4.


ROZDZIAŁ CZWARTY



                Jonghyun miał cholerną rację. Sernik Sandary był nieziemski. Podobnie zresztą jak czekoladowy torcik, tarta z malinami, szarlotka, rożki z ciasta francuskiego, babeczki śmietankowe i parę innych. Omal się nie rozryczałem nad takim marnotrawstwem, bo ledwo to wszystko znalazło się w moim żołądku, koszmarnie rozbolał mnie brzuch i mój pierwszy porządny posiłek od niepamiętnego czasu wylądował w sedesie. Mój żołądek nie był przyzwyczajony do takiej uczty i po prostu zaprotestował. Bardzo niehigienicznie, trzeba dodać. W dodatku wszyscy natychmiast rzucili się mnie ratować, co było jeszcze bardziej niezręczne, a spanikowana Dara noona chciała od razu dzwonić po lekarza. Pół godziny zajęło mi zapewnianie jej, że nic mi nie jest, nie jestem chory i po prostu za dużo zjadłem, a i tak miałem wyrzuty sumienia, kiedy zaczęła płakać, że to przez nią, bo mąka, której użyła, ponoć była nieświeża. Czułem się naprawdę okropnie z tego powodu, w dodatku wciąż bolał mnie brzuch. Ale kompromitacja. Brawo, Taemin, tylko ty potrafisz tak ładnie wszystko spieprzyć.
                - Hej, lepiej ci już? – Otworzyłem niechętnie jedno oko i natychmiast je zamknąłem, bo nie miałem najmniejszej ochoty patrzeć na zmartwioną twarz Minho, który wisiał nade mną z mokrym kompresem i ziołową herbatką, w kółko zadając to samo pytanie. Zaczynałem żałować, że nie zwymiotowałem na niego, ciekawe, czy też byłby taki troskliwy z obrzyganą koszulą. Mogłoby być śmiesznie. – Jesteś wciąż lekko zielony, przyniosę ci miednicę…
                - Nie trzeba, już umarłem. Nie zauważyłeś mojej transformacji w zombie? Odsuń się, bo pożrę ci mózg. – No proszę, nawet nie będąc w nastroju potrafiłem rzucać całkiem sarkastyczne teksty. Niestety Minho bynajmniej się nie przestraszył. Zapewne nie boi się o swój mózg, bo go nie posiada.
                - Ty naprawdę masz tendencję to pakowania się w kłopoty – westchnął za to, kładąc mi mokry ręcznik na czole. Przewróciłem oczami z irytacją, co chyba nie było dobrym posunięciem, bo sufit nade mną nagle zaczął niebezpiecznie podskakiwać.
                - Odczep się. Nie bierz sobie tego do serca, ale nie przepadam za tobą. Szczerze. Nie lubię ludzi, szczególnie natrętnych bogaczy, którzy mają za dużo wolnego czasu i muszą pakować się w życie innych, żeby nie umrzeć z  nudów. Czego ty w ogóle ode mnie chcesz?
                - Być twoim przyjacielem? – Zamiast obrazić się śmiertelnie za moją chamską odpowiedź, tylko uśmiechnął się lekko, czym kompletnie zbił mnie z tropu. – Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, Taemin, ale sprawiasz wrażenie bardzo samotnego i rozpaczliwie potrzebującego wsparcia, nieważne, czy tego chcesz, czy nie. Poza tym jesteś intrygujący i ci cię lubię, to chyba nic złego.
                - Och przestań, bo się zarumienię. Nie potrzebuję wsparcia, a już twojego w szczególności, przyjaciół też nie chcę. Świetnie sobie radzę sam. Idź lepiej rozwijać swoją przyjaźń z Jonghyunem, on na przykład wydaje się być bardzo otwarty na nowe znajomości.
                Parsknął pod nosem, rozbawiony, co jeszcze bardziej mnie rozzłościło. Czy ten facet nie może raz zachowywać się jak normalni ludzie odpowiednio do sytuacji? Ma szczęście, że jestem w takim stanie, bo inaczej nie miałbym skrupułów dać mu w ryj, ciekawe, czy nadal chciałby być moim przyjacielem.
                - Jesteś zazdrosny o Jonghyuna?
                - Jesteś głupi? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie, tym razem całkiem poważnie, bez śladu sarkazmu. No dobra, może nutka sarkazmu by się znalazła, ale naprawdę, ta opcja zaczynała mi się wydawać coraz bardziej prawdopodobna. Zazdrosny o tego głupka z kolorowymi kudłami? Ja? Większej bzdury w życiu nie słyszałem.
                Minho uśmiechnął się, tym razem jakoś krzywo, po czym poczochrał mi włosy swoją dużą dłonią. On naprawdę miał chyba jakąś obsesję nadużywania kontaktu cielesnego, ale tym razem nie miałem nawet siły, żeby go za to zbesztać.
                - Nic o tobie nie wiem – stwierdził, zmieniając temat. – A ty nie wiesz nic o mnie. Chyba oboje trochę za szybko oceniamy ludzi. Może skoro już tu pracujesz, to przynajmniej postaramy się nawzajem jakoś tolerować, a ty przestaniesz syczeć na mnie, ilekroć pojawię się w pobliżu?
                - Rozważę twoją propozycję – powiedziałem łaskawie, chcąc jak najszybciej uciąć tą bezsensowną konwersację. On mnie wkurzał. Był taki miły, mimo, że robiłem wszystko, żeby zetrzeć mu z twarzy ten zadowolony z życia uśmieszek. W zasadzie nie ma co się dziwić, pewnie gdybym był na jego miejscu, dostawał wszystko, co tylko mi się zamarzy, to też notorycznie zachowywałbym się jak na haju. Prychnąłem z powątpiewaniem na samą myśl. Nie potrafiłem sobie tego nawet wyobrazić. Ale w jednej kwestii musiałem przyznać temu żabolowi całkowitą rację – zawsze bezlitośnie szufladkowałem ludzi, co było chamskie i dziecinne, ale tak było mi łatwiej. Na każdą nowo poznaną osobę natychmiast znajdowałem jakiegoś haka, żeby potem wykorzystać go jako broń. Miałem wrażenie, że jeśli za bardzo przywiążę się do ludzi, to potem będzie mi ciężko patrzeć, jak mnie porzucają. Dlatego trzymałem ich na dystans.
                Cholernie irytowało mnie to, że nie potrafię znaleźć broni przeciwko Minho, ale nie poddawałem się. Każdy ma jakiś słaby punkt i w końcu uda mi się zagiąć tego księcia z przerośniętym ego, co do tego nie miałem wątpliwości.

~*~

                Pierwszy tydzień mojej pracy w kawiarni minął spokojnie, pomijając godziny szczytu, kiedy zdawało mi się, że połowa miasteczka organizuje masowy atak na SHINee Cafe i między przyjmowaniem zamówień a roznoszeniem wszystkich możliwych rodzajów kawy, czekolady, ciast i ciasteczek ledwo starczyło czasu, żeby odetchnąć. Wracałem do domu padnięty, a w nocy się uczyłem, żeby nie zaprzepaścić swojego ambitnego planu na przyszłość. Skutkiem tego wszystkiego było moje wieczne niewyspanie i jeszcze większa frustracja, chociaż ograniczyłem plucie jadem na Minho do minimum. W końcu coś mu obiecałem, a mimo wszystko nie lubiłem łamać obietnic, dlatego całą swoją złość przelewałem na Amber, która okazała się być świetną partnerką w wymienianiu się nawzajem obelgami i rzucaniu ciętych komentarzy. Nie była nawet taka zła, można powiedzieć, że całkiem się zakumplowaliśmy, na swój kaleki sposób, ale zawsze coś.
                Sulli była wręcz podejrzanie grzeczna, przykładnie spełniała wszystkie moje rozkazy i zamieniła się w ideał młodszej siostry. Ciekawe, jak długo to potrwa. Pewnie dopóki nie wypatrzy w jakimś sklepie nowej kiecki i nie zacznie znowu truć mnie o kasę. Ale na razie było nieźle, tym bardziej, że odkryliśmy nowy sposób zajmowania czymś taty, kiedy nie było nas w domu. Satan okazał się świetnym kompanem dla świrniętego staruszka i teraz godzinami żywo ze sobą konwersowali, a pies pilnował go, kiedy my nie mogliśmy. Chociaż nie byłem znowu taki pewien, czy powinniśmy cieszyć się, że tata zaczął szczekać, twierdząc, że uczy się psiego języka. Idąc na kompromis, postanowiliśmy to zignorować.
                Musiałem przyznać, że całkiem sporo rzeczy uległo zmianie w ciągu tego tygodnia, bo mimo, że wciąż byłem zmęczony i osłabiony z nadmiaru obowiązków, to wiele spraw udało mi się nareszcie uporządkować. Przede wszystkim uregulowałem część długów i dlatego Sulli przestała marudzić, co zdecydowanie poprawiło nasze stosunki. Po drugie, zacząłem jeść regularnie i teraz już nie miałem wątpliwości, że Dara noona gotuje najlepiej na świecie. Jej smażony kurczak w złotej panierce, polany sosem był nieziemski. Onew hyung naprawdę miał szczęście. Co do reszty personelu kawiarni, to w miarę się tolerowaliśmy. Jonghyun nadal nie potrafił odróżnić latte od cappuccino, podobnie jak cukru od soli i imbryka od filiżanki, ale nikt oprócz Keya taktownie nie zwracał na to uwagi. Ten ostatni mruczał pod nosem coś o napakowanych mięśniakach z mózgami muszki owocówki i rzucał skruszonemu Dino mordercze spojrzenia za każdym razem, kiedy okazywało się, że w mlecznej czekoladzie z nutką papryczki chili znajdowało się więcej papryczki chili niż samej czekolady. Jeśli o mnie chodzi, nauczyłem się już robić prawie idealną orzechową mokę z pianką i płatkami migdałów. Parę razy udało mi się podpatrzeć Minho w akcji i doszedłem do wniosku, że jak zwykle się przeceniał – ten cały kawowy cyrk wcale nie był taki trudny, jak twierdził.
                Istniała jeszcze jedna rzecz, do której nie potrafiłem się przyzwyczaić, a mianowicie fakt, że ktoś wreszcie zaczął mnie dostrzegać. Ludzie przestali mnie mijać z obojętnymi minami, jakbym był powietrzem, a na mój widok w szkole przystawali, witali się, jakbym był ich najlepszym przyjacielem i pytali, co słychać. To było dla mnie nowe i trochę niezręczne, chociaż usiłowałem tego nie pokazywać. Będąc zupełnie szczerym – nie lubiłem, kiedy ludzie się na mnie gapili i rozmawiali ze mną, jakbym cokolwiek ich obchodził. Może miało to coś wspólnego z tym, że po prostu nie przepadałem za ludźmi, ale bardziej prawdopodobna wydawała mi się opcja, że zwyczajnie te wszystkie miłe uśmiechy na ich twarzach i przyjacielskie zaczepki były koszmarnie fałszywe. Mogłem się założyć, że gdybym nigdy nie zaczął pracować w SHINee Cafe, które stało się nagle najpopularniejszym miejscem w całym SM Town, to wszyscy nadal mieliby mnie głęboko gdzieś. Denerwowało mnie to jak cholera.
                - Heeej oppa, wiem, że jest jeszcze dużo czasu, ale chciałabym zapytać, czy pójdziesz ze mną na Winter Party w grudniu? – Nadal miałem w zwyczaju wzdrygać się, kiedy ktoś nieoczekiwanie się do mnie odzywał. Odwróciłem się, zaskoczony i zirytowany, że po raz kolejny jakiś niemający własnych problemów idiota przerywa mi lunch w stołówce. Tym razem nie miałem przynajmniej wątpliwości, że mój prześladowca był dziewczyną. Drobna buzia, burza długich, ciemnych włosów, wielkie oczy i przyklejone do twarzy aegyo. W sumie nie wyglądała nawet na wredną jędzę, jak te dziewczyny, które notorycznie kręciły się wokół Minho - Jessica, Tiffany i Yuri, chyba tak im było.
                - Hm – odchrząknąłem, nie będąc do końca pewien, co mam odpowiedzieć. Zawsze mógłbym zarzucić jakimś wrednym tekstem, ale zrobiło mi się żal tej małej. Zaraz, Lee Taeminowi jest kogoś żal? To się nie łączy ze sobą w naturze. – Ja… Nie za bardzo tańczę. Właściwie w ogóle. Nie byłbym dobrym partnerem. Ale jestem pewien, że znajdziesz jeszcze kogoś bardziej odpowiedniego.
                Zaczerwieniła się po cebulki włosów i miałem wrażenie, że za moment się rozryczy. Gdyby to była Sulli, trzepnąłbym ją w ten pusty łeb i kazał wziąć się w garść, ale tu nie było takiej opcji. Zacząłem panikować. I na co mi była cała ta głupia popularność?!
                - Jestem IU – bąknęła po chwili. – To znaczy Lee Ji-eun, ale wszyscy mówią na mnie IU. Ty też możesz.
                Och, jak słodko.
                - Jasne, ja jestem…
                - Taemin. – Jęknąłem cierpiętniczo, słysząc znajomy głos za plecami. IU spojrzała nad moim ramieniem i jej oczy zrobiły się jeszcze większe, o ile to było w ogóle możliwe, a twarz oblała się jeszcze mocniejszym rumieńcem. – Przynieśliśmy kawę – powiedział tym czasem Minho, przysuwając sobie krzesło do mojego stolika, jakbym mu pozwolił tutaj usiąść. Zmierzyłem go groźnym wzrokiem, ale jak zwykle nic sobie z tego nie zrobił. Amber, która mu towarzyszyła, oparła się leniwie o murek i przyglądając się nam ze znudzeniem, wzięła łyk napoju ze swojego papierowego kubeczka z logo SHINee.
                - To jest IU, poznajcie się – rzuciłem oschle, dokonują prezentacji. IU skłoniła się nisko, a Minho wyniośle skinął głową, jakby faktycznie był jakimś księciem czy innym lordem od siedmiu boleści. Potem machnął na nią nieuważnie ręką i podsunął mi pod nos termos z kawą. – Cappuccino z cynamonem, takie, jak lubisz.
                Nie przypominałem sobie, żebym kiedykolwiek powiedział mu, że lubię cappuccino z cynamonem, ale w jednej chwili postanowiłem zrobić mu na złość i je znielubić. Niech nie myśli, że mnie zna, czy coś w tym stylu.
                - IU, nie stój tak, możesz usiąść. – Wstałem z krzesła, żeby zrobić jej miejsce i przeniosłem się na murek, obok Amber. IU wyglądała na przerażoną i oszołomioną.
                - Nie, oppa, ja… Ja już sobie… Pójdę…
                - Nie będziemy cię zatrzymywać, jeśli masz coś ważnego do zrobienia – dodał Minho, świdrując ją wzrokiem z dziwnie niechętnym wyrazem twarzy, na co jeszcze bardziej się speszyła. Westchnąłem, rozdrażniony. Żabi książę chce walczyć? No to będziemy walczyć.
                - Daj spokój, zostań. Z nami nie posiedzisz?
                - Powiedziała, że chce już iść.
                - Boże, zajmij się swoją kawusią, bo ci wystygnie – żachnąłem się, coraz bardziej wkurzony i zaskoczony niecodzienną postawą Bambiego. Minho zwykle tryskał entuzjazmem i zachowywał się tak, jakby chciał przytulić cały świat, bo pałał miłością do bliźnich i innymi tego typu duperelami. IU nic mu przecież nie zrobiła, wydawała się po prostu piętnastoletnią, wystraszoną dziewczynką, do której nawet JA poczułem sympatię. Ale oczywiście wiedziałem, że ten gnojek musi robić mi na złość i mieć odmienne zdanie, niż ja. Szkoda tylko, że jego ponura mina sprawiała, że IU znowu wyglądała, jakby się miała rozpłakać. Stała, wciąż niezdecydowana, przy stoliku, podczas gdy cała nasza trójka mierzyła ją wzrokiem. Ja z oczekiwaniem, Minho z irytacją, a Amber tak, jakby ją to wszystko strasznie bawiło. Tak, pewnie, bardzo śmieszne. Ta to ma naprawdę wyrafinowane poczucie humoru.
                - No… Dobrze, zostanę jeszcze chwilkę – zdecydowała w końcu IU, obdarzając mnie szerokim uśmiechem. Też miałem ochotę się do niej uśmiechnąć, ale wtedy przypomniałem sobie, że ja się przecież nie uśmiecham i tylko wzruszyłem ramionami. Minho rzucił mi pełne niedowierzania spojrzenie i bez słowa wypił swoją kawę niemal duszkiem. Nie mam pojęcia, jakim cudem ten wrzątek nie wypalił mu dziury w przełyku, ale skrycie kibicowałem, żeby się zadławił. Niestety, moje modły nie zostały wysłuchane. Jeśli chodzi o Amber, to przenosiła wzrok ze mnie na Minho, a z Minho na rozpromienioną IU i tak w kółko, przybierając najbardziej złośliwą minę, jaką kiedykolwiek u niej widziałem. I z czego się tu cieszyć? Amber hyung naprawdę był/a dziwny/a.
                - IU – odezwał się nieoczekiwanie Minho, wracając do swojego zwykłego, do bólu miłego zachowania, z tą różnicą, że jego głos był aż nazbyt słodki. Wbiłem w niego podejrzliwie spojrzenie, a IU znów się zarumieniła i spuściła oczy. – Może chcesz napić się cappuccino z cynamonem, skoro Taemin nie ma na nie ochoty? Proszę, przynamniej spróbuj, to specjalność kawiarni.
                Nalał jej trochę kawy do kubka i podał, niczym prawdziwy gentelman. Miałem co do tego złe przeczucia, ale przecież skoro ta kawa pierwotnie była przeznaczona dla mnie, to Minho nie mógł dosypać do niej żadnej trutki na szczury. Sam mówił, że mnie lubi, więc chyba nie chciałby mnie zabić. Chyba. W milczeniu obserwowałem, jak IU uśmiecha się z wdzięcznością i przysuwa kubek do ust, po czym bierze z niego spory łyk, a sekundę później krzywi się i szybko wstaje, przytykając dłoń do buzi. Patrzyłem, oszołomiony, jak cała czerwona rzuca się w stronę wejścia do szkoły i znika za drzwiami. Chciałem pobiec za nią, ale pewien kawowy świr uniemożliwił mi to, łapiąc mnie za rękaw kurtki i niemal siłą sadzając na pustym miejscu, które jeszcze przed chwilą zajmowała IU.
                - COŚ TY JEJ TAM DOSYPAŁ?! POGIĘŁO CIĘ?! ONA MOŻE…
                - Nic jej nie będzie – przerwał mi Choi, widocznie się rozluźniając. Wyciągnął pod stołem długie nogi, a mnie aż świerzbiło, żeby go kopnąć. – Po prostu nie posłodziłem. Nie moja wina, że twoja koleżanka jest zbyt słodka, żeby znieść choćby smak porażki. Wiem, że ty wolisz gorzką, więc…
                - A niby skąd to wiesz?! – wściekłem się, piorunując go wzrokiem. Oto i prawdziwa strona bezdusznego Choi Minho, sadysty, który, jak się okazało, uwielbia torturować małe, niewinne dziewczynki. Zapamiętam to sobie, żeby w przyszłości trzymać Sulli jak najdalej od tego wariata.
                - Po prostu wyglądasz na kogoś, kto nie lubi słodkiej kawy – stwierdził, lekko oszołomiony i w końcu mniej pewny siebie. Amber teraz już otwarcie chichotała, kołysząc się na swoim murku, jakby wiedziała coś, czego nikt inny nie wiedział. A niechby spadła.
                - Wiecie, co?! Mam was serdecznie dość! – Skoczyłem na równe nogi, zanim zdążyli mnie powstrzymać. – Idę poszukać Jonghyuna. Do zobaczenia w pracy.
                Odszedłem, klnąc na czym świat stoi i próbując rozpracować skomplikowaną psychikę żabiego księcia, który działał mi na nerwy samą swoją egzystencją. Niestety, Bambi, ale przyjaźni to między nami raczej nie będzie. Wybacz.

~*~

                Obudził mnie dźwięk esemesa w samym środku nocy. Co prawda zaczynało już świtać, ale chciałem pospać dłużej, korzystając z tego, że dla odmiany nie dręczyły mnie żadne koszmary. Niestety, nie było mi to dane. Nieprzytomnie wymacałem w ciemności swoją przedpotopową komórkę i spojrzałem na wyświetlacz jednym okiem. Kiedy zobaczyłem, kto do mnie napisał, wydałem z siebie pomruk niezadowolenia i skopałem z łóżka Satana, który przygniatał mi nogi swoim cielskiem. Pies pisnął, urażony, ale zostawił mnie w spokoju i potruchtał do pokoju Sulli.
                Godz. 5:34
                Od: Żabi Książę Z Przerośniętym Ego
                Chodź na dach J
                Prychnąłem z frustracją, przypominając sobie, jak mnie wkurzył zeszłego dnia. W pracy ani razu się do niego nie odezwałem, ignorując wszelkie jego próby nawiązania ze mną kontaktu. Nie miałem ochoty słuchać dalszej części jego wymądrzania się. Wcześniej denerwowało mnie, jak zawsze kleił się do ludzi, ale sytuacja z IU całkiem zbiła mnie z tropu. Chciał udowodnić, że taki z niego macho, czy co? Jeśli bawił się w Kibuma, to coś mu nie wyszło. Nie wszyscy mieli talent do emanowania mroczną aurą na kilometr, jak Key.
                Godz. 5:36
                Do: Żabi Książę Z Przerośniętym Ego
                Wal się.
                W poczuciu dobrze spełnionego obowiązku rzuciłem telefon gdzieś na podłogę, mając nadzieję, że Satan nie obsika go przez sen. Już zaczynałem z powrotem zasypiać, kiedy rozległ się przeszywający dźwięk połączenia. Zabiję go. Zabiję go gołymi rękami.
                - Czego chcesz?! – warknąłem, szybko odbierając, żeby dzwonek nie obudził Sulli i taty.
                - Przyjdź na dach, proszę. Chciałem z tobą porozmawiać. – Jego głos brzmiał poważnie i trochę nieśmiało. Nie wierzę, Choi Minho i nieśmiałość. Musiałem się przesłyszeć.
                - Na jaki znowu dach?
                - No na nasz dach.
                - Mamy jakiś swój dach? Dobrze wiedzieć. Szczerze mówiąc, nie podniósłbym się z łóżka nawet, gdybyś mi powiedział, że kupiłeś mi wyspę na Hawajach. Nie mam ochoty z tobą gadać. A już na pewno nie o takiej nieludzkiej godzinie. Nie wiem, ile tej lury w siebie wlałeś, skoro jesteś już taki przytomny, ale nie oczekuj, że ja…
                - Chciałem cię przeprosić – przerwał mi, zanim się rozkręciłem. Chcąc nie chcąc, zamknąłem się, przetwarzając tą informację. – Za to z IU wczoraj w szkole. Naprawdę mi głupio. – Zamilkł na moment, po czym rozległo się ciężkie westchnięcie. – Sam wiesz, że to kompletnie do mnie nie pasuje. Ja… Przemyślałem to sobie i wiem już, dlaczego byłem dla niej taki niemiły. Właściwie to Amber trochę mi pomogła do tego dojść. Myślę, że zwyczajnie byłem zazdrosny.
                Zazdrosny. Aha. Że jakaś laska tak dla odmiany woli mnie, niż jego porażającą charyzmę. To musiał być naprawdę dla niego cios, dowiedzieć się w końcu, że nie jest pępkiem świata. Ależ ze mnie nieczuła istota. Powinienem mu współczuć, albo coś w tym stylu?
                - Nie chodzi mi o to, że byłem zazdrosny o nią… – powiedział po chwili ciszy, jakby czytał mi w myślach. Czyżby syndrom wampira ze Zmierzchu znowu mu się uaktywnił? Nie wiedziałem, że to obejmuje również rozmowy przez telefon. Czekałem jednak, aż rozwinie swoją wypowiedź, ledwo powstrzymując się, żeby nie cisnąć jakimś chamskim komentarzem. Wciąż chciało mi się spać. – …bo tak naprawdę, byłem zazdrosny o CIEBIE. Wiem, wiem, jak to brzmi i uwierz mi, że nawet mnie jest ciężko to przyznać, ale odkąd cię poznałem, staram się sprawić, żebyś wyszedł z tej swojej skorupy, pod którą się ukrywasz i znowu zaczął się uśmiechać, bo nie wierzę, że zawsze taki byłeś! To mnie w tobie zaintrygowało, kiedy pierwszy raz spotkaliśmy się na dachu i wtedy postanowiłem sobie, że chcę się z tobą zaprzyjaźnić. Mimo wszystko, chociaż ty cały czas utrzymujesz, że nie potrzebujesz przyjaciół, to ja myślę, że owszem, bardzo potrzebujesz. Nie mam pojęcia, co tak mocno wpłynęło na twój charakter i nie wymagam, żebyś mi powiedział. Nie tylko ty masz sekrety, każdy coś ukrywa. Ja tylko pragnę, żebyś poczuł się przy kimś swobodnie. I nie chcę, żeby to była IU.
                No dobra, pierwszy raz od niepamiętnych czasów po prostu nie miałem pojęcia, co powiedzieć. Takich wyznań zupełnie się nie spodziewałem. Zabrakło mi słów. Wiedziałem, że Minho jest nieźle szajbnięty i wpycha nos w nie swoje sprawy, a do tego jest egoistyczną świnią, a przynajmniej tak zakładałem, ale… Chyba rzeczywiście miał jakiś szósty zmysł, bo przejrzał mnie na wylot. Poczułem się dziwnie bezbronny.
                Po drugiej stronie linii rozległo się niepewne chrząknięcie.
                - Rozumiesz, co próbuję ci powiedzieć?
                - Nie za bardzo – bąknąłem, starając się ukryć swoją bezradność.
                - Chcę, żebyś mi zaufał, Taemin. Z jakiegoś powodu za mną nie przepadasz, ale chyba jesteś mi winny przysługę. No wiesz, uratowałem ci życie, pomogłem znaleźć pracę, za którą połowa tego miasteczka dałaby się zabić…
                Natychmiast się spiąłem. Wzruszające słowa się skończyły, powrócił Minho – manipulant. Miałem ochotę rzucić słuchawką, ale zamiast tego zacisnąłem zęby i schyliłem się, żeby poszukać pod łóżkiem glanów. Coś mi mówiło, że tym razem go nie spławię.
                - Idę tam do ciebie, debilu.
                - Co..?
                - Gówno. Słyszałeś, a jak nie, to przemyj sobie uszy. Lepiej, żeby to było coś ważnego, bo nie jestem w humorze. Mam tylko parę warunków. Po pierwsze, żadnej kawy. Rzygać mi się chce od samego jej widoku, a ty jesteś już od niej uzależniony. Po drugie – żadnego kontaktu cielesnego. Dotkniesz mnie i wylądujesz pod rynną.
                - Zrozumiałem. I Taemin? – odezwał się jeszcze, zanim zdążyłem się rozłączyć.
                - No?
                - Dzięki. Wiem, ile cię kosztuje zaufanie komuś.
                - Nie masz pojęcia.
 __________________________________
Myślałam, że się z tym nie wyrobię na środę, ale jak tylko siadłam, to od razu napisałam siedem stron. Ja nie wiem, co się ze mną dzieje. Na niektóre opowiadania całkowicie tracę pomysły i ochotę, a jeśli chodzi o Troubles Makera, to wręcz przeciwnie, nic, tylko bym pisała. Chyba strasznie się wczułam w narrację tego Taemina. Nie muszę się trzymać żadnych schematów, to opowiadanie ma być trochę inne i jak na razie chyba jest ^^ W następnym rozdziale więcej Jonghyuna, Keya i Onew, bo trochę ich zaniedbałam. Właściwie piąty planuję poświecić głównie naszemu Dinozaurowi. Zobaczymy, jak mi pójdzie :D
Dziękuję baaardzo za wszystkie komentarze *___* Nie wiecie nawet, jak to mnie zmotywowało. Kocham Was. Uwielbiam. Let me hug you all~
Lee Yui, czytając Twój komentarz aż mi się ciepło robiło na sercu, mówię poważnie. Jesteś wspaniała, bardzo dziękuję <3 Owszem, lubię Sulli, a jako siostra Taemina pasuje mi idealnie. Jeśli masz czas, to byłabym Ci bardzo wdzięczna za wypisywanie tych moich błędów, bo wiem, że trochę ich jest, nigdy nie byłam dobra z interpunkcji. Uwielbiam takie długie komentarze, więc nie krępuj się pisać co myślisz, bo wcale nie zanudzasz.
Kei-chan, wybaczam Ci, wybaczam :D Sama wiem, jak to jest, szczególnie teraz, kiedy zupełnie nie ma na nic czasu. A Minho się rozbierał w tej garderobie, bo oni się do pracy przebierają w specjalne uniformy, coś w TYM stylu ^^ Wolałam skorygować, żeby nie było, że Minho to zboczeniec :D Jeszcze nie jest z nim tak źle xD
Aga, odpowiem na pytania z nominacji w następnym poście, dziękuję Ci bardzo, Nuna <3

7 komentarzy:

  1. Ayayayay! Jak ja uwielbiam uwielbiam jak piszesz! O bozuniuuu!Uwielbiam głupiego Jonghyuna. Jest w tedy tak cholernie słodki że umieram normalnie. I Key. Key po prostu musi go pouczać bo by nie był Keyem. Ot co! Co do Minho to aż się przestraszyłam jak UI uciekła po wypiciu tej kawy. Że żabowy bambi chcę coś rozbić naszemu zuemu Taeminowi! O Boże. Nie lubię UI. Ahh. Ty już wiesz dlaczego xD Rozdział o Jonghyunie? Oh tak proszę proszę! Szczerzę to jak cię nominowałam do tej dziwnej nagrody to sobie pomyślałam "Oho, zbije mnie". Ciesze się ze się cieszysz xD Ja już po dwóch nominacjach miałam dość xD Czekam niecierpliwie na piąteczkę i wiesz że ja cię zawsze saranghae, co nie? Hwaiting!
    G.G
    love-is-still-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Aliceeeee, zabiłaś mnie. Dosłownie mnie zabiłaś. Minho zazdrosny, zazdrosny Bambi. *o* Nie mogę przestać się uśmiechać, to nieprawdopodobne ! Bardzo się cieszę, że masz wenę na pisanie tego opowiadania, ale trochę mi smutno T__T Biedny Taemin obrzucony jajkami i wydalony z akademii nadal czeka... *i Kei czeka razem z nim, oczywiście *^* * Jeśli chodzi o ubranie Minho, to ja myślałam, że oni mają tam jakieś spodnie pod spodem ! I że nie musi się rozbierać xD Ale nie mam mu tego za złe, niech się żabol obnaża, mi to nie przeszkadza. Taeminowi pewnie też nie, chociaż jeszcze o tym nie wie.
    Ale wracając do tekstu. Uwielbiam troskliwego Minho. On mi właśnie pasuje na takiego kochanego, opiekuńczego dryblasa. Znaczy dryblasa to u mnie. Tutaj Bambi xD. W każdym razie - późniejsza akcja z UI... Kocham Cię, Choi. Naprawdę, z całego serca. Twoja wredota mnie zachwyca, tym bardziej, że zazwyczaj ją ukrywasz *Kei mówi do fikcyjnej postaci*. Taemin zacznie się otwierać? Toż to szok dla mej osoby, jednak bardzo przyjemny szok. Jestem ciekawa co oni będą robili na tym dachu. I zastanawiam się, czy Minho wyleci za rynnę xD To by było trzymające w napięciu i bardzo drastyczne. Czekam ze zniecierpliwieniem na ten moment. Chociaż nie. Bambi nie może umrzeć.
    Niech żyje.
    ...
    Pozdrowienia i uściski <3 !
    Kei-chan.

    OdpowiedzUsuń
  3. http://shinee-yaoistoryx3.blogspot.com/ Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej informacji w linku ;)
    Należy Ci się C:

    OdpowiedzUsuń
  4. OJEEEEEEEJ *-* Minho, Minho, jaki on jest wspaniały i czuły tutaj, aż się rozpływam. Akcja z IU była naprawdę dobra, szczerzyłam się przez cały czas, chociaż szkoda mi jej trochę się zrobiło. Cieszę się, że Tae sobie lepiej radzi. Miło coś takiego czytać. Poza tym w każdym odcinku jego ojciec totalnie mnie rozwalał, chociaż może nie powinien w pewnych momentach, ale cóż...Wracając do Taemina, to fajnie wyobrazić go sobie takiego odmiennego, który nie rumieni się i nie jąka za każdym razem, kiedy usłyszy chociażby imię "Minho" (chociaż takiego też ubóstwiam xD). A charakter Key dobrałaś idealnie, Jonghyun zresztą też pasuje do swojej roli. Okej, pora kończyć te moje wywody. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału, więc weny życzę :3

    PS Pomyśl nad kontynuacją tamtego opowiadania, bo też zapowiadało się świetnie C:

    OdpowiedzUsuń
  5. Omo! Czyżby nasz Taeś postanowił zaufać Minho?Jejciu nawet nie wiesz jak mnie to cieszy, że u nich coś się 'ruszyło' .. ^^ Dziękuję ci za to.
    Co do czwartego rozdziału to cóż ja mogę rzec, hm? Jest oczywiście fantastyczny, a to, że Minho powiedział, że jest o niego zazdrosny i to, że pragnie jego zaufania ... egh to jest po prosu CUDNE. Ubóstwiam cię Alice, wiesz? ... To już wiesz :D
    Postanowiłam, że dnia dzisiejszego nie rozpisze się zbytnio gdyż, po pierwsze nie umiem nic wyrazić, a po drugie chcę zatrzymać różne informacje na następny komentarz, gdyż w nim opowiem ci o moich poglądach na Onewa, Jonga i Keya (mogłabym to zrobić również dzisiaj, lecz uważam, że w następnym rozdziale więcej się o nich dowiem, a co za tym idzie, łatwiej będzie mi o nich pisać).
    Niezwykle mnie cieszy, że się cieszysz tym, że kocham twoją prace *.* .. I jest to dla mnie naprawdę miłe, że stosujesz się do moich porad, chodź z pewnością jesteś bardziej doświadczona co do pisania.
    Wybacz, że pisze tyle czasu po wydaniu rozdziału, ale nie miałam do tego głowy, a nie chciałam ci tu jakiegoś świństewka wypisać..
    Mam nadzieję, że komentarz jakoś da się przetrawić, ale niestety moje myśli czasami bywają chaotyczne. No i ten... czekam na więcej Opowiadania i 2MIN ... 2MIN !! *.*
    Ach.. i mam do ciebie pytanko. Czy to opowiadanie zakończysz gdy wszyscy co mają zejść się zejdą, czy będziesz jeszcze wtedy opisywała ich historie? A może jeszcze nie wiesz?

    Pozdrawiam, Lee Yui :D

    OdpowiedzUsuń
  6. okok, jestem już na czwartym rozdziale, więc wypadałoby napisać komentarz.
    podoba mi się twój styl. wyróżniasz się w tłumie ałtoreczek, którym literatura jest znana jedynie z "yaoi-tu-wstaw-nazwę-zespołu.blogspot.pl". co prawda momentami żenujący jest poziom Taemina, który jest święcie przekonany o swoim zdystansowaniu i ripostę na poziomie przedszkolaka uważa za najwyższej wagi sarkazm, ale... dobra, nie ma "ale". i tak, Taemin w tym wypadku j e s t częścią stylu. jako narrator.
    w każdym razie piszesz żartobliwie, starasz się jakoś urozmaicić tekst i chwała ci za to. jesteś takim niekoniecznieoszlifowanymdiamencikiem. potencjał masz ogromny, ale tekst jest dość trudny do przyswojenia (przynajmniej dla mnie). może to kwestia zajebiście irytującego Taemina. nie mówię, że jest źle wykreowany, bo to najlepszy Taemin, jakiego "spotkałam" w polskim fandomie.
    sprawa namber tu - błędziory, bo to nie są normalne błędy. chwała ci za to, że reagujesz na czerwoną linię pod nieprawidłowo napisanym słowem, ale musisz popracować nad pisownią łączną (i rozłączną) i przecinkami. robisz też błędy stylistyczne i piszesz "tą" w bierniku, za co mam ochotę urwać ci głowę. może do końca opowiadania się to poprawi, a ja się produkuję na marne, ale... lepiej zainwestuj w dobrą betę, ten tekst aż się prosi, żeby go dopieścić.
    bardzo podobał mi się początek opowiadania. trochę w stylu "norwegian wood" murakamiego. nie wiem, czy czytałaś, ale pewnie by ci się spodobało. zdziwiła mnie niestandardowa kreacja bohaterów (zimny key. zimny key. co). oczywiście bardzo niesamowicie, bo temu obumierającemu fandomowi szajnidżadżoji potrzebne jest coś nowego. dobrze, że ktoś ma jeszcze coś do zaprezentowania. bezdomny jonghyun to naprawdę najlepsza rzecz, jaką mogłaś zrobić. opowiadania, w których panowie kpopowcy są pięknymi uczniami z bogatych rodzin (tylko jedna ciota - Key/Taemin *skreślić niepotrzebne* - jest biedna i pokrzywdzona) nużą. potwornie nużą. kawiarenka też jest dobrym pomysłem. oglądałaś "do dzwonka cafe"? hide, dlaczego o to spytałam?
    nie lubię 2minów, naprawdę ich nie znoszę. nie wiem, jaki czort skusił mnie do wypróbowania tego, ale chwała mu za to. mam nadzieję, że wraz z rozwojem akcji ten pairing nie stanie się tak nieznośny jak w większości odsłon, bo chcę dotrwać do końca.
    weny w każdym razie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. łojezuniu, jestem nawet dalej! tak się kończy niezamykanie linków.
      wielki boże bloggera, ześlij opcję edytowania.

      Usuń