17.


ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY





Sulli


Już jako dziecko zdawałam sobie sprawę, że życie mnie nie rozpieszcza, ale nigdy na to nie narzekałam. No dobrze, czasami marudziłam, złościłam się i wylewałam swoje żale, zwykle zbyt przesadzone i zbyt gwałtownie, ale najczęściej tylko i wyłącznie po to, by zirytować Taemina. Ktoś, kto przyglądałby się naszej relacji z dystansu nie mógłby wyjść ze zdziwienia, jakim cudem jeszcze się nie pozabijaliśmy, skoro nasze interakcje ograniczały się tylko do ciętych komentarzy, chamskich odzywek i wyzywania. Prawda była taka, że nie wyobrażałam sobie tego cholernego świata bez jego denerwujących, sarkastycznych uwag i każdego dnia dziękowałam Bogu, w którego notabene nawet nie wierzyłam, że mam przynajmniej jego. Wychował mnie. Dzięki niemu nie skończyłam w jakimś zatęchłym domu dziecka, samotna i niechciana. Ojca zabraliby do psychiatryka. Nawet by mnie pewnie nie pamiętał…
Naprawdę nienawidziłam ryczeć. Czułam się przez to słaba i całkiem przegrana. Wbrew pozorom mnie i Taemina wiele łączyło, tylko, że ja jeszcze wciąż siliłam się na udawanie, a jego już dawno przestało wszystko obchodzić. Był irytujący. Wkurzał mnie na okrągło, a ja walczyłam z nim jego własną bronią, sarkazmem. Dlatego był przekonany, że jestem tak samo silna jak on i mogę sobie bez niego poradzić.
Mylił się. Gdybym była naprawdę silna, nie siedziałabym teraz w tym brudnym, szpitalnym kiblu na podłodze, wcześniej szczelnie zamykając drzwi kabiny na zasuwkę. Dobrze, że miałam zatkany nos, bo nie wiem, jak wytrzymałabym ten smród, ale od płaczu i zimna chyba nabawiłam się kataru. Ścisnęłam mocniej telefon, który dzwonił praktycznie cały czas, aż miałam ochotę go wyłączyć, albo lepiej, rzucić nim o ścianę i szczątki spuścić w sedesie. Ale nie zrobiłam tego, bo jakimś cudem ukazujące się w kółko imię Amber na wyświetlaczu trzymało mnie na granicy między przerażeniem a zwyczajną histerią. Tylko dlatego jeszcze jakoś panowałam nad sobą.
- Szlag by to wszystko, kurwa mać! – Pozwoliłam sobie zakląć siarczyście, czując, jak powoli uchodzą ze mnie wszystkie emocje. Gdyby ktoś mnie teraz usłyszał, chyba by się za głowę złapał. Szesnastolatka, grzeczna dziewczynka, słodka czasem do porzygu i na pierwszy rzut oka zwyczajna pusta lala, a klnie jak szewc. Miałam ochotę wybuchnąć szaleńczym śmiechem na tę myśl ale powstrzymałam się, bo zamiast ojca, to mnie by jeszcze postanowili wsadzić w kaftan bezpieczeństwa. I tak już swoim rykiem wypłoszyłam z łazienki wszystkie stare baby, no może oprócz tych szczególnie wytrwałych i z pewnością przygłuchych, które plotkowały w najlepsze przy umywalce.
„A wiesz, złotko, że ten kulawy złośliwiec z dwunastki musi mieć założonego na noc pampersa, bo nie panuje nad swoim pęcherzem?” „Niebywałe, skarbeńko, naprawdę? Ha, teraz to dopiero mu w pięty pójdzie… Albo raczej w majty, hahaha…”
Fascynujące.
Przez dłuższą chwilę rozważałam otworzenie drzwi i wykopanie ich stamtąd siłą, żeby pozwoliły mi w spokoju umierać na tej ohydnej podłodze, ale za bardzo było mi niedobrze. Byłam tak otępiała i roztrzęsiona, że nawet nie chciało mi się już płakać. Moje oczy zrobiły się taki suche, jakby zupełnie zabrakło w nich łez. Może zdążyłam już wypłakać całą wodę z organizmu i dlatego teraz nie miałam nawet siły się poruszyć? Dało się w ogóle odwodnić od płaczu? Ile już tu w ogóle siedziałam..? Pięć godzin, dziesięć… Wiedziałam, że przesadzam, ale nie myślałam już racjonalnie.
Chciałabym, żeby Taemin tu był. Albo mama. Tak, ona wiedziałaby, jak mnie pocieszyć, przytulić, co powiedzieć, żebym się uspokoiła. Ale ona nie żyła. Została zamordowana. A teraz istniało prawdopodobieństwo, że stracę również i ojca.
Podwinęłam kolana pod brodę, opierając na nich głowę i utkwiłam wzrok w jakimś punkcie na ścianie kabiny. Czułam się tu klaustrofobicznie, ale to było lepsze niż snucie się po tych odrapanych korytarzach, patrzenie na chorych ludzi i jeszcze ten okropny, szpitalny zapach, którego wprost nienawidziłam. W ogóle nie cierpiałam szpitala. Kojarzył mi się z czymś smutnym i przerażającym. Nie chciałam tu być, ale bałam się teraz wyjść. Poza tym, Taemin obiecał, że przyjedzie najszybciej jak się da, tyle przynajmniej wywnioskowałam z przekleństw, które posypały się z jego ust, kiedy powiedziałam mu, co się stało. A były wśród nich takie, których nawet JA nie znałam.
- Przepraszam! – Drgnęłam lekko, gdy jedna z tych szpitalnych gwiazduń podniosła lekko swój piskliwy jazgot, na czym moje bębenki słuchowe z pewnością nieco ucierpiały. – Przepraszam, nie może pan tu wejść! To jest damska ubikacja…
- No to co pani tu robi?! – Kompletnie zamarłam na dźwięk tego znajomego głosu, który teraz przebrzmiewał rozdrażnieniem. Odetchnęłam cicho z ulgą, nie ruszając się ani o milimetr ze swojej zwiniętej pozycji. – Damą pani na pewno nie nazwę. Proszę zejść mi z drogi, mam pilną potrzebę…
- Proszę ją załatwić w męskiej łazience!
- Cholera, znowu to samo. Mam pani zaprezentować, że jestem dziewczyną?! Jezu, jakby wyznacznikiem kobiecości było noszenie dziwkarskich mini i kilogramowej tapety na ryju. Co się pani tak gapi jak cielę na tasak, wynocha!
Nadęta gwiazdunia wyszła, zatrzaskując za sobą drzwi i mamrocząc coś pod nosem, a zaraz za nią potruchtały jej wystraszone przyjaciółeczki. Nagle zrobiło mi się głupio, że tak je wyśmiewałam. Co, jeśli rzeczywiście były na coś poważnie chore..? Przecież mój ojciec też był chory, a nigdy, przenigdy nawet nie przeszło mi przez myśl, żeby z niego kpić. A teraz… Teraz mógł nawet umrzeć. Może już nie żył..?
- Sulli?! W której kabinie jesteś?!
Pociągnęłam nosem, zagryzając zęby na rękawie mojego starego swetra. Wybiegłam z domu tak szybko, że nie zdążyłam się nawet wymalować. Ale czy to było ważne, kiedy banda biegających facetów w białych kitlach wsadziła tatę na nosze i wnosiła do zaparkowanej przed domem karetki pogotowia, której migające światła jarzyły się złowieszczo w ciemności nocy? Nie, wtedy modliłam się tylko o to, żeby on przeżył, podczas gdy trzęsącymi rękami wybierałam numer telefonu Taemina i próbowałam powstrzymać spazmatyczny szloch.
To był najgorszy moment w moim życiu, może nawet gorszy niż ten, kiedy patrzyłam jak mama upada na podłogę w kałuży własnej krwi i już się nie podnosi.
Życie zdecydowanie mnie nie rozpieszczało.
- SULLI, OTWÓRZ MI! – Podskoczyłam, kiedy Amber kopnęła z całej siły drzwi którejś z kabin, gdy ta okazała się pusta. Sądząc po huku, jaki wydały, prawdopodobnie wykopała je z zawiasów. – Sulli, odezwij się, do cholery jasnej! JESTEŚ TU?!
- Nie! – wychrypiałam nieswoim głosem, natychmiast czując kolejną salwę łez napływających mi do oczu. Myślałam, że już wszystko wypłakałam…
Szybkie kroki dały mi do zrozumienia, że Amber w końcu zlokalizowała kabinę, z której dochodziło moje stłumione łkanie i westchnęła z rezygnacją, opierając się o drzwi.
- Jeśli nie chciałaś, żebym cię znalazła, mogłaś się w ogóle nie odzywać – powiedziała cicho. Wytarłam spuchniętą twarz rękawem, stwierdzając, że rzeczywiście, jak zwykle miała rację, a ja po raz kolejny wyszłam na tępą idiotkę. To mnie jeszcze bardziej rozżaliło i zaczęłam ryczeć od nowa. Naprawdę nie cierpiałam siebie w takim stanie.
- Idź stąd!
- Nigdzie nie pójdę, chyba, że mnie wyrzucisz siłą. Czego nie zrobisz, jeśli nie otworzysz tych drzwi. – Znowu popisywała się swoim sprytem, ale tym razem w ogóle nie zareagowałam. Byłam naprawdę dziwnym człowiekiem. Potrzebowałam pocieszenia, ale go nie chciałam. Hej, czy to nie zaczynało za bardzo przypominać zwykłego zachowania Taemina..? Ale ze mnie hipokrytka. – Sulli, posłuchaj… - Łagodny głos Amber zawsze działał na mnie uspokajająco. Postanowiłam chociaż na chwilę wstrzymać płacz i pozwolić jej mówić. I tak nie mogło być już gorzej. – Wszyscy tu już jesteśmy. Taemin, Minho, Jonghyun, Key… Nawet Onew i Dara przyjechali, chociaż dzisiaj powinni być przecież całkiem szczęśliwi i spokojni. Ale nalegali, a wiesz dlaczego? Bo wszyscy jesteśmy twoimi przyjaciółmi i nigdy nie zostawilibyśmy cię samej w takiej sytuacji. Ani ciebie, ani Taemina. Bo zależy nam na was i kiedy wam jest ciężko, nam automatycznie też. Tak działa przyjaźń.
- Nie pieprz mi tu o przyjaźni! – warknęłam, zanim zdążyłam się ugryźć w język. Cały mój spokój szlag trafił, miałam ochotę krzyczeć i wszystko rozbijać, ale z drugiej strony czułam się na to zbyt wyczerpana. – Nie masz pojęcia, jak nam było ciężko przez ostatnie parę lat! A teraz może być jeszcze ciężej, jeśli on umrze, albo…
- Ludzie nie zawsze umierają przez zawał, Sull. Lekarz operator powiedział, że jego stan jest stabilny. Nadal jest nieprzytomny, ale stabilny.
Nieprzytomny, ale stabilny. Moje serce zaczęło powoli uspokajać swój dziki galop. Czyli, że chyba nie jest najgorzej. Niepotrzebnie panikowałam. Wszystko będzie dobrze. Obudzi się i… I co, jeśli lekarze zainteresują się jego zdrowiem psychicznym..? Teraz nasze położenie było wręcz beznadziejne. Robiliśmy wszystko, żeby trzymać ojca z dala od lekarzy, szpitali i wszystkiego, co mogłoby przyczynić się do odkrycia naszego sekretu. Nie mogliśmy ryzykować, ale teraz nie było wyboru. Kiedy weszłam do pokoju, ojciec już leżał na ziemi, jego ciałem wstrząsały dreszcze, a twarz była wykrzywiona jak w jakimś horrorze. Satang wył, biegając dookoła niego, a on dyszał ciężko, wpatrując się we mnie błagalnym wzrokiem. Byłam tak zszokowana, że przez kilka sekund po prostu stałam jak wrośnięta w ziemię i tylko na to patrzyłam. Potem dopiero coś we mnie pękło.
- Sulli? Otwórz, proszę. Jechałam taki kawał, żeby cię zobaczyć…
Nic ładnego nie zobaczysz – przeszło mi przez myśl i zacisnęłam mocno powieki. Jestem jakąś kompletną pomyłką genetyczną, jestem beznadziejna, bezużyteczna, nie umiem nawet wziąć odpowiedzialności za mojego chorego psychicznie ojca. Jeszcze oślepniesz na widok takiego wraku człowieka, jakim jestem.
- Tusz mi cały spłynął – burknęłam zamiast tego. To w zasadzie też była prawda. Niemal usłyszałam, jak po drugiej stronie drzwi Amber wzdycha z ulgą i osuwa się po drzwiach, by za chwilę uderzyć kolanami o podłogę.
Zabawne, że wszystkie dramatyczne sceny zawsze rozgrywają się w łazience, prawda? Wyjątkowo romantyczne miejsce.
- Wiem, że to nie najlepszy moment, ale myślę, że chciałabyś wiedzieć, jak się sprawy mają między twoim bratem a naszym jelonkiem Bambi. – Siliła się na rezolutny ton, ale i tak wiedziałam, że wciąż jest smutna i zła. – Znalazłam ich obściskujących się na dywanie w sypialni, więc chyba całkiem nieźle.
- To zawsze jakiś postęp – mruknęłam pod nosem.
- Dlaczego tak bardzo zależy ci na tym, żeby Taemin był szczęśliwy? – spytała cicho. – Zawsze tak się o niego troszczysz, a potem nawet nie chcesz się do tego przyznać. Robisz to, bo jest twoim bratem?
- Nie, robię to, bo jestem mu coś winna. Poza tym, on zasługuje na szczęście.
- Bardziej niż ty?
Zamilkłam na moment, zastanawiając się nad odpowiedzią. Z Amber właściwie było ciężko rozmawiać. Zawsze w końcu zaginała człowieka takim pytaniem, że dłuższą chwilę trzeba było poświecić na przemyślenie tego jeszcze raz. Przez to właśnie była wyjątkowa – zmuszała do myślenia, dzięki niej wiele się zdążyłam nauczyć. Wcześniej nigdy nie spotkałam kogoś, kogo interesowałoby moje zdanie chociaż w połowie tak, jak ją. Ona umiała słuchać i czasami naprawdę pragnęłam powiedzieć jej o ojcu i o całej historii z matką. Ufałam jej, ale zawsze w takich momentach gryzłam się w język. To byłoby z mojej strony zwyczajne świństwo w stosunku do Taemina. Przecież obiecaliśmy sobie, że zachowamy to w tajemnicy.
- Bardziej niż ja.
Przez chwilę po drugiej stronie drzwi panowała podejrzana cisza, a potem rozległ się taki huk, że podskoczyłam i omal nie wpadłam do muszli klozetowej, wydając z siebie żenujący pisk. Drzwi kliknęły w zawiasach, po czym opadły lekko, przechylając się w moją stronę i Amber w ostatniej chwili złapała je mocno, by zaraz odstawić je na bok jak gdyby nigdy nic.
Gapiłam się oniemiała na jej zaciętą minę i nawet zapomniałam, że wyglądam jak gnijąca panna młoda ze swoim rozpłyniętym makijażem. Brakowało mi tylko welonu. Ale Amber najwidoczniej nie dosyć przeraził ten obraz nędzy i rozpaczy, bo zanim zdążyłam zaprotestować, chwyciła mnie w pasie i pociągnęła do góry, tak, że wylądowałam w jej mocnym uścisku. Już nie panując nad sobą objęłam ją tak mocno, że zaczęłam się martwić, czy jej nie zgniotę, po czym nastąpił ciąg dalszy mojego okropnego ryku, a ona gładziła mnie uspokajająco po plecach i włosach, mamrocząc coś pod nosem. Właśnie tego mi było trzeba.
- Jesteś cholernie dzielna, zrobiłaś wszystko, co mogłaś zrobić w tej sytuacji, nikt nie wymaga od ciebie, żebyś teraz zgrywała twardzielkę – szepnęła mi do ucha, kołysząc mnie lekko w ramionach. – Twój brat powinien brać z ciebie przykład. On jest nadal zbyt uparty, chociaż powoli się kruszy.
- Powoli. – Pociągnęłam nosem, co musiało zabrzmieć dość obrzydliwie. – W żółwim tempie. On jest najgorszy.
- Uwierz mi, wiem. Ale też się o ciebie troszczy. A Minho poradzi sobie z utemperowaniem go, prędzej czy później. Teraz powinnaś bardziej skupić się na sobie i uwierzyć w siebie. Nie jesteś beznadziejna i bezużyteczna.
- Mówiłam to na głos? – Nawet nie chciało mi się tracić energii na zażenowanie. Amber odsunęła mnie od siebie i zmierzyła wzrokiem, uśmiechając się słabo. Wciąż byłam od niej nieco wyższa, więc musiałam zniżyć głowę, by spojrzeć jej w oczy. Rozumiała mnie, była moją przyjaciółką, może nawet kimś o wiele ważniejszym. Powinnam docenić, że w ogóle chciała się ze mną zadawać, zamiast się nad sobą użalać jak jakaś gówniara.
Wszystko będzie dobrze. Może nawet kiedyś wyjawię jej całą historię. Tylko najpierw spytam o zdanie Taemina.
Tym czasem Amber wspięła się na palce i pocałowała mnie delikatnie w policzek, odgarniając mi z czoła spocone włosy. Pociągnęłam nosem, siląc się na uśmiech, podczas, gdy ona lustrowała mnie uważnym wzrokiem.
- Chodź, musisz się umyć, wyglądasz, jakbyś była świnką albo ofiarą porażenia popromiennego – rzuciła prosto z mostu, tym samym burząc mój sentymentalny nastrój. Wydęłam policzki, próbując wzbudzić w niej poczucie winy, ale tylko pokręciła głową i zaprowadziła mnie do umywalki. Nawet nie ryzykowałam spojrzeniem w lustro. – Zobaczysz, Sull, wszystko dobrze się skończy. Pamiętaj, że ja zawsze będę tuż obok.
Nie wiem, co mnie wtedy podkusiło, żeby jej uwierzyć.

~*~




Wiecie, jakie to uczucie, tonąć? Powoli tracić powietrze, nie móc dosięgnąć brzegu, rozpadać się na miliony kawałeczków, dusić się, mając za towarzysza jedynie swoje własne, szalejące myśli. Właśnie tak się czułem, jadąc na przednim siedzeniu samochodu Jinkiego, który jakby na złość cały czas zwalniał, nie przekraczał dozwolonej prędkości i zatrzymywał się na wszystkich czerwonych światłach. Pieprzone przepisy drogowe. Kątem oka widziałem, jak siedzący z tyłu Minho wierci się i wzdycha z irytacją, zapewne żałując, że stracił swój motocykl. Na nim jechałoby się zdecydowanie szybciej, jednak nie miałem nawet siły, żeby popędzić Onew hyunga. Na szczęście Dara i Kibum robili to za mnie, ta pierwsza posyłając mu w lusterku wymowne spojrzenia, ten drugi w nieco brutalniejszy sposób, kopiąc niecierpliwie swoim eleganckim butem siedzenie kierowcy.
Coś do siebie mówili, co jakiś czas przerywając nieznośną ciszę, ale nie zwracałem na nich uwagi. Nie potrafiłem skupić się na niczym innym, co wykraczało poza moje własne, czarne jak smoła myśli. Nawet nie zauważyłem, że Żabol bawi się moimi włosami, przeczesując je palcami i głaszcząc ledwo wyczuwalnie, co chyba miało uspokoić moje zszargane nerwy. W innym przypadku odskoczyłbym, przerażony i zirytowany tak intymnym gestem i to jeszcze na oczach reszty, ale teraz miałem to, prawdę mówiąc, gdzieś.
Nic się nie liczyło. Nic, oprócz taty.
Moja intuicja urodzonego pesymisty jak zwykle wyprzedziła fakty. Wiedziałem, że zostawienie Sulli z ojcem nie było najlepszym pomysłem, nie miałem pojęcia, jaki diabeł mnie podkusił, by zgodzić się na coś takiego. Wymyślałem najczarniejsze scenariusze. Że nie upilnuje go i zostawi otwarte drzwi, a wtedy ojciec ucieknie i zrobi sobie krzywdę. Że oszaleje jeszcze bardziej, znajdzie zapałki i podpali dom. Że dostanie ataku paniki, a Sulli nie będzie umiała sobie z nim poradzić. Był jak nieprzewidywalne dziecko, którym trzeba bezustannie się opiekować. Rozważałem każdą opcję, ale nie TO.
Nie to, że dostanie zawału. W najmniej odpowiednim momencie, z niewiadomych przyczyn, już po raz drugi w swoim życiu. Ojciec zawsze był jedną wielką niewiadomą, ale dobrze pamiętałem jego pierwszy zawał. To było wtedy, kiedy dowiedział się, że mama nie żyje. Oboje z Sulli byliśmy zbyt wstrząśnięci, nasz świat walił się w zastraszającym tempie, nie wiedzieliśmy, co to oznacza. Lekarze powiedzieli, że wyjdzie z tego. I wyszedł, wrócił do domu. A potem dostał świra.
To prawdopodobnie najbardziej absurdalna historia, jaką kiedykolwiek przeżyłem. Reszty chyba nie trzeba nawet opowiadać. A teraz, jadąc w samym środku nocy do tego cholernego szpitala, w samochodzie wypełnionym ludźmi, o których istnieniu nie wiedziałem jeszcze rok temu, nagle poczułem przeszywający strach, uczucie, które nie nawiedzało mnie często. Chociaż ostatnio zadziwiająco, coraz częściej.
- Spokojnie. – Głos Minho był tak cichy, że ledwo dosłyszałem go przez warkot silnika i dźwięk sunących po asfalcie kół. – Uspokój się, wszystko będzie…
- Nie mów mi, że WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE, DO CHOLERY! – Wszyscy podskoczyli, kiedy niespodziewanie wybuchłem, zaskakując tym nawet sam siebie. Onew zahamował ostro przed kolejnymi czerwonymi światłami, zerkając na mnie z przestrachem. – NIC nie będzie dobrze. Wy NIC nie wiecie! Nie macie pojęcia, jak to jest…
- Ja mam – burknął Jonghyun gdzieś z tyłu, sprawiając, że mimo woli zamilkłem. Zupełnie zapomniałem o jego obecności. Byłem pewien, że jest tak pijany w sztok, że wcale z nami nie pojedzie. Ale najwyraźniej już wytrzeźwiał. Albo, tak jak Bambi, był bardzo dobrym aktorem, zasługującym na Oscara. – Możesz sobie gadać i użalać się nad sobą, bo ty myślisz, że nikt nie ma gorzej od ciebie. Ale ty nie musiałeś połowę życia spędzić śpiąc na brudnych ławkach w parku i wykradają żarcie ze śmietników. Pozdrawiam z mojej uroczej rzeczywistości.
- Jonghyun… - Kibum próbował przerwać mu stanowczo, ale tym razem Dino nie miał zamiaru go słuchać. Zniewolonemu pantoflarzowi nagle zachciało się uzewnętrzniać swoje żale. Po prostu idealny moment sobie wybrał.
- Nie, serio. Ty, Taemin-ah, zawsze jesteś taki oschły i wściekły na cały świat, bo uważasz, że spotkało cię wszystko co najgorsze. Do dupy z takim podejściem! Patrz, wszyscy jesteśmy w kijowej sytuacji, wszyscy mamy swoje problemy, a ty nigdy nawet nie zapytałeś się, jak możesz nam pomóc. Wiesz jak to się fachowo nazywa? EGO-IZM. Czy jakoś tak, zawsze myliłem trudne słowa.
Nie wytrzymałem na ten zarzut. I tak byłem już na skraju załamania nerwowego.
- MÓJ OJCIEC UMIERA, KRETYNIE! Matka już nie żyje, za chwilę wsadzą nas do sierocińca, bo tak się składa, że nie jesteśmy z Sulli pełnoletni, a to…
- Twój ojciec nie umiera – syk Jonghyuna był tak niepasujący do jego zwykłego wizerunku naćpanego endorfinami optymisty, że aż musiałem się odwrócić, żeby na niego spojrzeć. – Chociaż może umrze, nie wiem, może ty masz jakiś dar przewidywania przyszłości, sorry. Ale wiesz, co ci powiem?! Powinieneś wreszcie nam zaufać, bo ci ludzie, którzy siedzą teraz w tym samochodzie, zmienili całe moje życie na lepsze. Gdyby nie oni, pewnie żebrałbym teraz pod jakimś mostem w dziurawych skarpetkach i bez żadnej nadziei. Jestem im tak cholernie wdzięczny, że mógłbym im nawet oddać te dziurawe skarpetki, bo to chyba jedyna wartościowa rzecz, jaką posiadałem, zanim mnie nie przygarnęli. A ty? Ty też wiele zyskałeś, tylko tego nie widzisz.
- Możesz przestać karmić mnie takimi moralizującymi gadkami, kiedy jadę do mojego umierającego ojca i mam wielką ochotę coś rozwalić?! – Kipiałem ze złości, mierząc się z nim spojrzeniem. Dzielnie wytrzymywał mój wzrok, nie reagując na szeptającego mu coś do ucha Kibuma, który wyraźnie nie był zadowolony, że ktoś go ignoruje. – Jeśli się nie przytkasz, to twój pusty, dinozaurzy łeb będzie tym czymś.
- Jeśli mogę się wtrącić… - zaczął Minho, unosząc ręce w pojednawczym geście.
- NIE MOŻESZ! – wrzasnąłem, przenosząc całą swoją złość z Jonghyuna na niego. – Ty się do mnie nawet nie odzywaj. Gdyby twój drogi tatuś nie zbankrutował kawiarni, nie musielibyśmy nigdzie wyjeżdżać, a ja miałbym czas, żeby zająć się moim, który wbrew pozorom jest mniej psychiczny niż twój!
Zaległa cisza. Zraniona i zszokowana mina Minho wystarczyła, żebym zdał sobie sprawę, jak bardzo przegiąłem. Zabawne, że zaledwie niecałe pół godziny temu pozwoliłem mu się całować i dotykać w taki sposób, w jaki nie dałbym się nikomu innemu, a teraz od nowa doprowadzał mnie do szału. Całe porozumienie diabli wzięli. Wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczami, w zupełnym bezruchu, podobnie jak cała reszta z wyjątkiem Jinkiego, który zaciskał palce na kierownicy tak mocno, jakby chciał ją rozmiażdżyć.
- Twój ojciec co? – jęknęła cicho Amber, prostując się na siedzeniu. – Jak to psychiczny?
Dopiero wtedy dotarło do mnie, co tak naprawdę powiedziałem w przypływie dzikiej furii. Jinki gwałtownie zahamował, powodując, że gdybym nie zapiął pasów, prawdopodobnie wyleciałbym przez przednią szybę samochodu. Z dwojga złego to byłoby mniej szokującym przeżyciem.
- Jesteśmy na miejscu – powiedział tonem wypranym z emocji, zaciągając hamulec. Przed nami jarzył się jasno oświetlony budynek szpitala w SM Town.
- Dzięki ci, Boże, Allahu, Buddo i Szatanie – westchnąłem, wyskakując z auta jak oparzony. Minho natychmiast rzucił się za mną, próbując chwycić mnie za ramię, ale nie mogłem teraz na niego patrzeć. Dopadłem ciężkich, plastikowych drzwi, omal nie ślizgając się na własnych nogach i prawie zatrzasnąłbym mu je przed nosem, gdyby nie był wystarczająco szybki, by je przytrzymać.
- Taemin, POCZEKAJ!
- Daj mi święty spokój!
- CZEKAJ! – Biegłem już po schodach w górę, potrącając pielęgniarki i kręcących się po korytarzach, zdezorientowanych pacjentów. Byli jak ćmy, poszarzali na twarzach i zagubieni w ciemności, szukali światła, nawet nie wiedząc, jak szybko mogą je znaleźć. Słyszałem kroki Minho tuż za mną i wreszcie udało mu się mnie dogonić. Złapał mnie za ramię i przytrzymał tak mocno, że krzyknąłem z bólu. W następnej chwili przygwoździł mnie do ściany, wbijając wściekłe spojrzenie w moje oczy, prawie całkowicie przysłonięte włosami, które w następnej chwili odgarnął mi z czoła nieco zbyt agresywnie.
- Czy ty nie możesz, kurwa, chociaż RAZ trochę zwolnić?! Nienawidzę tego, kiedy się kłócimy, ale zauważ kto te kłótnie wywołuje!
- Wow, umiesz przeklinać. Myślałem, że „motyla noga” i „jasny gwint” to dla ciebie wystarczająco brzydkie słowa.
- Nie pluj jadem, nie odstraszysz mnie tym, znowu popełniasz ten sam błąd! Ja po prostu nie chcę, żebyś szedł tam sam. Wiem, że mi nie wierzysz, ale cię rozumiem. Albo staram się zrozumieć, Taemin-ah. – Pochylił się nade mną i oparł czoło o moje ramię. Spiąłem się lekko, ponad jego głową widząc zdyszanych Jonghyuna, Kibuma, Darę oraz Jinkiego. Też musieli za nami biec. Amber gdzieś zniknęła, ale nie miałem teraz czasu ani ochoty, żeby się and tym zastanawiać. W mojej głowie się kotłowało. Chciałem zobaczyć tatę i Sulli jak najszybciej, ale ten idiota skutecznie mi to uniemożliwiał.
- To czego chcesz?
- Ciebie. Bo za każdym razem, kiedy już mi się wydaje, że cię zdobyłem, ty prześlizgujesz mi się przez palce. – Odsunął się, wciąż nie robiąc jednak większej przerwy między nami i popatrzył na mnie bezradnie błyszczącymi, lekko wilgotnymi oczami. Zamrugałem, czując, jak moje własne oczy zaczynają podejrzanie szczypać. – Dlatego teraz pójdziemy tam RAZEM, czy ci się to podoba, czy nie. Nie jesteś z tym sam, przyzwyczajaj się do tej myśli. Idziesz tam ze mną, albo w ogóle. O tak. – Złapał mnie za rękę i splótł nasze palce, unosząc je na wysokość naszych twarzy. – Nie próbuj się stawiać, bo inaczej wyrwę ci ramię, a tego bym wolał uniknąć.
Nie będę ryczeć. Nie zacznę ryczeć, nie ma mowy. Nie jestem z typu tych ryczących mięczaków, już dawno temu to sobie przysięgałem. Więc nie.
Zagryzłem zęby i ścisnąłem jego dłoń tak mocno, że prawdopodobnie zatrzymało mu się krążenie krwi. Chciał, to ma, nie puszczę go, nie spadnę w tą przepaść bez dna.
- Taemin? Minho? – Dara podeszła do nas z pewnym wahaniem. Dopiero teraz zorientowałem się, że wciąż miała na sobie wymiętą i brudną suknię ślubną. Zrobiło mi się niedobrze, jakby to przeze mnie najszczęśliwszy dzień w jej życiu zamienił się w ten koszmar. – Sulli napisała do Amber, że wasz ojciec jest na oddziale zamkniętym, to trzecie piętro, po lewej stronie.
- Ona też tam teraz jest?
- Sulli? Nie sądzę. Źle się czuła, jest w toalecie. Amber do niej poszła, nie martw się o to. Podobno lekarz operator chce się z tobą zobaczyć.
Chciałem jak najszybciej rzucić się schodami w górę, ale dłoń Minho, wciąż spleciona z moją, była bezlitosna. Żabol spojrzał na mnie ostrzegawczo.
- RAZEM, pamiętasz?
Wziąłem kilka głębszych wdechów, żeby znowu nie zacząć się dusić.
- O… okej.
Odział zamknięty był utrzymany w nieco sterylniejszych warunkach, niż reszta szpitala. Było tu czysto, biało i dosyć psychodelicznie. Ciekawe, jak wyglądają szpitale psychiatryczne. Wizja takiego miejsca przerażała mnie jeszcze bardziej niż wizja sierocińca. Ale idąc z Minho za rękę stopniowo zaczynałem się uspokajać. Wciąż gnębiło mnie to okropne przeczucie, że to jeszcze nie jest najgorsze, co mnie czeka, ale jego ciepła dłoń trochę niwelowała ten niepokój. Albo tak sobie po prostu wmawiałem, czując lekkie wyrzuty sumienia na wspomnienie tego, co powiedziałem o jego własnym ojcu.
Z jednej z sal wyszedł mężczyzna w średnim wieku, ubrany w biały kitel i dzierżący w dłoniach jakąś tabliczkę.
- Ty jesteś Lee Taemin? Syn pana Jungkwona?
- Tak. To on. – Jedyny raz byłem wdzięczny Kibumowi, że nie potrafił utrzymać języka za zębami, bo swojemu własnemu głosowi nie do końca ufałem.
- Taemin! – Zgiąłem się w pół, kiedy Sulli rzuciła mi się na szyję, wybiegając nie wiadomo skąd, cała czerwona i spuchnięta od płaczu. Wyglądała jak siedem nieszczęść, a idąca za nią Amber tylko posłała mi słaby uśmiech.
- O, jesteście oboje w komplecie – stwierdził lekarz, mierząc nas wyniosłym wzrokiem. W jego spojrzeniu czaiło się coś niepokojącego, ale za bardzo nie chciałem tego zauważyć, by zdecydować, co to było. – To dobrze. Wasz ojciec właśnie się obudził. Jest bardzo wyczerpany, ale chyba chce się z wami zobaczyć.
Zamarliśmy, gapiąc się na niego w osłupieniu. Wszystko działo się zdecydowanie za szybko. Za szybko…
Rozpryskujące się na podłodze krople krwi, upadająca kobieta. Krzyk, płacz, szyderczy śmiech.
Wzdrygnąłem się. Minho ostrożnie wyplątał swoją dłoń z mojego kurczowego uścisku, a Sulli zastąpiła ją swoją, mniejszą i zdecydowanie chłodniejszą, nieco spoconą.
„Ojciec chce się z wami zobaczyć.”
Przepraszam bardzo, że co? Fakt, że obudził się i pamiętał o naszym istnieniu, zamiast wpaść w panikę z powodu całkowicie nowego miejsca i tym samym nie pozostawić już lekarzom wątpliwości co do swojego stanu psychicznego, był dziwny i… niepokojący. Wymieniliśmy z Sulli niepewne spojrzenia. Co zastanie nas za tymi białymi drzwiami..? Co, jeśli ojciec dostanie teraz jakiegoś ataku lękowego, jak to często mu się zdarzało? Wtedy już nie będzie dla nas nadziei. Ale czy w ogóle była jeszcze jakaś nadzieja?
Poczułem, jak ktoś zaciska dłoń na moim ramieniu i odwróciłem lekko głowę, żeby spojrzeć w łagodne oczy Minho.
- Idźcie. Poczekamy tu na was.
Z jakiegoś powodu dodało mi to otuchy. Popchnąłem Sulli lekko w kierunku pomieszczenia i po chwili znaleźliśmy się w środku, niemal oślepieni przez wszechogarniającą biel. Miałem ochotę kichnąć, bo silny zapach leków sprawił, że zakręciło mi się w nosie.
Ojciec leżał na wysokim, mechanicznym łóżku, które automatycznie mogło się podwyższać i obniżać. Spodziewałem się, jaką frajdę miałby, mogąc jeździć nim w górę i w dół, ale najwyraźniej jeszcze nie odkrył tej możliwości. Albo to, albo… sam nie wiedziałem. Jego zwykle zarośnięta twarz teraz była całkowicie ogolona, a bujne włosy spięte w śmieszną kitkę, zapewne przez pielęgniarki. Leżał na wznak, z głową odwróconą w naszym kierunku, spojrzenie ciepłych, niewinnych oczu wbijał w nasze zamarłe twarze. Oddychał charcząco przez uchylone usta, krzywiąc się nieznacznie, bo plastikowa rurka przypięta pod nosem łaskotała go w policzki. Aparatura, do której był podłączony, wydawała z siebie długie, przeciągłe piknięcia. Nierówne.
- Tato? – Sulli pierwsza odważyła się odezwać. Zrobiła kilka kroków do przodu, powoli, jakby zbliżała się do dzikiego zwierzęcia. Widziałem, że z trudem umie zachować spokój, bo jej dłonie trzęsły się w panice a głos był nienaturalnie piskliwy. – Tato, jak się czujesz? Wszystko w porządku? Jesteś teraz w nowym miejscu, wiem, że to może być dla ciebie niewygodne, ale to nic, niedługo wrócisz do domu. Satang na ciebie czeka. Pytał się, czy już ci lepiej…
Przełknąłem ślinę. Ona zawsze lepiej umiała się z nim dogadywać i w pewnym sensie zazdrościłem jej tego. Ja mogłem tylko stać jak słup soli i gapić się wielkimi oczami w jego zadziwiająco spokojną twarz.
A potem się uśmiechnął. Nie był to jeden z tych szalonych uśmiechów, szerokich na całą twarz i lekko przerażających. Ten był łagodny, znajomy, ale już dawno zapomniany. Poczułem, jak coś przewraca mi się w żołądku.
Moja siostra wciągnęła powietrze, teraz drżąc na całym ciele. Chyba też to zauważyła.
- Tatusiu…
- Sulli. – Jego głos brzmiał inaczej. Był słaby i ledwo dosłyszalny, ale, jeśli to w ogóle możliwe, całkowicie… przytomny. Należący do człowieka o zdrowych zmysłach. – Taemin.
Niemożliwe.
- Chodźcie tutaj. – Wyciągnął w naszą stronę swoją bladą, kościstą dłoń, która zaraz opadła bezwładnie na prześcieradło, zmęczona z tego niezauważalnego wysiłku. Na jego twarzy wciąż pozostawał blady uśmiech. – Tak za wami tęskniłem…
Niewiarygodne.

~*~

Wszystko potoczyło się nagle zbyt szybko, jakby czas na moment zamarł, a potem ruszył z kopyta, nie zastanawiając się, czy przekroczy dozwoloną prędkość, czy nie. Sulli już nie powstrzymywała się, przypadła do krawędzi szpitalnego łóżka, chwyciła go za rękę i zaczęła mamrotać coś niewyraźnie przez łzy, co jakiś czas przerywając sobie głośniejszym szlochem. Ja stałem w miejscu, tam, gdzie mnie zostawiła i w oszołomieniu wpatrywałem się w jego spokojną twarz.
Nigdy nie wierzyłem w cuda, to nie było możliwe, żeby mój ojciec nagle odzyskał przytomność. I to nie tylko tą fizyczną. Przytomność umysłu. Pofalowane linie na aparaturze zaczęły pikać nieco szybciej. Ojciec spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem i uśmiechnął się, tym samym zmuszając mięśnie twarzy do dłuższego wysiłku.
- Zawsze chciałem, żeby wasze buzie były tym, co zobaczę na samym końcu.
Sulli dostała czkawki, na moment opanowując płacz. Zamrugałem, wciąż zbyt zszokowany, by wydać z siebie jakiś dźwięk. Zaraz, co on mówił..?
- To przykre, że akurat… akurat teraz, kiedy mam wam najwięcej do powiedzenia… Widzicie mnie w takim stanie... – Przerwał na chwilę, oddychając płytko. Zrobiłem kilka kroków do przodu, chwiejąc się lekko, bo moje nogi były jak z waty. Stanąłem za Sulli, nie odrywając wzroku od jego twarzy nawet na sekundę. – Chociaż pewnie widzieliście mnie już w gorszym. Przepraszam. Ja… Przepraszam, że przeze mnie tyle musieliście wycierpieć.
- Nie mów tak! – Moja siostra złapała go kurczowo za nadgarstek, ale słysząc moje mimowolne syknięcie, szybko rozluźniła uścisk. Jego ręce były tak kościste i słabe, że miałem wrażenie, jakby przy każdym mocniejszym chwycie mogły się pokruszyć. – Jesteś najlepszym tatą na świecie, zawsze byłeś i będziesz, nieważne, czy jesteś do końca zdrowy, czy nie! To ja przepraszam, że czasami nie chciałam się tobą opiekować, byłam okropna, dziecinna, nie wiedziałam, jak się z tobą obchodzić i…
- Nie – przerwał jej ledwo dosłyszalnym szeptem, ale natychmiast zamilkła. – Nie pa… nie pamiętam tego. Jedynie jakieś przebłyski. – Na jego czole utworzyła się podłużna zmarszczka. – Jakby ta część mojego życia nie była do końca… moja. Tak mi przykro, że nie miałem szansy spędzić z wami więcej czasu. Jestem słabym człowiekiem. Coraz słabszym. A teraz czuję, że to… to się zbliża coraz bardziej.
- Co się zbliża? – Nie wytrzymałem. Mój głos był schrypnięty i dziwnie łagodny, zupełnie do mnie niepasujący. Ojciec ponownie na mnie popatrzył. Jego oczy były lekko zapadnięte, ale tak samo jasnobrązowe jak moje. Sulli miała ciemniejsze.
- Taemin… Chodź tutaj.
Poruszając się jak napędzana na baterię maszyna okrążyłem powoli łóżko, by przykucnąć po jego drugiej stronie. Robiło mi się na przemian zimno i gorąco. Dłonie miałem mokre od zimnego potu, ale zacisnąłem je lekko na jego drugiej ręce, przyjemnie chłodnej i suchej w dotyku.
- Taemin, chciałbym, żebyś zawsze był sobą i robił to, co kochasz. Bez względu na wszystko. – Nie rozumiałem. – Zawsze tak pięknie rysowałeś. Jesteś artystą, tak jak ja kiedyś byłem. Masz talent i nie możesz go zmarnować. Obiecaj mi, że nigdy tego nie zrobisz. Że narysujesz mi kiedyś coś… ładnego.
Otworzyłem usta, nie mogąc wydobyć z nich żadnego słowa.
- Ale o czym ty mówisz? – jęknęła Sulli płaczliwie, kładąc głowę na miękkim materacu. – Przecież nigdzie nie odchodzisz. Zobaczysz, teraz będziemy żyć sobie we trójkę i wszystko będzie lepiej, i Taemin narysuje ci dużo ładnych rzeczy, a ja…
- Sulli. – Jego głowa przekręciła się z pewnym trudem w jej stronę. Skrzywił się nieznacznie, a mnie coś ścisnęło w klatce piersiowej. – Sull, pamiętaj, że zawsze będziesz moją małą córeczką. Zawsze nią byłaś i zawsze nią będziesz, choćby nie wiem, co kazało ci przestać tak myśleć.
- Nigdy bym tak nie pomyślała, tatusiu co…
- Zawsze będziesz Lee Sulli, silna jak twoja mama. Nie poddawajcie się, dążcie do tego, co jest dla was ważne i ufajcie tylko tym, którzy naprawdę są godni zaufania.
- Tato…
Przekręcił się z powrotem na wznak, wbijając wzrok w sufit. Ciężko oddychał. Po jego skroni spływał pot. Poczułem, jak jego uścisk na mojej ręce drga lekko, a potem zupełnie słabnie. Zerwałem się gwałtownie, naciskając jak szalony przycisk wzywający pielęgniarkę. Sulli znowu wpadła w histerię. Pikanie na aparaturze zaczęło się niebezpiecznie rozciągać, coraz rzadziej wydając z siebie szybsze piknięcia. Usta taty nienaturalnie poszarzały, jakby z trudem łapał powietrze.
- Przeprr…przeprasz…
Zamilkł. Maszyna wydała jeden, przeciągły pisk. Kilka pielęgniarek i lekarzy rzuciło się w kierunku łóżka, parę z nich siłą odciągnęło przerażoną Sulli, która zapierała się rękami i nogami.
Mnie nikt nie musiał ciągnąć. Wypadłem na korytarz, czując się tak, jakbym nagle wyszedł z własnego ciała i nie panował już nad nim. Czyjeś silne, twarde ramiona objęły mnie w pasie i zamknęły w szczelnym uścisku, skąd mogłem tylko wdychać intensywny zapach kawy, wypalający mi dziury w sercu.
Nie wiem, kto zaczął krzyczeć, ale bardzo możliwe, że to byłem ja.

~*~

Jeszcze nigdy cisza nie była dla mnie tak nieznośna, jak teraz. Dzwoniła w uszach, przyprawiała o migrenę, wyostrzała zmysły do tego stopnia, że każdy, nawet najmniejszy szelest był dla mnie jak wybuch bomby jądrowej, na który wzdrygałem się jak porażony, zastygając z szeroko otwartymi oczami, wzrokiem wbitym w przestrzeń. Noc była szczególnie trudna, pełna dziwnych snów, które nie przypominały nawet moich zwyczajnych koszmarów, nierealistycznie i bezkształtne, a zaraz po przebudzeniu wyparowywały gdzieś, zostawiając mnie z walącym sercem i przyspieszonym oddechem oraz uczuciem zupełnej pustki w środku. Sulli chyba też nie spała zbyt dobrze, bo gdzieś koło czwartej nad ranem przyszła do mnie, zawinięta w koc i z rozczochranymi włosami, po czym wsunęła się na miejsce obok mnie, nawet nie skarżąc się, że jest jej ciasno, chociaż starałem się jak najbardziej przytulić do ściany. Wiedziałem, że też nie spała, co jakiś czas pociągając nosem, jakby miała katar, ale żadne z nas się nie odzywało.
Tuż przed świtem jakimś cudem udało mi się przysnąć na dłużej. Obudziło mnie dopiero groźne szczekanie Satana i donośne pukanie do drzwi. Spiąłem się cały, błagając w duchu Sulli, żeby otworzyła, bo nie do końca ufałem swojemu schrypniętemu głosowi. Ale oprócz psa nie odpowiedział mi nikt, a pukanie stało się jeszcze głośniejsze. Dobrze, że przynajmniej nie mieliśmy dzwonka.
Wstałem powoli, domyślając się, że Sulli pewnie zerwała się z samego rana i poszła na zakupy, stwierdzając, że i tak już nie uśnie. Jakby w zwolnionym tempie skierowałem się w stronę drzwi frontowych. Kto mógł chcieć od nas czegoś o tej porze? Czyżby policja..? W tak krótkim tempie zdecydowali się, co z nami zrobić? Myślałem, że poczekają z tym chociaż do pogrzebu. Najwyraźniej niewiele ich to obchodziło. Zacisnąłem zęby i odblokowałem zasuwkę, nawet nie zadając sobie trudu, żeby spojrzeć przez wizjer.
W progu stał Choi Minho z trzema plastikowymi kubkami z logo SHINee Cafe, których zawartość jeszcze parowała. Spojrzałem na niego ponuro i już kulturalnie chciałem zamknąć mu drzwi przed nosem, ale w ostatniej chwili włożył między je nogę i praktycznie siłą wpakował się do środka.
- W tym momencie nie mam na to ochoty, trochę mi niedobrze – rzuciłem w ramach powitania. Nie miałem zamiaru nawet pytać, skąd wiedział, gdzie mieszkamy. To był Choi Minho, miał te swoje dziwactwa i magiczne sztuczki, może był kosmitą, nie wiem, prawdopodobnie nawet nie chcę wiedzieć.
- W porządku, chciałem się tylko z tobą zobaczyć.
- Od patrzenia na ciebie jest mi jeszcze gorzej.
Przewrócił oczami, zupełnie ignorując moją skwaszoną minę. Zerknąłem kątem oka w porysowane lustro na ścianie, które przedstawiało raczej tragiczny obraz. Wyglądałem jak dziecko wojny, z tymi podkrążonymi oczami, bladą twarzą i w podartym szlafroku zarzuconym na ramiona. Ślicznie. Nie, żebym chciał zaimponować Minho, miałem gdzieś, co sobie myślał, szczególnie w tym momencie. Ale przez to czułem się jeszcze mniej pewnie, niż pięć sekund temu. Jakby wszystkie moje wewnętrzne uczucia nagle wypłynęły i odbiły się na moim wyglądzie. A więc Żabol dobrze wiedział, w jakim jestem stanie, nawet jeśli miałem zamiar zgrywać przed nim twardziela.
Wkurzyło mnie to.
- Czego tu chcesz?! Naprawdę nie rozumiecie, że my też potrzebujemy trochę czasu, żeby to wszystko przemyśleć, oswoić się z tym i…
- I z pewnością odizolowanie wam w tym pomoże – przerwał mi z ironią, układając ostrożnie kubki z kawą na stole. – Tylko pogrążycie się w tym jeszcze bardziej, a później zrobi się wam jeszcze ciężej. Odrzucanie pomocy w tej sytuacji to zwyczajna głupota.
- Sam jesteś głupi – warknąłem, krzyżując ręce na piersi. Użeranie się z jego irytującą osobą było ostatnim, czego sobie teraz życzyłem. – Tak jakby właśnie wszystko nam się zawaliło. Straciliśmy jedynego rodzica, jakiego mieliśmy, co w wolnym tłumaczeniu robi z nas sieroty. A wiesz, gdzie trafiają sieroty i gdzie my trafimy szybciej, niż ty zdążysz wlać w siebie swoją codzienną dawkę kofeiny. Do sierocińca.
- Przestań. Twoje pesymistyczne nastawienie przestaje być już śmieszne i robi się po prostu smutne. – Minho popatrzył na mnie z zaciętym wyrazem twarzy. Przyleciał Satan i zaczął obwąchiwać go ze wszystkich stron ciekawie, by w następnej chwili stanąć na dwóch nogach z otwartym pyskiem, zaśliniając mu przy tym całe spodnie. Żabol przykucnął i jak gdyby nigdy nic zaczął drapać go za uchem, niezrażony nawet jego odrażającą brzydotą, pryskającą wszędzie śliną czy przekrwionymi oczami. No tak, jego zawsze do takich ciągnęło. Zagubionych wyrzutków, którymi za wszelką cenę chciał się zaopiekować, mimo, że oni wzbraniali się na wszelkie sposoby.
Byłem jak Satan, opuszczony i samotny, bezgłośnie wołający o pomoc. Tylko, że ja w przeciwieństwie do niego, nie domagałem się jawnie uwagi.
- A jak ty niby możesz nam pomóc? Wskrzesisz tatę? Raczej wątpię, chyba, że faktycznie jesteś drugim wcieleniem Harrego Pottera, czy coś.
Nawet nie bolało mnie już mówienie o tym. Jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie, jakby tata wciąż żył i wszystko było w porządku. Jakby za sekundę miał wyjść ze swojego pokoju w swoim ulubionym szlafroku w kaczuszki i ukradzioną z kuchni łyżką, którą potem zacząłby wygrywać sobie tylko znaną melodię, uderzając nią o kubeczki. Normalna nienormalność.
Minho westchnął cicho, przyglądając mi się z troską.
- Coś wymyślimy. Przecież zawsze coś wymyślamy.
- Tak i zwykle wasze pomysły kończą się jedna wielką klapą.
- Nie wszystkie. Spójrz na Jonghyuna, nie wydaje ci się szczęśliwy? Odkąd mu pomogliśmy, jest z nim o wiele lepiej.
- Inteligencji mu nie przybyło.
- Jesteś zmęczony, powinieneś iść się położyć. Poczekam na Sulli, jeśli chcesz.
- Nie chcę.
Mierzyliśmy się przez chwilę wzrokiem, jak za starych, dobrych czasów, kiedy wszystko nie było jeszcze tak bardzo skomplikowane. A może było, nawet jeszcze bardziej niż teraz, tylko, że wtedy tak tego nie dostrzegałem, radziłem sobie ze wszystkim sam.
Minho mnie zmiękczył, wkurzający idiota.
Skrzypnęły drzwi wejściowe i pojawiła się Sulli, obładowana siatkami, jakby zrobiła zapasy na cały miesiąc. Prawdopodobnie zrobiła. Nie miałem nawet ochoty sprawdzać, czy cokolwiek jeszcze zostało w moim portfelu, a tym bardziej się na nią o to złościć.
- O, hej, Minho. – Uśmiechnęła się krzywo. – Widzę, że poznałeś Satanga.
- Satana – poprawiłem mechanicznie.
- Taemin, idź się położyć, nie spałeś dzisiaj dobrze.
Świetnie, teraz wszyscy wysyłają mnie do spania, jak jakieś niedorozwinięte dziecko, które tylko przeszkadza. Bez słowa odwróciłem się od nich i poszedłem z powrotem do swojego pokoju, zatrzaskując za sobą z hukiem drzwi. Rzuciłem się na łóżko wbijając wzrok w sufit i myśląc o tym, jak bardzo nienawidzę współczucia, oraz o tym, jak bardzo go potrzebuję.
Naprawdę nie cierpiałem w sobie tych sprzeczności.
Nie wiedziałem nawet, na ile przysnąłem, ale wydawało mi się, że tylko na moment zamknąłem oczy. Tym razem nie śniło mi się nic konkretnego, na szczęście. Żadnego spadania, krwi, morderstw, krzyków, ani łez. Miałem tylko wrażenie, że robię się coraz bardziej zmęczony, chociaż przecież powinno być zupełnie na odwrót.
Uchyliłem powieki, mając tuż przed nosem wyszczerzony pysk Satana, który wbijał we mnie zaintrygowane spojrzenie. Wypuściłem go na ogród, mając nadzieję, że nigdzie nie ucieknie. Swoją drogą, ciekawe, czy w domu dziecka pozwolą nam zatrzymać psa. Pewnie nie.
Z pokoju ojca dochodziły przytłumione głosy i jakieś szelesty starych papierów. Wsunąłem tam głowę, tylko po to, żeby zobaczyć siedzących na podłodze Minho i Sulli, oraz panujący wszechobecnie syf, z którego wybierali poszczególne rzeczy i wkładali do dużego, kartonowego pudła, co jakiś czas pokazując sobie znaleziska i wymieniając się uwagami na ich temat. To były przedmioty należące do ojca. Jego książki, które już dawno przestał czytać, jakieś koślawe rysunki, nieprzedstawiające nic konkretnego, zdjęcia, a także łyżki, naczynia i nawet śrubokręt, który notabene wcale nie chciałem wiedzieć, gdzie znalazł. Dobrze, że już nigdy nie zrobi sobie nim niechcący krzywdy.
- Co robicie? – zapytałem, chociaż dobrze wiedziałem. Unieśli głowy w tym samym momencie, tak samo zaskoczeni, z minami, jakbym złapał ich na gorącym uczynku. Wtedy uderzyło mnie, jak bardzo są do siebie podobni. Bardziej nawet niż ja byłem podobny do Sulli.
- Sprzątamy rzeczy ojca – odparła moja siostra niepewnie. – No wiesz, te… cenne. Żeby nic tutaj nie zostało, kiedy… To znaczy jeśli… um.
Spojrzała na Minho błagalnie, a ten od razu przejął pałeczkę, jak zwykle pewnie wewnętrznie zachwycony, że może popisać się swoją elokwencją. Nawet nie próbowałem tego złośliwie skomentować.
- Lepiej wszystko trzymać w jednym miejscu, bo potem może się pogubić. Przy okazji odgruzujemy trochę ten pokój. Twój ojciec nie był czyściochem.
- Też byś nie był, gdybyś był zdziecinniałym i niezrównoważonym psychopatą – mruknąłem pod nosem, nie mogąc się powstrzymać. Sulli odchrząknęła, a on przekrzywił głowę, zaskoczony.
- Proszę?
- Nie, nic. Znaleźliście coś interesującego?
- Parę płyt Mozarta. – Sulli wskazała na ułożoną w kącie kupkę. – Nie wiedziałem, że tego kiedyś słuchał.
Mój wzrok zamiast na płyty padł na kartonowe pudło, już prawie wypełnione po brzegi. Na samym wierzchu leżała niebieska spinka w kształcie kwiatka, zabezpieczona ze wszystkich stron paroma warstwami materiału, jak jakiś ważny skarb. Uniosłem brwi, wpatrując się w nią ponuro.
- Nie chcesz tego jednak?
Sulli podążyła za moim wzrokiem i lekko zauważalnie się wzdrygnęła. Popatrzyła na mnie ze skruchą.
- Pomyślałam, że… eee… Dobrze by było, gdybyśmy to włożyli do… um. Żeby tata miał to przy sobie, kiedy…
- Okej, możemy to zrobić. – Uciąłem jej jąkanie, dobrze wiedząc, do czego się sprowadza. Przysiadłem na krawędzi pościelonego łóżka, zataczając wzrok po całym pomieszczeniu. Nie przebywałem tu często, nie czułem się tu komfortowo. Moją uwagę przykuły rzucone w kąt sztalugi z całkiem czystymi płótnami i komplet pędzli. Szybko odwróciłem wzrok, nie zwracając uwagi na to, że Minho intensywnie mi się przygląda.
- Wiem, że to nie jest najlepszy moment, ale mam pewne… pytanie – odezwał się, przerywając ciszę, jaka zapadła po mojej gwałtownej odpowiedzi. – Właściwie bardziej prośbę. Mój ojciec… Spytał, czy może przyjść na pogrzeb.
Gapiliśmy się na niego z niedowierzaniem.
- Po co?! Nie, nie chcę – pierwszy odzyskałem głos, prostując się natychmiast. Że też on ma czelność prosić o coś takiego. – Może znowu zacznie się o coś rzucać, albo cię pobije? Dzięki, nie, wolę ten dzień przeżyć w spokoju i uczcić go tak jak należy, a nie szykować się od razu na jakiś kolejny pogrzeb.
- Taemin! – skarciła mnie Sulli, ale ją zignorowałem.
- Poza tym, co on niby ma do naszego ojca?! Nie znał go, nie ma prawa ładować się tymi swoimi odpicowanymi buciorami do naszego życia. Sorry, ale przekaż tatusiowi, że specjalnych wejściówek nie sprzedajemy, więc nas  nie przekupi, gdyby był bardzo uparty.
Minho zamknął na chwilę oczy, oddychając głęboko, jakby siłą powstrzymywał się od wybuchu. Wiedziałem, że wykonuję cios poniżej pasa, najeżdżając tak na jego własną rodzinę, ale nie potrafiłem inaczej. Odezwała się ta gorsza część mnie i chyba wzięła górę nad całą moją osobą. Bądź co bądź jego rodzina żyła, moja nie. Już nie.
Ten fakt był nie do wytrzymania. Bolało, tak cholernie bolało…
- Dobrze, przekażę mu, żeby nie przychodził. Masz rację, nie ma żadnych podstaw, by to robić. Nie wiem nawet, skąd się dowiedział.
Ja zaczynałem się domyślać, ale nie chciałem na razie rzucać fałszywych oskarżeń. Wszystko było jeszcze dla mnie zbyt świeże i abstrakcyjne, by zagłębiać się w całą historię i powiązania mojego ojca z innymi ludźmi.
- Zastanawia mnie jedna rzecz – mruknęła Sulli, wstając z podłogi, by delikatnie zamknąć wieko pudła. – Już wcześniej miałam z tobą o tym porozmawiać, ale… Nie wiedziałam, jak.
Popatrzyła na mnie bezradnie. Minho wstał, jakby miał zamiar zostawić nas samych, ale machnęła ręką, by został. Przyglądałem się jej ze zdawkowym zainteresowaniem. Nie często tak naprawdę rozmawialiśmy, zacznijmy od tego. Ograniczaliśmy się raczej do porannych sprzeczek o łazienkę czy rzucania w siebie złośliwymi komentarzami. Nie umieliśmy inaczej.
- O co chodzi?
- O to, co powiedział tata, kiedy byliśmy… w szpitalu. O tym, żebym zawsze pamiętała, że jestem i będę jego córką, choćby nie wiadomo, co się stało.
- I… co w tym dziwnego? – Nie rozumiałem problemu. Znowu poczułem nieznośny ucisk w klatce piersiowej, na wspomnienie wyczerpanej twarzy ojca, jego kruchej figury na białym łóżku i odgłosu pikającej niespokojnie aparatury. Sulli zawahała się na widok mojej miny, ale dałem jej znak, by kontynuowała.
- To zabrzmiało tak dziwnie, jakbym kiedykolwiek miała kwestionować, że jestem jego córką. Tobie przecież nic takiego nie powiedział.
- Może dlatego, że ja nie jestem jego córką – prychnąłem, coraz bardziej zniechęcony. Minho wertował jakąś książkę ze spuszczoną głową i chyba udawał, że wcale nas nie słyszy. Wtapiał się w otoczenie, kameleon od siedmiu boleści. Z kolei moja siostra westchnęła ciężko, skupiając całą swoją uwagę na jakimś porysowanym notatniku.
- Nieważne. Pewnie znowu czepiam się nic nieznaczących szczegółów.
Nie byłem pewien, czy są one akurat takie nieznaczące, ale nie odpowiedziałem, bo od unoszącego się w powietrzu kurzu i zapachu ulubionych płatków owsianych taty zakręciło mi się w głowie.

~*~


Paskudna pogoda. Jakby to był jakiś warunek, że na pogrzebach musi zawsze lać. Ciężkie krople deszczu rozpryskiwały się na głębokich już kałużach, rozchlapując wodę na moje buty, kiedy brnąłem przez to błoto ze zdesperowaną miną. Tylko tego teraz brakowało, żebym zniszczył ten wymuskany i pewnie koszmarnie drogi garnitur, który Kibum mi pożyczył. Już zresztą kątem oka widziałem, z jakim żalem patrzył na moje eleganckie buty, też zresztą należące do niego, które całe były uwalane błotem z co gorszych kałuż. Ciekawe, swoją drogą, dlaczego martwiłem się o coś tak mało ważnego, jak ubranie, podczas gdy czwórka ponurych gości niosła trumnę mojego ojca tuż przede mną, by zaraz zakopać jego pozbawione życia ciało głęboko pod ziemią. Byłem aż taki nieczuły..? Zrobiło mi się za siebie wstyd, ale nie mogłem się zmusić, by podnieść wzrok. Prawda była taka, że próbowałem się skupić na czymkolwiek innym, byle nie na tym, co się wokół mnie działo.
Tata nie lubił deszczu.
- Niebo płacze – rzucił Minho melancholijnym tonem, okrywając nas obu czarnym parasolem. Rzuciłem mu ponure spojrzenie, na co uśmiechnął się nieco zbyt szeroko i dosyć sztucznie, jak na mój gust.
- Nie denerwuj mnie nawet. To jest najgorszy dzień w moim życiu.
Objął mnie opiekuńczo ramieniem i przyciągnął bliżej siebie, korzystając z mojej aktualnej rezygnacji.
- Nie mam serca ci nawet mówić, że to nieprawda.
- Dzięki.
Szliśmy w milczeniu, wsłuchując się tylko w szum deszczu nad nami i chlupot naszych butów na rozmokłej ziemi. Dobrze, że deszcz całkowicie rozmywał zapach cmentarza. Rozejrzałem się ukradkiem. Znicze już dawno się wypaliły. Sztuczne kwiaty na wiekach marmurowych grobowców nigdy nie miały zwiędnąć, co najwyżej się zabrudzić. Kiedyś, będąc prowadzony za rękę przez jakąś nieznajomą kobietę na pogrzebie mamy, zastanawiałem się, dlaczego daje się zmarłym jakieś plastikowe badyle, zamiast tych żywych. Potem zrozumiałem. Bo oni przecież też są martwi.
Dara i Onew szli za nami, uśmiechnęli się słabo, kiedy udało im się uchwycić moje spojrzenie. Co za ironia losu, jeszcze niedawno był ślub, teraz jest pogrzeb. Jak w jakimś złośliwym kalejdoskopie, jakby ktoś tam z góry patrzył na nas i miał wielką radochę, robiąc sobie z nas jaja. Może jemu też się czasem nudziło? To by się trochę gryzło z moim przekonaniem, że nie istnieje coś takiego, jak zwykły przypadek. Wszystko ma swój powód. O ile jeszcze zostały we mnie jakieś przekonania, bo czułem zadziwiającą pustkę, kiedy próbowałem po nie sięgnąć.
- Tutaj. – Jeden z tych naburmuszonych facetów wskazał na puste miejsce między alejkami, tuż obok kremowego grobowca, który tak dobrze znałem. Tutaj leżała moja matka.
Poczułem, jak Sulli, która dotąd szła na samym końcu pochodu, popłakując cicho, wtulona w sweter Amber, teraz wysunęła się nieco do przodu i stanęła za mną, zerkając na wykopaną w ziemi dziurę. Miałem wrażenie, że moje serce pęknie na ten widok i niczym nie będzie dało się go już skleić, więc na wszelki wypadek utkwiłem wzrok w błotnistej ziemi, kiedy ci goście pakowali trumnę do środka.
Przecież to jeszcze nie koniec świata, prawda? Ha, chyba nie nadałbym się jednak na optymistę. Choćbym nie wiem, jak się starał, wciąż czułem się tak, jakby mój świat się skończył.
- Musisz się z nim pożegnać – szepnął Minho, popychając mnie lekko do przodu. Sulli podążyła za mną, uczepiona kurczowo mojej marynarki. Stanąłem nad przepaścią i doznałem nieprzyjemnego deja vu. Jakbym już od dawna tak stał i patrzył w tą otchłań. Może kiedyś śniło mi się coś podobnego.
Zgarnąłem grudkę ziemi i chwilę ważąc ją w dłoni, sypnąłem na wieko trumny.
Dziękuję za wszystko tato. Będzie mi ciebie brakować. Nie zawiodę cię, już nigdy.
Nie powiedziałem nic na głos, wolałem wierzyć, że słyszał moje myśli. Odsunąłem się pośpiesznie, pozwalając Sulli na jej własne pożegnanie. Zamachnęła się i rzuciła ziemią oraz garścią białych płatków lilii, które zostały z jej bukieciku. Cała drogę oskubywała go nerwowo.
I już. Koniec. Żadnych podniosłych słów, trzęsącej się ziemi, jasności z nieba, piorunów, grzmotów, nic. Cisza, przerywana tylko rytmicznym bębnieniem deszczu. Czułem, jak słone krople spływają mi po twarzy, aż do ust. Odwróciłem się i łapiąc Sulli za rękę, skierowałem się z powrotem w stronę czekającej na nas w napięciu grupki. Cieszyłem się, że byli tu ze mną w tej chwili, chociaż nigdy bym się do tego głośno nie przyznał.
Minho wyciągnął do mnie ramiona, ale po chwili opuścił je wzdłuż ciała, wpatrując się w coś ponad moją głową. Zmarszczył brwi, nagle całkowicie zmieniając się na twarzy.
- Co on tutaj robi?! Przecież powiedziałem mu, że…
- Taemin – szepnęła z niepokojem Sulli, ciągnąc mnie za rękaw w tym samym momencie. – Ten straszny facet, o tam… Cały czas się na nas gapi.
Przełknąłem ślinę, gotując się ze złości. Już po minie Żabola wywnioskowałem, kto był nieproszonym gościem na pogrzebie mojego ojca. Tak jak przypuszczałem, w miejscu oddalonym od nas o parę metrów stał wysoki mężczyzna w drogim, czarnym płaszczu, nienagannym krawacie i lśniącym kapeluszu. Jego twarz była blada, zacięta, nadęta, jak twarze tych zmanierowanych biznesmanów, którzy mają za dużo w dupach. Chował się między drzewami, myśląc chyba, że tam dociera mniej deszczu, a drugi mężczyzna, zapewne jego kierowca, z cierpiętniczą miną trzymał nad nim wytworny parasol. Mogłem się spodziewać, że kiedy ten drań, Choi senior na coś się uprze, to nie daruje. A jednak wstąpiła we mnie wściekłość, bo przecież nawet nie znałem go osobiście. Nie wiedziałem, po co tutaj przylazł i dlaczego zakłóca ten spokój.
Minho wyprzedził nas i poszedł w jego stronę zdecydowanym krokiem, prawdopodobnie tak samo zły, jak ja w tamtej chwili. Podążyliśmy za nim, zachowując bezpieczną odległość. Gdzieś za sobą usłyszałem, jak Dara wciąga nerwowo powietrze. Hm, więc aż taki respekt budził ten naburmuszony, stary zgred bez moralności? No proszę. Tacy to zawsze mają najlepiej.
- Czego tutaj chcesz?! – Rzadko słyszało się Minho tak wściekłego, a już zdecydowanie nigdy nie kierował tej frustracji do kogoś innego, niż mnie. Jego ojciec uniósł ręce w pojednawczym geście, chociaż jego mina wciąż pozostawała surowa.
- Już dobrze, nie unoś się. Nie z tobą przyszedłem się tu zobaczyć.
- Nie ze mną?! A z kim, w takim razie? Wiesz, że to jest dość szczególny dzień, a ty zakłócasz go swoją obecnością, nie mam pojęcia, dlaczego…
- Chciałem to komuś dać – przerwał mu, wyciągając z kieszeni płaszcza jakąś podłużną, białą kopertę. Jego wzrok przemknął po naszych zastygłych w oczekiwaniu twarzach, jakby kogoś szukał. Potem jego wzrok spoczął na mnie i zmarszczka na jego czole wygładziła się ledwo zauważalnie. – To dla ciebie. Tutaj jest chyba wszystko, co powinniście wiedzieć… o tym, jak zginęła wasza matka.
Zamarłem, czując, jak lodowata kula nagle tworzy mi się w gardle i nie pozwala nawet przełknąć śliny. Myślałem, że już nic nie będzie w stanie mnie poruszyć, przynajmniej przez jakiś dłuższy czas. Teraz stałem jak wrośnięty w ziemię, z wodą skapującą mi z włosów i wbijałem wzrok w pomiętą kopertę w ręce tego mężczyzny, nie wiedząc, co myśleć i robić.
- Nie wezmę tego – wydusiłem z siebie w końcu. Choi prychnął pogardliwie.
- To nie jest do ciebie, chociaż myślałem, że ciebie też zainteresuje. To dla twojej siostry, niech ona to weźmie.
Teraz dopiero zdałem sobie sprawę, że Sulli przez cały czas stała tuż za mną i to jej przyglądał się wcześniej ten bufon, nie mnie. W pewnym sensie poczułem ulgę, z drugiej strony jeszcze bardziej się spiąłem. Sulli zrobiła niepewnie krok do przodu i wyciągnęła dłoń po list. Moje serce biło teraz trzy razy szybciej niż wcześniej.
- Nie bierz tego, Sull – warknąłem ostrzegawczo, na co jej ręka lekko drgnęła. Spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami.
- Ale… Skoro to do mnie… Do nas… I tam są jakieś informacje o mamie, to…
- Nie bierz tego, nie pozwalam ci. – Teraz mój głos brzmiał już lekką paniką, za co nie mogłem sobie wybaczyć. – Jeśli to weźmiesz, to już nigdy się do ciebie nie odezwę.
Zawahała się na ta groźbę, blednąc jeszcze bardziej.
- Ale… To tylko list…
- Nie wiesz, co jest w środku – wtrącił się Jonghyun, nieoczekiwanie stając po mojej stronie. – To może być dobrze opancerzona bomba atomowa albo sformalizowana, jadowita anakonda.
- Nie wydurniaj się, to nie jest dobry moment – syknął Kibum z napięciem.
Czułem, że coraz szybciej wali mi serce. Rzuciłem błagalne spojrzenie na Minho, który stał zbyt daleko ode mnie i zbyt blisko swojego ojca, by mógł złapać mnie za rękę, jak zazwyczaj. Odpowiedział pełnym bólu i bezradności, przepraszającym wzrokiem. Byłem na niego zły, jak zawsze, kiedy mnie rozczarowywał, choć wiedziałem, że nie był w stanie nic zrobić.
- Weź go, proszę. – Pan Choi wciąż wpatrywał się w Sulli z nadzieją. Nawet nie wyglądał już tak przerażająco, jak wcześniej. Cokolwiek miał nam do przekazania, to musiało być niezwykle ważne i dla niego, skoro na ten moment porzucił nawet swoją zaciętą minę tyrana. Sulli podjęła decyzję. Chwyciła kopertę ostrożnie w dwa palce i pociągnęła, wysuwając ją z dłoni ojca Minho. Zacisnąłem ręce w pięści, spuszczając wzrok na swoje ubłocone buty. Choi senior jakby odetchnął z ulgą. Potarł wierzchem dłoni spocone czoło i bez słowa pożegnania odwrócił się na pięcie, idąc w stronę zaparkowanej tuż pod bramą cmentarza, czarnej limuzyny. Minho nie wiedział, czy powinien iść za nim, czy zostać z nami. Rozpaczliwie patrzył za ojcem, jak znika we wnętrzu samochodu, nawet nie zwracając uwagi na syna. Kiedy rozległ się warkot silnika, już bez skrupułów podbiegł do mnie i złapał mnie za ramiona.
- Wszystko w porządku?
- Tak. – Nie.
Podniosłem głowę i popatrzyłem na Sulli, która stała ze zmarszczonymi brwiami i pomiętą, morką od deszczu kopertą w dłoni.
- Ale… - Zamrugała, zbita z tropu. Amber zajrzała jej przez ramię, na jej twarzy też odmalowało się zaskoczenie.
- Co? O co chodzi? – Zniecierpliwiłem się.
- To… Nie jest chyba do mnie. To jest adresowane do jakiejś Choi Jinri. Nie znam żadnej Choi Jinri. Ktoś wie może, kto to niby jest?
Minho zamarł z nieodgadnioną miną, a potem powoli odwrócił się w jej stronę.
- Słyszałem to imię. Kiedy byłem mały, tata mówił, że tak nazywałaby się moja siostra… gdybym ją miał.


__________________________________________

Udało się~! Dzięki Wam, udało mi się wreszcie napisać i opublikować ten rozdział. Właściwie wszystko było przeciwko mnie. Moja wena, moje chęci, mój psujący się internet... Ale już chyba wystarczająco marudziłam na Twitterze, tutaj nie będę :D
Ten rozdział jest... inny, jak widać. Chyba najdłuższy jak dotychczas i najbardziej angstowy. Wielkimi krokami zbliżamy się do końca... Jeszcze 3 rozdziały i epilog. Dam z siebie wszystko! Dziękuję za ogromną liczbę komentarzy, pochwał, krytyk, dzięki nim zmotywowałam się i tym razem było szybciej, niż ostatnio. Nie będę mówić, którego dokładnie pojawi się 18, bo wolę potem nie mieć wyrzutów sumienia. Ale postaram się jak najszybciej~
Miałam nikomu tego rozdziału nie dedykować, ale końcowo zdecydowałam, że to jednak zrobię. Dedykacja należy się Ayo Lee, bo ten ostatni komentarz, jaki zostawiła pod 16 partem ostatecznie mnie zmotywował. Z desperacją wzięłam się do pisania. Nie mogłam uwierzyć, że ktoś tak na to czeka. Dziękuję <3
I oczywiście tradycyjne podziękowania dla Koczi i Layli, za kopanie mnie w tyłek i hwaitingowanie~
Layla zrobiła dla mnie TO, dalej płaczę, bo cudo ;;

Dziękuję za wszystko jeszcze raz.

P.S. A TUTAJ możecie podziwiać moje i Gomili wspólne dzieło - oneshota TaeKai. Pisałam jako Tae~

51 komentarzy:

  1. Hej. Do tej pory nie komentowałem żadnego bloga mimo iż czytam ich mnóstwo. Twojego znalazłem dopiero wczoraj przez przypadek. Ogromnie mi się spodobał. Nie wiem za bardzo co napisać bo jak już wcześniej wspomniałem to pierwszy blog który komentuje. Twoje opko jest boskie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć, Alice.. nie pamiętam, żebym komentowała jakiś wcześniejszy twój post, ale teraz nie mogę się powstrzymać. Ogólnie to przechodziłam przez różne etapy czekając na ten rozdział od: wiedziałam,że go nie będzie, przez: Alice zabiję cię, jak nie będzie rozdziału, aż do: Alice, kocham cię, ale żeby tylko był. I chyba już do końca zostanę na "Alice kocham cię", bo po przeczytaniu tego rozdziału nic innego mi nie siedzi w głowie. Ten rozdział jest tak niesamowity, że aż brakuje mi słów. A uwierz rzadko mam tak, że nie wiem, co powiedzieć. Jeszcze ta muzyka... to wszystko sprawiło, że mam jeszcze łzy w oczach, a druga piosenka już leci do mojej playlisty. Jakbym wcześniej wiedziała, że ten rozdział jest tak cudowny, to wcale bym nie narzekała, że muszę tyle na niego czekać. Przepraszam, za tak nieskładny komentarz, ale jakby to Hikari powiedziała mam teraz mindfucka i sama nie wiem co piszę.
    Podsumowując rozdział bije na głowę wszystkie inne, już myślałam, że bardziej idealnie nie może być coś napisane, a jednak... Po prostu teraz jestem ci wdzięczna, że mogłam coś takiego przeczytać.
    Midori~.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach tak długo czekałam na ten rozdział, ale warto było. Przez 2/3 opowiadanie ledwo co widziałam literki bo płakałam jak głupia. Jestem tak bardzo ciekawa co się dalej stanie, i mam nadzieję ze dowiem się wcześniej niż tym razem :p
    Także weny życzę i HWAITING !
    Taki mały ps. To opowiadanie jest świetne i wydaje mi się, że mogę postawić je na I miejscu w moim prywatnym rankingu ^^ co prawda nie jest to jakieś cudowne wyróżnienie ale, naprawdę to co piszesz i jak to robisz jest niesamowite. ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. ALISSSSSSSSS
    Stwierdzam, iż właśnie stałam się nic nieznaczącą kupką prochu, która jakimś cudem właśnie pisze ten komentarz. AFSFGDHFGJSDGFJK
    Chyba nie muszę mówić, że tym rozdziałem rozpuściłaś mnie doszczętnie. Jeszcze bardziej niż ten dzisiejszy upał. To było takie... takie, nawet nie wiem jak to nazwać. Napiszę że ZAJEBISTE tylko 2343647568 razy mocniej. To nie był byle jaki angst na którym się płacze. Ja nie płakałam. Ja ryczałam jak przerośnięty bóbr. Pływałam we własnym łóżku razem z telefonem. W pewnych momentach nawet musiałam przestać czytać, bo nie widziałam tekstu ;__;
    Aha. I spróbuj jeszcze raz zacząć pieprzyć głupoty, że to szajs itd. itp. bo to co piszesz to nie jest takie byle co, któro "dupy nie urywa". Bo urywa. Moja już tam lata gdzieś w dalekim kosmosie razem z moim mózgiem. Bo to co teraz tu piszę nie napisałby nikt zdrowy psychicznie i z mózgiem...
    Dobra, gdzieś na granicy tego jak Sulli siedziała w szpitalnym kiblu, a tym jak Taemin wydzierał się w samochodzie już ryczałam. Potem kiedy ich ojciec niby wyzdrowiał myślałam, że wszystko skończy się dobrze. Zaczęłam się wiercić ze szczęścia. Że będą mogli wrócić do domu szczęśliwie z całkowicie zdrowym ojcem. A potem to już lepiej nie mówić co się ze mną stało.... jak zaczął mówić im te wszystkie rzeczy, tak jakby się z nimi żegnając i kiedy zdałam sobie sprawę, że właśnie umiera. Jezu. Dobrze, że nikt mi nie wlazł do pokoju zwabiony moim histerycznym płaczem i nie zobaczył mnie w takim stanie. Wtedy pewnie to ja wylądowałabym w psychiatryku, albo gdzieś tam w wariatkowie...
    Następnie pogrzeb, za mną było nie lepiej. Kiedy przyszedł ojciec Minho. Boże... czy Sulli jest siostrą Minho?? Kiedyś mi przeszło przez myśl, że może to Taemin jest bratem Minho *BOŻE* Ale zaraz potem palłam się w łeb zżalając się nad moją głupotą. Nie no, szok. I kim jest ta Lee Jinri? Sulli? Dobra, nie odzywam się już bo chrzanie jak porypana xDD
    To takie kochane, że wszyscy martwią się o Taemina. Szczególnie Minho *^* ps. chce już Minhena w szlafroku...... XDD
    Ej, dlaczego dodałaś to dziadostwo które zrobiłam O.O *chowa się przed ludzkością*. Weź, to wygląda jak zrobione przez trzyletnie dziecko. Jakby co, to ta ta Layla to nie ja. To jakaś inna, która się pode mnie podszywa X.X
    Nie no, ale jeśli Tobie to pomogło to jestem niezmiernie szczęśliwa, bo właśnie o to chodziło <3
    Może skończę już to coś, co napisałam ehh wstyd x.x to miało być napisane inaczej, ale wyszło jak komentarz kogoś niezrównoważonego psychicznie człowieka, którym notabene się stałam. Powinnam pisać komentarze jakieś dwadzieścia cztery godziny po przeczytaniu parta, jak nieco ochłonę i stanę się z powrotem człowiekiem. Bo inaczej mi wychodzą takie rzeczy, jak to.
    Lepiej, żebyś tego nie czytała....
    Alisssałke jesteś wielkim miszczem i nawet nie myśl że jest inaczej, żebym ci nie musiała tego z głowy wybijać. Chociaż... zawsze do usług XDD
    Dziękuję Ci za ten rozdział. Wiesz, że kocham angsty i tak bardzo kocham sobie popłakać czytając *^* chociaż to co robiłam dzisiaj to trudno nazwać tylko płakaniem...
    Najbardziej boli mnie to, że coraz bliżej do końca opowiadania. Mateczko, co ja bidna pocznę ;________;
    OK, kończę. Jestem ciekawa bardzo czym jeszcze mnie zaskoczysz xD
    Swoja drogą dziwię się, że wytrzymujesz te ciągłe ględzenie nasze na twitterze. Nie martw się, nie przestaniemy xD
    Kobito, jesteś genialna~
    Dziękujemy <33

    Layla

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszę komentarz ponownie. Dlaczego? Po prostu czuję, że powinnam godnie skomentować coś tak wspaniałego (co i tak pewnie mi nie wyjdzie, ale co szkodzi spróbować). Może też dlatego, że to co napisałam powyżej nijak nie jest podobne do porządnego komentarza, jaki powinien się tu znaleźć. Tak, teraz zwalę wszystko na to, że wtedy byłam cała podekscytowana, wzruszona, roztrzęsiona, nie wiem sama co jeszcze i tak naprawdę to nawet nie wiedziałam co piszę. Dlatego teraz robię to znów, bo myślę, że ochłonęłam już na tyle, by móc napisać normalny komentarz, a nie jakieś niewiadomoco.
      Przeczytałam rozdział dzisiaj jeszcze raz. I powiem szczerze, że to co działo się ze mną w piątek działo się i dzisiaj. Nie żartuję. Czytałam też w zupełnie innych warunkach. Mimo, że było jasno (a rozważałam też wejście do szafy, bo najlepiej czyta mi się w ciemności, ale chyba bym się tam udusiła xD) to mogłam w trakcie czytania słuchać piosenek, które podałaś (wtedy mój internet jak na złość przestał współpracować i nawet nie miałam jak sobie ich włączyć, a w telefonie trudno). Słuchawki na uszy, przepiękne piosenki - wspaniale dobrane do sytuacji i muszę przyznać, że czułam te wszystkie emocje jeszcze bardziej. Nie płakałam już tak histerycznie, bo wiedziałam co się stanie, ale jednak płakałam. Przy tym rozdziale chyba nie da się nie płakać, choćbyś nie wiem który raz go czytała. To przez te uczucia, które wkładałaś w niego garściami, przez to jest tak piękny i wzruszający ;;
      Pierwszy raz pisałaś z perspektywy Sulli i bardzo mi się to podobało. Mogłam dowiedzieć się co ona tak naprawdę czuje. Że jest wdzięczna Taeminowi, że chce jego dobra. Piękne TT
      Amber wkroczyła do akcji (na początku myślałam, że to Taemin. Może przez akcję z tą lalunią z łazienki xD). To jak pocieszała Sulli no i opowiedziała o obściskujących się na podłodze Minho i Taeminie xD To na pewno, przynajmniej minimalnie poprawiło jej humor (komu by nie poprawiło XD). Wtedy wydało się, że Sulli pragnie szczęścia brata bardziej niż swojego ;-; To takie kochane.
      Zachowanie Taemina, kiedy jechali do szpitala zapewne nikogo by nie zdziwiło. Każdy zachowywałby się tak samo, gdyby wiedział, że jedzie właśnie do bliskiej sobie osoby, która umiera. Pretensje Jjonga też rozumiem. Przynajmniej trochę. Miał rację, że Taemin nie docenia tego, co robią dla niego przyjaciele i nie wie, że mają oni też swoje problemy. A sytuacja Jonghyuna jest tak jakby zbliżona do sytuacji Taemina. Jednak Jjong nie wiedział wszystkiego i nie dziwie się Tae, że się tak na niego wkurzył.
      Później w szpitalu, kiedy Minho przygwoździł Taemina do ściany. Chciał pomóc mu przejść przez to wszystko. Razem ;_; I miał rację, że kiedy tylko udaje mu się choć troszeczkę "zdobyć" Taemina, wszystko się komplikuje i w końcu kończy się kłótnią, co skutkuje ponownym oddaleniem się od siebie i trzeba zaczynać od nowa. I rozumiem jego zdenerwowanie, bo to on musi się o to wszystko starać.
      Ale w końcu Taemin zgodził się, aby Minho mu pomógł. Może po prostu był tym wszystkim wykończony. No mniejsza z tym. To, że trzymali się za ręce, było takie kochane. A ja się radowałam *-*
      Później było tak jak pisałam wcześniej. Pan Lee wyzdrowiał psychicznie, co wywołało szok i radość. Później pożegnanie *mój histeryczny płacz*, słowa do Sulli, które były jednoznaczne. Bo już wcześniej podejrzewałam coś w tym rodzaju.
      Do Taemina, by nigdy się nie poddawał i został artystą, którym on sam kiedyś był...

      Usuń
    2. OJ, nie zmieściło mi się....

      Kiedy opisywałaś już kolejny dzień i dowiedziałam się że ich ojciec naprawdę umarł ponownie mną wstrząsnęło.
      Minho, jak to Minho przyszedł z kawusią żeby wesprzeć na duchu. Kochany żabol xD
      Ale nie wezmą ich do sierocińca, błagam powiedz, że nie ;___; Czo by było wtedy..? o.o
      Ps. Ale strzeliłam spoilerem w poprzednim komentarzu xDDD przepraszam, to z emocji.
      I właśnie komentarz Taemina, że Minho i Sulli są do siebie podobni utwierdził mnie w przekonaniu co do tego...
      Pogrzeb. Ten okropny nastrój podsycał padający deszcz i ta piosenka. Kiedy przyszedł stary Choi to się serio zdziwiłam, bo tak naprawdę ani trochę się nie spodziewałam. List do Lee Jinri. Tak, teraz już wiem, że to Sulli. Zmyliło mnie to "Lee", oraz chwilowo niesprawny umysł xDD ale teraz już jestem pewna. I wszystko jasne.
      Kurcze, ale jestem ciekawa jak na to zareaguje Taemin. Że Minho i Sulli to... ten... ekhm...
      Ale się rozpisałam o.o Przepraszam, że znów musisz czytać te moje wypociny, których pewnie masz już dość... ale musiałam. Teraz czuję, że skomentowałam ten rozdział "normalniej" i przynajmniej w jednej milionowej tak jak na to zasługujesz... a zasługujesz na wiele, wiele więcej. Boś Ty Alissałkę Mistrzałkę ;____; <3
      I napiszę to znów: nie masz prawa nawet przez sekundę pomyśleć, że to co piszesz to szajs (czy co sobie tam jeszcze ubzdurasz) bo to nieprawda i każdy to potwierdzi.
      Ten komentarz też pewnie nie składa się do kupy, ma wiele błędów i nie wiem co jeszcze, ale nie mam siły już tego sprawdzać, by znów się sobą nie zżalić... także
      dziękuję Ci jeszcze raz za ten cudny rozdział~ <3
      I hwaitingujmy dalej :D


      Usuń
    3. Layla, kocham Cię, ale o tym już wiesz.... ;;

      Usuń
  5. Czytałam to chyba dobrze ponad godzinę. Musiałam robić w trakcie bardzo długie przerwy, ponieważ zwyczajnie ryczałam w poduszkę. Ten rozdział był dla mnie zbyt emocjonalny... Doskonale czułam te emocje... Aż zbyt doskonale, przez co pogrążyłam się w wspomnieniach... Dawno nie czytałam angsta przy którym tak bardzo bym się wzruszyła. Ten ból i cierpienie po stracie ojca... Obawa o przyszłość... Mam ochotę znowu się rozbeczeć na samo wspomnienie fika. Całkowicie mnie poruszyłaś tymi emocjami. Idealnie je ukazałaś, przez co efektem są czerwone oczy... Przynajmniej wyglądam lepiej niż Sulli, więc jest jakiś plus.
    Nadal jestem zupełnie pogrążona w tym smutku i nawet nie potrafię nic porządnego napisać. Wybacz mi... Mam jednak nadzieję, że Tae i Sulli poradzą sobie razem i jakoś otrząsną się po straci ojca. I że Choi senior za bardzo nie pokrzyżuje im życia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć, Alice. Wpadłam zostawić po sobie znak w postaci komentarza.
    Nie dość, że ryczałam przedtem, to ryczę też teraz, bo został poruszony temat przyjaźni. A właśnie o to użalałam się wcześniej. Czytasz mi w myślach? Q.Q
    Rozwaliłaś mnie tym rozdziałem i nie mam pojęcia, co Ci powiedzieć. Szpital, Sulli, Amber, Taemin, Minho.. Nie mogę pozbierać myśli, naprawdę.
    Zgłupiałam, gdy ojciec "powrócił" do dawnych zmysłów i od początku czułam, że jednak zaraz umrze. Bo człowiek właśnie zaraz przed śmiercią dostaje energii, jakby wszystko było jak dawniej.. tak jakby Bóg dawał mu szansę na pożegnanie się z osobami, które kocha tylko po to, żeby zaraz go zabrać ze sobą. Czasami to trudne, bo ostatnie słowa pożegnań bolą. Widzisz, że ktoś umiera i masz mu tak dużo do powiedzenia, a jedyne na co Cię stać to zawodzenie i szloch. Znam z własnego przykładu, który nie jest dobrym wspomnieniem. Doskonale rozumiem, jak czuła się Sull czy Taemin...
    Cóż, Jonghyun powiedział Taeminowi co sądzi o jego zachowaniu, a ja się nieźle zdziwiłam. Nie spodziewałam się, że akurat ON się odezwie, a jego słowa poruszyły mnie niemiłosiernie. Znów zaczęłam płakać. Kolejna osoba oddaje mi za chusteczki.. pokusisz się także o przytulasa? Byłoby miło, bo jestem w jakiejś cholernej rozsypce, której nie potrafię ogarnąć, a wraz z tym rozdziałem stoczyłam się na dno moich uczuć. Zawsze trafiam na smutne opowiadania, gdy mam najgorszy humor. Chyba mam szczęście w nieszczęściu. To powinno być moje motto, bo jestem dość pechową Hikari...
    Gdy Taemin doszedł do koneksji, iż Sulli jest bardzo potrzebna do Minho, a wcześniej czytałam tweeta Gomili głoszącego "A wy się dziwiliście, że nie ogarniałam kto jest czyim ojcem w TM" wiedziałam, że coś będzie nie tak. A gdy Minho spytał, czy ojciec może przyjść na pogrzeb byłam cholernie pewna. Tak pewna, jak tego, że ten rozdział jest wspaniały.
    Mimo wszystko, mimo że się domyślałam.. końcówka położyła mnie na łopatki. Powinnam być królem reakcji jak Channie, bo chyba na to się tylko nadaję. Potrafię tylko czytać i komentować, choć to wychodzi mi.. do dupy, gładko mówiąc.
    Także wybacz mi za ten chaotyczny trochę komentarz, bo najchętniej napisałabym tylko "cbsjksvksjavsajvsascashacakhcahsaa, ALICE, cbsjkvsadksdvakdhsacdsahksa, INHALATOR, suskvdkhDACDkhcAKCDSK, ALICE,dhigssgjsugvsauksvfsufvusa, NIE TA PÓŁKA, sbsjkvskjsvcdkhsadcsad, ALICE, dsskvsdasdvaksdahcsd, ZA PÓŹNO". Ale cóż, wysiliłam się na coś bardziej.. pożytecznego i mam nadzieję, że zrozumiesz mój przekaz. Nie jestem taka dobra w pisaniu i komentowaniu jak wszyscy, ale chyba jakoś oddałam to, co czuję.
    Kocham Cię, Alice. Uwierz w siebie i w swoje dzieła, bo wiele gwiazd miało kryzys twórczości i zawistni ludzie mówili im, że nigdzie nie dojdą, a teraz jest z nich taki Pablo Picasso czy inny Kopernik.. Także nie wolno się załamywać i zawsze trzeba wierzyć w siebie. Jeśli nie, to chociaż w przyjaciół, bo kto jak nie oni są Twoim odwzorowaniem? Oni Cię zawsze wesprą i pomogą. Zrozumiałam to dziś, do czego ty także się przyczyniłaś, więc DZIĘKUJĘ, Alice. Naprawdę.
    H.~

    OdpowiedzUsuń
  7. Heh, widziałam, że parę komentarzy zaczynało się podobnie do tego jak ja chciałam zacząć. Szczerze mówiąc to bardzo nie fair z mojej strony, że piszę dopiero teraz. Jest mi głupio z tego powodu, ale czuję, że dłużej nie jestem w stanie pozostać w ukryciu. Komentuje tutaj po raz pierwszy, chociaż czytam Twoje opowiadanie prawie od początku. Wciągnęło mnie od razu, ale jakoś nigdy nie zabrałam się do skomentowania. Może dlatego, że bardzo często nie wiedziałam co powiedzieć? Twoje opowiadanie jest jednym z moich ulubionych. Sposób w jaki wykreowałaś postać Taemina jest tak niesamowity, że kupuję go w 100% i jestem w stanie uwierzyć, że tak jest naprawdę. Wszystkie jego myśli, jego nastawienie do świata, sposób egzystowania jest tak bardzo dobrze przemyślany i przedstawiony, że ja do tej pory jestem pod ogromnym wrażeniem. Jestem bardzo ciekawa czym się kierowałaś, co Cie inspirowało kiedy tworzyłaś jego obraz. Może jest to jakiś przekład z życia?
    Często czytając Twoje rozdziały odnoszę wrażenie, że mam do czynienia z prawdziwą pisarką, niezwykle utalentowaną, i gdyby nie fakt, że do czytania Twojego opowiadania używam telefonu lub laptopa, nie wierzyłabym, że czytam fanfick w internecie tylko jedną z najlepszych książek z jakimi się do tej pory spotkałam. Fabuła również jest bardzo dopracowana, fakty się ze sobą łączą, nic nie dzieje się bez przyczyny. Kłaniam się naprawdę nisko, bo rzadko spotykam się z tak dobrą fabułą. Jestem naprawdę oczarowana. Każda z Twoich postaci ma swój indywidualny charakter, na każdą z nich masz rewelacyjny pomysł. A jeszcze jak czyta się opisy oczami Taemina to aż zapiera dech w piersiach.
    Ten rozdział był wyjątkowy w tym opowiadaniu. Mimo, iż od początku do samego końca był przepełniony smutkiem, bólem i innymi przykrymi uczuciami, mimo, iż od początku do końca płakałam jakby z moich oczu zrobiły się dwa wodospady - podobało mi się. Cholernie mi się podobało. Klimat jaki wprowadziłaś do tego rozdziału był niesamowity. Opisy oraz dodatkowo muzyka jaką nam dałaś sprawiły, że czułam się jak uczestnik tych wydarzeń. Czułam się jak bohater opowiadania, tak bardzo przesiąknięty smutkiem, że nie był w stanie się odezwać. Kiedy opisywałaś pogrzeb ojca Taemina, czułam się, jakbym szła razem z żałobnikami. To było niesamowite, przeniosłam się do innego świata (co swoją drogą robię z każdym Twoim rozdziałem) i przesiąkłam tymi wszystkimi uczuciami. Jeszcze jakiś czas po zakończeniu czytania nie mogłam przestać płakać.
    Przepraszam, że ujawniam się dopiero teraz. Może to informacja o tym, że opowiadanie dobiega końca, może to nastrój opowiadania skłonił mnie do napisania. Nie wiem, ale chciałabym nie znikać, pozostać tu do końca historii oraz czytać każde następne Twoje opowiadanie.
    Ach, chyba troszkę długi wyszedł mi ten komentarz ^^'
    Pozdrawiam i życzę jak najwięcej weny,
    hellobaby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za ten komentarz *-* Cieszę się, że jednak się przełamałaś i postanowiłaś napisać swoje odczucia co do TM <3
      Co do postaci Taemina i pytania, czym się kierowałam, kreując go... Chyba mogę powiedzieć, że w pewnym sensie sobą. Tak, to może wydać się dziwne zarówno dla Ciebie jak i dla kogoś, kto zna mnie osobiście, ale nikt tak naprawdę nie wie, co siedzi nam w głowach :D Taemin to takie trochę moje alter ego, sama nie wiem, jak to nazwać. Niektóre jego przemyślenia są moimi przemyśleniami. Tak jak ja myśli czasem zbyt sarkastycznie, zbyt pochopnie ocenia ludzi i nie potrafi nikomu zaufać. To raczej negatywne cechy, ale dzięki temu jest dla mnie taki prawdziwy :<
      Jeszcze raz bardzo dziękuję, jesteś kochana, mam nadzieję, że zostaniesz z TM do końca ;__; <3

      Usuń
    2. Nie wiem dlaczego wcześniej nie widziałam Twojej odpowiedzi, może gdzieś się to wyświetliło, ale blogger to dla mnie nadal czarna magia. ; ;
      Cieszę się bardzo na Twoją odpowiedź, dziękuję <3
      Szczerze mówiąc rozumiem kierowanie się podczas tworzenia postaci sobą, bo sama piszę/pisałam i w większości przeżycia bohaterów były odzwierciedleniem moich uczuć, przeżyć, myśli. Jeśli kreując Taemina kierowałaś się sobą to... naprawdę jeszcze bardziej chciałabym Cię poznać, ponieważ wydajesz mi się naprawdę świetną osobą! Może kiedyś będziemy mogły porozmawiać sobie tak po prostu~?
      Na pewno zostanę z TM do końca, nie byłabym w stanie ot tak zostawić tej historii, bo koniec mnie niezwykle ciekawi!
      Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, lecz nie poganiam tylko życzę masę weny, aby pisanie kolejnego rozdziału było dla Ciebie przyjemnością oraz, żebyś była zadowolona. Bo jak szczęśliwa autorka to i szczęśliwi czytelnicy, prawda? :3
      Pozdrawiam! <3

      Usuń
  8. Jak dobrze, że obserwuję twojego bloga, bo na tt tak dużo piszecie wszyscy, że ( o ile napisałaś) nie zauważyłam informacji, że jest nowa notka.
    Miałam kłaść się spać, ale gdy zobaczyłam rozdział nagle dostałam nowe siły i zaczęłam czytać, pochłaniając każde nowe słowo jakie napisałaś z wielką ciekawością.
    Myślę co napisać, bo ten rozdział.. zabrakło mi słów. Nie wiem jak bardzo będę chciała to opisać, ale i tak nie da się tego opisać tak dokładnie, bo ten rozdział jest zdecydowanie najlepszy z wszystkich jakie tu opublikowałaś.
    Nawet nie wiesz jak się cieszę, że dodałaś to opowiadanie. To jest zdecydowanie najlepsze, jakiekolwiek twoje czytałam. Kocham je i nigdy go nie zapomnę. Wow piszę jakby to już był epilog... Ale to już powoli koniec, a mimo tego, to opowiadanie na zawsze zostanie w moim sercu, a gdy tylko zatęsknię, powrócę do niego. Nie, nie znudzi mi się, gdyż kocham je. Ono porwało moje serce, rozum, nogi, ręce... Wszystko.
    Jest niczym książka, stojąca u mnie na tzw. "półce najlepszych". Stoją tam książki, które najbardziej kocham, a gdyby Trobules Maker było książką, stało by na tej półce.
    Ta, zdecydowanie piszę, jakby to był Epilog. Ale skoro tak tutaj piszę, to pod Epilogiem się powtórzę. ^^
    Teraz przejdźmy konkretnie do tego rozdziału.
    Jeśli chodzi o soundtrack to jest on jak najbardziej udany. Wspaniałe dobranie. Zwłaszcza ta pierwsza, która bardzo mi się spodobała i muszę ją sobie ściągnąć. ;)
    Cały czas od nowa włączałam, do póki nie pojawiła się kolejna. I doskonale pasowało.
    Zaskoczyłaś mnie początkiem, ale to bardzo pozytywnie. Opisanie oczami Sulli jest bardzo dobrym pomysłem. Widać, że starałaś się wczuć w to co piszesz, postawić na miejscu Sulli. I wyszło ci to doskonale. To jak ty opisujesz uczucia, jest niesamowite. Aż samemu się przeżywa to, co bohater. Czujesz to, widzisz, jesteś nim. Takie rzeczy się bardzo ceni, gdyż nie wszyscy to potrafią. Ty tak i mam nadzieję, że kiedyś to wykorzystasz, że kiedyś w księgarni zobaczę twoją książkę, a wtedy z czystym sumieniem, bez względu na cenę, bez względu na nic, kupię ją i od razu po powrocie do domu, zacznę ją chłonąć całą sobą.
    A potem ten przeskok do uczuć Taemina. Jonghyun myślę, że dobrze mu powiedział. Może to w końcu uświadomiło coś naszemu bohaterowi. Widzę, że coraz bardziej zbliża się do Minho, ale Żabka słusznie zauważyła. Już prawie ma Taemina i nagle gdzieś mu on ucieka. Ale mam głęboką nadzieję, że w końcu będą razem tak forever. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy tylko Sulli wspomniała w pokoju jej ojca o tym, co powiedział, zaczęłam myśleć i mimo później pory, wymyśliłam, a ty potwierdziłaś to na samym końcu. Tak, zdecydowanie twoje opowiadanie mnie obudziło na tyle, bym mogła przeczytać, skomentować. A jak skończę, z czystym sumieniem pójdę spać, mając nadzieję, że może przyśnij mi się jeden, albo dwoje bohaterów. ^^
      Pogrzeb jest wspaniale opisany. I muzyka oddaje cały nastrój, wszystko co opisałaś, ma się przed oczami. Tak myślałam, że pa Choi przyjdzie. To uparty człowiek i w końcu wszystko musi pójść po jego myśli. Tylko ciekawe jak będzie się czuł Taemin, jak dowie się kim jest jego siostra. Mimo to, myślę, że jego i Minho związek nie będzie kazirodztwem ani nic, bo z rodziną Choi nie jest on spokrewniony tak krwią czy coś.
      A tera najważniejsza scena w tym rozdziale. Ostatnie słowa ojca Taemina i Sulli. Gdy czytałam miałam ochotę poryczeć się, to było mega smutne i dobrze. Jeśli ma się takie uczucia przy opowiadaniu, to jest ono dobrym opowiadaniem. ♥ Te słowa, to wszystko... Serce się kraja, jak się stawia na ich miejscu. To było wspaniałe. Magicznie, gdy to czytałam. Było wspaniale. ♥
      Wszystko co tu napisałam nie odda prawdziwie tego co czuję, czytając to opowiadanie. Bo tego nie da się opisać słowami. Niektórych rzeczy nie da się.
      Myślę, że to koniec mojego komentarza.Dochodzi 4:00 i po skończeniu czytania, komentowania, w końcu mogę się położyć.
      Czekam zniecierpliwiona na kolejny rozdział. Głęboko w sobie mam nadzieję, że szybko ujrzę kolejny rozdział. ♥
      Ciepło się pozdrawiam i życzę dużo weny. A jak coś, to napisz do mnie na tt albo gg, chętnie ci pomogę. JA zawsze służę pomocą. ;*
      Hwaiting. ♥

      Usuń
  9. Jezu mój komentarz znów będzie wyglądał cholernie biednie pod tymi wszystkimi przede mną ;___; Kierwa nie wiem nawet jak się za to zabrać. Pomojając spojler jakim uraczyłam ludzi na tt przez moje OSZALAŁE uczucia to chyba dalej są oszalałe XD Boże miałam taki zaskok jak zobaczyłam gifa z Sulli...myślę sobie "Niemożliwe! Piszesz z jej perspektywy?!". Niby gadała a raczej myślała podobnie do Taemina ale jednak całkiem inaczej. Nie wiem jak to opisać. Byli podobni ale nie do końca. Jej histeria trochę mi się udzieliła i chciałam czytać tak szybko żeby w końcu dowiedzieć się co jest z ich ojcem, że przeskakiwałam linijki i musiałam wracać xD Później jak przyszła Amber to myślałam na początku, że to Taemin >.< ...dopiero później jak zaczęła gadać o tapecie i całej tej reszcie to zrozumiałam, że to Amber i aż się uderzyłam w czoło. I one później ze sobą rozmawiały a ja miałam łzy w oczach a raczej cholernie mnie piekły ale powiedziałam sobie HELL NOŁ nie będę ryczeć na tym parcie....Pomińmy to ekhm...No i niby się uśmiechałam bo Amber była taka kochana i z tym wspinaniem się na palce (Sulli cholerny dryblas) i w ogóle ona jest taka kochana i chciałam je przytulić a skończyło się na tuleniu monitora....Smutna rzeczywistość....Wiedziałam, że jak będą cholera jechali tym samochodem to nie będzie spokojnie. Ja bym ich tam na miejscu Jinkiego wszystkich wybiła bo kierowcy do kierwy jasnej nie przeszkadza ale co to obchodzi Tameina. Co z tego że jego ojciec w szpitalu zaraz wszyscy tam wylądujecie bo jak Dubu hamuje to nie ma żartów! Ale dobra koniec z żartami. Ciężko mi się oddychało jak czytałam tą scenę bo czułam że zraz się rozpęta kłótnia między Minho a Tae...ale jako takiej nie było był za to Jonghyun przez którego znów zapiekły mnie oczy i miała ochotę też go wyściskać bo on też jest taki kochany, wiecznie zjarany i szczęśliwy mimo wszystko a taki Taemin...pierwszy raz się na niego wkurzyłam za to jego gderanie -,- Aż mnie zatkało jak Jjong zaczął mówić. Normalnie...wow. Dinuś jest mądry ja zawsze to wiedziałam ale żeby TAK O.O No kocham go ;___; W szpitalu dopiero jak byli to miałam już dość. Było mi tak ciężko i nie wiedziałam czy mam czekać na śmiech czy na płacz czy na WTF ...chciałam to ostatnie, czemu kazałaś mi ryczeć?! Boże jak się dowiedziałam, że po tym zawale tata Tae i Sulli stał się normalny pomyślałam 'Oh wow...może w końcu wszystko będzie dobrze?" Ale później przypomniało mi się, ze brakuje ci trochę rozdziałów do epilogu i zaczęłam się martwić. I dobrze, że zaczęłam się martwić. Słowa taty do Taemina tak mnie uciszyły taki delikatny uśmiech maiłam a później do Sulli...najpierw WTF a później "O nie zrobiłaś tego Alisałkę nie zrobiłaś" A zrobiłaś! I później on umarł (tt się kłania xD)i sobie płakałam i chciałam cię udusić bo on był kochany a ty go zabiłaś jak mogłaś?! Uh...No i reszta tak mi poszła szybko...Dzień w którym Minho i Sulli segregowali rzeczy te dwa dryblasy (ekhm) i jak przyszedł czas na pogrzeb to wiedziałam że Choi senior przyjdzie bo jest uparty i ggupi! xD Ale...no kurde nie wiem od kiedy maiłam takie przeczucie że Sulli i Monho...eh...dobra bo znów walnę spojlerem. To był DOBRY rozdział Alisałkę nie wiem czemu tak jęczałaś na tt na gg na fb muszę cie poblokować czasami bo jesteś WSZĘDZIE! A jak założymy skype...? O.o MNIEJSZA! To było świetne a to że ludzie ryczeli bardzo to potwierdza! Masz być DUMNA z tego partu bo jest ŚWIETNY...uh nie wiem co jeszcze powiedzieć...Czytajcie TM ludzie ! CZYTAJCIE BO JEST BOGIEM! I czytajcie Karuzele bo Aliss napisała prawie całe wiec jest prawie bogiem...w drugiej części jest szatanem bo to ja...ale ja tylko smut wiec...CZYTAJCIE KARUZELE! xD Taka mała reklama...Eh...kocham cię Alisałke i ty dobrze o tym wiesz. Fajting a nawet HWAITING forever! <3 ;*
    G.G

    OdpowiedzUsuń
  10. Nawet nie wiesz, jak mi smutno, że dodałaś rozdział, gdy zmagałam się z burzą w drodze do koleżanek i nie mogłam skomentować go od razu, serio chciało mi się płakać z deszczem i przez chwilę miałam zawahanie, czy w ogóle pozostawię swój ślad~ ale to tylko takie moje małe schizy… W sumie miałam prawdziwie ponury klimat do czytania, gdy kolejne krople smagały mnie po twarzy i biegałam spod daszku pod daszek i wbiegałam do autobusu wśród kolejnych grzmotów.
    Znów się czepię Twojego gadania o jakości tego, co napisałaś. Jak to jest beznadziejne, to ja nie wiem, czym jestem, bądź ty nie wiesz, ile chłamu krąży po internecie i przez swoich twórców nazywane jest fanfiction, gdy w rzeczywistości powinni się wstydzić tego, że w ogóle coś takiego trafiło do obiegu, ale przekonać Ciebie o tym, że potrafisz pisać graniczy z cudem i pewnie będę się o to kłócić za każdym kolejnym partem.
    Po raz kolejny dziękuję, że wspomniałaś o mnie w swojej notce odautorskiej. Kopanie Ciebie to sama przyjemność, jakkolwiek absurdalnie to nie brzmi XD Layla pewnie się ze mną zgodzi xD a podsyłanie Ci motywatorów, z których tak uroczo się cieszysz jest ogromną przyjemnością~
    Przechodząc w końcu do samej treści parta – jest rzeczywiście zupełnie inny, niż pozostałe, co jednocześnie nie czyni go gorszym. Pozbawiony czarnego humoru, odzywek Taemina i większości interakcji z Bambim, czego w sumie mi brakowało, ale w tym wypadku zupełnie nie pasowałoby do klimatu. Część z perspektywy Sulli jest super! W końcu była okazja do tego, by ją bliżej poznać, bo tak, jak sama wspomniała – w sumie nigdy nie było okazji, by mogła jakoś się wypowiedzieć, bo ograniczała się do krótkich zaczepek z Taeminem. W sumie delikatnie poruszyło moje serce to, jak ważny jest dla niej i jak bardzo są do siebie podobni, chociaż ich podejście do sytuacji życiowej, która ich spotkała jest różne. Czytając o tym, co się działo w szpitalnej ubikacji ciągle przewijało mi się w głowie, że w czuję tutaj dużo z zachowania Taemina, ale w sumie to logiczne, skoro obcują ze sobą tyle czasu i są rodzeństwem. Cieszę się jednak, że w przeciwieństwie do brata, potrafiła się szybciej otworzyć na kogoś (w tym przypadku Amber) ~
    Przechodząc dalej – denerwowałam się tym, co będzie się działo z Taeminem, gdy się dowie i wręcz z drżącym sercem czytałam kolejną część. Nie zdziwiło mnie, że pojechał po bandzie i powiedział tyle przykrości Minho, w takiej sytuacji ludzie nie panują nad sobą i swoimi emocjami, więc mam nadzieję, że Bambi nie będzie się mocno gniewał i zrozumie. Wielki pozytyw leci do Dino, który się odezwał! Powiedział wiele mądrych rzeczy, które mam nadzieję trafią do czyjejś rudej główki. Rozczuliła mnie scena, którą mi zaspoilerowałaś wcześniej, byłam jednak ciekawa, w jakim kontekście jej użyjesz. Wielki plus dla Taemina, że się nie wyrwał i nie obrzucił go najgorszymi obelgami! Tyle radości sprawia mi to, że przestaje uważać ludzi za wielkie zło, przed którym trzeba się ochronić.
    Gdzieś świtało mi w głowie, że możesz chcieć uśmiercić ojca, ale chyba wydało mi się to zbyt absurdalne, bo zawsze mówisz, ze nie uśmiercasz bohaterów~ W Krakowie próbowałam zgadnąć dalszą fabułę i rzuciłam, że ojciec po zawale znormalnieje, a ty zaprzeczyłaś ;_; tyle kłamstwa w Tobie xD Mam też nadzieję, że ostatnie słowa ojca, wypowiedziane przed śmiercią, trafią do Taemina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o kurde, nie zmieścił mi się komentarz...

      Czytając o samym pogrzebie poczułam się aż za bardzo blisko z Taeminem, ale jedyną różnicą było to, że mi TEN pogrzeb nie kojarzy się z deszczem i ponurą aurą pogodową, wręcz przeciwnie – było słonecznie, ale to teraz nie jest ważne.
      Spodziewałam się, że Minho najbardziej zaopiekuje się nim w tej sytuacji i kolejny wielki plus dla samego Taemina, że nie odepchnął ani jego, ani reszty przyjaciół i przyznał się sam przed sobą, że potrzebował ich obecności. Najgorsze po całej ceremonii jest właśnie to poczucie pustki i świtanie z tyłu głowy, że trzeba będzie próbować jakoś wrócić do względnej normalności, bo nikt wiecznie nie będzie patrzył na ciebie przez pryzmat tego, co się stało i dawał taryfy ulgowej.
      Tajemnicze pojawienie się ojca Minho mimo zakazów, list do Sulli, wcześniejsze słowa ojca, zauważenie podobieństwa między dziewczyną, a Żabolem oznaczają, że…
      …trzeba będzie Ciebie porządnie skopać, by szybciej się dowiedzieć co wyniknie z tego, co ja się domyślam po swojemu, a przemilczę w tym miejscu~

      Przepraszam Aliss za długość swojego gównowywodu, ale mam jakiś taki nastrój dziwny, nie chce mi się nawet czytać tego drugi raz przed wysłaniem, by wyłapać błędy i powtórzenia, z którymi zawsze mam problem TT_TT
      I tak rozpaczam, że jestem któraś z kolei i w jakiś sposób czuję, że zawiodłam TT_TT ale pozytyw tego jest taki, że Gomili tym razem nie będzie mogła mnie pobić za to, że napisałam komentarz przed nią xD

      Usuń
  11. Ja... nie umiem komentować TT.TT Ten rozdział był cały taki przygnębiający TT.TT ale mimo wszystko piękny ;_;
    Dziękuję i przepraszam za biedny komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  12. Hmm... zazwyczaj nie jestem w stanie skomentować po Twoim rozdziale, ale tym razem cóż... mam potrzebę pokazania Ci, że doceniam twoją twórczość (jakkolwiek pompatycznie to brzmi :P)
    Zaczynając czytanie nigdy nie spodziewałabym się, że zabawne sprzeczki, przemślenia Taemina, zjarany Dinozaur i wgl cała ta otoczka Kawiarni przemieni się w coś tak dramatycznego...
    Wciąż nie bardzo wiem co napisać mimo, że na to opo czekam z wielką niecierpliwością i każdy rozdział czytam od razu po dodaniu... zawsze jestem zbyt skołowana xD Może powiem, że przy 17 płakałam? I ojciec Minho działa mi na nerwy tym, jak lekceważy własnego syna? Sama nie wiem co pisać ;(
    Może po prostu powiem: Dziękuję. Za świetne opowiadanie. Za to, że niejednokrotnie na początku opowiadania śmiałam się czytając po kryjomu na lekcjach kolejne rozdziały...
    Więc tak... chyba więcej z siebie nie wykszesam, jeszcze się nie otrząsnęłam po rozdziale ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. To bardzo mocno nie fair z mojej strony że komentuję dopiero teraz, ale ledwo miałam jak przeczytać (przez co się mocno spóźniłam na spotkanie), przez ostatnie dni praktycznie nie było mnie w domu.

    Pierwsze.
    JEZU, JAK ZOBACZYŁAM DEDYKACJĘ POPŁAKAŁAM SIĘ ZE SZCZĘŚCIA T_T Serio serio, skakałam po całym domu ze łzami szczęścia~
    Rozdział jest... ojej. Hm, jak ktoś mnie zna wie że mało rzeczy jest mnie w stanie wzruszyć, bardzo mało. A już niemal nigdy nie wzruszają mnie jakieś zażyłości rodzinne.
    ALE... ale... Twoje opowiadanie, które jak już wielokrotnie mówiłam jest najlepszą rzeczą jaką czytałam w całym swoim życiu. Dziewczyno! To opowiadanie bije WSZYSTKIE moje ulubione książki na łeb! I na pewno dziwne jest to, że potrafi wyzwolić we mnie takie emocje... Czytając ten rozdział miotałam się ze stresu, przejęcia, smutku, wszystkiego, popłakałam się (co WYBITNIE rzadko się zdarza), to jest, cholera, niesamowite.

    Boję się co będzie dalej, to jest takie nieprzewidywalne T_T

    Kurda, jesteś moją idolką.
    Rządzisz.
    Wymiatasz.
    Nie ma nic lepszego niż Troubles Maker, a kiedy się skończy to chyba się powieszę ;_; No, chyba że zaczniesz pisać kolejnego 2mina xd (tag, JA COŚ SUGERUJĘ)

    I jeszcze coś.
    Dziękuję, DZIĘKUJĘ, tag cholernie dziękuję za najpiękniejsze słowa, które piszesz dla siebie i DLA NAS, za co Cię kocham <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wierz mi lub nie, ale to ten Twój komentarz pod 16 rozdziałem był dla mnie ostatecznym bodźcem, żeby zabrać się za pisanie ;; Dziękuję jeszcze raz :D
      Aaaa co do pisania kolejnego 2mina po TM, to... ekhm. Mam już troszkę ^^' Ale ciiicho, to na razie sekret x.x

      Usuń
  14. Mam ochotę płakać. Stwierdzam, że jednak nie miałam racji. Zawał... dobrze to wymyśliłaś. Od kiedy ich ojciec powiedział do Sulli, że bez względu na wszystko jest jego córką, wiedziałam, że ona nie jest jego. To takie smutne. I do tego jej prawdziwym ojcem jest ojciec Minho? Prawda? Tak mi się wydaje... Chociaż nie wiem to wszystko jest pomieszane. W poprzednim komentarzu pisałam, że potrafię przewidzieć ciąg dalszy historii jednak teraz z bólem serca przyznaje, że to nie prawda. Z nadejściem tego rozdziału uznałam, że jesteś dla mnie zagadką. Kompletną... nawet jeżeli kilku rzeczy się domyślam to może być zupełnie inaczej. Jak? Jak ci się udało to zrobić? Ech... nie wiem, co jeszcze napisać.
    Spróbuje jakoś tą historie złożyć do kupy.
    Wiadome jest że mama Tae była z ojcem Minho i z tego związku urodziła się Sulli, ale też nie do końca. Może Sulli w ogóle nie jest spokrewniona z Taemin'em. Tylko została oddana, nie wiadomo czemu, mamie Tae. Wiadome jest też to, że zabił ją ojciec Donghae, tylko czemu? *wzdycha* Mówiłam Ci już, że nie potrafię zgadnąć. Kompletna zagadka. Chyba zostało mi już tylko czekanie, ze swoimi marnymi pomysłami, na następny rozdział.

    Tak szczerze jesteś pierwszą autorką, która wywołała u mnie łzy.

    Taa... pisanie nie zrozumiałych komentarzy to moja specjalność.
    Wysyłam wirtualnego hug'a Alice. Pisz następny rozdział, proszę. Wszyscy czekamy. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. TT^TT
    Ten rozdział jest taki piękny ;_; Płakałam aż dwa razy. Moja starsza siostra przechodzi i się mnie pyta: "Co ci odwala?! O>O", a ja: "Troubles Maker moja droga, Troubles Maker ;_;".
    Cholera by wzięła moją wrażliwość. Pomyśleć, że wystarczy jedna genialna pisarka i jeden ganiealny rozdział może doprowadzić mnie do takiego stanu ;_;. Dziękuję Ci, że jesteś i tak dbasz o swoich odserwatorów. Teraz to bym Cię wyściskała, wycałowała i jeszce nie wiem co.
    Płakusiam ;_;
    Cho Shia ;_;

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie wiem co mam napisać. To nie zdarza się często. Uwierz mi;D
    Zwykle jestem wygadaną osobą, która nie boi się wyrażać swojej opinii, a nie zawsze jest ona pozytywna. Bardziej koncentruje się na tym by była jak najbardziej obiektywna:)
    Muszę przyznać, że wpadłam na twoje opowiadanie jakiś czas temu, ale niestety nie interesowałam się koreańskimi zespołami, aż tak bardzo by czytać blogi, których są głównymi bohaterami. Byłam troszkę sceptycznie nastawiona, wyobrażając sobie miłość dwóch chłopaków. Jestem tolerancyjna (w końcu mam przyjaciela geja) i postanowiła nareszcie zacząć swoję przygodę z TM;)
    I wiesz co?
    Wcale nie żałuję;p W życiu żałuje się wielu. Niedobranych przyjaciół, słów, które wypowiedziało się w złości, ale nie tego, że można przeczytać coś tak wspaniałego jak ta historia!<3 Nie będę rozpisywać się o rozdziałach po kolei, bo nie wystarczyłoby mi to na jeden komentarz. Serio, nie umiem pisać długich komentarzy, ale po lekturze takiego dzieła nie mogę się powstrzymać przed pisaniem. Chyba zaczynam popadać w uzależnienie xd
    Co do rozdziału, bo ja tu zacznę zaraz przedstwiać ci moje życie, punkt to punkcie, a to niestety byłoby MEGAAAA długaśne;D Perspektywa Sulli bardzo mnie zaskoczyła, ale oczywiście równie bardzo mi się podobała. Pamiętam, że niedawno mieliśmy do czynienia z punktem widzenia Minho. Sama nie umiem pisać z perspektywy bohatera, dlatego skrobię rozdziały w jako narrator;D
    Dziewczyna naprawdę przeżyła śmierć "ojca". Piszę w cudzysłowiu, gdyż niestety, ale nie była jego prawdziwą córką. A przynajmniej tak mi się wydaje po tym parcie. Jej postać na pierwszy rzut oka, była dość prosta. Już tłumaczę o co mi chodzi. Sulli zawsze dogadywała Taeminowi i była tylko upierdliwą młodszą siostrzyczką. Tym razem ukazałaś, że wszyscy się myliliśmy. Jest osobą o pięknym wnętrzu, która kocha brata i ojca ponad wszystko. To piękne, że pomimo nieporozumień, umieją ze sobą jeszcze rozmawiać:)
    Taemin w końcu zaczął rozmawiać z Minho. Jeśli można uznać to za rozmowę. Przed nimi jeszcze wiele przeszkód, bo co jak co, ale tych dwoje zawsze znajdzie się na ostrym zakręcie. Jak w jakieś "Drodze Rozpaczy";D No, miałam przecież nie żartować, tylko komentować! Cała ja xd
    Tae nie powinien tak wyżywać, sorry rzeszczeć na Jonghyuna. To nie jego wina, że miał trudne życie. Jego też nie oszczędzał system. Całe życie do dupy... Jeśli można to tak zgrabnie ująć. No i to jak Lee wydał przed znajomymy, że jego ojciec jest psychicznie chory. To dopiero odlot! Każdego mogą ponieść nerwy, a takiej sytuacji jak podróż do szpitala, by czuwać przy iumierającym członku rodziny, musiała zrobić swoje. Nie wiem co tu jeszcze dodać.
    Wydaje mi się, że ten komentarz nie jest godny tego bloga....
    Jest taki zwykły...
    No dobra, ale co tam. Nie będę się dłużej rozwodziła. Dodam tylko, że liczę na kolejną perspektywę Sulli (o ile to możliwe). Poza tym... Amber! Taka dziewczyna to skarb! Kochana<3

    Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam. Jestemś wielka Alice! Mistrzyni<3

    Czekam na nexta^^

    OdpowiedzUsuń
  17. Kobieto nawet nie wiesz jak mnie uszczęśliwiłaś tym rozdziałem.I jednocześnie zasmuciłaś treścią xD Po pytaniu Suli już wiedziałam(prawdopodobnie tak jak wszyscy inni twoi czytelnicy ),że jest córką ojca Minho. To było...Dopełnieniem całości.Nie mogę się doczekać końcówki tak bardzo. <3 Według mnie to najbardziej epickie opowiadanie 2Min ever. Wydaje mi się ,że nawet jak Taemin wspomniał dwa razy o chorobie psychicznej jego ojca to tak do końca nikt nie potraktował go serio i mam nadzieję ,że któryś z kolejnych rozdziałów będzie to wyjaśniał do końca. Jednocześnie ciągle krzyczący Taemin wydawał mi się bardzo naturalny. Właściwie jakby zareagował inaczej byłabym bardzo zaskoczona.Poza tym w końcu doczekaliśmy się Minho "jakoś" dogadującego sie z Taeminem ^^
    Kurdę i cały mój dobry humor poszedł się kochać xD <3 Nawet ci za to podziękuje xD Rodział był naprawdę genialny.Mam nadzieję ,ze kolejny będzie jeszcze lepszy (o ile to możliwe) i nie każ nam znowu czekać na niego tak długo <3 WENY. <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Super rozdział ale czy mogłabyś zrobić znowu coś na kształt kalendarza albo planu z kolejnymi rozdziałami myślę że teraz to by się bardzo przydało <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy mogłabym prosić najpierw o konkretny komentarz, jakąś bardziej rozbudowaną opinię? :) Bo na tym chyba najbardziej zależy autorowi, który pisze.
      Co do kalendarzyka, tak jak już napisałam w notce pod rozdziałem, i tak bym się go nie trzymała. Jestem już taką osobą, która woli pisać rzadziej, ale coś bardziej wartościowego, niż częściej, kompletnie bez weny i serca. To się odbija na treści rozdziału :< Wolę poczekać, aż naprawdę będę w stanie stworzyć coś, co się ludziom spodoba, a nie tylko po to, by zdążyć na czas.
      Tak jak napisałam, TM skończę, tego jestem pewna. Kiedy... Cóż. To już zależy od pani Weny, a ona niestety rzadko mnie ostatnio rozpieszcza~

      Usuń
  19. Ja chyba jestem rekordzistką w opóźnianiu x D Tak dawno dodałaś rozdział, a ja dopiero teraz raczę ci go skomentować... Ale to w sumie nie zależało ode mnie. Mój biedny internet w komputerze padł, a przez wifi w tablecie komentuje się beznadziejnie, wierz mi na słowo. Raz próbowałam, to jeden komentarz chyba cztery razy pisałam i myślałam, że mnie nerwica po drodze złapie z tego wszystkiego. Ale teraz mam komputerek i mogę na spokojnie wszystko skomentować ♥ wreszcie.
    Ogólnie, to spodziewałam się wszystkiego najgorszego po tym rozdziale, tylko nie tego, że Lee senior umrze. Tak cholernie szkoda mi się zrobiło nie tyle jego, co Sulli i Taemina. Zwłaszcza Taemina, bo jeżeli Sulli to córka Choi seniora, to z kolei Taemin zostaje sierotą i ta informacja tak bardzo mnie dołuje. Ale Lee senior powiedział, że Sulli zawsze będzie dla niego córką i właściwie to było takie kochane, aż zachciało mi się płakać i pewnie rozryczałabym się, ale jakimś cudem się powstrzymałam.
    Nie lubię opowiadań pisanych z perspektyw dziewczyn, bo wszystko wydaje się być tak bardzo hetero, że aż odechciewa mi się czytać, ale nie tym razem i jestem skłonna powiedzieć, że przeczytałabym więcej fragmentów akurat z jej perspektywy, bo po pierwsze to jakaś całkiem fajna i miła odmiana, a po drugie relacja Sulli i Amber jest słodka. Nie przepadam za yuri, znaczy nigdy wcześniej nie czytałam i może dlatego, ale ten wątek właśnie w TM bardzo mi się spodobał. Widać, że Amber jest bardzo ważna dla Sulli i to naprawdę było kochane, jak ona poszła do niej do tej toalety. Przy okazji chciało mi się śmiać z reakcji tej dziewczyny... Ale się nie dziwię, bo gdy powstało F(X) moja przyjaciółka stwierdziła, że całkiem przystojnego tam rapera mają... Cóż, Amber to taka przystojna dziewczyna i też nieźle zdziwiłabym się, jakby coś takiego weszło mi do łazienki XD
    Zastanawiam się, dlaczego Taemin nie chciał powiedzieć Minho o jego sytuacji. Niby coś mu się wymsknęło, ale widać było, że bardzo chciał uniknąć tego tematu. Wiem, ze ciężko byłoby mu o tym mówić, bo w końcu to nic przyjemnego, ale i tak nie miał nic do stracenia, skoro i tak wszystko w jednej chwili się posypało, tak nagle. W dodatku teraz, kiedy jest szansa, że Taemin został zupełnie sam. No prawie, bo ma przyjaciół, ma siostrę, którą chyba będzie zmuszony dzielić z Minho. Naprawdę mu współczuję, los tak cholernie go pokarał. Zginęli jego rodzice, w dodatku przez tak długi czas musiał żyć w beznadziejnych warunkach. Ale teraz jest przy nim Minho, który tak bardzo się stara. To w pewnym sensie wszystko mu wynagradza, wszystkie te dni cierpienia i właśnie to sprawia, że tak bardzo nie martwię się o Tae <3
    Wiesz, już na początku, kiedy tu trafiłam, czego przenigdy żałować nie będę, wiedziałam, że ta historia, na pozór zwykła, taka młodzieżowa, jest niebanalna i niesamowicie ciekawa, ma takie drugie dno. Myślę, że to, co działo się w poprzednich rozdziałach, było tylko taką przykrywką do tej prawdziwej fabuły, która właśnie w tym rozdziale stała się bardziej widoczna. I muszę przyznać, że naprawdę jestem pod wrażeniem, wiedziałam, że mnie nie zawiedziesz ~

    OdpowiedzUsuń
  20. Just don't know what to say~~
    Serio. Czytałam ten rozdział tego dnia, kiedy go dodałaś, ale zatkałaś i nie wiedziałam, co napisać. Dalej nie wiem.
    Rzadko zdarza się, żeby przez jakieś ff łzy napłynęły mi do oczu, a ten rozdział sprawił, że miałam ochotę płakać jak dziecko. A i końcówka zaskakująca, cały rozdział trzymał w napięciu. Tylko tyle dam radę napisać...
    Jak zawsze wyszło cudownie. Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  21. Zacznę od tego że bardzo się cieszę z możliwości przeczytania twojego opowiadania. Nie ma rozdziału, w którym by się nic nie działo i dziękuję ci za to :) Wiedziałam że to tak się skończy, już po stwierdzeniu Tae, że Minho z Sulli są podobni. Śmierć pana Lee była jak grom z jasnego nieba... Aż mi się smutno zrobiło czytając ten fragment i szczerze współczułam Onew i jego żonie... Oj będzie się działo w następnym rozdziale! Życzę dużo, dużo weny!
    N~

    OdpowiedzUsuń
  22. Uhh.. Dopiero teraz odkryłam twojego bloga i nie wiem co napisać.. Rzadko kiedy jakieś opowiadanie, tak na mnie działa...
    W ciągu jednego dnia przeczytałam 17 chapterów i śmiałam się z suchych żartów Mina o żabach, waliłam głową w biurko zastanawiając się czy główny bohater nie ma mózgu i nie dostrzega, że Minho go kocha, a teraz ryczałam. I jeszcze jak sie okazuje to Sull jest siostrą Żabojada.. (Lol więcej sie tu dzieje niż w Modzie na Sukces xDD)
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  23. Wiele razy byłam gościem na Troubles Maker, ale nigdy nie przeczytałam. Teraz wiem, jak bardzo byłam głupia. Sama nie wiem czemu, gdy pojawiłam się tu pierwszy raz nie przeczytałam bloga Twojego autorstwa. Byłam głupia, ech ;;; Ale podczas wyjazdu postanowiłam z nudów w końcu przeczytać Twojego bloga. Przez kilka dni czytałam kilka rozdziałów każdego dnia, aż w końcu dobrnęłam do końca. Przyznaję, było to jedno z najlepszych ff w moim życiu i nie żałuję. Od samego początku podobała mi się perspektywa Taemina. Opisywanie świata Tae była epickie xD Śmiałam się jak głupia, gdy czytałam każdy rozdział. Było świetne. Taemin jest moją ulubioną postacią. Uwielbiam go. Taka miłość od pierwszego wejrzenia. Jego żarty mnie powalały, w szczególności te o Minho. Zaś Minho to jakiś dziwak, naprawdę. Jego nie darzę wielką sympatią, ale lubię Zboczonego Żabola z Przerośniętym Ego, który nie daje żyć biednemu Minnie'mu. Nie przepadam za 2Min, ale tutaj wyjątkowo mi się podoba! Key - moja diva. Umieram za każdym razem, gdy pada słowo wypowiedziane przez Kibuma, a w szczególności gdy rozmawia z Jonghyunem. Śmieję się jak głupia XD Jonghyun jako skretyniały dinozaur. Lubię tego idiotę, jest kochany. Amber! *___* U mnie jest ulubioną wokalistką zaraz po CL. Jej przekomarzanie z Taeminem jest urocze ^-^ Ale nie spodziewałam się, że sparujesz ją z Sulli :O Onew jest rozbrajający. Ale dalej nie wierzę, że on jest mężem Dary. Strasznie byłam zdziwiona, gdy o nich przeczytałam. Wybacz, ale nie umiem ich sobie wyobrazić. Dara w ciąży! Poległam, naprawdę. Twoja wyobraźnia zaczyna mnie zaskakiwać xD Sulli - nie lubię i lubić nie będę, szkoda :C IU jeszcze bardziej nie lubię, najmniej z wszystkich bohaterów. Nawet pojawiła się Hyuna ^^ Jeszcze CL i moja święta trójca! Rany, tu się tyle dzieje! Pan Choi miał romans z matką Taemina i Sulli i owocem tego związku jest Sulli?! I na dodatek to ojciec Donghae ją zabił?! :O Matko, matko. Ja czekam na wyjaśnienia! Pewnie skupiasz się teraz bardziej na drugim blogu, na którego też pewnie w najbliższym czasie zajrzę, ale proszę o nowy rozdział! Ja muszę przeczytać do końca tę historię! To jeden z najlepszych ff, jakie czytałam. Masz wielki talent! Życzę Ci jak najwięcej weny i pomysłów na Troubles Maker! ^^
    Hwaiting! :3

    OdpowiedzUsuń
  24. Nominuje cię do Liebster Award szczegóły na moim blogu : http://slowaukrytepodnutami.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  25. Ten rozdział mnie powalił. Biorąc pod uwagę, że ostatni zakończyłam czytać z rumieńcami na policzkach. Piszesz tak, ze naprawdę bardzo dobrze można wczuć się w sytuację bohaterów oraz wyobrażenie sobie tego wszystkiego przychodzi bardzo łatwo. Podoba mi się to, że nie wymyślasz nie wiadomo czego tylko… Kreujesz „naturalne” sytuacje. Jeżeli wiesz co mam na myśli. Zawsze z niecierpliwością czekam na twoje rozdziały, które zawsze mnie powalają. Cieszę się, że napisałaś coś więcej o Amber i Sulli. Szczerze? Liczę, że pod koniec tej historii może trochę rozwiniesz ich wątek. Są takie cudownie niewinne, a Amber i jej opiekuńczość…. Cieszę się, że Minho się nie poddał i do końca walczy i trwa przy Tae. Podziwiam jego cierpliwość. I cholera… boję się o to co będzie teraz. Już powoli domyślałam się co może być grane…..Ale.. co teraz?
    Życzę ci weny! I czekam na rozdział z niecierpliwą cierpliwością ^^
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Wczoraj wieczorem natrafiłam na twoje opowiadanie i czytałam je przez całą noc <3 (komentuję dopiero teraz bo musiałam odespać :D). Stwierdzam że to najlepsze opowiadanie yaoi jakie przeczytałam (a sporo tego było oj sporo). Twój sposób pisania jest lekki i przyjemny , a opowiadanie jest hmmm takie życiowe , uwalnia we mnie wszystkie możliwe emocje . Jest to też pierwsze opowiadanie przy którym naprawdę płakałam , niesamowicie wzruszające i pomimo tych wszystkich złych sytuacji które się przydarzają bohaterom jest pełne ciepła .. Ale się rozpisałam :DDDDD . Czekam na dalsze części niecierpliwie , życzę weny
    HAWAITING!!! (^3^)
    ps. mam wątpliwości czy ten komentarz jest w jaki kolwiek sposób składny ale nie chce mi się sprawdzać :DDD

    OdpowiedzUsuń
  27. Cierpię i umieram (ach, nie, przecież już umarłam), bo nie widzę nowego rozdziału T_T
    Kiedy będzie? Taka informacja a da choć cień nadziei na nowy rozdział opowiadania, które stało się jednym z ważniejszych elementów mojego życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia kiedy będzie, bo wstyd się przyznać, ale go jeszcze nawet nie zaczęłam... ;;;; Ostatnio miałam podły nastrój, pisałam same angsty, to się nie nadawało na TM, tym bardziej, że już ten rozdział był cholernie angstowy :< Ale pozbierałam się już chyba i w weekend siadam do pisania, więc może niedługo się pojawi...
      To miłe, że jest ktoś, kto czeka ;___; ♥ Postaram się nie zawieść... D:

      Usuń
  28. I powiedz Ty mi, co ja mam teraz zrobić, kiedy nowy rozdział się nie pojawia? Y_Y

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekać. Tylko i wyłącznie czekać. x_x

      Usuń
    2. Dokładnie. Nie będę się może tłumaczyć, ale po prostu nie daję rady. Z niczym. Przepraszam. Chciałabym ukończyć to opowiadanie i mam nadzieję, że mi się to uda, ale nie mam pojęcia kiedy ;;;;

      Usuń
    3. Ja rozumiem, nie chcę Cię popędzać czy coś, wiem że masz swoje życie a i wena to kapryśne zwierzątko. Po prostu... wiedz, że czekam na kolejny rozdział jak na nic innego. I nabijam Ci wyświetlenia, bo wchodzę po 50 razy dziennie, żeby sprawdzić czy może przypadkiem coś się nie pojawiło XD
      Unni, hwaiting! Wierzę, że uda Ci się napisać! Bo setki osób czeka na nowy rozdział tego najlepszego z najlepszych opowiadań ;*

      Usuń
  29. Żałuję. że tak późno odkryłam Twojego bloga i ta historie ;( Nigdy ni pomyślała bym ze taka kreacja Taemina mi sie spodoba,aspodobala i to bardzo! Caly pomysl na ta historie jak dla mnie genialny. cale 17 rozdziałów pochlonelam jednego dnia,bo chcialam wiedziec co bedzie dalej.

    Co do samej 17-stki. Podobala mi sie wersja z narracja Suli,sama nie wiem ale czulam ze nie wszystko znia jest tak jak postrzega to jej brat! Na chwile ludzilam sie ze ich ojciec calkiem wyzdrowial i beda mieli o jedenproblem mniej. Niemal sie poplakalm gdy okazalo sie ze zmarl. nienawidze pogrzebow i starsznie szkoda mi rodzenstwa Lee,ktore chyba jednak nie jest biologicznym rodzenstwem? Nie mam pojecia co jest w liscie ale sie domyslam ze wlasnie smutna prawda o tym ze Taeminowi nie pozostal zaden biologiczny czlonek rodziny zywy. Jestem ciekawa jak to wplynie na relacje Tae z Minho.. Naprawde chcialabym zeby oboje mieli szczesxie i zeby w koncu im sie ulozylo. Co prawda kocham czytac jak sa jakies komplikacje to bardziej jakos wciaga ale im jiz nalezy sie chwila szczecia ;) Co do pozostalych Jong jakosierota i kibum ktory chyba poza nim i ewentualnie soba nie widzi swiata. wszyscy staraja sie sobie pomaga co roznie wychodzi,tak jak w normalnym zyciu.Pokochalam styl Twojego pisania i na pewno czekam ze zniecierpliwieniem na kolejna czescczy na inne opowiadanie! ;)

    Ps.przepraszam za bledy ale komentuje na telefonie.
    Pozdrawiam i duzo weny zycze! Hwaiting !
    Yume
    [yume-stories.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PROOOOSZĘ CIĘĘ napisz kolejny rozdział bo codziennie, dzień w dzień sprawdzam twojego bloga a nowa notka się nie pojawia :c

      Usuń
  30. BŁAGAM PISZ SZYBCIEJ!!!!!! Dlaczego w takim momencie przerwałaś?!?!?!! Nie moge się doczekać następnej części :) Szukałam 2min już długo,czytałam opowiadań mnóstwo ale TO JEST NAJLEPSZE!!! Błagam czekam z niecierpliwością na następną część :)
    Życzę weny! Dużo weny :)
    Clara :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Przepraszam, że nie komentowałam wcześniej twoich postów. Czytałam zazwyczaj w nocy na telefonie i jestem zachwycona tym jak piszesz. Masz talent i to widać w stylu pisania. Nie mogę się doczekać kolejnej części. Smutno mi bo wiem, że opowiadanie zmierza ku końcowi. Ale każdy początek ma swój koniec prawda ? Mam też nadzieję, że po tym opowiadaniu wymyślisz jeszcze jakieś i to lepsze :) Lubię czytać to co piszesz i sprawia mi to ogromną przyjemność. Cieszę się jak głupia gdy dodajesz nowe opowiadanie, chore nie ? Szczerze powiem, w jednym rozdziale zawierasz tyle akcji, ale nie prujesz z omijając istotne fakty za co masz dużego plusa u mnie :) Od teraz będę komentować każdy twój wpis :) Pozdrawiam i jeżeli będziesz miała ochotę zapraszam do mnie. Może i nie pisze jak ty, ale dopiero się uczę :) www.2min-fantasy.blogspot.com :*

    OdpowiedzUsuń
  32. Ale co będzie dalej? :(
    Rozumiem, brak weny, własne problemy i te sprawy. Szanuję to, ale wiedz, że cierpliwie czekam !
    Hwaiting, Miss.Alice !

    OdpowiedzUsuń
  33. Wha~! Gdzie nowy rozdział..? :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, nie widziano go jak na razie... Blog jest zawieszony, poza tym cierpliwości~! Wena nie sługa.

      Usuń
  34. Annyong.
    Piszę.
    Nie wiem dlaczego.
    Zostało mi. Wchodzenie tutaj po 5 razy dziennie. Z nikłą nadzieją, że może został odwieszony i znów będę miała czym oddychać. Może z odrobiną wiary, że mój komentarz cokolwiek zmieni... Może ze zwykłą przekorą, by spojrzeć na tą stronę bez życia i popsuć sobie humor na najbliższe kilka godzin.
    Jestem pewna, że wiele osób ma takie odczucia jak ja. Masz niesamowicie dużo czytelników, pod każdym rozdziałem wręcz szaloną ilość komentarzy. Z całą pewnością nie ja jedyna wchodzę tu codziennie, z tych samych powodów...
    Może piszę Ci to, aby uświadomić Ci, dla jak wielu osób jesteś ważna, dla jak wielu osób Twoja twórczość to powietrze. Ile osób czuje ukłucie w sercu widząc słowa, że blog jest zawieszony...
    Pozostaje mi czekać.
    A będę czekać do końca świata i jeszcze dalej, bo to opowiadanie, bo te słowa, ten styl, ta autorka SĄ TEGO WARTE.
    Unnie, hwaiting! Trzymam kciuki jak szalona aby wena Cię złapała w swoje sidła i już nie puszczała, i abyś do nas wróciła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehh... Pomoże, jeśli powiem, że może niedługo skończę tą nieszczęsną 18...?

      Usuń
  35. Jestem, powracam do czytania i komentuję, jak mogę. Chwilę mnie tu nie było, cóż, do roboty! Ostrzegam, że komentarz może być trochę nieskładny, bo piszę go na równi z czytanym tekstem, więc musisz mi wybaczyć. Nie komentowałam od blisko pół roku, perfekcji tutaj nie będzie ^^;.
    Kiedy czytałam poprzedni rozdział, nawet nie wyobrażasz sobie, jak się przeraziłam, gdy Sulli zadzwoniła do Amber, a ta przeszkodziła 2min’owi w akurat takim momencie. Głowiłam się nad tym, co mogło się stać, rozważałam nawet śmierć ich ojca. A teraz mi ulżyło. Cieszę się, że jednak nie stało się to, o czym myślałam. Swoją drogą pairing Amber i Sulli w Twoim opowiadaniu jest aż przyjemnie dopracowany. Są blisko siebie, ale nie AŻ tak blisko, powoli wszystko idzie do przodu, ale POWOLI. Lubię to, dajesz czas, żeby napawać się chwilą, wsparciem Amb i jej wyważonym charakterem. Uwielbiam charakter Amber w TM.
    Dziwne, ale właściwie ani trochę nie współczułam Taeminowi w tym momencie. Jasne, było źle, jego ojciec dostał zawału, mogą wpakować ich do domu dziecka, ale Jonghyun miał rację. Może w tym momencie akurat jego sprawa wydawała się priorytetem, jednak na dłuższą metę, to Taemin pozostawał egoistycznym dupkiem, który właściwie myślał tylko o swoich problemach.
    I Minho… Dziękuję Ci boże za Choi Minho w tym opowiadaniu, za jego wyważony charakter, za dobrze dobrane słowa i wpływ na Lee Taemina. Kto inny dałby sobie radę z takim diabłem, kto inny miałby do niego taką cierpliwość?
    Przechodząc dalej, jakie szczęście, że tata Taemina wrócił do normalności ;_; (haha, głupia, naiwna Kei T^T [już po skończeniu rozdziału]) O jejku, całkowicie się tego nie spodziewałam, to tak cieszy, że aż szok. Dało jakąś nadzieję na to, że w końcu będą mieli ojca, jakiego powinni mieć w tym wieku. Przyjemne uczucie. Które zostało zniszczone i zagrzebane już w następnym momencie.
    Wiesz, co właśnie zrobiłaś? W tym momencie załamałaś mnie, wygniotłaś, przeżułaś i wyplułaś moje zmarnowane serce. Zabiłaś go. ZABIŁAŚ GO, jak mogłaś teraz, kiedy dałaś mi/Taeminowi/Sulli nadzieję, Alisss TT__TT Co Ty zrobiłaś… Zawsze tak niespodziewanie…
    Mam wrażenie, że całość tego rozdziału była jednym, wielkim smutkiem. Nawet pomoc Minho mnie nie pocieszyła, zwyczajnie wprowadziłaś mnie w dół. Czyżby Sulli miała innego ojca? To ciekawe. I dlaczego mam wrażenie, że może chodzić o tatę Minho? I dlaczego chciał przyjść na pogrzeb ich taty? Ueh. Tyle pytań, tyle pytań…
    O kurwa. Odpowiedzi. Dobra. Sulli to siostra Minho. Sulli to siostra Minho. Dlaczego Sulli to siostra Minho. Co jest nie tak. Alice. Alice. Dlaczego za każdym razem mi to robisz, co? Za każdym razem, kiedy przeczytam jakiś Twój rozdział, zbijasz mnie z tropu, zakręcasz w drugą stronę, wszystko okazuje się inaczej i właściwie jestem dość przerażona tym, co może dziać się dalej, chociaż opowiadanie już się zakończyło i, gdym była na bieżąco, już wiedziałabym prawdopodobnie, jak wszystko się potoczy. A nie wiem. I kolejne rozdziały zostawię sobie na najbliższy czas, żeby nie umrzeć w jednej chwili. ;_;
    Uściski,
    Kei-chan. ♥

    OdpowiedzUsuń