EPILOG
Dwa lata później. Seul.
Można
powiedzieć, że ta historia tu właśnie się kończy. Ma nawet swój uroczy i słodki
do zemdlenia happy end, i nawet ja, urodziny pesymista z krwi i kości, nie mogę
temu zaprzeczyć. Być może niewyżyci romantycy kłóciliby się ze mną zażarcie, bo
gdzie niby jest to całe obiecane „i żyli długi i szczęśliwie”, nieśmiertelny
dodatek do wszystkich happy endów tego świata..? Cóż, jeśli zagłębicie się
bardziej w tę historię, bez trudu znajdziecie i ten swój wymarzony koniec,
bo przecież wszyscy żyją, mają się dobrze, są szczęśliwi i, jeśli na ich drodze
nie stanie nagle jakaś wredna góra lodowa, to będą żyć jeszcze długo w tej
błogiej sielance. Co, znowu źle? Nie tak, jakbyście chcieli..? No, w takim
razie niezmiernie mi przykro, że mój uroczy happy end was nie zadowala. Nie,
nie hajtnęliśmy się z Minho, nie wyjechaliśmy na miesiąc miodowy na Karaiby czy
do żadnej innej Nibylandii, nie zamieszkaliśmy też w luksusowym pałacu z
basenem, gdzie zamiast wody pływa się w parującym cappuccino. Nie urodziłem mu
także dwanaściorga rozwrzeszczanych bachorów. Tak, tak, też nawet żałuję.
A tak
schodząc z sarkastycznego tonu – nie jest przecież powiedziane, że Minho nie
dostał swojego happy endu właśnie w takim, bajkowym stylu, jaki tu przed chwilą
przytoczyłem. Hm, jak tak teraz o tym myślę… To całkiem prawdopodobne, biorąc
pod uwagę, że straciłem z nim całkowicie kontakt około półtora roku temu.
Ha, już
słyszę, jak właśnie pękają wszystkie wasze malutkie serduszka, a ostatnie
nadzieje rozsypują się w proch. Moje okrucieństwo nie zna granic. Dobrze, że
przynajmniej ta część mnie pozostała po dawnym Lee Taeminie i czasami daje o
sobie znać. W jakiś chory sposób jestem z niej dumny, w końcu to ona przez
wiele lat trzymała mnie w pionie. Dzięki temu, kim byłem kiedyś, jestem teraz
tym, kim się stałem. Moje serce też nieraz pękało, tłukło się w drobny mak, by
potem przechodzić powolne procesy odbudowy, ciężkiej pracy przy jego sklejaniu
i naprawianiu. Blizny pozostaną na zawsze, ale to nawet lepiej. Są
wystarczającymi dowodami na to, że cała moja trudna przeszłość wreszcie
zaprowadziła mnie tutaj. Do miejsca,
gdzie zawsze należałem, spełniając tym wszystkim moje największe marzenia. Co z
tego, że musiałem osiągnąć ten cel samotnie? Przecież takie właśnie jest życie.
Polegaj tylko na sobie, a nie zostaniesz zraniony. Bo ludzie, których kochasz i
na których ci zależy, a którzy z jakiegoś powodu nie mogą być przy tobie, ranią
najbardziej, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
No dobra,
nieważne jak chłodno i bezwzględnie chciałbym brzmieć w tym swoim małym
podsumowaniu ostatnich kilku lat, nie mogę powiedzieć, że przez cały czas byłem sam. Od osób takich jak
Amber czy Jonghyun naprawdę trudno się uwolnić, nawet jeśli by się bardzo tego
pragnęło, a Sulli również na szczęście lub niestety
nie zapomniała, że wciąż posiadała brata. Czasami było to wręcz niezdrowe, bo
wybierała sobie najdziwniejsze pory na tkliwe rozmowy telefoniczne, na przykład
kiedy akurat spałem, zakopany w podręczniki do historii sztuki, lub gdy byłem
cały w farbie i musiałem trzymać telefon w zębach, jednocześnie malując, mieszając
kolory i starając się nie poruszać ustami, żeby komórka nie wpadła mi w sam
środek pracy zaliczeniowej. Dzięki Bogu te konwersacje polegały zazwyczaj na
tym, że Sulli gadała jak nakręcona o najmniej interesujących mnie rzeczach,
zwalniając mnie z obowiązku odpowiadania.
Tęskniła, to było pewne i na swój sposób urocze.
Nie mogłem jej winić. Widywaliśmy się co prawda w weekendy, kiedy oboje mieliśmy
wolne od lekcji, a jej szkoła nie znajdowała się daleko od mojego akademika.
Mieszkanie w jednym mieście zdecydowanie ułatwiało komunikację.
Seul. Tak,
właśnie tutaj mieszkałem przez ostatni rok. Można powiedzieć, że udało mi się
osiągnąć to, o czym zawsze marzyłem. Porzuciłem koszmarne miasteczko daleko za
sobą i ani razu za nim nie zatęskniłem, naprawdę. Nie było tam nic, żadnych
wspomnień, do których chciałbym wrócić. Wszystkie już dawno obróciły się w
proch. I tylko czasami, kiedy czekając na wieczorny autobus unosiłem głowę,
żeby spojrzeć na różowo-błękitne niebo, a mój wzrok niechcący zahaczał o przetykane
tysiącami anten krawędzie dachów najwyższych wieżowców… Wtedy zaczynałem
rozumieć Sulli i jej tęsknotę, to, jak rozpaczliwie starała się ją ukrywać. Robiłem
dokładnie to samo, tylko że ja nie mogłem zwyczajnie wyciągnąć telefonu, wybrać
odpowiedni kontakt i nawijać pół nocy, słysząc oddech drugiej osoby tuż przy
swoim uchu, chociaż dzieliły nas kilometry. Osoba, za którą ja najmocniej
tęskniłem prawdopodobnie już nie pamiętała mojego imienia.
- Hej, masz
zamiar wreszcie ruszyć ten swój zgrabny tyłeczek i wejść do środka?! –
Wzdrygnąłem się, wyrwany z zamyślenia i wróciłem na ziemię, flegmatycznie
odwracając się w kierunku głosu. Wysoka blondynka z pół tonową tapetą na twarzy
i kilometrowymi sztucznymi rzęsami, równie długimi tipsami oraz w szpilkach –
właściwie wszystko w niej było w jakiś nienaturalny sposób wydłużone – patrzyła
na mnie z dezaprobatą, stojąc w progu niewielkiego salonu fryzjerskiego.
Skrzywiłem się na widok jej zirytowanego spojrzenia. Pod tym względem trochę
przypominała mi Kibuma, mieli mniej więcej taką samą siłę rażenia lasera,
którym ciskali z oczu w tych, którzy im podpadli.
- Czekam na
znajomych – wyjaśniłem, nie siląc się na przesadną grzeczność. Uniosła
sceptycznie wymalowane brwi.
-
Potrzebujesz potrzymać kogoś za rączkę, kiedy będę robić porządek z tym mopem,
który aktualnie masz na głowie…?
- Nie, ale
Jia przeżyłaby szok, gdyby ta ceremonia
odbyła się bez jej udziału, a potem wpadłaby w szał i to ty najbardziej byś na
tym ucierpiała, bo prawdopodobnie uznałaby cię za kryminalistkę i morderczynię.
– Uśmiechnąłem się słodko. – Zna sztuki walki.
Kobieta
sztyletowała mnie przeszywającym wzrokiem swoich kocich oczu jeszcze przez
dłuższą chwilę, aż miałem ochotę zapytać ją, czy nie jest jakoś spokrewniona z
moim starym przyjacielem, ale zanim zdobyłem się na odwagę, prychnęła i zniknęła
za szklanymi drzwiami salonu, wściekle wywijając rozgrzaną prosownicą.
Westchnąłem
cicho, ponownie wbijając wzrok w niebo. Słońce było nisko i raziło moje oczy,
wyglądając zza wysokich budynków. Seul.
Pan Choi dotrzymał swojej obietnicy. Kiedy rok temu skończyłem liceum i miałem
zamiar starać się o stypendium, przyszedł do mnie list z seulskiej Akademii
Artystycznej specjalizującej się w malarstwie, rysunku i projektowaniu. Wraz z
nim dostałem pełen spis podręczników oraz listę materiałów, a także informację,
że część z nich została już zakupiona i leży w moim pokoju w akademiku, więc
nie muszę się o nic martwić. Nie wiem, czy byłem wtedy bardziej zaskoczony, czy
wściekły taką jałmużną. Przez chwilę nawet rozważałem olanie tego i
kontynuowanie starania się o stypendium na własną rękę, ale Amber przekonała
mnie, że w tej sytuacji nie ma co popisywać się swoją dumą i tak znalazłem się
tutaj, studiując, ucząc się nowych rzeczy i robiąc to, co od zawsze kochałem.
Ta
rzeczywistość wciąż wydawała mi się raczej nierealnym snem, z którego w każdej
chwili mogłem się wybudzić. Nie trudno było sobie jednak uświadomić, że tak
naprawdę wcale nie śnię, bo gdyby w zwykłym śnie ktoś rzucił mi się znienacka
na plecy, wydając przy tym niezrozumiałe okrzyki wojenne i zaczął szarpać mnie
za włosy, wołając „wio, koniku!”, na
pewno obudziłbym się w trzy sekundy, spadając z łóżka i nabijając sobie guza
wielkości drugiej głowy. Nie, takie rzeczy nie działy się nawet w moich
najgorszych koszmarach. To z całą pewnością była przykra, ale za to bardzo
pokręcona rzeczywistość.
Strząsnąłem
z siebie tego nadpobudliwego kretyna, klnąc pod nosem i zastanawiając się
dlaczego zawsze musiałem przyciągać do siebie takich świrów i żaden, ale to żaden z moich znajomych nie mógł być
całkiem normalny. Jakbym był jakimś cholernym magnesem, którego oni wszyscy
wzięli sobie za cel do maltretowania!
- Jiyong,
pogięło cię?! Mogłeś mu zrobić krzywdę! – Drobna, różowowłosa dziewczyna
pośpieszyła mi na pomoc z przerażoną miną. Ostrożnie ujęła moją twarz w dłonie,
sprawdzając z każdej strony, czy aby na pewno ma do czynienia z wciąż żywą
osobą. Potem odwróciła się do chłopaka, którego włosy również były wściekle amarantowe
i zaczęła wygrażać mu, podskakując ze złości, co natychmiast zwróciło uwagę
ciekawskich przechodniów. – Baran! Czy ty nie masz za grosz kultury?! Jak ty
się witasz z przyjacielem, pacanie?! Biedny Taeminnie, nie dość, że musimy
codziennie znosić twoje dziwactwa, to jeszcze zachowujesz się jak skaczący
małpiszon i straszysz ludzi! Wstyd mi za ciebie! – Po czym zdzieliła go małą, fiołkową torebką, fukając jak rozwścieczona, różowa pantera.
W
międzyczasie odsunąłem się kilka kroków od tej ekscentrycznej pary, udając, że
wcale ich nie znam. Tak naprawdę będąc uczniem Akademii Artystycznej, zdążyłem
się już przyzwyczaić, że na każdym kroku spotykałem zwariowanych ludzi. Każdy z
nich był święcie przekonany, że jego przeznaczeniem jest zostać drugim Leonardo
da Vinci. Cóż, czasami to bywało nawet zabawne. Ta dwójka akurat przyczepiła
się do mnie jak rzep już na początku roku, po czym zostali moimi samozwańczymi przyjaciółmi,
nie odstępując mnie od tego czasu na krok. Zawsze zastanawiałem się, czy
rzeczywiście wyglądałem tak sympatycznie,
czy oni byli po prostu nieskrępowanymi masochistami. Chyba raczej to drugie.
Drzwi do
salonu fryzjerskiego otworzyły się z hukiem po raz kolejny i pojawiła się w
nich czerwona ze złości twarz blondynki.
- Czy twoi
przyjaciele mogliby zabijać się gdzieś indziej?! – warknęła, widząc, że tylko
ja ją zauważyłem. – Odstraszają klientów! Poza tym ja nie mam całego dnia, słodziutki, więc jeśli chcesz wreszcie wyglądać jak człowiek, to siadaj na
fotel w tej chwili i najlepiej zapłać z góry!
Przygryzłem
dolną wargę, wahając się jeszcze przez moment i bezwiednie zacząłem skubać
długie końcówki, które wysunęły mi się z kucyka, opadając luźno na ramiona.
Zbierałem się do tego już od tak dawna… Właściwie od lat. Nie wiem, dlaczego
obcięcie włosów było dla mnie tak ważnym przeżyciem, bo przecież odrosną, jak bez ustanku powtarzała mi
Amber. Ale dla mnie to było coś więcej, coś jak symbol wiążący mnie z
pozostawioną daleko za sobą przeszłością. Włosy zawsze były łącznikiem
pomiędzy mną a moją mamą, bo były tak samo miękkie i tak samo długie, jak jej
kiedyś. Cienki kucyk z zebranych po bokach kosmyków, reszta opadająca na plecy.
Tak właśnie zawsze się czesała i tak ja się czesałem na pamiątkę po niej. Poza
tym wszyscy zawsze je podziwiali, nawet Sulli zazdrościła mi ich jedwabistej
gładkości.
On też je lubił.
Nieco
mocniej szarpnąłem zwisające pasmo, zaciskając zęby, żeby nie syknąć z bólu.
Nowa fryzura jest jak nowe życie, a ja chciałem zacząć żyć na nowo i już nigdy
więcej niepotrzebnie nie cofać się wstecz.
- Taeminnie,
a może jednak się rozmyśliłeś…? – Jia przerwała na moment obrażanie skruszonego
Jiyonga i potruchtała do mnie, uwieszając mi się na ramieniu. Zajrzała mi w
oczy z błagalną nadzieją. – Nie musisz tego robić. Nawet nie powinieneś!
Wszyscy wielcy artyści mieli długie włosy! Botticelli, Michał Anioł, Leonardo…
Prychnąłem
z rozbawianiem.
- Oni wszyscy
żyli kilkaset lat temu, Jia. Czy ja ci przypominam taką skamielinę? Zresztą już
o tym rozmawialiśmy, to nic wielkiego. Poza tym jak będę chciał, to znowu je
zapuszczę…
- Ale
stary, dzięki temu jesteś unikatowy! – włączył się żywo Jiyong, zarzucając mi
rękę na drugie ramię, aż z braku przestrzeni osobistej poczułem się nieco
osaczony. – Wyróżniasz się z tłumu! Nie jesteś częścią szarej masy, tylko elity…!
Właśnie
miałem zapytać, czy chodzi mu o jakąś elitę wariatów, której jest
przewodniczącym, ale wściekła fryzjerka znowu dała o sobie znać.
- Długo
jeszcze będziecie tam rozważać wszystkie za i przeciw?! Boże, nigdy nie
miałam tak niezdecydowanych klientów! Może mam wam wysłać specjalne zaproszenie
w papirusowej kopercie ze złotym znaczkiem?!
Nie miałem
zamiaru bardziej się jej narażać, bo jej szponowate paznokcie wyglądały na
dosyć niebezpieczny rodzaj broni. Wyplątałem się z uścisku dwójki szalonych artystów
i przeskoczyłem kilka schodków, wchodząc za kobietą do salonu.
Natychmiast
uderzył mnie specyficzny zapach lakierów i innych chemikaliów. Może to dziwne,
ale wciągając go do płuc, nieco się zrelaksowałem. Farby i terpentyna pachniały
bardzo podobnie.
Asystentka
fryzjerki miała uśmiechniętą od ucha do ucha, okrągłą twarz i krótkie, czarne
włosy. Wyglądała na jedyną przyjaźnie nastawioną osobę w tym przybytku, więc
wypuściłem z ulgą powietrze i całkiem szczerze odwzajemniłem uśmiech.
- Chaerin
jest w złym humorze, musisz jej wybaczyć – szepnęła, pochylając się do mnie,
żeby rozjuszona blondyna jej nie usłyszała. – Miałyśmy właśnie bardzo…
energicznego klienta. Za nic nie pozwalał się dotknąć i płakał na dźwięk
maszynki, a był już tak zarośnięty, że nic nie widział na oczy! – Westchnęła z
rozmarzeniem. – Słodki maluch.
- Nie
cierpię dzieci! – warknęła Chaerin, której słuch okazał się jednak lepszy, niż
by się można było spodziewać. Chwyciła szczotkę i zaczęła zmiatać z podłogi
krótkie, czarne kosmyczki, rzucając wściekłe spojrzenia Jii i Jiyongowi, którzy
weszli jej w drogę, próbując dostać się do skórzanych foteli w poczekalni. –
Uhh, zrobiłam to tylko dlatego, że to syn mojej przyjaciółki! Nieznośny
smarkacz, straciłam przy nim całe nerwy! Po kim on to ma?! Jego rodzice nie są
tak nadpobudliwi!
- Może po
ojcu chrzestnym – zachichotała asystentka. – On też nie mógł wysiedzieć w
miejscu dłużej niż pięć minut.
- Uhh, ten
to kiedyś umrze na nadciśnienie, przysięgam! – mruknęła ponuro fryzjerka. –
Chyba jest uzależniony od kofeiny. Szczęście, że zrobił sobie przerwę, bo dwa
kierunki studiów to naprawdę… Dobra, nieważne, nie płacą mi za gadanie! To co
robimy, laleczko? Golimy wszystko na zero…?
- NIE! –
wykrzyknęła Jia, zanim zdążyłem się odezwać. Wyglądała na przerażoną. – Proszę mu
tylko podciąć końcówki!
- Niech
pani po prostu je zetnie – zwróciłem się do Chaerin, ignorując jęczącą Jię. –
…I może przefarbuje. Myśli pani, że dobrze byłoby mi w rudym?
- Sądzę, że
rudy idealnie pasowałby do twojego słodko-gorzkiego usposobienia – odparła,
przyglądając mi się z miną profesjonalistki. – Okej, myślę, że mam wizję. Czy
przynajmniej ty nie będziesz chciał odgryźć mi ręki, jeśli sięgnę po nożyczki…?
- Nie.
Niech pani robi co chce – oświadczyłem pewnym siebie tonem, mając nadzieję, że
nie pobladłem za bardzo. Chaerin obeszła mnie dookoła, zebrała wszystkie moje
włosy w kucyk i związała je gumką, po czym jednym zdecydowanym ruchem ścięła
tuż przy szyi.
Jia wydała
z siebie taki pisk, jakby ktoś właśnie mnie zamordował i schowała twarz w
koszuli Jiyonga, który z kolei podskoczył na fotelu, wyraźnie podekscytowany.
- Wow, to
lepsze niż „Piła”! Mogliśmy wziąć popcorn.
Chaerin z
pokerową twarzą wcisnęła mi w ręce kucyk, a ja wbiłem w niego wzrok i
zamrugałem intensywnie parę razy, nie mogąc uwierzyć, że oto trzymam w dłoni
coś, co towarzyszyło mi przez pół mojego życia.
- Nie
wyglądasz na przerażonego taką wielką zmianą – stwierdziła z zaskoczeniem
asystentka, której imię, sądząc po identyfikatorze, brzmiało Minji.
Powoli
otworzyłem zaciśniętą pięść i pozwoliłem obciętym włosom spaść delikatnie na
podłogę.
- Jestem
artystą. – Mój głos brzmiał zaskakująco spokojnie. – Wszystkie emocje przeżywam
wewnętrznie.
- Świetnie,
panie artysto, to zapraszam na fotel. – Skłoniła się przede mną teatralnie,
wyjmując szampony, odżywki, lakiery, farby i tysiąc innych podejrzanie
wyglądających buteleczek, których zawartości nawet nie chciałem znać. Opadłem
słabo na wskazane miejsce, czując się trochę oszołomiony tym, co się właśnie
stało. Moje odbicie w lustrze spoglądało na mnie z opanowaniem, ale też jakby
nieco kpiąco. No i co teraz, Taemin? Czujesz się lżej? Inaczej? Tak, czułem się inaczej. Jakbym zrzucił z pleców wielki
ciężar, bo metaforycznie czy nie, tak właśnie było.
Siedząc na
wygodnym fotelu w pachnącym chemikaliami salonie fryzjerskim Lee Chaerin, nagle
odniosłem wrażenie, że wszystko dopiero się dla mnie zaczęło. Tyle jeszcze
przede mną, tyle mnie jeszcze czekało… Zmieniłem się. Może nie całkowicie, bo
wciąż siedział we mnie ten psotliwy, ironiczny i zdystansowany gówniarz, ale
jednak nie dawał już o sobie znać tak często, jak kiedyś. Zrobiłem się bardziej
otwarty na nowości, ludzi i siebie samego. Przestałem patrzeć na świat tak,
jakby był źródłem zła. Zaakceptowałem go po prostu takim, jakim był.
Nieidealny. Czasami ciężki do zniesienia. Trudny. Ale prawdziwy.
~*~
Kiedy
wyszliśmy z salonu fryzjerskiego, moje nogi były jak z waty, ale nie mogłem
powstrzymać się od ukradkowego zerkania w witryny mijanych sklepów, żeby
jeszcze raz rzucić okiem na swój nowy wygląd. Moje włosy były ognisto rude,
niemal czerwone, mocno potraktowane prostownicą, z asymetrycznie ściętą
grzywką.
Podobało mi
się. Jii mniej, bo przez całą drogę do przystanku autobusowego łypała na mnie z
taką miną, jakbym zabił jej kota, psa i świnkę morską, ale na szczęście
przynajmniej się zamknęła. W foliowej torebce niosła mój świętej pamięci kucyk,
bo uparła się, że musi zachować go na pamiątkę, co było z jednej strony urocze,
a z drugiej totalnie przerażające. Nie komentowałem jednak, bo nawet nie miałem
ochoty wdawać się z nią w kłótnie. Byłem zbyt szczęśliwy i rozpierała mnie
nienaturalna wręcz energia. Dawno nie czułem się taki wolny.
- Jestem
głodny – stwierdził Jiyong, niszcząc mój pełen euforii nastrój. Jego brzuch zaburczał
głośno, jakby na potwierdzenie tych słów. – Błagam, wpadnijmy gdzieś po coś do
jedzenia, bo nie jestem pewien, czy dam radę wysiedzieć na wieczornym wykładzie
z pustym żołądkiem.
- Znam tani
bar z szybką obsługą w dzielnicy Yongsan – zaproponowała Jia, chyba zapominając
o tym, że powinna być obrażona. – To niedaleko, parę przystanków autobusem.
Jeśli się pospieszymy, to zdążymy jeszcze przed zajęciami.
- Nie byłem
jeszcze chyba w tamtych stronach – powiedziałem, zaciekawiony. Seul był
ogromnym miastem. Mnóstwo różnych dzielnic, budynków, sklepów, restauracji, zarówno
tych drogich oraz tych tanich, przy czym ciągle powstawały nowe. Tutaj
konkurencja była naprawdę duża, ale jednocześnie prawie każdy bar czy kawiarnia
mogły liczyć na rzesze klientów, bo mieszkańców Seulu, studentów oraz turystów
było zawsze na pęczki.
Wsiedliśmy
w odpowiedni autobus i Jiyong natychmiast wepchnął się na trzy najlepsze
miejsca tuż przy oknie, radośnie ignorując mordujące go wzrokiem staruszki w
moherowych beretach, które dumnie nosiły pomimo początku maja. Ustąpiłem miejsca
jednej z nich, zastanawiając się, jakim cudem przeoczyłem moment swojej przemiany
w kulturalnego, grzecznego chłopca. Hm, może po prostu miałem ochotę postać.
Musiałem przemyśleć jeszcze kilka rzeczy, a słysząc tuż nad uchem trajkotanie
Jii i Jiyonga raczej nie dałbym rady się skupić.
Wbiłem
wzrok w przesuwające się za oknem budynki i ogromne szyldy zapraszające
klientów, które tylko czekały na zapadnięcie zmroku, by mogły zacząć świecić w
ciemności kolorowymi neonami. Mozaika kolorów, których znaczenia nie musiałem
już znać, bo nie było mi to więcej potrzebne.
Nagle coś
przykuło moją uwagę. To był ułamek sekundy, jedno mignięcie, rozmazane litery
lśniącego szyldu na jednej z mijanych, awangardowych kawiarenek, których w tych
stronach nie brakowało. Niby nic wielkiego, ale nagle poczułem, jak spokojnie
krążąca w moich żyłach krew na moment zamarza, by po chwili ruszyć w zabójczym
tempie. Znacie to uczucie, prawda? Jest zupełnie tak, jakby czas się zatrzymał
i brakuje tylko odpowiednio nastrojowej ścieżki dźwiękowej, która w pełni
oddałaby wszystkie kłębiące się w głowie emocje, bo nagle zupełnie brakuje
słów, żeby je opisać.
- Taemin?!
– Skrzywiłem się, czując, jak kościsty łokieć Jii wbija mi się między żebra.
Tym szturchnięciem rozwiała też mój nostalgiczny nastrój, pozostawiając tylko
irytację i złość, bo szyld zniknął już daleko w tyle za pędzącym autobusem. –
No już nie patrz na mnie takim morderczym wzrokiem. Teraz, kiedy wreszcie widać
ci oczy, to wygląda jeszcze bardziej przerażająco, wiesz? Seryjny zabójca Lee
Taemin. Właśnie zastanawiamy się, co będziemy chcieli zamówić. Jeśli zrobimy to
teraz, zaoszczędzimy czasu na miejscu. Naprawdę będziemy musieli się pospieszyć,
bo inaczej znowu spóźnimy się na wieczorny wykład i profesor Kang chyba nas
rozszarpie.
- A to
byłby już trzeci raz, kiedy olewamy jego wykłady – dodał Jiyong, niezbyt skruszony
z tego powodu. – W sumie to moglibyśmy sobie olać ten trzeci raz równie dobrze,
facet tak zanudza, że od samego siedzenia w tej auli boli mnie tyłek.
Jia
prychnęła, rzucając mu ciężkie spojrzenie.
- Skoro
brak ci cierpliwości, to nie myśl sobie, że kiedyś zostaniesz drugim Picasso,
jak ci się marzy – burknęła, wciąż nie zauważając zmiany, jaka zaszła w mojej
twarzy. Zrobiło mi się duszno, jakby wypchany po brzegi autobus odciął mi
dopływ tlenu, a spocona dłoń zaczęła ślizgać się nagle po metalowej rurce,
której się przytrzymywałem. Moje serce waliło teraz dwa razy szybciej, jakby w ten
sposób próbowało mnie zaalarmować o czymś bardzo ważnym.
- Skąd niby wiesz, co mi się marzy? – burknął Jiyong
niewyraźnie. Jego głos dochodził do mnie jak zza grubej ściany.
- Przecież
gadasz przez sen!
- Tak, ale
ty nie musisz ogłaszać tego całemu światu, tak samo jak i poufnego faktu, że ze
sobą sypiamy.
- Wcale ze sobą nie sypiamy. To było raz,
bardzo dawno i nieprawda, a poza tym…
- Sorry, że
wam przerywam. – Wreszcie udało mi się wyrównać niespokojny oddech i zebrałem
całą swoją silną wolę, by wydobyć z siebie głos. Oboje natychmiast zamilkli i
wbili we mnie zaniepokojone spojrzenia, jakby dopiero teraz dostrzegając, w
jakim znajdowałem się stanie.
- Tae,
wszystko dobrze? Wyglądasz, jakby nagle zabrakło ci powietrza. Jesteś pewien,
że…
- Tak, nie
przejmujcie się mną. Jeździe dalej beze mnie, muszę… coś tutaj sprawdzić…
- Ale co…?!
Zanim
któreś z nich zdążyło mnie powstrzymać, zacząłem przepychać się między stłoczonymi
pasażerami w stronę drzwi. Jak w amoku szarpnąłem za hamulec bezpieczeństwa.
Rozległ się przeraźliwy świst i kierowca natychmiast zahamował, wykrzykując kilka
siarczystych przekleństw. Ludzie wrzasnęli, wpadając na siebie, a samochody
dookoła zaczęły trąbić. Powstał kompletny chaos. Jia i Jiyong gapili się na
mnie szeroko otwartymi oczami przez okno zatrzymanego pojazdu, kiedy
wyskoczyłem na środku ulicy i rzuciłem się w kierunku chodnika, gdzie niemal
stratowałem kilku zszokowanych przechodniów.
Nie miałem
pojęcia, co we mnie wtedy wstąpiło, nie pamiętałem nawet tego, o czym myślałem,
biegnąc. Podobno tak właśnie działa adrenalina. Pozwala człowiekowi zrobić
rzeczy, na które normalnie nigdy by się nie zdobył.
Teraz nie
miałem czasu, żeby się nad tym zastanawiać. Byłem zdezorientowany i kompletnie wytrącony z równowagi, kiedy biegłem ile sił w nogach do miejsca, które mignęło mi przed
oczami raptem minutę temu. Moje serce szalało, jakby chciało się wyrwać z
klatki piersiowej, było mi gorąco i to bynajmniej nie z wysiłku. Przeklinałem
się za tą zbyt gwałtowną reakcją, tym bardziej, że kiedy wreszcie się
zatrzymałem, dysząc i zginając się w pół, otaczała mnie błoga cisza. Zupełnie
tak, jakby wszyscy ludzie i pędzące jeszcze niedawno samochody nagle
wyparowały, zostawiając mnie samego z dudniącą w uszach, wrzącą krwią.
Niemal
miałem nadzieję, że to, co zobaczyłem, to tylko nic nieznacząca fatamorgana,
ale z drugiej strony nie chciałem, by moje serce roztłukło się po raz kolejny,
co z pewnością by się stało, gdyby rzeczywiście była to tylko jakaś
halucynacja. Wariowałem? Może, w sumie
było mi już wszystko jedno.
Powoli
rozejrzałem się dookoła i znów natrafiłem wzorkiem na lśniący w słońcu szyld
nad jednym ze sklepowych budynków. Był tam. Całkiem materialny i tak znajomy…
SHINee Cafe. A pod nim szklane drzwi z napisem „Otwarte”.
Malutkie stoliczki poustawiane na zewnątrz i wewnątrz, przy żadnym z nich nikt
jednak nie siedział. A może siedzieli, tylko ja ich nie widziałem? Jakby w
zwolnionym tempie skierowałem swoje kroki ku kawiarni, unosząc głowę do góry,
gdzie na odkrytym tarasie rosły zielone pnącza, okalające całą ścianę budynku w
niesamowity, lekko abstrakcyjny sposób. Zarośla wypuszczające powoli kolorowe
pączki kwiatów.
Są takie dni, że po prostu nic się nie dzieje.
Idziesz sobie dziarsko do szkoły, radośnie pogwizdując i myśląc o tym, jakie to
życie jest piękne i jaki zaszczyt cię spotkał, że masz przyjemność egzystować
na tym świecie, myślisz sobie: mogłoby się coś wydarzyć, coś ciekawego, coś, co
odmieni całą moją przyszłość. Dlaczego właśnie nie dzisiaj, nie w taki piękny
dzień, kiedy wydaje się, że wszystko jest możliwe? Kto wie, może tuż za rogiem
czeka na mnie niespodzianka i niedługo będę najszczęśliwszą osobą na Ziemi…
Uśmiechnąłem
się szeroko do swojego odbicia w błyszczącej szybie. Całkiem nieźle wyglądałem
z tym uśmiechem, może nieco bardziej jak mięczak i ciota, ale teraz miałem to
głęboko gdzieś. Krótkie, ognistorude włosy bardziej do mnie pasowały niż ta lwia
grzywa, której na szczęście już się pozbyłem. Jia miała rację, wreszcie widać
było moje oczy w całej okazałości. Duże, brązowe, błyszczące w podekscytowaniu i
niecierpliwości. A może to tylko promienie słoneczne nadawały im takiego
rozgorączkowanego wyrazu?
Pchnąłem drzwi
z nową, zdecydowaną siłą, sprawiając, że zawieszony nad nimi dzwoneczek
obwieścił pojawienie się nowego klienta. Siedząca za barkiem, znudzona
dziewczyna poderwała głowę i spojrzała na mnie z sympatią, wyciągając w moją
stronę kartę z menu.
- Dzień
dobry, co podać?
Odniosłem
wrażenie, że gdzieś ją już wcześniej widziałem, ale niczego nie mogłem być w
tej chwili pewien. Nie ufałem swojej wyobraźni, dalej wydawało mi się, że śnię.
Na przypiętej do uniformu plakietce widniało imię „Victoria”.
Odchrząknąłem,
zakłopotany, że tak się w nią nachalnie wpatruję.
- Klasyczne
cappuccino z czekoladą i cynamonem – palnąłem bez zastanowienia, nawet nie
zaglądając do menu. – Na wynos.
Skinęła
głową, zapisując to w notesiku. Przez cały czas zerkała na mnie ciekawie, jakby
tak jak ja zastanawiała się, skąd może mnie znać.
- Dla kogo
ma być?
Na początku
nie zrozumiałem, o co jej chodziło i dopiero potem dotarło do mnie, że chciała
podpisać mi mój papierowy kubeczek. Omal nie wywróciłem oczami z
niedowierzaniem. Huhu, imiona na kubeczkach. Niczym w jakimś wylansowanym Starbucksie.
- Lee
Taemin – powiedziałem, patrząc, jak szybko jej ręka notuje to na kartce z
zamówieniem. Po chwili wyprostowała się z szerokim uśmiechem i ruszyła w
kierunku drzwi prowadzących zapewne na zaplecze.
- Proszę
chwileczkę zaczekać.
Rzuciłem
ciężką od materiałów torbę na ladę i przysiadłem na skraju jednego z wysokich
krzesełek przylegających do barku, nie mogąc powstrzymać się, by nie zerknąć w
głąb wnętrza. Coś ukłuło mnie w klatce piersiowej. Uczucie deja vu uderzyło we mnie tak bardzo, że to wręcz fizycznie zabolało. Nawet
układ tej kawiarni był identyczny. Tak samo porozstawiane stoliki, taki sam
kolor ścian. W powietrzu unosił się ten sam, delikatny zapach świeżo mielonej
kawy i czegoś słodkiego, jakby domowych wypieków. Spojrzałem tęsknie w stronę
lekko uchylonych drzwi na zaplecze, ledwo powstrzymując ochotę, by chociaż tam
zajrzeć. Miałem wrażenie, że w środku zastanę roześmianą Darę, wyjmującą z
piekarnika kolejną porcję czekoladowych muffinek. Ze schodów prowadzących na
piętro za chwilę zbiegnie Kibum i swoim zrzędliwym głosem zagoni wszystkich do
roboty. Spod lady wyskoczy ten tępy dinozaur, który tak naprawdę tylko udawał
idiotę, Jonghyun, a ze składziku wytoczy się Onew hyung, taszczący w ramionach
wielki worek mąki, po czym potknie się o własne nogi i cała zawartość worka
wyląduje na podłodze.
Widziałem
to oczami wyobraźni tak realnie, jakbym faktycznie przeniósł się w czasie i
miejscu. Czymkolwiek była ta kawiarnia… Jakąś filią? A może w ogóle nie miała
nic wspólnego z naszym lśniącym SHINee, oprócz samej nazwy i klimatu, który tak
bardzo przypominał mi tą szczęśliwszą część mojej trudnej przeszłości.
Nieoczekiwanie zachciało mi się jednocześnie kretyńsko śmiać i równie kretyńsko
ryczeć, więc dobrze, że w samą porę wróciła Victoria z moim zamówieniem, bo
jeszcze chwila i stałbym się rozklekotaną ze wzruszenia papką emocji. A tego
stanu nienawidziłem najbardziej na świecie.
- Lee
Taemin. – Victoria mrugnęła do mnie figlarnie, cokolwiek miała zamiar przez to
przekazać i postawiła na ladzie papierowy kubeczek z wciąż parująca
zawartością. Od jej zapachu zakręciło mi się w głowie. – To będzie 4219 won.
Zapraszamy ponownie!
Mechanicznie
wygrzebałem z portfela jakąś sumę i nie czekając nawet, aż wyda mi resztę,
ruszyłem w kierunku drzwi. Musiałem stąd wyjść jak najszybciej, a z drugiej
strony czułem, że jeśli teraz to zrobię, już nie będę miał szansy wrócić. Tylko
czy na pewno chciałem wracać? I do czego właściwie…?
Otwierając
drzwi, pochyliłem twarz nad kubkiem, wdychając zapach cynamonu, który uderzył
mnie w nozdrza z zadziwiającą siłą. Chyba mi go nie pożałowała. Pociągnąłem
spory łyk, nie zwracając uwagi na to, że prawdopodobnie poparzę sobie język i
przesunąłem wzrokiem nieco w dół, gdzie czarnym flamastrem powinno być napisane
moje imię.
Troubles Maker.
Zakrztusiłem
się kawą, automatycznie przyciskając rękę do ust. W niemym szoku wpatrywałem
się w te dwa słowa, lekko koślawe i nierówne, jakby komuś, kto to pisał, bardzo
mocno trzęsły się ręce. Rozległ się huk upuszczonej na chodnik torby, a ja nie
miałem pojęcia, jakim cudem nagle wysunęła mi się z rąk.
Troubles Maker. Sprawiacz kłopotów. Trouble Maker.
Jaki idiota
pisze “troubles” z “s” na końcu, skoro to nawet nie jest poprawne gramatycznie,
do cholery jasnej?!
No tak.
Przychodziła mi do głowy tylko jedna osoba, którą bardziej niż angielska
gramatyka interesowało balansowanie na krawędzi dachu, brzdąkanie na gitarze i
komponowanie wzorów na kawowej piance. Osoba o wielkich, lśniących niczym cała
galaktyka oczach koloru mlecznej czekolady, które upodabniały ją do
wiecznie zdziwionej, zamkniętej we własnym świecie sarenki Bambi, irytującego
Żabola ze zbyt optymistycznym nastawieniem do świata.
Osoba, której
tak bardzo brakowało mi przez ostatnie dwa lata, choćbym nie wiem jak usilnie starał
się ukryć przed sobą ten zaskakujący fakt.
Zrobiłem się beznadziejnie sentymentalny.
Powiał
wiatr, unosząc ze sobą intensywny zapach cynamonu i jakichś nierozkwitłych
jeszcze kwiatów, które dopiero miały się w pełni rozwinąć. Coś kazało mi unieść
głowę i spojrzeć na skąpany w promieniach słońca, płaski dach obrośnięty
pnączem, gdzie wysoka, smukła sylwetka o rozwianych włosach opierała się lekko
na poręczy. Nasze spojrzenia się skrzyżowały.
Minho
uśmiechnął się z czule i z radością, przechylając lekko głowę, zupełnie tak
samo, jak miał w zwyczaju dwa lata temu. Nic się nie zmienił. Nic, poza tym, że
zdecydowanie wydoroślał. Jak i ja,
zresztą.
- Hej,
Żabolu. Dotrzymałeś obietnicy.
A potem upuściłem
na ziemię wszystko, co w jednej chwili straciło cały sens i wpadłem z powrotem
do wnętrza kawiarni, by spotkać się z nim w połowie drogi i zatonąć w pełnym słonych
łez, szaleńczego śmiechu i dzikiej tęsknoty pocałunku, który smakował
cynamonowym cappuccino.
THE END.
_____________________________
Przygotowałam sobie całą podniosłą przemowę na ten moment, ale teraz, kiedy przyszło co do czego, mam kompletną pustkę w głowie. Miałam opublikować epilog później, na początku lutego, jednak robię to dzisiaj, bo czuję, że tak powinno być. W porównaniu do rozdziałów nie jest długi, ale możecie wierzyć lub nie, pisząc ostatnie słowa całkiem opadłam z sił. Zawarłam w nim wszystko, co chciałam i zakończyłam to tak, jak od początku planowałam. Wy oceńcie.
Dziękuję jeszcze raz za Wasze cudowne komentarze pod 20 rozdziałem, które autentycznie doprowadziły mnie do płaczu. Nie macie pojęcia, jaka jestem szczęśliwa. Czuję się teraz trochę tak jak Taemin, lekko, jakby ten koniec był dla mnie dopiero początkiem. Byłam bardzo przywiązana do tego opowiadania, chyba jeszcze nigdy wcześniej żadnego swojego tworu nie kochałam w ten sposób. Wiem, że nie jest to idealne, ale jest moje i będę do tego nie raz powracać. Planuję serię luźnych dodatków, w których zawrę wszystko to, na co nie wystarczyło już miejsca w głównej fabule. JongKey, Amber, Sulli, Onew i Dara... Chciałabym wyjaśnić, co się u nich działo w ciągu tych dwóch lat, które minęły od akcji z 20 rozdziału, a także skupić się na przyszłości Minho i Taemina. Proszę mnie jednak nie pytać, kiedy pojawią owe dodatki, bo nie wyznaczam konkretnych terminów. Napiszę je, kiedy będę miała pomysł i wenę na to, a tym czasem chciałabym skupić się bardziej na swoich innych opowiadaniach, także tych całkiem nowych, które dopiero niedługo ruszą.
Tak jak wcześniej wspominałam, mam zamiar niebawem wstawić notkę pożegnalną wraz z indywidualnymi podziękowaniami dla tych, bez których TM by nie powstało. Znajdą się tam również opisy i plany tego, co chcę napisać w najbliższej przyszłości i parę innych ważnych rzeczy, dlatego zachęcam co jakiś czas sprawdzać bloga~
Zanim dotrę do nieuchronnego końca tej notki autorskiej i zaszyję się cichutko w kąciku, przeżywając to, co właśnie zrobiłam, wyjaśnię jeszcze kilka spraw związanych z fabułą.
Po pierwsze: List Taemina do Minho, który zawierał dwa tajemnicze słowa. Sądziłam, że wszyscy domyślą się, co to były za słowa, ale na wszelki wypadek upewnię Was, że tak, to było właśnie to niewypowiedziane "Kocham Cię".
Po drugie: Powodu, dla którego Victoria wydała się Taeminowi znajoma, można szukać w rozdziale 11, kiedy główni bohaterowie po raz pierwszy wybrali się do Seulu.
Po trzecie: "trouble" jest rzeczownikiem niepoliczalnym, więc zastosowanie "s" w liczbie mnogiej jest niegramatyczne (Aliss z pokerową twarzą udaje, że zabieg ten był od początku zastosowany całkiem celowo).
Po czwarte: Nowi bohaterowie. Polecam zajrzeć do zakładki z bohaterami, ponieważ prawdopodobnie będą się oni przewijać również w serii dodatków.
Końcowo: Dziękuję Hikari za pomoc w wyborze nowej fryzury dla Taemina >obrazek< oraz Layli za pomoc w szukaniu gifa ♥
Ktoś mi powiedział, że z tego mogłaby wyjść niezła kontynuacja. Nie mówię nie. Mówię tylko - nie teraz. Może kiedyś, kiedy będę bardzo tęsknić, pomyślę o tym na poważnie. Póki co chcę się pożegnać, przynajmniej na dłuższy okres czasu, z tym opowiadaniem.
tak bardzo wzruszające i trzymające do końca w napięciu zakończenie. No nie daję rady... łzy przez cały czas lecą ciurkiem... idealne zakończenie <3 Na chwilę obecną nic więcej nie jestem w stanie powiedzieć <3333
OdpowiedzUsuńObiecałam sobie, że nie będę płakać i wszystko potraktuje z lekkim dystansem aby wyrazić w sposób zwięzły swoje uczucia i aby one nie były jedna papką emocjonalną niczym u Taemina, no ale nie mogę. Wszystko szło tak dobrze, nawet kilka razy sie uśmiałam, bo sama znam te realia siedzenia nad folderami z historii sztuki lub bycie uwaloną farbą, a wtedy nagle ktoś sobie o tobie przypomina... Dlatego też tak bardzo chyba sie wczułam w ten rozdział, bo Tae przypomina mi o moim własnym życiu. No i też jestem otoczona przez wariatów xD
OdpowiedzUsuńNo ale wymiękłam, kiedy Tae wszedł do kawiarni i zaczął sobie przypominać dawne czasy z Kibumem, Jonghyuna i reszta wesołej bandy. No i nie strasz mnie tak kobieto! Bałam się, że Minho tam nie ma, kiedy Taemin już wychodził i nikt nie wypadł aby go przytulić, wysciskać czy bóg wie co jeszcze. ale jak zwykle sprawiłaś, że się uśmiechnęłam i ten napis na kubku <3 I na koniec rzucili się sobie w ramiona. Boże, po prostu idealne zakończenie a ja się rozpływam. Nawet nie wiem co do końca napisać, bo czuje lekką pustkę w sercu. Nie wiem czemu, ale jakos tak nie umiem wyrazić tego co w tej chwili czuje. Dlatego może przejdę do tej części niezwiazanej z epilogiem, bo całe swoje uwielbienie do ciebie opisałam pod 20 rozdziałem, chociaż wiem, ze o czymś zapomniałam wtedy.
Wiesz co bardziej mnie cieszy od idealnego happy endu? Fakt, że będa małe dodatki do tego, a najbardziej się cieszę, ze będa opisane losy jongkey, które w sumie były w tym opowiadaniu ale jednak mam bo nich wielki, wielki niedosyt. No i przyszłości Tae i Minho, której nie mogę się doczekać. Nie mam zamiaru cie poganiać czy coś i cierpliwie poczekam aż będziesz miała na nie wene, a wtedy wyściskam komputer.
Dziękuję ci bardzo za to opowiadanie, bo było cudowne i chyba na tym skończę ten komentarz. Mam nadzieję, że nie jest tak nieskłądny jak mi sie wydaje. <3
To było przepiękne.
OdpowiedzUsuńNie mogłam się doczekać tego epilogu, a kiedy zauważyłam, że właśnie na niego zapraszasz, nie byłam w stanie nawet kliknąć linku. Martwo wpatrywałam się w litery w ekranie laptopa, bezcelowo przesuwając myszką. Wreszcie, po kilkunastu minutach udało mi się zrobić jedną, niepozorną rzecz. Weszłam na bloga.
Chciałam ujrzeć Taemina i Minho, posiadających swój happy ending, razem. Chciałam ujrzeć epilog przepełniony aromatem kawy, tak uwielbianej przez Minho.
Skrócenie włosów Taemina uświadomiło mi, że to naprawdę jest koniec. Oczywiście, będą dodatki, ale definitywny koniec głównego opowiadania. Czułam, jakbym z nim była, właśnie tam, razem z Jiyongiem oraz Jii i patrzyła, jak cała jego przeszłość ląduje na podłodze salonu fryzjerskiego.
Cieszę się, że Minnie studiuje w tej Akademii, że robi to, co kocha. Rozmawia z Sulli, albo, może inaczej, słucha jej głosu. Muszę przyznać, że mnie to rozczuliło.
I SHINee Cafe. Poczułam ukłucie w sercu, wyobrażając sobie kawiarnię, dokładnie taką samą, jak tamta w SM Town. Widziałam Victorię, uprzednio sprzedającą bubble tea, a za nią zgromadziło się multum innych wspomnień. Ich randka *która WCALE nie była randką*, dach, graffiti, oraz te mniej pozytywne, jak Heechul i jego banda.
Fragment rozpoczynający pierwszy rozdział sprawił, że coś we mnie pękło. Patrzyłam się głupio w te zdania zapisane kursywą, nie mogąc czytać dalej. Przed oczami przebiegło mi tysiące wieczorów z TM, jeszcze za czasów Levi-anonima. Kiedy wyczekiwałam chociażby jednego znaku życia od ciebie. Podekscytowanie w szkole, mówiąc naokoło „to dzisiaj, to dzisiaj!” mając oczywiście na myśli Troubles Makera.
Minho, wróciłeś.
Ostatnia część dosłownie zwaliła mnie z nóg. Uśmiechałam się jak głupia wiedząc, że to właśnie jest to, na co tyle czekałam.
Dziękuje, że stworzyłaś TM, za inne twoje opowiadania, które zapewne poruszą mnie tak samo. Mam nadzieję, że mimo ogólnego szału na Exo zdecydujesz się na nowe opowiadanie z SHINee, bo muszę przyznać, że świetnie oddajesz każdego ich członka. Oczywiście, Exo również w twoim wykonaniu jest świetne.
Właśnie dlatego, czułam zdenerwowanie widząc cię wśród obserwatorów. Obawa, że to, co napiszę, nie będzie na miarę TM…
Życzę ci dużo weny na DA, na nowe opowiadanie (to z Guccim), gdzie również pojawia się Taemin <3
Wielkie Hwaiting dla ciebie, Aliss~
O matko, płakałam przez praktycznie cały epilog T.T Pytałam Cię ostatnio na asku kiedy epilog, a tak na prawdę wcale tego epilogu nie chciałam T.T Matko, będę tak bardzo tęsknić za tym opowiadaniem że masakra T.T Nie mogę przestać płakać xd Bożenko to było piękne ♥ Ja wiedziałam że oni się spotkają i będą sobie dalej słodziutką parką ♥ Nie mam nic sensownego do powiedzenia xd Piękne, dziękuję Ci kochana za to opowiadanie ♥
OdpowiedzUsuń/ Minnie
http://buminnie.blogspot.com
Yah! Mimo, że na początku chciałam wysłać do ciebie wściekły tłum z widłami i pochodniami, to teraz zmieniłam zdanie. Mam wrażenie, że opłaciło się to wyczekiwanie na każdy rozdział, a potem nie spanie przez noc, bo trzeba było 'przetrawić' każde słowo Tae. Ciężko będzie mi się przyzwyczaić, że to już koniec TM i liczę gdzieś tam po cichu,że kiedyś z tej tęsknoty napiszesz kontynuację :) Mimo, że nie komentowałam zbyt często, to czytałam każdy rozdział za raz po dodaniu. Dobra koniec, bo mało mi brakuje abym się rozkleiła. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńPierwsze co rzuciło mi się w oczy...
OdpowiedzUsuńObiecałaś mi, że nie zmienisz fryzury Taemina! ( w komentarzu) :c Już na początku...
Jak mogłaś... *chlip*
Nie wiem co mogę jeszcze napisać... Chyba wszystko, co chciałam Ci przekazać, przekazałam w poprzednich komentarzach.
Co do epiloga... Znakomity pomysł :D Boski.
Cały czas miałam w oczach łzy...
Końcówka... Wyciskać łez, romantyczne... No kto tego nie lubi?! :3
Wciąż będę obserwować tego bloga, czekać na wspomniane dodatki...
Mam nadzieję, że za kilka miesięcy, może kilka lat... ( *wzdycha*)
No, że kiedyś... Zatęsknisz za TM na tyle bardzo, byś napisała serie drugą. :D
Wiesz, że od niedawna o nią proszę XD
Jestem pewna, że byłaby równie dobra, co seria pierwsza...
Naprawdę.. Zazdroszczę Ci talentu :]
Wgl, przypomniało mi się, że muszę dziś wstawić rozdział na swojego bloga...
Będzie mi brakowało tego opowiadania. Mimo, że przez ostatnie miesiące sporo czekaliśmy na rozdziały.. Cieszę się, że do nas wróciłaś ;)
Ehm... A teraz w pewien sposób odchodzisz..
No nic...
Ponownie dziękuję, że mogłam to przeczytać :D
Kocham :*
Nie żyjesz.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, Alice, musiałam tak zacząć ten komentarz, jakaś siła wyższa. Czytałam na twitterze, że istnieje możliwość, iż dodasz dziś epilog, a ja i tak nie wierzyłam. Sądziłam, że to żart. Huh, może wiedziałam, że to prawda, ale zwyczajnie nie chciałam dopuścić do siebie tej myśli?
Epilog. Coś, co zwieńcza całą pracę autora i zazwyczaj jest napchane monologami, rozmyślaniami i cóż, smutkiem. Nigdy nie chciałam czytać epilogów moich ulubionych opowiadań, bo to całkowicie mnie wypiera z uczuć. Coś, co czytałam w każdej wolnej chwili i cieszyłam się jak dziecko na nowy rozdział teraz się kończy. Nie mówię, że bezpowrotnie, ale jednak jest to głupie słowo „Epilog” równoznaczne ze słowem „koniec”. Koniec historii, koniec wielkiego uśmiechu na twarzy, bo Jinki znów się wywalił i koniec łez wzruszenia. Nienawidzę słowa „koniec”, wiesz?
„To całkiem prawdopodobne, biorąc pod uwagę, że straciłem z nim całkowicie kontakt około półtora roku temu” Moje serce zamarło, a łzy zebrały mi się w oczach. Jak to stracili kontakt, przecież… Tworzyli taką dobrą parę, do cholery jasnej! Nie mogę zrozumieć, co się podziało. Który nagle przestał się odzywać? Minho? Taemin? Nie wiem….
Byłam przerażona, że Tae naprawdę był sam przez te dwa lata. DWA LATA. Dobrze pamiętałam jego obawy z ostatniego rozdziału, które jako jedne z wielu słów najbardziej wbiły mi się w mózg i siedzą tam, nawiedzając mnie w smutnych chwilach. Obawa przed byciem samotnym, czy Taemin też to musiał przejść? Całe szczęście, że później troszkę rozjaśniłaś moje życie dodając wspominkę o Amber i Jonghyunie, a także Sulli. Niesamowicie miłe, że jego „siostra”, bo właściwie dla mnie nadal nią jest, o nim pamiętała i dzwoniła nawet w najmniej odpowiednich chwilach. Przynajmniej dawała jakiekolwiek poczucie tego, że ciągle pamięta. To dla Taemina było chyba jedną z pocieszających go rzeczy, prawda? Świadomość, że kogoś ma.
Niesamowicie się cieszę, że Tae udało się wyrwać do Seulu, tak strasznie bardzo! Chyba wszyscy wiemy, jak bardzo mu na tym zależało, prawda? Jestem szczęśliwa, że mu się udało. Każde spełnione marzenie cieszy równie mocno.
Całkowicie nie dziwię mu się, że nie chciał wracać do swojego starego miasteczka. Przykre wspomnienia spalonej SHINee Cafe, dawni przyjaciele, z którymi w większości nie ma teraz kontaktu i sam Minho, który go opuścił. Czy dla względnie samotnej osoby może być coś gorszego, niż Dzień w Dzień mijanie szczątków kawiarni lub miejsca, gdzie kiedyś byli wszyscy razem? Na samą myśl aż mi się robi przykro i troszkę płaczę, a mam gości. Zwaliłam wszystko na to, że oglądałam jakiś dramat, huh. Widzisz co ze mną robisz, Alice? Wstydź się. Albo raduj, że Twoje dzieło doprowadza ludzi do takiego stanu, bo to zdecydowanie powód do dumy.
Mimo wszystko nie wciśniesz mi, że nie tęsknił. Nie mógł całkowicie wyprać się z uczuć, prawda? Na pewno odczuwał smutek na myśl o Jinkim, Darze, Kibumie i, co najważniejsze, Minho. Jestem tego pewna.
„I tylko czasami, kiedy czekając na wieczorny autobus unosiłem głowę, żeby spojrzeć na różowo-błękitne niebo, a mój wzrok niechcący zahaczał o przetykane tysiącami anten krawędzie dachów najwyższych wieżowców… Wtedy zaczynałem rozumieć Sulli i jej tęsknotę [..]” Piękne, Alice, piękne. Aż sobie to gdzieś zapiszę, bo niesamowicie mnie porwało. I przy okazji przeglądnę starsze rozdziały w poszukiwaniu takich głębokich myśli *o*.
UsuńWspominałam już, jak bardzo podoba mi się u Ciebie, że najpierw wprowadzasz czytelnika w melancholijny nastrój, a później sprawiasz, że na jego usta wypływa wielki uśmiech? Nie? Cóż, teraz mówię i naprawdę wielkie brawo! Jak po poprzednich rozmyślaniach się zasmuciłam, tak po początkowym dialogu Taemina z fryzjerką przed salonem zaczęłam się uśmiechać do ekranu.
Ach ta zabijająca szczerość niejakiej Chaerin, jeśli chodzi o włosy Taemina… nie wiem, co ma do jego pięknych, długich włosów, ale jak je kocham, tak mnie porwałaś tym tekstem. W zasadzie Tae ma coś z mopa, w końcu kto jak kto, ale to w końcu on tańczył ze stojakiem, który bardzo przypominał mop, hmm.
Widzę, że pojawiła się i Jia, więc z cieplusim sercem mogę Cię wyściskać, o ile się dasz a ja nie stchórzę. Uwielbiam jej charakter tutaj, choć w zasadzie jest tylko w tym rozdziale. Przerażające, jak można polubić bohatera, z którym w zasadzie wcześniej nie miało się do czynienia. Zauważyłam, że ilekroć czytam coś od Ciebie, to właśnie pojawia się takie uczucie zżycia z postaciami. Nie wiem, jak to robisz, ale proszę Cię – naucz mnie tego. Zawsze chciałam sprawić, żeby czytelnik poczuł jakieś powiązanie z postacią, wczuł się w jej tok rozumowania, zupełnie tak jak ja tutaj w ten Taemina.
Tak właśnie myślałam, że Taemin znalazł się w Akademii dzięki niejakiemu panu Choi… nie żebym nie wierzyła w jego talent, zawsze w niego wierzę. Po prostu po tamtej rozmowie czułam, że ojciec nie odpuści i cóż.. stało się.
Wio, koniku… o Boże, Alisałkę. Całkowicie mnie zabiłaś, teraz doszczętnie. Wyobraziłam sobie Taemina z tułowiem konia… Coś jak Tumnus. Layla, byłabyś taka miła i wiesz, użyła swoich mocy graficznych? *^* Mam wrażenie, że i Ty, Alice i ja bardzo ucieszyłybyśmy się na taką wizję. W końcu jest coś lepszego od Minhorielki i Suhorielki wymachujących ogonami w wodzie i Taemnusa na plaży, dzielnie patatającego ku tęczy na niebie?
Jia.. dlaczego skojarzyłam ją z damską wersją Kibuma? On też zawsze był taki dbający, wredny i z pazurem zarazem. Nagle zatęskniłam za dawną ekipą SHINee Cafe. Aż się dziwię, że Taemin nie dostrzegł żadnego podobieństwa. Ja prawdopodobnie przypominałabym sobie swoich przyjaciół ilekroć spojrzałabym na Jię i Jiyounga.. Mimo wszystko cieszę się, że i w Seulu znalazł kogoś godnego zaufania.
Chaerin ma tę moc, że jak tylko krzyknie, to nagle wszyscy zapadają we względną ciszę, to ciekawa umiejętność. Przydałaby się niektórym nauczycielom, którzy wrzeszczą a i tak nie potrafią uspokoić wściekłej klasy. A ja nie pogardziłabym taką nauczycielką. Naprawdę, chyba wszyscy są lepsi od mojej pani polonistki.
Obcięcie włosów zawsze jest trudne, Taemin. Jeśli są długie i zapuszczałeś je od dłuższego czasu, to naprawdę nie masz co się dziwić. Chodzą pogłoski, że jeśli ktoś ścina swoje włosy, to ma zamiar zacząć nowe życie. Czy nie tak jest też w Twoim przypadku? Bo w moim było tak całkowicie.
Usuń„Jest uzależniony od kofeiny”, „dwa kierunki studiów”, jejku miałam jakieś dziwne przeczucie, że one rozmawiały o Minho i ciekawiło mnie, czy za chwile wielkolud wypełznie spod stołu czy tam krzesła i rzuci się na Taemina…
RUDY TAEMIN. Alice, teraz już wiem, dlaczego pytałaś o nasze ulubione fryzury Lee na twitterze ;__; Skaczę pod sufit, bo rudy Tae to marzenie, bardzo. Cieszę się, że mogłam Ci podpowiedzieć w wyborze nowych włosków, huh. Nareszcie miałam szansę wesprzeć Cię jakoś w pisaniu TM. Szkoda tylko, że pod sam koniec… Mimo wszystko czekam na „Otwórz się niczym konserwa!”, mam nadzieję, że pojawi się w jakimś dodatku xD
„-Wow, to lepsze niż „Piła”! Mogliśmy wziąć popcorn” zaczęłam się śmiać jak wariatka i z wrażenia aż upuściłam telefon. Jesteś mistrzem, przysięgam. Uwielbiam Twoje poczucie humoru, które sprytnie wciskasz w zakamarki swoich opowiadań.
Taemin, nie przejmuj się, ja też przeglądam się w witrynach sklepów, ilekroć jestem w centrum mojego (i Twojego też, Alice) miasta. Tam jest tyle sklepów, szyb i wystaw, że aż nie mogę przestać się na siebie gapić i zastanawiać, czy to naprawdę aż tak wyszczupla człowieka, bo jestem zupełnie do siebie niepodobna.
Szczerze powiedziawszy to myślałam, że Taemin wpadnie na Minho w autobusie, na ulicy, ten go odwiedzi, wpadnie do niego na studia, nie wiem. WSZYSTKO, tylko nie to, że spotkają się w kawiarni. ICH kawiarni, w gwoli ścisłości.
Jak zaczarowana czytałam fragmenty, gdzie Taemin zauważył kawiarenkę wśród innych sklepów i moje serce biło niczym to sprintera bo przebiegniętym dystansie. Popłakałam się, kiedy doszło do mnie, że SHINee Cafe odżyło. Wróciły do mnie wspomnienia z ostatniego rozdziału i nawet teraz, pisząc dla Ciebie ten komentarz, płaczę jak dziecko. Nie sądziłam, że Minho uda się dotrzymać obietnicy, którą złożył. Ja.. kompletnie nie wiem, co napisać. Trzęsą mi się ręce, mam ochotę krzyczeć i jednocześnie się do Ciebie tulić.
Czy może być coś lepszego niż ujrzenie po dwóch latach kawiarenki, która obróciła się w proch i tak naprawdę wszystkie wspomnienia wraz z nią odeszły bezpowrotnie?
Mimo wszystko to musiało być bolesne. Po dwóch latach wrócić w inne miejsce, które wygląda identycznie jak to, które było dla nas najważniejszym miejscem na świecie. Prawie identycznie. Nie było tam tych samych ludzi, za którymi Taemin tęsknił. Bardzo tęsknił.
„Troubles Maker” zaczęłam krzyczeć, płakać i śmiać się jednocześnie. Czułam, że to coś, co całkowicie zmieni przewidywane przeze mnie zakończenie. No cóż, Taemin. Jestem pewna, że ktoś, kto to pisał na pewno był zdenerwowany i trzęsły mu się ręce. Naprawdę, głupku, naprawdę. Czemu masz taki wolny tok rozumowania, co?
Zawyłam (DOSŁOWNIE), gdy przeczytałam fragment o tym, jak Taemin podnosi głowę, spostrzega Minho, a ich spojrzenia się krzyżują. Względnie się uspokoiłam, a z moich oczu znów popłynęły te pieprzone łzy, które bardzo chciałabym zatrzymać, a nie potrafię, cholera. Kocham, kocham, kocham, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam i tulę, tulę, tulę.
„A potem upuściłem na ziemię wszystko, co w jednej chwili straciło cały sens i wpadłem z powrotem do wnętrza kawiarni, by spotkać się z nim w połowie drogi i zatonąć w pełnym słonych łez, szaleńczego śmiechu i dzikiej tęsknoty pocałunku, który smakował cynamonowym cappuccino.” Zdziwi Cię fakt, że to mój faworyt tego.. nie, nie napiszę rozdziału. EPILOGU? Marzyłam o takim zakończeniu, choć jednocześnie bałam się, że mi kogoś uśmiercisz, a Taemin skończy jako samotnik wygrzebujący śmieci z kontenera. Mimo wszystko skończyłaś tak, jak od zawsze marzyłam, żeby się skończyło.
UsuńDziękuję Ci, Alice.
A teraz.. cóż. Przechodzę do mowy czysto pożegnalnej, która pewnie będzie niesamowicie chaotyczna, napakowana miłością do Ciebie i ogólnym rozczuleniem, także.. nie przeraź się, proszę.
Na początku bardzo chciałabym Ci podziękować, że pół roku temu praktycznie zmusiłaś mnie do założenia bloga, a ja mogłam poczuć się jak prawdziwa autorka, która daje cząstkę siebie innym poprzez wyrażanie swoich uczuć oneshotami. Wiem, że to dla niektórych nic, ale dla mnie to jedna z najważniejszych rzeczy i taką pozostanie. Do końca życia będę dziękowała Ci za to, że pomimo mojego uporu powstał blog. Dziękuję.
Po drugie jestem wdzięczna, że zaczęłaś pisać TM, wiesz? Autorki czasem nie zdają sobie sprawy z tego, jak jednym opowiadaniem czy nawet oneshotem są w stanie zmienić czyjeś życie. Zaczarować je i wpleść do niego odrobinę magii, łącząc z wyczekiwaniem na kolejne dzieła swoich ulubionych autorek. Za każdym razem podskakiwałam z uciechy, kiedy widziałam magicznego tweeta o pojawieniu się rozdziału. I wiem, że nie zawsze komentowałam, za co bardzo przepraszam, bo doskonale rozumiem uczucie, kiedy widzisz sporo obserwatorów i wyświetleń, a komentarzy jest jak na lekarstwo. Mimo wszystko nie poddawaj się, Alice. Wiedz, że jesteś najlepsza.
Po trzecie – liczę, że nigdy nie zapomnisz o tym, jak wiele pracy, poświęcenia i miłości wplotłaś w to opowiadanie. Nawet nie wplotłaś.. Ty je na tym zbudowałaś. Pomagało Ci kilka osób, w tym ja, choć rzadko to okazywałam. Zawsze byłam i wspierałam, nawet po cichu. Cieszę się, że nie dałaś się swoim żalom co do komentarzy, bo naprawdę nie warto. Ludziom się nie chce, to jest ten ból. Gdyby każdy miał choć trochę samozaparcia, to skubnąłby kilka zdań, nawet mało znaczące „było fajnie”. Pamiętaj, że nieważne jak bardzo boli, są też osoby, które dzielnie komentują, nawet w postaci opinii na twitterze. Bądź dzielna, Aliss.
UsuńPo czwarte i prawdopodobnie ostatnie, co chciałam tutaj uwzględnić. Może nie zdajesz sobie sprawy z tego, że dodałaś epilog akurat w równe pół roku, odkąd było spotkanie autorek. Inni pewnie powiedzą „ach, to nic ważnego”, ale wiem, że dla nas był to jeden z lepszych dni tamtego roku. Równe sześć miesięcy, odkąd poznałam was wszystkie i cóż, muszę też podziękować. Gdybym nie dostała od Ciebie zaproszenia, to nigdy prawdopodobnie nie doszłoby do spotkania. Wiem, że zrobiłabym głupio, gdybym nie poszła, a miałam początkowo taki zamiar. Cieszę się, że zostałam zmobilizowana do pojawienia się. Dziękuję. Liczę, że spotkamy się także w rocznicę naszej znajomości, znów we wszystkie i będziemy wspominać „stare czasy”.
A na koniec?
Hwaiting, dla wszystkich gorszych dni.
Hwaiting, dla niekiedy spadających łez.
Hwaiting, dla wszystkich dołków i braku wiary w to, co piszesz.
Hwaiting, dla znajdowania coraz to nowych pomysłów na nowe opowiadania.
Hwaiting, dla poznawania nowych ludzi, którzy będą przy Tobie.
Hwaiting, dla zżycia się z kolejnym opowiadaniem.
Po prostu Hwaiting, Alice. Jesteś najlepsza i pamiętaj o tym.
Mocno tulę,
Hikari.
Przepraszam, że nie dotrzymałam obietnicy o sześciu komentarzach. Wybacz mi.
Omg. Omg.
OdpowiedzUsuńZaczęłam ryczeć już na pierwszym akapicie.
Naprawdę, odwaliłaś kawał dobrej roboty. Chylę czoła, biję pokłony i idę postawić Ci pomnik z czekolady, w kształcie papierowego kubka z napisem "Troubles Maker".
Jesteś naprawdę niesamowitą pisarką. Przeżywałam wszystko z nimi, a z Taeminem zżyłam się tak bardzo, że... że po prostu nie da się bardziej. Kocham rudą marchewkę (jak ja nazywam jego rudą fryzurę) na jego głowie, więc kiedy doszłam do tego fragmentu, omal nie padłam na zawał. I... znowu zaczęłam ryczeć.
Świetny, ba, wspaniały pomysł na epilog. Tak się w niego wczytałam, że aż rozmazał mi się obraz przed oczami... jeśli wiesz, co próbuję powiedzieć.
Wszystkie postacie były dopracowane, nie było żadnej niepotrzebnej. Wątki świetne, opisy i dialogi jak wyjęte z książki. Życzę sobie, bym kiedyś pisała chociaż w połowie tak dobrze jak Ty. Aish, marzenia, to się nigdy nie stanie.
Dałaś mi ogromną motywację do tego, by pisać, chociaż gdy zaczynałam czytać Troubles Makera, wpadłam w dołek o nazwie "przeczytałam-yaoi-w-dodatku-fanfick-o-SHINee-i-stwierdzam-że-nie-potrafię-pisać-bo-tak". Ale wygrzebałam się z niego równie szybko, też dzięki Twojej twórczości. Dziękuję Ci za to.
Mam nadzieję, że to nie ostatni raz, gdy czytam coś "spod Twojej klawiatury". Mam też nadzieję, że ta motywacja, którą mi dałaś, nigdy nie zniknie. Jesteś po prostu najlepsza, pamiętaj o tym!
Nie chcę przedłużać, bo i tak masz dużo roboty z czytaniem komentarzy, więc dodam tylko, że życzę Ci sukcesów literackich, tego, by wreszcie "ktoś" odkrył Twój talent. Najlepiej niech to będzie ktoś z wydawnictwa, bym mogła dostać Troubles Makera na papierze. Wtedy osobiście do Ciebie pojadę i poproszę o autograf na okładce. Zgadzasz się? C:
감사합니다! 화이팅 ㅋㅋㅋㅋ~~ ^^
No cóż. Napisze krótko : Dziękuję
OdpowiedzUsuńZero_
Co prawda już Ci mówiłam, że jesteś niesamowita, ale z chęcią to powtórzę. Najlepiej jeszcze ze sto razy, żeby dobrze zapadło w pamięć :3 Ojej, no kto by pomyślał, że epilog tak dziwnie na mnie wpłynie. Na ogół przyjmuje je z pokerową twarzą, bo co by się nie działo i tak nie uchronię się od tego, co zaplanowała autorka. Tym razem nie mogłam usiedzieć w miejscu, tyle uczuć na raz we mnie wzbudziłaś, że aż się poryczałam (moment słabości, nic takiego, ehhh.... masz chusteczkę?). Przez Ciebie wyszła ze mnie jakaś niecierpliwa, denerwująca część mnie, która z chęcią przewinęłaby na ostatnie zdania, żeby tylko sprawdzić czy Minho się pojawi, czy też nie, a później ze spokojem wrócić do początku i przyjmować z uśmiechem (albo ze łzami w oczach) wszystkie Twoje słowa. Cóż, przy większości książkach/opowiadaniach właśnie tak bym zrobiła (bo serio zdarza się to często), ale tym razem nie mogłam. Tak bardzo jak nie chciałam nie wiedzieć, tak bardzo chciałam mieć niespodziankę. (Nieważne, jak idiotycznie i zawile to brzmi...). Powiem Ci, że z marszu polubiłam nowych bohaterów. Rzeczywiście wydają się równie zwariowani, co każdy inny przyjaciel Taemina. Może naprawdę jest jakimś magnesem na takie osobowości :D różowo włosy Jiyong, co za widok/wyobrażenie hehe. Bardzo podobał mi się ten fragment o dziecku, które strzygła Chaerin. No bo rozumiem, że chodziło o dziecko Onew i Dary? Kurcze, żeby mi nadinterpretacja nie wyszła, bo nauczyciel od polskiego mnie zagryzie jak się dowie :D Oj, oj, oj, tak, taki obrót spraw jak najbardziej mi się podobał. To jak Tae rzucił się do kawiarni, robiąc po drodze taki chaos, jaki tylko on zrobić potrafi <3 To cudowne, że kawiarnia została odbudowana, nowa a jednak taka sama. Och, jak ja kocham takie "powtórki" sytuacji, kiedy coś podobnie się zaczyna i w podobnym stylu kończy. Dlatego padłam, kiedy Tae zobaczył Minho akurat na dachu. Cudownie, magicznie, rozpływam się. Pięknie Ci wyszedł ten Epilog, gratuluję pomysłu na całość, gratuluję wytrwałości, zakończenia. Wierzę, że kolejne Twoje dzieła będą równie fantastyczne. Zdążyłam się zapoznać z postaciami nowej historii i już jestem zaciekawiona, więc nie wątpię, że porwiesz nas tak samo, a może i bardziej. Będę cierpliwie wyczekiwać dodatków do TM. To oczywiste, że nie musisz się spieszyć, terminy terminami, niech będą doskonałe jak całe TM, a staną się takie jak będziesz miała chęci/pomysły. Tymczasem dziękuję Ci za tę świetną historię, za każdą stronę i słowo, którym sprawiłaś, że się śmiałam, cieszyłam czy nawet płakałam. Xx! ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie, _martis17
No, bo to było straszne jak on powiedział że stracili kontakt na półtora roku. No po prostu poryczałam się i to tak mega mega mega to była jakaś masakra noooo! Znowu się dławiłam. Miałam taką nieludzką chęć zjechania na sam duł parta żeby zobaczyć, czy na końcu spotka się z Minho, bo na serio niczego nie byłam pewna, ale uspokoiłam się i cierpliwie czekałam na koniec, (który jest piękny *-*). Kolejne co mną wstrząsnęło to, to, że Minnie ściął włosy, jak mógł, chociaż mu we wszystkim dobrze to i tak jego długie włosy mają dla mnie ogromne znaczenie! dlatego znowu się popłakałam! Rozumiem, że dzięki temu Tae poczuł, że wszystko się jakoś ułoży, że jest dobrze i zrobiło mi się lepiej, bo nie dość, że włosy to jeszcze na wspomnienia z Kibumem ( chociaż nie powiem mi też ta wryzjerkago z opisy przypomina :x ) go wzięło co powodowało kolejną falę kulminacyjną mojego płaczu.. Jeejku Sulli o matko, ta to zawsze sobie porę do dzwonienia znajdzie. c: Dobrze, że Tae w sumie poszedł na te studia, przynajmniej robi to co kocha. Ogóle strasznie polubiłam nowe postacie, im więcej szalonych ludzi tym lepiej i do tego jeszcze G-Dragon, kocham<3 Taaa i teraz kolejna salwa płaczu, ale tym razem ze szczęścia! Jak Taeminowi migło przed oczami SHINee Cafe. To była taka dzika radość, ale nie powiem, nie spodziewałam się, że zatrzyma autobus... Ale nie przeszkadzała mi taka reakcja xD To Taemin on w porywach do wszystkiego jest zdolny (nawet jeśli w grę wchodzi spowodowanie wypadku xD). I Viktoria, to ta co wtedy powiedziała coś o tym, że 2Min ładną parę tworzą czy coś... ( nie pamiętam co dokładnie mówiła, ale Tae był potem wkurzony xD) aż wspomnienia tamtych rozdziałów wróciły, ich "nie randka" ^-^). Taka mała kawiarenka a tyle sentymentów, ja wiedziałam, że Minho uda się stworzyć ją na nowo, wiedziałam. Cyba nawet pisałam o tym w poprzednim rozdziale ( a jak nie to przynajmniej cały czas tak myślałam xD), wierzyłam w niego, do końca <3 I ta kawa z "Torubles Marker" No nie mogłam to było kochane <3 Fest fajnie wymyśliłaś z tym, że Minho stał na dachu, taki powrót do przeszłości. Czuje, że 2Min mają sobie duuużo do powiedzenia, (ja na miejcu Minho zeszłabym na zawał po ujrzeniu nowej fryzury Tae, ale w tamtym momencie to się nie liczyło xD). Ale ważne że w gruncie rzeczy są z powrotem razem! Bo nie powiem wystraszyłam się na początku epilogu, i to bardzo. Moja psychika rozpadłaby się gdyby nie było happy endu w tym epilogu.
OdpowiedzUsuńnawet nie wiesz jak się cieszę się, że będą do tego dodatki i może w dalekiej przyszłość kontynuacja (?), bo naprawdę kocham to opo! Jest to chyba drugi taki fick, że mam do niego jakiś chory sentyment z którego nie mogę się wyleczyć (To chyba przez charakter Taemina, w którym się zakochałam, jest na prawdę nie powtarzalny). W każdym razie życzę dużo weny! Hwaiting i Dziękuje za całe Torubles Marker, jesteś najlepsza! >////.\\\\<
Jest to najlepsze opowiadanie jakie przez ostatni czas czytam, zawsze z niecierpliwoscia czekalam na kolejny rozdzial az trudno mi uwierzyc ze juz doszlo do konca. Naprawde masz wielki talent, przy zadnym opowiadaniu sie nie wzruszylam jak przytym (hehe a u mnie to ciezko wysolac lzy a ty to potrafisz). Za jakis czas od nowa przeczytam bo lubie to historie, wiec Dziekuje ; )
OdpowiedzUsuńteraz to ja jestem emocjonalną papką ;_;
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadanie i czuję, że będę do niego wracać nie raz - nawet jeśli miałabym cytować fragmenty z pamięci - przeczytam drugi, trzeci, dziesiąty czy setny raz.
nigdy nie przywiązałąm się do żadnego opowiadania jak do tego. Droga Miss Alice, jesteś moją mistrzynią jeśli chodzi o cuda tego typu. <3
dziękuję za to, że TWORZYSZ TM, że je publikujesz, że pozwalasz zakochiwać się w Twojej twórczości.
czekam na kolejne. mam nadzieję, że pojawi się szybko :)
pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję!
p.s. płaczę jak bóbr. to jest cudowne <3
Wstydź się, Aliss, bo mówiłaś, że w epilogu nie ma nic takiego, przez co mogłabym umierać lub ewentualnie się poryczeć. Nie, wcaaale. A ryczałam sobie tak po prostu, bo mi się nudziło. O pierwszej w nocy. Taak :")
OdpowiedzUsuńOgólnie już pisałam Ci o tym, co myślę o tym opowiadaniu i jak cholernie jest dla mnie ważne - pod ostatnim rozdziałem i doszłam do wniosku, że nie ma sensu się powtarzać, bo i tak jeszcze raz usłyszysz to ode mnie przy najbliższym spotkaniu, bo lepiej fangirluje się nad ff na żywo, nie w komentarzu pod postem, przynajmniej ja tak uważam, nie wiem jakiego zdania jesteś Ty. Ale w razie wątpliwości - tak, kocham to opowiadanie tak bardzo, że aż to dziwne i dzikie i nie wiem czy możliwe. Nawet 2min, którego już nie shippuje, tutaj jest tak niesamowity, że wszystkie pairingi z exo przy nim mogą się schować :3 (prócz Twojego hunhana w TDWG bo czuję, że będzie jeszcze bardziej zajebisty, a ja serio nie będę w stanie nad nim fangirlowac, gdyż umrę z feelsów).
Bałam się tego epilogu jak cholera, wiesz? Nie wiem, w swojej głowie tworzyłam sobie same najgorsze scenariusze, których na całe szczęście nie użyłaś! Masz szczęście, bo z moim zamiłowaniem do smutnych zakończeń, tu bym na takim nie wytrzymała. Serio, jak ja ledwo trzymałam się na tym zakończeniu, a jest przecież happy end! To chyba przez to, że zdałam sobie sprawę z tego, że to już faktycznie koniec. Może nie ostateczny, bo planujesz dodatki i w ogóle, ale w jakimś sensie... Bo przecież zakończyłaś to opowiadanie, bohaterowie stali się starsi, zmienili się... W epilogu wszystko jest inne i naprawdę różni się od poprzednich rozdziałów. Zamyka cudowną historię, którą miałam okazję przeczytać, z czego się niesamowicie cieszę.
Jeśli chodzi o zmiany, wyraźnie dało się odczuć tego nowego Taemina. Czy lepszego? Nie wiem, nie jestem w stanie powiedzieć. Ten nowy jest taki jakiś spokojniejszy, mniej zgryźliwy, choć coś z tego starego uparciucha zostało. Pozostały te podstawy, bez których Taemin już nie byłby sobą. Zaczął nowy etap w swoim życiu i wow - przyjął propozycję od Choi seniora. Nie spodziewałam się tego, naprawdę, ale jak teraz o tym pomyślę, to dobrze zrobił, bo miał już ustawioną przyszłość na świetnej uczelni, a i tak spotkał się z Minho nawet jeśli musiał niesamowicie długo na to czekać i trochę pocierpieć. I mimo że los często się od niego odwracał, wreszcie się udało. Taemin stał się szczęśliwy, taki, jaki człowiek już od urodzenia powinien być.
Czy wyobrażałam sobie lepsze zakończenie tego opowiadania? Zdecydowanie nie. Myślę, że to jest idealne, przepełnione szczęściem i słodyczą i nawet, jak się człowiek przy nim rozklei na dobre i potrzebuje wielkiej paczki chusteczek, to i tak przez te łzy będzie się szeroko uśmiechał.
To co stworzyłaś, Aliss, może ci pozazdrościć wiele innych autorek, a nawet pisarek i pisarzy. Przy tym opowiadaniu odczuwałam więcej emocji niż przy niejednej książce, naprawdę! Są takie książki, których nie dałam rady doczytać, bo mnie nudziły, nie podobały mi się. Taki "Harry Potter", "Błękitna miłość"... Przysypiałam już po pierwszych stronach i choc czasem wytrwale walczyłam, by doczytać resztę, zwyczajnie nie dawałam rady. A Przy Troubles Maker płakałam, śmiałam się, piszczałam i umierałam. Tak, chcę Ci przez to powiedzieć, że jesteś lepsza od J.K. Rowling. Dlatego czekam Twoje książki w księgarniach. Mam nadzieję, że kiedyś się odważysz i coś zrobisz ze swoim talentem, uwierz, inni pokochaliby Twoje twory. Jestem o tym przekonana.
I jeszcze raz chciałam Ci podziękować za Troubles Makera. Poświęciłaś wiele pracy, by doprowadzić to opowiadanie do końca. Jesteś najlepsza (wiem, że to wiesz, ale będę powtarzać to przy każdej możliwej okazji). ♥
Przeglądając blogi, które obserwuję nagle widzę - "EPILOG". Od razu smutek, bo jednak szkoda, że to koniec. Ale z drugiej strony bez sensu by było, gdybyś miała to ciągnąć, więc... są dobre i złe strony. :D
OdpowiedzUsuń"To całkiem prawdopodobne, biorąc pod uwagę, że straciłem z nim całkowicie kontakt około półtora roku temu." - zabawne ale właśnie czytałam to z uśmiechem na twarzy, a jak przeczytałam to zdanie to ten uśmiech nagle znika i taki szoczek pojawia się na mej twarzy....Jak w jakimś filmie, albo serialu. :D
Wow. Taemin ścina włosy... Powiem szczerze że pomimo słodkiego wyglądu, to wolę go w krótszych włosach. Takie długi włosy... Nie, wolę krótsze, a ze zdjęcia, które widziałam świetnie go CL "obcięła". :D
Hahaha, kucyk na pamiątkę... Fajnie. :D
Aaaaa takie słodkie to zakończenie. Miałam węcha jak tylko wyruszyli po jedzenie, ale inaczej to sobie wyobrażałam. I DOBRZE, bo w swoich opowiadaniach jesteś nieprzewidywalna. :D
Końcówka przypomina mi trochę "Potwory i spółka". Tak samo słodka i kochana końcówka. ♥
Kocham to opowiadanie i kocham twoje twory. <3 Troubles Maker jest wyjątkowe i ... cudowne. ♥ Wiele chciałam ci napisać pod tym epilogiem, lecz gdy przyszło co do czego - mam pustkę w głoowie. JA tak zawsze mam.....
Trzymaj się cieplutko i dużo weny ci życzę. <3 Takie pożegnania z opowiadaniami są bardzo smutne, ale też takie ... kochane. <3 Wiem nadużywam tego słowa, lecz jakoś tak inaczej nie mogę...
Chciałabym, żebyś nie zwracała uwagę na błędy, jakie zapewne w mojej (o zgrozo) króciutkiej wypowiedzi. Naprawdę zabrakło mi słów, a ja tak kocham to opowiadanie... ♥
Hwaiting i wszystkiego dobrego ♥
Kurczę, czy mi się to śni, czy jaka cholera? Serio, nie wiem jakim cudem, ale wczoraj zupełnie nieświadomie sobie zasnęłam, przesypiając kolejne kilka godzin mojego życia. Następnie obudziłam się, klnąc na siebie w myślach, że nie będę mogła potem w nocy spać, bo mi się zachciało drzemki w biały dzień. No nic, odpaliłam komputer, jak zwykle włączyły mi się wszystkie zakładki, które szybko po kolei przejrzałam, a jak przyszła kolej na bloggera i zobaczyłam wielki napis THE END w parze z gifem, którego wczoraj szukałyśmy to mówię Ci – oczy wyszły mi na wierzch i wyglądałam zapewne jak Bambi po zbyt wysokiej dawce kofeiny. I w tamtym momencie właśnie, zdałam sobie sprawę, że przespałam dodanie epilogu. Świetny trolling, Aliss, doprawdy. Nie żyjesz :))))) Jak mi w piątek pisałaś, że prawdopodobnie jutro to skończysz i że wstawisz to myślałam, że sobie żartujesz, serio. Boziu, wywołałaś u mnie chyba jakiś szok termiczny, czy inny zawał, bo co jak co, ale epilogu tak szybko się nie spodziewałam (pominę to, że pisałaś, że ukaże się on na początku lutego) Chyba nieco zagięłaś moją czasoprzestrzeń, bo od dwudziestego rozdziału minął zaledwie tydzień, a czuję się jakby to był miesiąc
OdpowiedzUsuńMoje malutkie serduszko właśnie pękło, potwierdzam Taemin, trafiłeś. Już nie liczę tego, że znów się rozmemłałam i wyglądam jak siedem nieszczęść, sapiąc niczym stara lokomotywa i topiąc sobie słuchawki, bo w sumie niech się wykąpią.. Wiesz Aliss, żeby tak niespodziewanie wyrywać nic nieświadomych ludzi z sobotnich obowiązków i postawić przed nimi coś, co właśnie w pewnym sensie kończy ponad roczną przygodę z ósmym cudem świata to normalnie przestępstwo. Zasługujesz na dożywocie w jednej celi z panem M. asdasfdg
Wiesz, trochę trudno napisać mi ten komentarz, bo mam w głowie jeden wielki pierdolnik i nie wiem jak to wszystko uporządkować, a mam naprawdę wiele do napisania. Dlatego może zacznę jakoś chronologicznie, czy coś, żeby było łatwiej.. od dzisiejszego prologu.
Jak tylko ujrzałam „Dwa lata później” to aż mnie w sercu coś zakuło. Wiedziałam, wiedziałam, że jednak skończy się na tym, że Taemin i Minho zerwą ze sobą wszelkie kontakty. Pierwszą moją myślą było – Jak? Jak Minho dał radę wytrzymać półtorej roku bez swojej drugiej połówki i odwrotnie. Czytając dalej, kiedy Tae opowiadał o tym, jak musi samotnie spełniać swoje marzenia, że Minho już pewnie nie pamięta nawet jego imienia ;____; *płacz i wycie*. Przecież to Żabol, nie mógłby..
A może, kiedy Minho dowiedział się, że dzięki zerwaniu kontaktów z Taeminem na te kilka lat pomoże mu spełnić jego marzenia o dostaniu się na akademię artystyczną, zgodził się na warunki ojca i postanowił poczekać… Nawet nie chcę sobie wyobrażać jakie to było dla niego ciężkie. Jestem tak bardzo ciekawa jak zareagował na list Taemina i jego „Kocham Cię”, a potem ta świadomość, że musi tyle czekać, aby te dwa ważne słowa usłyszeć od niego osobiście., jezuniu, serce mi się ściska ;;; To Twoja wina Aliss, to Ty sprawiasz, że tak cholernie mocno można przywiązać się do Twoich bohaterów, przeżywać to wszystko razem z nimi, śmiać się, płakać i wierzgać z emocji na każdej ze scen (co już nie raz udowodniłam XD).
UsuńPo komentarzach innych widzę, że wszyscy przeżywają to wszystko tak samo jak ja, więc mamy dowody na Twoje magiczne moce xD Jeśli chodzi o komentarze.. tak, czytam wszystkie. Po prostu tak zżyłam się z tym opowiadaniem, że interesuje mnie każda opinia i każdy komentarz pod każdym rozdziałem. Teraz czuję się jak jakiś creeper Paprotka, wyjący do księżyca pod Twoim oknem, nie nic.
Na szczęście, tak jak wiemy z poprzedniego rozdziału, Taemin nie został sam. Miał Amber, Jonghyuna, Sulli, która za nim tęskniła… awww to takie urocze, że rodzeństwo, które w sumie zawsze się kłóci i tak będzie siebie wspierać w trudnych chwilach, a już szczególnie wtedy, gdy razem naprawdę dużo przeszli. Przynajmniej miał siostrę i mógł się z nią spotykać choć od czasu do czasu. Świetnie opisałaś uczucia Taemina w tym rozdziale, jego tęsknotę i te cudowne opisy. Już na początku miałam łzy w oczach ze szczerego współczucia do Tae. Za to kiedy zaczęła się scena z wizytą u fryzjera znów uśmiechałam się do telefonu jak głupek xD Ucieszyło mnie to, że Taemin oprócz swoich starych przyjaciół, otworzył się też na innych ludzi. Ja tu już widzę nowe, równie intrygujące charaktery :D Właśnie, fryzjer, Taemin nareszcie ściął włosy i znów oczy mi się spociły, kiedy wspomniałaś, że wraz z włosami zostawia za sobą pół życia. Jia, ja też zachowałabym świętej pamięci kucyka Tae na pamiątkę w foliowej torebce, a najlepiej wsadziła w ramkę i powiesiła nad łóżkiem. A już na pewno piszczałabym jak w jakimś horrorze, kiedy by go ścinali, a reszta mogłaby jeść nade mną popcorn asdsafdsa. Ale wcale nie mówię, że ten fryz mi się nie podoba. Mimo, że zawsze wolałam Taemina w długich włosach, to ten oczojebny rudy także jest jednym z moich ulubionych. Aliss, Hikari – dobry wybór XD ♥
Sądzę, że ten pan chrzestny, nadpobudliwy na dwóch kierunkach studiów jednocześnie to nie kto inny, jak pan M. Bo uzależnienie od kofeiny zawsze równa się Minho XDD I pojawiła się myśl, że pewnie jest na tym prawie i jednocześnie na jakimś kierunku związanym z muzyką, czyż nie? *^* A później, w jakimś dodatku będzie mógł grać dla Taemina miłosną serenadę na dachu jakiegoś wieżowca, najlepiej w fartuszku, albo w wannie pełnej papryczek chilli na ostro, bo dlaczego nie! asfdsdf
Boże, akcja w autobusie wbiła mnie w łóżko i zszargała mi nerwy tak, że wiłam się jak pstrąg wyciągnięty z jeziorka. Zatrzymał cały autobus, mój bohater <3333
Na początku myślałam, że zobaczył Minho gdzieś na ulicy, ale potem dotarło do mnie, że Minho nie może być przecież jakimś szyldem…. Jeszcze bardziej mną zatelepało, kiedy zobaczyłam napis „SHINee Cafe”. Czyżby pan Żabol dotrzymał obietnicy i kawiarnia powstała niczym Feniks z popiołów..? No może nie w tym samym miejscu i pewnie nie ma już pamiętnego schowka na mopy, ale jest to przecież nasze kochane SHINee Cafe, aż zapłakałam ;; Najlepsze jest to, że zapamiętałam Victorię i od razu przypomniało mi się jak pomyliła Taemina z dziewczyną, albo jak Minho zamawiał buble tea we wszystkich smakach i tekst Tae: „tylko proszę bez tych glutów na dnie”, jeden z moich ulubionych fragmentów adgadaad Zaraz potem przypomniał mi się wypad 2minów do Seulu, wspólne zwiedzanie, to jak Taemin pierwszy raz zaśmiał się przy Minho na dachu jego starego domu i radochę Żabola. Później bohaterski Minho obronił Tae przed tymi typami, wizyta u tej babki jego ojca.. to chyba była Hyuna, no nie? XD Akcja ze spinką mamy Taemina, później powrót, impreza urodzinowa Minho i rysunek jako prezent… jeny, mogłabym tak wymieniać do samego końca. Za bardzo zboczyłam z tematu, wróćmy do epilogu x”D
UsuńFragment początku pierwszego rozdziału, który znam na pamięć i to właśnie od tego ryczałam jak idiotka aż do końca… „Są takie dni, że po prostu nic się nie dzieje. Idziesz sobie dziarsko do szkoły, radośnie pogwizdując i myśląc o tym, jakie to życie jest piękne…” *___*
Kiedy tylko wszedł do tej kawiarni, czekałam, aż z jakiegoś kąta wyskoczy Minho z szerokim uśmiechem i zachowaniem dziecka z ADHD, później tylko baloniki, kucyki, tęcze i kokardki. „Troubles Maker” – jaki Minho.. nie umie angielskiego.. XDDD (ja zresztą też, bo nigdy nie pomyślałabym, że to jest niepoprawne gramatycznie, lol).
No i w końcu zakończenie-marzenie. Wiatr, który pachnie kawą – Minho jest w pobliżu *boże, znowu płaczę, help* Wyobraziłam go sobie tak przechylającego głowę jak na tym jednym jego zdjęciu sdfahsdfasf
Takiego zakończenia pragnęłam, z happy endem, kiedy mogę płakać z radości, a nie ze smutku i żalu tak jak pod dwudziestym rozdziałem ;__; ♥ Dziękuję Ci za to, bo w TM nie wyobrażałam sobie innego zakończenia. Wiesz co? Nienawidzę zakończeń. Całym sercem. Dobija mnie fakt, że już nigdy nie ujrzę na bloggerze, czy twitterze informacji o nowym rozdziale, która będzie kazać mi wrzeszczeć i skakać po całym domu z radości. Nawet teraz jak pomyślę, że to już koniec tej mojej ukochanej historii, to mam łzy w oczach, poważnie. Nawet nie wiesz ile wspomnień mam właśnie związanych z tym opowiadaniem, ile mu zawdzięczam. Wiesz, że pierwszy raz pisałam z Koczi na twitterze właśnie wtedy, kiedy razem czekałyśmy na parta? Tak właśnie też poznałam Ciebie. Zapadło mi to w pamięć i pamiętam nawet do teraz, a było to gdzieś w maju ;D
Wiesz, pamiętam jak zaczęłam czytać opowiadania o SHINee. Najpierw czytałam hetero, potem znalazłam yaoi. Powoli się w to wciągałam, czytałam wszystko, co wpadło mi w ręce (serio). Na początku nawet nie zwracałam uwagi na styl, na umiejętności pisarskie autorek, fabułę i tak dalej. Po prostu czytałam WSZYSTKO. Nie pamiętam dokładnie kiedy (chociaż wydaje mi się, że jestem z TM od momentu, kiedy Taemin przebierał się za dziewczynę) ale wiem, że trafiłam na Twojego bloga dzięki Koczi. Zobaczyłam jej wpis na twitterze, potem znalazłam opowiadanie, a jak zobaczyłam, że o SHINee i to jeszcze 2min to aż byłam zaskoczona, że wcześniej go nie znalazłam. Fabuła zupełnie różniła się od innych opowiadań. Miała to coś, co przyciągało czytelnika swoją odmiennością i oryginalnością. Kiedy przeczytałam te kilka rozdziałów, to byłam pod niemałym wrażeniem. Nie mogłam uwierzyć, że osoba zaledwie dwa lata starsza ode mnie potrafi tak cudownie pisać. Od tamtego czasu każde nowo poznane opowiadanie porównywałam z Twoim i jeszcze nigdy żadne z nich nie spodobało mi się tak bardzo pod względem nie tylko umiejętności pisarskich, ale także i fabuły, która jest genialna i tak bardzo inna od wszystkich. Nawet teraz Troubles Maker jest jedynym opowiadaniem, które czytam. Po pierwsze opowiadań o SHINee, a zwłaszcza 2minów zawsze mało (albo skończone, albo zawiecha, jak żyć? ;_;), a po drugie wiem, że żadne inne nie dorówna TM.
Mogę powiedzieć, że zakochałam się w tym opowiadaniu od pierwszego wejrzenia. Zawsze z utęsknieniem czekałam na kolejne party i mimo, że nie dawałam żadnych oznak życia (za co szczerze Cię przepraszam T_T) to wspierałam Cię po cichu i na niewidoku, że tak powiem XD
Później Cię poznałam, ujawniłam się i bardzo się z tego cieszę. Mogłam się przekonać, że nie tylko wspaniale piszesz, ale jesteś również wspaniałą osobą, Alissuś ;__; ♥♥
UsuńNigdy nie zapomnę o Troubles Makerze i pewnie będę wracać do niego setki razy, aż w końcu będę mogła powiesić sobie jeden egzemplarz nad łóżkiem, kiedy już w końcu go wydasz, a ja będę miała autograf z dedykacją huehuehue XDD
To dzięki Tobie teraz czczę pstrągi na każdym kroku, oraz boję się szamponu. Moje najnowsze fobie, bo Troubles Maker uzależnia i niszczy psychikę hehekeje
Boże, gorąco mi od tego wszystkiego. Tak właściwie to można powiedzieć, że czytałam TM w każdych możliwych warunkach: w lecie, w dusznościach, teraz w zimie, kiedy jest milion na minusie, kiedy byłam w górach, w moim łóżeczku (moja maltretowana za każdym razem poduszka nie lubi tego), wśród wrzeszczących dzieci, w szafie, a nawet w kosmosie x.x W zdrowiu i w chorobie, w spazmach szczęścia i w szlochu i oboże, co ja tu wypisuję. Ale no w sumie jest teraz 23:44, a ja jestem pobudzona jak po śmiertelnej dawce minhoszowej kofeiny, ale wcale trzeźwo nie myślę…
Wiesz, Aliss, chciałam pogratulować Ci tego jak wykreowałaś charakterek Taemina, bo nie ma chyba osoby, której by się on nie podobał. Jest taki unikatowy, taki prawdziwy. Nie wiem, czy ktoś inny potrafiłby tak doskonale ukazać postać całkowicie przeciwnie nastawioną od świata, która nie potrafi otworzyć się na ludzi. Następnie stopniowo zmienia się pod wpływem drugiego człowieka, nie gwałtownie, powoli, naturalnie. To jak Taemin zmieniał się z każdym rozdziałem tego opowiadania było tak perfekcyjne, tak bardzo prawdziwe… aż nie mogę tego opisać. Po prostu piękne. Minho sprawił, że Tae znów potrafił się otworzyć i nawiązać nowe przyjaźnie, być szczęśliwym z życia, podążać za swoimi marzeniami, a przede wszystkim potrafił pokochać. I nie zamknął się w sobie, nawet jeśli stracił całkowity kontakt z Minho. To są dopiero postępy xD A pomyśleć co by było, gdyby tego feralnego dnia nie spotkał Jonghyuna leżącego w śmietniku, a potem razem nie poszliby na dach za niedoszłym samobójcą. Myślę, że gdyby nie Minho, Taemin nadal nie potrafiłby uwolnić się z tej swojej skorupy, która skutecznie oddzielała go od reszty świata. Doktorek Minho czyni cuda xD Jego postać również bardzo uwielbiałam (wcale nie dlatego, że jest moim biasem i zawsze fangirluje mu na miliony różnych sposobów XDD). Po prostu uwielbiam to jego optymistyczne podejście do świata, to jak postawił sobie za cel przemianę Taemina, jak bardzo zawsze się starał mimo, że też nie miał w życiu lekko. Wiecznie uśmiechnięty z bananem na ryju, wszystkich chciał nawrócić na szczęście. Kochany ;;♥
Tak szczerze to uwielbiam każdego, kto znalazł się w tym opowiadaniu (no może z małymi wyjątkami). Świetna para zjaranego Jonghyuna, który okazał się bardziej inteligentny niż wszyscy sądzili oraz Kibum, który za każdą cenę chciał zniszczyć kotki z konkurencyjnej kawiarni, przebierając się za palmę tropikalną i szpiegując XD Urocza parka, aż chciałabym więcej *^*
Onew i Dara, Sulli i Amber – nie będę się tutaj nad nimi rozpisywać, ale wiedz, że równie mocno ich uwielbiam jak resztę. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tym, że każda z postaci ma tak świetnie wykreowany charakter, wyróżnia się od reszty. Ach, Aliss, miszczu TT
Jedynie całym sercem nienawidzę ojca Minho, po prostu hejt. Gardzę, bardzo ///.///
Jeśli chodzi ogólnie o całe opowiadanie to chyba nie muszę się powtarzać, że jest moim ULUBIONYM i zawsze będę o nim pamiętać, wracać, kochać i czcić każde zdanie, a następnie śpiewać wraz z Koczi pieśni godowo-pochwalne XD
UsuńUwielbiam Twój styl. Jest taki lekki, przyjemny, a Twoje teksty są tak bardzo mądre i życiowe. Nie jeden raz zachwycałam się cudownymi opisami, cytatami, tekstami Taemina i reszty (które kocham i w ogóle adsasfds) W całym opowiadaniu jest pełno szczegółów, które go uzupełniają. Oprócz wątka miłosnego, który wiąże się też ze zmianami Taemina znajduje się też wątek bardziej angstowy, czyli cała historia z matką Tae i ojcem Minho. Wszystko się ze sobą doskonale wiąże, nic nie odstaje od fabuły. Podziwiam Cię, podziwiam Twój talent, podziwiam Ciebie całą ♥
Kolejnym szczegółem jest play lista, którą też się zachwycam. Mam ją całą w telefonie (i tak bardzo kojarzy mi się z wakacjami ;;;). A piosenka „Perfect” tak bardzo pasuje do TM, w sumie tak samo cała reszta <3
Chyba powinnam już kończyć, bo komu będzie się chciało tyle czytać… (_ _)
Dziękuję Ci za każdy rozdział, dziękuję za każdą dedykację, za rozdział urodzinowy, po którym wyłam do księżyca, bo taki cudny prezent ;__; Wiesz, jak się w końcu spotkamy to chyba Cię zaduszę, bo mam tak wielką ochotę Cię uściskać za każdym razem jak z tobą piszę.. Kocham Cię Alissuś, wiesz? ;; ♥
Będę Cię dalej wspierać, nie odpędzisz się od moich hłajtingów!~
Będę czekać z niecierpliwością na każdy dodatek specjalny, na Minho w fartuszku i te sprawy. Tak samo niecierpliwie będę czekać na HW, bo zapowiada się fantastycznie.
I naprawdę bardzo Ci gratuluję, że skończyłaś Troubles Makera, bo to tak jakby Twoje dziecko, a ja chcę być jego ciocią, okej? XDD
Matko, nie wiem co jeszcze napisać. Boję się, że zapomnę o czymś ważnym sadadfa I przeprasza, że w sumie piszę ten komentarz, aż do dzisiaj x"D
Dobra, Aliss. Gratuluję, dziękuję i wiedz, że zawszę będę Cię wspierać. Jesteś najnajnajlepsiejsza! :>
Hwaiting zawsze~
사랑해요~ ♥
Layla
Ej, dobra, nie wiem czego ucięło mi niektóre zdania T^T
UsuńNienawidzę cię, blogger....
No dobra, Alice, nie będę udawać, że umiem pisać komentarze, bo prawda jest zupełnie inna i stworzenie sensownej wypowiedzi pod wpływem emocji jest dla mnie rzeczą kompletnie niewykonalną. To tak w ramach ostrzeżenia.
OdpowiedzUsuńNie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek wcześniej komentowała Troubles Maker, dlatego teraz powinnam opowiedzieć o wszystkim, co przeżywałam przez to opowiadanie w ciągu ostatnich kilku miesięcy.
Pierwszą istotną kwestią jest fakt, że naprawdę nie przepadam (lekko mówiąc) za 2minem. Wcześniej czytałam wszystkie możliwe pairingi w SHINee, unikając 2mina jak tylko się dało. No i potem stało się tak, że przeczytałam Twojego (najwspanialszego na świecie) SeKaia i pokochałam Twoją twórczość na tyle mocno, że zaczęłam czytać wszystko, co dodawałaś, włącznie z pairingami, których nie znoszę (ten HunHan, srsly). Pewnego dnia wpadłam tutaj i pomyślałam "Czemu nie, skoro to twór Alice, to powinnam to sprawdzić". No i sprawdziłam.
Pamiętam, że pierwszy rozdział czytałam w środku nocy i śmiałam się tak głośno, że obudziłam dziadka trzy razy. Podobał mi się sposób, w jaki to wszystko zostało przedstawione, tak lekki do odbioru język, pozornie prosta historia zwykłego Lee Taemina.
Hej, Alice, wiesz, ile razy płakałam, podczas czytania tego bloga? Lałam całe morze rzewnych łez we własną poduszkę. Czasem z radości, czasem ze wzruszenia, momentami z żalu.
Wiesz, że jestem Twoją fanką i zapewne masz także świadomość, że stworzyłaś coś monstrualnie dobrego, bo, cholera, jesteś wspaniała w tym, co robisz. I teraz, kiedy piszę ten komentarz, mam problem z widzeniem, bo po raz kolejny mam łzy w oczach i to wszystko bez większego żalu, bo jeśli płaczę przez sztukę (a to z pewnością jest sztuka!) to powinnam być szczęśliwa, że dostałam okazję na poznanie Ciebie i Twoich cudownych prac. Ech, znowu moje sentymentalne biadolenie. :-(
Zakończenie. Epilog. Koniec wyczekiwania na kolejny rozdział. Wiesz, to trochę, jakbym jakiś czas temu została ciocią dziecka, które teraz opuszcza dom rodzinny (nie, nic). Z pewnością będzie mi brakowało tego opowiadania, które (o zgrozo, wciąż 2min) naprawdę gorąco pokochałam.
Powtórzę się- Alice, odwaliłaś kawał genialnej roboty. Jesteś bardziej niż wspaniała.
Kocham Cię trochę bardzo. Serduszko, kochana i życzę Ci całej masy weny i pomysłów. I chęci, przede wszystkim! Hwaiting!
Uh wiec tak chwila musze jeszcze powyć jak mordowany wieloryb. Jeszcze sekundka...
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam to pierwsze zdanie i tak sobie pomyślałam "Yhm, yhm....ona chce zginąć tak bardzo omo no nie pozwolę jej dłużej czekać!" Ale zanim pognałam na pkp by dowlec się do tego twojego cholernego miasta i skopać Ci porządnie dupę, pomyślałam (ja pomyślałam, zanim zrobiłam pogratuluj mi w tej chwili!) że może najpierw przeczytam? Żeby mieć więcej argumentów przy tłumaczeniu twoim rodzicom czemu wspięłam sie na twój balkon o 3 w nocy.
Bo najważniejsze to mieć motyw. I argumenty.
Pierwszy to taki że ścięłaś Taeminowi włosy. Pogroziłabym ścięciem twoich ale cholera uprzedziłaś mnie sama zanim ja mogłam to zrobić. Ale mogę pogrozić ścięciem moich bo zawsze mówisz bym nie ścinała a wiec....ZA KARE ŚCINAM SIĘ NA ZERO BĘDE JAK BRITNEY!
Nie no...nie sama bym umarła ze strachu przed sobą ;-;
Drugi argument to samo pierwsze zdanie. Kiedy je zobaczyłam westchnęłam ciężko i pomyślałam że na serio nawet jak skończy sie zajebiście dobrze (bo sie tak skończyło) to Cię zwyczajnie zatłukę glanem czymkolwiek co będę miała pod ręką/nogą. BO TO OZNACZAŁO ŻE TAEMIN MNIE NIE POSŁUCHAŁ!
Czemu nikt nigdy mnie nie słucha no? ;-;
Czuje się pominięta jak on mógł...uh.
Ale okey ogranijmy powoli, wstęp oczywiście był taki lekki. Teaminowy bym rzekła. Czarny humor i pesymizm.
Ja chce dodatek mpreg z Tareminem który w swoim brzuchu będzie nosił dwunastoraczki. Żądam tego bo to był epicki widok w mej głowie jeśli ty tego nie zrobisz ja to zrobię, włamię Ci się na bloggera i opublikuje. Na prawdę.
Chciałam walić głowa za to że Minho tam nie ma a z jednej strony cały czas gdzieś tam wiedziałam że wszystko się dobrze skończy. Już kiedy zobaczyłam gifa to przypomniało mi się jak kiedyś, Jezu to było w wakacje albo i przed, szukałam razem z tobą gifa z tej dramy aż w końcu powiedziałam że wale to i sama go Ci zrobię. Tak mi to świsnęło w głowie i pomyślałam że jak to się skończy tak jak w dramie to chyba zemdleje. Znaczy nie identycznie ale że Minho wróci.
Dobrze że Taemin mimo wszystko robił to co kochał. Że mógł spotykać się z Sulli. Ona też...chciałabym z nią mieć pierwszy dodatek jak ona się czuła i co robiła. Bardzo mnie to ciekawi.
Taemin artysta który przeżywa wszystko wewnętrznie. Ah jakie to...artystyczne XD
G-Dragoin miszczem omg wiedziałam że dasz kogoś w tym stylu xD Obydwoje mocarze na serio uhhh! Pasują do Taemina. On potrzebuje dookoła siebie takich szalonych i zwariowanych osób to mu dobrze robi XD
Ścięcie włosów to wydaje sie taka błaha sprawa ale jednak jest to dość spore przeżycie. Ty to dobrze wiesz Luce bo pamiętam jak się denerwowałaś przed swoim cieciem. Ja sama pamiętam jak denerwowałam sie przed ścinaniem moich włosów na których z długości to mogłam siadać. Ale faktem jest że gdy juz sie je zetnie i zobaczy końcowy efekt...
Na prawdę jakby zaczynało sie od nowa. Dostaje się takiego kopa coś w stylu że teraz mogę wszystko. Ja tak bynajmniej miałam. Chciało mi się płakać bo wyglądałam inaczej ale...nadal tak samo. Dziwne i ale fajne uczucie.
Jak Chaerin gadała o tym dzieciaku coś że znajomych, że chrzestny uzależniony od kofeiny. Tak mnie to na chwile uderzyło że o żesz kurwa bachorek Dary i Dubu. Że to on że Minhosz że...OMFG chciałam krzyczeć ale pomyślałam sobie. Nawet jeśli to co z tego? Minho może być chrzestnym ale nie musi tu być. Więc ostygłam poczekałam aż transformacja Taemina dobiegnie końca i nie musiałam patrzeć na fotkę by skojarzyć która to fryzura :3
Strasznie dobrze w niej wyglądał hjdaswvfkauejdfaes ale jednak ja wielbię jego długie włosy still tak samo jak krótkie czarne...taaak~!
UsuńTa akcja z autobusem to aż twarz rozpłaszczyłam na monitorze. Że mu błysnął ten szyld to myślałam że szybciej o tym pomyśli, nie wiem wyskoczy przez zbite glanem okno cokolwiek. Ale to z tym hamulcem...toż mógł wypadek spowodować! Ale co go to w tedy obchodziło? Zupełnie nic. Jezu mi tak serce biło jak czytałam ten moment i ta Victoria i SHINee cafe....
Oh gad w końcu.
Tak w sercu bałam się że Taemin miał racje i że to jakaś filia a Minho siedzi w tych swoich stanach i popija kawę ze sarbucksa skoro tak się nią inspiruje XD
Ale to z tą kawa i "troubles maker' (tak btw mnie nie oszukasz...XD) zaczęłam w tedy tak ryczeć i jeszcze to "Żabolu' to ja rykłam po raz pierwszy i już nie umilkłam. Boże nie sądziłam że będę tak ryczeć na szczęśliwym zakończeniu. Ja...zabije cię mocno.
Boże ale tak Cię kocham ;-; ♥
Na serio ja sama nie wierzę że to koniec...pamiętam jak wysyłałaś mi dawno pierwszy rozdział opowiadania które nie miało być związane z kpopem. Chciałaś tam swoje postacie, imiona miejsce i wszystko. Pamiętam jak wymyślałaś jakieś imiona juz nie pamiętam kto tam był w pierwszej wersji. Pamiętam że jak czytałam pierwszy juz publikowany rozdział TM i przypomniał mi się kawałek tego samego tylko w innej wersji. Tamten kawałek zdawał się dla mnie być taki szary i nie wiem...mało interesujący? Nie, nie mało interesujący. Po prostu szary. A kiedy czytała tutaj pierwszy rozdział mimo iż początek był identyczny chyba nawet słowo w słowo ale zmienione były imiona miałam takie przeczucie że, no kurwa to będzie dobre. To będzie dobre, zawładnie sercem wielu ludzi i nie puści. Że się do tego przywiążesz. Ja wiedziałam że mimo tego ile razy widziałam jak stwarzałaś nowe blogi, szukałaś fotek na bohaterów pisałaś rozdziały i nie kończyłaś wiedziałam że nie zrobisz tego TM. Powiem wam ludzie i tobie Luce że takie akcje z opuszczaniem mega zjebistych ff Lucy ma we krwi. Ona...ona nie ma słomianego zapału. Ona ma za dużo pomysłów. Luce masz za dużo pomysłów i szybko się jednym nudzisz. Wiesz że ja w głębi serca nadal czekam na coś z Albusem? Na serio. Czasem wchodzę tam i zerkam czy cos może ukradkiem nie opublikowałaś. Głupia ja. I wracając do TM. Bałam się na samym początku że może jednak, ale rozmawiałam z tobą, pisałaś mi że nie chcesz go porzucić jak Ala czy inne opowiadania. A ja modliłam się byś tego nie zrobiła i teraz czuje ulgę i znów dumę. Bo nie porzuciłaś go. Dobrnęłaś z tym opowiadaniem do końca i to pięknego końca. Jestem z Ciebie mega ultra dumna nawet nie wiesz jak bardzo bo wiem że bałaś się że nie skończysz. Że nie będziesz w stanie. Dlatego jestem taka dumna. Boże jak sobie przypominam jak mi spamowałaś jaki będzie Taemin na gg i jaki Minho i co oni tam i tu i tak na prawdę tylko ich charaktery pozostały takie same a cała akcja te wszystkie plany chyba nawet ich tu nie ma XD Żądam TM w pdf, na serio. Wersja książkowa to już może w dalszej przyszłości ale ja chce pdf, albo wyślij mi dokumenty z poprawionymi rozdziałami bym mogła sobie to wydrukować, ładnie oprawić, postawić na półkę i każdemu kto wejdzie chwalić się że to opasłe tomiszcze (bo to na stówę wyjdzie na więcej niż 500 stron ;-;) napisała moja przyjaciółka i że jest ZAJEBISTE.
Luce...Aliss...jezu ja nie wiem czy moje serce wciąż jest całe ale liczę że posklejasz je jakoś szybko.
Ciężko będzie mi się rozstać z TM. Tak jak wspominałam pod 20 rozdziałem, nie mam na co czekać nie licząc DA. Teraz jedynie mogę czekać aż zaczniesz publikować TDWG.
Życzę ci powodzenia w dalszym pisaniu.
By każde inne opowiadanie pisało ci się tak samo dobrze i by wychodziło tak samo albo i bardziej zajebiste jak TM.
Życzę tego tobie i wszystkim czytelnikom i fanom twojej twórczości. (Musze kiedyś gdzieś zaspamić twoim fanpejdżem XD)
Cóż Luce...jak spotkamy się w ferie, poświęcasz mi jeden dzień na moje krzyki na ciebie nie ważne czy będzie to w twoim pokoju gdzie będę darła się na ciebie z porno-fotela, czy też na Wawelu że obudzę smoka czy w innym miejscu publicznym z którego mnie wyrzucą. Ten krzyk będzie obowiązkowy ale szybko umilknie.
UsuńPamiętaj o naszym hugu który trzeba uwiecznić żeby wpasować się w biasów XD
Kocham Cię Luce i życzę dużo weny, czasu i samych zajebistych pomysłów na fanfiki.
Powodzenia~
G.G
To opowiadanie jest cudowne, piękne i kocham go całym sercem. Przeczytałam dzisiaj ostatni rozdział i epilog. Cały czas ryczałam. Teraz też mi lecą łzy. Nie wierzę, że to się już skończyło. To jest jedyny 2min jaki przeczytałam, ale teraz czuję że będę czytać coś jeszcze z tym pairingiem. Jednak na pewno nie będzie to tak dobre jak Troubles Maker. <3
OdpowiedzUsuńJestem teraz w rozsypce. Całkowicie się rozkleiłam. Bardzo kocham Twój styl pisania. Czuję wszystkie emocje i przeżywam wszystko. Muszę przeczytać TM jeszcze raz od początku, bo nie wierzę, że to już koniec. Szczerze, to nie chciałam przeczytać końcówki, bo nie chciałam kończyć tego opowiadania. Ono jest za dobre.
Wiem, że ta wypowiedź nie ma sensu i się powtarzam, ale to przez emocje. Dopiero skończyłam czytać, więc może mi wybaczysz. Staram się napisać ten komentarz od serca.
Powinnam wcześniej komentować Twoje dzieła, bo zawsze byłam zachwycona tym co przeczytałam, ale tego nie robiłam. Przepraszam. Od teraz będę komentować wszystko co przeczytam, a przeczytam wszystko co napiszesz. Jestem Twoją fanką. ❤
Powodzenia i duuużo weny! Hwaiting~! <3
Nie napisałam nic pod dwudziestym rozdziałem, chociaż powinnam. >Jestę buntownikię<
OdpowiedzUsuńNa początku, kiedy to przeczytałam, nie płakałam. Bo przecież to opowiadanie, nad czym się użalać? Do tego obok mnie była przyjaciółka. Teraz, kiedy mój wzrok przejechał przez te wszystkie literki beczę jak dziecko, którym nadal jestem. Zdałam sobie sprawę, że to już jest koniec i naprawdę nic już nie będzie. Jak skończę pisać ten komentarz, wezmę swój pamiętnik i zapiszę wszystkie cytaty TM, które mogłyby być mottem mojego życia. Nie musiałaś tak dosłownie napisać "THE END", znowu się popłakałam. Cholera. Zamieniłam się w papkę. Miękką papkę.
Wiem, że komentarz końcowy powinien być długi. Ale mój nie będzie. A czemu? Nie wiem. Chcę, żebyś wiedziała, że to czytałam. I że kocham to. I tyle.
Wow, to na prawdę było najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytałam, podeszłaś do tego na prawdę profesjonalnie i chce żebyś wiedziała że chociaż nie dodawałam komentarzy to codziennie wchodziłam na twojego bloga, miałam nawet taki okres że odwiedzałam twojego bloga kilka razy dziennie. Na prawdę ciesze się że wszystko się tak skończyło. To opowiadanie na prawdę daje wiele do myślenia, były momenty w których się śmiałam, były takie w których płakałam, to było zdecydowanie najlepsze opowiadanie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że szybko zaczniesz nowe opowiadanie i może kiedyś wrócisz do tego.
I jeszcze jedno pytanko, jak nazywa się wykonawczyni piosenki z twojej playlisty która śpiewa piosenkę "stand up"?
Wokalistką jest J-Min, a piosenka pochodzi z OST dramy "For You In Full Blossom", w której główną rolę gra Minho, zresztą xD
UsuńNigdy nie piszę komentarzy. Chciałabym wspierać autorki, ale nie potrafię napisać nic. Brak pomysłu, bo po przeczytaniu jakiegokolwiek dzieła wszystko jest pomieszane. Jednak dzisiaj coś się zmieniło. Postanowiłam napisać komentarz pod moim najukochańszym opowiadaniem. Chciałabym przedstawić to w jakichś punktach, ale kocioł w głowie po przeczytaniu tego epilogu jest nie do opisania. Przeczytałam TM w trzy dni, poświęcając przy tym naukę do ważnego konkursu (który,o dziwo przeszłam!). Pochłaniając rozdziały uświadomiłam sobie dużo rzeczy. I może nie jestem specjalistką od komentowania, ale zrobiłam to, dlatego, że nie potrafiłam tego nie uczynić. I może napisałam to chaotycznie (zrobiłaś ze mnie wrak człowieka), ale zawsze masz wsparcie, nie tylko moje. Nigdy nie przestawaj pisać. To twoje powołanie.
OdpowiedzUsuńO Boże, Boże, Boże... Ryczę ;w;
OdpowiedzUsuńNa samym początku chciałam Cię zabić, lecz czytając dalej coraz bardziej ta chęć we mnie zanikała. Po prostu brak mi słów, aby opisać to co napisałaś. Jestem w wielkim szoku! Masz naprawdę świetne pomysły i w umiesz je idealnie zamieniasz je na słowa. Rzadko się zdarza, że czyjeś działa wywołują u mnie takie emocje jak teraz. Cóż mogę tylko powiedzieć tylko jedno: Gratuluję Ci tak wspaniałego opowiadania. Liczę, że będziesz pisać dalej i niedługo pojawią się Twoje następne shoty, opowiadania! Jeszcze raz dziękuję.
~ W.
ourkpopyaoi.blogspot.com
Opublikowałaś to dzień przed moimi urodzinami. Piszę dopiero teraz, gdyż wcześniej miałam sesję i brak czasu na cokolwiek. :(
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy to... nie wiem co napisać. Serio. Siedziałam dobre z 10 minut i ryczałam. Ale chyba bardziej ze szczęścia, że jednak Minho i Taemin będą razem <3 O co się modliłam przez cały Epilog... ^.^ Co prawda, bardzo mnie to ucieszyło, ale brakowało mi JongKey na koniec i tego, co u nich. Ale! Jupi! SHINee Cafe powróciło! *skacze z radości, płacząc*
Mimo wszystko... to smutne, że już koniec. Cieszę się, że planujesz dodatki, ale wiadomo, że to nie to samo co ciąg odcinków ;)
Życzę Ci wiele, wiele, wiele weny i mam nadzieję, że kiedyś napiszesz kontynuację TM albo chociaż coś nowego z serii 2Min ^.^
BuŹka! ;* i Powodzenia! <3
Jak zwykle nie wiem, co napisać. Więc tylko podziękuję. Jesteś naprawdę dobrą autorką. To opowiadanie (mimo że 2min przejadł mi się dawno temu) jest jednym z moich ulubionych, najbliższych. W pełni rozumiałam Tae i śmieszył mnie czarny humor, który tu zawarłaś.
OdpowiedzUsuńI pozwól, że zadam Ci kilka pytań...
1) Czy miałaś w głowie już wszystko poukładane, gdy zaczęłaś pisać, czy może leciałaś na spontana?
2) Jak się czujesz po napisaniu takiego...dzieła? Po skończeniu tego wszystkiego?
1) Nie miałam absolutnie NIC zaplanowane. To był totalny spontan, impuls, właściwie na samym początku TM miało być miniaturką, siedmiorozdziałowym przerywnikiem bez większej fabuły. Do tej pory jestem w ogromnym szoku, jak udało mi się stworzyć coś tak długiego, a co ważniejsze, dobrnąć z tym do końca i nie zgubić po drodze całego sensu opowiadania. Z tego jestem chyba najbardziej dumna, bo to mój największy wyczyn jak na razie, a piszę już długo i najdalej udawało mi się dotrzeć do 10 rozdziału, więc z TM to dla mnie takie zaskoczenie ;; Może poszło mi tak gładko ze względu na to, że właściwie pisząc, przelewałam tylko swoje odczucia i refleksje, nie myśląc o fabule i nie trzymając się ściśle żadnego ograniczającego planu...?
Usuń2) Czuję się... Teraz już lepiej. Bo zaraz po opublikowaniu prologu byłam wrakiem człowieka. Ciężko jest się pozbierać, kiedy zdajesz sobie sprawę, że coś, z czym spędziłaś półtora roku swojego życia, nagle się skończyło. Byłam bardzo związana z tym opowiadaniem, z bohaterami, z Taeminem... Teraz czuję się po prostu bardzo szczęśliwa, że dobrnęłam do końca i udało mi się zdobyć czytelników, który byli ze mną przez cały ten czas ;;
Dziękuję za taki ciekawy komentarz i za te pytania. Lubię na takie odpowiadać ♥ Dziękuję, że przeczytałaś i mnie wspierałaś w mojej przygodzie z TM ;; ♥
Nie ma sprawy <3 Wspieram Cię również jeżeli chodzi o Twojego bloga z EXO :)
UsuńJa jako czytelniczka jestem wdzięczna, że poświęciłaś tyle czasu i nerwów na pisanie, nawet gdy miałaś gorsze chwile, dłuższe przerwy i jakieś dołki. Nie zawiodłaś mnie i bardzo się cieszę.
Życzę mnóstwa weny i chęci do pisania. Czegokolwiek. Jeśli nie o SHINee, nie o EXO, to o czymkolwiek, co sprawia Ci radość. Bo chyba o to w pisaniu właśnie chodzi? :)
Chciałam tylko napisać że to świetny bloga i bardzo podobają mi się twoje posty ;)+ Obserwuję;)
OdpowiedzUsuńUm, hej, nie bardzo wiem jak zacząć, nie jestem w tym dobra, ani za często tego nie robię więc musisz mi wybaczyć...
OdpowiedzUsuńPostanowiłam napisać komentarz, cóż, sama się tego nie spodziewałam, bo raczej jestem z tych znienawidzonych osób co czytają, zachwycają się, ale nie komentują, no cóż...jednak napisałam.
Nie zamierzam napisać czegoś w stylu "pięknie kochana, czekam na nexta", bo uważam, że to tylko śmieciowe zapychanie pewnego poczucia powinności wobec drugiej osoby.
Zamiast tego napiszę może krótko, trochę koślawo i niepewnie, ale z głębi serca.
Twój styl pisania jest na prawdę wyjątkowy i zawiera w sobie pewną magię, mimo, że trochę przyćmiewały ją długie przerwy pomiędzy rozdziałami. Jednak nie wymagam, ani nie dziwie się, bo każdy rozdział widocznie był dopracowany, długi i zdecydowanie przemyślany. W Twoim Taeminie znalazłam część siebie, Minho mnie oczarował, a w całości opowiadania się po prostu zakochałam. Już nie będę się rozwodzić nad innymi postaciami, bo pewnie nie zmieściłabym się w wyznaczonym miejscu.
Na pewno nie będę w stanie przekazać Ci wszystkich emocji, które mną obecnie targają, może to się wydać szablonowe, a nawet nudne, ale gdybym miała opisać jednym słowem twoją prace to byłoby to "magia". Świat który stworzyłaś wraz z cudowną słodko-gorzką historią Taemina i Mionho urzekł mnie, zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że się zakochałam. Zakończenie skłoniło mnie do refleksji, a nawet do dłuższego zostania przy tekście.. tak z kilkanaście minut wpatrywałam się w ostatni akapit, a kolejne dziesięć mimo skończonego rozdziału poświęciłam na łzy. Na prawdę nie chce słodzić, ale bardzo chciałabym żebyś utwierdziła się w przekonaniu, że twoje twory są magiczne. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz będzie mi dane przeczytać tekst spod twojego pióra. Cicho liczę na kontynuację i parę słów tego co się działo z bohaterami podczas tych dwóch lat, trochę więcej JongKey oraz oczywiście 2min'a.
Na koniec życzę masy pomysłów, oraz tego, by magia nadal gościła w twoich pracach.
Dziękuję za te magiczne dwadzieścia jeden części Trouble Maker. <3.
ps. Przepraszam za zaśmiecanie komentarzy.
Nie jestem dobra w komentowaniu, nigdy nie byłam. Zwykle robię to tak beznadziejnie, ale jednak to robię. Dlatego nie mogłabym sobie wybaczyć, gdyby moje słowa nie znalazły się pod epilogiem TM~
OdpowiedzUsuńW sumie to myślałam, że zakończenie będzie słodko-gorzkie, czyli nie fluff, ale nie angst. Jednak, wow, jestem pozytywnie zaskoczona! Bardziej fluffiastego epilogu nie widziałam. XD Chyba na swoim asku albo twitterze straszyłaś, że może Minho i Taemin nie dogadają się po tych dwóch latach. Ekhm, to jest Minho i Taemin z TM i wszyscy wiemy, że się dogadają. XDD Dlatego liczę na uroczo uroczego 2mina w dodatkach. ^^
Wiesz, czego mi brakuję? Wyjaśnienia tej całej sprawy ze śmiercią mamy Taesia i Sulli. ;__; W tej sprawie też liczę na dodatki. :D
Koniec mojego głupiego gadania~ Teraz wielkie, szczere słowo: DZIĘKUJĘ. ♥ Za wszystko po prostu. Podzieliłaś się z nami czymś wspaniałym. TM będzie moim cudeńkiem, które przeczytam pewnie milion razy, a tylko spróbuj je usunąć. ;-;
Aliss, jesteś wspaniała. Pewnie już o tym wiesz, bo tyle osób Ci o tym mówiło, ale chyba jeszcze jeden raz nie zaszkodzi. ^^ Pisz dalej, bo wychodzi Ci świetnie. TM jest niby takim zwykłym opowiadaniem, a jednak uszczęśliwiło tyle osób.
Przepraszam za to gadanie bez sensu, opóźnienie w komentowaniu. T^T
Dzięęęękuję, dzięęękuję raz jeszcze~ Hwaiting! ♥
Ależ ja wyjaśniłam wszystko, co dotyczyło śmierci matki Taemina i Sulli w jej liście do dzieci z rozdziału 19 x'D Wydawało mi się, że dosyć jasno to opisałam, uhh ;_; A czego nie rozumiesz, jeśli chodzi o ten wątek, może uda mi się to jakoś jeszcze wytłumaczyć? ;;
UsuńOkej, stwierdziłam, że nadszedł już ten czas, kiedy powinnam się pożegnać z Troubles Maker. Co prawda jeszcze notka pożegnalna została, ale ten epilog to takie oficjalne zakończenie. Ech… Epilog też późno komentuję, ponieważ musiało do mnie dotrzeć, że to już koniec. Co prawda nadal nie bardzo mogę się z tym pogodzić, ale dalsze odwlekanie tego nie ma sensu.
OdpowiedzUsuńWeszłam na bloga i w momencie kiedy poleciała muzyka, myślałam, że nie napiszę tego. Naprawdę. Nie wiem, może niektórzy pomyślą, że to dziwne, ale ja nie lubię końców, a naprawdę przywiązałam się do tego opowiadania. Czytam je już dłuższy czas i Troubles Maker stał się częścią mojego życia. Pamiętam te wszystkie emocje, kiedy widziałam kolejną cyferkę z rozdziałem, wszystkie łzy wylane nad tym opowiadaniem, a także szczery śmiech, który towarzyszył mi przy czytaniu tego dzieła.
Ciężko mi trochę sobie wyobrazić jak Ty się czujesz, w końcu TM to Twoje dziecko, które ma już ponad roczek.
Jest to opowiadanie, z którego zdecydowanie powinnaś być dumna.
Opowiadanie, które zgromadziło tutaj wielu ludzi.
Opowiadanie, które połączyło wielu z nich, skrzyżowało się na ich drogach życiowych.
Opowiadanie, które wycisnęło z każdego z nas masę przeróżnych emocji.
Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność, ale myślę, że Ty doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Nie jedna osoba Ci o tym mówiła.
Szczególnie to opowiadanie jest dla mnie ważne, ponieważ dzięki niemu poznałam taką wspaniałą osobę jak Ty. Mówiłam Ci już nie jeden raz, ale to, że skomentowałam, było jedną z najlepszych decyzji. Chociaż nie będę się nad tym tutaj rozwodzić, bo to nie czas ani miejsce.
To ja może przejdę do samej treści epilogu, co? XD
Ogólnie to mnie strollowałaś, bo z naszej rozmowy wywnioskowałam, że Taemin nie zerwie kontaktu z Minho. TAK SIĘ CIESZYŁAM…
„Ha, już słyszę, jak właśnie pękają wszystkie wasze malutkie serduszka, a ostatnie nadzieje rozsypują się w proch. Moje okrucieństwo nie zna granic.”
Już przez Was nie mam serca :<
Obcinanie włosów Taemina, podniesione do rangi wydarzenia narodowego mnie rozwaliło. Niby mogłam się spodziewać, że to będzie miało taki charakter, bo czy on kiedykolwiek obcinał te włosy? Zmiana niesamowita, człowiek przez tyle lat przyzwyczaja się do jednej fryzury i tak potem dziwnie jak następuje metamorfoza. Ale proszę, nieważne co on będzie miał na głowie i tak będzie wyglądało to niesamowicie, bo ładnemu we wszystkim ładnie, prawda?
Ogólnie mam ochotę Cię udusić za wprowadzenie nowych postaci, bo ja chcę jeszcze więcej XD Oni wszyscy są tak bardzo nienormalni, że chętnie bym tam do nich poszła! Ogólnie z całego epilogu wieje taką świeżością, jak to czytam to czuję wiosnę/lato, czuję się rześka, wesoła, tak mi lekko na duchu. A chyba nie powinno, nie? Może to nastrój Taemina mi się udzielił. Chociaż… Ja przy każdym rozdziale czułam się jak Taemin, dokładnie tak, jakbyśmy byli jednością ><
Ach… Tego dzieciaka ja skądś znam XD Jestem na 100% pewna, że to dziecko Dary i Onew, a Bambi jest ojcem chrzestnym, hehehehehehe.
SHINee Cafe wyróżniające się na tle innych kawiarenek, które przy naszej ukochanej wyglądają jakby były wtopione w ścianę~ Ach, jej. Nie wiem co mam powiedzieć. W sumie zakończenie opowiadania, jest początkiem. Nowym początkiem dla naszych bohaterów.
To deja vu Taemina kiedy wchodził do kawiarni. To poczucie, że ukochane miejsce odżyło na nowo, że Minho przywrócił do życia kawiarnię, wszystkie wspomnienia i najlepsze chwile. I ta końcówka taka kochana. Jak rzucili się sobie w ramiona z nadzieją, że teraz wszystko będzie lepiej i nikt ich nie rozdzieli.
Tak naprawdę szargają mną przeróżne uczucia. Poczucie, że to już koniec Troubles Maker, że coś wspaniałego się kończy. A jednocześnie czuję się lekko, rześko. Czuję, że zaczyna się coś dobrego w życiu bohaterów i jestem w stanie uwierzyć, że w moim będzie to samo.
UsuńNie wiem jak powinnam to zakończyć. Już część powiedziałam na samym początku. Zapewne jak opublikuję ten komentarz to przypomni mi się jeszcze wiele rzeczy, które chce Ci powiedzieć. Ale jedynie pocieszający jest fakt, że niedługo będę mogła powiedzieć Ci to na żywo.
Bardzo się cieszę, że nadal mogę czytać Twoje wspaniałe dzieła. Ech, przecież my się nie rozstajemy XD Przepraszam XD
Niemniej jednak mam nadzieję, że zawarłam w tym komentarzu większość tego co chciałam powiedzieć. Dziękuję za Troubles Maker. Dziękuję za wszystko. Życzę wielu pomysłów, weny i czasu. Powodzenia w pisaniu i w życiu.
Hwaiting! ❤️
Kyaaaaa!
OdpowiedzUsuńPrzed chwila skończyłam czytać całe opowiadanie zajęło mi to dwa dni i muszę szczerze przyznać że nie zmarnowałam ani sekundy! Kocham to opowiadanie jak żadne inne! Jest naprawdę świetne, naczytałam się już sporo fanfików, a ten się i wyróżnia i jest świetnie napisany. Taemin wypadł tu według mnie naprawdę uroczo, a niekiedy a niekiedy swoimi tekstami pobijał moja nauczycielkę od chemii. Naprawdę fajnie ci to wszystko wyszło. Uważam że jest wręcz boskie. Mam tylko taką małą cichą nadzieję, że jednak Cię coś natchnie i napiszesz tą kontynuację:D
Sensei, Twoja fanka numer jeden właśnie spięła tyłek i postanowiła napisać Ci, jak bardzo dziękuje za to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńZacznijmy od początku (nie bój się, nie będzie wywód na temat tego, jak znalazłam tą perełkę). Szczerze, to w TM zakochałam się przypadkiem i naprawdę, naprawdę, naprawdę bardzo przepraszam, że nie komentowałam wcześniej. Bałam się, że napiszę coś kompletnie pozbawionego sensu, gdyż z każdym kolejnym rozdziałem mój mózg coraz bardziej pogrążał się w świecie, jaki stworzyłaś. Naprawdę chce mi się cholernie płakać, gdy myślę o tych wszystkich nocach, które spędziłam wraz z bohaterami w SHINee Cafe. Z reguły nie gustuję w ficzkach i czytam ich bardzo mało, ale pewnego pięknego dnia postanowiłam dać szansę TM i nie żałuję tego. Poważnie.
Mogę zabrzmieć teraz melodramatycznie, ale przywiązałam się do Twoich postaci i gdy natrafiłam na słowo "KONIEC" na końcu rozdziału, po prostu wybuchnęłam płaczem. Ja już nie wiem czy to wina zdarzeń, jakie miały miejsce w tej alternatywnej rzeczywistości, czy tego, że to był już naprawdę koniec.
Wiem, wiem, to tylko ficzek i nie ma co sobie brać do serca, ale jak teraz o tym myślę, to mam ochotę wrócić do prologu i poznawać ich wszystkich od nowa, a potem śmiać się ze znanych żartów i płakać przez sytuacje, które już przerobiłam. Zrobiłaś mi z mózgu jedną wielką kupę nieszczęścia i, jak Boga kocham, DZIĘKUJĘ CI ZA TO.
Zakochałam się w tym, jak piszesz. W tym, jak kreujesz bohaterów, jak gładko przechodzisz z jednego wątka do drugiego, jak nigdzie się nie spieszysz i wszystkiemu poświęcasz wystarczająco uwagi. Kobieto, zazdroszczę Ci, wielbię Cię etcetera etcetera.
Miałam zamiar napisać ci wielkie notki na temat poszczególnych bohaterów, ale boję się, że w połowie znowu się rozpłaczę. Sensei, ja chcę z powrotem zarywać nocki na czytaniu Troubles Maker~!
Kocham to opowiadanie, kocham Ciebie, kocham wszystko, co się tu działo. Życzę też powodzenia w tworzeniu kolejnych takich cudów i mam nadzieję, że zaczarujesz mnie jeszcze nie raz.
[w razie wątpliwości, tutaj stylurbeanie z http://exo-yaoi.blogspot.com/ (: ]
Nie mam zwyczaju czytać opowiadań w języku polskim, gdyż po prostu moim zdaniem poziom polskiego a angielskiego fandomu to dwa różne światy. Twoje opowiadanie, to wyjątek od reguły (poza tobą jest jeszcze ze 2-3 autorów których lubię i podziwiam) bo po prostu ujęłaś mnie tym przyzwoitym stylem, poprawnością i całą dobrze zbudowaną techniczną stroną. Co do fabuły ciesze się, że była przemyślana, że miałaś pomysł i dążyłaś do realizacji tego, że pisałaś DLA SIEBIE, nie dla czytelników. Moim zdaniem, jeśli coś osobiście bierzemy, dzielimy się czymś co jest dla nas cenne - jest lepsze, niz kiedy robimy coś dla kogoś, dla sławy czy pochlebnych słów. Ukazałaś nam czytelnikom kawałek twojej wizji, twojego świata gdzie jest 2min. Bardzo mi sie podobało - także konsekwentność bohaterów, że ich cechy charakteru nie zmieniają się nagle, że są zwykli, tacy jak każdy. Trudni. Po prostu moim zdaniem, jeden z najlepszych polskich ficków jakie czytałam. Naprawdę, wykonałaś dobrą robote, to było przyjemne, ciekawe i po prostu świetne :) Bardzo mi się podobał ten 2min, mam nadzieje że zostaniesz w 2minowym świecie i będziesz pisać kolejne opowiadania.
OdpowiedzUsuńPowodzenia i weny do nowych opowieści.
~Kawu
Cudne opowiadanie, czytałam od początku. Beczałam i śmiałam się ,nie raz. Szacunek, czytam tez to opowiadanie o Yin i Yang ITD XD.
OdpowiedzUsuń-----------------------------------------------------------------------------------
http://yaoilovehavenhell.blogspot.com - REKLAMA :P
Mimo, że przy tobie jestem tylko szara myszką, to i tak nominuję cię do The Liebster Award, więcej o tym: http://taemint-dream-story.blogspot.com/2014/03/the-liebster-award.html ^^
OdpowiedzUsuńZachwyt, ogromne szczęście i radość skutkująca ogromnym bananem na twarzy i niepohamowanymi piskami mieszały się ze złością, smutkiem i morzem wylanych łez przez calusieńkie opowiadanie. Sytuacje przepełnione bólem i goryczą w jakimś stopniu przeplatane były niewidzialną nutką nadziei, pierwszym promykiem słońca po długiej, pełnej burz nocy. Wszystko idealnie przemyślane w każdym calu i dokładnie tak samo przedstawione. Dzięki temu można było wczuć się w każdy szczegół i poczuć, niczym niewidzialny reżyser kręcący poszczególne sceny.
OdpowiedzUsuńTo nadaje się na publikację książkową. Tylko czy ten dziwny świat by to zrozumiał i zaakceptował? Przesiąknięty do szpiku kości uprzedzeniami i nienawiścią. Zapominający o tym, czym jest miłość, przyjaźń czy zwyczajna troska o drugiego człowieka. Nic, tylko wszechobecny egoizm i brak szacunku. A może to strach przed odrzuceniem i poniżeniem wypiera nam doszczętnie mózgi i mrozi serca. To opowiadanie skłania do przemyśleń, wspomnienia powracają jak bumerang, ale każdemu przydaje się taka chwila nostalgii i refleksji.
To opowiadanie zasługuje na szerszą publikę. Bardzo przyjemnie i z niesłabnącym zainteresowaniem się czyta. Ciekawie wykreowani bohaterowie. Intrygujące charaktery i niebanalne wątki.
Taemin wiele wycierpiał, co sprawiło, że zamknął się we własnej skorupie, nie dopuszczając do siebie nikogo. Stał się nieufny i oschły dla innych. Wszystkie wydarzenia na długo wyryły się w jego psychice. Jednak po poznaniu Choi wszystko się zmienia. Bardzo powoli, ale jednak. Przestał być aspołeczny. Ci niesamowici ludzie jakich poznał stali się lekarstwem i ukojeniem na jego zbolałą i zatracającą się duszę. Samotność jest okropna a dzięki nim na nowo zaczął żyć i odczuwać. Minho powoli, acz skutecznie stopił lód w sercu Lee. Zawsze twardy jak skała, ale i skałę da się skruszyć jak się człek postara :)
Sulli wydawała się rozkapryszoną smarkulą. Jednak pod tą maską kryła się czułość i troska o Taemina. Okazała się silna i na swój sposób dorosła, nie chcąc pokazać jak jest jej ciężko.
Minho, niepoprawny romantyk i optymista. Troszczący się o wszystko i o wszystkich. Wielki marzyciel, chcący, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zmienić świat na lepsze.
Jonghyun, kto by pomyślał, że dzięki niemu wszystko się zacznie zmieniać w życiu Taemina. Tak jak Tae, wiele przeszedł, przez co rozumiał go jak mało kto. Dziwak zaskakujący swoją inteligencją i spostrzegawczością. Nieprzejmujący się światem i zabawnie zgrywający idiotę.
Key, kapryśna Diva i troskliwa Umma w jednym. Oczywiście ze swoimi przebiegłymi pomysłami i niewzruszonym, piorunującym wzrokiem :) Mistrz każdej sytuacji.
Onew jak zwykle roztrzepany i nierozgarnięty. Ciąża Dary go zmieniła. Na swój sposób zaczął być bardziej odpowiedzialny i troskliwy, mimo strachu i obaw. Potrafiący w krytycznych momentach się skupić i ogarnąć to całe "przedszkole", nie pokazując reszcie jak naprawdę się boi.
Wszyscy bohaterowie byli tak różni i niepowtarzalni. Każdy, nawet najdrobniejszy, zaznaczył się w tym ficku, mając wpływ na kolejne losy. Z rozdziału na rozdział działo się coraz więcej, co sprawiło, że wyszło świetne opowiadanie.
Ostatnie resztki mojego mózgu gdzieś przepadły, rozpłynęły się. Odebrałaś mi myślenie tym fickiem, a może jednak nie, może właśnie nim sprowokowałaś do myślenia.
To co stworzyłaś to jest mistrzostwo!!
To jest chyba najlepsze opowiadanie jakie dotąd czytałam..... nie wróć............... nie chyba......... nie chyba......... TO jest najlepsze opowiadania przeczytane przeze mnie. Będę powracać do tego ficka pewnie nieraz. Ciekawa jestem tych oneshotów z opisami co przez te dwa lata działo się u innych i dlatego będę tu zaglądać z nadzieją, że coś dodasz. Jestem wdzięczna losowi za to, że trafiłam na tego bloga i Tobie, że napisałaś coś tak pięknego i poruszającego. Dziękuję :) Pozdrawiam A.
Przeczytałam to opowiadanie jednym tchnieniem... na prawde, czytałam do 5 może nawet prawie 6 rano i właśnie dokończyłam ostatnie dwa rozdziały i musze powiedzieć że na prawde odwaliłaś kawał dobrej roboty bo zakochałam się w całym opowiadaniu, stylu pisania i całym klimacie. Nie chcę się długo rozpisywać, masz moje uznanie i podziw. To zostanie ze mną na długo bardzo bardzo długo i bardzo bardzo ci za to dziękuje :** Nie czytalam tw opowiadan ani nie wiem czy dalej piszesz bo od tego troche czasu minęło ale życzę ci weny, kreatywnych myśi itd :D Pomysł genialny i bardzo dobrze zaprezentowany <3 wisisz mi jedną nieprzespaną noc xD
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie było najlepszym jakie przeczytałam. Tak cudownie je napisałaś, że płakałam, śmiałam się i przeżywałam to wszystko razem z bohaterami Twojego dzieła. Gdy skończyłam je czytać czułam pustkę. Jestem pod wielkim wrażeniem talentu jaki posiadasz i mam nadzieję, że dalej będziesz tak cudownie pisała. ;3 nie mogę się doczekać Twoich następnych opowiadań ^^ Dziękuję za Twoją wytrwałość <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! <3
Cudo :') Przekonywałam się do tego opowiadania bardzo długo. Szczerze? Żałuje, żałuje, że dopiero teraz go przeczytałam podziwiam takich ludzi jak ty. To było piękne mam nadzieje, że jesteś dumna ze swojej pracy, ponieważ jest niesamowita.
OdpowiedzUsuńHej Aliss. Wiem, że od zakończenia tego opowiadania minęły wieki i od mojego przeczytania go tak samo, jednak chciałam ci zostawić pewną pamiątkę na tym blogu po sobie. Mam do tego naprawdę wielki sentyment, mimo iż całość przeczytałam tak naprawdę jednym tchem w jedną noc. To pozostało w moim serduszku przez tak długi czas, wydaje mi się, że czytałam to jakoś zaraz przed tym jak się poznałyśmy, ale what ever.
OdpowiedzUsuńJestem, byłam i będę z ciebie tak cholernie dumna, bo to ff może i ma dużo błędów, ale one są takie ludzkie? Nie wiem czy zrozumiesz o co mi chodzi, ale zawsze jak się czyta jakieś opowiadanie i nie zna się autora/autorki to wydaje się, że to jakiś nieistniejący człowieczek pisał, przynajmniej ja tak mam. A u ciebie były te błędy i jak to czytałam to one wcale tak nie raziły mnie w oczy, tylko właśnie pokazywały, że włożyłaś w to naprawdę dużo pracy i swoich nerwów.
I jak wyszła teraz ta sprawa z plagiatem, to powiem ci, że mnie też zabolało. Chociaż jestem tylko czytelnikiem, który nie miał żadnego wkładu w to opowiadanie. Nie wyobrażam sobie przez co ty musisz przechodzić. Chcę cię teraz tak bardzo przytulić i powiedzieć, że będzie dobrze, że nawet nie masz pojęcia.
Właściwie to nie wiem od czego zacząć, komentując to opowiadanie. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że takie emocje będą we mnie siedzieć. Mogę jednak, że to ff w pewnym sensie to podstawa, coś co każdy musi przeczytać, a jak tego nie zrobi, to nie wie i dowie się co to znaczy wykonać dobrą robotę.
Huh, mam ci tyle do napisania, najlepiej bym zrobiła jakbym ci każdy rozdział po kolei opisywała i moje przemyślenia na dany temat. Jednak się powstrzymam, a skomentuję ci jak wypadła całość, nie poszczególne rozdziały.
Cóż, charakter Taemina. Tak, to chyba wystarczy, bo już wiadomo o co chodzi. Wielki samolub, nie dający do siebie dopuścić nikogo i niczego (mówię tutaj o psie), mający gdzieś czy skrzywdzi innych ludzi czy nie, a jednak od razu go polubiłam. Miał swój powód, żeby zachowywać się w ten sposób, nie był jak te setki nastolatek, które rozpaczają z jakiś wygórowanych przyczyn. Można powiedzieć, że wraz z cierpieniem Tae, cierpiałam i ja, ale on pozostawał twardy i ja też chciałam taka być. Więc Aliss, możesz sobie z tego nie zdawać sprawy, ale zmieniłaś mnie tym opowiadaniem, za co ci serdecznie dziękuję. Może trochę źle ujęłam jego charakter, bo bardziej przypominał otoczonego skorupką chłopaka, który boi, że inni go zranią. Tak, właśnie taki był Taemin. To jak go wykreowałaś pasowało do niego w stu procentach. Jeszcze jak potem się zmienił, też było bardzo dobrze napisane, ponieważ był to proces, który musiał potrwać, nie mogło być to jakieś hop-siup i już jest ktoś inny. Nie. Ten proces moim zdaniem się już minimalnie zaczął, gdy Tae i Minho poznali się na pamiętnym dachu.
100/10 jeśli chodzi o fabułę i całość wykonania. Można było się domyślić, że mama Taemina miała romans, po tym jak Tae znalazł tę spinkę (chyba, nie pamiętam już co to dokładnie było, jednak coś w ten deseń). Jednak zaskoczeniem zupełnym dla mnie było to, że Sulli okazała się nie być siostrą Tae. Tworzyli takie urocze rodzeństwo, mimo tej swojej dziennej dawki docinek.
Właśnie, może nie pamiętam jakiś szczegółów, jednak jedno mi pozostanie w pamięci. Minseok był wspomniany. Jako przyjaciel Minho. Szczerze powiedziawszy, umarłam przy tym fragmencie i czytałam go kilka razy, ale i tak wyleciało mi z głowy, który to rozdział. Przyjaźń Minho z Minseokiem. Tak, to daje temu ff ten gram z mojej rzeczywistości, ponieważ uwielbiam ich razem i spotykałam się już nieraz z motywem w opowiadaniach, gdzie się przyjaźnili i grali razem w piłkę.
Właśnie odpłynęłam od głównego wątku opowiadania na rzecz mojego kochaniątka. Cóż, bywa. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. A teraz tak na poważnie, gdy umarł ojciec Tae, to coś we mnie też umarło. To był straszny moment, który pozostanie w mojej głowie, bo coś czego strzegli tak Sulli i Tae odeszło i nie wróci. Miałam nadzieję, że już więcej katastrof nie będzie, ale dalej okazało być się tylko lepiej, Minho i Sulli również mieli opuścić Tae, a on miał zostać sam. Tak, moje serce krajało się na kawałki ze smutku.
UsuńMimo tych raniących momentów, były też wesołe. Jak Minho i Tae po raz pierwszy się pocałowali, jak wszyscy pojechali na tę działkę, żeby pomóc jakoś w utrzymaniu kawiarenki, która i tak potem została spalona, Aliss nienawidzę cię, przysięgam.
Ogólnie byłam papką uczuć, kiedy skończyłam czytać. Albo ff szło w tę, albo we w tę. Zawsze działo się coś puchatego, a potem dramatycznego. Zupełnie jakbyś chciała pokazać, że życie nie jest kolorowe i bajkowe jak nam się wydaje, tylko jest niesprawiedliwe i dotyka wszystkich swoją brutalnością bez względu na wiek.
Epilog był cudowny. Pragnęłam po prostu happy endu do tej historii, aż samo się o to prosiło. Nie wiem co bym ci zrobiła, jakby było inaczej. Taemin po tym co przeszedł zasłużył na swoje szczęście i miał do tego całkowite prawo. Nawet odcinał się od przeszłości (dosłownie), żeby pójść po prostu naprzód. Brawa, bo bardzo spodobał mi się ten motyw.
Oki już na zakończenie powiem, że żałuję jednego. Tego, że nie mogłam tego czytać i komentować, kiedy publikowałaś TM. Pisałabym ci komentarze na stronę albo nawet więcej (uznajmy to za pół prawdę). Cóż, może i moja opinia jest za bardzo puchata o tym ff, a ten komentarz wyszedł za słodki, ale zasłużyłaś sobie na niego swoją pracą. Gratki!
Hwaiting i nie poddawaj się przy swoich następnych dziełach, teraz obiecuję, że jak coś będziesz publikować to będę pierwsza do komentowania! ;-;
Pozdrawiam i życzę ci wszystkiego dobrego na twojej drodze.
Hwaiting unnie ❤
Twoja Kookie ❤
Uhuhuuuu x D
OdpowiedzUsuńKażdy się tak rozpisuje xD że cb chce się te wszystkie komentarze czytać xD
Ja napiszę tylko, że dziękuję bo jest piękne.
Może dawnie zabrzmieć ale ten ff ( cały) zmienił w jakimś stopniu moje życie..... Na lepsze. Wiec DZIĘKUJE <3
Witam z końca roku 2015.
OdpowiedzUsuńUwielbiam mieć wszystko posłodzone, chociaż troszkę, bo kiedy wiem, że nie mam tam ani odrobiny cukru, od razu mnie odpycha.
Temu też, kiedy wpadłam na tego bloga, pomyślałam sobie, że czeka mnie kolejna, urocza historyjka, bowiem do takich się przyzwyczaiłam, jeżeli chodzi o 2Min. A tutaj otrzymałam coś w stylu... cukru na odwrót - on jest, ale w innej postaci, jak gdyby cięto buraki cukrowe, czy cokolwiek innego od drugiej strony, niż zwykle.
Nie będę ukrywać, że momentami zachowanie Taemina mnie irytowało, aż trzęsła mi się noga, nawet nie dobrowolnie xD A to, że taki model jego charakteru przewijał się przez całe opowiadanie, doprowadzał mnie do rozpaczy i wyklinał cię. Ale niestety czasem trzeba pocierpieć, by natrafić na moment wart tego bólu.
Jestem ogromniastą fanka Jongkey, to w ogóle mój pierwszy pairing kpopowy, który będę wielbić już chyba na zawsze, dlatego właśnie do nich mnie najbardziej ciągnie. Boże, uwielbiałam ich relację i trochę smutno mi było, że nie do końca została rozwiązana. Nie wiadomo, co się z nimi dalej działo.
Nowa fryzura Taemina mnie szczerze zaskoczyła - nie wiem, gdzie byłam, ale nigdy nie trafiłam na niego w tej odsłonie, ale jestem zacofana.
Ogromnie przywiązałam się do tego świata przedstawionego, zupełnie jak postaci do SHINee Cafe. Bardzo chciałabym odwiedzić takie miejsce. Przy sytuacji z Jonginem przypomniała mi się koleżanka, bo on jest jej UB i tylko czekam na okazję, aby jej powiedzieć, co takiego ciekawego znowu czytałam xD
W ogóle - ah, uwielbiam formę, jaką przybrało to opowiadanie. Ujęłaś w nim chyba wszystkie możliwe kategorie fanficów. Ale w jak najbardziej pozytywnej formie. Nie wiem czemu przerażała mnie trochę długość rozdziałów, skoro i tak dużo było pod spodem komentarzy, ale chyba przyzwyczaiłam się do wcześniej czytanych utworów. Ale szacun za to i za dzielne ukończenie dzieła, bowiem było warto, by zachwycać kolejnych czytelników, jak ja xD Albo jestem ślepa, albo posty nie ujmują dat, ale pierwszy komentarz tutaj jest z początku 2014 roku, czyli opowiadanie wkrótce obchodzi drugie urodziny ukończenia go :') Omg, wtedy jeszcze chyba nie zdawałam sobie sprawy z istnienia kpopu, jestem młoda jeśli chodzi o tę kwestię.
W każdym razie "Boże, Boże, skończyło się..." Uwielbiam trafiać na takie opowiadania, zwłaszcza, że ostatnio wpadam na same gniotki, za które wręcz nie warto się brać.
Dzięki za TM ♥♥