ROZDZIAŁ TRZECI
Do
domu niemal biegłem, błagając w duchu, by ten przeklęty dzień wreszcie się
skończył. Byłem już całkiem blisko, kiedy przypomniałem sobie, że dzisiaj
miałem poszukać pracy. Naszła mnie ochota przywalić głową o najbliższy mur.
Mogłem się spodziewać kolejnych wyrzutów i politowanych spojrzeń tej debilki,
Sulli, jeśli znowu przyjdzie jakiś rachunek, a my wciąż nie będziemy mieli czym
zapłacić. Sam też się w sumie tego obawiałem – im więcej długów, tym większe
prawdopodobieństwo wizyty komornika, a wtedy już ciężko będzie ukryć fakt, że
chowamy w domu niepoczytalnego ojca. Zerknąłem na zegar w mojej starej komórce.
Była prawie osiemnasta. Sulli powinna być w domu od jakichś trzech godzin i
pilnować, by tata nie spadł z krzesła, na które ostatnio nałogowo wchodził, by
sprawdzić, czy sufit dobrze się trzyma. Ech. Miałem nadzieję, że moja siostra
jednak znalazła w tym swoim małym, słodkim móżdżku odrobinę rozumu i nie
polazła na tą głupią imprezę z koleżankami. Chyba bym ją za to zabił. Nie
chodziło nawet o moją awersję do bogatych gnojków, tylko o tatę. Dla niego chyba
mogła się poświęcić, nie?
Zawróciłem
i skierowałem się do centrum. W SM Town wszędzie było stosunkowo blisko, chociaż
gdybym miał motocykl, zapewne śmigałbym po ulicach tego zadupia z prędkością
światła. No dobra, przeginam. Rower by wystarczył, albo chociaż deskorolka. Ta
myśl jeszcze bardziej mnie zdołowała, bo nie było żadnych szans, bym w
najbliższej przyszłości zdobył kasę na którąkolwiek z tych rzeczy. Kasa, kasa,
kasa. Mój odwieczny problem. Od samego myślenia o tym chce mi się rzygać.
Przystawałem
przy każdej witrynie i każdym słupie, na którym rzuciła mi się w oczy ulotka z
ofertą pracy, ale jak na złość nie było nic, do czego bym się nadawał.
Mechanik? Aha, jeszcze bardziej popsuję. Na zmywak? Jasssne, będą mieli stertę
potłuczonych talerzy. Myjnia samochodowa… Nie, dziękuję, mam z tym nienajlepsze
wspomnienia. W zeszłym roku tam pracowałem i jakiś koleś chciał mnie wciągnąć
na tylne siedzenie swojego auta. Dodam, że miał brudne fotele z plamami po coli
i wszędzie mnóstwo okruszków po chipsach. Brrr.
Zaczęło
się ściemniać, kiedy minąłem kolejną tablicę ogłoszeń niedaleko parku. Właśnie
wtedy usłyszałem muzykę, o ile to dudnienie można było w ogóle określić
zaszczytnym pojęciem muzyki. Rozejrzałem się, zaciekawiony, co też za debile
urządzają sobie bibę w tym zwykle cichym i do bólu spokojnym miasteczku. Nie
zajęło mi wiele czasu zlokalizowanie źródła – po drugiej stronie parku był
jakiś budynek, w którym migotały światła i to z niego docierały te dziwne
odgłosy. Skrzywiłem się, czując, że moje uszy tego nie wytrzymają, ale mimo
woli podążyłem w tamtą stronę. Coś mnie tam samo pchało. Jakbym miał jakieś
cholerne przeczucie, tylko jeszcze nie wiedziałem, czy złe, czy dobre.
- I say Donghae, you say Oppa, Donghae, Donghae!
- I say
Eunhyuk, you say Oppa, Eunhyuk, Eunhyuk!
No, trzeba im przyznać, że tekst mieli bardzo ambitny i
rozbudowany, ale najwyraźniej na tej rzekomej imprezie było obecnych wiele
fanek miernego popu, czy co tam oni tworzyli, bo zewsząd słychać były cienkie
piski i żywe skandowanie „Oppa, oppa!” Im bardziej się zbliżałem, tym bardziej
zaciekawiony byłem. Nigdy nie słyszałem o żadnym Donghae ani Eunhyuku, a trochę
już tu mieszkałem, poza tym w SM Town wszyscy się znali. Nowe lamusy w mieście?
Ciekawe, ciekawe.
Wyciągnąłem
szyję i stanąłem na palcach, żeby zobaczyć kawałek obleganej przez gości –
głównie nastoletnie dziewczyny – sceny, która znajdowała się przed jaskrawo
oświetlonym lokalem. Rzuciło mi się w oczy kilka osób z kolorowymi, papierowymi
kubeczkami w dłoniach, ale dopiero, gdy zobaczyłem wielki, mrugający neon
głoszący dźwięczną nazwę „SHINee Cafe”, zrozumiałem, co się tutaj dzieje.
Zamarłem w miejscu z szeroko otwartymi ustami, gapiąc się z niedowierzaniem na
napis. Czy ja właśnie… Wylądowałem w samym centrum pikniku snobów, na który
zarzekałem się, że nie pójdę przez ostatnie parę dni?! Czy to jest jakaś ukryta
kamera..? Czy ja…
Widok
roześmianej Sulli, skaczącej tuż przy scenie z kawą w jednej i jakimś ciastkiem
w drugiej ręce doprowadził mnie do kolejnego szoku. Co. Ona. Tam. Robi?! Miała
siedzieć z tatą w domu! Omal nie padłem na zawał, kiedy uświadomiłem sobie, że
wobec tego tata został w domu ZUPEŁNIE SAM, BEZ ŻADNEJ OPIEKI. Zanim się
zorientowałem co robię, przepchnąłem się przez tłum, przy okazji tratując ludzi
i rozlewając sławetny dar niebios,
jakim według Amber była ta lura, znalazłem się przy Sulli. Spojrzała na mnie z
zaskoczeniem i czymś w rodzaju strachu. Chyba naprawdę musiałem wyglądać na
rozwścieczonego do granic możliwości i tak też się czułem. Zanim zdążyła coś
powiedzieć, złapałem ją za ramię i siłą zaciągnąłem do środka kawiarni, gdzie
było względnie cicho.
-
CZYŚ TY KOMPLETNIE ZDURNIAŁA?! – wrzasnąłem, niemal zagłuszając muzykę. Skuliła
się, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami.
-
Ja nie… Myślałam, że…
-
NIE OBCHODZI MNIE, CO MYŚLAŁAŚ! CZY TY W OGÓLE WIESZ, CO ZROBIŁAŚ?! ZOSTAWIŁAŚ
OJCA SAMEGO W DOMU I MIAŁAŚ W DUPIE KONSEKWENCJE, BO WOLAŁAŚ SOBIE IMPREZOWAĆ
ZE SWOIMI GŁUPIMI KOLEŻANECZKAMI! JESTEŚ… JESTEŚ..!
Miałem
ochotę ją uderzyć, ale w ostatniej chwili się powstrzymałem, bo nagle naszły
mnie straszliwe wspomnienia. Mężczyzna z tatuażem w kształcie wężowej
bransolety podnosi wielką łapę z nożem i zamachuje się z całej siły na drobną,
kobiecą postać przed nim. Czarne włosy rozsypują się na słabe ramiona, kobieta opada
z bolesnym jękiem na zakrwawioną posadzkę.
Opuściłem
rękę, czując, że miękną mi kolana. Sulli, która wcześniej zacisnęła powieki i
pozwalała spływać po policzkach łzom, teraz otworzyła jedno oko i zerknęła na
mnie niepewnie. Odchrząknąłem, czując, że zalewa mnie fala wstydu. Super. Chciałem
pobić własną siostrę. Jestem ostatnią kanalią.
-
W porządku? – zapytała cicho, robiąc krok w tył, kiedy w końcu puściłem jej
rękę. Już miałem coś odpowiedzieć, gdy nagle ktoś złapał mnie za ramię.
Podskoczyłem z przerażenia i okręciłem się w miejscu, stając oko w oko z jak
zwykle zadowolonym z życia Minho. Poważnie, mam dość tego faceta i jego
pojawiania się znikąd kiedy się tego najmniej spodziewam!
-
Taemin! Jednak przyszedłeś! I przyprowadziłeś koleżankę..?
Spojrzał
z uśmiechem na Sulli, której dziwnym trafem w jednej chwili obeschły domniemane
łzy i teraz gapiła się na niego z wielkimi serduszkami zamiast oczu.
-
To moja siostra – mruknąłem, błagając go telepatycznie, żeby mnie puścił.
-
Znasz tego oppę?! – zapiszczała tym czasem, łapiąc mnie kurczowo za drugie
ramię. – Nie wiedziałam, że masz takich ślicznych przyjaciół, Minnie! W ogóle
nie wiedziałam, że masz przyjaciół, ale to się świetnie składa, haha, jestem
Sulli, mój numer telefonu to 3452…
-
Taemin?!
W
drzwiach prowadzących na zaplecze pojawił się Jonghyun we własnej osobie. Miał
na sobie tradycyjny strój kelnera – białą koszulę z podwiniętymi rękawami i
kołnierzykiem, oraz długą do kostek, czarną tunikę z kieszeniami. Nawet jego
dwukolorowe włosy, zwykle postawione na żelu, teraz nie sterczały, starannie
zaczesane. Wyglądał prawie jak człowiek. Uśmiechnąłem się ironicznie.
-
Fajna kiecka.
Dino
speszył się nieco, wygładzając fartuch.
-
Taaa, no, trochę przeszkadza w chodzeniu, ale ujdzie.
-
Co tu się dzieje? Słyszałem krzyki, naprawdę chcecie, żeby Jinki wszystkich was
wywalił? – Zlot dziwolągów, czy co? Tylnymi drzwiami wszedł wysoki chłopak o
przerażających, demonicznych oczach i kruczoczarnych włosach, również w stroju
kelnera, czy tam baristy, jedno i to samo. Stanął w progu, podpierając ręce na
biodrach i nagle odniosłem wrażenie, że powiało chłodem, chociaż prawdopodobnie
to był tylko przeciąg. Jonghyun jednak drgnął, zbity z tropu, a Minho lekko
zrzedła mina. No proszę, ten demoniczny koleś potrafił zetrzeć z twarzy
Bambiego jego wkurzająco miły uśmiech. Chyba już go lubię. Natomiast Sulli
wyglądała na wniebowziętą, mamrocząc coś o „raju przystojniaków” i że „widziała
to chyba w jakimś anime”.
-
Kibum, to jest Taemin, nasz nowy kelner – stwierdził po chwili wahania Minho.
Gdyby mnie nie trzymał, to chyba bym zaliczył bliskie spotkanie z podłogą. ŻE
CO?! Od kiedy ja niby jestem kelnerem w tej żałosnej kawiarence?! Czy ja się w
ogóle na to zgadzałem? Nie przypominam sobie. Gdyby tego było mało, to zwróciło
uwagę Sulli z powrotem na mnie.
-
Naprawdę, Minnie oppa? – Oho, niedobrze. Jeśli już udaje słodką, młodszą
siostrzyczkę i zwraca się do mnie per „oppa”, a co gorsza „Minnie oppa” (co
nawiasem mówiąc, brzmi dość obrzydliwie), to mogę być pewien, że nie wyniknie z
tego nic dobrego. – To świetnie, przecież właśnie szukałeś pracy! Będziesz
kelnerem, OMO, jak cudownie! Czy to znaczy, że będę dostawać kawę za darmo i
zapoznasz mnie ze wszystkimi swoimi przyjaciółmi kelnerami i Minho oppa da mi
swój numer telefonu, i…
-
Świetnie, że ja o tym nic nie wiem – przerwał jej wywód demoniczny brunet
grobowym tonem. Wpatrywał się we mnie, jakby chciał mi wywiercić dziurę w
głowie i wyssać mózg. Mimo wszystko wytrzymałem spojrzenie, dając mu do
zrozumienia, że nie jestem wcale taki delikatny, na jakiego wyglądam. To go
chyba trochę zmiękczyło, bo po chwili uśmiechnął się lekko, marszcząc brwi.
Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby ktoś robił te dwie rzeczy jednocześnie. – No
dobra, tym razem wybaczę wam niekompetencję. Jestem Kim Kibum, menadżer tego
dobytku, ale możesz nazywać mnie Key, jak wszyscy.
-
Lee Taemin. – Potrząsnąłem wyciągniętą w moim kierunku ręką, wciąż patrząc na
niego nieufnie. Minho odchrząknął, zerkając na Jonghyuna, który wciąż stał jak
ostatnia sierota koło barku.
-
Hyung, zrób cztery orzechowe cappuccino z pianką, jeśli możesz. Usiądziemy w
środku, tu jest ciszej niż na zewnątrz. – Wskazał zapraszająco na jeden z
okrągłych stolików. Sam nie wiedziałem, czy to dobry pomysł. Przeszło mi przez
myśl, że tata wciąż jest w domu sam i znowu zacząłem się denerwować. Jednak
chcąc nie chcąc, przycupnąłem na jednym z krzeseł, zastanawiając się, co ja do
cholery jasnej robię i mając całkowitą pewność, że postradałem zmysły.
Obiecałem sobie, że nigdy w życiu moja noga tu nie postanie, a teraz proszę,
siedzę sobie jak gdyby nigdy nic z bogatymi dzieciakami i mam zamiar wypić z
nimi kawusię. Jestem żałosny.
Ale
Sulli miała rację. Potrzebowaliśmy tych pieniędzy i jeśli to było jedyne
wyjście, musiałem poświęcić swoją dumę. Skinąłem ponuro głową, kiedy Minho
wręczył mi parujący napój o znajomym zapachu. Zakręciło mi się lekko w głowie.
Key
usiadł naprzeciwko mnie, mierząc mnie tym swoim stalowym spojrzeniem i oparł
brodę na splecionych dłoniach.
-
No to teraz porozmawiajmy o formalnościach.
~*~
Wracając
do domu, żadne z nas się nie odzywało. Szedłem zamaszystym krokiem, będąc tak
wypranym z emocji, że już nawet nie chciało mi się wymyślać przekleństw, które
odpowiednio opisałyby to wszystko. Sulli wlokła się ze mną, najwyraźniej czując
coś na kształt skruchy, albo i nie, bo po chwili moich uszu dobiegło jej
intensywne stukanie na klawiaturze komórki. Przewróciłem oczami, wzdychając
ciężko. Nie miałem nawet siły się na nią złościć. Teraz najbardziej liczyło się
jak najszybsze dotarcie do domu i sprawdzenie, czy on w ogóle nadal stoi.
Zaburzenia psychiczne są naprawdę niebezpieczne i nie ma w tym nic śmiesznego.
Poszperałem trochę na ten temat w bibliotece i od tamtej pory stosowałem
dodatkowe środki ostrożności, jeśli chodzi o tatę. Przede wszystkim mógł
zostawać sam w domu najpóźniej do południa, bo do tej pory spał lub siedział w
swoim pokoju, godzinami przemawiając do fotografii przedstawiającej naszą mamę.
Coś mi się ściskało w żołądku, kiedy słyszałem te jego monologi, ale
postanowiłem to zignorować i pozwolić mu na to. Każdy potrzebował jakieś
odskoczni, nieważne, czy był całkiem zdrowy umysłowo, czy nie. Ja takiej
odskoczni nie miałem i to doprowadzało mnie do szału.
-
Tato?! – zawołałem, kiedy weszliśmy do domu. Jak się okazało, był taki, jakim
go zostawiliśmy, tylko nigdzie nie świeciły się żadne światła. To mnie lekko
zaniepokoiło. Tata bał się ciemności. Sulli przepchnęła się obok mnie i weszła
do pokoju, zapalając przy tym lampę. Podążyłem za nią, pełen najgorszych
przeczuć, ale ku mojemu zdumieniu zastał nas tam niecodzienny obrazek.
Tata
siedział na podłodze, jak zwykle w swoim ukochanym szlafroku w kaczuszki, z
włosami jeszcze bardziej rozczochranymi niż zwykle i dość już bujnym zarostem.
U jego stóp leżał sobie, jak gdyby nigdy nic, Satan, którego ojciec czule
głaskał po łbie. Pies zamerdał leniwie ogonem na nasz widok, nawet się nie
podnosząc. Oboje wydawali się świetnie czuć w swoim towarzystwie. Gapiliśmy się
na tą scenkę, lekko oszołomieni.
-
Tato, wszystko w porządku? – spytała łagodnie Sulli, kucając obok niego na
dywanie.
-
Och, przyszliście – stwierdził, mierząc nas radosnym spojrzeniem. – Na zewnątrz
jest niebezpiecznie. Słyszałem nietoperze. Właśnie się zastanawiałem, czy was
pożarły.
Przestąpiłem
z nogi na nogę, czując się dziwnie niepewnie, jak zawsze, kiedy nie wiedziałem,
co powiedzieć. Moją jedyną bronią był sarkazm, a fakt, że nie mogę i nie
potrafię wykorzystywać go przeciwko tacie, wcale mi nie pomagał.
-
Widzę, że zaprzyjaźniłeś się z Satanem.
-
Porozmawialiśmy sobie. Powiedział, że obroni mnie przed nietoperzami – odparł
tata, śmiertelnie poważnie. Sulli objęła go za szyję i schowała twarz w
kołnierzy szlafroka. Sądząc po odgłosach, chyba zaczęła ryczeć.
-
Przepraszam, już nigdy cię nie zostawię, przysięgam – chlipała spazmatycznie,
na co Satan postanowił w końcu być chociaż trochę użyteczny, wstał i zaczął
pocieszająco lizać ją po twarzy. Szybko wyszedłem z pokoju, żeby żadne z nich
nie zobaczyło mojego wyrazu twarzy w tamtej chwili. To wszystko było już
wystarczająco trudne i popieprzone. Przynajmniej ja musiałem zachować zimną
krew.
~*~
Kolejny
dzień w szkole był jakiś dziwny. Miałem wrażenie, że gdzie się nie pojawię, od
razu znajduję się pod ostrzałem nachalnych spojrzeń i nagle wszyscy zniżają
głos do szeptu, tak, żebym nie mógł usłyszeć, o czym rozmawiają. Może i
zaczynam mieć paranoję, ale naprawdę coś było mocno nie tak. Pewności co do
tego nabrałem, kiedy na nudnej jak flaki z olejem lekcji geografii nauczycielka
zaczęła szczebiotać, jaki to jestem mądry i inteligentny, że najlepiej mi
poszedł test (akurat) i – tu dochodzimy do punktu kulminacyjnego – że chętnie
podwyższy mi ocenę, jeśli załatwię jej rabat w mojej kawiarni. Przepraszam
bardzo, co takiego?! Po pierwsze, nie przypominam sobie, żebym posiadał jakąś
kawiarnię, a po drugie, jak ona się dowiedziała o mojej nowej pracy? Skąd tyle
szumu wokół tego zwykłego sklepiku z kawą..? Kompletnie tego nie rozumiałem i
czułem się dosyć niezręcznie, kiedy wszyscy skakali koło mnie, jakbym był nie
wiadomo kim tylko dlatego, że zostałem tam kelnerem. Wbrew swojej woli, trzeba
dodać. Gdy podczas lunchu dosiadły się do mnie jakieś rozchichotane noony,
które zdecydowanie nadużywały słowa „słodkie”, prawie wybiegłem ze stołówki.
Znalazłem Jonghyuna w szatni, gdzie przebierał się po treningu. No proszę,
nawet nie wiedziałem, że gra w piłkę nożną. Chociaż właściwie nie powinno mnie
to obchodzić, to nie tak, że jesteśmy jakimiś przyjaciółmi, czy coś.
Jonghyun
wyglądał na zaskoczonego moim widokiem.
-
Hej, co ty tu robisz? Myślałem, że wisisz w jakimś kącie głową w dół jak
nietoperz, to bardziej do ciebie pasuje.
Proszę,
proszę, żart mu się wysublimował. Jeśli to miało być śmieszne, to coś mu nie
wyszło, a wzmianka o nietoperzach tylko przypomniała mi o tacie i od razu się
spiąłem.
-
Mam do ciebie sprawę. Czy ty łapiesz, o co chodzi z tą całą kawiarnią? Wszyscy
zachowują się, jakby to był ósmy, co ja mówię, dziesiąty cud świata i podniecają
się tym gorzej niż ty swoimi wyimaginowanymi narkotykami.
-
Nie są wyimaginowane, po prostu jeszcze nie znalazłem odpowiedniego dilera –
obruszył się Dino, ale po chwili spoważniał. Zamknął swoją szafkę i usiadł na
ławce. – To nie jest jakaś tam zwykła kawiarnia i w tym sęk, młody. Też na
początku w to nie wierzyłem, ale… Wiesz, że tak naprawdę to tata Minho jest jej
właścicielem?
Wzruszyłem
ramionami z rezygnacją.
-
Tak coś podejrzewałem, bogate gnojki jak on nie musiałyby pracować z własnej
woli.
-
No niby tak, ale to nie wszystko. Wiesz, kim w ogóle jest Minho..?
-
Cholera, Jonghyun, skąd niby mam wiedzieć? – wkurzyłem się, bo coraz bardziej
mnie nudziły te jego podchody i żałosne próby budowania napięcia. –
Biznesmanem, księciem, bogiem?!
-
Nie, ale blisko. Jego ojciec to jakaś mega szycha. Nie mam pojęcia, czym się
zajmuje, wiem tylko tyle, że nie przyjechał z nim i jego matką do SM Town, bo
wciąż siedzi w Seulu. Kazał im wyjechać, bo chyba praca, którą wykonuje, jest
dość niebezpieczna i mogliby użyć jego rodziny przeciwko niemu. Brzmi nieźle,
co?
Przetwarzałem
przez chwilę nabyte informacje, wpatrując się w niego uporczywie. W to, że tata
Minho jest jakimś mafiosem, byłem jeszcze skłonny uwierzyć, ale coś mi tu mimo
wszystko nie pasowało.
-
Wczoraj wspomnieliście o jakimś Jinkim. To nie jest ten ojciec Minho?
Jonghyun
parsknął śmiechem.
-
Jinki hyung, alias Onew, jak prawie wszyscy go nazywają, to przyjaciel Minho z
Seulu. Jakiś jego daleki kuzyn, czy coś w tym stylu. On i jego narzeczona
przeprowadzili się tutaj razem z panią Choi i jej synem, bo Jinki dostał od
ojca Minho tą kawiarnię. Mają trochę zarobić na studia i potem wracają do
miasta. Oboje są bardzo fajni, Sandara noona piecze przepyszne ciasta, mówię
ci, jej sernik jest boski, normalnie palce lizać…
-
Ten żabi książę zdążył ci to wszystko opowiedzieć w ciągu ostatnich dwóch dni?
Nieźle się musieliście do siebie zbliżyć – zauważyłem kwaśno. Nie miałem
najmniejszej ochoty słuchać o jedzeniu, tym bardziej, że znowu moim jedynym
dzisiejszym posiłkiem było niesmaczne jabłko, które udało mi się zwinąć z
przydrożnego straganu. Jeśli tak dalej pójdzie, to zostaną ze mnie sama skóra i
kości.
-
Właściwie, to Kibum mi to wszystko opowiedział. – Jonghyun wstał z ławki,
kopiąc leżącą na podłodze piłkę, po czym skierował się do drzwi wyjściowych, a
ja podążyłem za nim.
-
Ten demoniczny? – upewniłem się.
-
Przyganiał kocioł garnkowi – prychnął Dino, wychodząc na wciąż pusty korytarz.
– Kibum jest trochę przerażający, ale zyskuje przy bliższym poznaniu.
-
Taaa, nie wątpię. On też jest jakimś bogatym dzieciakiem, członkiem tej rodziny
królewskiej? Mam dziwne wrażenie, że gdzieś już widziałem podobną akcję. Chyba
w Zmierzchu.
-
No… w sumie to coś w tym jest, bo Key też jest kumplem Minho z Seulu – przyznał
niepewnie Jonghyun. – Uczy się w jakiejś prywatnej szkole za miastem, ale aktualnie
ma chyba przerwę. Kurczę, teraz to dałeś mi do myślenia, co, jeśli on jest
wampirem?
Po
tym pełnym obawy pytaniu uznałem naszą rozmowę za zakończoną i zostawiłem go
samego z jego problemami natury egzystencjalnej.
Po
lekcjach spotkałem się z Sulli przed szkołą. Tym razem bez szemrania pobiegła
prosto do domu, każąc mi ciężko pracować i zarabiać pieniądze, a w wolnej
chwili wypytać Minho oppę, co o niej
myśli. Pff, założę się, że nic nie myśli, a jeśli już, to co najwyżej ma ją za
irytującą smarkulę, jedną z wielu, które kręcą się wokół niego, robiąc maślane
oczy. Postanowiłem jednak nie kłócić się z nią dzisiaj – po wczorajszym dniu
jakoś nie miałem ochoty na więcej nieprzyjemnych wrażeń. Wsadziłem ręce w
kieszenie i od razu powlokłem się do kawiarni, próbując zignorować nieustające
burczenie w brzuchu, które jeszcze nasiliło się przez zapachy unoszące się już
kilka metrów od mojego nowego miejsca pracy. Pewnie narzeczona tego całego
Jinkiego coś piekła. Pomyślałem, że ciężko będzie mi tu pracować, tym bardziej,
że nie do końca ufałem tym ludziom, ale nie miałem wyjścia. Nie ma w sumie co narzekać,
zawsze mogło być gorzej. Nie chciałem sobie nawet wyobrażać, gdzie
prawdopodobnie znalazłbym pracę, gdyby Minho nie zaproponował mi tej, a ludzie w
desperacji robią różne rzeczy. Jednocześnie nie podobała mi się wizja, że coś
mu zawdzięczam. Najpierw uratował mi życie, a teraz jeszcze to. Mam nadzieję,
że jest z siebie zadowolony, bo ja nie mam mu ani zamiaru dziękować, ani też
nazywać go hyungiem, a już co gorsza seonbae. Niech spada.
Wszedłem
do środka i od razu przeszedł mnie dreszcz pod wpływem lodowatego spojrzenia
Kibuma.
-
Spóźniłeś się – oznajmił groźnie. – Masz tu klucz do swojej szafki, trzecie
drzwi na górze po prawej. Znajdziesz tam strój i masz się w niego przebrać, a
potem ja i Minho zapoznamy cię z regulaminem.
-
Nie poznam właściciela? – spytałem, biorąc od niego kluczyk. Szczerze mówiąc,
nie ciekawił mnie ten Jinki. Pewnie kolejny zepsuty bachor, który ma za dużo w
dupie.
-
Idę, idę! – Dało się słyszeć zza drzwi na zaplecze, zanim Kibum zdążył mi
odpowiedzieć. Potem rozległ się huk, jakiś przedmiot spadł na ziemię i chyba
się potłukł, co zostało skomentowane głośnym „o kurczaki…” i ciężkim
westchnięciem. Kibum przewrócił oczami z politowaną miną, otwierając drzwi
przed średniego wzrostu chłopakiem o krótkich, potarganych, jasnobrązowych
włosach, niezdarnych ruchach i szerokim uśmiechu. Uniosłem brwi na jego widok,
zastanawiając się, czy to jakiś żart. – Cześć, jestem Lee Jinki. – Ukłonił się
nisko, tym samym rozwiewając moje wątpliwości. – Mów mi Onew albo jak chcesz.
Key, wszyscy już są? Coś czuję, że popołudniowa zmiana będzie bardziej zajęta,
bo dopiero teraz zaczynają napływać klienci.
-
Jonghyun pewnie się wlecze, Amber przebiera się na górze, a Minho chyba właśnie
przyjechał – wyrecytował czarnowłosy ze znudzeniem, wskazując na okno, za
którym właśnie parkował lśniący, czarny harley. Wytrzeszczyłem oczy, po czym
nie pytając o nic więcej pobiegłem na górę. Proszę bardzo, motocyklem się wozi.
Nie powinienem się dziwić.
Po
drodze spotkałem Amber, która rzuciła mi niechętne spojrzenie, zawiązując z
tyłu swój fartuch.
-
Minho mi mówił, że będziesz tu teraz pracować – oświadczyła ostro. – Mam
nadzieję, że nie masz zamiaru być taki chamski dla naszych klientów jak byłeś
dla mnie przy naszym pierwszym spotkaniu, bo wszystkich odstraszysz.
Prychnąłem
pogardliwie, mierząc ją ironicznym spojrzeniem.
-
No tak, nasze pierwsze spotkanie nie należało do udanych. Przepraszam, wybacz
mi, HYUNG.
-
TY..!
Zamknąłem
za sobą drzwi do przebierani, chichocząc złośliwe. Uff, jak mi tego brakowało.
Chyba nawet ją polubię, tak fajnie się denerwuje. Przebrałem się w swój strój
kelnera w błyskawicznym tempie, nie mając najmniej ochoty spotkać się sam na
sam z Bambim alias Żabim Księciem alias Wampirem ze Zmierzchu, tudzież Choi’m Minho. Niestety los chciał inaczej, bo
wyżej wymieniony wlazł do pomieszczenia dokładnie w momencie, kiedy walczyłem z
za długą „sukienką” czy jak tam się nazywał ten czarny kawałek materiału,
niezbędny element stroju każdego baristy. Zaplątałem się w niego i runąłem jak
długi tuż u stóp Minho. Jak pech, to już na całego.
Idiota
oczywiście natychmiast zaczął się śmiać.
-
Strasznie zabawne – burknąłem ze złością, odpychając go agresywnie, kiedy
pomagał mi wstać. – Tak się składa, że ja nie łażę całe życie w kieckach, więc
trochę mi zajmie przyzwyczajenie się. Tobie jak widzę idzie to świetnie.
Odwrócił
się i nadal chichocząc, podszedł do swojej szafki, dokładnie naprzeciwko od
mojej. Podczas, gdy ja wciąż mocowałem się z głupim zapięciem fartucha, on
ściągnął koszulkę i zaczął rozpinać spodnie. Zboczeniec, jak Boga kocham, zboczeniec.
-
Co ty wyprawiasz?! – warknąłem, na co spojrzał na mnie, udając, że nie ma
pojęcia, o co mi chodzi. Ekshibicjonista jeden. – Masz zamiar mnie tu
zdemoralizować?! Poczekaj przynajmniej aż wyjdę, no chyba, że twoją główną
robotą w tym podejrzanym miejscu jest robienie striptizu, szczerze mówiąc wcale
bym się nie zdziwił, te wszystko noony wyglądają na nieźle napalone… EEEJ!
Zignorował
mój wywód i ze złośliwym uśmieszkiem rozbierał się dalej. W sumie to całkiem
niezłe miał mięśnie, ciekawe, czy coś trenował. Zaraz, powinienem być raczej
zdegustowany, dlatego też szybko przybrałem najbardziej zirytowaną minę, na
jaką było mnie stać i wymaszerowałem z szatni, czując, że palą mnie policzki.
Za sobą usłyszałem śmiech. Ugh, niech spada.
Reszta
dnia minęła zaskakująco szybko. Cały czas biegałem od stolika do stolika, bo
tak, jak przewidywał Onew, klientów było mnóstwo. Byłem tak zajęty, że nawet
nie wysilałem się, żeby wyglądać szczególnie groźnie i ponuro, czego skutkiem
była grupka piszczących dziewczyn w wieku Sulli, które na głos rozprawiały nad
moją „słodkością”. Podczas przerwy Jonghyun stwierdził, rozbawiony, że zaczęły
się tworzyć fankluby poszczególnych członków personelu, jak w jakimś host
clubie. Skrzywiłem się na to porównanie, ale nie mogłem się nie zgodzić, bo sam
to zauważyłem. Siedzące najbliżej okna, starsze od nas noony co chwila
wzdychały na widok Minho, zrzucając ze stolika serwetki, żeby im je podnosił.
Kilka nastolatek rozpłaszczyło nosy na szybie, gapiąc się na Key’a, który z
pokerową twarzą przygotowywał zamówienia
przy barku, mając swoje wielbicielki kompletnie gdzieś. Doszły mnie stamtąd
rozanielone komentarze typu „taki dziki i nieokrzesany” i „tajemniczy, mroczny
rycerz”, na co miałem ochotę dostać napadu śmiechu, albo się zrzygać. Fanki
Onew hyunga wisiały na ladzie i wpatrywały się w niego z nabożną czcią,
wybuchając salwami piskliwego rechotu na każdy z jego mało zabawnych żartów.
Lider kawiarni wydawał się z siebie bardzo zadowolony, ciekawe, co na to jego
narzeczona, której notabene wciąż nie miałem okazji poznać. Nawet Amber miała
swoje fanki, chociaż nie wiem, jakby przeżyły, gdyby dowiedziały się, że ona
tak naprawdę jest dziewczyną.
Kiedy
zlokalizowałem grupkę, której widocznym ulubieńcem był sam Jonghyun, nie mogłem
się powstrzymać od złośliwego parsknięcia, za co oberwało mi się lekko szmatką
do wycierania szklanek. Nie, żebym miał coś do miłych, pomarszczonych
staruszek, ale Jjong najwidoczniej nie był nimi zachwycony, a kiedy Key zaśmiał
się cicho pod nosem, Dino wyszedł, śmiertelnie obrażony, na zaplecze.
Jedną
rzeczą, która naprawdę mnie zaciekawiła, była sama procedura parzenia kawy,
która okazała się dużo bardziej skomplikowana, niż mi się wydawało.
Przystanąłem na chwilę w kącie, przyglądając się, jak Minho wlewa mleko przez
specjalny lejek do jednej z filiżanek, jednocześnie sprawdzając temperaturę
wody czymś w rodzaju mini termometru, a potem miesza to wszystko i robi
fantazyjne wzroki z kakao na piance. Pochwycił moje spojrzenie i mrugnął
figlarnie.
-
Lata praktyki. Chcesz się nauczyć?
Natychmiast
z powrotem przybrałem maskę zimnej obojętności, wzruszając ramionami i
odwracając się od niego, żeby przyjąć zamówienia osób siedzących w ogródku.
Flirtów mu się zachciewa, kawowy świr. Jasne, już lecę uczyć się zalewania
kilku granulek wodą i mlekiem. Też mi sztuka, każdy głupi by to potrafił.
Mimo
wszystko przeszło mi przez myśl, że nie jest aż tak źle z nimi wszystkimi
pracować. Nieważne, że są bandą podejrzanych typów o wkurzających
osobowościach, chyba dam radę się przyzwy…
Niedobrze,
robię się optymistyczny. Zaraz, co właściwie zamawiała tamta kobieta..?
Key wampirem? A to ciekawe xD Jonghyun bożyszczem pomarszczonych staruszek? Jeszcze lepiej! Ahh po prostu uwielbiam tego Taemina!<3 Szczerze to mi się łzy w oczach pokazały jak znów czytałam o ojcu Taesia. Biedny na prawdę straszne ;(( Oj się nie przejmuj tym brakiem komentarzy. Też mnie to wkurza ale jak widzę czasem na blogu pod każdą notką "Nowa notka dopiero jak będzie 10 komentarzy" to mnie coś trafia. Za pewne szlak. Jak ja bym tak robiła to nigdy bym kolejnych rozdziałów nie dawała xD. Ah wiem co to za ból ta szkoła;/ Dobrze że mam trochę wolnego. Ale ty dajesz rade! Jestem z ciebie dumna! Oby tak dalej ;* Hwaiting!
OdpowiedzUsuńG.G
love-is-still-love.blogspot.com
Taki Key ? o.o Wszędzie diva, a tu proszę :D
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Taemin trafi do 'SHINee Cage' chociaż w sumie inaczej być nie mogło ^^ Minho czyżby zaczynał podryw? Im wcześniej tym lepiej. Taemin mu ulegnie.
Staruszkowaty fanclub Jjonga? xDDD
Czekam na next i teraz życzę weny, ale i duużo czasu. <3
Pozdrawiam,
Lee Juki~
Uwielbiam Twoje poczucie humoru. :D
OdpowiedzUsuńPrzez nieszczęsne ziółka Jonghyuna leżę ze śmiechu na podłodze. ♥ Za to nie wiem co sądzić o Bambim, choć jego postać jest niezaprzeczalnie ciekawa. Kibum jest strasznie intrygujący, mam nadzieję, że po bliższym poznaniu będzie milutki, bo takiego się boję. ^^;;
Amber hyung? Znowu leżę.
Życzę dużo weny na dalsze rozdziały i niecierpliwie czekam na kolejny. ;)
Znominowałam cie! Wpadaj na mojego bloga po pytanka xD
OdpowiedzUsuńWitaj Miss. Alice ^^
OdpowiedzUsuńNa Twojego bloga trafiłam.. Szczerz mówiąc całkiem przypadkiem, lecz żeby nie było.. Nie żałuje.
Chyba lubię chwalić ludzi :D Tak, tak Ciebie też będę chwalić w tym komentarzu i zapewne w wielu następnych które chcę zamieszczać, opisując ci jakie wrażenie wywarł na mnie dany rozdział ^^ .. Może się nie zanudzisz?
*delikatnie pociera brodę opuszkami palców*
Więc tak zacznę od Taemina:
Twój Tae znacznie różni się od Minniego w innych opowiadaniach, jego charakter jest ostry ale ma dobre serducho (normalnie słodka papryczka chili), wydaje mi się, że jego cechy takie jak arogancja, chamskość są murem, murem za którym kryje się kochające dziecko, ale wciąż nie idealne.
Mama nie żyje, ojciec chory psychicznie? Ciekawe.. ciekawe. Coś mi się wydaje, że nieznajomy mężczyzna z tatuażem jeszcze spotka Taemina, przez chwile pomyślałam sobie, że nieznajomy może być ojcem Minho, ale od razu wybiłam sobie ten pomysł z głowy bo.. bo po prostu to bez sensu.. Minnie i Sulli rodzeństwem? Chyba lubisz Sulli nieprawdaż? To drugie opowiadanie w którym przydzielasz jej role siostry Taemina, ale to fajnie, bo ją lubię :D.
Sarenka Bambi: Psychol który chcę popełnić samobójstwo grając na gitarze XD .. To dobre. W tym opowiadaniu odbieram Minho tak samo jak Taemin, nadziane dziecko, wiecznie uśmiechnięty jak na haju. Ach.. on patrzy na Taemina jak przez różowe okulary, normalnie nie widzi w nim zero nonszalancji(jakie dziwne słowo, nie? XD).. . Minho jest jak na razie opisany według mnie jak człowiek który uważa, że może mieć wszystkich i wszystko, lecz wierze, że jest dobrym, mądrym, wyrozumiałym mężczyzną.
Jak na razie nie widzę tu nic z (poważnego, zaangażowanego) 2min, lecz wiem, wiem trzeba czasu
Co do błędów to tak:
3 Rozdział: chyba powinno się pisać Sunbae, a nie seonbae w zdaniu: 'Mam nadzieję, że jest z siebie zadowolony, bo ja nie mam mu ani zamiaru dziękować, ani też nazywać go hyungiem, a już co gorsza seonbae.'
W pozostałych rozdziałów nie znalazłam błędów ortograficznych ale za to interpunkcyjne, jeżeli zechcesz w następnym komentarzu ci je wypisze. Ahh.. i staraj się raczej nie pisać z apostrofami pisz po prostu np. Keya, Jonghyuna itd.
Całe twoje opowiadanie jest utrzymane w sposób zabawny aczkolwiek interesujący i ciekawy. Szczerze mówiąc pokochałam to opowiadanie bardziej niż saranghae-boys (które również jest świetne).
Mam nadzieje, że zrozumiałaś choćby jedno zdanie (pisze bardzo nie zrozumiale)tej wypowiedzi. Również mam nadzieje, że po przeczytaniu tego komentarza minimalny uśmiech gości na twojej buźce. Dziękuję bogu za takich pisarzy jak ty! Z decydowanie twoim tworom daje 10/10..
pozdrawiam, Yui! *.*
Zapraszam serdecznie, aby poczytać coś znacznie gorszego niż Twoje prace (dowartościowujesz się przy tym XD) Czyli mianowicie zapraszam na mojego boga, Boże, bloga jakiego boga? Czyżby proszki Minho mi się udzielały od zwykłego czytania opowiadania? Dobra kończę to pisać teraz bo już nigdy nie skończę XD ..
http://shineeyaoionewjonghyunkeyminhotaemin.blogspot.com/
Ahh.. zapomniałam jeszcze napisać, że podziwiam cię, że piszesz tak strasznie duuużo w tak szybkim tępię. Pozostałych bohaterów opisze następnym razem (jeżeli zechcesz), tak w ogóle to po co ja ich opisuje? -,- .. Czekam na następny rozdział troubles-maker i saranghae-boys.. Hwaiting!!
UsuńOch, już trzeci rozdział, a ja nawet drugiego nie skomentowałam, musisz mi wybaczyć, Alice, ale kompletnie nie mogę wziąć się za siebie i myśli biegną mi w różne strony. W każdym razie niezmiernie mi się spodobał i bardzo zaciekawiła sprawa z ojcem Taemina. Dalej jest dla mnie lekkim zaskoczeniem, że sąsiedzi niczego nie podejrzewają, ale to właściwie lepiej ! Nie chcemy, żeby Minnie miał kłopoty.
OdpowiedzUsuńHaha, coraz bardziej podoba mi się charakter Minho. Nie wiedziałam, że zrobisz go na takiego... Odważnego? Prowokującego? W każdym razie naprawdę mnie zauroczył. Widzisz? Nawet nie umiem znaleźć odpowiednich słów ^^'
Połknęłam ten rozdział w dość szybkim tempie i żałuję, że nie jestem na bieżąco. W chwili, kiedy orientuję się, że jest nowy rozdział i pragnę wszystkich poinformować, to mi mówią " Dopiero teraz się zorientowałaś, Kei? " i czuję się trochę zacofana. To przykre xD
Kocham Twoje poczucie humoru i te wstawki, którymi nas raczysz. Chciałabym napisać coś więcej, ale muszę chwile pomyśleć.
Może... Key ! O tak, ta złowroga aura wokół naszej divy ! Nie mogłam po prostu xD Właściwie potrafiłam sobie wyobrazić tą mimikę twarzy, którą opisałaś, co w sumie trochę niespodziewane. I reakcja Jonghyuna, kiedy Key się z niego śmiał, to tak zalatuje JongKey. *rozmarza się trochę*
Jestem ciekawa po co Minho się tam wtedy rozbierał.
Pozdrawiam!
Hwaiting i dużo weny życzę. ;*
Kei-chan.
PS Zdaję sobie sprawę z bezsensowności tego komentarza, wybacz T__T
Omo jakie to cudowne ;)
OdpowiedzUsuńDodatkowy plusik za długość.
Uwielbiam takie ^.^
Zapraszam do siebie ;P