ROZDZIAŁ CZWARTY
Jonghyun
miał cholerną rację. Sernik Sandary był nieziemski. Podobnie zresztą jak
czekoladowy torcik, tarta z malinami, szarlotka, rożki z ciasta francuskiego,
babeczki śmietankowe i parę innych. Omal się nie rozryczałem nad takim
marnotrawstwem, bo ledwo to wszystko znalazło się w moim żołądku, koszmarnie
rozbolał mnie brzuch i mój pierwszy porządny posiłek od niepamiętnego czasu
wylądował w sedesie. Mój żołądek nie był przyzwyczajony do takiej uczty i po
prostu zaprotestował. Bardzo niehigienicznie, trzeba dodać. W dodatku wszyscy
natychmiast rzucili się mnie ratować, co było jeszcze bardziej niezręczne, a
spanikowana Dara noona chciała od razu dzwonić po lekarza. Pół godziny zajęło
mi zapewnianie jej, że nic mi nie jest, nie jestem chory i po prostu za dużo
zjadłem, a i tak miałem wyrzuty sumienia, kiedy zaczęła płakać, że to przez
nią, bo mąka, której użyła, ponoć była nieświeża. Czułem się naprawdę okropnie
z tego powodu, w dodatku wciąż bolał mnie brzuch. Ale kompromitacja. Brawo,
Taemin, tylko ty potrafisz tak ładnie wszystko spieprzyć.
-
Hej, lepiej ci już? – Otworzyłem niechętnie jedno oko i natychmiast je
zamknąłem, bo nie miałem najmniejszej ochoty patrzeć na zmartwioną twarz Minho,
który wisiał nade mną z mokrym kompresem i ziołową herbatką, w kółko zadając to
samo pytanie. Zaczynałem żałować, że nie zwymiotowałem na niego, ciekawe, czy
też byłby taki troskliwy z obrzyganą koszulą. Mogłoby być śmiesznie. – Jesteś
wciąż lekko zielony, przyniosę ci miednicę…
-
Nie trzeba, już umarłem. Nie zauważyłeś mojej transformacji w zombie? Odsuń
się, bo pożrę ci mózg. – No proszę, nawet nie będąc w nastroju potrafiłem rzucać
całkiem sarkastyczne teksty. Niestety Minho bynajmniej się nie przestraszył. Zapewne
nie boi się o swój mózg, bo go nie posiada.
-
Ty naprawdę masz tendencję to pakowania się w kłopoty – westchnął za to, kładąc
mi mokry ręcznik na czole. Przewróciłem oczami z irytacją, co chyba nie było
dobrym posunięciem, bo sufit nade mną nagle zaczął niebezpiecznie podskakiwać.
-
Odczep się. Nie bierz sobie tego do serca, ale nie przepadam za tobą. Szczerze.
Nie lubię ludzi, szczególnie natrętnych bogaczy, którzy mają za dużo wolnego
czasu i muszą pakować się w życie innych, żeby nie umrzeć z nudów. Czego ty w ogóle ode mnie chcesz?
-
Być twoim przyjacielem? – Zamiast obrazić się śmiertelnie za moją chamską
odpowiedź, tylko uśmiechnął się lekko, czym kompletnie zbił mnie z tropu. – Nie
wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, Taemin, ale sprawiasz wrażenie bardzo
samotnego i rozpaczliwie potrzebującego wsparcia, nieważne, czy tego chcesz,
czy nie. Poza tym jesteś intrygujący i ci cię lubię, to chyba nic złego.
-
Och przestań, bo się zarumienię. Nie potrzebuję wsparcia, a już twojego w
szczególności, przyjaciół też nie chcę. Świetnie sobie radzę sam. Idź lepiej
rozwijać swoją przyjaźń z Jonghyunem, on na przykład wydaje się być bardzo
otwarty na nowe znajomości.
Parsknął
pod nosem, rozbawiony, co jeszcze bardziej mnie rozzłościło. Czy ten facet nie
może raz zachowywać się jak normalni ludzie odpowiednio do sytuacji? Ma
szczęście, że jestem w takim stanie, bo inaczej nie miałbym skrupułów dać mu w
ryj, ciekawe, czy nadal chciałby być moim przyjacielem.
-
Jesteś zazdrosny o Jonghyuna?
-
Jesteś głupi? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie, tym razem całkiem poważnie,
bez śladu sarkazmu. No dobra, może nutka sarkazmu by się znalazła, ale
naprawdę, ta opcja zaczynała mi się wydawać coraz bardziej prawdopodobna. Zazdrosny
o tego głupka z kolorowymi kudłami? Ja? Większej bzdury w życiu nie słyszałem.
Minho
uśmiechnął się, tym razem jakoś krzywo, po czym poczochrał mi włosy swoją dużą
dłonią. On naprawdę miał chyba jakąś obsesję nadużywania kontaktu cielesnego,
ale tym razem nie miałem nawet siły, żeby go za to zbesztać.
-
Nic o tobie nie wiem – stwierdził, zmieniając temat. – A ty nie wiesz nic o
mnie. Chyba oboje trochę za szybko oceniamy ludzi. Może skoro już tu pracujesz,
to przynajmniej postaramy się nawzajem jakoś tolerować, a ty przestaniesz
syczeć na mnie, ilekroć pojawię się w pobliżu?
-
Rozważę twoją propozycję – powiedziałem łaskawie, chcąc jak najszybciej uciąć tą
bezsensowną konwersację. On mnie wkurzał. Był taki miły, mimo, że robiłem
wszystko, żeby zetrzeć mu z twarzy ten zadowolony z życia uśmieszek. W zasadzie
nie ma co się dziwić, pewnie gdybym był na jego miejscu, dostawał wszystko, co
tylko mi się zamarzy, to też notorycznie zachowywałbym się jak na haju. Prychnąłem
z powątpiewaniem na samą myśl. Nie potrafiłem sobie tego nawet wyobrazić. Ale w
jednej kwestii musiałem przyznać temu żabolowi całkowitą rację – zawsze
bezlitośnie szufladkowałem ludzi, co było chamskie i dziecinne, ale tak było mi
łatwiej. Na każdą nowo poznaną osobę natychmiast znajdowałem jakiegoś haka,
żeby potem wykorzystać go jako broń. Miałem wrażenie, że jeśli za bardzo
przywiążę się do ludzi, to potem będzie mi ciężko patrzeć, jak mnie porzucają.
Dlatego trzymałem ich na dystans.
Cholernie
irytowało mnie to, że nie potrafię znaleźć broni przeciwko Minho, ale nie
poddawałem się. Każdy ma jakiś słaby punkt i w końcu uda mi się zagiąć tego
księcia z przerośniętym ego, co do tego nie miałem wątpliwości.
~*~
Pierwszy
tydzień mojej pracy w kawiarni minął spokojnie, pomijając godziny szczytu,
kiedy zdawało mi się, że połowa miasteczka organizuje masowy atak na SHINee Cafe i między przyjmowaniem
zamówień a roznoszeniem wszystkich możliwych rodzajów kawy, czekolady, ciast i
ciasteczek ledwo starczyło czasu, żeby odetchnąć. Wracałem do domu padnięty, a
w nocy się uczyłem, żeby nie zaprzepaścić swojego ambitnego planu na
przyszłość. Skutkiem tego wszystkiego było moje wieczne niewyspanie i jeszcze
większa frustracja, chociaż ograniczyłem plucie jadem na Minho do minimum. W
końcu coś mu obiecałem, a mimo wszystko nie lubiłem łamać obietnic, dlatego
całą swoją złość przelewałem na Amber, która okazała się być świetną partnerką
w wymienianiu się nawzajem obelgami i rzucaniu ciętych komentarzy. Nie była
nawet taka zła, można powiedzieć, że całkiem się zakumplowaliśmy, na swój
kaleki sposób, ale zawsze coś.
Sulli
była wręcz podejrzanie grzeczna, przykładnie spełniała wszystkie moje rozkazy i
zamieniła się w ideał młodszej siostry. Ciekawe, jak długo to potrwa. Pewnie
dopóki nie wypatrzy w jakimś sklepie nowej kiecki i nie zacznie znowu truć mnie
o kasę. Ale na razie było nieźle, tym bardziej, że odkryliśmy nowy sposób
zajmowania czymś taty, kiedy nie było nas w domu. Satan okazał się świetnym
kompanem dla świrniętego staruszka i teraz godzinami żywo ze sobą konwersowali,
a pies pilnował go, kiedy my nie mogliśmy. Chociaż nie byłem znowu taki pewien,
czy powinniśmy cieszyć się, że tata zaczął szczekać, twierdząc, że uczy się
psiego języka. Idąc na kompromis, postanowiliśmy to zignorować.
Musiałem
przyznać, że całkiem sporo rzeczy uległo zmianie w ciągu tego tygodnia, bo
mimo, że wciąż byłem zmęczony i osłabiony z nadmiaru obowiązków, to wiele spraw
udało mi się nareszcie uporządkować. Przede wszystkim uregulowałem część długów
i dlatego Sulli przestała marudzić, co zdecydowanie poprawiło nasze stosunki.
Po drugie, zacząłem jeść regularnie i teraz już nie miałem wątpliwości, że Dara
noona gotuje najlepiej na świecie. Jej smażony kurczak w złotej panierce,
polany sosem był nieziemski. Onew hyung naprawdę miał szczęście. Co do reszty
personelu kawiarni, to w miarę się tolerowaliśmy. Jonghyun nadal nie potrafił
odróżnić latte od cappuccino, podobnie jak cukru od soli i imbryka od
filiżanki, ale nikt oprócz Keya taktownie nie zwracał na to uwagi. Ten ostatni
mruczał pod nosem coś o napakowanych mięśniakach z mózgami muszki owocówki i
rzucał skruszonemu Dino mordercze spojrzenia za każdym razem, kiedy okazywało
się, że w mlecznej czekoladzie z nutką
papryczki chili znajdowało się więcej papryczki chili niż samej czekolady.
Jeśli o mnie chodzi, nauczyłem się już robić prawie idealną orzechową mokę z
pianką i płatkami migdałów. Parę razy udało mi się podpatrzeć Minho w akcji i
doszedłem do wniosku, że jak zwykle się przeceniał – ten cały kawowy cyrk wcale
nie był taki trudny, jak twierdził.
Istniała
jeszcze jedna rzecz, do której nie potrafiłem się przyzwyczaić, a mianowicie
fakt, że ktoś wreszcie zaczął mnie dostrzegać. Ludzie przestali mnie mijać z
obojętnymi minami, jakbym był powietrzem, a na mój widok w szkole przystawali,
witali się, jakbym był ich najlepszym przyjacielem i pytali, co słychać. To
było dla mnie nowe i trochę niezręczne, chociaż usiłowałem tego nie pokazywać.
Będąc zupełnie szczerym – nie lubiłem, kiedy ludzie się na mnie gapili i
rozmawiali ze mną, jakbym cokolwiek ich obchodził. Może miało to coś wspólnego
z tym, że po prostu nie przepadałem za ludźmi, ale bardziej prawdopodobna
wydawała mi się opcja, że zwyczajnie te wszystkie miłe uśmiechy na ich twarzach
i przyjacielskie zaczepki były koszmarnie fałszywe. Mogłem się założyć, że
gdybym nigdy nie zaczął pracować w SHINee
Cafe, które stało się nagle najpopularniejszym miejscem w całym SM Town, to
wszyscy nadal mieliby mnie głęboko gdzieś. Denerwowało mnie to jak cholera.
-
Heeej oppa, wiem, że jest jeszcze dużo czasu, ale chciałabym zapytać, czy
pójdziesz ze mną na Winter Party w grudniu? – Nadal miałem w zwyczaju
wzdrygać się, kiedy ktoś nieoczekiwanie się do mnie odzywał. Odwróciłem się,
zaskoczony i zirytowany, że po raz kolejny jakiś niemający własnych problemów
idiota przerywa mi lunch w stołówce. Tym razem nie miałem przynajmniej wątpliwości,
że mój prześladowca był dziewczyną. Drobna buzia, burza długich, ciemnych
włosów, wielkie oczy i przyklejone do twarzy aegyo. W sumie nie wyglądała nawet
na wredną jędzę, jak te dziewczyny, które notorycznie kręciły się wokół Minho -
Jessica, Tiffany i Yuri, chyba tak im było.
-
Hm – odchrząknąłem, nie będąc do końca pewien, co mam odpowiedzieć. Zawsze
mógłbym zarzucić jakimś wrednym tekstem, ale zrobiło mi się żal tej małej.
Zaraz, Lee Taeminowi jest kogoś żal? To się nie łączy ze sobą w naturze. – Ja…
Nie za bardzo tańczę. Właściwie w ogóle. Nie byłbym dobrym partnerem. Ale
jestem pewien, że znajdziesz jeszcze kogoś bardziej odpowiedniego.
Zaczerwieniła
się po cebulki włosów i miałem wrażenie, że za moment się rozryczy. Gdyby to
była Sulli, trzepnąłbym ją w ten pusty łeb i kazał wziąć się w garść, ale tu
nie było takiej opcji. Zacząłem panikować. I na co mi była cała ta głupia
popularność?!
-
Jestem IU – bąknęła po chwili. – To znaczy Lee Ji-eun, ale wszyscy mówią na
mnie IU. Ty też możesz.
Och,
jak słodko.
-
Jasne, ja jestem…
-
Taemin. – Jęknąłem cierpiętniczo, słysząc znajomy głos za plecami. IU spojrzała
nad moim ramieniem i jej oczy zrobiły się jeszcze większe, o ile to było w
ogóle możliwe, a twarz oblała się jeszcze mocniejszym rumieńcem. –
Przynieśliśmy kawę – powiedział tym czasem Minho, przysuwając sobie krzesło do
mojego stolika, jakbym mu pozwolił
tutaj usiąść. Zmierzyłem go groźnym wzrokiem, ale jak zwykle nic sobie z tego
nie zrobił. Amber, która mu towarzyszyła, oparła się leniwie o murek i
przyglądając się nam ze znudzeniem, wzięła łyk napoju ze swojego papierowego
kubeczka z logo SHINee.
-
To jest IU, poznajcie się – rzuciłem oschle, dokonują prezentacji. IU skłoniła
się nisko, a Minho wyniośle skinął głową, jakby faktycznie był jakimś księciem
czy innym lordem od siedmiu boleści. Potem machnął na nią nieuważnie ręką i
podsunął mi pod nos termos z kawą. – Cappuccino z cynamonem, takie, jak lubisz.
Nie
przypominałem sobie, żebym kiedykolwiek powiedział mu, że lubię cappuccino z cynamonem,
ale w jednej chwili postanowiłem zrobić mu na złość i je znielubić. Niech nie
myśli, że mnie zna, czy coś w tym stylu.
-
IU, nie stój tak, możesz usiąść. – Wstałem z krzesła, żeby zrobić jej miejsce i
przeniosłem się na murek, obok Amber. IU wyglądała na przerażoną i oszołomioną.
-
Nie, oppa, ja… Ja już sobie… Pójdę…
-
Nie będziemy cię zatrzymywać, jeśli masz coś ważnego do zrobienia – dodał
Minho, świdrując ją wzrokiem z dziwnie niechętnym wyrazem twarzy, na co jeszcze
bardziej się speszyła. Westchnąłem, rozdrażniony. Żabi książę chce walczyć? No to
będziemy walczyć.
-
Daj spokój, zostań. Z nami nie posiedzisz?
-
Powiedziała, że chce już iść.
-
Boże, zajmij się swoją kawusią, bo ci wystygnie – żachnąłem się, coraz bardziej
wkurzony i zaskoczony niecodzienną postawą Bambiego. Minho zwykle tryskał
entuzjazmem i zachowywał się tak, jakby chciał przytulić cały świat, bo pałał
miłością do bliźnich i innymi tego typu duperelami. IU nic mu przecież nie
zrobiła, wydawała się po prostu piętnastoletnią, wystraszoną dziewczynką, do
której nawet JA poczułem sympatię. Ale oczywiście wiedziałem, że ten gnojek
musi robić mi na złość i mieć odmienne zdanie, niż ja. Szkoda tylko, że jego
ponura mina sprawiała, że IU znowu wyglądała, jakby się miała rozpłakać. Stała,
wciąż niezdecydowana, przy stoliku, podczas gdy cała nasza trójka mierzyła ją
wzrokiem. Ja z oczekiwaniem, Minho z irytacją, a Amber tak, jakby ją to
wszystko strasznie bawiło. Tak, pewnie, bardzo śmieszne. Ta to ma naprawdę
wyrafinowane poczucie humoru.
-
No… Dobrze, zostanę jeszcze chwilkę – zdecydowała w końcu IU, obdarzając mnie
szerokim uśmiechem. Też miałem ochotę się do niej uśmiechnąć, ale wtedy
przypomniałem sobie, że ja się przecież nie uśmiecham i tylko wzruszyłem
ramionami. Minho rzucił mi pełne niedowierzania spojrzenie i bez słowa wypił
swoją kawę niemal duszkiem. Nie mam pojęcia, jakim cudem ten wrzątek nie
wypalił mu dziury w przełyku, ale skrycie kibicowałem, żeby się zadławił.
Niestety, moje modły nie zostały wysłuchane. Jeśli chodzi o Amber, to
przenosiła wzrok ze mnie na Minho, a z Minho na rozpromienioną IU i tak w
kółko, przybierając najbardziej złośliwą minę, jaką kiedykolwiek u niej
widziałem. I z czego się tu cieszyć? Amber hyung naprawdę był/a dziwny/a.
-
IU – odezwał się nieoczekiwanie Minho, wracając do swojego zwykłego, do bólu
miłego zachowania, z tą różnicą, że jego głos był aż nazbyt słodki. Wbiłem w
niego podejrzliwie spojrzenie, a IU znów się zarumieniła i spuściła oczy. –
Może chcesz napić się cappuccino z cynamonem, skoro Taemin nie ma na nie
ochoty? Proszę, przynamniej spróbuj, to specjalność kawiarni.
Nalał
jej trochę kawy do kubka i podał, niczym prawdziwy gentelman. Miałem co do tego
złe przeczucia, ale przecież skoro ta kawa pierwotnie była przeznaczona dla mnie,
to Minho nie mógł dosypać do niej żadnej trutki na szczury. Sam mówił, że mnie
lubi, więc chyba nie chciałby mnie zabić. Chyba.
W milczeniu obserwowałem, jak IU uśmiecha się z wdzięcznością i przysuwa kubek
do ust, po czym bierze z niego spory łyk, a sekundę później krzywi się i szybko
wstaje, przytykając dłoń do buzi. Patrzyłem, oszołomiony, jak cała czerwona
rzuca się w stronę wejścia do szkoły i znika za drzwiami. Chciałem pobiec za
nią, ale pewien kawowy świr uniemożliwił mi to, łapiąc mnie za rękaw kurtki i
niemal siłą sadzając na pustym miejscu, które jeszcze przed chwilą zajmowała IU.
-
COŚ TY JEJ TAM DOSYPAŁ?! POGIĘŁO CIĘ?! ONA MOŻE…
-
Nic jej nie będzie – przerwał mi Choi, widocznie się rozluźniając. Wyciągnął
pod stołem długie nogi, a mnie aż świerzbiło, żeby go kopnąć. – Po prostu nie
posłodziłem. Nie moja wina, że twoja koleżanka jest zbyt słodka, żeby znieść
choćby smak porażki. Wiem, że ty wolisz gorzką, więc…
-
A niby skąd to wiesz?! – wściekłem się, piorunując go wzrokiem. Oto i prawdziwa
strona bezdusznego Choi Minho, sadysty, który, jak się okazało, uwielbia
torturować małe, niewinne dziewczynki. Zapamiętam to sobie, żeby w przyszłości trzymać
Sulli jak najdalej od tego wariata.
-
Po prostu wyglądasz na kogoś, kto nie lubi słodkiej kawy – stwierdził, lekko
oszołomiony i w końcu mniej pewny siebie. Amber teraz już otwarcie chichotała,
kołysząc się na swoim murku, jakby wiedziała coś, czego nikt inny nie wiedział.
A niechby spadła.
-
Wiecie, co?! Mam was serdecznie dość! – Skoczyłem na równe nogi, zanim zdążyli
mnie powstrzymać. – Idę poszukać Jonghyuna. Do zobaczenia w pracy.
Odszedłem,
klnąc na czym świat stoi i próbując rozpracować skomplikowaną psychikę żabiego
księcia, który działał mi na nerwy samą swoją egzystencją. Niestety, Bambi, ale
przyjaźni to między nami raczej nie będzie. Wybacz.
~*~
Obudził
mnie dźwięk esemesa w samym środku nocy. Co prawda zaczynało już świtać, ale chciałem
pospać dłużej, korzystając z tego, że dla odmiany nie dręczyły mnie żadne
koszmary. Niestety, nie było mi to dane. Nieprzytomnie wymacałem w ciemności
swoją przedpotopową komórkę i spojrzałem na wyświetlacz jednym okiem. Kiedy
zobaczyłem, kto do mnie napisał, wydałem z siebie pomruk niezadowolenia i
skopałem z łóżka Satana, który przygniatał mi nogi swoim cielskiem. Pies
pisnął, urażony, ale zostawił mnie w spokoju i potruchtał do pokoju Sulli.
Godz.
5:34
Od:
Żabi Książę Z Przerośniętym Ego
Chodź na dach
J
Prychnąłem
z frustracją, przypominając sobie, jak mnie wkurzył zeszłego dnia. W pracy ani
razu się do niego nie odezwałem, ignorując wszelkie jego próby nawiązania ze
mną kontaktu. Nie miałem ochoty słuchać dalszej części jego wymądrzania się.
Wcześniej denerwowało mnie, jak zawsze kleił się do ludzi, ale sytuacja z IU
całkiem zbiła mnie z tropu. Chciał udowodnić, że taki z niego macho, czy co?
Jeśli bawił się w Kibuma, to coś mu nie wyszło. Nie wszyscy mieli talent do
emanowania mroczną aurą na kilometr, jak Key.
Godz.
5:36
Do:
Żabi Książę Z Przerośniętym Ego
Wal się.
W
poczuciu dobrze spełnionego obowiązku rzuciłem telefon gdzieś na podłogę, mając
nadzieję, że Satan nie obsika go przez sen. Już zaczynałem z powrotem zasypiać,
kiedy rozległ się przeszywający dźwięk połączenia. Zabiję go. Zabiję go gołymi
rękami.
-
Czego chcesz?! – warknąłem, szybko odbierając, żeby dzwonek nie obudził Sulli i
taty.
-
Przyjdź na dach, proszę. Chciałem z tobą porozmawiać. – Jego głos brzmiał poważnie
i trochę nieśmiało. Nie wierzę, Choi Minho i nieśmiałość. Musiałem się
przesłyszeć.
-
Na jaki znowu dach?
-
No na nasz dach.
-
Mamy jakiś swój dach? Dobrze wiedzieć. Szczerze mówiąc, nie podniósłbym się z
łóżka nawet, gdybyś mi powiedział, że kupiłeś mi wyspę na Hawajach. Nie mam
ochoty z tobą gadać. A już na pewno nie o takiej nieludzkiej godzinie. Nie
wiem, ile tej lury w siebie wlałeś, skoro jesteś już taki przytomny, ale nie
oczekuj, że ja…
-
Chciałem cię przeprosić – przerwał mi, zanim się rozkręciłem. Chcąc nie chcąc,
zamknąłem się, przetwarzając tą informację. – Za to z IU wczoraj w szkole.
Naprawdę mi głupio. – Zamilkł na moment, po czym rozległo się ciężkie
westchnięcie. – Sam wiesz, że to kompletnie do mnie nie pasuje. Ja…
Przemyślałem to sobie i wiem już, dlaczego byłem dla niej taki niemiły.
Właściwie to Amber trochę mi pomogła do tego dojść. Myślę, że zwyczajnie byłem
zazdrosny.
Zazdrosny.
Aha. Że jakaś laska tak dla odmiany woli mnie, niż jego porażającą charyzmę. To
musiał być naprawdę dla niego cios, dowiedzieć się w końcu, że nie jest pępkiem
świata. Ależ ze mnie nieczuła istota. Powinienem mu współczuć, albo coś w tym
stylu?
-
Nie chodzi mi o to, że byłem zazdrosny o nią… – powiedział po chwili ciszy,
jakby czytał mi w myślach. Czyżby syndrom wampira ze Zmierzchu znowu mu się uaktywnił? Nie wiedziałem, że to obejmuje
również rozmowy przez telefon. Czekałem jednak, aż rozwinie swoją wypowiedź, ledwo
powstrzymując się, żeby nie cisnąć jakimś chamskim komentarzem. Wciąż chciało
mi się spać. – …bo tak naprawdę, byłem zazdrosny o CIEBIE. Wiem, wiem, jak to
brzmi i uwierz mi, że nawet mnie jest ciężko to przyznać, ale odkąd cię
poznałem, staram się sprawić, żebyś wyszedł z tej swojej skorupy, pod którą się
ukrywasz i znowu zaczął się uśmiechać, bo nie wierzę, że zawsze taki byłeś! To
mnie w tobie zaintrygowało, kiedy pierwszy raz spotkaliśmy się na dachu i wtedy
postanowiłem sobie, że chcę się z tobą zaprzyjaźnić. Mimo wszystko, chociaż ty
cały czas utrzymujesz, że nie potrzebujesz przyjaciół, to ja myślę, że owszem,
bardzo potrzebujesz. Nie mam pojęcia, co tak mocno wpłynęło na twój charakter i
nie wymagam, żebyś mi powiedział. Nie tylko ty masz sekrety, każdy coś ukrywa.
Ja tylko pragnę, żebyś poczuł się przy kimś swobodnie. I nie chcę, żeby to była
IU.
No
dobra, pierwszy raz od niepamiętnych czasów po prostu nie miałem pojęcia, co
powiedzieć. Takich wyznań zupełnie się nie spodziewałem. Zabrakło mi słów.
Wiedziałem, że Minho jest nieźle szajbnięty i wpycha nos w nie swoje sprawy, a
do tego jest egoistyczną świnią, a przynajmniej tak zakładałem, ale… Chyba
rzeczywiście miał jakiś szósty zmysł, bo przejrzał mnie na wylot. Poczułem się
dziwnie bezbronny.
Po
drugiej stronie linii rozległo się niepewne chrząknięcie.
-
Rozumiesz, co próbuję ci powiedzieć?
-
Nie za bardzo – bąknąłem, starając się ukryć swoją bezradność.
-
Chcę, żebyś mi zaufał, Taemin. Z jakiegoś powodu za mną nie przepadasz, ale chyba
jesteś mi winny przysługę. No wiesz, uratowałem ci życie, pomogłem znaleźć
pracę, za którą połowa tego miasteczka dałaby się zabić…
Natychmiast
się spiąłem. Wzruszające słowa się skończyły, powrócił Minho – manipulant.
Miałem ochotę rzucić słuchawką, ale zamiast tego zacisnąłem zęby i schyliłem
się, żeby poszukać pod łóżkiem glanów. Coś mi mówiło, że tym razem go nie
spławię.
-
Idę tam do ciebie, debilu.
-
Co..?
-
Gówno. Słyszałeś, a jak nie, to przemyj sobie uszy. Lepiej, żeby to było coś
ważnego, bo nie jestem w humorze. Mam tylko parę warunków. Po pierwsze, żadnej
kawy. Rzygać mi się chce od samego jej widoku, a ty jesteś już od niej
uzależniony. Po drugie – żadnego kontaktu cielesnego. Dotkniesz mnie i
wylądujesz pod rynną.
-
Zrozumiałem. I Taemin? – odezwał się jeszcze, zanim zdążyłem się rozłączyć.
-
No?
-
Dzięki. Wiem, ile cię kosztuje zaufanie komuś.
-
Nie masz pojęcia.
Ayayayay! Jak ja uwielbiam uwielbiam jak piszesz! O bozuniuuu!Uwielbiam głupiego Jonghyuna. Jest w tedy tak cholernie słodki że umieram normalnie. I Key. Key po prostu musi go pouczać bo by nie był Keyem. Ot co! Co do Minho to aż się przestraszyłam jak UI uciekła po wypiciu tej kawy. Że żabowy bambi chcę coś rozbić naszemu zuemu Taeminowi! O Boże. Nie lubię UI. Ahh. Ty już wiesz dlaczego xD Rozdział o Jonghyunie? Oh tak proszę proszę! Szczerzę to jak cię nominowałam do tej dziwnej nagrody to sobie pomyślałam "Oho, zbije mnie". Ciesze się ze się cieszysz xD Ja już po dwóch nominacjach miałam dość xD Czekam niecierpliwie na piąteczkę i wiesz że ja cię zawsze saranghae, co nie? Hwaiting!
OdpowiedzUsuńG.G
love-is-still-love.blogspot.com
Aliceeeee, zabiłaś mnie. Dosłownie mnie zabiłaś. Minho zazdrosny, zazdrosny Bambi. *o* Nie mogę przestać się uśmiechać, to nieprawdopodobne ! Bardzo się cieszę, że masz wenę na pisanie tego opowiadania, ale trochę mi smutno T__T Biedny Taemin obrzucony jajkami i wydalony z akademii nadal czeka... *i Kei czeka razem z nim, oczywiście *^* * Jeśli chodzi o ubranie Minho, to ja myślałam, że oni mają tam jakieś spodnie pod spodem ! I że nie musi się rozbierać xD Ale nie mam mu tego za złe, niech się żabol obnaża, mi to nie przeszkadza. Taeminowi pewnie też nie, chociaż jeszcze o tym nie wie.
OdpowiedzUsuńAle wracając do tekstu. Uwielbiam troskliwego Minho. On mi właśnie pasuje na takiego kochanego, opiekuńczego dryblasa. Znaczy dryblasa to u mnie. Tutaj Bambi xD. W każdym razie - późniejsza akcja z UI... Kocham Cię, Choi. Naprawdę, z całego serca. Twoja wredota mnie zachwyca, tym bardziej, że zazwyczaj ją ukrywasz *Kei mówi do fikcyjnej postaci*. Taemin zacznie się otwierać? Toż to szok dla mej osoby, jednak bardzo przyjemny szok. Jestem ciekawa co oni będą robili na tym dachu. I zastanawiam się, czy Minho wyleci za rynnę xD To by było trzymające w napięciu i bardzo drastyczne. Czekam ze zniecierpliwieniem na ten moment. Chociaż nie. Bambi nie może umrzeć.
Niech żyje.
...
Pozdrowienia i uściski <3 !
Kei-chan.
http://shinee-yaoistoryx3.blogspot.com/ Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej informacji w linku ;)
OdpowiedzUsuńNależy Ci się C:
OJEEEEEEEJ *-* Minho, Minho, jaki on jest wspaniały i czuły tutaj, aż się rozpływam. Akcja z IU była naprawdę dobra, szczerzyłam się przez cały czas, chociaż szkoda mi jej trochę się zrobiło. Cieszę się, że Tae sobie lepiej radzi. Miło coś takiego czytać. Poza tym w każdym odcinku jego ojciec totalnie mnie rozwalał, chociaż może nie powinien w pewnych momentach, ale cóż...Wracając do Taemina, to fajnie wyobrazić go sobie takiego odmiennego, który nie rumieni się i nie jąka za każdym razem, kiedy usłyszy chociażby imię "Minho" (chociaż takiego też ubóstwiam xD). A charakter Key dobrałaś idealnie, Jonghyun zresztą też pasuje do swojej roli. Okej, pora kończyć te moje wywody. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału, więc weny życzę :3
OdpowiedzUsuńPS Pomyśl nad kontynuacją tamtego opowiadania, bo też zapowiadało się świetnie C:
Omo! Czyżby nasz Taeś postanowił zaufać Minho?Jejciu nawet nie wiesz jak mnie to cieszy, że u nich coś się 'ruszyło' .. ^^ Dziękuję ci za to.
OdpowiedzUsuńCo do czwartego rozdziału to cóż ja mogę rzec, hm? Jest oczywiście fantastyczny, a to, że Minho powiedział, że jest o niego zazdrosny i to, że pragnie jego zaufania ... egh to jest po prosu CUDNE. Ubóstwiam cię Alice, wiesz? ... To już wiesz :D
Postanowiłam, że dnia dzisiejszego nie rozpisze się zbytnio gdyż, po pierwsze nie umiem nic wyrazić, a po drugie chcę zatrzymać różne informacje na następny komentarz, gdyż w nim opowiem ci o moich poglądach na Onewa, Jonga i Keya (mogłabym to zrobić również dzisiaj, lecz uważam, że w następnym rozdziale więcej się o nich dowiem, a co za tym idzie, łatwiej będzie mi o nich pisać).
Niezwykle mnie cieszy, że się cieszysz tym, że kocham twoją prace *.* .. I jest to dla mnie naprawdę miłe, że stosujesz się do moich porad, chodź z pewnością jesteś bardziej doświadczona co do pisania.
Wybacz, że pisze tyle czasu po wydaniu rozdziału, ale nie miałam do tego głowy, a nie chciałam ci tu jakiegoś świństewka wypisać..
Mam nadzieję, że komentarz jakoś da się przetrawić, ale niestety moje myśli czasami bywają chaotyczne. No i ten... czekam na więcej Opowiadania i 2MIN ... 2MIN !! *.*
Ach.. i mam do ciebie pytanko. Czy to opowiadanie zakończysz gdy wszyscy co mają zejść się zejdą, czy będziesz jeszcze wtedy opisywała ich historie? A może jeszcze nie wiesz?
Pozdrawiam, Lee Yui :D
okok, jestem już na czwartym rozdziale, więc wypadałoby napisać komentarz.
OdpowiedzUsuńpodoba mi się twój styl. wyróżniasz się w tłumie ałtoreczek, którym literatura jest znana jedynie z "yaoi-tu-wstaw-nazwę-zespołu.blogspot.pl". co prawda momentami żenujący jest poziom Taemina, który jest święcie przekonany o swoim zdystansowaniu i ripostę na poziomie przedszkolaka uważa za najwyższej wagi sarkazm, ale... dobra, nie ma "ale". i tak, Taemin w tym wypadku j e s t częścią stylu. jako narrator.
w każdym razie piszesz żartobliwie, starasz się jakoś urozmaicić tekst i chwała ci za to. jesteś takim niekoniecznieoszlifowanymdiamencikiem. potencjał masz ogromny, ale tekst jest dość trudny do przyswojenia (przynajmniej dla mnie). może to kwestia zajebiście irytującego Taemina. nie mówię, że jest źle wykreowany, bo to najlepszy Taemin, jakiego "spotkałam" w polskim fandomie.
sprawa namber tu - błędziory, bo to nie są normalne błędy. chwała ci za to, że reagujesz na czerwoną linię pod nieprawidłowo napisanym słowem, ale musisz popracować nad pisownią łączną (i rozłączną) i przecinkami. robisz też błędy stylistyczne i piszesz "tą" w bierniku, za co mam ochotę urwać ci głowę. może do końca opowiadania się to poprawi, a ja się produkuję na marne, ale... lepiej zainwestuj w dobrą betę, ten tekst aż się prosi, żeby go dopieścić.
bardzo podobał mi się początek opowiadania. trochę w stylu "norwegian wood" murakamiego. nie wiem, czy czytałaś, ale pewnie by ci się spodobało. zdziwiła mnie niestandardowa kreacja bohaterów (zimny key. zimny key. co). oczywiście bardzo niesamowicie, bo temu obumierającemu fandomowi szajnidżadżoji potrzebne jest coś nowego. dobrze, że ktoś ma jeszcze coś do zaprezentowania. bezdomny jonghyun to naprawdę najlepsza rzecz, jaką mogłaś zrobić. opowiadania, w których panowie kpopowcy są pięknymi uczniami z bogatych rodzin (tylko jedna ciota - Key/Taemin *skreślić niepotrzebne* - jest biedna i pokrzywdzona) nużą. potwornie nużą. kawiarenka też jest dobrym pomysłem. oglądałaś "do dzwonka cafe"? hide, dlaczego o to spytałam?
nie lubię 2minów, naprawdę ich nie znoszę. nie wiem, jaki czort skusił mnie do wypróbowania tego, ale chwała mu za to. mam nadzieję, że wraz z rozwojem akcji ten pairing nie stanie się tak nieznośny jak w większości odsłon, bo chcę dotrwać do końca.
weny w każdym razie.
łojezuniu, jestem nawet dalej! tak się kończy niezamykanie linków.
Usuńwielki boże bloggera, ześlij opcję edytowania.