ROZDZIAŁ
CZTERNASTY
Satan patrzył
na mnie intensywnie swoimi przekrwionymi oczami, zupełnie tak, jakby mnie o coś
oskarżał. Przez sekundę uporczywie odwzajemniałem jego spojrzenie, żeby sobie
nie myślał, że taki ze mnie mięczak, ale potem dotarło do mnie, że to przecież pies, a pies z zasady nie myśli w ogóle, dlatego dałem sobie
spokój i ostentacyjnie się od niego odwróciłem. Czyżby moja aspołeczność
przeskoczyła na tak wysoki szczebel, że zaczynałem przejmować się tym, co o
mnie sądził mój własny pies, nawet, jeśli był głupim kundlem – materialistą,
który najchętniej tylko by żarł, spał i wydalał to, co zżarł..? Nie, żeby
kiedykolwiek robił cokolwiek innego.
Swoją drogą,
taki pies to miał dobrze. Nie musiał
harować jak wariat z dilerami halucynogennej kofeiny, ani ukrywać w
rozlatującym się domu nie do końca normalnego tatusia, którego ulubionym
zajęciem było prowadzenie konwersacji ze spłowiałym zdjęciem w plastikowej
ramce, bądź układanie niezidentyfikowanych wzorów z ziarenek ryżu. Na pewno nie
musiał także znosić marudzenia swojej młodszej siostry oraz złośliwych
komentarzy jej dziewczyny, ani topić się w nawale własnych emocji, uczuć i
myśli, krążących wokół osoby noszącej honorowy tytuł Wielkookiego Króla
Durniów.
Tak,
zdecydowanie Satan miał o wiele lepsze życie, niż, na przykład, przeciętny
nastolatek posiadający za ciasne glany, spraną kurtkę motocyklową – ale nie
posiadający motocykla, bo niby z czego – i z za długimi włosami, które opadały
mu na zbyt dziewczęcą i zbyt delikatną twarz, okazjonalnie ozdabianą bardzo
wiele mówiącym grymasem dezaprobaty. Załóżmy jeszcze, że owy nastolatek całe
swoje życie mieszkał w zabitej deskami dziurze zwanej SM Town, której nie było
nawet na mapie Korei i gdyby tych wszystkich atrakcji było mało, to jeszcze w
każdej chwili cała jego nudna, ponura i beznadziejna egzystencja mogła legnąć w
gruzach. O ile już nie legła, razem z silną wolą, wrodzoną złośliwością i
pesymizmem, w zgliszczach jednej wielkiej nienawiści do całego świata.
Nieważne.
- I czego się
gapisz, głupi kundlu?! – warknąłem do Satana, który wciąż dyszał nade mną, a
strużka jego śliny kapała mi na kołdrę. Obrzydliwe. – SULLI! Zabierz tą bestię
na spacer, zanim zrobi mi prezent na prześcieradle!
Z łazienki
dotarło do mnie bardzo niecenzuralne słowo i przez chwilę zaciskałem zęby,
zastanawiając się, jak ktoś tak wizualnie słodki może być wewnątrz taką
niewychowaną smarkulą. Przy najbliższej okazji powinienem chyba poprosić Amber,
żeby nauczyła ją kultury, bo ja najwyraźniej już dawno zawaliłem w kwestii
wychowywania Sulli.
- Satan, idź
proszę załatwić się w jej pokoju – rzuciłem do psa, naciągając kołdrę na głowę.
– Przy czym upewnij się, że zrobisz to na jej nowych ciuchach.
- Cholera
jasna, Taemin, właśnie wsadziłam sobie do oka mascarę! – wrzasnęła Sulli,
wypadając z łazienki jak burza i wlatując do mojego pokoju z mordem w oczach.
Na policzku miała długą smugę czarnego atramentu. Uniosłem brwi z
powątpiewaniem.
- Już i tak
wyglądasz jak chodząca masakra, nie ma sensu używać jej jeszcze więcej.
- Mascara,
ignorancie! I wyobraź sobie, że wyprowadziłam psa wczoraj wieczorem, kiedy ty w
najlepsze balowałeś sobie ze swoim chłopakiem
w waszym słodkim SHINee - gniazdku. Tak więc dzisiaj twoja kolei.
Spiąłem się na
te słowa i nagle przestał mnie bawić nawet jej nieudany makijaż. Na powrót
stałem się ponurym pesymistą bez uczuć i cały mój względnie dobry nastrój
wyparował w ciągu jednej sekundy.
- Zamknij się.
Nie mam chłopaka. Czy ja ci wyglądam
na geja? Nieważne, nic nie mów. Idź nakładać tapetę, może w końcu coś ci to da,
a ja tym czasem zajmę się bydlakiem, którego na pewno nie JA przywlokłem do
domu i który na pewno nie jest MOIM psem.
Skończyło się
na tym, że chcąc nie chcąc musiałem zwlec się z łóżka i wyprowadzić Satana,
podczas gdy Sulli, bardzo z siebie zadowolona, wróciła do nakładania atramentu
na twarz. Bezlitosna żmija. Wiedziała, że nie spałem zbyt dobrze tej nocy,
podobnie jak każdej innej ostatnich czasy. Znowu męczyły mnie koszmary i
czasami całą noc mogłem przewracać się z boku na bok, nie zmrużając oka z obawy
przed nimi. Tym razem nie był to nawet mój zwykły sen o śmierci mamy,
odtwarzany klatka po klatce z najdrobniejszymi szczegółami. Teraz to były tylko
jakieś niewyraźne cienie, postacie, które pojawiały się i znikały, z jakiegoś
powodu mnie przerażając, jakby zwiastowały coś strasznego, co miało się
niebawem wydarzyć. Nie, nie uważałem się za wariata wierzącego w prorocze sny.
Wolałem myśleć, że to wszystko przez stres i towarzyszący mu kłąb uczuć, które
nawet nie wiedziałem, co miały oznaczać. Takie myślenie było łatwiejsze, ale na
pewno nie bardziej uspokajające. Z deszczu pod rynnę.
Kiedy
wróciłem, żeby zostawić psa i spakować się do szkoły, ostrożnie uchyliłem drzwi
do pokoju taty, sprawdzając, czy z nim wszystko w porządku. Ku mojemu
zdziwieniu nie spał już, tylko siedział na brzegu swojego łóżka, kiwając się w
tył i w przód ze wzrokiem skupionym w jednym punkcie na odrapanej ścianie.
Przełknąłem ślinę.
- Tato?
Wszystko… w porządku?
Obrzucił mnie
pustym spojrzeniem.
- Powinieneś
już iść do szkoły, Taemin-ah, bo znowu się spóźnisz. To, że masz najlepsze
oceny w klasie, wcale nie znaczy, że możesz wagarować. Minho ma na ciebie zły
wpływ, ale jeśli czujesz się z nim szczęśliwy, to dobrze, w takim razie możesz
uciekać z lekcji ile tylko chcesz. – Uśmiechnął się do mnie nieco
zbyt entuzjastycznie. Szczęka mi opadła i przez chwilę tylko stałem bezradnie,
mrugając oczami i próbując zrozumieć, dlaczego mój ojciec nagle wypowiedział
tak normalną i logicznie składną kwestię, albo co, gorsza, skąd wiedział, że się
spóźniam, że mam dobre stopnie i skąd, do cholery, znał imię Minho.
- Uh… -
Wydałem z siebie nieartykułowany dźwięk. – Dzięki za radę, ale… Mniejsza z tym,
jeśli ta kretynka Sulli znowu nagadała ci jakichś głupot nietrzymających się
kupy, to chyba ją…
- Twoja matka
i ja uważamy, że powinieneś być szczęśliwy – przerwał mi poważnie. No tak,
„twoja matka” w czasie teraźniejszym zdecydowanie burzyła całą jego świeżo
nabytą wspaniałomyślność. – Twoja matka powiedziała mi wczoraj, że dawno nie
widziała, żebyś się uśmiechał albo rysował. Ona uważa, że się boisz i dlatego
nie potrafisz kochać. Martwi się, że odpychasz ludzi, którym na tobie zależy.
Zapadła cisza,
z korytarza dochodziło już tylko równomierne tykanie zegara. Wpatrywaliśmy się
w siebie intensywnie, on bez emocji, ja natomiast wciąż zbyt zdezorientowany i zaniepokojony, żeby się odezwać. To była
niecodzienna sytuacja. Ojciec nie wspominał zbyt często o mamie. Wpatrywał się
tylko w jej zdjęcie, obracał w dłoniach ukradzioną spinkę, która przypominała
tą należącą do niej, okazjonalnie tylko powtarzał jej imię. Żałowałem, że Sulli
już poszła, ona zawsze lepiej wiedziała, jak się z nim obchodzić i jak
rozmawiać. Ja tego nie potrafiłem, czułem się zbyt niezręcznie w jego
towarzystwie. Miałem wrażenie, że potrafił przejrzeć mnie na wylot.
- Mama mówiła
ci coś jeszcze? – Ośmieliłem się w końcu zapytać, niepewny, czy chcę usłyszeć
odpowiedź.
Tata
zmarszczył brwi i zaczął kiwać się jeszcze szybciej.
- Powiedziała,
że zrobi dzisiaj na obiad miso i bimbap, ale nie mówiła, kiedy wróci. Kiedy ona
wróci, Taemin-ah? Dlaczego jeszcze jej nie ma, kiedy…
- Nie wiem,
tato. Naprawdę nie wiem.
~*~
Niewiele
brakowało i rzeczywiście wziąłbym sobie nielegalny dzień wolnego od budy.
Miałem sporo rzeczy do przemyślenia, a dodatkowo dziwna rozmowa z ojcem jeszcze
wyprowadziła mnie z równowago i szczerze wątpiłem, czy w takim nastroju uda mi
się skupić na matmie, fizyce albo jakiejś innej biologii. Gdyby to ode mnie
zależało, w o ogóle nie fatygowałbym się z chodzeniem do szkoły, ale chciałem
jak najszybciej ją skończyć i stąd wyjechać, po czym zapomnieć, że coś takiego
jak SM Town w ogóle istniało. Poza tym niezbyt uśmiechało mi się spotkać znowu
z pewnymi osobami, które grały mi na nerwach i notorycznie robiły mi wodę z
mózgu, sprawiając, że czasami nie wiedziałem już nawet, jak się nazywam.
Właściwie, była jedna taka osoba, ale jej gang wcale nie polepszał sytuacji,
ucząc się od swojego mistrza trudnej sztuki wpędzania ludzi do grobu samą swoją
egzystencją.
Końcowo jednak
byłem zmuszony pójść do szkoły. Powód? Zbyt długo się wahałem z podjęciem
decyzji, a kiedy zawędrowałem już pod jej budynek i doszedłem do wniosku, że po
prostu zrobię w tył zwrot i pójdę sobie posiedzieć na dachu – ktoś mi kiedyś
powiedział, że bliżej nieba lepiej się myśli, a ja miałem zamiar sprawdzić wiarygodność
tej teorii – coś mnie brutalnie zatrzymało. Mówiąc brutalnie, wcale nie przesadzam, bo czyjaś zadziwiająco silna dłoń
chwyciła mnie za ramię i zaczęła ciągnąć za sobą tak mocno, że mogłem się
spodziewać tysiąca siniaków w tamtym miejscu.
- Wreszcie
jesteś! Już myśleliśmy, że znowu się spóźnisz, a tak się składa, że musimy
porozmawiać z tobą na bardzo poważny temat!
Zawleczony na
tyły budynku, tuż obok śmietnika, stanąłem w miejscu i zacząłem rozmasowywać
bolące ramię, patrząc na Amber i Jonghyuna spode łba. No tak, dlaczego nie
przyszło mi do głowy, że komitet powitalny będzie już na mnie czekać, gotowy
zniweczyć moje szatańskie plany ucieczki..? Przecież to było do przewidzenia.
- Czego
chcecie? – burknąłem, jeszcze bardziej rozdrażniony, niż sekundę temu. – Trochę
mi się spieszy.
- Spieszy ci
się gdzie? – Jonghyun uniósł brwi z dezaprobatą. – Wyglądałeś, jakbyś miał
ochotę wyrwać się na gigant, zamiast jak grzeczny chłopczyk udać się na lekcje.
Nieładnie. Kibumowi by się to nie spodobało.
- Ani Kibum
nie jest moją matką, ani żadne z was. A to, gdzie się miałem zamiar wybrać, to
też nie wasza sprawa. Co to za „poważny temat”, o którym chcecie ze mną gadać?
Bo rozmowę o ptaszkach i pszczółkach mam już za sobą, sorry, że psuję wam
zabawę.
- Przymknij
się na moment i słuchaj. – Amber zgromiła mnie wyniosłym spojrzeniem. Zerknąłem
na deskorolkę, którą niedbale trzymała pod pachą. Więc to takim modelem limuzyny się wozi. – Chodzi o… Proszę,
nie panikuj teraz. Chodzi o Minho.
Zagryzłem
zęby, patrząc na nich z niedowierzaniem.
- Jasne.
Mogłem się domyślić, że jego wysokość żabol wysłał was, żebyście mnie szpiegowali.
Czego tym razem ode mnie chce? Nieważne, cokolwiek to jest, na pewno obejmuje w
programie noszenie kiecki i szpilek, więc moja odpowiedź brzmi NIE.
- Właściwie,
wcale nas nie wysyłał. Prawdę mówiąc, jest tak przybity, że w ogóle niewiele z
nami ostatnio rozmawiał. A zgadnij, przez kogo to wszystko. – Amber rzuciła mi
oskarżycielskie spojrzenie. – Przez ciebie, oczywiście. Nic, tylko sprawiasz
kłopoty.
Stłumiłem
gorzki śmiech w kołnierzu kurtki, zakładając ręce na piersi.
- Bo jestem
Sprawiaczem Kłopotów, nie wiedziałaś?! A humory Minho jakoś mnie nie poruszają.
Może ma okres, zostawcie go. Za bardzo się z nim cackacie.
- Chyba z tobą
– prychnęła najwredniejsza kobieta świata. – Latamy dookoła ciebie, żebyś czasem
się nie roztrzaskał, a tym czasem to nie ty teraz cierpisz. Poważnie, o co
znowu się pokłóciliście?! Kiedy wczoraj wychodziłam z kawiarni, jeszcze
wszystko było w najlepszym porządku, a dzisiaj rano Minho przyszedł zupełnie
nieswój. Wnioskuję więc, że to twoja wina.
- Muszę się z
tym zgodzić. – Jonghyun wzruszył ramionami, przybierając przepraszającą minę. –
Zrobiłem mu nawet uśmiechniętą buźkę z mleka na jego cappuccino. Okay, dobra,
Key miał rację, wyglądała trochę jak poskręcany banan z oczami, ale on nawet na
nią nie spojrzał, nie mówiąc już o tym, że chyba się nie uczesał i…
- Dlaczego zawsze,
kiedy jaśnie książę ma depresję, to musi być moja wina?! – żachnąłem się,
poirytowany. Amber i Jonghyun wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia,
co jeszcze bardziej mnie rozsierdziło. – Nie mam pojęcia, o co wam wszystkim
chodzi! Nic mnie z nim nie łączy, kompletnie nic oprócz zawodowej relacji…
- Nie
rozśmieszaj nas!
- Naprawdę
jesteś strasznie głupi, albo strasznie naiwny. To dlatego go odpychasz.
- Twojego
zlodowaciałego serca nie jest w stanie rozmrozić nawet najbardziej wrząca kawa!
- Wow, to było
dobre, Jonghyun.
- Wiem,
wczoraj siedzieliśmy z Kibumem do późna, wymyślając hasła antyreklamowe dla Exotic Flowers…
Poddałem się
zupełnie. Spuściłem głowę, chowając się w swojej sprawdzonej kryjówce z włosów
i usiadłem na murku, z wściekłością kopiąc Bogu ducha winny kamyk, który leżał
na ziemi. Jonghyun i Amber przestali się przekomarzać i zapadła cisza, w której
dało się słyszeć donośny dzwonek na lekcje, oraz okrzyki ostatnich
spóźnialskich. Tak naprawdę, nie wiedziałem, czego chcę. Nigdy nie wiedziałem,
nigdy też nie myślałem o swoich potrzebach. Moje życie kręciło się wokół ojca,
Sulli, domu i zarabianiu pieniędzy na utrzymanie domu, Sulli i ojca. I tak w kółko.
Czasami dobijało mnie to błędne koło, ale byłem przekonany, że tak musi być. W
moim zlodowaciałym sercu nie było miejsca na żadne głębsze uczucia. Czasami
czułem się jak robot i niemal słyszałem, jak w mojej głowie poruszają się
zardzewiałe trybiki, napędzające moje funkcje życiowe. Potem spotkałem Minho.
Nie ma czegoś
takiego, jak książkowy przypadek, zawsze święcie w to wierzyłem. Musiałem
spotkać Minho, bo takie było moje przeznaczenie. Tylko o co chodziło temu
złośliwemu losowi? Co chciał mi udowodnić? Że on był wszystkim, czym ja nigdy
nie potrafiłem się stać, miał wszystko to, czego ja nie mogłem mieć i w
zasadzie nie miał wad, pomijając tą jedną, jedyną słabość. Mnie.
Naprawdę
nienawidziłem go za to, że nie umiał zrezygnować ze mnie tak samo, jak ja z
siebie już dawno zrezygnowałem i wciąż wierzył, że może mnie zmienić. Nie mógł.
- Nie zrozum
nas źle – westchnęła Amber, ostrożnie przysiadając na murku obok mnie.
Myślałem, że za chwilę położy mi dłoń na ramieniu, niczym w tych przerysowanych
serialach, ale w ostatniej chwili zrezygnowała z tego matczynego gestu i udała,
że odgania od siebie niewidzialnego owada. – Martwimy się o was obu. Pomijam
już fakt, że jesteś cholernie tępy, wkurzający i beznadziejny, ale chcesz czy
nie, jesteśmy twoimi przyjaciółmi.
- Um, w
scenariuszu Kibuma to brzmiało jakoś mniej kiczowato…
- Siedź cicho,
Jjong. Znając gorzką rzeczywistość, Taemin zaraz wstanie, spojrzy na nas
morderczo, po czym zacznie krzyczeć, ciskać ripostami i w końcu ucieknie,
niewiele mądrzejszy niż wcześniej. Ale spróbować zawsze można.
Wstałem i
owszem, popatrzyłem na nich morderczo, ale po zobaczeniu triumfalnej, nieco
zawiedzionej miny Amber, zrezygnowałem ze swojego zwykłego rytuału. Zamiast
tego westchnąłem ciężko, jeszcze raz analizując wszystko, co mi powiedziała,
nie zapominając o fakcie, że właśnie obraziła mnie w niewybaczalny sposób
trzema negatywnymi przymiotnikami.
- Wiecie co? –
zapytałem retorycznie, ostrożnie dobierając słowa. Unieśli brwi niemal
jednocześnie, co może by mnie rozśmieszyło, gdyby nie waga zdania, które
właśnie miałem zamiar wypowiedzieć. – Lubię was. Na swój chory sposób, ale was
lubię. Wiem, że jestem tępy, wkurzający i
beznadziejny, mam lodowe serce i zamrożone frappuccino zamiast krwi, a wy z
kolei jesteście bandą popieprzonych, narzucających mi się wariatów, ale mimo
wszystko, jesteście w porządku.
- Wow. – Amber
gapiła się na mnie szeroko otwartymi oczami.
– Tego się nie spodziewałam. Boże, tego nawet nie było w genialnym scenariuszu
Kibuma. Hm. Szczerze mówiąc, nie wiem
nawet, co na to odpowiedzieć. Dino?
- Ja mam tylko
jedno pytanie – stwierdził Jonghyun, uśmiechając się szeroko, kiedy już doszedł
do siebie. Zacząłem nerwowo grzebać butem w ziemi, nagle czując się
niekomfortowo odsłonięty i bezbronny.
- No?
- Co ty
czujesz do Minho? I nie mów, że zawodową nienawiść, czy co tam masz na końcu
języka, bo teraz jest minuta szczerości. Lepiej dobrze ją wykorzystaj.
Nabrałem w
płuca haust powietrza, starając się zignorować raptownie przyspieszone bicie
serca. Moje zaciśnięte w kieszeniach dłonie nagle zaczęły się pocić.
- Nie wiem. –
Zdawałem sobie sprawę, że powtarzam to zdanie po raz drugi tego dnia, ale
zarówno za pierwszym razem jak i teraz byłem przekonany, że mówię prawdę.
Jeszcze nigdy nie byłem tak pewien swojej odpowiedzi, która tak naprawdę
niewiele miała wspólnego z odpowiedzią. – Nie wiem. Ja… naprawdę, nie wiem.
Amber
westchnęła, po czym już bez skrępowania wyciągnęła rękę i zmierzwiła mi włosy,
zarabiając za to moje cierpkie spojrzenie.
- No dobra,
niech ci będzie. Grunt, że znowu nie uderzasz w swój nudny ton o rzekomej
nienawiści.
- Więc mi
płacisz! – zawołał z satysfakcją Jonghyun, sprawiając, że oboje podskoczyliśmy,
wyrwani z nostalgii, jaka zapadła po moim „wyznaniu”.
- Serio? –
jęknąłem, pocierając skronie, bo głowa znowu zaczynała boleć mnie z
niewyspania. – Założyliście się o coś tak durnego..?
- O ile dobrze
pamiętam, to założyliśmy się o konkretne incydenty! – Amber spiorunowała
wzrokiem uśmiechającego się głupkowato Jonghyuna. – To się nie liczy.
- Nie,
dokładnie pamiętam, że za wyznanie Taesia miało być pięć won. Nie oczekuję od
razu stu, bo coś mi mówi, że na sto będę musiał jeszcze trochę poczekać, jeśli
wiecie co mam na myśli…
Nagle Amber
zerwała się z murka, przyskoczyła do niego i przytknęła mu obie dłonie do ust.
Zdezorientowany Jonghyun popatrzył na nią okrągłymi oczami, podczas gdy ja
uniosłem głowę i rozejrzałem się dookoła, nasłuchując. Mimo, że lekcje trwały
już od dłuższego czasu i teren wokół szkoły był całkowicie opustoszały, na
parkingu z piskiem opon zaparkował samochód. Wychyliłem się ostrożnie z naszej
kryjówki za murem, żeby sprawdzić, czy jest w ogóle czym się przejmować. Jeśli
to jakiś kolejny nie posiadający budzika delikwent, to nie ma po co panikować,
gorzej, jeśli owym spóźnialskim był dyrektor liceum, wtedy lepiej będzie dla
nas, jeśli się stąd szybko…
Kiedy drzwi czarnego
BMW otworzyły się gwałtownie, a potem z hukiem trzasnęły, omal nie padłem w
wrażenia, przy okazji przydeptując zerkających mi przez ramię Amber i Jjonga.
Choi Minho szedł szybkim krokiem przez parking, wyciągając długie nogi tak
bardzo, że prawie biegł, a jego niecodzienna, zacięta mina nie wróżyła niczego
dobrego. Poczułem, jak moje wnętrzności wykonują obrót o sto osiemdziesiąt
stopni, a temperatura podskoczyła mi pewnie o kilka kresek, podobnie jak
ciśnienie, puls i zapotrzebowanie na tlen. Przygryzłem dolną wargę, starając
się zignorować ten znienawidzony stan, do którego doprowadzało mnie samo
patrzenie na tego idiotę.
- Bambi się
spóźnił? – szepnąłem, roztrzęsiony. Po wczorajszym incydencie w kawiarni nie
miałem ochoty się z nim widzieć. Jeszcze nie ochłonąłem po tym, jak praktycznie
na jego oczach zacząłem się mazać i to zupełnie bez powodu. Upokorzenie wciąż
zżerało mnie od środka.
- Na to
wygląda. Mówiłam, że jest jakiś nieswój – mruknęła Amber, po czym prawie wbiła
mi łokieć między żebra, na sekundę odbierając mi oddech. - Hej, a ON co tutaj
robi?!
Tuż za Minho z
samochodu wyszły jeszcze dwie inne osoby. Jedną z nich była jego matka –
wyglądała na jeszcze bardziej zmęczoną i zaniedbaną, niż kiedy widziałem ją
ostatnim razem. Była dużo niższa od syna, więc ledwo za nim nadążała, ale
natychmiast rzuciła się przez parking, najwyraźniej bardzo pragnąc go
zatrzymać. Drugą osobą był jego ojciec. Co do tego nie miałem wątpliwości.
Zacisnąłem palce na chropowatej powierzchni murku, z odrazą obserwując jego
niezmienną, zimną twarz, wąskie wargi i zmarszczone brwi. Miał na sobie swój
nieśmiertelny, sztywniacki garnitur i krawat zawiązany pod szyją tak ciasno, że
cudem jeszcze oddychał. Przed oczami stanęła mi scena sprzed kilku miesięcy,
kiedy bez wahania uderzył Minho w twarz, przy czym nie zadrżał mu ani jeden
mięsień. Mogłem sobie wyobrazić, jak bardzo chłopak go nie cierpiał.
Ale to nie
wyjaśniało faktu, dlaczego ten przerażający facet był teraz tutaj, a nie w
Seulu, polując na gangi mafii, zamiast uprzykrzać życie żabolowi.
- Minho, stój
w tej chwili!
- Daj mi
święty spokój! – Jeszcze nigdy nie słyszałem u niego tak niegrzecznego tonu.
Nawet, kiedy krzyczał na mnie w Seulu, wydawał się po prostu wytrącony z
równowagi, a teraz umyślnie pyskował. Nie powiem, żeby to nie było w pewnym
sensie… pociągające.
Co..?
- Dlaczego
wziąłeś samochód bez mojego pozwolenia?! Dlaczego w ogóle pojechałeś tam,
nikomu nic nie mówiąc?! – Ojciec dopadł go w końcu, chwycił za nadgarstek i
wykręcił mu rękę tak mocno, że Minho syknął z bólu. Przy czymś takim uścisk
Amber mógł uchodzić za wręcz delikatny. - Wiesz, na jakie niebezpieczeństwo się
naraziłeś..? Co ty sobie wyobrażałeś… Co ci strzeliło do głowy, żeby…
- To były moje
urodziny! – Krzyknął Minho, próbując wyrwać się z jego silnego chwytu. –
Osiemnaste. Ty nawet o nich nie pamiętałeś. Zostaw mnie!
Jego matka w
końcu do nich dotarła, dysząc ciężko i spoglądając rozbieganym wzrokiem to na
syna, to na męża. Jonghyun obok mnie prychnął ze złością.
- Na miejscu
Minho wkopałbym draniowi tak, żeby się nie pozbierał.
- To jest jego
ojciec – przypomniała cicho Amber. – Nie może mu nic zrobić. Prawdę mówiąc, to
beznadziejny układ.
- Bądźcie
cicho. – Wpatrywałem się w napięciu w stężałą minę bruneta, rejestrując jego
mocno zaciśniętą szczękę i drgające nozdrza. Nawet z tej odległości czułem jego
wściekłość. Przez chwilę miałem nadzieję, że podniesie wzrok i napotka mój, a
ja będę mógł wysłać mu telepatyczne Hwaiting.
Ale nie podniósł. Oboje z ojcem toczyli zaciętą walkę w milczeniu, ignorując
wszystko, co ich otaczało.
- Nie masz już
pięciu lat, powinieneś wiedzieć, że czasami trzeba rezygnować ze swoich
dziecinnych zachcianek – powiedział lodowato Choi senior. – Byłeś tam z tym
chłopakiem, prawda?!
Drgnąłem,
kiedy dotarło do mnie, że „tym chłopakiem” byłem prawdopodobnie ja. Minho
warknął, szarpiąc się z całej siły. W końcu udało mu się wyrwać z żelaznego
uścisku ojca i odskoczyć kilka kroków do tyłu, podczas, gdy jego matka czym
prędzej stanęła pomiędzy nimi.
- Nie twoja
sprawa, z kim byłem!
- Nie pozwalam
ci umawiać się z chłopakiem, słyszysz?! Nie tak cię wychowałem, a jeśli chcesz
przez to pokazać mi, jaki to jesteś zbuntowany, to mam na to tylko jedną radę.
WYJEŻDŻASZ STĄD NIEZZWŁOCZNIE!
Minho zamarł w
bezruchu i tylko jego klatka piersiowa unosiła się szybko, jakby właśnie
pokonał jakiś ciężki bieg. Ja, Amber i Jonghyun również zamarliśmy w naszej
kryjówce za murkiem, niezdolni wykrztusić słowa. Wyjeżdża? Ojciec nie miał prawa rozkazywać mu w ten sposób i
rządzić nim jak marionetką, rzucając go według upodobania między Seulem a SM
Town i jeszcze mieć pretensje, kiedy on sam zapragnął na chwilę wyrwać się z
jego oślizgłych macek. To było irracjonalne. W tym momencie podzielałem zdanie
Jonghyuna. Ten drań po prostu potrzebował, żeby ktoś raz na zawsze pokazał mu,
że nie jest pępkiem świata.
- Zaczekaj,
nie bądź niemądry – wtrąciła błagalnie pani Choi. Wyglądała tak, jakby nie
śmiała spojrzeć mu w oczy. – Minho świetnie się tutaj odnalazł, ma przyjaciół
i… Poza tym z tym Seulem to był mój…
- Nie wtrącaj
się, mamo – przerwał jej Minho, robiąc zdecydowany krok do przodu. Odsunął ją
jednym lekkim ruchem dłoni, z powrotem stając oko w oko z ojcem. – Nie wyjadę
stąd, nie zmusisz mnie do tego. Już dosyć namieszałeś w moim życiu. Nie
interesuje mnie, w jaki sposób będziesz próbował mnie zaszantażować, nie mam
zamiaru wykonywać twoich cholernych rozkazów nigdy więcej.
- A co, jeśli…
– Mężczyzna uśmiechnął się złośliwie, a między jego wąskimi wargami błysnęło
coś, co mogło być tylko złotym zębem, albo laserem, którym przeszywał
wszystkich, którzy mu się sprzeciwiali, ilekroć otwierał usta. – Co, jeśli
przestanę sponsorować waszą małą kawiarenkę? Jest dla ciebie ważna, prawda?
Wolisz tu zostać i patrzeć, jak twoi przyjaciele ledwo wiążą koniec z końcem,
niż jak grzeczny chłopczyk poddać się i pojechać do USA?
- Nie zrobisz
tego. Onew i Dara…
- Onew i Dara
chyba mają teraz nieco inne problemy, niż zajmowanie się interesami. Wiesz
dobrze, że bez mojego wsparcia cały ich maleńki biznes legnie w gruzach.
- Ty…
- Minho!
Jego matka w
ostatniej chwili powstrzymała go przed wycelowaniem pięści w sam środek
niewzruszonej twarzy ojca. Poczułem, że Amber drży lekko – a może to ja
zadrżałem? – i przysunąłem się do niej bliżej, żeby nie stracić równowagi. Nie
chciałem już na to patrzeć, ani tego słuchać. Byłem wystarczająco zszokowany
tym, czego do tej pory byłem świadkiem. Zanim jednak zebrałem całą silną wolę i
odwróciłem wzrok z zamiarem odejścia jak najdalej od całej tej sytuacji, Minho
mnie wyprzedził. Wydał z siebie jakiś nieartykułowany dźwięk, przesycony
bezradnością i nienawiścią, po czym nie reagując na nawoływania matki, ruszył w
kierunku wejścia do szkoły. Jego ojciec wciąż stał jak wrośnięty w ziemię, uśmiechając
się z mściwą satysfakcją.
~*~
- Musisz z nim
porozmawiać.
- Dlaczego
ja?!
- Bo to TY
jesteś tym, który nie wie, co do
niego czuje. I nie próbuj się tego wypierać, Jonghyun nagrał to na dyktafon!
- Teraz
blefujemy, prawda? Bo tak naprawdę, to my nawet nie mamy dyktafonu…
- O czym niby
mam z nim gadać..? Znam siebie i mogę się założyć, że tylko pogorszę sprawę, bo
ja zawsze wszystko pieprzę. Może lepiej to wy idźcie z nim porozmawiać, a ja…
- Taemin oppa.
Okręciłem się
dookoła, żeby spojrzeć na nowo przybyłego dręczyciela. Właśnie trwała długa przerwa i cały taras był oblężony przez uczniów, którzy głośno rozmawiali, i
spożywali swoje drugie śniadania. Ani śladu wysokiego, brązowowłosego chłopaka
o wyłupiastych oczach. Korzystając z tego faktu, Jonghyun i Amber postanowili
znowu mnie napastować, tym razem po to, żeby wspólnie przeanalizować to, co
miało miejsce rano. Nie do końca miałem na to ochotę. Sam nie wiedziałem, co o
tym myśleć i czy brać groźbę Choi seniora na poważnie. Poza tym cały czas
miałem przed oczami obraz wstrząśniętej twarzy Minho. Z dziwnego powodu
wiedziałem, że on też nie miał zamiaru z nami tego roztrząsać. Świadczył o tym
chociażby fakt, że wyraźnie unikał nas przez cały dzień. To nie było do niego
podobne. Zazwyczaj można się było spodziewać, że w każdym momencie wyskoczy z
pobliskich krzaków, uśmiechnięty od ucha do ucha niczym psychopata i uwiesi się
człowiekowi na szyi, bo akurat dopadł go nastrój na przytulanie wszystkiego, co
się rusza i dziwnym trafem wybór padał na mnie. Nie, żeby mi tego brakowało,
nic z tych rzeczy. Z drugiej strony Amber miała rację. To JA byłem tym, który
nie wiedział, co do niego czuje. Na samą myśl o tym robiło mi się niedobrze.
Fakt, że posiadałem jakąś słabość, a co gorsza, że tą słabością był właśnie ON,
tragicznie mnie przerażał.
Już miałem się
złamać, zwalić to na kark mętliku, który wciąż miałem w głowie i wyruszyć na
poszukiwanie żabola, żeby go jakoś pocieszyć. Nie zrozumcie mnie źle. To nie
tak, że nagle ruszyło mnie sumienie. Po prostu… Tak jak wcześniej wyznałem, nie wiedziałem, dlaczego tak mi zależy.
Na szczęście w
porę ktoś mnie powstrzymał. Przez chwilę mrugałem intensywnie, próbując
ustalić, czy drobna postać o długich, ciemnych włosach i niewinnych oczach
okalanych kilometrowymi rzęsami to naprawdę IU, czy kolejny wybryk mojej
wyobraźni, powstały na skutek rozchwiania emocjonalnego. Gdzieś za mną Amber
prychnęła pogardliwie, uświadamiając mi tym samym, że miałem przed sobą
prawdziwą, uśmiechającą się nieśmiało IU. Prawdę mówiąc, była ostatnią osobą,
którą spodziewałem się spotkać. Minęło tak dużo czasu, odkąd ostatnim razem się
widzieliśmy – o ile dobrze pamiętałem, było to na balu i rozstaliśmy się wtedy
w dosyć napiętej atmosferze.
Zarumieniłem
się lekko.
- Hej, IU. Co
u ciebie? – spytałem nerwowo.
- Szukałam cię
– powiedziała niepewnie. – Chciałam… Porozmawiać. Um… Dawno nie rozmawialiśmy.
- Na twoim
miejscu nie oczekiwałbym uroczych pogaduszek przy kawce – wtrącił Jonghyun
poważnie. – Pracujesz u konkurencji. Nie, żebyśmy byli rasistami, szowinistami,
czy jak to tam się nazywa, ale ja tu nie widzę współpracy, tym bardziej, że ty
i twoja banda kotopodobnych chłoptasiów chcecie nas wygryźć.
- Okay,
zostawimy was teraz samych – zdecydowała wspaniałomyślnie Amber i popchnęła
Dino w kierunku pustych stolików na końcu stołówki. Jasne, pewnie. Wtedy, kiedy
nie trzeba, zawsze się wcisną, ale gdy naprawdę nie pogardziłbym ich wsparciem,
od razu się ulatniają. Prawdziwi przyjaciele. Za co ja ich tak w zasadzie
lubiłem..? Spojrzałem z góry na drobną postać IU, czując, że pomiędzy nas
zaczyna powoli wkradać się niezręczność. Tego się można było spodziewać. Po
naszym niefortunnym pocałunku na balu zimowym nie zamieniliśmy ze sobą ani
słowa, a teraz ona, bądź co bądź pracowała u konkurencji.
- Więc… Co tam
u ciebie? – palnąłem z braku lepszych pomysłów.
- Och, w
porządku. – Zaczęła nawijać na palec ciemny lok, nie patrząc na mnie.
Marszczyła brwi, jakby nad czymś intensywnie myślała. Potem nieoczekiwanie
podniosła wzrok. Ku mojemu zdziwieniu był zawzięty i zdecydowany. – Oppa,
uznałam, że najwyższa pora, by cię przeprosić. Źle się czułam z tym, co się
między nami wydarzyło… Chciałam to naprawić. Rozumiem, że nie czujesz do mnie
tego… Tego, co ja do ciebie. Ale
pomyślałam, że moglibyśmy zacząć od początku. Jako przyjaciele… To chyba dobre
wyjście, prawda?
Wpatrywałem
się w nią z powątpiewaniem. Przyjaciele,
to tak wiele znaczyło. Nie byłem pewien, czy potrafię się z nią przyjaźnić. Przecież
nigdy nie byłem w tym dobry. To, że przez Minho z dnia na dzień stawałem się
coraz większym mięczakiem, wcale nie znaczyło, że zaczynałem tak łatwo nabywać
wszystkie ludzkie cechy.
- Myślę… Myślę,
że moglibyśmy spróbować – powiedziałem z ociąganiem. Jej twarz się rozjaśniła.
- To świetnie!
Może moglibyśmy zacząć od czegoś prostego? Spotkać się gdzieś po szkole, trochę
lepiej się poznać…
W wolnym
tłumaczeniu – randka. Sprytna była,
nie powiem.
- Niech
będzie, czemu nie. Ale mam jeden warunek. Spotkamy się w naszej kawiarni. To
znaczy, w SHINee Cafe. Pod koniec
tygodnia, może być?
Tak jak
podejrzewałem, natychmiast zrzedła jej mina. Amber i Jonghyun obserwowali nas
uważnie z odległości paru metrów i wymieniali znaczące spojrzenia, zapewne
niezbyt zachwyceni moim pomysłem, ale wiedziałem, co robię. Umawiając się z nią
u nas nastawiałem się na to, że przy okazji wyciągnę z niej coś dotyczącego Exotic Flowers. Kibum byłby ze mnie
dumny.
- Minho oppa
chyba mnie nie lubi – mruknęła IU, nadmuchując policzki niczym urażony chomik.
– Nie chcę przeszkadzać.
- Nie
będziesz. A nim się nie przejmuj, ma różne dziwactwa.
Ledwo to
powiedziałem, ktoś złapał mnie za nadgarstek i odciągnął od zdezorientowanej
IU, która zastygła z lekko uchylonymi ustami. Bez większego oporu pozwoliłem
zaciągnąć się do środka budynku, skupiając wzrok na swoich butach i próbując
zignorować nagłe gorąco, które mnie ogarnęło. Minho. Fakt, że potrafiłem go już
rozpoznać po samej strukturze dłoni, dodatkowo mnie dobijał. Nie spodziewałem
się, że po całym dniu unikania mnie, nagle wyskoczy nie wiadomo skąd i bez
słowa wyjaśnienia zawlecze mnie w sobie tylko znane miejsce. Nie robiłem cyrków, bo po prostu nie widziałem w tym
sensu, teraz, kiedy dosłownie parę godzin temu przyznałem się głośno, że nie
wiem, co do niego czuję. Dobra, to jeszcze nic nie znaczyło. Nie oświadczyłem
mu się przecież. Mogłem go podświadomie dalej nienawidzić i nim pogardzać, ale
to cholernie „nie wiem” huczało mi w głowie za każdym razem, kiedy zbierałem
się w sobie, żeby zatrzymać się i porządnie na niego nakrzyczeć za to, że
przerwał mi pasjonującą rozmowę z moją nową „przyjaciółką”.
Zazdrosny
dupek, ot co.
Ta myśl nieco
mnie uspokoiła i sprowadziła ironiczną satysfakcję. Dobrze mu tak.
Kiedy w końcu
łaskawie zdecydował się mnie puścić, uniosłem głowę, przybierając na twarz
wyraz stoickiego spokoju i lekkiego znudzenia, po czym rozejrzałem się dookoła,
skrzętnie omijając jego wzrok.
- Męski kibel
– stwierdziłem bez emocji. – Mało romantycznie, nawet, jak na ciebie.
- Co ty z nią
tam robiłeś?
No tak, to był
Choi Minho, zero subtelności.
-
Kontemplowaliśmy o filozofii życia – rzuciłem w przestrzeń, opierając się o
wilgotną umywalkę. Nagle doznałem nieprzyjemnego deja vu – już kiedyś odbywaliśmy podobną rozmowę w tym niezbyt
czystym miejscu. Milczenie przeciągało się. Wreszcie, zniecierpliwiony,
zerknąłem na niego kątem oka i to był mój błąd, bo Minho jeszcze nigdy nie
wyglądał tak… tak inaczej. Odetchnąłem głęboko, klnąc w duchu ile wlezie i
próbując wziąć się w garść. To niemożliwe, żeby facet, który zawsze doprowadzał
mnie do szału, nagle potrafił mnie rozmiękczyć samym spojrzeniem zbitego
szczeniaka.
- Umówiłem się
z IU u nas w kawiarni, w ten piątek. Ona chce się ze mną przyjaźnić, a ja chcę
wykorzystać ją jako element misji szpiegowskiej Kibuma. Wiem, mało moralne, ale
taki już jestem. Nie masz o co się denerwować, nie przerwałeś żadnej ceremonii
ślubnej, czy co tam sobie ubzdurałeś.
Wyrzuciłem to
wszystko z siebie na jednym wdechu, gapiąc się zawzięcie w jeden punkt na
zachlapanej wodą podłodze. Według scenariusza, teraz powinien się na mnie
rzucić i udusić mnie w swoim niedźwiedzim uścisku. Wcale by mnie to nie
zdziwiło, tak właśnie wyglądała nasza relacja. Kłóciliśmy się, godziliśmy, ja
pyskowałem, on mnie przytulał i od początku. Błędne koło, rutyna. Za każdym
razem miałem wrażenie, że coś bardzo kruchego we mnie coraz bardziej pęka.
Minho
westchnął ciężko.
- Przepraszam.
Znowu zadziałałem pod wpływem impulsu. Byłem…
- Zazdrosny,
taa, wiem. Chociaż wciąż uważam, że to bez sensu.
- Nie zrozum
mnie źle, IU mi się po prostu nie podoba. Osoby jej pokroju… Sam nie wiem, może
jestem uprzedzony, ale ona przypomina mi Hyunę, dziewczynę mojego ojca. Laska,
która kradnie cudzych facetów, ukrywając się pod maską słodkiej niewinności.
- Okaaay. –
Uniosłem brwi, siłą powstrzymując się od triumfalnego uśmiechu. – Ale ja nie
jestem twoim facetem, gdybyś nie zauważył.
To go chyba
trochę otrzeźwiło. Odchrząknął, zażenowany i uniósł lekko kąciki ust,
zakładając ręce na piersi. Zbliżył się do mnie o krok, a ja mocniej zacisnąłem
dłonie na brzegu umywalki, czując, że znowu zasycha mi w gardle. Przeklęte
rozchwianie hormonalne. Przeklęte „nie wiem”. Przeklęty Choi Minho i jego durna
egzystencja.
- Chyba masz
rację. Jeśli chodzi o ciebie jestem chyba zbyt opiekuńczy. Twoja wina.
- Jasne –
burknąłem, niezadowolony. Z każdym jego krokiem czułem się coraz bardziej nie
na miejscu i w panice zacząłem rozglądać się za najkrótszą drogą ucieczki. –
Ty… Dlaczego właściwie tak bardzo nie chcesz wyjeżdżać z SM Town? Przecież to
totalna wiocha. Ojciec chce cię wysłać do Ameryki, na twoim miejscu nawet
największy idiota by się nie wahał.
Skrzywił się
lekko, ale jego oczy nadal błyszczały jak w gorączce.
- Plotki
szybko się rozchodzą. Nie, nie chcę jechać do Ameryki. Niezbyt lubię te
klimaty, poza tym będąc w Ameryce, chyba trochę za bardzo brakowałoby mi
pewnego upartego gówniarza z wrodzonym
pesymizmem, notorycznie sprawiającym kłopoty niewinnym ludziom, którzy z
jakichś chorych powodów zdecydowali się go lubić. Więc przypuszczam, że to robi
ze mnie „największego idiotę”.
- Aha –
wykrztusiłem, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w jego zdecydowanie za
bardzo rozszerzone źrenice na tle brązowych tęczówek. Owiał mnie intensywny
zapach cynamonu. Okay, to już nie było bezpieczne. Wolałbym, gdyby bez zbędnych
ceregieli wykonał swój rytuał przytulania i dał mi spokój, bo w pozycji, w
jakiej się nieoczekiwanie znaleźliśmy, czułem się mało komfortowo, nie wspominając
już o tym, że ten przebrzydły Bambi zaczynał zabierać mi przestrzeń osobistą
oraz tlen.
- Taemin-ah… -
westchnął, owiewając mi twarz swoim oddechem, a ja udałem, że się krzywię,
chociaż pachniał tylko kawą i miętową pastą do zębów. – Dlaczego nie możemy być
normalni?
- Normalność
jest do dupy. Jak masz szansę coś pokomplikować, to nigdy się nie krępuj, po co
ułatwiać sobie życie? – mruknąłem ironicznie, czując strużkę potu spływającą mi
za kołnierz. Minho powoli położył dłonie po obu stronach umywalki, napierając
na mnie swoim torsem i pochylił się jeszcze niżej, nie spuszczając ze mnie
uważnego wzroku. Rzadko kiedy bywał tak poważny, co trochę mnie przerażało.
Wiele rzeczy przerażało mnie w tamtej chwili, bardzo wiele.
Badał moją
reakcję. Może i bym jakoś zareagował, gdybym nie miał wszystkich zmysłów
posklejanych papką z emocji, w jeden wielki pytajnik.
Kurwa mać, pieprzyć to.
Odrzucając w
jednej sekundzie całe swoje samozaparcie i wątłe bariery, które mnie chroniły,
chwyciłem go za kołnierz koszuli i pociągnąłem w dół, ku sobie, zamykając oczy
tak mocno, że aż zaczęły mi przed nimi skakać kolorowe płatki.
Czułem się
tak, jakby przez mój mur obronny przejechał czołg.
- HEJ!
Skończyliście?!
Czołg poderwał
się nagle w powietrze, wykonał obrót o sto osiemdziesiąt stopni i zamienił się
w wielkiego dinozaura, który zaczął wściekle zasypywać rozburzony mur
kamieniami, rycząc przy tym dziko.
Odepchnąłem
Minho z taką siłą, że niemal poślizgnął się na wilgotnej podłodze i upadł. W
ostatniej chwili chwycił klamki do jednej z kabin, oddychając szybko i błądząc
lekko zamroczonym wzrokiem po mojej twarzy, która prawdopodobnie parowała,
dymiła i buchała żywym ogniem. Zachciało mi się krzyczeć z bezsilności, ale
zamiast tego po prostu spuściłem głowę.
Minho zaklął
pod nosem tak brzydko, że aż zacząłem się zastanawiać, czy nie mam na niego
złego wpływu.
- Czego
chcesz, Jonghyun, do jasnej cholery?!
- Um… Amber
wysłała mnie na przeszpiegi żebym sprawdził, czy nie sprowadzasz Taemina na złą
drogę, o ile istnieje jeszcze gorsza… - W drzwiach pojawiła się głowa Jonghyuna,
który ostrożnie omiótł wzrokiem całą łazienkę, łącznie z nami i uniósł brwi. – Wygląda
na to, że przyszedłem w porę. – Nie. –
Znowu się tu zabijaliście? Przepraszam, jeśli przeszkodziłem, ale to był pomysł
Amber, poza tym naprawdę muszę siku, więc…
- Gdyby Amber
weszła tu na „przeszpiegi” i tak nikt by się nie zorientował, że coś jest nie
tak, bo to w końcu męski kibel – powiedziałem powoli, mając nadzieję, że mój
głos nie drży tak bardzo, jak mi się wydawało. Dobrze przynajmniej, że nie
straciłem przez to wszystko zdolności rzucania złośliwymi komentarzami.
- Słyszałam! –
Dobiegł nas poirytowany głos Amber zza drzwi. – Minho, wszystko w porządku?
- Jasne.
Wszystko świetnie. Chodźmy już, zaraz skończy się przerwa.
Przetarłem
spocone czoło wierzchem dłoni, skrzętnie omijając spojrzeniem jego zagadkowy wzrok.
~*~
Piątek
nadszedł szybciej, niżbym sobie tego życzył. Tydzień zleciał mi na bieganiem
między szkołą, pracą a domem. Nie miałem nawet okazji porozmawiać z Minho o
tym, co się stało. Co się prawie
stało, Boże, dzięki ci za Jonghyuna i jego wspaniałe wyczucie czasu. Gdyby
stało się to, co mogło się stać, jeśli w porę by nam nie przeszkodził, nie
wiem, czy dałbym radę teraz zachowywać się jak gdyby nigdy nic. Tym czasem po
prostu nie wracałem do tego, żabol zresztą też ani razu nie wspomniał o
incydencie w szkolnej łazience, chociaż po jego pytających spojrzeniach i
niekończonych sentencjach mogłem się spodziewać, że prędzej czy później
zapragnie dowiedzieć się, co to, do diabła, miało znaczyć. Obawiałem się tylko,
że nie będę w stanie mu odpowiedzieć, bo sam nie miałem pojęcia.
Im bliżej było
do mojej tak zwanej „randki” z IU w SHINee
Cafe, tym bardziej miałem ochotę się z tego wycofać. Teraz, kiedy wszystko
jeszcze bardziej się skomplikowało, nie wydawało mi się prawdopodobne, żebyśmy
kiedykolwiek mogli zostać przyjaciółmi. Niestety, sam byłem sobie winien.
Mogłem nie dawać jej głupiej nadziei i trzymać język za zębami, kiedy Kibum zapytał
mnie podejrzliwie, co kombinuję. Myślałem, że się wykręcę, mówiąc mu o planie
wyciągnięcia z IU jakichś informacji o strategii konkurencji, chociaż niewiele
mnie to tak naprawdę obchodziło. Na moje nieszczęście, Kibuma bardzo.
Natychmiast zapalił się na ten plan i wyraził chęć zostania naszym osobistym
kelnerem, kiedy ona przyjdzie, żeby także mógł usłyszeć trochę tych
fascynujących niusów. Wciąż uważał, że Exotic
Flowers zagraża naszej kawiarni i trzeba ich jak najszybciej wyeliminować.
W jaki sposób – tym na razie się ze mną nie podzielił.
Amber z kolei
była bardziej negatywnie nastawiona na wizytę IU.
- Napluję jej
do latte.
Rzuciłem jej
ciężkie spojrzenie, na co odpowiedziała jeszcze bardziej wściekłym mieszaniem
kawy, głośno obijając łyżeczkę od ścianek filiżanki.
- Serio..? Ile
ty masz lat, pięć?
- Po prostu nie
lubię wypacykowanych Barbie.
- Ale moją
siostrę lubisz – zauważyłem złośliwie. – Aż dziwne.
- Twoja
siostra jest dużo mądrzejsza od ciebie, szkoda, że tego nie widzisz –
oświadczyła z kamienną twarzą. – Z resztą rób jak uważasz. Między tobą a Minho
wszystko okay?
- Jasne,
wszystko świetnie – zacytowałem mechanicznie jego własne słowa, nie wiedząc, co
innego na to odpowiedzieć. Amber zmarszczyła brwi z powątpiewaniem.
- Nie
dokuczaliście sobie ostatnio. Mam się zacząć martwić?
- Nie –
uciąłem, odwracając się od niej.
W samą porę,
bo kiczowaty dzwonek, który Dara powiesiła nad drzwiami wejściowymi, właśnie
zadźwięczał donośnie i weszła IU, rozglądając się niepewnie dookoła. Ignorując
pogardliwe pomruki Amber, ruszyłem w jej kierunku.
- Hej – wycisnąłem
z siebie coś na kształt uśmiechu. – Stolik przy oknie, może być?
Skinęła głową,
rozpromieniona i podreptała za mną, siadając z gracją na wskazanym miejscu.
- Więc, co u ciebie
słychać? Pracujesz teraz w Exotic Flowers,
prawda?
- Tak, ale nie
dlatego, żeby zrobić wam na złość. Nie jestem taka – powiedziała pospiesznie,
uważnie obserwując moją minę. – Potrzebowałam trochę pieniędzy, a oni szukali
kelnerki. Tak jakoś wyszło.
Skinąłem
głową, dając jej do zrozumienia, że nie mam jej tego za złe, w przeciwieństwie
do Keya, na przykład. Ale o tym nie musiała wiedzieć. Rozmowa jakoś się nie
kleiła. Nie potrafiłem zbyć jej jakimś złośliwym komentarzem, chociaż nie
wiedziałem, z czego wynikał ten opór.
- Co podać? –
zapytał ponuro Minho, pojawiając się nad naszym stolikiem z notesem w dłoni i
grobową miną. Spojrzałem na niego, zdezorientowany. Gdzie wywiało Kibuma?
- Małą latte. Dwie
łyżeczki cukru – sprecyzowała IU, zapewne przypominając sobie sytuację sprzed
paru miesięcy, kiedy była zmuszona wypić gorzką cappuccino i prawie ją to zabiło (dobrze, że przynajmniej w duchu
trzymałem fason ironicznego sceptyka). Minho zanotował i oddalił się, rzucając
mi dezaprobujące spojrzenie przez ramię, co odczytałem jako „rani mnie twoja
nieczułość” i wspaniałomyślnie zignorowałem. Zaczęliśmy rozmawiać o zwykłych
rzeczach. Szkoła, muzyka, bezpieczne tematy, które ona sprytnie dopierała,
prawdopodobnie domyślając się, jakie są prawdziwe intencje tego spotkania.
- Um,
przepraszam, że przeszkadzam. – Key zmaterializował się nie wiadomo skąd pięć
minut później i obdarzył zdumioną IU słodkim uśmiechem. Potem chwycił mnie za
kołnierz i niemal siłą postawił do pionu. – Spotkanie biznesowe, sytuacja
awaryjna.
- Co ty
wyprawiasz?! – syknąłem, kiedy ciągnął mnie w kierunku zaplecza, zostawiając IU
samą przy stoliku. Odprowadziła nas smutnym spojrzeniem. Nie czułem się
komfortowo z myślą, że zostawiam ją tam na pastwę losu, dlatego jak tylko drzwi
na zaplecze zamknęły się za nami, odsunęłam się od Kibuma i zmierzyłem go
wściekłym wzrokiem. – Możecie przynajmniej sprawiać pozory miłych i
sympatycznych, kiedy ona tutaj jest..?
- Nagle
zaczęło ci zależeć na tym, co sobie ktoś o tobie pomyśli? - parsknęła Amber. W
kuchni znajdowała się już cała ekipa. Minho w milczeniu bawił się spieniaczem
do mleka, Dara pospiesznie zamiatała mąkę z podłogi, a Jonghyun i Jinki siedzieli
na stole, ten drugi z zadziwiająco poważną miną, jak na niego. Założyłem ręce
na piersi, zastanawiając się, o co znowu chodzi. Drażniło mnie to, że oni
zawsze musieli wciągać mnie w swoje wymyślone problemy, podczas gdy ja miałem
wystarczająco dużo własnych. Ale nic nie mogłem na to poradzić. Oparłem się o
framugę drzwi, czekając, aż ktoś zacznie przemawiać i miałem nadzieję, że IU w
tym czasie nigdzie nie ucieknie.
- Mam dobrą i
złą wiadomość –powiedział cicho Onew. – Którą chcecie usłyszeć najpierw?
- ZŁĄ, oczywiście,
że złą! – odparł szybko Key. – Zawsze najpierw mówi się złą, żeby potem ta
dobra mogła być pocieszeniem. To logiczne.
- Dobrze.
Kawiarnia zbankrutowała.
Na sekundę zaległa
całkowita cisza, a potem nagle wszyscy zaczęli mówić jednocześnie.
- CO?! To
niemożliwe, mamy tylu klientów! – przekrzyczał ich w końcu Jonghyun, który nagle
nienaturalnie pobladł. Onew pokręcił głową, rozkładając ręce.
- Pieniądze ze
sprzedaży ledwo pokrywają koszty wynagrodzenia, a przecież są jeszcze
składniki, dostawy, czynsz…
- Nie rozumiem
– jęknął Kibum, kiedy udało mu się względnie się uspokoić. – Przecież ojciec
Minho nam za to wszystko płacił…
- No właśnie.
Ojciec Minho przysłał mi wiadomość, że nie jest w stanie już sponsorować SHINee Cafe. Musimy radzić sobie sami.
- Cholera! –
Wszyscy umilkli, kiedy Minho cisnął spieniacz do mleka na ziemię i uderzył
pięścią w ścianę, aż zatrzęsły się wszystkie naczynia w zmywarce. Zagryzłem
wargę, wbijając paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni.
Nie jest w stanie? Jasne, nigdy w to nie
uwierzę. Byłem pewien, że Jonghyun i Amber również wrócili myślami do tamtego
poranka przed szkołą, kiedy pan Choi zaczął w tak okrutny sposób szantażować
swojego syna. Wtedy wydawało mi się, że to tylko puste pogróżki, ale
najwyraźniej jeszcze nie znałem jego możliwości. Nie sądziłem, że tak szybko
zrobi to, co zapowiadał. Kawiarnia nie mogła tak po prostu zbankrutować, to
było takie nierealne. Po tych wszystkich miesiącach znałem to miejsce jak własną
kieszeń i traktowałem jak coś oczywistego. Nie chciałem popadać w sentymenty,
ale czułem się w jakiś sposób związany z tym miejscem.
- Zaraz, to co
my teraz zrobimy? – odezwała się Amber. – I to w takim okresie, kiedy
konkurencja rośnie w siłę..?
- Tu właśnie
przychodzi czas na dobrą wiadomość. Możemy to odpracować. Dara wymyśliła sposób
na zdobycie pieniędzy dla kawiarni.
- Błagam, żeby
tylko ten „pomysł” nie obejmował znowu wciśnięcia mnie w kieckę i szpilki –
wysiliłem się na odrobinę czarnego humoru, zerkając kątem oka na Minho, ale
nawet się nie uśmiechnął.
- Nie, to był
plan B, ale myślę, że plan A wypali. – Onew popatrzył na nas łagodnie, ale z
lekkim wahaniem. – Jedziemy… do kuzynów Dary, na wieś. Będziemy pomagać w pracy
w sadzie, dzięki temu nadrobimy przynajmniej część strat. Co wy na to..?
- Chcesz nas
zmienić w wieśniaków? – Kibum wyglądał
na przerażonego tą wizją. Posłał Jonghyunowi błagalne spojrzenie, na co Dino odchrząknął,
zwracając się do Jinkiego.
- Hyung…
Będziemy zbierać robaczywe jabłka, wdeptywać w krowie placki i wsadzać łapy w
gniazda pszczół?
- Będziemy
głodować? Pozjadamy się żywcem – wyraziła swoje obawy Amber.
- Będziemy
sami sobie polować na jedzenie..?
- I komary –
jęknął Key, zniesmaczony. – Wszystko, tylko nie komary…
- Nie mamy
wyboru.
- Ja uważam,
że lepiej byłoby przebrać Taesia za dziewicę i wysłać go do starego potwora w
charakterze ofiary, może wtedy cofnie swoją decyzję – zaproponował Dino.
- Wiecie co,
jeśli będziemy umierać z głodu, Jonghyuna zjemy pierwszego – podsunąłem usłużnie.
- Dobra,
spokój! – odezwała się po raz pierwszy Sandara, piorunując nas wzrokiem.
Przegapiłem moment, w którym stała się tak groźna, ale jakimś cudem wystarczyło
jedno spojrzenie na jej minę, żeby wszyscy się zamknęli. – Jeśli ktoś nie chce
jechać, nie musi. Ale wtedy nie przetrwamy długo. Amber ma rację, konkurencja
rośnie w siłę, a my stoimy na przegranej pozycji. Jeśli teraz czegoś nie
zrobimy, to potem może być za późno.
- Czyli
ustalone – podsumował Jinki markotnie. – Jedziemy tam. Koniec zebrania.
- Możesz już
wracać do swojej randki, dzieciaku – rzucił
Key, mijając mnie z zaciętym wyrazem twarzy. Spojrzałem przez ramię na żabola,
ale wyglądało na to, że nigdzie się stamtąd nie ruszał. Obracał w dłoniach
zepsute urządzenie, wpatrując się w nie uporczywie, jakby to ono było
wszystkiemu winne.
Po co sobie ułatwiać życie, skoro można je
jeszcze skomplikować?
Wyszedłem z
powrotem na salę, czując się jak w transie. Stolik przy oknie stał pusty, a
niedopita latte wciąż lekko parowała.
IU nie było.
(czasami dobija mnie, jak bardzo niektóre gify pasują do pewnych sytuacji.)
Comeback, comeback~
Zacznę tradycyjnie, od przeprosin. Zdaję sobie sprawę, że ciężko ze mną wytrzymać, a fakt, że ostatnio publikuję rozdziały średnio raz w miesiącu, wcale nie świadczy o mnie dobrze, jako o autorce. Jednak tak jak obiecałam, jest maj, jest więcej czasu, jest więcej chęci i pomysłów, tak więc rozdziały będą się pojawiały w miarę regularnie - co dwa tygodnie. Nawiasem mówiąc, zostało ich 6 do końca, plus Epilog. Chciałabym skończyć Troubles Makera przed końcem roku (szkolnego, nie kalendarzowego, mam nadzieję x.x).
Co do konwentu. TAK, JEST ON W DNIACH 18-19, mój błąd :< Wybaczcie. Już wiem prawie na pewno, że się na nim pojawię. Jeśli ktoś też by na niego przybywał i chciał się spotkać, to pisać do mnie na gg, ustalimy jak i gdzie, żeby się potem nie szukać w tłumie innych mangoświrów :3
Co jeszcze? Żyję, piszę, jest dobrze ^^ Wzięłam się także za nadrabianie zaległości w czytaniu, a za chwilę biorę się za pisanie Deflowered Angela. Dziękuję za komentarze, były kochane *.* Tyle miłości do Was~ <3
AW AW TAK CUDOWNIE DŁUUUGO! xD Powiem tak. Gomili jest głupia i uwielbia rozdziały gdzie jest DUŻO uczuć. A tu było DUŻO! Do tego tych Taeminowych! xD Po prostu cudne, bardzo udany comeback, ciekawe czy EXO cię przebije >.< Ah, eh....znów brak słów, ostatnio moja wena do komentarzy gdzieś sobie poszła. Więc...BOŻE ONI SIĘ PRAWIE POCAŁOWALI! (Umarła. Ciekawe kto ci będzie wysyłał zdjęcia biasów jak ci znów odetną neta :( xD) OMG i to jeszcze TAEMIAN chciał POCAŁOWAĆ Minho! Jezus Maria co tu się dzieje bo chyba nie ogarniam! xD Ta akcja z sadem tak mi przypomina Caffe Prince że aż się zaśmiałam. Psychiczne...xD Cóż jeszcze mogę powiedzieć...musimy się w końcu spotkać bo coś mnie trafi, niestety nie 18-19 bo na pewno si nie pojawię ;( Może później...mam nadzieje. A tym czasem, pisz DA i spraw bym się znów czuła dumna! xD Exoticowo-shawoalowa mamo xD HWAITING! <3
OdpowiedzUsuńG.G
PS Bardzo dobrana muzyczka :3
bad-days-good-nights-blogspot.com
love-is-still-love.blogspot.com
ALICE, WRÓCIŁAŚ T______________T
OdpowiedzUsuńOmg, serce mi wali, ręce się trzęsą, zesztywniałam i już w ogóle pominę, że właśnie jadę polskim busem i musiałam zachować spokój przy czytaniu...
ALE JAK TO KAWIARNIA ZBANKRUTUJE. Nienawidzę ojca Minho, czego on wszystko komplikuje.
Niezawodni przyjaciele zawsze wejdą w "odpowiednim" momencie... JAK MOZESZ TAK BUDOWAĆ NAPIĘCIE, A POTEM WSZYSTKO PRYSKA XDDD
już się nie mogę doczekać ich wiejskich przygód <3 XDDD
oświecenie po czasie - zdziwiło mnie także wyznanie Taemina, a raczej to że wypowiedział na głos swoje nastawienie do Amber i Jonghyuna! I to, ze przy nich powiedział to "nie wiem"... i to, ze nie pourywał im łbów na miejscu za te zakłady xDDDD
Usuńnie rozumiem, co ojciec Minho chce uzyskać przez to, ze tak pokieruje jego życiem, w sumie i tak się do niego nie miesza, bo jest ciągle dala.
jakbym juz chciala wiedzieć co się wykluje w związku z tym, co mogło się stać, a przez Amber i Jjonga nie doszło do skutku XDD!!!
DOCZEKAŁAM SIĘ <3 Miałam taki przebłysk radości, kiedy zobaczyłam nowy rozdział, że aż zrobiło mi się przyjemnie, naprawdę.
OdpowiedzUsuńRozmowa Taemina z jego tatą była... Dziwna. Nietypowa. Zaniepokoiła mnie, a jednocześnie poczułam się zdezorientowana. Byłoby miło, gdyby jego ojciec wrócił do normalności, jednak nie ma chyba na co liczyć, co? T__T
Ta kłótnia Minho z ojcem... Wow. Nie wiedziałam, że Żabol może być taki... Rozwścieczony. (wściekła żaba, ha, ha, ha...) Osobiście strasznie się zdziwiłam, gdy Taemin w myślach chciał, żeby Minho na niego spojrzał, bo wysłałby mu wymowne "hwaiting"... On naprawdę się o niego troszczy i martwi, chociaż pewnie nigdy by tego nie przyznał Q.Q A może kiedyś przyzna.. Będę tego oczekiwała z niecierpliwością.
Ta akcja w toalecie, Aliss, co Ty ze mną robisz, miałam motyle w brzuchu. PRAWIE się pocałowali, niedobry JJong, czemu przerwał, no czemu T____T. I budowałaś takie dobre napięcie przed tym wszystkim, tak dobrze się to czytało, tak niecierpliwie...! Kocham Cię, czemu mi to robisz T__T
Nienawidzę IU. Oficjalnie jej nienawidzę, ale to chyba normalne, bo kto ją lubi w tym opowiadaniu... Czemu musi mieszać?! Tak, ja wiem, że w każdym opowiadaniu potrzeba czarnego charakteru, wiem... I chociaż boli mnie to niezmiernie, akceptuję to, że zrobiłaś z Heechula złowrogiego człowieka, a z IU... No. IU.
Mam nadzieję, że chłopcy poradzą sobie na tej farmie, a Kibuma nie ugryzie zbyt wiele komarów. Wyobrażam sobie JJonga, który biega dookoła niego i psyka zapobiegawczo tym środkiem na krwiopijców... xD Żyć nie umierać.
Dziękuję Ci za taki świetny, DŁUGI rozdział, który wzbudził we mnie tak wiele emocji, że nie mogę doczekać się kolejnego.
W każdym razie hwaiting, Alice. <3
Kei.
PS Boję się przeczytać własny komentarz, więc tego nie zrobię xD Przepraszam za niego, jest zbyt... Mój T__T
ach jak ja kocham te długie rozdziały TT można się naprawdę wczuć w akcję. cieszę się że jesteś z powrotem. co do treści - JEZU, myślałam że 2min się jednak serio pocałował, no ja potrzebuję jakiegoś ujścia dla uczuć między tą dwójką, przecież oni non stop chcą się nawzajem pożreć ♥ a IU jest brzydka, zua, i nikt jej nie lubi. kto wie, może będzie próbowała znowu poderwać biednego taeminka (błagam nie)
OdpowiedzUsuńno to... czekam na następny rozdział!
Zacznę od tego że nie lubię IU... Zapewne podsłuchała całe zebranie i poleciała do swojej kawiarenki z "zacnymi" newsami... Aish nie znoszę takich bab XD A Minho swoją zazdrością jest przesłodki i aż mam ochotę go przytulić za to. To opowiadanie jest świetne, zwłaszcza że trochę przypomina mi drame Coffee Prince, do której mam wielki sentyment :3 Życzę dużo weny i nowych pomysłów na ff bo aż szkoda by było marnować taki talent~
OdpowiedzUsuńN~
Gdzieś z dwa tygodnie temu odnalazłam twój blog, i obiecałam sobie, że skomentuje wraz z kolejnym rozdziałem... Tak więc *ekhem*
OdpowiedzUsuńdhgsjadghhasgdjasgh <- tak wyglądają moje uczucia. Jedna wielka papka emocjonalna jak u Taemina....
Uwielbiam to jak piszesz. To wszelkie uczucia Taemina przelane w tekst, jego myśli, zachowaniem. Po prostu kocham twoje opowiadanie całym sercem <3
Jeśli chodzi o ten rozdział [ i zahaczę nieco o poprzedni ] to naprawdę zdziwiła mnie zmiana w Taeminie. To jaki nagle stał się bardziej otwarty. Cieszy mnie to, że Minho udało się przełamać ten mur w jego sercu. Rozczuliła mnie też ta jego niemoc względem uczuć do Choi.
Jeśli chodzi o IU... mam ochotę ją zabić. Złapać gdzieś w ciemnej uliczce, unieruchomić i spalić żywcem aby nie zostały żadne ślady. Z drugiej jednak strony sprawia, ze Minho jest zazdrosny co jest naprawdę cudowne <3
Zwłaszcza ta scena w łazience. Po prostu uśmiechałam się jak głupia i zaciskała kciuki aby w końcu coś zrobił. I kiedy to COŚ [ moze pocałunek ? ] miało wyjsć z inicjatywy Taemia musiał wparować Jonghyun!
No kocham tego kretyna ale jego wyczucie czasu jest naprawdę beznadziejne....
Ojca Minho też nie lubie, chociaż podejrzewam że ma swoje powody aby być takim. W końcu umiał się uśmiechać, prawda? Niemniej jednak ten szantaż, to że zabronił mu sie spotykać z Taeminem i odciął fundusze kawiarni było chwytem poniżej pasa. Jednak jak zawsze ma to jakieś plusy...
Mianowicie ten wyjazd na wieś. Tam Taemin nie będzie już mógł tak łatwo uciec od Minho i nie będzie IU~!
No po prostu z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D Kocham cię, i życzę weny, czasu i chęci do pisania, ponieważ trochę egoistycznie licze na szybkie dodanie kolejnej notki!
Pozdrawiam
[ jeśli byś miała czas i chęć zapraszam do siebie http://namroznymbiegunie.blogspot.com/ ]
Rozdział przeczytałam jak tylko został opublikowany, ale musiałam opanować emocje i dopiero teraz mogę coś konkretnego napisać xD
OdpowiedzUsuńPo pierwsze i chyba najważniejsze...TWÓJ COMEBACK!!! *^*
Rozdział naprawdę mi się podoba. Jest jednym z moich ulubionych i jest tak długi *.*
Scena w toalecie normalnie awww *^* Moja ukochana ;_;
W tym WC to się tyle rzeczy dzieje @_@
I jako bonus pod koniec rozdziału dowiaduję się o jakiejś wsi ;_; SHINee Cafe wersja wiejska zapowiada się kurna ciekawie jak nigdy *^*
A do IU mam taki sam stosunek jak Amber ._.
I jak zwykle komentarz bez ładu i składu TT^TT
Czekam na kolejny rozdział *______*
Stwierdziłam, że muszę komentować od razu po przeczytaniu rozdziału. Później już nie pamiętam co było w notce i jest mi ciężej (nie ważne, że czytałam wczoraj xD). Po prostu jakoś zaraz po przeczytaniu chyba lepiej mi zebrać wszystkie myśli. Teraz ledwo co mózg mi pracuje, więc wybacz za te bezsensowne bełkotanie xD Ale to nie nowość w moim przypadku, więc powinnaś być przyzwyczajona ^^
OdpowiedzUsuńHmm, chyba powinnam zacząć od tego... JONGHYUN, TY PRZEBRZYDŁY (a nie, jednak kochany i śliczny), PRZEROŚNIĘTY JASZCZURZE, JAK MOGŁEŚ?! NIE WYBACZĘ CI TEGO DO KOŃCA MOJEGO ŻYCIA I JESZCZE DŁUŻEJ. Ja już się uśmiecham do siebie jak głupia, bo wyczuwam pocałunek, powstrzymuję się od spadnięcia z krzesła całymi swoimi siłami i od piszczenia jak głupia wariatka, bo Taemin się w końcu przełamał i jakoś by to było, ale BUM. Zraniło mnie to, haha. I najwyraźniej Minho też, bo on tak samo jak ja czekał na ten moment, więc nie dziwię się, że troszkę zły był. ^^ Amber nie lepsza, ugh :D Jak oni tak mogli. : oo mam nadzieję, że następnym razem nie pojawią się w najmniej oczekiwanym momencie i przerwą coś 2minowi *o* bo inaczej uduszę.
Mówiłam, że nie przepadam za IU? Tzn normalnie ją lubię, ale w tym opowiadaniu mnie tak cholernie irytuje, że już nawet wolę Choi seniora : O Serio, co jest dziwne. Tata Minho nie działa mi na nerwy tak jak IU XD Jego jestem w stanie znieść (czasami troszkę mnie nawet bawi xD), IU nie i właściwie cieszę się, że poszła sobie z tej kawiarni, niech sobie nie myśli, że ma szanse u Taemina, że będą razem, wyjdą za siebie i będą mieć domek, pasa, kota, papugę czy cokolwiek i dziesięć bachorów, o nie, Tae jest Minho. Poza tym nie sądzę, żeby Minho IU odpuścił Taemina, więc jestem spokojna :D Chyba, bo nie wiadomo co może mu wpaść do tej żabiej główki.
Co do wyjazdu na wieś... Jestem jak najbardziej za! W opowiadaniach lubię takie klimaty i nie wiesz nawet, jak bardzo jestem ciekawa tego, co tam się wydarzy (zwłaszcza jak wyobrażę sobie Kibuma w gumiakach, hahaha). Nie wytrzymam do kolejnego rozdziału, idę umrzeć x.x
Kocham te ciągłe narzekania Taemina. To w pewien sposób mnie bawi, bo dochodzę do wniosku, że naprawdę jestem w jakiś sposób do niego podobna. Też kocham narzekać i komentować innych w myślach, hahaha.
Moje serce cierpi, bo zostało tylko 6 rozdziałów. To dla mnie tak mało, że wiem, że czas zleci tak szybko i TM dobiegnie końca. Aż żal pomyśleć :c Pociesza mnie jednak myśl, że jest jeszcze DA, za którym niesamowicie się stęskniłam i już nie mogę doczekać się, aż zobaczę tam nowy rozdział :D
Jezuu... Wczoraj leżę juz w łóżku i stwierdzam, a zajrzę na bloggera i patrzę a tu twój nowy rozdział. Banan na mordce był. No to co jak co teza przeczytać xD tak wiec... Kocham to, ze opowiadanie jest oczami Taesia i ze on jest taki nieprzewidywalny ;p to jak przez te wszystkie rozdziały otwierał się na Minho urzekło mnie od samego początku. Scena w toalecie? ---> BOSKA, alle jak większość powiem ( czyt. Krzykne z irytacja) ,, JONGHYUN TY GLUPI DINOZAURZE.! IDZ SIE WYSIKAC W KRZAKI, A NIE MI TU 2MIN PRZESZKADZAC.!!!'' no bo ja tu taki zaciesz, szczerze się do telefonu i nagle pac, nie ma ani pocałunku, ani nic tylko Minho laduje na ziemi. Argh... Co do IU, osobiście z początku mmi nie przeszkadzała, ale ostatnio mnie irytuje. Jak tylko wybiegła z kawiarni podkablowac sswojej to naprawdę ja znienawidze.!!! Jeszcze jest ta wies. WIES, WIES WIEŚ ^.^ Kibum ora pole;p juz to widzę. Różowe rękawice, kalosze i kapelusz T_G Ja chce następny rozdział!!! ;* ale tak serio to mam nadzieje, ze na tym wyjeździe coś się stanie z 2min. Może dojdzie do tego pocałunku? Szczerze nie wiem czego się spodziewać, oby było jak najlepiej <3 CZEEKAM<3<3<3 weny nie życzę bo masz jej chyba za dużo jak tak piszesz;* ale czasu to tak;p powodzenia ;>
OdpowiedzUsuńPs: długie rozdziały = długie komentarrze
Ps2: proszę, wyłącz weryfikacje obrazkowa;)
Ekhem... Kiedy weszłam na twojego bloggera od razu zjechałam w dół zobaczyć ile jest już komentarzy i jak dużo mnie zasypie, kiedy zobaczyłam ten gif... Moja reakcja była .... CHORA i to tak porządnie chora ... (od dziś nie przyznaje się do siebie) i jak wzięłam się za czytanie od razu te myśli - Może Minho znowu zaatakuje banda Heechula czy inne zbiry (może tak kiedyś będzie ^0^ wiem jestem nieźle popaprana, ale jak najbardziej kocham czytać od ciebie akcję ♥.♥ xDDDD) i Tae będzie musiał go powstrzymywać ... BĘDZIE JAKAŚ AKCJA ! <3 Głupie myśli nie dawały się skupić, ale w końcu to mój mózg więc co się dziwić xD Czytałam nareszcie z zapartym tchem *-* Cieszę się właściwie że dajesz te gify ^ ^ Minnie ...? Czy ty nie jesteś zbyt miękki ostatnimi czasy ? Minho cię zmienia ;DD Od dziś mam takie same uczucia do Choi seniora jak Jonghyun i Taemin ! Minhoś się tak wkurzył ... uwielbiam jego drugą twarz :D W ogóle kocham jego osobowość co stworzyłaś. Wiesz że stałaś się moja ulubiona autorką #^.^# (ale ci dzisiaj słodzę normalnie xDD) Cieszę się, że nareszcie napisałaś kolejny rozdział, chociaż sama rozumiem nawał nauki w kwietniu i chęć odpoczynku oraz zebrania myśli na nowe rozdziały. Czasem trzeba dać odpocząć wenie xD i jeszcze jeden komentarz do ff a mianowicie... Jjong TY ... pójdź sobie grzecznie do Key niech ci zakleji tą buźkę i coś z tobą zrobi, a w tedy niech wejdą 2Min i niech wam przeszkodzą w tym co chcieliście zrobić ... Tak nagle bez ostrzeżenia ! POCZUJ JAK TO JEST ! xDDD Cieszę się że nareszcie się pojawiłaś ^-^
OdpowiedzUsuńHwaiting w pisaniu
Ps. wybacz za bardzo mało składny komentarz MIANHAE T.T
Jeśli ty jesteś złą autorką, bo dodajesz średnio raz na miesiąc, to co ja mam powiedzieć, skoro ostatnią rzeczą, jaką napisałam był one-shot w listopadzie? ;_;
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się podobało, ale zauważyłam kilka błędów. Niestety teraz, zamiast pisać referaty i uczyć się na sprawdziany, czytam twojego bloga, a mimo wszystko czas goni, więc ich teraz nie wypiszę. Generalnie rozdział bardzo, bardzo mi się podobał. Taemin, choć przeszedł chyba małą przemianę, nadal ma cięty język i to mi się podoba. *o* Za to ojciec Minho... Skurwiel, za przeproszeniem. TT_TT I Jestem ciekawa, co zaplanowałaś, bo myślę, że ten wyjazd na wieś chyba nie będzie do końca zarobkowo-rekreacyjny, choć ja tam mogę tylko sobie myśleć. Czekam z niecierpliwością, życzę czasu weny i chęci na pisanie.
Przepraszam też za tak nieskładny komentarz, ale nie mogę zebrać myśli ^^"
Hwaiting!
Chwilami miałam ochotę walnąć Taemina w łeb i to tak porządnie, ale mimo wszystko uwielbiam jego podejście do życia i te hasła, które rzuca pod adresem swoich przyjaciół. I nawet IU się pojawiła. Ciekawa jestem, dlaczego wyszła bez słowa z kawiarni. Ojciec Minho mnie wkurzył, no co za dupek! Z kolei tata Taemina mnie przeraził, aż miałam ciarki, kiedy tak mówił o mamie, jakby wciąż żyła. Chłopaki serio na wieś wyjadą? Nie wyobrażam sobie Kibuma na wsi, aż mi się śmiać zachciało, ale jeśli to ma uratować kawiarnię, to czemu nie? Czekam z ogroooooomną niecierpliwością na kolejny rozdział, a także na dwójkę na DA *.*
OdpowiedzUsuńTak długo czekałam aż dodasz następną notkę^_^.
OdpowiedzUsuńAch mam nadzieję, że Taemin niedługo otworzy się na uczucie jakim obdarza go Minho~ Dobrze, że znaleźli jakieś rozwiązanie finansowych problemów, wyjazd tego wielkoluda byłby najgorszą rzeczą na świecie~!!!
KOOOCHAM *.* Nieważne jest to ,ze trwało to tak długo .Ważne ,ze w końcu jest powrót i to w tak wspaniałym stylu ! *.* Ja to po prostu kocham xD Błaaagam niech się Taemin w końcu ogarnie !! XD Boże , czekam na to całe 14 rozdziałów ,ale widzę ,że w końcu jest jakiś większy postęp XD <3 IU mnie ,za przeproszeniem wku*wia i to dość mocno. I podejście Taemina do niej też ...To trochę denerwujące ,bo niby o nikogo nie dba itd. ,a nagle zaczyna go obchodzić co ona powie...Ale itak kocham <3 xD Mam nadzieję ,że na następny nie będzie trzeba tak długo czekać ^^
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do The Versatile Blogger ;)
OdpowiedzUsuńhttp://shining-lovee.blogspot.com/2013/05/the-versatile-blogger-2.html
Nie umiem zbyt długo pisać, rozwlekać się w komentarzu...
OdpowiedzUsuńWczoraj zaczęłam, siedziałam do 5 nad ranem, żeby przeczytać wszystko :))
Żałuję, że wcześniej tutaj nie zajrzałam >.<
Kocham to opowiadanie, uwielbiam. Świetnie zarysowana akcja, bohaterowie cud, miód i orzeszki :D
Czekam na więcej i usycham *.*
Justus
Na bloga trafiłam zaledwie tydzień temu, a ficka przeczytałabym jednym tchem, gdyby nie zdrowy rozsądek, który nakazał mi, abym wstrzymała się trochę. Choć pierwszego dnia i tak przeczytałam już 8 rozdziałów. Przyznam się, że początkowo byłam nieco sceptycznie nastawiona, ponieważ przeraziła mnie ilość pairingów i ogólnie występowanie postaci z różnych grup. Trochę mnie to przerosło, ale pomyślałam: "Spróbuję, a co mi tam!" I nie zawiodłam się. Dobra, jako że komentuję to dopiero teraz, chciałabym najpierw opisac mój stosunek do poszczególnych postaci, a potem przejdę do fabuły. No cóż, skoro nie komentowałam każdego partu, to wypadałoby zrobić to w najnowszym. Prawda?
OdpowiedzUsuńTaemin - kocham, gdy Taeminnie nie jest słodziakiem, a jego zachowanie sprawia, że staję się plamą cukru, która wsiąka w łóżko. Co to, to nie. W tym ff jest on genialne obmyśloną postacią, którą darzę chyba największą sympatią. Jego refleksyjna natura sprawiała, że zaczęłam zastanawiać się nad wieloma rzeczami. Chociażby znaczenie kolorów. Niby głupia rzecz, ale jeśli zastanowić się na tym głębiej to faktycznie jest to prawdą. Zabawne. Podziwiam go, naprawdę go podziwiam za to, że pomimo trudności stara się zdobyć stypendium i bezustannie troszczy się o swojego ojca. Właśnie, to jego poczucie odpowiedzialności mnie przerasta. Serce mi się jednak kraja, gdy czytam o jego nieufności względem innych, oziębłości i nadużywaniu sarkazmu. Jednak z każdym rozdziałem Taeminnie odrobinkę otwiera się na Minho i przyjaciół (z czego niezmiernie się cieszę), toteż z niecierpliwością czekam, gdy w końcu ukaże wszystkie emocje, które się w nim skrywają.
Minho - bardzo przyjemna postać, która jest cholernie podobna... do mnie ^^ A przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Lubię gdy Choi nie jest gburem, tylko takim właśnie o to miłym, przyjaznym, wiecznie uśmiechniętym facetem. Hah, ideał faceta i idealne dopełnienie Taemina. Lubię jego lekkoduszne podejście do życia i spokojne usposobienie. Nie wspominając o trosce, którą obdarowuje swojego ukochanego. Podziwiam, że nie naciska na niego i obchodzi się z nim tak delikatnie, że znosi te wszystkie docinki, i że w tak piękny sposób opiekuje się nim. Lubię to, że się uśmiecha. W moim umyśle zawsze widnieje jego kwitnący uśmiech i gromki, pocieszający śmiech. Wyobrażenie, że mogłabym poznać kogoś takiego, niezwykle mnie podtrzymuje na duchu, serio. Pomimo dwóch znaczących "wyskoków" jak nieprzemyślane wyznanie i pocałunek, Minho to naprawdę ostrożny facet. Dziwię się, że potrafi dostosować się do Taemina i jego, czasami w chuj dobijających (wybacz za dosadne określenie), humorków. Pomimo nieprzyjemnego ojca jakoś się trzyma, prawda? Trzeba przyznać - godne podziwu. Ah właśnie, co jeszcze lubię w Minho? Lubię to, że gra na gitarze. Może i głupia rzecz, ale oczyma wyobraźni wyobrażam sobie jego zatracenie podczas grania na niej i od razu na moją buźkę wkrada się szeroki uśmiech, niczym Żabola. A może to jednak on jest najlepszą postacią?
Kibum - książę ciemności, tak? Oj, to wyobrażenie także było niesamowite XD Key jako mały wampirek, czemu by nie. Zirytowała mnie jednak ta jego późniejsza "zmiana", ale po czasie stwierdziłam, że w rzeczywistości takie przypadki też się zdarzają, więc przemilczę to. Bo to w końcu Diva. Właściwie dopóki Kibum nie jest rozklejającą się ciamajdą, tylko ciętym facetem, to bez względu na okoliczności i fabułę, lubię go. Bardzo miło wspominam "dodatek" z jego perspektywy i każdą rozmowę z Taeminem podczas, które przeglądał go na wylot.
Jonghyun - samo wprowadzenie postaci całkowicie mnie rozbroiło. Jjong jak ćpający żul? XD Niby 14 rozdziałów za mną, ale to wyobrażenie jakoś wbiło mi się do głowy i nawet teraz szczerzę się jak głupek na to wspomnienie. Pamiętam, że ubzdurałam sobie, że ma on wtedy takie dziwaczne tęczowe włosy. Z czasem jednak przekonałam się, że nie jest on takim idiotą za jakiego początkowo go uważałam. Epizod z dzieciakami i domem dziecka niezwykle mnie poruszył. Zdałam sobie sprawę, że z pozoru chory optymista, tak naprawdę jest poważnym, bardzo mądrym facetem. Chwała za to, że tacy ludzie jeszcze istnieją, nawet w tym literackim świecie. Wizja takiego Jonghyuna jest bardzo miłą odmianą.
UsuńOnew - jako, że to mój ultimate bias nie potrafię myśleć o nim w zły sposób, nawet jeśli fick jest tragiczny. Chociaż w tym przypadku nie musiała się do niczego zmuszac, ponieważ był bardzo sympatyczną osóbką ^^ Teoretycznie ta jego ciamajdowatość pozostała, ale jak co do czego, to potrafi prowadzić spokojny, przywódczy monolog - chociażby w tym rozdziale. Niezwykle bawiła i wciąż bawi to, jak cholernie przejmuję się on tym dzidziusiem. Poradnik dla młodego ojca? Geniusz jakiś! XD
Dara - równie sympatyczna postać, tak samo jak jej partner. Byłaby ona idealnym przykładem starszej, kochanej siostry, która spokojnie wysłucha każdego problemu, ale potrafi także skarcić. Jestem pewna, że zostania ona idealną mamusią, która będzie karmiła swojego dzieciaczka masą pysznych wypieków. Chociaż na to póki co za wcześnie, bo przecież noworodek nie będzie objadał się ciastem... chyba za daleko odpływam z fabułą, bo wyobrażam sobie akcję, która dzieje się już w bardzo odległych czasach, w porównaniu do tych, które zawarte są w 14 rozdziale. Ale to przecież dobrze, prawda?
Sulli - mój "kobiecy" ultimate bias, więc także nie potrafię na nią krzywo patrzeć. Wydaje się, że jest ona typową głupiutką nastolatką, ale w gruncie rzeczy to bardzo mądra, młoda dziewczyna. Zawsze będę odczuwała jej niedosyt, mimo że w ficku pojawia się często. Łudzę się, że kiedyś powstanie jakiś milusi "dodatek" z Sulber. ^^
Amber - ideał, no po prostu ideał. Kocham jej cięty język i sprzeczki z Taeminem, z którym zawsze się śmieję, bo ich riposty rozkładają na łopatki.
IU - nie cierpię tej laski. Nie dość, że irytuje mnie w rzeczywistości, to drażniła mnie w ficku. Nie lubię takich słodkich dziewczynek, więc dlaczego Taemin odczuwa względem niej jakieś pozytywne uczucia? Boję się, że ona coś jeszcze odwali, takiego, że nie pozbieram się, ale cóż - poczekamy, zobaczymy. Wracając, ich pocałunek wywołał we mnie jedno wielkie "LOLWUT". Żegnaj, IU.
To chyba tyle o bohaterach.
Jak już wcześniej wspomniałam - chciałabym, aby w ficku było trochę więcej Sulber, ale zdaję sobie sprawę, że fanek yuri jest niewiele, więc szanse, że ten pairing wygra z mocarnym, yaoistycznym Jongkey jest niemożliwy. Szkoda, ale cóż. Mimo wszystko cieszę się, że natrafiłam na jakikolwiek fick, w którym istnieje pairing z f(x), bo nigdy mi się jeszcze taki nie nawinął.
UsuńWyżej wspomniany Jongkey jest równie przyjemny, ale nie potrafię się w niego wczuc, ponieważ jestem oddaną fanką wszelkich mieszanek z Taeminem, Onew i Minho. Tak, tak - Ontae is real = ukochane otp, 2min jako ulubiony pairing w fickach, a nawet Onho nie pogardzę. Nie zmienia to jednak faktu, że z zapartym tchem czekam na jakiś pocałunek i zbliżenie się Jonghyuna i Key, bo prawdę powiedziawszy za dużo o nich nie wiemy.
Hm, natomiast Ondara... jestem cholernie zaskoczona tym, że polubiłam ich jako parę, serio :D Nie irytują mnie, wręcz przeciwnie. Może to będzie mój ulubiony pairing hetero? Kto wie.
Natomiast 2min to jakiś mocarz. Ich relacje są tak pogmatwane, intrygujące i zaskakujące, wręcz uzależniające. Wszystko zaczęło się przecież tak niewinnie, od durnego incydentu z dachem. Samo zapoznanie było naiwne? Pierwsza gadka szmatka i ten upadek. Przereklamowane? Gdyby nie Twój genialny styl to zapewne tak. Chociaż na tyle wczuwałam się w Taemina, że przymknęłam na oko. Dalsza fabuła powaliła mnie jednak na kolana. Wszystko jest tak realistyczne i naturalne, że człowiek odnosi wrażenie, iż jest jednym z bohaterów, którzy czai się gdzieś w ukryciu, spoglądając na urokliwą kawiarenkę. Epizod z balem, wyjazd do Seulu, pierwszy pocałunek... nie znam cię, ale bezpretensjonalnie zostajesz jedną z moich dwóch ulubionych autorek, tak samo jak blog. Zakochałam się w tej historii i chyba wydrukuję ją sobie, żeby mieć do niej całodobowy dostęp.
Z niecierpliwością czekam na kolejne party, tej niesamowitej perełki. Weny! ^^
A z czego ten giff ?
OdpowiedzUsuńz któregoś odcinka "Salamander Guru & The Shadows".
Usuń