19.


ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY





"Do Choi Jinri:
Jeśli czytasz ten list, to zapewne stało się coś strasznego. W innym przypadku nigdy nie chciałabym, by ta kartka papieru dostała się w Twoje – w Wasze – ręce. Słowa, które złożyłam w zadania, jakich nigdy nie chciałam wypowiedzieć na głos, coś, co najchętniej podarłabym na milion kawałeczków i wrzuciła do płonącego w kominku ognia, a potem z ulgą patrzyła na zwęglający się powoli papier. Ta wizja jest taka kusząca, szczególnie, że jeszcze nie jest za późno.
Niestety, upartość mamy chyba w genach, prawda? Taeminnie, przepraszam za to, że ten list zostanie zaadresowany do Twojej siostry, a nie do Ciebie. To tylko formalność, coś, dzięki czemu będę pewna, że kiedy nadejdzie odpowiedni czas (a będę się modlić, by nigdy nie nadszedł) oboje poznacie prawdę i nic nie zostanie przed Wami zatajone. Piszę do Waszej dwójki, bo wiem, że zawsze będziecie razem, wspierając się, kochając i pomagając sobie w najtrudniejszych chwilach, tak, jak Was tego nauczyłam. Jesteście moimi dziećmi. Zawsze będę z Was dumna i chcę, byście Wy też byli dumni z siebie samych i z siebie nawzajem, nawet, jeśli nie będziecie potrafili okazywać tego na zewnątrz. To ta irytująca, utrudniająca wszystko cecha mojego charakteru, którą oboje odziedziczyliście i którą tak ciężko zaakceptować będzie w przyszłości tym, których napotkacie na swojej drodze. Przepraszam za to. Powściągliwość, upartość i zbyt ogromna wrażliwość to wady, które musicie w sobie zaakceptować, tak jak ja to zrobiłam.
Wybaczcie, że zamiast pisać wprost, niepotrzebnie owijam wszystko w bawełnę. Nie planowałam tego. Nie sądziłam, że będę musiała doprowadzić do ostateczności, jaką jest napisanie tego listu i przekazanie go komuś zaufanemu, by w razie sytuacji krytycznej dotarł do Was cały i bezpieczny, zawierający informacje, które mogą na zawsze odmienić Wasze życie. Nawet nie wiecie, w jakim teraz jestem stanie ducha, podczas gdy na twarz staram się przywołać uśmiech. Słyszę, jak kłócicie się o coś w pokoju obok i ręce trzęsą mi się tak bardzo, że prawie każda litera wychodzi koślawa. Co chwila zerkam nerwowo na zegar, mając wrażenie, że wskazówki wcale się nie poruszają. Zżera mnie niepewność i strach, nie wiem nawet, czego mogę się spodziewać. Naprawdę chcą tylko porozmawiać? Nie znam osobiście tego mężczyzny, ale czuję, że mnie nienawidzi. Yun twierdzi, że nie mam się czego obawiać, bo utrzymuje całkowitą kontrolę nad sytuacją, opiekuje się naszą rodziną i nie pozwoli skrzywdzić nikomu ani mnie, ani Was, ani Jungkwona. Czy naprawdę mogę mu wierzyć? Po tym, co zrobił i po tym, co ja sama zrobiłam, nie jestem pewna, czy potrafię jeszcze ufać komukolwiek, włączając w to siebie.
Może zacznę od samego początku, mimo że nie jest to łatwe. Staram się odwlec prawdziwą intencję tego listu jak najbardziej się da, ale czuję, że jeśli nie zrobię tego teraz, nie zaadresuję i nie zostawię koperty w bezpiecznym miejscu, już nigdy nie będę miała szansy, by wszystko Wam wytłumaczyć tak, jak na to zasługujecie. Nie chcę brzmieć zbyt dramatycznie, ale tak bardzo boję się o Was i o Jungkwona, że mam wrażenie, jakbym wariowała. W co ja Was najlepszego wpakowałam? Co ja Wam zrobiłam… Jestem okrutną matką i okrutną żoną, zasługuję na karę, która nieuchronnie mnie czeka. Błagam tylko Boga, żebyście Wy byli bezpieczni i nie musieli odpowiadać za moje własne błędy.
Wszystko zaczęło się piętnaście lat temu, kiedy będąc na swoim ostatnim roku studiów w Seulu po raz pierwszy poznałam dwóch mężczyzn, o których nie miałam pojęcia, że tak bardzo zmienią moje życie. Lee Jungkwon, Wasz ojciec i Choi Yun Kyum, jego najlepszy przyjaciel. Od tego czasu między ich dwójką utworzyła się dziwna relacja, coś na kształt niezdrowej rywalizacji o moje względy, mimo, że już na samym początku starałam się ich za wszelką cenę do siebie zrazić. Nigdy nie czułam się komfortowo w towarzystwie ludzi, wolałam zbywać ich swoim niesympatycznym charakterem i niemiłym usposobieniem, nie chcąc ukazać swoich emocji i uczuć, by nie zostać zranioną. Brzmi znajomo, Taeminnie? Wiem, że jesteście oboje jeszcze dziećmi, ale już teraz widzę jak wiele nie tyle negatywnych, co kłopotliwych cech właśnie Ty po mnie odziedziczyłeś. Jesteś realistą, a jednocześnie masz wielkie marzenia, jak Twój ojciec. Sulli, Ty z kolei jesteś lekkoduchem, najpierw robisz, a dopiero potem zastanawiasz się nad konsekwencjami swoich czynów. Bardzo mi go przypominasz.
Wracam jednak do mojej trochę zwykłej, a z drugiej strony całkiem zawikłanej historii, która jest zupełnie niewinnym początkiem serii nieprzewidzianych zdarzeń, jakie miały miejsce później. Dzień uroczystości zakończenia studiów, moment, w którym odebrałam swój dyplom i chwila, gdy znalazłam się w ramionach Jungkwona była jedną z najszczęśliwszych w moim burzliwym życiu. Wtedy zrozumiałam, że istnieje ktoś, kto akceptuje mnie taką, jaka jestem i nie wymaga ode mnie, bym się zmieniała. Ktoś, przy kim będę mogła poczuć się bezpieczna i nareszcie bez strachu ukazać swoją głęboko skrywaną, wrażliwą naturę. On był – jest – niezwykłym człowiekiem. W ciągu dwóch kolejnych lat wzięliśmy ślub, znaleźliśmy pracę, taką, by była w stanie nas utrzymać i kupiliśmy dom w cichym, oddalonym od miejskiego zgiełku SM Town. Później urodziłeś się Ty, Taeminnie. Byłeś takim uroczym dzieckiem… Już w wieku kilku lat mazałeś po ścianach i meblach kredkami glinianymi, a ja wiedziałam, że kiedyś zostaniesz wielkim artystą. To chyba taki matczyny instynkt. Teraz wierzę w to tak samo mocno, jak wtedy.
Wszystko układało się po naszej myśli, sielankowo, idealnie do tego stopnia, że aż nierealnie. Żyłam jak w śnie, całkowicie szczęśliwa. To wspaniałe poczucie bezpieczeństwa trwało aż do chwili, gdy musiałam wyjechać do pracy w Seulu, zostawiając Taemina pod opieką Jungkwona. Miało mnie nie być tylko przez parę tygodni, nie planowałam osiedlać się tam na stałe. Nigdy nie lubiłam wielkiego miasta.
Wtedy znowu w moje życie wkroczył on. Choi Yun, przyjaciel mój i waszego ojca, wiecznie uśmiechnięty optymista z bardzo bogatej rodziny. Spotkaliśmy się przypadkowo, w barze późnym popołudniem. Rozmowa z nim przychodziła mi znacznie łatwiej niż kiedyś, bo teraz moja blokada na ludzi prawie zupełnie ze mnie opadła. Nie miałam oporów, by śmiać się z nim, opowiadać mu zabawne historyjki o moim synku, podczas, gdy on opowiadał mi o swoich dzieciach. Dowiedziałam się, że jeszcze się nie ożenił, ale ma zamiar zrobić to w najbliższym czasie. Jego synowie są od was starsi, młodszy ma czternaście lat. Podobno ma jego oczy. Zawsze były takie duże, brązowe i pełne niesamowicie jasnego światła…
Nie wiem, doprawdy nie wiem, jak to się stało. Mówią, że stara miłość nie rdzewieje, ale przecież ja nigdy nie odwzajemniałam jego uczuć. Co więc mną kierowało, co mnie popchnęło do tego, by się tak do niego zbliżyć…? On był inny niż Jungkwon, byli swoimi zupełnymi przeciwieństwami. Jungkwon był marzycielem, bujającym w obłokach, kimś, kim musiałam się stale opiekować, podczas gdy Yun chciał tylko zaopiekować się mną. Ale przecież to nie jego kochałam. Wiec dlaczego…?
Po powrocie do domu odetchnęłam z ulgą. Wstydziłam się zdrady i nie potrafiłam spojrzeć w oczy Wam oraz Waszemu ojcu. Przez wiele miesięcy mnie to gryzło, nie pozwalając mi spać ani jeść. Zrobiłam się nerwowa. Nawet teraz, opisując Wam to, czuję przepływającą przez moje ciało falę bezbrzeżnego wstydu, ale wiem, że jeśli to przeczytacie, będziecie już dorośli, dojrzali i gotowi na taką konfrontację z przeszłością. Proszę, nie nienawidźcie mnie. Zdaję sobie sprawę, że postąpiłam haniebnie, a skutki tego, co zrobiłam były zupełnie nieprzewidziane i szokujące przede wszystkim dla mnie samej. Ale gdyby nie ta chwila zapomnienia, nie zyskałabym kogoś bardzo ważnego, a tego nigdy, przenigdy nie żałowałam.
Sulli. Zawsze będziesz moją Sulli, mimo, że w prawdziwym akcie Twojego urodzenia widnieje imię Choi Jinri. Tę część listu adresuję do Ciebie w szczególności. Boli mnie serce, kiedy to piszę, ale nie mam wyboru, nie chcę, byś całe życie trwała w obrzydliwym kłamstwie, które twoja wyrodna matka na Ciebie nałożyła. Wiem, jak bardzo kochasz Jungkwona. Wasza dwójka dogaduje się o wiele lepiej niż Ty i ja, czego zawsze żałowałam, nie mogąc znaleźć z Tobą wspólnego języka tak, jak chciałam. Wiedz, że Cię kocham, bo jesteś moją jedyną córką, kocham Cię tak samo mocno jak Junkwon, mimo że, jak już się zapewne domyśliłaś, to nie on jest Twoim biologicznym ojcem.
Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz i że poznasz Choi Yuna pewnego dnia, by przekonać się na własnej skórze, jakim dobrym jest człowiekiem i jakim wspaniałym mógłby być – jest – ojcem. Nie osądzaj go, błagam. Całą winę biorę w tym momencie na siebie, ukrywanie tego wszystkiego przed moją własną rodziną było tylko i wyłącznie moim wyborem. Ludzie się zmieniają. Czasem jedna niefortunna decyzja losu może całkowicie zniszczyć ich osobowość, odebrać wiarę w siebie, popchnąć ich do czynów, których nigdy wcześniej nie odważyliby się popełnić. To okropny proces, przez który człowiek wymaga później bardzo długiego czasu, by odrodzić się na nowo. Nigdy nie zapominajcie, że wszystko co zepsute można naprawić przy odrobinie zaufania i miłości.
To nie koniec opowieści, która wcale nie będzie miała dobrego zakończenia. Mam takie dziwne przeczucie, którego nie potrafię nazwać, ale po prostu wiem, że mimo zapewnień Yuna nic nie jest „w porządku”. Moja intuicja rzadko mnie zawodzi, a teraz boję się jeszcze bardziej, niż kilka tygodni temu, gdy zrozumiałam, że ktoś dowiedział się o tym co zrobiłam oraz o wciąż niegasnących uczuciach Yuna. Znowu czuję się cholernie winna i wiem, że jestem. To takie frustrujące! W związku Yuna nie układa się najlepiej. Jego żona domyśla się czegoś, a on jest dla niej okropny i oziębły. Tak bardzo współczuję jej i ich synom, chociaż nie znam ich nawet osobiście. Nie sądziłam, że po tych wszystkich latach, kiedy już ustaliliśmy, że Sulli zostanie ze mną, on nadal będzie ustawał przy tym, by jego prawa rodzicielskie zostały zatwierdzone prawnie. Junkwon w dalszym ciągu o niczym nie wie, ale sądzę, że powoli się domyśla. Nie chce złamać mi serca, dlatego woli udawać, że wszystko jest dobrze. Jest takim dobrym, kochanym, troskliwym człowiekiem. A ja jestem po prostu rozdarta.
Nigdy już nie powiem „mogło być gorzej”. Teraz sytuacja stała się naprawdę poważna, wręcz niebezpieczna. Od pewnego czasu zaczęłam otrzymywać niepokojące listy, w których mężczyzna podpisujący się imieniem „Ren” grozi, że pożałuję tego, co zrobiłam rodzinie Choi, jeśli nie oddam Sulli jej ojcu i nie zostawię ich wszystkich w spokoju. To był pierwszy raz, kiedy naprawdę poczułam, co to strach. Wahałam się, czy powiedzieć o tym Yunowi, ale on wyciągnął to ze mnie, gdy następnym razem byłam zmuszona odwiedzić Seul. Nigdy nie widziałam go tak wściekłego. Bałam się, że może zrobić coś głupiego, tracąc nad sobą panowanie, dlatego nie pozwoliłam mu wrócić do domu tamtego wieczora. Był roztrzęsiony i na granicy szału, ale opowiedział mi o Lee Renie, przywódcy najbardziej niebezpiecznego gangu motocyklowego w Seulu. Niewiele zrozumiałam wtedy z jego kipiącego furią i bezradnością bełkotu, ale wyciągnęłam odpowiednie wnioski. Ten człowiek - Ren - był potworem i kimś, kogo zdecydowanie powinnam się bać. Były narzeczony żony Yuna, niezrównoważony psychicznie, był bliski zamordowania jej, kiedy dowiedział się, że nie mogą być razem. Uważał, że jeśli nie może być jego, nie powinna być niczyja. Szaleństwo z miłości doprowadziło go do tego, że porwał dwunastoletniego wówczas Minho, by wychować go na własnego syna i skłonić ją tym samym, by do niego wróciła. Byłam przerażona tym, co usłyszałam i nie mieściło mi się w głowie, że coś takiego mogło dziać się naprawdę, nie tylko na ekranie telewizora. Moje współczucie dla rodziny Choi, nienawiść do Lee Rena i do samej siebie rozsadzały mnie od środka.
Miłość. Miłość mogła doprowadzić do czegoś takiego. Wszystkie moje beztroskie marzenia i to, w co zawsze wierzyłam, legło w gruzach. Miłość okazała się być najgorszym wrogiem.
Yun obiecał zapewnić ochronę naszej rodzinie. Jako członek służb specjalnych od wielu lat bez żadnych rezultatów ścigał Lee Rena, który jednak wymykał mu się z rąk niczym zawodowy przestępca. Będąc na wolności mógł być zdolny do wszystkiego, a ja wciąż dostawałam listy. Nie podobało mu się, że nadal spotykam się z Yunem, zamiast pozwolić mu zająć się rodziną. Z jednej strony rozumiałam go i to bolało mnie najbardziej – on chciał teraz już tylko szczęścia i spokoju kobiety, którą kochał. Czy to nie jest coś, czego chce każdy, nawet, jeśli sam miałby z tego powodu cierpieć? On chciał, by Yun, jego żona, synowie i odebrana mu córka byli razem, a ja byłam przeszkodą ku temu, ponieważ przeze mnie pani Choi cierpiała. Przeszkody najlepiej usunąć, przecież to było takie logiczne. Czy to nie dziwne, że rozumiałam tok myślenia chorego, oszalałego z zemsty, niebezpiecznego kryminalisty…?
Teraz już nie wiem, co ze mną będzie. Właściwie jestem gotowa na to, cokolwiek się stanie, po prostu mam dosyć bezczynnego czekania. Waszego ojca nie ma w domu, tym razem to on pojechał do Seulu. Jestem jeszcze bardziej bezbronna, kiedy nie czuję jego obecności obok. Zabawne, kiedy to przeczytacie, zapewne trudno będzie Wam uwierzyć, że wszystko skomplikowało się do tego stopnia przez coś tak niepozornego jak miłość. Mimo to chcę, żebyście byli w stanie kochać w swoim życiu i żebyście też byli kochani. Ale nie chcę, żebyście oszaleli z miłości. Choćby nie wiem, co się stało, proszę, nigdy nie przestawajcie być SOBĄ.
Zegar wybija jedenastą wieczorem. Powinnam skończyć ten list i ukryć go w miejscu, gdzie tylko Choi Yun go znajdzie i przechowa dla Was, jeśli mnie z jakichś przyczyn zabraknie, by osobiście Wam to wszystko przekazać. Powinnam teraz pójść pocałować Was na dobranoc i życzyć Wam kolorowych snów. Albo nie, nie kolorowych. Białych, ponieważ biel to kolor definiujący spokój. A więc białych snów, dzieci. Mam nadzieję, że kiedy się obudzicie, wszystko już będzie na swoim miejscu.
Kocham Was.
Lee Yejin, Wasza mama."

~*~

Wow.
Przechyliłem głowę nieco w lewo, żeby spojrzeć pod trochę innym kątem i podparłem brodę na dłoniach, prawie kładąc się na kawiarnianym blacie. Światło było naprawdę beznadziejne, a lampy u sufitu desperacko domagały się naprawy, ale nikt najwyraźniej nie miał zamiaru wymienić żarówek i zaoszczędzić moim zmaltretowanym oczom oślepnięcia, co im nieuchronnie groziło przez ciągłe wpatrywanie się w Minho… Nie, wróć! To nie tak, że od trzydziestu minut siedzę jak idiota i gapię się na tego obrzydliwego ropucha niczym cielę na malowane wrota, definiując tym samym zachowanie popieprzonej, zakochanej gówniary z podstawówki. Nie, nie, to zła wizja. Okropna. Brrr. Nie robiłbym tego nawet jeśli ktoś przywiązałby mnie do kaloryfera i podparł mi powieki na zapałkach, zmuszając mnie do wgapiania się w tego matoła. Nie byłem jeszcze do tego stopnia zdesperowany i czegoś takiego nie potrafiłem sobie nawet wyobrazić, chociaż Żabol pewnie byłby w siódmym niebie. Niestety, ku jego nieszczęściu, powód moich dokładnych oględzin był całkiem inny. Tak naprawdę od trzydziestu minut przenosiłem wzrok z uwijającego się za barkiem Minho na siedzącą obok mnie i ponuro sączącą truskawkowe frappuccino Sulli, nie mogąc nadziwić się, że nigdy nie przykładałem żadnej wagi do ich uderzającego podobieństwa.
Wow. Naprawdę byłem idiotą, bo oni wyglądali niczym zaginione rodzeństwo i zapewne każdy, kto by ich razem zobaczył, powiedziałby to samo. Cóż, nie ma się w sumie co dziwić, oni byli zaginionym rodzeństwem. Niesamowite, po prostu… wow. Na żaden bardziej elokwentny komentarz nie było mnie w dalszym ciągu stać. Mieli takie same, kręcące się lekko na końcach brązowe włosy i ciemnoczekoladowe oczy, które były „pełne światła”, z tą różnicą, że te Sulli były, dzięki Bogu, mniejsze i mniej wyłupiaste. Ale nawet kształt twarzy mieli niemal taki sam, a teraz, kiedy Sulli nagle stała się taka wysoka (sądziłem, że mogły mieć z tym coś wspólnego dziesięciocentymetrowe szczudła od najprawdziwszej Prady, które przywdziała na nogi i które nie chciałem wiedzieć, skąd wytrzasnęła lub komu ukradła) byli praktycznie tego samego wzrostu. Jedynie usta naprawdę ich różniły, bo podczas gdy Sulli miała wąskie i aktualnie zaciśnięte w wąską linijkę, te Minho były zawsze duże i pulchne, a do tego niesamowicie miękkie, o czym miałem szansę przekonać się kilka razy. Nawet teraz gościł na nich krzywy uśmiech pełen zażenowania, a ich właściciel co jakiś czas otwierał je i zamykał, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie miał pojęcia, jak zacząć.
W efekcie wyglądał niczym zdychająca ryba wyrzucona z morza. Jakiś bardzo skrępowany i bezradny pstrąg, na przykład. Z nieokreślonych przyczyn strasznie mnie to bawiło.
- Uhh, możesz wreszcie przestać wytrzeszczać gały? – syknęła Sulli głosem pełnym jadu i ledwo tłumionej złości, powodując, że Minho omal nie wypuścił z rąk wysokiej filiżanki do latte, którą właśnie wyjmował ze zmywarki. – Czuję się jak jakiś cholerny, rzadko spotykany okaz w zoo, kiedy to robisz. Wiem, że jestem cudowna, prześliczna i super seksowna, ale to totalnie irytujące.
Prychnąłem, starając się przywołać na twarz głęboką urazę, ale jakoś zupełnie nie włożyłem w to serca.
- Nie schlebiaj sobie, małpie w zoo poświęciłbym chyba więcej uwagi – rzuciłem od niechcenia, przez co posłała mi pełne pogardy spojrzenie i pociągnęła spory łyk lodowatego napoju, by zaraz potem zacząć się niekontrolowanie krztusić. Mimo woli parsknąłem śmiechem, chowając twarz w rękawie koszuli. Miałem wrażenie, że zaszła we mnie jakaś przerażająca zmiana, bo odkąd poznałem prawdę i nagle wszystkie brudne sekrety z przeszłości zostały brutalnie ujawnione, czułem się po prostu… lekki. Żadnego wielkiego doła, depresji, kanionu czarnej rozpaczy, żadnego warczenia na wszystkich dookoła, zamykania się w sobie ani wznoszenia kolejnego grubego muru wokół siebie, cegiełka po cegiełce, jak to zwykłem robić już wiele razy. Teraz byłem całkiem odsłonięty. Wszystkie moje obawy, lęki, wszystko diabli wzięli i byłem tym faktem zachwycony, chociaż jednocześnie trochę zdezorientowany. Nie wiedziałem, jak mam się teraz zachowywać. Było tak, jakbym musiał poznawać siebie od początku, jak jakąś obcą osobę, chociaż niezupełnie obcą, bo ta osoba siedziała we mnie od zawsze, była po prostu bardzo głęboko ukryta. Mogłem się założyć, że nie będzie łatwo, bo podczas gdy dawniej wszystko przychodziło mi z taką naturalną łatwością, teraz musiałem dwa razy zastanawiać się, zanim coś powiem lub zrobię. W każdym razie pocieszałem się myślą, że ten „Nowy Lee Taemin” nie stracił całej swojej błyskotliwości i olśniewającego polotu w wirze obrzydliwie pozytywnych emocji i nadal nie dawał sobie wejść na głowę. Wątpiłem, żeby ten szczegół się kiedykolwiek zmienił i całe szczęście.
- Nadal to wszystko do mnie nie dotarło – odezwała się znowu Sulli, z hukiem odstawiając szklankę na blat. Spojrzała na Minho spode łba, na co ten odchrząknął nerwowo i posłał jej nieśmiały uśmiech. Przewróciła oczami z irytacją. – Czy cały świat oszalał?! Obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni…? Nie mogę się zdecydować, czy powinnam teraz zacząć śmiać się jak nawiedzona wariatka i czuć ulgę, czy usiąść w kącie i utopić się we własnych łzach, bo to wszystko mnie całkowicie przytłoczyło. A fakt, że ty, Taemin – wycelowała we mnie oskarżycielsko palcem, prezentując swój pomalowany wściekle czerwonym lakierem paznokieć – TY wydajesz się tym poruszony w NAJMNIEJSZYM STOPNIU szokuje mnie najbardziej! TO jest całkowicie niezgodne z prawami natury!
- Co w takim razie, mam zacząć rwać sobie włosy z głowy? – spytałem ze znudzeniem. – Mam już tego dość, Sull. To piekło, przez które przechodziliśmy do tej pory, to był jakiś niekończący się koszmar. A teraz wszystko wskazuje na to, że mama miała rację. Wszystko zaczyna być nareszcie na swoim miejscu. Nie ma sensu tego roztrząsać.
- Nie mam pojęcia kim jesteś i co zrobiłeś z moim bratem, ale wkurzasz mnie jeszcze bardziej niż on! – Sulli nie dawała za wygraną. Odwróciła się ode mnie ostentacyjnie i ponownie zaatakowała biednego Żabola. – Co ty o tym myślisz?! Chyba musisz mieć coś do powiedzenia?! Pieprzyć świeżo nabytą wspaniałomyślność Taemina, przynajmniej ty musisz mnie zrozumieć! No dalej, powiedz, jak cię to wszystko dobija! Daj upust swojej dzikiej furii! Zacznijmy wyć i wrzeszczeć, niszcząc wszystko dookoła, żeby świat zobaczył, jacy jesteśmy sfrustrowani, no dalej!
Minho patrzył na nią szeroko otwartymi oczami, wyglądając przy tym jak zagubiona w ciemnym lesie sarenka Babi zastanawiająca się, w którą stronę ma uciekać, żeby nie walnąć w drzewo. Przezabawne.
- Um… - wyjąkał niepewnie, rzucając mi błagalne spojrzenie ponad jej ramieniem. Puściłem mu oczko, mając nadzieję, że nie wyglądałem przy tym tak, jakbym dostał paraliżu mięśni twarzy. Oto, co drastyczne przeżycia robią z ludźmi. Potem i tak będę się gorączkowo tłumaczył, że wpadł mi do oka zmielony kardamon. – Um, nie sądzę, żebyśmy mieli powód, by być sfrustrowani, Sulli… Szczególnie teraz, kiedy zaczyna się naprawdę układać… Taemin ma rację, zachowajmy spokój i zobaczymy, czy…
- Uhh, po co ja cię w ogóle pytam! – przerwała mu raptownie, jeszcze bardziej niezadowolona. – Masz fioła na punkcie Taemina! Zgadzasz się ze wszystkimi bzdurami, które on plecie! WSZYSCY macie fioła! Nie pojmuję, jak możecie siedzieć tu z założonymi rękami jak gdyby nigdy nic. TO WKURZAJĄCE!
- Słuchaj, rozumiem, że jesteś zdezorientowana i zagubiona. – Minho odetchnął głęboko, uderzając w łagodny ton dobrego wujaszka, jakby tłumaczył coś małemu dziecku. Przyglądałem mu się z fascynacją. Raczej wątpiłem w skuteczność tego zabiegu w stosunku do mojej hiper wentylującej przez nos niczym rozwścieczony byk siostrzyczki, ale i tak byłem pod wrażeniem, że postanowił spróbować. – Ta sytuacja wciąż jest  dla ciebie nowa, zresztą jak dla nas wszystkich. Nie spodziewałem się, że możesz być moją… siostrą
- Naprawdę jesteście do siebie cholernie podobni – wtrąciłem, nie mogąc się powstrzymać, ale zostałem chamsko zignorowany.
- Nigdy w życiu nie myślałem, że prawda może być taka skomplikowana, ale chyba jedyną frustrującą rzeczą jest tutaj fakt, że nawet nie mam się na kogo złościć. Wiem, jaki jest mój ojciec, ale teraz, kiedy znam jego motywy, wydaje się o wiele mniej… okropny. – Minho wzruszył ramionami, wzdychając cicho. – Nasze stosunku raczej się po tym nie poprawią, ale jestem mu naprawdę wdzięczny za to, co dla was teraz robi i ty też powinnaś.
Sulli skrzywiła się z niesmakiem, na powrót zaciskając usta w linijkę i marszcząc brwi. Ha, a więc jednak wszystko sprowadzało się do tego, tak jak myślałem. „Choi Jinri” była naprawdę nieskomplikowaną osobą i łatwo było ją przejrzeć. Nie miałem najmniejszego zamiaru się nad nią użalać, bo prawda była taka, że lepiej trafić nie mogła. Ojciec Minho, tknięty najwyraźniej wyrzutami sumienia i nagłym przejawem instynktu rodzicielskiego, chciał ją wysłać do jakiejś elitarnej szkoły żeńskiej w Seulu i zapewnić jej pełną edukację, dopóki nie będzie pełnoletnia. To oznaczało, że ta idiotka właśnie dostała niepowtarzalną szansę na wyrwanie się z SM Town, co było moim marzeniem od zawsze. Nie jestem w stanie opisać, jak cholernie jej zazdrościłem. Fakt, w innym przypadku w życiu bym się na to nie zgodził, bo przyjmowanie jałmużny od typa pokroju ojca Minho – nawet, jeśli już wiedziałem, że nie mógł być kompletnym dupkiem, skoro moja matka coś tam kiedyś do niego czuła – wydawało mi się ostatnią hańbą i pogwałceniem wszelkich zasad. No ale on był też biologicznym ojcem Sulli i chciał dać jej coś, czego ja nigdy nie mógłbym jej zapewnić. Tym razem musiałem schować dumę głęboko do kieszeni. Poza tym Nowy Lee Taemin, który całkiem nieźle się już zadomowił w mojej głowie był jak najbardziej „za”, mimo, że jego też gryzła przeklęta zazdrość, ale postanowił się do tego taktownie nie przyznawać. Nowy Lee Taemin był taktownym draniem.
- Czuję się, jakbym nagle została główną bohaterką w kiczowatej dramie, w której wcześniej grałam tylko mało znaczącą, drugoplanową rólkę – wyjęczała Sulli z rezygnacją, krzyżując ręce na blacie i układając na nich głowę. – Okazuje się, że bycie główną bohaterką SSIE. Nie chcę jechać do Seulu. Nikogo tam nie znam!
Boże, to był jej jedyny powód? Naprawdę była tępa. Na szczęście teraz już przynajmniej wiedziałem, że to prawdopodobnie problem genów pana Choi, ja byłem pod tym względem bezpieczny i inteligentny.
- Cóż, chyba jednak nie jesteś aż tak bardzo pogrążona w depresji, skoro już zdążyłaś wydać połowę hajsu, który dał ci twój nowy tatuś w ramach kieszonkowego. – Machnąłem ręką na jej nogi w firmowych butach, które błyskawicznie skrzyżowała pod krzesłem.
- To nie jest mój nowy tatuś – wysyczała przez zęby. – Moim jedynym tatusiem był i będzie Lee Junkwon. Mam gdzieś DNA.
- Ale to ci nie przeszkadza kupować Prady…
- Powinnam się o ciebie martwić, Taemin, skoro nagle zacząłeś rozpoznawać marki butów…? MIŁOŚĆ uderzyła ci do głowy, ot co! Z twardziela zamieniłeś się w zakochaną żabią królewnę, rzygać mi się chce, jak na was patrzę! – Wstała gwałtownie, odsuwając krzesło z szurnięciem, aż kilku klientów na sali podskoczyło nerwowo.
- I z wzajemnością! – Rzuciłem za nią z braku lepszej riposty, ale nawet się na mnie nie obejrzała. Pognała na górę przeskakując po kilka schodków, zapewne po to, by teraz podręczyć swoim marudzeniem biedną Sandarę.
Chyba po raz kolejny odezwała się moja nowo nabyta, miłosierna strona, bo nie mogłem za bardzo winić Sulli. Nigdy się pewnie nie spodziewała, że znajdzie się w samym centrum wielkiej intrygi z przeszłości i teraz nie miała pojęcia, co z tym zrobić. Cóż, pojedzie do tego głupiego Seulu, czy będzie tego chciała, czy nie. Jak będzie trzeba, to zwiążę ją i wywiozę tam siłą, przysięgam. A jak już tam będzie, to niech Choi senior się z nią użera, chętnie przekażę mu ten zaszczyt i będę mógł tylko mieć nadzieję, że czegoś się tam nauczy i nie będzie to tylko francuski manicure. Tak, wiem, dla mnie też to wszystko jest zaskakujące, nowe i jakby wyrwane z zupełnie innej rzeczywistości. Możliwe, że właśnie ten szok blokował kulminującą się we mnie niezauważalnie złość i bezradność, nie pozwalając jej osiągnąć punktu krytycznego. Albo to, albo coś zaczynało sterować moim mózgiem. Może Nowy Lee Taemin…? A może Minho? Kto wie jakie diabelskie umiejętności jeszcze posiada ten wampir energetyczny. Rzuciłem mu podejrzliwie spojrzenie tylko po to, by przyłapać go na uważnym skanowaniu mnie zza lady i nawet wtedy nie miał w sobie choć odrobiny moralności, by ze skruchą odwrócić wzrok. Za grosz taktu!
- A z tobą… - zaczął ostrożnie i przysięgam, że ani na chwilę nie zamrugał, wciąż wytrzeszczając te swoje wielkie gały, jakby spodziewał się, że za moment głowa mi eksploduje i wyfruną z niej tęczowe gołębie srające brokatem. – Z tobą na pewno wszystko w porządku?
Jęknąłem cierpiętniczo, uderzając nieco zbyt mocno czołem w blat. Utrzymywanie nerwów na wodzy naprawdę bolało.
- Pytałeś mnie o to już z milion razy, wiesz? Ostatnio jakiś kwadrans temu i o ile pamiętam, od tamtej pory nie odczułem żadnego sygnału, że coś jest nie w porządku. Poważnie, wyluzuj, bo przeginasz, jak zwykle zresztą. Nie musisz mnie ciągle monitorować. Nie mogę nawet w spokoju skoczyć do toalety, bo od razu dostaję esmesa o treści „Żyjesz?!” albo „Wszystko ok?!” lub „Nie utopiłeś się w muszli?! Przyjść ci pomóc?!” i to bez ŻADNEJ uśmiechniętej buźki na końcu. Zacząłem się aż martwić, że to z tobą coś jest dziwnie nie w porządku.
- Wybacz za to. – Jeszcze raz dokładnie sprawdził, czy aby na pewno nie mam zamiaru zamienić się nagle w ufoludka z czułkami, po czym kąciki jego ust powoli powędrowały w górę. – Chodzi o to, że zwykle się tak nie zachowujesz. Zwykle ciskasz w ludzi ciężkimi przedmiotami i laserami z oczu, więc to taka niecodzienna odmiana, że teraz… No wiesz, że teraz tego nie robisz. Chyba rzeczywiście wszyscy potrzebujemy więcej czasu, żeby przyzwyczaić się do zmian. Poza tym, nie możesz mnie winić. – Jego podejrzany uśmiech poszerzył się niebezpiecznie, aż wyprostowałem plecy, wyczuwając nadchodzące uderzenie i byłem gotowy przyjąć je na klatę jak mężczyzna. – Teraz mam pełne prawo się o ciebie martwić. Nie ma nic dziwnego w tym, że martwię się o swojego chłopaka.
Och, no tak. Zjechałem na krześle kurcząc się w sobie i porzucając całą swoją ideę przyjmowania ciosów Minho na klatę po męsku. Równie dobrze mógłbym właściwie całkiem zsunąć się pod ladę i stworzyć sobie tam kącik dzikiego zażenowania. Czemu nie, podłoga w tamtym miejscu wydawała się bardzo kusząca. Jednak chcąc zachować ledwo czołgające się resztki dumy mogłem tylko siedzieć jak kołek, przełykać nerwowo ślinę i udawać, że wcale nie mam twarzy koloru wozu strażackiego jadącego na sygnale, aby ugasić lawę.
- Ekhm…
Problem polegał na tym, że czasami Nowy Lee Taemin za bardzo sobie pozwalał i wchodził mi na głowę, biorąc we władanie wszystkie moje reakcje, spowalniając pracę mózgu o ogólnie zachowując się jak idiota, czyli całkowicie nie tak, jak ja się zwykle zachowywałem. Poza tym Nowy Lee Taemin kompletnie, ale to zupełnie nie potrafił radzić sobie z osobą okrutnego potwora Choi Minho, wobec którego, ku mojej rozpaczy, stawał się miękką fryteczką. A kiedy okrutny potwór Choi Minho postanawiał przy okazji dowalić deklaracją TEGO pokroju i Nowy Lee Taemin wybierał sobie akurat taki moment na zawładnięcie moją psychiką, to robiło się naprawdę niezręcznie.
Teraz też szczerzył się jak kretyn, którym zresztą wciąż był i żaden stan rzeczy nie zmieni tego faktu. Rzucił spieniacz do mleka oraz zamówienie, na które czekała jakaś zniecierpliwiona klientka i podparł się łokciami na blacie kilka centymetrów od mojej twarzy. Moja mina zrzedła jeszcze bardziej, a jego wręcz przeciwnie.
- Hej, Taemin-ah, rumienisz się naprawdę uroczo. Chyba będę w stanie przywyknąć do tego szybciej, niż mi się wydawało.
- C…co?! – Jakim cudem udało mi się odskoczyć do tyłu razem z krzesłem i nie wywalić się na podłogę niczym ostatnia ofiara losu. Czułem strużkę potu spływającą mi za kołnierz, kiedy gwałtownie odwróciłem wzrok od radosnych ogników w jego czekoladowych oczach. Cholerny manipulant. – O czym ty w ogóle gadasz?! To wszystko… to wina światła! Nie wiem czy zauważyłeś, ale światło tu tragiczne! Żarówka w jednej z lamp po lewej stronie całkiem się spaliła, może powinieneś ruszyć swój leniwy tyłek i ją wymienić zanim będziemy zmuszeni pracować przy świeczkach, jak w jakimś niecywilizowanym średniowieczu!
- Mmm przy świecach, mówisz? Przy świecach byłoby całkiem romantycznie, nie sądzisz…? – Najwyraźniej świetnie się bawił. Nie byłem pewien, czy bardziej mam ochotę dać w ryj sobie czy jemu. Prawdopodobnie sobie, żeby się ocknąć i wypędzić Nowego Lee Taemina gdzie pieprz rośnie. Jezu, Taemin, ogarnij się. Przecież to wciąż ten sam niezrównoważony i nadpobudliwy Żabol, do licha! Nie dawaj robić sobie lurowatej latte z mózgu popapranemu kochasiowi z durnymi pomysłami.
- Mniejsza o świece! Niedługo i tak nie będzie potrzeby wymieniać żarówek, bo wcześniej wykończy nas nasza kocia konkurencja i wtedy nawet koncept średniowiecza nie pomoże! – wypaliłem na wdechu, całkowicie zmieniając temat. Minho zamrugał, zbity z tropu i odetchnąłem z ulgą, kiedy jego łobuzerski uśmieszek nieco przybladł. Jeden zero dla mnie, konfrontacja dotycząca statusu naszego świeżo upieczonego związku, co do którego wciąż czułem się diabelnie niekomfortowo, póki co została odparta pomyślnie. Coś mi mówiło, że niedługo i tak wróci do dokuczania mi i pewnie nie obejdzie się wtedy już bez konfrontacji usta-usta i NIE, żebym tego nie chciał – bądź co bądź to ja zacząłem, co musiałem ze skruchą przed sobą przyznać – ale jako że nadal nie wiedziałem, jak odnosić się do Minho jako do kogoś więcej niż irytującego przyjaciela, starałem się to odwlekać. – Wiec, co ze sprawą Exotic Flowers i Kim Jongina, albo może raczej Kim Jonginy? – kontynuowałem już normalnie, stwierdzając, że zagrożenie minęło. – Nie wykręcili ostatnio żadnego numeru? Zaskakujące. Ciekawe, czy Kibum nadal przebiera się za palmę tropikalną i chodzi ich szpiegować.
- Nie wiem, co z nimi. – Minho przybrał minę pokerzysty, co mnie nieco zszokowało i mimo woli zacząłem się gorączkowo zastanawiać, co takiego powiedziałem. Chyba, że nagle poczuł się wielce urażony faktem, że nie miałem ochoty flirtować z nim na oczach całej kawiarni. Tak, to niestety w jego stylu. – Szczerze mówiąc, myślałem, że ty mi powiesz – dodał, wracając do porzuconego zamówienia. Klientka na nie czekająca o dziwo nie piorunowała nas wzrokiem, ale za to z zaciekawieniem przysłuchiwała się naszej rozmowie. Nie byłem pewien, co gorsze.
- Dlaczego miałbym wiedzieć coś na ten temat? Nie, żeby mnie to jakoś bardzo nagle zaczęło obchodzić, ale po ich ostatniej akcji spodziewałem się jakiegoś ataku, czy coś – powiedziałem ostrożnie. Minho prychnął. Prychnął. Niemożliwe, Choi Minho nie prychał z irytacją, a już na pewno nigdy nie prychał z irytacją na mnie. Obrażalska bestia.
- No wiesz, sądziłem, że bardziej orientujesz się w sytuacji, skoro Kim Jongin był twoim MĘŻEM.
Kiedy przetworzyłem sobie na spokojnie sens jego pełnej wyrzutu wypowiedzi, szczęka dosłownie mi opadła. To miał być powód jego zbolałej miny i śmiertelnej urazy?! Już miałem zacząć obwiniać biednego, niewinnego Nowego Lee Taemina!
Skąd on o tym w ogóle wiedział? Uh, przysięgam, że kiedyś zamorduję tego parszywego pterodaktyla, Kim Jonghyuna. Paskudny plotkarz.
- To było w PRZEDSZKOLU. Miałem wtedy PIĘĆ LAT… - Sam nie wiedziałem, dlaczego się w ogóle tłumaczyłem.
- Oooch, więc teoretycznie nie wzięliście jeszcze rozwodu?! – Żabol wbił we mnie przeszywające spojrzenie. Dziewczyna niemogąca doczekać się na swoje cappuccino usadowiła się wygodnie na jednym z wysokich stołów i chłonęła każde słowo z jawnym zaciekawieniem. Prześladowczyni.
- Przecież… przecież mówię, że… - Czułem, że znowu się beznadziejnie rumienię i zacząłem się martwić, czy aby na pewno wszystko w porządku z pracą moich naczyń krwionośnych. Minho kompletnie zignorował moją marną próbę zabrania głosu.
- Pewnie dał ci bransoletkę z cukierków, prawda? Pewnie była SMACZNA. – Wyglądał jak zraniony szczeniak wyrzucony na deszcz i chyba myślał, że wywoła tym u mnie wyrzuty sumienia. – I pewnie zaręczyliście się za pomocą lizaków truskawkowych w kształcie pierścieni. Albo co gorsza takich z gwizdkiem! Wiesz, że to podchodzi pod zdradę, Taemin…? Teraz jesteś mój i tylko mój, nie wolno ci brać od Kim Jongina lizaków z gwizdkiem, ani…
- SĄDZĘ, ŻE TA ROZMOWA POWINNA SIĘ NA TYM ZAKOŃCZYĆ! – Przerwałem mu stanowczo, mając wrażenie, że z uszu bucha mi para jak z lokomotywy. Ostentacyjnie zeskoczyłem z krzesła i wyminąłem zdezorientowaną klientkę, kierując się śladem Sulli na górne piętro kawiarni. Minho mamrotał pod nosem coś jeszcze o „zdradzie” i mojej rzekomej przynależności do niego, a także o tym, że kupi mi smycz i obrożę, aby mógł mieć mnie cały czas na oku (przy tej obietnicy ostatecznie zwątpiłem w jego zdrowie psychiczne – nie, żebym w nie kiedykolwiek wierzył). Boże, w co ja się najlepszego wpakowałem? Czy człowiek, z którym jakimś dziwnym trafem nagle wylądowałem w związku mógł być jeszcze bardziej nienormalny, niż mi się zawsze wydawało?
Nowy Lee Taeminie, witaj na pokładzie. Niniejszym oświadczam, że nie dożyjesz jutra.

~*~

Dla nikogo nie było już tajemnicą, że kawiarnia miała poważne problemy. Mogliśmy do woli się oszukiwać, udawać, że nie widzimy, jak klientów z dnia na dzień ubywa w zastraszającym tempie, podobnie jak cyferek na koncie bankowym, podczas gdy rachunek za czynsz, składniki i całą resztę wydłuża się w jakiś niewytłumaczalny sposób. Kiedy Jinki hyung zrobił się nerwowy i zaczął wydzierać się na każdego, kto mu się akurat nawinął, uznaliśmy to za ostateczny sygnał, że sytuacja jest krytyczna. Widok wkurzonego Onew jest z jednej strony niesamowicie zabawny, ale nawet ja musiałem darować sobie komentarze w tym temacie, bo wątpiłem, by komuś było teraz do śmiechu. Nie, żeby kiedykolwiek ktokolwiek doceniał moje błyskotliwe poczucie humoru, dlatego tym bardziej postanowiłem siedzieć cicho. Nie mogłem przecież otwarcie przyznać się do tego, jak bardzo zależy mi na kawiarni, bo jakąś tam resztkę reputacji twardziela jeszcze posiadałem, chociaż niebezpiecznie osypywała się ona ze mnie za każdym razem, kiedy Choi Minho wjeżdżał na scenę cały w skowronkach, ze swoimi debilnymi uśmiechami i krowimi oczami, i zaczynał prawić litanie na niewygodne dla mnie tematy, przy okazji nie tracąc szansy by pomacać mnie publicznie gdzie popadnie.
Irytujące jak cholera.
W każdym razie kawiarnia znalazła się w poważnych kłopotach. Długi, coraz bardziej gasnące zainteresowanie i ostra konkurencja ze strony Exotic Flowers, którzy oficjalnie wzięli sobie za punkt honoru zniszczenie nas i zrównanie z ziemią, a dodatkowo wyrodny ojciec Minho, który być może i zrobił się czułym i kochającym tatusiem dla swojej niewdzięcznej, nowo odnalezionej córeczki, ale nic nie wskazywała na to, by miał ochotę wspomóc finansowo swoją własną inwestycję. Sam słyszałem, jak Żabol wrzeszczał na niego przez telefon, przy okazji jakże wspaniałomyślnie płosząc jakąś zagubioną w akcji resztkę klientów, ale nawet to nic nie dało. Nie mogę powiedzieć, że sam nie byłem wkurzony jak diabli. Rzadko kiedy interesowały mnie nie moje sprawy, ale tym razem byłem przekonany, że sprawa kawiarni w dużym stopniu dotyczy także i mnie. Ale co ktoś taki jak ja mógł zrobić…? Próbowałem podpuścić Sulli, by sama porozmawiała z Choi seniorem i zmusiła go do spłacenia chociaż części długów, ale ta niewdzięcznica nie chciała nawet o tym słyszeć. Wciąż była śmiertelnie obrażona o to, że jej przyszłość wydawała się teraz mienić wszystkimi kolorami tęczy. Doprawdy dziwne dziecko.
Moja przerwa w pracy niemożliwie mi się tego dnia dłużyła. Z braku pomysłów na jej spędzenie poszedłem do kuchni, gdzie z piekarnika wydobywał się słodki zapach czekoladowych muffinek Dary. Samej pani Lee nie było w pobliżu, co uznałem za bożą łaskawość, bo chociaż jej obecność najmniej by mi przeszkadzała, to miałem nadzieję spędzić te wlekące się w nieskończoność piętnaście minut jedynie w swoim towarzystwie. Wyrzuciłem nawet Nowego Lee Taemina, zakazując mu włażenia do mojej głowy przynajmniej do czasu, aż moje rutynowe, samotne smęcenie nad bezsensownością świata dobiegnie końca. Wskoczyłem więc na zasypany mąką stół, nie zawracając sobie głowy tym, że później prawdopodobnie będę musiał paradować z białym tyłkiem i skrzyżowałem nogi, wyciągając mp3. Przejrzałem całą playlistę. Większość piosenek już mi się dawno znudziła, będę musiał jakoś subtelnie zaalarmować Minho, żeby mi ją z łaski swojej zaktualizował, ale jeszcze nie miałem planu w jaki sposób to zrobić, żeby nie wyglądało to tak, jakby mi zależało. Uhh, bycie mną w dalszym ciągu było strasznie trudne. Nie polecam.
Zanim zdążyłem wybrać utwór na chybił trafił i odpłynąć w stan kompletnego niemyślenia, rozległo się ciche skrzypnięcie kuchennych drzwi i mój spokój ducha został brutalnie zakłócony. Nie musiałem nawet podnosić wzroku, kiedy ciepłe ramiona oplotły mnie od tyłu. Słowa „prywatność” i „przestrzeń osobista” nie mieściły się najwyraźniej w jego mózgu wielkości ziarenka grochu. Zacisnąłem szczękę, stwierdzając z niesmakiem, że zamiast błogiego, upragnionego spokoju znowu mam w głowie niezły piedolnik.
- Spytasz czy wszystko w porządku, a wykastruję cię własnoręcznie – zagroziłem ostro zanim zdążył się odezwać. Byłem dumny, że póki co ta zakochana ciota, Nowy Lee Taemin postanowił siedzieć cicho głęboko we mnie. To chyba przez to, że nie mogłem zobaczyć oczu Minho i zamienić się w kupkę nieszczęścia.
- Interesujące składasz mi obietnice – wymruczał mi do ucha, kładąc brodę na moim ramieniu. Wstrzymałem oddech. Momenty w których Bambi zamieniał się w obłapiającą mnie ze wszystkich stron amebę kosztowały mnie sporo nerwów i kilka mini zawałów, podczas gdy moje serce próbowało wyskoczyć mi przez gardło.
- Czego chcesz? – spytałem łamiącym się niebezpiecznie głosem.
- Dlaczego muszę czegoś chcieć? Nie ma nic nienaturalnego w tym, że przytulam się do swojego chłopaka.
Tego się właśnie obawiałem – proces zamieniania się w miękką gąbkę wyciskaną bezlitośnie przez Minho uważam za rozpoczęty.
- Mógłbyś… zachować to na kiedy… indziej? – wykrztusiłem, na próżno starając się od niego nieco odsunąć. Było mi tak cholernie gorąco. Miałem wrażenie, że zaraz zwariuję, a jego ręce wręcz parzyły moją skórę przez materiał koszuli.
- Nie – padła stanowcza odpowiedź. – Wybacz, ale teraz mam wrażenie, że każda chwila kiedy cię nie widzę, nie dotykam i nie czuję twojego zapachu jest chwilą straconą. Kiedy na ciebie patrzę z większej odległości, zastanawiam się, dlaczego jesteś tam, a nie w moich ramionach. Dawniej mogłem tylko pomarzyć, żebyś mi na coś takiego pozwolił. – Przyciągnął mnie jeszcze bliżej, wyczuwając, że się subtelnie zsuwam z krawędzi stołu. Zacząłem hiperwentylować. Jego klatka piersiowa była teraz gładko przyciśnięta do moich pleców. Mogłem wyczuć bicie jego serca na swoim ciele. Wrażenie było takie, jakbym miał dwa serca i obydwa waliły nierównomiernie, chaotycznie, każde w swoim tempie.
Nigdy w życiu nie czułem się tak kruchy i mały jak teraz. Nigdy. Ostatecznie straciłem całą swoją silną wolę, wywieszając mentalnie białą flagę zaniechania walki. Mógł zrobić ze mną co chciał, nie sądziłem, bym potrafił jeszcze kiedykolwiek stanąć na nogi.
- Kocham cię – kontynuował tym czasem jak gdyby nigdy nic. Jakby kompletnie nie zdawał sobie sprawy, że praktycznie trzyma teraz moje zwłoki, podczas gdy mój duch unosi się gdzieś nad jego głową. – Każdy moment, w którym ci tego nie udowadniam jest bezsensowny i zmarnowany. Nie wymagam póki co, żebyś mi na to odpowiedział. Wiem, że to wszystko nadal jest trudne i skomplikowane i nawet gdybyś chciał, nie jesteś na to jeszcze gotowy. Ale mimo to coś mi podpowiada… wiem, że czujesz do mnie to samo. I że kiedyś mi to powiesz, uśmiechając się w ten swój rzadki, nieśmiały sposób o którym nie masz pojęcia, co ze mną robi i patrząc mi w oczy powiesz to głośno i wyraźnie. Kiedyś, nie teraz.
Przekręcił mnie jakimś cudem przodem do siebie, skamieniałego i niezdolnego do myślenia, tak, że mimo woli musiałem spojrzeć mu w twarz, chociaż miałem ochotę zacisnąć powieki bardzo mocno i zaoszczędzić sobie kolejnego bolesnego ucisku w klatce piersiowej. Oparł dłonie po obu stronach zabrudzonego mąką blatu, wpatrując się we mnie intensywnie z takim wyrazem twarzy, że poczułem się kompletnie nagi i bezbronny. Jednocześnie chciałem uciec i zostać. Już nie wiedziałem, która strona podświadomości przeze mnie przemawia, czułem tylko, że głowa pulsuje mi boleśnie a w uszach szumi krew. Dlaczego on robił mi to za każdym razem, sprawiając, że stawałem się idiotycznie słaby?
Mama miała rację. Miłość okazała się być największym wrogiem.
- Kocham cię. – Zamrugał nagle, nie przestając się uśmiechać, chociaż jego oczy jakby zaszły mgiełką. – Nie umiem powiedzieć jak bardzo. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu, wiem to od dawna i nie mam na to wpływu. Kochamciękochamciękochamcię.
Pochylił się niżej, dotykając białą od mąki dłonią mojego gorącego policzka i zaczął zbliżać swoją twarz do mojej, oddychając ciężko. Albo może to ja tak oddychałem, w zasadzie trudno było odróżnić. Zamknąłem oczy, przechylając głowę nieco w bok, a moje ręce mechanicznie powędrowały do jego bioder, gdzie nieśmiało spoczęły. Też chciałem powiedzieć „kocham cię”, ale nawet nie próbowałem, bo ani to, ani nic innego nie przeszłoby mi w tej chwili przez ściśnięte gardło. Poza tym, on miał rację. Na to nie byłem jeszcze gotowy.
Zatrzymał się kilka milimetrów ode mnie, nasze wargi stykały się ledwo wyczuwalnie.
- To będzie szósty raz – wyszeptał, prawie w ogóle nie poruszając ustami.
- Szósty… - powtórzyłem głupio, nieswoim głosem. Szare komórki zaczynały mi się przegrzewać i kręciło mi się w głowie od zapachu świeżo zmielonej kawy.
- Szósty raz, kiedy cię pocałuję. A właściwie mój trzeci. Ty pocałowałeś mnie już trzy razy. Teraz będzie po równo.
On to liczył, na miłość boską?! Chciałem coś powiedzieć, nie za bardzo wiedziałem nawet, co, ale zanim wymyśliłem jakąkolwiek logiczną odpowiedź, zrobił to. Jego usta były miękkie i słodkie jak latte z dużą ilością mleka i cukru, i mimo że zwykle preferowałem gorzką, czarną kawę, nie zamieniłbym tego teraz na nic. Ten pocałunek był inny niż większość naszych pocałunków. Zawsze było gwałtownie, za szybko i zbyt chaotycznie, ale teraz wszystko działo się powoli, w idealnej harmonii, nie istniało coś takiego jak czas. Miałem wrażenie, że umieram, spadam w dół i końca nie widać, i nie bałem się, bo wiedziałem, że nie uderzę o nic twardego.
Nie docierały do mnie żadne odgłosy z zewnątrz, więc nic dziwnego, że nie usłyszałem zamaszystych kroków eleganckich butów na podłodze i w pierwszej chwili sądziłem, że poirytowany, zdegustowany okrzyk pochodził z mojej własnej głowy. Dopiero, kiedy Minho podskoczył, oderwał się ode mnie i zrobił taką minę, jakby planował wyjątkowo bolesne morderstwo, całkiem otrzeźwiałem.
W drzwiach stał Kibum i przyglądał nam się z niedowierzaniem i złością wypisanymi na twarzy wielkimi literami.
- Czy moglibyście… – wysyczał przez zęby ten różowy potwór, pomiot szatana, gnojek z beznadziejnym wyczuciem czasu nie zasługujący na to, by egzystować. - ...PRZESTAĆ wymieniać się śliną, mikrobakteriami i kodonami DNA w godzinach pracy…? Rozpustnicy! Naprawdę, STARAM SIĘ zrozumieć, mnie też by chyba szlag trafił po roku utrzymywania hormonów na wodzy, kibicuję wam i zakładam fanclub, ale proszę, liżcie się gdziekolwiek byle nie na moich oczach i NIE tutaj. Proszę.
- Wy to wszyscy robicie specjalnie! – Minho wycelował w niego palcem, czerwieniąc się po cebulki włosów – ze złości czy z jakiegokolwiek innego powodu. – Za każdym razem, kiedy jesteśmy w takiej… uh… sytuacji, któreś z was musi wleźć i nam przerwać! To już twój drugi raz, Kibum, trafiasz na moją czarną listę!
- O mój Boże, drżę ze strachu – skwitował Key ironicznie, wywracając oczami. Mrugnął do mnie porozumiewawczo, ale tym razem zamiast nawiązać nić porozumienia, której się chyba spodziewał, strzeliłem w niego przeszywającym laserem nienawiści.
- Poważnie, to podejrzane! Założyliście jakiś Związek Dręczenia Minho i Taemina, czy co?! – Żabol uderzył pięścią w stół, aż podskoczyłem na blacie. – Ty, Amber, wciągnęliście w to nawet psa…!
- Zamknij się już, bo popadasz w paranoję – prychnął Kibum, wyraźnie znudzony. Podszedł i chwycił mnie za kołnierz, bezceremonialnie ściągając mnie ze stołu i ciągnąć w kierunku drzwi.
- HEJ! Dokąd zabierasz mojego chłopaka?! – Wydarł się za nami Minho. – Powinieneś najpierw zapytać MNIE o pozwolenie!
Dokładnie, dokładnie to powinieneś zrobić, Kibum. Chyba straciłem w tym momencie swój honor, niezależność, resztki przyzwoitości oraz własne zdanie, ale nieważne, oddaj mnie z powrotem Żabolowi, bo ci powyrywam wszystkie te tlenione kudły gołymi rękami.
Jak dobrze, że nadal miałem gardło związane na supełek i nie zacząłem wygadywać takich bzdur, bo moja reputacja byłaby oficjalnie skończona na oczach całej kawiarni. Tym czasem Kibum wyminął rechotającego Jonghyuna, rozbawioną Amber i zdegustowaną Sulli, po czym otworzył kopniakiem drzwi do schowka pod schodami, gdzie trzymaliśmy mopy, szczotki i inne narzędzia do sprzątania. Wepchnął mnie tam bez słowa wyjaśnienia, a kiedy już miałem zamiar zacząć protestować i walczyć jak na faceta przystało, o mało co nie przewróciłem się przez Minho, który został wrzucony zaraz za mną z równie zdezorientowaną ekspresją.
- Tutaj możecie robić co wam się żywnie podoba – powiedział Kibum grobowym głosem, patrząc na nas z góry z triumfalnym uśmieszkiem pełnym jego wrodzonej złośliwości i pozbawionego skrupułów wyrachowania. Szatan. – Macie szczęście, że nie ma już żadnych klientów. Wszystkich zdążyliście wypłoszyć.
Zatrzasnął za sobą skrzypiące drzwi do schowka, pogrążając nas w kompletnej ciemności. Za ścianą rozległ się zbiorowy wybuch śmiechu.
- Zabezpieczcie się! – wrzasnął Jonghyun, rżąc jak zdychający ze śmiechu koń.
Niewiarygodne, jak bardzo wciąż nienawidzę tych ludzi.

~*~

Jeśli myślicie, że opowiem wam ze wszystkimi pikantnymi szczególikami i detalikami co się działo w tym przeklętym schowku na mopy, to ze szczerym żalem oświadczam, iż tego nie zrobię. Życie jest w dalszym ciągu brutalne, nie ma nic za darmo, a ja nie mam zamiaru być nagle miły dla wszystkich bez wyjątku. Już samo bycie miłym dla tego płaza, żaby, meduzy, która jak się do człowieka przyssie to już się nie odessie (uwierzcie mi, coś o tym wiem) wystarczająco zlasowało mi mózg. Nie miałem zamiaru staczać się jeszcze niżej, chociaż prawdopodobnie już leżałem gdzieś na poziomie rowu Mariańskiego. Nieważne. W każdym razie kiedy po jakichś trzydziestu minutach – lub nawet więcej, sam nie wiem, zapomniałem włączyć stoper – wyszliśmy wreszcie na światło dzienne niczym para oślepionych nietoperzy z mroku, wyglądaliśmy… Sądząc po wiele mówiących minach Jonghyuna i Amber, delikatnie rzecz ujmując niewyjściowo. Albo, jak dobitnie skomentował całkowicie zniesmaczony Kibum, omijając nas szerokim łukiem, aby nie brukać swoich niewinnych oczu tą rozpustą w biały dzień – „Jesteście tak wymemłani jakbyście się przeżuli w całości i potem wypluli!” „Ohyda!”, „Ja nie chcę wiedzieć!” oraz „Lee Taemin, nie spodziewałem się tego po TOBIE!”.
Aha.
Szczerze mówiąc też się tego po sobie nie spodziewałem, ale to przecież nie moja wina, że Nowy Lee Taemin okazał się być nieznośnym smarkaczem z buzującymi hormonami, mającym jakieś niewiarygodne przekonanie, że Choi Minho jest całkiem uroczy. Z zasady nie zgadzałem się z  tą dziwną, nowo odkrytą częścią mojej świadomości, byłem na to za bardzo wymemłany.
- Może nie wygląda, ale ja tam się cieszę – stwierdziła z miernym entuzjazmem Amber, kiedy rzuciliśmy się z powrotem do pracy, próbując zająć czymś ręce i nie wyglądać zbyt podejrzanie, chociaż już i tak nieliczni klienci mierzyli nas krytycznym wzrokiem. Hm, jak im się coś nie podobało, to zawsze mogli pójść lizać buty tego strasznego gościa, Wu Yifana do jego pałacu z kawową fontanną, który to lokal nie był w żadnym, nawet najmniejszym stopniu gejowski. Pomijając biegających w falbaniastych fartuszkach, dorosłych facetów z doczepianymi kocimi uszami, ale przecież w tym zdecydowanie nie było nic podejrzanego!
- Tak w sumie to ja też! – Jonghyun siedział przy barku z idiotycznym uśmieszkiem na ustach i machał w powietrzu nogami, co nie pomagało mu ukryć faktu, że jako skurczony karzeł nie był w stanie nawet dotknąć podłogi stopą. – Znaczy, spodziewałem się, że prędzej czy później do tego dojdzie i od zawsze was shippowałem, ale wolałem się nie wtrącać, bo zawsze wszystko jest potem na mnie.
- Na kogoś musi być – zauważyłem bezlitośnie. Dino wyszczerzył zęby, niezrażony.
- Tak na marginesie, Tae, mam dla ciebie prezent ślubny. Zobaczysz go sobie później, bo wsadziłem ci go do twojej szafki na górze. Tylko koniecznie poczekaj z tym na mnie, chcę nagrać twoją minę, kiedy zobaczysz, co…
- Nie biorę ślubu! – przerwałem mu, krztusząc się własną śliną, podczas gdy Minho znów robił minę zatytułowaną „Powinieneś najpierw zapytać MNIE o to, czy w ogóle pozwolę ci odezwać się do mojego chłopaka”. Jonghyun machnął lekceważąco ręką.
- To nic wielkiego, nie spodziewaj się lśniących biletów na podróż poślubną do Honolulu! Może kiedyś, jak już stanę się milionerem zbijającym fortunę na mojej plantacji zioła, która będzie najbardziej wpływową inwestycją…
- O, dobrze, że wszyscy tu jesteście! – Jinki hyung zleciał ze schodów z plikiem papierów i bardzo poważną miną, która nadawała mu niecodziennie formalny, niemal groźny wygląd. To znaczy gdyby nie fakt, że dosłownie zleciał, potykając się o rozwiązaną sznurówkę, jego ekspresja mogłaby ostatecznie zostać uznana za „groźną”. – Co robicie? Czemu znowu się obijacie?!
- Nie obijamy się. – Ziewnęła Amber, nie zadając sobie trudu by zasłonić usta. – Plotkujemy o życiu miłosnym naszych kolegów z pracy, bo to jedyna ciekawa rzecz w promieniu tych paru metrów kwadratowych.
- I tak nie ma nic do roboty - westchnął Minho z rezygnacją. – Dzisiaj mieliśmy ośmiu klientów. Ośmiu. Jeden wyjątkowo agresywny, chciał wylać na mnie swoje cappuccino, bo było zbyt słodkie.
- Jesteś pewien, że to nie był Wu Yifan w stroju atomówki? – zażartowałem dosyć ponuro.
- Mniejsza o to. Jonghyun, idź po Kibuma, Darę i Sulli. Myślę, że wpadłem na genialny pomysł!
Sądząc po radosnej nutce dumy przebrzmiewającej w jego głosie, mogłem spodziewać się wszystkiego co najgorsze, ale w sytuacji, w jakiej obecnie znajdowała się kawiarnia, chyba już nic nie mogło pogorszyć sprawy, dlatego powstrzymałem się od komentarza. Chwilę później cała nasza ekipa zebrała się przy ladzie, wpatrzona z nadzieję w rozgorączkowanego menadżera. Zauważyłem, że Dara krzywi się nieznacznie, siadając na jednym z wysokich krzeseł i mój wzrok mimo woli powędrował do jej zaokrąglonego brzucha. Ciekawe, czy już znali płeć dziecka. Nie, żeby to była moja sprawa!
- Plan jest prosty. Urządzimy PIKNIK. Wiecie dobrze, jak ludzie uwielbiają takie imprezy, zlecą się jak pszczoły do miodu! Pamiętam ten tłum na przyjęciu powitalnym z okazji otwarcia SHINee Cafe…
- Ale na otwarciu SHINee Cafe wszystko było za darmo – zauważył sceptycznie Kibum. – Ludzie „uwielbiają” tylko takie imprezy, na których nie muszą nic płacić za żarcie, a nam przecież nie chodzi o to, żeby jeszcze bardziej pogrążyć się w długach, tylko żeby się z nich jakoś podnieść.
- Wiem i właśnie dlatego to będzie impreza charytatywna! – Ekscytował się Jinki, rzucając Kibumowi przed nos stertę papierów. – Wszystko już rozpisałem i rozrysowałem! Każdy ma przydzielone jakieś zadanie, więc musimy postarać się, żeby wypaść jak najlepiej, a wtedy na pewno nie będziemy narzekać na brak zainteresowania.
- To ma być coś w stylu datku na kawiarnię, taka jałmużna?! Trochę żałosne z naszej strony. – Skrzywiłem się z niesmakiem. Średnio mi się ten „genialny plan” podobał, poza tym miałem niejasne przeczucie, że coś w którymś momencie i tak się spieprzy. Minho rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie, więc przewróciłem oczami, myśląc że chce mnie zbesztać za podważanie zdania hyunga, ale on tylko dawał mi znak żebym postawił kołnierz i ukrył czerwone ślady, które pozostały na mojej szyi po schowkowym incydencie. Zamknąłem się i oblałem rumieńcem.
- Skoro nikt nie ma żadnych przeciwwskazań, uważam, że wszystko zostało ustalone. W planie macie instrukcje, nie przyjmuję żadnych pytań ani zażaleń! – Po tym rezolutnym komunikacie Onew uśmiechnął się radośnie i skierował do kuchni, mamrocząc coś o porządnej dawce cukru, która miała rzekomo właściwości minimalizujące permanentne nadciśnienie. Prychnąłem, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę znowu muszę popierać coś tak głupiego. Wątpliwe było, żebyśmy dali radę zebrać wystarczająco dużą sumę pieniędzy oraz to, by ktokolwiek w ogóle miał ochotę wspomóc nas charytatywnie. Ludzie to w dalszym ciągu sknery i świnie.
- Hej, nie martw się. – Drgnąłem, słysząc nad uchem spokojny głos Żabola, który położył dłonie na moich ramionach tuż przy karku i zaczął delikatnie masować tamte miejsca. – Wszyscy jesteśmy teraz zestresowani i przemęczeni, więc nic lepszego nie wymyślimy. A kto wie, może tym razem pomysł Jinkiego wypali? W każdym razie my możemy znaleźć sposób, żeby urwać się z większej części tego pikniku – dodał konspiracyjnym szeptem, dmuchając gorącym powietrzem w moje ucho, aż poczułem ciarki na plecach. – Co ty na to? Umówisz się ze mną oficjalnie…?
- Uh… - Mój mózg działał teraz na spowolnionych obrotach i aż czułem jak powoli przyjmuje konsystencję znajomego, gumowego żelka. – Umm, a nie powinniśmy pomóc w… uhh, obowiązki i tego…
- Nawet nie próbujcie się wymigać i zostawić nas tu z tym bajzlem! – Amber wynurzyła się nie wiadomo skąd i zburzyła nastrój, zgrzytając zębami z irytacją. – Poważnie, w sojuszu jesteście jeszcze bardziej nieznośni niż kiedy denerwowaliście mnie osobno! Cofam to, co powiedziałam. Wolałam czasy waszych… waszych…
- Końskich zalotów - podsunął jej usłużnie Key.
Jonghyun parsknął.
- Żabich lepiej brzmi.

~*~

Skończyło się na tym, że rzeczywiście zerwaliśmy się z „imprezy” zanim cała ta „impreza” się w ogóle zaczęła. Słowem, zwialiśmy tak szybko, jak się dało, co nie było wcale łatwym osiągnięciem, bo Jinki, najwidoczniej zaalarmowany przez Amber o naszej planowanej ucieczce, postawił na straży Jonghyuna i Kibuma, którzy łazili za nami krok w krok. Na początku bawiło mnie, jak bardzo Minho był przez to zirytowany, ale później zaczęło to grać na nerwach nawet mi. Przez sekundę poważnie rozważałem zanurkowanie do schowka na mopy, żeby się od nich uwolnić, ale jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności małe drzwiczki były zamknięte na cztery spusty, a dziurka od klucza zaklejona kilkakrotnie taśmą. Ktoś tu bardzo nas nie kochał.
To nie tak, że zamieniłem się w psychopatycznego maniaka pokroju Minho i każdą wolną chwilę chciałem wykorzystać na całowaniu się z nim po kątach! Teraz, kiedy o tym myślałem, wydawało mi się to jeszcze bardziej niedorzeczne i żenujące. Ostatnio i tak przebywaliśmy ze sobą praktycznie cały czas i nie wiedziałem już, czy mam go dość, czy jeszcze mi go mało. Może rzeczywiście miałem rozdwojenie jaźni. Trudno, on będzie płacił za moją terapię u psychiatry. Ta myśl sprawiła, że smutny uśmiech taty stanął mi przed oczami i zostałem przygnieciony całym ciężarem tego obrazu.
Nie! Minęło już zbyt wiele czasu. Nie chciałem zmarnować w ten sposób kolejnych kilku lat, powtarzając w pamięci wciąż te same momenty i za każdym razem wbijając sobie w serce kolejne ostre gwoździe. Póki co ten organ leczył się powoli, ale spokojnie. Niewidzialne plastry nalepione przez Minho, Jonghyuna, Kibuma i resztę chroniły gojące się rany przed ich ponownym rozdrapaniem. Wszystko będzie dobrze.
- Na trzy do drzwi i szybko do vana – rzucił Bambi cicho, przechodząc obok mnie z tacą pełną plastikowych kubeczków i talerzyków. Spojrzałem na niego pytająco, ale tylko wzruszył ramionami i wskazał brodą Kibuma, który patrzył na nas przeszywająco z drugiego końca kawiarni, rozdając napływającym gościom czekoladowe muffinki, podczas gdy Jonghyun jakieś kilka kroków dalej podskakiwał z naszą charytatywną puszką na datki. Chyba nie trudno się domyślić, który z nich cieszył się większym powodzeniem.
- To nie wypali – mruknąłem, udając, że krojenie tortu pochłania mnie bez reszty. – Czuję się jak terrorysta z tą obstawą.
- Nie mów, że masz wyrzuty sumienia, kochanie.
- Zamknij się. Nie mam. - Miałem. Mimo wszystko głupio mi było zostawić ich tutaj, poświęcających się w ten sposób dla dobra kawiarni i polecieć ślepo za Minho. Nigdy nie byłem bardzo łaskawy i nienawidziłem brać udziału w czymś, o czym z góry wiedziałem, że nie wypali, ale z drugiej strony siedzenie tutaj i patrzenie jak ci frajerzy się pogrążają aż mnie bolało.
- Zrobimy to szybko i z zaskoczenia. Kiedy się zorientują, już będziemy odjeżdżać. Wchodzisz w to? – Patrzył na mnie błagalnym wzrokiem niczym wielkooki szczeniak rasy cocker spaniel i nie miałem już nic do powiedzenia. – Raz, dwa… TRZY!
Dosłownie wszystko rzuciliśmy – tacki, kubeczki, torty, po czym tratując zdezorientowanych gości przemknęliśmy obok Kibuma, który otworzył szeroko oczy i usta, a kiedy wreszcie do niego dotarło, co się stało, zaczął wykrzykiwać obelgi pod naszym adresem, ale na szczęście nikt nie miał już szans nas zatrzymać.
Czułem się jak prawdziwy badass i nawet siedząc już w vanie ojca Minho nie mogłem przestać histerycznie chichotać. To dopiero była akcja! Nieważne, że mroczna zemsta Kibuma dotknie nas później bardzo boleśnie. Nie martwiłem się teraz o to. Nie myślałem o niczym, kiedy jechaliśmy ulicami znienawidzonego przeze mnie miasteczka i dopiero kilka przecznic dalej zorientowałem się, gdzie wylądowaliśmy. W SM Town wszędzie było blisko. Nawet nie starałem się wyglądać na zaskoczonego, kiedy van zaparkował pod znajomym blokiem, a uradowany Żabol wyskoczył z samochodu, żeby otworzyć mi drzwi po drugiej stronie i praktycznie mnie stamtąd własnoręcznie wyciągnął.
- W innym przypadku powiedziałbym, że niczego się nie nauczyłeś, ale nawet ja muszę przyznać, że tęskniłem za tym miejscem. – Powiedziałem niechętnie, unosząc głowę do góry. Zaczynało się ściemniać, ale na krawędzi dachu jasno świeciły kiczowate, choinkowe lampki, które ktoś tam magicznie przymocował. Oto znajdowałem się w punkcie wyjścia, z cieszącym się jak dziecko, nadpobudliwym wariatem u boku i było mi w dodatku cholernie dobrze. Po raz kolejny zacząłem kwestionować swoje zdrowie psychiczne, gdy uświadomiłem sobie ze zgrozą, że sam nie mogę się doczekać zobaczenia jeszcze raz świata z tamtej wysokości. Żabol otworzył bagażnik i wyciągnął pokrowiec na gitarę oraz wypakowany po brzegi plecak, bo w końcu nie byłby sobą, gdyby nie miał tego wszystkiego wcześniej zaplanowanego co do joty.
Uderzyła mnie znienacka przerażająca myśl, że oto czekała nas prawdziwa, oficjalna randka, na tym samym dachu wieżowca, na którym rok temu spotkaliśmy się w bardzo dziwnych, niezwykłych wręcz okolicznościach. Historia zataczała krąg. Ten sam portier pochrapywał za biurkiem w hallu, nie zwracając najmniejszej uwagi na to, że właśnie dwójka kryminalistów miała zamiar wkraść się na dach. Pewnie i tak uznałby to za kompletny absurd. Poczekaliśmy w milczeniu na windę i wsłuchując się w zgrzytanie mechanizmu wjechaliśmy na samą górę, gdzie okno przy drabince pożarowej było lekko uchylone.
Buchnęła mi w twarz fala chłodnego powietrza, a włosy natychmiast całkiem zasłoniły mi widok. Czułem się jak nie z tej ziemi. Tak wygląda wolność? Cholernie przyjemna.
- Mam koc. – Rozległ się nagle dziwnie rozedrgany głos Minho. Unikał mojego wzroku i nie wiedzieć czemu wyglądał na zdenerwowanego. Zabawne, bo ja już dawno nie byłem tak wyluzowany i wyciszony. – I mam gorącą czekoladę, jak kiedyś. Dara dodała do niej trochę rumu, ale podobno niedużo. Na rozgrzanie.
Uniosłem brwi. Szczególnie rozgadany nie był, a małomówny Choi to pierwszy znak, żeby zacząć się niepokoić. Jednak tylko skinąłem głową, bojąc się, że palnę coś głupiego, że z moich ust wyleci jakiś niestosowny, chamski komentarz i zabije ten bajkowy nastrój. Generalnie nigdy nie lubiłem tak tandetnych rzeczy, lampek choinkowych i całego tego romantycznego badziewia, ale jakby się tak głębiej zastanowić, wcześniej nie lubiłem wielu rzeczy, do których teraz powoli, krok po kroku starałem się przywyknąć. Nie lubiłem na przykład słodkiej kawy, a teraz codziennie dosypywałem pół łyżeczki do filiżanki, kiedy nikt nie patrzył.  Nie lubiłem się śmiać ani okazywać jakichkolwiek emocji poza pogardliwą ignorancją, a teraz proszę, potrafiłem śmiać się jak normalny człowiek bez uczucia okropnego ścisku w klatce piersiowej. Kiedyś nie lubiłem Minho.
- Hej, co robisz? – Żabol gapił się na mnie z góry, zastygły w trakcie wyciągania z plecaka kolejnych bajerów, kiedy po prostu położyłem się na miękkim kocu z ramionami pod głową i nogami zgiętymi w kolanach. Nie mogłem powstrzymać błogiego westchnięcia, które wyrwało mi się piersi zupełnie wbrew mojej woli. Ogromne oczy Minho rozszerzyły się jeszcze bardziej.
- Myślę – odparłem lakonicznie, przymykając swoje własne powieki. – Ktoś mi kiedyś powiedział, że bliżej nieba lepiej się myśli. Nie pamiętam, kto to był, ale jedno mu trzeba przyznać. Miał cholerną rację.
Roześmiał się tym swoim kipiącym szczęściem śmiechem, którego wcześniej nie lubiłem. A może po prostu mu zazdrościłem, że potrafił śmiać się w taki cudowny sposób.
- Mam dla ciebie pewną niespodziankę, Taemin-ah. Może ci się to wydać… Wiem, że nie przepadasz za takimi rzeczami, ale… - Zająknął się na moment. – Ja właściwie nie śpiewam – stwierdził po chwili, jak gdyby to miało coś wspólnego z tematem. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, co mu znowu odbiło, a kiedy uświadomiłem to sobie, gwałtownie usiadłem, patrząc na niego z niedowierzaniem.
- Zaśpiewasz dla mnie?!
- To głupi pomysł – wymamrotał po nosem, bawiąc się nerwowo suwakiem pokrowca na gitarę. – Ja nie śpiewam. Nie lubię śpiewać. Nie wiem, dlaczego. Kocham muzykę, kocham grać, pisać piosenki, ale nigdy jeszcze nic…
Złapałem go za nadgarstek, trochę dlatego, że czułem taką potrzebę, a trochę dlatego, że dźwięk suwaka zaczynał mnie irytować.
- To dobry pomysł. Najlepszy. Błagam, zaśpiewaj mi coś. Już za późno, żeby się wycofać, bądź mężczyzną! Pokaż, że masz jaja!
Przewrócił oczami, odgarniając mi z twarzy zdmuchiwane przez wiatr włosy i uniósł kąciki ust z zażenowaną miną.
- Jesteś najlepszą rzeczą, jaka mi się kiedykolwiek przydarzyła.
I zaśpiewał.

~*~

Nie chciałem wracać. Naprawdę nie chciałem, a fakt, że byłem lekko podpity i zacząłem odczuwać skutki cudownego trunku Żabola, w którym jak się okazało jednak był alkohol, nie pozwalał mi nawet trzeźwo myśleć, dlatego kiedy Minho włożył gitarę z powrotem do pokrowca i zarzucił ją sobie na ramię z rezolutnym okrzykiem „Wracajmy!” tylko popatrzyłem na niego z dołu z głupim uśmieszkiem, po czym dostałem czkawki. Źle ze mną. Nigdy nie miałem słabej głowy, więc albo niewinna czekolada z rumem zawierała trochę więcej rumu niż sądziłem, albo po prostu spędzanie czasu z Choi dało mi się w końcu we znaki i końcowo zwariowałem. Ta myśl wywołała u mnie napad dzikiego chichotu, co już zdecydowanie nie było normalnym objawem w moim przypadku i nawet Minho się przestraszył, kucając obok mnie i próbując mnie ocucić.
Czułem się tak dziwnie i lekko, i nie byłem pewien, czy to na pewno alkohol jest tego przyczyną. Ale w takim razie co innego? Nawet nie byłem w stanie zebrać myśli do kupy. Kręciło mi się w głowie, mój mózg zamienił się w wielką gąbkę. Było mi ciepło, było mi dobrze. Chciałem siedzieć na dachu i wpatrywać się w skaczące mi przed oczami punkciki gwiazd, pić czekoladę z rumem, śmiać się wariacko i patrzeć w szeroko otwarte oczy zdezorientowanego Minho, który wciąż nie miał pojęcia, co ze mną zrobić. Chciałem go pocałować, ale z drugiej strony mój tyłek był jakby przyklejony do miękkiego kocyka i nie miałem ochoty ruszać żadną kończyną. Przekrzywiłem głowę, wpatrując się w niego z głupim wyrazem twarzy. Może się domyśli i sam mnie pocałuje, żebym nie musiał się specjalnie wysilać?
Niestety, Żabol zawsze był bardzo niedomyślną osobą, więc ciężko było od niego nagle wymagać nieoczekiwanych przebłysków inteligencji. Westchnął ciężko, stając na nogi i pociągając mnie gwałtownie za sobą. Wydałem z siebie zdławiony jęk protestu.
- Nie udawaj, że jesteś pijany, już to przerabialiśmy – wytknął mi bezlitośnie. Zmierzwił mi i tak już rozczochrane przez wiatr włosy, uśmiechając się z czułością. – Też nie mam ochoty tam wracać, ale Jinki hyung dzwonił już chyba z dziesięć razy. Pewnie brakuje im taniej siły roboczej.
- Związek Dręczenia Minho i Taemina – burknąłem pod nosem, na co wybuchnął śmiechem, odrzucając głowę do tyłu. Moją uwagę przykuły dwie podskakujące kulki na jego szyi i zamrugałem, zbity z tropu, zagryzając dolną wargę. Przez głowę przetoczyła mi się fala różnych idiotycznych myśli, dlatego postanowiłem skupić się na tej, która była z nich najmniej idiotyczna: Choi Minho to naprawdę jakiś genetyczny wybryk natury, skoro ma dwa jabłka Adama.
- Wrócimy tu jeszcze. – Położył mi dłonie na ramionach, zniżając twarz do mojego poziomu. – A jeśli nie tu, to znajdziemy sobie jakiś inny dach. Zawsze chciałem zamieszkać w domu, który miałby dach.
Parsknąłem pogardliwie, nie mogąc się powstrzymać.
- Wow. Twoje marzenia są zbyt skomplikowane. Dom z dachem to poważna sprawa.
- Żebyś wiedział. – Skinął głową z powagą. – Dom z dachem i z tobą w środku, nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba.
Na to już nie miałem pod ręką żadnej ironicznej odpowiedzi.
Zeszliśmy ostrożnie po skrzypiącej drabince pożarowej i nie zawracając sobie głowy czekaniem na windę, rzuciliśmy się w dół po schodach, ściągając się kto pierwszy wypadnie na zewnątrz. Narobiliśmy przy tym tyle hałasu, że jakaś zakokonowana w różowy szlafrok wiedźma z miniaturowym yorkiem w ramionach wybiegła na klatkę schodową, wygrażając nam wałkiem kuchennym. Kiedy wreszcie znaleźliśmy się bezpiecznie przed blokiem, nie byliśmy w stanie złapać oddechu. Minho pochylił się, opierając dłonie na kolanach i zamknął oczy, a jego brązowe kosmyki przykleiły się do czoła. Ja sam mimo zmęczenia czułem rozsadzającą mnie energię. Mógłbym biec tak jeszcze bardzo, bardzo długo, bo wreszcie miałem pewność, że żyję. Każdy mięsień we mnie krzyczał, a krew dudniła w uszach i cholernie mi się to podobało. Jakbym wyrwał się z jakiejś potwornie ciasnej klatki. Wolny.
Spojrzałem w górę, przypominając sobie pierwszy raz, kiedy przechodziłem tędy, zmierzając do szkoły. To było prawie rok temu, a ja wciąż miałem wrażenie, że zdarzyło się to ledwie wczoraj. Wtedy jeszcze byłem szarym, ponurym Lee Taeminem w ciężkich glanach, spranej kurtce motocyklowej i bez żadnej nadziei na przyszłość. Przytłaczały mnie problemy, których teraz nie miałem. To tutaj, na tym śmietniku spotkałem Jonghyuna, pierwszą osobę, która się mną zainteresowała, zamiast zignorować mnie bez słowa jak wszyscy. Wciąż mnie to gryzło i chciałem go o to kiedyś zapytać, ale chyba wiedziałem, jaka byłaby jego odpowiedź. Po prostu wzruszyłby ramionami i rzucił „Byłeś taki jak ja. Nie mieliśmy nic do stracenia”.
Jedna spontaniczna decyzja, zwykły impuls zmusił nas do wejścia na ten dach, po którym chodził człowiek. Zwyczajna ciekawość. A może nie? Przecież nigdy nie wierzyłem w przypadki. To, że stąpałem twardo po ziemi nie znaczyło, że wszystko było dla mnie czarno-białe. Tata tak wiele mnie nauczył, chociaż nie zdawał sobie z tego nawet sprawy.
- To była najdziwniejsza rzecz w moim życiu – powiedziałem sam do siebie. – A to coś znaczy.
- Mówisz o naszym pierwszym spotkaniu? – Minho jakby czytał mi w myślach. Również spojrzał w górę, na jeden z wielu budynków o płaskim dachu tuż pod gwiazdami. – Masz rację, to było dziwne. Czasami to wspominam. Z początku byłem zły na rodziców, na ojca, że kazał nam się przenieść z Seulu do takiej dziury… Ale fakt, że Kibum, Jinki i Dara zostali ze mną sprawił, że zacząłem myśleć o tym bardziej jak o nowej przygodzie niż niezasłużonej karze. Kawiarnia, to wszystko… potraktowałem to jako wyzwanie. A tamtego rana na dachu, kiedy przyszliście… - Zamilkł na moment, wciąż nie odrywając wzroku od majaczących nad naszymi głowami gwiazd. – Kiedy pierwszy raz zobaczyłem Jonghyuna, pomyślałem, że wygląda na zagubionego, szukającego celu w życiu człowieka. Pomyślałem, że będzie świetnym przyjacielem. Z kolei kiedy pierwszy raz zobaczyłem ciebie… - Przeniósł wzrok na mnie, nie przestając się lekko uśmiechać. – Cóż, dobra, może nie była to za bardzo głęboka refleksja z mojej strony, przepraszam.
- Co pomyślałeś? – Zmrużyłem oczy, przyglądając mu się podejrzliwie. Po tym to można się było spodziewać już wszystkiego. Niby nigdy nie interesowało mnie, co ludzie myślą o moim wyglądzie i miałem ten aspekt swojej osoby głęboko gdzieś, ale mimo wszystko ta historia mnie zaciekawiła. – Coś zboczonego?!
Uniósł ręce w poddańczym geście, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu.
- Pomyślałem tylko, że jesteś najpiękniejszą osobą, jaką widzę na oczy. Przez moment nie byłem pewien, czy w ogóle jesteś prawdziwy.
Och. To chyba nie był w takim razie najlepszy moment, aby powiedzieć mu o moim pierwszym wrażeniu, które o ile pamiętałem głównie opierało się na tym, że Minho jest psycholem i seryjnym mordercą, którego szaleńczy uśmiech mógł zdradzać tylko chęć zabicia mnie i Jonghyuna za pomocą swojej gitary i zrzucenia naszych ciał z dachu. Nie znałem go jeszcze wtedy, dobra?! Nigdy nie byłem ufny w stosunku do ludzi, nie osądzajcie mnie.
Droga powrotna do kawiarni znowu zleciała nam w komfortowym milczeniu. Już nic nie wspominaliśmy i w zasadzie byłem mu wdzięczny, że nie zaczynał żadnych niewygodnych konwersacji, bo teraz, kiedy moje zmysły wróciły na swoje miejsce, czułem się nieco skrępowany. Samo to, że właśnie wracałem z randki, pierwszej oficjalnej randki w moim życiu, w dodatku z randki, na którą zabrał mnie Żabol i na którą nawet nie musiał mnie siłą uprowadzać, było wciąż surrealistyczne. Zerknąłem na niego kątem oka, kiedy szliśmy powoli przez park. Zmierzyłem wzrokiem jego skupiony profil i poczułem, jak na moje policzki występują irytujące rumieńce, których na szczęście nie dało się zobaczyć w ciemności. Ciekawe, czy kiedykolwiek będę potrafił zachowywać się przy Minho zupełnie swobodnie? Bez uderzania w sarkastyczny ton w najmniej odpowiednim momencie? Bez spinania wszystkich mięśni za każdym razem, kiedy się do mnie zbliżał? Czy taki związek w ogóle miał prawo bytu? Byliśmy swoimi całkowitymi przeciwieństwami. Fakt, że zaakceptowałem go jako kogoś tak ważnego był dla mnie całkowicie niepojęty, bo to oznaczało, że nie mogłem pozostać dłużej całkiem bierny. Też musiałem dać mu coś z siebie, tak jak on zawsze dawał mi wszystko, nawet kiedy jeszcze wmawiałem uparcie jemu i sobie, że go nienawidzę i że nie jest mi do niczego potrzebny.
Uh, brzydziłem się tymi kłamstwami i podziwiałem go za to, że mimo wszystko ze mną wytrzymał. Że był przy mnie, kiedy odpychałem go rękami i nogami, raniłem go i zamykałem mu jakąkolwiek drogę dostępu do siebie. Nie miałem tylko pomysłu jak mu to wynagrodzić, ani nie byłem do tego stopnia odważny, by po prostu go o to zapytać.
Uhh, to takie wkurzające!
Już miałem wsadzić ręce do kieszeni i wbić zacięty wzrok w ziemię, kiedy nagle ciepła, duża dłoń chwyciła moją i splotła nasze palce jakby to było coś zupełnie zwyczajnego. Minho pogwizdywał pod nosem, patrząc przed siebie i nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi. Spojrzałem na niego szeroko otwartymi oczami, zastanawiając się, czy gdybym zaczął się wyrywać, to by mnie puścił. Szczerze w to wątpiłem, poza tym i tak nie miałem na to ochoty.
Dziwnie przyjemnie było iść przez park z Minho za rękę, chociaż jeszcze parę miesięcy temu coś takiego nie mieściłoby mi się w głowie. Jakoś nagle przestałem martwić się o przyszłość i przeszłość, zostało tylko tu i teraz. Zresztą po co mi myśleć o przyszłości, skoro wszystko zmierzało ku dobremu zakończeniu? Właściwie, ta historia mogłaby skończyć się dla mnie właśnie w tym miejscu. Oczyma wyobraźni widziałem siebie i Minho podążających w stronę zachodzącego słońca jak w jakiejś taniej, łzawej dramie, którymi zawsze pogardzałem. Nawet żałowałem trochę, że słońce już zaszło i zrobiło się całkiem ciemno, ale ostatecznie gwiazdy też robił niezłą scenerię do tandetnego romansu. Tak, chyba mogłyby już wypłynąć napisy końcowe. Wciągnąłem do płuc trochę tlenu, załamując się nad swoją własną głupotą, która niebezpiecznie zaczynała przypominać tok myślenia Sulli. Powietrze pachniało dymem i spalenizną, co niestety niezbyt pasowało do mojego super romantycznego wyobrażenia. Może to jakaś metafora do pożaru namiętności czy coś w tym stylu? Nie wiedziałem nawet, że Nowy Lee Taemin postanowił zasłynąć jako poeta.
Nagle Minho zatrzymał się w miejscu, a ja omal na niego nie wpadłem, natychmiast wracając do siebie. Jego dłoń zaczęła wyślizgiwać się z mojej i w odruchu spowodowanym przez jakieś niknące resztki odurzenia ścisnąłem ją mocniej.
- Co się stało? Jednak nie wracamy? – zagadnąłem, przeklinając się za nutkę nadziei w moim głosie. – Widać już światła kawiarni, chyba faktycznie urządzili tam jakieś party hard, bo cholernie miga…
- To… To nie są światła.
- Co?
Spojrzałem mu w twarz i poczułem, jak coś ciężkiego ląduje na dnie mojego żołądka. Był blady, widać to było nawet w mroku, jaki panował dookoła nas. Jego oczy były szeroko otwarte, przerażone, jakby zobaczył ducha lub coś o wiele gorszego. Przejął mnie nagle niesamowity chłód. Minho puścił się biegiem w stronę jasno oświetlonej kawiarni, ciągnąc mnie za sobą w szaleńczym tempie. Omal nie potknąłem się o krawężnik, kiedy przecinaliśmy opustoszałą ulicę, ale nie wydałem z siebie żadnego dźwięku, bo głos po prostu zamarł mi w gardle. Swąd spalenizny i duszącego dymu był nie do wytrzymania.
O Boże.
Widok jaki się przed nami otwierał, był więcej, niż makabryczny. Kawiarnia stała w ogniu. Czerwone płomienie pożerały ściany i pięły się po dachu, ogień buchał z okien, potłuczone szyby spadały na chodnik, gdzie zebrał się spory tłum przerażonych ludzi. Nasza grupka stała w bezpiecznej odległości, wszyscy wpatrywali się z niedowierzaniem w osypujące się zgliszcza, jakie powoli powstawały z ich ukochanego miejsca, pracy, z ich domu. Jinki obejmował szlochającą Darę, która zgięta w pół, dostała ataku kaszlu i trzymała się kurczowo za brzuch. Jonghyun gładził nieporadnie po plecach trzęsącego się spazmatycznie Kibuma, który ukrył twarz w dłoniach. Amber i Sulli po prostu patrzyły. Żadna z nich nie płakała, ale widać było, że są kompletnie zagubione i zszokowane.
Mimo gorąca, jakie emanowało od buchającego ognia, dłoń która wciąż kurczowo ściskała moją, była lodowato zimna i drżąca. Nie sądzę, bym kiedykolwiek był w stanie wyrzucić z pamięci obraz jego twarzy w tamtym momencie.
Płonący budynek stawał się ruiną na naszych oczach, zabierając wraz z dymem moje najlepsze wspomnienia. Wszystko się skończyło i NIC nie było w porządku.
_____________________________________

 Uh. Jest rozdział, yaaay~ Znowu po sporej przerwie. Znowu ma kilometrową długość. Alice znowu ucieka schować się do kąta i będzie cierpliwie czekać na opinie, płonąc (przepraszam! ;_;) z nerwów. Wygląda na to, że... że został oficjalnie jeden rozdział do końca. Nie wierzę w to, nie mogę w to uwierzyć. Czas jaki spędziłam z tym opowiadaniem oficjalnie przekroczył okres roku. Nie, jeszcze nie płaczę, ale czuję, że kiedy dojdzie do Epilogu, nie będę mogła się powstrzymać. Za bardzo przywiązuję się do pewnych rzeczy.
Dziękuję za kochane komentarze. Czasami mam ochotę uściskać Was wszystkich i nigdy nie wypuścić ;_; Nie wiem, dlaczego Troubles Maker cieszy się takim powodzeniem, w dalszym ciągu jestem zszokowana. Ale jednocześnie jestem cholernie szczęśliwa, bo to oznacza, że coś robię dobrze. Dziękuję wszystkich, którzy wypytywali kiedy rozdział, gonili do pracy, motywowali na różne sposoby, czasem mniej, czasem bardziej drastyczne <3
Co do ankiety, w której mieliście okazję głosować... ^^" Wypadło na kontynuację, hmm? Nie powiem, że nie myślałam o tym. A właściwie wciąż jeszcze myślę. Na pewno Epilog nie będzie definitywnym końcem TM, co to, to nie! Czeka mnie jeszcze seria oneshotów, bonusów, czyli wszystko to, co nie zmieściło się już w fabule. Sama kontynuacja... Nie wiem, jestem rozdarta, tym bardziej, że planuję nowe opowiadanie już od dłuższego czasu. Wrócę do tego jeszcze przy okazji Epilogu, okej~?

Rozdział dziewiętnasty z dedykacją dla Minchannie. Czuję taką potrzebę prosto z serca. Za te wszystkie rozmowy, za pomysły, za wsparcie. Jesteś wspaniała! ♥

+ Tradycyjnie przepraszam za błędy. Poprawię ;; No i do napisania, hm...?

30 komentarzy:

  1. shit. nie nie nie nie nie, nawet nie będę próbować mówić coś o fabule, nawet wydusić z siebie czegokolwiek nie umiem. znowu. szokujesz, zadziwiasz, trzymasz w napięciu, bawisz, jak nikt inny. cholera. co teraz? stahp, nie myśleć. CZEKAĆ. i modlić się o rozdział, żeby uspokoić przejęte serce.
    hahahahahahhahahaha nie czytaj tego na górze, nie potrafię nawet napisać głupiego komentarza.
    ugh, nieważne.
    trzymaj się.
    weny.
    i... dzięki. czy coś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział. Jeden z lepszych. Nie przejmuj się, że długi! To baaaaaaaaaaardzo dobrze. Ale tą długa przerwę to cie powinienem opierdzielić ! Serio!! Ale jako że wspaniałomyślny ze mnie facet to ci daruję. Ale tylko tym razem! ;)
    A tak poważnie. Bardzo dobry, super rozdział. Nie mam do niego żadnych zastrzeżeń. I trochę smutno, że TM się kończy. Przyzwyczaiłem się do tego opowiadania. Echhh.... Więc weny weny i dodawaj szybciej nastepny!
    Zero_

    OdpowiedzUsuń

  3. Jestem prochem, cholernymi zgliszczami mnie, nawet nie wiem czy jeszcze oddycham, czy się duszę czy latam sobie w dalekim kosmosie z króliczkami wokół tęczy o___o Okej, próbuję się teraz zebrać w jakąś kupkę czegoś z właściwościami Lajlusia. Uff, dobra.
    Jest pięknie, ładnie, słodko, wiosna, ptaszki śpiewają, a tu nagle wyskakujesz z PŁONĄCĄ KAWIARNIĄ SHINEE CAFE… aż mi puls skoczył, przestałam oddychać i o mało oczy nie wyszły mi na wierzch...... moje SHINee Cafe ;;;;;; niemogłaśniemogłaś *histeryczny płacz*
    Moje marzenia i plany o wytropieniu gdzieś na google maps SHINee Cafe, a potem o potajemnym i nielegalnym dostaniu się tam za każdą cenę i cuda tego świata legły w gruzach, moje rzycie się skończyło...
    Boże, teraz to się dopiero zastanawiam co oni teraz zrobią, gdzie się podzieją... TYLE PYTAŃ SOBIE TERAZ ZADAJE SADAFSD
    Dobra, spróbuję strzelić komentem jakimś sensownym, cokolwiek *kij, że mi się nie uda, tak jak zwykle :'>*
    Ten list... aż mnie coś ścisnęło w środku ;-; znienawidzony przeze mnie ojciec Minho jednak nie jest takim skurwiakiem. Dobra, w mniejszym stopniu. Nadal go nienawidzę i gardzę i hejcę do bólu, ale to tam...
    Co więcej zdziwił mnie Nowy Lee Taemin, który w żadnym, nawet mikroskopijnym stopniu nie przejął się, nie załamał, nie rzucał przedmiotami gdzie popadnie i nie wyżywał się na biednym Minhoszu, co uważałam że zrobi, po przeczytaniu listu. A tu takie miłe zaskoczenie *^* Nawet nie wiesz jak miło było przeczytać, że Tae w końcu czuje się lekko, nic mu już nie ciąży i swobodnie może miętosić się z Minhoszem ahsgadajfdasdaf *moje 2minowe feelsy wybuchły i rozpaćkały mnie po ścianach* Ten szósty pocałunek, szósty, wyobraziłam sobie całowanko w mące, tak suodko, aż mam próchnicę (2minowa próchnica najlepsza, srsly xD) kocham kocham kocham *u*
    Kibum, Kibum, Kibumie ty, foch forever bo przerwałeś macanko w najlepszym momencie! Sapałam jak Minho wydzierał się na niego, że jest w zmowie z psem. Żabol chyba nie wytrzymał napięcia xD Ej, plz, nie wiem dlaczego, ale przez chwilę to aż mi serce stanęło, bo myślałam że ojciec Minho ich naszedł x.x aż wrzasnęłam.
    No a nim zdążyłam zeskrobać się ze ścian to o mało nie rozszarpałam poduszki, bo schowek agfsahgfha zazdroszczę tym miotłom i mopom widoków *mój mózg poszukiwany* i tak, pragnę wszystkich pikantnych i niepikantnych schowkowych szczegółów *-*
    I jeszcze chcę zobaczyć WYMEMŁANEGO TAEMINA! Wymamłany Taemin to najlepszy Taemin, bo Takich dwóch wymemłanych Taeminów to nie ma nawet trzech. Zaraz, co.
    aha
    "- Zabezpieczcie się! – wrzasnął Jonghyun, rżąc jak zdychający ze śmiechu koń."
    Jonghyun aj lov ju very macz zdychający koniu kochany dinozaurze *m* Spadłam z fotela, przeturlałam się na drugi koniec pokoju i krztusiłam się ze śmiechu, pozdrawiam.
    Aha jeszcze Minho zazdrosny o przedszkolnego męża, krzyczę. Myślę że sędzia Choi Minho Wesołowska sam udzieli im rozwodu w pięć sekund, bez składania pozewów, podziałów majątków i tych innych pierdół na których się nie znam, ale mniejsza... xD
    Tag w ogóle to chce wiedzieć co Jjong wsadził Taeminowi do szafki jako prezent ślubny xD Niesamowicie mnie to nurtuje, ale nie będę tu rzucać pomysłami xD
    Ta impreza charytatywna wydawała mi się od początku podejrzana *mój instynkt do kitu się sprawdził :o* Dzika ucieczka 2mniów i aż powróciły wspomnienia *u* zwijałam się w otchłani. Zawsze jak jest wzmianka o dachu to aż mam ciary, bo to od niego wszystko się zaczęło (a przed oczami stanął mi Jonghyun leżący i palący ziółko w śmietniku, ale nic xD) Kochany Żabolek urządził randko-niespodziankę ;---; ♥ i zaśpiewał piosenkę Taeminowi *kwiczy* aż by się chciało posłuchać...
    A potem to już szkoda gadać co się ze mną stało. To byłoby chyba zbyt piękne i kolorowe zakończenie, gdyby nie spowodowało mojego zatrzymania akcji serca. Borze, ottoke ottoke ;____;
    Myślę, że teraz po tym wszystkim, to wszyscy zostaną zatrudnieni na ziołowej plantacji Jonghyuna, który będzie tam szefem i jak puści ją z dymem, to zaczadzi cały świat... xD jestem pewna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ops, osiągnęłam limit znaków i jakby cholerny blogger nie miał funkcji rozdzielania komentarza, muszę robić to sama :<

      Aliss, chcę pogratulować Ci kolejnego mistrzowskiego rozdziału *I DZIĘKUJĘ CI ZAPRAWDĘ ZA TO NIEPODZIEWANIE-ZASKAKUJĄCE ZAKOŃCZENIE....*
      I przestrzegam Cię abyś już nigdy więcej nie pisała bredni typu "rozczarujecie się bla bla bla nie jestem zadowolona bla bla bla" jak Ty nie jesteś zadowolona z tego, to kim Ty jesteś? ;;;; Takie Twoje myślenie mnie rani, więc nigdy więcej tak nie pisz, bo to kłamstwa i Cię znajdę i wybiję to z głowy *zdesperowan* :"D
      Tak w ogóle to dziękuję Ci za ten rozdział dzisiaj, bo odzyskałam dobry humor, a byłam wkirwiona na wszystkich wokół, ale Ty jakoś wiesz kiedy i jak pokrzepić moje biedne serce, dziękuję~ ;;
      Nie wiem czy napisałam wszystko co chciałam napisać bo mam we łbie totalny mętlik latający sobie w moim mózgu (którego nadal poszukuje) z prędkością światła i wszystkie informacje docierają do mnie z opóźnieniem (wgl walić lekcje na co to komu x"D)
      No i dziękuję za sporą dawkę 2minowych miełości, uzupełniłaś moje niedobory i już nie umrę :DDD
      Kochane żabie zaloty ;;;
      No i w ogóle to to powyżej to jakiś jeden wielki chaos, którego sama nie ogarniam. Znowu nie dałam rady napisać godnego komentarza. Taki tam mój defekt, wybacz xD
      Gratulejszyn, to było perfekszyn i zapłakan bo do końca bardzo blisko ;----; (a z drugiej strony nie mogę doczekać się epilogu i miliona dodatków specjalnych xD) No i oczywiście HW asdasdfsa *v*
      Dziękuję jeszcze raz~

      Layla

      Usuń
  4. O ja... O ja O ja O ja. Tyle czekałam na ten rozdział <3 Wchodziłam codziennie by tylko spojrzeć czy nie ma czegoś nowego... Wyszedł Ci cudownie! Nawet jeżeli przed chwilą skończyłam czytać, to już nie mogę się doczekać następnego... Weny życzę. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem lamerem, nie będę pierwsza z komentarzem... Taki ze mnie gówno-fangerl!

    Droga Aliss,
    Jak zwykle, na samym początku dziękuję pięknie za rozdział. Nie wiem czego chcesz od niego. JEST TAK SEROWY, ŻE WSUWAM GO BEZ ŻALU, BO UWIELBIAM SER. KAŻDY. Poczuj to, w tej chwili jemy razem kawałek pizzy cztery sery i jeden kawałek mozzarelli jesz ty, a drugi ja. Rozciągnął się na 300km. Bez żalu. Nie zamulimy się, pójdziemy na buble tea i popijemy, ewentualnie pójdę po tym serku i skończymy jak zakochany kundel XDDDDDD (Jezu, co to za yuri story…)
    Uwielbiam to, że wstawiasz party w najmniej oczekiwanym dla mnie momencie XD Part z ojcem Sulli – ulewa stulecia, ja gdzieś na przystanku umieram, poprzedni part – ja na wykładzie w środku pisania notatek. Hehe, ciekawe, co zrobiłam (tak, olałam ulewę i to, gdzie jadę; odrzuciłam notatki i ostatnie 40 minut wykładu w zapomnienie XDD). Teraz byłam w środku kpop night i leciało Spectrum i miałam ciary, bo słyszałam Taemina XDD a potem Everybody i aż musiałam odtańczyć taniec dj’a i chłopca z fletem z radości, przy okazji performance’u potrąciłyśmy jakiegoś Koreańczyka... Ups? XD
    Ps. Jak czytałam, to wydawało mi się, że rozdział nigdy się nie skończy, o matko, byłam w raju XD!

    Omo, list matki Taemina taki… Hm, Po przeczytaniu go widzę, jak bardzo Taemin jest do niej podobny, myślałam, że to, co napisała będzie bardziej takie, hm, nie wiem, no spodziewałam się, że ukształtowałaś inaczej jej charakter, a raczej jego rys. Trochę mnie tknęło to, że ona już się spodziewała swojego końca i pisała to tak siedząc w domu, gdy dzieci bawiły się w drugim pokoju. Ojciec Taemina taki dobry człowiek TT TT
    W końcu wiadomo, o co chodzi z tymi wszystkimi potyczkami i zgorzknieniem ojca Minho.
    Jednak i tak najbardziej zszokowana byłam reakcją Taemina na wszystko, a w sumie raczej jej brakiem, przyjął to aż za spokojnie XD Chociaż nowy Lee Taemin, to nieprzewidywalny Lee Taemin XD! Co tam, moim chłopakiem jest brat mojej siostry, e tam XD! Rozwaliło mnie to szukanie podobieństw u Minho i Sulli XD to uczucie, gdy Taemin zrzucił głupotę Sulli na geny od pana Choi… XD
    PSTR ĄG. ON MUSIAŁ TAM BYĆ. Dobrze, że już się nie wił. NIGDZIE. A miałam nadzieję na akcję świąteczną pt. pstrąg zamiast karpia i Taemin w wannie     erfdhfukjhsfkjsh boże, zabierzcie mi komputer i twittera, ryje mi banie….
    Reakcje Taemina na nazywanie go chłopakiem przez Minho są takie rozbrajające, że mogłabym godzinami tylko to czytać, Ijo ijo ijo wóz strażacki, niech doktor Choi ratuje pacjenta SIKAWKĄ przed przegrzaniem, bo jak temperatura osiągnie punkt krytyczny, to nawet zimne jeziorko z pstrągami nie pomoże xD! Miękka fryteczka. Parsknęłam. Żabolowe teksty, które peszą Taemina mnie zabijają, atak zwyrola i wszystkiego na raz, nie umiem się wysłowić, bo się skręcam jakby mnie ktoś smażył na patelni xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdrość Minho o Jongina z przedszkola… Myślałam, że już się nie doczekam tego wątku, a już pełen plan „związku” przedstawiony przez Żabola mnie uśmiercił. Czy to jakieś specjalne stadia, od bransoletki, do lizaka? I TO Z GWIZDKIEM? (CZY MNIE COŚ OMINĘŁO W PRZEDSZKOLU? Nic takiego nie dostałam od „męża”…)
      Miałam nadzieję, że nigdy nie nastąpi to, że kawiarnia będzie miała kłopoty TT TT przecież Minho w poprzednim parcie obiecywał TT TT i tak ładnie mówił, że przecież mają swoich klientów. Okłamał mnie, już go nie lubię :<
      Gdy Taemin schował się do kuchni w czasie przerwy i był motyw zasypanego mąką, to pierwsze, co pomyślałam to „hehe, nie będziesz paradował z białym tyłkiem, ty już wiesz, kto ci go ładnie otrzepie…” XD PRZEPRASZAM XD
      Chichocze jak zwyrol, gdy czytam każdą interakcję naszych gołąbeczków, lejesz mi miód na serce tym, że się tak wymemłali w tym parcie XD Chciałaś, bym umarła do końca czytając te wyznania… A TO, ŻE MINHO LICZYŁ ILE RAZY… WDHWDKHEWWEK TYLE MAM DO POWIEDZENIA, ALISS, WYJDŹ, NIE RUJNUJ MI GŁOWY, CHCIAŁABYM JESZCZE SKOŃCZYĆ STUDIA, CHOCIAŻ TYLE.
      Wiesz, że nienawidzę tego, że ciągle ktoś im przerywa, będę walczyć o prawa do spokojnego miziania! XD! …ej, ale czego nie mogę wiedzieć, co się działo w schowku, JAK MI MÓWIŁAŚ O NIM, TO LICZYŁAM NA… Ty wiesz na co liczyłam, a tutaj… kwjhfkfhksdj tak bardzo ja, wiecznie naiwna i zrobiona w konia… a malinki nie biorą się znikąd.
      Jong, który jest 2min shipperem… Za wiele. Do tego sypiący ślubnymi prezentami…
      Wiesz, nie spodziewałam się, że Minho, który uwielbia kawiarenkę, będzie chciał uciec z imprezy na SCHADZKĘ. Jak on może, jemu chyba też wymiotło mózg z tej całej miłości… Każdy by się ulotnił, ale nie on. Nawet Taemin miał wyrzuty sumienia, ej… xD
      Randka na dachu, tak uroczo… Minho śpiewający fknekjfhefl aż usłyszałam to w głowie, przeszły mnie ciarki, rozbroił mnie entuzjazm Taemina, gdy Żabol chciał z tego zrezygnować~ Czekolada z rumem.. Musiała być dobra! XD Szkoda, że oszczędziłaś kolejnej ‘mizianej sceny, bo sama musiałabym sobie golnąć likieru z białej czekolady, który trzymamy w szafce, by nie umrzeć z nadmiaru dobroci ^^”
      Spacerek przez park taki uroczy. Pewnie wiesz o czym pomyślałam, gdy zobaczyłam „pożar namiętności”… fkhskdfhkj taki krytyczny moment, a ja myślę o takich głupotach ^^”
      Szczerze mówiąc, gdy w końcu pojawiły się jakieś oznaki pożaru, to pomyślałam z jednej strony ‘w końcu, bo nie wiedziałam, kiedy się to wydarzy’, a z drugiej ‘hm, mówiła, że nie idzie z planem, myślałam, że skoro nic nie było do tej pory, to może…’… Nie, nie mogłam być zdziwiona z tego, co się stało na końcu, bo jestem brutalnym wyciągaczem spoilerów i je lubię, a raczej to ty się bardzo chętnie ze mną nimi dzielisz, nawet jeśli zbytnio nie naciskam… :>
      Zmartwiłam się tylko o Darę i jej dziecko, że przez ten dym i nagłe nerwy może się im coś stać TT TT
      Jeszcze raz dziękuję za Twoją pracę ^^” Nie przejmuj się chamskimi popędzaczami aka anonimy z aska~ Nie mogę się doczekać ostatniego parta i epilogu i miliona bonusów, a zwłaszcza tego zrytego XDD
      Przepraszam, że taki lamerski komentarz, który w sumie nic nie wnosi, ale i tak się rozpisałam chyba najbardziej w swoim życiu O_O z każdą kolejną notką u Ciebie biję swoje rekordy O_O
      Dozo na twitterze, Alisałkę <3

      Usuń
    2. TROSZKĘ SIĘ ROZPISAŁAM :)))))))))))))))"""""""""""" Nie polecam czytania tego bezsensu xD

      Usuń
  6. Okej. Zacznę już teraz pisać, bo zapomnę, czym miałam się z tobą podzielić. ^^
    Jejuu Nowy Taemin... Ciekawy jest. Chociaż jak dla mnie to ten Nowy Taemin miesza się ze Starym Taeminem, przez co wychodzi nam albo Średni Taemin, albo Najnowszy Taemin. ;D I tak i tak można...
    Niektóre jego subtelne komentarze mnie dosłownie rozwaliły. On to jednak potrafi niektóre rzeczy podsumować, albo skomentować.
    Bardzo spodobał mi się moment, w którym wspomniałaś o Krisie w stroju atomówki. Ryłam się jak nie wiem co.
    CO TY MASZ DO MOJEGO KRISA?! ;P
    On tylko wygląda groźnie... Ale w głębi skrywa mięciutką gąbkę pod nazwą "serce". No, może przesadziłam, ale wiesz... coś w tym stylu. ;d
    Ojojojojojoj gorrrąca scena z 2Minem w roli głównej. Uuuuuuuuuuu
    <3
    Chyba moje .. odczucia co do tego pikniku są podobne do tych Taemina. Ale trzymam kciuki. ;D
    Ooo zapomniałam skomentować ten list od mamy Taemina i Sulli. Widzisz, jednak już zapomina... Ja - geniuś.
    A tak na marginesie wybacz błędy, które na pewno się pojawią, ale spostrzegłam iż teraz normalnie nie umiem pisać. o.o Ale przejdzie ... chyba. xd
    Ale mam wytłumaczenie - TO WSZYSTKO WINA MINHO!
    Te jego Żabie oczy.... Mimo iż ich nie widzę, to wyobrażam sobie...
    Ale mam pretekst...
    Wow - ucieczka godna ... no takich ten... z filmów akcji... Emmmm no ooo hmmm... jakby ci to wytłumaczyć...Domyślisz się. ;D
    Ojojoj randka. <3
    Minho będzie śpiewał? On ma super głos. ^^ Więc zazdroszczę Taeminowi. Taka randka. Bosko. <3
    Oho - kawa z rumem. Zwiewać bo Minho psychopata będzie... TFU CO JA GADAM?! Nie zwiewać! Minho będzie całował po alkoholu każdą napotkaną osobę. <3
    Grrr Taemin nie spadnij. Ale jak coś Żabka cię uratuje.
    Czyżby role się odwróciły i zamiast Minho to Taemin będzie biegał i całował pierwszą napotkaną osobę? ^^
    Z tym jabkiem Adama... Hahaha, nie wiem czemu, ale zaczęłam się śmiać i szczerzyć jak głupia.
    Normalnie yaoi zrobiło mi z mózgu masło maślane...
    No cóż. xD
    "- Wow. Twoje marzenia są zbyt skomplikowane. Dom z dachem to poważna sprawa." - nie rozwalaj mnie, bo mama naprawdę pomyśli, że ze mną coraz gorzej.
    Uuu wałek kuchenny poszedł w ruch. Uuuuuu. Ej! Ja to skądś znam.
    Czyżby ta przemiła staruszka w groźnym wałkiem czytała twoje opowiadanie i postanowiła naśladować Key'a? xd
    Minho psychopata z gitarą? Kusząca wizja.... xd
    Ah te rozterki sercowe po pierwszej randce.... Takie... nieznane mi. xd Haha, ale chyba się cieszę... ;D
    Ja pierdziele... Tak mi (i tu pojawia się przekleństwo, ale nie mogę się powstrzymać) cholernie ich szkoda. Nie dosyć, że byli zasypani w długach, to jeszcze to, dla czego tak bardzo chcieli te długo spłacić stoi teraz w ogniu...
    Ten ojciec Minho to jednak świnia, bo mógłby pomóc.... -_-
    Jak mi smutno....
    SZYBKO PISZ KOLEJNY (nie powiem, że ostatni, bo nie! chociaż wiem, że tak... :( ) rozdział, bo jestem z natury osobą ciekawą.
    A niby czemu ma się nie cieszyć powodzeniem?! Jest super i kocham je. MUSI się cieszyć powodzeniem. To jest taka super dobra książka do której mogłoby się wracać latami. Jeden minus jest taki, że na rozdziały trzeba czekać, a w książkach są one na następnej stronie po końcówce rozdziału wcześniejszego. Ale opowiadania są fajne pod tym względem, że jednak długo się z nimi jest, a ja książę szybko łykam i taki żal, że JUŻ?!
    Hwaiting kochana. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Jak chcesz, to ja cię mogę porządnie zmotywować kopniakiem motywacyjnym, czy coś... xd Ale to dopiero prawdopodobnie w ferie (moje ;p).
    Pozdrowienia i jeszcze raz Hwaiting. A że nie wchodzisz na gg, to będę cię prześladować na tt. ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko, jak duzio....
      Nie, może lepiej nie czytaj, bo to... bez sensu. Takie pierdoły tam napisałam. ;P

      Usuń
  7. HEEEJ! Jestem nową czytelniczką i od dawna lukałam czy jest nowy rozdział, to zaczynało być takie monotonne - napis "rozdział osiemnasty" i gif pod nim już znałam na pamięć i wczoraj wieczorem już z przyzwyczajenia włączam bloga - a tam...! NOWY rozdział! Kocham cię! Jak zobaczyłam inny gif, to pomyślałam, chwila, coś jest nie tak, a jak się skapnęłam, że nowy post, to zaczęłam wariować xD Eh, mimo wszystko, po chwili pełnej entuzjazmu, przeczytałam tylko ten list i poszłam spać, bo miałam męczący dzień >~<
    No i dzisiaj czytałam do końca i stwierdzam, że bardzo tęskniłam za tym opowiadaniem! Już tyle razy przeglądałam 18. rozdz., że coś nowego o 2minie wywołało szybsze bicie serca~! Ach, nie rozumiem, czemu nie rozumiesz, że to opowiadanie jest wspaniałe! Według mnie to prosta logika xD Ładny - zachęcający wygląd bloga, od pierwszego do najnowszego rozdziału dobry styl pisania, dłuuugie rozdziały, Tae jako buntownik to rozbrajający i rzadki okaz, no i ciekawa fabuła - dla ciebie może zdawać się nieco nudniejsza, bo sama wiesz co się stanie i to twoje decyzje jakie będą losy bohaterów, ale my, czytelnicy - tylko chłoniemy co wymyśliłaś, bo jak widać wszystkim się podoba w jaki sposób ciągniesz historię.
    Mimo że miałaś lekką przerwę, cieszę się, że wróciłaś~! Dzięki! Mam nadzieję, że pomyślnie skończysz opo i jakieś dodatki! :D
    Poza tym... chyba zabiję za ten schowek... to co mogło się tam dziać... fakt, że zostało to zatajone.... niczym cenzura dla biednych shipperów... właśnie złamałaś niewinne serduszka xD Ale ok, jeszcze poczekam na te ich momenty^
    Randka była urocza, Tae strasznie się zmienił, ale to robi go jeszcze słodszego xD No a Minho jaki bodyguard, haha, uwielbiam zazdrośników, jeśli to nie wszczyna nic poważnego.
    Tylko na sam koniec szkoda mi było Taemina :c Taki piękny dzień skończył się tak tragicznie :c I w ogóle szkoda mi ich wszystkich! uhh... Mam nadzieję, że jakoś to będzie. Tak więc czekam na następną notkę~! Buziaki, Pozdrawiam! WENY, CZASU I WSZYSTKIEGO CO DOBRE DO PISANIA DALEJ~! :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Szczerze mówiąc to nawet nie wiem od czego powinnam zacząć. Od początku, od końca, a może od tego co ze mnie zostało? Tak bardzo nie chce, żeby mój komentarz był jednym wielkim "asdfghjkl", ale to coś też powinnam zaliczyć do wyrażeń określających moje uczucia od wczoraj. Bez kitu. Przeczytałam rozdział prawie od razu po opublikowaniu (i tutaj ślę wielki hejt na bloggera, który mi nie wyświetlił tej cudownej informacji, ale i tak to nie ma znaczenia, bo jak jest nowy rozdział na TM to wszyscy o tym trąbią, cieszą się, radują i w ogóle, poza tym sama na bloga wchodzę średnio raz dziennie), ale nie miałam jak skomentować. Na twitterze dostałaś niezbyt kreatywny teaser mojej opinii, dlatego przyszedł czas na dłuższą wersję.

    No to może jednak zacznę od początku. Szczerze mówiąc nie wiem, gdzie się znajdowałam, kiedy dotarło do mnie, że jest 19., ponieważ uderzyła we mnie fala emocji i włączyło się jakieś dziwne tykanie bomby, która już niedługo miała wybuchnąć. Z mocno bijącym sercem zabrałam się do czytania i już niedługo potem w moich oczach pojawiły się łzy. Inaczej wyobrażałam sobie list mamy Taemina, taki bardziej sztywny. Przepraszam, bo powinnam się domyślić, że walniesz nam tutaj arcydzieło! Charakter mamy Taemina był taki super, ale to wiesz, bo ja od samego początku zachwycam się tym, jak wykreowałaś Minniego.
    Kiedy Yejin użalała się nad sobą, pisała jaką to jest złą matką, było mi przykro. Współczułam jej i miałam ochotę ją przytulić, powiedzieć, że ma wspaniałego męża i dzieci, że każdy w życiu popełnia błędy. A jeszcze to grożące jej niebezpieczeństwo, fnsifgoengreugngr ; ; Tak nie powinno być, oni tworzyli taką cudną rodzinkę... :< I jeszcze ta wizja małego Tae malującego po ścianach *^* Cofnę się w czasie i porwę tego małego szkraba, może jak wrócimy do teraźniejszości to Boski Choi Minho przyjdzie do mnie w ramach akcji ratunkowej, a ja stanę się jego niewolnicą pod pretekstem kary........... Okej, tego nie było XD
    Spodziewałam się od jakiegoś czasu, że ojciec Minho jest biologicznym ojcem Sulli, ale nie powiem, historia tych rodzin mnie zaskoczyła. Tak naprawdę, któryś z biologicznych rodziców Sulli musiałby być w pewnym stopniu nieszczęśliwy, bo jeśli dziewczyna mieszkałaby u ojca, to znowu Yejin by cierpiała. Ale pewnie by się obyło bez morderstw, bo w końcu nikt nie jest taką szychą jak ojciec Minho. Ogólnie ta historia złagodziła mój stosunek do niego i jemu też trochę współczuję :<

    TEN TAEMIN TO NIE TAEMIN. Znaczy to też Taemin, ale inny Taemin. JAK TY TO ROBISZ, ŻE KAŻDA TWOJA KREACJA TAEMINA MI SIĘ PODOBA? *w tym momencie Minnie idzie się rzucić z okna, bo właśnie zauważyła ile razy użyła słowa "Taemin" w ostatnich trzech zdaniach... TAK, HUMAN <
    Btw. takiego Choi Minho, który co chwilę pyta się mnie czy wszystko ok, za każdym razem zaznacza, że jestem jego (ekhem, w tym wypadku musi tak być XD) dziewczyną i który nie mógłby się ode mnie odczepić to ja bym chętnie przygarnęła!



    Dobra, masz mnie... Ja bym każdą postać Choi Minho przygarnęła... ; ; No, ale to jest taaaaaaaaaaaakie kochane, jak on się klei do tego Taemina i w ogóle. I to jak liczy ich pocałunki jest urooocze ♥.♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam, że jak oni tam się całowali w tej mące to przyjdzie ojciec Minho. Jezu, aż mi serce na chwile stanęło! Dosłownie! Pamiętaj, że będziesz odpowiadała za zawał biednej Minnie i będziesz musiała wezwać Doktora Choi Minho ; ; Na szczęście (lub nie) był to Kibum, który zamknął ich w tym schowku. NIE, WCALE NIE JESTEM SZCZĘŚLIWA Z TEGO POWODU, ŻE NIE ZOSTAŁO MI OPISANE CO TAM SIĘ DZIAŁO *Minnie jako hardy shipper 2minów mode: on* Liczyłam na Taemina-cappuciono :<<< Nawet jeżeli to było w schowku to równie dobrze mógłby to być Taemin-mop (wtf?). NIE, przez Ciebie mi dziwne wizje przychodzą do głowy.... Ale jak sobie przypomnę, jak oni wyszli WYMEMŁANI (pokochałam to słowo ♥) z tego schowka to asnfaiukrngknk.
      I ten prezent od Jjonga... CO TO JEST? Jakieś zielska uspokajające i pobudzające jednocześnie (chociaż przy Choi Minho nie potrzebne są żadne pomoce pobudzające.......)? MÓÓÓÓÓW MI TU ZARAZ :>

      Biedny Onew ma tyle na głowie i stara się jak może, żeby uratować kawiarnię, żeby zapewnić Darze i dziecku dobre życie i w ogóle. Onew, chodź do cioci Min, utulę cię ; ; *huga wielce niewidzialnego Onew i wygląda jak wariatka - trolololololo, norma* A niedobrym 2minom się randkować zachciało! Ja im dam randkowanie na dachu, podczas kiedy reszta się stara! Nikt nie będzie utrzymywał tych niewyżytych seksualnie chłopaków! (przepraszam, świruję)
      Tak, Minho, opij Taemina i niech biedne, odurzone stworzenie jeszcze spadnie z tego dachu... A chyba nie chcę widzieć rozpłaszczonej żaby na ulicy, bo zachciało mu się bawić w Super-żabę....
      Czy wspominałam już, że jak czytam wszystkie 2minowskie sceny to mam motyle w brzuchu jak nigdy? CO TY ZE MNĄ ROBISZ, ALICE....... (pytanie zadane po raz 987654321).

      J-JAK TO KAWIARNIA W PŁOMIENIACH? To jak mój drugi dom... Nie wierzę, jak, dlaczego, kto, po co, JAK? ; ; Serce mi się kraje jak przed oczami widzę zapłakane i zszkokowane twarze wszystkich i jeszcze Dara z dzieckiem... Mam nadzieję, że nic jej się nie stanie... Jezu, boje się! ; ;

      Ogólnie w tym momencie doszłam do części, która zszokowała mnie równie mocno jak cała reszta. Czy mówiłam Ci, że jesteś mistrzynią w zaskakiwaniu ludzi?
      Ta dedykacja dla mnie... Nadal nie mogę w to uwierzyć. Przez bite pół godziny analizowałam, czy to na pewno dla mnie, czy to nie jest jakaś pomyłka i czy przypadkiem nie chodzi Ci o inną Minchannie. Kompletnie się tego nie spodziewałam i jak już Ci wcześniej mówiłam... nie zasłużyłam na to. Naprawdę ; ; Przecież ja tylko siedzę i marudzę i w ogóle ; ;
      Mam łzy w oczach, jestem naprawdę wzruszona, nie wiem co powiedzieć, bo zwykłe dziękuję to będzie za mało. O wiele za mało. Powiem Ci, że nie żałuję, że odezwałam się pod pewnym rozdziałem, nie żałuję, że się przełamałam. To była jedna z najlepszych moich decyzji w tym roku. Poznanie Ciebie to coś niesamowitego. Jesteś wspaniałą, utalentowaną osobą i już nie mogę się doczekać, aż się w końcu spotkamy i Cię wyściskam.
      DZIĘKUJĘ!!! ♥

      Aww, wymyślałam od wczoraj co Tobie napiszę, ale i tak czuję, że to nie wszystko, że mogłam napisać więcej. Ale nie będę przedłużać, bo mój komentarz jest jednym bezsensownym skupiskiem liter ; ;
      Dziękuję, Alice... Hwaiting! ♥

      Usuń
  9. <3 ~
    Właśnie dodaje komentarz, który miał pojawić się przy pierwszym rozdziale, ale jednak go nie dodałam. ;c
    Chcę ci powiedzieć, że jestem tu już od samego początku. Kiedy dodałaś pierwszy rozdział TM chciałam zobaczyć co to za opowiadanie. Kolejny w uj słodki 2min, którego fabuła jest nudna? Jednak gdy przeczytałam pierwszy akapit zaczęłam pożerać, dosłownie pożerać każde kolejne słowo. I nawet nie wiesz jak bardzo nie mogłam doczekać się kolejnego rozdziału. Według mnie to opowiadanie było magiczne (dalej jest) A gdy zobaczyłam, że pojawił się kolejny rozdział skakałam po domu jak jakiś szaleniec. (co z tego, że dalej tak robię) A kiedy kończyłam czytać zbierałam się do napisania jakiegoś komentarza, ale cóż nie byłam w stanie nawet słowa z siebie wydusić. I teraz kiedy czytam, że to już prawie koniec, chce mi się płakać. Czytam to opowiadanie od początku i przeżywam wszystko razem z tymi postaciami. Kiedy skończysz już pisać TM poczuje się jakbym coś straciła. ;-;
    Co do tego rozdziału naprawdę nie wiem co powiedzieć. To wszystko jest takie niesamowite. Począwszy od tego listu, nie mogłam po prostu nie mogłam przeżyć bez wzruszenia. To jak ona mówiła o Taeminnim. Było cudownie, później ich reakcje. Jejku no zazdroszczę ci tego jak pięknie potrafisz opisać emocje bohaterów. To jest takie nie do opisania. Nie wiem, nooo. >.<
    NIESAMOWITE <3 - tak to jedno z słów, które opisują to opowiadanie. Tak bardzo.
    Randka 2min'a była taka przeurocza, że aż żal się nie uśmiechnąć. No po prostu cukier ze mnie spływał. Nareszcie Tae jest w stanie przyznać się do tego jak bardzo kocha Żabola. <3
    Jezu kawiarnia w płomieniach CO?! Dlaczego wszystkie wspomnienia stoją w płomieniach razem z kawiarnią? Teraz musisz napisać kolejny rozdział szybko bo do puki go nie napiszesz to będzie się palić, a chyba tego nie chcesz? No więc ja już czuje, że w kolejnym rozdziale będę płakała jak idiotka.
    Zbliżając się do końca tego jakże bezsensownego komentarza chcę powiedzieć, że cię kocham za to opowiadanie, serio. W tym momencie właśnie drukuje ten rozdział by móc go jeszcze raz przeczytać na papierze. Wiesz, że powinnaś napisać książkę? Albo idź z tym do jakiegoś wydawnictwa. Będę pierwszą osobą, która kupi tę książkę.
    Nie chcę przedłużać tego zbiorowiska losowych słów, a więc HWAITING <3
    ~Hisako~

    OdpowiedzUsuń
  10. Po raz pierwszy komentuje wiec nie liczyc na cudapod tym cudem xD o ladnie wcisnelam pierwszy komplement!
    Boze dziewczyno jestes cholernie kreatywna i zdolna. Nie moge wyjsc z podziwu ze udalo ci sie stworzyc cos tak pieknego jak TM. Wpadlam na twoj ff przypadkiem. Kompletnie nie mialam pojecia o SHINee ani w ogole kpopie Korei itd. ale jak zobaczylam ze pewni twoi czytelnicy chwala cie i po przeczytaniu doslownie dwoch cytatow zainteresowalo mnie to opowiadanie. Po przeczytaniu pierwszego parta ogarnelam o kim to jest xD przeczytalam kilka rozdzialow i cos mnie tknelo zeby posluchac Szajnow. Zakochalam sie wrecz w Taesiu Troubles Makerowym xD wiec chcialam poznac jego i reszte takich ril xD i zabujalam sie w nich xD zaczelam od dupy strony pierwsze fanfic potem sluchanir zespolu fajnie nie xD pozniej doszlo Exo do moich ulubionych zespolow bo pojawili sie w ciekawej wersji w TM xD no i tak dzieki tobie zaczelam wtapiac sie w kpop <3 oraz w przepiekna historie ktora stworzylas. Przeczytalam na tamten moment cale TM w jakies 4 dni pochalanialam to. Przy 19 rozdziale rozplywalam sie ponad godzine *.* 19 jest tak lekki (oprocz listu i koncowki) tak przyjemny tak bardzo 2min... <3 Pi**eczki z Exotic Flowers podfajczyli kawiarnie czuje to ._____. Ale spokojnie doktorek Minhos jest na sali. On leczy nie tylko ludzi wiem to xD wiec kawiarnie tez uleczy... znaczy sie stworzy na nowo. Jesli stworzy na nowo bedzie mozna ja uznac za dziecko 2min bo Taes z pewnoscia go wesprze. Ale pojechalam metafora xD haha moze koniec mojego wywodu bo to nie ja stworze dalszy ciag historii. Cokolwiek nie napiszesz wiedz ze ja zawsze bede po przeczytaniu rozbita - bo wyobrazenia o 2minie itp. xD
    Jezu przepraszam jezeli trudno ci bylo zrozumiec co chce przekazac ale ciezko mi to ubrac w slowa za duzo emocji przeze mnie przemawia. Dziekuje wszystkim ktorzy przeczytali moj komentarz przynajmniej w polowie xD ci co wytrwali do konca sa dla mnie miszczami.
    Jejjejeje przy okazji serce Minho pobije troche dluzej (ah te twitterowe wezwania do akcji).
    Hwaiting w dalszym pisaniu! Nie wierze ze zbliza sie koniec. Zaczelam czytac TM w pazdzierniku tego roku. Ci co sa z toba od poczatku pewnie czuja sie jeszcze ciezej. ;-;

    OdpowiedzUsuń
  11. Oh...em...OH?!
    Nie wiem co powiedzieć...wow.
    Tak WOW
    List był takim fajnym wstępem, już budował jakieś emocje i wszystko w sumie wyjaśnił i był super xD
    Boże Minho...Minho w tym parcie...zawiodłam się na Tobie Minho...na serio...jesteś okropną żabą z krowimi oczami i miną jelonka Bambi. ZŁY ŻABOL!
    Boze te jego teksty...taki SEEER o boże XD
    Bola mnie ręce od klaskania ze śmiechu(byłam niczym foka jaki żol ;-;) i ten "Nowy" Taemin...hehehe napalona nastolatka. Taeminnie witaj w fankulubie Minhoł nowa fangirlówo XD
    W ogóle w tym parcie wszystkie teksty były takie...wow jebłam. Skurczony skrzat, kris atomówka i Żabie zaloty jezu nie no ... nie XD Sulli taka wkurzona...niby rozumiem ją bo nie chce zostawić znajomych. Taemina i Amber no ale laska...będziesz mogła ich odwiedzać, nie? Nie? Czy nie? o.o
    Dobra nie ważne xD czuje ze ten komentarz będzie dupny, krótki i..dobra staph. DALEJ!
    Myślałam że zejdę kiedy obrażalska bestia Minho zaczęła wypominać "związek" Taemina i Jongina. OMO. Nie nie...ta bransoletka z cukierków taka SMACZNA, Minho taki BULWERS i jeszcze te pierścionki lizaki z gwizdkiem! JA TAKIEGO NIE DOSTAŁAM HALO? Miałam mężów i ŻONY gdzie moje lizakowe gwizdki?! ;-; XD To był chyba najbardziej bekowy part na serio. Skurczony karzeł mnie rozwalił az się zakrztusiłam śmiechem...a i jeszcze Kibum przebrany za palme czy inne wsio Xd YOLO xD
    I jeszcze ta hot scena w kuchni. Mrrr Gomi lubi. Ale fakt wszyscy im przeszkadzają te sesje w mejkałtowniu foch forewer jestem anifanem ich klubu "Dręczenia Minho i taemina" założę fanpejdża i będę ich hejtowac od co! ;-; UHH!
    Boż ja się zastanawiam kiedy Dara urodzi małe onewiontko. I czo to będzie? Chłop czy lasencja? Mała dara potykająca się o sznurówki awww~! Dobra dobra lcim dalej.
    Hehe zamknęli ich w schowku na mopy.
    Dziwnie mi się skojarzyło z HP jak się zamykali w schowku na miotły XDD
    AAh tak tylko...wspominam XD
    żabie zaloty no ten skurczony karzeł jest dobry o boze boli mnie znów głowa ze śmiechu XD I ten plan jinkiego...niedobry Minho nie chciał pomóc i jeszcze zwerbował Taemina!
    No ale skoro na randkę to ja sie zgadzam! *podbija wniosek o wyjście na randkę* XD
    Ta randka na dachu taka muj romantiko i ten rum i ta czekolada oi ta hiszpańska (pewnie nie ;-;) gitarra! Brakowało ostryg i kwartetu smyczkowego ale i tak było zajebiście. Tacy wolni pełni miłości i na końcu...no tak nienawidzę tego w tobie Aliss. Jak możesz zawsze kończyć tak dramatycznie. Na serio? Na serio? Nienawidzę cie za to...jeśli w 20 parcie i ogólnie się nie skończy happy endem zabije cię. A skoro już wiem dokładnie gdzie mieszkasz nie bój się dojadę! uh...i ten taki głupi uśmiech szybko mi zlazł z mordy i takie przerażenie cały czas mówiłam sobie "To tylko ognisko, ognisko" ale NIE musiałaś dokładnie opisać jak kawiarnia pada w płomieniach, chejt ju, a wiem że Lajla chciałam tam kiedyś pojechać ;-; Eh...mam nadziej że oni albo ja odbudują albo przeniosą sie gdzieś i ojciec Minho im łaskawie pomoże bo mnie wkurwia tym i...no weź hapi end!
    UIh!
    Wiem jak długo pisałaś tego parta i jak nas ostrzegałaś przed serem i oczywiście ze gunwno a jak zwykle wyszło zajebiście! wiec hwaiting! Pisz duzo by wena cię nie opuszczała i yhgfsdwyutvfsdv SARANGEJO!
    G.G
    PS Krowie oczy u żaby lolololololo

    OdpowiedzUsuń
  12. Aliss *^* Jak ja dawno u ciebie nie komentowałam
    Naprawdę. Z kilka miesięcy spokojnie minęło, a ja chyba odzwyczaiłam się od pisania komentarzy, co jest straszne. I chyba nie umiem teraz napisać nic, co miałoby sens (chyba nigdy tego nie potrafiłam, ale przemilczmy to). Cóż, widziałam na tt, jak pisałaś, że planujesz dokończyć nowy rozdział TM i wstawisz go wieczorem. Momentalnie złapał mnie fangirling i szczerzyłam się jak głupia do komputera (całkowicie olałam zadanie, które robiliśmy, jakieś kalkulacje konferencji, czy co to było, już nawet nie wiem xd Wiem, że Izzy się na mnie dziko popatrzyła xD Ale później chyba już mnie nawet nieszczególnie słuchała, kiedy mówiłam, że będę miała co w nocy czytać xd Ale i tak wtedy tego nie przeczytałam, bo jak wróciłam ze szkoły koło 20, to padłam na łóżko i nie miałam siły nic czytać, ale spokojnie, nadrobiłam - nie ważne, że czytanie rozbiłam sobie na trzy części xd).
    I tak, sama teraz nie wiem co ci napisać. Moje feelsy? Tak, zdecydowanie MOJE FEELSY TERAZ PŁONĄ (wybacz, ale nie mogę z tych żartów o pożarze, tobie też się udzieliło XD. Wszystkim się udzieliło XD). Ten rozdział mnie zaskoczył, w każdym możliwym sensie, ale może zacznę od Taemina.
    Taeminiieee, CO TY MU ZROBIŁAŚ? *^* ON. JEST. NAWET. MIŁY. co? o.o Nie sądziłam, że to kiedykolwiek powiem. W tym opowiadaniu zawsze rozsiewał wokół siebie taką ponurą aurę (nie taką jak Key, ale jednak) i nie odważyłam się nawet pomyśleć, że kiedykolwiek stanie się tym. Minho go zmienił... Ale wiesz, gdybym była na miejscu Taemina też bym się szczególnie nie opierała. Zwłaszcza, że Minho to sam sex jest. I wiesz, że umarłam, jak 2min zostali zamknięci w tym schowku? Padłam i nie powstałam, dosłownie. Leżałam i szczerzyłam się do komórki jak głupia i ani mi się śniło przestać.Ale dlaczego nie opisałaś co się tam działo? Buuu, wyobraziłam sobie sama i chyba moja mina teraz przypomina tę Sehuna uśmiechającego się jak pedofil do kamery w 3 odcinku EXO Showtime. Straszne.
    Ogólnie też przez prawie cały rozdział śmiałam się przez boskie porównania Taemina. Pod tym względem nie zmienił się wcale. Nadal tak ciśnie Minho jak na samym początku. xD Ale to dobrze, bo to nigdy nie straci tego swojego dziwnego uroku. xD
    Druga sprawa. RANDKA ♥ Wygląda na to, że Minho i Taemin właśnie byli na swojej pierwszej randce, która prawie się udała *^* Od razu, gdy dotarli do tego bloku, to automatycznie wróciłam pamięcią do pierwszego rozdziału i wybuchłam śmiechem. Przypomniał mi się Jonghyun siedzący na śmietnikach, tryskający sarkazmem Taemin i niedoszły samobójca. I właściwie Minho wybrał idealne miejsce na miejsce ich ucieczki/randki. Ale wiedziałam, że coś się stanie, jak wrócą. No wiedziałam po prostu, bo było zbyt sielankowo i słodko i ogólnie Taemin był za wesoły. To zwiastowało katastrofę, w tym przypadku OGROMNĄ. I teraz nasuwa mi się pytanie: Jak do cholery to się mogło stać? Wykluczyłam taką opcję, że kawiarenka spłonęła przez przypadek - np. nieuważny Jonghyun zapomniał, że zostawił włączony gaz i zajął się Key, w efekcie niszcząc to, z czym właściwie cała grupa była tak cholernie związana. Bardziej myślałam, że ktoś specjalnie to zrobił. Być może konkurencja (ale słodki kotek Jongin i reszta bandy? No nie wyobrażam sobie, żeby exo w strojach kotków miało aż tak złe zamiary. Oni są na to za słodcy!). Nie wiem czemu, ale pomyślałam o tym facecie lub kimś z nim powiązanym, o którym wspominała matka Taemina i Sulli w liście. Ale nie wiem, obecnie mam cholerny mętlik w głowie i chyba wolę poczekać, aż ty wszystko wyjaśnisz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co całego opowiadania i twojej wypowiedzi w notce autorskiej. Może ty, jako autorka nie potrafisz zrozumieć, dlaczego TM cieszy się taką popularnością, ale czytelnicy to wiedzą. To opowiadanie ludzi do siebie przyciąga, czy tego chcą, czy nie. Jest fantastyczne pod każdym względem i mimo upływającego czasu, od samego początku do końca trzyma klasę. I właściwie cholernie mi smutno, gdy pomyślę, że do końca został tylko jeden rozdział i epilog. Smutno mi, mimo że planujesz jeszcze dodatki. Po prostu myślę, że cholernie związałam się z Troubles Maker i to zasługa tylko i wyłącznie twoja, bo za dobrze piszesz *^*.
      Weny, Lucey ♥

      Usuń
  13. Dzisiaj, zresztą jak codziennie weszłam na listę linków z opowiadaniami, na której twoje zajmuje pierwsze miejsce, kliknęłam otwórz w nowej karcie, po czym to samo zrobiłam z paroma innymi. Kliknęłam zakładkę TM i myślałam, że mi oczy wypadną... *ładuje się* *ładuje się* ... Patrzę O.O dziewiętnasty rozdział. Najpierw szok, a później niemy okrzyk radości, który rozlał się po moim całym ciele. Od razu poinformowałam przyjaciółkę o ów rozdziale i zaczęłam czytać. Jeeeej ten list czytałam z ogromnym skupieniem linijka po linijce i nareszcie poczułam ulgę i całe zdenerwowanie spłynęło ze mnie kiedy się skończył a ja mogłam wypuść długo gromadzone powietrze w płucach, bo nareszcie wszystko się wyjaśniło. Boju Boju kocham Kibuma za to, że wpakował 2Min do schowka xD To nic, że Tae nie wyjawił tego co tam się działo. Ja sama dokładnie sobie wszystko odtworzyłam ^-^ Ale i tak biedni, że ktoś im cały czas przeszkadza :C Minho agent i jego niezawodny plan porwania Tae na randkę, zarąbiście! Mnie samą czytając o tym dachu i o tej niezwykłej atmosferze wzięło na sentymenty, i rozważałam, czy nie przeczytać sobie początku jeszcze raz, ale stwierdziłam, że jak się opowiadanie skończy to przeczytam całe od początku do końca a nawet może je sobie wydrukuje kto wie ^^ No bo to opowiadanie jest mistrzowskie! Ale do brzegu, do brzegu. Całe to wspominanie na dachu było bardzo rozczulające i urocze. Te myśli Tae jak wszystko sobie układał jak sam zauważył jak się zmienił (mimo, że ja kocham poprzedniego wrednego Tae >////.\\\\< to cieszę się, że w końcu stał się wolny!) no może nie w 100% ale i tak przemiana jest i to ogromna :) Dalej jest zadziorny więc mi to wystarcza. Ale co z kawiarnią dlaczego się spaliła tak bardzo mi ich wszystkich szkoda. Tyle wspomnień przecież to jest straszne, okropne, przecież oni nikomu nic nie zrobili więc dlaczego? No nic czekam na następny, chociaż w sumie sama nie wiem, bo każdy rozdział przybliża do skończenia całego ficka a ja na serio nie chcę żeby się to skończyło. Ja to bym najchętniej czytała to do końca życia! *^*
    Weny!
    PS. Żabie zaloty są zarąbiste xD Rozwaliło mnie to ^.^

    OdpowiedzUsuń
  14. Boże nieeee! Ta końcówka mnie zabiła Q______Q Ale może zacznę od początku...
    Taemin i Minho... W KOŃCU! Przemiana Tae była/jest dla mnie dość... Zabawna. Taki beztroski, szczęśliwy i wolny - to na co zasłużył. Żabol doczekał się w końcu odwzajemnienia uczuć... Jinki i Dara jak zawsze mają coś na głowie, Amber jak zwykle powala. Strasznie podobał mi się fragment imprezy charytatywnej, jak Key i Jjong pilnowali 2Min aby nie zwiali. Te wszystkie opisy sprawiły, że śmiałam się jak opętana. Randka na dachu... Gitara... Czekolada z rumem... Cudo <3 Też bym tak chciała X'D Ale ta końcówka... Czytając to nasuwała mi się masa pytań z szybkością karabinu maszynowego: Dlaczego?! Co się stało?! Ktoś podpalił kawiarnię?! itd...
    Nie jestem w stanie napisać LEPSZEGO komentarza, na który zdecydowanie ZASŁUGUJESZ. Pozostaje mi tylko życzyć ci dużo weny i czasu :3
    Kris~

    OdpowiedzUsuń
  15. Odkąd znalazłam to opowiadanie i przeczytałam 18 odcinków, wchodziłam na nie i wpatrywałam się w numerek 18 z wielką nadzieją, że zamieni się nagle na numer 19. Nie wyobrażasz sobie nawet, jaka była moja radość, gdy w końcu moje marzenie się spełniło i pojawił się kolejny odcinek. Siedziałam wtedy przy koleżance, polecając jej tego bloga. Weszłam na niego, by pokazać jej zdjęcie nagłówka i nagle zobaczyłam, że dodałaś 19 odcinek. Zaczęłam piszczeć ze szczęścia. Także to ją utwierdziło w przekonaniu, że polecam tego bloga, bo faktycznie go wielbię. ;D
    Co do odcinka...
    W końcu wszyscy o wszystkim wiedzą, wszystko się wyjaśniło i jest kolorowo. Nowy Taemin jest słodki... haha xD Wyobrażam sobie jak się rumieni przy Minho, któremu się to bardzo podoba. (Swoją drogą przez to opowiadanie częściej nazywam go Bambi albo Żabol. eh xD) Szkoda, że nie doczekaliśmy się opisu tego, co działo się w schowku na mopy. Bo chyba musiało być ciekawie? ^.^ A później ich randka... wyznania Minho <3 Rozpływam się...
    Lecz później... Pożar?! Płakałam wraz z resztą, czytając jak to wszystko płonie. Czułam się tak jakby i moje wesołe wspomnienia ginęły w płomieniach wraz z całą kawiarnią! Ciekawe tylko dlaczego?! Kto to zrobił?! Bo na pewno samoinstnie się nie zapaliło! ;(

    CZEKAM na kolejny odcinek!

    BuŹka! ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. kobieto kocham Cię. <3
    Czekałam na ten rozdział tak cholernie dłuuuuuuugo i nareszcie się doczekałam <3
    powiem krótko i na temat: cudo! boskie, cudowne, genialne.
    chcę wiecej, duuużo więcej.
    płakałam i ze śmiechu i na końcu
    jesteś geniuszem jeśli chodzi o to opowiadanie!
    jest zharmonizowane i spójne.
    czekam z niecierpliwością na kontynuacje! :)))))))

    OdpowiedzUsuń
  17. okej, może to zabrzmi dziwnie, ale mój blogger najwyraźniej postarał się zignorować twój nowy rozdział.
    Nienawidzę go.
    Co do samej treści.
    BORZE. kocham ten rozdział, a szczególnie Minho, Taemina i ich schowek na mopy i szczotki xd musiało być gorąco, wyobraźnia pracuje na największych obrotach ♥
    Ten list w ogóle mnie nie zdziwił, domyśliłam się już wszystkiego, kiedy było, że do Choi Jinri. ale pewnie każdy tak miał ;-;
    Uwielbiam 2mina w SM town, w ogóle w Troubles Maker wszystkie postaci są tak bardzo wyraziste. Kocham to opowiadanie, ogólnie wszystko, co wyszło spod twojej klawiatury (?)
    Hwaiting~

    OdpowiedzUsuń
  18. Dobra. W sumie dawno nigdzie nie pisałam żadnego komentarza, więc trochę ciężko mi zebrać myśli, żeby przekazać wszystko tak, jak chcę.
    Przede wszystkim gratuluję. Jestem osobą, która potrafi napraaaawdę od cholery czytać i to nie tylko blogi, ale po prostu wszystko, co wpadnie jej łapy. Nic się przede mną nie uchowa. To opowiadanie, chociaż trochę biedne w jakieś gorące sceny, ląduje zdecydowanie pod moim numerem jeden, zwłaszcza w kategorii kreacji bohaterów i świata przedstawionego. Szczególne Taemin. Jest tutaj po prostu genialny - nie żebym była jakimś specjalistą od Azji, właściwie to wielbię Japonię i wszelkiego rodzaju slash, yaoi, twincest, czyli wszystko co homo, ale nie znam zbytnio tych gwiazd, o których piszesz. Przemyślenia Taemina, ten jego sarkastyczny i pesymistyczny sposób podejścia do życia... Cała kreacja ten postaci jest po prostu fenomenalna. Wszystko zostało napisane niezwykle realistycznie, fabuła jest zwięzła i przejrzysta. Ich przygody. Nawet jeśli akcja nie pędzi jak głupia, wszystko dzieje się niezwykle powoli, to jednak te opisy są tak plastyczne, że nie sposób ich pominąć. Każde jedno zdanie wydaje się decydujące dla fabuły. Zastanawiam się, czy myślałaś o wysłaniu tego do np. The Cold Desire i wydaniu tej historii? Z wielką przyjemnością postawiłbym to sobie gdzieś na półce, żebym mogła zaglądać tam w każdej wolnej chwili i do znudzenia czytać swoje ulubione fragmenty.
    Żałuję, że trafiłam na tego bloga teraz, a nie za miesiąc, kiedy już opublikujesz ostatni rozdział. Ciekawość mnie chyba zeżre, zanim będę miała okazję przeczytać ten ostatni, upragniony rozdział. I cieszę się, ze te rozdziały są takie długie.
    Jeszcze rz gratuluję talentu i życzę wszystkiego najlepszego w nowym roku oraz duuuużo weny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, czuję, że muszę odpisać na ten komentarz, bo zrobił on ze mnie rozwalcowaną papkę emocji. Przede wszystkim dziękuję za tak pochlebną i profesjonalną opinię, bo to dla mnie znaczy bardzo, bardzo wiele. W życiu bym się nie spodziewała, że ktoś mógłby uznać mojego amatorskiego fanficka za coś godnego wydania, dlatego jestem strasznie zaskoczona i wręcz zaszczycona ;; Szczerze mówiąc, nigdy nie myślałam o wydaniu czegokolwiek z tego, co tworzę, przynajmniej nie na tym etapie, na jakim jestem teraz, może za parę lat się nad tym zastanowię... A Twój komentarz sprawił, że zastanowię się nad tym bardzo mocno. Zazwyczaj jestem bardzo krytyczna w stosunku do swoich opowiadań, bo uważam, że zawsze mogłoby być lepiej, dlatego będę ćwiczyć.
      Nie masz pojęcia, jaką motywację mi dałaś. Dziękuję! ♥

      Usuń
  19. Wybacz mi spam, naprawdę rzadko zdarzają mi się tego typu wykroczenia. Patrzę po prostu na tematykę Twojego bloga i zastanawiam się, czy nie chciałabyś wziąć udziału w konkursie YAOI. W zasadzie Twój blog już jest dość popularny, ale gdybyś jednak chciała, zostawię link. Przepraszam za spam raz jeszcze.
    http://subete-no-anata-yaoi-stories.blogspot.com/2014/01/konkurs-jak-pisze-yaoi-to-mnie-dupa-boli.html

    OdpowiedzUsuń
  20. Na początku wypadałoby się przywitać, więc hej, hej, hello.
    Trafiłam na Twojego bloga trzy dni temu i całe trzy dni siedziałam z nosem w monitorze, chłonąc każdą literkę, zdanie, no wszystko.
    Masz wielki, ale to wielki talent. Sama piszę i po prostu nie mogę się nadziwić, że coś tak cudownego może kiedykolwiek powstać.
    Motyw kawy - z początku to do mnie nie trafiło, ale teraz myślę, że mi się to podoba. Oryginalne, trzeba to przyznać.
    Bohaterowie, czyli to, co lubię najbardziej, bo SHINee:
    Taemin - nie będę używać jakichś wyszukanych przymiotników, po prostu powiem, że nigdy, przenigdy nie pomyślałabym sobie, że ktoś może stworzyć TAKIEGO Lee Taemina. Jego nastawienie do świata i te wkradające się od czasu do czasu przekleństwa... trzy razy na tak, omo. Spodobało mi się, że jest taki zamknięty w sobie. No i jeszcze dodajmy do tego fakt, że jest ubogi i ma chorego psychicznie ojca - nie no, unoszę ręce w geście podziwu i dziękczynienia.
    Minho - omg, wiesz, jak on mnie wkurza? Nie wiem dlaczego, ja zawsze mam jakąś postać, której nie lubię i w którą ciskam wyzwiskami. Ale nie mówię, że jest zły, bo tak nie jest. A to, jak troszczy i stara się zbliżyć do Taemina całkowicie mnie urzekło. Jest w nim coś takiego, co sprawia, że go nie lubię, ale jednak bez niego to nie byłoby to samo.
    Key - Key jak Key. Róż, dbanie o skórę twarzy, typowy Kibum, a przynajmniej dla mnie. Jest chyba moją drugą ulubioną postacią (bo pierwszą jest Taemin, a to dziwne, bo rzadko pałam taką miłością do głównych bohaterów) i zawsze wyczekuję jakiegoś wątku z nim.
    Onew - tutaj nie mam sprecyzowanego zdania. Jego niezdarność mnie urzekła, nie ukrywam tego, no i jest w nim coś... uroczego? A kiedy przeżywał fakt, że zostanie ojcem, całkowicie zdobył moje serce.
    Jonghyun - ło matko, serio? Nigdy bym nie powiedziała, że śmietnik i Jonghyun idą ze sobą w parze. No nigdy, ale czytając to, zmieniam zdanie. Połączenie idealne, naprawdę. I ta jego nieograniczona, wszechobecna głupota z przebłyskami czegoś w miarę sensownego. Kiedy mu się udaje, walnie fajnym tekstem, którym podniesie na duchu i za to go lubię.
    Ojciec Taemina i Sulli - bezcenne, idealne, perfekcyjne. Zanim weszłam w zakładkę "bohaterowie" wyobrażałam go sobie, jak się okazało potem, gdy już tę stronę odwiedziłam - że na zdjęciu jest taki sam jak w mojej wyobraźni. Naprawdę, świetna postać, a do takich zawsze mam słabość.
    Fabuła...
    Jezu, to wszystko jest tak dopracowane i wciągające, że normalnie odbiera mi mowę. Biję pokłony przed Twoim geniuszem, naprawdę. Masz świetne pomysły i jeszcze lepiej wychodzi Ci realizacja ich. Opisy, dialogi i te inne pierdoły - po prostu aż oczy same chłoną tekst. Nie ma sztuczności. Potrafisz doprowadzić człowieka do wylania niezliczonej ilości łez, pierwszy raz tak głęboko przeżywałam to, co bohaterowie. Akcja toczy się wolno, ale to tylko kolejny plus, bo z każdym kolejnym rozdziałem byłam coraz bardziej zdenerwowana tym, że Minho i Taemin się nie pocałowali. No i przez to wmawiałam sobie jak jakąś mantrę zdanie: "W następnym się pocałują, muszę przeczytać następny". Nie ma u Ciebie czegoś takiego jak "lanie wody", a przynajmniej nie dla mnie. Ta wolno rozwijająca się akcja sprawiła, że wszystko było bardzo wciągające i trudno było odkleić oczy od monitora. A potem zamknąć ze zdziwienia szeroko otwarte usta, kiedy po raz kolejny pomyślałam sobie, że cudownie piszesz.
    Żałuję tylko, że tak mało jest tych, spotykanych często w innych, podobnych opowiadaniach - scen pocałunków, scen łóżkowych etc.
    Tylko wiesz, ja chcę wiedzieć, co działo się w schowku na mopy. Inaczej znajdę Cię i... padnę na twarz, bo nie będę miała siły zabić kogoś, kto tak pisze.
    Życzę weny, weny i jeszcze raz weny, bo szybko chcę dwudziesty rozdział i epilog, chociaż serce mnie boli przez fakt, że to już dobiega końca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że o czymś zapomnę...
      Skąd, ja się pytam - skąd masz taki *tutaj niezliczona ilość epitetów, które wyrażają mój zachwyt* szablon?
      Jest perfekcyjny. I przez to zdjęcie Taemina, kiedy tu wchodzę, dostaję ataku serca sto razy na sekundę.

      Usuń
    2. Po pierwsze - dziękuję za cudowny komentarz, czytałam go z uśmiechem na ustach i ze łzami w oczach (wierz mi, lub nie, ja zawsze wszystko za bardzo przeżywam). Zrobiłaś mi nim wielką radość ♥
      Naprawdę nie lubisz Minho? :D Tu mnie zaskoczyłaś, bo to nawet moja ulubiona postać w tym opowiadaniu! xD Ale w końcu dobry bohater to taki, który wzbudza jakieś emocje, pozytywne czy negatywne - wszystko jedno~ :D
      Co do szablonu - zrobiła go dla mnie niesamowicie utalentowana koleżanka i teraz właściwie mam na wszystkich blogach jej szablony/okładki, bo jak sama zauważyłaś, są *niezliczona ilość epitetów*...perfekcyjne ;;

      Usuń
  21. Ekhm... Cześć Aliss. To ja, najgorsza czytelniczka, której nie chce się pisać komentarzy. Matkoo, czy ja ostatnio komentowałam w sierpniu? Chyba pamięć mnie nie myli. Czuję się z tym okropnie. ;; Dlatego jestem! Po czasie, ale jestem, mimo że rozdział przeczytałam zaraz po publikacji.
    Kocham TM. Kochamkochamkochamkocham. Jestem Ci bardzo wdzięczna za to, że stworzyłaś takie cudo. Okropnie przywiązałam się do TM... Rozdział i epilog. Jezu, tak mi smutno. :c
    Ten fanfick doprowadza mnie do płaczu. Przed chwilą, gdy czytałam komentarze rozpłakałam się. Why? DD: Uchh, to było dziwne. Zapomnijmy o moim płaczu. XD
    Wspieram Cię, Aliss~ Masz wielki talent i wiem co mówię! TM to najlepsze ff! Hwaiting <3

    OdpowiedzUsuń