...


NOTKA POŻEGNALNA




Długo się do tego zbierałam, bardzo długo. Po opublikowaniu epilogu nie byłam w stanie wycisnąć z siebie żadnych oficjalnych słów pożegnania, sentymentalnych słów czy czegokolwiek, co świadczyłoby już ostatecznie, że to koniec Troubles Makera. Nadal brzmi dziwnie, co? Bardzo przywiązałam się do tego opowiadania. Jest to moje pierwsze dzieło, które doprowadziłam do końca, które zdobyło tak wielką popularność (wciąż nie mogę w to uwierzyć) i z którego jestem tak dumna. Można powiedzieć, że dojrzałam, zmieniałam się dzięki TM. Zaczęłam pisać pierwszy rozdział praktycznie dwa lata temu w wakacje i nawet nie myślałam, że kiedyś to luźne, spokojne opowiadanko stanie się dla mnie tak cholernie ważne. Że będę je tworzyć w różnych momentach mojego życia: walić agresywnie w klawiaturę, targana złością; siedzieć na wysokim tarasie nad domem mojej babci z laptopem na kolanach i filiżanką rozpuszczalnego cappuccino; leżeć w łóżku z gorączką, ale nadal, wytrwale pisać… Jak tak teraz wspominam te wszystkie sytuacje, które spędziłam wraz z Troubles Makerem, naprawdę coś ściska mnie w gardle. Racja, były też momenty, kiedy już sądziłam, że nie dam rady. Zero weny, zero chęci, zero pomysłów, nic, pustka. Miałam ochotę wtedy wszystkim rzucić, zawiesić, w skrajnej desperacji nawet usunąć bloga i po prostu zniknąć. Ale nie zrobiłam tego. Po każdej, nawet najdłuższej, kilkumiesięcznej przerwie wracałam, bo nie mogłam wytrzymać. Coś mi mówiło, że to opowiadanie musi być pierwszym, jakie dokończę, bo jest dla mnie wyjątkowe. Nie poddałam się. A dwa tygodnie temu opublikowałam epilog i nagle, po raz pierwszy od niepamiętnych czasów, poczułam się stuprocentowo z siebie zadowolona. Dumna, jak z dziecka, które wychowałam i pokazałam światu. Może to i durna metafora, okej. Ale tak właśnie się teraz czuję.

Blog powstał 11 października 2012 roku, a pierwszy rozdział został opublikowany w miesiąc później, 7 listopada. Całość ma 20 rozdziałów plus epilog, łącznie około 320 stron (słów nie liczyłam, wybaczcie). Liczba komentarzy do tej pory (bez moich odpowiedzi!) to 513, lub coś koło tego, jestem humanem i nie umiem liczyć ;; Obserwatorów jest póki co 185.

Ja… Po zrobieniu tego podsumowania jestem w jeszcze głębszym szoku, kocham Was wszystkich, zarówno tych, którzy byli ze mną od początku do końca, tych, którzy dołączyli w trakcie oraz tych, którzy przewinęli się gdzieś w między czasie. Chciałabym Wam powiedzieć, bo pomimo iż piszę dla siebie, dlatego, że to kocham i nie mogę żyć bez tego – nie udałoby mi się to wszystko, gdyby nie Wy. Dostałam od Was tyle motywacji, miłych słów i pochwał, czasem też popędzających kopów w tyłek, które mi się należały… To jest niesamowite i po raz kolejny Wam za to dziękuję. Jesteście wspaniali. Mam nadzieję, że nawet teraz, kiedy teoretycznie moja przygoda a z TM już się skończyła, Wy nadal zostaniecie przy mnie i będziecie mnie wspierać w moich nowych przedsięwzięciach. Tak, każdy komentarz, każde jedno słowo i każda szczera rozmowa pomagają mi i będą pomagać, więc nie bójcie się, bo ja nie gryzę. Wręcz przeciwnie, wydaje mi się, że jestem całkiem miłą osobą~

Dzięki TM poznałam mnóstwo wspaniałych osób, z niektórymi z nich zaprzyjaźniłam się do tego stopnia, że nie traktuję ich już jako znajomych z Internetu, ale jako przyjaciół z prawdziwego życia. Wielu z nich miałam okazuję poznać na żywo, porozmawiać z nimi, spotkać się i to nie raz, i mam nadzieję, że wciąż będę poznawać nowych, a tych, z którymi już teraz się przyjaźnię, nigdy przy mnie nie zabraknie. Chciałabym zawrzeć w tej notce szybkie podziękowania, dla każdego indywidualne, ale wiem, że i tak nie uda mi się wspomnieć o wszystkich, którzy pomagali mi przez ostatnie dwa lata, więc wymienię tylko tych, którzy są mi najbliżsi i którzy pozwolili mi się przed nimi otworzyć, zbliżyć do nich.

Gomili, albo może raczej Aguś – zacznę od Ciebie, bo Ty znałaś mnie na długo przed tym, jak stałam się Aliss. Dziękuję Ci za to, że wciąż tak samo mnie wspierasz, wysłuchujesz moich żalów, wybuchów, dziwnych filozofii i akceptujesz mnie. Jako jedyna czytałaś Troubles Makera, zanim jeszcze był Troubles Makerem i to jest dla mnie cholernie ważne.
Koczi – mam wrażenie, że Tobie powinnam dedykować całe to opowiadanie, bo właściwie to Ty napędzałaś mnie do pisania najusilniej, przeżywałaś ze mną każdy kolejny rozdział, motywowałaś mnie i ani na chwilę nie przestałaś we mnie wierzyć. Dziękuję.
Layla – naprawdę się cieszę, że Cię poznałam, bo od razu złapałam z Tobą wspólny język i może Ty tak tego nie odbierasz, ale dla mnie ta nasza siostrzana relacja jest niesamowicie ważna. Dziękuję Ci za wszystkie przeróbki zdjęć, przy których się śmiałam, piękne okładki, grafikę, rozbrajające rozmowy na twitterze i wspólne hejtowanie naszego najgorszego biasa ;;
Kei – nie wiem, czy to czytasz, ale gdyby nie Ty, nie jestem pewna czy w ogóle opublikowałabym jakiekolwiek swoje opowiadanie. Dzięki Tobie pokochałam 2mina jeszcze mocniej i stałaś się moim mentorem w dziedzinie pisania, za co zawsze Cię podziwiałam i będę podziwiać.
Hikari – byłaś ze mną tu od bardzo dawna, ale tak naprawdę udało mi się Ciebie bliżej poznać dopiero w zeszłe wakacje. Uwielbiam Twoje wyczerpujące komentarze, Twoją błyskotliwość i inteligencję. Dziękuję, że wciąż jesteś i że dzielisz moją miłość do 2mina, pisania, wszystkiego.
Uszati – strasznie się cieszę, że Cię poznałam, bo jesteś wspaniałą osobę i autorką. Stałaś się takim moim wzorem do naśladowania (jakkolwiek głupio to nie brzmi). Chciałabym mieć Twój zapał do pisania, pomysły, wenę, wytrwałość. Dziękuję, że mnie w ten sposób motywujesz no i udało Ci się przekonać mnie do HunHana, czego nadal nie potrafię zrozumieć!
Berenika – w ciągu zaledwie tygodnia, jaki z Tobą spędziłam, zdążyłam się z Tobą bardzo zżyć i zaufać Ci jak mało komu. Umiesz słuchać i zawsze starasz się mnie zrozumieć, za co jestem Ci bardzo wdzięczna.
Minchannie – naprawdę cieszę się, że napisałaś mi wtedy ten komentarz, a potem odezwałaś się na twitterze. Jesteś niesamowitą osobą i chociaż znam Cię na razie krótko, to już czuję się tak, jakbyś była obok mnie od zawsze. Uwielbiam z Tobą fangirlować, dostawać od Ciebie dzikie spamy i pytać Cię o rady dotyczące fabuły moich opowiadań.
Shana – dziękuję za to, że czytałaś. Uwielbiam z Tobą pisać (czasem ze zwykłych rozmów wychodzą nam rozbrajające konwersacje xD) i bardzo mocno trzymam kciuki za Twoje własne opowiadania.
Huncapoo – jejciu, Ty jesteś jednym z tych moich mentorów, przez których się denerwuję i boję, że publikując kolejny rozdział czy oneshota, nie sprostam ich oczekiwaniom. Chciałabym brać z Ciebie przykład, bo kocham Twój styl i Twoje pomysły. Inspirujesz mnie ;;
Levi – Tobie też muszę podziękować, bo wiem, że jesteś z TM od bardzo dawna, chociaż tak naprawdę dopiero niedawno Cię „poznałam”. Twoje komentarze zawsze wywołują uśmiech na mojej twarzy i zawsze na nie niecierpliwie wyczekuję. Jesteś świetną motywatorką.
Ayo – uwielbiam Cię, wiesz? Nie znam Cię wciąż za dobrze, ale mam wrażenie, że jesteś moją bratnią duszą. Dziękuję za motywowanie, kopanie w tyłek, popędzanie… Wszystko to wyszło mi tylko na dobre. Na pewno będę dalej dla Ciebie pisać 2miny!
Kimiko Lee – za każdym razem czekam na Twoje komentarze, czytam je po kilka razy, uśmiecham się. Są takie kochane, aż chce się tworzyć dalej, dzięki nim czuję się doceniona i wiem, że mam dla kogo pisać.
Hoshi – Ty też byłaś tu od bardzo dawna. Praktycznie od samego początku. Przepraszam, że nie dotrzymałam danej Ci obietnicy i obcięłam Taeminowi włosy ;; Już ja się postaram, żeby szybko odrosły.
Rosesylla – Tobie też dziękuję za to, że wytrwale czytasz i komentujesz każdy mój nowy, dziki pomysł. Jesteś i wierzysz we mnie, kocham Cię za to.
Naprawdę chciałabym podziękować jeszcze dziesiątkom osób, każdemu z osobna. Juki, Midori, nawiedzona, Maknae Star, Buminnie, Marti, Redbird, Rae Hoon, Kira Hara, Park Do-bi, Zero, Neko, magnetostrykcja, Shimi Chanel, ArchAnielicA, Sheenie, witness, Julka, Styleurbeanie, Naleśnik, Jowita... i wszystkim innym, którzy byli tu ze mną przez cały ten czas – kocham Was WSZYSTKICH. Każdy komentarz był dla mnie na wagę złota i żaden nie ginął wśród innych. Jestem teraz tak bardzo szczęśliwa, że mam ochotę udusić Was w morderczym uścisku.

Dziękuję za to, co mi daliście i cieszę się, że mogłam dać Wam z siebie jak najwięcej. Bądźcie ze mną nadal, dobrze? ;; Bo mam wrażenie, że brzmię, jakbym co najmniej rozstawała się z tym światem, uhh ;; Przepraszam.

Nie wiem, co jeszcze powinno się znaleźć w tej oficjalnej notce „pożegnalnej”. Może przybliżę Wam nieco moje plany dotyczące opowiadań na najbliższą przyszłość. Tak jak wspominałam już kiedyś, chcę napisać serię dodatków do TM – „Coffee on the rooftop”, które będą się skupiały zarówno na głównych bohaterach, jak i na tych pobocznych. Czasami mogą być całkiem wyrwane z kontekstu, mogą dotyczyć nowego życia postaci w Seulu jak i ich przeszłości, ale to będę wyraźnie zaznaczać na początku każdego takiego oneshota. Mam parę pomysłów na nie i śmiało możecie składać swoje propozycje, co byście chcieli, żeby się w nich znalazło. Nie mówię, kiedy będę je pisać i publikować, bo nie chcę określać ścisłych dat. Teraz skupię się trochę bardziej na innych projektach, a te luźne dodatki będę pisać wtedy, kiedy przyjdzie mi na to wena i ochota.
Tradycyjnie zapraszam na Deflowered Angel, moje opowiadanie z EXO, które ma już 6 rozdziałów. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkim może przypaść do gustu tematyka czy gatunek, a nawet sam zespół, ale chciałabym, byście dali temu szansę ;;
Po drugie, Devil Wears Gucci. To jest mój nowy blog, na którym będę publikować opowiadanie wielopartowe z EXO (przepraszam jeszcze raz, jeśli ktoś nie lubi…) i wiążę z nim spore nadzieje. To będzie dosyć lekkie ff, trochę angst, trochę fluff, taki mix gatunków. Myślę, że w pewnym sensie może to Wam przypominać Troubles Makera, głównie ze względu na styl, w jakim będzie pisane, ale oczywiście nie chcę powielać schematu. Zapraszam, bo bardzo mi zależy na tej fabule.
I wreszcie, dla Shawoli i 2ministów – rzucam się na głęboką wodę i planuję kolejne wielopartowe opowiadanie. Nie wiem, jak poradzę sobie z trzema, ale żyje się raz, a ja mam wrażenie, że po TM jestem w stanie zrobić wszystko. Zobaczymy, nie chcę nic zakładać z góry. Her Whisper na pewno różni się od TM tematyką. Jest bardziej skomplikowane i chyba dojrzalsze, a pomysł na nie rozkwitł we mnie w tym samym czasie, co pomysł na Troubles Maker, czyli mniej więcej dwa lata temu. Nie chciałabym tego zawalić, dlatego proszę, trzymajcie kciuki.
Poza tym wszystkim mam w planach parę oneshotów, zarówno z EXO jak i z SHINee (między innymi kontynuację „Millennium Winter” oraz „Friends”, a także 2minowego oneshota „River Flows In You”, który będzie dramatem historycznym – hoho, jak to poważnie brzmi…). Więc jeśli chodzi o miniatury i kilkuczęściowe, krótkie opowiadania, zapraszam na Exorcising.

To chyba wszystko, co chciałam ująć w tej notce. Nadal mam wrażenie, że o czymś zapomniałam, wciąż nie wierzę, że naprawdę skończyłam Troubles Makera. Ślę w Waszym kierunku wyrazy miłości i trzymajcie się ciepło <3


[grafika autorstwa Layli ♥]


Do napisania, co~?

22 komentarze:

  1. W pierwszej kolejności miałam w planach skomentować epilog, ale, ale… Nie, muszę napisać najpierw tutaj, potem wrócę do epilogu i popłacze nad nim i sklecę coś…
    Może nie będzie to mój najmądrzejszy (a któryś taki był?) i najbardziej pouczający komentarz, ale może napiszę prosto z serduszka to, co mi się kojarzy z Tobą, TM i jak zaczęłam się wciągać.
    Pamiętam, że jak pierwszy raz trafiłam na Troubles Makera, to byłam jeszcze mocno zafascynowana (biased wręcz? XD) opowiadaniem Kei (ohoh Stubborn Boy 4life), Twoje opowiadanie miało jakieś 4 party i szczerze mówiąc – nie chciałam wcale go czytać, bo sama sobie postanowiłam, że opowiadania poniżej 20 partów to nie dla mnie, bo ciężko mi czekać na kolejne części xD Ale zobaczyłam, ze moja (wtedy) guru ficków aka Kejczan ma Ciebie w obserwowanych, więc pomyślałam – może jak będzie więcej partów, zostawię sobie na później…
    …jakiś czas później zaczęła pisać do mnie Juki, bym przeczytała TM, bo jest fajne. Pamiętam, że był wtedy taki pomarańczowy szablon i jakaś grafika składająca się z mocno kawowych zdjęć, bodajże czterech (?). Zaczęłam czytać pierwszy part i miałam takie „och, wtf, ja bym tego nie wymyśliła/skojarzyła/ale jak to prawa Murphy’ego”, potem „och, ale fajna muzyka”, a następnie „jak to już koniec?!”. Długo było mi bardzo smutno, że jednak przeczytałam i cierpiałam na brak kontynuacji, która nie pojawiała się zbyt często. Postanowiłam koślawo, krótko itepe skomentować i pokazać, ze tu jestem, po cichu licząc, że mój nędzny głosik zmieni coś i niedługo pojawi się kontynuacja ^^;;
    Pisałam Ci już to na pewno, że bardzo lubiłam to, że trzymasz kontakt z czytelnikiem, bardzo czekałam na Twoje odpowiedzi pod komentarzami, bo to było takie miłe, nie czułam, ze rzucam słowa w eter i może je przeczytałaś, a może nie, serio. Z tym odpowiadaniem na komentarze chyba będziesz mi się już zawsze kojarzyła, bo czasami rozwijały się całkiem przyjemne konwersacje xD
    Moja chęć rosła, a partów nie przybywało, więc podjęłam męską (XD) decyzję, ze odezwę się do Ciebie, może trochę się obawiając, ze mnie zabijesz, że będę natrętem XD to była chyba jedna z lepszych decyzji w moim życiu ;_; jesteś taka super ;-; cieszę się, że mogę Cię znać troszeczkę bardziej niż tylko jako Miss.Alice, która publikuje party na blogu ;-;
    Nawet nie wiesz, jak bardzo zazdrościłam Kei, że mogła się spotkać w Twoje urodziny z Tobą na tym konwencie, bo już nawet się zastanawiałam, czy na niego nie przybyć, ale nie mogłam… Pozostało mi tylko zadzwonienie do Ciebie i po raz pierwszy usłyszenie Twojego głosu! Pamiętam, że jechałam wtedy autobusem i krzyczałam do Ciebie po polsku i koreańsku życzenia, a ludzie mieli miny O_O!! xD
    Tak serio, to zawsze czułam się jak natręt, gdy pisałam do Ciebie, by Ci skopać ten chudy tyłek, gdy jęczałaś, ze pisanie Ci nie idzie xD tak bardzo się bałam, że to przyniesie odwrotny skutek xD
    W końcu też nastał czas wakacji i naszego pierwszego spotkania. Byłam tak bardzo speszona, żałuję, że za pierwszym razem nie adorowałam tak mocno, bo nadal jakoś tak mnie peszysz :<<< Ale jednym ze skojarzeń jest to, jak szłyśmy po Krakowie, było tak duszno, a Ty sobie tak zupełnie bez żalu rzuciłaś spoilerem o ojcu Taemina i nie wiedziałam, czy chcieć udusić siebie, czy panią, która lewitowała po kościołem Mariackim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba powinnam pominąć nasze drugie spotkanie, które było takie bolesne, bo Wawel był zamknięty xD ale iść na bubble tea i serniczek z Tobą <3 i jak nie chciałam puścić Cię do domu…
      W ogóle nie rozumiem, jak możesz takiego szarego człowieka jak ja wspominać, i to jeszcze z jakimś komentarzem, dziękuję, ja tutaj usiłuję się nie poryczeć, bo chcę zostawić łzy na czytanie i komentowanie epilogu, bo nadal boję się go odczytać ponownie ;-; jesteś takim dobrym człowiekiem, jeżeli miałabym kiedyś pisać, to chciałabym, by moje wypociny były chociaż w połowie tak dobre, jak TM ;-; mam taką ochotę wyhugać Cię znów, położyć Ci brodę na ramieniu, bo ja taki knypek niski, i pokiwać się ;< i już nigdy nie puścić :<
      Nie jestem w stanie nawet powiedzieć, jak TM wpłynęło na moje życie, teraz, gdy będę wspominać swoje studia, wakacje i w ogóle te czasy, to będziesz ważną częścią tych wspomnień. Dziękuję Ci, że wpłynęłaś na mnie w jakiś sposób tym, co stworzyłaś, że pierwszy raz tak mocno ryczałam po czyimś wytworze, że nie dawałaś mi spać po nocach po każdym parcie, bo musiałam go rozkminić i przeczytać milion razy, by wyciągnąć z tego jak najwięcej. Dziękuję Ci, że jesteś~
      Skończę chyba na tym swój wywód, jak będę dała radę, to skomentuję to jeszcze w inny, bardziej osobisty sposób, bo jakoś tak publicznie ciężko mi wyrazić swoje uczucia ^^’’ Dzisiaj zdałam egzamin i już od wyjścia stamtąd myślę tylko o tym, ze powinnam coś naskrobać dla Ciebie~
      Ps. Pamiętam, że coś Ci obiecałam i dotrzymam słowa~
      Trzymaj się ciepło i uważaj na siebie, Promyczku~

      Usuń
  2. Cóż, na początku muszę wspomnieć, że tę notkę pożegnalną czytałam w autobusie, przy zwolnionym internecie z jednym procentem baterii. W tle leciało mi Exo, jeżeli mam już być tak dokładna. Podeszłam do tego luźno, chociaż, powiem ci szczerze, byłam ciekawa, co tutaj napisałaś, komu dziękowałaś i jakie masz odczucia w związku z końcem Troubles Makera. Czytałam wszystko, od początku z wielkim uśmiechem, wszystkie podziękowania dla wielu ludzi, których albo znam, albo jedynie coś kojarzyłam.
    Nie mogłam uwierzyć, widząc siebie w liście ludzi, którym dziękujesz. Tak, jak w epilogu, patrzyłam na litery, czytałam je, ale nie mogłam zrozumieć sensu. Jakiś pan spytał się mnie nawet czy wszystko ze mną w porządku :d Bo chyba zaczęłam płakać.
    Nawet nie wiesz, ile radości sprawiłaś mi tymi trzema zdaniami. Nie wiem nawet teraz, jak opisać to, co czułam zaledwie paręnaście minut temu, a w głowie przygotowywałam sobie jakiś w miarę sensowny komentarz, którym bym cię uraczyła. Niestety, mam teraz totalną pustkę, nic z tamtych wielkich, pięknie rozbudowanych zdań nie zostało; być może cały czas uczucie podekscytowania, wielkiej radości i jakiegoś ciepełka przy sercu.
    Nie miałam pojęcia, że na każdy mój komentarz czekałaś, zawsze byłam pewna, że podchodzisz do nich owszem z radością, ale może nieco mniejszą, niż do epopei Hikariś, Uszati, czy innych ludzi, którzy naprawdę umieją się rozpisać na porządne sześć komentarzy, nie tracąc przy tym myśli głównej; nie gadają bez sensu, tak jak teraz robię to ja :)
    Okej, nieważne, znów przynudzam.
    Wraz z notką pożegnalną zrozumiałam, jak bardzo nie mogę się doczekać innych twoich opowiadań, nie tylko tych SHINee, ale również exo. TDWG jest czymś, na co mogę czekać i wieczność, tak samo jak HW, albo ten one-shot z 2minem.
    Chcę, żebyś wiedziała, że zawsze będę komentować twoje twory, będę cały czas się nimi ekscytować i tym razem, krzycząc na całą szkołę „To dzisiaj! To dzisiaj!” nie będę już mieć na myśli TM, ale inne, wspaniałe opowiadania. Czekam na DA, bo czuję, że następny rozdział spodoba mi się najbardziej, chociaż to tylko przeczucie.
    Tak Levi, rozpisuj się na temat nie tego opowiadania.
    Uch, tak więc, zabieram się od nowa za TM, bo zawsze, kiedy tu wstępuje, czy to na notkę pożegnalną, epilog, czy którykolwiek z rozdziałów muszę, po prostu czuję obowiązek odświeżenia tego wszystkiego, by mieć pewność, że pamiętam to opowiadanie, że to właśnie z nim spędzałam samotne wieczory wraz z kubkiem kawy. Niezliczoną ilość razy to właśnie TM sprawiał, że się uśmiechałam, poprawiał mi humor nawet w najgorszych przypadkach. I chociaż Troubles Maker ma ten oryginalny, pokochany przeze mnie styl może nieco pesymistyczny, to na mnie zawsze działał optymistycznie. Źle się czułam, wchodziłam na TM, ryczałam przez to, co się tam dzieje, a później się uśmiechałam, jak gdyby nigdy nic.
    Boże, chyba skończę, bo jestem świadoma, że pewnie usnęłaś, albo przestałaś czytać ten komentarz tak w połowie.
    Życzę ci dużo weny, chęci na nowe opowiadania, szczęścia i dobrego, dobrego humoru~
    Levi

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet tą notką sprawiłaś, że z moich oczu płyną łzy.
    TM znalazłam mogę powiedzieć niedawno. Wtedy było tu już szesnaście, a może siedemnaście rozdziałów. Zarwałam całą noc żeby przeczytać od początku... a potem czekałam z utęsknieniem na każdą kolejną notkę. codziennie wchodziłam na bloga żeby sprawdzić. Cieszyłam się jak głupia przy każdym słowie.
    Dziękuję Ci, że stworzyłaś to opowiadanie i doprowadziłaś je do końca - chociaż wciąż nie mogę uwierzyć, że to koniec :<
    Najwyższa pora zabrać się za czytanie Twoich pozostałych blogów :)
    Troubles Maker jednak wciąż będzie na mojej blogowej liście numerem jeden i będę sprawdzać codziennie czekając no nowości.

    Dziękuję za TM, dziękuję za tą historię. Za każdy uśmiech który tym opowiadaniem u mnie wywołałaś i za każdy potok łez i za tą każdą pojedynczą.
    czuję, że będę wracać i czytać od początku wielokrotnie - może aż nauczę się na pamięć? :)

    Życzę CI dużo weny, spokoju, natchnienia, czytelników, genialnych opowiadań i wszystkiego dobrego ba! najlepszego!
    Buziaki - Neko :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak to miło kliknąć "odśwież" i zobaczyć zapierający dech w piersiach napis "notka pożegnalna". Trochę smutne, ale rozsadzające człowieka gdzieś tam wewnętrznie z radości... <3
    Naprawdę spędziłaś przy tym aż dwa lata? Jeżeli te cyferki nie kłamią, choć przyjrzę się jeszcze raz, a potem jeszcze następny - schylam czoło do ziemi. Ja z moim opowiadaniem, które zaczynałam na samym początku przygody z pisaniem, wytrzymałam niecały rok, bo zabrakło tego jednego miesiąca. Mam nadzieję, że z moim nowym fanfickiem dotrę do końca. Motywujesz mnie tak bardzo.
    Troubles Maker nadal - nawet po oficjalnym epilogu - pozostaje na tej liście blogów, które zawsze, ale to zawsze, będę odwiedzać w poszukiwaniu natchnienia czy pomysłu. Samo obserwowanie Twojego "rozwoju" pod względem tworzenia opowiadań daje dużo do myślenia.
    Kiedy kończyłam czytać kolejne rozdziały, myślałam sobie "Co w tym takiego jest, że wciąga i nie chce wypuścić?". Odpowiedź w sumie jest prosta, choć dojście do niej trochę mi zajęło - to TY, tak Aliss, Ty sprawiasz, że oczy tak gładko wędrują po tekście, a serce przywiązuje się do bohaterów. Po przeczytaniu tych dwudziestu rozdziałów i epilogu mogę śmiało i bez najmniejszego skrępowania stwierdzić, że stawiam Cię na równi z takimi tytanami jak J.K. Rowling, Andrzej Sapkowski czy J.R.R Tolkien.
    Coś mnie chwyciło za serce, gdy czytałam tę notkę pożegnalną - może to wynikało z tego dziwnego przywiązania do Twojej osoby jako artystki - bo przecież pisanie samo w sobie jest sztuką - czy może przez ten sentyment do całego Troubles Makera.
    Naprawdę, czy Ty wymieniłaś mój nick w podziękowaniach...? Powinnam zrobić coś w stylu tych filmików na YT "People reaction to k-pop MV", jedynie zamieniając tytuł na "Reakcja Redbird na podziękowania w notce pożegnalnej od Aliss na TM". Kiedy doszłam do tego, myślałam, że wyskoczę z majtek i zacznę biegać topless po osiedlu ze szczęścia. Nadal to do mnie nie dociera... Toż to podziękowanie na takim cudzie jakim jest Troubles Maker... T_T
    Zapewne niedługo zapoznam się z Twoimi pozostałymi blogami - niedawno zaczęłam śledzić Deflowered Angel i powoli nadrabiam rozdziały - więc oczekuj moich komentarzy. Nie obiecuję, że będą szczególnie wybitne, ale postaram się.
    Cóż więcej mogę tutaj napisać oprócz szczerego i płynącego prosto z serca "dziękuję"? Pewnie jakieś życzenia, tak. Życzę weny i pomysłów na następne opowiadania, mając wyrywającą się z serca nadzieję, że kiedyś na mojej półce, obok dwóch płyt SHINee, będę mogła z dumą postawić jakąś powieść Twojego właśnie autorstwa. A obecnie obok tych adorowanych przeze mnie płyt nie ma nic, wiesz? Specjalne miejsce tylko dla Ciebie ;)
    Redbird

    OdpowiedzUsuń
  5. Oh Luce moja dziecinka, mój skarbaek!
    Tyle dum z ciebie! Pamiętam jak TM miało być oneshotem....xD
    Przelewam miłość hugam...i wyhugam jak tylko przyjadę. Nie będę tutaj wypisywać nie wiadomo czego bo i tak powtórzę to wszystko jak nie w środę to w czwartek xD
    Kocham cie bardzo!
    Hawiting!
    G.G
    PS (Wybacz mi ten żałosny komentarz ale za duzo feelsów by pisac racjonalnie ide płakać ;-;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zobaczyłam grafikę na dole myślałam, że się poryczę. Ja też nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Znalazłam tego bloga jak zaczęłam fangirlować do 2mina i nie żałuje. Ani mojej fazy na 2mina, ani tego, że znalazłam twojego bloga (i inne ^ ^). Dzięki temu opowiadaniu pokazałaś mi, że nie tylko fluffy są wspaniałe, ale też poważniejsze opowiadania. Przyznaję się, że TM jest dla mnie w jakiś sposób inspiracją i dzięki niemu staram się lepiej pisać swoje "twory". Przyznaję się tez, że skomentowałam tylko jeden raz. Tak, tylko jeden i to tylko wtedy gdy wróciłaś po długiej przerwie. Przepraszam cię za to, bo dopiero teraz zauważyłam jakie ważne są te komentarze. Zawsze bałam się pisać komentarze, bo gdy widziałam, jakie nie które są długie, stwierdzałam, ze nie ma sensu pisać, bo mój wyjdzie krótki i bezwartościowy. Dopiero teraz zauważyła, że tak naprawdę każdy się liczy.
    Podsumowując, nie żałuje czasu jaki spędziłam z TM (dzięki niemu też polubiłam JongKey ^ ^), gdybym mogła cofnąć czas, na 100% bym weszła na tego bloga i jeszcze raz przeczytała to opowiadanie.
    Może to nie jest jakiś wybitnie długi komentarz, ale czuję, że musiałam go napisać. Nie wiem czemu, ale po prostu musiałam go napisać.
    Trzymam kciuki za dalsze twoje projekty.
    Buziaki ^ ^ ~ Kiara

    OdpowiedzUsuń
  7. Czuję pustkę~ Nie wiem, co zrobić ze swoim życiem, bo skończyło się TM. Zawsze po czymś co się kończy mam wrażenie, że życie nie ma sensu. Już nie będzie czekania na kolejny part, poganiania z TM. ;; Będzie mi tego cholernie brakowało.
    TM jest jednym z największych arcydzieł na tym świecie. A ja pamiętam ten blog od samego początku. Taak, pomarańczowe tło i kilka obrazków. Takie TM pamiętam. Zastanawiam się, czemu od razu tego nie przeczytałam, ale wtedy jeszcze tak mocno nie shippowałam 2mina. Uchh, głupia byłam. ;; Nigdy sobie tego nie wybaczę. T^T
    Pod epilogiem już dziękowałam, ale jeszcze jeden raz nie zaszkodzi! Dziękuję, Aliss~ <3
    Wiesz, co mnie zdenerwowało w Twojej notce...? Że przeprosiłaś za pisanie o EXO. Serio? Przecież to nie Twoja wina, że piszesz o EXO, że ich lubisz. Nikt nie może Cię zmusić do pisania czegoś innego, bo akurat nie lubi EXO.
    Okeeej, może przesadziłam, ale takie zachowania niektórych czytelników mnie irytują. ;;;;
    Yaaay, nie mogę się doczekać Devil wears Gucci! *^* ajshdcnxjopk, fangirling mode on.

    Dziękuję za wszystko, Aliss~ Saranghae. Hwaiting! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem od czego powinnam zacząć, tyle myśli kręci się w mojej głowie. AADUHSILDFNSDGAGLKASD WYBACZ MI ZA TO, ŻE TEN KOMENTARZ BĘDZIE TAKIM, UH, JEDNYM WIELKIM BAŁAGANEM. Ja jestem teraz bałaganem, albo bałagan mam w głowie, nie wiem. Zawsze starałam się pisać komentarze ładne i przejrzyste, trochę mądre (bo ja bardzo mądrych rzeczy nie mówię, ale pewnie już to wiesz). Mam dreszcze. Telepie mną i nie potrafię złożyć składnego zdania (teraz wiesz, dlaczego zawsze pisałam z opóźnieniem – musiałam ochłonąć, żebyś się w ogóle doczytała).

    Okej, ogólnie przeczytałam sobie komentarz Koczi i tak mnie uderzyło, że ja pamiętam ten pomarańczowy szablon i zapewne nie było też wiele rozdziałów. Jezu, czy ja z TM jestem już tak długo? Chciałam jakoś sprawdzić w ustawieniach czy nie ma daty pierwszej wizyty, ale nie znalazłam takiej opcji. Teraz się zastanawiam, dlaczego tak długo siedziałam cicho ; ; Ale nie ma sensu płakać nad rozlanym mlekiem, dobrze, że w ogóle skomentowałam. Ale plis, obok takiego dzieła nie można przejść obojętnie.

    Mam kolejny zastój i nie wiem co powiedzieć. Jesteś chyba jedyną osobą, po której opowiadaniach nie mam słów, by wyrazić to co czuję. Nie wiem jak Ty to robisz, ale to chyba nie jest dla mnie dobre. W takich momentach czuję się jakbym miała ze 2 latka i uczyła się mówić, albo znała słabe podstawy języka polskiego.

    Nadal nie wierzę, że to już koniec. Jeszcze ten napis „notka pożegnalna”. POŻEGNALNA. Nie, nie zgadzam się. Możesz sobie kończyć TM, ale ja Ci nie dam odejść :< Znaczy wiem, że nigdzie nie idziesz, że nadal rozwijasz swe piękne skrzydła i będziesz nadal tworzyła takie super dzieła jak Troubles Maker. Ale… no przez TM się poznałyśmy i tak jakoś mi no, smutno. (Minnie panikuje, bardzo często tak ma ;;). Wiedz, że ja Ci nie pozwolę odejść, nie wiem, zamknę Cię nawet w jakieś zaczarowanej skrzyneczce i żeby nie było Ci smutno to wrzucę Ci Żabola. Wiesz, że mam poradnik „Przestań całować żaby?”. Jeszcze go nie przeczytałam, ale możesz to zrobić pierwsza i potem mi opowiesz. Ale jak to będzie jakiś poradnik miłosny? Nie, to nie dam. Lepszy Ty mi napiszesz ze swoich doświadczeń z Minhenem. I jego wędrującym sutkiem.

    Wiesz, że kiedy Koczi mi napisała, że jesteśmy w notce to nie wierzyłam? Owszem Koczi tak, ale ja nie ; ; Naprawdę się nie spodziewałam, to dla mnie naprawdę ważne. Nie wierzyłam tak samo jak wtedy, kiedy zadedykowałaś mi rozdział i przez pół godziny zastanawiałam się, czy na pewno tam pisze „Minchannie” i czy to na pewno jestem ja, a nie jakaś inna osoba… Jeju, czuję się naprawdę poruszona, wyróżniona, chociaż nie wiem czy naprawdę na to zasłużyłam~ Czuje jak mi łzy po policzkach lecą, ponieważ napisałaś, że jestem niesamowitą osobą. Kłamiesz ;; Aw, nie wiem czy chcę tak na forum publicznym komentować to co napisałaś o mnie ;; Wiem tylko, że jak w środę Cię zobaczę to chyba się popłacze, naprawdę. Już płacze i może skończę pisać o nas w tym momencie przy ludziach.

    Chcę się odnieść ogólnie do całości, ale nie wiem czy jest coś o czym Ci jeszcze nie mówiłam… Wiesz jak ja kocham to opowiadanie, prawda? 320 stron to wielki sukces. Alice, jestem z Ciebie dumna, że pomimo wszystko skończyłaś to w tak mistrzowskim stylu. Pomimo tylu wątpliwości, niepewności czy będzie dobrze. Pamiętam jak pisałaś do mnie, bo nie byłaś pewna co do jednej sceny i byłam naprawdę ucieszona, że mogłam Ci pomóc. W ogóle jestem szczęśliwa, że mogłam Ci towarzyszyć chodź przez część Twojej drogi z Troubles Maker.

    Życzę Ci wiele weny, wielu pomysłów i czasu na kolejne dzieła, aby również były tak wspaniałe i odniosły taki sukces jak Troubles Maker (w co oczywiście nie wątpię, bo już takie cudne perełki są).

    Hwaiting Alice! ❤️

    OdpowiedzUsuń
  9. Włączyłam sobie tą notkę pożegnalną i tak włączyłam tą muzykę i przez pierwsze jej sekundy poczułam takie ukłucie na duszy. Może trochę smutno, ale każde pożegnania takie są.
    Czytając pierwszy akapit czuję, że gdybym nie była tak zahartowana przez los, to ryczałabym jak bóbr. Niestety trochę żałuję, że gdy inni płaczą ja już nie potrafię. Trochę jednak tych łez w życiu było i teraz one wychodzą już w krytycznych momentach. Musisz mi ich brak wybaczyć. ♥
    Jesteś miłą osobą. Szkoda, że nie mamy okazji często rozmawiać, ale niestety nie ma cię na gg, więc nie ma gdzie już rozmawiać... :(
    Chciałabym zawrzeć w tej notce szybkie podziękowania, dla każdego indywidualne, ale wiem, że i tak nie uda mi się wspomnieć o wszystkich, którzy pomagali mi przez ostatnie dwa lata, więc wymienię tylko tych, którzy są mi najbliżsi i którzy pozwolili mi się przed nimi otworzyć, zbliżyć do nich. - wiesz, po tym jak to napisałam byłam na 100% pewna, że dla mnie nic nie będzie. Nie to, że miałam jakiś żal, bo (niestety) krótko się znamy, nie miałyśmy okazji jeszcze się na żywo spotkać (chociaż ta sprawa jest coraz bliżej urzeczywistnieniu, bo my z tatą planujemy wycieczkę do Krakowa specjalnie po to, bym mogła się spotkać m.in. z Tobą). A jednak coś dla mnie wyskrobałaś i to jest takie kochane . Ja jestem taki przytulas i gdybym mogła, to bym cię teraz wyściskała, ale niestety dzieli nas te kilka kilometrów i nie mam takiej szansy.
    A ty wiesz, że ja kocham DA. Zdaję sobie sprawię jakie to trudne opowiadanie, ale ja takie uwielbiam. <3 Muszę ci powiedzieć, że do twoich tworów śpieszę się jak do żadnych innych. Czasami (tak jak teraz) muszę się do czegoś uczyć, ale widząc nowy rozdział/post nie potrafię. Czuj się winna za to, że będę nie odpowiednio wyedukowana. ;P
    A można składać propozycje paringów? Bo ostatnio pokochałam Tao i Jongina, a nie spotkałam się jeszcze z żadnym one shotem albo opowiadaniem.
    No, takie uczucie, że czegoś się zapomniało zawsze jest. ^^
    Cóż mi pozostaje - trzymać kciuki jeszcze mocniej, wierzyć jeszcze bardziej...
    Hwaiting Aliss
    Ja będę wierzyć zawsze mój mentorze ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Jaa O.O Nie spodziewałam się, że wymienisz mnie w podziękowaniach, nawet nie wiesz jak się zdziwiłam, i jak bardzo mnie to ucieszyło, bo fakt faktem nie jestem tutaj długo a jednak, dlatego dziękuję. *^*
    Wiesz pamiętam jak znalazłam to opowiadanie, siedziałam z rodzicami na dole w salonie i zaczęłam czytać tak po południu, i nie mogłam przestać, przerwy robiłam tylko na jedzenie czy coś, potem wszyscy ulotnili się z pokoju, a ja zostałam sama i dalej czytałam, no po prostu nie mogłam przestać tak się wciągnęłam, tak bardzo to wszystko przeżywałam i jak skończyłam, to niestety nie skomentowałam, ( aż mi wstyd za to >////.\\\\< ), bo byłam nowa w całym k-popie, fickach i tym wszystkim, to mimo to czekałam na następny rozdział, i trochę się podłamałam, bo przez pewien czas, blok był zawieszony, jak to zobaczyłam byłam smutna. Później wkręciłam przyjaciółkę w opowiadania i w sumie na początku nie chciała tego czytać, bo wolała JongKey ( no a moim życiem jest 2Min więc.. xD) Ale cały czas jej mówiłam żeby przeczytała, że warto, że to jedno z moich 3 ulubionych opowiadań o Shinee i, że musi! No i dobra namówiłam ją. I tak czytała sobie, a ja razem z nią, bo zazwyczaj nasze przerwy w szkole tak właśnie wyglądały ^.^ I raz siedziałyśmy, pod ścianą przed biologią i włączyłyśmy TM i ona tak patrzy i tak " Ej ile to opowiadanie ma rozdziałów? " no to mówię " Noooo siedemnaście, a co? " " No to chyba rozdział doszedł " Wiesz jak ja się wtedy ucieszyłam, chciałam to przeczytać w trybie now, ale Yuki była dopiero na jakoś 13/14 rozdziale więc musiałam czekać. I jak już wróciłam do domu to olałam naukę i wszystko, bo moim priorytetem było przeczytanie TM, a teraz jest skończone, i aż mi się oczka szklą, bo ja nie lubiłam tego opowiadania, ja po prostu im żyłam przez długi czas i ostatnio na epilogu, z jednej strony się cieszyłam, że tak to wszystko się skończyło, ale tak na prawdę to wlałabym, żeby to opowiadanie trwało w nieskończoność! Ale będą oneshoty, więc jakoś przeżyje xD
    Omo ja chyba na prawdę wydrukuje sobie to opowiadanie! <3
    Jeszcze raz się dziękuje za notkę i za całe TM! Bo mam na prawdę mnóstwo miłych wspomnień z nim związanych! Chociażby jak nie mogłam się czasami na lekcji opanować ze śmiechu po tym jak przeczytałam jakiś pojazd Taemina... No dziękuję ~
    Dużo weny, trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem. W końcu znalazłam czas, żeby na spokojnie coś naskrobać. Nie mogłabym przecież ominąć „Notki Pożegnalnej”, którą czytałam z uśmiechem na ustach, mimo że „pożegnalna” to bardzo, bardzo brzydkie słowo, no nie? ;; Jednak ciągle miałam na uwadze to, że doprowadzenie Troubles Makera do końca to dla Ciebie wielki sukces, więc czym tu się smucić? Wiadomo, jakaś pustka i żal, że to już koniec gryzie mnie od środka, wraz ze świadomością, że już nie zobaczę wielkich liter obwieszczających nowy rozdział na TM, dostając jednocześnie ataku drgawek i stanu przedzawałowego, z którego uleczy mnie treść rozdziału i zanim umrę, cudownie zmartwychwstanę..
    *metafory, czy czym to tam jest made by lajluś* xD
    Tak czy inaczej łzy na bok i cieszymy się razem z Tobą, bo Minhosz zza oceanu wrócił śmiele, nie ma stypy jest wesele! XDD

    Korzystając z okazji chcę Ci jeszcze raz podziękować za ten cudowny, w moim przypadku, rok z Troubles Makerem. Nie wiem kiedy to zleciało. Za szybko, zdecydowanie za szybko ;__;
    Mogę się tylko domyślać, jak trudno było doprowadzić to wszystko do końca i nie porzucić w trakcie w jakimś desperackim akcie zwątpienia. Jednak Ci się to udało i nawet nie wiesz jak okropnie jestem dumna z mojej starszej siostrzyczki ;__;
    320 stron czystego cudu, zajebistości i prawdziwości. Bo to opowiadanie było cholernie prawdziwe, bez przesadzania, kiczu i całej reszty, które zrażają mnie do innych fanfiction. Właśnie takie twory jak twoje powinno się wydawać i umieszczać w księgarniach na najwyższych półkach, z naklejką „sto na dziesięć osób poleca”.
    Wiesz, jesteś najbardziej utalentowaną osobą jaką kiedykolwiek poznałam, naprawdę. Piszesz tak perfekcyjnie, lekko, przyjemnie, z humorem, a przede wszystkim bardzo, bardzo mądrze. Wiem, że pewnie się powtarzam, bo pisałam tak już z milion razy, ale i tak wciąż będę, bo to tag bardzo prawda :<<
    Oprócz tego jesteś też kochaną osobą, która zawsze potrafi mnie podnieść na duchu i pocieszyć. A jak z Tobą piszę, to aż mi cieplej w sercu, bo czuję się jakbym rozmawiała z bratnią duszą ;; Masz szczęście, że mieszkamy tak daleko od siebie, bo byś się ode mnie nie przepędziła XDD

    Tak sobie czytam poprzednie komentarze pod tą notką i pod epilogiem i myślę, że chyba powinniśmy założyć jakiś dziennik, pt. „Jak poznałem/am TM – historia prawdziwa” , ewentualnie jeszcze „Morza feelsów, czyli zwierzenia czytelników i nie tylko” X”D Mogłabym też poprowadzić jakąś audycję radiową, gdzie przeprowadzałabym emocjonujące wywiady z czytelnikami asdsadfgd *marzenia*

    Tak na marginesie… wstawiłaś tu tą grafikę bez zgody marnego autora… *podpala komputer, podrabia papiery, leci na Madagaskar, zmienia imię na Palmaletto i zostaje palmą tropikalną, z której kiedyś zrobią kartki.. D:* Albo zgłaszam to do prokuratury i pan władza Taemin wsadzi Cię do celi razem z Paprotką w okresie rozrodu, tym razem naprawdę! *powiew grozy*
    XDD

    I mam coś jeszcze co do statystyk. Ja jak zwykle zdesperowan policzyłam słowa, których jest 145 109 a najwięcej słów miał rozdział 20, bo aż 14 280 *oklaski, wiwaty, chóry anielskie* Literek nie liczyłam, bo zajęło by mi to z milion lat xD

    I dziękuję, że wspomniałaś o mnie w notce, to takie kochane. Hejtowanie tego wieśniaka z Tobą najlepsze TT TT ♥
    Do napisania, Lusi!~ ♥

    Layla

    OdpowiedzUsuń
  12. Przydałoby się to zrobić, prawda?
    Skomentować to w końcu?
    Wiem, że zajmie mi to miliony minut i dlatego jeszcze się za to nie zabrałam, ale to już ten czas... 20.52.
    Ciężko mi nawet zacząć. Tyle razy układałam sobie w głowie co napiszę, mam taki natłok myśli a trudno napisać choćby słowo.
    Nigdy, NIGDY nie chciałam zaczynać czytać niedokończonych opowiadań. Dlatego kiedy znalazłam to, a było to... na początku 2013?, zapisałam to sobie w zakładkach i pomyślałam że tu wrócę za parę miesięcy. Wróciłam. Ale tydzień później. Właściwie nie wiem po co, chyba bardziej z nudy, przeczytałam jeden komentarz. Przeraziłam się nieco jego długością, a następnie zauważyłam że wszystkie komentarze mają długość ze 20 razy większą niż na innych blogach. To był chyba ten impuls, żeby zacząć czytać.
    W jedną noc pochłonęłam wszystkie ówczesne rozdziały, a było ich chyba z 10. I co? I nic. Tyle, że zaraz parę dni później przeczytałam wszystko po raz kolejny. To mniej więcej wtedy zaczęłam marudzić wszystkim wkoło, że chcę nowy rozdział. Nic takiego, co nie? Przyszedł kolejny rozdział. Przeczytany dwa razy i znowu wszystko od początku. I zapisywanie cytatów. Podczas przerw między rozdziałami czułam się jak na głodzie, zaspokajałam go czytając wszystko jeszcze raz... Ktoś by powiedział że się znudzi. ZNUDZI? Może wszystko inne, ale nie to. Za każdym razem przeżywałam wszystko tak samo mocno, w dodatku często dopiero wtedy zauważałam drugie dno. Pamiętam jak kiedyś byłam u koleżanki, i stwierdziłam że sprawdzę po raz 20 tego dnia czy nie ma nowego rozdziału. Bez większych nadziei weszłam, wytrzeszczyłam oczy, kwiknęłam, odłożyłam laptopa, wstałam, poszłam na środek pokoju, upadłam na podłogę i zaczęłam się panicznie śmiać na przemian z gadaniem "O MÓJ BOŻE ROZDZIAŁ, OTTOKE??". Dodam że wszystko widziała mama mojej koleżanki. Nadal nie wiem co sobie o mnie myśli. Widziała też, jak później, czytając ten rozdział prawie płakałam, wybuchałam śmiechem, albo robiłam miny jakich nie chciałabym widzieć w swoim wykonaniu... Tak. To ja. Albo nie. To śmiertelnie niebezpieczne połączenie mnie i Troubles Makera. W dodatku z każdym rozdziałem działa się rzecz niesamowicie dziwna - od zauważenia dodanego rozdziału do jego przeczytania mijały średnio 2 godziny uspokajania emocji. Po prostu NIE CHCIAŁAM ZACZĄĆ CZYTAĆ, bo nie chciałam skończyć i czekać znowu na rozdział. Moje przyjaciółki przyzwyczaiły się do odpałów jakie miałam po każdym rozdziale. Jakieś 3 dni gadałam tylko o tym co się działo w poprzednim rozdziale, a później zaczynało się zwyczajne marudzenie "kiedy ona doda nowy rozdział???" "ja chcę rozdział...". Nigdy, w żadnym innym przypadku nie miałam czegoś takiego. I jakoś od rozdziału... 15? Zaczęło się drukowanie rozdziałów i noszenie do szkoły, gdzie je analizowałam, czytałam po 10 razy i podkreślałam wszystkie cytaty z gatunku ENCYKLOPEDIA ŻYCIA. Pewnego razu dałam do przeczytania rozdział koleżance z klasy. Dość restrykcyjnej katoliczce, więc nieco obawiałam się jej reakcji szczególnie że w tym rozdziale był jakiś "moment". I co? Kazała mi koniecznie wysłać jej adres Twojego bloga, i stwierdziła że to jest PIĘKNE. Aliss, jak Ty to robisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz chyba przejdę do samego opowiadania, chociaż to będzie ciężkie. Za dużo myśli, za mało pomysłów jak to wyrazić słowami. Ale spróbuję.
      Pierwszy rozdział zaczął się niewinnie, ale już po paru zdaniach idealne wtrącenie które pokazało charakter Taemina. Wiesz, od początku go uwielbiałam a jednocześnie okropnie mnie irytował. Ale o tym później. Poznanie Jonghyuna - po prostu geniusz w czystej postaci. Nie wiem jak, ale takie przedstawienie Jjonga tak masakrycznie mi do niego pasuje, no po prostu absolutnie. Zajarany bezdomny dinozaur z dziwnym poczuciem humoru, od początku zapałałam do niego sympatią i z czasem ta tylko rosła. No i dach... Wiesz? Mam sentyment do dachów. jakkolwiek to nie brzmi. Jako dziecko zdobywałam dachy wszelkich garaży, a raz nawet weszłam na dach szkoły... po rynnie. Tak, ja też nie wierzę jak to jest że nic mi się nie stało. Ale kontynuując, dach od razu mi dobrze zabrzmiał. No i Żabol. Minhosz Jadowity. Jelonek Bambi naćpany grzybkami halucynogennymi i gazem rozweselającym. Osoba absolutnie idealnie pasująca do jej realnego odpowiednika, nie wiem jak, ale no... nieważne. Od początku go pokochałam. Jego posrane poczucie humoru, optymizm, debilizm, pod którym kryła się osoba o naprawdę CHOLERNIE OLBRZYMIEJ inteligencji. W każdym jego zachowaniu widziałam coś, co było mega inteligentne, mimo że kawojad nieźle się z tym krył XD Ale wrócę do Taemina. Na początku miałam do niego nieco więcej cierpliwości niż później, chyba dlatego że jego odzywki były mega cholernie udane. I jego życiowe rozkminy. Zawsze najlepsze.
      Wiedziałam że on tam zacznie pracować. To było pewne od początku.
      Wątek matki się wtedy zaczął. Nadal nie wiem, to dziwne, ale nigdy mnie nie wzruszają żadne rodzinne zażyłości. Nie, nie miałam złego dzieciństwa ani nic XD Po prostu... nie wiem nawet jak to opisać. Po prostu czytając w sumie o tym jak Taemin przeżywał trochę się dziwiłam bo sama przeżyłam śmierć mamy i może to głupie, ale tego samego dnia poszłam zdawać na patent żeglarza jachtowego. Po prostu, uważałam że muszę z tym żyć. Zero załamania, czegokolwiek. Dlatego czytając o śnie Teamina trochę mnie dziwiło jego podejście do całej sprawy - 17 letni chłopak i przeżywa? Ale rozumiem. Tae jest wrażliwym stworkiem, choć nie sprawia takiego wrażenia.
      Później jakoś wprowadziłaś Key. Kolejna ubóstwiana przeze mnie postać. Kocham jego divowaty charakter. Aidkfghasdgfv, no Kibum na 102. Zawsze mi pasował przy okazji na swatkę, tu pośrednio też nią był chociaż czasami najlepiej by było go zadźgać! Ale o tym później.
      Od początku atmosfera w kawiarni była taka... swojska. Zawsze było widać, że oni są jednak ważni dla tego upartego osła, Taemina.

      Usuń
    2. Przepraszam że tak wtrącę, ale właśnie przeglądam po kolei rozdziały i muszę zacytować przykład przewspaniałych przemyśleń Tae: " - Nie trzeba, już umarłem. Nie zauważyłeś mojej transformacji w zombie? Odsuń się, bo pożrę ci mózg. – No proszę, nawet nie będąc w nastroju potrafiłem rzucać całkiem sarkastyczne teksty. Niestety Minho bynajmniej się nie przestraszył. Zapewne nie boi się o swój mózg, bo go nie posiada.".
      IU. IU. Hmm... nie przeszkadzała mi sama w sobie na samym początku, raczej ją olałam.
      W ogóle przepraszam że piszę tak kompletnie nieskładnie, nie po kolei i tak dalej, ale tu ujawnia się mój brak talentu pisarskiego i moje niedorozwinięcie w porządkowaniu myśli.
      Rozmowa 2min na dachu. Hakfjgdjgfasgdfvacg. I to że Minho, debil, był ZAZDROSNY, hihihihihihihi <3 Kocham tego przeklętego optymistę, kocham to że on tak kocha pewnego nie dającego do siebie dojść pesymistę...
      Donghae. Aaaaaaaaagh. Jego od początku nie polubiłam, NO BO KURCZĘ, MINHOSZA MA PRAWO CAŁOWAĆ TYLKO TAEMIN, NO.
      Mp3 od Minhosza, omomomomomo, to było takie słodkie *__* I Taemin mówiący do Żabola "hyung", sdugfaodsgfaoldgf. Czy tylko ja mam taki fetysz tego słowa? XD
      I moment w którym poczułam choć cień sympatii do Donghae, jak uświadamiał Bambiego że jest zakochany. Geniusz!
      I rozdział 8. Nie napiszę nic o tych przygotowaniach do balu, bo jakoś nie leży mi temat przebierania Taesia za dziewczynę, dlatego od razu przejdę dalej.
      Dara i kurczak z Nutellą, OD RAZU ogarnęłam że jest w ciąży XD
      Ojciec Minho. Głupi drań. Ale nie miałam wtedy nawet za bardzo powodu żeby się na niego super mega wnerwiać, bo miałam nadzieję że jako zły charakter pobędzie pobędzie, poprzeszkadza ale i tak nie wyjdzie na niego. Niestety się trochę przeliczyłam, ale nie o tym teraz.
      I O MÓJ BOŻE MATKO I CÓRKO WSZYSCY ANIELI DISSSSSSSSSS.
      Wiesz że nie mogłam się po tym pozbierać? Za każdym razem jak to czytam mam takie feelsy że lsadfucgaosgfacygflaqgfklgvclgfljygfc. Ten pocałunek... To było IDEALNE. "Jeśli to nie było piekło, to ja nie wiem, co nim było." Jestem na podłodze i nie wstaję. Nope. Never. To było takie... jezu, w tym było tyle WSZYSTKIEGO. Nawet nie potrafię tego wyrazić w słowach, tam było widać tą desperację, tą tęsknotę, tą kurwa MIŁOŚĆ, która już wtedy... aqkejgfalksdgdfljakajsgfkjdfakjf ja pierdolę. Przepraszam, to takie momenty których nie potrafię opisać.
      I Key "- Znalazłem wodę utlenioną ale widzę, że chyba wyliżesz się bez niej.". GENIALNE.
      Bal. Powiem tyle. IU mnie wtedy wkurzyła =.= Niech gnije, sukwa, hehe.
      "Przepraszam za ten pocałunek. I przepraszam też za to, że wcale tego nie żałuję." kolejna porcja groźnych dla zdrowia i życia feelsów ;;;;;;;;;;;;
      "Nigdy nie czułem czegoś takiego do chłopaka." ŚMIERĆ NA MIEJSCU, PRÓBY REANIMACJI SPEŁZAJĄ NA NICZYM.
      Ej tak, to chyba najlepiej pasujący do mnie sposób recenzji - cytat + komentarz. Oj tam że nieskładny. Wybaczysz XD
      "- Teraz mam dziewczynę." To moment aby zmartwychwstać i zabić Taemina. Niech umiera długo. W cierpieniach.

      Usuń
    3. "- … Mnie to wygląda na termometr. Wiecie, taki nowej technologii, co się wsadza do ucha i pokazuje, czy masz gorączkę. Niezły bajer." Hahahah debile, rany to mnie rozwaliło <3 To było takie mega urocze, jak nie wiedzieli że to test ciążowy!
      "Jesteś w ciąży. Gratulacje. Zawsze podejrzewałam, że książka od biologii kłamie. To już teraz przynajmniej wiemy, gdzie się ojciec szlaja od tygodnia – stoi w kolejce po pampersy, hahaha." Key GENIUSZ. Jak zwykle XD
      "- Uh, nie… Bo obaj macie w imionach „Min”, więc to taka nazwa paringu „2 - min”… Haha… Dobra, wiem, to było suche. – Oddalił się, unosząc kciuki do góry. – Ale hwaiting!" 2min Caffee, ahahahahahahah nie mogę <3
      "Nie można wam przerywać waszych niewinnych flircików, bo od razu macie miny, jakby wam ktoś co najmniej kota zabił.
      - To nie są niewinne flirciki – syknąłem przez zęby, czując, że zaczynam się rumienić, niczym jakaś cholerna, zawstydzona dziewica. Dino zamrugał, zdezorientowany.
      - To nie są niewinne..?" NAJLEPSZE. Nie, zdecydowanie nie są niewinne i tak, kroi się coś większego ^_^
      "Nie ze mną takie numery. Zazdrość, też mi coś. Pfff, kto tu jest zazdrosny?!" No, NA PEWNO NIE Ty, Taeminnie, gdzież by XD
      I jeden z moich ukochanych cytatów EVER.
      " - Ty cały czas swoje. Dlaczego wszystko musi być tak dosadnie określone? Nienawidzę etykietek. „Gej”, „lesbijka”, zwyczajnie denerwują mnie te określenia. Przecież to nie od ciebie zależy, czy zakochasz się w dziewczynie, czy w chłopaku. A może na to też masz specjalną nazwę?
      - Proste. Biseksualizm – odparłem beztrosko, rozbawiony jego poważnym tonem.
      - Jasne. Dla ciebie wszystko musi być czarne, albo białe.
      - Nieprawda. Po prostu lubię nazywać rzeczy po imieniu.
      - A ja nie. Lubię myśleć, że jestem sobą, bez żadnych specjalnych podpisów.
      - To może jesteś aseksualny? – zauważyłem złośliwie.
      Popatrzył na mnie jakoś dziwnie.
      - Wątpię, szczerze w to wątpię…"
      Tak, musiałam go przytoczyć całego, bo trafia do NAJLEPSZYCH CYTATÓW W HISTORII. Co tam, że wszystkie pochodzą z Troubles Makera, oj tam...

      Usuń
    4. "- ZABIJĘ CIĘ, HEECHUL! – ryknął Minho, niczym wściekły lew gotowy do skoku na ofiarę i miałem nadzieję, że przynajmniej mnie puści, zanim rzuci się na Heechula, bo nie miałem ochoty zostać jego tarczą obronną. – KURWA, PATRZ, CO ZROBIŁEŚ! O CO CI W OGÓLE CHODZI?! POCZEKAJ, NIECH TYLKO…" Mam fetysz kiedy Minho się wkurwia kiedy ktoś coś robi Taeminowi, albo kiedy musi go bronić, to jest takie ladhjgflodgdflag, no~
      Ten cały tekst Minhosza później jak się wkurwił na Tae - OMG, kocham to. Powiedział to, co powinien powiedzieć już dawno.
      "Wszyscy skaczą dookoła ciebie i cackają się z tobą jak z lalką z porcelany – Sulli, Jonghyun, Amber, a najbardziej JA, bo jestem idiotą i cię kocham, więc może niech to w końcu do ciebie dotrze, a jeśli chcesz, żebym ci cokolwiek mówił, najpierw naucz się mi ufać!" Kolejna śmierć, takie tam sobie. POWIEDZIAŁ TO.........
      Cały rozdział 13 kocham, wiesz? wielu autorów którzy gdzieś wtrącają POV robią to tak... nie wiem, nieumiejętnie, że tego w ogóle nie czuć. Tutaj to jest pokazane w tak NIESAMOWITY sposób, naturalnie, i jeszcze rozkminy Minho które prawie są poziomu tych Taesiowych... SZACUN, serio.
      "Na dłuższą chwilę zatrzymałem wzrok na strużce potu spływającej powoli po jego gładkiej, mlecznobiałej szyi i ze zgrozą doszedłem do wniosku, że moja miłość do niego nie była chyba tak idealnie platoniczna, jak utrzymywałem. Na szczęście zanim zdążyłem się nad tym głębiej zastanowić, Kibum chwycił mnie za kołnierz i niemal siłą wywlókł z kawiarni, ku głośnym, rozczarowanym jękom zapatrzonych w nas klientek. Po raz kolejny dziękowałem Bogu, że zesłał mi Kibuma, bo nieważne, jak bardzo irytujący i nieznośny czasami bywał, gdyby nie jego zamiłowanie do knucia mrocznych planów, musiałbym sobie teraz radzić z ewidentnym dowodem mojej platonicznej miłości do Taemina… w spodniach." Hihihihihihi MUSIAŁAM. To jest kolejny cytat taki dfafgalhjglfjhdfa. O MÓJ BOŻE, O MOJA ALISS, CO TY ZE MNĄ ROBISZ?
      "Po paru kolejnych, długich sekundach osunąłem się na podłogę, nie do końca rozumiejąc, dlaczego to, co właśnie się stało, miało tak wielkie znaczenie, jak mi się wydawało, że miało.
      Może dlatego, że Taemin nigdy nie płakał." Wiesz? To mnie rozbroiło. I rozbraja za każdym razem, jak to czytam. Jak, pytam się JAK, w jaki cholerny sposób, potrafiłaś zawrzeć w Troubles Makerze tak dużo emocji że nawet teraz, pisząc te słowa, płaczę? Jak...?

      Usuń
    5. " Odrzucając w jednej sekundzie całe swoje samozaparcie i wątłe bariery, które mnie chroniły, chwyciłem go za kołnierz koszuli i pociągnąłem w dół, ku sobie, zamykając oczy tak mocno, że aż zaczęły mi przed nimi skakać kolorowe płatki.
      Czułem się tak, jakby przez mój mur obronny przejechał czołg" Taemin, WOW. Brawo. Było tak blisko... ZABIĆ JONGHYUNA! (rany, jak tak dalej pójdzie to uśmiercę wszystkich w TM!)
      (zaczynam się streszczać, bo piszę to już 2 godziny) 22.57
      Wiesz, ciężko jest cytować. Najchętniej zacytowałabym całego Troubles Makera, bo cały to jest JEDNO, WIELKIE ARCYDZIEŁO LITERATURY.
      HJGFKJSYFDYJTGSLJFJFG, nie, nie będę cytować tego pocałunku. Ale to było tak cholernie ja pierdolę WSPANIAŁE, że brak mi słów. W życiu nie myślałam, że jeden pocałunek może wyrażać TAK okropnie dużo emocji. Jezu. Trzęsę się. OMG.
      "Nie rzucę ci się w ramiona, nawet o tym nie myśl. Prędzej… Prędzej… Nie wiem, latające dinozaury ożyją, niż twoje cukierkowe marzenia się spełnią!
      [...]
      - Heeeej! Tu jestem! Hahahaha widzicie mnie?! Haaalooo! – Podskoczyliśmy obydwoje, podrywając wzrok w górę, gdzie zza wysokiego płotu raz po raz wyłaniał się i znikał uradowany Jonghyuna z rozwianymi włosami. Zamrugałem, kompletnie zdezorientowany.
      - Co… Co ty wyprawiasz?!
      - LATAM!" Jeden z bardziej polewczych fragmentów TM, śmiałam się chyba z 10 minut jak to pierwszy raz przeczytałam. Serio, Aliss, skąd Ty bierzesz takie pomysły?

      Aliss, STAHP. Pozwolisz, że dokończę komentować jutro? Mózg mi się lasuje powoli, a czekają mnie najtrudniejsze do opisania rozdziały...
      Jutro to dokończę, możesz być pewna... Mam jeszcze DUUUUŻO do napisania :)

      Usuń
    6. Dobra. Kontynuujemy.
      Końcówka 16 rozdziału rozłożyła mnie na łopatki. Autentycznie, po przeczytaniu tego pierwszy raz siedziałam przez parę dobrych minut z otwartymi ustami wypruta z myśli. Następnie stwierdziłam, że nie wiem kim jesteś, ale na pewno nie człowiekiem, bo człowiek nie jest w stanie TAK pisać... Ewidentnie, nie potrafię nawet zacytować czegoś z tamtej części, tam WSZYSTKO, ewidentnie WSZYSTKO jest tak rozmiażdżające... uhhhhh.
      17 rozdział? Perspektywa Sulli. Nie wiem, od początku jakoś nie pałałam do niej szczególną sympatią, a jej użalanie się nad życiem jeszcze bardziej mnie zdenerwowało. Nie lubię takich ckliwości. Aczkolwiek pasowało to tam bardzobardzo.
      W samochodzie absolutnie kocham Jonghyuna, przerośnięty dinozaur z ADHD powiedział co myślał na temat Taemina i BARDZO DOBRZE że to zrobił. Wtedy miałam ochotę Taemina zadźgać (czyżbym zabijała go po raz kolejny?) a Jjongowi postawić drinka. Jakkolwiek to nie brzmi.
      Dalej ten fragment z ojcem. Mimo że nie przemawiają do mnie takie klimaty, tamto było ładne. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale podobało mi się to, że się "obudził".
      No i ogrom uwielbienia do momentu w którym ojciec Tea umarł, to jak Minho go złapał. I "Nie wiem, kto zaczął krzyczeć, ale bardzo możliwe, że to byłem ja.", tak bardzo.
      Tak odbiegając od tematu, podziwiam Żabola. Na prawdę, całkowicie podziwiam. Ja na jego miejscu jakieś 100 lat temu bym się poddała i załamała. Choć czasami miałam wrażenie że i Minho był temu bliski, widząc jak Taemin go odpycha...
      18 rozdział i typowe przemyślenia Taemina. Ten rozdział chyba czytałam najwięcej razy!
      Otrucie Jinkiego było bardzo... efektowne xd
      Później jedna z, mam wrażenie, ważniejszych scen w całym opowiadaniu.
      Taemin otwierający się przed Minho, coś co wydawało się niemożliwe, a jednak...
      "To było przerażające i nieprawdopodobne. Cholernie go kochałem. Zawsze, zawsze, zawsze, od początku tego całego wariackiego kalejdoskopu wydarzeń i dram, bo jako jedyny uparcie dążył do tego, żeby wyciągnąć mnie z tego okropnego czegoś, w czym się znajdowałem od ładnych paru lat, żeby poznać prawdziwego Lee Taemina i w końcu mu się to udało, mimo, że starałem się przez cały ten czas zrujnować mu życie." To... takie WOW. Nienienienienie, nie będę tego nawet komentować, to wyjdzie na złe mojej głowie, nadmiar myślenia. Może inaczej - Taemin się obudził!!! Co podać na śniadanie?
      A później, u Minho, zabijam kolejną postać. No, może nie osobę. Też cholerny Satan KDFJGLASJDGKAJHGFK GIŃ.
      "Miałem wrażenie, że eksploduję, umrę, jeśli nie znajdę się tak blisko niego, jak tylko się da. To było gorsze niż głód, niż pragnienie, niż potrzeba snu, który nigdy nie nadchodził." Nie jestem w stanie sklecić poprawnego gramatycznie zdania, obożecorobić.
      No i list. "- Nie! – Złapałem go za ramię, czując wzbierającą panikę. – Zostań. Otwórz kopertę. Nie musisz czytać, po prostu siedź tutaj, okej?" Brawo Tae, BRAWO, nie idzie Cię poznać!
      Co do listu matki powiem tyle, że chyba jestem wyjątkowo domyślna, ale większość już wiedziałam, albo przynajmniej podejrzewałam XD

      Usuń
    7. 19, nowy Lee Taemin, "Nowy Lee Taeminie, witaj na pokładzie. Niniejszym oświadczam, że nie dożyjesz jutra." Absolutnie uwielbiam przemyślenia tego niedorozwiniętego dzieciaka z zaleczoną depresją xddd
      W kuchni, ich rozmowa, w szczególności to co mówił Minho, to było takie... uh, każde słowo było jak dostanie obuchem w głowę. W pozytywnym sensie. Znowu nie znajduję słów, wybacz... I Kibum znowu burzący magię chwili, ale później okazało się że rola swatki jaką mu nadaję w każdym ff na prawdę do niego pasuje, genialny pomysł z zamknięciem ich w schowku! Btw. w schowkach zawsze dzieją się najciekawsze rzeczy, ciągle żałuję że nie opisałaś tego ;__;
      "Wolałam czasy waszych… waszych…
      - Końskich zalotów - podsunął jej usłużnie Key.
      Jonghyun parsknął.
      - Żabich lepiej brzmi."
      Kolejny moment kiedy mam ochotę postawić Jjongowi drinka, nawet dosypałabym tam jego ulubionych prochów!
      "I zaśpiewał". O mój Siwonie, mam zawał.
      Wiesz? Celowo nic nie wspominam o "koteczkach" z Exotic Flowers, bo tak tego nienawidzę że ughhhhhhh =.=
      Ale wciąż jestem ciekawa kto spowodował pożar...
      20 rozdział... wiesz, nie będę go opisywać. Chyba już usłyszałaś ode mnie co o nim sądzę.
      Zastanawiam się, czy więcej ryczałam przy 20, czy przy epilogu...
      A wiesz, ja prawie nigdy nie płaczę.
      Epilog był dla mnie tak masakrycznie ciężki do przebrnięcia że sobie nie wyobrażasz. Ledwo widziałam zdania przez łzy, a moje zapowietrzanie się z płaczu było chyba słychać w całym bloku.
      Końcówka była... zaskakująca. Nie, nie była zła. Ale dla mnie, zostawiała zdecydowanie zbyt wiele pytań bez odpowiedzi. Dlaczego? Jak? Przez kogo? No i nie mam pojęcia jak wyjaśnisz to, że Minho po powrocie do Korei nie skontaktował się z Tae natychmiast...
      Aliss, debilu. Masz pisać czym prędzej te dodatki, bo uduszę.
      Jeszcze jedno, ostatnie zdanie, ale chyba najważniejsze i najlepiej podsumowujące całego Troubles Makera.
      Wydaj książkę.

      Usuń
  13. CZUJĘ SIĘ TAK OKROPNIE, ŻE ODKRYŁAM TEGO BLOGA DOPIERO TERAZ.
    Wiesz co ci powiem, dziewczyno? Jesteś, cholera jasna, niesamowita. Zazwyczaj gdy czytam opowiadania nie zagłębiam się za bardzo w życie autora- czytam, czytam, przeczytałam, trochę poopowiadam koleżankom jeśli było fajne, zapominam, życie toczy się dalej.
    WŁAŚNIE ZREWOLUCJONIZOWAŁAŚ MOJE ŻYCIE.
    Trochę boję się pisać ten komentarz, z racji tego, że najprawdopodobniej wszystko mi się zaraz pomiesza i moja wypowiedź nie będzie miała najmniejszego sensu.
    Chciałam tylko powiedzieć, że twoje zaangażowanie emocjonalne w to opowiadanie jest naprawdę, no niespotykane. Przeczytałam teraz te podziękowania i naprawdę... Nie sądziłam, że można aż tak zrzyć się ze swoją twórczością. Oczywiście, każdy kto kiedykolwiek pisał zna to uczycie dumy i samozadowolenia, ale ty tutaj stworzyłaś kompletnie inny świat, pełen prawdziwych ludzkich emocji.
    W tej notce pisałaś tylu osobom, że były twoją inspiracją. Moja droga, oficjalnie, TY stajesz się moją inspiracją.
    Powodzenia w przyszłości, jestem pewna, że twoje kolejne opowiadania będą równie dobre jak TM ^.^
    Jeszcze tylko dwa słowa.
    Kocham cię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się czuję jeszcze okropniej, że dopiero teraz zauważyłam ten komentarz... ;~; Tak to jest, jak się człowiek kompletnie odizoluje od blogowego świata i zagląda raz na parę miesięcy, by sprawdzić, co nowego... :c
      Jejku, nie wiesz nawet, jak wiele znaczą dla mnie Twoje słowa. Moje przywiązanie do TM nadal jest tak samo silne jak kilka lat temu i to opowiadanie już zawsze będzie we mnie wzbudzać sentyment, choć teraz pewnie inaczej bym to wszystko opisała. :D Ale może to dobrze, że pisałam je wtedy, bo właściwie dorastałam z tym opowiadaniem i jego bohaterami. Wszystko to miało znaczący wpływ na moje życie i nie żałuję, że je stworzyłam. Tym bardziej, kiedy widzę takie komentarze jak Twój, pojawiające się tutaj wciąż, mimo iż minęło już tyle czasu... Dziękuję za to, że przeczytałaś TM i cieszę się, że mogłam w jakimś stopniu Cię nim poruszyć ;;
      Po prostu dziękuję. ♥

      Usuń