zęby antyterrorysta, kiedy coś przykuło moją uwagę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Błyszcząca,
elegancka ramka na zdjęcia stała na nowoczesnej komodzie i odbijała światło
lampy, tworząc na ścianie coś w rodzaju mini tęczy. Podszedłem ostrożnie, żeby
przyjrzeć się temu z bliska i stanąłem w bezruchu, gapiąc się bezmyślnie na
zdjęcie, które zostało w niej umieszczone.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przedstawiało
pana Choi, chociaż chwilę mi zajęło dotarcie do tej konkluzji. Przede
wszystkim, gdzieś zgubił swój ponury wyraz twarzy przesiąkniętego złem i
chamstwem do szpiku kości typa, którego miałem nieprzyjemność poznać. Uśmiechał
się i wyglądał na szczęśliwego, co kompletnie do niego nie pasowało, a poza tym
zamiast nieodłącznego, sztywnego garniturka miał na sobie zwykły podkoszulek. Prawie
przypominał człowieka. Zdjęcie musiało zostać zrobione dosyć dawno temu, bo
wyglądał dużo młodziej i dużo mniej przerażająco. Jednak nie dlatego tak
intensywnie wpatrywałem się w jego portret, który i tak niewiele mnie
interesował – moją uwagę przyciągnęła druga osoba, która na zdjęciu była lekko
rozmazana, ukazana od tyłu i chyba właśnie rzucała mu się na szyję, kiedy ktoś
pstryknął fotkę. Kobieta, ale jak na matkę Minho zbyt szczupła i za wysoka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Miała długie,
czarne, rozpuszczone włosy, z których dwa pasma zostały zebrane w kucyk z tyłu
jej głowy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Moja ręka
mimowolnie powędrowała do mojej własnej fryzury, lekko już rozwalonej od intensywnych
wrażeń ostatnich godzin, ale wciąż tak bardzo podobnej. Nie byłem idiotą,
wiedziałem, że nie tylko jedna osoba na świecie mogła się czesać w ten sposób,
ale jednak to obudziło we mnie bolesne uczucie smutku i niemocy. Potem mój
wzrok padł na niebieski, drewniany przedmiot w kształcie kwiatka, który leżał
tuż obok ramki, w połowie owinięty jedwabną chusteczką i zdębiałem do reszty.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin?! Co
ty tu robisz? – Odskoczyłem do tyłu na dźwięk rozdrażnionego głosu Minho i omal
nie przewróciłem się na zajmujące pół pokoju łóżko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ja… -
Zamilkłem, czując, że znowu <i>to</i> się ze
mną dzieje. Nie potrafię znaleźć odpowiedniego słowa. Rumienię się jak dziewica
w noc poślubną. <i>Kurwa mać.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zbieraj się,
jedziemy – powiedział, zniecierpliwiony, podrzucając kluczyki do samochodu. –
Jinki właśnie do mnie dzwonił, już się o nas niepokoją.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Masz prawo
jazdy klasy B..? – udało mi się wykrztusić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, ja w
ogóle nie mam prawa jazdy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co… Ale
przecież…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Widocznie
nadal był na mnie zły, bo nie czekając, aż wyjdę z szoku, po prostu odwrócił
się na pięcie i poszedł pożegnać się z Hyuną. Działając pod wpływem jakiegoś
niewyjaśnionego instynktu złapałem niebieską spinkę z komody i wrzuciłem ją do
plecaka, zanim zdążyłem się zorientować, co ja w ogóle wyprawiam. Przecież to
nie mogła być Jej spinka. Takich spinek na pewno były tysiące. Co Jej spinka
miałaby robić w domu ojca Minho? Pewnie tak naprawdę należała do Hyuny, albo
jakiejś innej kochanki pana Choi i ja bezkarnie ją sobie kradłem, bo
przypominała mi jakiś dawno zagubiony przedmiot należący do Niej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wtedy uderzyła
mnie dosyć boleśnie świadomość, że jeśli nadal będę przywiązywać wagę do takich
rzeczy, zeświruję zupełnie jak tata. Z tą depresyjną myślą wyszedłem z pokoju.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Drogę powrotną
do miasteczka przebyliśmy w bardzo niezręcznej ciszy. Parę razy chciałem coś
powiedzieć, ale język natychmiast stawał mi kołkiem i wystarczyło, że kątem oka
zerknąłem na mocno zaciśnięte na kierownicy dłonie Minho, żeby szybko
zrezygnować z próby nawiązania kontaktu. Dręczyły mnie setki pytań, ale nie
miałem pojęcia, jak zadać którekolwiek z nich. Śmieszne, jak nagle role się
odwróciły. Byłem przez to niezwykle skonfundowany, bo w normalnej
rzeczywistości to ja byłbym tym, który siedział z zaciętą miną, obrażony na
cały świat. Miałem nadzieję, że jak tylko wrócimy do domu, wszystko wróci do
normy, żabol znowu zacznie cieszyć się jak idiota, a ja będę mógł wreszcie
wygarnąć mu, co o tym wszystkim myślę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Taką miałem nadzieję.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pędziliśmy na
złamanie karku chyba dwusetką i modliłem się w duchu, żebyśmy czasem nie
skończyli w rowie, a informacja, że ten wariat nie posiada nawet prawa jazdy
niekoniecznie mnie pocieszała. Na szczęście udało nam się dojechać bez niepożądanych
przygód i kiedy zaparkowaliśmy pod kawiarnią, dochodziło wpół do dwunastej.
Światła były pogaszone, a na drzwiach wsiała powiewająca na wietrze wywieszka z
napisem „Zamknięte”. Spojrzałem na Minho i odchrząknąłem znacząco.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chyba już
wszyscy śpią. Pozwól, że, um… Pójdę teraz do domu. Sulli mnie zabije, jeśli…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jeśli
wrócisz w takim stanie, jeszcze bardziej ją przerazisz – padła cierpka
odpowiedź. Bambi podszedł do drzwi i zaczął szukać klucza po kieszeniach.
Stałem parę kroków od niego, obserwując te poczynania, niepewny, czy lepiej
skorzystać z jego nieuwagi i czmychnąć pod osłoną nocy, czy też dać mu wolną
rękę. Spojrzał na mnie przelotnie i westchnął. – Pozwól sobie chociaż zrobić
zimny okład na ten policzek. I może uczesz się, czy coś, bo bez urazy, ale
wyglądasz gorzej niż Kibum po zdjęciu papilotów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Och, dzięki
– warknąłem, przeczesując spocone włosy palcami. Minho tymczasem znalazł klucz
i przekręcił go w zamku, po czym wszedł do środka, zapalając światło, a ja za
nim, oślepiony przez ogólną jasność, jaka nagle zapanowała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
A potem
rozległ się mrożący krew w żyłach wrzask.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
-
NIESPODZIANKA!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Potknąłem się
o zaskoczonego Minho i tym razem oboje wylądowaliśmy na tyłkach, rozglądając
się z dezorientacją. Sala była przystrojona balonami, kolorowymi lampionami,
które wciąż lekko dymiły i innymi dziwnymi dekoracjami, a na środku stali Onew,
Dara, Kibum, Jonghyun, Amber oraz Sulli, szczerzyli się jak wariaci i nie
przestawali się przekrzykiwać. Tak, zdecydowanie wszystko wróciło do normy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czekaliśmy
chyba ze sto lat, już mieliśmy zgłosić wasze zaginięcie, albo jechać tam po
was! – Napadł na nas wściekły Key, podczas gdy Jonghyun zaczął trąbić mi w
twarz rozwijanym gwizdkiem i obsypywać nas garściami kiczowatego konfetti.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jeszcze
dwadzieścia minut i byłoby już <i>jutro</i>!
– Amber oskarżycielsko wycelowała we mnie palcem. – To TWOJA wina! Od początku
im mówiłam, że spieprzysz cały nasz genialny plan, ale nieee, wszyscy tutaj
bezgranicznie ci ufają!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wiesz, że
inaczej Minho oppa by nie pojechał – jęknęła przepraszająco Sulli, która
wyglądała idiotycznie w dziecinnej, urodzinowej czapeczce na głowie, ale
najwyraźniej świetnie się z tym czuła. Zaraz też poczułem, że ktoś wkłada mi
podobną, ale nawet nie zadałem sobie trudu, żeby sprawdzić, kto to. – W każdym
razie, wciąż jest <i>dzisiaj</i> i Minho
oppa wciąż może zdmuchnąć świeczki! Unnie, gdzie jest tort?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jaki tort? –
jęknąłem słabo, ale zostałem po raz kolejny brutalnie zagłuszony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wszystkiego
najlepszego, Minho. – Sandara objęła oniemiałego żabola i wycałowała go,
rozpromieniona, a Onew podsunął mu pod nos największy tort, jaki w życiu
widziałem. Key tańczył dookoła niego z zapalniczką i klął siarczyście za każdym
razem, kiedy jakaś świeczka gasła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
-
Pamiętaliście – powiedział Bambi z niedowierzaniem, wpatrując się w tort
szeroko otwartymi oczami. – Już myślałem, że… No dobra, domyślałem się, że to
jest powód, dla którego postanowiliście pozbyć się mnie z miasta na cały dzień,
ale… Potem zupełnie wyleciało mi to z głowy. Miałem tyle innych spraw…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Proszę cię,
nie co dzień obchodzi się osiemnastkę! – prychnął Kibum, kiedy już uporał się
ze świeczkami. – Wybacz, że jest dosyć skromnie, ale ponieważ główną atrakcją
była twoja całodniowa randka z Taeminem…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hej, to nie…
- Chciałem zaprotestować, ale Amber wbiła mi łokieć w żebra i omal się nie
zapowietrzyłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ty się nie
odzywaj. Spierdoliłeś sprawę. Dobrze przynajmniej, że nie przyszło nam do głowy
wtajemniczyć cię w ten plan, bo byłoby jeszcze gorzej. Co wy w ogóle tam
robiliście, co..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wyglądają,
jakby dobrze się bawili – podsumował Jonghyun triumfalnie. – Tae jest cały
poobijany i wymięty, nie wiem jak wy, ale ja nie chcę wiedzieć, jak…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- A ja chętnie
posłucham! – Wszedł mu w słowo Kibum. – Sam kupowałem ci tą koszulę, Minho, co
ty z nią zrobiłeś?! Kąpałeś się w błocie..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co się
dziwisz, w końcu to żaba, hehe…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Cisza! – Onew
hyung wszedł na jeden ze stolików i zachwiał się niebezpiecznie, więc Jonghyun
i Amber natychmiast przyskoczyli do niego, żeby w razie czego zapobiec
katastrofie. Jinki odchrząknął uroczyście. – W imieniu swoim i wszystkich tutaj
obecnych chciałbym złożyć Minho najserdeczniejsze życzenia. Za te wszystkie
lata, przez które to ty wychowywałeś mnie bardziej, niż ja ciebie kiedykolwiek
mógłbym wychować… Uh. Po prostu czasami mam wrażenie, że gdyby nie ty, nie
byłoby nas tutaj teraz. Nie byłoby <i>SHINee
Cafe</i>, ani tej niepowtarzalnej atmosfery… Chociaż dla postronnego
obserwatora możemy wydawać się bandą psychopatów, to jednak jesteśmy rodziną.
Wszystkiego najlepszego Minho. Cokolwiek zdecydujesz, zawsze będziemy cię
wspierać. Zaopiekujemy się tobą dobrze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Brakowało
jeszcze, żeby się wszyscy rozryczeli z tego wzruszenia. Popatrzyłem się po ich minach
i stwierdziłem, że niewiele im właściwie brakowało. Twarz Minho rozświetlał
ogromny uśmiech, jeden z tych, które zawsze mnie irytowały, uspokajały i
których mu tak cholernie zazdrościłem. Co do mnie, nieoczekiwanie zrobiło mi
się niedobrze. Czułem się kompletnie nie na miejscu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zacisnąłem
ręce w pięści i powoli wycofałem się z tego radosnego grona, kiedy wszyscy
rzucili się na Minho, żeby złożyć mu osobiście życzenia, a Kibum zaczął kroić
tort pod czujnym spojrzeniem Onew i Jonghyuna, którzy wyraźnie mieli ochotę
pierwsi dokonać degustacji. Nie pasowałem do tego obrazka, a przy okazji
dręczyło mnie poczucie, że kompletnie spaprałem żabolowi urodziny. Gdybym
wiedział... To co bym zrobił? Postarałbym się być milszy? <i>Ja?</i> Sam nie wiedziałem, za co się obwiniałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho mnie
kochał. Tak powiedział.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
No cóż, jeśli
rzeczywiście właśnie TO miał na myśli, to popełniał prawdopodobnie najgorszy
błąd swojego życia.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Och, jeszcze
nie śpisz? Nad czym ty znowu ślęczysz po nocach, Taemin?! Rano znowu będziesz
wyglądać jak zombie i znowu ja będę musiała wyprowadzić psa na spacer… Zaraz,
moment. Czy ty właśnie… RYSUJESZ?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ocknąłem się z
letargu na jawie, podczas gdy moja ręka wciąż bezwiednie kreśliła po tysięcznej
już kartce papieru. Sulli stała nade mną w szlafroku i kapciach - króliczkach
taty, a woda z jej świeżo umytych włosów jak gdyby nigdy nic kapała mi na moje
niedokończone dzieło. Zerwałem się szybko, zasłaniając je własnym ciałem i
posłałem Sulli spojrzenie godne niewyspanego mordercy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie. Tak.
Może. Co ci do tego?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Och, to
wspaniale! – Zaklaskała w dłonie z podziwem, nieudolnie próbując zerknąć na
moje szkice. – Zawsze tak ślicznie rysowałeś, nigdy nie mogłam zrozumieć,
dlaczego nagle przestałeś… <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zignorowałem
ją i pochyliłem się z powrotem nad kartką, w milczeniu kontynuując ciągnięcie przypadkowych
linii, które na razie nie przypominały żadnego określonego kształtu. Bałem się,
że nie potrafię już rysować tak, jak potrafiłem kiedyś. Zbyt długa przerwa,
zbyt mało ćwiczeń… Tyle zmarnowanych kartek papieru… Miałem ochotę rzucić tym w
cholerę, ale za każdym razem, kiedy już się do tego zbierałem, stawała mi przed
oczami rozczarowana twarz Bambiego w Seulu i zaciskałem zęby, próbując od nowa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Jeszcze zobaczysz, na co mnie stać, gnojku.
Jeszcze będziesz ze mnie dumny.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Aaaa… Można
wiedzieć, co takiego rysujesz? – Sulli nadal wisiała nade mną i ani myślała
zostawić mnie w spokoju.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, nie
można. Jesteś zbyt ciekawska, idź spać, albo porozmawiaj z Amber, zamiast
mordować mnie o tej godzinie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wydała z
siebie krótkie westchnięcie, ale wyprostowała się, gotowa zaakceptować moją
potrzebę pobycia sam na sam ze swoimi wewnętrznymi dylematami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dobra,
chciałam być tylko miła… O, hej, gdzie to znalazłeś?! Czy to jest… Myślałam, że
już dawno się zgubiło!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Niech to
szlag, zupełnie zapomniałem o niebieskiej spince w kształcie kwiatka, którą po
przyjściu do domu rzuciłem niedbale na swoją szafkę nocną. Moja siostra wzięła
ją ostrożnie do ręki i zaczęła obracać w dłoniach, z niedowierzaniem oglądając
jej delikatną fakturę. Przełknąłem ślinę. A więc ona też zauważyła, że ta
ozdoba wyglądała dokładnie tak, jak spinka mamy?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To… -
Zająknąłem się, nie wiedząc, co odpowiedzieć. – Znalazłem to gdzieś… Gdzieś się
zawieruszyło w tym syfie, który tutaj notorycznie panuje. Możesz sobie to
zresztą wziąć, jak chcesz. Nie jest mi do niczego potrzebne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Neh, dam to
tacie – stwierdziła wesoło, na szczęście nie dostrzegając mojego nagłego
zdenerwowania. – Wiesz, jak on lubi takie rzeczy. Założę się, że to też będzie
pamiętał…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zadowolona,
skierowała się do drzwi, gwizdając na Satana, który zeskoczył z mojego łóżka,
przeciągnął się i kichnął, obśliniając mi jak zwykle całą poduszkę. Pod wpływem
jakiegoś dziwnego impulsu chwyciłem ją za rękaw szlafroka, zanim zdążyła
zniknąć za drzwiami. Zesztywniała i popatrzyła na mnie niepewnie, a ja
spuściłem wzrok, przeklinając się za to, co Minho ze mną zrobił, zabierając mi
tego dnia kolejną część mojej twardej skorupy. Westchnąłem, zrezygnowany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Sulli, ty…
Nie powiedziałaś nikomu o tacie, prawda? Nawet Amber..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Za kogo ty
mnie masz? – żachnęła się, ale zauważyłem, że odetchnęła z ulgą. – Nie, nie
powiedziałam i nie powiem nikomu bez twojej wiedzy. Ale wiesz co… Czasami
zastanawiam się, jak długo my tak jeszcze pociągniemy, Taeminnie – dodała z
wahaniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przemilczałem
to, pocierając siniaka na policzku. Chwilę zbierałem się w sobie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Sulli?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co znowu?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dziękuję. Za
dzisiaj. Za to, że zmusiłaś mnie do tego dnia urlopu, mimo, że czuję się po nim
jeszcze bardziej przemęczony, niż byłem wcześniej. Następnym razem wyślij mnie
na Hawaje, jeśli naprawdę chcesz dla mnie dobrze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Och to… Ja…
Zrobiłam to dla Minho oppy, nie dla ciebie. Nie myśl sobie, że jesteś nie
wiadomo kim! To, że ty się przypadkowo napatoczyłeś, to już nie było w mojej
intencji. Dobranoc! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Powiedziałem
jej dobranoc i życzyłem najstraszniejszych koszmarów, po czym o wiele
spokojniejszy i lekki powróciłem do pracy. Zadziwiające, jak bardzo zagmatwany
był ten dzień. Nie miałem siły go wspominać i nie wiedziałem, czy mogę zaliczyć
go do kategorii tych nielicznych <i>dobrych</i>
<i>dni</i>, czy tych okropnych, które
bezustannie mi się przytrafiały. Tak wielu rzeczy nie rozumiałem, a jeszcze więcej
mnie przerażało. Jedyne, czego w tej chwili byłem całkowicie pewien to to, że
jak na jeden dzień zdecydowanie wystarczyło mi wrażeń. Teraz niemal z
niecierpliwością czekałem na kolejny nudny, zapracowany tydzień w <i>SHINee Cafe</i>, a całą resztę niedokończonych
spraw odrzuciłem daleko w kąt swojej świadomości.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Po paru
godzinach zniecierpliwionego wzdychania wreszcie skończyłem. Przyjrzałem się
krytycznie ołówkowej podobiźnie Minho, która tym razem nie przedstawiała go w
wersji żabiej, co wcale nie ujmowało mu podobieństwa do wielkiej, nadętej
ropuchy.*<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Postanowiłem,
że dam mu to następnego dnia razem z porządnymi życzeniami i postaram się
zacząć wszystko od początku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Bo początki są dobre.<o:p></o:p></i></div>
<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 47.20000076293945px;">
________________________</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 47.20000076293945px;">
<span style="text-indent: 35.4pt;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 47.20000076293945px;">
<span style="text-indent: 35.4pt;">* </span><span style="font-size: 9pt; line-height: 115%; text-indent: 35.4pt;">powiedzmy, że coś w <a href="http://fc00.deviantart.net/fs70/i/2011/111/b/7/minho_by_mapleshin-d3eiyov.jpg" target="_blank"><b>TYM </b></a>stylu. To jest
takie urocze *.* Gdzie się rodzą ludzie z takim talentem? TT.TT Te oczy, te oczy *__*</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
WRESZCIE
dodaję ten rozdział. Napisanie go zajęło mi kupę czasu, co zresztą myślę, że
zauważyliście i za co znowu bardzo przepraszam -,- W każdym razie teraz idą
święta i postanowiłam sobie, że w ciągu następnego tygodnia dodam przynajmniej
dwa rozdziały (w tym obiecany Minho Pov.), więc mam nadzieję, że to zaniedbanie
zostanie mi wybaczone :<<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ten rozdział
jest dosyć ważny, można powiedzieć, że w pewnym sensie przełomowy z pewnych
względów, a z jakich, to już sami sobie możecie odpowiedzieć. Ale już
trzynastka będzie luźniejsza, tak myślę. Bądź co bądź to ma być komedia
obyczajowa z elementami dramy, nie mix tysiąca gatunków, co jak na razie z tego
wychodzi… Przepraszam, tutaj znowu pokazuje się moja miłość do kryminałów i zawikłanej
fabuły. Nic z tym nie zrobię ;__;<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kto właściwie
prosił o agresywnego Minho? :D Bo pamiętam taki komentarz i ten pomysł tak
bardzo wrył mi się w mózg, że postanowiłam to jakoś wpleść w akcję. Może nie
tyle <i>agresywnego</i>, co wreszcie <i>tracącego cierpliwość</i> do Taemina, ale
blisko. W każdym razie ktokolwiek rzucił ten pomysł, jestem niesamowicie
wdzięczna :* Taki Minho to dobra odmiana od niepoprawnego optymisty z
niekończącą się cierpliwością ^^<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Plus, zrobię
tu sobie jeszcze małą reklamę, a co. ‘<b><a href="http://www.deflowered-angel.blogspot.com/" target="_blank">Deflowered Angel</a></b>’, moje nowe dzieło,
dziecko, radosna twórczość, coś „innego”, w czym chciałam się sprawdzić.
Byłabym bardzo wdzięczna, jeśli zechcielibyście zerknąć i wypowiedzieć się, jak
mi idzie w tym nowym dla mnie gatunku, nawet jeśli nie do końca lubicie EXO (<s>what
the hell is wrong wiht you? ;__;</s>) to mimo wszystko nie pogardziłabym
kilkoma słowami komentarza xD<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ale się
rozpisałam. Dziękuję za wszystko jeszcze raz, jesteście kochani~<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
Pani Luhttp://www.blogger.com/profile/13464960614565162744noreply@blogger.com31tag:blogger.com,1999:blog-6238364480748530437.post-10427713497227676352013-03-01T08:38:00.001-08:002013-03-01T13:34:24.553-08:0011.<br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-fareast-font-family: Calibri;">ROZDZIAŁ JEDENASTY<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNaODnHjYJE-G8_i9N45VKXavVlW0KrSEXo5HqyOUWdKBbRt0VArQ5_LBmGWedJ140I8_d54NOSWpxgJPtCJaBFlEdDMbWX5n463LKkuaeIlWsHrpuRpjYkYPfVvORBW_73tgJZdFLbgDT/s1600/troublesmaker19.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNaODnHjYJE-G8_i9N45VKXavVlW0KrSEXo5HqyOUWdKBbRt0VArQ5_LBmGWedJ140I8_d54NOSWpxgJPtCJaBFlEdDMbWX5n463LKkuaeIlWsHrpuRpjYkYPfVvORBW_73tgJZdFLbgDT/s1600/troublesmaker19.gif" /></a></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Krytyczna
sytuacja w kawiarni jakimś cudem dość szybko się ustabilizowała, chociaż nie
można powiedzieć, że wrócił stan sprzed tygodnia. Jonghyun co prawda przestał
świecić inteligencją i na powrót zachowywał się, jak na nierozgarniętego głupka
przestało, a Kibum znowu był irytującą divą z przerośniętym ego, której
wydawało się, że robi nam łaskę samą swoją egzystencją. Minho też wrócił już
jego chory entuzjazm i podczas pracy musiałem wtykać sobie do uszu słuchawki od
mojej mp3 i podkręcać muzykę na fulla, żeby nie słyszeć jego dobijająco
wesołego nucenia pod nosem. Do nowości z pewnością można było zaliczyć rosnącą obsesję
Onew hyunga, który zamiast sypać beznadziejnymi żartami i uśmiechać się
niezręcznie do zachwyconych jego osobą klientek, teraz nigdzie nie ruszał się
bez stosu poradników o wiele mówiących tytułach typu <i>„10 przykazać młodego ojca”</i> oraz <i>„Dziecko i jak go niechcący nie zabić”</i>. To nieco ostudziło zapały
jego fanklubu, którego członkinie siedziały teraz w kącie kawiarni z głęboką
depresją i rzucały mu stamtąd tęskne spojrzenia, kiedy stał przy barku, jedną
ręką ubijając piankę do kawy, a drugą podtrzymując sobie tą niezwykle pasjonującą
lekturę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co za
marnotrawstwo – westchnęła cierpiętniczo jedna z dziewczyn, kiedy przyszedłem
przyjąć od nich zamówienie. – Wpadka w tak młodym wieku… Na pewno jest
załamany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- W
dodatku ta jego laska, widziałam ją, nic specjalnego – dodała druga krytycznie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Rzuciłem
im takie spojrzenie, że natychmiast się zamknęły.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pocieszał
mnie przynajmniej fakt, że ja nadal pozostawałem sobą i nieważne, jak bardzo
Minho chciał zrobić ze mnie miłego, słodkiego chłopaczka z sąsiedztwa, nad czym
zawzięcie pracował od pewnego czasu, ja nie miałem zamiaru dać mu się tak
łatwo. To, że zacząłem go tolerować i przyjąłem w końcu do wiadomości, że
prawdopodobnie prędko się od niego nie uwolnię, nie znaczyło jeszcze, iż miałem
zamiar zrobić sobie ołtarzyk czci żabola i modlić się do niego dwadzieścia
cztery godziny na dobę, jak on sam pewnie zakładał. Nasza relacja była
teraz jeszcze bardziej zawiła niż wcześniej, chociaż Bambi lubił przy każdej
okazji zaznaczać, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, ufamy sobie i bla, bla,
bla, inne tego typu sentymentalne bzdury. Wątpię, żeby ktokolwiek to kupił, ale
nikt na szczęście nas o to nie pytał, nawet Kibum. Najwyraźniej tak jak ja
obrał w stosunku do Minho taktykę „lekarz kazał przytakiwać” i udawał, że
przestało go obchodzić cudze życie prywatne. Według mnie marnie mu to szło, ale
przynajmniej Jonghyun wziął sobie do serca moją radę, żeby „dał Kibumowi
szansę” bo sporo czasu teraz razem spędzali i póki co był z nimi spokój.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Amber i
Sulli podobnie, z tą różnicą, że moja siostra miała ograniczony czas na
przesiadywanie w kawiarni, dlatego zazwyczaj można było wpaść na samą Amber,
ale za to stukającą na komórce niekończące się ememesy, z głupim uśmieszkiem na
twarzy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Doszedłem
do wniosku, że gdyby nie Onew i Dara, ten lokal zacząłby przypominać jakiś
pieprzony homo - dom, a nie zwykłą, porządną kawiarenkę. Biorąc pod uwagę
JongKey, Sulber i Minho, który był zapewne równie <i>straight</i>, jak gotowane spaghetti, wszelkie nadzieje podtrzymania
dobrej reputacji sklepu spadały na przyszłego ojca – właściciela oraz jego
dziewczynę. Co do mnie samego, wciąż wolałem uważać się raczej za postronnego
obserwatora, nie chcąc dopuścić do siebie myśli, że zaczynam traktować to
przeklęte miejsce jak swój drugi dom. Albo może raczej jedyny dom, bo ciężko mi
było nazywać ten bałagan, do którego wracałem na noc, prawdziwym domem. Tak czy
inaczej, druga wersja była jeszcze bardziej niepokojąca i niebezpieczna,
dlatego odrzuciłem ją na dno swojego mózgu i postanowiłem, że zastanowię
się nad nią, kiedy będę miał lepszy humor, czyli prawdopodobnie nigdy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
-
Zmęczony? – Bambi uśmiechnął się krzywo, kiedy nie zdążyłem stłumić ziewnięcia,
kładąc przed nim kartkę z kolejnym zamówieniem. Popatrzyłem na niego z
niechęcią.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Niestety
nie posiadam motorka w tyłku, napędzanego hormonami szczęścia i marihuaną, jak
co poniektórzy tutaj obecni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Uśmiech
Minho jeszcze się poszerzył.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mały
pesymista. Dla ciebie szklanka zawsze jest do połowy pusta, hm?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zależy,
czym jest wypełniona – wtrącił sugestywnie Jonghyun, który wycierał wyciągnięte ze
zmywarki naczynia i niezbyt krył się z tym, że nas w najlepsze podsłuchuje.
Oboje rzuciliśmy mu ponure spojrzenia, na co uniósł ręce w poddańczym geście. –
Dobra. Sorry. Już się zamykam. Nie można wam przerywać waszych niewinnych flircików,
bo od razu macie miny, jakby wam ktoś co najmniej kota zabił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To nie
są niewinne flirciki – syknąłem przez zęby, czując, że zaczynam się rumienić,
niczym jakaś cholerna, zawstydzona dziewica. Dino zamrugał,
zdezorientowany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To nie
są <i>niewinne</i>..? Przynajmniej tyle, że
są w granicach przyzwoitości, bo nie wiem, czy moje cnotliwe uszy byłyby w
stanie znieść te bardziej „winne” w waszym wykonaniu…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nikt ci
nie kazał słuchać, hyung – zauważył kulturalnie Minho, wracając do przygotowywania
wiedeńskiego espresso. Spojrzałem na niego z ukosa, dając mu do zrozumienia, że
spodziewałem się po nim raczej zanegowania zaczepek Jonghyuna, ale tylko
uśmiechał się pod nosem, nawet na mnie nie patrząc. Boże, jak ten typ mnie
irytował.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zadźwięczał
dzwonek nad drzwiami wejściowymi i do środka wpadła wielka, nadpobudliwa chmura
gradowa w wymiętym, szkolnym mundurku, z rozczochranymi włosami i ze sporym
już, ale wciąż brzydkim i śliniącym się gdzie popadnie rotwailerem, plątającym
się pod jej nogami. Zanim zdążyłem zerwać się z miejsca i wyrzucić ich oboje na
bruk, pies skoczył na mnie i omal nie spowodował mojego bliskiego spotkania z
podłogą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Żadnych
zwierząt w lokalu! – zawołał Kibum, który właśnie zbiegał z góry, w pośpiechu
zawiązując fartuch. Zatrzymał się i zmierzył zaskoczonym spojrzeniem moje
bezskuteczne próby uwolnienia się od bydlaka, podczas gdy Minho dostał nagłego
ataku wesołości (nie, żeby było w tym coś nadzwyczajnego), a Jonghyun już
zaczął przemawiać do Satana cienkim głosikiem. Oboje kompletnie zignorowali
Keya oraz poruszenie, jakie zapanowało wśród gości.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Sulli,
zamorduję cię – oświadczyłem grobowo, kiedy udało mi się chwycić psa za
nowiutką obrożę i odciągnąć go jak najdalej od siebie. – Nie przypominam sobie,
żebym pozwolił ci wyjść dzisiaj z domu i przywlec <i>to</i> ze sobą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie
potrzebuję twojego pozwolenia – odparowała, sadowiąc się na swoim ulubionym
miejscu przy ladzie i sięgnęła po menu, nie zaszczycając mnie spojrzeniem. –
Poza tym, nie do ciebie przyszłam, tylko do Minho oppy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- O? –
zainteresował się żabol, podnosząc na nią wzrok. – Myślałem, że chciałaś
odwiedzić Amber..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To też,
ale później. Mógłbyś zrobić mi duże, truskawkowe frappe z parasoleczką? Mam
bardzo ważną sprawę, a przy frappe zawsze lepiej się myśli. – Zrobiła niewinną
minkę, podpierając brodę na dłoni i trzepocząc przymilająco rzęsami.
Zmarszczyłem brwi, przyglądając się jej podejrzliwie. Sulli i jej „ważna
sprawa” do Minho na pewno nie wróżyły niczego dobrego, więc na wszelki wypadek
postanowiłem nie spuszczać jej z oczu, bo nigdy nie wiadomo, co smarkuli
wpadnie do głowy. Niestety, moje plany spełzły na niczym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
-
Taeminnie, nie masz czasami czegoś do roboty? – zagadnął Key, mierząc mnie
groźnym spojrzeniem. – Klienci czekają. Jonghyun, ty zabierz stąd tego psa, bo
jeśli nasika mi na środku podłogi, to nie ręczę za siebie. Weźcie się wszyscy w
garść, bo zaczynam się denerwować i krem nawilżający mi się dobrze nie
wchłonie. Aish, czasami mam wrażenie, że pracuję z bandą nierozgarniętych
matołów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zagryzłem
zęby i chwyciłem notatnik, zagłębiając się z powrotem między pozajmowane
stoliki. Kątem oka wciąż obserwowałem pochylonych nad ladą Minho i Sulli,
którzy szeptali coś do siebie z błyszczącymi oczami i powstrzymałem zbierający
się we mnie powoli wybuch złości. Co to miało znowu być? Nie dość, że ta
nieodpowiedzialna gówniara znowu zostawiła tatę w domu, tym razem pozbawiając
go nawet towarzystwa psa – ochroniarza, to jeszcze przylazła tutaj jak gdyby
nigdy nic, żeby w najlepsze przywalać się do Minho? Po pierwsze, odciągała go
od pracy i opóźniała całą robotę, a po drugie, miała Amber, tak? Myślałem, że
kwestia jej orientacji została już rozstrzygnięta, ale najwyraźniej się
myliłem. No, istniała jeszcze opcja, że zwyczajnie próbowała mnie sprowokować i
ta była najbardziej prawdopodobna, jeśli liczyć jej ukradkowe spojrzenia
rzucane w moją stronę. Podstępna, mała wariatka. Co, teraz bawiła się w ciotkę
swatkę i chciała sprawdzić, czy jestem zazdrosny o żabola? Idiotyczne. Powinni
razem z Kibumem założyć jakąś konspirację, skoro tak bardzo lubili mnie
dręczyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zresztą,
co mnie to obchodzi. Niemal agresywnie rzuciłem tackę na stolik grupki niczego
nieświadomych staruszek, z których jedna zatrzęsła się, przerażona i wyglądała,
jakby dostała przeze mnie zawału. Szybko starłem z blatu rozlaną kawę i posyłając
Sulli jeszcze jedno wściekłe spojrzenie, powlokłem się do kuchni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie ze mną
takie numery. <i>Zazdrość</i>, też mi coś. Pfff,
kto tu jest zazdrosny?!<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-fareast-font-family: Calibri;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ktoś tu
jest chyba w nie najlepszym nastroju! – zaćwierkała mi do ucha Amber, ledwo
wyciągnąłem swoje książki na ławkę. Wyglądała, jakby niezmiernie się z czegoś
cieszyła, co dało mi pierwsze powody do podejrzeń.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taaak?
Co ci podsunęło takie przypuszczenia, Sherlocku? – mruknąłem sarkastycznie,
udając, że z wielkim zapałem szukam czegoś w torbie, byleby tylko nie patrzeć
na jej triumfalny uśmieszek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No nie
wiem, ty przecież zazwyczaj tryskasz takim optymizmem, wszystko widzisz w
tęczowych kolorach, uśmiech nie schodzi ci z twarzy, a kiedy pojawiasz się w
zasięgu mojego wzroku, mam ochotę śpiewać z radości…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Daruj
sobie. Czego chcesz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wydęła
policzki, myśląc pewnie, że dzięki temu wygląda słodko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Niby
dlaczego sądzisz, że czegoś chcę? Miałam ochotę sobie z tobą pokontemplować o
sensie życia, które zapewne według ciebie nie ma sensu, ale to zawsze lepszy
temat niż gdybyśmy mieli gadać o pogodzie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Brałaś
jakieś prochy Jonghyuna? – parsknąłem złośliwie, kładąc torbę na sąsiednim
krześle, żeby czasami nie przyszło jej do głowy usiąść obok mnie. Nie miałem
ochoty rozmawiać ani z nią, ani z nikim innym. Byłem cholernie zmęczony. W nocy
znowu prawie nie zmrużyłem oka, dręczony koszmarami, w których po raz kolejny
byłem świadkiem śmierci mamy i za każdym razem budziłem się, zlany potem,
próbując uspokoić walące serce oraz przyspieszony oddech. Teoretycznie
przechodziłem przez to już tyle razy, że powinienem się do tego przyzwyczaić,
ale jakimś cudem zamiast przywyknąć, za każdym razem bolało coraz bardziej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Sulli mi
mówiła, że wstałeś lewą nogą – kontynuowała wesoło Amber, niezrażona moją
niemal błagalną miną. – Doszłam do wniosku, że ty w takim razie musisz
codziennie wstawać lewą nogą. Pewnie masz dwie lewe nogi. Jinki ma dwie lewe
ręce, a ty dwie lewe nogi. To zabawne, nie uważasz? To jest żart, powinieneś
się teraz zaśmiać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jęknąłem
cierpiętniczo. Co jest z dzwonkami w tej szkole, że nigdy nie dzwonią, kiedy
człowiek jest na granicy wytrzymałości nerwowej?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Coś ci
nie idzie rozśmieszanie mnie, jeśli taki jest twój cel.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie
schlebiaj sobie, chciałam cię tylko trochę podrażnić, dla rozruszania.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak
myślałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Amber
westchnęła i popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem, w którym zamiast zwykłej
złośliwości pojawiła się bezradność i coś na kształt… współczucia? Natychmiast
spiąłem się cały, zaskoczony tą niespodziewaną reakcją. Nienawidziłem
współczucia, tym bardziej wtedy, kiedy nie wiedziałem, co wywołało u niej takie
emocje. Nagle przeszył mnie dreszcz. A co, jeśli Sulli jej powiedziała? O
naszej sytuacji, o chorobie taty i o tym, że ledwo wiążemy koniec z końcem, co
nas z dnia nadzień coraz bardziej przytłacza i nie pozwala normalnie
funkcjonować? Nie. Przecież nawet Sulli nie mogła być tak głupia, nie było
mowy, żeby powiedziała o tym komukolwiek, nawet Amber. Z drugiej strony, Sulli <i>była</i> głupia. Co teraz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Już
otwierałem usta, chociaż tak naprawdę nie miałem pojęcia, jak zacząć. Jeśli
Amber rzeczywiście wiedziała, to za chwilę dowie się Sandara, potem Onew, a
następnie cała banda, aż w końcu dojdzie do Minho, a z jakiegoś powodu myśl, że
Bambi mógłby się dowiedzieć, mroziła mi krew w żyłach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Amber…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zanim
zdążyłem powiedzieć cokolwiek więcej, do sali wszedł nauczyciel i rozległ się
ogłuszający dźwięk dzwonka. Amber chwilę jeszcze stała, opierając się o moją
ławkę, jakby czekała na kontynuację, ale kiedy stało się jasne, że wyczerpałem
swoje zapasy odwagi jak na chwilę obecną, oddaliła się na swoje miejsce.
Wyglądała na zawiedzioną. Zagryzłem dolną wargę i wbiłem wzrok w książkę,
pozwalając, by włosy zasłoniły mi twarz. Naprawdę nie chciałem zdradzać nikomu
swojego największego sekretu, tak mocno strzeżonego przez tyle lat. Lat, które
kosztowały mnie niemały wysiłek. Jeszcze nie. Może kiedyś, ale póki co <i>nie</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Następną
część lekcji przesiedziałem jak w transie, gorączkowo kombinując, jak zmusić
Amber do trzymania buzi na kłódkę, jeśli faktycznie została wtajemniczona. Nie
chciałem jej współczucia - sam jej współczujący wzrok doprowadzał mnie do
szału. Może jeśli zabronię jej spotykać się z Sulli, to o tym zapomni? Niestety
ten plan był beznadziejny, bo Sulli i tak głęboko gdzieś miała moje zakazy i
rozkazy. Byłem tylko jej starszym bratem, w dodatku różnica wieku między nami
była prawie niewidoczna, chyba, że mówimy o tej intelektualnej. Zaraz, ile ja
właściwie miałem lat? Szesnaście, czy już siedemnaście? Super, nawet tego nie
mogłem sobie przypomnieć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Puk puk puk.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wzdrygnąłem
się i podobnie jak pozostała, przysypiająca część klasy, spojrzałem w stronę
drzwi. Nauczyciel odchrząknął, zdenerwowany, że właśnie przerwano mu
pasjonujący monolog na temat japońskich pilotów z czasów drugiej wojny
światowej, którzy mieli coś nie po kolei w głowie i sami siebie wysadzali w
powietrze. Podszedł do drzwi i uchylił je lekko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przysyła
mnie dyrektor.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Omal nie
spadłem z krzesła na dźwięk niewinnego głosu Minho, który właśnie stanął w
progu, lustrując salę poważnym spojrzeniem. Kiedy jego wzrok spoczął na mnie,
jego wielkie oczy zaświeciły się niebezpiecznie, ale szybko przeniósł je z
powrotem na zirytowanego profesora.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- O co
chodzi?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Pan
dyrektor prosi Lee Taemina do swojego gabinetu. Mówi, że to nie może czekać do
przerwy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No
dobrze – burknął nauczyciel, niespecjalnie poruszony urokiem osobistym Minho,
który natomiast zrobił spore wrażenie na siedzących w pierwszej ławce,
wymalowanych laluniach. Wszyscy odwrócili się, żeby spojrzeć na mnie, a ja zsunąłem się nieco z
krzesła, modląc się, żeby ziemia mnie pochłonęła. – Skoro musi, to niech idzie.
Lee Taemin, jest takie dziecko?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Niechętnie
zgarnąłem książki do torby i ociągając się, przeszedłem przez ucichłą salę,
czując na sobie ciekawskie spojrzenia ludzi, które sprawiały, że miałem wielką
ochotę wysadzić się w powietrze, jak ci japońscy żołnierze. Zamiast tego
posłałem Minho najbardziej mordercze spojrzenie, na jakie było mnie stać, w
odpowiedzi otrzymując tylko czuły uśmiech, przez który moje wnętrzności
wykonały obrót o sto osiemdziesiąt stopni. Mogłem się założyć, że usłyszałem
chichot Amber, zanim zamknąłem za sobą drzwi.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-fareast-font-family: Calibri;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- CO?! Chyba
sobie żartujesz! Popierdoliło cię do reszty?! Co to do diabła znaczy, że mnie
właśnie PORWAŁEŚ?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Od
początku wiedziałem, że ta akcja z dyrektorem to jedna wielka ściema, bo po
pierwsze, dyrektor nie miał mi absolutnie nic do zarzucenia – wzorowa
frekwencja, oceny w porządku i inne pierdoły, które nikogo nie obchodziły,
miałem zaliczone na najwyższym poziomie, a po drugie, już samo to, jak Choi
bajerował biednego historyka swoim słodkim do zemdlenia uśmiechem, wzbudził we
mnie złe przeczucia. Ale na pewno nie spodziewałem się tego, że zostanę
brutalnie zaciągnięty w stronę parkingu. Kiedy w połowie drogi zacząłem się
opierać, oświadczając Minho, że jeśli mnie nie puści, to zacznę krzyczeć, ten
idiota bez większej trudności przerzucił mnie sobie przez ramię, jakbym był
zwykłym workiem ziemniaków i nie zwracając uwagi na moje spanikowane piski,
doniósł mnie w ten sposób aż do swojego motocykla.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Postaw
mnie, kretynie! Nienawidzę cię! To jest odbieranie mi przestrzeni osobistej i
do tej pory to znosiłem, ale tym razem przegiąłeś! PUSZCZAJ W TEJ CHWILI!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
-
Wytrzymaj jeszcze pięć sekund i spróbuj nie pokopać mi nowej koszuli – rzucił,
rozbawiony, po czym poklepał mnie <i>uspokajająco</i>
po tyłku. Zamarłem z oburzenia, na chwilę zapominając, jak się przeklina.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- IDIOTA!
SPIERDALAJ, OŚLIZGŁA, WSTRĘTNA, POKRĘCONA ROPUCHO! Nigdzie z tobą nie jadę,
słyszysz?! NIGDZIE!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taaak?
No to zobaczymy, w najgorszym wypadku przypnę cię kajdankami. Na wszelki
wypadek wziąłem sporo tego typu sprzętu. Zgadnij, skąd go mam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- JESTEŚ
ZBOCZONY!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Niee, ty
jesteś! Mój ojciec pracuje w FBI, pożycza mi czasami różne takie gadżety. Nie
mam zielonego pojęcia, o czym ty myślisz, dzieciaku. AUUU!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jaka
szkoda, że nie przyszło mu do głowy, że posiadam jeszcze zęby. Skoro taki był
mądry, mógł bardziej się postarać, jeśli już postanowił stać się kryminalistą. Cóż,
wolałem mu nie podsuwać żadnych dobrych pomysłów, bo to był w końcu Choi Minho,
mógł je jeszcze zechcieć wypróbować. Zeskoczyłem na ziemię, podczas gdy on
rozmasowywał sobie kark i patrzył na mnie z niedowierzaniem szeroko otwartymi
oczami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nieźle,
teraz wszyscy będą mnie pytać, kto mi zrobił malinkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Spiorunowałem
go wzrokiem, przeklinając się za swoje genialne pomysły i spróbowałem
zignorować powoli wpełzający mi na twarz rumieniec.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Powiesz
mi chociaż, gdzie jedziemy?! Do kawiarni?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie.
Dzisiaj w ogóle się tam nie wybieramy. Onew hyung dał nam wolne, żebyśmy się
trochę odstresowali, odetchnęli świeżym powietrzem i wrócili pełni nowego
zapału do ciężkiej pracy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Patrzyłem
na niego z powątpiewaniem, kiedy podawał mi swój zapasowy kask. Jakoś nie
chciało mi się wierzyć w nagły zryw miłosierdzia ze strony Jinkiego, tym
bardziej, że ostatnio nie raz narzekał na nawał roboty. Zresztą jeszcze nie
całe dwa tygodnie temu przystał na „odstresowujący” urlop Minho, dlatego miałem
nadzieję, że teraz w odwecie trochę go przyciśnie, ale niestety, jak widać
wciąż dawał się nabierać na jego piękne oczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dyskretnie
zacząłem się wycofywać, w myślach kalkulując, jakie mam szanse na ucieczkę, ale
zanim zdążyłem wziąć rozbieg, żabol odwrócił się w mgnieniu oka i jakby
przeczuwając moje zamiary, złapał mnie za ramiona, po czym wsadził na przednie siedzenie
swojego motocykla. Uśmiechnął się zwycięsko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jedziesz
z przodu, bo muszę mieć cię na oku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przecież
nie będę skakać z pędzącego motoru! – zdenerwowałem się. Minho wyjął mi kask z
rąk i założył na głowę, po czym klepnął w niego parę razy, jakby chciał wbić mi
go do mózgu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wiem,
ale wolę być na wszelki wypadek zabezpieczony, w końcu mam do czynienia z Lee
Taeminem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zrobiłem
naburmuszoną minę i postanowiłem się do niego już więcej nie odzywać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jak się
okazało, moja fascynacja jazdą na motocyklu wcale nie osłabła, a wręcz
przeciwnie, kiedy tylko poczułem kłąb powietrza uderzający mnie w twarz z
niewyobrażalną siłą, przeszył mnie dreszcz ekscytacji i korzystając z tego, że
Minho nie może mnie zobaczyć, pozwoliłem sobie na lekki uśmiech. Tego było mi
trzeba. Zupełnie inaczej to wszystko wyglądało, kiedy siedziało się na przednim
miejscu, gdy przed tobą rozciąga się niezmierzona, niekończąca się droga, a nie
widok czyichś pleców. To było niesamowite wrażenie. Jakby czas nagle
przyspieszył. Wokół mnie migały rozmazane kształty oraz kolory i nie musiałem
zastanawiać się, jakie uczucia określają. Co prawda Minho nie pozwolił mi
prowadzić – pan egoista trzymał ręce nad moimi ramionami i sam naciskał pedał
gazu. Postanowiłem mu to wspaniałomyślnie wybaczyć, bo przyspieszał coraz
bardziej i po chwili mknęliśmy chyba ze sto pięćdziesiąt na godzinę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zacząłem
się niepokoić dopiero wtedy, kiedy minęliśmy tablicę z napisem „SM Town” i
wyjechaliśmy z miasta. Nie miałem pojęcia, dokąd Minho mnie uprowadza, a znając
tego szaleńca, to mogło być gdziekolwiek. Bałem się mu zaufać, a jednocześnie
chciałem, bo to wszystko w jakiś sposób mi się… podobało? Adrenalina buzowała
mi w żyłach, ciepło klatki piersiowej Minho grzało moje plecy, wiatr targał
włosy, pomimo, że były częściowo przykryte kaskiem. Było tak, jakbym
rzeczywiście uciekł z tego przeklęte SM Town, w końcu zostawiając przeszłość za
sobą. Na samą myśl drżałem z podniecenia. Wiedziałem, że to tylko niespełnione
marzenie, ale w tym momencie wydawało się takie realne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Na
następną część drogi odrzuciłem wszystkie myśli jak najdalej od siebie,
skupiając się tylko na tym, co czułem. Kiedy motor gwałtownie zahamował, miałem
wrażenie, jakby ktoś chlusnął mi w twarz kubłem zimnej wody i tracąc panowanie
nad mięśniami, dosłownie zsunąłem się z siedzenia na ziemię. Minho zeskoczył za
mną i pomógł mi wstać, dla odmiany nie komentując mojego zachwiania równowagi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jesteśmy
na miejscu – oznajmił wesoło. – No i jak podoba ci się Seul..?<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-fareast-font-family: Calibri;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Naprawdę
byłem przekonany, że znowu sobie ze mnie żartuje, dlatego idąc obok niego z
parkingu do centrum, w urażonym milczeniu znosiłem jego napady
niekontrolowanego śmiechu, kiedy w kółko zapewniał mnie, że naprawdę jesteśmy w
Seulu. Nie wiedziałem dokładnie, jak daleko od stolicy położone jest SM Town,
bo nigdy nie byłem jeszcze poza miasteczkiem, ale po prostu nie było mowy, że
właśnie znalazłem się w Seulu. Nie i koniec. Minho na pewno w najlepsze się ze
mnie nabijał, myśląc, jakie to fajne, kpić sobie ze zdezorientowanego,
bezbronnego gówniarza, który nigdy w życiu nie widział świata na oczy. Ale po
chwili żabol uspokoił się i wsadził ręce w kieszenie, kierując twarz w stronę
pierwszego, wiosennego słońca. Westchnął, rozanielony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Możesz
mi wierzyć albo nie, ja tam wszędzie rozpoznam seulskie powietrze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Bo jest
zasyfione spalinami? – prychnąłem z politowaniem. – To nie jest Seul. Nieważne,
jaką prędkość rozwinąłeś na tym swoim kombajnie, nie ma mowy, że dojechaliśmy
aż do stolicy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ktoś tu
przespał lekcje geografii, huh? Wbrew pozorom nasza zabita deskami dziura wcale
nie jest tak daleko od tego raju. Zresztą nigdzie mi się nie śpieszy, poczekam,
aż sam przyznasz mi rację.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy
dotarliśmy do centrum, zacząłem pluć sobie w brodę za swoją bezmyślność.
Stanąłem jak wryty na przejściu dla pieszych i po prostu gapiłem się szeroko
otwartymi oczami na to wszystko, co mnie otaczało, co jakiś czas mrugając z
powodu oślepiającego mnie słońca i ogólnego błysku bijącego zewsząd. Minho
obserwował moją reakcję kątem oka i wyglądał, jakby za chwilę miał zamiar
odtańczyć tutaj dziki taniec zwycięstwa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wystarczyło
rozejrzeć się dookoła. Po raz pierwszy uświadomiłem sobie, że naprawdę jestem w
samym sercu Seulu. Z wielkich budynków spoglądały na mnie twarze celebrytów i
modeli na plakatach, tysiące małych sklepików zapraszało do środka kolorowymi
wystawami. Tłumy ludzi przewijały się ulicami, pomiędzy nowoczesnymi
samochodami i autobusami co jakiś czas przemykały rowery oraz motocykle. Tutaj
było zupełnie inaczej, niż w SM Town. Tak nowocześnie, świeżo, a zarazem trochę
dziwnie i onieśmielająco obco.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jak wrażenia?
– zapytał wrednie Bambi i wykorzystując fakt, że byłem lekko skołowany, objął
mnie ramieniem. – Seul czy nadal obstawiasz, że to jakaś pierwsza lepsza
wiocha?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zamknij się
– mruknąłem nieważnie, starając się nacieszyć oczy tym nieziemskim widokiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To co
chcesz najpierw robić? Idziemy na małe zwiedzanie, do parku, czy… oooo, tam
musimy koniecznie wejść!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Okręciłem
się dookoła, kiedy chwycił mnie za rękę i ignorując wciąż zapalone czerwone
światło oraz trąbiących i przeklinających kierowców, pociągnął mnie na drugą
stronę ulicy. Nie ma co, poczucie bezpieczeństwa to on miał zawsze na
najwyższym poziomie. Najpierw łażenie po dachach, potem zabójczy pęd na
motorze, teraz olewanie przepisów ruchu drogowego. Chyba wplątałem się w dziwną
relację z kryminalistą i masochistą w jednym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wpadliśmy
do jednego z kolorowych sklepów, powitani przez jakąś egzotyczną muzykę i
znudzoną dziewczynę przy ladzie. Na widok Minho natychmiast się ożywiła i odgarnęła
włosy za ucho, ale kiedy jej wzrok padł na mnie i nasze splecione dłonie, mina
lekko jej zrzedła. Szybko wyrwałem rękę z uścisku Bambiego, niezręcznie
omijając spojrzenie sprzedawczyni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czym
mogę…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Proszę
wymieszać wszystkie smaki – zapalił się Minho, zanim zdążyła dokończyć. – I
mocno wstrząsnąć. Może być też z podwójną tapioką, na zimno.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zamrugała,
zbita z tropu, ale bez słowa odwróciła się w stronę maszyny. Najwidoczniej już
miała do czynienia z nadpobudliwymi klientami. Z powątpiewaniem obserwowałem,
jak wstrząsała mieniącą się wszystkimi możliwymi kolorami, podejrzaną
substancję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zrzygasz
się po tym – szepnąłem mu na ucho, kiedy schylił się, żeby wyciągnąć portfel. –
Byle nie na mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zaufaj
mi, już parę razy to testowałem – odszepnął beztrosko. – Jest tak, jakbyś miał
tęczę w ustach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Uh… -
jęknąłem z obrzydzeniem i zajrzałem do menu, które podsunął mi pod nos. – Ja
poproszę czekoladowo truskawkową. Jeśli się da, to bez tych glutów na dnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho
popatrzył na mnie, jakbym zaczął głosić niewybaczalne herezje.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
-
Żartujesz, w bąbelkach tkwi cała frajda! Chcesz Bubble Tea bez bąbelek?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak, bo
co?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Proszę
dać mu podwójne – zwrócił się do ciekawie przysłuchującej się sprzedawczyni.
Przewróciłem oczami, czując, jak moje zwykłe zirytowanie na niego powraca na swoje
miejsce, mimo tej zdecydowanie nie niemiłej niespodzianki, jaką mi zafundował.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No dobra
– warknąłem bez przekonania. – Najwyżej zostawię te gluty dla ciebie, skoro tak
bardzo je lubisz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To takie
romantyczne – westchnęła z podziwem dziewczyna, podając nam zamówienia.
Spojrzałem na nią jak na idiotkę, na co tylko mrugnęła do mnie porozumiewawczo.
Victoria, bo takie imię widniało na jej przypiętej do fartucha plakietce,
zapatrzyła się z rozmarzeniem w plecy Minho, który podszedł po słomki do jednego
ze stolików. – Taka dupa… Umm, to znaczy, taki <i>mężczyzna</i> – zreflektowała się szybko – to niecodzienność. Lepiej
dobrze go pilnuj, życzę wam dużo szczęścia… A, jeszcze wasza reszta.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy
wyszliśmy z powrotem na zewnątrz, po moim dobrym humorze nie zostało ani śladu.
Wbiłem wzrok w swoje glany i cały czas trzymałem słomkę w buzi, odmawiając
odpowiadania na wszelkie zaczepki Minho i jego beznadziejne próby nawiązania
kontaktu. Nagle znowu wypełniła mnie wściekłość na jego głupotę. Nie dość, że
zaciągnął mnie tu bez mojej zgody, to jeszcze kretyn łudził się, że będę skakać
z radości i całować go po rękach..? Niech spada, miałem go gdzieś. Nic mu nie
byłem winien.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przeszliśmy
parę ulic w napiętej atmosferze, którą głównie ja tworzyłem, bo żabol
oczywiście starał się jak mógł, żeby ją rozładować, ale byłem uparty. W końcu
nie wytrzymał i zaszedł mi drogę, zmuszając do zatrzymania się. Zerknąłem na
niego z irytacją.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Powiesz
mi, co się znowu stało? Bo chyba nie złościsz się o te bąbelki w swojej Bubble
Tea…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Parsknąłem
bez cienia wesołości, wyciągając na chwilę słomkę z buzi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ta
niedorozwinięta baba w sklepie pomyliła mnie z dziewczyną! – wyrzuciłem z
siebie i zaraz tego pożałowałem. Co ja sobie wyobrażam, nagle zachciało mi się
mu zwierzać? Z powrotem spuściłem głowę, zaciskając zęby na słomce, w
oczekiwaniu na wybuch śmiechu tego nieczułego drania. – Wyglądam jak
dziewczyna?! Pytam poważnie!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Gdzieś
nade mną rozległo się cierpiętnicze westchnięcie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, nie
wyglądasz jak dziewczyna. Mówię poważnie. Jesteś bardzo męski, tak męski, że
robisz kompleksy każdemu facetowi w tym wielkim mieście. Zupełnie, jakbyś miał
tutaj – postukał palcem wskazującym w grzywkę opadającą mi na czoło – napisane
„Manly Tae”. Albo „Tae – Man”. Zadowolony?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie, nie
byłem zadowolony. Właśnie udało mu się mnie doprowadzić do szału. Wydałem z
siebie bliżej niezidentyfikowany dźwięk, coś pomiędzy wściekłym piskiem, a
żałosnym jękiem i wyminąłem go szybkim krokiem. Szedłem nie oglądając się za
siebie, kipiąc z furii i wstydu, zupełnie głuchy na jego nawoływania.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin?!
Taemin, przepraszam. – Dogonił mnie i próbował chwycić za ramiona, ale mu się
wyrwałem. W jego głosie słychać było rozpaczliwą prośbę, ale w tym momencie
byłem urażony do żywego i nie miałem zamiaru wplątać się znowu w jego durne
gierki. Przeklęty idiota. – Daj spokój, wiesz, że tylko żartowałem.
Przepraszam, to było głupie…. Taemin.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wciąż nie
zwalniałem kroku, odmawiając wszelkiej konfrontacji, dopóki nie poczułem jego
silnych ramiona łapiących mnie mocno w pasie i wrzasnąłem, upuszczając
niedopitą Bubble Tea, kiedy okręcił mnie dookoła w powietrzu, nie przejmując
się dziwnymi spojrzeniami mijających nas ludzi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- CO TY
WYPRAWIASZ?! – wydarłem się, stając na nogi. W głowie mi się zakręciło i z
trudem złapałem równowagę, ciskając z oczu pioruny, które wcale nie zrobiły na
nim wrażenia. – Pojebało cię! Nie chcę tu być, wracajmy do domu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Szeroki
uśmiech Minho nieco przybladł.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin, naprawdę przepraszam. Zachowałem się
głupio i niedojrzale.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie,
żebyś kiedykolwiek zachowywał się mądrze i dojrzale – fuknąłem ze złością. –
Chcę wracać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie
pokazałem ci jeszcze najważniejszego… Proszę, daj mi jeszcze jedną szansę,
obiecuję, że się poprawię. – Jego oczy były tak smutne i błagalne, jakby
patrzył na mnie wyrzucony na ulicę szczeniaczek. Skrzywiłem się z niesmakiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co to za
„najważniejsza” rzecz? Znowu jakiś magiczny napój, z którym zdradzasz swoją
nieśmiertelną kawusię?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Uznał to
chyba za moją zgodę, bo odetchnął z ulgą i uniósł lekko kąciki ust.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, sam
zobaczysz. – Na chwilę się zamknął i znowu szliśmy w milczeniu, tym razem
bardziej znośnym, chociaż ja wciąż byłem obrażony. Zastanawiałem się, co teraz
robiła cała reszta. Lekcje w szkole już się skończyły, więc Jonghyun i Amber
poszli do kawiarni, zaczynając kolejny dzień pracy. Wiedziałem, jak to musiało
wyglądać, ale wciąż nie mogłem pozbyć się wrażenia, że Onew hyung pozwolił
Minho na ten „urlop” z jakiegoś głębszego powodu, niż zwykła wycieczka
turystyczna. Chyba, że znowu doszukiwałem się dziury w całym, zupełnie
niepotrzebnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zamyślony,
dopiero po jakimś czasie zorientowałem się, że Minho coś do mnie mówił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czemu
uważasz, że tamta kobieta pomyliła cię z dziewczyną? – Spojrzałem na niego z
niedowierzaniem, że nadal miał zamiar ciągnąć ten temat. Chyba rzeczywiście był
masochistą. – Bo myślała, że jesteśmy parą? Według ciebie zawsze musi być
dziewczyna i chłopak, nie może być dwóch chłopaków, którzy są razem?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Lekko zbił
mnie z tropu jego oskarżycielski ton, więc ograniczyłem się do wzruszenia
ramionami, ale wciąż świdrował mnie natarczywym wzrokiem, domagając się
odpowiedzi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie… Nie
jestem NIETOLERANCYJNY – wykrztusiłem w końcu. – Znaczy… Ani Kibum, ani
Jonghyun, Amber i Sulli mi nie przeszkadzają, chociaż co do mojej siostry, to
nadal mam wątpliwości, czy ona po prostu nie udaje. Ale Key… Key na pewno jest
gejem, prawda?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho wbił
wzrok w ziemię, a po jego zawiedzionej minie mogłem się domyślić, że nie takiej
odpowiedzi oczekiwał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ty cały
czas swoje. Dlaczego wszystko musi być tak dosadnie określone? Nienawidzę
etykietek. „Gej”, „lesbijka”, zwyczajnie denerwują mnie te określenia. Przecież
to nie od ciebie zależy, czy zakochasz się w dziewczynie, czy w chłopaku. A
może na to też masz specjalną nazwę?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Proste.
Biseksualizm – odparłem beztrosko, rozbawiony jego poważnym tonem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jasne.
Dla ciebie wszystko musi być czarne, albo białe.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
-
Nieprawda. Po prostu lubię nazywać rzeczy po imieniu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- A ja
nie. Lubię myśleć, że jestem sobą, bez żadnych specjalnych podpisów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To może
jesteś aseksualny? – zauważyłem złośliwie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Popatrzył
na mnie jakoś dziwnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wątpię,
szczerze w to wątpię…<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-fareast-font-family: Calibri;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy
dotarliśmy w owo „najważniejsze” według Minho miejsce, zaczynało się już
ściemniać. Mimo wczesnej wiosny, wieczorami wciąż było dosyć chłodno, ale
Bambiemu najwyraźniej to nie przeszkadzało, bo zdjął kurtkę i zapytał, czy nie
chcę jej pożyczyć. Bez przesady, aż tak zimno mi nie było, poza tym wiedziałem,
że chce się tylko pochwalić nowiutką koszulą oraz idealnie wyprasowanymi
spodniami, w których jego nogi wydawały się jeszcze dłuższe. Ciekawe, ile kasy
wyrzucił na te ciuszki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nieźle
się odstrzeliłeś – stwierdziłem z kamienną twarzą. – Jakbyś na randkę miał iść.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przeciągnął
się, demonstrując zarysy mięśni pod cienkim materiałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Kto wie,
może idę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ooo,
pewnie. Idź sobie – burknąłem pod nosem. – Jeszcze mnie tu zostaw najlepiej, w
miejscu, które pierwszy raz widzę na oczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jesteś
zazdrosny?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No chyba
ty – odparowałem, nie mogąc wysilić się na bardziej kreatywną ripostę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Huhu,
cięty się zrobiłeś ostatnio. Teksty na poziomie przedszkola, coraz lepiej… O,
jesteśmy. To tutaj.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Z
zaciekawieniem podniosłem wzrok i moim oczom ukazała się sporych rozmiarów
willa, obrośnięta pnącym się po ścianach bluszczem. Wyglądała na opuszczoną, a
wbita w ziemię tabliczka z napisem „Na sprzedaż” mówiła sama za siebie. Bambi
miał nieobecny wzrok. Wyminął mnie i zbliżył się do bocznej ściany budynku,
chwytając za najniższy parapet. Chwilę majstrował coś przy okiennicy, aż
otworzył ją na oścież i pomachał do mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie
wiem, czy włamywanie się do czyjegoś domu figuruje na liście moich największych
marzeń – powiedziałem sarkastycznie, przyglądając się, jak podciągnął się na
ramionach i zniknął w ciemnym wnętrzu. Wyjrzał stamtąd, mierząc mnie
wyzywającym spojrzeniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- A podobno
taki z ciebie <i>badboy</i>… Poza tym, to
nie jest <i>czyjś dom</i>, to jest mój dom.
Witam w moich skromnych progach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wciąż
nieufnie, ale już bez większego opierania się, poszedłem za jego przykładem,
zeskakując po drugiej stronie i przy okazji wzbijając tuman kurzu z podłogi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
-
Rzeczywiście <i>skromne</i> te twoje progi. Trochę
zapuściłeś tą chatę, przydałoby jej się porządne odkurzanie i odchwaszczanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie
byłem tutaj odkąd się przeprowadziliśmy. Myślałem, że ojciec już dawno ją
sprzedał, ale jak widać, nikt nie chce jej kupić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Pewnie
nikogo nie stać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Możliwe.
Tamtędy na górę. – Poszedłem za nim w stronę schodów i już w połowie drogi
zorientowałem się, co się szykuje.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No
nieee, nie mów mi, że idziemy na DACH.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Odwrócił
się do mnie z diabelskim błyskiem w oku, który utwierdził mnie w przekonaniu,
że owszem, tam właśnie idziemy. Stłumiłem westchnięcie i bez dalszych pytań
wspiąłem się po schodach, a później jeszcze wyżej, przez okno na poddaszu. Już
dawno dotarło do mnie, że Choi Minho nic nie było w stanie zmienić, podobnie,
jak i mnie. Miał te swoje drobne, czasem lekko chore dziwactwa, ale głównie
dzięki temu było w nim coś niezwykłego. „<i>To
niecodzienność</i>” – przypomniał mi się podziw w głosie Victorii i od razu serce
zaczęło walić mi szybko i nierównomiernie. Spiąłem się na tą niechcianą reakcję
i zacząłem ją sobie tłumaczyć zwykłym zmęczeniem po przebyciu tysiąca schodów w
pałacu wyżej wspomnianego, żabiego księcia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Widok z
góry rzeczywiście robił wrażenie. W oddali majaczyły światła Seulu, budzącego
się do nocnego życia, z którego docierał przytłumiony zgiełk i zagłuszona muzyka,
ale poza tym panowała cisza. Dach starego domu Minho był o wiele przytulniejszy
od tego w SM Town. Jego obsesja na punkcie tej części budynków zawsze wydawała
mi się cokolwiek dziwna, ale teraz w pewnym sensie ją zrozumiałem. W SM Town
stworzył sobie namiastkę tego, co miał tutaj. Moją uwagę przykuł przede
wszystkim murek oddzielający część dachu od niewielkiego balkonowego ogródka, w
którym wszystkie kwiaty i inne rośliny już dawno uschły. Murek był pokryty
tysiącami obrazków i rysunków, niektóre wykonane jeszcze ręką dziecka, czasami
przetykane jakimiś napisami i graffiti, cytatami oraz ciężkimi od odszyfrowania
bazgrołami. Podszedłem o kilka kroków, żeby przyjrzeć się temu z bliska.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To coś w
rodzaju twojego pamiętnika?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Można
tak powiedzieć. – Minho wysunął się zgrabnie z okienka, razem z jakimś
ubrudzonym farbami workiem, który położył ostrożnie u moich stóp. Spojrzałem
sceptycznie na ten ekwipunek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jeżeli
oczekujesz, że zjem cokolwiek, co leżało w tym domu od roku, to się grubo
mylisz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To nie
jest prowiant – uspokoił mnie z rozbawieniem. – Dara zrobiła nam kanapki, mam
je w plecaku, jeśli jesteś głodny. To akurat jest coś zgoła… innego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mam się
zacząć bać?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Może.
Malowałeś kiedyś farbą w spreju?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chodzi
ci o graffiti? – Wytrzeszczyłem oczy, sięgając po worek, ale zabrał go i schował
za siebie, unosząc brwi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czyżbym
widział jakieś przejawy zainteresowania..? Nie mogę w to uwierzyć. Ty i
pozytywne emocje… <i>Niesamowite</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Założyłem
ramiona na piersi, przyjmując obronną pozycję i cierpliwie poczekałem, aż
znudzi mu się droczenie się ze mną. Nie musiałem zresztą długo czekać, bo po
chwili nie wytrzymał i wyciągnął z worka kilka kolorowych puszek. Wziąłem
jedną, o intensywnym, zielonym kolorze i dla wypróbowania prysnąłem jej
zawartością prosto w Minho, ze złośliwą satysfakcją obserwując, jak odskakuje do
tyłu, wydając przy tym mało męski pisk.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Popatrz,
co narobiłeś! – zawołał, zrozpaczony. Wskazywał na swoją zdewastowaną koszulę i
wyglądał, jakby miał się za moment rozpłakać. Tym razem już nie mogłem
powstrzymać ataku śmiechu, po naprawdę, to był widok godny każdego poświęcenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Idź
sobie teraz na tą swoją randkę! – wykrztusiłem, opierając się o murek, żeby nie
paść z rozbawienia. Wstrząsnąłem puszką, przygotowując się na kolejny strzał.
Minho chyba nie miał w swoim przewodniku seulskich atrakcji paintballu, a
szkoda. – Masz jeszcze tutaj, zostaniesz kreatorem wielkomiejskiego stylu! –
Tym razem prysnąłem mu w plecy, praktycznie na oślep, bo oczy zaszły mi łzami
od zbyt gwałtownego śmiechu. Przetarłem je rękawem i spojrzałem na żabola,
oczekując jakiegoś odwetu, ale on chyba nadal nie mógł wyjść z depresji nad
stanem swojego nowego ubrania.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minho stał
jak wrośnięty w ziemię i przyglądał mi się wielkimi oczami, lekko uchylając
usta. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, o co mu znowu chodziło.
Odchrząknąłem, lekko zażenowany, kiedy tak się we mnie intensywnie wpatrywał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Okay, przepraszam?
To była taka zemsta za wszystkie twoje głupie zaczepki, idiotyczne pomysły i
samą twoją egzystencję. Ale przyznaję, trochę mnie poniosło. Wybacz. Um… mogę
ci wyprać tą koszulę, albo…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czy ty
się właśnie śmiałeś?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Takiego
pytania kompletnie się nie spodziewałem. Zamrugałem, zdezorientowany i oblałem
się zimnym potem, jednocześnie czując, jak krew zaczyna szybciej krążyć mi w
żyłach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie!
Nie, ja tylko…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- ŚMIAŁEŚ
SIĘ! Śmiałeś się <i>z radości</i>! Pierwszy
raz widziałem, żebyś <i>naprawdę</i> się
śmiał!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Złapał
mnie w ramiona, zanim zdążyłem otrząsnąć się z osłupienia i zmierzwił mi włosy,
szczerząc się przy tym jak wariat. W tamtej chwili naprawdę wyglądał, jakby
oszalał – z tymi wielki, błyszczącymi oczami, czułym uśmiechem i plamami od
farby na koszuli, sprawiał wrażenie człowieka, którego spełniły się nagle
wszystkie marzenia. Chciałem coś odpowiedzieć, zaprzeczyć, zapierać się rękami
i nogami, że wcale nie jestem szczęśliwy, że wszystko to sobie wymyślił w
swojej zbyt wybujałej wyobraźni, ale kiedy otworzyłem usta, nie wydostał się z
nich żaden dźwięk. Bo właściwie po co cokolwiek mówić, skoro on i tak potrafił
przejrzeć mnie na wylot? Przypomniałem sobie słowa Keya, które wypowiedział
podczas jednej z naszych częstych sprzeczek. <i>„Boisz się pokazać, że tak naprawdę czujesz więcej, niż robot kuchenny”</i>.
Może. Może się bałem. Może nie byłem jeszcze gotowy, żeby stanąć twarzą w twarz
z <i>prawdą</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dłonie
Minho na mojej talii paliły mnie żywym ogniem. Zagryzłem zęby i odepchnąłem go
jak najdalej od siebie, aż zachwiał się i wpadł na murek. Mina nieco mu
zrzedła, ale chyba spodziewał się takiej reakcji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nic w tym
dziwnego. <i>Naprawdę potrafił przejrzeć
mnie na wylot</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Tym razem
jednak, zamiast poobrzucać go kolejną serią obelg, bez słowa zakasałem rękawy i
zbliżyłem się do murku, jakby sytuacja sprzed minuty w ogóle nie miała miejsca.
Chyba chciałem mu udowodnić, że wcale aż tak dobrze mnie nie zna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Z należytą
powagą i zdając sobie sprawę, że wciąż jestem obserwowany, ostrożnie wykonałem
kilka ruchów dłonią, rozpryskując zieloną farbę na ścianie. Już kiedyś to
robiłem. Graffiti. Rysunek. Część mojego życia, która faktycznie sprawiała mi
radość, z którą mógłbym być może wiązać jakąś lepszą przyszłość. Ta część,
którą skazałem na śmierć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Po chwili
odsunąłem się, podziwiając efekty.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wielka,
tłusta ropucha patrzyła na mnie olbrzymimi, brązowymi oczami, jakby chciała
mnie zjeść, co zresztą jeszcze bardziej upodabniało ją do oryginału.
Wykrzywiłem usta w ironicznym uśmieszku, który niewiele miał wspólnego z radością.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jak
powinniśmy to zatytułować? Co powiesz na „<i>Minhosz
jadowity</i>”?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wyrwany z
transu, niechętnie oderwał ode mnie wzrok i spojrzał z zaciekawieniem na moje
dzieło. Jego mina była bezcenna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Oj,
Taeminnie...<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 47.20000076293945px;">
_______________________________</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 47.20000076293945px;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Alice.
Stahp. Napisałaś 15 stron, jesteś nienormalna o__o Pozwólcie, że nie będę
więcej komentować, może ograniczę się do stwierdzenia, iż Taemin to mały,
upierdliwy uparciuch, a 2min is back, bitches. Co do tego drugiego faktu,
niekoniecznie mam na myśli opowiadanie *.*<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jak tam,
dobrze się spało? ^^<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Plus
niespodzianka - dobra, czy zła, nie jestem pewna, w każdym razie zapraszam
<b><a href="http://www.deflowered-angel.blogspot.com/" target="_blank">TUTAJ</a></b>. W razie, gdybyście mieli ochotę poznać Alice od strony, od której nawet
ona sama siebie dotąd nie znała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kocham Was
i dziękuję za wszystkie przemiłe komentarze <3<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
P.S. Musiałam usunąć playlistę bo coś się popsuło ;___;</div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 127.6pt 314.25pt 419.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
Pani Luhttp://www.blogger.com/profile/13464960614565162744noreply@blogger.com42tag:blogger.com,1999:blog-6238364480748530437.post-53811654283286605252013-02-11T10:03:00.001-08:002013-02-11T10:03:19.238-08:0010.<br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;">ROZDZIAŁ
DZIESIĄTY<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXT_atgWkDHWOmAnZCnXygPOv04DIh97iMv8GPLSVZQ7SvZWTpc5cRmZy21NiGPIVINbnNBBI8CIP63VmZMWWnqO4QqZfJX9mJPGaihVvbrwuPISVuK5CYe3FD0aUbEGoPjPOtWbk3Byr7/s1600/troublesmaker2.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXT_atgWkDHWOmAnZCnXygPOv04DIh97iMv8GPLSVZQ7SvZWTpc5cRmZy21NiGPIVINbnNBBI8CIP63VmZMWWnqO4QqZfJX9mJPGaihVvbrwuPISVuK5CYe3FD0aUbEGoPjPOtWbk3Byr7/s1600/troublesmaker2.gif" /></a></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Szlag
by to, cholera jasna!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Trzy
siedzące przy najbliższym stoliku dziewczyny wzdrygnęły się, wyraźnie
zdegustowane moim szerokim zasobem słów i rzuciły mi karcące spojrzenia. Pewnie
przerwałem im wielce interesującą konwersację na temat najnowszego koloru
lakieru do paznokci i powinno się mnie za to spalić na stosie. Prychnąłem,
zirytowany, nie spuszczając wzroku z niewielkiego przedmiotu z korbką, której
za nic w świecie nie dało się przekręcić. Nieważne, jak bardzo się starałem,
przeklęte ustrojstwo ani drgnęło. Stałem chwilę w bezruchu, próbując je
zahipnotyzować i sprowokować do działania samym spojrzeniem, ale niestety nie
posiadałem paranormalnych zdolności Kibuma. Nawet głupi młynek do kawy się mnie
nie bał i kpił sobie ze mnie w żywe oczy. To się nazywa złośliwość rzeczy
martwych. Zagryzłem zęby, zdmuchując z twarzy wchodzące mi do oczu włosy i
pociągnąłem jeszcze raz, z całej siły. Tym razem coś w środku kliknęło, rozległ
się zgrzyt i dolna cześć młynka odpadła, a wraz z nią posypały się na podłogę
drobne ziarenka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Kurwa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Trzy
dziewczyny zaczęły szeptać coś między sobą i chichotać, co jakiś czas
spoglądając w moją stronę, a ja poczułem, że oblewam się gwałtownym rumieńcem.
Odgarnąłem z furią spocone kosmyki i zanurkowałem pod barek, szukając zepsutej części
młynka na oślep, bo oczy zaszły mi łzami z wściekłości i bezradności. Taemin,
ty nie ryczysz z byle pierdoły, jesteś facetem, a nie jakąś tam życiową kaleką.
To, że nie umiesz nawet zrobić kawy i nie nadajesz się na baristę nie znaczy
jeszcze, że musisz wpadać w depresję z tego powodu. I przestań rozmawiać ze
sobą w swojej głowie, bo to trochę nienormalne, bez urazy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Co ty
znowu narobiłeś?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Przełknąłem
ślinę, nie odrywając oczu od rozsypanych na podłodze ziarenek. W zasięgu mojego
wzroku znalazły się świeżo wypastowane, eleganckie, czarne buty, z których
jeden przytupywał nerwowo. Buty były tak samo przerażające, jak ich właściciel,
z którym wciąż odmawiałem nawiązania kontaktu wzrokowego, przekonany, że to
może być ostatnia rzecz, jaką zobaczę w swoim życiu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Czy ty
naprawdę nie możesz wziąć się w garść?! Przynajmniej raz oszczędź nam problemów
i chociaż spróbuj zrobić coś dobrze, zamiast nieudolnie starać się wzbudzić w
nas poczucie winy. Nikt cię tutaj nie trzyma siłą, Taemin, zawsze możesz rzucić
tą robotę, skoro tak bardzo nienawidzisz tego miejsca!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zacisnąłem
usta, cierpliwie czekając, aż buty oddalą się wraz z właścicielem, ale wszystko
wskazywało na to, że Key miał ochotę jeszcze trochę mnie podręczyć. Zawsze był
wredny i złośliwy, ale od naszej nieprzyjemnej wymiany zdań na balu zachowywał
się wręcz nie do zniesienia. Tylko w stosunku do mnie, oczywiście. Kiedy przychodziło
co do Jonghyuna, stawał się tak słodki i miły, że aż niedobrze mi się robiło na
widok jego oczu w kształcie mangowych serduszek. Dino nie był lepszy. Zamienił
się w głupkowatego tyranozaura na diecie i brakowało mu tylko ogona, którym
mógłby radośnie wymachiwać, bo najwyraźniej bycie uwiązanym na smyczy pieskiem
preriowym Kibuma było spełnieniem jego marzeń. Przy nim nawet Satan sprawiał
wrażenie rozgarniętego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Od
nieszczęsnego Winter Party wszystko się zmieniło i to bynajmniej nie na lepsze.
W kawiarni panowała dziwna atmosfera, mam na myśli dziwniejsza, niż kiedykolwiek
wcześniej. Teraz było cicho i ponuro, pomijając szczebioczących po kątach,
wspomnianych wcześniej Keya i Jonghyuna, którzy nieco ratowali sytuację. Dara
większość czasu spędzała w kuchni i rzadko się odzywała, chociaż nikt nie miał
pojęcia, co tak na nią wpłynęło. Onew hyung chodził bardzo przybity z tego
powodu, raz nawet słyszałem, jak mruczał pod nosem wyjątkowo depresyjne „Ona
już mnie nie kocha” i „To wszystko moja wina”, co byłoby nawet zabawne, gdyby
nie fakt, że rzeczywiście coś się popsuło w ich idealnym związku rodem z dramy
dla nastolatek. Co do Amber, nie było nawet szans, żeby się z nią porządnie
pokłócić i rozładować trochę emocje, bo kiedy tylko rzucałem w jej stronę jakąś
zaczepkę, patrzyła na mnie ze współczuciem i nic nie mówiła, ukradkiem pisząc
esemesy do mojej siostry. Wiedziałem, że o mnie rozmawiały, ale nie miałem
pojęcia, o co im chodziło i czego mi współczuły, a to doprowadzało mnie do
szału. Nienawidziłem współczucia i nie było mi ono potrzebne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Co do Minho…
Minho nie było. Nie przychodził do kawiarni, w szkole też go nie widziałem,
nie, żebym się za nim rozglądał. Już od tygodnia nie dawał znaku życia,
przynajmniej nie mnie, bo Kibum czasami rozmawiał z nim przez telefon.
Dowiedziałem się tyle, że jest teraz czymś strasznie zajęty i nie wiadomo kiedy
wróci do pracy, więc dopóki to nie nastąpi, ja miałem przejąć jego obowiązki.
Czyli wracamy do punktu wyjścia, rozsypanej kawy i zepsutego młynka, a co za
tym idzie do konkluzji, iż kompletnie nie nadawałem się na baristę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Poczułem,
jak po twarzy spływa mi coś mokrego i miałem nadzieję, że to tylko niewinna
strużka potu a nie, na przykład, jakaś cholerna i niechciana łza. Starłem ją gwałtownie
rękawem koszuli i pociągnąłem nosem, bo roznoszący się w powietrzy zapach kawy
stał się jakimś cudem nawet intensywniejszy. Kibum wciąż stał nade mną, jakby
wahając się, czy lepiej jeszcze na mnie pokrzyczeć, czy może od razu powinien
wykopać mnie za drzwi, ale nie zrobił żadnej z tych rzeczy i nieoczekiwanie
uklęknął, zniżając się do mojego poziomu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Hej…
Wszystko w porządku? – zapytał niepewnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
O, tak,
jasne. Pewnie, wszystko gra i śpiewa, to tylko ja jak zwykle mam doła, nie ma
się czym przejmować. Gdybym zaczął nagle emanować radością i tryskać
endorfinami we wszystkie strony świata, można by się dopiero zastanawiać, czy
wszystko ze mną w porządku, ale przecież nic takiego się nie działo, byłem po
prostu <i>sobą</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
-
Płaczesz?! – Kibum wyglądał na zbitego z tropu. Cała złość nagle z niego
wyparowała i zastąpiło ją poczucie winy oraz współczucie. Stłumiłem
przekleństwo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie,
tylko oczy mi się pocą, bo smród twoich perfum drażni mi spojówki. Daj mi
spokój.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Prychnął
pod nosem, po czym wyciągnął zmiotkę spod lady i zaczął energicznie zgarniać na
nią ziarenka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie ma
co płakać nad rozsypaną kawą, czy jak to tam się mówi. Nie wiem za bardzo, jak
można załamać się, będąc już złamanym, ale twój dół rozpaczy musi być już dosyć
głęboki. Pomóż mi to posprzątać, bo Dara się wścieknie. Ostatnio wszyscy są
jacyś dziwni, aż boję się oddychać w tej kawiarni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Więc nie
tylko ja to zauważyłem. Głupio było mi to przyznać, ale tęskniłem za szaloną
atmosferą, do której już się przyzwyczaiłem. Brakowało mi nawet suchych żartów
Onew, które nikogo nie śmieszyły, wkurzającego nucenia Sandary, złośliwych
przytyków Amber, nawet naćpanego szczęściem i radością uśmiechu żabola,
kiedy w ciągu trzydziestu sekund udawało mu się zaparzyć pięć kaw z
narysowanymi kakaem na piance, równiutkimi serduszkami. <i>Jemu</i> na pewno nigdy jeszcze nie zepsuło się to narzędzie szatana,
jakim był młynek do kawy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Chodź,
zrobisz sobie na razie przerwę – zaproponował Kibum, a ja spojrzałem na niego
podejrzliwie, bo nieczęsto zdarzały mu się przejawy miłosierdzia do bliźnich,
chyba, że mówimy o Jonghyunie. Przewrócił oczami na widok mojej nieufnej miny.
– Nie patrz tak na mnie, wzbudzasz we mnie instynkty macierzyńskie. Jinki hyung
zajmie się zamówieniami, prawda, hyung?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Onew,
który właśnie zszedł flegmatycznie z góry, obracając w dłoniach jakiś podłużny,
biały przedmiot i wpatrywał się w niego z głupią miną, omal nie wywalił się na
ostatnim stopniu. Spojrzał na nas spłoszony, chowając to coś za plecami i
uśmiechnął się niezręcznie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Ehm,
tak, jasne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Kibum
wzruszył ramionami, bynajmniej niezainteresowany problemami swojego hyunga i pociągnął mnie za sobą na schody. Weszliśmy do
części mieszkalnej, omijając garderobę i łazienkę. Byłem tutaj tylko raz, w
pokoju Dary i Onew, kiedy pomagałem Minho opatrywać jego rany wojenne i… No
tak, to było wtedy, kiedy mnie pocałował. Zacisnąłem ręce w kieszeniach i
próbowałem zignorować dreszcz, który przebiegł mi po plecach na wspomnienie
tego dziwnego, ale nie nieprzyjemnego uczucia <i>rozpadania się</i>. Teraz miałem wrażenie, jakby to się zdarzyło całe
wieki temu – dawno i nieprawda. Zauważyłem, że Key zerka na mnie katem oka,
dlatego natychmiast przybrałem maskę zimnej obojętności i wyprostowałem się,
piorunując go wzrokiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Gdzie
ty mnie znowu ciągniesz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Do mojego
pokoju. To tutaj, wchodź i czuj się jak u siebie. Nie przestrasz się za bardzo,
wystrój może trochę razić, odkąd ostatni raz tu przemeblowałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Wszedłem
za nim i omal z miejsca nie oślepłem. Ściany były wściekle różowe, podobnie jak
puchaty, okrągły dywan, narzuta na łóżku i zasłony. Meble na szczęście były
białe, chociaż i tak całość przypominała nastrój przerażającego domku dla lalek
Barbie. Zwariowany Ken rozejrzał się dookoła z wyraźną dumą, dając mi do
zrozumienia, że oczekuje oklasków za tak wyrafinowany gust, na co tylko
popatrzyłem na niego z politowaniem i rzuciłem się na łóżko, nie zwracając
uwagi na moje ubłocone glany. No co, miałem czuć się jak u siebie, prawda?
Przekręciłem się na plecy, sprawdzając minę Kibuma ale on nie wydawał się za
bardzo przejęty, że moje buty właśnie dewastują jego pościel, co lekko zbiło
mnie z tropu. Stał oparty o toaletkę i robił coś na swojej komórce, po czym rzucił
nią we mnie. Złapałem telefon i popatrzyłem tępo na wyświetlacz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Co..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Zadzwoń
do niego. Porozmawiacie i wyjaśnicie sobie wszystko, zamiast zachowywać się jak
rozpuszczone przedszkolaki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Co?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Usiadłem
sztywno i wbiłem wzrok w komórkę, na której wyświetliło się imię Minho i
zielona słuchawka z napisem „połącz”. Odrzuciłem ją jak najdalej od siebie,
piorunując Keya wściekłym spojrzeniem. Co on sobie myślał, bawił się w cholerną
ciotkę swatkę, czy co?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
-
Żartujesz sobie?! Niby po co miałbym dzwonić do żabola? Nie mam o czym z nim
rozmawiać, jego urlop jest dla mnie zbawieniem. Nie ma mowy, nie zadzwonię do
niego, nie jestem masochistą…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Już
miałem wstać i opuścić pokój, ale Key złapał mnie za rękę i zagrodził
przejście. Patrzył na mnie z niedowierzającą miną, jednocześnie używając
diabelskiej mocy swojego przeszywającego spojrzenia, pod którego wpływem ugięły
mi się kolana.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Żal mi was,
poważnie. Nie wiem, czy się pokłóciliście, czy co, szczerze mówiąc już nie
orientuję się w waszych relacjach. Raz skaczecie sobie do gardeł, innym razem
chcecie sobie nawzajem wyssać duszę przez usta, teraz jeszcze się unikacie. – Westchnął
ciężko, jakby chciał mi uświadomić moją w tym winę i fakt, że on musi to znosić.
Nikt mu nie kazał. Mógłby się zająć swoimi sprawami i zostawić mnie w świętym
spokoju.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Założyłem
ręce na piersi, przyjmując obronną pozycję. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Czego
po mnie oczekujesz? Ja i Bambi nie nadajemy na tych samych falach, nigdy się
nie dogadamy. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego, nawet go nie lubię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- I
usychasz z tęsknoty za nim od tygodnia, wywołując toksyczną atmosferę w
kawiarni? – warknął sarkastycznie, a potem jego twarz nagle złagodniała. Daję
słowo, dobijały mnie jego skoki nastrojów. – Wiesz, na balu coś mi uświadomiłeś
i z początku byłem na ciebie wściekły, ale teraz widzę, że chyba muszę ci
podziękować. Gdyby nie ty, pewnie nadal bym ze sobą walczył. Ale już nie walczę
i powiem ci, że to cholernie miłe uczucie. Polecam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie mam
pojęcia, o czym ty mówisz – syknąłem przez zęby, gorączkowo zastanawiając się,
co takiego mogłem mu <i>uświadomić </i>na tym balu, podczas gdy jedyną moją intencją
było zdenerwowanie go i pobożna nadzieja, że się przez to odwali. Coś mi chyba
nie wyszło, jak zwykle zresztą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zamiast
odpowiedzieć, wepchnął mi komórkę w rękę i wyszedł z pokoju, zamykając z hukiem
drzwi. Ścisnąłem mocno plastikową obudowę, zastanawiając się, czy nie dałbym
rady zepsuć jej tak samo, jak zepsułem młynek do kawy i moją tak zwaną <i>przyjaźń</i> z Minho, ale nie zrobiłem tego.
Usiadłem z powrotem na różowym łóżku Kibuma i chwyciłem się mocno za włosy,
doszczętnie niszcząc przy tym prowizorycznego kucyka. Jemu łatwo mówić,
przestań walczyć. Byłem wojownikiem odkąd pamiętałem i zwyczajnie nie potrafiłem
podnieść białej flagi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Bo biały
to kolor spokoju, a ja czułem wszystko, poza spokojem.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- O, hej
Kibum, zastanawiałem się, kiedy zadzwonisz! Miałeś rację, odpisali mi,
proponują stypendium i mam zamiar je zaakceptować, ojciec nie ma prawa mną rządzić,
mam go gdzieś i jak tylko skończę szkołę, to jadę do Seulu i… hyung? Halo?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- ...<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Uch…
hyung?! Słyszysz mnie?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Um, to
ja. Taemin.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- … Och.
OCH. Taemin-ah?! Coś się… stało? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nic
poza tym, że ten świrnięty Ken zamknął mnie w swoim pokoju, gdzie ściany są
oczojebnie różowe i aż chce się rzygać z tego powodu, zostawił mi swój telefon
i kazał z tobą rozmawiać, a teraz pewnie podsłuchuje pod drzwiami, bardzo z
siebie zadowolony. Czuję się tak, jakby ktoś trzymał mi przy głowie
odbezpieczony pistolet. Pozdrawiam. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Uch… No
tak, mogłem się tego spodziewać. Kibum to w końcu Kibum, nieważne, jak bardzo
chciałby się zmienić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- …<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
-
Taemin-ah, ja…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie
przychodzisz do pracy. Jak zwykle się obijasz, czy tym razem faktycznie na
zawsze postanowiłeś oszczędzić mi koszmaru oglądania twojej mordy i mogę z
czystym sumieniem zacząć świętować? A może znowu sobie ze mnie kpisz?! Dobrze
wiesz, że przez ciebie zwaliły mi się na głowę wszystkie twoje obowiązki i tak
cholernie cię to bawi?! Wiesz co, cokolwiek to jest, nienawidzę cię. Nigdy już
nie wracaj, do szybkiego nie-zobaczenia, papa, jedź do tego swojego Seulu czy
gdzieś tam, nie przejmuj się mną, w końcu kto by…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Przepraszam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Za to,
że istniejesz? Tego ci raczej nie wybaczę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie,
ja… Przepraszam za to, że tak długo się nie odzywałem i za ten cały bal, i za
całą resztę. Nie wiedziałem, czy nadal jesteśmy przyjaciółmi, czy wszystko
posypało się jeszcze bardziej i było mi tak cholernie głupio o to pytać, że
postanowiłem dać ci trochę czasu, aż sam zdecydujesz. A teraz ty dzwonisz i…
Twój głos… Tak strasznie przepraszam, Minnie, nie masz pojęcia, w jakim jestem
stanie przez to wszystko. Myślałem, że mnie nienawidzisz...<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
-
Przecież właśnie powiedziałem, że owszem, nienawidzę cię, przeczyść sobie
czasem uszy. Żebyś sobie nie myślał, że tęsknię za tobą, czy co tam ci się roi.
Jestem po prostu tak potwornie wkurzony, że sobie nie wyobrażasz. Uch, dlaczego
właśnie mnie przyszło żyć w takim patologicznym świecie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Minnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie
nazywaj mnie tak. Już ci mówiłem, kojarzy mi się to z ksywką męskiej dziwki, a
tak nisko jeszcze chyba nie upadłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Taemin,
wybacz, ale jestem trochę zdezorientowany. Zawsze mnie zaskakiwałeś, ale
zaczynam tracić nadzieję, że cię kiedykolwiek rozgryzę. Budujesz mur,
a kiedy już mi się wydaje, że uda mi się przez niego przebić, ty dokładasz
kolejną cegłę. Eh, nie wiem, co mam z tobą zrobić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Cóż za
kreatywna metafora, żabciu. Ukulturalniasz się na tym swoim pseudo urlopie, jak
widzę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- …<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- …<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Co z
ojcem?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Co z
IU?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Mów
pierwszy, to się zaczyna robić dziwne, za chwilę będziemy się kłócić, kto ma
się pierwszy rozłączyć, a Key chyba zsika się pod tymi drzwiami z emocji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Tata
wyjechał. Wzywała go jakaś ważna sprawa, poza tym chyba nie do końca zrozumiał,
co się stało na tym balu. Nawet nie krzyczał, tylko patrzył na mnie z taką
niechęcią i zdegustowaniem, ale to w sumie nic nowego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Hm, mam
wrażenie, że twój ojciec jest w pewnym sensie do mnie podobny, ale wciąż go nie
lubię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
-
Spotkajmy się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Co?
Czemu tak nagle? Przywlecz tyłek do roboty, to wtedy będziesz mógł się
nacieszyć moim widokiem, o ile wcześniej nie wydłubię ci oczu łyżką do lodów.
Poważnie, potrafisz doprowadzać mnie do szału nawet wtedy, kiedy nie jesteś w
pobliżu. Mentalne granie na nerwach, po prostu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie,
chodzi mi o nasz dach. I tak spędzam tu większość czasu, bo w tym miejscu
najlepiej mi się myśli, więc… Gdybyś chciał, mógłbyś mnie tutaj odwiedzić. Rozbiłem
nawet namiot, więc…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- <i>Rozbiłeś
namiot na dachu..?</i> W sumie dlaczego ja się dziwię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Więc
wpadniesz? Po pracy? Proszę, daj mi jeszcze jedną szansę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Uh…
Halo?<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Jeśli
Kibum oczekiwał, że po tej rozmowie poczuję się lepiej, to był w błędzie. Miałem
ochotę coś rozwalić i tym razem bynajmniej nie niechcący, ale tak się
niefortunnie złożyło, że w zasięgu mojego pola widzenia nie znalazł się żaden
bezbronny młynek do kawy, na którym mógłbym się wyżyć. Boże, Minho był taki
dziwny. Czasami nie mieściło mi się w głowie, jak ktoś <i>taki </i>ma prawo w ogóle
istnieć. Może był androidem zaprogramowanym specjalnie po to, żeby utrudniać
biednym ludziom i tak już ciężką egzystencję. Poza tym przerażała mnie myśl, że
być może troszeczkę, ociupinkę, minimalnie mogę go lubić. Sama taka spekulacja
doprowadzała mnie do białej gorączki. Uch, jak tylko go zobaczę, to go po
prostu zepchnę z tego dachu i będzie spokój. Co prawda jeszcze nie zdecydowałem, czy na pewno mam zamiar się tam wybrać, ale z drugiej strony coś mnie
ciągnęło, żeby go zobaczyć. Przerażające.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zszedłem
z powrotem na dół, nie spotykając Kibuma po drodze, chociaż specjalnie
otworzyłem drzwi bardzo gwałtownie, żeby w ramach zemsty nabić mu nimi
porządnego guza. Ale ku mojemu zdziwieniu, tęczowy Ken wcale nie podsłuchiwał,
albo był wystarczająco szybki, żeby czmychnąć, zanim zdążyłem wypaść z jego
pokoju.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
W
kawiarni było prawie pusto. Zaskoczyło mnie to, bo zwykle lokal pękał w szwach
od słodkich do zemdlenia licealistek , które okupywały wszystkie kąty i robiły
dzikie awantury, kiedy ich latte z podwójną piankę okazywało się za słodkie lub
za gorzkie. Hm, być może dzisiaj odbywała się jakaś wielka wyprzedaż w <i>Hello
Kitty</i> albo koncert Biebera i wszystkie je wywiało. Albo miało to coś wspólnego
z nieobecnością Minho. Skarciłem się w duchu za tą myśl. Nie wszystko kręci się wokół Bambiego, Taemin.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- … Mnie
to wygląda na termometr. Wiecie, taki nowej technologii, co się wsadza do ucha
i pokazuje, czy masz gorączkę. Niezły bajer.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Ale… tu
pisze „Positive”, czyli co, że niby Dara jest chora? W sumie to by się
zgadzało, zachowuje się ostatnio jakoś nieswojo…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zmarszczyłem
brwi, zastanawiając się, co ta banda debili znowu wymyśliła i podszedłem do
barku, zaglądając Jinkiemu przez ramię. Stojący obok niego Jonghyun trzymał ów podłużny, biały przedmiot, który wcześniej rzucił mi się w oczy i obaj oglądali
go ze wszystkich stron, niczym jacyś następcy Sherlocka. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- A może
to po prostu coś do sprawdzania, czy ciasto wyrosło? – podsunąłem ze
znudzeniem. – I jak pisze „Positive” to znacz, że tak.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Jonghyun
popatrzył na mnie jak na idiotę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
-
Naoglądałeś się za dużo sience-fiction, młody. Ja wam mówię, że to jest
termometr.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- No nie
wiem. – Onew nie wyglądał na przekonanego. – Ma ktoś może lupę?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Nagle
drzwi na zaplecze otworzyły się i wszedł Key, pogwizdując wesoło i przygładzając
swoją nienaganną fryzurę. Rzuciłem mu spojrzenie pod tytułem „policzę się z
tobą później”, na co zrobił minę niewiniątka i oparł brodę na ramieniu Jonghyuna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Hej, co
tam macie?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Dino
pomachał w powietrzu tajemniczym przedmiotem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
-
Termometr do ucha. Śmieszny, prawda? Widziałem takie same w<i> Dr Housie</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Kibum
zbladł lekko, gapiąc się na „termometr” szeroko otwartymi oczami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- …
Błagam, powiedz, że nie próbowałeś sobie tego wsadzać do ucha.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- O, co
to takiego?! – Wpadła Amber z wielkim pudłem cukru pudru do pączków, które kawiarnia
miała sprzedawać z okazji karnawału. Uh, skąd ci wszyscy ciekawscy ludzie się
nagle wzięli? Kiedy potrzeba, to się człowiek musi sam męczyć, a jak marzy o
chwili spokoju, zaraz przyłażą. Ze zirytowanym westchnięciem wyjąłem Jonghyunowi
przedmiot z rąk i podsunąłem jej pod nos. – Aha – powiedziała z głupią miną,
zezując na trzymane przeze mnie <i>coś</i>. – Jesteś w ciąży. Gratulacje. Zawsze
podejrzewałam, że książka od biologii kłamie. To już teraz przynajmniej wiemy,
gdzie się ojciec szlaja od tygodnia – stoi
w kolejce po pampersy, hahaha.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Wszyscy zamarliśmy, wpatrując się w nią zszokowani, a chwilę później jak na komendę
przenieśliśmy niedowierzające spojrzenia na Onew hyunga, który wyglądał, jakby
nie do końca wiedział gdzie jest i jak się nazywa. Kibum odchrząknął,
szturchając Jonghyuna w ramię, żeby zamknął buzię, a Amber przekrzywiła głowę,
zdezorientowana, nachylając się w moją stronę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
-
Powiedziałam coś nie tak?<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Jak już
ma się walić, to od razu wali się cały Mur Chiński. Następną część dnia
biegaliśmy jak zwariowani po kawiarni, próbując uspokoić Onew hyunga, który
dostał jakiegoś ataku paniki i odmawiał wyjścia spod lady, mimo, że
próbowaliśmy zwabić go świeżym kurczakiem. Sandara z kolei była wściekła,
głównie o to, że jej narzeczony grzebał w jej torebce, przez co znalazł ten
nieszczęsny test ciążowy, który ponoć miał być tajemnicą. Kiedy już się
wykrzyczała, zaczęła szlochać w ramię Amber, powtarzając w kółko, że faceci są tępi i
gdyby to przewidziała, zostałaby lesbijką. Amber ochoczo się z nią zgodziła i
rozpaczały razem. Tylko Sulli im tam jeszcze brakowało, ale wolałem nie
wywoływać wilka z lasu, bo moja siostra była nieprzewidywalna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Skończyło
się na tym, że wszyscy klienci pouciekali i Kibum wcześniej
wywiesił tabliczkę z napisem „zamknięte”, żeby czasem żadnemu nie zachciało się
wracać. Szczerze mówiąc, lekko bawiła mnie cała ta sytuacja, jeszcze bardziej
utwierdzając mnie w przekonaniu, że w <i>SHINee Cafe</i> nie mogło być mowy o nudzie,
nigdy. Reszta nie podzielała mojego nastroju, a Key zastanawiał się na głos,
czy powinien wezwać karetkę, straż pożarną, czy policję, bo nie wiedział, do
jakiego rodzaju wypadków sklasyfikować to szaleństwo. Swoją drogą, ciekawe.
Panikujący przyszły ojciec i zrozpaczona kobieta w ciąży właśnie dowiedzieli
się, że zostaną rodzicami w wieku niespełna dwudziestu lat. Chyba od razu
powinniśmy zadzwonić do szpitala psychiatrycznego, zamiast się z nimi cackać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Zabiję
tego gada – warknął Kibum, który od dobrych dwudziestu minut starał się przemówić Jinkiemu do rozsądku. – Zabiję, po prostu rozszarpię, nigdy go
nie ma, kiedy trzeba i wszystko na mojej głowie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Płaza –
poprawiłem usłużnie, uśmiechając się krzywo. – Żaby to płazy, nie gady.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- No i co
z tego?! Durny Minho, musiał sobie wybrać akurat taki moment na rozmyślanie nad
sensem życia. On by wiedział, jak to wszystko ogarnąć, on zawsze wiedział…
Aish, ale on mnie wkurza!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Witaj w
klubie – powiedziałem ponuro, a cały mój dobry nastrój nagle prysnął.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
-
Przysięgam, że jak wróci, to powyrywam mu nogi z tego zgrabnego tyłka –
zrzędził dalej Key, nie zwracając na mnie uwagi. Musiałem się z nim zgodzić,
może nie co do zgrabnego tyłka, ale Minho należała się porządna kara. Gdyby
zachowywał się jak normalny człowiek a nie obrażona nastolatka, wszystko szybko
wróciło by do normy. Może nawet my byśmy się pogodzili i zaczęli się chociaż
tolerować, albo może, ale tylko <i>może</i>, moglibyśmy się rzeczywiście troszkę
zaprzyjaźnić. Bez całowania, przytulania i innych niezręcznych bonusów, które
tylko rujnowały wszystkim życie. Może mógłbym mieć swoją namiastkę
normalnego życia. <i>Może</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Ja tam
lubię dzieci – stwierdził Jonghyun z namysłem. – Serio, dzieci są słodkie. Sam
chciałbym mieć kiedyś jedno. Albo dwoje.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Key
zaczerwienił się lekko, patrząc na niego kątem oka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Ale
przecież małe dzieci są irytujące. Ciągle płaczą i trzeba im zmieniać pieluchy…
Co jakby zaczęły płakać?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Wtedy
rzuciłbym je tygrysom na pożarcie – oznajmił całkowicie poważnie Dino, a potem
wyszczerzył zęby z błyskiem w oku. – Żartuję. A ty Bommie, nie chciałbyś mieć
kiedyś dzieci?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Ja…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Jak <i>ja
</i>mam się zająć dzieckiem? – Rozległ się głos spod barku, aż wszyscy podskoczyli,
a Kibumowi nie dane było już dokończyć swojej myśli. Z niepokojem
obserwowaliśmy, jak Onew hyung powoli wyłania się ze swojej świątyni rozpaczy,
blady i z wielkimi, lekko wilgotnymi oczami. Key objął go opiekuńczo ramieniem,
a ja i Jonghyun zaczęliśmy się dyskretnie wycofywać. – Nie jestem
odpowiedzialny. Właściwie, jestem kompletnie beznadziejny, nic nie potrafię
zrobić dobrze i mam zachwianą koordynację ruchową! Jak ktoś taki ma zostać
ojcem?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
-
Przecież masz nas. Mnie, Minho, Darę, Amber, Jonghyuna, któremu bardzo to
odpowiada, nawet Taemina… Nie musisz się tak bać, to się już stało i
przejdziemy przez to razem, bo jesteśmy twoimi przyjaciółmi, hyung. Nie
zostawimy cię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Wyszedłem
na zewnątrz za Jonghyunem i od razu uderzyła mnie fala zimnego powietrza. Pokręciłem
energicznie głową, próbując otrząsnąć się z otumanienia, które nagle mną
zawładnęło. Te wszystkie słowa Kibuma były takie <i>miłe</i>, że aż nie chciało mi się
wierzyć w ich prawdziwość. Ale jednak coś mi podpowiadało, że były
prawdziwe. Tak mówią do siebie przyjaciele, a fakt, że ja też zostałem do nich zaliczony
(mimo tego frustrującego „nawet”) sprawił, że zakręciło mi się w głowie.
Przyjaźń to obowiązek. Nigdy nie myślałem o tym w ten sposób. Więc jeśli
założymy, że faktycznie w jakiejś niewielkiej, minimalnej, mikroskopijnej
części chciała się przyjaźnić z Minho, lub chociaż spróbować być jego
przyjacielem, to chyba mnie też obowiązywał jakiś regulamin przyjaźni, czy jak
to się tam nazywało. Poczułem wyrzuty sumienia. Przecież to nie moja wina, że
za każdym razem, kiedy chciałem choć trochę się przed nim otworzyć, od razu
wylewało się ze mnie tysiąc zgryźliwych słów i końcowo wszystko psułem, raniąc
wszystkich naokoło, na czele ze sobą samym. To bolało, ale nie potrafiłem inaczej.
Nienawidziłem się za to. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Ej, w
porządku, Taeminnie? – spytał Jonghyun niepewnie, na wszelki wypadek stając w
bezpiecznej odległości ode mnie. – Nie musisz się tak tym przejmować, wiem, że
jesteś wrażliwy, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie
jestem wrażliwy i nie przejmuję się – wysyczałem, zastanawiając się, gdzie on
był, kiedy sprzedawali szare komórki. A tak, pewnie stał w kolejce po kokainę
albo inną marihuanę. – Chodzi o to, że czasami kompletnie się nie rozumiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- O, no
to jest nas dwóch. Razem raźniej. – Zarzucił mi rękę na ramiona. – To co,
idziemy na szluga, czy…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Kiedyś
taki nie byłem – wypaliłem, zanim zdążyłem ugryźć się w język. Potem przyszło
mi do głowy, że w sumie co mi szkodzi, Jonghyun i tak nie był zbyt
inteligentny, jego najmniej się tutaj bałem. – Zmieniłem się i to bardzo.
Czasami nie czuję nic oprócz strachu i zimna, ale próbuję nie dać po sobie tego
poznać, dlatego jestem taki chamski i złośliwy. Nie wiem, dlaczego chcecie się
ze mną przyjaźnić, nie wyobrażam sobie, jak można lubić kogoś takiego jak ja.
Jak można mnie znosić? Ja sam siebie czasami nie znoszę, a wy sprawiacie wrażenie,
że to akceptujecie. Czasem myślę, że robicie to specjalnie, żeby sprawdzić,
kiedy się rozlecę i wtedy dopiero zostawicie mnie w spokoju. Hyung, czy ja
jestem nienormalny..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zamarłem,
kiedy poczułem, jak muskularne ramiona przyciągają mnie do siebie, a ciepłe
ręce poklepują mnie po plecach. Dotarło do mnie, że
poza Minho to już druga osoba tak mnie przytula, od czasów, kiedy umarła moja
matka. Przełknąłem ślinę, nie wiedząc, co zrobić. To było dziwne, ale nie
nieprzyjemne. Inne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Wiesz
co, Taemin-ah, według mnie to ty masz
mocno nasrane w głowie – stwierdził po chwili Jonghyun, tym samym rujnując cały
nastrój. Odsunął się ode mnie i popatrzył na mnie z wyższością, co było
tragicznie zabawne, bo był sporo niższy. – Ale nie łam się. Są osoby,
którym to kompletnie nie przeszkadza. Minho na przykład, jak na ropucha
przystało, lubi babrać się w błocie, także tego, no… Możecie potaplać się w nim
razem… Jeśli wiesz, co mam… No dobra, to jest beznadziejna metafora, wybacz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Nieoczekiwanie
poczułem, że coś łaskocze mnie w żołądku i robi mi się ciepło. Zachciało mi się
śmiać, pierwszy raz od miliona lat miałem ochotę wybuchnąć śmiechem. Z całej
siły stłumiłem tą chęć, pozwalając wypłynąć na twarz tylko niewinnemu
półuśmiechowi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Okay,
chyba rozumiem. Muszę teraz gdzieś iść. Daj mi znać, co z Onew i Darą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Jonghyun
skinął głową i w podskokach skierował się z powrotem do kawiarni. Coś mnie tknęło i zanim zdążyłem powiedzieć mojemu wewnętrznemu <i>ja</i>, żeby siedziało
cicho, już było za późno.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Hyung?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Odwrócił
się, zaskoczony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Emm… -
Potarłem nerwowo kark, zastanawiają się, co, u licha wyrabiam. – Kibum. Daj
szansę Kibumowi. To znaczy… On cię chyba lubi, wiedziałeś?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Dino
przekrzywił głowę, przyglądając mi się z nieodgadnioną miną.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Jasne,
że wiedziałem. Wiem od dawna. Wiem też o paru innych ważnych rzeczach, bo
prawdopodobnie jestem z was najmądrzejszy. Nie pojmuję, dlaczego wszyscy mają
mnie za głupka, poważnie, to trochę irytujące, ale swoją drogą, zabawnie jest
patrzeć z boku, jak się cała akcja rozwija. To lepsze niż niejedna drama… No, a
teraz leć już do tego Minho, młody.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Po czym
zostawił mnie w stanie kompletnego szoku na zlodowaciałym podjeździe przed
kawiarnią.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
</div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Wieżowiec
był ledwo widoczny z daleka, w oknach nie paliły się prawie żadne światła.
Przyszło mi na myśl, że pewnie wszyscy mieszkańcy wyprowadzili się, bo nie
mogli znieść Minho i jego muzyki. W końcu sam powiedział, że siedzi tam od
tygodnia. Mogłem się założyć, że na przemian tylko brzdąka na gitarze i pije
kawę, żeby nie usnąć, brzdąkając. Fascynujące zajęcie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Im bliżej
byłem celu, tym gorzej się czułem. Miałem ochotę odwrócić się i uciec, póki
jeszcze był na to czas, chociaż nie wiedziałem, czego znowu się boję. Świeżo
odkryty fakt, że byłem tchórzem też mi niespecjalnie pomagał, ale słowa głupka
Jonghyuna dodawały mi otuchy. Nie, nie głupka. Przyrzekłem sobie, że już nigdy nie
pomyślę o Dinozaurze w kategorii głupka, bo największym głupkiem byłem ja.
Chociaż nie, ten zaszczyt wciąż w pierwszej kolejności przypadał żabolowi.
Pewne rzeczy nigdy się nie zmienią.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Ociągając
się, wszedłem na górę, mijając po drodze pochrapującego dozorcę, a na ostatnim
piętrze ostrożnie wyślizgnąłem się przez otwarte okno i po schodkach
przeciwpożarowych, na dach. Minho już tam był, delikatny zapach kawy z
cynamonem i pojedyncze dźwięki gitary zarejestrowałem będąc dopiero na trzecim
piętrze. Wcale nie żartował z tym namiotem. Naprawdę rozbił sobie cały obóz, a
teraz siedział po turecku, z kocem narzuconym na ramiona i powoli przesuwał
długimi palcami po strunach gitary, co jakiś czas notując coś na kartce
papieru. Pisał piosenkę? Dziwne, przecież mówił, że nie lubi śpiewać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Nagle
podniósł wzrok i zauważył mnie, uśmiechając się radośnie, a potem zostawił
gitarę i zaczął wstawać. Zrobiłem krok w tył, modląc się, żeby nie wpadła mu do
głowy chęć rzucenia się na mnie w porywie czułości, bo przytulanek miałem dosyć jak na jeden dzień. Na szczęście zatrzymał się pod wpływem ciężkiego
spojrzenia, jakie mu posłałem. Mina nieco mu zrzedła i usiadł z powrotem,
zażenowany. Odetchnąłem z ulgą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
-
Przyszedłeś – stwierdził, lekko unosząc kąciki ust. Przewróciłem oczami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
-
Naprawdę? Nie zauważyłem. Ktoś ci już mówił, że jesteś psychiczny? – Machnąłem
ręką w stronę namiotu. Proszę, proszę, nawet miał tam śpiwór i lampę, która
jakimś cudem świeciła, chociaż nie widziałem kabla. Magia, czysta magia. Choi
Minho to nowy Harry Potter. – Co twoja mama na to, że zamieszkałeś na dachu
jakiegoś wieżowca? Próbowała już ściągać cię dźwigiem?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie
mieszkam tu <i>cały</i> czas… – Minho
rozprostował nogi i ziewnął, zasłaniając usta rękawem. Mimo woli przypomniało
mi się, jakie miękkie i ciepłe były jego wargi, i z miejsca zapragnąłem rzucić
się z tego przeklętego dachu. – Wciąż jest dosyć zimno. Przychodzę tutaj, bo im
wyżej, tym lepiej mi się myśli. Jako dziecko, zawsze chciałem umieć latać.
Lubię przestrzeń, może to ma coś wspólnego z tym, że u góry powietrze jest
czystsze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
-
Szczególnie dzięki dymom z fabryk i kwaśnym deszczom – powiedziałem zgryźliwie,
gratulując sobie, że uważałem na chemii.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Minho
popatrzył na mnie uważnie tymi swoimi nieproporcjonalnie dużymi oczami, aż
musiałem odwrócić wzrok, bo miałem wrażenie, że prześwietla mnie na wylot. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
-
Przepraszam, że cię unikałem. Przepraszam, że cały czas wszystko psuję. Czasami
boję się odezwać, bo wydaje mi się, że palnę coś nieodpowiedniego, a zapominam,
jak ostrożnie trzeba się z tobą obchodzić. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zacisnąłem
zęby.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- No to
najlepiej nic już nie gadaj, bo ja nie jestem lalą z porcelany, nie roztłukę
się przy pierwszej lepszej okazji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
-
Przepraszam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Bożż…
Długo tak jeszcze możesz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
-
Przepra… Um. Co słychać w kawiarni? Stęskniłem się za wszystkimi. Coś
ciekawego?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Parsknąłem
śmiechem, ale zaraz się opanowałem, udając, że to tylko nagły atak kaszlu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- W
kawiarni po staremu. Praktycznie nic interesującego się nie dzieje, może poza
faktem, że Dara jest w ciąży, więc wszyscy świrują i
straciliśmy wszystkich klientów, bo najwyraźniej przychodzili tam tylko ze
względu na ciebie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Uniosłem
głowę, spodziewając się gwałtownej reakcji w postaci szoku, krzyku bądź ataku
paniki, ale ku mojemu zdziwieniu Minho tylko pokiwał głową z roztargnieniem,
jakbym właśnie stwierdził, że ładna jest pogoda.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Tak
myślałem. Noona od pewnego czasu rzeczywiście zachowywała się, jakby była w
ciąży.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Choi Minho
– wszechwiedzący specjalista od ciąż. Rany, jeśli tak dalej pójdzie, uzyska
wszystkie możliwe tytuły i pseudonimy tego świata.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Twój
ojciec kompletnie nic nie mówił po balu? – Zmieniłem temat na ten, który
najbardziej mnie interesował. – Przecież chyba się zorientował, prawda? Musiał być zszokowany, że umówiłeś się z chłopakiem. Szczerze
mówiąc kiedy następnego dnia nie przyszedłeś w pracy, myślałem, że cię za to
zabił. Bałem się, że twój duch zacznie mnie nawiedzać, ale na szczęście Kibum
trochę mnie uspokoił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Bambi
prychnął rozbawiony, po czym wyciągnął rękę i zmierzwił mi włosy z rozczuloną
miną. Zmarszczyłem brwi, odsuwając się trochę, dlatego natychmiast cofnął dłoń,
uśmiechając się przepraszająco.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Chyba
jednak się nie zorientował. Owszem, był zdziwiony, ale tak jak mówiłem ci przez
telefon, nie wiedział, co powiedzieć. Chyba go zagięliśmy. Odetchnąłem z ulgą,
kiedy sobie pojechał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- A co z
tą sprawą z Donghae? Naprawdę go zamknęli?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Spoważniał
i zauważyłem, że spiął nieco mięśnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie
zamknęli, ale jest pod stałą obserwacją. Przed jego akademikiem dzień i noc
stoją gliny. On uważa to za śmieszne, ale jego chło… przyjaciel, Eunhyuk,
trochę się martwi. Prawdę mówiąc, ja też. Mój ojciec ma obsesję na punkcie tego
gangu, którym przewodzi ojciec Donghae, bo kiedyś… Bo kiedy byłem mały, udało
im się mnie porwać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Otworzyłem
usta ze zdumienia, wpatrując się w niego z niedowierzaniem. Członkowie jakiejś
mafii go porwali, kiedy był dzieckiem? Nie mogłem sobie tego nawet wyobrazić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
-
Dlaczego?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Mówiłem
ci, tu chodzi o jakąś grubszą sprawę z przeszłości, ale nie znam szczegółów.
Mój tata i rodzina Donghae nienawidzą się, dlatego od początku był przeciwny
naszej przyjaźni. Ale mój ojciec to fanatyk, jemu wszystko przypomina zbrodnię…
Możemy o tym na razie nie rozmawiać?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Właściwie
miałem wielką ochotę o tym porozmawiać, bo wreszcie zaczynałem dowiadywać się ciekawych
rzeczy o Minho, ale posłusznie nie naciskałem. Bądź co bądź wiedziałem, co to
znaczy mroczna przeszłość i nagle poczułem niewielki, minimalny, mikroskopijny
przypływ sympatii do żabola, myśląc, że może też powinienem podzielić się z nim
jakąś częścią mojej historii. Ale szybko pozbyłem się tej chęci. Wciąż mu nie
ufałem. Nie wiedziałem, czego mogę się po nim spodziewać, bo Minho był wieczną
zagadką.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Jak ci
się układa z IU? – To pytanie sprowadziło mnie na ziemię. Spojrzałem na niego,
zbity z tropu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Że z kim?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zrobił
śmieszną minę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- IU?
Twoja dziewczyna? Niska, słodka, z irytująco piskliwym głosem i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- A tak,
ta, przypominam sobie teraz – warknąłem, czując, że się rumienię, ale nie
wiedziałem, czy to ze złości, czy ze wstydu. – U nas super. Wszystko gra i
śpiewa. Niedługo ślub, wpadnij, jak masz wolną chwilę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Na
pewno.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Tak
naprawdę, nie miałem zielonego pojęcia, co z IU. Od balu zupełnie już o niej
nie myślałem i nagle zaczęły gryźć mnie wyrzuty sumienia z tego powodu. Nie widziałem
jej w szkole, może była chora? Jeśli tak, a ja nic o tym nie wiedziałem, to
musiałem być najgorszym chłopakiem na świecie. O ile w ogóle byłem jej
chłopakiem, bo to osobna kwestia. Sulli, która nie wiadomo skąd dowiedziała się
o naszym pocałunku na balu (czytaj: od Amber), powiedziała, że IU pewnie wcale
nie jest mną zainteresowana, bo „żadna dziewczyna nie chciałaby, aby jej
chłopak był ładniejszy od niej”. Na początku wziąłem to za komplement, ale
później dotarło do mnie, że wręcz przeciwnie, Sulli jak zwykle popisywała się
zaczerpniętą od Amber, wysublimowaną złośliwością.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Taemin,
połóż się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Podskoczyłem
nerwowo, słysząc głos Minho tuż przy swoim uchu i rzuciłem mu ostrzegawcze
spojrzenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Po co?
Chcesz mnie molestować? Wiedziałem, że twoje <i>spotkajmy się na dachu</i> ma jakieś drugie dno.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Nie,
popatrz na gwiazdy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Nie
czekając na moją reakcję, osunął się na ziemię i podłożył ręce pod głowę, wbijając
wzrok z ciemne niebo. Ociągając się chwilę, w końcu poszedłem za jego
przykładem, zachowując odpowiednią odległość między naszymi ciałami i
popatrzyłem w górę. Rzeczywiście, było ich dużo. W niektórych miejscach mniej,
w niektórych całe skupiska, tworzące zapewne skomplikowane gwiazdozbiory, ale
ja nigdy nie interesowałem się takimi pierdołami, więc nie pamiętałem ich nazw.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Wyobrażasz
sobie, jak daleko od nas one się znajdują? Miliony lat świetlnych. Każda z nich
jest pewnie sto razy większa od Ziemi, a my widzimy stąd tylko małe punkciki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Gapiłem się
w górę bez większych emocji. Minho miał tendencję do podniecania się naprawdę
dziwnymi rzeczami, ale na tym chyba opierał się jego charakter, o którym wciąż
nie wiedziałem zbyt wiele.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- W Seulu
też miałem dach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Och.
Wow?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Pokażę
ci kiedyś.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zacząłem
się wiercić, nagle dochodząc do wniosku, że powierzchnia dachu jest niewygodna
i niekomfortowo się na niej leży. <i>Pokażę ci kiedyś?</i> Brzmiało to jak kwestia z
tandetnej komedii romantycznej. W ogóle cała ta sytuacja zaczynała
niebezpiecznie przypominać fragment tandetnej komedii romantycznej. Zrobiło mi
się gorąco i duszno, chociaż temperatura nie przekraczała pięciu stopni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Hyung,
więc my tak jakby jesteśmy przyjaciółmi?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Miałem
ochotę zastrzelić się za to, jak bardzo żałośnie zabrzmiało to zdanie. Minho
odwrócił się na bok i spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
-
Jesteśmy? – powtórzył cicho moje pytanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Objąłem
się rękami, próbując uspokoić walące serce. <i>No nie gap się już tak na mnie, bo
przyrzekam, że pomimo mojej niechęci do używania przemocy, dam ci w łeb.</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Chyba.
Nie wiem. Możemy spróbować, ale bez przesady.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Pozostawało
mi mieć nadzieję, że sam się domyśli co to znaczy „bez przesady”. Bez przesady
w postaci jego języka w mojej buzi, czy ewentualnie odwrotnie. Chciałem mu
zaufać, potrzebowałem tego. Co wcale nie oznaczało, że byłem w stanie całkiem
się na to poświęcić. Wciąż czekała mnie długa droga, ale chyba w końcu
odważyłem się stanąć na starcie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Wydałem z
siebie okrzyk przerażenia, kiedy nieoczekiwanie mnie objął i wybuchnął
śmiechem. Zacząłem się wyrywać, kopiąc i drapiąc, ale był silniejszy. W końcu
poddałem się zupełnie, klnąc na wszystko i wszystkich, z cholernym Jonghyunem w
szczególności, bo gdyby nie jego idiotyczna gadka, prawdopodobnie olałbym
sprawę i cieszył się przestrzenią osobistą, którą właśnie zabierał mi pewien
oślizgły żabol.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Po paru
dłużących się w nieskończoność sekundach Minho odsunął mnie od siebie i chwycił moją rękę,
przyciskając ją sobie do piersi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
-
Pamiętaj, że jesteś i zawsze będziesz <i>tutaj</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Gapiłem
się na niego jak na idiotę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Gdzie,
w twojej kieszeni?<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
</div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Zacisnąłem
zęby, biorąc wdech przez nos i wbiłem pałające żądzą zemsty spojrzenie w młynek
do mielenia kawy. Tym razem miałem zamiar odpłacić mu za wszystkie krzywdy,
jakie mi wyrządził. Narzędzie szatana jeszcze mnie popamięta. Oparłem łokcie na
blacie, ignorując rudobrązowe kosmyki, które wchodziły mi do oczu i buzi, po
czym pociągnąłem za korbkę. Rozległ się odgłos miażdżonych ziarenek i sypki
proszek spadł prosto do filiżanki. Przymknąłem powieki, napawając się
triumfalnym zwycięstwem. Szło mi coraz lepiej, chociaż wciąż musiałem się
nieźle namęczyć, żeby wprawić oporną korbkę w ruch.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Skupiony
na tym trudnym zajęciu, ledwo poczułem, jak ktoś zgarnia moje zdecydowanie za
długie włosy z czoła i związuje je w na czubku głowy w durnowatą kitkę.
Posłałem Minho ciężkie spojrzenie, kiedy zaczął chichotać na widok swojego
dzieła, podobnie jak obserwujące nas noony przy pobliskim stoliku. Tak, jasne,
śmiejcie się, ludzie. Zdaję sobie sprawę, że wyglądam jak kretyn.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Co
teraz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Teraz
zalej ją mlekiem, tylko ostrożnie, po ściankach lejka, żeby nie zrobiły się
oczka z kawy na wierzchu. Potem to samo z wanilią i następnie ubijemy piankę, a
później…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- A
możesz wolniej?! – syknąłem, pochylając się nad filiżanką. – Nie jestem robotem,
nie zapiszę sobie tego w pamięci wewnętrznej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Dokładnie
pół minuty później wpatrywałem się z dumą w parującą zawartość filiżanki,
podczas gdy Minho robił kakaem wzorki na piance. Kiedy skończył, odsunął się i
obaj podziwialiśmy efekty. Były… całkiem niezłe, przynajmniej na tyle, na ile
można było to stwierdzić bez degustacji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Idę, idę!
– Onew hyung tradycyjnie przewrócił się na ostatnim schodku i szybko wstał,
udając, że nic się nie stało. – Hm, jesteście pewni, że się tym nie zatruję..?
Uh… No dobra. Skoro nalegacie… - Wziął spory łyk, parząc sobie przy tym język i
przełknął, a potem popatrzył na nas z uznaniem. – Niezłe! Powinno trafić do
naszego Menu jako <i>2min Caffee</i>!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Spojrzeliśmy
po siebie z dezorientacją.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Czemu,
bo zrobiliśmy ją w dwie minuty? – spytał Minho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
Jinki
stropił się nieco.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Uh, nie…
Bo obaj macie w imionach „Min”, więc to taka nazwa paringu „2 - min”… Haha…
Dobra, wiem, to było suche. – Oddalił się, unosząc kciuki do góry. – Ale hwaiting!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
- Skoro
on już zaczyna rzucać nieśmiesznymi żartami, to faktycznie wszystko wraca do
normy – podsumowałem, nie bardzo wiedząc, czy powinienem cieszyć się, czy płakać z
tego powodu. A może jedno i drugie.<o:p></o:p></div>
<br />
___________________________<br />
<span style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><br /></span>
<span style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Zastanawiałam
się, kiedy ja przestanę pisać takie długie rozdziały i doszłam do wniosku, że chyba nigdy. Będę zanudzać do końca świata. Szczerze, to nie podoba mi się. Mam wrażenie, że czegoś brakuje. I tak jak przewidywałam, skupienie się na innym projekcie odebrało mi wenę na pisanie Troubles Makera. Mam nadzieję, że to przejściowe.</span><br />
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<o:p></o:p></div>
<br />
<span style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Co do opowiadania o EXO, mam już 2 rozdziały, z których jestem cholernie dumna. Nie wiem, kiedy zacznę publikować, jeszcze się chyba trochę wstrzymam.</span><br />
<span style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Dziękuję za komentarze *.* Jesteście takie kochane, że mam ochotę Was wszystkie wyściskać :3 *hug hug hug* Następny postaram się napisać szybciej niż ten. Ach, a gdyby były jakieś błędy, nie krępujcie się zwracać mi na to uwagi. Jeszcze raz zwalam winę na dysleksję oraz moją ślepotę przy sprawdzaniu. Przepraszam za literówki, powtórzenia i przecinki nie tam, gdzie trzeba. Wybaczcie, będę nad tym pracować :<</span><br />
<span style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><br /></span>Pani Luhttp://www.blogger.com/profile/13464960614565162744noreply@blogger.com47tag:blogger.com,1999:blog-6238364480748530437.post-19052649028691593352013-01-23T12:35:00.002-08:002013-03-24T04:24:12.169-07:009.<br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: PL;">ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitLuoPlOZK_Job0U6Cm9l-yES-3Urya48Fs9g7psnV8R063X0bOJCozU1MEAT5SsjxKWLTbeMANswdnbxbV5ve3OC6yyCtHu_w3EJ0lS7nXaWH7lAvCNbu2p9hcSFjk7F6hfLftxuLA6jR/s1600/tumblr_lnqju28DGZ1qftmwf.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="192" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitLuoPlOZK_Job0U6Cm9l-yES-3Urya48Fs9g7psnV8R063X0bOJCozU1MEAT5SsjxKWLTbeMANswdnbxbV5ve3OC6yyCtHu_w3EJ0lS7nXaWH7lAvCNbu2p9hcSFjk7F6hfLftxuLA6jR/s320/tumblr_lnqju28DGZ1qftmwf.gif" width="320" /></a></div>
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Kolory. Ciekawe zjawiska. Nie do końca
namacalne, są raczej czymś niematerialnym, bo przecież coś, co ma jakiś kolor,
nie jest samym kolorem. Jest rzeczą. Po co w ogóle istnieją barwy? Bo bez nich
świat byłby szary i ponury, a dzięki kolorom jest w pewnym sensie urozmaicony?
Ale zaraz, szary to też kolor, jakby na to nie patrzeć. Nie istnieje żadna
rzecz, która nie miałaby jakiegoś koloru, a więc mimo to, że kolor sam w sobie
nie jest przedmiotem, to żaden przedmiot nie może bez niego egzystować.
Pokrętna logika, ale prawdziwa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Lubię, kiedy wszystko ma jakieś logiczne
wytłumaczenie, zawsze to lubiłem. Poczucie, że jest coś takiego jak fakty,
tezy, odpowiedzi i wyjaśnienia każdego, nawet najdziwniejszego zjawiska. Nie
zawsze proste, ale dzięki nim człowiek ma świadomość, że jest bezpieczny i nic
nie może go zaskoczyć. Bo wszystko dzieje się z jakiegoś powodu, rządzi się
swoimi prawami i ma swoje skutki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Filozofuję. Niedobrze. Nienawidzę wpadać w
filozoficzny nastrój i męczyć swój biedny mózg myśleniem o takich popieprzonych
rzeczach, nad którymi żaden normalny szesnastoletni chłopak w dwudziestym
pierwszym wieku by się nawet nie zastanawiał, chyba, żeby ktoś zaoferował mu w
nagrodę parę szlugów, jakieś dragi i wejściówkę do night clubu. Chyba nie
jestem i nigdy nie byłem normalnym szesnastolatkiem. Uf, tyle wygrać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Czujesz się na fioletowo..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Omal nie spadłem z łóżka, słysząc tuż nad
uchem dość przerażający szept i po chwili owionął mnie zdecydowanie zbyt mocny
zapach pasty do zębów o smaku mango, którą tata wręcz uwielbiał. <i>Zjadać</i>. Wyjrzałem ostrożnie spod kołdry
i popatrzyłem na niego podejrzliwie. Jego włosy były przetłuszczone, skóra
blada i niezdrowa od ciągłego siedzenia w domu no i miał już więcej niż
trzydniowy zarost, głównie z powodu swojej niewytłumaczalnej awersji do
maszynek do golenia. Poza tym wyglądał jak zwykle, smutny i zagubiony w jakimś
odległym wszechświecie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- <i>Na
fioletowo</i>, czyli, że jak?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Rozpromienił się, słysząc w moim głosie
nutkę ciekawości. Musiałem przyznać, że niezły był, wyczuwając taką jedną,
maleńką emocję pośród morza lodowatej obojętności i rezygnacji, w którym
tonąłem od wczoraj.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Kurde, co za beznadziejna metafora. Ty się
lecz, Lee Taemin, a nie filozofuj, bo skończysz jak ten facet przed tobą. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Na fioletowo czujesz się wtedy, kiedy
wszystko wydaje ci się zimne i brzydkie, i chcesz się schować jak najgłębiej,
żeby nikt cię nie znalazł.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Uniosłem brwi z powątpiewaniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- A jaki to kolor, kiedy czujesz się,
jakby cały świat był przeciwko tobie, wszystko było do dupy i popieprzone, masz
ochotę pozabijać pewnych ludzi, obedrzeć ich ze skóry, spalić, porozrzucać ich
prochy po całej Korei, po czym schować się jak najgłębiej, żeby nikt cię nie
znalazł..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Tym razem tata musiał się dłużej
zastanowić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- To chyba zielony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- No to czuję się na zielono, szlag by to.
– Chwilę milczeliśmy, ja wciąż zagrzebany po uszy w swojej kołdrze, łypiąc
jednym okiem w sufit i spekulując, kiedy tlen mi się skończy i zejdę z tego
świata, żegnając się w końcu ze swoją żałosną egzystencją. Tata z kolei
wyglądał, jakby intensywnie myślał, zapewne znowu snując teorie na mało ważne
tematy. Czasami mu zazdrościłem. Nie musiał się niczym przejmować. Wyrażał
uczucia w kolorach. Żył w swoim własnym świecie, do którego nikt z zewnątrz nie
miał dostępu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Westchnąłem ciężko, bo trochę mnie to
wszystko dobijało, a poza tym coraz trudniej było mi oddychać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- A biały to jakie uczucie?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Kiedy wszystko jest na swoim miejscu i
jest ci ciepło tutaj! – Uderzył się parę razy w pierś po lewej stronie,
uśmiechając się szeroko. Tak właśnie myślałem. To dlatego tak dawno nie
widziałem czystego, białego koloru, chyba, że w swoich snach, które szybko
zamieniały się w koszmary.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Chrzanić moje życie, to już postanowione,
uduszę się poduszką i będzie spokój.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- TAAEEMIIN!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Już miałem przystępować do realizacji
swojego niecnego planu, ale w tym momencie pisk Sulli przeszył powietrze i
zakłócił mój spokój powolnego umierania. Zakląłem pod nosem. Dlaczego ona miała
prawo brzmieć tak radośnie, podczas, gdy ja byłem w stanie głębokiej depresji,
chowając się przed resztą wszechświata we własnym łóżku?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- CZEGO?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- TELEFON DO CIEBIE!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- NIE MA MNIE!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Rozległo się cierpiętnicze westchnięcie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Tak, wciąż utrzymuje, że go nie ma.
Zadzwoń może później.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Prychnąłem pod nosem i zanurkowałem z
powrotem pod kołdrę, ignorując zrzędzenie Sulli oraz tatę, który najwyraźniej
nie miał zamiaru wynieść się z mojego pokoju, bo rozsiadł się wygodniej w
nogach łóżka, z łbem Satana na kolanach i zaczął nucić jakąś sobie tylko znaną
melodię. W pewien sposób to mnie zaczęło stopniowo uspokajać. Muzyka zawsze
działała na mnie kojąco i pozwalała mi chociaż przez chwilę o niczym nie
myśleć, a ponieważ obiecałem sobie, że nawet kijem nie dotknę odtwarzacza mp3
od pewnego zbzikowanego, zboczonego wielkoluda, musiałem zdać się na dziwne
rytuały taty. Powoli się rozluźniałem i zaczynałem odpływać w sen, wyłączając
pędzące myśli i emocje. Tak, tego właśnie mi było trzeba…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- TAEMIN! Co ty tu jeszcze robisz,
zwariowałeś?! – Oczywiście nie mogłem liczyć nawet na chwilę odpoczynku.
Niechętnie otworzyłem oczy i spojrzałem na bardzo złą Sulli, która stanęła w
drzwiach, ubrana w krótką, czarną sukienkę i niebotycznie wysokie szpilki, na
których w ogóle nie umiała się utrzymać i w rezultacie chodziła jak kaczka.
Nawet nie chciało mi się tego komentować w jakiś wyjątkowo sarkastyczny sposób.
Modliłem się tylko, żeby w końcu poszła na ten swój głupi bal i zostawiła mnie
w świętym spokoju.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- O co ci chodzi? – wymamrotałem, zwijając
się w kłębek, kiedy pies wepchnął mi się na łóżko i rozłożył w poprzek,
obśliniając całe prześcieradło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Sulli mierzyła mnie zdegustowanym
spojrzeniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- A o to, że zostało już tylko jakieś pięć
godzin do balu, a to CHOLERNIE mało czasu, żeby zrobić z ciebie laskę - seksownego
kociaka!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie chcę być <i>seksownym kociakiem</i>, a już tym bardziej laską. Nie idę na żaden
bal. Siłą mnie tam nie wyciągniesz, w kiecce czy nie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Wyrzuciła ręce w powietrze i tupnęła nogą
niczym prawdziwa bohaterka jednej z tych swoich beznadziejnych dram, od których
była uzależniona.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie mam pojęcia, co się z tobą dzieje!
Minho oppa, Amber unni, nawet Kibum oppa, wszyscy wydzwaniają tutaj od rana, a
ja ciągle muszę powtarzać, że mam nienormalnego brata, który zawinął się w
kołdrę i udaje buritto przez cały dzień!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Tak i dobrze mi z tym. A teraz idź
sobie, nie mogę na ciebie patrzeć, a co dopiero cię słuchać. Przeżywam traumę –
oznajmiłem dramatycznie, mając nadzieję, że takie wytłumaczenie jej wystarczy.
Nie wystarczyło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Amber mówiła, że wczoraj wybiegłeś z
kawiarni jakby ktoś cię gonił, do tego stratowałeś po drodze parę stolików i
Onew oppę – powiedziała oskarżycielsko. – Możesz mi to jakoś wytłumaczyć? Coś
się tam wydarzyło..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Uhhh – warknąłem niewyraźnie, mocniej
przyciskając poduszkę do palących policzków. – Nie twoja sprawa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Westchnęła, tym razem bardziej z
rezygnacji niż ze złości i już zaczynałem wierzyć, że naprawdę się poddała, ale niestety była upartą i
natrętną smarkulą, więc jak gdyby nigdy nic przysiadła się do reszty rodziny, która
nadal okupywała moje łóżko. Jęknąłem z frustracją. W tym domu nie można było
liczyć na prywatność.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Ty zawsze robisz z igły widły –
powiedziała Sulli, mierzwiąc moje potargane włosy, na co łypnąłem na nią
groźnie z mojego schroniska.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Tym razem to nie była igła. To były
wielkie, ostre i bardzo niebezpieczne widły. Brrr. Boże, nie mogę nawet o tym
myśleć bez odruchu wymiotnego. – Wzdrygnąłem się lekko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- To ma coś wspólnego z faktem, że zużyłeś
wczoraj cały płyn do płukania ust i mój żel antybakteryjny? – Bardziej
stwierdziła, niż spytała. Odchrząknąłem, zażenowany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Cóż…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Naprawdę jesteś psychiczny. Tatusiu,
Taemin jest psychiczny, powiedz mu coś.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Ojciec przerwał swoją monotonną piosenkę i
spojrzał na nas wielkimi oczami. Po chwili na jego twarzy pojawił się szeroki
uśmiech. Nieco przerażający, trzeba dodać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Brązowy, Minnie. Właśnie to do mnie
dotarło. Najlepszy sposób na zielony to brązowy. Brązowy jest miły i przyjemny,
jeśli znajdziesz brązowy, to poczujesz się lekko i radośnie, i będzie chciało
ci się śmiać! <i>Brązowy, brązowy, brązowy</i>.
Brązowy jak kawa!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Oboje wpatrywaliśmy się w niego z
konsternacją. Tata definiował szczęście kolorem brązowym jak kawa? Co za ironia
losu. Sulli przeniosła pytający wzrok na mnie, spodziewając się, że wytłumaczę
jej o co chodzi. Zawsze twierdziła, że lepiej rozumiałem tatę, ale ja nie byłem
tego taki pewien. Zamknąłem na chwilę oczy, policzyłem do dziesięciu, po czym
gwałtownie skoczyłem na równe nogi, powodując spłoszony kwik Satana i równie
zaskoczony okrzyk mojej siostry.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Nabrałem powietrza w płuca, dochodząc do
wniosku, że moje dramatyczne samobójstwo będzie musiało jeszcze trochę
poczekać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Tylko nie wsadź mi do oka eyelinera, bo
będę bardzo zły.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Podekscytowany pisk Sulli zagłuszył moje
przekleństwo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: PL;">~*~</span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: PL;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Podsumujmy wszystko na spokojnie, nie
wpadając w panikę, nie dając się ponieść emocjom i odsuwając na jakiś czas
plany zabicia Choi Minho. Zacznijmy od tego, że nie chcę mieć z nim już nigdy,
przenigdy, nic wspólnego. Zawsze mnie przerażał, ale wczorajszego popołudnia po
prostu przeholował i to przeważyło czarę. Miałem zamiar jak najszybciej
zrezygnować z pracy w <i>SHINee Cafe</i>,
zmienić szkołę i numer telefonu, wyprowadzić się z tego miasta, zmienić
nazwisko i wyrzucić ze swojej głowy wszystkie dotyczące <i>go</i> wspomnienia – to był mój harmonogram na najbliższą przyszłość.
Ponieważ wyszło szydło z worka, czy jak to tam się mówi. Okazało się, że do tej
pory zdecydowanie źle oceniałem Choiego Minho. Zawsze myślałem, że jego matka
pewnie upuściła go w dzieciństwie, albo łażenie z pełną pieluchą na głowie tak
podziałało na jego mózg, że teraz po prostu nie pracował prawidłowo. Ale to
wszystko było kłamstwo, ponieważ właśnie zobaczyłem jego prawdziwe oblicze i
doszczętnie mną ono wstrząsnęło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Choi Minho był zabawiającym się uczuciami
innych ludzi, okrutnym draniem. Najpierw powoli wkradał się w ich łaski, walił
jakieś kretyńskie gadki o przyjaźni i zaufaniu, a potem znienacka atakował
ofiarę, zostawiając z niej kompletny chaos w postaci sponiewieranych strzępek
różnego rodzaju emocji i nieposkładanych myśli. Oto, co robił ten obrzydliwy,
wielkooki Żabi Książę i mało tego, widocznie sprawiało mu to ogromną
satysfakcję. Podobnie jak jego kumpel, Donghae – (naprawdę byli siebie warci,
miałem nadzieję, że Minho też szybko wyląduje w więzieniu za molestowanie
nieletnich) – nie miał skrupułów bawienia się innymi, jakby ich uczucia były
czymś zupełnie nieważnym i nadprogramowym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Wiedziałem, że tak będzie. Wiedziałem, że
nie należało mu nawet odrobinę zaufać, bo prędzej czy później wykręci mi taki
numer i to ja zostanę tym, który nie będzie w stanie się pozbierać. Ale
chwileczkę. Nazywam się LEE TAEMIN i nikt nie będzie się mną bawić. Nie miałem
zamiaru nabrać się na żadne teksty typu <i>„Pogadajmy
jak najlepsi przyjaciele. No dalej, możesz mi się wyżalić ze swoich zmartwień.
O, współczujesz mi, zaraz to wykorzystam i rzucę się na ciebie, bo jesteś słaby
i bezbronny. Och, masz jakieś problemy? Chcesz o tym porozmawiać? A tam, kij z
tym, chodź, wsadzę ci język do gardła, zobaczysz, będzie fajnie.”</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
NIE, NIE BĘDZIE.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Może na razie mój pomysł z unikaniem go
jak ognia wydawał się mało realistyczny, tym bardziej, że jak kompletny idiota
dałem się wrobić w tą akcję z przebieraniem za dziewczynę (swoją drogą,
ciekawe, czy to też była jego kolejna, zboczona perwersja), ale już planowałem
sposób, w jaki się na nim zemszczę. Żeby sobie nie myślał, że może ze mnie
żartować. <i>Ugh</i>, tak bardzo go nienawidzę,
że z tej palącej rządzy zemsty za chwilę rozpłynie mi się cała tapeta na twarzy
i Sulli będzie wściekła. Wolałem tego uniknąć. Zresztą, teraz miałem inne
zmartwienia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Balony! – pisnęła moja siostra, chwiejąc
się niebezpiecznie na swoich obcasach. Spojrzałem na nią krytycznie. Albo mi
się wydawało, albo naprawdę JA lepiej od niej radziłem sobie w chodzeniu na
szpilkach, co wcale nie było pocieszającą nowiną. – Uwieeelbiam balony! Są
takie słodkie~! Nie uważasz, unni, że są urocze..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Miałem wielką ochotę kopnąć ją w kostkę,
ale zbyt trzęsły mi się nogi i mógłbym jeszcze spudłować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie nazywaj mnie „unni”. To czyni całą
sytuację jeszcze bardziej żenującą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Posłała mi tylko złośliwy uśmieszek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Mówiłaś coś, <i>unni</i>?! Przez tą muzykę zupełnie nic nie słyszę!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Zagryzłem dolną wargę, starając się nie
rozmazać błyszczyku, czy jak tam nazywało się to badziewie, które Sulli
nałożyła mi na usta. Rozejrzałem się ostrożnie po ciemnej sali gimnastycznej,
mając nadzieję, że sztuczne włosy skutecznie zasłaniają większą część mojej
twarzy. Nie wiedziałem, co mnie podkusiło, żeby przyjść na tą imprezę, w
dodatku w takim stroju. Być może to ten obiecany przez Kibuma awans, albo
pragnienie udowodnienia Choiemu, że nie jestem ostatnim tchórzem i mimo, że
zdecydowanie bardziej pasowało mi chowanie się przed nim w swoim łóżku do końca
świata, to bądź co bądź mam jaja, bo jestem <i>chłopakiem</i>
i nie robię tego dla <i>niego</i>, tylko dla
<i>siebie</i> i swojej premii. Koniec
kropka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Widzisz gdzieś Amber..? – jęczała mi do
ucha Sulli, która uczepiła się kurczowo mojego ramienia. – Mówiła, że pójdzie
zrobić sobie ze mną zdjęcie pod tą uroczą, oszronioną altanką w kształcie
serca…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin! Jednak jesteś! Dzięki Bogu, już
mieliśmy wkroczyć w Plan B i przebrać mnie za sexy cheerleaderkę! – Ledwo
powstrzymałem wrzask, kiedy Jonghyun złapał mnie w pasie i okręcił w powietrzu,
ściągając tym samym uwagę najbliżej stojących. Dino bynajmniej się tym nie
przejął, nadal cieszył mordę jak po marihuanie, którą prawdopodobnie naprawdę
zaczął ostatnio jarać. – Ale wiesz co, Taemin-ah, Key mi powiedział, że
musiałbym do tego ogolić nogi, a to byłoby dosyć…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- TAEYEON! – wszedł mu w słowo Kibum,
rozdzielając nas niemal brutalnie. Uśmiechnął się, usatysfakcjonowany, na co
nie wytrzymałem i pokazałem mu język. – Hej! Słodkie noony raczej tak się nie
zachowują w stosunku do swojego oppy. Ale cieszę się, że jednak przyszedłeś.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Ledwo dał się wyciągnąć – mruknęła
Sulli, wykrzywiając usta w podkówkę. – Gdzie jest Amber? Chcę moje zdjęcie pod
altanką i buziaka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Pomaga Onew i Darze nalewać poncz i
uzupełniać przekąski. Możesz iść jej pomóc – rzucił Key, na co ona pisnęła
radośnie i już jej nie było. Teraz poczułem się jeszcze bardziej niekomfortowo,
o ile to w ogóle było możliwe.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- No i co teraz? Mam udawać, że świetnie
się bawię w tym tłumie spoconych nastolatków bez większych ambicji niż schlanie
się w sztok?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Teoretycznie tak – odparł Jonghyun, nie
przestając się szczerzyć. – Ale nie musisz być taki… <i>taka</i> spięta. Bezalkoholowy poncz tajnej receptury wujka Onew jest
już mniej bezalkoholowy. Sam o to zadbałem, więc może byśmy teraz wrzucili na
luz i rozkoszowali się moją przebiegłością, zamiast…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Minho za chwilę powinien przyjść –
przerwał mu po raz kolejny Kibum. – Ze swoim ojcem, bo to on jest tutaj
kierownikiem imprezy. Musisz iść się z nim przywitać i błagam cię, nie palnij
jakiejś głupoty. Przy jego mamie naprawdę świetnie ci szło. Postaraj się. Dla
Minho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Popatrzyłem na niego ostrzegawczo i
zniżyłem głos do szeptu, korzystając z tego, że Jonghyun został w tyle, żeby
wyplątać się z serpentyn.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Daję słowo, że jeśli komuś o tym
powiesz, to cię zamorduję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Ale o czym? – Zrobił niewinną minę. –
Aaa… O tym, jak radośnie wymienialiście się śliną wczoraj w…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- TAK, o tym. A teraz się przymknij. Nie
wypaplałeś tego nikomu, prawda?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, zwykle nie mieszam się w sprawy,
które mnie nie dotyczą. Taka tam złota zasada każdej divy. – Machnął
lekceważąco ręką, przyglądając się, jak Dino klnie na wszystkie poplątane
serpentyny świata. – Nie mam pojęcia, co jest między tobą a Minho. Szczerze
mówiąc, nawet nie chcę wiedzieć, ale jedno musimy sobie wyjaśnić…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Błagam, jak teraz uderzysz w ton „Jeśli
go skrzywdzisz, będziesz miał ze mną do czynienia” to stanowczo odradzam, bo
chyba szlag mnie trafi – ostrzegłem go, czując, jak krew zaczyna się we mnie
gotować. Key uśmiechnął się krzywo, poprawiając jedwabną muszkę, która lekko mu
się przekrzywiła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie ująłbym tego w ten sposób, bo wiem,
że sobie poradzicie, ale na twoim miejscu byłbym ostrożniejszy w doszukiwaniu
się w tym wszystkim drugiego, trzeciego i dziesiątego dna, co tak uwielbiasz
robić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Zmarszczyłem brwi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nic o mnie nie wiesz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Znam cię już trochę, zresztą za bardzo
mi przypominasz mnie samego, więc mniej więcej orientuję się, co się tutaj
dzieje. – Poklepał mnie po głowie, na co odskoczyłem od niego jak oparzony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- NIC nie wiesz – wysyczałem przez zęby. –
Wkurza mnie, że ciągle jesteś taki pewny siebie, ale to nieprawda. Ty też
nosisz maskę! Te twoje ciągłe zmiany stylów, nastrojów… Nie wiesz, czego chcesz
ani kim jesteś, a ośmielasz się mówić to innym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Z satysfakcją obserwowałem, jak zmienia
się jego wyraz twarzy. Już miałem coś dodać, żeby dobić go kompletnie i tym
samym dać upust swoim emocjom, ale w tym momencie Jonghyun uwolnił się z
diabelskich sideł serpentyn i zarzucił nam ręce na ramiona.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- No to jak, idziemy schlać się w sztok,
czy nadal będziemy tu stać i udawać, że G-Dragon jest najlepszym DJ’em świata,
nawet jeśli to, co on puszcza, jest do dupy?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Idź sam – syknął Kibum, wywijając się
pod jego ręką. – Muszę zaczerpnąć świeżego powietrza. Głowa mnie boli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- No weeeź, jeszcze nawet nie
potańczyliśmy! – Jonghyun wyglądał na zawiedzionego. – Sam mówiłeś, że chcesz
tańczyć..!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Ze sfrustrowanym jękiem zasłoniłem uszy, które
zaczynały mnie już boleć od dudniącej muzyki, chociaż przebywałem tu dopiero od
pięciu minut. Korzystając z nieuwagi JongKeya, zanurkowałem w tłum tańczących,
lub jakkolwiek inaczej można było nazwać to, co wyprawiali ludzie na sali.
Wielka kula dyskotekowa rzucała kolorowe światełka na ściany, ale poza tym było
ciemno, więc zaryzykowałem i wyprostowałem się, mając nadzieję, że nikt mnie
nie rozpozna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Co teraz? Miałem szukać faceta, od którego
samego widoku robiło mi się niedobrze? Chyba tak nisko jeszcze nie upadłem.
Zacząłem przeciskać się między ludźmi i próbowałem dostrzec Onew lub Sandarę,
jedyne osoby, które byłem w stanie znieść, głównie dlatego, że nie naraziły mi
się jeszcze za bardzo. Poza tym wypadałoby mi chyba przeprosić Jinki hyunga za
to, że go wczoraj stratowałem, wybiegając na oślep z kawiarni. Nie moja wina,
że plątał się pod nogami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin..? Taemin oppa… To ty?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Zmroziło mi krew w żyłach na dźwięk
cieniutkiego, znajomego głosu tuż za mną, który zdecydowanie nie należał ani do
Dary, ani do Onew, ani nawet do Minho. Przez chwilę wahałem się, czy lepiej
odwrócić się, czy zacząć uciekać, sprawiając wrażenie, że ja to wcale nie ja,
ale było za późno. Wielkie, niewinne i pełne bezgranicznego szoku oczy IU
taksowały mnie skonfundowanym spojrzeniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Ty… Ty wyglądasz jak <i>dziewczyna</i>, oppa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Poczułem, że oblewam się krwistym
rumieńcem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Uch… Nie, to nie… Proszę cię, IU, nie
tak głośno.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Kto… Dlaczego ty… Czy to… - Plątała się,
robiąc krok do tyłu i omal nie wpadając na szklanego łabędzia, który pełnił
funkcję dekoracji. Przełknąłem ślinę, rozglądając się, czy nikt nie słucha, po
czym złapałem ją za nadgarstek i pociągnąłem w stronę toalet. Tam dudnienie
muzyki aż tak nie docierało. Była zbyt zszokowana, żeby się opierać, więc
wcisnąłem ją w kąt i sam schowałem się w cieniu, mając nadzieję, że nikomu nie
zachce się do kibla w ciągu najbliższych pięciu minut.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Posłuchaj, wiem, co myślisz, ale to nie
tak – zacząłem tłumaczyć, nie mogąc znieść widoku jej wystraszonej miny, pełnej
czegoś na kształt obrzydzenia. – Ktoś mnie do tego zmusił. Nie mogę ci
powiedzieć kto i najlepiej by było gdybyś zapomniała, że w ogóle widziałaś mnie
w tym stroju, albo…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Choi Minho? – Teraz jej oczy zrobiły się
jeszcze większe i błysnęło w nich coś niebezpiecznego. Odsunąłem się, zbity z
tropu, bo złość nie była reakcją, której kiedykolwiek bym się po niej
spodziewał. – Minho oppa, prawda? On cię do tego zmusił? To okrutne,
Taemin-sshi! Okrutne i takie <i>nienaturalne</i>!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Oblałem się zimnym potem, odgarniając z
twarzy sztuczne włosy, które zaczynały mnie irytować bardziej, niż moje własne.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, to nie jego wina. On nie ma z tym
nic wspólnego. – Nie miałem pojęcia, co mi nagle odbiło, żeby bronić tego
kretyna. Powinienem raczej wyżalić się IU z mojej nienawiści do żabola i
pozwolić jej obrażać go do woli, ale nie potrafiłem. Z jakiegoś powodu nie
podobał mi się fakt, że mogłaby myśleć o nim źle. Tylko ja miałem prawo na
niego narzekać. – Po prostu zapomnij o tym, okay? Idź potańczyć, albo coś…
Udawajmy, że nigdy się tu nie spotkaliśmy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Nie wyglądała, jakby miała zamiar przystać
na moją propozycję. Pobladła i wolno pokręciła głową.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Oppa, ten Minho to jakiś bardzo chory
człowiek, skoro kazał ci się ubrać jak dziewczyna. Powinieneś szybko zerwać z
nim kontakty, a jeśli wciąż by cię prześladował, lepiej natychmiast zgłoś to na
policję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Potarłem nerwowo czoło, bo głowa zaczynała
mi pękać od natłoku emocji, zbyt głośnej muzyki i całej reszty. Przysunąłem
twarz do jej twarzy, żeby upewnić się, że dobrze mnie zrozumie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie masz się o co martwić, IU. Znam
Minho i owszem, jest trochę psychiczny, ale do niczego mnie nie zmusza.
Myślisz, że bym mu na to pozwolił? <i>Nie
daję sobą pomiatać</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Nagle dotarło do mnie, że to prawda.
Zachwiałem się z wrażenia na tych przeklętych szpilkach, kiedy uświadomiłem
sobie, że skoro Minho do niczego mnie nie zmuszał, to ten cały pseudo pocałunek
wczoraj nie mógł wyjść jedynie z jego inicjatywy. Nie rządził mną, więc co to
miało znaczyć..? Jakaś porąbana część mnie chciała się z nim całować?
Przypomniałem sobie, jak przycisnął moje plecy do zimnej ściany, dotykał mnie i
błądził językiem po wnętrzu moich ust, sprawiając, ze widziałem gwiazdy i
miałem wrażenie, że się zapadam. Co to miało znaczyć? Może Sulli miała rację i
rzeczywiście byłem psychiczny? Może odziedziczyłem to po tacie? Może dostawanie
świra było genetyczne i może…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
To, co poczułem chwilę później,
zdecydowanie nie spowodowało uczucia miękkiego spadania ani tym bardziej
buzujących w głowie gwiazdek, chociaż równie mocno mną wstrząsnęło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
IU zarzuciła mi ręce na szyję i
przyciągnęła do siebie, gryząc mnie w wargę i zmuszając do otwarcia ust. Byłem
zbyt szokowany, żeby ją odepchnąć, czy zrobić cokolwiek innego. Całowanie IU
było czymś zupełnie innym od całowania Minho. Jej oddech smakował miętową pastą
do zębów, miała szorstki język i była tak niska, że musiała pociągnąć mnie za
kark, żebym się pochylił. To było dziwne. Mogłem zarejestrować tyle rzeczy,
podczas, gdy wczoraj zwyczajnie straciłem zdolność myślenia. Co się ze mną
działo? Nie powinienem tego nawet porównywać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Ty, Sungmin, patrz, lesbijki! – dotarł
do mnie czyjś pijacki chichot i to mnie otrzeźwiło. Odskoczyłem od IU,
zasłaniając ręką usta, podczas gdy ona wbiła wzrok w ziemię i zaczęła cichutko
pochlipywać. Obok nas zmaterializowało się nagle dwóch kolesi ze starszej
klasy, oboje już nieźle wstawieni czymś zdecydowanie mocniejszym, niż poncz
Onewa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Ale jaja, no ja nie mogę, Ryeowook, po
prostu zaraz mi stanie! Lesby!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- MASZ Z TYM JAKIŚ PROBLEM,
NIETOLERANCYJNA ŚWINIO?! – Podskoczyłem na dźwięk głosu Amber, która właśnie
wychodziła z łazienki, wyglądając jak rozwścieczony byk na rodeo, rozdrażniony
kolorem czerwonym. Długa, różowa sukienka i makijaż zdecydowanie nie pasowały
do jej codziennego, amberowego stylu niechlujnej chłopczycy, ale zadziwiająco
dobrze w tym wyglądała. Sungmin i Ryeowook popatrzyli po sobie niepewnie,
wymamrotali coś niezrozumiałego, po czym rzucili się w stronę sali
gimnastycznej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Amber zmierzyła mnie uważnym spojrzeniem,
a potem przeniosła wzrok na IU i z powrotem na mnie. Miałem ochotę zapaść się
pod ziemię pod wpływem jej niedowierzającej miny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Wy… Zresztą nieważne. Taeyeon, Minho cię
szukał, pożegnaj się z koleżanką i idziemy do niego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Wzięła mnie za rękę, jakbym był zagubionym
dzieckiem i zaczęła ciągnąć za sobą. Rzuciłem IU ostatnie spojrzenie, chcąc coś
jeszcze powiedzieć, ale nie wydałem z siebie żadnego dźwięku. Wyglądała tak
bezbronnie, stojąc w tym kącie, zarumieniona ze wstydu i z oczami pełnymi łez.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
<i>Dlaczego to wszystko musiało być takie skomplikowane?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Na szczęście Amber nie zadawała żadnych
pytań, bo byłem zbyt wykończony, żeby na nie odpowiadać. Żałowałem, że nie
zostałem w domu, rozmawiając z tatą o bezsensownych rzeczach, zamiast teraz
radzić sobie z nowymi problemami. Minho miał rację, przyciągałem kłopoty jak
magnez.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Tusz ci się rozmazał – zauważyła z
troską Amber, kiedy przedzieraliśmy się przez tłum pijanych ludzi. Zrobiła taki
ruch, jakby chciała zetrzeć mi ciemną smugę z policzka, ale zawahała się i
cofnęła dłoń. Czasami naprawdę miałem wrażenie, że rozumie mnie najlepiej ze
wszystkich.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: PL;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: PL;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: PL;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Nie znaleźliśmy Bambiego, mimo, że
obeszliśmy całą salę dwa razy. Jonghyun i Key gdzieś zniknęli, a Dara, Onew i
Sulli powiedzieli nam, że jego ojciec kręcił się w tłumie i witał wszystkich
nauczycieli. Samego żabola żadne z nich nie widziało. Przyszło mi do głowy, że
pewnie już dawno sobie poszedł, olewając tą głupią imprezę, swojego tatuśka i
całą resztę. Nie dziwiłem mu się, ale mógł przynamniej dać jakoś znać, że
chrzanimy plan Kibuma i nie ma już potrzeby angażować w to mnie oraz Taeyeon.
Bolała mnie głowa i było mi niedobrze, chociaż nic jeszcze nie wypiłem. Za dużo
rzeczy miałem do przemyślenia, a tata wciąż siedział w domu zupełnie sam, nie
licząc psa. Mimo zapewnień Sulli, że Satan dobrze się nim zaopiekuje, miałem co
do tego poważne wątpliwości. Ruszyłem w kierunku wyjścia, ignorując Amber,
która krzyczała coś za mną i próbowała chwycić mnie za ramię, ale jakaś
tańcząca para skutecznie jej to uniemożliwiła, wpychając się pomiędzy nas.
Byłem wolny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy w końcu znalazłem się na zewnątrz,
wciągnąłem do płuc chłodne powietrze i usiadłem na oblodzonej fontannie. Miałem
ochotę wetrzeć sobie śnieg w twarz, żeby przestała palić mnie żywym ogniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin-ah.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Zamknąłem oczy, modląc się, żeby to była
tylko halucynacja spowodowana zmęczeniem, ale niestety to naprawdę Minho stał
przede mną ze zmartwionym wyrazem twarzy, rozczochranymi włosami i rozwiązanym
krawatem. Zacisnąłem zęby, mierząc go nienawistnym spojrzeniem, bo ostatnie, na
co miałem ochotę, to konfrontacja z nim, kiedy czuję się i wyglądam jak
ostatnie gówno. W milczeniu patrzyłem, jak zdejmuje marynarkę i zarzuca mi ją
na ramiona. Gentleman się znalazł. Usiadł niepewnie kawałek dalej i spojrzał na
mnie poważnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Musimy porozmawiać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Wypuściłem wstrzymywany oddech, który
szybko zamienił się w zamarznięty obłok pary.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie chcę z tobą rozmawiać. Rozmowy z
tobą zawsze kończą się dla mnie upadkiem moralnym, zresztą nie tylko moralnym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Chciałem cię przeprosić – mruknął cicho,
przenosząc wzrok na swoje buty. – Nie. Chciałem błagać cię o wybaczenie. Nic
nie poszło zgodnie z planem. Wszystko się posypało i to moja wina. Wybacz mi,
błagam. Mogę nawet klęknąć, jeśli chcesz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- O Boże, nie przeginaj.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Wiem, że prawdopodobnie zepsułem naszą
przyjaźń. Być może zaprzepaściłem ostatnią szansę na utrzymanie dobrych
stosunków z tobą. Przepraszam za ten pocałunek. I przepraszam też za to, że
wcale tego nie żałuję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Mój wzrok był prawdopodobnie bardziej
lodowaty, niż śnieg, na którym siedzieliśmy, bo Bambi zadrżał lekko, kiedy na
mnie spojrzał. Założyłem ręce na piersi, nienawidząc się za to, że jestem tak
spokojny, chociaż od środka rozsadzała mnie dzika wściekłość. Nie byłem w
stanie nawet powiedzieć mu, co o nim myślę i jak bardzo go nie cierpię. Miałem
wrażenie, że on też jest lekko zaniepokojony moim zachowaniem. Żadnych wybuchów
złości. Żadnego ciskania ciężkimi przedmiotami. Żadnych chamskich przytyków.
Tylko spokój, cisza i przeszywający chłód zimowego powietrza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Przykro mi, że tak się czujesz –
odezwałem się w końcu zachrypniętym głosem. – Nie wiem, dlaczego mnie
pocałowałeś, nie wiem, czy to był jakiegoś rodzaju eksperyment, czy po prostu
chciałeś sprawdzić, jak dużo wytrzymam. Przyjaciele się raczej ze sobą nie
całują, no chyba, że ty i twój kumpel Donghae wyznajecie jakąś inną zasadę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Minho ukrył twarz w dłoniach i westchnął
ciężko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie chciałem tego. To znaczy, chciałem,
ale nie w ten sposób. Ja też jestem zdezorientowany, wierz mi. Nigdy nie czułem
czegoś takiego do chłopaka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Czegoś takiego – powtórzyłem głucho. –
Powiedz, że żartujesz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Mówię poważnie. Jesteśmy przyjaciółmi, a
przynamniej byliśmy. <i>Byliśmy</i>?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Byliśmy. Chyba. Dopóki nie zorientowałem
się, że mam w ustach twoje organy. – Zamilkłem na moment, analizując to zdanie.
– Język. Mam na myśli język.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Zaśmiał się nerwowo, ale nie było w tym
cienia jego zwykłego optymizmu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- A teraz co?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Teraz mam dziewczynę. – Czułem się,
jakby ktoś inny wypowiadał to zdanie moim głosem. Pomyślałem o IU i jej
słodkiej buzi, niewinnych oczach i miękkich wargach, i o tym, jak smutno
wyglądała, stojąc sama w kącie za drzwiami do łazienki po tym, jak mnie
pocałowała. Czułem coś do niej w ogóle? Chyba nie, ale właśnie o to chodziło.
IU była bezpieczną opcją. Nie irytowała mnie. Sprawiała, że czułem się normalnie
i nie próbowała wyciągać ze mnie nieodpowiednich wspomnień ani myśli. Nie
miałem przy niej okropnego wrażenia, że się roztapiam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Minho patrzył na mnie w niemym szoku,
pobladły i nieszczęśliwy. Zachciało mi się ryczeć, ale zacisnąłem zęby i
postanowiłem, że nie rozkleję się jak jakiś bachor w depresji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Dziewczynę – powtórzył cicho. – IU?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Owszem. Bo lubię <i>dziewczyny</i>. I lubię IU. Wybacz, hyung.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Zagryzłem wargę aż do krwi, próbując
zignorować walące serce. Upłynęła kolejna, bardzo długa sekunda.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Mogę cię przytulić? Ostatni raz? –
zapytał drżącym głosem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Zawahałem się przez moment, myśląc nad
jakimś złośliwym komentarzem, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Powoli
przysunąłem się do niego i niezdarnie objąłem go za szyję, wciągając zapach
kawy z cynamonem. Niewiarygodne, jak wszystko się pozmieniało w ciągu pół roku.
Czasami naprawdę żałowałem, że tamtego poranka spojrzałem w górę i dostrzegłem
postać na dachu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Co tu się wyrabia?! Mój syn nie będzie
migdalić się z pierwszą lepszą lafiryndą w miejscu publicznym!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Czyjaś silna ręka gwałtownie pociągnęła
mnie za włosy, przez co omal nie spadłem z zamarzniętej fontanny. Krzyknąłem
cicho i odwróciłem się z zamiarem obrzucenia intruza lodowatym spojrzeniem, ale
zamarłem na widok miny Minho, który wyglądał, jakby zobaczył ducha. Powoli
uniosłem głowę i napotkałem bardzo zdezorientowany wzrok pana Choi seniora,
który trzymał w dłoni moją kasztanową perukę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
<i>Nigdy nie mów „mogło być gorzej”.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><br /></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: PL;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: PL;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b>DODATEK SPECJALNY – JONGKEY<o:p></o:p></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- No chooodź, zobaczysz, będzie fajnie, musimy
do tego zatańczyć, to moja ulubiona piosenka!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Jonghyun, ostatnie dziesięć piosenek też
było twoimi ulubionymi, a nie znałeś tytułu żadnej z nich. Pogadamy, jak
wytrzeźwiejesz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Westchnąłem ciężko, zastanawiając się, za
jakie grzechy właśnie mnie zawsze to spotyka. Skumulowałem w sobie całą
negatywną energię i cisnąłem nią w Jonghyuna, ale był zbyt pijany, żeby się
chociażby wzdrygnąć. Zaczynałem żałować, że przefarbowałem włosy. Mój stary
imidż księcia mroku robił zdecydowanie większe wrażenie i skuteczniej
odstraszał namolnych ludzi. Co mnie podkusiło, żeby zmieniać styl? A tak, Kim
Jonghyun i jego niewinny tekst, że zawsze wolał blondynki. Na samą myśl o tym
miałem wielką ochotę utopić się w wazie z ponczem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Ale Bummie, ja jestem całkiem – hik – trzeeeźwyyy!
Zobacz, zaraz ci to udowo… uwodo… undo… pokażę!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Znalazł sobie kawałek wolnego miejsca
między kołyszącymi się w rytm muzyki parami, po czym stanął na jednej nodze,
rozkładając ręce na obie strony. Zachwiał się niebezpiecznie, a wraz z nim
kieliszek z szampanem, który wciąż kurczowo trzymał w ręce. Próbowałem mu go
już parę razy dyskretnie odebrać, ale skończyło się na tym, że przytulił go do
piersi, przy okazji wylewając połowę zawartości na swoją koszulę i przemawiał
do niego cienkim głosem, twierdząc, że to jego dziecko. Kieliszek z szampanem.
Gdzie ja żyję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Rzeczywiście jesteś super trzeźwy –
przyznałem beznamiętnie, bo jak to mówią, lekarz kazał przytakiwać. – Co nie
zmienia faktu, że nie zatańczę z tobą do tego szitu, który tutaj puszczają, a
poza tym, to by dziwnie wyglądało, facet tańczący z facetem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Ale… ale… ale… Ja nie jestem facetem!
Jestem szekszi czirle… czireli… czire… No tą taką, co skacze z tamponami!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Pomponami! – Boże, trzymaj mnie, bo
nieodwracalnie stracę wiarę w ludzkość. Niewiele mi brakuje. Dobrze
przynamniej, że nie chodziłem tutaj do szkoły, bo najbliżej stojący ludzie już
się dziwnie na nas patrzyli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Kibum, zabierz stąd Jonghyuna –
powiedział błagalnie Onew, gapiąc się w wazę z ponczem, który był
odpowiedzialny nalewać. – Chyba troszkę przesadziłem z aromatem wiśniowym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Jasne, a szampan Piccolo zalatuje wódką,
bo bąbelki wyparowały – syknęła z irytacją Sandara, niemal agresywnie rzucając
nową porcję ciasteczek na tackę. Jinki hyung popatrzył na nią z miną zbitego psa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Dlaczego jesteś dzisiaj taka zła?
Zrobiłem coś nie tak..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- <i>Owszem!</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Przewróciłem oczami, łapiąc za kołnierz
Jonghyuna, który od paru sekund kręcił się w kółko i próbował utrzymać balon na
nosie, chichotając przy tym jak idiota. Czasami naprawdę zastanawiałem się, co
ja w nim widzę. To nie tak, że leciałem na każdego ładnego chłopaka, bez
względu na to, czy jego mózg był wielkości orzeszka arachidowego, czy nie.
Zwykle trzymałem ludzi na dystans i to mnie łączyło z Taeminem, ale kiedy już
komuś zaufałem, to nie miałem zamiaru się tego wypierać, jak pewien wkurzający
smarkacz, którego wszyscy znamy. Co do Jonghyuna, to budził we mnie uczucie
rozczulenia i za każdym razem, kiedy go widziałem, miałem ochotę złapać go w
ramiona i nigdy nie wypuścić. Był jak zagubiony szczeniak, nieco nieporadny,
ale przy tym niegłupi. Ta cała historia z jego rodziną naprawdę mną
wstrząsnęła, a niewiele było rzeczy, które tak mnie poruszały. Współczułem mu i
cieszyłem się, kiedy Onew hyung zaproponował mu mieszkanie u nas, nie tylko
dlatego, że nie miał dachu nad głową, ale też z całkiem prostego powodu –
chciałem częściej być przy nim.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Ooo, Bummie, śnieg padaaa! – zawołał z
entuzjazmem, jak tylko wyszliśmy na taras. Było zimno jak cholera i w
przeciwieństwie do niego nie widziałem powodu do ekscytowania się spadającą z
nieba, zamrożoną wodą, która tylko burzyła mi fryzurę. Postanowiłem jednak nie
psuć mu radochy, kiedy zaczął biegać z otwartą buzią i łapać zimne płatki na
język. Co za dzieciak.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Wiesz, że w ten sposób zachorujesz na
zapalenie płuc i umrzesz..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Zatrzymał się i zmarszczył brwi, próbując
skupić na mnie wzrok, a potem uśmiechnął się szeroko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- UMRZYJMY RAZEM!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Cooo…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Zanim zdążyłem zareagować, zostałem
brutalnie wrzucony w zaspę śnieżną tuż pod migotającą altanką w kształcie
serca, gdzie zakochane pary robiły sobie zdjęcia przed balem. Niestety nie było
nic romantycznego w pluciu śniegiem, co zaraz uczyniłem, wycierając mokrą
twarz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Pogięło cię?! Zużyłem cały lakier, żeby
utrzymać tą fryzurę w nienaruszonym stanie przez cały wieczór, że już o kremie
nawilżającym i kredce do oczu nie wspomnę! Własnoręcznie zaniesiesz mój
garnitur do pralni!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Jonghyun nie przejął się zbytnio tą
groźbą, bo najwyraźniej nadal był zbyt pijany, żeby zrozumieć powagę sytuacji.
Westchnął tylko błogo i przyturlał się do mnie, kładąc głowę na mojej piersi,
tym samym uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. Zamarłem. Pijany czy nie, było w
tej sytuacji coś niekomfortowo intymnego. Postawione na żelu, dwukolorowe włosy
Dino łaskotały mnie w policzek, a jego ciało było tak rozgrzane, że czułem się,
jakby leżał na mnie ogromny termofor. Nawet śnieg wydał się nagle mniej
lodowaty niż minutę temu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Mówiłem, że będzie zabawnie – wymamrotał
Jonghyun ledwo słyszalnie. – Szkoda tylko, że ze mną nie zatańczyłeś. Może
gdyby GD nie zaczął puszczać Biebera, to dałbyś się namówić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Skrzywiłem się lekko, wbijając wzrok w
rozgwieżdżone niebo nad nami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie sądzę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Właśnie, że <i>tak</i>. Bardzo chciałem z nim zatańczyć, to było moje marzenie,
nieważne, do jakiej muzyki, od biedy mógłby być nawet <i>Gangnam Style</i>. Albo nie, to byłoby nieco dziwne. Ale prawda była
taka, że zawsze marzyłem o wolnym tańcu z chłopakiem, który sprawiał, że czułem
się w stu procentach sobą, nie musiałem chować się za jakąś maską…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Czy ja chowam się za maską? – wypaliłem,
zanim zdążyłem ugryźć się w język. – Taemin mówi, że nie wiem, czego chcę i
dlatego cały czas się zmieniam. Myślisz, że coś w tym jest?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin to popieprzony dzieciak, ale go
lubię. – Jonghyun ziewnął, chowając twarz w mojej koszuli. Miałem nadzieję, że
nie słyszy, jak szybko bije mi serce. – Ale czasami koleś ma rację.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Natychmiast się spiąłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Więc to prawda? Jestem encyklopedycznym
przykładem niezdecydowanego nastolatka z problemami? Świetnie. Chyba zamknę się
w sobie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nieee, Bummieee, nie o to mi chodziło!
Mam na myśli, że nie powinieneś przejmować się Taeminem ani nikim innym, bo
jesteś wspaniały taki, jaki jesteś. A jeśli jeszcze nie wiesz, kim jesteś, to
nic nie szkodzi. Możesz się powoli dowiadywać, a my ci pomożemy. Możesz zawsze
na mnie polegać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Zamrugałem parę razy, czując, że moje oczy
robią się podejrzanie wilgotne. Jonghyun podparł się niezdarnie na łokciu i
spojrzał na mnie z góry z błąkającym się na ustach, czułym uśmiechem. Kilka
kropel roztopionego śniegu z jego włosów skapnęło na moją twarz i mogłem się
założyć, że natychmiast wyparowały, bo moje policzki były rozpalone jak
kuchenna blacha. Odchrząknąłem nerwowo, próbując się szybko pozbierać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Wow. To naprawdę… Naprawdę filozoficzna
myśl, Jjongie. Jestem z ciebie dumny. Nie spodziewałem się takiej wyczerpującej
odpowiedzi, um… Dziękuję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Rozpromienił się, kiedy wyciągnąłem rękę,
żeby strzepnąć mu z głowy biały puch.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Dostanę buziaka w nagrodę?! Jjongie chce
buziaka w nagrodę!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Uh… Pogadamy, jak wytrzeźwiejesz.</div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
___________________________</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Z dedykacją dla <b>Kei-chan</b>.
Głowa do góry. Mam nadzieję, że szybko wszystko sobie uporządkujesz,
przemyślisz i powrócisz z nowymi, genialnymi pomysłami. Będę czekać i na pewno
nie tylko ja. Jesteś moją inspiracją, nie wyobrażam sobie k-popowego świata bez
Twoich opowiadań. Hwaiting!~ :3</div>
<div class="MsoNormal">
A tak na marginesie, to jest najdłuższy rozdział na
tym blogu. Umiarem o.o Osobiście jestem fanką fragmentu z JongKey (tak
myślałam, że ten paring zdobędzie najwięcej głosów, nieważne jak bardzo miałam
ochotę na Sulber ^^). Miło było napisać coś, co dla odmiany nie zawiera
poplątanych filozofii Taemina.</div>
<div class="MsoNormal">
Ach i taka mała zapowiedź. Planuję opowiadanie.
Nowe. O EXO. Czekam na aplauz albo deszcz pomidorów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ferie się kończą. Z kró<a href="http://www.blogger.com/blogger.g?blogID=6238364480748530437" name="_GoBack"></a>tkie, za
krótkie TT.TT</div>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
Pani Luhttp://www.blogger.com/profile/13464960614565162744noreply@blogger.com49tag:blogger.com,1999:blog-6238364480748530437.post-72134805088158199992013-01-15T05:28:00.000-08:002013-01-16T03:57:47.988-08:008.<br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<span style="font-family: 'Palatino Linotype', serif; line-height: 115%;"><span style="font-size: x-small;"><b>[ostrzeżenie: </b>Rating R dla tego rozdziału ze względu na sporą ilość przekleństw i występującą przemoc. Enjoy~<b>]</b></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;">ROZDZIAŁ ÓSMY<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1MF7S8LhS7Nsu5hJVc88vNQdQxYi_o7fyPCafhfp-NVNXI2xaNFvcODx4qPAQaGZc3VPGla_LYsucXwJ8bhuDUVtpJOFBGAHD8xxQ5F4-cqOq5NwXkjgeT1DpV7_-Gt7Ika-skYRa0uY6/s1600/tumblr_mbsa8toAuI1qdeg58o3_250.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1MF7S8LhS7Nsu5hJVc88vNQdQxYi_o7fyPCafhfp-NVNXI2xaNFvcODx4qPAQaGZc3VPGla_LYsucXwJ8bhuDUVtpJOFBGAHD8xxQ5F4-cqOq5NwXkjgeT1DpV7_-Gt7Ika-skYRa0uY6/s1600/tumblr_mbsa8toAuI1qdeg58o3_250.gif" /></a></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
BUM.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
BUM.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Czy w promieniu tysiąca kilometrów od pewnej przypominającej Biały
Dom willi na przedmieściach SM Town znajduje się chociaż jedna umysłowo zdrowa
osoba, która mogłaby ewentualnie podzielić się ze mną moim bólem? Proszę? Na
zachętę dodam, że nie chodzi mi nawet o łupiący ból w czaszce, tylko o ból w
sercu, spowodowany stopniowym zanikaniem umiejętności myślenia u ludzi we
współczesnym świecie, które to przerażające zjawisko odkryłem jakiś czas temu.
CIERPIĘ Z TEGO POWODU, DLACZEGO NIKT MNIE NIE POCIESZY?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
<i>Bum.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin, przestań walić głową w ścianę. Wiesz, ile pewnie kosztowało
otynkowanie tej chaty? Nie chcesz chyba rozwalić domu biednemu Minho i skazać
go przez to na mieszkanie w śmietniku? – Gdybym teraz spojrzał na Amber,
prawdopodobnie zobaczyłbym jej złośliwy uśmieszek i bezgraniczny triumf, że oto
popisała się taką <i>wspaniałą</i>, ciętą
ripostą. Ale nie spojrzałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
BUM.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Śmietniki nie są takie złe, jeśli się do nich przyzwyczaisz. Czasami
worki na śmieci są całkiem wygodne jako poduszki, to znaczy dopóki nie
sprawdzasz, co jest w środku i masz nos zatkany spinaczem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Fuj, Jonghyun. FUJ.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Czy możemy porozmawiać o czymkolwiek innym, na przykład o czymś,
co nie ma nic wspólnego ze śmieciami?! Albo po prostu skupić się na moim
projekcie..? Proszę?! – Mogłem wyczuć w głosie Kibuma rosnącą irytację, na co tylko
prychnąłem pod nosem, wciąż nie mając zamiaru odwrócić się przodem do tej bandy
niedorobionych kretynów. Jeśli on był zdenerwowany, to co ja miałem powiedzieć?
Racja, to wszystko nie zasługiwało nawet na komentarz, dlatego po prostu siedziałem
cicho i miałem nadzieję, że marmurowa ściana pałacu księcia Minho pęknie na
pół, zawali się na mnie i nie będę musiał już nigdy więcej wysłuchiwać ich
abstrakcyjnych pomysłów. Nie na moje nerwy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Tae, Amber ma rację, przestań, bo nabijesz sobie guza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
To mnie otrzeźwiło. Powoli okręciłem się w miejscu i posłałem
Choiemu spojrzenie, które powinno zamienić go w kamień, ale niestety moje moce
Bazyliszka chyba przestały działać od nadmiaru negatywnych emocji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie. Nazywaj. Mnie. Tae. Debilu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Jasne, Tae. – Proszę, proszę, kiedy Choi Minho stał się
sarkastyczny? Jak widać uczy się od najlepszych. Przez chwilę toczyliśmy
zaciekłą walkę na spojrzenia, aż w końcu on pierwszy się poddał, westchnął i
ruszył w kierunku drzwi. – Idę po coś do jedzenia. Czujcie się jak u siebie w
domu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Rozejrzałem się dookoła z powątpiewaniem. Oczywiście, że będę się
czuć jak u siebie, bo to miejsce przecież <i>tak
bardzo</i> przypomina mój własny, rozpadający się dom. Nigdy wcześniej nie
byłem w willi Minho, ale właściwie niewiele różniła się ona od moich
przewidywań. Wszystko było wypolerowane na błysk, obrazy na ścianach miały
złote ramy, fotele skórzane obicia, a żyrandol był zrobiony z małych, lśniących
kryształków i zajmował połowę salonu. Czułem się jak w zamku z jakiejś
tandetnej disneyowskiej produkcji, tyle, że efekt trochę psuła wielka na całą
ścianę plazma obok zabytkowego kominka. Ogarnęło mnie zniesmaczenie. Jeśli
potrzebowałem jeszcze jakiegokolwiek dowodu, że Minho jest upierdliwym
bogaczem, to oto miałem go jak na dłoni. Zerknąłem ukradkiem na zegar w
telefonie, żeby sprawdzić, ile czasu prawdopodobnie jeszcze spędzę w tym
przybytku, próbując na wszelkie sposoby wyperswadować Kibumowi jego porąbany
pomysł, co jak na razie wydawało się bardziej niż niemożliwe. Tak, tak, właśnie
dlatego zostałem siłą przywleczony do tego oryginalnego miejsca zaraz po pracy.
Chciałem się jakoś wykręcić, rozważałem nawet zeskoczenie z mknącego motocykla
Minho, bo bądź co bądź szybka i bezbolesna śmierć byłaby mniej przerażająca niż
sama wizja realizacji durnego planu Kim Kibuma. Wzdrygnąłem się na samą tą
myśl. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
To, że zadawałem się z wariatami, nie ulegało wątpliwości już od
dłuższego czasu. Do tej pory byłem jednak przekonany, że przetrwam to
przyglądając się cicho z boku, jak oni radośnie rujnują sobie nawzajem życia i
nie będę się w nic wtrącał. Aż do dzisiaj, kiedy to okazało się, że jakimś
dziwnym trafem jestem głównym bohaterem ich idiotycznego teatrzyku dla jednego
widza, czyli
tego-którego-imienia-nie-wolno-wymawiać-pod-żadnym-pozorem-chyba-że-chce-się-żeby-Minho-szlag-trafił.
Czyli przerażającego pana Choi seniora. Brr. Aż ciarki człowieka przechodzą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Wracając do tematu – Minho chciał udowodnić swojemu tacie, że nie
jest taki beznadziejny, na jakiego wygląda (powodzenia, Żabciu), Key postanowił
mu pomóc, bo coś mu się w mózgu pomieszało i zamiast straszyć ludzi swoją
mroczną aurą, teraz skakał niczym radosna, różowa, męska wersja lalki Barbie na
tęczowym jednorożcu, Jonghyun zgadzał się z nim we wszystkim, a Dara była
bardziej podekscytowana, niż kiedy dostała od Onewa formę na ciasta w kształcie
kurczaka. Nie mogłem liczyć na niczyją pomoc, biorąc pod uwagę, że Jinki jak
zwykle nie do końca orientował się, co się wokół niego dzieje, a Amber się po
prostu nie liczyła, bo wszystko to ją niezmiernie bawiło. Cały czas wisiała z
moją siostrą na telefonie i przekazywała jej informacje na bieżąco, więc mogłem
sobie wyobrazić, w jakim nastroju zastanę dzisiaj Sulli w domu. MŚCIWIE
USATYSFAKCJONOWANĄ.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Mówiąc krótko i zwięźle, pomysł polegał na tym, żeby przebrać
Taemina za dziewczynę(cytując Amber: „Jest w ogóle co przebierać..?”), kazać mu
się nauczyć kwestii ze specjalnie przygotowanego scenariusza, żeby nie palnął
żadnej głupoty, i pozwolić mu zrobić z siebie pośmiewisko przed całą szkołą na
balu zimowym w jego własnym liceum. A wszystko to, by uszczęśliwić pewnego
wielkookiego dupka i jego wiecznie niezadowolonego ojca. Genialny pomysł, aż
kipi inteligencją. Bo CO może pójść nie tak?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin, proszę cię, zamknij się – jęknął Key, nie podnosząc
głowy znad notatnika, w którym miał rozrysowane wszystkie punkty swojego planu.
Zamrugałem, zbity z tropu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nic nie mówiłem!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Słyszę w głowie twoje mentalne marudzenie, które ocieka ironią i
zawiera sporo brzydkich epitetów pod moim i Minho adresem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Po prostu nie mogą uwierzyć, że jesteście tacy głupi! –
wybuchłem w końcu, nie mogąc już dłużej się powstrzymywać. Zacząłem chodzić
nerwowo po pokoju, czując na sobie znudzone spojrzenia Amber i Dino, podczas
gdy Key wciąż zawzięcie notował. Miałem wielką ochotę coś kopnąć, żeby
udowodnić im, że jestem mężczyzną z krwi i kości, i nie dam się wcisnąć w <i>żadną</i> kieckę, ani dopiąć sobie <i>żadnych</i> cycków, ani udawać <i>żadnej</i> laski. Koniec, kropka. Nie było
takiej opcji. Więc dlaczego nadal tu z nimi siedziałem, zamiast gorączkowo
szukać wyjścia z tego upiornego domu?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Już ci powiedziałem, że Onew ci to wynagrodzi – mruknął Kibum z
rezygnacją. – Potraktuj to jako część swojej pracy. Poza tym, mam świetną rękę
stylizatorską, nikt cię nawet nie rozpozna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Dlaczego właśnie JA? – jęknąłem, tracąc wszystkie inne, logiczne
argumenty. Prawda była taka, że wcale bym się nie obraził za tą dodatkową kasę,
ale z drugiej strony miałem też swoją dumę. Co innego harować w kawiarni, a co
innego paradować na szkolnej dyskotece jako <i>drag
queen</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Key wzruszył ramionami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie mamy za bardzo z czego wybierać, a niezbyt ufamy tutejszym
dziewczynom. Lepiej, żeby zrobił to ktoś, kogo znamy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Okay, ale czemu JA..? Czemu to nie może być… Jonghyun?! –
Wycelowałem palcem w Dino, który uniósł ręce w obronnym geście, odsuwając się
ode mnie na wszelki wypadek. – Jego też ojciec Minho nie zna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Ja totalnie bym mógł – stwierdził po chwili namysłu wyżej
wymieniony. – Znaczy, czemu nie. Zawsze to jakaś premia. Poza tym, wyglądałbym
na pewno seksowniej niż ty w mini i peruce.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Niespecjalnie podnieca mnie ta wizja – skomentowała Amber i
musiałem się z nią zgodzić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie – uciął Kibum, patrząc na Jonghyuna z politowaniem. –
Wybacz, ale nie sądzę, żeby ktoś się na to nabrał. Kiedy ludzie spojrzą na
Taemina, naprawdę zobaczą słodką, niewinną dziewczynkę, a kiedy spojrzą na
ciebie, zobaczą faceta w spódnicy. Poza tym, ty nawet nie umiesz nauczyć się
jednego zdania z mojego scenariusza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Dino zrobił urażoną minę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Po prostu boisz się, że przez moje mięśnie popękają wszystkie
szwy w tej kiecce.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- No popatrz, rozgryzłeś mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Wciąż utrzymuję, że ten pomysł jest do dupy – przerwałem
dobitnie ich uroczą kłótnię małżeńską, błagając w duchu Amber, żeby chociaż raz
się za mną wstawiła. Fakt faktem, nie przepadaliśmy za sobą, ale korona by jej przez
to z głowy nie spadła, poza tym umawiała się z moją siostrą, więc chyba powinna
być mi wdzięczna, że jej w ogóle na to pozwalam. Ale <i>nie</i>, skąd, wyglądało na to, że świetnie się bawiła. Siedziała po
turecku na jednym z foteli i przyglądała się nam z zainteresowaniem. Tylko jej
popcornu brakowało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Gdzieś w dalekiej części domu dało się słyszeć dzwonek do drzwi.
Zanim zdążyłem się zorientować, co się dzieje, Key złapał mnie za rękę i
pociągnął w stronę niekończących się schodów na górę, po czym na pierwszym
piętrze wepchnął mnie do jakiegoś pomieszczenia i zamknął za nami drzwi na
zasuwkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Co do…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Zrobimy próbę generalną. Jeśli mama Minho zorientuje się, że
jesteś chłopakiem, to cały plan bierze w łeb i trzeba będzie opracować wersję
B. – Key odetchnął głęboko, wbijając we mnie spojrzenie swoich kocich oczu.
Poczułem się nagle bardzo niezręcznie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie będę… Nie mam zamiaru udawać przed… Nawet jeszcze nie
powiedziałem, że się na to wszystko zgadzam! To najbardziej niedorzeczny…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Więc co tu jeszcze robisz? – przerwał mi, zanim zdążyłem się na
nowo rozkręcić. To pytanie odebrało mi mowę. Rzadko kiedy nie wiedziałem, co
odpowiedzieć. Z dnia na dzień ten chłopak coraz bardziej mnie zadziwiał.
Wydawało mi się, że umie prześwietlić mnie na wylot i to mnie przerażało na
śmierć. Kibum założył ręce na piersi i oparł się plecami o drzwi, uśmiechając
się kwaśno. – No właśnie. Wiesz, że cię tu nie trzymamy siłą. Wściekasz się,
ale przecież masz wolną wolę i gdybyś chciał, mógłbyś sobie pójść, zapomnieć o
całej sprawie i zostawić nas samych z tym problemem. Ale tego nie robisz,
skarbie. A wiesz dlaczego? Bo chcesz nam pomóc. Chcesz <i>mu</i> pomóc.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
W jednej chwili krew buchnęła mi na policzki i spuściłem głowę,
pozwalając, żeby włosy odcięły mnie od świata. Było mi na przemian zimno i
gorąco, ale nie do końca wiedziałem, czy to rosnąca złość, czy desperacja, czy
coś jeszcze innego. Zagryzłem wargę, żeby nie wrzasnąć z frustracji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie masz prawa mówić mi, co chcę, a czego nie chcę – wysyczałem
przez zęby. – To nie jest nawet twoja sprawa…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Jestem jego przyjacielem i to JEST moja sprawa. Z tego samego
powodu jest to też twoja sprawa, bo choćbyś nie wiem jak się wypierał, wiem, że
lubisz Minho i zależy ci na nim. Boli cię, kiedy jest smutny i dlatego zrobisz
to, o co cię prosimy. Nie, to nie jest rozkaz. To jest <i>fakt</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Gdzieś na dole rozległ się wybuch śmiechu i nieznajomy, kobiecy głos,
który brzmiał zadziwiająco sympatycznie jak na snobistyczną bizneswoman, którą
sobie wyobraziłem. Pani Choi musiała właśnie być w trakcie poznawania Amber i
Jonghyuna, a sądząc po ich entuzjastycznych okrzykach, chyba przypadli sobie do
gustu. Ostrożnie wyjrzałem zza kurtyny włosów, wodząc wzrokiem dookoła. Pokój,
w którym się aktualnie znajdowaliśmy wyglądał… normalnie. Zadziwiająco
zwyczajnie w porównaniu do reszty domu. Niepościelone łóżko, walające się po
podłodze ciuchy i magazyny muzyczne, sporo książek, plakaty znanych artystów
zasłaniające niemal każdy kawałek ściany, laptop na zasłanym papierami biurku,
gitara elektryczna, dwie klasyczne, keyboard…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Jesteśmy w pokoju Minho? – zapytałem zdumiony, po czym ugryzłem
się w język, przypominając sobie, że powinienem być obrażony na Keya za jego
wścibstwo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Jak widać na załączonym obrazku. Potem się tu rozejrzysz, a
teraz bądź tak dobry i zakładaj tą sukienkę. – Rzucił we mnie jasnożółtym
kawałkiem materiału, który widziałem wcześniej w kawiarnianej kuchni. Kiecka
musiała należeć do Dary, a biorąc pod uwagę, że byłem od niej jednak trochę
wyższy, naprawdę wątpiłem, czy się w to zmieszczę. Zacząłem się modlić, żeby
jednak nie pasowała. – I peruka. Peruka doda realizmu. Pośpiesz się, mama Minho
chce poznać jego partnerkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Chwilę stałem, zdezorientowany, z kiecką w jednej i brązową peruką
w drugiej ręce, zastanawiając się, co ja u diabła wyrabiam i czy na pewno mam
zamiar w ten sposób popełnić społeczne samobójstwo. Key przewrócił oczami na
widok mojej niedowierzającej miny i wyszedł na korytarz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Hyung?! – zawołałem, zanim zamknął drzwi. – Przypomnij mi,
dlaczego ja to robię?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Bo chcesz premię, mały materialisto – odparł spokojnie,
wzruszając ramionami. Rozluźniłem nieco ramiona, dochodząc do wniosku, że to
bardzo dobre wytłumaczenie, ale wtedy Kibum uśmiechnął się ironicznie. – No i
może jeszcze dlatego, że naprawdę lubisz <i>Bambiego</i>.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Kwadrans później stanąłem w progu salonu, czując, że oblewa mnie
zimny pot. Samo przebranie się zajęło mi o wiele mniej czasu, ale następnych
kilkanaście minut dochodziłem do siebie i próbowałem zignorować fakt, że z
całym tym wyposażeniem wyglądałem niepokojąco podobnie do Sulli. W dodatku
rumieńce na moich policzkach musiały być wyraźnie widoczne, ale Kibum
powiedział, że to dobrze, bo dzięki temu wyglądam naturalnie. Gówno prawda.
Nigdy więcej nie posłucham Keya ani któregokolwiek z nich. Czułem się
idiotycznie i było mi niedobrze, a jeszcze tego brakowało, żebym porzygał się
na drogi, chiński dywan pani Choi. Nie wiedziałem, czemu tak się boję reakcji
jakiejś kobiety, którą zobaczę pierwszy raz w życiu i powinno mi absolutnie nie
zależeć na jej opinii o mnie, ale po prostu nie potrafiłem się uspokoić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
To miała być przypuszczalnie najbardziej poniżająca rzecz, jaką
zrobiłem w całym swoim szesnastoletnim życiu. Nieważne. Wypuściłem wstrzymywane
od jakiegoś czasu powietrze, uniosłem głowę i wszedłem do salonu, błagając
wszystkich bogów i szatanów, żeby w między czasie nie wypadła mi ani jedna
sztuczna pierś, bo to by była już kompletna katastrofa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- O, jest Taeyeon! – zawołał z przesadnym entuzjazmem Kibum,
rzucając się w moim kierunku, żeby pomóc mi przejść przez pokój w cholernie
niewygodnych szpilkach. Jak kobiety mogły w ogóle nosić takie dziadostwo z
własnej woli? – Wybaczcie jej, musiała poprawić makijaż.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Cisza. Amber zamarła z widelcem w połowie drogi do ust, gapiąc się
na mnie szeroko otwartymi oczami, a Jonghyun w ogóle nie trafił sobie do buzi i
teraz cały policzek miał wysmarowany ciastem czekoladowym, ale zrobił taką
minę, jakby w ogóle tego nie zauważył. Minho zakrztusił się herbatą i zaczął
kaszleć, omal nie opluwając przy tym swojej matki, która w porę wstała i
podeszła do mnie z łagodnym wyrazem twarzy. Kiedy podała mi rękę, poczułem się
jeszcze bardziej niekomfortowo, o ile to w ogóle było możliwe. Miała takie
same, wielkie, brązowe oczy jak Minho i kasztanowe, kręcone włosy, i w ogóle
byli do siebie bardzo podobni. Zerknąłem w panice na Kibuma, który dawał mi
nieme znaki zza jej pleców. Dobrze by było, gdybym jeszcze wiedział, o co mu
chodziło. Dość tego, Taemin, weź się w końcu w garść!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Miło mi cię poznać, Taeyeon. Jesteś taka śliczna! Bardzo się
cieszę, że Minho znalazł tylu przyjaciół w nowej szkole. Z początku martwiłam
się, czy odnajdzie się w nowym otoczeniu, ale widzę, że całkiem nieźle sobie
radzi. – Pani Choi mrugnęła do mnie porozumiewawczo. Odchrząknąłem, starając
się nadać swojemu głosowi jak najbardziej piskliwą barwę. Nawet nie musiałem
się zbytnio starać, bo byłem tak zdenerwowany, że ton i tak przeskoczył mi o
kilka oktaw.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Um, mi też jest miło… Poznać panią. Bardzo miło, err…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Siadaj, zaraz przyniosę ci ciasto i herbatę. Aish, jestem tak
zapracowana, że na nic nie mam czasu. Bogu dzięki za Sandarę, ma niesamowite
zdolności kucharskie. Umiesz gotować, Taeyeon?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Uh…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- … Zresztą po co ja pytam, na pewno masz wiele talentów. Cieszę
się, że idziecie razem na ten bal. Może nawet uda ci się zmusić Minho do tańca,
hahaha! Zaraz wracam! – Pani Choi niemal wybiegła z salonu w stronę, gdzie
musiała znajdować się kuchnia. Kiedy tylko zniknęła nam z oczu, natychmiast
cała czwórka się na mnie rzuciła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- A nie mówiłem? – Key nie byłby sobą, gdyby tego nie zaznaczył,
przyglądając mi się z uznaniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Powiedzcie, że śnię! – Amber wyglądała, jakby miała zemdleć. –
Powiedzcie mi, cholera, że śnię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Owszem, to twój największy koszmar – odciąłem się, próbując
zignorować, jak bardzo drżą mi ręce. Jonghyun tym czasem bezceremonialnie
złapał jedną z moich sztucznych piersi. Omal nie spadłem z kanapy, odpychając
go jak najdalej od siebie. – HEJ! Co jest, do diabła?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Lepiej uważaj na język, słodka noona powiedziałaby „omo”.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Sprawdzałem tylko, czy są prawdziwe…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Tak, ja pierdolę, przez cały ten czas je ukrywałem! – wrzasnąłem
szeptem, o ile dało się wrzeszczeć szeptem. – Nieważne, czy są sztuczne, czy
nie, jeszcze raz mnie dotkniesz i odgryzę ci rękę!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Będziemy musieli popracować nad manierami – mruknął Key pod
nosem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Gdybym nie wiedziała, że tak naprawdę jesteś wrednym i złośliwym
gówniarzem, stwierdziłabym, że wyglądasz seksownie – wyznała Amber, mrugając
zawzięcie oczami, jakby wciąż nie mogła uwierzyć, że to co widzi, to nie
halucynacja. Wydałem z siebie bliżej niezidentyfikowany dźwięk, coś pomiędzy
jękiem a piskiem i opadłem na oparcie kanapy. Mój wzrok spoczął na Minho, który
przyglądał mi się z co najmniej dziwną miną i chyba kawałek ciasta stanął mu w
przełyku, bo wyglądał nienaturalnie blado.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Na twoim miejscu bym się jeszcze nie napalał, bo gwoli
przypomnienia, nadal posiadam pewne męskie części ciała – warknąłem w obronie,
obciągając nerwowo tą przeklętą kieckę, która notorycznie się podwijała. Amber
prychnęła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- To mu rzeczywiście najbardziej <i>przeszkadza</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Jestem! – Wszyscy szybko wyprostowali się na swoich miejscach,
kiedy tylko pani Choi weszła z powrotem, niosąc srebrną tacę z pokrojonym
ciastem i filiżanką herbaty. Normalnie zdziwiłbym się, że nie mają służących,
albo demonicznych lokajów, jak w anime, ale byłem zbyt zajęty próbą zrobienia
jak najbardziej realistycznego aeygo. Niestety, wyszedł mi tylko jakiś żałosny
grymas. – Opowiedz coś o sobie, Taeyeon. Minho pewnie mi o tobie wspominał, ale
musisz mi wybaczyć, mam bardzo krótką pamięć, poza tym, praca, sama rozumiesz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Och… No… Chodzę do pierwszej klasy. Mam… Mam młodszą siostrę i…
eee…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Cholera, to było trudniejsze, niż myślałem. Na szczęście pani Choi
zdawała się zupełnie nie przejmować moimi mało elokwentnymi wypowiedziami. Była
tak podekscytowana, jakby Bambi nigdy wcześniej nie przyprowadził o domu żadnej
dziewczyny. Spojrzałem na niego kątem oka. Czy to możliwe, że naprawdę nigdy
nie przyprowadził..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Jak się poznaliście? Chcę poznać wszystkie szczegóły! Minho jest
raczej małomówny, wciąż tylko by brzdąkał na tej swojej gitarze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Mamo…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie mówię, że nie umiesz grać, kochanie, ale zgadzam się z twoim
ojcem, muzycy nie mają dobrej przyszłości. Taeyeon, słyszałaś, jak on śpiewa?
Tak dawno mi nic nie śpiewał, szkoda marnować taki talent. Powinieneś napisać
piosenkę dla Taeyeon. Każda dziewczyna chce, żeby chłopak napisał dla niej
piosenkę! Kiedy ja byłam młoda…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Stopniowo coraz bardziej się rozluźniałem. Matka Minho okazała się
szokująco miłą i sympatyczną kobietą, ale nie w taki irytujący i nieznośny
sposób, jak jej syn. Przynamniej nie rzucała się na mnie co pięć minut z potrzebą
nagłego potwierdzenia swoich gorących uczuć, ani też nie wyskakiwała ni z tego
ni z owego z niewygodnymi wyznaniami. Ciekawe w takim razie, po kim Minho
odziedziczył te nawyki, bo jakoś trudno mi było uwierzyć, że jego ojciec był
tak wylewny w okazywaniu emocji. Hm, pewnie żabol był adoptowany, tylko nie
chciał się do tego przyznać. Pani Choi rozgadała się już na dobre i następne
pół godziny tylko przytakiwałem na wszystko ze zrozumieniem, nawet nie
skupiając się na tym, o czym aktualnie mówiła. Byłem wdzięczny, że nie muszę
się odzywać. Może to całe przedstawianie nie musiało być nawet takie złe, a
przy okazji wpadnie mi do portfela trochę bonusowych pieniędzy. Coraz bardziej
zaczynałem się do tego przekonywać. Wkurzało mnie jedynie, że Bambi nic nie mówił,
wiercił się tylko na swoim miejscu i rzucał mi znaczące spojrzenia. Znaczące
dla niego, trzeba dodać. W końcu radośnie go zignorowałem i z ciekawością
zacząłem przysłuchiwać się historii, jak to mały Minho uwielbiał chodzić nago
po domu, w pampersie na głowie, udając, że jest kosmitą. Ciekawych rzeczy się
człowiek dowiaduje. Chciałbym móc to zobaczyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy pani Choi zaproponowała, że pokaże mi album z jego zdjęciami
z dzieciństwa, Bambi zerwał się z kanapy, oznajmił, że musi skoczyć do toalety
i nie wrócił już do końca naszej wizyty. Hm. Pewnie Taeyeon za bardzo go
podnieciła, <i>haha</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Jakiś czas później dotarło do mnie, że powinienem wracać do domu,
więc pożegnałem się z panią Choi, a Key łaskawie zaproponował, że mnie
odwiezie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Musisz jeszcze kiedyś do nas wpaść, Taeyeon – zaszczebiotała
mama Minho i nachyliła się, żeby ucałować mnie w policzki, przez co omal się
nie przewróciłem. – Świetnie do siebie pasujecie. Chyba naprawdę podobasz się
Minho – dodała konspiracyjnym szeptem i zachichotała, wyraźnie z tego
zadowolona. Chwilę gapiłem się na nią z wysoko uniesionymi brwiami,
przetrawiając tą informację. Wow, aż mi się w żołądku przewróciło od nadmiaru
tych słodkości. Kiedy znalazłem się na zewnątrz, wreszcie odetchnąłem z ulgą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Nie muszę chyba opisywać miny Sulli, kiedy wszedłem do domu, wciąż
jako Taeyeon, bo swoje własne ubrania zostawiłem w pokoju Minho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Powiedzmy, że była… mściwie usatysfakcjonowana.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Tydzień później w kawiarni nie było chwili wytchnienia. Istne
urwanie głowy. Ja i Amber biegaliśmy między stolikami, próbując we dwójkę
ogarnąć wszystkich klientów, podczas gdy Minho oraz Key mieli ręce pełne
realizowania zamówień. Dara nie wychodziła z kuchni, piekąc jedno ciasto za
drugim i mogłem się założyć, że słyszałem, jak przeklina pod nosem, co było
zupełnie nie w jej stylu. Musiała się spieszyć, żeby zdążyć na czas z
przygotowaniem żarcia dla stada wygłodniałych nastolatków, którzy przyjdą na
jutrzejsze Winter Party. Onew i Jonghyun zajęli się odbieraniem dostaw
składników, nosząc wielkie, ciężkie pudła na zaplecze. Kompletne wariactwo, a
wszystko z powodu jakiejś głupiej dyskoteki. Osobiście uważałem, że to było
naprawdę nie w porządku ze strony ojca Minho, zwalać całą brudną robotę na
naszą kawiarnię. Naprawdę, zapracowanie się na śmierć, bo taka była wola
jakiegoś nadętego typka, który nie raczył się jeszcze nawet pokazać, nie była
moim największym marzeniem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Od mojej wizyty w willi państwa Choi niewiele rozmawiałem z
Bambim, nie, żebym skarżył się z tego powodu. Przynamniej nikt mi się nie plątał
pod nogami i mogłem spokojnie się poruszać, nie obawiając się rychłej śmierci w
postaci podduszenia przez jego mordercze przytulanki. Odniosłem wrażenie, że on
mnie wręcz unika i nawet mnie to bawiło, tym bardziej, że to ja tu powinienem
być zażenowany. Z drugiej strony… Chyba już lepiej było paradować w kiecce, niż
być głównym bohaterem opowieści o noszeniu pieluch na głowie (czasami wraz z
zawartością, jak nie omieszkała zaznaczyć pani Choi). Nie mogłem się
powstrzymać od cichego triumfowania. Zawsze dobrze jest mieć jakiegoś haka na
swojego wroga, bo można to później wobec niego niecnie wykorzystać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
W przerwie na głębszy oddech zahaczyłem o kuchnię, gdzie Dara
właśnie mocowała się z opornymi drzwiczkami od kuchenki. Pociągnęliśmy razem i
udało nam się je w końcu otworzyć. Sandara otarła czoło rękawem, oddychając
ciężko. Popatrzyłem na nią podejrzliwie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Dobrze się czujesz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wiem. Nie. Niedobrze mi i zjadłabym kurczaka. Najlepiej z Nutellą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
<i>Aha</i>. No tak, nieważne, ile czasu udawałbym dziewczynę, nigdy ich nie
zrozumiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Nagle drzwi od kuchni otworzyły się z hukiem i w progu stanął Key.
Wyglądał, jakby zobaczył ducha i prawdę mówiąc, trochę zbiło mnie to z tropu,
bo nigdy wcześniej nie widziałem go tak wystraszonego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- On tu jest.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Kto?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- ON. Choi Yun-Kyum. Obożeobożeoboże.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Tata Minho? – Dara w jednej chwili oprzytomniała, porzucając
swoje oryginalne marzenia o kurczaku i Nutelli. Podbiegła do drzwi i wyjrzała
przez szparę, a ja, nie mogąc się oprzeć ciekawości, zerknąłem jej przez ramię.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Ojciec Minho wyglądał prawie tak jak na zdjęciu, które Bambi pokazywał
mi kiedyś na swoim telefonie. Ta sama zgorzkniała mina, twarz poorana
zmarszczkami i ściągnięte groźnie brwi, i mógłbym przysiąc, że miał na sobie
nawet ten sam garnitur. Jedyne, co się w nim zmieniło, to to, że od czasu,
kiedy zdjęcie zostało zrobione, znacznie wyłysiał. Stał sztywno wyprostowany
przy barku, za którym Minho zamarł z zaciśniętymi w wąską linię ustami i z
powagą słuchał tego, co mężczyzna mówił do niego ściszonym głosem. Onew, Jonghyun
i Amber przystanęli z boku, czekając, aż uwaga gościa zwróci się na nich, a
mnie przyszło do głowy, że to chyba nie prędko nastąpi, o ile w ogóle. Pan Choi
wyglądał na typową, snobistyczną szychę z kupą szmalu w portfelu, która nie
sięga wzrokiem dalej, niż do czubka swojego nosa. Zaczynałem niemal współczuć
Minho, a to musiało już coś znaczyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Za moimi plecami rozległ się syk i Key wciągnął mnie z powrotem do
środka, wymieniając z Sandarą spanikowane spojrzenia. Zanim drzwi zatrzasnęły
się z hukiem, zdążyłem jeszcze zarejestrować dwóch napakowanych facetów w
ciemnych okularach, którzy dopiero co weszli do kawiarni i nie mogłem
powstrzymać myśli, że to pewnie specjalni ochroniarze pana Choi. Normalnie jak
w jakimś filmie gangsterskim.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie może cię zobaczyć, bo z całego planu wyjdzie klapa –
powiedział Key, rozglądając się gorączkowo po obszernej kuchni. Jego wzrok
spoczął na sporej górze kartonowych pudeł ze składnikami, które Jonghyun i Onew
tam poustawiali. – Szybko, wskakuj tam i nie wychodź, dopóki po ciebie nie
przyjdziemy. Musimy się chyba z nim przywitać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Coraz bardziej mi niedobrze – wyznała Sandara. – Ten człowiek
naprawdę mnie przeraża.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Mnie też, ale jesteśmy tu, żeby wspierać Minho. Postaramy się
szybko wrócić! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Przycupnąłem za małą wieżą z pudełek i ledwo stłumiłem kichnięcie,
kiedy niechcący wciągnąłem przez nos trochę mąki. Daję słowo, rozliczę się z
nimi za każdy taki numer. Noszenie sukienki – pięć won. Szpilki, na których
można było dosłownie się zabić – dziesięć won. Chowanie się jak ostatni idiota
w tumanach mąki na kuchennym zapleczu… Właściwie, to bez sensu. Przecież
prawdopodobieństwo, że szanujący się biznesman z własnej woli wlezie do kuchni
dla plebsu jest równe zeru. Przewróciłem oczami. Kibum jak zwykle przesadzał. Nie
było mowy, żeby straszny pan Choi mógł…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Muszę porozmawiać z tobą chwilę na osobności, synu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Tato, nie! Czekaj, możemy pójść na górę, nie musimy rozmawiać w
kuchni, to nie jest…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- <i>Ojcze</i>. Ile razy mam ci
powtarzać, Minho, że powinieneś zwracać się do mnie <i>ojcze</i>..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Skuliłem się w swoim małym schronie, tłumiąc w ustach
przekleństwo. No tak, mogłem się tego spodziewać, tutaj nic nigdy nie działo
się tak, jak powinno. Usłyszałem stukot obcasów na podłodze i znajomy odgłos
sprężystych kroków Minho, a potem gwar dochodzący z sali znowu ucichł,
odcinając mi jedyną możliwą drogę ucieczki. <i>Super</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Zapadła cisza, a atmosfera nagle zrobiła się tak gęsta, że można
by nią ciąć szkło, wyczuwałem to nawet będąc zaklinowanym między pudłami z
mąką.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- O co chodzi? – Minho brzmiał bezemocjonalnie, ale wychwyciłem w
jego tonie nutkę zdenerwowania.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Rozmawiałem dzisiaj z twoją matką. Powiedziała, że zdążyłeś się
już tutaj zaaklimatyzować. I, że znalazłeś sobie nowych przyjaciół. I
dziewczynę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Możesz przejść do rzeczy? Nie wierzę, że chcesz ze mną gadać o
takich pierdołach, ty nigdy tego nie robisz. – Głos Minho był lodowato chłodny.
Wzdrygnąłem się, zaskoczony, bo nie sądziłem, że on w ogóle jest w stanie
wyrażać się tak niegrzecznie. Kompletnie to nie pasowało do jego zwykle wielce
radosnego stanu, którym doprowadzał mnie często do białej gorączki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Rozległo się ciężkie westchnięcie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Dostawałeś ostatnio jakieś… wiadomości?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie. Zupełnie nic, odkąd się tu przenieśliśmy, wszystko się
uspokoiło. Proszę cię, tato…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Ojcze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Proszę cię, <i>ojcze</i>,
możemy porozmawiać o tym gdzieś indziej? Gdziekolwiek, byle nie tutaj?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Zmarszczyłem brwi, bo nagle uderzyło mnie, dlaczego Minho tak
bardzo nie chce ciągnąć tej konwersacji w kuchni. Key musiał dać mu znać, że
się tutaj ukrywam i Choi wiedział, że bardzo dobrze wszystko słyszę. A z
jakichś powodów nie chciał, żebym słyszał. Więc naprawdę było coś, co przede
mną ukrywał i to miało związek z jego ojcem. Dobra, oficjalnie jestem
zaciekawiony, w końcu jeśli istnieje więcej brudnych sekretów, którymi nie
chciał się ze mną podzielić, to na pewno było to coś wartego zapamiętania.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- To nie koniec. – Mężczyzna zaczął chodzić po pomieszczeniu,
stukając obcasami eleganckich butów. Wstrzymałem oddech, modląc się, żeby nie
zapragnął nagle zajrzeć sobie za niewinnie wyglądające pudła z mąką. – W naszej
akcji były co prawda postępy, ale znowu straciliśmy trop. Ktoś zna każdy nasz
ruch, podejrzewamy, że w agencji jest szpieg.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Ale my jesteśmy bezpieczni, co to ma wspólnego z mamą i mną?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- … Słyszałem, że ostatnio odwiedził cię tutaj Lee Donghae. Twoja
matka nic o tym nie wiedziała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Możliwe. – Minho był spięty. – No i co w związku z tym? Przecież
oczyściliście go z zarzutów, nikogo nie za… nic nie zrobił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Ale jego ojciec owszem. Ta sama krew, Minho. Nie powinieneś był
mówić mu, gdzie teraz mieszkasz. Myślałem, że jesteś mądrzejszy, to samo
dotyczy Kibuma.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Okay, chyba się nie rozumiemy. – Teraz Bambi był już po prostu
wściekły. To było dla mnie nowe i wręcz szokujące, ale złość w jego głosie była
tak wyraźna, że mimo woli przeszedł mnie dreszcz. – Donghae to mój kumpel i nie
potrzebuję twojego pozwolenia, żeby się z nim przyjaźnić. To nie ma nic
wspólnego z twoją pracą, chociaż ty już chyba w ogóle nie widzisz różnicy
między życiem prywatnym, a swoją idiotyczną robotą!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie odzywaj się tak do mnie. Zawsze byłeś niewdzięcznym
smarkaczem, ale nie sądziłem, że jesteś po prostu głupi. Nie dostrzegasz wagi
sytuacji. Człowiek, którego ścigamy, jest mordercą, a ty uważasz potencjalnego
szpiega za swojego przyjaciela. Całe szczęście, że zamknęliśmy go, zanim zdążył
porozumieć się z resztą. Mam nadzieję, że już nigdy mnie tak nie zawiedziesz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Tym razem milczenie trwało tylko jedną, dłużącą się w
nieskończoność sekundę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- CO ZROBILIŚCIE?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Prosiłem cię, żebyś nie podnosił na mnie głosu…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie możecie trzymać Donghae tylko dlatego, że jest synem faceta,
którego ty nienawidzisz! NIC go z nim już nie łączy, a to, że ty od trzech lat
nie potrafisz złapać jednego przestępcy, świadczy tylko o tym, jak beznadziejną
gliną jesteś! Robisz mi to specjalnie, czy co?! Keya, Onew i Sandarę też
pozamykasz, bo nie lubisz ich rodziców?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Ostrzegam cię, chłopcze, nie prowokuj mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Jesteś <i>okrutny</i> i nie
potrafisz uszanować uczuć innych. Nie pójdę na żaden cholerny bal ani na żadne
studia prawnicze, nie chcę mieć nic wspólnego z czymkolwiek, do czego TY
przyłożysz rękę! Brzydzę się tobą!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
ŁUP.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Wbiłem paznokcie w dłonie, powstrzymując mimowolny odruch wyjrzenia
ze swojej kryjówki. Nie wiedziałem, czy był jeszcze jakiś sens w tym ukrywaniu
się, skoro Minho i tak prawdopodobnie miał gdzieś, co jego ojciec o nim
pomyśli, a więc nici z balu. Zagotowało się we mnie z bezsilności. Byłem
zdezorientowany i zły jednocześnie, chociaż nie do końca wiedziałem, na kogo
się wściekam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Podniosłem się powoli z podłogi, czując, jak kości strzelają mi od
długiego kucania w jednej pozycji. Zdążyłem zauważyć tylko czarny płaszcz pana
Choi, znikający za drzwiami i skupiłem wzrok na Minho, który stał w miejscu,
patrząc za nim z błyszczącymi furią oczami. Pot, łzy i krew spływały mu po twarzy,
co wyglądało zarówno makabrycznie, jak i trochę żałośnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Uderzył cię – powiedziałem nienaturalnie zachrypniętym głosem. –
Naprawdę… Naprawdę cię uderzył. <i>Twój
tata.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Spojrzał w moją stronę z zagubioną miną, jakby nie wiedział, skąd
się tam wziąłem. W końcu skupił na mnie wzrok wciąż wilgotnych, bezbronnych
oczu i coś we mnie pękło. Odepchnąłem wszystkie kotłujące mi się w głowie myśli
i ruszyłem w jego kierunku, będąc zupełnie pewnym, że oto cała moja
samoświadomość zimnego i obojętnego sukinsyna poszła się pieprzyć. Kiedy znalazłem
się na tyle blisko, że nie było już mowy o wycofaniu się, zagryzłem dolną
wargę, wsunąłem mu ręce pod ramiona i schowałem twarz w jego pachnącej kawą,
ciepłem i bezsilną rezygnacją koszuli, bo, kurwa, czułem, że to jest <i>właściwe</i>.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie musisz tego robić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Zamknij mordę, Minho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Naprawdę, jeśli czujesz się niekomfortowo, poradzę sobie sam,
albo Dara…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Na litość boską, przytkasz się wreszcie, czy chcesz mieć twarz
zmasakrowaną z obu stron, żeby było symetrycznie?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
A więc tak, to już oficjalne. Zaraz po tym, jak moje wewnętrzne,
sarkastyczne Ja poszło się radośnie pieprzyć z cholernym, impulsywnym i
kretyńskim temperamentem Minho -
jakkolwiek dwuznacznie nie brzmi ta metafora - wylądowaliśmy tutaj, w
pokoju Dary i Onewa, w mieszkalnej części kawiarni. Wciąż będąc roztrzęsionym
po tym, co miało miejsce paręnaście minut temu w kuchni, próbowałem na wszelkie
sposoby ratować swoją reputację, która znacznie ucierpiała, kiedy zachciało mi
się okazywać temu przebrzydłemu, oślizgłemu gadowi jakiekolwiek współczucie.
Miałem wrażenie, że spełnię jakiś dobry uczynek, jeśli będę miły i jeden jedyny
raz go przytulę. Teraz byliśmy tylko obaj kompletnie zażenowani i nawet rozmowa
niespecjalnie się kleiła, bo ilekroć niechcący napotykałem niepewny wzrok
Minho, miałem ochotę zapaść się pod ziemię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Przycisnąłem mocniej torebkę z lodem do jego opuchniętego nosa, na
co zareagował cierpiętniczym jękiem. Kolejny raz dotarło do mnie, jak bardzo go
nienawidzę za to, że przez niego jakaś słaba cząstka mnie zamienia się w
rozlazłą papkę, którą nigdy nie chciałem się stawać. <i>Cholera</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Boli cię jeszcze? – warknąłem, wkładając w to pytanie tyle jadu,
żeby nie pozostawić mu wątpliwości, jak bardzo nie lubię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Już mniej. Krwotok z nosa ustał, myślę, że przeżyję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Kurde, a już miałem nadzieję, że jednak nie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Znowu milczenie. Czułem, że na policzki występują mi niepożądane,
czerwone plamy, które zdecydowanie nie pomagały zrobić tą sytuację mniej
absurdalną.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Słuchaj, Taemin, naprawdę nie musisz mi pomagać, przecież widzę,
że to dla ciebie trudne i niepotrzebnie się męczysz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
<i>Brawo, Sherlocku</i>. Rzuciłem mu ciężkie spojrzenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Obawiam się, że muszę to robić, bo wkurza mnie patrzenie na
twoją poobijaną twarz. – Bardziej idiotycznej wymówki nie mogłem już sobie
wymyślić, ale musiałem przynamniej sprawiać pozory, jakby moje sarkastyczne Ja
wciąż ze mną było, mimo, iż rozpaczliwie próbowało czmychnąć gdzie pieprz
rośnie. – Nie lubię brzydkich rzeczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Wcześniej byłem ładną rzeczą?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Wcześniej byłeś mniej wkurwiającą rzeczą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Ile można szukać wody utlenionej? Mniej czasu zajęłoby Keyowi
pójście do pobliskiej apteki, niż przetrząsanie całej kawiarni w poszukiwaniu
czegoś, czym można by odkazić ranę, ale jak widać, nie spieszyło mu się
zbytnio. Dziwne, ponieważ jeszcze parę minut temu wszyscy wariowali na widok obrażeń
Minho i prześcigali się w udzielaniu mu pierwszej pomocy. Sporo kosztowało mnie
uspokojenie ich, zaprowadzenie żabola na górę i zapewnienie rozhisteryzowanej
Sandary, że wszystkim się zajmę. Teraz pozostało mi tylko pluć sobie w brodę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Zerknąłem na niego dyskretnie i szybko odwróciłem wzrok, gryząc
wargę, bo cholera wybrała ten sam moment, żeby mi się poprzyglądać. <i>Niezręcznie</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Taemin?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Tak, możesz już zdychać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Odpowiedział mi cichym śmiechem i za chwilę syknął, bo trochę
trudno jest się śmiać, kiedy ma się poobijaną twarz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Dziękuję. Za to, co robisz. Za to teraz i za to, że zgodziłeś
się na ten beznadziejny pomysł Kibuma, chociaż widzę, jak wiele cię to
kosztowało. Dziękuję za zaufanie mi i… - zawahał się na moment. – To nie tak,
że ja ci nie ufam. Wiem, że jesteś ciekawy, o co chodzi z moim ojcem i
obiecuję, że wszystko ci opowiem, przysięgam, tylko to dosyć długa historia i
wciąż trochę ciężko mi o tym mówić…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Dobra, pierdolić to.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- On cię UDERZYŁ, gdybyś się nie zorientował! – Zerwałem się na
równe nogi, rzucając mu worek z lodem na kolana. Minho wzdrygnął się i otworzył
szeroko oczy, nie rozumiejąc, czemu się wkurzam. Naprawdę, dlaczego niektórzy ludzie
muszą być tacy niewydarzeni? – Wiesz co, wcześniej myślałem, że to ty jak
zwykle przeginasz, ale sorry, pomyliłem się. Twój ojciec to jakiś TYRAN, nikt
normalny nie bije swoich dzieci! Jeśli istnieje na świecie rzecz, której
nienawidzę bardziej niż wszystkiego innego, to jest nią PRZEMOC!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
<i>Krzyk. Huk.
Rozpaczliwe łkanie. Kobieta o długich, czarnych włosach upadająca na ziemię w
plamie własnej krwi, kiedy mężczyzna z wężowym tatuażem w kształcie bransolety
na nadgarstku uderza ją po raz kolejny w twarz.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Przemoc to najgorsze, co może być, świat jest zatruty przez
chorych wariatów, którzy podnoszą ręce na niewinnych ludzi. Zło jest wszędzie,
hyung, dlatego tak bardzo irytują mnie osoby, którym wydaje się, że mogą stawić
temu czoła, przeklęci optymiści jak TY, naiwni i przekonani, że wszystko jest
słodkie i kolorowe! <i>Kłamcy</i> którzy
okłamują samych siebie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
<i>Kolejne uderzenie,
tym razem jeszcze mocniejsze. Płacz dzieci, kulących się w kącie, szybki oddech
kobiety. Ostatni oddech, ostatnie sekundy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Przemoc powinno się tępić, hyung, a nie biernie się jej
poddawać, powinieneś zgłosić to na policję, walczyć z tym, a nie <i>mmmphh</i> – <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Zamierzałem jeszcze wiele powiedzieć. Zamierzałem wylać z siebie
cały żal, całą desperację, która zbierała się we mnie od tak dawna, a teraz,
wraz ze świeżo obudzonymi wspomnieniami, nagle trysnęła nowym, bolesnym
strumieniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
<i>Zamierzałem</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Ale zanim zdążyłem dotrzeć choćby do połowy, brutalnie mi
przerwano. Czyjeś ciepłe, miękkie wargi dotknęły moich, umięśnione ramiona
objęły mnie w pasie i nagle straciłem grunt pod stopami. Zanim zdążyłem
zaliczyć bliskie spotkanie z podłogą i może zorientować się, co do cholery się
dzieje, moje nogi zawisły w powietrzu, a Minho podniósł mnie bez większego
problemu i przycisnął do ściany, nie odsuwając się ani na chwilę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
<i>Minho</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Przestałem myśleć racjonalnie. W ogóle przestałem myśleć. Wplotłem
mu palce we włosy i oddałem pocałunek z równą desperacją, uchylając lekko usta.
Jego język był gorący, wilgotny i kręciło mi się w głowie, serce waliło jak
oszalałe, byłem przekonany, że za chwilę stracę przytomność z nadmiaru tego
wszystko, umrę jako żałosna, roztopiona z emocji i bardzo zdezorientowana papka
w ramionach faceta, którego wciąż nienawidziłem. Utrzymywałem, że nienawidzę.
Chyba nienawidziłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Jęknąłem, kiedy język Minho zaczął badać wnętrze moich ust, a
spocone ręce gładziły wolno moje plecy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
<i>Jeśli to nie było
piekło, to ja nie wiem, co nim było.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Ekhm.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Tak jak przewidywałem, w następnej sekundzie spadłem w otchłań,
która okazała się mieć dno na podłodze, nie mogąc powstrzymać okrzyku przerażenia.
Minho szybko pomógł mi stanąć na nogi i przytrzymał, kiedy zachwiałem się,
wciąż oszołomiony. Spojrzałem na niego, a on na mnie. Byliśmy tak samo
rozpaleni i zszokowani tym, co właśnie się stało, że nawet nie było już miejsca
na niezręczności ani wstyd.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
A potem przenieśliśmy wzrok na Kibuma, który wyglądał dla odmiany
całkiem spokojnie. Oparty o framugę drzwi, uśmiechał się tym swoim nieco
niepokojącym, wszechwiedzącym uśmieszkiem. Wyciągnął w naszą stronę białą
buteleczkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Znalazłem wodę utlenioną ale widzę, że chyba <i>wyliżesz</i> się bez niej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
_________________________</div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
<i>Voila</i>, teraz mogę umierać w spokoju. Jest dłuższy i jest szybciej, tak jak było obiecane, pomijam już fakt, że kompletnie co innego miałam w planach, ale jak zwykle coś mi nie wyszło. Ekhm. W następnym w końcu bal, chociaż miał być w tym, plus może wyprodukuję jakiś dodatek specjalny, zobaczymy. Porozpoczynałam tyle nowych wątków, że muszę bardzo uważać, żeby się nie pogubić. Cała ja, uf.</div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Chyba znowu narobiłam sobie zaległości w komentowaniu na niektórych blogach, za co bardzo przepraszam :c Czytam na bieżąco, przysięgam, po prostu czasami nie mam weny na porządny komentarz, a ja staram się zawsze pisać porządne. Także tego. Poprawię się, promise~ </div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
A ten rozdział z dedykacją dla <b>Uszati</b>, bo nawet sobie skarbie nie zdajesz sprawy, jak bardzo motywują mnie Twoje komentarze :3 *.*</div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
xoxo, Miss.Alice</div>
Pani Luhttp://www.blogger.com/profile/13464960614565162744noreply@blogger.com33tag:blogger.com,1999:blog-6238364480748530437.post-85424780708938084472013-01-10T12:23:00.001-08:002013-01-11T00:28:51.852-08:007.<br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;">ROZDZIAŁ SIÓDMY<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjh3PeU3jlDWkGXAEERtuZbn-JmrnYGHSljQdNs6HhVeKBKq_Tu3gRg7Hl-nHA4JOQYi6xxHt_sgX5yyXx5FPhDQ8DdNURSbaoig1FxrVOzlan5d3Xupdri-RPydk_b-Eg8xV4wUhdPUVGr/s1600/tumblr_mdd3rk6gND1qdwhlxo4_250.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjh3PeU3jlDWkGXAEERtuZbn-JmrnYGHSljQdNs6HhVeKBKq_Tu3gRg7Hl-nHA4JOQYi6xxHt_sgX5yyXx5FPhDQ8DdNURSbaoig1FxrVOzlan5d3Xupdri-RPydk_b-Eg8xV4wUhdPUVGr/s1600/tumblr_mdd3rk6gND1qdwhlxo4_250.gif" /></a></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
-
Możesz przestać?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Kolejne,
zimowe popołudnie w moim miejscu pracy, którego miałem czasami po dziurki w
nosie, mijało w dziwnie nieprzyjemnej atmosferze. Przywykłem już do tego, że
tutaj wszyscy mieli lekko nierówno pod sufitem i tryskali optymizmem, jakby to
był szpital psychiatryczny dla poważnych przypadków, a nie kawiarenka na
przedmieściach. No, może wszyscy oprócz Keya, chociaż on też zrobił się
ostatnio wkurzająco wesoły. Przefarbował włosy na jasny blond, co upodabniało
go trochę do plastikowego Kena, zaczął nosić <i>różowe</i> spodnie i bez przerwy trajkotał przez telefon ze starszą
siostrą Jonghyuna, z którą widocznie bardzo zaprzyjaźnił się podczas przerwy
świątecznej. Zdecydowanie wolałem go w wersji złego chłopca, chociaż teraz też
go znosiłem, szczególnie, że codziennie robił mi do szkoły drugie śniadanie, bo
<i>„wyglądasz jak całkiem seksowny szkielet,
Taemin, ale skóra i kości nie są już w modzie, twoja nowa mama pomoże ci nabrać
absów!”</i>, cokolwiek miał przez to na myśli. Wolałem nie wnikać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Jednak
to nie Kibum najbardziej się zmienił, tylko Minho, co mnie jednocześnie zdziwiło
i zbiło z tropu. Z początku odczuwałem coś na kształt mściwej satysfakcji,
kiedy dwa razy z rzędu przyszedł do szkoły z ekspresją wypranej emocjonalnie
lalki, bez choćby śladu uśmiechu. Spekulowałem, że pewnie jakaś laska prosto z
okładki <i>Playboya</i> (bo nie oszukujmy
się, wszyscy wiedzą, że te słodkie noony i ich wyszukane aegyo to tylko
przykrywka) dała mu kosza, więc przerwę na lunch spędziłem razem z Jonghyunem i
Amber, wybierając z tłumu odpowiednią kandydatkę na niespełnioną miłość
Bambiego. Byliśmy prawie pewni, że to Jung Jessica z trzeciej klasy, jedna z
tych wymalowanych laluń, które mają większe biustonosze niż mózgi. Pewnie nie
zgodziła się z nim wybrać na Winter Party, durną, szkolną dyskotekę, organizowaną
co roku w liceum Kim Yu Shin, albo zrobiła coś równie haniebnego, jak na
przykład skrzywienie się przy wypiciu łyka kawy, czego skutkiem była głęboka
depresja naszego drogiego Minho. Mało prawdopodobne, żeby ktoś, kto ma wszystko
i jeszcze więcej przeżywał w swoim idealnym życiu większe tragedie. Chociaż
nie, istniała druga opcja – może władze miasta chciały wyburzyć wieżowiec z
jego ulubionym dachem. Horror!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
W
każdym razie, jego ponura mina i mechaniczne ruchy zaczęły grać mi na nerwach,
kiedy trzeciego dnia swojego dziwnego zachowania zamiast ruszyć tyłek i pomóc
mi wycierać stoliki, po prostu usiadł przy jednym z nich i zaczął bawić się
komórką. Po pierwsze, co to ma być, wydaje mu się, że jako książę tego
przybytku może się lenić? Na miejscu Onew zaraz bym go wywalił. A po drugie –
tylko ja tu miałem prawo wyglądać melancholijnie dramatycznie i grać
niedostępnego. JA przynajmniej miałem ku temu powody. Dlatego postanowiłem
wygarnąć mu, co o nim myślę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Możesz przestać..? Po prostu przestań.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zaskoczony,
uniósł głowę i spojrzał na mnie, jakby usłyszał, co do niego mówię dopiero za
trzecim razem. Jasne. Mogłem się założyć, że po prostu chciał mnie podrażnić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Co przestać? – Aha, w dodatku postanowił grać idiotę. Nie, żeby w ogóle musiał
grać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Przestań psuć mi humor swoim żałosnym widokiem – warknąłem, rzucając w niego
mokrą ścierą, która miała wylądować na jego twarzy, ale niestety udało mu się
ją złapać, zanim dotarła do celu. – Mówię poważnie, nie wiem, czy sobie ze mnie
kpisz, naśladując moje codzienne zachowanie, ale denerwuje mnie to. Cokolwiek
wyczyniasz, wybaczę ci, jeśli powycierasz za mnie te stoliki. Nawiasem mówiąc,
ludzie nie potrafią jeść i pić normalnie, muszą robić syf na całym blacie… W
każdym razie, możesz z powrotem być cieszącym się głupkiem. Pozwalam ci.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Minho
zamrugał oczami ze zdezorientowaną miną. Wyglądał, jakby w ogóle nie słuchał.
Boże, nie każ mi tego powtarzać po raz kolejny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Och. Przepraszam. Nie wiedziałem, że czujesz się przeze mnie niekomfortowo. –
Uśmiechnął się natychmiast, ale jakoś tak inaczej. Coś było w tym uśmiechu, co
sprawiło, że musiałem zrobić krok do tyłu. Coś zupełnie niepodobnego do Choiego
Minho i jego zwykłych, szerokich uśmiechów, pełnych beznadziejnej radości z
życia. Zerknąłem w kierunku barku, gdzie Onew i Key przygotowywali zamówienia.
Dziwne, że reszta nie zauważyła tych zmian. A może to ja popadam w paranoję?
Spojrzałem jeszcze raz podejrzliwie na Minho, ale on już wrócił do leniwego
klikania na swoim telefonie. Hm. No dobrze. Może po prostu próbuje zwrócić na
siebie uwagę, a jak już mu się to uda, wszystko wróci do normy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Po
chwili wahania usiadłem naprzeciwko niego, ściskając ścierkę tak mocno, że
kilka kropel wody skapnęło na podłogę. Właśnie przeczyłem wszystkim swoim
zasadom nie interesowania się sprawami innych ludzi, ale mniejsza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Chcesz o tym pogadać? – Mój głos chyba jeszcze nigdy nie był tak wysoki.
Przekląłem w duchu. Co ja jestem, psychoterapeuta? Już miałem skoczyć na równe
nogi i mieć nadzieję, że nie usłyszał mojego głupiego pytania, ale po chwili podniósł
na mnie te swoje obrzydliwie wielkie, brązowe, sarnie oczy i z pewnym wahaniem
podsunął mi pod nos swój telefon. Spojrzałem na zdjęcie, które miał ustawione
na wyświetlaczu startowym. Przedstawiało faceta w średnim wieku, w garniturze,
ciemnych okularach i z taką miną, jakby właśnie zjadł nieświeże sushi. Obok
niego stał uśmiechnięty od ucha do ucha dzieciak z rozwianą czupryną. Omal nie
wypuściłem komórki z ręki, kiedy zdałem sobie sprawę, że to mały Minho. Nie
zmienił się za bardzo od tamtego czasu, tyle tylko, że był wyższy. O wiele
wyższy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Tak, to ja. A mężczyzna obok to mój tata – powiedział ponuro, kiedy zauważył,
że porównuję jego młodszą wersję z obecną, siedzącą tuż przede mną. – Nie
widziałem go, odkąd wyprowadziliśmy się z mamą z Seulu, czyli od wakacji.
Ostatnio napisał, że przyjedzie nas odwiedzić. Za tydzień.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Uniosłem
brwi, nie bardzo rozumiejąc, w czym problem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
To chyba dobrze, nie? Powinieneś skakać pod sufit z radości, albo napisać dla
niego jakąś łzawą balladę, którą zagrasz mu na gitarze, a nie martwić ludzi
swoim niecodziennym nastrojem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Martwiłeś się? – Cholera. Mogłem bardziej uważać na to, co gadam. Poczułem, że
czerwienię się pod jego niedowierzającym spojrzeniem. I na co mi było udawać
miłego? Zacisnąłem zęby, przybierając z powrotem maskę zimnej obojętności.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Martwiłem się, że wszystkie twoje durne obowiązki spadną na mnie i będę musiał
harować za nas dwóch, bo Onew hyung wyraźnie jest ślepy na twoje obijanie się.
Poza tym, nie zmieniaj tematu. Nie lubisz swojego ojca?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Najwidoczniej
trafiłem w sedno, bo przestał się głupkowato uśmiechać i westchnął ciężko,
wbijając wzrok w zdjęcie w telefonie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nie, że go nie lubię. Nigdy nie byliśmy ze sobą zbyt blisko. On zawsze był tak
zapracowany, że po prostu nie miał dla mnie czasu. Nie winię go za to, tylko,
że… Kiedy już jakimś cudem znajdował te pięć minut na rozmowę ze mną,
najczęściej wykorzystywał je po to, żeby mnie skrytykować. Zawsze znajdował we
mnie coś, co mu nie pasowało. Porównywał mnie z moim starszym bratem,
Minsukiem, który od paru lat siedzi w Ameryce i ma się świetnie jako jakiś
prawnik czy adwokat, czy jaką tam inną gównianą pracę posiada. Ja nigdy nie
będę taki, jak on i szczerze mówiąc, uważam, że to najgorsze, co mogłoby mi się
przytrafić. Chcę iść na Uniwersytet Sztuki w Seulu i zająć się muzyką, a ojciec
nie jest tym specjalnie zachwycony. Już widzę jego krytyczny wzrok, jak tu
przyjedzie. Po prostu nie mogę się doczekać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Cierpliwie
czekałem, aż ten snobistyczny idiota wyleje z siebie wszystkie swoje żale,
ledwo powstrzymując się przed daniem mu w twarz mokrą ścierką. Może wtedy
przestałby rozpaczać nad pierdołami i zauważył, że są większe tragedie. On
przynajmniej miał ojca, który był normalny i chciał dla niego jak najlepiej, a
nie musiał dzień i noc zajmować się cieniem człowieka, o którym w dodatku nikt
nie mógł się dowiedzieć. Niee, skąd, on miał dużo większe problemy. Bogaty
tatuś, który chce mu zapewnić dobrą przyszłość, kochająca mamusia i wspaniały
braciszek z <i>gównianą</i> pracą. Naprawdę
miałem ochotę mu w tej chwili przywalić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Więc dlaczego się tu przeprowadziliście? – wysyczałem przez zęby, gapiąc się na
swoje buty. – Jonghyun coś kiedyś wspomniał, że to przez pracę twojego ojca,
ale to nie tłumaczy, dlaczego zabraliście ze sobą wszystkich swoich kumpli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Onew i Dara to moi przyjaciele z dzieciństwa. Oszczędzają kasę na studia, a
moja rodzina zna ich od zawsze, więc tata zaproponował hyungowi częściowe
sfinansowanie jego kawiarni. A Key to mój przyjaciel ze szkoły. Postanowił
zrobić sobie rok przerwy i przyjechał tutaj z nami, żeby pomagać. To wszystko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Miałem
wrażenie, że czegoś mi nie mówi, ale wolałem już nie drążyć tematu.
Wystarczająco mnie zdenerwował. Jeśli według niego jego życie było ciężkie, to
ciekawe, co by powiedział, gdyby miał pojęcie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
A ty? – Dotknął lekko mojej zimnej dłoni swoimi ciepłymi palcami, kiedy przez
dłuższą chwilę się nie odzywałem. Łypnąłem na niego spode łba, ciesząc się, że
grzywka zasłania moje oczy, które nagle zaczęły mnie niepokojąco szczypać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Co ja? – syknąłem, cofając rękę. Popatrzył na mnie z troską.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Sulli wspomniała, że wasz tata pracuje w domu i rzadko wychodzi, dlatego nikt w
miasteczku go nie zna. Masz z nim dobre stosunki?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Tak.
Cholernie dobre. Ostatnim razem, kiedy go widziałem, był bez reszty pochłonięty
konwersacją z lodówką. Sulli i jej długi język. Coraz bardziej żałowałem, że w
ogóle zacząłem tą rozmowę. Wolałbym posprzątać całą kawiarnię sam, niż zwierzać
się ostatniej osobie, która by mnie zrozumiała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Taemin, przestań migdalić się z Minho i zacznij w końcu coś robić! – wydarł się
Kibum, który latał do kuchni i z powrotem, nosząc naręcza naczyń. Spiorunował
nas wzrokiem i musiałem przyznać, że mimo zmiany koloru włosów jego spojrzenie
nie straciło swojej mocy. – Ciebie też to dotyczy, Choi. Zamówienia się same
nie przyjmą!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Miałem
ochotę ucałować Kim Kibuma za jego idealne wyczucie czasu, bo przynajmniej
oszczędziło mi to odpowiadania na idiotyczne pytanie Minho. I tak miałem wrażenie,
że nie podda się tak łatwo, bo przez cały późniejszy czas czułem na sobie jego
intensywny wzrok. Ciekawski żabol. No, ale przynajmniej się rozchmurzył.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;">~*~</span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal">
Cała
szkoła żyła tylko jednym. Nie dało się przejść korytarzem, żeby przynajmniej z
pięć razy w czasie każdej przerwy nie usłyszeć słów „Winter Party”, najczęściej
wypowiadanych z przesadnym entuzjazmem, w akompaniamencie pisków i dzikich
okrzyków radości, przez noony z toną makijażu. Amber chyba podzielała moje
zniesmaczenie, bo kiedy tylko zobaczyła mnie w drzwiach klasy biologicznej,
natychmiast do mnie przyskoczyła i zaciągnęła na sam koniec sali, z dala od
swoich chichoczących koleżanek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
No i jak? Z kim idziesz na Winter Party? Z IU?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Nadzieja
matką głupich. Amber, choćby nawet do złudzenia przypominała chłopaka, nadal
niestety pozostawała dziewczyną, co oznaczało, że podniecała się tym samym, co
wszyscy. Głupią, szkolną dyskoteką. Westchnąłem, wyrzucając na ławkę swoje
książki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Daj spokój. Nie mam zamiaru trzy godziny siedzieć ściśnięty między ruszającymi
się jak dziadki z Parkinsonem do tandetnej muzyki ludźmi, których nie lubię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Amber
prychnęła i przewróciła oczami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
No tak, ty jesteś na to zbyt <i>cool</i>.
Szkoda, na pewno sporo dziewczyn chciałoby się z tobą wybrać… Albo chłopaków.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Niechcący</i> przewróciłem jej niezamknięty
piórnik i wszystkie przybory rozsypały się po klasie. Amber zaklęła w sposób
bynajmniej nie kobiecy, posłała mi mordercze spojrzenie i zanurkowała pod
ławkę, żeby pozbierać wszystkie swoje kolorowe długopisy. Ja tym czasem
odchyliłem się na krześle i wbiłem wzrok w akwarium, w którym nauczycielka
biologii hodowała rybki, i udałem, że jestem niesamowicie zajęty obserwowaniem
ich przez zabrudzoną szybkę. Tak naprawdę chciałem się dyskretnie przyjrzeć
swojemu odbiciu, czego najczęściej unikałem jak ognia. Naprawdę wyglądałem jak
dziewczyna? Poczułem się trochę niezręcznie, lustrując wzrokiem swoją własną
twarz. Fakt, miałem zdecydowanie zbyt delikatne rysy. I za długie rzęsy. W
dodatku odkąd Key obciął mi trochę włosy, w końcu można było zobaczyć moje oczy
w całej okazałości i niestety one też nie były szczególnie męskie. Skrzywiłem
się z niechęcią, odwracając wzrok od akwarium. Musiałem zrobić coś, żeby
wyglądać bardziej <i>męsko</i>. Wiem, jak to
żałośnie brzmi, ale potrzebowałem tego. Może gdybym coś zmienił, ludzie
zaczęliby brać mnie na poważnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Amber
nie odezwała się do mnie przez całą lekcję, śmiertelnie obrażona o te swoje głupie
kredki. Nie przeszkadzało mi to zbytnio, ale zastanawiałem się, z kim ona miała
zamiar pójść na tą imprezę. Ograniczone mięśniaki zwykle wybierały ślicznotki z
przyklejonym aegyo, a nie zbuntowane chłopczyce. Cóż, nie moja sprawa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
W
przerwie na lunch poszedłem do toalety, która na szczęście była pusta. Spojrzałem
jeszcze raz z dezaprobatą na swoje odbicie w lustrze i wyciągnąłem z torby
ostry scyzoryk. Teraz, albo nigdy. Przyłożyłem ostrze na poziomie brody i
zacisnąłem zęby. Już miałem jednym, mocnym ruchem załatwić sprawę, ale w tym
momencie drzwi otworzyły się z hukiem i aż podskoczyłem na dźwięk przerażonego
okrzyku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
TAEMIN, NIE!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ktoś
wyrwał mi nożyk z ręki i cisnął go w bliżej nieokreślonym kierunku, a ja z
wrażenia pośliznąłem się na zachlapanej podłodze i wywinąłem orła na środku
łazienki, w panice pociągając za sobą intruza. Poczułem, jak moja głowa uderza
o twarde płytki, a potem tępy ból w czaszce i przez kilka sekund dryfowałem na
krawędzi przytomności. Ktoś wołał moje imię i potrząsał za ramiona, a potem
próbował mnie podnieść. Zamrugałem, żeby poprawić sobie ostrość widzenia i
spojrzałem prosto w przerażone, duże oczy koloru kawy. Hm, miałem chyba jakieś
dziwne <i>deja vu</i>. Błagam, powiedzcie,
że to mi się śni… Już wolałbym chyba swój regularny koszmar ze śmiercią mamy,
niż <i>to</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Pojeee… bało cię, kretynie?! – jęknąłem, rozmasowując skronie. Minho westchnął
z ulgą i pomógł mi stanąć na nogi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nic ci nie jest? Jesteś pewien, że możesz…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Co się napadło, co?! Dlaczego ty ZAWSZE musisz wchodzić mi w drogę?! Zdajesz
sobie sprawę, jak cholernie mnie wkurzasz?! Śledzisz mnie? Jakim cudem zawsze
wyrastasz jak z podziemi i sprowadzasz ze sobą kłopoty, jesteś jak jakiś
cholerny magnes, sprawiacz kłopotów i mmmpff..! – Mój płonący czystą furią
słowotok został zatamowany przez dłoń Minho przyciśniętą do moich ust. Mogłem
już tylko wydawać z siebie wściekłe pomruki i posapywania, sztyletując go przy
tym wzrokiem. Na jego twarzy nie drgnął ani jeden mięsień, był wciąż tak irytująco
poważny, ale przynajmniej nie uśmiechał z rozczulonym rozbawieniem, jak to miał
w zwyczaju. Już miałem ugryźć go w rękę, żeby pozwolił mi się wykrzyczeć, ale
jakby to przewidując, opuścił ramię i zrobił krok do tyłu, wciąż nie
spuszczając ze mnie wzorku. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Przepraszam za to. Zadziałałem instynktownie, kiedy zobaczyłem cię z tym… nożem
tutaj, ja… po prostu myślałem, że ty chciałeś sobie… Że mogłeś sobie coś
zrobić, bo wybacz, ale tak to właśnie wyglądało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Na miłość boską, Minho, nie próbowałem PODERŻNĄĆ SOBIE GARDŁA, Jezu! –
Wyminąłem go i schyliłem się, żeby podnieść scyzoryk z zalanej wodą podłogi, i
wysuszyć go papierem toaletowym. Bambi przypatrywał mi się z miną wyrażającą wstyd
i skruchę, ale w tym momencie mogłem tylko pomyśleć, że dobrze mu tak. – Masz
mnie aż za <i>takiego</i> świra, który targa
się z nożem na swoje życie? Dzięki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nie o to chodzi. – Potarł ręką kark. Jakiś czas temu zauważyłem, że zawsze to
robił, kiedy czuł się niekomfortowo. – Nigdy nie wiadomo, czego się po tobie
spodziewać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Myślałem,
że padnę na to stwierdzenie, zresztą już po raz drugi w tej przeklętej
łazience.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Po <i>mnie</i> nie wiadomo, czego się
spodziewać? To ty tutaj jesteś od nieprzewidywalnych akcji. Ty sprawiasz
kłopoty, nie ja. Chciałem tylko obciąć włosy, a tobie już wydaje się, że
popełniam samobójstwo, podczas, gdy to ty jesteś facetem, który łazi po
krawędzi dachu, żeby sobie POMYŚLEĆ. Wiesz co? Za dużo myślisz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Taemin-ah, nie zrozum mnie źle, ale ty naprawdę potrzebujesz pomocy – mruknął
tak cicho, że ledwo go usłyszałem. Uniosłem brwi z powątpiewaniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Taa, na pewno nie twojej. Dzięki, poradzę sobie. Możesz już iść, obiecuję, że nie
przetnę sobie aorty ani tętnicy udowej, nawet niechcący.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Minho
chwilę stał w miejscu, zapewne zastanawiając się, czy zostawienie mnie samego z
potencjalnym narzędziem zbrodni było dobrym pomysłem. W końcu rozluźnił się,
spojrzał na moją wściekłą minę i zrobił ostatnią rzecz, jakiej bym się po nim
spodziewał. Chociaż nie. To była pierwsza rzecz, której powinienem spodziewać
się po Choim Minho. Zgiął się w pół i wybuchnął śmiechem. Strasznie zabawne.
Stłumiłem w ustach przekleństwo i wyminąłem go w drodze do wyjścia, ale złapał
mnie za tył koszuli i przyciągnął do siebie, jak zwykle totalnie olewając moje
subtelne znaki, że jednak wolałbym zachować kilka kroków przestrzeni osobistej.
Minho się tym nie przejmował. Objął mnie i zaczął czochrać mi włosy, wciąż
chichotając radośnie i przez sekundę miałem ochotę zrobić użytek z wciąż
trzymanego w ręce scyzoryka. Wiecznie zjarany szaleniec. Wciąż czułem się
delikatnie mówiąc niekomfortowo podczas jego nagłych wybuchów czułości, więc
stałem sztywno, czekając, aż da mi spokój.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nie kłóćmy się więcej, dobra? – mruknął w moje włosy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Westchnąłem
z rezygnacją, starając się nie wdychać zapachu jego wody kolońskiej, od którego
robiło mi się niedobrze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Ja się nie kłócę. To ty ubzdurałeś sobie, że jestem psychiczny i potrzebuję
specjalnej ochrony dwadzieścia cztery godziny na dobę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
To dlatego, że zawsze chciałem mieć młodsze rodzeństwo. Kogoś, kim mógłbym się opiekować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Kup sobie psa! – podsunąłem usłużnie, odklejając go od siebie z niejakim
trudem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Kiedyś pytałeś, dlaczego cię lubię. Wydaje mi się, że właśnie dlatego, że
jesteś kimś, kogo zawsze chciałem mieć przy sobie. Wcześniej to o mnie wszyscy
się troszczyli i to ja mówiłem „hyung” do moich przyjaciół. Poza tym, zawsze
umiesz mnie rozbawić i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Świetnie, za chwilę skończy się przerwa, a ja nie mam zamiaru spóźnić się przez
ciebie na matmę, czy cokolwiek innego – przerwałem mu tą patetyczną gadkę,
kierując się do wyjścia. Właśnie taki był problem z Minho – zawsze potrafił
znaleźć sposób, żeby wyprowadzić człowieka z równowagi. A ja naprawdę nie byłem
jeszcze gotowy, żeby rzucić się w jego ramiona, płacząc ze wzruszenia i robiąc
kompletny bałagan ze swojej osobowości, kształtowanej od tylu lat przez
wszystkie niezbyt przyjemne rzeczy, które mnie spotykały.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Nie
teraz, nie kiedyś, prawdopodobnie nigdy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Miałem
nadzieję, że tego dnia nie spotkam już ani Minho, ani Amber, przynajmniej w
szkole. Nie byłem również zbyt zachwycony wizją spędzenia z nimi popołudnia w
pracy, ale tam mogłem zająć się robotą i udawać, że ich nie widzę,
bo naprawdę nie miałem ochoty gadać z nimi, patrzeć na nich, czy choćby
oddychać tym samym, co oni powietrzem. Chyba moja aspołeczność znowu dawała mi
się we znaki. Sulli miała rację, skończę jako zrzędzący stary piernik a potem
nikt nawet nie zapali znicza na moim grobie. Cóż za świetlana przyszłość.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Hej,
Taemin, chodź tutaj! – Zamknąłem oczy i policzyłem do dziesięciu, modląc się,
żeby to były tylko halucynacje. Niestety, Minho, Amber, Jonghyun i z jakiegoś
dziwnego powodu również Kibum, siedzieli na ławce w sali gimnastycznej, wszyscy
w strojach na wf, oczywiście oprócz Keya, który założył najbardziej oczojebny
róż, jaki w życiu widziałem, narażając tym samym mój zmysł wzroku na rychłą
ślepotę. Westchnąłem z rozdrażnieniem, próbując uspokoić nagłą nieodpartą chęć
rzucenia w nich piłką lekarską i ruszyłem w ich kierunku, udając, że wciąż się
rozciągam. Nasz nauczyciel od wf-u, pan Yuu, właśnie darł się na jakiegoś
szczerbatego okularnika, który zarzekał się, że ma astmę i nie może ćwiczyć. Na
razie byłem bezpieczny, ale jeśli przez bandę tych świrów moja średnia z wf-u choć
trochę ucierpi, przyrzekam, że ich wszystkich pozabijam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Czego
chcecie i co wy tu w ogóle robicie?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Też
cholernie miło nam cię widzieć – syknęła Amber przez zęby. – Po prostu skaczemy
z radości.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- To
bardzo ważna sprawa i to nie może czekać do popołudnia – wytłumaczył Key,
świdrując mnie wzrokiem. Zastanawiało mnie, kto go w ogóle wpuścił na teren
szkoły. No, chyba, że przekupił dozorcę, albo miał jakieś inne magiczne
zdolności, o których wolałem nie wiedzieć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- A
teraz, skoro już pooglądałeś sobie Taemina w stroju gimnastycznym, możemy
wracać na nasz trening, proooszę? – jęknął błagalnie Jonghyun, szturchając
Minho w ramię, na co Żabcia tylko zmierzyła go ciężkim spojrzeniem. No tak,
Jjong i jego obsesja na punkcie kopania piłki, jakby był w tym jakiś sens.
Resztę jego wypowiedzi postanowiłem taktownie zignorować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
-
Streszczajcie się, nikt mi dodatkowo nie płaci za rozmawianie z wami. –
Zerknąłem w stronę nauczyciela Yuu, żeby sprawdzić, czy nadal wydziera się na
tamtego dzieciaka. Wydzierał się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
-
Pamiętacie, jak opowiadałem wam o moim ojcu? – Minho raptownie spoważniał,
pochylając się w naszą stronę. Och, no tak. Jego straszny i niedobry, bogaty
tatuś, który chce pogrzebać wszystkie jego absurdalne marzenia i praktycznie
siłą wciska mu do ręki hajs, i dobre życie, na co nasz Bambi-podobny wielkolud
broni się rękami i nogami, bo ma IQ o wysokości podeszwy swoich markowych
adidasów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Nie
miałem pojęcia, dlaczego mój mózg wyprodukował tak długie i bezsensowne zdanie.
Chyba zaczynałem wariować z frustracji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Co z
twoim ojcem? Przyjechał już? – Key posłał mu współczujące spojrzenie. – Wiem,
że się z nim nie najlepiej dogadujesz, ale może jeśli w końcu wyjaśnicie sobie
na spokojnie parę rzeczy…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Nie o
to chodzi. Mój ojciec wpadł na kolejny genialny pomysł i zaproponował
dyrektorowi, że zasponsoruje ten cały zimowy bal, czy jak się to nazywa. – Ręka
Minho machinalnie powędrowała do szyi, jak zwykle, gdy był zdenerwowany. – Wyda
kupę szmalu, żeby podlizać się moim nauczycielom. Już mi niedobrze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Twoje
życie prywatne jest niezwykle interesujące, stary, serio, gruba sprawa i w
ogóle, ale mój trening zaraz się skończy… – Jonghyun wiercił się na ławce, ale
pod wpływem groźnej miny Kibuma natychmiast zamarł w bezruchu. Głupi
pantoflarz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Mój
ojciec dzwonił dzisiaj rano i powiedział, że chce mnie widzieć na tym balu. –
Bambi patrzył na nas tak rozpaczliwie, że niemal zrobiło mi się go żal. Albo
nie, jednak nie, żartowałem. – Przepraszam, że męczę was swoimi sprawami, ale
musicie mi pomóc. On znowu będzie szukał pretekstu, by udowodnić mi, że
wszystko robię źle. Nie mogę dać mu tej satysfakcji po raz kolejny. Tym razem
rzeczywiście wszystko musi pójść idealnie. <i>Wszystko</i>.
Kibum, dlaczego ty to notujesz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Dajcie
mi sekundkę – mruknął Key, który nie wiadomo skąd wytrzasnął notesik oczywiście
koloru różowego i coś zawzięcie w nim
zapisywał. Wymieniłem z Amber zdegustowane spojrzenie i chyba po raz pierwszy
poczułem z nią jakąś więź. Mam nadzieję, że również po raz ostatni, bo to zbyt
bolesne, myśleć, że coś w ogóle nas łączy. Kibum odchrząknął, zwracając na
siebie naszą uwagę. – Nie martw się o nic, Minho, ten wieczór będzie idealnie
zaplanowany. Wszystko dokładnie zaplanujemy i twój ojciec nie będzie się w
stanie do niczego przyczepić!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Po co
ta cała szopka o taką pierdołę? – spytała znudzona Amber.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Key i
Minho popatrzyli na nią poważnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Nie
znasz mojego ojca.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Nie
znacie jego ojca.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Jakby na
potwierdzenie wagi tych słów tuż obok nas rozległ się świst powietrza i
jednocześnie pochyliliśmy głowy, żeby nie paść ofiarą nadlatującej z prędkością
światła piłki do koszykówki. Poważnie, wf w liceum Kim Yu Shin bardziej
przypominał walkę o przetrwanie, podobnie jak wszystkie inne lekcje.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Więc to
faktycznie jakiś mafioso – skwitowałem ponuro, błagając, by zadzwonił dzwonek i
tym samym dał mi pretekst do zakończenia tej bezsensownej konwersacji, ponieważ
pan Yuu wciąż nie słyszał moich mentalnych modlitw i zupełnie ignorował
sytuację na swojej własnej lekcji, jak i pewne osoby, które zdecydowanie nie
powinny tu przebywać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Po
pierwsze, musimy znaleźć ci na ten bal jakąś słodką niczym szarlotka z bitą
śmietaną dziewczynę, najlepiej noonę, żeby twój ojciec wiedział, że ludzie
biorą cię za serio – trajkotał tym czasem Kibum, notując jak szalony w swoim
zeszycie. Zaczynałem naprawdę tęsknić za jego mroczną osobowością, bo ta
aktualna działała mi na nerwy. – Jeszcze najlepiej taką, która wyrecytuje
wszystko, co jej każesz i nie palnie jakiejś głupoty.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Czyli
po prostu jakąś tępą dzidę z kilogramem tapety i sztucznym biustem –
podsumowała zgryźliwie Amber, za co telepatycznie przybiłem jej piątkę. Key
natomiast przewrócił oczami, wyraźnie niezadowolony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Skąd ja
wezmę dziewczynę, która chciałaby zrobić coś takiego? – Minho wyglądał na
nieźle zdesperowanego. No faktycznie, ciężko mu będzie znaleźć laskę, która
zgodzi się grać dla niego słodką idiotkę, tym bardziej, że połowa szkolnej
populacji rodzaju żeńskiego najchętniej rzuciłaby się na niego już teraz. Ech,
Choi – Kretyn – Minho i jego problemy natury egzystencjalnej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Amber
na pewno się zgodzi – podsunął Dino, najwyraźniej starając się być pożyteczny,
ale niestety coś mu nie wyszło i zamiast burzy oklasków został ponownie
zasztyletowany spojrzeniem, tym razem przez Amber we własnej osobie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Nie mam
zamiaru grać w waszym małym przedstawieniu. Poza tym, już z kimś idę na bal.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- O?
Udało ci się wcisnąć komuś kit, że jesteś laską?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Zamknij
się, Taemin!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Sulli.
– Key wysunął kolejną propozycję, na co Minho nieco zbyt entuzjastycznie
pokiwał głową. Spojrzałem na niego podejrzliwie. Ooo nie, wstrętny pedofilu,
łapy precz od mojej siostry. Już miałem mu to subtelnie uświadomić, ale Amber
uratowała mnie po raz kolejny. Chyba będę musiał kupić jej kwiaty albo męską
maszynkę do golenia, w ramach podziękowań.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Sull w
żadnym wypadku. Idzie ze mną.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Zaraz.
Zaraz, CO TAKIEGO?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Minho
jęknął i zwiesił głowę, wyglądając przy tym tak nieszczęśliwie, że zgubiłem
wątek. Cóż, z Amber, Sulli i ich dziwną relacją będę musiał policzyć się
później.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Hej, a
może Dara? – zaproponowałem niepewnie i ledwo te słowa opuściły moje usta, już
ich pożałowałem. Lee Taemin, ty <i>nie masz</i>
być miły tylko dlatego, że koleś, którego darzysz czystą nienawiścią, wygląda
jak rozjechana żaba na środku autostrady. To właściwie powinien być główny
powód, dla którego <i>nie powinieneś</i> być
miły. Ty <i>nie bywasz</i> miły. Świetnie, a
teraz gadam do siebie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Dara
nie wchodzi w grę. Mój ojciec ją zna i zorientuje się, że to ukartowane. Poza
tym ona i Onew mają zająć się cateringiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Siedzieliśmy
chwilę w ciszy, przerywanej jedynie zdecydowanie mniej cichymi wrzaskami
nauczyciela Yuu i okrzykami niewyżytych nastolatków, którzy próbowali trafić
piłką do kosza, jakby był w tym jakikolwiek sens. Amber wyciągnęła komórkę i
zaczęła zawzięcie na niej stukać, przy czym miałem dziwne wrażenie, że wiem, do
kogo pisze; Key wyglądał, jakby mocno się nad czymś zastanawiał, a Jonghyun
chyba zasnął na siedząco i stróżka śliny zaczęła spływać mu z kącika ust.
Wzdrygnąłem się, zdegustowany i przeniosłem spojrzenie na Minho. Znowu to
robił. Wyglądał jak siedem nieszczęść, co okropnie mnie drażniło. Przecież
powiedziałem mu, żeby przestał, ale jak widać kompletnie to do niego nie
docierało. Prawdopodobnie po prostu sobie ze mnie kpił, to by do niego
pasowało. Zacisnąłem zęby i skrzyżowałem ręce na piersi, przyjmując bojową pozycję
i skupiając całą swoją uwagę na idiotycznej grze, która toczyła się na boisku.
Banda mięśniaków biegających za piłką. Co niby będą z tego mieli?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Spójrzmy
prawdziwe w oczy, ale tylko ten jeden raz. Za nic w świecie bym się nie
przyznał, nawet przed sobą, że zasłaniam się byciem wkurzonym na Minho, kiedy
tak naprawdę boli mnie patrzenie na niego, kiedy jest przybity. Po prostu nie.
Ta opcja nie wchodziła w grę. Więc dlaczego nie mogę po prostu zebrać całej
mojej obojętności i zachowywać się tak, jakby kompletnie mnie to nie ruszało?
Niedobrze. Czułem, się rozpadam, kawałek po kawałku, od środka i to mnie
przerażało. To przez niego i jego egzystencję. Zanim pojawił się w moim życiu,
wszystko było w porządku, a teraz z każdym dniem wydawało mi się, że…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- MAM! –
Podskoczyłem w miejscu na dźwięk triumfalnego pisku Kibuma. Jonghyun spadł z
ławki, mamrocząc pod nosem jakieś niezrozumiałe przekleństwa. Key spojrzał na
nas błyszczącymi oczami, uśmiechając się szeroko, przez co wyglądał już jak
kompletny szaleniec, więc na wszelki wypadek przysunąłem się bliżej Minho. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Proszę,
nie mów że chcesz zrobić z UI moją partnerkę na bal, bo ja jej po prostu nie
trawię – powiedział ponuro Minho, na co uniosłem brwi ze złośliwym rozbawieniem.
Nazywała się IU, tak w ogóle. I nie trawisz jej, drogi żabolu, bo jesteś o nią <i>zazdrosny</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Nie,
mój pomysł jest o wiele, wiele lepszy. Zobaczycie, to będzie najlepszy bal w
historii. Twój ojciec padnie z wrażenia. Szykuje się świetna zabawa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Miałem dziwne przeczucie, że niezdrowa
ekscytacja Keya niesie ze sobą wszystko, tylko nie <i>świetną zabawę</i>. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Bóg mnie
chyba w końcu pokarał za mój połowiczny ateizm. Nie dość, że na zewnątrz znowu
zaczęło się śnieżne tornado i wchodząc do środka, wyglądałem jak przerażający
bałwan z kreskówki, to jeszcze musiałem zebrać w sobie całą silną wolę, żeby
nie odwrócić się natychmiast i nie prysnąć, póki nikt nie zarejestrował mojej
obecności. Kawiarnia była oblężona przez upierdliwe, chichoczące po kątach
noony, których ulubionym zajęciem było zrzucanie serwetek na podłogę, żeby
Minho im je podnosił. A potem się jeszcze burzyły, kiedy moje glany niechcący
niweczyły ich plan, deptając te „zguby” w iście bezduszny sposób. Zaczerpnąłem
powietrza i już miałem się dyskretnie wycofać, ale robiąc krok do tyłu moje
plecy napotkały coś twardego i trzeba przyznać, całkiem umięśnionego, co jakimś
cudem dało się wyczuć nawet przez kurtkę. Cholerny Choi Minho, żabi książę od
siedmiu boleści, szalony zboczeniec, irytujący optymista, który ma za dużo kasy
w tyłku, do którego będę pałał nienawiścią aż do końca dni mojego popieprzonego
życia, amen.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- O,
super, że już jesteś – zaszczebiotała jadowicie Amber, a ja aż podskoczyłem,
wytrzeszczając na nią oczy. Jakim cudem pomyliłem ją z Minho?! Chyba już mi
kompletnie na mózg padło. – Nie myśl, że wybaczyłam ci tak łatwo za te kredki.
Będziesz mi je od teraz strugał do końca świata.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Jesteś
okrutna – prychnąłem, wymijając ją i powlokłem się na górę, żeby przebrać się w
uniform. Nie było mi to dane, bo ledwo stanąłem na pierwszym stopniu, Key
wyrósł jak spod ziemi, chwycił mnie za łokieć i niemal siłą wepchnął do kuchni,
zanim zdążyłem choćby zawołać o pomoc. Zaczynałem poważnie rozważać zakup
paralizatora, może wtedy będę mógł w końcu czuć się bezpiecznie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Wszyscy
w komplecie! – oznajmił Kibum, wyraźnie usatysfakcjonowany. Rozejrzałem się po
pomieszczeniu, gdzie Dara otrzepywała z niewidzialnych pyłków jakąś dyndającą
na wieszaku kieckę, zupełnie nie zwracając uwagi na dymiący piekarnik, z
którego zaczynał wydobywać się podejrzany smród spalenizny. Onew i Minho stali
przy stole, w skupieniu studiując jakieś papiery, Jonghyun chodził w kółko z
kartką w ręku i powtarzał cały czas to samo zdanie jak mantrę, a ja stałem w
miejscu, próbując otrząsnąć się z szoku i zastanawiałem się, KTO DO CHOLERY
ZAJMUJE SIĘ TERAZ OBSŁUGIWANIEM KLIENTÓW.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Co tu
się znowu dzieje?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Zaczęliśmy
przygotowania do akcji „Zrobić-wrażenie-na-panu-Choi-tak-żeby-zmienił-wyraz-twarzy-chociaż-na-sekundę”
– wyjaśnił Key.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Wy
wciąż o tym? – jęknąłem, zrezygnowany. – Serio, moglibyście wyluzować, to tylko
jakiś bogaty staruszek – bez urazy, Bambi – który budzi strach samym swoim
imieniem. Przeginacie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Kibum
zrobił groźną minę, ale Minho tylko westchnął i popatrzył na mnie błagalnym
wzrokiem. Po raz kolejny nie dowiem się, jak wygląda, kiedy jest wkurzony. No
cóż, będę musiał próbować dalej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- To nie
takie proste, Taemin. Nie znasz mojego ojca, a jak go już poznasz, to możesz mi
wierzyć, że to nie będzie miłe pierwsze spotkanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Kto
powiedział, że ja w ogóle chcę go poznawać – mruknąłem pod nosem, ale zostałem
zignorowany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Ja po
prostu czuję, że chociaż raz muszę mu pokazać, że może być ze mnie dumny. Że
nie wszystko potrafię spieprzyć. Rozumiesz, co mam na myśli?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Oj,
niestety tak, głupiutki jelonku. Rozumiem i to aż za dobrze. Szkoda, że ja
nigdy nie będę miał szansy udowodnić czegoś takiego mojemu tacie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- A
ponieważ MY jesteśmy twoimi przyjaciółmi, zawsze możesz polegać na naszej
pomocy, Choi – dodał Kibum, kładąc mu dłoń na ramieniu, na co Minho uśmiechnął
się krzywo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
-
Jakkolwiek uważam, że twój pomysł jest kompletnie absurdalny, to chyba muszę zaryzykować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- To może
zadziałaś – przyznała Sandara, wciąż bez reszty zajęta oglądaniem sukienki. - Jeśli
tylko wszystko dokładnie przemyślimy i Jonghyun nauczy się w końcu swoich
kwestii.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Dino
rzucił jej ponure spojrzenie, nie przestając powtarzać kilku zapisanych na
kartce zdań.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Chwila,
chyba się pogubiłem – wtrąciłem szybko, widząc, że Key już otwiera usta. –
Napisaliście sobie <i>scenariusz</i>? Jak w <i>przedstawieniu</i>? Jesteście nienormalni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Kibum
odchrząknął teatralnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
- Poczekaj, aż dowiesz się, jaką TY odgrywasz w nim rolę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
Jonghyun i Amber stłumili złośliwy chichot. Jak ja nienawidzę tych
ludzi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 314.25pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
_____________________________<br />
<div class="MsoNormal">
Po
pierwsze, nie wiem, jak mam was przepraszać. Miałam w tym tygodniu kompletne
urwanie głowy. Brak czasu choćby na oddech. Ledwo żyję, poważnie. Na szczęście
oficjalnie od poniedziałku zaczynają mi się ferie, dzięki Bogu, bo chyba bym
już nie wyrobiła. Alusia jest psychicznie wypompowana. To już fakt.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Po drugie
i bynajmniej ważniejsze niż moje problematyczne życie prywatne: DZIĘKUJĘ ZA
TAKIE PIĘKNE KOMENTARZE POD OSTATNIM POSTEM! *____* KOCHAM WAS. KOCHAM,
UWIELBIAM, JESTEŚCIE WSPANIAŁE, PŁACZĘ ZE WZRUSZENIA, BO NIGDY NIE SĄDZIŁAM, ŻE
KOMUŚ WŁAŚCIWIE BĘDZIE SIĘ PODOBAĆ TO OPOWIADANIE ;________;<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ufff. Nie
mam słów, żeby wyrazić, jak bardzo wariowałam z radości i ile razy czytałam
każdy komentarz z szerokim uśmiechem na twarzy, nie mogąc uwierzyć w te
wszystkie miłe słowa, które mi napisałyście. Dziękuję bardzo, bardzo, bardzo
:*Mam nadzieję, że ten rozdział też się podobał, chociaż ja mam co do niego
mieszane uczucia, bo nie do końca wyszedł tak, jak chciałam. Ale zobaczymy, jak
to się dalej potoczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Rozdział
z dedykacją dla wszystkich, zarówno stałych, jak i nowych czytelniczek, po
prostu jeszcze raz dziękuję *.* <3<o:p></o:p></div>
Pani Luhttp://www.blogger.com/profile/13464960614565162744noreply@blogger.com28tag:blogger.com,1999:blog-6238364480748530437.post-84510133534109726552012-12-25T14:51:00.000-08:002013-01-10T11:50:54.330-08:006.<br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;">ROZDZIAŁ SZÓSTY<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYKX88Nt5TV0xi4NRNo3WdCqreJqWzKjdfOz7ErTjONZUBxOkWOIEzPhBWwZg474wukcA2Kc0_bnbEPERKQvjd8qTQiZnGxamD1zCA7DpLfpkaxCvQ_ScwlzwqGTHY2lZ13ibOXq9msVEM/s1600/tumblr_mfl77lTEGV1qla1l3o1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYKX88Nt5TV0xi4NRNo3WdCqreJqWzKjdfOz7ErTjONZUBxOkWOIEzPhBWwZg474wukcA2Kc0_bnbEPERKQvjd8qTQiZnGxamD1zCA7DpLfpkaxCvQ_ScwlzwqGTHY2lZ13ibOXq9msVEM/s320/tumblr_mfl77lTEGV1qla1l3o1_500.gif" width="320" /></a></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal">
Minęło
sporo czasu, odkąd zacząłem pracować w kawiarni. Nie sądziłem, że kiedykolwiek
przyznam się do tego, choćby sam przed sobą, ale zdążyłem się już przyzwyczaić
do tych ludzi, co wcale nie znaczy, że nie mogłem bez nich żyć, o nie. Jeszcze
pozostało mi sporo samokontroli i nie miałam najmniejszego zamiaru w
najbliższym czasie przetransformować się w rozlazłą papkę, która nic, tylko
jęczy, jakich to wspaniałych ma przyjaciół i może jeszcze, że na nich nie
zasługuje. Dobre sobie. Nie zdurniałem zupełnie, po prostu tolerowałem ich na
tyle, ile byłem w stanie. Pod koniec listopada wszyscy dostaliśmy miesięczną
wypłatę. Sulli wyglądała, jakby miała zemdleć, po raz dziesiąty tego wieczora
przeliczając plik banknotów. Paskudna, mała materialistka, byłem pewien, że
obmyśla, ile z tego wydamy na podstawowe środki życiowe, a ile będzie mogła
zwinąć dla siebie, na kolejne bezwartościowe ciuchy i inne tego typu pierdoły.
Nikt z zewnątrz nie uwierzyłby, że ta gówniara ledwo wiąże koniec z końcem, bo
tak się zawsze stroiła, jakby szła na jakiś cholerny pokaz mody, a nie, na
przykład, wyrzucić śmieci. Jej fioł na punkcie własnego wyglądu pogłębił się
jeszcze, od kiedy zaczęła przyjaźnić się z Amber, co było dla mnie niepojęte,
biorąc pod uwagę Amber i jej oryginalny styl. Podejrzewałem, że Sull chciała
jej po prostu zaimponować i chociaż to też wydawało mi się kompletnie pozbawione
sensu, wolałem się nie mieszać w ich prywatne sprawy. Sulli wciąż była jeszcze
dzieckiem i to bardziej infantylnym, niżby się można było spodziewać po
wszystkim, co przeszła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wracając
do <i>SHINee Cafe</i> – można powiedzieć, że
interes kwitł wspaniale. Wkrótce kawiarnia zyskała taką popularność, że
pozostałe knajpki w SM Town zupełnie straciły klientów. To samo można
powiedzieć o personelu, tyle, że w tym przypadku nie wiedziałem, czy to dobrze,
czy źle, że ludzie nagle zaczęli tak bardzo się nami interesować. Nazywali nas <i>Lśniący Chłopcy</i>, jakbyśmy byli czymś w
rodzaju mafii i to mnie trochę przerażało. Gang Świrów chyba brzmiałoby lepiej.
W każdym razie Onew, Jonghyun, Key i Minho cieszyli się z tego jak idioci i
nawet zaczęli zwracać się do siebie per „Wspólniku”. <i>„Wspólniku, zanieś średnie Americano do stolika numer 37” „Tak jest,
Onew hyung… To znaczy Ojcze Chrzestny.” „Pośpiesz się, psie, bo wpakuję ci
kulkę w łeb!” </i>Ekhm. Strasznie zabawne. Nasz lider świetnie się bawił, a i
klienci wydawali się być zachwyceni, chociaż prawdopodobnie powinni raczej czym
prędzej uciekać z tego miejsca i rozpowiadać innym, że pozornie niewinna kawiarenka
<i>SHINee Cafe</i> to jakaś niezdrowa
patologia. Dziwne miasto.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Jednak
naprawdę dziwne miało dopiero nadejść. Wiedziałem, że mogę się spodziewać
wszystkiego po tych nienormalnych ludziach, ale i tak omal nie padłem z
wrażenia, kiedy weszliśmy z Minho do kawiarni pewnego zimowego popołudnia w
grudniu. Tego dnia Minho łaskawie zaproponował, że podrzuci mnie do pracy na
swoim niezastąpionym harleyu, a ja, równie łaskawie, zgodziłem się, bo naprawdę
nie miałem ochoty przedzierać się przez pół miasta w taką śnieżycę. No dobra,
będąc zupełnie szczerym, ten wielkooki drań siłą wsadził mnie na swój motocykl,
gadając jakieś bzdury o tym, że zachoruję na zapalenie płuc i umrę, jeśli będę
szedł pieszo. Nie wiem, co ludzie ze szkoły pomyśleli sobie o nas, kiedy ten
przerażający wielkolud wlókł mnie na parking, mimo, że krzyczałem, kopałem i
bezskutecznie próbowałem się wyrwać. Obiecałem sobie, że nie poddam się w tej
walce z Minho, o cokolwiek walczyliśmy. Nie, nie chodziło tu tylko o
przejażdżkę z nim motorem, ale o całokształt, o to, żeby nie myślał sobie, że
ma do mnie jakieś cholerne prawo, czy co mu się tam roiło w tym pustym łbie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Dojechaliśmy
jednak we względnym pokoju, bo poważnie, nie można się długo gniewać na kogoś,
kto ma taki genialny motocykl i umie nim tak obłędnie prowadzić. Co wcale nie
znaczy, że go nie nienawidzę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<i>SHINee Cafe</i> było od zewnątrz całe
przystrojone świecącymi lampkami i kiczowatymi ozdóbkami, łącznie z olbrzymim
na pół drzwi wieńcem świątecznym. <i>Obrzydliwe</i>,
przyszło mi na myśl, ale dużo gorsze czekało mnie w środku. Zamrugałem,
oślepiony, bo wszystko, absolutnie wszystko błyszczało się od brokatu, jak na
jakimś tanim festynie, każdy stolik był przyprószony sztucznym śniegiem, na
żyrandolach wisiały dzwoneczki, małe, święte Mikołaje, plastikowe renifery i
jakieś usychające badyle. Pod jednym z nich stali jak gdyby nigdy nic Dara i
Onew, spleceni tak, że ciężko było dojść, które ręce były czyje, i radośnie
wymieniali się śliną na oczach wszystkich gości i personelu. Myślałem, że
zrzygam się tu i teraz. Gdyby tego badziewia było mało, omal nie zostaliśmy
stratowani przez Jonghyuna, który przetaszczył przez drzwi wielką choinkę,
jednocześnie otrzepując ją ze śniegu. Dodam, że większość tego śniegu
wylądowała na mnie i na Minho, bo oboje byliśmy zbyt zszokowani i przytłoczeni
tą nagłą zmianą wystroju, żeby się odsunąć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Postaw to tutaj, Jjong! – zakomenderował Key, wybiegając z kuchni w długim,
białym fartuchu i próbując zapiąć z tyłu dwa sztuczne skrzydła. Wyglądał jak
anioł zagłady, tym razem nie przesadzam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Gdzie jest <i>tutaj</i>?! – jęknął Dino,
starając się spojrzeć na niego zza choinki, ale skończyło się na tym, że jeszcze
więcej śniegu wylądowało na mnie i na Choim. Tym razem trochę nas to
otrzeźwiło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Piekło.
Jestem w piekle – westchnąłem ciężko, patrząc na Minho z wyrzutem. Na pewno
maczał w tym palce, on był zdolny do wszystkiego. Tym razem jednak tylko
pokręcił głową, zapewniając mnie, że też nie ma pojęcia, co tu się dzieje i zaczął
otrzepywać mnie ze śniegu oraz choinkowych igiełek, których miałem pełno we
włosach i wszędzie indziej. Niewydarzony Jonghyun i jego koordynacja. Za dużo
czasu spędzał z Onew. Ciekawe, czy niezdarność była zaraźliwa. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Och, wreszcie jesteście – stwierdziła oschle Amber, przyglądając się nam ze
szczytu schodów. Wcale jej się nie dziwiłem, że nie chciała tutaj schodzić. –
Świetnie, pomożecie ubierać choinkę. Minho, ty zawiesisz gwiazdę.
Prawdopodobnie jako jedyny dosięgniesz czubka. Dara unni, odklej się od swojego
chłopaka i pomóż mi z tym łańcuchem. Jest cholernie długi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Co ty masz na sobie? – zachichotał Bambi, mierząc ją wzrokiem od stóp do głów.
Teraz, kiedy nie miałem już śniegowej maski na twarzy, również mogłem lepiej
się jej przyjrzeć i nie dałem rady powstrzymać złośliwego parsknięcia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Jestem świątecznym elfem – warknęła Amber, ostrożnie schodząc po schodach na
wysokich, czerwonych szpilkach. Pierwszy raz w życiu widziałem ją w
dziewczęcych ciuchach i miałem złe przeczucie, że ten obrazek długo nie wyleci
mi z głowy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Od kiedy to świąteczne elfy noszą mini?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Prawdopodobnie od kiedy Lee Donghae jest Świętym Mikołajem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Brązowe
oczy Minho zrobiły się jeszcze większe, a on cały nagle się rozpromienił, co
zresztą nie było u niego niczym nowym. Przez dziewięćdziesiąt dziewięć procent
czasu, kiedy go widziałem, wyglądał, jakby wypił za dużo i to na pewno nie
kawy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Donghae hyung jest tutaj?! Gdzie?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Skąd mam wiedzieć gdzie, dobrze, że dał nam chwilę spokoju, straszył klientów!
– Amber w końcu chwiejcie dotarła na sam dół, chwyciła Darę za ramię i siłą
odciągnęła ją od Onew, nie zwracając uwagi na jej jęki protestu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Och, ty też masz na sobie ten strój świątecznego elfa w wersji plus osiemnaście
– zauważyłem, zdegustowany. Dara przewróciła oczami, wygładzając lekko
potarganą spódniczkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Proszę cię. Nie poznałeś jeszcze Donghae, przyjaciela Minho i Keya z Seulu. On
nie ma zahamowań. Keya też chciał przebrać, ale wystarczyło, że nasz aniołek spojrzał
na niego tym swoim morderczym wzrokiem i biedny chłopak uciekł, do tej pory go
nie ma.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Ty lepiej też się pilnuj, Taemin! – rzucił ostrzegawczo Key, pomagając
Jonghyunowi postawić choinkę w centralnej części kawiarni. – Jak wróci, to nie
da ci spokoju. Ma słabość do ładnych rzeczy, nieważne - chłopak, dziewczyna, żywe czy martwe, rusza
się czy nie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
O Boże – skomentowałem kwaśno, kierując się na górę, do garderoby. Po prostu
super. Kolejny zwariowany kretyn w mieście, w dodatku zboczeniec. Jego imię coś
mi przypomniało. Chyba już gdzieś je słyszałem. No tak, kiedy pierwszego dnia
zawędrowałem na otwarcie<i> SHINee Cafe</i>,
jakiś Donghae śpiewał na koncercie powitalnym. Założyłem swój zwykły uniform,
mając nadzieję, że przynamniej mnie żadna durna zasada przebierania się w
obciachowe stroje nie obowiązuje. Słyszałem dochodzący z dołu gwar, rozmowy i
chichoty, a po chwili dobiegł mnie również głuchy huk i zbiorowy okrzyk
„Onew!”, więc mogłem się domyślić, że właśnie nasz wspaniały lider rozbił jakąś
bombkę lub doprowadził do destrukcji innego ważnego przedmiotu. Przewróciłem
oczami i spojrzałem w lusterko po wewnętrznej stronie mojej szafki. Odskoczyłem
od niego jak oparzony, gapiąc się na swoje odbicie wielkimi oczami. Czy ja właśnie…
się uśmiechałem? Niemożliwe. Ja się NIE uśmiecham. Musiało mi się wydawać, to
pewnie przez światło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zszedłem
na dół, uważając, żeby nie zaplątać się w zwisające ze schodów dzwonki, ale
moje starania spełzły na niczym, bo ledwo postawiłem nogę na ostatnim stopniu,
Jonghyun w czapce Świętego Mikołaja chwycił mnie za ramiona, uśmiechając się
diabelsko i zanim zdążyłem zorientować się w sytuacji, cały byłem zawinięty w
pięciometrowy łańcuch choinkowy. Miałem ochotę zdzielić go w ten radosny ryj,
ale moje ręce były skutecznie unieruchomione wzdłuż ciała. Po chwili uderzyłem
czołem o coś twardego, co wyrosło nagle z ziemi tuż przede mną. Zakląłem pod
nosem. Horror. Sekundę zajęło mi uświadomienie sobie, że tkwię w tej sieci, przywiązany
do Minho, który w najlepsze trzęsie się ze śmiechu, a moje pole widzenia
ogranicza się jedynie do jego klatki piersiowej. Swoją drogą ładny zamek
błyskawiczny, ale naprawdę nie byłem w nastroju, żeby go teraz podziwiać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Przepraszam, Taemin – wykrztusił ten przeklęty Bambi, opierając brodę na czubku
mojej głowy. – Wszyscy już wpadli w świąteczny nastrój!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nie pluj mi we włosy – wysyczałem, gotując się ze złości. – Nie cierpię świąt.
A teraz bądź tak dobry i odsuń się ode mnie, zanim zmasakruję ci twarz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Bardzo bym chciał, ale nie mogę się ruszyć! – Poważnie, nie mam pojęcia, co w
tym było takiego zabawnego. – I ty też nie, więc moja twarz jest na razie bezpieczna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Podniosłem
głowę, uderzając go przy tym lekko w szczękę i spiorunowałem go wzrokiem,
starając się nie myśleć o tym, że gapi się na nas cała kawiarnia. Policzki
paliły mnie ze wstydu. Głupi Dinozaur. Mam nadzieję, że nie dostanie prezentu
pod choinkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
-
Rozplączę was, ale najpierw musicie odbyć karę – oznajmił radośnie wyżej
wymieniony, obsypując nas śniegiem, tym razem na szczęście sztucznym. – Stoicie
pod jemiołą, więc musicie zrobić to, co ludzie zwykle robią pod jemiołą, wtedy
was uwolnię!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Brzmi
logicznie – stwierdził Minho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Po moim
trupie! – Nadeszła najwyższa pora, żeby wziąć sprawy w swoje ręce. Niestety
zapomniałem, że obie moje ręce są mocno związane tym idiotycznym, kiczowatym
łańcuchem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Tradycja mówi, że musicie się pocałować – stwierdziła Dara, wyraźnie
rozbawiona, gdzieś za moimi plecami. Jak do tej pory wydawała mi się
najnormalniejszą osobą w tej bandzie, ale chyba będę musiał zmienić o niej
zdanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Albo możecie w ramach kary zaśpiewać kolędę – zlitował się Key. – Byle szybko,
tarasujecie przejście klientom.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
To jest absurdalna sytuacja - prychnąłem w kurtkę Minho. Pachniał kawą, choinką
i czymś jeszcze, co przywołało mi dalekie wspomnienie świąt spędzanych z mamą,
tatą i Sulli. Zacisnąłem zęby, odpychając od siebie tą myśl. Niedorzeczne. Już
miałem dać upust swojej frustracji, obsypując Jonghyuna i jego beznadziejne
pomysły stosem obelg, ale nagle rozległ się dźwięk dzwonków powieszonych nad
drzwiami i do środka wpadło chłodne powietrze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
MINHO! STARY, KOPĘ LAT! – Jakaś postać rzuciła się w naszą stronę, jednym
ruchem zrywając związujący nas łańcuch. Zostałem dosyć brutalnie odepchnięty, zakręciłem
się w miejscu, chwytając kantu stolika, żeby nie stracić równowagi i spojrzałem
na nowego przybysza szeroko otwartymi oczami. Zmroziło mnie całkowicie, kiedy
dotarło do mnie, co właśnie robi nasz nowy gość i przez chwilę mogłem tylko
stać w miejscu, gapiąc się na tą scenę w niemym szoku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wysoki,
dobrze zbudowany chłopak w zaśnieżonym płaszczu, o ciemnych włosach, z których
każdy sterczał w inną stronę trzymał Minho za ramiona i całował go namiętnie w
usta, podczas gdy sam Minho próbował nieudolnie odepchnął go od siebie.
Wszyscy, włączając w to klientów i personel, wpatrywali się w nich ze
skonfundowanymi minami, tylko Key, który stanął obok mnie, mruknął mi do ucha
coś w stylu <i>„a nie mówiłem”</i>, ale
byłem zbyt zdumiony, żeby głębiej przeanalizować to zdanie. Szczerze mówiąc,
czułem się dziwnie nieswojo, nawet bardziej nieswojo, niż kiedy to Dara i Onew
całowali się pod jemiołą. Nie do końca rozumiałem, o co w tym wszystkim w ogóle
chodzi. Więc Minho… Ma <i>chłopaka</i>? Ta
myśl wydała mi się wręcz śmieszna. Mówimy o Choim Minho, który nie może opędzić
się od napalonych dziewczyn! Zresztą, nie, żeby obchodziło mnie jego życie
prywatne. Po prostu byłem… zaskoczony? Tak, to chyba odpowiednie słowo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Chłopak
oderwał się w końcu od Minho, na którego policzkach pojawiły się blade
rumieńce. Pierwszy raz widziałem go <i>rumieniącego
się</i>. Spojrzał na mnie znad ramienia bruneta, ale szybko udałem, że jestem
bez reszty pochłonięty wyplątywaniem się z kawałków łańcucha. Wciąż czułem się
nieswojo i cholernie mnie to wkurzało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Teraz tradycji stało się za dość! – zawołał nowo przybyły, odwracając się do
nas przodem. Zarzucił Minho muskularną ręką na ramiona i obdarzył nas
wszystkich szerokim uśmiechem. – No, co się tak gapicie, wiem, że jestem
przystojny. Zajebista czapka, stary, jestem Donghae – zwrócił się do Jonghyuna,
który z lekkim wahaniem potrząsnął jego dłonią. Pewnie zastanawiał się, czy
jego też Donghae ma zamiar pocałować na powitanie, ale on już stracił
zainteresowanie Dino. Co gorsza, przeniósł je na mnie, chociaż starałem się jak
najmniej rzucać w oczy, chowając się za Keyem. – Uuu-huu, cześć, księżniczko!
Sorry, że cię wcześniej tak brutalnie potraktowałem, ale musiałem szybko
skorzystać z okazji, że Minhen akurat stał pod jemiołą. Wiesz, on nie jest zbyt
całuśnym typem, dlatego trzeba działać szybko i z zaskoczenia. Ale nie myśl, że
cię nie zauważyłem! – Mrugnął figlarnie, po czym chwycił mnie za rękę i cmoknął
jej wierzch. Wytrzeszczyłem na niego oczy. – Jestem gentelmanem, księżniczko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zamachnąłem
się, żeby dać mu po mordzie, tak jak zasłużył, ale Key szybko stanął między
nami, piorunując tego niewyżytego zwierzaka imieniem Donghae swoim
przerażającym spojrzeniem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Dobrze znowu cię widzieć, hyung, ale mógłbyś zachować chociaż odrobinę
samokontroli, zanim przestraszysz nam gości i personel. To jest Taemin, a to
Jonghyun, nasi kelnerzy. Amber już znasz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Donghae
przeniósł pożądliwe spojrzenie na Amber, która co chwilę obciągała krótką
spódniczkę, widocznie czując się w niej bardzo niekomfortowo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Och, ty, cukiereczku. Lubię kobiety z charakterem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Amber
wyglądała, jakby z trudem powstrzymywała się od pokazania mu obraźliwego gestu.
Wcale się jej nie dziwiłem. Ten koleś grał mi na nerwach za każdym razem, kiedy
otwierał buzię, chociaż przebywałem z nim w jednym pomieszczeniu mniej niż pięć
minut. Najbardziej wkurzało mnie to, że Onew, Dara i Minho wydawali się
zupełnie tym nieprzejęci, wręcz przeciwnie, chichotali, jakby wszystko, co
powiedział ten niedźwiedziowaty dziwak, było nieprawdopodobnie śmieszne. Robiło
mi się niedobrze na sam widok zadowolonej miny Minho. Skoro naprawdę uważał
mnie za takiego swojego <i>przyjaciela</i>,
to mógł chociaż wspomnieć, że woli chłopców. Cóż, w każdym razie miał naprawdę
beznadziejny gust. Zupełnie do siebie nie pasowali. Donghae był zbyt głośny,
zbyt irytujący i zbyt beztroski, chociaż może akurat ta ostatnia cecha ich
łączyła. W przeciwieństwie do mnie, oboje byli lekkodusznymi wariatami, którzy
przed niczym się nie wahają. Trochę mnie to dobiło. Nie wiedziałem, czemu, ale
czułem się dziwnie zdradzony, chociaż jeszcze niedawno nie chciałem nawet
słuchać o przyjaźnieniu się z Minho. Przerażało mnie to, że w ogóle porównuję
siebie z Donghae. Taemin, weź się w garść, bo rzeczywiście zaczynasz
przypominać rozpieszczoną księżniczkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
No dobrze, koniec tego. – Sandara przerwała mój spanikowany, wewnętrzny
monolog, wciskając mi w ręce mopa. – Taemin, proszę, ogarnij trochę to błoto.
Key, potrzebuję cię w kuchni, a Dubu niech zajmie się zamówieniami. Minho,
Amber, dokończcie ubierać choinkę. Uf, całe szczęście, że nie ma dzisiaj wielu
klientów…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Skoro już tu jesteś, Dong, to mógłbyś pomóc Jonghyunowi odgarniać śnieg z
podjazdu –dodał Onew.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Co? – Ocknął się Jjong, patrząc na niego z przerażeniem. – Od kiedy ja
odgarniam śnieg z podjazdu?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Od kiedy mieszkasz tu za friko – odpowiedział mu spokojnie Kibum. – Od kiedy
zachlapujesz całą łazienkę wodą z brodzika i chrapiesz mi za ścianą całą noc,
tak, że nie mogę zmrużyć oka i rano mam potworną migrenę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Dzisiaj rano to JA przeżyłem szok, kiedy wlazłeś mi do pokoju z tą swoją
zieloną papką na twarzy. Myślałem, że to inwazja obcych!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
To była maseczka przeciw zmarszczkom, ignorancie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Kłócicie się jak stare małżeństwo – skomentował Donghae i tym razem nawet ja
musiałem przyznać, że komentarz był trafiony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal">
Jakoś
mniej więcej sprawnie poszło nam obsługiwanie gości aż do osiemnastej, kiedy to
Onew oznajmił, że wypuści nas godzinę wcześniej, niż zwykle. Miałem ochotę go
niemal uściskać, bo nie mogłem już patrzeć na liżące się pod zwiędłymi badylami
pary niewyżytych nastolatków, o których potykałem się na każdym kroku. W SM
Town na pewno było dużo miejsc, gdzie porozwieszano jemiołę, ale nie, oni
musieli przypałętać się akurat do naszej kawiarni. Poza tym ten cały Donghae z
minuty na minutę coraz bardziej mnie irytował. Jeśli kiedykolwiek wcześniej
myślałem, że to Minho ma obsesję na punkcie kontaktu fizycznego z drugą osobą,
to teraz już wiedziałem, od kogo się tego nauczył. Tyle, że chyba wolałem
żabola i jego niekontrolowane napady czułości w postaci nagłych przytulanek czy
czochrania włosów, od lepkich rąk Donghae. Kiedy jedna z nich niespodziewania
wylądowała na moim tyłku podczas wycierania stolików, Key i Jonghyun siłą mnie
przytrzymali, żebym nie rzucił się na tego zboczeńca i nie wydrapał mu oczu. I
to jego nazywanie mnie <i>księżniczką</i>.
Przeklęty idiota! Skoro tak bardzo przypominałem mu dziewczynę, to dlaczego
sobie żadnej nie znajdzie? A nie, przepraszam, on miał chłopaka. Minho. Wobec
tego powinien się nim chyba zająć, zamiast snuć się jak najgorszy koszmar
między stolikami i obmacywać wszystko, co mu się nawinie!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Tae, zbierasz się już do domu? – zagadnął mnie Choi, kiedy wpadłem na niego w
drodze z garderoby. Rzuciłem mu wkurzone spojrzenie. Skąd ten pomysł, tak sobie
chodzę w kurtce po kawiarni, bo mi wygodnie. Głupek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nieee, on idzie z nami! – Jonghyun wyrósł nagle jak spod ziemi i zarzucił mi
ręką na ramiona. Jego też miałem już po dziurki w nosie, więc lepiej dla niego,
żeby dał mi spokój. Nie miałem zamiaru nigdzie z nim iść.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Wybieramy się z Jjongiem do parku –
wyjaśnił Key, wychodząc ze swojego pokoju z jakąś wściekle różową, plastikową
deską pod pachą. – Na sanki. Amber powiedziała, że odrobina rozrywki ci się
przyda, a Minho ma gościa, więc nie może nam towarzyszyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Minho
wyglądał na rozczarowanego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Sorry, ale nic z tego nie będzie. – Przepchnąłem się między nimi i czym prędzej
zbiegłem na dół. – Sulli na mnie czeka…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Amber dzwoniła do Sulli. Twoja siostra nie miała nic przeciwko, stwierdziła, że
powinieneś się odstresować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Spiorunowałem
Keya spojrzeniem, na co odpowiedział mi tylko triumfalnym uśmieszkiem. Jonghyun
dreptał za nim jak szczęśliwy szczeniak, brakowało tylko, żeby zaczął szczekać.
Z kolei Minho wlókł się z tyłu ze zrezygnowaną miną. Dobrze mu tak. Cały dzień
nie raczył się do mnie odezwać, od kiedy przyjechał ten jego Donghae, więc
teraz nie pójdzie ze mną na żadne sanki. Z mściwą satysfakcją wyrwałem Keyowi
różową deskę i wybiegłem na zewnątrz, omal nie wywracając się na zlodowaciałym
podeście.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Zakład, że skończycie w zaspie, frajerzy?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Miałem
ochotę chociaż raz od niepamiętnych czasów poczuć święta.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal">
-
UŁAAAA! PATRZCIE, JESTEM KRÓLEM ŚNIEGUUUU!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Razem
z Keyem wykonaliśmy idealnie zsynchronizowane, cierpiętnicze westchnięcie. Było
zimno jak na Syberii, szalejący wiatr rozdmuchiwał śnieg tak, że po chwili
wszyscy wyglądaliśmy jak śniegowe bałwany. Miałem wrażenie, że twarz mi za
chwilę odmarznie, a Key klął pod nosem, że od mrozu popęka mu jego idealna
cera. Jedynie Jonghyun zachowywał się jak przystało na nadpobudliwego dinozaura
z kompleksem wzrostu – stał na najwyższym pagórku w parku i wydzierał się w
niebogłosy, manifestując swoją radość na pół miasteczka. Kiedy już doszedł do
wniosku, że nie ma sensu ogłaszać światu swojej pozycji w nieistniejącej
hierarchii, bo i tak nikt nie przyjdzie, żeby złożyć mu pokłon, poddał się i
zjechał na różowej desce, obsypując nas przy tym kolejną toną lodowatego,
białego puchu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Chyba Królową Śniegu – wychrypiał Key, który widocznie uważał za swój obowiązek
poprawianie każdej wypowiedzi Jjonga.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Niee, Król Śniegu brzmi lepiej – oświadczył Dino. – Ale jak chcesz, to ty
możesz być Królową Śniegu. Taeś będzie Księżniczką, już mu to przylgnęło, hehe.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Przestał
się cieszyć, kiedy wrzuciłem mu za kołnierz spory sopel. Zaczął mnie gonić
wykrzykując coś w stylu <i>„Król Śniegu cię
dopadnie!”,</i> ale skończył na tyłku w oblodzonym jeziorku, skąd musieliśmy go
wyciągać we dwójkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Hej, Jjong, jak tam twoje rodzeństwo? – spytał Key, przerywając ciszę, jaka
zapadła, gdy Jonghyun postanowił się na nas obrazić. Na wzmiankę o swoim
rodzeństwie natychmiast się rozpromienił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Świetnie, cieszą się, że już święta. Sodam jutro przyjeżdża, więc oboje są
wniebowzięci. Pewnie przywiezie im z Seulu jakieś prezenty. Hej, poznacie moją
starszą siostrę! Pokochacie ją, nawet ty, Taemin. Jest urocza. Moja noona jest
miła, śliczna i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Widziałem twoją siostrę – przerwał mu Kibum z lekkim wyrzutem. – Pokazywałeś mi
zdjęcie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Jonghyun
spojrzał na niego groźnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
No i co z tego? Moja noona JEST piękna. Najpiękniejsza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Przeszło
mi przez myśl, że mógłby być bardziej taktowny i nie podkreślać tak tego faktu.
Kibum spiął się cały, wsadził ręce w kieszenie swojego płaszcza i dalej szedł z
bardzo niewyraźną miną. Zrobiło mi się go niespodziewanie żal. Hm, zwykle nie
bywam miły dla ludzi, już nie mówiąc o pocieszaniu ich, ale jeśli chodziło o
Keya, to czułem z nim pewną więź. Byliśmy do siebie trochę podobni, może
pomijając obsesję na punkcie swojego wyglądu, której ja zdecydowanie nie
podzielałem. Nawiasem mówiąc nie pamiętam, kiedy ostatni raz patrzyłem w
lustro, ale zakładam, że za wiele nie straciłem. Kibum wyglądał naprawdę
żałośnie. Gdyby chciał, mógłby cisnąć jakimś sarkastycznym komentarzem, ale
widocznie nie miał na to ochoty. Kiedy Jonghyun zobaczył kolejną górkę i
poszedł z niej zjechać, zebrałem całą swoją odwagę i postanowiłem, że zrobię
jeden, malutki, dobry uczynek. W ramach świąt.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Powiedział tak, bo to jego siostra.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Hmm?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nawet ja mogę znaleźć na Sulli tysiąc negatywnych epitetów, ale nigdy nie
powiedziałbym, że jest brzydka. Poza tym, to tylko jego siostra.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
A mówisz mi to, bo..? – Pożałowałem swoich dobrych uczynków, kiedy Key zmierzył
mnie wzrokiem chłodniejszym niż lód. Jak widać, w tym świecie po prostu nie
opłaca się być miłym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Um… Nie wiem. Uznałem, że powinienem ci to uświadomić, zanim wywołasz lawinę
śnieżną samym swoim nastrojem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
W porządku, nie musisz się o to martwić – wysyczał, świdrując mnie spojrzeniem
tych swoich kocich oczu. – Nie używam moich złych mocy w święta. A tak w ogóle,
ciekawe co Minho i Donghae robią razem tak długo. Powinieneś chyba zadzwonić do
niego i sprawdzić, czy nie utknęli w jakieś zaspie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
No
dobra, to przestawało być zabawne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Mam wrażenie, że chcesz mnie zdenerwować, tylko nie wiem, jaki masz w tym cel i
czemu myślisz, że to najlepszy sposób. Głęboko gdzieś mam Minho i jego romanse.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Tak, jak wszystko inne, zdaje się. Sprawiasz wrażenie, że nic cię nie obchodzi,
podczas, gdy wszystko obchodzi cię <i>za
bardzo</i> i boisz się pokazać, że tak naprawdę czujesz więcej, niż robot
kuchenny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Przeszył
mnie nieprzyjemny dreszcz po całym ciele i to wcale nie z zimna. Zatrzymałem
się, przyglądając mu się w milczeniu. Nie spodziewałem się, że nagle w jednym
zdaniu mnie rozgryzie, pozostawiając mnie w stanie kompletnej bezbronności.
Nienawidziłem go za to. Najgorsze, że miał, kretyn, cholerną rację we
wszystkim, co właśnie powiedział.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
A Donghae i Minho nie łączy nic oprócz wyjątkowo chorej przyjaźni – rzucił
jeszcze, zanim ruszył żywo do przodu, zostawiając mnie, osłupiałego, wciąż w
tym samym miejscu. – <i>Uznałem, że
powinienem ci to uświadomić!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
-
HEEEJ! – Krzyk Jonghyuna dotarł do mnie z parosekundowym opóźnieniem. – Lepimy
tego bałwana, czy zbieramy się na chatę?! Zimno jak na Antarktydzie, za chwilę
odmarzną mi ręce, nogi i parę innych zasadniczych części ciała, które wolałbym
jednak zachować!<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal">
Święta
mijały… spokojnie. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo byłem zmęczony
tym wszystkim, dopóki pierwszego dnia świąt Sulli obudziła mnie około południa,
pytając zrzędliwie, czy zapadłem w sen zimowy. Nie wiem, czy istnieje coś
takiego, jak świąteczna depresja, ale chyba właśnie ją złapałem. Zwykle nie
tryskałem energią, ale tym razem po prostu nic mi się nie chciało. Dostałem
kataru i przeleżałem w łóżku następne parę godzin z obśliniającym mi poduszkę
Satanem pod pachą. Pies był ciepły, nabrał trochę masy, odkąd u nas zamieszkał
i teraz mógł służyć za wygodny termofor, wiec nawet przestała mi przeszkadzać
jego obecność. W przypływie wyjątkowo paskudnego nastroju postanowiłem, że
wytresuję go na rasowego zabójcę i kiedyś każę mu zagryźć wszystkich
pracowników <i>SHINee Cafe</i>, ze
szczególnym uwzględnieniem Minho i Keya.
Może oszczędzę Darę i Onewa. Bądź co bądź ona piekła przepyszne babeczki, a on
mi płacił, więc miałem wobec nich pewien dług. Ale reszta niech nie spodziewa
się mojej łaski. Wystarczająco mnie wkurzyli. Swoje mroczne plany podsumowałem
głośnym kichnięciem, wiec Sulli zmusiła mnie do wypicia jakiejś obrzydliwej
mikstury, która niby miała mi pomóc. Dzięki niej przynajmniej usnąłem mocnym
snem i nie śniły mi się koszmary.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Obudziłem
się jakiś czas później i omal nie spadłem z łóżka, bo tuż nade mną wisiała
postać o potarganych, czarnych włosach, smutnych oczach i kilkudniowym
zaroście. Tata chciał kimchi z grzybami. Koniecznie na talerzu w kaczuszki.
Uff.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Dobrze, że wstałeś – powitała mnie Sulli, kiedy wszedłem do kuchni. Siedziała
przy stole i malowała paznokcie, więc chyba znudziła jej się rola troskliwej
siostry. – Minho dzwonił i pytał o nasz adres, bo chciał wpaść i się z tobą
zobaczyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zamarłem
przy szafce z naczyniami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Chyba mu nie powiedziałaś?! Sull, on nie może tutaj przyleźć, jeśli zobaczy
tatę…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
W porządku, mogę stać się niewidzialny, jeśli zechcę – zapewnił mnie ojciec,
wyjadając resztkę dżemu ze słoiczka, podczas gdy Satan skakał dookoła niego,
domagając się uwagi. Moja siostra przewróciła oczami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Masz mnie za aż taką kretynkę? Nie odpowiadaj. Zaczęłam wciskać mu jakiś kit,
że chcesz spędzić święta tylko z rodziną w miłej, radosnej atmosferze, bla,
bla, bla, ale chyba nie dał się na to nabrać. Chce, żebyś przyszedł do <i>SHINee Cafe</i> chociaż na chwilę, więc obawiam
się, że nie masz wyboru. Pamiętaj, że on zawsze może sprawdzić sobie nasz adres
w twoich papierach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Jest do tego zdolny – musiałem przyznać ponuro, przypominając sobie, jak cała
ekipa przetrząsała dokumenty w celu znalezienia Jonghyuna, jeszcze nie tak
dawno temu. I cała ta akcja poszukiwawcza później, z Minho jako głównym
tropicielem na swoim motocyklu. Zagryzłem wargę. Rzeczywiście, mogłoby być niefajnie,
gdyby ten przebiegły Żabi Książę jednak zdecydował się poszukać mojego domu na
własną rękę. Zerknąłem na tatę kątem oka. Nucił pod nosem melodię z jakieś
kreskówki, karmiąc psa konfiturą. Satan wydawał się być tym zachwycony. –
Dobra, pójdę tam. – Poddałem się. – Miej na wszystko oko. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Widziałem,
że nie jest zbyt zadowolona i przez sekundę jej współczułem. No tak, siedzenie
w domu i pilnowanie, żeby tata nie wykręcił żadnego szalonego numeru weszło już
w jej obowiązki, a ona zdecydowanie nie była typem domatorki. Cóż. Ktoś musiał
zarabiać na życie i ten przywilej przypadał mnie, więc byliśmy kwita.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Na
zewnątrz było zimniej, niż parę dni temu. Miałem wrażenie, że zamieniam się w
sopel lodu, co wcale nie było tak odległe od rzeczywistości. Byłem soplem lodu.
W środku. Migoczące lampki kawiarenki rzuciły mi się w oczy już z daleka, a
zapach pierniczków mogłem wyczuć nawet mając zatkany nos. Kichnąłem cicho,
wchodząc do środka i przeklinając tego, kto wymyślił katar.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Jesteś! – Już w drzwiach zostałem stratowany przez… Keya, ostatnią osobę, po
której spodziewałbym się tak wylewnych emocji. Stałem sztywno, powstrzymując
kolejne kichnięcie, dopóki nie wypuścił mnie z objęć, z lekko zawstydzoną miną.
Jego kocie oczy były zadziwiająco ciepłe, kiedy pomagał mi zdjąć kurtkę.
Poważnie, ten chłopak zmieniał nastroje częściej, niż kobieta w ciąży. – Już
myśleliśmy, że nie przyjdziesz, Tae!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Do mnie mówisz? – spytałem wyniośle, odsuwając się od niego jak najdalej. –
Jeśli tak, to zapomniałeś drugiej części. Jestem TAE – MIN. Bez kretyńskich
zdrobnień poproszę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Taemin. Przepraszam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nienawidzę, kiedy ludzie tak zdrabniają moje imię. „Tae” kojarzy mi się z
ksywką prostytutki, jeśli mam być szczery. Dobrze przynamniej, że nie
wyskoczyłeś z „Minnie”, bo do myszki z Disneya też mi raczej daleko…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nie, przepraszam za to wcześniej. – Popatrzyłem na niego, zdezorientowany. Ach,
tamto. Natychmiast pożałowałem, że w ogóle tu przychodziłem. Kibum odchrząknął,
nerwowo przeczesując swoje czarne włosy. – Za to, że tak na ciebie… Że tak
sukowato zachowałem się w stosunku do ciebie, kiedy tylko chciałeś być miły.
Wiem, że musiałeś włożyć w to wiele wysiłku, mnie też niełatwo przychodzi bycie
miłym. Sorry.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Um… Okay? – Nie miałem pojęcia, co powinienem na to odpowiedzieć. W innym
przypadku nie wahałbym się zbyć go ciętym tekstem, ale Key to Key. Nadal trochę
mnie przerażał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Poza tym, już dawno miałem ci powiedzieć, że podoba mi się twoja fryzura.
Wprawdzie masz trochę nierówno obcięte końcówki i wciąż zastanawiam się, jakim
cudem jeszcze coś widzisz przez tą grzywkę, ale cała reszta jest bardzo
stylowa. Jeśli chcesz, mogę ci kiedyś gdzieniegdzie wycieniować, będziesz
jeszcze śliczniejszy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zarumieniłem
się wściekle, przeklinając Kim Kibuma i jego idiotyczne sposoby przepraszania
ludzi. Tylko on mógł od tak poważnych tematów w ciągu sekundy przechodzić do
konwersacji o włosach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Dzięki – mruknąłem ostatecznie. – Twoja fryzura też nie jest najgorsza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Tak uważasz? – Sądząc po jego usatysfakcjonowanej minie, właśnie takiego
komentarza ode mnie oczekiwał. - Szczerze mówiąc, znudził mi się imidż badboya,
myślałem, żeby przefarbować się na blond. Czarny mnie postarza, a Jonghyun
twierdzi…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- TAEMIN! –
Nie zdążyłem się dowiedzieć, co takiego Jonghyun twierdził o czarnym kolorze,
bo zostałem brutalnie ściśnięty przez silne ramiona, które tym razem naprawdę
należały do Minho. Uderzył mnie zapach cappuccino i… owczej wełny? Tak, Bambi
miał na sobie wełnianą kamizelkę, która zajeżdżała owcami na kilometr. Skąd on
to w ogóle wytrzasnął i dlaczego Kibum jeszcze mu tego nie skonfiskował..?
Wełniane kamizelki na pewno nie były ostatnim krzykiem mody, nawet ja to
wiedziałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Odwal się
ode mnie, obleśny żabolu! Wiesz, ile trudu zadało mi przywleczenie się tutaj,
zamiast spokojnie umierać w domu na katar?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To ja was
zostawię – zdecydował wspaniałomyślnie Key, nie oszczędzając nam swojego złośliwego
uśmieszku i wspiął się z powrotem na górę, skąd dochodziły radosne okrzyki i
śmiech. Zostaliśmy sami w ciemnej części należącej do kawiarni, gdzie wciąż
pachniało pierniczkami i kawą, a śmierdziało wełnianym wdziankiem Minho.
Założyłem ręce na piersi, gapiąc się intensywnie w swoje buty. Gdzieś nade mną
Minho westchnął, rozanielony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Uwielbiam
święta. Aż się czuje w powietrzu, że przyszły rok przyniesie coś dobrego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Cholernie
mnie to wszystko interesuje. Dlaczego chciałeś, żebym tutaj przyszedł? Aż się
zdziwiłem, że przynamniej zaproponowałeś jakieś ludzkie miejsce. Widzę, że ten
cały dachowy fetysz już ci przeszedł.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dach jest
oblodzony, mógłbyś się pośliznąć, księżniczko – wyjaśnił z rozbawieniem.
Podniosłem głowę i spiorunowałem go wzrokiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Mógłbym cię
teraz zabić, ale nie mogę się skupić przez twoją obrzydliwą kamizelkę. Nikt nie
zasługuje, żeby umierać w owczej wełnie. Lepiej szybko mów, czego chcesz i
skończmy ten cyrk.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
W oczach
Minho skakały radosne ogniki, które zdawały się topić osiadły na moich włosach
śnieg. Czułem, jak ziemne strumyczki spływają mi po karku i zadrżałem lekko. Te
jego przerażająco wielkie oczy, kretyński uśmiech i cała ekspresja
szczęśliwego, pięcioletniego dzieciaka wprawiały mnie w zakłopotanie. Już
wolałbym, gdyby zaczął wygłaszać te swoje filozoficzne sentencje bez sensu, jak
to miał w zwyczaju. Milczenie było o wiele bardziej męczące. Kichnąłem, po raz
tysięczny tego dnia. To w końcu sprowadziło go na ziemię i zrobił wystraszoną
minę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Zmarzłeś? Chodź
na górę, Dara noona pożyczy ci jakiś koc…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Daj sobie
spokój i powiedz w końcu, o co ta cała szopka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ach tak.
Przepraszam. Już, chwileczkę. – Zaczął gorączkowo przetrząsać obszerne kieszenie
swojej idiotycznej kamizelki i po chwili wyciągnął stamtąd jakieś małe pudełko.
Podał mi je z lekkim wahaniem i niecierpliwie przyglądał się, jak je otwieram.
Wolałem zachować ostrożność, nie wiadomo, co ten wariat znowu wymyślił.
Uniosłem brwi, wyciągając z pudełka prostokątny, mniejszy od telefonu
komórkowego przedmiot, oraz parę słuchawek. Spojrzałem na Minho,
zdezorientowany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co to jest?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Mój prezent
dla ciebie. – Jeszcze nigdy nie widziałem go tak zakłopotanego. W ogóle Choi
Minho i wstyd? Nie mieściło mi się to w głowie. Szkoda, że nie mogłem zrobić
zdjęcia. – To… Odtwarzacz mp3. Pomyślałem, że powinieneś mieć coś takiego.
Życie bez muzyki jest smutne. Być może to dlatego zawsze jesteś taki… smutny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Gapiłem się
chwilę na ten sprzęt, zastanawiając się, co do cholery się właśnie działo. Cóż,
na pewno miał za dużo kasy i po prostu postanowił w ramach świąt wydać trochę
dla biednych. Chojna jałmużna. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Miło z
twojej strony – powiedziałem powoli, zachowując swoje myśli dla siebie. – Ale
ja nie mam komputera. Nie mógłbym nawet ściągnąć żadnej muzyki, więc to chyba
niezbyt trafiony…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Już
nagrałem ci wszystkie moje ulubione piosenki – przerwał mi, nerwowo pocierając
kark. No dobra, teraz naprawdę zrobiło się dziwnie. Mierzyłem go zszokowanym
spojrzeniem, próbując rozgryźć jego intencje, ale jak zwykle mi się nie udało.
Kto normalny daje w prezencie mp3 ze wszystkimi swoimi ulubionymi piosenkami?
Nie wiedziałem, dlaczego, ale wydało mi się to nagle niekomfortowo <i>intymne</i>. Poczułem, jak krew napływa mi
do policzków i cieszyłem się, że przynajmniej w kawiarni było ciemno.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Um… Dzięki
w takim razie. Dzięki. Dzięki, hyung.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wytrzeszczył
na mnie oczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nazwałeś
mnie <i>hyung</i>. Ty nigdy nie nazywasz
mnie <i>hyung</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Och i zabił
cały nastrój. Prychnąłem, rozdrażniony i przepchnąłem się obok niego w kierunku
schodów. Miałem nadzieję, że Sulli nie obrazi się, jeśli zostanę chociaż chwilę
dużej, żeby spróbować pierniczków Dary. Może nawet przyniosę jej kilka w ramach
odszkodowania.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Taemin? –
Dobiegł mnie cichy głos Minho, który nadal stał przy drzwiach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Czego
znowu?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Możesz
zrobić to jeszcze raz..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nazwać mnie
<i>hyung</i>? Proooszę?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Litościwie
postanowiłem udawać, że to pytanie nigdy nie opuściło jego ust. <o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b>DODATEK
SPECJALNY - DONGHAE<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 9.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;">Na życzenie <b>Caroline</b> (wiem, że miało być Minho POV,
ale nic z tego nie wyszło, bo chyba nawet ja nie mogę rozgryźć jego charakteru.
Sorry ^^)<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 9.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"> Akcja rozgrywa się podczas gdy
Key, Jonghyun i Taemin są na sankach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 9.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
Na
zewnątrz zrobiło się już zupełnie ciemno, kiedy ostatni goście opuścili
kawiarenkę. Swoją drogą, całkiem fajna miejscówka, nie sądziłem, że tak się tu
ładnie urządzą, ale jak widać Key i Dara zrobili swoje. Kiedy Onew wywiesił w
końcu tabliczkę z napisem <i>Zamknięte</i> i
sięgnął po odkurzacz, żeby sprzątnąć z podłogi choinkowe igiełki, skrycie
oczekiwałem, że mój słodki kurczaczek za chwilę wyciągnie porządną flaszkę i
zacznie się w końcu prawdziwa impreza w starym gronie, ale Minho powiedział mi,
że nie mam na co liczyć. Ech. Ci ludzie zrobili się kompletnie nie zabawni,
odkąd przeprowadzili się do tej zabitej dechami dziury. W Seulu to były
balangi! Nawet Minho od czasu do czasu dawał nam się wyciągnąć do klubu. To
znaczy, kiedy akurat nie siedział na dachu swojej rezydencji i nie brzdąkał na
tej swojej gitarce. Zawsze miał coś ze sztywniaka, ale myślałem, że przynamniej
Key dba o to, żeby rozruszać go od czasu do czasu, kiedy mnie nie ma w pobliżu.
Niestety, słodka diva też już przepadła dla tego świata. Poszła sobie na sanki
z tym dinozauropodobnym kolesiem i z księżniczką, i do tej pory ich nie było.
Nuda.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Dongi, kochanie, zrób coś pożytecznego i pomóż Minho zanieść do pralni kosz z
bielizną – rozkazała mi Dara, która właśnie uwijała się przy kuchence. Znowu
piekła jakieś smakołyki, które tylko czekały na to, żeby je zjeść. Eunhyuk
powiedziałby pewnie, że są zbyt kaloryczne, ale i tak miałem zamiar spakować
dla niego parę świątecznych pierniczków.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Minho nie pękną mięśnie, jak sam zaniesie swoje gacie do pralni – rzuciłem, ale
tylko spojrzała na mnie ostro. Nie miała co prawda magicznych zdolności
zabijania wzrokiem, jak Key, ale umiała człowieka do czegoś zmusić. Pewnie
dlatego trzymała Onew pod pantoflem od tylu lat. Hehe.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Hej, Min – przywitałem się, kiedy zszedłem do pralni z kolejnym koszykiem
brudnych ubrań. Minho machnął ręką, żebym postawił je na podłodze i zaczął wsypywać
proszek do pralki. Nigdy nie był zbyt wygadany, ale miałem wrażenie, że teraz
już zupełnie przestał się odzywać. Zamienił ze mną może z dwa słowa, odkąd
przyjechałem, bezduszny drań. Ale z księżniczką to pewnie chętnie by sobie
pogadał. A propos, to mi przypomniało, że miałem z nim o czymś porozmawiać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
A więc… - zacząłem uroczyście, rozwalając się na odrapanej kanapie. Minho
zerknął na mnie z uniesionymi brwiami, wciąż całkiem zaabsorbowany instrukcją
działania pralki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Już nie podoba mi się twój ton. Ty i powaga, to się nie łączy w naturze. O co
chodzi?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Wyluzuj, stary! – Uniosłem ręce w poddańczym geście. – Strasznie się spinasz,
kiedyś byłeś zabawniejszy. A mówiąc o spinaniu się, chciałem pogadać trochę o
twojej księżniczce. Prosto i zwięźle. Co cię tak do niej ciągnie, poza tym
oczywiście, że jest śliczna i urocza niczym porcelanowa lala? Dodam, że
wyjątkowo ponura porcelanowa lala, ale nie można mieć wszystkiego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Minho
wbił we mnie spojrzenie tych swoich olbrzymich ślepi i stwierdziłem, że chyba
popełniłem gafę. Był wkurzony. Niełatwo jest wkurzyć tego dzieciaka, jeden zero
dla ciebie, Lee Donghae!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Możesz przestać tak o nim mówić?! Jest chłopcem, jeśli jeszcze się nie zorientowałeś!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Zorientowałem się, spokojnie. – Bawiła mnie ta jego urażona mina. – Sprawdzałem
tylko, czy ty się zorientowałeś.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Co masz na myśli?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Jakby ci to delikatnie powiedzieć… Ach, pal licho, nie jestem dobry w
subtelnościach. Nigdy nie leciałeś na chłopców, oto cała historia, Minho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Teraz
chyba rzeczywiście zbiłem go z tropu, bo zostawił w końcu tą pralkę i oparł się
o nią, mierząc mnie niepewnym spojrzeniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nie mam zielonego pojęcia, o czym ty
gadasz, hyung, poważnie. Nie… <i>„lecę”</i>
na Taemina, jeśli o to ci chodzi. Chcę być jego przyjacielem, wspierać go i
sprawić, żeby otworzył się przede mną. Chcę zobaczyć jego uśmiech. On mnie
potrzebuje. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Aw, słodko – westchnąłem ciężko, myśląc, że Eunhyuk lepiej by sobie poradził w
tej konwersacji. – Jest gorzej, niż zakładałem. Ale nie, masz rację, ty na
niego nie lecisz. Ty JUŻ odleciałeś. Miłego lotu, mam nadzieję, że zlatując z
powrotem do rzeczywistości nie uderzysz się zbyt mocno w głowę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Jesteś pijany? – spytał podejrzliwie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nie, to ty masz roztopiony śnieg zamiast mózgu, stary. A teraz poważnie –
widzę, co się dzieje i jako twój najlepszy przyjaciel muszę się z tobą tym
podzielić, zanim ktoś zostanie zraniony. Zależy mi na tobie Min, znam cię,
odkąd oboje biegaliśmy w pieluchach. A jak długo ty znasz tego chłopaka? Jeden
miesiąc? Nie zabraniam ci szwendać się z nim po dachach, jeździć z nim na
motorze i grać mu ballady na gitarze w świetlne księżyca. Ale ty nic o nim nie
wiesz, Min! Nie wiesz nawet, gdzie on mieszka, kim są jego rodzice i jaki jest
jego ulubiony kolor, nie wspominając już o tym, że nie masz pojęcia, co tak
wpłynęło na jego charakter, że teraz jest zamknięty w sobie jak księżniczka na
zamkowej wieży! Nie patrz tak na mnie, twoje dziewicze spojrzenie nie robi na
mnie wrażenia. Mówię tylko, co myślę, jako postronny obserwator.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Uf,
prawie się zapowietrzyłem. Chyba nigdy w życiu nie wygłosiłem lepszej mowy,
Eunhyuk byłby ze mnie dumny, szkoda, że tego nie słyszał. Co do Minho, nie
wydawał się niestety dogłębnie poruszony, jak się spodziewałem. Patrzył na mnie
z tym swoim półuśmiechem godnym wszechwiedzącej, płonącej charyzmy i kręcił
głową z politowaniem. Nigdy nie rozgryzę tego kolesia. Znałem go dłużej, niżbym
sobie tego życzył, był dla mnie jak młodszy brat, jeśli już muszę dopuszczać
się sentymentów, a mimo tego wszystkiego wciąż nie miałem pojęcia, co chodziło
mu po głowie. Jednego byłem pewien – to dobry dzieciak, poza tym i tak już
sporo przeszedł, a nikt nie jest niezniszczalny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Dong, nie wiem, czym ty się przejmujesz. Jestem odpowiedzialny za siebie i za
milion innych rzeczy. Może nie znam Taemina zbyt długo, ale pracuję nad tym.
Wiesz, co pomyślałem, kiedy pierwszy raz go zobaczyłem? Przypominał
skrzywdzone, dzikie zwierzątko. Zabolało mnie to.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Właśnie to mnie martwi. Nie zrań tego dzieciaka jeszcze bardziej, niż już jest
zraniony. Biorąc pod uwagę, jak sztyletował mnie dzisiaj wzrokiem za każdym
razem, kiedy cię dotknąłem, to on już gdzieś głęboko w sobie się do ciebie
przywiązuje. Po drugie, mam nadzieję, że on nie zrani ciebie. Wiesz, jak mówią.
Bierzesz odpowiedzialność za to, co oswoiłeś. Im więcej uczuć przybywa, tym
bardziej wszystko robi się skomplikowane. Dlatego ja nigdy nie sypiam dwie noce
z tą samą osobą. – Zakończyłem uroczyście i wsadziłem ręce pod głowę,
zastanawiając się, czy Dara wyczułaby, gdybym zapalił sobie jednego papieroska.
Ta mądra gadka kompletnie mnie wykończyła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Jezu, Donghae. Zabiłeś cały filozoficzny nastrój jednym zdaniem – westchnął
Minho, rzucając we mnie jakąś niezidentyfikowaną częścią garderoby.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Heh. Ja to ja. Znasz mnie. Ale rozumiesz, co chcę ci przekazać?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Chyba tak. Nikt nikogo nie skrzywdzi. Taemin potrzebuje przyjaciela. Postaram
się dowiedzieć o nim więcej w najbliższym czasie. Uważać na uczucia. Nie sypiać
z nikim dwa razy. Jeszcze jakieś złote rady..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Uśmiechnąłem
się, zadowolony z siebie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nie, na dzisiaj to wystarczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Uf, to dobrze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
A z tym sypianiem to był taki żart.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Domyśliłem się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Tak naprawdę możesz sypiać z kim chcesz i ile razy chcesz. Bierzmy wszyscy
przykład z Dary i Onewa. Jeśli oni tam na serio dalej tylko odkurzają, to ja
jestem Święty Mikołaj.<o:p></o:p></div>
____________________________<br />
<div class="MsoNormal">
Chyba
pobiłam jakiś swój rekord, czy coś O.o Nigdy nie napisałam tak długiego
rozdziału. NIGDY. Po prostu świąteczny cud. Mam nadzieję, że nie usnęliście.
Ech, kocham Donghae. Taki misiek. Aż nie wierzę, że zrobiłam z niego takiego
potwora w swoim innym opowiadaniu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wesołych
Świąt, kochani. Mam nadzieję, że wczorajszą Wigilię spędziliście w ciepłej,
rodzinnej atmosferze, prezenty się podobały a śnieg sypał za oknem (u mnie
niestety śniegu brak :<). Rozkoszujcie się wolnym, życzę miłego odpoczynku i
wspaniałego Sylwestra. Trzymajcie się ciepło! :*<o:p></o:p></div>
Pani Luhttp://www.blogger.com/profile/13464960614565162744noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-6238364480748530437.post-31976172096035284022012-12-14T14:03:00.002-08:002013-03-24T04:22:07.633-07:005.<br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;">ROZDZIAŁ PIĄTY<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5kuQyMmHi1G1Vo1EsO3g0NGHy9gZTpLIvZouB_bG4OuFRHucmrjOd2ZfwPTCLMI_b2t1jbYo4t23UC9RW0xsxATy7HPChrB-NtI2DwTEhe5CIlUm5Q0EPb685bqlO34o0wbTM9eRdAjU0/s1600/tumblr_m3drc5T4JS1qewsdfo2_250.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="165" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5kuQyMmHi1G1Vo1EsO3g0NGHy9gZTpLIvZouB_bG4OuFRHucmrjOd2ZfwPTCLMI_b2t1jbYo4t23UC9RW0xsxATy7HPChrB-NtI2DwTEhe5CIlUm5Q0EPb685bqlO34o0wbTM9eRdAjU0/s200/tumblr_m3drc5T4JS1qewsdfo2_250.gif" width="200" /></a></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Kiedy
tylko znalazłem się poza domem, wiedziałem, że to nie jest dobry pomysł.
Szedłem nerwowym krokiem w stronę znajomego wieżowca i zastanawiałem się, czy
gdybym tamtego poranka nie podniósł głowy, żeby spojrzeć w niebo, to wszystko
potoczyłoby się tak samo. Pewnie nie. Jonghyun nie wyglądał na typa, który
poszedłby na dach sam, zapewne wdychałby spokojnie swoje podróbki zioła i leżał
na tym śmietniku, aż przyjechałaby śmieciara i wywiozła go na wysypisko razem z
odpadkami. To był przecież mój pomysł, żeby ładować się na górę i podglądać
Minho – wtedy jeszcze byłem pewien, że mamy do czynienia z chcącym popełnić
samobójstwo, zdesperowanym nastolatkiem emo, a nie nadpobudliwym świrem z wiecznym
uśmiechem na ryju, zbyt wyłupiastymi oczami i do tego grającym na gitarze. A
więc gdybym minął ten wieżowiec bez większego zainteresowania, Dino by mnie nie
zaczepił, nie poznalibyśmy Minho, który NIE musiałby ratować mi życia i wlewać
we mnie swojej ulubionej, szatańskiej mikstury. Potem być może spotkalibyśmy
się w szkole, ale taki popularny i zapatrzony w siebie gość jak Minho znalazłby
sobie pewnie paczkę równie popularnych, bogatych dzieciaków i zatrudnił je
wszystkie w <i>SHINee Cafe</i>. A ja żyłbym
sobie w spokoju i żaden kawowy książę by mi go nie zakłócał. Pomijając fakt, że
prawdopodobnie wówczas w ogóle nie znalazłbym pracy, nasz sekret wyszedłby na
jaw, ojca wsadziliby w kaftan bezpieczeństwa, a mnie i Sulli do domu dziecka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Nienawidziłem
myśli, że mam u Minho dług wdzięczności. Między innymi właśnie dlatego się tak
denerwowałem. Przerażała mnie możliwość otworzenia się przed kimś i dopuszczenia
kogokolwiek za maskę zgorzkniałej obojętności. Przyjaciele? Przyjaciele to
tylko niekończące się kłopoty. Jeśli choć trochę im zaufasz, zaraz zaczną
wyciągać z ciebie wszystkie sekrety, a w końcu i tak cię zostawiają, bardziej
słabym i bezbronnym niż wcześniej. Więc po co oni w ogóle?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Przemknąłem
na palcach obok drzemiącego dozorcy i wjechałem windą na ostatnie piętro, a
potem wspiąłem się po drabince przeciwpożarowej na dach. Pierwszym, co mnie
uderzyło, był otumaniający zapach czekolady i wanilii. Co ten wariat znowu
wymyślił? Wydawało mi się, że powiedziałem jasno – żadnej kawy, a ten jak
zwykle swoje. Za dużo tego pił. To pewnie przez kofeinę był taki nadpobudliwy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Minho leżał
na kocu z gitarą i brzdąkał jakieś pojedyncze dźwięki. Wyglądał, jakby nie spał
całą noc – miał podkrążone oczy, był blady, a jego brązowe włosy sterczały we
wszystkie strony. Ciekawe, od której już tutaj siedzi. Rzecz jasna, w
jakimkolwiek stanie by się nie znajdował, na mój widok uśmiechnął się szeroko i
pomachał energicznie, jakbym znajdował się kilka kilometrów od niego, a nie
zaledwie parę kroków. Przed nim stała przenośna kuchenka z palnikiem, parę
dzbanków, dwa kubki i parujący rondelek, z którego to wydobywały się owe
zapachy. Poczułem, że zaczyna burczeć mi w brzuchu. Wymamrotałem nienawistne
„zamknij się” do swojego żołądka i podszedłem bliżej, zaglądając do garnka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Co to
jest? Kupa?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
-
Czekolada, jeszcze się topi. Siadaj, za chwilę będzie gotowa. Dodałem trochę
wanilii, moja babcia zawsze to robiła. Zobaczysz, to jest dziesiąty cud świata.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Prychnąłem,
patrząc z głęboką pogardą na entuzjazmującego się Minho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Taa? A
jaki jest ósmy i dziewiąty..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Ósmy to
kawa, a dziewiątym jestem ja.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Aha, to
jest ten powód, dla którego obudziłeś mnie w środku nocy, żeby pokazać mi
roztapiającą się czekoladę, która niestety wciąż bardziej przypomina mi odchody
i oznajmić, że jesteś zajebisty?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Minho
westchnął, a jego uśmiech trochę zbladł. Przykręcił nieco gaz pod rondelkiem i
postukał długimi palcami w obudowę gitary.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
-
Właściwie, chciałem ci coś zagrać. Ostatnio to napisałem i nie wiem, komu
mógłbym to pokazać, bo moja mama jest zbyt zajęta, a w kawiarence nie chcę tego
robić. Onew hyung pewnie by mi pozwolił, ale wciąż za bardzo nie podoba mi się
myśl o graniu przy tylu ludziach. Nie jestem na sprzedaż.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- To
dobrze, bo na pewno bym cię nie kupił – mruknąłem pod nosem, starając się nie
wdychać za bardzo słodkich oparów. Od kuchenki emanowało przyjemne ciepło, a
mnie zaczynało robić się coraz zimniej w mojej spranej, skórzanej kurtce. Był
początek października, ranki robiły się chłodne. Nie chciałem nawet myśleć, jak
przetrwamy z Sulli zimę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Uch,
niedobrze, zaczynam się nad sobą użalać. To ten idiota tak na mnie wpływa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Ta
piosenka jest na razie tylko melodią. Nie ma słów. Wiesz, ja w ogóle rzadko
śpiewam. Kiedyś śpiewałem więcej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<i>Kiedyś</i>. Kiedyś
to ja robiłem wiele rzeczy, o których teraz nawet mi się nie śniło. Tańczyłem w
szkolnym kółku tanecznym. Śmiałem się z beznadziejnych żartów taty, zanim
zrobiły się zupełnie nieśmieszne i przestały w ogóle być żartami. Nosiłem Sulli
na plecach, chociaż ważyła dla mnie chyba z kilka ton, gdy byliśmy dziećmi.
Rysowałem. Śpiewałem. Grałem na pianinie. Chodziłem z mamą do Kościoła.
Rozmawiałem z przypadkowo spotkanymi ludźmi. <i>Żyłem</i>. Czułem, że żyję i oddycham bez obawy, że mogąc udusić się na
śmierć przy każdym głębszym oddechu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
No ale
nieważne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Obserwowałem,
zrezygnowany, jak Minho dostraja gitarę, a obudzone tym dźwiękiem, drzemiące na
kominie ptaki podrywają się do lotu. Czułem się strasznie dziwnie, siedząc tak,
jakby wszystko było normalne i zaczynało do siebie pasować. Naprawdę
niepokojące wrażenie, tym bardziej, że przez parę ostatnich lat doświadczałem
wszystkiego, poza normalnością. Może to ten obrzydliwie słodki zapach kakao i
wanilii mieszał mi w mózgu, albo muzyka Minho wprawiła mnie w taki stan
otępienia, nie mniej jednak nie podobało mi się to. A raczej uparcie wmawiałem
sobie, że mi się to nie podoba. Tak naprawdę chciało mi się spać. W końcu było
mi ciepło, wygodnie i spokojnie. Spojrzałem z wyrzutem na całkowicie
pochłoniętego swoim instrumentem Bambiego - kto go tam wie, może był jakimś
zaklinaczem dusz? W sumie kogo to obchodzi. Ja i tak nie mam już swojej duszy,
więc nawet gdyby chciał, nie miałby czego zaklinać. Pokrzepiony tą myślą,
oparłem się o zabrudzony sadzą komin i zamknąłem oczy. Czasami dobrze jest
zapomnieć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 10.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;"><span style="line-height: 115%;">(Wersja instrumentalna melodii Minho - </span><span style="line-height: 115%;"><a href="http://www.youtube.com/watch?v=OfqcHsnGXco">http://www.youtube.com/watch?v=OfqcHsnGXco</a></span><span class="MsoHyperlink"><span style="line-height: 115%;">)</span></span><span style="line-height: 115%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 14pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
W
kawiarni było tego dnia wyjątkowo tłocznie. Co prawda zawsze popołudnia
przyciągały hordy ludzi, którzy chcieli zrelaksować się po pracy czy szkole,
ale miałem wrażenie, że dzisiaj przylazło ich więcej niż zwykle. W dodatku
bolała mnie głowa i miałem paskudny humor, dlatego plączący się pod nogami
klienci jeszcze bardziej mnie irytowali. Raz nawet miałem ochotę wylać gorącą
latte na głowę jakiejś smarkuli, która rozwaliła się na dwóch krzesłach przy
barku, prawie leżała na ladzie i paplała jakieś bezsensowne bzdury do biednego
Minho, który patrzył na nią, lekko zdezorientowany, jednocześnie starając się
skupić na przygotowywaniu następnego zamówienia. Co za wkurzająca, niewyżyta
gówniara. Zwrócę Onew uwagę, że powinien wywiesić na drzwiach tabliczkę z
napisem „napalonym nastolatkom wstęp wzbroniony”. Już przygotowałem się do
brutalnego odepchnięcia tej pokraki, żeby móc przecisnąć się do barku, kiedy
zamarłem w pół kroku. Skądś znałem te brązowe włosy, spięte na czubku wielką
kokardą, nie wspominając już o hałaśliwym chichocie i trajkotaniu o pierdołach
bez zaczerpywania powietrza. Chwyciłem Sulli za kołnierz i postawiłem ją do
pionu, nie zwracając uwagi na jej jęki protestu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Co ty tu znowu robisz, głupia kretynko?! – wysyczałem, prowokując tym
przechodzącą obok babcię w moherowym berecie do wyrażenia swojego wielkiego
ubolewania nad brakiem kultury u współczesnej młodzieży. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Czekam na swoje zamówienie, nie widać, idioto? – warknęła moja siostra, równie
miło i kulturalnie. – Jesteś ślepy czy z dnia na dzień coraz bardziej
durniejesz?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Minho
gapił się na nas wielkimi ze zdziwienia oczami. Miałem wrażenie, że te dwie,
brązowe gały za chwilę wyskoczą mu z orbit. Naprawdę wyglądał w tym momencie
jak zdumiona żaba, ale tym razem postanowiłem pozostawić dla siebie to
spostrzeżenie. Miałem inne problemy, na przykład moją własną, nieodpowiedzialną
siostrę, która zamiast zaraz po szkole lecieć do domu i zajmować się tatą,
przyszła sobie jak gdyby nigdy nic do <i>SHINee
Cafe</i> i jeszcze rozpraszała głównego baristę. Nie miałem już do niej nerwów.
Najwidoczniej znudziło jej się bycie przykładną siostrzyczką i postanowiła
znowu zająć się swoim hobby, polegającym na doprowadzanie mnie do szału. W
dodatku będąc w swoim własnym miejscu pracy, gdzie obserwowało nas pół miasta,
nie mogłem nawet porządnie się na nią wydrzeć. Cholernie irytujące.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Albo zaraz się stąd wyniesiesz, albo wyrzucę cię siłą – zagroziłem, rozważając
na poważnie tą opcję. Nieważne, że pewnie znienawidzą mnie wszystkie staruszki
w SM Town, a moje zdjęcie pojawi się w gazetach z podpisem „przemoc w rodzinie”.
Mogłem to wszystko zaryzykować, nie zależało mi. Sulli tylko pokazała mi język
i już miałem przejść do czynów, kiedy ktoś nieoczekiwanie zdzielił mnie w głowę
zwiniętą ścierką do wycierania naczyń. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Zachowuj się! – Oczywiście jak zwykle Amber musiała wtrącić się w nie swoje
sprawy. Bez trudu przecisnęła się miedzy mną a Sulli i stanęła za barkiem obok nieudolnie
próbującego ukryć rozbawienie Minho. – Nie przejmuj się, on zawsze jest taki –
zwróciła się do mojej siostry z ciężkim westchnięciem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Mnie to mówisz? – prychnęła Sulli, odsuwając się ode mnie na bezpieczną
odległość. Stłumiłem przekleństwo, którym miałem ochotę określić całą tą
sytuację i odwróciłem się napięcie, udając, że bardzo zainteresowały mnie
chichoczące noony przy sąsiednim stoliku. Policzę się z Sulli później, więc
niech lepiej już się boi. Chyba jednak było wręcz przeciwnie, bo po chwili
dotarło do mnie jej radosne szczebiotanie, od którego słuchania aż uszy
człowiekowi puchły.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Unni, bardzo podoba mi się twoja fryzura! Jest taka dojrzała, kiedyś też się
tak obetnę!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Uch, dzięki – speszyła się Amber. Kątem oka zauważyłem, jak poprawia swoją
długą grzywkę, której część wystawała spod czapki z daszkiem. Kto normalny nosi
czapkę z daszkiem w pomieszczeniu? – To właściwie trochę zaskakujące… Mam na
myśli, że nazwałaś mnie „unni”. Wszyscy zawsze na początku biorą mnie za
chłopaka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Sulli
z przerażeniem zaczerpnęła powietrza i zaczęła energicznie machać rękami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
O mój Boże, unni, zdradziłam twój największy sekret, prawda?! Jesteś jak Go Eun
Chan?! O nieee, przepraszam, wybacz mi, obiecuję, że twoja tajemnica będzie ze
mną bezpieczna!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Co..? – Amber gapiła się na nią, zdezorientowana. Ludzie zawsze patrzyli na
Sulli jak na wariatkę, ilekroć się odzywała, więc w sumie to nawet mnie to nie
dziwiło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nie oglądałaś <i>„Coffee Prince”</i>, unni?!
Omo, teraz naprawdę czuję się jak w dramie!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Amber
wyglądała, jakby zastanawiała się, co na to odpowiedzieć i czy w ogóle powinna
zadawać sobie ten trud, ale wybawiło ją skrzypnięcie drzwi na zaplecze. W progu
stanął Key, roztaczający wokół siebie aurę niepokojącej tajemniczości
pomieszanej z zapachem czekoladowych babeczek z wiśniowym nadzieniem, które
piekli razem z Darą. Zapewne gdyby nie ślad po czekoladzie na bladym policzku,
wyglądałby jeszcze bardziej przerażająco. Minho też to zauważył i parsknął
śmiechem, za co został zasztyletowany spojrzeniem kocich oczu bruneta.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Czy ktoś wie, gdzie podziewa się ten niechlujny wieśniak?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Kto? – nie zrozumiał Minho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Jonghyun – prychnąłem pod nosem. Wyglądało na to, że ja i Key rzeczywiście
mieliśmy ze sobą coś wspólnego, skoro potrafiliśmy porozumieć się na zasadzie
szyfru. Ciekawe, czy on też wymyślał przezwiska dla wszystkich nowo poznanych ludzi,
a jeśli tak, to jak nazywał Minho? Wielkooki Bambi, Wkurzający Ropuch, Żabi
Książę, Wampir z Problemami… Wydawało mi się, że użyłem już wszystkich
możliwych epitetów o ironicznym wydźwięku, ale chętnie posłuchałbym nowych. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Spóźnia się już jakieś dwie godziny – kontynuował tym czasem Key, marszcząc
brwi. – Nie, żebym nie błogosławił każdej chwili, kiedy nie ma go w pobliżu,
przynajmniej żaden klient nie zieje ogniem przez wypicie łyka macchiato z nutką
chili, ale przydałby się ktoś, żeby ogarnąć ten burdel w kuchni. Ani ja, ani
Dara nie mamy na to czasu, bo tak się składa, że oboje zostaliśmy stworzeni do
wyższych celów, dlatego też Onew hyung zatrudnia hołotę do brudnej roboty i co
się potem okazuje? A tak, że GO nie ma.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Wyluzuj, pewnie coś mu wypadło. Na razie świetnie sobie radzimy z Taeminem i
Amber – rzucił Minho, nie przerywając delikatnego mieszania karmelowej latte.
Robił to bardzo precyzyjnie, żeby pianka nie opadła. Zagapiłem się na jego zręczne
ręce i prawie przewróciłem się, kiedy Onew hyung wpadł na mnie z rozpędem.
Wszyscy natychmiast rzucili się mnie ratować, pozostawiając biednego
właściciela kawiarni leżącego na podłodze, gdzie ze zbolałą miną rozmasowywał
sobie tyłek. Nie, żeby mi nie schlebiała ich troska, ale jednak lider chyba ucierpiał
bardziej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Ma ktoś numer do tego włóczęgi? – spytał ze znudzeniem Key, kiedy już
zapewniłem wszystkich, że nic mi nie jest. – Jeśli nie stawi się tu za pięć
minut, może już w ogóle nie wracać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Jonghyun nie ma telefonu – powiedział Onew, przeglądając jakieś upaćkane
tłustymi plamami papiery. – Kiedy wypełniał formularz, zaznaczył to w „uwagach”.
O nie, myślicie, że coś mu się stało?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Amber,
Key i ja prychnęliśmy prawie jednocześnie. Telepatia?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Pewnie leży gdzieś w rowie, w narkotykowym amoku – wyraził swoje przypuszczenia
Kibum. – Trudno, jego strata. Jest sporo chętnych na jego miejsce.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Mam złe przeczucia – stwierdził nagle Minho, najwyraźniej rezygnując ze swojej
postawy luzaka, którą jeszcze chwilę temu prezentował przed spanikowanym Keyem.
Odsunął od siebie filiżanki i dzbanek z mlekiem, i oparł łokcie na lśniącym
blacie. Rzuciłem mu powątpiewające spojrzenie. On i te jego przeczucia.
Cygańska wróżka się znalazła. Huhu, całkiem niezłe nowe przezwisko. – Myślę, że
powinniśmy to sprawdzić, bo dzisiaj w szkole też go nie widziałem, a Chanyeol wspomniał mi przed matmą, że nie było go na treningu. Jonghyun nigdy nie
opuszcza treningów piłki nożnej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Może jest chory? – Amber nie wydawała się specjalnie zainteresowana losem Dino,
bo wpatrywała się z wyraźną fascynacją w Sulli, która wysypała na stół trochę
cukru i układała z niego jakieś znaczki. Spojrzałem podejrzliwie na tą
pierwszą. Chyba rzeczywiście musiała być lekko niepoczytalna, skoro podobała
jej się moja siostra. Nie chodzi mi o jej skłonności, tylko o wyraźnie spaczony
gust. Nie interesuje mnie jej orientacja. Ani płeć, której nadal nie jestem do
końca pewien.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Hyung, w formularzu powinien być przynajmniej adres.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Jest, tylko… Ekhm… - Onew przygryzł wargę. – Chyba zawinąłem w ten jego
formularz kawałek udka z zeszłego tygodnia. Miałem zamiar je później zjeść, ale
teraz wydaje mi się już trochę nieświeże i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Daj mi to. – Key wyrwał mu papier i zbliżył go do twarzy. – Ulica <i>Gumisiowa 666</i>? Taemin, ty tu mieszkasz
najdłużej, gdzie to jest?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Prawdopodobnie w alternatywnej rzeczywistości Jonghyuna – westchnąłem,
poirytowany. Ten zwariowany Dinozaur kpił sobie z nas w żywe oczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nie podoba mi się to. Bądź co bądź on jest naszym przyjacielem i wygląda na to,
że ma kłopoty. Nikt nie wie, gdzie może znajdować się jego dom? – Minho
spojrzał na mnie błagalnie tymi swoimi kawowymi oczami. Co to ma być, nie
jestem żadną pieprzoną alfą i omegą! Przecież to on kumpluje się z tym
niedoszłym narkomanem, więc chyba tyle powinien wiedzieć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Nagle
coś mnie uderzyło. Zanim zacząłem pracować w <i>SHINee Cafe</i> spotkałem Jonghyuna podczas mojego porannego spaceru z
Satanem. To było chyba w ten sam dzień, kiedy dostałem pracę. Siedział na
śmietniku i pił kawę, jakby to było całkowicie normalne zachowanie przeciętnego
nastolatka o godzinie piątej rano<i>. „Co ty
tu robisz, tak w ogóle? Nie masz własnego domu..?”</i> <i>„Um… Przyszedłem się przewietrzyć.”</i> Coś mi tutaj już wtedy bardzo
nie pasowało. W dodatku już dwa razy spotkałem go na tym samym śmietniku, jakby
faktycznie w SM Town nie było lepszych miejsc na odpoczynek. Potem chyba
powiedział, że gdzieś się spieszy i musi już iść, a ja nie zapytałem, gdzie, bo
szczerze mówiąc, gówno mnie to obchodziło. Wydawał się wtedy trochę
zdenerwowany. Zresztą, zawsze taki był. Udawał wielkiego luzaka i „spoko
gościa”, a tak naprawdę cały się spinał, kiedy ktoś pytał o jego życie
prywatne. Wiedziałem to, bo sam robiłem tak samo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Popatrzyłem
na zaniepokojoną minę Minho i powoli pokręciłem głową.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nikt nie wie, gdzie znajduje się jego dom, bo on się nigdzie nie znajduje. Jego
dom… nie istnieje.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ledwo
to powiedziałem, zacząłem żałować, że nie ująłem tego w trochę mniej drastyczny
sposób. Wszyscy gapili się na mnie, jakby nagle wyrosła mi para czułek na
głowie. Key zaczął energicznie wachlować się formularzem Jonghyuna, jakby nagle
zrobiło mu się duszno. Pierwszy raz widziałem go z taką dziwną miną.
Zdecydowanie nie przerażającą, tylko zagubioną. Chyba było mu trochę głupio, że
wcześniej tak wyśmiewał się z Jonghyuna. Zresztą, mnie też. Nie, żebym zaczynał
współczuć temu wkurzającemu Dinozaurowi, ale wiedziałem, że moje komentarze
musiały go trochę zaboleć. Mnie również bolało, gdy jeszcze w podstawówce pewien
głupi dzieciak rzucił jakimś suchym tekstem w stylu „twój ojciec musi być nienormalny,
skoro nigdy nie przychodzi po ciebie do szkoły”. Ironia losu, czy jak to się
tam nazywa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Amber,
Minho i Onew patrzyli na mnie bezradnie, jakby nie do końca rozumieli, co mam
na myśli. Nawet Sulli oderwała się od pasjonującego zajęcia, jakim było
układanie serduszek z ziarenek cukru i wyglądała na zaaferowaną. Pewnie znowu
wyobrażała sobie, że gra w jakiejś dramie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Bezdomny..? – Dobiegł nas przerażony głos Sandary Park. Stała w drzwiach na
zaplecze, wciąż w pobrudzonym mąką fartuchu i kuchennych rękawiczkach,
trzymając brytfankę pełną wiśniowych babeczek. Zemdliło mnie od ich zapachu i
pierwszy raz nie miałem ochoty ich spróbować. Reszta chyba odczuwała podobnie. –
Jonghyun nie wygląda na kogoś, kto żyje w ten sposób. Jest odrobinę
ekscentryczny, ale nigdy nie… Ten jego optymizm… Dubu, wspomniał ci coś o tym?
Taemin?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Onew
pokręcił głową, wciąż lekko zdezorientowany całą sytuacją, a ja wydałem z siebie
długie westchnięcie. Czas wziąć sprawę w swoje ręce, bo inaczej do jutra
będziemy tak stać i przyjmować to do wiadomości.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Myślę, że… - zacząłem, ale Minho mnie uprzedził.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Myślę, że trzeba jak najszybciej to sprawdzić. Jonghyun często dziwnie się
zachowywał, kiedy ktoś pytał, czy choćby wspominał o jego miejscu zamieszkania.
Zawsze zmieniał temat, wiec Taemin może mieć rację.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Co robimy? – Key w końcu odzyskał głos. – Jest środek dnia, nie możemy zostawić
kawiarni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Ja i Taemin objedziemy miasto, a ty, Onew hyung, Amber i Dara zajmiecie się
klientami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Ja pomogę! – Zapaliła się Sulli, na co zgromiłem ją spojrzeniem, ale Minho
tylko pokiwał głową.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Możesz przyjmować zamówienia. Amber ci wszystko wyjaśni. Poradzicie sobie?
Postaramy się jak najszybciej wrócić, a jeśli go nie znajdziemy, zawiadomimy
policję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Jak
widać, nie miałem tu nic do gadania, bo <i>genialny</i>
plan <i>genialnego</i> żabola był po prostu <i>genialny</i>. Tak, wiem, że się powtarzam,
ale to jest sarkazm, gdyby ktoś miał jakieś wątpliwości. Byłem zły, że tak się
rządzi, ale z drugiej strony czułem, że nie ma sensu się z nim kłócić. Wyglądało
na to, że wszystkim im brakowało wrażeń i uznali tą sprawę za jakąś mega tajną
misję, w której Choi Minho był agentem 007 i właśnie miał ocalić ostatniego dinozaura
przed wyginięciem. Szlachetnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zanim
zdążyłem zapytać, jaką rolę ja mam odegrać w tym przedstawieniu, zostałem mocno
złapany za ramię i brutalnie wyprowadzony z kawiarni ku zdziwieniu siedzących
przy stolikach gości. Otworzyłem szeroko oczy na widok zaparkowanego na tyle
budynku lśniącego harleya.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Jedziemy MOTOCYKLEM?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Tak będzie szybciej. – Rzucił mi kask.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Taa? A mnie się wydaje, że po prostu się popisujesz – prychnąłem, ale bez
wahania założyłem kask. Zawsze chciałem przejechać się czymś takim. Nie mogłem
zmarnować takiej okazji, nawet, jeśli to Minho miał prowadzić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Jak będę chciał ci zaimponować, przylecę na tęczowym pegazie. Wskakuj. Coś mi
mówi, że nasz Dino ma jakieś kłopoty.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 14pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal">
Zawsze
byłem przekonany, że przejażdżka motocyklem byłaby genialnym, ekscytującym, niezapomnianym
przeżyciem, ale dla mnie nieosiągalnym, bo niby skąd miałbym wziąć motocykl? W
każdym razie w moich marzeniach wyglądało to wspaniale. Adrenalina, świst
wiatru i wszechogarniające szczęście, coś, co wzbudza emocje nawet w takiej
twardej skorupie jak ja.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Myliłem
się. BYŁO STO RAZY LEPIEJ. Jakby ktoś na tą krótką chwilę wyrwał mnie z
ciężkiego snu. Nagle poczułem, że faktycznie żyję. Huczący w uszach wiatr, dudnienie
silnika i wirujące dookoła kolory – chyba już wiedziałem, dlaczego Jonghyun
miał takiego świra na punkcie dragów. Co prawda nigdy nie brałem narkotyków,
ale mogłem się założyć, że wywoływały podobne działanie. Ekscytacja, euforia i
spokój jednocześnie. Nigdy czegoś takiego nie czułem. Albo bardzo dawno. Już
pomijając fakt, że musiałem mocno objąć Minho, żeby nie spaść z tylnego
siedzenia jego harleya. Nawet to za bardzo mi nie przeszkadzało, chociaż
oczywiście gdybym to ja siedział na jego miejscu, frajda byłaby dwa razy
większa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Przez
ten nieoczekiwany i trochę szokujący natłok emocji zupełnie zapomniałem, dokąd
i w jakim celu jedziemy, więc kiedy Minho gwałtownie zaparkował, przez sekundę
nie mogłem sobie przypomnieć, jak się nazywam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Objechaliśmy całe miasto i nigdzie ani śladu. Zaczyna robić się ciemno –
powiedział Bambi odkrywczo, spoglądając w niebo. No tak, rzeczywiście, za
bardzo skupiłem się na sobie i kompletnie wyleciało mi z głowy szukanie pewnego
menela o dwukolorowych włosach. Westchnąłem ciężko i z żalem zeskoczyłem z
motocyklu, omal się przy tym nie wywalając niczym Onew na prostej. Kręciło mi
się w głowie, ale z dziwnych przyczyn było to miłe uczucie. Ja mi miłe uczucia.
Lee Taemin i miłe uczucia. To się nie łączy ze sobą w naturze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Mam pomysł – stwierdziłem wspaniałomyślnie. – Co ty na to, żebyśmy pochodzili
trochę po mieście i pozaglądali do pobliskich koszów na śmieci? Założę się, że
tak będzie szybciej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Mam lepszy pomysł. – Oczywiście, wredny ropuch nie byłby wrednym ropuchem,
gdyby nie miał <i>lepszego pomysłu</i>,
najlepiej zupełnie innego, niż mój. Rzuciłem mu poirytowane spojrzenie, ale
udał, że tego nie widzi. – Tutaj w pobliżu jest chyba jakiś sierociniec, nie?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Dobra,
większej bzdury już nie mógł wymyślić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Jonghyun i dom dziecka? Proszę cię, może lepiej poszukajmy w tych śmietnikach. Albo
w zoo, to też do niego pasuje. Wszystko jest bardziej prawdopodobne niż
sierociniec.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Rzecz
jasna, jak zwykle mnie zignorował i ruszył w stronę centrum miasta, a ja stałem
w miejscu, gapiąc się z niedowierzaniem na motocykl, który zostawił jak gdyby
nigdy nic na przydrożnym parkingu. Pogięło go do reszty? W SM Town znalazłoby
się sporo chętnych na to cudo. Na przykład ja. Powinienem ukraść to już teraz,
czy poczekać, aż żabi książę całkiem zniknie mi z oczu? Z moich przebiegłych
planów nic jednak nie wyszło, bo Minho odwrócił się i pomachał na mnie
niecierpliwie z drugiego końca ulicy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Pospiesz się, Tae! Key pewnie odchodzi tam od zmysłów. Nie pokazuje tego, ale
wydaje mi się, że naprawdę przejął się Jonghyunem. Bardzo się zbliżyli do
siebie ostatnio.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Odnotowałem
w pamięci, że mam w najbliższym czasie zabić go za to „Tae”, bo nie jestem jego
psem, żeby wymyślał mi słodkie ksywki. Resztę postanowiłem zignorować, życie
prywatne innych ludzi nie za bardzo mnie interesowało. Skoro Key tak strasznie
kochał Dinozaura, to mógł sam trochę polatać po mieście w celu znalezienia go,
a nie siedzieć na tyłku w kawiarni. Inna sprawa, że to (jak zwykle) wina Minho,
bo to przecież on wydawał tu polecenia i wszyscy słuchali go z nabożną czcią.
Żałosne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Pogrążony
w ponurych myślach, nawet nie zauważyłem, kiedy dotarliśmy do nieoświetlonego ani
jedną latarnią placyku na tyłach starego teatru, który odkąd pamiętam był w
stanie remontu. Zatrzymałem się gwałtownie, czując, jak po plecach przechodzi
mi nieprzyjemny dreszcz. Mimo woli przysunąłem się do Minho, bo bądź co bądź
był jedynym widocznym puntem w promieniu tego makabrycznego miejsca, a poza tym
jeśli z krzaków nagle wyskoczyłby szalony morderca, to istniała nadzieja, że
dorwie tylko jego. Zawsze to jakaś deska ratunku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
To tutaj, prawda? Przechodziłem tędy z mamą tego dnia, kiedy się wprowadziliśmy
do SM. Dość ponure miejsce jak na dom dziecka, co?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Moja
„deska ratunku” chyba za bardzo wczuła się w swoją rolę, bo złapała mnie za
rękę, jakby to było totalnie normalnie i ruszyliśmy w kierunku budynku. Nie
miałem nawet siły się sprzeciwiać. Nagle dopadła mnie straszna myśl, że ja i Sulli
w każdej chwili możemy tutaj wylądować. Jeśli ktokolwiek dowiedziałby się o
tym, że nasz prawny opiekun jest psychicznie chory…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Minho
nacisnął dzwonek do drzwi, ale domofon nie wydał z siebie żadnego dźwięku.
Chyba był zepsuty. Obserwowałem, jak Bambi wzdycha z rezygnacją, odgarnia
brązowe włosy, które opadały mu na czoło i po prostu naciska klamkę. Zaczynałem
czuć się jak w prawdziwym horrorze. Ten dom przerażał mnie i gdybym miał tu
mieszkać, chyba tak jak Jonghyun wolałbym śmietnik.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
W środku dotarł
do nas gwar dziecięcych głosów i śmiechów. Z jednej sali sączyło się światło,
więc automatycznie skierowaliśmy się w tamtą stronę, kiedy dobiegł nas głos z
przeciwnej strony korytarza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
…i pamiętajcie o mleku. Jeśli będziecie pić dużo mleka, staniecie się tak samo
silni jak ja.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Ale oppa, normalne mleko jest niedobre. Następnym razem przynieś nam bananowe.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Poproszę Sodam, żeby trochę wam wysłała. I czekoladowe też. Jest teraz dosyć
zajęta, więc pewnie przyjedzie dopiero na święta, ale ja wpadnę do was w
przyszłym tygodniu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Przyrzekasz, hyung?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Przyrzekam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Jonghyun?! – zawołałem w ciemność, zanim Minho zdążył zasłonić mi usta ręką.
Podsłuchiwać mu się zachciało. Powinien się raczej cieszyć, że znaleźliśmy tego
głupiego Dinozaura, a nie, jeszcze z takim wyrzutem sztyletować mnie
spojrzeniem. Nie mam pojęcia, o co mu chodziło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Głosy
gwałtownie umilkły i po chwili rozbłysło światło. Jonghyun klęczał na podłodze,
a przed nim stała dwójka dzieci, chłopiec i dziewczynka, chyba w wieku
przedszkolnym. Oboje byli podobni do Dino i oboje patrzyli na mnie i Minho z
takim samym przerażeniem, jak on.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Co wy tu robicie?! – Jego wyraz twarzy momentalnie zmienił się z wystraszonego
na wściekły. Wstał i wbił w nas groźne spojrzenie. – Jak mnie znaleźliście?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Martwiliśmy się o ciebie – powiedział cicho Minho, podczas gdy ja próbowałem ogarnąć,
co tu się, do cholery, dzieje. – Nie przyszedłeś do kawiarni. Key się
denerwował. Myśleliśmy, że stało się coś złego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Yoona jest chora. Musiałem przyjść i z nią posiedzieć. – Machnął ręką na
dziewczynkę, która w tym momencie potężnie kichnęła. – Wracaj do łóżka, młoda.
Shin, idź z nią. Mam sprawę do załatwienia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Popatrzyli
na niego smutno, po czym oboje pobiegli na górę, po skrzypiących schodach. Jonghyun
wciąż stał w miejscu, tym razem gapiąc się w ziemię. Poczułem, jak Minho lekko
ściska moją rękę. No tak, zapomniałem, że wciąż ją trzyma. To musiało wyglądać
co najmniej dziwnie dla postronnego obserwatora, dlatego też szybko odsunąłem
się od niego na bezpieczną odległość.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Jjong, o co tu chodzi? To twoje rodzeństwo? Dlaczego tu mieszkają? – Nie mogłem
powstrzymać ciekawości.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Jonghyun
nerwowo odgarnął mokre od potu włosy z czoła i pokręcił głową.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Chodźmy stąd. Opowiem wam w kawiarni.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;">~*~<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal">
Siedząc
w jasno oświetlonym, przytulnym pomieszczeniu, nareszcie mogłem się odprężyć.
Sierociniec wzbudzał we mnie niepokój, a myśl o tym, jak blisko byliśmy z
Sulli, żeby znaleźć się tam w przyszłość, wcale mi nie pomagała. Dara noona podsunęła
mi pod nos kubek z parującą, gorącą czekoladą o zapachu wanilii, co natychmiast
przypomniało mi o Minho i jego idiotycznych piknikach na naszym dachu. <i>Naszym dachu</i>. Zaczynałem popadać w
paranoję. Nie ma żadnego naszego dachu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Było
już po dziewiętnastej, więc Onew hyung wywiesił na drzwiach tabliczkę z napisem
„zamknięte” i wszyscy zasiedli przy jednym z większych stolików w stali, wbijając
wyczekujące spojrzenia w Jonghyuna. Dino nie wyglądał za dobrze. Chyba pierwszy
raz widziałem go bez radosnego banana na ryju. Unikał kontaktu wzrokowego ze
mną i z Minho, i nawet nie ugryzł podsuniętej mu przez Keya wiśniowej babeczki.
Zsunąłem się lekko na krześle, podzielając jego zakłopotanie. Parę minut
wcześniej zadzwoniłem do Sulli, którą podwiozła do domu Amber. Kazałem jej
wyjść z psem i zająć czymś tatę, dopóki nie wrócę. Chciałem po prostu sprawdzić,
czy u niej wszystko w porządku. To chyba przez rodzeństwo Jonghyuna nagle
zacząłem martwić się o własną siostrę. Głupi Dino.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
No więc to prawda, jestem bezdomny – wykrztusił po długiej chwili wahania sam
zainteresowany. Ścisnął w rękach duży kubek z chilli cappuccino, które zrobił
mu Key, tym razem z odpowiednią ilością składników. – Mój młodszy brat i
siostra mieszkają w domu dziecka, a rodzice nie żyją. Udało mi się oszukać
trochę władze, podrabiając akt urodzenia. Oni myślą, że jestem pełnoletni. Moja
starsza siostra, Sodam, studiuje w Seulu, więc rzadko nas odwiedza. Zresztą,
ona myśli, że mieszkam w akademiku, ale nie mam nawet kasy, żeby wynająć sobie
tam pokój, więc muszę radzić sobie inaczej. Do dupy, wiem. Sorry, że wcześniej
wam nie powiedziałem. Czy coś.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Mogłeś nam powiedzieć – powiedziała łagodnie Dara, dotykając jego dłoni. –
Jesteśmy twoimi przyjaciółmi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Czy coś – dodał Key sarkastycznie. Jonghyun tylko prychnął pod nosem, omal nie
rozlewając przy tym swojej kawy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Myślicie, że jestem aż takim świrem, żeby biegać do każdej nowo poznanej osoby,
obwieszczając radośnie, jaki jestem żałosny? Dzięki za danie mi szansy w tej
pracy, szczególnie tobie, Minho, jestem wam wszystkim bardzo wdzięczny, ludzie.
Zrozumiem, jeśli teraz każecie mi spadać. Też nie chciałbym przebywać w jednym
miejscu z bezdomnym. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Drama queen – skomentował Kibum.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Jjong, nie mów tak. – Onew wyglądał na zmartwionego i bezradnego. – Wiem, że
niełatwo jest zaufać komuś, kogo zna się tak krótko, ale właśnie przyszedł mi
do głowy pewien pomysł.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Tylko nie mów, że to zbiórka charytatywna dla bezdomnych.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Eee… No, mam jeszcze plan B. Możesz po prostu wprowadzić się tutaj.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Jonghyun
wytrzeszczył na niego oczy i rozejrzał się dookoła, nie do końca pewien, co
lider ma na myśli przez określenie „tutaj”.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Znaczy… do twojej kawiarni?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Na górze jest kilka wolnych pomieszczeń, których jeszcze nie urządziliśmy –
wyjaśniła Dara, uśmiechając się szeroko do swojego narzeczonego. – W jednym
mieszkamy my, drugi zajął na jakiś czas Key, ale wciąż pozostaje ta mała sypialnia
na poddaszu i magazynek. Wiesz co, Dubu,
ty jednak miewasz dobre pomysły.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Zawsze mam dobre pomysły. Oświadczyłem ci się, wkładając pierścionek do bezy –
zaznaczył Onew, lekko urażony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Prawie się nim udławiłam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Jakie to romantyczne – podsumowała złośliwie Amber. – Czyli co, Jjong będzie
teraz tutaj mieszkał? Pasuje ci to, czy potrzebujesz specjalnego zaproszenia?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Ludzie, nie wiem, co powiedzieć – jęknął Dino, przenosząc wzrok z Onew na Darę
i z powrotem. Wyglądał, jakby miał zamiar się zaraz rozpłakać, co właściwie
wyglądało całkiem zabawnie. Ryczący mały dinozaur. – Ale mówicie poważnie? Nie
chcecie w tym magazynku zrobić jakiegoś pokoju dla dziecka, albo…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Jakiego dziecka? – Przeraził się lider.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Jesteś tutaj zawsze mile widziany. Przyjaciele, czy coś, pamiętasz? – Minho poklepał
go po plecach. Odezwał się po raz pierwszy, odkąd przyszliśmy, wcześniej nie
zabierał głosu w rozmowie. Dziwne, to było do niego aż niepodobne. Może
przypomniał sobie, że zostawił swój piękny motocykl na pastwę złodziei? Jeśli o
mnie chodzi, to robiło mi się coraz bardziej niezręcznie. Czułem się dziwnie w
towarzystwie tych szczęśliwych ludzi, którzy takim oto magicznym sposobem
rozwiązywali swoje problemy, jakby to było wszystko takie proste. To sprawiło,
że zamiast poczuć się swobodnie, odniosłem wrażenie, jakbym był najbardziej
samotną osobą na świecie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Jest pewien problem! – Key przeszył Jonghyuna lodowatym spojrzeniem. – Wspólna łazienka.
Jeśli zobaczę, że zniknie chociaż jeden z moich licznych kremów do codziennej
pielęgnacji, szampon, odżywka, albo cokolwiek innego, wylatujesz. Nie jedz niczego,
co znajduje się w buteleczkach na półce obok lustra i nie prasuj swoich ubrań
moją prostownicą, rozumiemy się..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Oblejemy to – przerwała mu Amber. – Macie tutaj coś mocniejszego niż kawa?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Przepraszam, ale ja już muszę lecieć – mruknąłem cicho, kiedy Onew i Kibum
rzucili się otwierać barek na zapleczu. Czułem, że nie zniosę tej atmosfery ani
minuty dużej. Minho w końcu zwrócił na mnie uwagę i zmierzył mnie zdziwionym
spojrzeniem tych cholernych, brązowych oczu sarenki Bambi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Gdzie?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zagryzłem
dolną wargę, czując smak krwi w ustach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nie. Twoja. Sprawa!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Odwróciłem
się, zanim zdążyłem zobaczyć jego minę. Oto jestem, odpychając od siebie ludzi,
jak zwykle. <i>Bo tak jest łatwiej.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p> _________________________________</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
BARDZO PRZEPRASZAM ZA OPÓŹNIENIE :< Rozdział miał być już dawno, ale miałam ostatnio takie urwanie głowy, że kompletnie nie mogłam tego dokończyć. Mam nadzieję, że choć trochę nadrobiłam długością~</div>
<div class="MsoNormal">
Przepraszam również za zaległości w czytaniu Waszych opowiadań. Bardzo przepraszam. Strasznie się zaniedbałam, jeśli chodzi o blogi ogólnie. Przyrzekam poprawę. Czekam już tylko na święta i odrobinę wytchnienia :D yay już coraz bliżej *.*<br />
Aha, o ile dobrze pamiętam, miałam odpowiedzieć na pytania z nominacji Libster Award, do której nominowały mnie <b>Gomili </b>i <b>Shimi</b>. Jesteście kochane, ale ja niestety jestem leniem z postępującą demencją starczą i oczywiście zupełnie zapomniałam. Ale dziękuję, skarby Wy moje <3<br />
<b>Yui </b>- Wiesz, z tym ich "zejściem się" to będzie lekko pokomplikowane, ale już mniej więcej mam wizję, jak to wszystko rozegram :D Na pewno skończy się happy endem (mniej lub bardziej happy), bo ja uwielbiam szczęśliwe zakończenia. Ale kiedy, to nie wiem. Co do późniejszych planów, to mam pewien pomysł na nowe opowiadanie o SHINee, tym razem całkiem inne niż moje dotychczasowe. Ale na wszystko przyjdzie czas. No i wypadałoby mi jeszcze ruszyć "Saranghae Boysów" bo zaczynam za nimi tęsknić. Wezmę się za to wszystko na poważnie w święta, jak wreszcie będzie trochę spokoju ^^</div>
<div class="MsoNormal">
TRZYMAJCIE SIĘ CIEPŁO :*</div>
Pani Luhttp://www.blogger.com/profile/13464960614565162744noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6238364480748530437.post-23903845644715009022012-11-28T08:48:00.002-08:002013-01-10T11:52:46.056-08:004.<br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;">ROZDZIAŁ CZWARTY<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjov7zjMfH575gIU1Ea4tZJtkIuIgZcF2eBqYHiEpCe-2yXKyolGl3yuVQFAoQbHQ-8fE1OJRg1ztJn37zxRjRLtUp2ukuvVhKN-uWOZnrDpmmfGj3C4Jf322ZIjwQEFOLlPv2NGRXo5H5D/s1600/tumblr_mbkyzdnXjL1qeew1po11_r1_250.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjov7zjMfH575gIU1Ea4tZJtkIuIgZcF2eBqYHiEpCe-2yXKyolGl3yuVQFAoQbHQ-8fE1OJRg1ztJn37zxRjRLtUp2ukuvVhKN-uWOZnrDpmmfGj3C4Jf322ZIjwQEFOLlPv2NGRXo5H5D/s1600/tumblr_mbkyzdnXjL1qeew1po11_r1_250.gif" /></a></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal">
Jonghyun
miał cholerną rację. Sernik Sandary był nieziemski. Podobnie zresztą jak
czekoladowy torcik, tarta z malinami, szarlotka, rożki z ciasta francuskiego,
babeczki śmietankowe i parę innych. Omal się nie rozryczałem nad takim
marnotrawstwem, bo ledwo to wszystko znalazło się w moim żołądku, koszmarnie
rozbolał mnie brzuch i mój pierwszy porządny posiłek od niepamiętnego czasu
wylądował w sedesie. Mój żołądek nie był przyzwyczajony do takiej uczty i po
prostu zaprotestował. Bardzo niehigienicznie, trzeba dodać. W dodatku wszyscy
natychmiast rzucili się mnie ratować, co było jeszcze bardziej niezręczne, a
spanikowana Dara noona chciała od razu dzwonić po lekarza. Pół godziny zajęło
mi zapewnianie jej, że nic mi nie jest, nie jestem chory i po prostu za dużo
zjadłem, a i tak miałem wyrzuty sumienia, kiedy zaczęła płakać, że to przez
nią, bo mąka, której użyła, ponoć była nieświeża. Czułem się naprawdę okropnie
z tego powodu, w dodatku wciąż bolał mnie brzuch. Ale kompromitacja. Brawo,
Taemin, tylko ty potrafisz tak ładnie wszystko spieprzyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Hej, lepiej ci już? – Otworzyłem niechętnie jedno oko i natychmiast je
zamknąłem, bo nie miałem najmniejszej ochoty patrzeć na zmartwioną twarz Minho,
który wisiał nade mną z mokrym kompresem i ziołową herbatką, w kółko zadając to
samo pytanie. Zaczynałem żałować, że nie zwymiotowałem na niego, ciekawe, czy
też byłby taki troskliwy z obrzyganą koszulą. Mogłoby być śmiesznie. – Jesteś
wciąż lekko zielony, przyniosę ci miednicę…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nie trzeba, już umarłem. Nie zauważyłeś mojej transformacji w zombie? Odsuń
się, bo pożrę ci mózg. – No proszę, nawet nie będąc w nastroju potrafiłem rzucać
całkiem sarkastyczne teksty. Niestety Minho bynajmniej się nie przestraszył. Zapewne
nie boi się o swój mózg, bo go nie posiada.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Ty naprawdę masz tendencję to pakowania się w kłopoty – westchnął za to, kładąc
mi mokry ręcznik na czole. Przewróciłem oczami z irytacją, co chyba nie było
dobrym posunięciem, bo sufit nade mną nagle zaczął niebezpiecznie podskakiwać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Odczep się. Nie bierz sobie tego do serca, ale nie przepadam za tobą. Szczerze.
Nie lubię ludzi, szczególnie natrętnych bogaczy, którzy mają za dużo wolnego
czasu i muszą pakować się w życie innych, żeby nie umrzeć z nudów. Czego ty w ogóle ode mnie chcesz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Być twoim przyjacielem? – Zamiast obrazić się śmiertelnie za moją chamską
odpowiedź, tylko uśmiechnął się lekko, czym kompletnie zbił mnie z tropu. – Nie
wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, Taemin, ale sprawiasz wrażenie bardzo
samotnego i rozpaczliwie potrzebującego wsparcia, nieważne, czy tego chcesz,
czy nie. Poza tym jesteś intrygujący i ci cię lubię, to chyba nic złego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Och przestań, bo się zarumienię. Nie potrzebuję wsparcia, a już twojego w
szczególności, przyjaciół też nie chcę. Świetnie sobie radzę sam. Idź lepiej
rozwijać swoją przyjaźń z Jonghyunem, on na przykład wydaje się być bardzo
otwarty na nowe znajomości.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Parsknął
pod nosem, rozbawiony, co jeszcze bardziej mnie rozzłościło. Czy ten facet nie
może raz zachowywać się jak normalni ludzie odpowiednio do sytuacji? Ma
szczęście, że jestem w takim stanie, bo inaczej nie miałbym skrupułów dać mu w
ryj, ciekawe, czy nadal chciałby być moim <i>przyjacielem</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Jesteś zazdrosny o Jonghyuna?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Jesteś głupi? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie, tym razem całkiem poważnie,
bez śladu sarkazmu. No dobra, może nutka sarkazmu by się znalazła, ale
naprawdę, ta opcja zaczynała mi się wydawać coraz bardziej prawdopodobna. Zazdrosny
o tego głupka z kolorowymi kudłami? Ja? Większej bzdury w życiu nie słyszałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Minho
uśmiechnął się, tym razem jakoś krzywo, po czym poczochrał mi włosy swoją dużą
dłonią. On naprawdę miał chyba jakąś obsesję nadużywania kontaktu cielesnego,
ale tym razem nie miałem nawet siły, żeby go za to zbesztać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nic o tobie nie wiem – stwierdził, zmieniając temat. – A ty nie wiesz nic o
mnie. Chyba oboje trochę za szybko oceniamy ludzi. Może skoro już tu pracujesz,
to przynajmniej postaramy się nawzajem jakoś tolerować, a ty przestaniesz
syczeć na mnie, ilekroć pojawię się w pobliżu?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Rozważę twoją propozycję – powiedziałem łaskawie, chcąc jak najszybciej uciąć tą
bezsensowną konwersację. On mnie wkurzał. Był taki miły, mimo, że robiłem
wszystko, żeby zetrzeć mu z twarzy ten zadowolony z życia uśmieszek. W zasadzie
nie ma co się dziwić, pewnie gdybym był na jego miejscu, dostawał wszystko, co
tylko mi się zamarzy, to też notorycznie zachowywałbym się jak na haju. Prychnąłem
z powątpiewaniem na samą myśl. Nie potrafiłem sobie tego nawet wyobrazić. Ale w
jednej kwestii musiałem przyznać temu żabolowi całkowitą rację – zawsze
bezlitośnie szufladkowałem ludzi, co było chamskie i dziecinne, ale tak było mi
łatwiej. Na każdą nowo poznaną osobę natychmiast znajdowałem jakiegoś haka,
żeby potem wykorzystać go jako broń. Miałem wrażenie, że jeśli za bardzo
przywiążę się do ludzi, to potem będzie mi ciężko patrzeć, jak mnie porzucają.
Dlatego trzymałem ich na dystans.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Cholernie
irytowało mnie to, że nie potrafię znaleźć broni przeciwko Minho, ale nie
poddawałem się. Każdy ma jakiś słaby punkt i w końcu uda mi się zagiąć tego
księcia z przerośniętym ego, co do tego nie miałem wątpliwości.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;">~*~<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
Pierwszy
tydzień mojej pracy w kawiarni minął spokojnie, pomijając godziny szczytu,
kiedy zdawało mi się, że połowa miasteczka organizuje masowy atak na <i>SHINee Cafe</i> i między przyjmowaniem
zamówień a roznoszeniem wszystkich możliwych rodzajów kawy, czekolady, ciast i
ciasteczek ledwo starczyło czasu, żeby odetchnąć. Wracałem do domu padnięty, a
w nocy się uczyłem, żeby nie zaprzepaścić swojego ambitnego planu na
przyszłość. Skutkiem tego wszystkiego było moje wieczne niewyspanie i jeszcze
większa frustracja, chociaż ograniczyłem plucie jadem na Minho do minimum. W
końcu coś mu obiecałem, a mimo wszystko nie lubiłem łamać obietnic, dlatego
całą swoją złość przelewałem na Amber, która okazała się być świetną partnerką
w wymienianiu się nawzajem obelgami i rzucaniu ciętych komentarzy. Nie była
nawet taka zła, można powiedzieć, że całkiem się zakumplowaliśmy, na swój
kaleki sposób, ale zawsze coś.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Sulli
była wręcz podejrzanie grzeczna, przykładnie spełniała wszystkie moje rozkazy i
zamieniła się w ideał młodszej siostry. Ciekawe, jak długo to potrwa. Pewnie
dopóki nie wypatrzy w jakimś sklepie nowej kiecki i nie zacznie znowu truć mnie
o kasę. Ale na razie było nieźle, tym bardziej, że odkryliśmy nowy sposób
zajmowania czymś taty, kiedy nie było nas w domu. Satan okazał się świetnym
kompanem dla świrniętego staruszka i teraz godzinami żywo ze sobą konwersowali,
a pies pilnował go, kiedy my nie mogliśmy. Chociaż nie byłem znowu taki pewien,
czy powinniśmy cieszyć się, że tata zaczął szczekać, twierdząc, że uczy się
psiego języka. Idąc na kompromis, postanowiliśmy to zignorować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Musiałem
przyznać, że całkiem sporo rzeczy uległo zmianie w ciągu tego tygodnia, bo
mimo, że wciąż byłem zmęczony i osłabiony z nadmiaru obowiązków, to wiele spraw
udało mi się nareszcie uporządkować. Przede wszystkim uregulowałem część długów
i dlatego Sulli przestała marudzić, co zdecydowanie poprawiło nasze stosunki.
Po drugie, zacząłem jeść regularnie i teraz już nie miałem wątpliwości, że Dara
noona gotuje najlepiej na świecie. Jej smażony kurczak w złotej panierce,
polany sosem był nieziemski. Onew hyung naprawdę miał szczęście. Co do reszty
personelu kawiarni, to w miarę się tolerowaliśmy. Jonghyun nadal nie potrafił
odróżnić latte od cappuccino, podobnie jak cukru od soli i imbryka od
filiżanki, ale nikt oprócz Keya taktownie nie zwracał na to uwagi. Ten ostatni
mruczał pod nosem coś o napakowanych mięśniakach z mózgami muszki owocówki i
rzucał skruszonemu Dino mordercze spojrzenia za każdym razem, kiedy okazywało
się, że w <i>mlecznej czekoladzie z nutką
papryczki chili</i> znajdowało się więcej papryczki chili niż samej czekolady.
Jeśli o mnie chodzi, nauczyłem się już robić prawie idealną orzechową mokę z
pianką i płatkami migdałów. Parę razy udało mi się podpatrzeć Minho w akcji i
doszedłem do wniosku, że jak zwykle się przeceniał – ten cały kawowy cyrk wcale
nie był taki trudny, jak twierdził.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Istniała
jeszcze jedna rzecz, do której nie potrafiłem się przyzwyczaić, a mianowicie
fakt, że ktoś wreszcie zaczął mnie dostrzegać. Ludzie przestali mnie mijać z
obojętnymi minami, jakbym był powietrzem, a na mój widok w szkole przystawali,
witali się, jakbym był ich najlepszym przyjacielem i pytali, co słychać. To
było dla mnie nowe i trochę niezręczne, chociaż usiłowałem tego nie pokazywać.
Będąc zupełnie szczerym – nie lubiłem, kiedy ludzie się na mnie gapili i
rozmawiali ze mną, jakbym cokolwiek ich obchodził. Może miało to coś wspólnego
z tym, że po prostu nie przepadałem za ludźmi, ale bardziej prawdopodobna
wydawała mi się opcja, że zwyczajnie te wszystkie miłe uśmiechy na ich twarzach
i przyjacielskie zaczepki były koszmarnie fałszywe. Mogłem się założyć, że
gdybym nigdy nie zaczął pracować w <i>SHINee
Cafe</i>, które stało się nagle najpopularniejszym miejscem w całym SM Town, to
wszyscy nadal mieliby mnie głęboko gdzieś. Denerwowało mnie to jak cholera.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Heeej oppa, wiem, że jest jeszcze dużo czasu, ale chciałabym zapytać, czy
pójdziesz ze mną na Winter Party w grudniu? – Nadal miałem w zwyczaju
wzdrygać się, kiedy ktoś nieoczekiwanie się do mnie odzywał. Odwróciłem się,
zaskoczony i zirytowany, że po raz kolejny jakiś niemający własnych problemów
idiota przerywa mi lunch w stołówce. Tym razem nie miałem przynajmniej wątpliwości,
że mój prześladowca był dziewczyną. Drobna buzia, burza długich, ciemnych
włosów, wielkie oczy i przyklejone do twarzy aegyo. W sumie nie wyglądała nawet
na wredną jędzę, jak te dziewczyny, które notorycznie kręciły się wokół Minho -
Jessica, Tiffany i Yuri, chyba tak im było.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Hm – odchrząknąłem, nie będąc do końca pewien, co mam odpowiedzieć. Zawsze
mógłbym zarzucić jakimś wrednym tekstem, ale zrobiło mi się żal tej małej.
Zaraz, Lee Taeminowi jest kogoś żal? To się nie łączy ze sobą w naturze. – Ja…
Nie za bardzo tańczę. Właściwie w ogóle. Nie byłbym dobrym partnerem. Ale
jestem pewien, że znajdziesz jeszcze kogoś bardziej odpowiedniego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zaczerwieniła
się po cebulki włosów i miałem wrażenie, że za moment się rozryczy. Gdyby to
była Sulli, trzepnąłbym ją w ten pusty łeb i kazał wziąć się w garść, ale tu
nie było takiej opcji. Zacząłem panikować. I na co mi była cała ta głupia
popularność?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Jestem IU – bąknęła po chwili. – To znaczy Lee Ji-eun, ale wszyscy mówią na
mnie IU. Ty też możesz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Och,
jak słodko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Jasne, ja jestem…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Taemin. – Jęknąłem cierpiętniczo, słysząc znajomy głos za plecami. IU spojrzała
nad moim ramieniem i jej oczy zrobiły się jeszcze większe, o ile to było w
ogóle możliwe, a twarz oblała się jeszcze mocniejszym rumieńcem. –
Przynieśliśmy kawę – powiedział tym czasem Minho, przysuwając sobie krzesło do
mojego stolika, jakbym mu <i>pozwolił</i>
tutaj usiąść. Zmierzyłem go groźnym wzrokiem, ale jak zwykle nic sobie z tego
nie zrobił. Amber, która mu towarzyszyła, oparła się leniwie o murek i
przyglądając się nam ze znudzeniem, wzięła łyk napoju ze swojego papierowego
kubeczka z logo <i>SHINee</i>. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
To jest IU, poznajcie się – rzuciłem oschle, dokonują prezentacji. IU skłoniła
się nisko, a Minho wyniośle skinął głową, jakby faktycznie był jakimś księciem
czy innym lordem od siedmiu boleści. Potem machnął na nią nieuważnie ręką i
podsunął mi pod nos termos z kawą. – Cappuccino z cynamonem, takie, jak lubisz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Nie
przypominałem sobie, żebym kiedykolwiek powiedział mu, że lubię cappuccino z cynamonem,
ale w jednej chwili postanowiłem zrobić mu na złość i je znielubić. Niech nie
myśli, że mnie zna, czy coś w tym stylu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
IU, nie stój tak, możesz usiąść. – Wstałem z krzesła, żeby zrobić jej miejsce i
przeniosłem się na murek, obok Amber. IU wyglądała na przerażoną i oszołomioną.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nie, oppa, ja… Ja już sobie… Pójdę…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nie będziemy cię zatrzymywać, jeśli masz coś ważnego do zrobienia – dodał
Minho, świdrując ją wzrokiem z dziwnie niechętnym wyrazem twarzy, na co jeszcze
bardziej się speszyła. Westchnąłem, rozdrażniony. Żabi książę chce walczyć? No to
będziemy walczyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Daj spokój, zostań. Z nami nie posiedzisz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Powiedziała, że chce już iść.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Boże, zajmij się swoją kawusią, bo ci wystygnie – żachnąłem się, coraz bardziej
wkurzony i zaskoczony niecodzienną postawą Bambiego. Minho zwykle tryskał
entuzjazmem i zachowywał się tak, jakby chciał przytulić cały świat, bo pałał
miłością do bliźnich i innymi tego typu duperelami. IU nic mu przecież nie
zrobiła, wydawała się po prostu piętnastoletnią, wystraszoną dziewczynką, do
której nawet JA poczułem sympatię. Ale oczywiście wiedziałem, że ten gnojek
musi robić mi na złość i mieć odmienne zdanie, niż ja. Szkoda tylko, że jego
ponura mina sprawiała, że IU znowu wyglądała, jakby się miała rozpłakać. Stała,
wciąż niezdecydowana, przy stoliku, podczas gdy cała nasza trójka mierzyła ją
wzrokiem. Ja z oczekiwaniem, Minho z irytacją, a Amber tak, jakby ją to
wszystko strasznie bawiło. Tak, pewnie, bardzo śmieszne. Ta to ma naprawdę
wyrafinowane poczucie humoru.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
No… Dobrze, zostanę jeszcze chwilkę – zdecydowała w końcu IU, obdarzając mnie
szerokim uśmiechem. Też miałem ochotę się do niej uśmiechnąć, ale wtedy
przypomniałem sobie, że ja się przecież nie uśmiecham i tylko wzruszyłem
ramionami. Minho rzucił mi pełne niedowierzania spojrzenie i bez słowa wypił
swoją kawę niemal duszkiem. Nie mam pojęcia, jakim cudem ten wrzątek nie
wypalił mu dziury w przełyku, ale skrycie kibicowałem, żeby się zadławił.
Niestety, moje modły nie zostały wysłuchane. Jeśli chodzi o Amber, to
przenosiła wzrok ze mnie na Minho, a z Minho na rozpromienioną IU i tak w
kółko, przybierając najbardziej złośliwą minę, jaką kiedykolwiek u niej
widziałem. I z czego się tu cieszyć? Amber hyung naprawdę był/a dziwny/a. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
IU – odezwał się nieoczekiwanie Minho, wracając do swojego zwykłego, do bólu
miłego zachowania, z tą różnicą, że jego głos był aż nazbyt słodki. Wbiłem w
niego podejrzliwie spojrzenie, a IU znów się zarumieniła i spuściła oczy. –
Może chcesz napić się cappuccino z cynamonem, skoro Taemin nie ma na nie
ochoty? Proszę, przynamniej spróbuj, to specjalność kawiarni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Nalał
jej trochę kawy do kubka i podał, niczym prawdziwy gentelman. Miałem co do tego
złe przeczucia, ale przecież skoro ta kawa pierwotnie była przeznaczona dla mnie,
to Minho nie mógł dosypać do niej żadnej trutki na szczury. Sam mówił, że mnie
lubi, więc chyba nie chciałby mnie zabić. <i>Chyba</i>.
W milczeniu obserwowałem, jak IU uśmiecha się z wdzięcznością i przysuwa kubek
do ust, po czym bierze z niego spory łyk, a sekundę później krzywi się i szybko
wstaje, przytykając dłoń do buzi. Patrzyłem, oszołomiony, jak cała czerwona
rzuca się w stronę wejścia do szkoły i znika za drzwiami. Chciałem pobiec za
nią, ale pewien kawowy świr uniemożliwił mi to, łapiąc mnie za rękaw kurtki i
niemal siłą sadzając na pustym miejscu, które jeszcze przed chwilą zajmowała IU.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
COŚ TY JEJ TAM DOSYPAŁ?! POGIĘŁO CIĘ?! ONA MOŻE…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nic jej nie będzie – przerwał mi Choi, widocznie się rozluźniając. Wyciągnął
pod stołem długie nogi, a mnie aż świerzbiło, żeby go kopnąć. – Po prostu nie
posłodziłem. Nie moja wina, że twoja koleżanka jest zbyt słodka, żeby znieść
choćby smak porażki. Wiem, że ty wolisz gorzką, więc…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
A niby skąd to wiesz?! – wściekłem się, piorunując go wzrokiem. Oto i prawdziwa
strona bezdusznego Choi Minho, sadysty, który, jak się okazało, uwielbia
torturować małe, niewinne dziewczynki. Zapamiętam to sobie, żeby w przyszłości trzymać
Sulli jak najdalej od tego wariata.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Po prostu wyglądasz na kogoś, kto nie lubi słodkiej kawy – stwierdził, lekko
oszołomiony i w końcu mniej pewny siebie. Amber teraz już otwarcie chichotała,
kołysząc się na swoim murku, jakby wiedziała coś, czego nikt inny nie wiedział.
A niechby spadła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Wiecie, co?! Mam was serdecznie dość! – Skoczyłem na równe nogi, zanim zdążyli
mnie powstrzymać. – Idę poszukać Jonghyuna. Do zobaczenia w pracy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Odszedłem,
klnąc na czym świat stoi i próbując rozpracować skomplikowaną psychikę żabiego
księcia, który działał mi na nerwy samą swoją egzystencją. Niestety, Bambi, ale
przyjaźni to między nami raczej nie będzie. Wybacz.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;">~*~<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
Obudził
mnie dźwięk esemesa w samym środku nocy. Co prawda zaczynało już świtać, ale chciałem
pospać dłużej, korzystając z tego, że dla odmiany nie dręczyły mnie żadne
koszmary. Niestety, nie było mi to dane. Nieprzytomnie wymacałem w ciemności
swoją przedpotopową komórkę i spojrzałem na wyświetlacz jednym okiem. Kiedy
zobaczyłem, kto do mnie napisał, wydałem z siebie pomruk niezadowolenia i
skopałem z łóżka Satana, który przygniatał mi nogi swoim cielskiem. Pies
pisnął, urażony, ale zostawił mnie w spokoju i potruchtał do pokoju Sulli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Godz.
5:34<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Od:
Żabi Książę Z Przerośniętym Ego<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<i> Chodź na dach
</i><span style="font-family: Wingdings; mso-ascii-font-family: Calibri; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-char-type: symbol; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-hansi-font-family: Calibri; mso-hansi-theme-font: minor-latin; mso-symbol-font-family: Wingdings;">J</span><i><o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
Prychnąłem
z frustracją, przypominając sobie, jak mnie wkurzył zeszłego dnia. W pracy ani
razu się do niego nie odezwałem, ignorując wszelkie jego próby nawiązania ze
mną kontaktu. Nie miałem ochoty słuchać dalszej części jego wymądrzania się.
Wcześniej denerwowało mnie, jak zawsze kleił się do ludzi, ale sytuacja z IU
całkiem zbiła mnie z tropu. Chciał udowodnić, że taki z niego macho, czy co?
Jeśli bawił się w Kibuma, to coś mu nie wyszło. Nie wszyscy mieli talent do
emanowania mroczną aurą na kilometr, jak Key.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Godz.
5:36<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Do:
Żabi Książę Z Przerośniętym Ego<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<i> Wal się.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
W
poczuciu dobrze spełnionego obowiązku rzuciłem telefon gdzieś na podłogę, mając
nadzieję, że Satan nie obsika go przez sen. Już zaczynałem z powrotem zasypiać,
kiedy rozległ się przeszywający dźwięk połączenia. Zabiję go. Zabiję go gołymi
rękami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Czego chcesz?! – warknąłem, szybko odbierając, żeby dzwonek nie obudził Sulli i
taty.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Przyjdź na dach, proszę. Chciałem z tobą porozmawiać. – Jego głos brzmiał poważnie
i trochę nieśmiało. Nie wierzę, Choi Minho i nieśmiałość. Musiałem się
przesłyszeć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Na jaki znowu dach?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
No na nasz dach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Mamy jakiś swój dach? Dobrze wiedzieć. Szczerze mówiąc, nie podniósłbym się z
łóżka nawet, gdybyś mi powiedział, że kupiłeś mi wyspę na Hawajach. Nie mam
ochoty z tobą gadać. A już na pewno nie o takiej nieludzkiej godzinie. Nie
wiem, ile tej lury w siebie wlałeś, skoro jesteś już taki przytomny, ale nie
oczekuj, że ja…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Chciałem cię przeprosić – przerwał mi, zanim się rozkręciłem. Chcąc nie chcąc,
zamknąłem się, przetwarzając tą informację. – Za to z IU wczoraj w szkole.
Naprawdę mi głupio. – Zamilkł na moment, po czym rozległo się ciężkie
westchnięcie. – Sam wiesz, że to kompletnie do mnie nie pasuje. Ja…
Przemyślałem to sobie i wiem już, dlaczego byłem dla niej taki niemiły.
Właściwie to Amber trochę mi pomogła do tego dojść. Myślę, że zwyczajnie byłem
zazdrosny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zazdrosny.
Aha. Że jakaś laska tak dla odmiany woli mnie, niż jego porażającą charyzmę. To
musiał być naprawdę dla niego cios, dowiedzieć się w końcu, że nie jest pępkiem
świata. Ależ ze mnie nieczuła istota. Powinienem mu współczuć, albo coś w tym
stylu? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nie chodzi mi o to, że byłem zazdrosny o nią… – powiedział po chwili ciszy,
jakby czytał mi w myślach. Czyżby syndrom wampira ze <i>Zmierzchu</i> znowu mu się uaktywnił? Nie wiedziałem, że to obejmuje
również rozmowy przez telefon. Czekałem jednak, aż rozwinie swoją wypowiedź, ledwo
powstrzymując się, żeby nie cisnąć jakimś chamskim komentarzem. Wciąż chciało
mi się spać. – …bo tak naprawdę, byłem zazdrosny o CIEBIE. Wiem, wiem, jak to
brzmi i uwierz mi, że nawet mnie jest ciężko to przyznać, ale odkąd cię
poznałem, staram się sprawić, żebyś wyszedł z tej swojej skorupy, pod którą się
ukrywasz i znowu zaczął się uśmiechać, bo nie wierzę, że zawsze taki byłeś! To
mnie w tobie zaintrygowało, kiedy pierwszy raz spotkaliśmy się na dachu i wtedy
postanowiłem sobie, że chcę się z tobą zaprzyjaźnić. Mimo wszystko, chociaż ty
cały czas utrzymujesz, że nie potrzebujesz przyjaciół, to ja myślę, że owszem,
bardzo potrzebujesz. Nie mam pojęcia, co tak mocno wpłynęło na twój charakter i
nie wymagam, żebyś mi powiedział. Nie tylko ty masz sekrety, każdy coś ukrywa.
Ja tylko pragnę, żebyś poczuł się przy kimś swobodnie. I nie chcę, żeby to była
IU.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
No
dobra, pierwszy raz od niepamiętnych czasów po prostu nie miałem pojęcia, co
powiedzieć. Takich wyznań zupełnie się nie spodziewałem. Zabrakło mi słów.
Wiedziałem, że Minho jest nieźle szajbnięty i wpycha nos w nie swoje sprawy, a
do tego jest egoistyczną świnią, a przynajmniej tak zakładałem, ale… Chyba
rzeczywiście miał jakiś szósty zmysł, bo przejrzał mnie na wylot. Poczułem się
dziwnie bezbronny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Po
drugiej stronie linii rozległo się niepewne chrząknięcie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Rozumiesz, co próbuję ci powiedzieć?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nie za bardzo – bąknąłem, starając się ukryć swoją bezradność.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Chcę, żebyś mi zaufał, Taemin. Z jakiegoś powodu za mną nie przepadasz, ale chyba
jesteś mi winny przysługę. No wiesz, uratowałem ci życie, pomogłem znaleźć
pracę, za którą połowa tego miasteczka dałaby się zabić…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Natychmiast
się spiąłem. Wzruszające słowa się skończyły, powrócił Minho – manipulant.
Miałem ochotę rzucić słuchawką, ale zamiast tego zacisnąłem zęby i schyliłem
się, żeby poszukać pod łóżkiem glanów. Coś mi mówiło, że tym razem go nie
spławię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Idę tam do ciebie, debilu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Co..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Gówno. Słyszałeś, a jak nie, to przemyj sobie uszy. Lepiej, żeby to było coś
ważnego, bo nie jestem w humorze. Mam tylko parę warunków. Po pierwsze, żadnej
kawy. Rzygać mi się chce od samego jej widoku, a ty jesteś już od niej
uzależniony. Po drugie – żadnego kontaktu cielesnego. Dotkniesz mnie i
wylądujesz pod rynną.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Zrozumiałem. I Taemin? – odezwał się jeszcze, zanim zdążyłem się rozłączyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
No?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Dzięki. Wiem, ile cię kosztuje zaufanie komuś.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nie masz pojęcia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p> __________________________________</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p>Myślałam, że się z tym nie wyrobię na środę, ale jak tylko siadłam, to od razu napisałam siedem stron. Ja nie wiem, co się ze mną dzieje. Na niektóre opowiadania całkowicie tracę pomysły i ochotę, a jeśli chodzi o Troubles Makera, to wręcz przeciwnie, nic, tylko bym pisała. Chyba strasznie się wczułam w narrację tego Taemina. Nie muszę się trzymać żadnych schematów, to opowiadanie ma być trochę inne i jak na razie chyba jest ^^ W następnym rozdziale więcej Jonghyuna, Keya i Onew, bo trochę ich zaniedbałam. Właściwie piąty planuję poświecić głównie naszemu Dinozaurowi. Zobaczymy, jak mi pójdzie :D</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p>Dziękuję baaardzo za wszystkie komentarze *___* Nie wiecie nawet, jak to mnie zmotywowało. Kocham Was. Uwielbiam. Let me hug you all~</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p><b>Lee Yui</b>, czytając Twój komentarz aż mi się ciepło robiło na sercu, mówię poważnie. Jesteś wspaniała, bardzo dziękuję <3 Owszem, lubię Sulli, a jako siostra Taemina pasuje mi idealnie. Jeśli masz czas, to byłabym Ci bardzo wdzięczna za wypisywanie tych moich błędów, bo wiem, że trochę ich jest, nigdy nie byłam dobra z interpunkcji. Uwielbiam takie długie komentarze, więc nie krępuj się pisać co myślisz, bo wcale nie zanudzasz.</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p><b>Kei-chan</b>, wybaczam Ci, wybaczam :D Sama wiem, jak to jest, szczególnie teraz, kiedy zupełnie nie ma na nic czasu. A Minho się rozbierał w tej garderobie, bo oni się do pracy przebierają w specjalne uniformy, coś w <b><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNhEOQpRetbIwYgXeh_y0E5NBoTmLSCpnyVzH_4nx1omcvS6R2-S-EXSDioTW62o4aEP2kgl9FVVo5aVzPGY-l1zD-DoFVH4ekQCM5UfcW5GAfMFjsWf4UhKI8JhVQ3hnHMcKuCaKO9eI/s1600/20120830145820_1333.jpg" target="_blank">TYM </a></b>stylu ^^ Wolałam skorygować, żeby nie było, że Minho to zboczeniec :D Jeszcze nie jest z nim tak źle xD</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p><b>Aga</b>, odpowiem na pytania z nominacji w następnym poście, dziękuję Ci bardzo, Nuna <3</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p><br /></o:p></div>
Pani Luhttp://www.blogger.com/profile/13464960614565162744noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6238364480748530437.post-65268788301140893802012-11-20T12:28:00.002-08:002013-06-09T02:02:42.743-07:003.<br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;">ROZDZIAŁ TRZECI<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQ8h7u7xT1wCmW8t7bWU0pxuOS5gPXi7XKsE6LvpllwUvhbXTtxRQiVhDXR9DHDSRXIJe5Jy7daqHa-ONcVTNgKRMz6Y4MasQmiIzg5TCdmiCiFtjCdRc9ys77_g601qdNQGEhyphenhyphenRyfZQsd/s1600/tumblr_mc0usmeSxa1rheorwo2_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="203" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQ8h7u7xT1wCmW8t7bWU0pxuOS5gPXi7XKsE6LvpllwUvhbXTtxRQiVhDXR9DHDSRXIJe5Jy7daqHa-ONcVTNgKRMz6Y4MasQmiIzg5TCdmiCiFtjCdRc9ys77_g601qdNQGEhyphenhyphenRyfZQsd/s400/tumblr_mc0usmeSxa1rheorwo2_500.gif" width="400" /></a></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: "Palatino Linotype","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin; mso-fareast-font-family: Calibri;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal">
Do
domu niemal biegłem, błagając w duchu, by ten przeklęty dzień wreszcie się
skończył. Byłem już całkiem blisko, kiedy przypomniałem sobie, że dzisiaj
miałem poszukać pracy. Naszła mnie ochota przywalić głową o najbliższy mur.
Mogłem się spodziewać kolejnych wyrzutów i politowanych spojrzeń tej debilki,
Sulli, jeśli znowu przyjdzie jakiś rachunek, a my wciąż nie będziemy mieli czym
zapłacić. Sam też się w sumie tego obawiałem – im więcej długów, tym większe
prawdopodobieństwo wizyty komornika, a wtedy już ciężko będzie ukryć fakt, że
chowamy w domu niepoczytalnego ojca. Zerknąłem na zegar w mojej starej komórce.
Była prawie osiemnasta. Sulli powinna być w domu od jakichś trzech godzin i
pilnować, by tata nie spadł z krzesła, na które ostatnio nałogowo wchodził, by
sprawdzić, czy sufit dobrze się trzyma. Ech. Miałem nadzieję, że moja siostra
jednak znalazła w tym swoim małym, słodkim móżdżku odrobinę rozumu i nie
polazła na tą głupią imprezę z koleżankami. Chyba bym ją za to zabił. Nie
chodziło nawet o moją awersję do bogatych gnojków, tylko o tatę. Dla niego chyba
mogła się poświęcić, nie?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zawróciłem
i skierowałem się do centrum. W SM Town wszędzie było stosunkowo blisko, chociaż
gdybym miał motocykl, zapewne śmigałbym po ulicach tego zadupia z prędkością
światła. No dobra, przeginam. Rower by wystarczył, albo chociaż deskorolka. Ta
myśl jeszcze bardziej mnie zdołowała, bo nie było żadnych szans, bym w
najbliższej przyszłości zdobył kasę na którąkolwiek z tych rzeczy. Kasa, kasa,
kasa. Mój odwieczny problem. Od samego myślenia o tym chce mi się rzygać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Przystawałem
przy każdej witrynie i każdym słupie, na którym rzuciła mi się w oczy ulotka z
ofertą pracy, ale jak na złość nie było nic, do czego bym się nadawał.
Mechanik? Aha, jeszcze bardziej popsuję. Na zmywak? Jasssne, będą mieli stertę
potłuczonych talerzy. Myjnia samochodowa… Nie, dziękuję, mam z tym nienajlepsze
wspomnienia. W zeszłym roku tam pracowałem i jakiś koleś chciał mnie wciągnąć
na tylne siedzenie swojego auta. Dodam, że miał brudne fotele z plamami po coli
i wszędzie mnóstwo okruszków po chipsach. Brrr.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zaczęło
się ściemniać, kiedy minąłem kolejną tablicę ogłoszeń niedaleko parku. Właśnie
wtedy usłyszałem muzykę, o ile to dudnienie można było w ogóle określić
zaszczytnym pojęciem muzyki. Rozejrzałem się, zaciekawiony, co też za debile
urządzają sobie bibę w tym zwykle cichym i do bólu spokojnym miasteczku. Nie
zajęło mi wiele czasu zlokalizowanie źródła – po drugiej stronie parku był
jakiś budynek, w którym migotały światła i to z niego docierały te dziwne
odgłosy. Skrzywiłem się, czując, że moje uszy tego nie wytrzymają, ale mimo
woli podążyłem w tamtą stronę. Coś mnie tam samo pchało. Jakbym miał jakieś
cholerne przeczucie, tylko jeszcze nie wiedziałem, czy złe, czy dobre.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US">- <i>I say Donghae, you say Oppa, Donghae, Donghae!</i><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US"> - <i>I</i> <i>say
Eunhyuk, you say Oppa, Eunhyuk, Eunhyuk!</i><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US"> </span>No, trzeba im przyznać, że tekst mieli bardzo ambitny i
rozbudowany, ale najwyraźniej na tej rzekomej imprezie było obecnych wiele
fanek miernego popu, czy co tam oni tworzyli, bo zewsząd słychać były cienkie
piski i żywe skandowanie „Oppa, oppa!” Im bardziej się zbliżałem, tym bardziej
zaciekawiony byłem. Nigdy nie słyszałem o żadnym Donghae ani Eunhyuku, a trochę
już tu mieszkałem, poza tym w SM Town wszyscy się znali. Nowe lamusy w mieście?
Ciekawe, ciekawe.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wyciągnąłem
szyję i stanąłem na palcach, żeby zobaczyć kawałek obleganej przez gości –
głównie nastoletnie dziewczyny – sceny, która znajdowała się przed jaskrawo
oświetlonym lokalem. Rzuciło mi się w oczy kilka osób z kolorowymi, papierowymi
kubeczkami w dłoniach, ale dopiero, gdy zobaczyłem wielki, mrugający neon
głoszący dźwięczną nazwę „SHINee Cafe”, zrozumiałem, co się tutaj dzieje.
Zamarłem w miejscu z szeroko otwartymi ustami, gapiąc się z niedowierzaniem na
napis. Czy ja właśnie… Wylądowałem w samym centrum pikniku snobów, na który
zarzekałem się, że nie pójdę przez ostatnie parę dni?! Czy to jest jakaś ukryta
kamera..? Czy ja…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Widok
roześmianej Sulli, skaczącej tuż przy scenie z kawą w jednej i jakimś ciastkiem
w drugiej ręce doprowadził mnie do kolejnego szoku. Co. Ona. Tam. Robi?! Miała
siedzieć z tatą w domu! Omal nie padłem na zawał, kiedy uświadomiłem sobie, że
wobec tego tata został w domu ZUPEŁNIE SAM, BEZ ŻADNEJ OPIEKI. Zanim się
zorientowałem co robię, przepchnąłem się przez tłum, przy okazji tratując ludzi
i rozlewając sławetny <i>dar niebios</i>,
jakim według Amber była ta lura, znalazłem się przy Sulli. Spojrzała na mnie z
zaskoczeniem i czymś w rodzaju strachu. Chyba naprawdę musiałem wyglądać na
rozwścieczonego do granic możliwości i tak też się czułem. Zanim zdążyła coś
powiedzieć, złapałem ją za ramię i siłą zaciągnąłem do środka kawiarni, gdzie
było względnie cicho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
CZYŚ TY KOMPLETNIE ZDURNIAŁA?! – wrzasnąłem, niemal zagłuszając muzykę. Skuliła
się, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Ja nie… Myślałam, że…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
NIE OBCHODZI MNIE, CO MYŚLAŁAŚ! CZY TY W OGÓLE WIESZ, CO ZROBIŁAŚ?! ZOSTAWIŁAŚ
OJCA SAMEGO W DOMU I MIAŁAŚ W DUPIE KONSEKWENCJE, BO WOLAŁAŚ SOBIE IMPREZOWAĆ
ZE SWOIMI GŁUPIMI KOLEŻANECZKAMI! JESTEŚ… JESTEŚ..!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Miałem
ochotę ją uderzyć, ale w ostatniej chwili się powstrzymałem, bo nagle naszły
mnie straszliwe wspomnienia. Mężczyzna z tatuażem w kształcie wężowej
bransolety podnosi wielką łapę z nożem i zamachuje się z całej siły na drobną,
kobiecą postać przed nim. Czarne włosy rozsypują się na słabe ramiona, kobieta opada
z bolesnym jękiem na zakrwawioną posadzkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Opuściłem
rękę, czując, że miękną mi kolana. Sulli, która wcześniej zacisnęła powieki i
pozwalała spływać po policzkach łzom, teraz otworzyła jedno oko i zerknęła na
mnie niepewnie. Odchrząknąłem, czując, że zalewa mnie fala wstydu. Super. Chciałem
pobić własną siostrę. Jestem ostatnią kanalią.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
W porządku? – zapytała cicho, robiąc krok w tył, kiedy w końcu puściłem jej
rękę. Już miałem coś odpowiedzieć, gdy nagle ktoś złapał mnie za ramię.
Podskoczyłem z przerażenia i okręciłem się w miejscu, stając oko w oko z jak
zwykle zadowolonym z życia Minho. Poważnie, mam dość tego faceta i jego
pojawiania się znikąd kiedy się tego najmniej spodziewam!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Taemin! Jednak przyszedłeś! I przyprowadziłeś koleżankę..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Spojrzał
z uśmiechem na Sulli, której dziwnym trafem w jednej chwili obeschły domniemane
łzy i teraz gapiła się na niego z wielkimi serduszkami zamiast oczu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
To moja siostra – mruknąłem, błagając go telepatycznie, żeby mnie puścił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Znasz tego oppę?! – zapiszczała tym czasem, łapiąc mnie kurczowo za drugie
ramię. – Nie wiedziałam, że masz takich ślicznych przyjaciół, Minnie! W ogóle
nie wiedziałam, że masz przyjaciół, ale to się świetnie składa, haha, jestem
Sulli, mój numer telefonu to 3452…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Taemin?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
W
drzwiach prowadzących na zaplecze pojawił się Jonghyun we własnej osobie. Miał
na sobie tradycyjny strój kelnera – białą koszulę z podwiniętymi rękawami i
kołnierzykiem, oraz długą do kostek, czarną tunikę z kieszeniami. Nawet jego
dwukolorowe włosy, zwykle postawione na żelu, teraz nie sterczały, starannie
zaczesane. Wyglądał prawie jak człowiek. Uśmiechnąłem się ironicznie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Fajna kiecka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Dino
speszył się nieco, wygładzając fartuch.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Taaa, no, trochę przeszkadza w chodzeniu, ale ujdzie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Co tu się dzieje? Słyszałem krzyki, naprawdę chcecie, żeby Jinki wszystkich was
wywalił? – Zlot dziwolągów, czy co? Tylnymi drzwiami wszedł wysoki chłopak o
przerażających, demonicznych oczach i kruczoczarnych włosach, również w stroju
kelnera, czy tam baristy, jedno i to samo. Stanął w progu, podpierając ręce na
biodrach i nagle odniosłem wrażenie, że powiało chłodem, chociaż prawdopodobnie
to był tylko przeciąg. Jonghyun jednak drgnął, zbity z tropu, a Minho lekko
zrzedła mina. No proszę, ten demoniczny koleś potrafił zetrzeć z twarzy
Bambiego jego wkurzająco miły uśmiech. Chyba już go lubię. Natomiast Sulli
wyglądała na wniebowziętą, mamrocząc coś o „raju przystojniaków” i że „widziała
to chyba w jakimś anime”.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Kibum, to jest Taemin, nasz nowy kelner – stwierdził po chwili wahania Minho.
Gdyby mnie nie trzymał, to chyba bym zaliczył bliskie spotkanie z podłogą. ŻE
CO?! Od kiedy ja niby jestem kelnerem w tej żałosnej kawiarence?! Czy ja się w
ogóle na to zgadzałem? Nie przypominam sobie. Gdyby tego było mało, to zwróciło
uwagę Sulli z powrotem na mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Naprawdę, Minnie oppa? – Oho, niedobrze. Jeśli już udaje słodką, młodszą
siostrzyczkę i zwraca się do mnie per „oppa”, a co gorsza „Minnie oppa” (co
nawiasem mówiąc, brzmi dość obrzydliwie), to mogę być pewien, że nie wyniknie z
tego nic dobrego. – To świetnie, przecież właśnie szukałeś pracy! Będziesz
kelnerem, OMO, jak cudownie! Czy to znaczy, że będę dostawać kawę za darmo i
zapoznasz mnie ze wszystkimi swoimi przyjaciółmi kelnerami i Minho oppa da mi
swój numer telefonu, i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Świetnie, że ja o tym nic nie wiem – przerwał jej wywód demoniczny brunet
grobowym tonem. Wpatrywał się we mnie, jakby chciał mi wywiercić dziurę w
głowie i wyssać mózg. Mimo wszystko wytrzymałem spojrzenie, dając mu do
zrozumienia, że nie jestem wcale taki delikatny, na jakiego wyglądam. To go
chyba trochę zmiękczyło, bo po chwili uśmiechnął się lekko, marszcząc brwi.
Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby ktoś robił te dwie rzeczy jednocześnie. – No
dobra, tym razem wybaczę wam niekompetencję. Jestem Kim Kibum, menadżer tego
dobytku, ale możesz nazywać mnie Key, jak wszyscy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Lee Taemin. – Potrząsnąłem wyciągniętą w moim kierunku ręką, wciąż patrząc na
niego nieufnie. Minho odchrząknął, zerkając na Jonghyuna, który wciąż stał jak
ostatnia sierota koło barku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Hyung, zrób cztery orzechowe cappuccino z pianką, jeśli możesz. Usiądziemy w
środku, tu jest ciszej niż na zewnątrz. – Wskazał zapraszająco na jeden z
okrągłych stolików. Sam nie wiedziałem, czy to dobry pomysł. Przeszło mi przez
myśl, że tata wciąż jest w domu sam i znowu zacząłem się denerwować. Jednak
chcąc nie chcąc, przycupnąłem na jednym z krzeseł, zastanawiając się, co ja do
cholery jasnej robię i mając całkowitą pewność, że postradałem zmysły.
Obiecałem sobie, że nigdy w życiu moja noga tu nie postanie, a teraz proszę,
siedzę sobie jak gdyby nigdy nic z bogatymi dzieciakami i mam zamiar wypić z
nimi kawusię. Jestem żałosny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ale
Sulli miała rację. Potrzebowaliśmy tych pieniędzy i jeśli to było jedyne
wyjście, musiałem poświęcić swoją dumę. Skinąłem ponuro głową, kiedy Minho
wręczył mi parujący napój o znajomym zapachu. Zakręciło mi się lekko w głowie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Key
usiadł naprzeciwko mnie, mierząc mnie tym swoim stalowym spojrzeniem i oparł
brodę na splecionych dłoniach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
No to teraz porozmawiajmy o formalnościach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
~*~<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Wracając
do domu, żadne z nas się nie odzywało. Szedłem zamaszystym krokiem, będąc tak
wypranym z emocji, że już nawet nie chciało mi się wymyślać przekleństw, które
odpowiednio opisałyby to wszystko. Sulli wlokła się ze mną, najwyraźniej czując
coś na kształt skruchy, albo i nie, bo po chwili moich uszu dobiegło jej
intensywne stukanie na klawiaturze komórki. Przewróciłem oczami, wzdychając
ciężko. Nie miałem nawet siły się na nią złościć. Teraz najbardziej liczyło się
jak najszybsze dotarcie do domu i sprawdzenie, czy on w ogóle nadal stoi.
Zaburzenia psychiczne są naprawdę niebezpieczne i nie ma w tym nic śmiesznego.
Poszperałem trochę na ten temat w bibliotece i od tamtej pory stosowałem
dodatkowe środki ostrożności, jeśli chodzi o tatę. Przede wszystkim mógł
zostawać sam w domu najpóźniej do południa, bo do tej pory spał lub siedział w
swoim pokoju, godzinami przemawiając do fotografii przedstawiającej naszą mamę.
Coś mi się ściskało w żołądku, kiedy słyszałem te jego monologi, ale
postanowiłem to zignorować i pozwolić mu na to. Każdy potrzebował jakieś
odskoczni, nieważne, czy był całkiem zdrowy umysłowo, czy nie. Ja takiej
odskoczni nie miałem i to doprowadzało mnie do szału.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Tato?! – zawołałem, kiedy weszliśmy do domu. Jak się okazało, był taki, jakim
go zostawiliśmy, tylko nigdzie nie świeciły się żadne światła. To mnie lekko
zaniepokoiło. Tata bał się ciemności. Sulli przepchnęła się obok mnie i weszła
do pokoju, zapalając przy tym lampę. Podążyłem za nią, pełen najgorszych
przeczuć, ale ku mojemu zdumieniu zastał nas tam niecodzienny obrazek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Tata
siedział na podłodze, jak zwykle w swoim ukochanym szlafroku w kaczuszki, z
włosami jeszcze bardziej rozczochranymi niż zwykle i dość już bujnym zarostem.
U jego stóp leżał sobie, jak gdyby nigdy nic, Satan, którego ojciec czule
głaskał po łbie. Pies zamerdał leniwie ogonem na nasz widok, nawet się nie
podnosząc. Oboje wydawali się świetnie czuć w swoim towarzystwie. Gapiliśmy się
na tą scenkę, lekko oszołomieni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Tato, wszystko w porządku? – spytała łagodnie Sulli, kucając obok niego na
dywanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Och, przyszliście – stwierdził, mierząc nas radosnym spojrzeniem. – Na zewnątrz
jest niebezpiecznie. Słyszałem nietoperze. Właśnie się zastanawiałem, czy was
pożarły.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Przestąpiłem
z nogi na nogę, czując się dziwnie niepewnie, jak zawsze, kiedy nie wiedziałem,
co powiedzieć. Moją jedyną bronią był sarkazm, a fakt, że nie mogę i nie
potrafię wykorzystywać go przeciwko tacie, wcale mi nie pomagał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Widzę, że zaprzyjaźniłeś się z Satanem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Porozmawialiśmy sobie. Powiedział, że obroni mnie przed nietoperzami – odparł
tata, śmiertelnie poważnie. Sulli objęła go za szyję i schowała twarz w
kołnierzy szlafroka. Sądząc po odgłosach, chyba zaczęła ryczeć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Przepraszam, już nigdy cię nie zostawię, przysięgam – chlipała spazmatycznie,
na co Satan postanowił w końcu być chociaż trochę użyteczny, wstał i zaczął
pocieszająco lizać ją po twarzy. Szybko wyszedłem z pokoju, żeby żadne z nich
nie zobaczyło mojego wyrazu twarzy w tamtej chwili. To wszystko było już
wystarczająco trudne i popieprzone. Przynajmniej ja musiałem zachować zimną
krew.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
~*~<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Kolejny
dzień w szkole był jakiś dziwny. Miałem wrażenie, że gdzie się nie pojawię, od
razu znajduję się pod ostrzałem nachalnych spojrzeń i nagle wszyscy zniżają
głos do szeptu, tak, żebym nie mógł usłyszeć, o czym rozmawiają. Może i
zaczynam mieć paranoję, ale naprawdę coś było mocno nie tak. Pewności co do
tego nabrałem, kiedy na nudnej jak flaki z olejem lekcji geografii nauczycielka
zaczęła szczebiotać, jaki to jestem mądry i inteligentny, że najlepiej mi
poszedł test (akurat) i – tu dochodzimy do punktu kulminacyjnego – że chętnie
podwyższy mi ocenę, jeśli załatwię jej rabat w mojej kawiarni. Przepraszam
bardzo, co takiego?! Po pierwsze, nie przypominam sobie, żebym posiadał jakąś
kawiarnię, a po drugie, jak ona się dowiedziała o mojej nowej pracy? Skąd tyle
szumu wokół tego zwykłego sklepiku z kawą..? Kompletnie tego nie rozumiałem i
czułem się dosyć niezręcznie, kiedy wszyscy skakali koło mnie, jakbym był nie
wiadomo kim tylko dlatego, że zostałem tam kelnerem. Wbrew swojej woli, trzeba
dodać. Gdy podczas lunchu dosiadły się do mnie jakieś rozchichotane noony,
które zdecydowanie nadużywały słowa „słodkie”, prawie wybiegłem ze stołówki.
Znalazłem Jonghyuna w szatni, gdzie przebierał się po treningu. No proszę,
nawet nie wiedziałem, że gra w piłkę nożną. Chociaż właściwie nie powinno mnie
to obchodzić, to nie tak, że jesteśmy jakimiś przyjaciółmi, czy coś.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Jonghyun
wyglądał na zaskoczonego moim widokiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Hej, co ty tu robisz? Myślałem, że wisisz w jakimś kącie głową w dół jak
nietoperz, to bardziej do ciebie pasuje.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Proszę,
proszę, żart mu się wysublimował. Jeśli to miało być śmieszne, to coś mu nie
wyszło, a wzmianka o nietoperzach tylko przypomniała mi o tacie i od razu się
spiąłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Mam do ciebie sprawę. Czy ty łapiesz, o co chodzi z tą całą kawiarnią? Wszyscy
zachowują się, jakby to był ósmy, co ja mówię, dziesiąty cud świata i podniecają
się tym gorzej niż ty swoimi wyimaginowanymi narkotykami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nie są wyimaginowane, po prostu jeszcze nie znalazłem odpowiedniego dilera –
obruszył się Dino, ale po chwili spoważniał. Zamknął swoją szafkę i usiadł na
ławce. – To nie jest jakaś tam zwykła kawiarnia i w tym sęk, młody. Też na
początku w to nie wierzyłem, ale… Wiesz, że tak naprawdę to tata Minho jest jej
właścicielem?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wzruszyłem
ramionami z rezygnacją.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Tak coś podejrzewałem, bogate gnojki jak on nie musiałyby pracować z własnej
woli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
No niby tak, ale to nie wszystko. Wiesz, kim w ogóle jest Minho..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Cholera, Jonghyun, skąd niby mam wiedzieć? – wkurzyłem się, bo coraz bardziej
mnie nudziły te jego podchody i żałosne próby budowania napięcia. –
Biznesmanem, księciem, bogiem?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nie, ale blisko. Jego ojciec to jakaś mega szycha. Nie mam pojęcia, czym się
zajmuje, wiem tylko tyle, że nie przyjechał z nim i jego matką do SM Town, bo
wciąż siedzi w Seulu. Kazał im wyjechać, bo chyba praca, którą wykonuje, jest
dość niebezpieczna i mogliby użyć jego rodziny przeciwko niemu. Brzmi nieźle,
co?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Przetwarzałem
przez chwilę nabyte informacje, wpatrując się w niego uporczywie. W to, że tata
Minho jest jakimś mafiosem, byłem jeszcze skłonny uwierzyć, ale coś mi tu mimo
wszystko nie pasowało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Wczoraj wspomnieliście o jakimś Jinkim. To nie jest ten ojciec Minho?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Jonghyun
parsknął śmiechem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Jinki hyung, alias Onew, jak prawie wszyscy go nazywają, to przyjaciel Minho z
Seulu. Jakiś jego daleki kuzyn, czy coś w tym stylu. On i jego narzeczona
przeprowadzili się tutaj razem z panią Choi i jej synem, bo Jinki dostał od
ojca Minho tą kawiarnię. Mają trochę zarobić na studia i potem wracają do
miasta. Oboje są bardzo fajni, Sandara noona piecze przepyszne ciasta, mówię
ci, jej sernik jest boski, normalnie palce lizać…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Ten żabi książę zdążył ci to wszystko opowiedzieć w ciągu ostatnich dwóch dni?
Nieźle się musieliście do siebie zbliżyć – zauważyłem kwaśno. Nie miałem
najmniejszej ochoty słuchać o jedzeniu, tym bardziej, że znowu moim jedynym
dzisiejszym posiłkiem było niesmaczne jabłko, które udało mi się zwinąć z
przydrożnego straganu. Jeśli tak dalej pójdzie, to zostaną ze mnie sama skóra i
kości.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Właściwie, to Kibum mi to wszystko opowiedział. – Jonghyun wstał z ławki,
kopiąc leżącą na podłodze piłkę, po czym skierował się do drzwi wyjściowych, a
ja podążyłem za nim.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Ten demoniczny? – upewniłem się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Przyganiał kocioł garnkowi – prychnął Dino, wychodząc na wciąż pusty korytarz.
– Kibum jest trochę przerażający, ale zyskuje przy bliższym poznaniu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Taaa, nie wątpię. On też jest jakimś bogatym dzieciakiem, członkiem tej rodziny
królewskiej? Mam dziwne wrażenie, że gdzieś już widziałem podobną akcję. Chyba
w <i>Zmierzchu</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
No… w sumie to coś w tym jest, bo Key też jest kumplem Minho z Seulu – przyznał
niepewnie Jonghyun. – Uczy się w jakiejś prywatnej szkole za miastem, ale aktualnie
ma chyba przerwę. Kurczę, teraz to dałeś mi do myślenia, co, jeśli on jest
wampirem?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Po
tym pełnym obawy pytaniu uznałem naszą rozmowę za zakończoną i zostawiłem go
samego z jego problemami natury egzystencjalnej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Po
lekcjach spotkałem się z Sulli przed szkołą. Tym razem bez szemrania pobiegła
prosto do domu, każąc mi ciężko pracować i zarabiać pieniądze, a w wolnej
chwili wypytać <i>Minho oppę</i>, co o niej
myśli. Pff, założę się, że nic nie myśli, a jeśli już, to co najwyżej ma ją za
irytującą smarkulę, jedną z wielu, które kręcą się wokół niego, robiąc maślane
oczy. Postanowiłem jednak nie kłócić się z nią dzisiaj – po wczorajszym dniu
jakoś nie miałem ochoty na więcej nieprzyjemnych wrażeń. Wsadziłem ręce w
kieszenie i od razu powlokłem się do kawiarni, próbując zignorować nieustające
burczenie w brzuchu, które jeszcze nasiliło się przez zapachy unoszące się już
kilka metrów od mojego nowego miejsca pracy. Pewnie narzeczona tego całego
Jinkiego coś piekła. Pomyślałem, że ciężko będzie mi tu pracować, tym bardziej,
że nie do końca ufałem tym ludziom, ale nie miałem wyjścia. Nie ma w sumie co narzekać,
zawsze mogło być gorzej. Nie chciałem sobie nawet wyobrażać, gdzie
prawdopodobnie znalazłbym pracę, gdyby Minho nie zaproponował mi tej, a ludzie w
desperacji robią różne rzeczy. Jednocześnie nie podobała mi się wizja, że coś
mu zawdzięczam. Najpierw uratował mi życie, a teraz jeszcze to. Mam nadzieję,
że jest z siebie zadowolony, bo ja nie mam mu ani zamiaru dziękować, ani też
nazywać go hyungiem, a już co gorsza seonbae. Niech spada.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wszedłem
do środka i od razu przeszedł mnie dreszcz pod wpływem lodowatego spojrzenia
Kibuma.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Spóźniłeś się – oznajmił groźnie. – Masz tu klucz do swojej szafki, trzecie
drzwi na górze po prawej. Znajdziesz tam strój i masz się w niego przebrać, a
potem ja i Minho zapoznamy cię z regulaminem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Nie poznam właściciela? – spytałem, biorąc od niego kluczyk. Szczerze mówiąc,
nie ciekawił mnie ten Jinki. Pewnie kolejny zepsuty bachor, który ma za dużo w
dupie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Idę, idę! – Dało się słyszeć zza drzwi na zaplecze, zanim Kibum zdążył mi
odpowiedzieć. Potem rozległ się huk, jakiś przedmiot spadł na ziemię i chyba
się potłukł, co zostało skomentowane głośnym „o kurczaki…” i ciężkim
westchnięciem. Kibum przewrócił oczami z politowaną miną, otwierając drzwi
przed średniego wzrostu chłopakiem o krótkich, potarganych, jasnobrązowych
włosach, niezdarnych ruchach i szerokim uśmiechu. Uniosłem brwi na jego widok,
zastanawiając się, czy to jakiś żart. – Cześć, jestem Lee Jinki. – Ukłonił się
nisko, tym samym rozwiewając moje wątpliwości. – Mów mi Onew albo jak chcesz.
Key, wszyscy już są? Coś czuję, że popołudniowa zmiana będzie bardziej zajęta,
bo dopiero teraz zaczynają napływać klienci.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Jonghyun pewnie się wlecze, Amber przebiera się na górze, a Minho chyba właśnie
przyjechał – wyrecytował czarnowłosy ze znudzeniem, wskazując na okno, za
którym właśnie parkował lśniący, czarny harley. Wytrzeszczyłem oczy, po czym
nie pytając o nic więcej pobiegłem na górę. Proszę bardzo, motocyklem się wozi.
Nie powinienem się dziwić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Po
drodze spotkałem Amber, która rzuciła mi niechętne spojrzenie, zawiązując z
tyłu swój fartuch.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Minho mi mówił, że będziesz tu teraz pracować – oświadczyła ostro. – Mam
nadzieję, że nie masz zamiaru być taki chamski dla naszych klientów jak byłeś
dla mnie przy naszym pierwszym spotkaniu, bo wszystkich odstraszysz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Prychnąłem
pogardliwie, mierząc ją ironicznym spojrzeniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
No tak, nasze pierwsze spotkanie nie należało do udanych. Przepraszam, wybacz
mi, HYUNG.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
TY..!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zamknąłem
za sobą drzwi do przebierani, chichocząc złośliwe. Uff, jak mi tego brakowało.
Chyba nawet ją polubię, tak fajnie się denerwuje. Przebrałem się w swój strój
kelnera w błyskawicznym tempie, nie mając najmniej ochoty spotkać się sam na
sam z Bambim alias Żabim Księciem alias Wampirem ze <i>Zmierzchu</i>, tudzież Choi’m Minho. Niestety los chciał inaczej, bo
wyżej wymieniony wlazł do pomieszczenia dokładnie w momencie, kiedy walczyłem z
za długą „sukienką” czy jak tam się nazywał ten czarny kawałek materiału,
niezbędny element stroju każdego baristy. Zaplątałem się w niego i runąłem jak
długi tuż u stóp Minho. Jak pech, to już na całego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Idiota
oczywiście natychmiast zaczął się śmiać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Strasznie zabawne – burknąłem ze złością, odpychając go agresywnie, kiedy
pomagał mi wstać. – Tak się składa, że ja nie łażę całe życie w kieckach, więc
trochę mi zajmie przyzwyczajenie się. Tobie jak widzę idzie to świetnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Odwrócił
się i nadal chichocząc, podszedł do swojej szafki, dokładnie naprzeciwko od
mojej. Podczas, gdy ja wciąż mocowałem się z głupim zapięciem fartucha, on
ściągnął koszulkę i zaczął rozpinać spodnie. Zboczeniec, jak Boga kocham, zboczeniec.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Co ty wyprawiasz?! – warknąłem, na co spojrzał na mnie, udając, że nie ma
pojęcia, o co mi chodzi. Ekshibicjonista jeden. – Masz zamiar mnie tu
zdemoralizować?! Poczekaj przynajmniej aż wyjdę, no chyba, że twoją główną
robotą w tym podejrzanym miejscu jest robienie striptizu, szczerze mówiąc wcale
bym się nie zdziwił, te wszystko noony wyglądają na nieźle napalone… EEEJ!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zignorował
mój wywód i ze złośliwym uśmieszkiem rozbierał się dalej. W sumie to całkiem
niezłe miał mięśnie, ciekawe, czy coś trenował. Zaraz, powinienem być raczej
zdegustowany, dlatego też szybko przybrałem najbardziej zirytowaną minę, na
jaką było mnie stać i wymaszerowałem z szatni, czując, że palą mnie policzki.
Za sobą usłyszałem śmiech. Ugh, niech spada.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Reszta
dnia minęła zaskakująco szybko. Cały czas biegałem od stolika do stolika, bo
tak, jak przewidywał Onew, klientów było mnóstwo. Byłem tak zajęty, że nawet
nie wysilałem się, żeby wyglądać szczególnie groźnie i ponuro, czego skutkiem
była grupka piszczących dziewczyn w wieku Sulli, które na głos rozprawiały nad
moją „słodkością”. Podczas przerwy Jonghyun stwierdził, rozbawiony, że zaczęły
się tworzyć fankluby poszczególnych członków personelu, jak w jakimś host
clubie. Skrzywiłem się na to porównanie, ale nie mogłem się nie zgodzić, bo sam
to zauważyłem. Siedzące najbliżej okna, starsze od nas noony co chwila
wzdychały na widok Minho, zrzucając ze stolika serwetki, żeby im je podnosił.
Kilka nastolatek rozpłaszczyło nosy na szybie, gapiąc się na Key’a, który z
pokerową twarzą przygotowywał zamówienia
przy barku, mając swoje wielbicielki kompletnie gdzieś. Doszły mnie stamtąd
rozanielone komentarze typu „taki dziki i nieokrzesany” i „tajemniczy, mroczny
rycerz”, na co miałem ochotę dostać napadu śmiechu, albo się zrzygać. Fanki
Onew hyunga wisiały na ladzie i wpatrywały się w niego z nabożną czcią,
wybuchając salwami piskliwego rechotu na każdy z jego mało zabawnych żartów.
Lider kawiarni wydawał się z siebie bardzo zadowolony, ciekawe, co na to jego
narzeczona, której notabene wciąż nie miałem okazji poznać. Nawet Amber miała
swoje fanki, chociaż nie wiem, jakby przeżyły, gdyby dowiedziały się, że ona
tak naprawdę jest dziewczyną.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Kiedy
zlokalizowałem grupkę, której widocznym ulubieńcem był sam Jonghyun, nie mogłem
się powstrzymać od złośliwego parsknięcia, za co oberwało mi się lekko szmatką
do wycierania szklanek. Nie, żebym miał coś do miłych, pomarszczonych
staruszek, ale Jjong najwidoczniej nie był nimi zachwycony, a kiedy Key zaśmiał
się cicho pod nosem, Dino wyszedł, śmiertelnie obrażony, na zaplecze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Jedną
rzeczą, która naprawdę mnie zaciekawiła, była sama procedura parzenia kawy,
która okazała się dużo bardziej skomplikowana, niż mi się wydawało.
Przystanąłem na chwilę w kącie, przyglądając się, jak Minho wlewa mleko przez
specjalny lejek do jednej z filiżanek, jednocześnie sprawdzając temperaturę
wody czymś w rodzaju mini termometru, a potem miesza to wszystko i robi
fantazyjne wzroki z kakao na piance. Pochwycił moje spojrzenie i mrugnął
figlarnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Lata praktyki. Chcesz się nauczyć?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Natychmiast
z powrotem przybrałem maskę zimnej obojętności, wzruszając ramionami i
odwracając się od niego, żeby przyjąć zamówienia osób siedzących w ogródku.
Flirtów mu się zachciewa, kawowy świr. Jasne, już lecę uczyć się zalewania
kilku granulek wodą i mlekiem. Też mi sztuka, każdy głupi by to potrafił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Mimo
wszystko przeszło mi przez myśl, że nie jest aż tak źle z nimi wszystkimi
pracować. Nieważne, że są bandą podejrzanych typów o wkurzających
osobowościach, chyba dam radę się przyzwy…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Niedobrze,
robię się optymistyczny. Zaraz, co właściwie zamawiała tamta kobieta..?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p> _______________________________</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p>Dodaję trójeczkę. Niedobrze, powoli kończy mi się zapas, a czasu na pisanie jak nie było, tak nie ma. Wena na Boysów wciąż nie chce przyjść. Napisałam kawałeczek rozdziału i kompletnie mi się nie podoba. Być może za bardzo przywykłam do tego Taemina, bo tamten nagle wydaje mi się taki... płytki i "papierowy". Lubię mieć postacie z charakterem. Uff. No nic, muszę jeszcze pomyśleć.</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p>Coś mam dzisiaj niespecjalny humor, przepraszam. Szkoła i ciągły pęd dają mi w kość, wybaczcie.</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p><br /></o:p></div>
Pani Luhttp://www.blogger.com/profile/13464960614565162744noreply@blogger.com8