ROZDZIAŁ
SZESNASTY
*
Śniło mi się,
że chodziłem po dachu, balansując na jego krawędzi i starając się za wszelką
cenę nie stracić równowagi. W dole ziała pustka, otchłań bez granic, nie widać
było nic, żadnych ulic, samochodów, ani ludzi pomniejszonych o kilka skali. Nie
wiedziałem, gdzie bym się znalazł, gdybym spadł, ale z jakiegoś powodu nie
bałem się ani trochę, wciąż pewnie podążając do przodu, jakbym wcale nie
znajdował się o jedno potknięcie od śmierci. Byłem na to obojętny, jakby już
nie zależało mi na tym, w którą stronę upadnę, jeśli poślizgnie mi się noga. I
ta obojętność była chyba najgorsza.
Nagle ktoś
złapał mnie za rękę. Nie widziałem jego twarzy, właściwie nie podnosiłem nawet
głowy, żeby na niego spojrzeć. Kroczyłem przed siebie, ze wzrokiem wbitym w
zdradziecką krawędź dachu, skupiałem się tylko na tym, żeby nie upaść i nie
puścić tej ręki. Była duża, miękka, o znajomej strukturze. Czułem się tak,
jakbym już kiedyś jej dotykał i byłem pewien, że jeśli tylko jej nie puszczę,
nic mi się nie stanie. Nie wpadnę w otchłań. Dojdę do końca dachu i zeskoczę
lekko na jego powierzchnię.
Wszystko było
takie spokojne, dopóki nie zerwał się wiatr, skóra zaczęła mnie palić, oczy
zaszły łzami, jakby gdzieś niedaleko ktoś rozpalił ognisko i dym zupełnie
przysłonił mi widok. Nie wiedziałem już, dokąd idę.
- Powoli, dasz
radę, przejdziesz przez to wszystko. – Dotarł do mnie cichy szept, którego
źródło znajdowało się gdzieś niedaleko, ale równie dobrze mógł to być głos w
mojej własnej głowie. – Jeszcze kilka kroków. Jesteś silny, wierzę, że ci się
uda, jestem przy tobie. Potem będzie już tylko lepiej. Nie poddawaj się, nigdy
cię nie zostawię.
Zacisnąłem
mocniej palce na asekurującej mnie dłoni i wykonałem jeden, zdecydowany krok do
przodu, by w następnej chwili znaleźć
się w czyichś opiekuńczych ramionach.
Udało mi się.
Obudziło mnie
światło słoneczne, przebijające się przez cienki materiał namiotu i chamsko
zaglądające mi prosto w twarz. Skrzywiłem się , nie otwierając oczu i
podciągnąłem koc pod brodę, wtulając się w ciepłą poduszkę, która unosiła się
lekko i opadała, zupełnie tak, jakby była żywa. Chyba jeszcze nie byłem do
końca świadomy, bo tylko westchnąłem w nią i zignorowałem pierwszy niepokojący
znak, nie zastanawiając się dłużej nad tym, dlaczego moja poduszka oddycha.
Już miałem od
nowa zatonąć w śnie, przerzucając wszystkie problemy i niepewności do innego
świata i skorzystać jeszcze trochę z tego, że tym razem nie dręczył mnie żaden
koszmar. Już właściwie nie pamiętałem, co mi się śniło, ale to mogło być cokolwiek,
byleby tylko zyskać te pięć minut dłużej.
Gdzieś na
granicy między snem a jawą dotarł do mnie jakiś szelest, potem zgrzyt
rozsuwanego zamka i czyjś triumfalny chichot, który od razu mi się nie
spodobał.
- Co to ma
być? Jakieś morning after..? No
proszę, wychodzi na to, że cała ta szopka z wczoraj była jedną wielką ściemą,
no nie wierzę, jakie słodkie gołąbeczki…
- Zamknij się,
Jonghyun, ludzi obudzisz… Tobie nikt w interes nie zagląda, zresztą i tak
wątpię, żeby ktoś był nim zainteresowany, może pomijając Key, bo on ma różne
oryginalne pomysły zapisane w tym swoim różowym notatniczku.
- Amber,
jesteś okrutna.
- No to zostaw
ich w świętym spokoju, bo obudzę Kibuma! Wiesz, jaki on jest, kiedy za wcześnie
wstaje. Niemożliwy. Więc jeśli nie
chcesz zostać jego workiem treningowym podczas porannej gimnastyki, to radzę ci
mnie posłuchać.
- Oj tam, ale
świrujesz. Wszyscy chcą ich swatać, a wygląda na to, że sami nieźle sobie
radzą. Masz aparat? Cyknąłbym fotkę, żeby mieć ich potem czym dręczyć…
- I kto tu teraz
jest okrutny.
- Hej, już nie
śpicie..?
Drgnąłem,
mocniej wtulając się w swoją poduszkę, żeby nie słyszeć tego irytującego
paplania w swojej podświadomości. W dodatku do dwóch wkurzających rozmówców
dołączył trzeci, ale na szczęście chociaż ten wiedział, co to znaczy mówić
szeptem. Znałem ten głos. Był delikatny i melodyjny, dzięki temu spokojnemu
tonowi znów zacząłem odpływać.
- Przyniosłam
im kawę. Wasza czeka w kuchni, jeśli macie ochotę. Jak czuje się Taemin..?
- Nie wiemy,
nie wstali jeszcze. Ale wygląda na to, że lepiej.
- Heh, wygląda
a to, że o niebo lepiej. Noona,
chodź, zobaczysz jak sobie tutaj słodko chrapią.
- Ciii, nie
budźcie ich. Zostawię im kubki przed namiotem, może wstaną, zanim wystygnie.
Zostawmy ich teraz w spokoju…
Zapadła
wreszcie upragniona cisza. Wewnątrz wręcz odetchnąłem z ulgą, mając zamiar
dobrze wykorzystać te cenne minuty. Zawsze wstawałem przed świtem, by
wyprowadzić psa, zrobić zakupy, naszykować Sulli śniadanie do szkoły, zajrzeć
do ojca… Teraz, o dziwo, nie czułem takiej potrzeby. Chyba nic się nie stanie,
jeśli ten jeden raz pośpię dłużej, tym bardziej, że było mi tak miękko i
ciepło, tak dobrze już od dawna się nie czułem. Zupełnie mnie to rozleniwiło.
Wciągnąłem powietrze, mając zamiar odetchnąć świeżym, porannym wiaterkiem, bo
byłem pewien, że poprzedniego wieczoru zostawiłem otwarte okno, a potem…
Ewww.
Co tak
okropnie cuchnęło..? Satan znowu wlazł mi do łóżka i dyszał mi w twarz,
zaśliniając przy tym cały materac? Obrzydliwe. Zacząłem się wiercić, wciąż zbyt
zaspany, by otworzyć sklejone od snu oczy. Próbowałem ułożyć się pod innym
kątem, żeby chociaż trochę zminimalizować tą nieprzyjemną… woń. Jezu, nie wiedziałem, że mojemu psu tak cuchnie z pyska.
Zupełnie jakby ktoś nie umył zębów rano. Czy psom myje się zęby..? Powinienem
chyba zlecić to zadanie Sulli z obawy, że mnie Satan odgryzłby rękę, jeśli
próbowałbym włożyć mu szczoteczkę do pyska.
Ciężko to było
wytrzymać, dlatego zmusiłem się do uchylenia powiek, by przejść do
brutalniejszych czynów, jak na przykład zrzucenie tego wielkiego cielska ze
swojego mięciutkiego łóżka. Zamiast tego omal nie wrzasnąłem, podrywając się
natychmiast do pozycji siedzącej.
Miejsce Satana
zajmował nie kto inny, jak Choi Minho, z brązowymi włosami rozrzuconymi na
poduszce i śpiworem naciągniętym pod samą brodę. Jego koc natomiast leżał na
moim i w rezultacie byłem okryty trzema warstwami materiału. To dlatego było mi
tak cholernie gorąco. I może jeszcze dlatego, że cały czas leżałem z twarzą
ukrytą w jego szyi, przyciskając się do niego całym ciałem, jakby nadal było mi
mało tego niemożliwego ciepła. W dodatku wcale nie znajdowałem się w swoim
domu, tylko w dwuosobowym namiocie na farmie państwa Park.
Jezus Maria.
Minho
westchnął z dezaprobatą, jego długie rzęsy rzucały cienie na jego blade
policzki, kiedy przeciągnął się i na wpół przytomnie zaczął błądzić ręką w
miejscu, gdzie jeszcze chwilę temu znajdowała się moja głowa. Nie namyślając
się ani chwili, wyskoczyłem z namiotu jakby ktoś mnie gonił, z niedowierzaniem
wypisanym na twarzy wielkimi literami i budującym się w środku cholernym
zażenowaniem. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym prawie nie przewrócił się o
kubki z kawą, które jakiś lekkomyślny pajac zostawił tuż przed wejściem. Na
szczęście ich zawartość nie ucierpiała, a ja, nie czekając, zanim Bambi
zupełnie się rozbudzi i zacznie bombardować mnie niezręcznymi pytaniami,
popędziłem w stronę domu.
Potrzebowałem
długiego, gorącego prysznica. Zdecydowanie.
~*~
W kuchni byli
już prawie wszyscy, oprócz Kibuma, którego cera bardzo by się zniszczyła, gdyby
nie spał przepisowo dziesięć godzin na dobę. Oczywiście wszystkie spojrzenia
natychmiast spoczęły na mnie, a Jonghyun zagwizdał przeciągle, dopóki Amber nie
wsadziła mu do ust dużego kawałka sushi. Musiałem jej za to potem podziękować. Rzuciłem
niewyraźne „dźń dbry”, na co odpowiedział mi idealnie zsynchronizowany chórek
kościelny, jakby wszyscy ćwiczyli to powitanie przed moim wejściem. Miałem
ochotę w coś uderzyć, nienawidziłem, kiedy ludzie mi współczuli. W dodatku sami
nie wiedzieli nawet, czego tak mi
współczują.
Na ułamek
sekundy napotkałem wzrok Donghae, ale zanim ktoś zdążył zadać jakieś pytanie,
zniknąłem w łazience, zamykając za sobą z hukiem drzwi.
Czułem się
brudny, nie tylko na zewnątrz.
Szybko
zrzuciłem z siebie wczorajsze ubranie i wszedłem pod prysznic, od razu
puszczając strumień gorącej wody. Moje włosy były w strasznym stanie,
potrzebowały sporej dawki szamponu.
Tatuaż w kształcie węża. Krzyk i krew.
Ciemny las, huki grzmotów, pioruny przecinające czarne niebo. Deszcz. „Może ja
szukałem cię szczególnie wytrwale”.
Jęknąłem z
bólu, kiedy szampon dostał mi się do oczu i zaczął okropnie palić. Naprawdę chciałem
umyć nim twarz..? Jak bardzo
rozkojarzony byłem?! Z irytacją spłukałem z siebie pianę i czym prędzej
wyszedłem spod prysznica, klnąc na czym świat stoi. Nie powinienem o tym
wszystkim teraz myśleć. O niczym nie powinienem myśleć. Jestem idiotą. Oczy
wciąż mnie szczypały.
- O cholera –
skwitowałem już nieco spokojniej, kiedy dotarło do mnie, że oczywiście
zapomniałem świeżych ciuchów z namiotu. No trudno, będą musieli jakoś przeżyć
mały striptiz ze mną w roli głównej, w sumie to miałem gdzieś, co sobie pomyślą.
Zawiązałem ręcznik na biodrach i ruszyłem z powrotem do kuchni, czując się
wreszcie o niebo lepiej.
O czymkolwiek
gadali, zamilkli zgodnie kiedy tylko wszedłem, co mnie dodatkowo rozbawiło, a
Jonghyun znowu gwizdnął. Naprawdę ktoś powinien zaszyć mu usta.
- Tae, niezłą
masz figurę – stwierdziła Amber, autentycznie zaskoczona. – Przynajmniej nie
same kości, tak jak zawsze myślałam.
- Możemy
proszę nie rozmawiać o figurach? –
spytała błagalnie Dara, która stała na środku kuchni z jakąś białą, falbaniastą
szmatą w dłoni i gładziła ją z rozanielonym wyrazem twarzy. – Moja figura
będzie jedną wielką katastrofą, kiedy urodzę to dziecko. Nie bierzcie mnie za
pustą wariatkę, ale chciałabym wyglądać szczupło na własnym ślubie. – Zerknęła
z ukosa na Jinkiego, który zaśmiał się, biorąc spory łyk parującej kawy.
Zlustrowałem
wzrokiem kuchnię i rozluźniłem się zupełnie, kiedy nie dostrzegłem wśród ekipy osoby
Donghae. Wciąż nie wiedziałem, jak powinienem zachowywać się w jego
towarzystwie, po moim wczorajszym ataku paniki i ze względu na swoje
przypuszczenia. Na razie sam musiałem ułożyć to sobie w głowie, uspokoić się.
Potem dopiero podjąć jakieś kroki…
- To suknia
ślubna mojej ciotki. – Sandara przyłożyła do siebie materiał, przeglądając się
w szklanych drzwiczkach piekarnika. Przygryzła dolną wargę, nagle poważniejąc.
Jej wzrok spoczął na Jinkim. – Co, jeśli chciałabym wziąć ślub jeszcze dzisiaj..? To można załatwić. Moja
ciotka zna tutejszego pastora, nie widzę powodu, by jeszcze zwlekać.
- Nie ponosi
cię za bardzo? – W progu pojawił się całkiem już wybudzony Key. Spojrzał na nią
z powątpiewaniem. – Trzeba wszystko zaplanować. To nie takie proste…
- Ty byś nic,
tylko wszystko planował! – żachnęła się, wprawiając wszystkich w zaskoczenie.
Dara rzadko się denerwowała. – A może lepiej działać spontanicznie, pod wpływem
impulsu..? Co mamy do stracenia? Jeśli tylko Dubu…
Przerwało
jej skrzypnięcie drzwi frontowych i zaspane „hej”. Założyłem ręce na piersi i
zmarszczyłem brwi, próbując chociaż trochę odwrócić uwagę nowo przybyłego od
swojej nagości, nagle czując się z
nią bardzo niekomfortowo.
-
O, Minho, dobrze, że się obudziłeś.
Bambi
ziewnął szeroko, zastygając z otwartymi ustami, kiedy jego wzrok spoczął na
mnie. Zamrugał nieprzytomnie, lustrując mnie spojrzeniem, a ja natychmiast
pożałowałem, że jedynym moim okryciem był ręcznik.
-
Obudziłem się..? – W jego głosie słychać było wątpliwość. Amber pstryknęła mu palcami
tuż przed nosem.
-
Tak i dobrze się składa, bo zaraz bierzemy się do roboty. Twoje ambitne plany
na dzisiaj – malowanie płotu. Tak jest napisane w grafiku, który ciocia Dary
nam przygotowała. A Taemin ci pomoże, bo on dobrze rysuje.
-
A co to ma do rzeczy? – mruknąłem, ale nikt mi nie odpowiedział, bo wszyscy
byli już zaabsorbowani czymś innym.
- Mówiłam
poważnie, z tym ślubem. – Dara patrzyła na Jinkiego wielkimi oczami, a jej
dolna warga zaczęła lekko drżeć. Opuściła bezradnie biały materiał, skubiąc jego
koronkę. Onew hyung chyba nie wiedział, co powinien na to odpowiedzieć, ale przestał
się głupio uśmiechać i przez chwilę tylko gapili się na siebie. Zrobiło się
cicho. Najśmieszniej wyglądał Żabol, który nie miał pojęcia, co się wokół niego
dzieje i ze sterczącymi na wszystkie strony włosami przenosił wzrok z jednego
na drugie, próbując zrozumieć, dlaczego atmosfera zrobiła się nagle tak
napięta.
- Ale… - Jinki
ostrożnie wstał i zbliżył się do swojej narzeczonej. – Teraz? Tutaj? Co z gośćmi, z obrączkami, z
imprezą, z…
- Nie chcę
żądnej imprezy i żadnych gości – oświadczyła kategorycznie, chwytając go za
ramię. – Oświadczyłeś mi się już dawno. Będziemy mieć dziecko. Teraz już nie ma
odwrotu… Chcę już tylko ciebie.
Naprawdę
myślałem, że zrzygam się w tamtym momencie, ale jakaś wewnętrzna część mnie
kazała mi się uśmiechnąć. Lekko, dosyć krzywo, nikt nie zauważył.
A jednak.
~*~
Stało się to,
czego obawiałem się najbardziej. Ledwo zostaliśmy wypchnięci z domu, uzbrojeni w
farby i pędzle, i jedynymi naszymi świadkami zostały przechadzające się po
podwórku kury, Minho nie wytrzymał.
- Dlaczego
mnie pocałowałeś? Nie wykręcisz się już. – Gdybym nie znał go tak dobrze, nie
spodziewałbym się, że od razu uderzy z grubej rury. Niestety, miałem już
nieprzyjemność przejrzeć go na wylot, dlatego wymyśliłem sobie wcześniej
wiarygodną wymówkę.
- Próbowałem
zatrzymać ciepło, żeby się nie przeziębić, bo mój organizm był przechłodzony od
długotrwałego braku odpowiedniej ilości nasłonecznienia. Podobno ludzki mózg
potrafi się zamrozić, jeśli nie jest odpowiednio ogrzewany, a ja już czułem
szron na zębach, dlatego wolałem od razu zapobiec najgorszemu i użyć do tego
techniki Eskimosów. Nie będę tłumaczył ci jej mechanizmów, bo i tak byś nie zrozumiał
– wyrecytowałem z prędkością światła, stawiając kubeł z błękitną farbą na
ziemi. Nabrałem na pędzel większy zapas, przy okazji rozchlapując trochę na
buty Żabola. On sam prychnął pod nosem i oparł się o niepomalowany płot,
przyglądając mi się z politowaniem.
- Niezłe
wytłumaczenie. Naukowe, mimo, że to najdurniejsza rzecz, jaką w życiu
słyszałem.
Posłałem mu
ironiczne spojrzenie.
- A to najdurniejsza twarz, jaką w życiu
widziałem.
- …I tak muszę
przyznać ci jeden punkt, bo spodziewałem się innej odpowiedzi. – Pokręcił głową
z rozczarowaniem, ignorując moją zaczepkę. – Myślałem raczej, że uderzysz w ton
„nawdychałem się zapachu halucynogennych muchomorów” albo „to była reakcja
traumatyczna spowodowana szokiem pourazowym”, ale widocznie tak dobrze cię
jednak nie znam…
Zagryzłem
zęby, skupiając się na precyzyjnym sunięciu pędzla po starym drewnie. Skubany
znał mnie na wylot.
Minho obok
mnie westchnął i sam sięgnął po kubeł z farbą, nareszcie z zamiarem wzięcia się
do roboty. Jeśli miałem nadzieję, że następne parę godzin posiedzimy sobie w
błogiej ciszy, to się przeliczyłem.
- Nie pytam
cię o to, dlaczego w ogóle poszedłeś do tego lasu – mruknął cicho. – Czuję, że
na razie nie chcesz poruszać tego tematu. Nie wiem, co stało się między tobą, a
Donghae wczorajszego wieczoru, ale domyślam się, że to jedna z tych twoich
milczących tajemnic, które chowasz przed całym światem.
Drgnąłem.
Miałem jakieś milczące tajemnice..?
No tak, miałem. Ale skąd on o tym
wiedział?!
- Nie patrz
tak na mnie, rozumiem więcej, niż ci się wydaje. Ale chowanie tego… Cokolwiek
to jest, niszczy cię od środka, wiem o tym. Więc po prostu… Wierzę, że kiedy
będziesz na to gotowy, powiesz mi, o co w tym wszystkim chodzi. A jeżeli nie
ufasz mi do tego stopnia, to zaufaj komukolwiek innemu. Nie chcę, żebyś dusił
coś, co jest dla ciebie ciężarem, do końca życia.
Hm,
melodramatycznie. Ale miał rację i to mnie zabolało. Wcześniej zawsze skupiałem
się na tym, żeby moje, jak on to nazywał „milczące tajemnice” nie wyszły na jaw
i robiłem wszystko, by do tego nie dopuścić. Nie zastanawiałem się nad tym, że
to mnie ogranicza i poddusza od środka, zabierając mi tlen. Nie tylko mnie, bo
także Sulli. Nie myślałem o tym. Teraz było mi… wstyd. Nie tylko ze względu na
siebie.
- Masz jeszcze
jakieś złote rady? – rzuciłem, kiedy zapadła cisza. Nie wiem, dlaczego ją
przerwałem, nagle ględzenie Minho wydało mi się całkiem sensowne. Ale on nie
byłby sobą, gdyby szybko nie zniszczył mojej kiełkującej wiary w ludzkość.
- Ten
pocałunek. To chyba nie ma nic wspólnego z Donghae, ani z tym, co ukrywasz.
Myślę, że tu przynajmniej jesteś mi winien natychmiastowe wytłumaczenie.
Jęknąłem z
rezygnacją, omal nie upuszczając pędzla, który nagle zaczął wysuwać mi się ze
śliskiej dłoni.
- Ale z ciebie
egoista.
-
Dlaczego? – Zrobił urażoną minę. – Bo chcę wiedzieć, co do mnie czujesz? Bo
chcę wreszcie pomóc ci otworzyć się i zobaczyć, że świat wcale nie jest taki
okropny, i przy okazji wycisnąć z ciebie trochę emocji, które chowasz pod tą
swoją lodową maską? Wracamy do punktu wyjścia. To cię dusi od środka, Taemin.
Milczałem,
z buntowniczą miną rozsmarowując więcej farby na drewnianych belkach, zawzięcie
omijając go wzrokiem. Moja ręka zawisła w powietrzu, kiedy Minho chwycił mnie
za nadgarstek, tym samym zmuszając do upuszczenia pędzla. Obrócił mnie w swoją
stronę, unosząc moją brodę drugą dłonią, bym na niego spojrzał.
-
Proszę, Taemin-ah. – Jego głos brzmiał spokojnie, niemal błagalnie. Wpatrywał
się we mnie intensywnie tymi swoimi krowimi oczami i trzepotał rzęsami, jakby
chciał mnie nimi powachlować. – Ja muszę
wiedzieć.
Wyrwałem
mu się, czując rosnące zakłopotanie, odznaczające się na mojej twarzy
znienawidzonym rumieńcem.
-
CO musisz wiedzieć?! – warknąłem agresywnie, cofając się o krok. – Dobra, niech
ci będzie, słuchaj mnie uważnie. Nie wiem, czemu cię wtedy pocałowałem. Bałem
się, czułem się źle, było mi smutno, samotnie i tłumacząc na koreański, było do dupy! Może potrzebowałem tego. Ludzie
robią różne rzeczy w szaleństwie, Minho. Tutaj nie ma czego roztrząsać, chociaż
wiem, że chciałbyś, żeby moja odpowiedź brzmiała inaczej. – Wbiłem wzrok w
błotnistą ziemię, która równie dobrze mogłaby nagle utworzyć wir, który
pochłonąłby mnie w całości. – Ale ja nie umiem inaczej.
-
Okej – powiedział Bambi zdawkowym tonem, w którym jednak przebrzmiewała
irytacja. – To pozwól, że JA ci powiem, czemu to zrobiłeś, skoro ty nie umiesz.
Zrobiłeś to, bo mnie lubisz, chociaż sam się do tego nie przyznasz, bo jesteś
tak cholernie uparty i zamknięty w sobie. Ja wiem swoje, bo widzę, jak się zachowujesz,
nawet wtedy, kiedy udajesz, że nic cię nie obchodzi. Nie jestem ci obojętny, a
ty wiesz, co ja do ciebie czuję i szczerze mówiąc, Taemin, jestem już zmęczony
czekaniem na ciebie.
Zbił
mnie z tropu. Poderwałem wzrok, żeby na niego spojrzeć i zaraz tego
pożałowałem, czując, jak serce wywraca mi się do góry nogami. Minho miał
zawziętą minę, a rzadko widywałem go z taką ekspresją. Chwycił mnie za ramiona
i praktycznie rzucił na płot – jego świeżo pomalowaną część, żegnaj, czysta
koszulko – i oparł ręce po obu stronach mojej głowy, wpatrując się we mnie
intensywnie. Próbowałem odepchnąć go wystawionymi przed siebie rękami, ale nie
udało mi się.
Nagle
przeszył mnie dreszcz strachu i jakiejś głupiej ekscytacji zarazem. Nie to, że
bałem się Minho, jezu, nie. Bałem się tego, co jeszcze może powiedzieć, albo
zrobić, tym samym rozbijając mnie na kawałki, jak upuszczony niechcący kubek,
którego zawartość wylewa się w locie niczym ludzkie uczucia.
- Posłuchaj
mnie teraz uważnie, powiem ci dokładnie, jak to z tobą jest. – Patrzył na mnie
ze z trudem wstrzymywaną złością. Nie wytrzymywałem tego spojrzenia i spuściłem
głowę, ale szybko znowu skierował mój wzrok na siebie, chwytając mnie za
podbródek. – Pocałowałeś mnie, bo mnie lubisz. Tak bardzo boli cię usłyszenie
tego? Nie jestem sadystą, w przeciwieństwie do ciebie, ale uświadomienie ci tej
tragicznej prawdy jest czymś, co już dawno miałem ochotę zrobić. Lubisz mnie, lubisz, lubisz.
- Nie zachowuj
się jak dzieciak w przedszkolu! – warknąłem, próbując prześlizgnąć się pod jego
ramieniem. Policzki paliły mnie żywym ogniem, a w uszach dudniło. Przyparł mnie
do muru, drań, i to dosłownie.
- Nie jesteśmy
w przedszkolu? No popatrz, nie wiedziałem! Lubisz mnie, powtórzę to tyle razy,
że w końcu do ciebie dotrze. Lubisz mnie, może nawet mnie kochasz…
Dobra, tego
było za wiele. Jestem Lee Taemin, nie dam się tak biernie poniżać.
- Wow, wow,
wow! STOP. Spokojnie, za bardzo się rozpędziłeś. – Wbiłem w niego nienawistne
spojrzenie, pozwalając złości, żeby powoli mnie zalała. Nie lubiłem tego
uczucia, ale było przynajmniej bezpieczne i znajome. – Myślisz, że skoro cię
pocałowałem, to już możesz sobie ze mną robić co zechcesz, bo jestem caaały
twój i ci się grzecznie podporządkuję? Nie, to tak nie działa. Ja w
przeciwieństwie do Sandary nie mam zamiaru z nikim brać ślubu, a ty mnie do
niczego nie zmusisz. Teraz to TY posłuchaj, Choi Minho.
Zebrałem
wszystkie siły i naparłem na niego ramionami, sprawiając, że poślizgnął się na
błocie, zatoczył się do tyłu i wpadł do wiadra z niebieską farbą, robiąc przy
tym tak głupią minę, że gdybym nie był wściekły do granic możliwości, zacząłbym
śmiać się złośliwie. Niestety, żarty o niebieskim tyłku Minho musiałem odłożyć
sobie na później, bo teraz istniało parę ważniejszych rzeczy, które miałem
zamiar kulturalnie uświadomić temu debilowi i mieć nadzieję, że coś z tego do
niego dotrze. Korzystając z faktu, że mogę spoglądać na niego z góry, podczas
gdy on wciąż próbował podnieść się z ziemi i doprowadzić do porządku swoje
zdewastowane spodnie, oparłem dłonie na biodrach i wyrzuciłem z siebie wszystko
na jednym oddechu, próbując zachowywać przy tym pokerową twarz.
- Są dwie
opcje. Pierwsza, ta bardziej prawdopodobna i z pewnością bardziej optymistyczna
jest taka, że opętał mnie szatan, coś steruje moim umysłem, byłem poza własną
świadomością, kiedy cię tak lekkomyślnie pocałowałem. Druga, ta irracjonalna,
zupełnie abstrakcyjna i najgorsza z możliwych… Cóż, załóżmy, że coś
poprzestawiało mi się w mózgu i zaistniała mała, mikroskopijna, tycia, maleńka
możliwość, że masz rację i cię lubię.
Minho spojrzał
na mnie z niedowierzaniem i ulgą, ale wciąż był zły.
- To jest ta gorsza opcja..?
- Ta mniej
prawdopodobna. A poza tym, całowanie się z tobą to najokropniejsza rzecz, jaką
w życiu robiłem, nie polecam nikomu. Nigdy w życiu nie dopuszczę, żeby to się
powtórzyło, masz moje słowo.
- Ale
powiedziałeś, że mnie lubisz. Powiedziałeś tak.
Westchnąłem
ciężko. Bardziej upierdliwej osoby nigdy jeszcze nie spotkałem. Naprawdę
zaczynałem mieć wrażenie, że gadam do dziecka w przedszkolu.
-
Powiedziałem, że to najmniejsza prawdopodobność. Nie rzucę ci się w ramiona,
nawet o tym nie myśl. Prędzej… Prędzej… Nie wiem, latające dinozaury ożyją, niż
twoje cukierkowe marzenia się spełnią! – Wymyśliłem najgłupszą rzecz, jaka
przyszła mi do głowy. Proszę bardzo, chciał grać w tą dziecinną grę, to miał, o
co prosił.
Uniósł brwi i
otworzył usta, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć – zapewne nic mądrego, ale
wtedy przyszło wybawienie. Przynajmniej tak mi się wydawało.
- Heeeej! Tu
jestem! Hahahaha widzicie mnie?! Haaalooo! – Podskoczyliśmy obydwoje,
podrywając wzrok w górę, gdzie zza wysokiego płotu raz po raz wyłaniał się i
znikał uradowany Jonghyuna z rozwianymi włosami. Zamrugałem, kompletnie
zdezorientowany.
- Co… Co ty
wyprawiasz?!
- LATAM! –
zawył Jjong, po raz kolejny znajdując się w powietrzu. Śmiał się przy tym jak
wariat i machał rękami na wszystkie strony, co wyglądało tak idiotycznie i
niedorzecznie, że nic, tylko usiąść i płakać z żalu nad jego życiem. – Heeej,
zróbcie sobie przerwę i chodźcie tutaj, szybko! Jinki znalazł trampolinę w
piwnicy! Ale to świetne, zawsze chciałem tego spróbować… Ale FAZA, mówię wam!
- Wygląda na
to, że dinozaury ożyły i nauczyły się latać – zauważył Żabol z zagadkową miną,
wrzucając pędzle do kubła z wodą i udając się w kierunku furtki dzielącej płot
z sadem.
Westchnąłem
ciężko, zastanawiając się po raz kolejny, co takiego strasznego zrobiłem w
przeszłym życiu, że Bóg postanowił w kółko tak okropnie mnie karać i
przeniosłem wzrok na płot, gdzie dość wyraźnie odbiła się moja sylwetka, oraz
dłonie Minho. Wyglądało to jak dowód rzeczowy jakiejś strasznej zbrodni,
powinienem to chyba zamalować.
~*~
Nigdy
wcześniej nie byłem na żadnym weselu, ale miałem niejakie pojęcie, jak to
wygląda. Tańczy się, a raczej wywija wszystkimi kończynami, każdy w inną
stronę, jest żarcie, jakieś procenty, koniec, wszyscy idą do domu. Tak powinna
brzmieć słownikowa definicja wesela, ale niestety ci ludzie widocznie jej nie
znali.
Dara chciała
kameralnie, więc byliśmy tylko my i jej najbliższa rodzina, a „ślubu” tak
naprawdę nie można było nazwać prawdziwym ślubem, bo udzielił go miejscowy
pastor, używając stołu kuchennego w charakterze ołtarza. Nie komentowałem.
Ważne było chyba to, że Sandara promieniała, ubrana w długą, białą suknię
swojej ciotki i welon, w dłoniach ściskając wiązankę róż, które Minho ściął dla
niej z ogrodu. Normalnie nigdy nie czułbym żadnej radości z czyjegoś szczęścia,
wręcz przeciwnie, ograniczyłbym się do wymownego przewrócenia oczami i
burknięcia pod nosem bardzo miłego „i
tak się rozwiedziecie”, ale jakoś nie mogłem. Nie, jeśli chodziło o Darę. Chyba
nigdy nie byłem z nią specjalnie blisko, ale wczorajsza rozmowa przy jeziorze
sprawiła, że inaczej zacząłem na nią patrzeć. Powinna być szczęśliwa.
Co do Onew
hyunga, to pocił się tak, jakby zaraz miał nadejść koniec świata, a nie jego
pseudo ślub na rozlatującej się farmie. Są ludzie i parapety. Oczywiście Minho
i Jenny zostali świadkami, przez co ta mała smarkula zaczęła skakać wokół
Żabola jak pchła, rozgłaszając herezje o tym, jak seksownie wygląda w
pożyczonej od pana Park, eleganckiej marynarce. Marynarka miała dziurę na
ramieniu, czego nie omieszkałem złośliwie im wytknąć.
Ślub przebiegł
nadzwyczaj szybko, nie było nawet obrączek. Chyba nikogo to nie obchodziło.
Słodki, cukierkowy nastrój fruwającej w powietrzu miłości na szczęście mi się nie udzielił. Cały czas stałem z boku,
a kiedy Jinki powiedział, że po załatwionych formalnościach można przejść do
świętowania, bez żalu oddaliłem się jak najgłębiej w sad.
Zaczynało
robić się ciemno, na drzewach migotały choinkowe lampki, zawieszone tam przez
Jonghyuna i Kibuma, rozbrzmiała jakaś wieśniacka muzyka i ktoś nie wiadomo skąd
wyciągnął szlaucha ogrodowego, po czym zaczął oblewać nią wszystkich naokoło.
Sądząc po tubalnym śmiechu, był to Donghae. Nie chciałem teraz o nim myśleć.
Rzuciłem się
na trawę, mając nadzieję, że nie było na niej żadnego krowiego placka ani
mrowiska, po czym włożyłem słuchawki od mp3 do uszu i przygłośniłem dźwięk,
wbijając wzrok we wschodzący księżyc. Pełnia. Nie lubię pełni. Kojarzyła mi się
z bladą twarzą mojego ojca, kiedy godzinami w nocy przesiadywał na parapecie
okna i wpatrywał się w srebrną kulę bez mrugnięcia powieką. Chyba był nią
zafascynowany, a może mu się z czymś kojarzyła? Tęskniłem za nim, aż wstyd było
mi to przyznawać. Za nim i za Sulli, chociaż ta mała kretynka czasem działała
mi na nerwy gorzej niż Choi Minho. Mimo woli moje myśli znowu zaczęły błądzić
ku naszej niepewnej przyszłości. Na razie było w miarę stabilnie, ale miałem
niejasne przeczucie, że ta stabilność z każdą sekundą kruszy się razem ze mną.
Dopóki nic mnie nie obchodziło, wszystko było w porządku. Teraz, kiedy coś
zaczynało mnie obchodzić, miałem wrażenie, że sytuacja wymyka mi się spod
kontroli.
Wyciągnąłem
rękę, zakrywając dłonią kulę księżyca, jakbym chciał ją chwycić. Zamiast tego
ktoś inny chwycił moją dłoń. Wyrwałem z uszu słuchawki.
- Czego
chcesz?!
Minho pokręcił
głową w ciemności i położył się obok mnie, łapiąc za jeden kabelek. Gdyby nie
światło księżyca i migoczące lampki, nie zauważyłbym lekkiego grymasu na jego
twarzy.
- Czemu
słuchasz jakichś depresyjnych wyjców..? Puść coś wesołego.
- Nie, żeby
coś, ale to ty nagrałeś mi te wyjce, jakbyś nie pamiętał. – Uświadomiłem mu z
irytacją, przerzucając playlistę. Człowiek nie mógł mieć pięciu sekund spokoju.
W dodatku od incydentu przy płocie nie rozmawialiśmy ze sobą i jakoś
niespecjalnie marzyłem, żeby zostawać z nim znowu sam na sam, ale musiał się
napatoczyć, jak na upierdliwego gnojka przystało. – Znudziło ci się kręcenie
tyłkiem z Jenny? Zawsze wiedziałem, że masz pociąg do młodszych. Oto ukazuje
się twoja pedofilska strona.
Zapadło
milczenie. Już miałem nadzieję, że się obraził i sobie pójdzie.
- Chcesz teraz
pogadać o tym, co stało cię wczoraj z Donghae? Nie naciskam.
Zacisnąłem
usta.
- To nie
naciskaj.
- Przepraszam.
– Znowu milczenie. Słuchaliśmy w skupieniu jakiegoś głupiego, angielskiego
kawałka, który irytująco wpadał w ucho. Dobrze, że Bambi przynajmniej nie kazał
mi włączyć jakiegoś Girls Generation, bo takie kwiatki też znalazłem na tej
jego ulubionej playliście. – …I
przepraszam za to dzisiaj rano, podczas malowania… Nie chciałem, żeby to tak
zabrzmiało.
- Okej.
- Myślałem nad
tym tatuażem Donghae. Ma go odkąd pamiętam. Jego ojciec… Wspominałem ci o jego
ojcu. Był trochę psychiczny, chociaż według niego robił to wszystko dla naszego
dobra, to znaczy mojego, Donghae i mojej matki. Ciężko to opowiedzieć, bo to
długa historia i niewiele z niej pamiętam, ale chyba miał jakiś wielki żal do
mojego ojca, no i kochał moją matkę, nie mógł znieść, jak on nas krzywdzi. Mój
ojciec… Miał wtedy romans z jakąś kobietą. A ojciec Donghae postanowił zrobić
najgorszą rzecz z możliwych, by nie patrzeć na cierpienie mojej mamy. Zabił tą
kobietę.
Poruszyłem się
niespokojnie, czując, jak mój puls gwałtownie przyspiesza.
- Wow, jakbym
słuchał zapowiedzi miliardowego odcinka Mody
na Sukces – powiedziałem niby od niechcenia, siląc się na obojętny ton.
Głos i tak lekko mi zadrżał.
Czułem się
tak, jakbym spadał w otchłań niczego.
- Teraz ojciec
Donghae musi się ukrywać, ale sądzę, że prędzej czy później go złapią. Mój tata
wpadł w szał, dostał jakiejś chorej obsesji, kiedyś nie był taki. Teraz… sam
nie wiem, co jest gorsze. Fakt, że próbuje zapełnić pustkę po tej kobiecie
jakimiś jednorazowymi dziwkami, czy to, że okłamuje moją mamę.
- Zacząłem się
już gubić, kto jest czyim ojcem – skłamałem słabym głosem, czując, jak
wszystkie moje szare komórki zaczynają pracować w zdwojonym tempie. Rozbolała
mnie głowa.
-
Niepotrzebnie ci o tym mówię. – Minho westchnął cicho. – Masz swoje problemy. I
swoje sekrety. Ale jeśli będziesz chciał pogadać o czymś wyjątkowo ważnym,
wiesz, że jestem tutaj dla ciebie.
W moim gardle
urosła nagle wielka gula. Powoli odwróciłem się na bok, tak, by móc spojrzeć mu
w twarz. Ciężko sobie wyobrazić, jak bardzo się w tamtej chwili trząsłem, w
środku i na zewnątrz. Brakowało mi powietrza.
- Boję się, że
ojciec Donghae był tym, który zamordował…
- MINHO!
TAEMIN!? GDZIE WY SIĘ ZNOWU ZASZYLIŚCIE?! – Oboje poderwaliśmy się z ziemi,
omal nie zderzając się czołami, kiedy mroczna sylwetka Kibuma zamajaczyła tuż
nad nami. Przypomniało mi się, że gdy poznałem go na początku, nazywałem go mrocznym
księciem. Nic bardziej mylnego, teraz miał na sobie połyskującą, cekinową
kamizelkę i kapelusz… z piórami..? Stał z rękami na biodrach, niecierpliwie
przytupując nogą. – Też sobie wybraliście moment na romantyczne zwierzenia.
Poczekajcie może do własnego ślubu! Dara i Onew chcą, żeby wszyscy dobrze się
bawili, wiec ruszać mi stąd tyłki, bo poszczuję was psami.
- Chyba swoim
dinozaurem – rzucił rozbawiony Żabol, zręcznie uchylając się przed pięścią
przyjaciela. Na jego twarzy nie było już śladu po wcześniejszej powadze.
To chyba nadal
nie był dobry moment.
Kiedy
wyłączałem mp3, po raz ostatni spoglądając w rozgwieżdżone niebo nad farmą,
czułem tylko pustkę, żal i zimno.
~*~
Nie wiem,
jakim cudem z nastroju ogólnej beznadziei, pustki, żalu i zimna można było w
tak szybkim tempie przejść do sytuacji, w jakiej się obecnie znalazłem,
obejmującej zupełnie inne nastroje i emocje. Właściwie, to, co się właśnie ze
mną działo, było tak absurdalne, że nawet nie chciałem zastanawiać się, jak do
cholery wylądowałem w tym miejscu, robiąc to, co właśnie robiłem, zamiast spędzać
czas bardziej produktywnie, na przykład na bardzo pesymistycznym snuciu
refleksji nad sensem życia, albo raczej nad jego brakiem.
To by do mnie
pasowało i nikogo by chyba nie zaskoczyło. Natomiast TO zdecydowanie nie było
zgodne z moim planem wiecznego użalania się nad sobą i trzymania ludzi na
dystans do końca moich dni. W sumie to
miało niewiele wspólnego z trzymaniem ludzi na dystans, dosłownie. Jeśli jednak
stado pluskiew, które znalazłem rano w namiocie, nie wyżarło mi jeszcze całego
mózgu, to prawdopodobnie powinienem natychmiast wziąć się w garść i uciec jak
najdalej stąd. Albo zacząć walić głową w ścianę. Albo pozwolić ziemi, by raz na
zawsze pochłonęła moją żałosną egzystencję. Albo jedno i drugie, i trzecie.
Cóż, póki co
moje mięśnie i kawałek mózgu, który mi pozostał i okazał się kompletnie
bezużyteczny, odmówiły mi posłuszeństwa. Poddałem się więc i postanowiłem
popełnić samobójstwo nieco później, bo... Teraz nie było mi to za bardzo dane.
Ale może od
początku.
Wesele
Dary i Jinkiego, które bardziej przypominało dyskotekę popaprańców w szpitalu
psychiatrycznym, przebiegało nadzwyczaj spokojnie, jeśli można uznać za
spokojne dzikie densy Jonghyuna do najgorszej muzyki, jaką w życiu słyszałem,
wznoszenie tysięcznego toastu przez Donghae, który już chyba sam nie wiedział,
co bredzi pod nosem oraz bardzo dojrzałą zabawę polegającą na oblewaniu się wodą
za pomocą diabelskiego szlaucha. Przed tym ostatnim uciekałem jak mogłem, ale i
tak skończyło się na tym, że uradowany kretyn Żabol złapał mnie wpół i wrzucił
do lodowatego jeziora, jakby zamrożenie mnie na sopel lodu było nowym celem
jego życia. Finałowo tak czy siak byłem więc cały mokry i wyglądałem jak strach
na wróble z rudym mopem na głowie, jak to zauważyła jak zwykle miła i kochana
Amber Liu. W dodatku jakiś natarczywy pstrąg z jeziorka omal nie wlazł mi do
spodni i w rezultacie wyskoczyłem stamtąd, drąc się w niebogłosy, ku uciesze
Żabola i całej reszty.
Obrażony i
zżalony życiem ulokowałem się więc jak najbliżej ogniska i ignorowałem ich
wszystkich, umilając sobie czas planowaniem dla nich długiej i bolesnej śmierci
w męczarniach. Podsumowując, naprawdę, nie było tak źle, jak się spodziewałem.
Nagle ktoś
złapał mnie od tyłu za ramiona i omal nie podskoczyłem na dziesięć metrów w
powietrze, całkowicie przekonany, że tym razem to na pewno szatan przyszedł po
moją nieczystą duszę. Niestety, była to tylko Dara.
- Będę rzucać
bukietem! – Uśmiechnęła się do mnie szeroko, mrugając okiem. Jej długa, biała
suknia cały dół miała uwalany błotem, a w welon zaplątało się kilka listków,
ale najwidoczniej nie zwracała na to najmniejszej uwagi. Była zbyt szczęśliwa.
Posłałem jej
tylko ponure spojrzenie.
- I co w
związku z tym..? Mam ci pomóc nim
celować? Możemy naładować go dynamitem i porzucać nim w Minho – zapaliłem się,
ale pokręciła przecząco głową.
- Wymyśliłam,
że wszyscy, bez względu na płeć, muszą spróbować go złapać! To stary zwyczaj,
na pewno wiesz, jak działa. Ten, kto złapie bukiet panny młodej, jest następny
do ślubnego ołtarza!
- Nie chcę się
wtrącać, ale ty nie byłaś przy ślubnym ołtarzu – wytknąłem jej, porzucając
mikroskopijny entuzjazm, jaki we mnie zakiełkował i zamieniając go na zwykłe
znudzenie. – Sorry, ale ten bezzębny pastor udzielił wam ślubu przy
kompostowniku, kiedy praktycznie klęczeliście w krowich plackach. A tak poza
tym, ten zwyczaj jest idiotyczny.
Dara
przewróciła oczami z lekką irytacją, nie przestając ciągnąć mnie za ramię.
Niedobrze, w ciągu tego krótkiego pobytu poza kawiarnią zdążyła chyba zostać
moją samozwańczą starszą siostrą i tym samym skazała się na dołączenie do mojej
kilometrowej listy osób, które mnie denerwowały.
- Daj spokój,
to tylko zabawa. No chodź. Nie będziesz tu przecież siedział sam na moim
weselu. Zobacz, wszyscy świetnie się bawią, tylko ty tutaj tak wegetujesz, pod
tym kocem.
Spojrzałem we
wskazywanym przez nią kierunku i ze znudzeniem przesunąłem wzrokiem po sadzie,
który o tej porze był oświetlony tylko przez zawieszone na drzewach, migoczące
lampki i buchające od ogniska światło. Każdy robił co chciał, więc trudno to
było nazwać „dobrą zabawą”. Jinki i Jonghyun rozmawiali przy stole, przy czym
oboje wyglądali już na lekko pijanych, raz po raz dolewając sobie szampana.
Kibum rozmawiał z babcią Park, żywo przy tym gestykulując - wyglądało na to, że
znalazł swoją bratnią duszę… Amber natomiast siedziała na pniu i zawzięcie
pisała na telefonie, robiąc jedyną racjonalną rzecz, jaką było olewanie tego,
co się wokół niej działo. Na Minho i Jenny, którzy tańczyli do jakiejś wolnej
piosenki, wolałem nawet nie patrzeć, bo tylko zepsułbym sobie humor jeszcze
bardziej.
Chcąc nie chcąc
pozwoliłem zaciągnąć się do zgrai tych podrygujących ułomów, którzy byli już zdecydowanie
mocno wstawieni. Jonghyun uwiesił mi się na szyi, ledwo pojawiłem się w zasięgu
jego wzroku, nie zwracając uwagi na moje pełne zdegustowania spojrzenie, jakie
posłałem w jego stronę.
- Taeeeemiiin.
Jestez taaki słotki… Wyglądaz jak dziewcynka, mówił ci to ktoooz?
- Ty wyglądasz
jak genetyczna pomyłka z tyłkiem przeszczepionym w miejsce twarzy – syknąłem,
zrzucając go z siebie. Jonghyun uśmiechnął się szeroko i radośnie, pokazując
przy tym wszystkie zęby, łącznie z ósemkami.
- Zjadbym cię,
ale mam pełny zełonek…
Prychnąłem w
odpowiedzi. Naprawdę nie miałem zamiaru się teraz zastanawiać, kto znowu
sprzedał mu obsikane chwasty zamiast porządnej marihuany. Tuż przede mną
pojawiła się Amber, o dziwo, całkiem trzeźwa. W jednej ręce trzymała kieliszek
z szampanem, w drugiej swój telefon i zaraz też wcisnęła mi to pierwsze, na co
obrzuciłem ją podejrzliwym spojrzeniem.
- Nie piję
alkoholu.
- To udawaj,
że pijesz! – burknęła, zirytowana. Popatrzyła z irytacją na klejącego się do
mnie Jjonga. – Co to jest, była już zmiana partnerów? Lepiej idź poszukaj
Kibuma, bo znowu zrobi z siebie drama queen, jak wczoraj. Sulli nie odbiera
moich telefonów – zwróciła się z powrotem do mnie, jakby to była moja wina. –
Powiedziałeś jej, żeby nie odbierała?
- Co? O czym
ty gadasz? – Robiłem się coraz bardziej zirytowany. Już nie wiedziałem, kto z
tej bandy jest najgorszy.
- Nie odpisuje
– oświadczyła Amber, zabierając mi z powrotem swojego szampana. – Mam złe
przeczucia. Ona zawsze natychmiast mi odpisuje.
- Cóż, może
miała cię dość i właściwie nie dziwię się jej. – Wyrwałem jej kieliszek i
wypiłem duszkiem jego zawartość, wbijając wzrok we wtulonych w siebie Minho i
Jenny, ponad jej ramieniem. Czy na tej płycie naprawdę nie było żadnych
szybkich piosenek, do których każdy tańczyłby po swojemu, tylko jakieś smętne
wyjce, przy których trzeba kołysać się w przód i w tył bez żadnego celu?!
Gorzki napój zaczął okropnie palić mnie w przełyku. Złapałem się za gardło,
dostając nagłego ataku kaszlu, po czym omal się nie przewróciłem, bo Amber,
wyraźnie zniesmaczona, uderzyła mnie w plecy zdecydowanie zbyt brutalnie z
stosunku do okoliczności.
- Jesteś
nieznośny. Myślałam, że po tym cyrku, jaki wczoraj urządziłeś, zdążyliście
dojść do porozumienia, ale widzę, że teraz jesteś jeszcze bardziej
sfrustrowany. I nic z tym nie zrobisz. Żałosne.
- Nie mam
pojęcia, o czym ty mówisz – warknąłem ostrzegawczo, nie mogąc uwierzyć, że ta
idiotka właśnie nazwała mnie żałosnym.
- Cholera by
cię, Lee Taemin. Będziesz tego żałować,
nie mów, że nie ostrzegałam.
Miałem ochotę
prychnąć, ale zamiast tego zakrztusiłem się kolejną dawką alkoholu, którą ktoś
uczynny wcisnął mi do ręki. Niee, wiedziałem, że się nie upiję i nawet
niespecjalnie mi na tym zależało. Kiedyś, mając dwanaście lat, testowałem na
sobie działanie czystej wódki, zastanawiając się, czy mi po tym odbije. To było
zaraz po śmierci mamy, byłem zwykłym smarkaczem, wtedy wydawało mi się, że cały
mój świat legł w gruzach. Chciałem zapomnieć? No, może. W każdym razie nie
podziałało, miałem zdecydowanie zbyt mocną głowę. Jak na nowicjusza to było
wręcz niespotykane – pierwszy sygnał, że nie jestem do końca normalny. Potem
nie zastanawiałem się już nad tym.
- He, chodźcie
tutaj, Dara powiedziała, że będzie rzucać bukietem! – Nie wiadomo skąd na
horyzoncie pojawiła się sylwetka podekscytowanej Jenny. Przynajmniej odessała
już swoje oślizgłe macki od Żabola. Muzyka ucichła, wszyscy zebrali się w
jednym miejscu, łącznie z Jonghyunem, który ledwo kontaktował. Ktoś położył mi
dłoń na ramieniu i podskoczyłem.
Odwróciłem się
i stanąłem twarzą w twarz z Minho.
- W porządku?
– mruknął, pocierając czoło. Nie patrzył na mnie, ale zdołałem dostrzec, że
jego źrenice są ciemne i nienaturalnie rozszerzone. Hm.
- Kiedykolwiek
jest ze mną w porządku? A co z tobą, wyglądasz, jakbyś miał za moment zwrócić
przedwczorajsze śniadanie. Upiłeś się? – spytałem, nagle bardziej
zainteresowany. Pijany Minho, hohoho. I to bynajmniej nie samą kawką. To trzeba
będzie nagrać, wreszcie zaczynała się jakaś zabawa.
- Nie… Nie
wiem. – Skrzywił się, masując skronie. – Kręci mi się w głowie. I mam ochotę
zrobić coś szalonego.
Uniosłem brwi,
zastanawiając się, czemu wypowiedział to takim dziwnym tonem.
- Cóż, dobra
wiadomość jest taka, że nie zdążyłeś się jeszcze schlać do nieprzytomności, jak
Dino. Ty zawsze chcesz robić szalone rzeczy. Chcesz mi powiedzieć, że zawsze
jesteś podpity..? Nie zdziwiłbym się.
W końcu skupił
na mnie wzrok, zamierając na chwilę. Jego oczy były szkliste i bardziej błyszczące
niż zwykle. Przełknąłem ślinę, cofając się o krok. Nagle zalała mnie fala
zakłopotania, chociaż nie do końca wiedziałem, z jakiej racji.
- No dobra,
może jednak jesteś troszkę…
- Przestańcie
trajkotać, Dara rzuca! – Jenny wepchnęła się pomiędzy nas, chwytając
zdezorientowanego Minho pod ramię. Posłała mi przy tym ten swój irytująco
słodki uśmieszek. Nienawidzę gówniary. Sulli to przy niej kochane niewiniątko.
- Kogo zuca..?
Inkiego..? – Nikt nie czuł się w obowiązku odpowiadać Jonghyunowi. Kibum westchnął
cierpiętniczo, stając obok mnie i tym samym odrywając moją uwagę od
podskakującej Jenny i dziwnie zdyszanego Bambiego. No, może nie od tego
ostatniego.
- Hej, Kibum,
co się dzieje z Minho? – szepnąłem pod nosem, kiedy Sandara odwróciła się i ze
śmiechem zaczęła udawać, że wyrzuca bukiet wysoko w powietrze, podczas gdy
wciąż trzymała go mocno w dłoni. Key zmarszczył brwi, spoglądając na Żabola
kątem oka.
- Szczerze
mówiąc, nie mam pojęcia, ale miejmy nadzieję, że się nie upił, bo wtedy robi
się trochę…
- Trochę jaki?
– drążyłem, coraz bardziej zaintrygowany. Miałem szanse odkryć kolejny powód,
by potem drażnić go tym przy każdej możliwej okazji. Kibum pochylił się w moją
stronę, jakby zaraz miał mi zdradzić jakiś wyjątkowo pikantny sekret, ale zanim
zdążył otworzyć usta, wiązanka niewielkich, czerwonych różyczek spadła prosto
na jego głowę, przy okazji strącając z niej stylowy kapelusz. W ostatniej
chwili zdążył ją złapać, zanim upadła na trawę. Wpatrywaliśmy się z głupią miną
w jego zdobycz, a potem wszyscy zaczęli naraz gwizdać i bić brawo.
- No proszę,
mamy nową pannę młodą! – chichrał się Donghae, zarzucając Kibumowi rękę na
ramiona. – To znaczy, pana młodego. Chociaż ja tam nie wiem. Gratulacje,
dzieciaku.
Key
zaczerwienił się, ale nic nie powiedział, z dumną miną trzymając bukiet przed
sobą, niczym jakieś trofeum. Wzrokiem chyba szukał w tłumie Jonghyuna, dlatego
uznałem, że to nienajlepszy moment, żeby próbować wyciągać z niego brudne
sekreciki pijanych przyjaciół, którzy notabene wciąż byli wśród nas. Kiedy
indziej.
Jak na
zawołanie obok mnie pojawił się Minho i zachwiał się niebezpiecznie.
Instynktownie go podtrzymałem, zaraz omal nie uginając się pod ciężarem jego
ciała. Och, super. Zupełnie tak, jakbym miał do czynienia ze spróchniałym
drewnem, w dodatku spróchniałym drewnem ze złym charakterem. Już wolałbym
wymachiwać żenującym bukiecikiem Dary, jak Kibum.
- Taeee… -
chuchnął mi do ucha, przez co omal go nie puściłem. Nie wiem, czym on się tak
załatwił, ale przynajmniej nie cuchnął żadnym mocnym trunkiem. Tyle wygrać. –
Jesteeeś taaaki śliczny… Taki pięęękny…
Och, no dobra,
zbyt szybko oceniłem sytuację.
- Co ty
wyprawiasz? Zwariowałeś?! – Starałem się go posadzić na pobliskim pniu, ale
postawił opór. Kurwa mać, co to jest za człowiek…
Odchylił się
lekko i spojrzał na mnie z błąkającym się na ustach, niepewnym uśmiechem.
- Um. Chyba
zaraz… zwymiotuję.
Jeszcze
lepiej. Z ciężkim westchnięciem chwyciłem go ramieniem w pasie, ostrożnie
kierując go w stronę domu. Wyglądało na to, że będzie musiał zająć pokój Dary i
Onew, uniemożliwiając im tym samym odpowiednie spędzenie nocy poślubnej, tym
bardziej, że namioty zniknęły z pola widzenia na czas imprezy. Wizja wchodzącej
do sypialni pary młodej i zastającej tam radośnie chrapiącego sobie Żabola,
nawet mnie bawiła.
- Nigdy więcej
wódki dla ciebie. Ważysz chyba z tonę – stęknąłem, nie przechodząc nawet paru
kroków. – Zastanawia mnie, co jeszcze wyprawiasz po pijaku…
~*~
Takim
właśnie sposobem ze stanu stałego przeszedłem płynnie w stan ciekły,
zamieniając się w żałosną papkę rozjechaną na podłodze i porzuconą tam bez
życia. Nie miałem nawet siły się nad sobą użalać, a co dopiero panikować. Już
dawno uszło ze mnie całe powietrze, zabierając ze sobą logikę i zdrowy
rozsądek. Najgorsze, że nawet za nimi nie tęskniłem.
Pytanie,
dlaczego PODŁOGA. Jakby nie można było, jak normalni ludzie, obściskiwać się na
łóżku, bo tam przynajmniej jest miękko. Niee, nieważne, że łóżko znajduje się
gdzieś dwa metry od nas, bo Choi Minho to hipster i on musi całować się na
podłodze, bo tak jest chyba według niego romantyczniej. Jezu.
W każdym razie
próbowałem nie zwracać uwagi na ból kręgosłupa, kiedy Bambi całował mnie
gwałtownie i chaotycznie, tak, jakby zależało od tego jego życie. Pewnie
wyobrażał sobie, że zależało. Na początku czułem niepokój i nienawiść do siebie
za to, że się tak poddaję, ale chyba gdzieś między momentem, w którym przesunął
powoli szorstkim językiem po moich zaciśniętych wargach, a tym, w którym
zagryzł mocno wrażliwą skórę na mojej szyi, zaczęło mi być wszystko jedno.
Stałem się bezpowrotnie jednym kłębkiem szalejących emocji i tylko moja klatka
piersiowa unosiła się i opadała przy akompaniamencie świszczącego oddechu
wypuszczanego przez nos.
Nie, nie będę
jęczeć, nie będę jęczeć, nie jestem jakąś łatwą dziwką, nie będę jęczeć, nie
myśl sobie, że od razu zacznę ci tu jęczeć, nie jesteś aż taki dobry, Choi Minho.
Minho zebrał
wszystkie swoje wewnętrzne siły woli i oderwał się ode mnie, opierając łokcie
po obu stronach mojej głowy i przez chwilę tylko leżeliśmy tak, stykając się
nosami i próbując uspokoić przyśpieszone oddechy. Wpatrywałem się w niego
szeroko otwartymi oczami, mogąc dostrzec każdą żyłkę i każdy złoty refleks w
jego ciemnobrązowych tęczówkach, które teraz zaszły lekką mgłą, jak zaparowana
szyba. Sekundę później już wyszczerzył zęby w szczęśliwym, przepełnionym
czułością uśmiechu, w którym niestety dopatrzyłem się nutki złośliwej
satysfakcji. Wkurzyło mnie to. Wypuściłem salwę gorącego powietrza prosto w
jego twarz, mając ochotę zabić się za swoje płonące policzki i spływające mi po
szyi kropelki potu, który zapewne Minho już zdążył sobie pooglądać i spróbować,
jakkolwiek obrzydliwie i żenująco to nie brzmiało. Obróciłem głowę w bok,
zaciskając spuchnięte wargi w wąską linijkę, mając nadzieję, że to wystarczy
jako dowód mojej pogardy dla niego. Normalnie już dawno bym go odepchnął, ale
całą moją względną normalność szlag trafił i bezpowrotnie zamordował.
Stało się
najgorsze. To, czego się od początku najbardziej obawiałem. Proszę państwa, Lee
Taemin stał się nagle rozpaćkaną kupką niechcianych uczuć, które przekroczyły
granicę żałosności jakieś trzy malinki temu. Serce waliło mi z żalu nad
utraconą powłoką zimnego pesymisty i tylko dlatego dyszałem jak po
przebiegnięciu stukilometrowego maratonu. Tylko
dlatego.
- Muszę ci się
do czegoś przyznać – westchnął Żabol, zniżając się, żeby schować twarz w
zagłębieniu między moim ramieniem a obojczykiem. Poczułem nacisk jego miękkich
warg w tamtym miejscu i wstrząsnął mną nieoczekiwany dreszcz. Zagryzłem wargę
tak mocno, że chyba przebiłem ją zębami, żeby powstrzymać jakikolwiek dźwięk,
zszokowany i przerażony idiotyczną reakcją swojego ciała. Nie byłem do tego
przyzwyczajony, dlatego tak reagowałem, wyczuwając niebezpieczeństwo. Czysty
instynkt. Albo to, albo te pierdoły o czułych punktach na skórze nie były wcale
pierdołami. – Ja… - kontynuował jak gdyby nigdy nic Minho, na szczęściu zbyt
nieogarnięty, by zwracać uwagę na moje skoki ciśnienia. - …Tak naprawdę, wcale
nie jestem pijany.
Drgnąłem
lekko, nagle przytłoczony całą tą bliskością. Mimo to prychnąłem z politowaniem
na to wyznanie.
- Serio? Byłem
pewien, że schlałeś się czekoladowym Piccolo. Co jeszcze mi powiesz? Że wcale
nie leżysz na mnie dlatego, że złapał cię skurcz mięśni spowodowany brakiem
magnezu, wypłukanego przez kawę..?
Ha, wracałem
do formy. Byłem z siebie dumny, nawet ignorując fakt, że wciąż leżałem
bezradnie na podłodze, przygwożdżony do niej przez ciało Minho, równie zresztą
spocone, jak i moje, co było widać gołym okiem przez klejącą się do skóry,
białą koszulę. Puls znowu mi przyspieszył i nagle zapragnąłem zerwać z niego tą
koszulę jak najszybciej się dało.
Nie, wróć,
tamtego nie było.
Przełknąłem
ślinę nieco zbyt głośno, wbijając buntowniczy wzrok w jakiś punkt nad jego
ramieniem, kiedy Minho uniósł się lekko, żeby przyjrzeć mi się z
niedowierzaniem.
- A ty..?!
- Nie, piłem
tylko brudną wodę z jeziora, do którego wrzucił mnie jakiś debil – żachnąłem
się, nie wytrzymując nerwowo tego napięcia. Potem doszedłem do wniosku, że
równie dobrze mogę się już zupełnie stoczyć, nikt po mnie nie zapłacze.
Chwyciłem go za przód wymiętej i do połowy rozpiętej koszuli (moment jej
rozpinania umknął mi z pamięci) i zdecydowanie pociągnąłem w dół, omal nie
zderzając się z nim czołem. – Wyświadcz mi przysługę, jeden raz w życiu. Zatkaj
się i mnie pocałuj.
Zrobił
to, oszczędzając mi przynajmniej swoich triumfalnych uśmieszków, od razu
wsuwając język między moje uchylone wargi, przez co zapowietrzyłem się lekko,
chwytając go gwałtownie za włosy, żeby przysunąć go jeszcze bliżej siebie.
Badał delikatnie wnętrze moich ust, błądząc gorącym językiem po moim
podniebieniu i wewnętrznej stronie policzków, a ja łapczywie oddawałem
pocałunki, wiercąc się pod nim i wzdychając. Chyba nie chciałem delikatności,
za długo już się broniłem przed tymi uczuciami. Możecie nazwać mnie ciotą i
słabym człowiekiem, ale byłem zmęczony ciągłą walką. Rozpiąłem mu koszulę do
końca, a właściwie rozerwałem ją ze zniecierpliwienia, ale żaden z nas nie
zwrócił na to uwagi. Zawsze pragnąłem Minho tak, jak pragnąłem pomocy i
zrozumienia – potrzebowałem tego, ale nigdy o to nie prosiłem i wręcz
odrzucałem od siebie wszystkie jego próby, kiedy starał się dać mi to, czego
najbardziej zawsze chciałem, w tym siebie.
Może ten
gnojek miał rację, może go lubiłem, może nawet kochałem, na swój pokręcony i
niedorzeczny sposób, albo może po prostu chciałem desperacko zapełnić tą
bolesną pustkę w sobie, która była tam już za długo. Chciałem się też przekonać
na własnej skórze, czy to, przed czym tak uciekałem, naprawdę było takie złe i
straszne. Nie było, może pomijając niepokojące uczucie powolnego spadania w
nieznaną otchłań i przerażającą bezbronność.
Czułem się
tak, jakby całe moje ciało stało w ogniu, chociaż pewnie nie powinienem,
ponieważ właśnie cała moja filozofia życiowa, nad którą tak długo pracowałem
poszła się kochać i już raczej nie miała zamiaru wrócić. Przynajmniej na ten
moment, kiedy długie palce Minho sunęły po mojej twarzy, włosach i ramionach, a
nasze oddechy mieszały się ze sobą. Było mi duszno, praktycznie nie mogłem
oddychać, serce waliło mi jak oszalałe, a głowa pękała z niewiadomego powodu.
Do diabła, nie chciałem tego przerywać do końca świata.
Niestety
koniec świata nadszedł wcześniej, niż się spodziewałem. Towarzyszyło mu
gwałtowne otwarcie drzwi do pokoju, które zaskrzypiały przeraźliwie w zawiasach
i huknęły o ścianę, po czym do ciemnego wnętrza wlało się oślepiające światło z
korytarza. Minho jęknął w moje usta z dezaprobatą, najwyraźniej nie poruszony
tą eksplozją. Wyglądało na to, że nie ma zamiaru się ruszać, choćby go mieli
siłą ze mnie ściągać i ja też tego nie chciałem, wbijając paznokcie w materiał
jego koszuli na plecach. Zerknąłem niechętnie w stronę drzwi, szykując się na
niezły ubaw z min naszych gości, którzy pewnie stali tam ze szczękami
dzwoniącymi o podłogę i ekspresją godną oglądających horror gówniarzy z
podstawówki.
Była tam tylko
Amber. Stała w progu z telefonem w ręku i patrzyła na nas szeroko otwartymi
oczami, ale ku mojemu zdziwieniu, nie wyglądała na zaskoczoną, zdegustowaną,
albo złośliwie usatysfakcjonowaną. Jej mina sprawiła, że położyłem dłoń na
klatce piersiowej Żabola i odessałem go od siebie mimo wszelkich oporów.
Amber
wyglądała tak, jakby właśnie stało się coś strasznego.
- Amber..?
Wszystko… w porządku? – wychrypiałem przez ściśnięte gardło, czując, że zamiast
przyjemnego ciepła moje ciało nagle przechodzi intensywny, zimny dreszcz.
Podniosłem się na łokciach, żeby uchwycić jej rozbiegany wzrok, a Minho szybko
dźwignął się na nogi, ignorując swoją wytarmoszoną koszulę, rozwiane włosy i
zaczerwienioną twarz. Podszedł do niej i położył jej dłoń na ramieniu, przez co
drgnęła i zerknęła na niego, szybko jednak przenosząc błagalny wzrok na mnie.
Wyciągnęła w
moją stronę swoją komórkę.
- Taemin… To
do ciebie. Proszę, musisz to odebrać, to jest bardzo…
Niemal
wyrwałem jej telefon z dłoni, z walącym sercem przyciskając słuchawkę do ucha.
Nie musiałem patrzeć na wyświetlacz, by domyślić się, kto dzwonił.
- Sulli?! Co
się dzieje?!
- Taemin-ah… -
Poczułem się tak, jakby ktoś oblał mnie kubłem zimnej wody, kiedy dotarł do mnie
jej schrypnięty od płaczu, nienaturalnie cienki głos. – Taemin-ah… Musisz tutaj
natychmiast… Musisz tu wrócić. Jak najszybciej… Proszę.
Chyba znów będę musiała cię pacnąć w łeb za to, że gadasz przed każdym partem, że będziemy rozczarowani... Jak zwykle mistrzostwo.
OdpowiedzUsuńZNÓW DOSTAŁAM DEDYKACJĘ, ZNÓW PŁACZĘ TT_TT
NIE ODDYCHAM, SERIO, CZAS SIĘ ZATRZYMAŁ. CZYTAM I NIE WIEM, GDZIE JESTEM. RATUNKU. NAWET NIE SŁYSZAŁAM MUZYKI W TLE I OLAŁAM KOMUNIKATORY.
Ja nie wiem co napisać... Jestem zszokowana Taeminem, serio. Matko boska, że on tak się... że się otworzył... Tyle dumy z niego.
TO UCZUCIE, GDY CZYTAŁAM PART I SIĘ ŚMIAŁAM, BO WIDZIAŁAM SWOJE TEKSTY XDDD Bosz... i tekst Layli o szamponie, najlepiej xD oczywiście pstrążek się spisał <3 <3
boję się tego, że Sulli zadzwoniła taka przerażona, do następnego partu będę zdychała ze strachu ;_; chociaż mam swoje domysły w tej kwestii, ale nic nie powiem, zobaczymy, czy dobrze myślę. (chociaż mam nadzieję, że nie za dwa miesiące xD)
Ślub przy kompostowniku, ahahahahaha, okeeeeej XD az zobaczyłam tę komiczną ceremonię xD za wiele. Ale życze im szczęścia ^^""
bosz, coś czułam, że Taemin obudzi się leżąc na Żabolu, ha!
Żabol vel drewniuch ze złym charakterem, który udaje, ze jest pijany, a nie jest - NAJLEPSZY XD tak się podjarałam, że jednak jest trzeźwy i będzie pamiętał, że się poturlałam po łóżku i chichroliłam się radosna XD ostatnie sceny mistrzowskie TT_TT tak się cieszę tym Taeminem, który jednak zmienia się w rozlazłą papkę i zaczyna ufać ludziom, że nie mogę się pozbierać i pisze takie chaotyczne rzeczy TT_TT
trochę mi szkoda, że Kibum przerwał Taeminowi rozmowę z Minho, ale mogłam się tego spodziewać po Tobie, nie ma tak łatwo ^^"
pewnie przeczytam to jeszcze miliony i miliardy razy i zauważę więcej rzeczy, ale póki co jestem tak pijana radością, że chyba powinnam zamilknąć.
AGHSFTSJADNKJS. KOCHAM CIĘ <3
OdpowiedzUsuńBoże, ja nie wiem co napisać. Jak tylko zobaczyłam nowy rozdział to wręcz podskoczyłam i zabrałam się do czytania. Omo, omo to jest piękne. Były momenty, że wybuchałam niepohamowanym śmiechem (dobrze, że rodzice pojechali do Biedronki XDD) albo miałam łzy w oczach, a ja tak rzadko się wzruszam (ostatnio to chyba było jak miałam jakieś 10 lat i głównemu bohaterowi umarła żabka).
Dziękuję Ci, że piszesz.
Końcówka...
Nie wiem co napisać.
Taemin.
Minho.
Razem. Nareszcie! <3
Ale ten telefon. Nadal jestem wystraszona. Proszę pisz następny rozdział jak najszybciej.
Proszę, proszę, proszę, błagam! T.T
(teraz sie popłakałam całkiem a to nie jest w moim stylu).
Co Ty ze mną zrobiłaś?!?!
Jeśli chodzi o pisanie fanfiction to jesteś moją idolką. <3
Nie wiem co napisać. Chyba po prostu pójdę się wypłakać.
Mnóstwa, mnóstwa weny~
Pozdrawiam ;33
Baaaaaaardzo długo czekałam na kolejny rozdział.... Ale 16 jest tak zajebisty, że aż umrę ze szczęścia. !!!!!!!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za taki komentarz, ale zrobiłaś ze mnie paćkę, tak jak Minho z Taemina :D Kocham to opko :DDD
To i ja się wcisnę ze swoim komentarzem, a co tam. ;;;
OdpowiedzUsuńTaemin się otworzył, to po prostu szok! ^^
Prawie się polałam w gacie, jak czytałam ten part i to wszystko przez Ciebie! ;__; Ty piszesz szity, tak? Ktoś Cię powinien nieźle zdzielić przez łeb, bo to największe bzdury, jakie w życiu słyszałam.
Sulli.. błagam, chyba nie wytrzymam do kolejnego partu i Cię wymęczę na tt, żebyś mi spoilerowała. ^^
Ślub to po prostu taki.. wieśniacki ślub xD Widzę w mojej wizji Onew na świni i Darę klęczącą przy kompostowniku, podczas gdy ksiądz, notabene bez zębów, sepleni całą potrzebną formułkę <3
Key.. Weź ty się zajmij Jjongiem, który skacze po trampolinie jakby mu ktoś petardę w dupę wsadził i nie przerywaj rozmów 2Min.. Taemin chciał powiedzieć taką bardzo ważną rzecz! Arghh ;;;;;
Nie wiem co mam jeszcze powiedzieć... Niby to ja mam takie świetne poczucie humoru, a teraz się tarzałam ze śmiechu po podłodze. xD
Życzę powodzenia w pisaniu kolejnego rozdziału, i oby Tobie pstrąg nie wlazł do gaci. ;; (Przy okazji wiem o co, do cholery, chodziło Ci na tt z tym pstrągiem xD)
H.~
O JEZU NAPRAWDĘ MAM DEDYKACJE O.O *zgon*
OdpowiedzUsuńTak cudowny rozdział, to szczęście, matko, umieram...
Czekanie na coś takiego to po prostu przyjemność. I nie wiem gdzie w tym rozdziale twoim zdaniem jest beznadziejność. Z niego aż promieniuje zajebistość. Tak samo z błędami, nie wiem gdzie ty je widzisz, bo ja chyba muszę być ślepa skoro nie widzę hehe
OK, dobra napiszę teraz ten komentarz, chociaż już ledwo celuję w klawiaturę i chyba nie mam mózgu. Poszedł pływać z pstrągami w jeziorze x.x
Nie wiem od czego zacząć. Najpierw zapowietrzyłam się przy fragmencie z szamponem, a potem moje upragnione zdanie z pstrągiem. hehe xD
Do tego cała masa zajebistych tekstów Taemina, które tak uwielbiam. Swoją drogą podziwiam Cię, że potrafisz coś takiego wymyślić, bo to mistrzostwo. Ale ty jesteś mistrzem, więc co ja się dziwię >.< xD
Ślubu się nie spodziewałam xDD Jinki się ożenił dfhdsfhdh słodko. Wiejska potańcówa w błocie i kompoście wygrała. A na niej rozmowa Taemina z Minho. Już myślałam, że mu się ze wszystkiego zwierzy. A tu dupa... znaczy Key, który później złapał welon. Dino pewnie by się zacieszył na śmierć, a potem zaczął planować ten ślub. Gdyby tylko był przytomny...
Minho udający pijanego. Cóż za podstęp. No ale Tae też był zadowolony z takiej sytuacji xD A całość tak cudownie napisana, że aż się telepałam.
Całowanko na końcu *___* tak samo niespodziewanie. Cała się trzęsłam z emocji normalnie. To znaczy nadal się trzęsę...
Boże, na końcu ten telefon od Sulli. Taka groza co się stało. Jezu...
Tak oto sprawiłaś, że znów będę czekać jak ta wariatka na następny rozdział i zrobię coś jeszcze głupszego od wcierania sobie szamponu w twarz... Ale z drugiej strony, jeśli Cię to motywuje to mogę to robić codziennie xDD
Na koniec podziękuję Ci za ten trud, który włożyłaś w napisanie tego parta. Bo wiem, że nie było łatwo. Ale dałaś radę dla nas ^.^ Kochamy Cię, pamiętaj :3
Hwaitig, Alice <3
Ps. Przepraszam za ten niegodny komentarz x.x
Layla
Zdecydowanie czekaliśmy.^^ Nawet nie masz pojęcia jak bardzo. :)
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że Taeś nigdy się nie otworzy, a tu taka akcja na sam koniec. Ale się porobiło. :)
Aish, ciekawe co takiego się stało, że Sulli dzwoniła po Taemina, ale zakładam, że coś poważnego (w końcu nie wszyscy, tak jak ja, dzwonią do braciszka z każdą duperelą :P). No i sprawa morderstwa mamy Tae robi się coraz klarowniejsza. No ale myślałam, że coś mnie trafi, jak Tae już prawie wyznał Minho swoją sytuację. Akurat tutaj Key mógłby odrobinę poczekać...
Tak w ogóle, to kocham tego Dino.^^ Słodziutki jest ten nieokrzesany dinozaur. :3
Dużo weny i żeby udało ci się skończyć całe opowiadanie.^^
O Jezu jezujezujezujeeeeezuuu! O.O O Boże Boże ;olAGDF;OUVGIyswgYWC! DOBRA! Koniec fangirlu czy czegoś tam xD To było takie...no...ah kurde mać nie wiem co powiedzieć ty widziałaś moje feelsy na tt. Na serio...nie mogłam się doczekać tej ostatniej sceny w której był pocałunek już nawet źle słowa czytałam . Tak jakoś ten rozdział zaskakująco szybko mi poszedł. Nie mogłam przestać się śmiać z Jenny i Minho. Zazdrosny Taemin to taki zabawny Taemin xD Jezu sama nie wiem co mam mówić. Te krowie oczy, pstrągi i Bóg wie co jeszcze to wszystko było niesamowite Oesu ;__; Nie wiem czym ty jesteś nie wiem czym wy WSZYSCY jesteście! Ja chyba muszę się do Krk przeprowadzić żeby dobrze pisać ;__; Dobra! Rozdział skup się *uderza się w twarz* Był totalnie nienormalnie zajebisty i jak przyjadę to tak cię wyhugam że umrzesz przysięgam oczy ci wypłyną! Ten pocałunek myślałam że umrę jak Taemin poprosił Minho żeby go pocałował o Boże cooo?! A później weszła Amber i wszystko spierdoliła ale z drugiej strony NIE bo teraz alhfsolsbvgfj co się stało?! A no i jeszcze jak Taemin prawie wyznał że boi się że tata Donghae zabił jego matkę i wkroczył KEY ja wiedziałam on umie wyczuć chwilę >.< Co tam jeszcze...LATAJĄCE DINOZAURY Boże co za dobre porównanie zmarłam w tedy śmiercią tragiczną a na nagrobku napisane zostało "Zabita przez latające dinozaury" RIP.
OdpowiedzUsuńA tak teraz już na serio bez tych wszystkich fangirlowych feelsów i wszystkiego innego. To był cholernie dobry rozdział Alice i kolejna osoba w przeciągu dwóch dni zadała mi ogromny cios w plecy sprawiając że nie wiem co ja właściwie robię. Było super było tam wszystko. Na pewno dużo komedii ale i romans dramat i może i akcja jakby się uprzeć? Było cudownie i nie wmówisz mi niczego innego bo cię zabije. I nie wiem co jeszcze mogłabym napisać żeby ci powiedzieć że naprawdę to był dobry rozdział i wyszedł ci świetnie. Nie daj się zwieść niczemu innemu! Kocham cię <3 Hwaiting!
G.G
Zacznę oczywiście tym, że nie za bardzo umiem pisać zwłaszcza komentarze D: Tutaj robię to pierwszy raz (chyba) za co przepraszam, powód wyżej wymieniony.
OdpowiedzUsuńMam ochotę Cię kopnąć w ten chudy tyłek bo okłamujesz ludzi i próbujesz wmówić, że to co piszesz nie jest dobre. A jest zajebiste. Nawet Tyler tak nie umie pisać *^*
Ciężko mi pisać o fabule bo ją znam i serce mi zaczęło walić pod koniec, mimo że wiedziałam...ale już zamknę mordę lepiej. Pragnę zaznaczyć to, że relacja między pijanym Dino, a Taemanem jest identyczna jak między mną, a moimi braćmi. Bądź dumna.
W scenie na podłodze oczywiście zabrakło mi sutów albo z ekscytacji ominęłam fragment, ale...bożę, czuję się...gorąco. Tss (o jesu to było żałosne ok).
Widzisz...złapałam się na tym, że na koniec spytałam się samą siebie 'O KUŹWA CO DALEJ?' .........a ja przecież wiem. Coś to znaczy.
Wene masz, wsparcie masz, talent w chuj ogromny też masz więc pisz. Bo inaczej nie zrobię Ci nigdy naleśników.
Dziękuję.
Za wszystko.
Nie napiszę długo jak inni, bo nie potrafię xD
OdpowiedzUsuńPiszesz jak mistrz opowiadań yaoi, jest ciekawie, zabawnie, po prostu aż chce się czytać ^^
Czekałam i czekać będę na następny rozdział!
To... To jest... NIEZIEMSKIE! Opłaciło się tyle czekać na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPiszę tu chyba pierwszy raz choć czytam od dłuższego czasu za co przepraszam i po prostu jestem oczarowana twoim stylem <3.
Uwielbiam Taeśa i jego sposób patrzenia na świat. Minho udający pijanego jest po prostu świetny. :D
Nie mogę się doczekać będę codziennie sprawdzać czy aby na pewno nie dodałaś czegoś równie cudownego jak to. Pozostaje mi tylko czekać w napięciu i rozmyślać o tym co mogło się zdarzyć, choć mam już pewną teorię ale ciii... Powodzenia w dalszym tworzeniu. ;*
chalo
OdpowiedzUsuńumarłam
Nie myślcie sobie że jeszcze żyję bo to nieprawda, to wszystko pisze mój duch.
Ten rozdział mnie zabił.
Rozciapał na podłodze jak bezkształtny kłębek uczuć. Zadziwiające podobieństwo.
Może jeszcze nigdy nie komentowałam, ale musisz wiedzieć parę rzeczy:
1. to NAJLEPSZE opowiadanie jakie w życiu czytałam. definitywnie.
2. wszystkie moje przyjacółki mają już serdecznie dość mojego codziennego marudzenia że chcę nowego rozdziału
3. jak nie wstawisz jak najszybciej nowego rozdziału, to mój duch będzie Cię nawiedzał po wieczne czasy, amen. łuuuuuuuuuuuuu!
Nigdy w życiu nie umiałam pisać komentarzy, ale poczułam się mega zobowiązana, najpierw w momencie kiedy wydarłam się na cały dom przyjaciółki "TAAAAAAAAAAAAAAK O BOŻE BOŻE TAAAAAAAK ŚWIAT JEST PIĘKNY", później w trakcie czytania rozdziału jak co chwila wybuchałam śmiechem albo odwrotnie - oddychałam ciężko i niespokojnie, wpatrując się zamglonym wzrokiem w ekran a następnie kiedy po przeczytaniu rozdziału plasnęłam na środek salonu przyjaciółki i zaczęłam kwiczeć ze szczęścio-zacieszo-zdenerwowania nie zwracając uwagi na jej mamę która patrzyła na mnie ze sporym zdziwieniem.
Takie emocje potrafisz wywołać we mnie TYLKO TY, jak bozię kocham.
Aigoo, mój komentarz zapewne składnią i czytelnością nie grzeszy,ale ja po prostu chciałam wyrazić mój ogrom uwielbienia do tego opowiadania, i mam nadzieję że mi się udało!~
Pamiętaj, że zarąbiście w Ciebie wierzę, że napiszesz następny rozdział szybko i nie będę musiała Cię nawiedzać!
Dziękuję za uwagę, skończyłam, do zobaczenie przy kolejnym rozdziale, omo.
Czytałam, nie zawiodłaś mnie! Jednak dłuższy i bardziej ogarnięty komentarz napiszę jutro, bo teraz jestem zbyt omamiona tym rozdziałem. Cieszę się, że wróciłas, warto było czekać. :D
OdpowiedzUsuńNie rozumiem czemu oceniasz siebie tak nisko, przecież twoje opowiadanie jest najlepsze na świecie(przynajmniej ja tak uważam). Myślisz że skoro się spóźniasz z rozdziałem od razu każdy zrezygnuje z czytania to się grubo mylisz. Nawet jakbyś kolejny rozdział dodała po wielu wielu miesiącach i tak bym czekała i sprawdzała codziennie czy przypadkiem nie dodałaś "czegoś". Twoje opowiadanie wbrew pozorom wiele mnie nauczyło...wiem brzmi to absurdalnie ale to prawda. Nie wiem co bym zrobiła gdybyś zrezygnowała z kontynuowania go, chyba bym się załamała po całości bo ze wszystkich blogów które czytam i obserwuję(a uwierz mam ich około 50) to twoje lubię najbardziej. Wiem że jestem okrutna i nie zastawiam komentarzy jak większość ale tym razem poczułam wewnętrzną potrzebę napisania czegoś i tak się rozpisałam jak nigdy ;) Przede wszystkim zazdroszczę ci wspaniałego daru jakim jest pisanie, poważnie w porównaniu do mnie piszesz jak światowej sławy pisarka. Bardzo mi zależy na tym opowiadaniu i chyba nie tylko mnie :) Na koniec mojej "wypowiedzi" chcę cię uściskać mocno i serdecznie pozdrowić. Trzymaj się i miłego pisania życzę :*
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńOd dawana czytam to opowiadanie i z czystym sumieniem mogę napisać, że jest to jedno z najlepszych opowiadań jakie w życiu czytałam! Co tam jedno z najlepszych, jest to najlepsze opowiadanie jakie w życiu czytałam!
Ja jestem taką "cichą fanką", czyli czytam od baaaaaardzo dawna, ale jeszcza ani razu nie skomentowałam.
Od kiedy czytam to opowiadanie codziennie wchodzę i sprawdzam czy czegoś nowego nie dodałaś. I dzisiaj (pisze to szczerze) o mało nie posikałam się ze szczęścia, gdy zobaczyła, że dodałaś 16 rozdział. Coś czuję, że gdy to już będzie koniec (niestety T^T), to rozryczę się jak małe dziecko, mając w poważaniu, że będzie około 24-1 w nocy (zazwyczaj wtedy czytam). Z resztą to opowiadanie daje naprawdę wiele do myślenia. Możemy nie wiedzieć, ale ktoś kogo znamy, może być w podobnej sytuacji, a my przechodzimy obok niego obojętnie.
Ja sama pisze fiki (dla koleżanki) i to opowiadanie, i twój drugi blog dają mi część pomysłów na moje fanficki.
Jestem ci naprawdę wdzięczna za to, że masz odwagę by publikować opowiadanie. Z resztą gdybym ja pisała tak genialnie też bym publikowała.
Chcę jeszcze tylko napisać, że jesteś genialna <3333
Więc, chcę cię serdecznie uściskać (taki wirtualny hug ;3) i życzyć weny, weny i jeszcze raz weny!
Pozdrawia i mocno ściskam <3
dlaczego ja się przez cały czas śmieję, jak to czytam? kurczę, to jest takie boskie ;-; jdhdowsnfuxnej
OdpowiedzUsuńJej, Aliss! Po pierwsze gratuluję, że udało Ci się skończyć ten rozdział ^^ Kiedy weszłam na twittera przez kom i zobaczyłam emocje Koczi, już wiedziałam, że nowy rozdział, chociaż musiałam czekać, aż wrócę, żeby przeczytać to cudo. A teraz do rzeczy.
OdpowiedzUsuńJejku, ten początek, Aliss… *rozpływa się* Ten sen był taki kochany, ten moment z chwytaniem za dłoń i nawet ta oddychająca poduszka, po prostu się rozczuliłam ;__; I jeszcze to późniejsze ogarnięcie Taemina, co się dzieje i gdzie jest, a później, kiedy uciekł z tego namiotu… Jak kobieta sprzed ołtarza, Taeminnie, to takie w Twoim stylu… xD
Spodobał mi się ten moment pod prysznicem, kiedy Tae jest taki rozkojarzony, myśli znowu przebiegają mu przez głowę… Komentuję na bieżąco, także nie miej mi za złe braku ładu i składu ^^’
Wymówka Taemina, CO TO BYŁO XD Serio? Kpisz sobie ze mnie? *uderza głową w ścianę*… Naprawdę... W ogóle ta rozmowa jest rozwalająca, tak bardzo w Twoim stylu, Alis, że aż miło się czyta xD Wspominałam, że kocham Twój humor? Genialnie, genialne, genialne. Nawet Minho w niebieskiej farbie i latający Dino… xD Chyba tylko Ty umiesz wymyślać tak genialny przebieg akcji. Skąd bierzesz te pomysły? o.o
// super, nie zmieści mi się wszystko w jednym komentarzu ;__;
Ślub Onew i Dary był chyba ostatnią rzeczą, której bym się spodziewała, gdyby nie spoiler na twisterze xD Kto by pomyślał, że impreza na farmie może zadowolić kobietę w ciąży? Chociaż kompletnie się na tym nie znam, prawdopodobnie nie poznam. Widzę, że wszystko powoli nabiera sensu z morderstwem mamy Taemina, ojcem Donghae i ojcem Minho… Hm. Szkoda, że KIbum im przerwał, przecież to była kluczowa chwila T__T ale nie powinnam się dziwić, nie? xD odwlekanie, odwlekanie, zatrzymywanie akcji to chyba to, co autorki lubią najbardziej ^^’
OdpowiedzUsuń……… ALISS, PSTRĄG, serio to tu wsadziłaś?! xD Nie mogę, tarzam się po tym łóżku, zaraz spadnę XD Padłam, padłam. Nie no, teraz niczego bardziej mądrego na pewno nie wymyślę xD
Ohohoho, pijany Minho! … Moim zdaniem podłoga jest jak najbardziej w porządku. Lubię to, jak opisujesz uczucia Taemina w takich momentach. Jej, teraz, kiedy przeczytałam do końca, mogę stwierdzić, że zostawiłaś mnie z wielką nutą niepokoju. Co się działo u Sulli? Czemu płakała? Cholera, dlaczego skończyłaś w takim momencie? ;__; Taki urok.
Dotarłam do końca! Wspaniały rozdział, przeczytałam go bardzo szybko (o dziwo), nie czułam jakiejś zmiany stylu czy czegokolwiek innego, czego się obawiałaś. Był tak samo wspaniały, jak piętnaście poprzednich ^^
Ach, Alice. xD Ile ja na to czekałam?
Hwaiting! <3
Kei.
Alice! Mam do ciebie pytanie: Jak to robisz, że każdym razem czytania nowego rozdziału umieram i odradzam się na nowo? To jest za piękne, żeby napisał to zwykły człowiek. AAA kurde nie mogę się przestać uśmiechać. Do tego jeszcze ta piękna playlista. Ahhhhh...
OdpowiedzUsuńProszę napisz szybko kolejny rozdział... Proszę *robi oczka Bambi'ego* No kurde jestem papką uczuć jak Tae. Nie mam pojęcia, co napisać. Mój mózg się rozpuścił od nadmiaru świetności. Rany Tae ile ci jeszcze zajmie rozbijanie tego cholernego muru? Chociaż wiesz niech zajmie to jak najdłużej, bo wtedy będzie znaczyło, że będziesz dłużej pisać. Prooooooszę napisz nowyyyy rozdział. Kurdę akcja z farbą mnie zabiła, a latający dinozaur sprawił,że powróciłam na ziemie. No i ten ślub (sorki nie czytam twojego Twittera) to było coś niesamowitego, te jabłonie.... w tym momencie jestem zła na Kibum'a no jak tak mógł im przerwać?! Akurat w momencie, kiedy Minho miał się dowiedzieć najważniejszej rzeczy. W zasadzie wiedziałam, że matka Tae była z ojcem Minho od kiedy on znalazł tą spinkę. To niesamowite, po przeczytaniu tylu opowiadań potrafię przewidzieć historie, ale nie mam pojęcia jak się zachowa Minho, albo Taemin oni są dla mnie zagadką. Według mnie to jest najlepsze w tobie, ponieważ jest nie wiele osób, które potrafią zaskoczyć mnie postaciami. Nie wiem czy już tego nie mówiłam. Pisałam ci już kiedyś komentarz? Jeżeli nie to wiedz, że miałam to zrobić. Tylko jakoś nie mogę się zebrać do tego. Serio kocham twoje opowiadanie i nawet z Agni nazwałyśmy go "kawą". :) Chce Ci jeszcze powiedzieć, że domyślam się o co może chodzić z Sulli, ale obawiam się że zepsuje innym opowiadanie, oczywiście jeżeli będą czytać ten komentarz. No trudno z góry przepraszam ^^ Chociaż i tak większość osób wie, że chodzi o ich ojca, więc myśle nad trzema opcjami.
Opcja I: Zwariował i uciekł z domu.
Opcja II: Zwariował i zaczął wszystko w domu rozwalać.
Opcja III: Jakoś ludzie dowiedzieli się o jego chorobie i zabrali go do szpitala psychiatrycznego.
Opcja IV: Dowiedział się o tym, że jego ukochana żona go zdradzała i zginęła właśnie przez to, więc zwariował i zaczął rozwalać dom, co wiąże się z opcją II.
Dobra aktualnie leci Here I Am i znów z mojego mózgu zrobiła się papka. Mam nadzieje że za niedługo napiszesz kolejny rozdział i tym razem możesz spodziewać się mojego komentarza. Przepraszam, jeżeli jest on mało zrozumiały.
Mocno przytulam. Powodzenia Alice. Powodzenia :)
Brak mi słów na opisanie tego co czuję po przeczytaniu tego rozdziału. Po prostu świetne *Q* Chcę więceeeej! I nie myśl, ze jesteś beznadziejna, bo to nieprawda. Gdybyś była, to nie umiałabyś pisać takich dobrych i długich rozdziałów tego opowiadania. Więc weź się w garść! I już nie smutaj, dobrze? :3 Popatrz ile masz wspaniałych komentarzy. Ludzie Cię kochają. A swoje smutki przelewaj do opowiadań, to od razu poczujesz się chociaż troszkę lepiej ^^
OdpowiedzUsuńWeny i dobrego humoru Ci życzę :)
Neko
Z gory przepraszam za brak znakow >___<
OdpowiedzUsuńEch, mialam napisac ten komentarz wczesniej, ale coz, nie wyszlo.
Nawet nie wiesz, jak sie cieszylam, kiedy zobaczylam dodany rozdzial. Jestes na liscie moich ulubionych autorek, a ja mam bardzo wysokie wymagania, ktore spelniasz i jestem za to wdzieczna. Mialam dola i nie wiedzialam, co ze soba zrobic, a ten rozdzial swietnie zajal mi mysli.
Uwielbiam patrzenie na swiat Taemina. Po prostu uwielbiam. A polaczone z czarnym humorem jest takie... Omgfksjlatfgcxoe *.* Mozs to dlatego, ze sama mysle s ten sposob? Z reszta, niewazne. To jest element, ktorego nie znalazlam w zadnym innym blogu, a tak go uwielbiam.
Moze nie bede komentowala kazdej sceny po kolei, ale to, kiedy Taemin zaczal mowic, a Key mu przerwal... Serce mi sie wtedy prawie zatrzymalo. Bylo juz tak blisko, zeby Minnie sie otworzyl, wyrzucil ten ciezar, a tu dupa.
A potem jeszcze to na podlodze... I ze Minho wcale nie byl pijany... Oczekiwalam na opis czegos ostrego, ale znowu zatrzymalas mi serce. Albo w sumie zrobila to Amber i placzaca do telefonu Sulli...
W rozdziale podobalo mi sie wszystko. Rozmowa przy farbie, latajacy dinozaur, pstrag w gaciach i slub przy kompostowniku. Trzymasz caly czas w napieciu, a jeden rozdzial potrafi wywolac we mnie tyle roznych emocji... Uwielbiam to. Nie piszesz banalnoe, akcja nie jest przewidywalna. Cudo.
Jedyne, o co sie martwie, to to, ze po tym opku skonczysz pisanie o 2min. Naprawde bym tego nie chciala. Pragnelabym z calego serca sledzic kolejne, rownie albo nawet bardziej cudowne opowiadanie.
Coz... Zycze duzo weny, wiary w siebie i checi na pisanie, bo szkoda by bylo, gdybys zmarnowala taki talent, jak zrobilam to np. ja...
I przepraszam za literowki, pisalam szybko i na tele... >__<
UsuńNie jesteś beznadziejna, jesteś absolutnie najlepsza! *^*
OdpowiedzUsuńTen rozdział był cudowny, o końcówce już nie mówiąc, przerosła moje najśmielsze oczekiwania~!~! Za to końcówka końcówki... :C Boję się i zżera mnie ciekawość ;-;
Weny i w ogóle wszystkiego! 3_3
pzdr
Kuźwa,oczywiście ,że ktoś czekał !Codziennie sprawdzałam czy jest nowy rozdział ! >.< W ogóle to jest aktualnie moje ulubione opowiadanie ! <3 Jest cudowne .Końcówka ,to dokładnie to co sobie wyobrażałam ,jak próbowałam odgadnąć ciąg dalszy. xD Teraz pewnie Minho dowie się o jego ojcu.I TO BĘDZIE EPICKIE !!Ale błagam cię ,niech Taemin sobie w końcu da uświadomić,że go kochaaa,proszę. xD Czekałam na tą scene na podłodzę tak długo <3 KOCHAM TO I CIEBIE PRZY OKAZJI TEŻ .Tak w ogóle to jest to najlepsze opowiadanie 2min jakie kiedykolwiek czytałam...A TO ZOBOWIĄZUJE ! XD Czekam na następny rozdział i mam nadzieję ,ze nas nie porzucisz i skończysz to w wielkim stylu.Mogę zrozumieć dlatego potrzebowałaś przerwy.Wena to dość śmieszne zwierzątko jest.O.O XD POWODZENIA!
OdpowiedzUsuńJa mogę czekać mawet i sto lat! *-* Dla takiego opowiadania warto. ;D
OdpowiedzUsuńDokładnie wiem jak się czujesz. Też czasem miewam takie kryzysy, jednak dzięki paru osobom i kilku opowiadaniom dla pocieszenia, np. takiim jak twoje ;), moja wena i chęć pisania jakoś sama powraca.
Rozdział jest jak zawsze genialnie napisany, wciągający. Nie starczyło by nawet miejsca żeby go opisać.
Mam nadzieję że trochę pocieszyłam cię tym komentarzem:*
Niech moc będzie z tobą ♥
Cho Shia :*
Zacznę od tego, że mój komputer mnie nienawidzi, gdyż przed chwilą stworzyłam długi komentarz, ale jak pisałam ostatni wyraz jemu coś pizdło na bańce i mi się cofnęło i usunęło TT^TT Fuck this shit! A najgorsze jest to, że po części nie pamiętam co napisałam O>O
OdpowiedzUsuńOd początku ;_;
Każda autorka ma coś takiego, że nawet jak napisze coś zajebistego,cudnego i w ogóle ASDFGHJKL to nawet ludzie piszący w to komentarzach nie zmienią jej poglądu na dzieło. Co prawda ma jakiś upatrzony kawałek, który jej zadaniem jest okej. Sama tak mam xD
Wracając... to było zajebiste, przecudowne, genialne. Miss.Alice jesteś zajebista ze swoją twórczością! Twoje dzieła mnie przerastają i sama chciałabym tak dobrze pisać xD W życiu przed bloggerowym przeczytałam tyle opowiadań, że aż mi się w bani nie mieści. Nie którzy walą takie byki lub nawet nie wiadomo o co chodzi w całej fabule a mimo to i tak uważają, że dobrze piszą ._.
Troubles Maker (tak jak DA) to...to aż brak mi słów by to opisać (pozytywnie oczywiście! ^^)
Więcej wiary w swoje dzieła~! ♥
Hwaiting!
To jest takie nieogarnięte, że aż dostaje oczopląsu jak to czytam xD
Minął już tydzień, a najstraszniejsze jest to, że nie skomentowałam jeszcze, przez osiem jebanych dni. Jestem okropna, niedobra i niesamowicie leniwa. Wybacz x.x Ale na swoje usprawiedliwienie powiem, że piszę ten komentarz już piąty raz. Wcześniej wszystko mi przeszkadzało i za nic nie mogłam skończyć, a ledwo, co zaczynałam. Taka niesprawiedliwość.
OdpowiedzUsuńMoże zacznę od tego, że ja dalej chyba nie doszłam do siebie, wiesz? Ja wiedziałam, że moje feelsy będą szaleć, kiedy zobaczę się z Tobą i resztą autorek, ale nie sądziłam, że aż tak. Aż ryczeć mi się chciało, jak z wami się żegnałam, zdecydowanie to był najgorszy moment.
Właściwie myślę, że nie mogło być lepiej, a dowodem były moje trzęsące się dłonie (dodam, że już na początku xD), którymi nabazgrałam ci w tym zeszycie tylko mój nick, nie naprodukowałam się, ale to przez to, że w takich momentach nie mogę racjonalnie myśleć xD
Dlatego teraz mogę ci napisać tutaj, wszystko, co chciałabym ci tam napisać. Właściwie zawsze to powtarzam, w każdym komentarzu, nie ważne, czy tu, na Troubles Maker, czy Deflowered Angel. Jesteś zdecydowanie najlepsza, a twoje opowiadanie sprawiają, że cieszę się jak głupia, bo uwielbiam je czytać. Zawsze, kiedy czytam, że dodajesz rozdział, to moje serduszko jakoś bije szybciej, a to wszystko dlatego, że związałam się z twoimi ff. Dlatego nie wiem, jak ja przeżyję, kiedy skończysz TM. Cholera, do tej pory pamiętam, jak trafiłam na Troubles Maker i zakochałam się w tym opowiadaniu już w pierwszym rozdziale <3 i jak specjalnie dla twojego nowego ff (DA) próbowałam polubić Exo (chyba aż za bardzo to wyszło). Ale niczego nie żałuję, nawet tych zerwanych nocek dla twoich opowiadań, bo było warto. Pamiętaj, że jesteś najlepsza i cholernie utalentowana <3 Nigdy nie wątp w swoje zdolności, bo nie masz ku temu powodów. Wiem, że już niejeden raz to mówiłam, ale będę dalej. ♥
Jeżeli chodzi o rozdział, mogę śmiało powiedzieć, że zalicza się do jednych z moich ulubionych. Zawsze podziwiałam cię za długości partów. Ten był cholernie długi, ale to dobrze, uwielbiam, kiedy są takiej długości, wtedy czytam i czytam bez końca. Ale można się nacieszyć bardziej takim rozdziałem, niż takim, który byłby kilkukrotnie krótszy. Zatęskniłam za Troubles Maker. Dawno nie dodawałaś tu rozdziału, podobnie, jak tęsknie za Deflowered Angel.
Tak cholernie podobają mi się opisy ** Umieram, kiedy je czytam, a wypowiedzi i myśli Taemina nadal mnie rozwalają. Nie wiem, czy to jest normalne, ale śmiałam się jak głupia, kiedy przeczytałam, o latających dinozaurach. Cóż, Jonghyun to taki pocieszmy ćpun, którego kocham w tym opowiadaniu. Nawet nie wiem, czy nie wolę go od Taemina. MISTRZ NAD MISTRZAMI JUŻ OD PIERWSZEGO ROZDZIAŁU. Oczywiście wiecznie marudzącego Taemina, tulaśnego Minho i mrocznego księcia Key też kocham ♥_______♥ Wszyscy w tym opowiadaniu są świetni, nawet Amber, która ma genialne wyczucie czasu w każdej sytuacji. xD
Ogólnie nie zdziwiłam się Minho, że zawiesił swój wzrok na Taeminie, prawie nagim Taeminie... Oh god, moje serce nie wytrzymało prawie (aż do końca rozdziału, ale to swoją drogą). Zboczona Uszati lubi takie momenty *^* Szkoda, że mu ten ręczniczek nie spadł.
Dara miała całkiem szalony pomysł z tym ślubem, ale wypalił, a to najważniejsze. Fajnie takie wesele, dosyć dzikie, ale fajne. Dla grona swoich bliskich, z którymi świetnie się bawiła.
UsuńNie dziwię się, że Taemin słuchał wyjców (sama kocham smętne piosenki), choć on nie miał zbyt wielkiego wyboru. Minho jest jedyny, zgrywa piosenki, później ma pretensje, że Tae ich słucha xD Kolejny mistrz <3
Tak i w tym momencie padłam i już nie powstałam, koniec rozdziału sprawił, że jakoś ciężej mi się oddychało (poza tym wyszło, że Minho to całkiem sprytny i przebiegły chłopak jest). TAEMIN SIĘ PODDAŁ, TAEMIN KOCHA MINHO. Wreszcie, tak czekałam na ten moment. I wiesz, miałam ochotę udusić Amber, za to, że wleciała im do tego pokoju akurat w takiej chwili. Ale w sumie jestem ciekawa, co się stało, bo Sulli za wiele nie powiedziała. Choć mam przeczucia, że to z Lee seniorem. Mam nadzieję, ze to nic poważnego - choć z reakcji Sulii wnioskuję, że zbyt kolorowo ona tam nie ma.
Czekam też na moment, w którym Taemin wreszcie otworzy się i powie cokolwiek Minho, przestanie być taki skryty i tajemniczy (chociaż było już blisko, a to już jakiś krok naprzód). I wreszcie wszystko złożyło się w jedną całość i wyjaśniło, dlaczego ojciec Minho jest taki i, dlaczego nienawidzi rodziny Donghae. A tak się nad tym kiedyś zastanawiałam i doszłam właśnie do wniosku, że wcale aż tak dużo się nie myliłam.
Przeżywam to, przeżywam wszystko w tym opowiadaniu, wiesz dlaczego? Bo jesteś najlepsza, Alice ♥
Czekałam, czekałam i się doczekałam. Nareszcie nowy rozdział. Jak napisałaś, że będzie około 16/17 to wchodziłam przynajmniej 4 razy dziennie na Twojego bloga sprawdzić czy przypadkiem już nie ma 16 rozdziału ^^
OdpowiedzUsuńI omo naprawdę świetny jak zawsze *-* Wszystko jest wręcz idealne, a koniec no po prostu powala. Czekam z niecierpliwością na dalsze części *-*
A więc, może być długie, bo komentuję tak właściwie wszystkie rozdziały.
OdpowiedzUsuńTak naprawdę zabrałam się za twoje opowiadanie wczoraj w nocy. Czytałabym dłużej, ale telefon chciał się rozładować i to zrobił. ;/
Piszesz bosko, więc nie możesz mieć takich wątpliwości typu:"Czy to co robię, ma jakiś sens". Znam to uczucie i ty jesteś ostatnią osobą, która powinna je posiadać. Naprawdę. Jesteś genialna w tym co robisz, piszesz jak jakiś miszczu i dla mnie te wszystkie książki fantasy, którymi się tak podniecałam, mogą się przy twoich opowiadaniach schować. Od dawna nie zajrzałam do żadnej książki, po pochłaniały mnie wszystkie twoje opowiadania.
Dzięki twojemu opowiadaniu pokochałam Taemina i ogólnie cały zespół SHINee. Tak jak ostatnio poszedł w kąt, tak ty sprawiłaś, że znowu są u mnie na czasie.
W bardzo ciekawy sposób rozwinęłaś akcję. Ta kawiarnia, to wszystko... Key jest dla mnie w tym opowiadaniu super. Po prostu kocham. ♥ A Minho jaki super. W niektórych momentach Taemin zaczynał denerwować mnie swoim byciem, bo miałam już nadzieję, że ta skorupa pójdzie sobie i nie wróci, a tu duuuupa. Ale widzę, że powoli powoli... Ba, nawet już sobie przyszłościowo obmyślałam następny rozdział. Za każdym razem zaskakiwałaś mnie. I to bardzo mile zaskakiwałaś.
Ten ojciec Minho jest taki... Ufff. Nie przepadam za nim, zwłaszcza iż teraz wyszedł fakt, że prawdopodobnie był kochankiem matki Taemina. Do tego rozdziału wydawała mi się być taką dobrą, wspaniałą kobietą, a tu nagle BUM. Takie rozczarowanie. Bosz, ciekawe co Taemin będzie przeżywał, kiedy ostatecznie się dowie. Bardzo polubiłam ojca naszej księżniczki. Wariat niepoczytalny, ale bardzo fajny, moim zdaniem. Lubię takie postacie, są takie kochane. ♥
Ale Minho mnie zaskoczył jak w Seulu wyskoczył na Taemina. Żabol zaczął też mu przemawiać do rozsądku. I dobrze.
Jonghyun jest taki zajebisty. Zawsze łączyłam go z Taeminem, ale ty chyba zmieniłaś to przekonanie i to bardzo. Teraz nie widzę tej postaci bez Key'a który kocha go jak swoją nieskazitelną skórę, jak pupa u niemowlaka. Haha.
Myślę, co tu jeszcze napisać. Każdy rozdział był dla mnie najwspanialszym i za każdym razem myślałam, że ten najlepszy. Ale się myliła, bo teraz na czołówce jest ten 16 rozdział.
A.. Dara. Według mnie jest taka matczyna w SHINee cafe, i Owen. Taki ojciec i matka. Takie postacie są jak najbardziej lubiane. Zawsze powiedzą coś fajnego, wspaniałego, mądrego, pocieszającego. Owen i dziecko. Już widzę ten poród. Tamta że jej wody odeszły a tamten mdleje. Buahahaha. Fajnie zareagował na tą ciąże.
Aaa IU... Ufff mimo iż na początku starałam się nic do niej nie mieć, to ta osóbka zaczyna mnie wkurzać, irytować, denerwować i wszystkie negatywne emocje, kieruję na nią. Taka niby słodka, niby niewinna, a pokazuje pazury, wredna...
Widzę, że wplotłaś GD to jednego z rozdziałów. GD DJ buahaha.
Sulli.. Do niej mam mieszane uczucia. Najpierw jej współczuję, potem jej nie lubię, potem kocham, nienawidzę i tak wszystko na raz. Zdenerwowała mnie jej reakcja na przeprosiny Taemina. "Zrobiłam to dla Minho-oppa" Grrrr wtedy naprawdę zachowała się jak gówniara. Ale to był chyba ten jeden raz...
Donghae.. Taki szalony fajny ktoś, kto wywołuje nienawiść i sympatię jednocześnie.
Hmm bardzo śmieszą mnie komentarze Amber i Taemina. Są boskie, niektóre, po prostu cudo i jak je czytałam musiałam uważać, by nie roześmiać się na głos, bo wszyscy spali. ;d
Ta akcja z kiecką w domu Minho mnie dobiła. A te pamperdy na głowie, które kryły jakąś zawartość... Boskie. <3
Będę pisała chaotycznie.
Pokochałam Key'a jako księcia mroku. Na początku miałam przed oczami jego obraz z "Lucifer" i ja tak "WTF? Taki słodziak, takim księciem mroku?!" a potem jakoś tak nie mogłam go sobie wyobrazić inaczej. I tu nagle zmiana na męską lalkę Barbie. I ten jego pokój... Uhhh Ruziowa lala.
c.d
UsuńA teraz skupię się na tym rozdziale.
Dara i ten pomysł ze ślubem. Boskie <3 Wszystko moim zdaniem Perfect, aż samemu chce się zrobić takie coś. Bez zbędnego natłoku gości, spokojnie i na luzie. A nie siedzieć sztywno, jakby się kija połknęło.
Ta akcja z tym ręcznikiem Taemina, taka boska. ♥ Już go sobie wyobrażam, a Minho pewnie w duchu taki podniecony, że... hahahaha
A ta gorąca scena taka mmmrrrrrraaaauuuuuu. ♥
I Amber musiała wpaść. Ciekawe co się stało. Biedna Sulli... Aż mnie ciekawość zżera. Mam nadzieję, że nie chcesz nic zrobić ich tacie, bo osobiście się do ciebie przejadę na hulajnodze. Taki fajny♥ Nie pozwolę na to.
No to chyba wszystko z mojej skromnej strony...
Kocham po prostu.. Ale już pisałam Ci. ♥
Pisz pisz, a jak chcesz wenę, to chętnie oddam, bylebyś mogła wszystko dobrze napisać. ♥
Nie będę pisała to co na gg bo to nie ma chyba sensu.. Ty wiesz i to najważniejsze. <3
Pozdrawiam zimniutko (bo taki upał na dworze, że się rozpłynąć idzie) ♥
Nie będę sie tu rozpisywać napisze szybko i wprost: DZIEWCZYNO TWOJE OPOWIADANIE JEST ZARĄBISTE! KOCHAM TĄ FABUŁĘ, CHARAKTERY POSTACI, STYL PISANIA.. WSZYSTKO~!!! Bdjsjdnhdjehdvdhjshdgywhdggf zniecierpliwniona czekam na kolejny rozdział *_____*
OdpowiedzUsuńTu był tekst o krótkim komentarzu, a przekroczyłam liczbę znaków xd
OdpowiedzUsuńNo cóż, czytać zaczęłam wczoraj, za namową (może nie namową, ile zwykłym poleceniem) znajomej. I muszę Ci powiedzieć, że już dawno nie czytałam tak dobrze napisanego opowiadania. Ba, jest miejscami tak dobre, że ja (która też pisze, nawiasem mówiąc) czuję się jakaś maleńka, moje ego spada w przepaść! Styl, którym piszesz, balansuje na granicy zajebistości i chamskich gadek, na początku pierwszego rozdziału obawiałam się, że wykreujesz Taemina na emodziecko, które przeklina gorzej od barmana, któremu potłukł się cały stos kieliszków (co prawda facet klnął po bułgarsku, ale jestem na tyle światowa - haha - żeby co nieco zrozumieć). Bałam się też, że tak jak wielu próbujących operować tym stylem, rzucisz się na ohydny, nachalny i niedojrzały humor, czego najbardziej w świecie nienawidzę. Nie ma nic gorszego (no, może łzawe, sztuczne historyjki albo emo-style 'oh świat jest zły, potnę się i szczegółowo opiszę krew na rękach, bo to takie oryginalne') od pisania takich bólów dupy, ze słownictwem godnym przykładnego bywalca więzienia i przemyśleniami w stylu 'spojrzał na mnie jak jakaś z*ebana, niewy*uchana kukła'. Utrzymałaś się na granicy dobrego smaku i stworzyłaś porywającą, wciągającą historię, za co chylę czoła. Pozwolę sobie JESZCZE raz zwrócić uwagę na sporą ilość komentarzy (u siebie zawsze narzekam na lenistwo moich czytelników xd), o samej liczbie wyświetleń nie wspomnę. Kocham natrafiać na takie perełki, po prostu serce rośnie! Tacy, jak Ty, przywracają mi wiarę w ten specyficzny polski naród. Bo na razie patriotka ze mnie taka, jak z Satana piękność. Z całym szacunkiem do Satana, który jest najbardziej poczciwie wykreowanym psem, jakiego zdołałam poznać. Co do kreacji bohaterów, moimi faworytami są Taemin, Amber i Key, za to Sulli, Minho i Jjonga jeszcze tak naprawdę nie rozkminiłam, mimo że BARDZO mnie intrygują. Myślałam, że taką zagadkową postacią będzie raczej Kibum - widocznie zmylił mnie ten początkowy image mrocznego księcia - a tu niespodzianka! Nie mam jednak Ci tego za złe, bo uwielbiam go zarówno jako divomamę, jak i pana ze sztyletami w oczach. Przez prawie całe opowiadanie udawało ci się mnie zaskakiwać, wielkie brawa za to! Naprawdę, ostatnio doszłam do wniosku, że trudno mnie zaskoczyć, bo potrafię się domyślić wielu różnych rzeczy. Ale twoja twórczość NIE jest przewidywalna. Wierzę, że pod koniec znów mnie zaskoczysz i z góry jestem za to wdzięczna. W głębi czuję, że powinnam przeczytać Twoje pozostałe opowiadania, ale kiedy ja na to znajdę czas... Wypełniając poczciwie obowiązki na moich własnych blogach potrafię siedzieć cały dzień przed ekranem i tylko pisać, pisać. Teraz tak się złożyło, że znalazłam chwilę czasu, korzystając z braku weny na właściwe opowiadanie. Nie żałuję ;)
Chyba będę już kończyć, ale jeszcze słówko - Twoja dysleksja jest w zasadzie niezauważalna, błędy wyglądają raczej na zrobione pod wpływem pośpiechu (mnie też się to zdarza, zawsze potem z szaleńczym pośpiechem poprawiam i się łaję xd). Tylko mam małą uwagę, a raczej zapytanie - w kreowanym przez Ciebie świecie mają inną walutę? Bo 500 won w banknocie to raz-niemożliwość, bo to moneta, a dwa-taka ilość to w zasadzie grosze, więc Jjong by się nie musiał napracować, żeby je zarobić. Skrzycz mnie, ale ja tak mam, że MUSZĘ się do czegoś przyczepić, choćby było idealne. To i tak bzdura, bo nie ma rzeczy idealnych. Są jedynie takie, które się zbliżają do doskonałości, jak twoje opowiadanie. Gratulacje i dalej będzie tak samo super (pisanie 'oby tak dalej' kojarzy mi się z czymś niedobrym, więc tego nie napiszę).
P.S - Przyrzekam, że na WSZYSTKICH gorących scenach w tym rozdziale za oknem w moim pokoju zagrzmiało. No to już jest magia, nic, tylko zazdrościć efektu xd Dziękuj naturze, albo sobie ;)
Naprawdę, dziewczyno, czuję się przez Ciebie mniejsza, choć nawet nie powinnam porównywać, bo piszemy zupełnie innymi stylami XD
Kiedy kolejny rozdział? Miał być 3.08 .___. Mamy... chyba 5 albo 6 (są wakacje, więc nie ogarniam...)
OdpowiedzUsuńPrzedłużyło się. Napiszę informację o tym, kiedy prawdopodobnie będzie, w każdym razie bardzo ciężko mi się go pisze, z pewnym przyczyn :) Ale prędzej czy później na pewno będzie, bo tak jak wspomniałam, dokończę to opowiadanie, choćby wszystkie inne moje obietnice zawiodły.
UsuńLiczę, że nas nie zawiedziesz ;) Byłaby szkoda, gdybyś tego opka nie skończyła, bo dobra z ciebie autorka.
UsuńKOP W DUPĘ
OdpowiedzUsuńWIĘKSZY KOP W DUPĘ
Jak ostatnio wspomniałam, umarłam, ale gdybym ostatnio nie umarła to bym to zrobiła teraz, ale nie ze zbyt dużej ilości feelsów jak wtedy ale tym razem z braku mojego chleba, powietrza, wody, czegokolwiek. Wiem już. TO OPOWIADANIE JEST MI POTRZEBNE. Do egzystencji mojej duszy, jakiekolwiek strzępki z niej zostały po 16 rozdziale.
3.08... Dzień, w którym miał się pojawić rozdział.
Gdybym miała zliczyć, ile razy tu wchodziłam... nie. Wchodziłam co 5 minut. Dosłownie. W ciągu całego dnia pewnie ze 100 razy. Nie żartuję.
To... ja... tego... jak tu się zaraz nie pojawi nowy rozdział, to ja no, fiknę, 5 razy się potnę i zacznę Cię nawiedzać w nocy, tak jak ostatnio obiecałam~
A teraz milej, proszę, proszę, proszę, błagam na kolanach, jestem od Ciebie zupełnie zależna dlatego zlituj się nade mną i DAJ Z SIEBIE WSZYSTKO unni! Trzymam kciuki abym nie musiała dotrzymywać obietnicy o nawiedzaniu, daj z siebie wszystko!